Zgadnij co gotujemy
Dziś do wygrania książka, którą prezentowałem tu pięć dni temu: „Gotujemy z 5 składników” wydana przez Readers Digest. Nie będę powtarzał komplementów pod adresem wydawcy, tłumaczki i redaktorek, bo kto ciekaw to może zajrzeć do tamtego wpisu. Dziś należy tylko wytężyć siły i znaleźć odpowiedzi na podsunięte pytania. A potem można będzie się popisywać nowymi daniami i to niebanalnymi. W dodatku 200 przepisów z tej książki da satysfakcję miłośnikom różnych kuchni i różnorakich diet. Nie zapomniano także i o wegetarianach.
Teraz jak zwykle należy szybko wysłać odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl (jeśli to pierwszy raz, to proszę o adres pocztowy niezbędny w przypadku wygranej) i czekać na ogłoszenie zwycięzcy.
A oto pytania:
1.Co kryje się za nazwą tandoori?
2.Co to jest tapenada?
3.W Tajlandii popularna jest pasta massaman, co wchodzi w jej skład?
Teraz proszę o szybkie wysłanie odpowiedzi tu: internet@polityka.com.pl i książka zostanie wyekspediowana pod wskazany adres.
I teraz nastapi wakacyjna przerwa zagadkowa. Do quizów wrócę dopiero jesienią.
Komentarze
Dla tych co nie wygrają kawałek wyspy na oceanie:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-06-27.html
Dzień dobry. Dopiero teraz włączyłam maszynę, nie mam więc szans w konkursie. Z przyjemnością przyjmuję dar Marka – kawałeczek wyspy na Atlantyku. Piękne niebo i woda i te kamienie, które tworzą ląd.
W dzisiejszej Wyborczej oszałamiający bogactwem inicjatyw program 22 Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie. Zazdroszczę Krakusom – bardzo lubię muzykę żydowską we wszelkich odmianach (może prócz awangardy)Muszę sprawdzić co, kto i kiedy będzie transmitował i nie przegapić tych koncertów. Ponadto Wyborcza zamieszcza ciekawy wywiad z M.Bonim.
Szukam dzisiaj natchnienia na obiad bezmięsny i niesłodki. Po ostatnich trzech dniach kuchni intensywnie napakowanej potrawami mięsnymi i kalorycznymi deserami, czas na odpoczynek od nadmiaru kalorii
Wszyscy chyba wstrzymali oddech i czekaja, bo uczestnikow konkursu napewno duzo, zwazywszy ze pytania b.latwe. Teraz juz tylko wypada czekac na Gospodarza. Czakamy wiec !
Ide na moje marsze i przywitac pieknie budzacy sie dzien.Od jutra u nas niestety znow sauna… Gdy wroce rezultaty konkursu napewno juz beda.
Gdy napięcie rośnie i to w takiej sprawie to dobrze. Opóźnienie wynika z obowiązkowego pójścia do kina. Byłem na pokazie prasowym francuskiej komedii „Faceci od kuchni”. Pyszna! Recenzja w następnej „Polityce”.
W dzisiejszym – ostatnim przed wakacjami – quzie zwycięstwo odniósł Marek zwany Misiem. Gratulacje!
A odpowiedzi uznane za prawidłowe były takie:
1. Marynata, przyprawy i piec opalany drewnem;
2. Pasta, której głównymi składnikami są oliwki, kapary, oliwa, czosnek i sól;
3. Czerwone papryczki, mielone ziarna kolendry, kmin rzymski, cynamon, goździki, anyż gwiazdkowy,kardamon, biały pieprz a także szalotki, czosnek, trawa cytrynowa, galgan, limonka i pasta krewetkowa.
Do zobaczenia po wakacjach! (To do hazardzistów startujacych w zgadywankach.)
Marku – gratulacje. Dasz przeczytać? Albo wrzucisz obszerne informacje?
