Zapach rozkoszy
Po powrocie z Barcelony napisałem tu hymn pochwalny na cześć hiszpańskich serów. I choć w spiżarni nie zostało już ani śladu po tych aromatycznych pysznościach, to myśl moja nadal krąży wokół smakołyków z koziego, owczego, krowiego i bawolego mleka. Co ja bowiem poradzę na to, że uwielbiam silny smrodek wydzielany przez płynny już camembert, do ekstazy doprowadza mój organizm odorek limburskiego, a wprost doznaję cielesnej rozkoszy gdy czuję w pobliżu dojrzewający stilton, gorgonzolę lub ich najszlachetniejszego krewniaka z Roquefort. Jestem też zdania (a wygłosił je ponad 250 lat temu Anthelme Brillant-Savarin), że „deser bez sera jest jak kobieta bez oka”.
Niech będzie więc błogosławiony sumeryjski pasterz, który podobno już 8 tysięcy lat temu wyprodukował pierwszą gomółkę sera. Jego odkrycie było absolutnie przypadkowe. A zasługa tym większa, iż tej bryły, która samoistnie powstała w jego bukłaku ze zsiadłego (a więc przecież zepsutego) mleka nie wyrzucił tylko spróbował i tak się w tym rozsmakował, że postanowił eksperyment powtórzyć. Znów więc wlał owcze mleko do bukłaka z owczego żołądka i odczekał aż utworzy się serwatka oraz bryła skrzepniętego sera. Ser wyjął, podsuszył i po raz drugi zjadł ze smakiem.
Szybko też wpadł na pomysł, by tę bryłę pysznego jadła posolić, co pozwoliło na jej dłuższe przechowywanie. Dowodem na prawdziwość tych słów jest słynna sumeryjska płaskorzeźba nazwana „Ozdobą mleczarni”. Jest to bowiem kamienna ilustracja wszystkich faz produkcji sera.
Wkrótce doczekał się ów geniusz naśladowców. Zaczęli robić sery Grecy, Etruskowie, Rzymianie, Galowie. Są o serach wzmianki u Homera, który zasmakował w wyrobach pasterzy kreteńskich, można poczytać o serach także w Starym Testamencie we fragmencie opisującym posiłek Dawida przybyłego do Machanaim, można wreszcie znaleźć pełne opisy technologii produkcji w większości kronik klasztornych Francji, Włoch i Hiszpanii.
W średniowieczu to głównie mnisi przyczynili się do powstania setek gatunków serów. Klasztory bowiem posiadały stada bydła mlecznego. Mnisi zaś w przerwach pomiędzy modłami myśleli o tym jak uprzyjemnić sobie życie na ziemskim padole. Mnisi z Brie produkowali niezwykle delikatny ser dziś noszący tę samą nazwę jak i owo klasztorne miasteczko. Dzielili się nim, choć nie bezpłatnie, z ludnością całej okolicy. Nie chcieli tylko zdradzić tajemnicy wyrobu smakołyku. Nadeszły jednak czasy krwawej Rewolucji, która w pierwszym rzędzie dobrała się do skóry opaśluchom w habitach. Braciszkowie z Brie rozproszyli się po północnej Francji. Jeden z nich zatrzymał się na dłużej w Normandii u pewnej wdowy mieszkającej w Camembert. Dała mu ona przytulisko i strawę, poczucie bezpieczeństwa i niemało rozkoszy. Po kilku latach braciszek znów poczuł powołanie do modłów klasztornych. Opuszczając gościnny dom Marie Harel zostawił jej w dowód wdzięczności tajemnicę produkcji sera. Ser z Camembert rozsławił nie tylko Normandię ale i całą Francję.
Zupełnie inną historię można poznać w okolicach Roquefort i St Afrique. W odległych, wręcz prehistorycznych czasach, gdy kształtował się masyw Combalou w środkowo zachodniej części Francji, w wapiennych górach powstały wielkie pieczary. Panował w nich – i panuje do dziś co sprawdziłem osobiście – wilgotny mikroklimat sprzyjający rozwojowi bakterii penicilinum roqueforti. Chłód jaskiń zaś spowodował, że okoliczni pasterze owiec zaczęli magazynować tam swoje sery.
Jakież było ich zdumienie gdy po kilku tygodniach zauważyli, że gomóły owczego sera spleśniały. Zielona czy raczej turkusowa pleśń przeniknęła nawet do ich wnętrza. Na szczęście, któryś z nich przed wyrzuceniem spleśniałego sera spróbował go… i zachwycił się pikantnym smakiem. W jaskiniach powstały więc dojrzewalnie sera, który przyjął nazwę od miejscowości.
Czas dojrzewania określa nazwę sera i jego ostrość. Najłagodniejsze o pięknej nazwie „Pszczółka” dojrzewają najkrócej. Najostrzejsze zaś leżakują ponad rok. W miejscowych knajpkach do talerza serów kelnerzy podają butelkę wspaniałego słodkiego wina. 13 malutkich kawałków roqueforta i popijanego sauternem to uczta godna bogów. I ja tę rozkosz do dziś pamiętam. A czasem nawet odtwarzam tę ucztę w domu, czego i Wam życzę.
