Tradycja zobowiązuje a ja korzystam
Miło mieć wśród przyjaciół ludzi wybitnych. I to jeszcze w dziedzinach, którymi sami się pasjonujemy. Na szczęście mam takich przyjaciół od których mogę się uczyć i każde spotkanie z nimi jest wyjątkową przyjemnością. Do tej grupy zaliczam Tessę i jej męża Kubę. Wielu miłośników kuchni włoskiej ( a może nawet wszyscy) wie o kim mowa.
Tessa i Kuba (czwarta i piąty od lewej) przy stole w Łęcinie
Lata dzieciństwa spędzone w piętnastowiecznym pałacu we Florencji pod okiem surowej angielskiej guwernantki. Stara arystokratyczna rodzina, której życie podzielone jest miedzy miasto : toskańską wieś, gdzie spędza się letnie miesiąc w zgodzie z rytmem zbiorów, z winobraniem, ceremoniami żniwnymi. Studia historyczne we Włoszech i młodzieńcze eskapady zagranicę, z zarabianiem na życie przy organizacji małych i wielkich przyjęć na zamówienie. Spotkanie z młodym Polakiem i przyjazd, w ślad za mężczyzną swojego życia, do Warszawy – w samym środku kryzysu lal osiemdziesiątych.
Tak wydawca książek Tessy opisuje jej młodość i przyjazd do Polski. Dziś Tessa Capponi-Borawska jest wybitną dziennikarką kulinarną i autorką kilku wziętych książek (moja ulubiona to „Moja kuchnia pachnąca bazylią”) a także wykładowczynią uniwersytecką (prowadzi zajęcia z historii i kultury kuchni włoskiej na italianistyce UW). Jej dzieci uczą się, dorośleją, kończą studia. A cała rodzina krąży między Warszawą a Toskanią.
Tessa jest też zaangażowana w rodzinną winnicę Capponich, która leży w pobliżu toskańskiego miasteczka Greve. Bywa tam często a także patronuje czy raczej promuje w Polsce wina produkowane przez jej braci w Villa Calcinaia. A są to wina wyborne. Wiem co mówię, bo kupuję i pijam je dość często. Ostatnio wprawdzie dostałem trzy piękne flasze w prezencie ale chwalę produkcję rodziny Capponi nie z przyjaźni i nie z wdzięczności lecz z pełnym przekonaniem, że te wina godne są pochwały. Zwłaszcza Chianti Classico o którym można powiedzieć, że to wino o ciemno-rubinowym kolorze i intensywnym aromacie czerwonych owoców z nutami kwiatowymi. W ustach pełne, z długim, owocowym finiszem czyli po połknięciu ostatniej kropelki jeszcze wiele minut czujemy i smak, i aromat.
Na butelkach z Villa Calcinaia widnieje portret przodka Tessy żyjącego w XV wieku. To Niccolo Capponi (1473 – 1529) pierwszy polityk spośród tych florenckich arystokratów. Wśród jej antenatów byli kardynałowie, biskupi, rycerze. Tak długa lista przodków patrzących z góry na działalność następców bez wątpienia zobowiązuje. I cieszę się, że mogę z tej tradycji od czasu do czasu korzystać.
Komentarze
Dzień dobry.
Z wszystkich kucharzy „telewizyjnych” p.Tessę lubię najbardziej. Jest pełna uroku, a po kobiecemu konkretna i nie włączająca komplikatorów. Jej deser czekoladowy z owocami robię co najmniej raz w letnim sezonie i sosy do past robię z inspiracją p. Tessy (nie piszę „z przepisu” bo ja się nie umiem trzymać ściśle przepisów, wolny duch słowiański, ot co). I Gospodarzowi wierzę w ocenie win toskańskich , kalabryjskich i sycylijskich. A co – przecież umartwiać się nie będzie. Pije, to widocznie dobre.
Jejku, już nie tylko Pas-sent notorycznie jeździ „zagranicę” 🙁
Dzień dobry, świętujący Blogu!