A ja tu z przestrogą do Blogowiczów – nalewkowiczów. Nie należy ściśle trzymać się przepisów publikowanych w książkach tematycznych. Jak się orientuję, wszyscy korzystamy z tych samych źródeł, a rezultaty nie zawsze są najlepsze. Tak np Pyra w ub. roku po raz pierwszy nastawiła nalewkę morelową. Toczka w toczkę tak, jak było w przepisie. To nalewka długo dojrzewająca – cały rok – i właśnie wczoraj, po roku otwarłam butelkę do degustacji. Tu chcę jeszcze zaznaczyć, że nie była to nalewka tania. Kolor piękny, klarowność kryształowa ale… W przepisie było żeby w każdą butelkę wlać ileś tam olejku migdałowego. Wlałam. W rezultacie w kieliszku na powierzchni napitku opalizują tłuste krople olejku, który nie rozpuścił się w trunku. I jak niemal wszystkie „wg książki” jest nieco za słodka. W tym roku morelówki nie nastawiam, tę ubiegłoroczną będę traktować jako reprezentacyjną? Głupio z olejem na wierzchu. Już nigdy w życiu…
Dzień dobry Blogu!
Brawo Marku!
Pogoda zgodna z prognozą czyli pięknie słoneczna i ciepła. Wywiesiłam pranie.
Taki tu, na tym blogu, senny marazm, a na innych, wcale nie kulinarnych, aż się gotuje 😯
Halali grają, nagonka ruszyła, od zapienionych Katonów aż się roi, komentatorzy nigdy dotąd nie zabierający głosu deklarują zerwanie wszelkich związków z „Polityką”… No, chyba że pogna Wojewódzkiego na Kubę (rośnie tam pieprz?) 🙄
Uff…
Pójdę zebrać porzeczki, zasadzę jakąś kalarepę, pospaceruję nad jeziorem…
Chwilowo jest tu tak pięknie, że nie muszę szukać obiektu zastępczego do rozładowania złych emocji. Nie mam ich dzisiaj 😉
Ale od komarów to się jednak posmaruję 😎
Pyro,
bibuła przytknięta na chwilę do powierzchni trunku zaabsorbuje ten tłuszcz.
Bardzo lubię pastę tandoori, gotową lub własnej roboty. Kurczak tak przyprawiony i upieczony w piecu (mam tylko elektryczny 🙁 ) smakuje wszystkim jadającym mięso.
Dziś na obiad było ragu z jagnięciny, groszek cukrowy i makaron. Do popicia lemoniada z kwiatów czarnego bzu. Wyszła znakomicie, bardzo musująca.
Wczoraj napełniłam kolejnych 5 butelek (razem 7 litrów) i wstawiłam do piwnicy. Za 2 tygodnie będzie do picia.
Dawno temu robiliśmy taką lemoniadę (tradycja w rodzinie Osobistego), ale do dyspozycji mieliśmy tylko szklane butelki i potem strach było chodzić do piwnicy, bo czasem wybuchały 🙄
Teraz, z butelkami PET nie ma strachu 😉
Nemo – dzięki za radę. Zrobię to, a temu kto kazał na nalewkę olejek lać, niech się czkawką odbija< O!
Swego czasu miałam w domu doświadczenie z eksplodującą butelką. Robiło się przeciery pomidorowe w butelkach – takie płynne, nieodparowane. Kuchnię mieliśmy świeżo po malowaniu. Teściowa przyniosła butelkę z pomidorami – i – sufit i ściana nad stołem była w piękny, pomidorowy rzucik, a moja Stasia na to filozoficznie "dobrze, że jagody otwierałam w ogrodzie". Nawet dziwiłam się jej spokojowi, bo była to fanatyczna zwolenniczka ładu, porządku i pracowitości. Swpją drogą dobrze, że to nie ja otwierałam tę butelkę…
Pyro,
dawno temu, pierwszy raz w życiu, zrobiłam kwas z buraków na zakwaszanie barszczu. Trzymałam go w lodówce, aż raz zapomniałam go ponownie wstawić do chłodu. Po paru godzinach doszła mnie cicha eksplozja z kuchni. Poszłam zobaczyć, co się stało. W progu kuchni stał kot Maurycy jak pies wystawiający zwierzynę: ogon wyprostowany poziomo, jedna łapa w powietrzu, jakby pokazywał – patrz, co się porobiło 😯
Kuchnia była w brunatne ciapki i pełna szklanych okruchów, bo stojąca obok butelki szklanka też poszła w drobny mak 😯
Dobrze, że nikogo w tej kuchni nie było.