Komentarze
Piękny ranek, smakowity temat i przydzielony mi kod (e2ee) przypominający beczenie owcy – to musi coś znaczyć.
Dzisiaj Prima Aprilis czyli należy uważać na komentarze naszych blogowych dowcipnisiów. Z mojej podejrzliwości nie wykluczam naszego Gospodarza, który, jak wiadomo, dowcipnym człowiekiem jest. Pyra zaś całkiem serio za pół godziny pojedzie po swój plastikowy dowód osobisty, a potem po miesięczne zakupy mięsno – rybne. Dzisiaj też przypada kolejna rocznica ślubu mojego Syna, który swego czasu taki dowcip wykręcił rodzinie na pół roku przed ukończeniem 21 lat. Już wiecie, że nie przepadam za tym dniem, co?
Uważam, że jedzenie serów na deser to zboczenie. Wolę dobrym serkiem i kufelkiem piwa podostrzyć apetyt przed jedzeniem.
Niedawno zjadłam kawałek cheddara zagryzając kaparami. Wprawdzie Gospodarz, zdaje się, angielskich serów nie poważa, ale dobry cheddar nie jest zły.
Pyro,
moi najbliżsi przyjaciele (z Tomkiem przyjaźnię się od 43 lat) obchodzą dziś 36 rocznicę ślubu i dobrze im się wiedzie. Tak że może ten Prima Aprilis nie taki zły.
Panie Piotrze, ma pan rację, że geniuszem był ten co spróbował tego co mu się popsuło.Ja uwielbiam sery choć preferuję delikatniejsze, również te z dodatkiem orzechów.Choć przyznam ,ze miło poczuc kręcenie w nosie od szaro niebieskiej plesni.MNIAM MNIAM
Jeśli o pleśni to zaraz przypomina mi się takie oto zdarzenie: Rozmawiałam o serach ze swoją koleżanką Litwinka, która przez wiele lat pracowała w księgowosci największego w latach minionych hotelu wileńskiego.Opowiedziala mi ,ze kiedyś jakiś pracownik z zaopatrzenia kuchni na Nowy Rok chciał zrobić im prezent i przyniósł z narażaniem swej skóry kawalek takiego aż ciemnofioletowego.Strasznie sie na niego obrazily ,że głupie żarty z nich robi i serwuje im rozkladające sie resztki.Nie miały tego geniuszu w sobie i wywaliły ten cenny dar nie próbując 🙁
Malgosiu,
ojej, bez komentarza. 😯
Formaggi di fossa znany ser włoski dojrzewający w specjalnie zbudowanych kamiennych piwnicach o kształcie dużej butli na wino zwężającej się ku górze. Do wnętrza piwnicy wkłada się najpierw długie cienkie żerdzie za które upycha się słomę. gruba warstwa słomy izoluje i nie pozwala na ucieczkę ciepła Potem układa się ser przekłada słomą aż po sam otwór Zakrywa się otwór i ser leżakuje w temperaturze 21 stopni przez 3 miesiące. Smakuje znakomicie . Polecany jako dodatek do owoców i dobrego wina Ser jest bardzo popularny na Mercato w Bolonii
Strona o serach włoskich:
http://www.formaggio.it/formaggiitaliaDOP.htm
http://www.formaggio.it/home.htm
http://www.enti.provincia.pu.it/fileadmin/grpmnt/5523/l_infossatura.JPG
http://www.enti.provincia.pu.it/fileadmin/grpmnt/5523/l_ambra_di_talamello_appena_uscita_dalla_fossa.jpg
puchala,
„dojrzewający stilton” przyprawia gospodarza o cielesną rozkosz a o cheddarze i moich przygodach z dwu-i-pół-kilowym takim wymienialiśmy tu sporo uwag w okresie przed- i poświątecznym. Nemo pisała nawet wiersze.
Gospodarz – jednym słowem – poważa.
P.S.
Żeby ta przeklęta wyszukiwarka działała lepiej to bym zaraz natychmiast przytoczył przykłady….
Sercowym polecam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Neufch%C3%A2tel
Istnieje również gorgonzola-mascarpone. Delikatniejsza.
„… jak kobieta bez oka”, napisał. Tak mi się w głowie, ze nie deser tylko posiłek bez sera jest jak ta piękna jednooka. Skoro jednak napisał deser, to znaczy, że chodziło mu o deser, bo miał na mysli deser!
Jakieś delicyjne ferykasiki i niewymowne słodkości? I jeszcze, że uwielbia, gdy jego doprowadzony do ekstazy organizm doznaje cielesnych rozkoszy…?
Czy u francuzów kobiece oko ma dodatkowe konotacje, czy Gospodarz chciał tym serem, ot tak po prostu, że wiosna idzie? 😉
A.Szysz, Marek. Co wy z tym serem?! Czytać nie umiecie, czy jak?