U mnie dzień powszedni, miało być upalnie, a potem burzowo, ale coś ten zapowiedziany halny słabuje 🙄
Fascynuje mnie od dawna „aromat czerwonych owoców” zwłaszcza z nutami kwiatowymi. Tyle smakowitych kombinacji 😉 Tymczasem w innych opisach chianti Villa Calcinaia natrafiam na aromaty warzywne, zioła do zup 😯 , lekko zakurzone taniny, czekoladowe drewno, ślad tytoniu, nuty zwierzęce 😯 aromat wędzonego boczku i cedru… Czysta poezja 😎
A najlepsze u tego producenta ma być vin santo 2004, Vin Santo del Chianti Clas-sico DOC, „Villa Calcinaia”, do 35 euro za butelkę. Można ją za to przechować do 2022 i dłużej 😉
Ziołowy, ziemisty ciemny karmel z prażonymi orzechami, suszonymi figami, suszonymi owocami pestkowymi i starym drewnem.
To w nosie.
Na podniebieniu: karmelizowane i suszone jagody, jabłka i gruszki, delikatnie orzechowe nuty, do tego nugat i sugestia likieru mirabelkowego, odpowiednia, związana kwasowość, Bardzo dobry finisz…
Nemo – nigdy nie będę znawczynią wina – nie docierają do mnie subtelności. Oceniam słodycz (i jej brak) doceniam, że nieco inny smak ma wino w ustach, a inny zostaje po połknięciu łyczka. Niektóre wina mają wyraźny, leciutki żelazisty albo ziemisty posmaczek (z gleb wulkanicznych) ale to pewnie wszystko, co moje prymitywne gardło jest w stanie odebrać. Zawsze z nabożeństwem niejakim czytam Stanisława i naszego Gospodarza – oni wyczuwają porzeczki, maliny i cytrusy, wiśnie i figi – a ja nic. Nie mam talentu. Piję wina, lubię wina i tyle mi wystarcza.
Kiepski rocznik albo zbyt wybredna krytyczka 🙁
Otworzy się po usunięciu kreseczki w „clas-sico” (z wiadomych względów)
14/20
20 ? Truly exceptional
19 ? A humdinger
18 ? A cut above superior
17 ? Superior
16 ? Distinguished
15 ? Average
14 ? Deadly dull
13 ? Borderline faulty or unbalanced
12 ? Faulty or unbalanced
Sorry, wiem, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby 😉
No i pocieszam się, że Gospodarz dostał lepsze.
Powyższa informacja tylko dla zwykłych konsumentów kupujących w sklepach.
Jeśli się nie otwiera, to ocena dotyczy wina 2008 Conti Capponi Villa Calcinaia Vigna Bastignano, Chianti Clas-sico Riserva DOCG, Italy przez brytyjską krytyczkę Jancis Robinson.
Zna się na winach, ale nic za darmo 🙁
Pyro,
może gdybyś nie paliła, wyczułabyś te subtelności, bardzo zresztą subiektywne i wyczuwalne po długim treningu albo pod wpływem skutecznej sugestii 😉
Najważniejsze cechy wina (da się pić z przyjemnością lub nie) odróżniasz na pewno bezbłędnie.
Dzień dobry,
dobre wino, to ponoć to, które na smakuje 🙂
ale faktem jest, że im więcej się próbuje, dowiaduje, myśli, szpera i poszukuje wokół tematu, tym przyjemność z kosztowania wina większa, a z czasem i większe winiarskie umiejętności. Ponoć to przychodzi z czasem, niejako mimochodem, wymaga jednak trochę zaangażowania.
Ja wziąłem do siebie radę Marka Kondrata, której niegdyś mi udzielił – „w każdym winie jest jakaś historia, jakaś opowieść, ludzie, ich dramaty i drobne lub większe szczęścia. Odkrywanie ich z kieliszkiem w dłoni to dopiero przyjemność”.
I ja tak właśnie staram się wina poznawać i czasem próbuję o nich w ten sposób pisać.
Ale faktem, że czasem po prostu człowiek chce się napić jakiegoś przyzwoitego wina i za dużo nie myśleć. I też dobrze 🙂
A swoją drogą, Kondrat sam mi przyznał, że on też nie jest w stanie wychwycić tych wszystkich poziomek i lukrecji w winie – nie ma po prostu takich zdolności. Czym nie zamierza się w najmniejszy nawet sposób przejmować…
Z winem jest jak ze wszystkim, co konsumujemy. Można być dyletantem i koneserem, znać niuanse lub nie, analizować samemu lub ufać cudzym sądom, na koniec i tak decyduje nasz gust czyli własne poczucie piękna, harmonii i elegancji. A gust się zmienia z wiekiem i doświadczeniem…
Michale,
hummus bez pasty sezamowej i kminu?