Kwasu nie robiłam później przez wiele lat.
No to Pyro, nie pogardzisz klasycznym smakołykiem… musisz porzeczekać do 1:25
http://www.youtube.com/watch?v=244Str11YNA
Markowi gratulacje, po pierwsze z wygranej, po drugie: widoku z powiewem morskim (oceanicznym?).
Pozdrowiątka od zwierzątka
echidna
Dzięki, Echidno, to jest to, co tygrysy itd
Ale miło 🙂
Przed chwilą sprzedałem dwa obrazy klientom z Niemiec.
Miło jeszcze bardziej . Dzień dobry albo dobry dzień 🙂
O matko ale nagroda! Ale gruba ! 320 stron !
http://sklep.digest.com.pl/katalog/gotujemy-z-5-skladnikow
Marku – widocznie dobra wróżka skinęła w Twoją stronę różdżką. Nie zapomnij o spodeczku z mlekiem i miodem dla skrzatów.
Gratulacje, Marku 😀
Marek,
im grubsza, tym więcej przepisów 🙂
Miałam dzisiaj straszny sen, kulinarny poniekąd. Otóż śniło mi się, że złotooka Frida spożywała pomidora. A przed wyjazdem Młodzi prosili, znając moje obyczaje, żeby nie trzymać pomidorów w koszyczku, tylko w lodówce. Dla mnie pomidor z lodówki to nie pomidor, ale szło o to, że Frida je wszystko, cokolwiek jej wpadnie jadalnego w łapy, a ponoć pomidory są dla kotów trujące. Nie schowałam do lodówki, ale do zamykanej szafki, gdzie Frida nie ma dostępu. Mimo wszystko mi się przyśnił koszmar – Frida zjada pomidora 😯
Mam przykazane rano i wieczorem nasypać kotom do miseczki tego ichniego jedzenia, wiem dokładnie, jaka ilość. Młodzi podkreślali – tylko to i woda, chyba, że chcemy mieć problemy. Zaglądam w miseczki wczoraj po południu, a tam się przesypuje z miseczek.
Same sobie nie nasypały, więc pytam Jerzora, a on na to – no, chodziły za mną, to im nasypałem, bo chyba były głodne 🙄
Zabroniłam tykać miseczek. No to w tajemnicy przede mną (dzisiaj rano się wydało) kupił torebeczkę jakichś kocich łakoci, co to się od czasu do czasu daje taki orzeszek lub dwa. Normalnie przekupuje te koty, zamiast po prostu przestać je nosić na rękach!
Ale nie przetłumaczysz…
@nemo:
tutaj wsi spokojna, wsi wesola…
tylko szanti, klezmer, albo taniec z ciupagami…
plasterek szynki i szklanka piwa
errata:
27 czerwca 16:39
jest – ciupagami;
powinno byc – palantami.
Marku-to masz dzisiaj super udany dzień 🙂
Życzę Ci kolejnych w tymże duchu,a jak ugotujesz coś znakomitego
z wygranej dzisiaj książki to oczywiście sprawozdaj.
Mój dzień też super-po raz kolejny nie muszę gotować obiadu.
Cały czas wykańczamy kociołek przygotowany w sobotę na 7 osób.
Dzisiaj dzięki Bogu środa i nareszcie KONIEC tych sobotnich kulinariów.Ufff!
A było tak:w sobotę zrobiliśmy ognisko dla zaprzyjaźnionych.
Wespół w zespół wokół ogniska zasiadła szczęśliwa siódemka.