„… jak kobieta bez oka”, napisał. Tak mi się w głowie, ze nie deser tylko posiłek bez sera jest jak ta piękna jednooka. Skoro jednak napisał deser, to znaczy, że chodziło mu o deser, bo miał na mysli deser!
Jakieś delicyjne ferykasiki i niewymowne słodkości? I jeszcze, że uwielbia, gdy jego doprowadzony do ekstazy organizm doznaje cielesnych rozkoszy…?
Czy u francuzów kobiece oko ma dodatkowe konotacje, czy Gospodarz chciał tym serem, ot tak po prostu, że wiosna idzie? 😉
Iżyk,
To ty zastanów się przez chwilę – ja żeś taki etymolog – dlaczego ten deser nazywa się tak jak się nazywa…
P.S.
A kobieta bez oka jest na przykład tu:
http://www.allposters.com/-sp/Femme-Posters_i96744_.htm
Znaczy się, że d’Ser czy de Ser?
Kobiety i ser to cały rozdział godny niemal osobnego traktatu.
Przytoczę tu tylko przykład Doris Day, która śpiewała taką piosenkę
http://youtube.com/watch?v=R6WDdZ6xaPg
„Chcę sera! sera!”
Piosenkę tę śpiewało mnóstwo innych kobiet. Jak mi nie wierzycie to zapytajcie nemo…
eee tam, piwo i ser zaostrzają apetyt?
przypuszczam, że wątpię
chyba, że i tak już nieźle głodnemu
a ser lepszy niż de-ser
Przepraszam najmocniej za namolnosc, ale moim zdaniem gomulka, a nawet czesto gomula to Towarzysz Wieslaw, zasie gomolka z kreska nad o to jest brylka sera.
Ależ oczywiście Heleno! A gdzie Pani widzi ten błąd? Tu go nie ma.
Prawdę mówiąc byłby on usprawiedliwony stale obecna na blogu tematyką zjazdową. A Zjazd kojarzy się nieodparcie z Gomułka a nie z gomółką. W dodatku ten Prima Aprilis!
Ale i tak dziekuję.
ser nie podsyca apetytu, ta jakies indywidualne doswiadczenia, ser wg. Francuzow „zamyka zoladek” i dlatego jadany jest na zakonczenie posilku i maja w tym racje.
A pasterz sumeryjski to pies?
Odstawilam Rutke na pociag do Plymouth i nie moge sie nadziwic ( po raz juz ktory), kiedy male coreczki przyjaciolek staja sie doroslymi kobietami, jezdazacymi po swiecie na dorosle konferencje naukowe i przedstawiajace na nich wyniki swoich doroslych badan?
Ja ja wciaz widze jako pieciolatke, ktora z entuzjazmem rozrzuca z dachow wywrotowe ulotki przeciwko WRONie, a tu – druga ciaza, pierwsze dziecko nieomal trzyletnie (niedlugo bedzie mogla juz rozrzucac ulotki), zaawansowany doktorat, glowa pelna planow naukowych? Jak to jest mozliwe? Przeciez ja dopiero co posylalam jej nastoletniej podrecznik z wychowania seksualnego?
Opowiada mi, ze jej mala coreczka chodzi raz w tygodniu (i uwielbia) na zajecia z jezyka migowego. Pytam dlaczego skoro w rodzinie nie ma nikogo niemiego czy gluchego. Po to by dostrzegala Innego – odpowiada Ruta.
Kurcze blade.
Chciałem wykpić się żartem a wyszło jak wyszło. Już po kłopocie ale wstyd pozostał. Jeszcze raz dziękuję.
Ależ ten Picasso miał genialną kreskę!
A co ja mam powiedzieć gdy właśnie zajmuję się wysłaniem wnuka na wakacje językowe w Brighton? A też jeszcze niedawno był taki malutki. Teraz wyższy ode mnie o głowę i zjada pół kilograma krewetek na przekąskę.
Eee tam, wstyd! Jaki wstyd? Osobisvie z uporem pisze „komurka”.
To jest do uzasadnienia jeśli ulokowana jest w pobliżu muru. Zresztą tyle tych zawiłosci w języku polskim np. Kórnik i kurnik. To w naszym blogu funkcjonuje zamiennie. Prawidłową pisownię wszystkich wyrazów tu używanych ustalimy jesienią!
Sery tak, gorzej ze słodkimi winami, których nie toleruję. Dla mnie półwytrawne jest słodkie i to od zawsze. Słodkich nie lubiłam nigdy i z niczym.
Tereso,
Na
http://fromage.com/
znajdziesz obszerną listę francuskich serów. Niemal do każdego z nich polecane jest pasujące wino.
Bardzo często są to białe i czerwone wina wytrawne.
Slusznie! Kiedy wiele wiele lat temu przyszlam pracowac do BBC, zorientowalam sie, ze istnial tam zwyczaj ustalania wymowy i odmiany trudniejszytch wyrazow w drodze demokratycznego glosowania na zebraniu calego zespolu o godz. drugiej. Np. jednemu z kolegow nie podobalo sie, ze powiedzialam „w Kieleckiem”. Uwazal, ze powinnam mowic „w Kieleckim”. Oglosil w tej sprawie glosowanie i ja przegralam. Slownik nie pomogl, jako, ze byl „komunistycznty” (jak i ja sama).