Kondrat splajtował właśnie w Rybniku. Ku szczeremu ubolewaniu męża mojej przyjaciółki, który był tam stałym klientem i już niezłym znawcą win oraz bywalcem seminariów dla miłośników wina. Zrobił nam ostatnio niezły wykład podparty niezłymi butelkami 😉
Nemo,
sklepy Kondrata w ogóle średnio się trzymają, część z nich chyba zmierza ku kasacji. Może ambicje były jednak zbyt duże jak na polskie przyzwyczajenia i możliwości.
Hummus bez pasty sezamowej to najprostsza i najpopularniejsza wersja w Syrii. Z sezamem zdarza się, ale dużo rzadziej, tę wersję preferują natomiast w Tunezji i Egipcie.
It’s vegetarian, it’s healthy…, ale nawet bez kminu? 🙄
Piękne 🙂
Ja też w zasadzie wolę z kuminem, jeżeli mam go pod ręką akurat oczywiście. Hamas, ups przepraszam, hummus, to w ogóle temat rzeka – co kraj, to inna wersja, co knajpa to nieco inny przepis.
Trzymajmy się tego, że z pewnością jest healthy 😉
Jeden ze sklepów Marka Kondrata znajduje się także w Gdyni. O jego kondycji nic nie wiem, ale moim zdaniem, lokalizacja nie jest najlepsza, bo wprawdzie sklep mieści się na ulicy Świętojańskiej, ale na jej końcu i za dużym ruchliwym skrzyżowaniem. Trzeba tam iść specjalnie , a nikt nie trafi tam przypadkiem w czasie ulicznej przechadzki. Przedtem był tam jakiś czas sklep z dopalaczami, ale tamten towar nie miał takiej konkurencji jako wino, które można nabyć w wielu specjalistycznych sklepach.
Dziś zwiedzałam odrestaurowany dworzec gdyński. Remont trwał dwa lata a efekty są imponujące. Styl, w jakim zbudowano go w latach 50. stanowi bardzo udane połączenie socrealizmu z modernizmem. Nowego blasku nabrały piękne mozaiki i polichromie. Wpisanie do rejestru zabytków pozwoliło uzyskać fundusze z UE. Trochę żałuję, że tak rzadko będę tam bywać.
Pani Teresa bardzo sympatyczna … a tu przypomnę wywiad, który już tu kiedyś był …
http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/56,122005,11595820,Tessa_Capponi_Borawska_o_dyscyplinie_w_diecie.html
Dzien dobry Wszystkim,
Temat wina – temat rzeka. Pije tylko wino (inne trunki moga dla mnie nie istniec), a wsrod win tylko czerwone i latem rozowe. Biale bardzo bardzo rzadko.
Trudno mi rozsmakowac sie w winach wloskich, chociaz probowalem wielokrotnie. Jedno, juz nie pamietam nazwy, bylo faktycznie znakomite, ale nigdy nikomu nie przyznam sie ile za nie zaplacilem, natomiast wsrod wloskich win o przystepnej cenie nie znalazlem zadnego, ktore moglbym smakowac na codzien. Dlatego, odkad moje podniebienie odnalazlo argentynski Malbec, pozostaje mu dosyc wierny. Raz kupilem Malbec z jakiejs francuskiej winnicy – zalowalem wydanych pieniedzy. Musi byc z Argentyny.
Juz pisalem tutaj o sklepiku wylacznie z winami wloskimi przy ulicy KEN na Ursynowie. Milosnikow wloskich win zachecam do odwiedzenia – wlasciciel wie chyba wszystko o wloskich winach i dlatego tylko takie tam sprzedaje. Wszystkie pochodza z niewielkich winnic, wiec o jakiejs tasmowej produkcji nie ma mowy.
Przyjemnosci na reszte dnia wszystkim zycze. 🙂
moi znajomi bardzo się cieszą z tych wszystkich nowych dróg i dworców .. nie tylko oni .. tu akcja spontaniczna kilku ludzi pod hasłem „Krata browca dla fachowca” … :)Użytkownicy jednego z forów zebrali 5 tys. zł na piwko dla budowniczych odcinka C A2 …
http://www.skyscrapercity.com/showpost.php?p=92144744&postcount=573
potrafimy być czasami fajni … 😀
Ja tam się nie znam, ale wino, w szczególności czerwone, bardzo lubię. Szukam smaku, który mi się zgubił lat temu sporo, a było to wino u znajomych, chilijskie (z winnicy Torres, chilijski odłam). Zapamiętałam nazwę, kupiłam, ale to już nie było to, chociaż to samo, po nazwie sądząc. No wiadomo, rok nie ten, nie z tej samej kadzi i tak dalej. Wspaniały smak i aromat – sama otwierałam butelkę i ten aromat zapamiętałam bardzo dokładnie.