Stosowny kociołek nadogniskowy wypełniony został ratatują wzmocnioną kawałkami mięsa i białej kiełbasy oraz pięknie zielonym bobem.Zapewniam Was,że bób świetnie wyglądał w tej ratatujowej mazi i smakowo też konweniował wyśmienicie.Zanim kociołek zagrzał się nad ogniskiem podaliśmy przyniesione i przywiezione przez towarzystwo sałatki oraz placki chaczapuri.I co się okazało? Kiedy kociołek był gotów to kochane Towarzystwo nie było za bardzo głodne zatem zaledwie pogmerało w talerzach nad rzeczoną ratatują.I tak ratujemy się ratatują codziennie od tegoż wieczoru 🙂
Wydaje mi się,że jest to danie nie bardzo nadające się do zamrażania,ale może jakieś inne doświadczenia w tym względzie ?
Dello-wiem,nie przetlumaczysz !
Kto nosi psa na rękach,kto zwraca się do niego najczulszymi słowami,
kto pozwolił mu włazić na kanapę,kto stale dosypuje do psiej miski,
kto karmi pod stołem i kto mówił w momencie,kiedy Piksel pojawił się w naszym domu,że tego wszystkiego robić NIE NALEŻY ???
Odpowiedź oczywiście znacie 🙂
@byk
Nie rozumiem, po co się katujesz i odwiedzasz blog, który nie odpowiada Twoim potrzebom. Potrzebujesz rozróby, to ją uprawiaj na blogach, które rozróbami żyją.
Tutaj zebrała się spora grupa osób, których „dawanie sobie po ryju”, szczególnie anonimowo, nie kręci. Anonimowych postaci jest tu sporo, ale to są osoby, którym odpowiada atmosfera blogu. Nie naprawiaj tego, co nie jest zepsute.
Danuśka,
chłe chłe chłe… 😉
Jerzor robi to z pozycji dziadka rozpuszczającego wnuki, myślę, że koty szybko o tym zapomną, jak powróci prawowity personel. A ponieważ przekarmia koty, to…sam po nich sprząta. Padła propozycja – a może byśmy…? Proszę bardzo, ale jedynie na własna odpowiedzialność. Ja nie skinę palcem, mnie wystarczy zwierzyna z lasu i Chuligany.
Chuligany też mu włażą na głowę 🙄
Gospodarzu-dzięki za cynk w sprawie „Facetów od kuchni”.
Oczywiście,że się wybiorę,bo film francuski i na dodatek o kuchni 🙂
Wyczytałam,że premiera u nas 13 lipca.
Teraz jeszcze sprawozdam w temacie nalewek,bo Pyra trochę mnie natchnęła 😉 Zlałam drugi rzut aroniówki.Owoce z ubiegłego roku zalałam wódką po raz drugi,bo jakoś żal było mi wyrzucać.
Nawet już nie pamiętam ile stały,bo żeby wiedzieć,to trzeba przyklejać naklejki również z datą 😳
Kolor pięknie różowy,trochę jak kompot z rabarbaru,smak delikatny
w sam raz na czerwcowy wieczór 😀
Aha-patent z bobem do ratatouille jest autorstwa kuzynki Magdy.
Wiadomy Francuz o dziwo się nie oburzał i jadł nie grymasząc 🙂
Markowi – gratulacje i podziękowania za kawałek wyspy…
Alicjo i Danuśko – skąd ja znam te historie, czego pod żadnym pozorem robić nie należy jak się ma psa, a nawet dwa 😀 A bób najlepiej mi smakuje solo, chyba nie zdołałabym go „donieść” do żadnej innej potrawy, ot, łakomstwo!
@licja:
mylisz sie kochanie;
ani ten blog, ani kanada, ani tez pcim, szalupa, czy konkordia nie jest twoja wlasnoscia.
Danuśka, a kto łuskał ten bób? 😀
Danuśko,
Nigdy nie mroziłam zawartości kociołka, ale zdarzało mi się odgrzewać na drugi dzień.