Potem juz w nowym rezimie innemu koledze nie podobalo sie, ze mowie Opera, z akcentem na pierwszej sylabie. Publicznie domagal sie abym mowila opEra. Zarzadzono glosowanie. Glosy byly podzielone rowno, wiec pozwolono mi mowic Opera.
Andrzej Szyszkiewicz,
dziękuję. Nie dziwię się, że wytrawne. Półwytrawne, gdy wypada się choć po części dostosować.
W miejscowym monopolowym znalazłem kródki poradnik o doborze wina do serów. Pozwolę sobie zacytować przetłumaczony przeze mnie fragment:
„Do serów” najczęściej wybierane są wina czerwone. Równie dobrze pasują wytrawne białe oraz słodkie o różnej zawartości alkoholu. Do wielu gatunków sera znakomicie pasuje piwo.
Na przykład belgijskie pszenne piwo do dojrzałego
http://en.wikipedia.org/wiki/V%C3%A4sterbotten_cheese
Należy zapamiętać parę prostych reguł. Do „łagodnych” pasteryzowanych pasuje większość win. Sery niepasteryzowane są zazwyczaj w smaku bogatsze i wybór wina do nich jest nieco trudniejszy.
Do serów w smaku „bogatych”, słonych pasują wina o pewnej słodyczy na przykład czerwone porto lub białe słodkie. Do serów owczych pasują wina ze szczepy Sauvignon Blanc. Równie dobry jest francuski cydr – nawet do serów typu brie czy cammembert.
Do sera Münster z Alzacji – wina ze szczepu Gewurztraminer
Warto również dobieać do serów wina pochodzące z tego samego regionu. Lokalne wina najczęściej świetnie pasują do lokalnych serów.
Redaktora przy tym nie było:
kródki = krótki
dobieać =dobierać
aż wstyd…
To Kurnik pisze się przez „ó”?! Toż palce można połamać! A co na to kury?
Jako wybitny ortograf mam w dorobku bycie przed laty red.naczelnym lokalnego dwutygodnika, który wychodził tak raz na miesiąc. Trzaskało sie jeszcze na maszynie, a paluszki wciskały literki, co je głowa pomyślała. Gdzieś tak po roku udałem sie do suwałk, gdzie składano i drukowano gazetę. Pani korektorka, nie wiedząc z kim rozmawia, oddaje mi dwa skoroszyty tekstów i mówi, zebym wywalił tego S. na zbity pysk!
S…, S…, mrugam oczami po firance, zeby skojarzyc nazwisko z gębą.
-Panie! – korektorka wyrywa mi skoroszyty – Ja 30 lat poprawiałam dyktanda ale te jego artykuły to odkładam sobie na wieczór do domu. – i pokazała kilka na czerwono usmarowanych stroniczek. mruknąłem, że przkażę i po kwadransie wróciłem z goździkiem.
Kórnik, bo co? Kogót?!
Kod dostałem 6469 – i jak tu nie kontynuować?
Kogót w czerwonym winie czyli kokowę!
Iżyk, myślę, że indór.
Do dziś pamiętam jak dostałam dwóję za „ogurka”. Tyłem wracałam do domu. Mama nie lubiła niczego poniżej piątki.
To ja, proszę haneczki, dostałem w piątej chyba klasie 2 dwóje z przyrody. W ramach jakiekoś obiecanego barteru kolega odrobił mi w zeszycie pracę domową. Pierwsza lufa za helleńską „komurkę”, a druga za to, że tę komurkę narysował cyrklem! dóreń jeden…
Wiesz, „komurkę” to nawet w BBC stosują ale „ogurek” to juz obciach.
Heleno,
chodziłam do liceum,w którym właśnie zmieniono dyrektora na bardziej odpowiedniego bo poprzedni przynosił wstyd Polsce Ludowej i zezwalał np. uczniom na pielgrzymki.Ten pan uświadamial nas ,że Krakowiaków i Gorali napisał niejaki Wyspianski( podsmiewaliśmy się, że zapewne Boguslaw)On twierdził, ze Wesele i w/w utwór to jedno i to samo po prostu Wesele czyli Krakowiacy i Górale..Wymienił nam też wybitną, wspaniałą polonistke bo nie była ideowa na zonę nowego kwatermistrza z naszej jednostki wojskowej.Ta pani tez nie wiedziała co to w ogóle za określenie Poznanskie,alecała klasa musiała się poddać bo demokracji nie było 🙁
Nasza nowa polonistka nie odróżniała tez czerepu od czerpaka a stwierdzenie”potępić w czambuł” rozbawiło ją do łez.No ale miała męża oficera więc jej było wolno, takie to smutne czasy
Wróciłam, dzięki plastikowemu maleństwu znowu jestem oficjalny OBYWATEL (ka) Najjasniejszej. W sklepie byłam. Kupiłam mięsiwo m.in kiełbasiane i pasztetowe (nie ma to jak własne zapasy w lodówce) z ryb tylko wędzonego pstrąga i 2 płaty dużego leszcza. Nie kupowałam wołowiny – muszę się dopiero przyzwyczaić do nowego poziomu cen. Tak czy owak 16 złociszy za szponder czy pręgę wydaje mi się ceną wygórowaną. Z bólem serca jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że polędwica nie jest artykułem pierwszej potrzeby, natomiast szponder na krupnik? Kupiłam natomiast słuszną porcję „Lazuru” pieknie pleśnią przerosła, kozi ser do smarowania, pieczarki , doniczke pietruszki kędzierzawej i twórczość naszego Brzucjha wraz z Kuchnia.