Dla zdziwionych, że ja otwieram butelki – mam w tym wprawę kelnerską, a szampan na Sylwestra nigdy nie strzela tak głośno, jeśli ja go nie otworzę. I bez ubytków płynu 😉
Teraz coraz częściej są zakręcane – ja nie mam nic przeciwko, ale to już niech odkręca ktoś inny.
Dworce teraz mamy imponujące, a mnie żal tych budyneczków na małych stacyjkach – tych z czerwonej cegły, które wyznaczały standard cywilizacyjny w Gądkach, Pcimiu i Mikołowie (np). Nie jeżdżą już przy nich pociągi, tory zdjęte albo zarosłe chwastami, okna wybite, co się dało wyszabrowane. A przecież z tego jedynego przy nich peronu jeździły dzieciaki do szkół i starsi do pracy. Żal porzuconych staruszków.
Czytam „Korczaka” p. Olczak – Ronikier – ależ ona dobrze pisze; każda jej książka to kawał dobrej literatury. Nie jest to tym razem lektura „lekka, łatwa i przyjemna” – temat…
Nowy, wina argentyńskie też wysoko cenię. A co do Malbeka, choć wywodzi się on z Francji (z Bordeaux ściśle mówiąc), ponoć to właśnie w Argentynie znalazł najlepsze warunki do życia i dziś bije na głowę te francuskie wynalazki. Nie bez powodu zresztą, to w Argentynie powstają wina tylko z tego szczepu, we Francji jest on zwykle mieszany z innymi.
Dobra rzecz do wołowych steków 🙂
Pyro nie narzekaj .. i te małe dworce wracają do łask … uruchamiają np. pociągi wycieczkowe na starych trasach … a z Lęborka do Łeby jedzie się dłużej niż drogą ale za to podziwia i dworce stare i piękne widoki …
to ja chyba dzisiaj wyjątkowo napiję się wina włoskiego i czerwonego … bo jakaś radość minie głupia ogarnęła … 🙂 ..
a jeszcze pogoda zrobiła miłą niespodziankę i Nisia może balować z gośćmi w ogródku … 😀
Michal,
Jesli ktos lubi Malbec, powinien sprobowac tez Carbenere, argentynskie lub chilijskie. Tez lubie.
Kiedys znajoma przywiozla mi butelke Carbenere z wycieczki do Patagonii. Smak, ktory sie pamieta.
in aqua sanitas, ale,gdy pije dobry egri bikaver(albo okropny czar pegeeru)
to budza sie we mnie, ciekawa sprawa, wszystkie smaki mlodosci, takie mgnienia dawno przeszlych doznan i wzruszen; jakbym dosiadl jakiej maszyny czasu;
kazde wino ma swoja historie.
Lubię wina, które pija Nowy – dostałam od Niego takie 2 butelki
ale i niektóre włoskie bardzo mi odpowiadają i rozmaite inne też. Osobiście (jeżeli nie do stołu, a dla czystej przyjemności) preferuję wina białe : węgrzyny, austriackie niemieckie i z doliny Loary. Lubi ę też wina kaukaskie, algierskie i wiele jeszcze innych. Nawet do śmierci nie zdążę spróbować tego wszystkiego, co czeka w enotekach.
Pyro, to jest klasyczny problem, wykraczający poza wino 🙂 Jak zdążyć wypić to wszystko, ale też jak zdążyć przeczytać te wszystkie ciekawe książki świata, obejrzeć te filmy, które warto obejrzeć, wysłuchać tej całej muzyki, która co gorsza wciąż przecież powstaje i powstaje nieustannie, jak zdążyć zobaczyć te różne kraje, itd., itd.
Wyjścia nie ma, trzeba pewnie odpuścić, choć jakiś żal jednak pozostaje.
Odłożyłam na dzisiaj lekturę – starczy.