Nemo,
A propos panów WF – sądzę, że nie chodzi tu już nawet o domniemane czy faktyczne sponiewieranie godności Ukrainek, w ogóle kobiet, czy nawet statystycznego Polaka (bo kogo z nas stać na rzeczoną „Ukrainkę”?) ale o reakcję ogółu na chamstwo i prostactwo panoszące się w polskich mediach. Do tej pory, zwłaszcza pan W. był traktowany jako enfant terrible ale wciąż cudowne, któremu wolno więcej niż innym. Ucho dzbana najwyraźniej się urwało…
Ewo,
Przeczytałam niedawno książkę Małgorzaty Szejnert ” Czarny ogród” – historię Giszowca i Nikiszowca oraz ludzi tam mieszkających. Wasz fotoreportaż z tych miast stanowił doskonałe uzupełnienie tej arcyciekawej lektury.
Z Twoją opinią zamieszczoną wyżej całkowicie się zgadzam.
Przez ostatnie kilka godzin przypominałam sobie dlaczego nie znoszę obierać czarnej porzeczki. Obrałam średnie wiaderko. Młodsza poleciała na doroczny składkowy piknik – bankiet, na którym jest zawsze beczka piwa w samoobsłudze, pieczony świniak z najlepszym na świecie farszem i ze 3 statywy jak do wieszania ubrań, tylko tam wiszą na nich kiełbasy. Jest czarny chleb i smalec, a w tym roku zgromadzili też prywatny sprzęt, bo kibice chcą zobaczyć mecz. Wielkim głosem zapowiedziałam, że bez kawałka farszu ma się w domu nie pokazywać. Przyniesie, zawsze dostaje protekcyjną porcję dla Mamy (wszyscy jedzą świniaka ale niewiele osób ten farsz; dla mnie to on jest najważniejszy)
@byk
Nie jestem żadne „kochanie”.
Ja nie mówię o prywatnej własności, ja mówię o zachowaniu się przy stole. Zrozumiałam z Twoich wpisów (oraz miodzia), że tu bylejako i sielsko-anielsko, wsi spokojna, wsi wesoła. I może by trzeba jakiegoś drobnego trzęsienia. Jeżeli nie podoba mi się towarzystwo, w którym się znalazłam zaproszona czy przez przypadek, to opuszczam i więcej nie wracam. Tyle na ten temat, nie podejmuję więcej.
A propos bobu – wyczytałam gdzieś kiedyś dawno temu, że zielonego ugotowanego bobu nie powinno się pozbawiać skórki, bo ona dobrze robi.
@cichal:
zagon wyjce do kojca.
p.s.
moze byc rufa.
Krystyno,
Cieszę się że mogłam w jakiś sposób uzupełnić arcyciekawą lekturę. Przymierzam się znów fotograficznie do Katowic, zwłaszcza że ostatnio dużo się tam dzieje ale z czasem u mnie krucho. Tak sobie obiecuję, że jak już wybudują tę nową Dzielnicę Kultury koło Spodka to przejdę się tam z aparatem. Przejeżdżam codziennie obok placu budowy i tak mnie to kusi… Taka wredna zołza jestem. Poza tym, mam jeszcze w tym mieście sporo ulubionych miejsc i chciałabym je utrwalić.
Jakimś cudem wycięło mi część wypowiedzi – „zołza” dotyczyła chęci odstrzelenia urzędników odpowiedzialnych za zgodę na wystawienie przed Spodkiej wielkiej tablicy diodowej wyświetlającej reklamy. Reklamy wywołują we mnie agresję 👿
Dello-może i skórka dobrze robi,ale osobiście wolę bez skórki.
Małgosiu-łuskałyśmy dzielnie z Magdą.
Kiedyś baby zbierały się razem do darcia pierza.Teraz chociaż w lecie mają czasem wspólne zajęcie przy obieraniu bobu 🙂
A i tak Alicja glosuje za tym,by nie obierać 🙁
Ewo-jedź do Norwegii 🙂
Oni tam o dziwo nie maja reklam przy drogach.
Danuśko,
Może kiedyś… Tym razem będą Bałkany 🙂
Rano natrafiłem na legowisko zajęcy. Wycofałem się, ale udało mi się zrobić zdjęcie
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/SpotkaniaZPrzyroda#5758789899681150946
Irek,
W samą porę się pojawiłeś – Przepraszam za prywatę na publicznym blogu ale czy mógłbyś polecić jakiś sympatyczny a nienajdroższy pensjonat/agroturystykę w okolicach Lublina?