Czytalam gdzies, ze wlasciciel Kórnika by podkreslic polskosc tego miejsca zdecydowal sie na pisownie wlasnie z naszym polskim ‚ó’.
Pozdrawiam
Pożarło mi 2wpis, w którym nie pozostawiłam na Małgosi suchej nitki. No nie, aż tak źle nie było.
Teraz nie mam czasu. Napiszę za godzinę.
Wieden ze swoim sznyclem popadl znowu w nielaske. Cala moja wyprawa na konsultacje z Paulem nadaje sie do….
Sprawozdaje jednak w krótkich zolnierskich slowach:
Przybylem, Zamówilem, Zakasilem.
Celem dokonania stosownych zamówien u Pani Pszczoly. Czy Gospodarz móglby podac prognoze liczby uczestników Zjazdu.
W radio podano wiadomosc, ze dzisiaj ma sie odbyc posiedzenie Sejmu z przemówienie Glowy Panstwa. Potem debata i glosowanie. Jak sie glosowanie zakonczy na „Nie” to czy nalezy spodziewac sie wyprowadzenia Polski z Europy. Jesli tak, to dokad. Czyzby na Madagaskar. Tam juz kiedys cesarzowal Maurycy Beniowski. Jego pomnik stoi do dzisiaj na rynku miast Baia na Wegrzech. W miescie jego urodzenia.
O serach nie bede. Nie znam sie na tym. Potrafie tylko jesc.
Pan Lulek
Pyro, niestety było jeszcze gorzej ale na te jeszcze spuszczę zasłonę milczenia.Gafy pani polonistki, która studia kończyła i pochodzi z Poznania(Pyro JA NIC NIE INSYNUUJĘ, TAK BYŁO, ZBIEG OKOLICZNOŚCI) stąd dyskusja na lekcji o Poznańskiem, wszystkie te kwiatki sypała na lekcjach ,na których byłam osobiście!!!!!W czwartej klasie podjęła się dodatkowo uczyć nas łaciny bo dotychczasowa nauczycielka zaczęła powaznie chorować.Co wyprawiała na łacinie ta polonistka(zreszta masza wychowawczyni) nawet na torturach nie opiszę bo to nawet już nie jest śmieszne.Kwestia Wesela wyszła, gdy mnie i kolegę dyrektor złapał na korytarzu i kazał przejść się po klasach i ogłosić ,ze idziemy następnego dnia na przedstawienie Wyspiańskiego „Krakowiacy i Górale”, gdy pomyśleliśmy, że się przejęzaczył i chcieliśmy by uściślił bo nam się nie zgadza-uściślił tak właśnie jak wczesniej napisałam .No i dodam, że o dyrektorze i jego znajomościach, umocowaniach itd więcej wiedzieliśmy niżby chciał a to z tego powodu, że jego pasierbica dumna z niego aczkolwiek głupia jak but chodziła ze mną do jednej klasy! Kwatermistrz był bezposrednim szefem mojej mamy, a do klasy chodziły też i inne dzieci dygnitarzy.W małym miasteczku było strasznie. Koleżanki siostra wyleciała ze szkoły bo śmiała napluć na ZSMP-owski krawat. A była dobrą uczennicą.Stara polonistka wyleciała bo kazano jej przygotowac zeznania wybranych uczniów przeciwko jednemu księdzu, z którym mieliśmy religie.Ja tez byłam wśród tych uczniów! Polonistka ,która też była wychowawczynią zarazem zapytala nas o czym ksiądz mówił na religii.Odpowiedzieliśmy, że o Piśmie Św. Poprosiła byśmy to napisali po swojemu na karteczkach.Pasierbica dyrektora doniosła, ze dyrektor bardzo się zdenerwowal , do wychowawczyni powiedział, :Nie tego sie po pani spodziewałem ,kolezanko” i od nowego roku nie przedłużył jej etatu( była emerytką).Słowa nagany potem sama nam również powtórzyła.
Dla mnie to temat rzeka , część mojej klasy aktywnie działała w Solidarności, możnaby ksiązkę napisać….
No a teraz z pokorą czekam na lanie od Pyry
Niedlugo stane sie bardzo doswiadczonym zjadaczem dan gotowych do mikrofali. I przyznam, ze czasem mozna trafic na cos naprawde dobrego. Wiem, wiem, na blogu kulnarnym to bluznierstwo, ale coz, takie zycie.
