Co mnie czeka w niedalekiej przyszłości

Koniec maja i początek czerwca dał się wszystkim miłośnikom słońca i upałów mocno we znaki. Padało, duło, było lodowato. I to dosłownie. Dwukrotnie musiałem z ogródka zielnego usuwać przemarznięte i zwiędnięte krzaczki bazylii nasadzając nowe. Niemal codziennie też musiałem palić w piecu, by w domu było znośnie.
Dlatego też moja tęsknota za gorącą Italią rośnie wprost proporcjonalnie do liczby chłodnych i paskudnych dni tegorocznej wiosny kurpiowskiej.
A jeszcze jak popatrzyłem sobie na zdjęcia dań, które jadałem w ubiegłych latach podczas włoskich eskapad, to „krzywa wzrostu tęsknoty” za śródziemnomorska kuchnią skakała jeszcze szybciej.
Chyba w każdym rozbudziły by apetyt takie dania:

Chicche czyli gnocchi w sosie z curry z kawałkiem homara

Cozze  czyli małże

Fritto misto – owoce morza z frytury

Mątwy z grilla

Carpaccio z sarny

Na koniec oczywiście sery

Jest za czym tęsknić – prawda?