Witka tam niesie łykendowo a mnie razem z nim…
A zdjęcie urocze 🙂
Jak to na Bałkanach… 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=6YrEFuvqTaM
Śliczny ten zajączek
Dzien dobry
Ewa,
Ja jestem strasznie nudny, ale przeciez bedac w okolicach Lublina musicie zahaczyc o Naleczow (24 km od Lublina) i o Kazimierz (24 km od Naleczowa).
W Naleczowie mozna zanocowac, jest sporo pensjonatow.
Irek z pewnoscia mnie poprze.
Myślę o tym, co powyżej napisała Ewa o pp WF. Nie mam zamiaru ich bronić, tylko jest b. niewielu dorosłych Polaków, którzy nie opowiadali, nie słuchali bez protestu, nie śmiali się z dowcipów i dowcipasów o ludziach innych nacji. Całe , ogromne cykle typu „Rusek, Szkop. Francuz i Polak”, dowcipy o Żydówkach, Czeszkach, Rosjankach i Niemkach (dalekim pokłosiem była piosenka Rosiewicza) drastyczne „męskie” dowcipy z okresu wojny w Afganistanie i interwencji radzieckiej. Prawda – opowiadało się pod GS-em i u cioci na imieninach i w pracy na odstresowanie, nie w przestrzeni publicznej. Bo o tę ostatnią bardzo dbała pruderyjna władza ludowa (ponoć p. Gomułkowa chciała, żeby mierzyć dekolty K.Jędrusik). Żadna warstwa społeczna nie była od tego wolna; opowiadał chłop w gumofilcach i znany facecjonista G.Holoubek, opowiadano w stołówce KC i na plebaniach. Jeżeli nie był to akurat kawał „opisowy” to opowiadano i przy kobietach i czaem i przy małolatach. Teraz jest taki dziwny czas, że lud musi się nauczyć tego, co publicznie nie uchodzi. I nie kupi tego, jako własnej opinii, tylko jako dozę poprawności na razie. Pamiętacie takiego posła co to „chciał popatrzeć na lesbijki” i wywołał totalną krytykę i zgorszenie? Daję Wam słowo, że o do dzisiaj nie rozumie dlaczego się do niego wszyscy czepiają. Pod moim blokiem kiedyś cała grupa panów przy piwku na ławce zgadzała się z posłem w pełni – też by sobie popatrzyli Z jednej strony każda reklama i co druga piosenka ocieka seksem, z drugiej wszakże poprawność narzuca pruderię znacznie przekraczającą zakres np II RP. Taki czas. Zapłacą za to WF i kilkunastu innych. Chyba przydałby się w szkole przedmiot „O czym wolno mówić publicznie”.
Ewo – jakie kraje chcecie odwiedzić?
Asiu,
Skąd wiedziałaś, że o Macedonię też zamierzam zahaczyć? 😉
Łajza minęli z Asią 😉
No to wyliczam: Serbia, może Kosovo, Macedonia, Albania, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra – niekoniecznie w tej kolejności. Z Albanii kursują promy na Korfu a Witek mnie strofuje, bo On zamiast do Grecji wolałby do Wenecji. I jak to wszystko pogodzić w niecałe w trzy i pół tygodnia? Na razie zaczytuję przewodniki po Balkanach i zaznaczam ciekawe miejsca – stanowczo ich za dużo.
ps
Wiem, że potwornie uprościłam temat tylko do wątku obyczajowego. Rozważania dlaczego polski pijaczek czuje się znacznie ważniejszy, niż pijak ze wschodnich ziem, przekraczają moją zdolność argumentacji.
Dzisiejszą porcję bobu/ pierwszą w tym roku/ zjadłam w połowie ze skórką, w połowie bez skórki. Wiele osób nie zjada skórki z winogron czy ogrestu, a jabłka tylko obrane ze skórki. Różne są upodobania.