Pogadałam z Koleżeństwem na tematy urlopowe i wiem, że ryby schowały się we wzburzonym Atlantyku i panowie nie łowią – rybacy nie wychodzą w morze. Moja Młodsza skarbu nie znalazła ale jedną nogą w jakiejś jamie ugrzęzła, jama była pusta, od góry zamaskowana cienką warstwą gleby i trawą. Pułapka jednym słowem i pytanie, czy Anka może uchodzić za grubego zwierza?
Powoli zmienia się jakoś obyczajowość. Jeszcze kilka lat temu, co bardziej nabożni stroili okna i balkony z okazji Bożego Ciała (procesja obok nas nie przechodzi). Dzisiaj widzę z balkonu 3 flagi – nie kościelne, narodowe i nie wiem, czy to z okazji święta, czy jutrzejszego kopanego.
Michale – dawno sobie odpuściłam i tak, jak inż Momoń – lubię to, co polubiłam.
Ja chwilkę milczałem z powodu reorganizacji swojego serwisu. A dziś wchodzę i widzę klimaty Śródziemnomorskie – Włochy. Ach jak ja bym chciał kiedyś znów pojechac do Włoch . Szczerze zazdroszczę Panu panie Piotrze.
Wpis ten zbiegł sie widze z moimi wczorajszymi wybrykami w kuchni
http://djgotuje.pl/index.php/salatka-warzywna-srodziemnomorsko-goralska-by-dj-gotuje/
Jakby ktoś chciał taki misz masz sałatkę 🙂
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę
DJ Gotuje
Zakwitły jak co roku. Zapach niesamowity
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/KrolowaNocy2012
Irku – one tylko jedną noc?
A pachnie tak jak piołun i wanilia…
„Sylwestra nigdy nie strzela tak głośno, jeśli ja go nie otworzę. ”
Ło matko, zanim trafiłem na Wasz blog starałem się otwierać szampana… możliwie cicho.
Jak to dobrze czasem mądrego poczytać, zwłaszcza gdy ma „wprawę kelnerską”. Ciekawi mnie, gdzie to tak uczą?
Teraz jak zabełtam flaszką, jak wypalę..
Tak, zaczynają po 20-tej a zakończą koło 3 nad ranem. Przez trzy dni wiszą jeszcze w miarę dekoracyjnie. Zrobię zdjęcie jutro
Zdaje się, że tak wyglada cała roślina. Niestety, takiej akurat nie mam. http://kontakt24.tvn.pl/index.php/artykul,krolowa-jednej-nocy-kwitnie,10561.html
Burza i leje…
Zdążyliśmy wyplewić co nieco i zmoknąć przy okazji. Szłam boso po mokrym i ciepłym asfalcie i mogłabym tak kilometrami…
Na kolację kotlety jagnięce z rozmarynem i czosnkiem, czerwony ryż (red row rice od Vijaya), szpinak z ogrodu duszony z czosnkiem, gałką muszkatołową i śmietanką, sałata. Do picia lokalne piwo. Po tej robocie…
Osobisty sprawozdał mi wrażenia z dzisiejszego dnia. Jechał górską kolejką z grupą Ruskich. Jedna pani mówiła dużo. Zrozumiał głównie „straszno”. Pociąg jechał przez tunele w stromym zboczu.
Potem jechał za polskim autokarem (z Lublina). O ile w Polsce taki autokar prawie na nas najeżdżał (między Miliczem i Wrocławiem) i w końcu wyprzedził na podwójnej linii, choć jechaliśmy 95 kmh, to tutaj przez 20 km nie przekraczał 30 kmh, choć było prawie płasko, a nigdy pod górę…
Kiedy w końcu Osobisty skręcił w ciasną boczną uliczkę w Wilderswil, mało uczęszczany skrót, to z naprzeciwka wyskoczył na niego inny autokar zmuszając go do wjechania na chodnik. Autokar minął go w dzikim pędzie (co najmniej 60 kmh) i pognał przed siebie. To był Węgier. Osobisty przypuszcza, że jechał według wskazań GPS.
Wczoraj jeden autokar niemiecki zablokował na kilka godzin drogę przez przełęcz San Bernardino. Przy szerokości pojazdu 2,55 m kierowca zignorował ostrzeżenie o drodze szerokiej na 235 cm. Utknął już na pierwszym zakręcie.