Mam pytanie, w zwiazku z tym, czy ktos wie, jak sie robi ryz z migdalami? Dzis wlasnie natrafilam na takowy ryz, nieco na slodko, z kawalkami i platkami migdalow. Bylabym wdzieczna za podpowiedzi, bo smakowal ten ryz baaardzo przyjemnie. I nie wygladalo to na jakas czasochlonna potrawe…
Małgosiu, nie idź tą drogą. Było, nie ma, amba i muma zjadła. Normalność nie na odwecie, a na wyciszeniu polega. Historia pędzi przez wieki, a współczynnik rudych, leworękich, bydlaków i zwykłych idiotów ani drgnie. Ustroje, mody, stopy procentowe i kierunek pola magnetycznego… Wszystko się zmienia, procent tępych – ani-ani.
Lepiej obie z Pyrą na meg-magę wsiadajcie i na stos z nią, na stos! Mikrofala? Boże! Meg, co oni Ci zrobili? To nic. Ognień wypali miazmaty i dostąpisz. Załóż tę białą albę… albo poczekaj do zjazdu 😉
Powiedz tylko kto? Kto Ci dał ten ryż z opłatkami… No nie bój się… To tylko ten Eco tak Święte oficium przedstawia. No?! Patrz mi w oczy!!
No to przytaknij – Pan Lulek?
Pan Lulek nie ma z tym nic a nic wspolnego, nie bede go ze soba na stos, niewinnego, zabierac 🙂
W jednym takim sklepie sama znalazlam…
Najpierw worek pokutny, głowę popiołem i do Cannosy!!!
Ale zaraz – czy nie potrzebujemy takich, co to się poświęcą i będą królikami doświadczalnymi? Skoro większość (wszyscy?) z nas nie tyka dań gotowych, to co my na ten temat wiemy? Niech meg_mag prowadzi prace badawcze, trzeba znać konkurencję 😉
Mmmmmmmm…. sery……. idę po kromuchę z goudą!
I dodam, że u mnie deserów nie ma, są natomiast sery, winogronko i wino.
Meg_mag,
mam przepis na słodki pilaw ale na zimno.
Nazywa sie Kheer i pochodzi z Indii
1/2 szkl.ryżu
2/3 szkl. wody
1 1/2 l mleka
3/4 szkl. cukru
2 rozgniecione kardamony lub 3/4 łyzeczki imbiru w proszku i 3/4 łyzeczki utartej skórki z cytryny
1 łyzka posiekanych migdałów lub orzechów wł.
5 łyżek rodzynków
ryż zalać wodą i odstawić na pół godz.,potem gotować do odparowania wody.
Do garnka wlać mleko, wsypać ryz i gotować na małym ogniu przez 1 1/2 godz. często mieszając.
Wsypać cukier, mieszając podgrzewać przez 3-5 min.
Wsypać kardamon lub imbir ,skórkę z cytryny, zamieszać i gotować na małym ogniu.Po 15 sek. wsypać migdały lub orzechy, zamieszać i zdjąć z ognia
Przełożyć do miseczek, wystudzić i wstawić do lodówki na 4 godz.
Z migdalami na ciepło mam ale z cebula po birmańsku albo ryz zapiekany ze szczypiorkiem i jajkami po pekińsku.Nie próbowałam, ale jak chcesz to podam przepisy.
mój kod to a44b.Też ciekawy no nie?
Iżyku, jakbym czytała w twoich myślach, widzisz? Ty tu ze słuszną przestrogą a ja z nosem w przepisach 🙂
Zapasy podzielone i władowane do zamrażarki. To , co do zmielenia lekko posolone czeka na misce i poczeka jeszcze ze 2-3 godziny Dla Dziecka naszykowana miseczka tatara w charakterze obiadu (łasa jest na tatara)Obraz mi „lata”. Muszę zresetować kompa. Za chwilkę napiszę c.d.
Malgosiu, dziekuje. Wyprobuje niebawem ten przepis, bo wyglada smacznie i nieklopotliwie. Jak tylko znajde sobie alternatywne zajecie, pozwalajace dogladac raz po raz gotujacego sie przez poltorej godziny ryzu 🙂
No właśnie Meg_mag! Ja też o tym pomyślałam 🙂
Małgosiu,
a nie miało to być pół godziny? Bo po półtorej godzinie gotowania ryżu to chyba wychodzi coś na kaształt kleju ryżowego? 😯
Pytam, bo ja ryż basmati opłukuję, wrzucam do dużej ilości osolonej, wrzącej wody (jak makaron), zmniejszam ogień, żeby się gotował ledwo-ledwo, i juz po 10 minutach próbuję, czy gotów. Przeważnie 11 minut wystarczy, teraz tylko odcedzić, przelać wodą, znowu odcedzić. Lepszej metody na gotowanie ryżu na sypko nie znam, a próbowałam wiele.
3-4 minuty dłużej i robi się ciapa.