Pyro,
zepsułaś mi zupełnie homor, bo ogarnęła mnie zazdrość z powodu czarnej porzeczki, za którą przepadam i uważam jej obieranie za przyjemność. A jeszcze całe wiaderko ! Gdybym jej tyle miała, to sporo zamroziłabym, a część przeznaczyłabym na dżem. Mój krzaczek czarnej porzeczki rośnie bardzo szybko i ma sporo owoców, ale jeszcze są zielone. W tym roku dosadziliśmy jeszcze dwa wysokopienne /żeby zajmowały mało miejsca/, ale mają znikomą ilość owoców.
A co, Pyro, robisz z tych porzeczek ? Przypuszczam, że nalewkę … 🙂
Nowy,
Wielkie dzięki za Nałęczów. Przecież tam mnie jeszcze nie było 😉 .
Popieram jak najbardziej Nowego. W Lublinie o agroturystykę trudno . Są hoteliki z klimatem np. Waksman przy ul. Grodzkiej. Ale nie jest tani. Ja lubię to miejsce w pobliżu Lublina . Ale nigdy tam nie nocowałem tylko imprezowałem. 😎
W Nałęczowie polecam: szlak czerwony doliną Bystrej do Wojciechowa/ tradycje kowalstwa, wieża ariańska i dobra kuchnia/ , Karczmę Nałęczowską lub Przepióreczkę /w każdej popisowym daniem przepiórki /, po drodze do Wojciechowa młyn Hipolit
Krystyno – to 4 kg ale drobnej porzeczki. Z 2 kg dżem, z 1 kg nalewka , a z 1kg crem cas – sis.
Pyro,
Nie przeczę, że nie jest tak, jak napisałaś. Ale czy naprawdę panowie uważający się za dziennikarzy muszą równać poziomem dowcipu do GS-u czy pijaczków (w niczym im ujmując) spod blokowej ławki w imię różnie pojmowanej wolności słowa? Jakie czasy, taki „target?” Moim zdaniem, tu wcale nie chodzi o nadmiar poprawności politycznej tylko o najpospolitszy brak kultury osobistej powszechny w sferze publicznej. Poza tym, obu panom daleko do facecjonisty Holoubka…
Irek – odnotowałam trasę, dziękuję.
Wbrew własnym chęciom znowu się zagalopowałam politycznie 😳
Przepraszam i życzę dobrej nocy.
Ewo – trzy i pół tygodnia to rzeczywiście mało na te wszystkie miejsca, które można odwiedzić na Bałkanach. Ale zawsze możecie później uzupełnić 🙂
Kiedyś słyszałam o agroturystyce pod Kazimierzem. Chyba to była „Lipowa Dolina”. Obiekt wyglądał sympatycznie i opinie też były dobre. Jak znajdę link to podam.
http://www.lipowadolina.pl
Ewo – przecież przy stole rozmawia się na różne tematy. Polityczne też, byle by nie dominowały całej rozmowy. O braku kultury osobistej zgadzałyśmy się obie – tylko trzeba zachować umiar i proporcję. WF z pewnością będą mieli dużo czasu żeby się poduczyć.
Marek,
moje najserdeczniejsze! Niech Ci na to kawalerskie życie będzie przydatne.
Danuśko, z tego co wyczytałem, macie ten wielki garnek w końcu za sobą. Ja natomiast przede mną.
Sobotnich rolad wołowych, co ich udusiłem na wyrost została jeszcze parka i pójdą do zamrażarki, taka też była intencja moja, wczoraj natomiast, porwałem się pierwszy raz w życiu na gołąbki.
Pierwszy raz, bo w tym daniu wyręczała nas zawsze u nas przez wiele miesięcy w roku przebywająca teściowa, a potem zwykle LP, albo i córas, który też lubi i się też podzieli. Tym razem powodem były trzy główki , które leżały w kartonie na końcu schodów do piwnicy i upominały sie o siebie. Głowy ogromne, z zeszłego sezonu, ze znanej z mediów Gminy Wilków i czychały na potknięcie się schodzącego, jak niemy wyrzut. Podrzucił nam je bratanek mojej, obok paru kartonów jabłek. Takich ilości nie da się przerobić. Rozdawaliśmy ileśmy mogli i o ile, z jabłkami nie było większych porblemów, to z główką kapusty wieklości piłki do kopania już znacznie gorzej. Te gospodynie, które miały by jeszcze jakiś pomysł co z tym zrobić, te prowadzą już tak małe gospodarstwa domowe, że z góry dziękują za darmową ofertę. Upchałem w końcu pod nadzorem LP dziesięciolitrowy garnek na trzy palce do krawędzi i włożyłem wczoraj późnym wieczorem do pieca. Rezultat: Palce lizać! Nie wiem czy będę zamrażał, bo chętnych nie brak.