Znaczy sezon letni rozpoczęty 😉
Z Blogowiska naszego królową nocy ma też Pepegor. Zauważcie, że Pepe ma znacznie mniej czasu dla blogu odkąd poszedł na emeryturę. Ta królowa i kaktusy to wielka miłość Pepe naszego. Irka roślina jest bogatsza w kwiaty – ma kilka (albo tak mi się wydaje?)
Nemo – panicznie boję się na drodze wielkich ciężarówek i autokarów. Zawsze mam wrażenie, że za chwilę przydzwoni tak w auto, którym jadę i nawet nie zauważy.
Raw nie row, ten ryż 🙄
Pyro,
jazda po polskich drogach z nacierającymi z tyłu ciężarówkami, zwłaszcza litewskimi, to jest prawdziwe wyzwanie.
Na trasie od Kudowy do Polanicy próbował nas taki Litwin rozjechać, ale mu uciekliśmy, bo tam jest przełęcz i mu zabrakło tchu 🙄
Malbeca akurat nie mam argentynskiego ale mam argentynski czosnek. Organiczny. Taki gauczo jedzie na koniku w pampasy, daleko az po horyzont i dalej i wtedy jak juz nic nie widac za plecami zbiera czosnek organiczny. Potem pali ognisko i jutro rano wraca do cywilizacji. Przy ognisku zajadajac sie udzcem alpaki popija winko. Jeden znajomy nawet napisal do mnie z tych pampasow.
Pisze: „Dear yyc, (to ja)
„…. Wczoraj do kolacji popijalismy wino z dlugim finiszem, bez nutek choc przyznam taniny, cukier, kwasowosc swietnie zbalansowane. W cynowym kubku wyrazne zapachy wanili, orzechow i starego debu z polnutka auraukarii. Intensywnosc i kompleksowosc a przy tem niespodziewana lekkosc bytu zdecydowanie dodawaly niebywalych wrazen naszemu podniebieniu, podkreslajac smak alpaki pieczonej nad ogniskiem. Dopiero po ponownym zamieszaniu cynowym kubkiem poczulismy prawdziwy smak. Nieco malin, wisni i kwasnego mleka lamy wyraznie zostawialo ledwo cierpkie impresje na jezyku. Pedro, moj kompan tez gauczo, poczul jego ulubiona marakuje. Termometr w kubku wskazywal 16*C. Idealnie, pomyslalem, ale sie nie zdradzilem przed kompanami. Kolor zdecydowany, czerwien jak makow spod Opactwa. Wino widac juz nie mlode, dojrzale z pomaranczowa otoczka na obrzezach cynowego kubka. Jednak klarowne bez osadu. W plomieniach ogniska ladnie sie prezentowalo.
-No brylant no istny cud…. nucilismy sobie z Pedro i Conchita (gauczyni, byla z nami po czosnek) nad wygasajacym ogniskiem:
‚Dzien w dzien, od switu po wieczor,
Zgrana jak talia kart,
Te sama sonate wieczna
Wciaz piescil jak jaki skarb…’
Best regards my friend
Hasta luego, amigo
Don Diego y Castelana de Barrera Ushuaia ”
Dzien sie jednak skonczyl i trzeba bylo spac. Zazdroscilem mojemu niepismiennemu koledze z argentynskich pampasow tak spokojnie spedzonego dnia na swiezym powietrzu….. Pomyslalem, ze na blogu lasuchow zacytuje fragmenty listu.
Dzisiaj jest nowy dzien….. cieplo, slonce i pachnie sianem.
Sapieha odzyskuje zespół parkowo-pałacowy w Krasiczynie. W b.dobrym stanie – po renowacjach
Wiadomo, że Nisia nocami kusi zamiast spać. I pewnie myślicie, że wtedy powstają tłumaczenia piosenek, książki i artykuły? O, Kochani, tylko częściowo. Część nocy Nisia nasza poświęca rozrywkom mocno perwersyjnym – np ogląda wraz z Chińczykami egzekucje przestępców i ostatnie wywiady z nimi. Chcecie dowodu? Studio opinii … sama się pochwaliła! A takie to kruche stworzenie…
Nie, nie bawię się tak.
Chciałem akurat na (prawie) wezwanie Pyry pokazać rozkwit mojej królowej z zeszłego roku.
I co? Znowu jakieś nowe logowanie na picasa i jakieś tam takie takie.