Coś mi się podejrzane wydaje te 1 1/2 godziny…
Ten ryż do półtoragodzinnego gotowania w mleku powinien być krótkoziarnisty.
http://www.kulinaria.foody.pl/strony/1/i/328.php
Wcale go nie trzeba doglądać raz po raz. Robię taki ryż na słodko z migdałem na święta i obchodzi się bez mieszania.
Sztuka polega na tym, żeby na dnie garnka roztopić nieco masła (albo margaryny) i pomieszać go trochę do momentu wgotowania wody do ryżu.
Wlać mleko, zamieszać jeszcze z raz – najlepiej drewnianną łyżką – bacząc by na dnie garnka nie było kleiście, zmniejszyć ogień do absolutnego minimum, przykryć garnek przykrywką zostawiając niewielką szczelinę i niech se tak stoi….
Alicjo, przyznam, ze o tym też pomyślałam,że błąd w druku.Nigdy nie robiłam ale przetestuję.Moze nawet jutro i dam znać o rezultatach.
Witam serdecznie wszystkich. Małgosiu jestem z Tobą co by się nie działo .
Czy jak mam kod f5c5 to wygrywam coś ?
Andrzej ma racje, ryzu na mleku nie robi sie z basmati, ktory gotuje sie chyba najkrocej ze wszystkich
Byl chlop z cielecina. Mam 7,5kg roznych kawalkow i mielonego. Do tego gratis glowizna, nerki, watrobka i serce dla kociej menazerii. Kto je w koncu zje, to sie okaze 😎
O serach nie chce mi sie pisac, bo to juz bylo tyle razy, ale wlasnie bylam na zakupach i nabylam kawalek cheddara, parmezanu i puszke Baktat Peynir – bialego solonego sera krowiego w serwatce, troche jak feta. Wlasnie obejrzalam blizej i stwierdzam, ze ten turecki specjal jest ellabore en Allemagne 😯
Izyku, czy masz cos przeciwko rudym i leworekim?
ZELAZNA ZASADA GOTOWANIA RYZU BEZ NERW, BEZ PROBOWANIA, BEZ ZAGLADANIA DO GARNKA , BEZ SPRAWDZANIA CZU GOTOWY, BEZ PUDLA:
1 czesc ryzu
2 czesci wody lub innego plunu
1 granek z silnie przylegajaca przykrywka.
20 minut nie odkrywajac i bez nerwowego zagladania do srodka – na bardzo malym ogniu.
Po 20 minutach zdjac z ognia i dopiero teraz mozna spulchnic lyzka. Caly plyn bedzie idealnie wchloniety, a ryz sypki i idealnie ugotowany.
Jesli nie chcemy ryzu syploego (np do chinskich potraw jhedzonych paleczkami) to kupujemy odpowiedni ryz, chinski. Zasada pozostaje ta sama.
Jest to zelazna zasada, nie uznawana przez wiekszosc Polakow, ktora upiera sie przy gotowaniu ryzu na smierc. Tylko nieliczni gotowi sa gotowac ryz poprawnie i ja ich wszystkich znam.
Do ryzu i plynu mozna dodawac rozne rzeczy takie jak przyprawy, kostke bulionowa, ghee (sklarpwane maslo), nitki szafranu, zeszklona cebulke.
Ale zelazna zasada pozostaje ta sama – 1 czesc ryzu, 2 czesci plynu, na malym ogniu pod przykryciem, lapy precz od garnka.
Powyzsza zelazna zasada NIE DOTYCZY ryzu brazowego – wtedy wiecej plynu i pare minut dluzsze gotowanie.
Pyro,
a propos wczorajszego linka do obrazków; gdzieżbym ja śmiała pokazywać doświadczonym gospodyniom i gospodarzom, jak ma wyglądać porządny Wienerschnitzel 😯
Ja też tak gotuję Heleno. Nigdy się nie zlepił.
Heleno,
to nie dotyczy tez ryzu na mleku.
Ryz na mleku ma sie zlepic, lekko. Powinien miec konsystencje kremowo-ziarnista.
Iżyku,
Bój sie Boga, mój syn jest rudy i leworęczny. Wyjątkowo porządny z niego młody mężczyzna, dobry student renomowanej uczelni.
Izyku, pobroniłabym cię ale nie wiem jak.Moja córka tez leworęczna 😀
Znam oryginalny,ponoć hinduski przepis gotowania ryżu, który dala mi jedna Pani. Ona kiedyś byla w Indiach i twierdzila, że jej kucharz tak go gotowal.