A teraz smutna wiadomość.
Dziś było ponoć tych feralnych „Siedmiu śpiących braci”, wg których pogoda wzoruje się na następne 7 tygodni. Dajcie spokój, ze cztery razy padało, a dwa razy porządnie.
Ręce opadają.
A, przy jabłkach, co je trzymam w innym pomieszczeniu, znalazły się dwie następne główki.
Eviva Espana! zaczynam uchodzić w rodzinie za eksperta futbolu. Przewidziałem remis z Grecja i mistrzostwo Hiszpanii! Jeszcze trochę…
Pepe – pozostałą kapustę pokrój i zakiś w jakim duzym słoju albo nawet plastikowym wiaderku. Dołożysz ze 3 utarte na grubej tarce jabłka winne, ze 3 marchewki kawałek selera, trochę kminku jeśli lubicie i za 20 dni masz surówkę i nie musisz latac do sklepu.
Wracając do bobu – tylko zielony, czyli młody, obojętnie, czy mrożony, czy prosto z ogródka. Nie pytajcie mnie o źródło, bo nie pamiętam, ale czytałam artykuł na ten temat – skórkę powinno się zajadać, bo w skórce młodego, zielonego bobu jest coś, co pomaga całość spokojnie przetrawić. Enzymy jakieś czy cuś tam. Wszystko, co się da ze skórą, jem ze skórą.
Oj, Cichalu,
jeszcze niedźwiedź zdrowy i cały!
Alicjo. Obiecałem bób. Pamiętam. Przy następnej okazji. Latoś obrodziło (w markecie) Się obżeram Ze skórką!
Dzieki za bób, Cichalu – już z wyprzedzeniem 🙂
U nas w marketach nie ma, a panie z Baltic Deli przestały zamawiać, chociaż to my własnie wykupywaliśmy w ilościach mrożony zielony bób Hortexu 🙄
Pepegorze,
toż zakisić kapuchę! Nie ma to, jak własna! Ja nie mam szatkownicy, więc nie robię w ilościach, ale cierpliwości na pokrojenie ze trzech główek mam. Tylko teraz problem, bo rączki słabawe, ale do jesieni może wydobrzeją.
A propos szatkowania czy siekania, moje Młode mają wspaniałe noże do krojenia – nie wymagaja ostrzenia, a ostre jak brzytwa. Ja im albo ukradnę taki jeden, albo dam nad wyraz wyraźnie, jaki prezent widziałabym z jakiejś najbliższej okazji. Sprawdziłam cenę…będę naciskać na prezent!
W końcu za co ja im pilnuję kotów 🙄
Alicjo – o kiszeniu już gaworzyłam, a dobre noże, to majątek. Pepe chłop silny i 3 główki do pokrojenia, to dla niego pryszcz. Wolniutko i ja sobie kroję.
Alicjo, jak przyjedziemy to i ze 20 główek Ci poszatkuję biorąc nóż (okrutnie ostry) z darowizny Nowego!
Ło rany, Cichal, to jest pomysł!
Ja mam 23-litrowe takie cuś na kiszenie kapuchy. I piwnicę mam stosowną!
Ty z Jerzorem do szatkowania, ja i Ewa do udeptywania naszymi nadobnymi nóżętami 😉
Jak zakisimy w lipcu-sierpniu, czy tam kiedy nam wypadnie, to na bigos świateczny będzie akuratnie!
Kuchnia,kuchnia,kuchnia,
zapachy z niej piekne,
jak kobieta ktora tanczy cialem,
na tak i na nie.
Jakby chciala powiedziec,
ze glodna i czeka na ciebie.