Ludzie, odechciewa mi się przy tym serwisie zdjęciowym coraz bardziej.
A o winach,
na zeszłym zjeżdzie zrobiłem konkurs na to, kto potrafi wybrać lepsze.
Kusi mnie i tym razem to tak zrobić, że podam dwa razy to samo wino!
A propos mocno perwersyjnych rozrywek – ślubowanie kapitana
Życie jest diabła warte
poza Szopenem, Mozartem;
poza Słowackim i Mickiewiczem
jest w ogóle niczem.
Ja nie, żeby pisać Sonety,
nie żeby Króla Ducha ?
sercem poety
pragnę posłuchać…
Czego? ? no, Wisły, no, oczywiście,
kiedy brzozowe liście,
jeszcze nie bardzo zielone,
jeszcze onieśmielone,
a już kładą się na ziemię, na wodę,
w białodrzewiu hodując urodę,
i wiem, że przyjdę, zobaczę
i że się na nowo rozpłaczę,
że takie zielone i młode.
No, na przykład sosny
albo klony, przyjacielskie, klony!
Jestem radosny,
bo klon jest zielony.
Życie jest diabła warte,
jeżeli nie jest uparte,
no bo trzeba, przyjaciele wrócić,
wszystko tam zmienić, odwrócić ?
żeby sosny szumiały nad Wisłą
i żeby słońce zabłysło
w złocie zboża, w broni hartowanej,
w oczach bliskich, we krwi przelanej,
nad Mazowsza równiną otwartą ?
i żeby żyć było warto.
Obejrzałam te chińskie wywiady niechcący i niespodziewanie, i mną wszcząsły, czemu dałam wyraz. Film swoją drogą znakomity, można go w kawałkach zobaczyć na jutubce http://www.youtube.com/watch?v=BPmHCCpJiZk
A moje dzisiejsze przyjątko było takie że buzi dać, Chińczyk był śpiewany i inne pieśni z ruskim Koniem na czele (dam link w następnym wpisie), zdrowie Irka poszło jak trza (Irek, cieszysz się???), potrawy dopisały, raratuj z fetą był pyszny, a jeszcze się ostał, sałatki smakowały, starszy grilowy Kajetan spisał się jak zwykle, alkoholi nie zabrakło… Kompocik dyżurny karaibski miał powodzenie, Martini Royal też.
A najważniejsze, co jest jasne, byli Ludzie. Uroczy, mili, inteligentni życzliwi, śpiewający, cieszący się życiem i sobą nawzajem.
Czego wszystkim życzymy!
Koń:
http://www.youtube.com/watch?v=lOwgABNW47E&feature=fvwrel
tak, taki dysydent , a zwlaszcza chinski, bardzo dzisiaj w modzie;
w niemczech to juz zadne wieksze party, hepening czy iwent bez nich sie nie obejdzie…
dziewczyny az piszcza z radochy!
dzień dobry …
wczoraj wieczorem w Warszawie gwarnie i wesoło … aż miło po takim miesicie się przechadzać …. 🙂
Pyro ja tylko szum oceanu słyszałam od kolegi .. 😉
JG Ugotuje to musimy w te reklamy u Ciebie klikać byś uzbierał na ten wyjazd do Włoch … 🙂
Irku czy jak kwitnie ten kwiat to spełniają się życzenia? ….
Asiu dalej czekamy na minimum …
Nisiu, dzięki za zdrowie zwłaszcza że ostatnio coraz bardziej potrzebne. 🙂
Mój kaktus w tej chwili ma 3 kwiaty. W zeszłym roku miał ich 11 i w jedną noc zakwitło 5 jednocześnie. Wyobraźcie sobie to apogeum zapachowe 🙂
Nisiu, dzięki za zdrowie zwłaszcza że coraz bardziej potrzebne 🙂
Mój kaktus teraz ma 3 kwiaty. w zeszłym roku było ich 11 i jednej nocy zakwitło 5 jednocześnie. Apogeum zapachowe
Przepraszam 😳 Coś mi bloger robi psikusy. Raz nie wpuszcza a potem wpuszcza 🙄
wczoraj wszyscy moi znajomi kierowcy zrobili sobie wycieczkę A2 .. wrócili zadowoleni jak dzieci z nowej zabawki … 🙂
Irku to Nisia piła chyba .. podwójnie widzisz … 😉