Oplukany ryż zalewamy wrzątkiem, solimy i gotujemy. Po ok. 10 minutach ryż DOBRZE plukamy bieżącą wodą z kranu i wsypujemy z powrotem do czystego garnka, dodajemy masla, przykrywamy pokrywką /najlepiej taką z dziurką, aby para uchodzila swobodnie/ i dajemy na wolniutki ogień. Po ok. 10 min. ryż jest gotów, sypki . Ja ryż w ten sposób gotuję i w zasadzie nie mam nigdy klopotu, że przywarl do garnka, no chyba że się zagapię, ale wtedy wlewam odrobinę wody, poskrabam lyżką i ryż sam odchodzi. Smacznego. 🙂
Deszcz leje, ale i wszystko spływa. Wreszcie dzisiaj na Górce pokazały się przebiśniegi i inne kwiatki widać, ale Józefina się rozłożyła, panisko, pod drzewem i nie moge lepszej fotki kwiatkom cyknąć. Jak się przyjrzeć, to się dojrzy. Tymczasem Józefina dostojnie zapozowała. Tyle sobie ona ze mnie robi, co nic. Chętnie obgryza gałązki drzew i krzaków. Mam nadzieję, że nie zapuści się w moje porzeczki ?! 😯
http://alicja.homelinux.com/news/01.04.2008/
Nemo , ciekawe, czy w Niemczech produkcją tego sera zajmowali się choć prawdziwi Turcy…
Jozia przecudna.
Nie bedziesz jej zalowala troche porzeczek? Odrobinke?
Nie wiem co się stało ale aż dwa razy pożarło mój elaborat mimo poprawnego kodu. Więcej juz tego listu nie piszę. Zbuntowałam się.
Alicjo, to znaczy, ze Józefina jest już w pełni domowa!
Pięknie wygląda
Zasada żelazna to moja zasada i będę jej bronić żywią, tym bardziej, że zawsze używam basmati. Chyba że robię risotto lub gotuję ryż na shusi (inne „ryże”).
Wszystkie inne metody mi się nie sprawdziły, ani Szysza, ani Heleny, nawet w połączeniu z odrobiną masła na dno. Tu ciapowaty, tam akuratny.
A powiedzcie mi, co złego w mojej szybkiej (10-12 minut!!!) i prostej metodzie, żebym wydziwiała i próbowała innych?
Moja znajoma z Peru gotuje ryż na piwie i nikt jej nie powie, że jest inna, lepsza metoda 😯
Wydziwia przy tym trochę, ale że zapomniałam szczegóły, to nie będę Wam mięszać w garach z ryżem. Jennifer i jej mama (prawdziwa chińska teściowa, ja jestem teściowa polska, Iżu!) gotuja ryż w szybkowarach do gotowania ryżu. Jest zawsze lekko sklejony, nigdy sypki, jak mój – aż synowa zapytała, jak ja to kombinuję, że jest taki. Synowa i jej mama używają basmati z jaśminowym smakiem.
O serach mieliśmy, o serach!
A Józefina podjada barwinek, czyli periwinkle, czyli vinca minor 🙄
Tego akurat na Górce do licha i trochę, niech sobie skubie, jak jej smakuje.
My jej nie płoszymy – i widzę, że nikt w sąsiedztwie, to i się nie boi, jakoś tak głupio byłoby ją wyganiać bez powodu. Nie podkarmiam, bo widzę, że sobie sama radzi, a zle nie wygląda, nie jest wychudzona ani nic z tych rzeczy. Porzeczki obeszła, ale nie tknęła jeszcze. Chytra nie jestem, ale wolałabym, żeby nie…
Pięknie wygląda, dostojnie, sama gracja, kiedy się porusza. W lesie sporo jeszcze śniegu, pewnie sobie pójdzie, jak i tam wychynie coś spod śniegu.
Do ryżu mam stosunek całkiem niepsi, bo uwielbiam, nawet całkiem bez okrasy, ale na Boga, nigdy w życiu gotowany metodą makaronową! Połowę smaku się wylewa, a na dodatek witaminy i różne tam takie. A są rzeczywiście różne skuteczne sposoby gotowania na sypko bez bezczeszczenia ryżu. Moja jest kombinacją staroazjatyckiej ze staropolską: lekko przesmażyć na odrobinie oleju, zalać wodą 2:1, pogotować krótko aż woda wsiąknie, a potem zawinąć w gazetę i pod kordełkę. Jeszcze po dwóch godzinach sypki, nierozgotowany i ciepły. Ogromna zaleta tej metody – można ryż przyrządzić wiele wcześniej, zająć się w spokoju dopieszczaniem pieczeni, układaniem serów na półmisku i dobieraniem do nich wina, a w odpowiednim momencie wyciągnąć śpiocha z łóżka i skonsumować.
Pyro,
kopiuj sobie tekst przed wysłaniem. Jak zeżre, to wkleisz i tak dalej, do skutku. Krótkie to nie, ale dłuższe zawsze kopiuję, bo ile można.
Iżyku, napisałeś o leworękich. Ponieważ jestem człowiekiem dobrej woli, zakładam, że miałeś na rozumie tych o dwóch lewych. Bo jeżeli leworęcznych, to ryknę jak ranny łoś.
d4e8 czy on gra ze mną w szachy?
Bobik,
nie mieszaj do tego Pana Boga! Powiadają mądrzy w kuchni, że ten ryż jest tak wybielony, tak „oskrobany” z wszelkich dobroci, że takie gotowanie makaronową metodą niewiele tu zaszkodzi. Na dobrą sprawę powinniśmy kupować brązowy, nie wybielany ryż i jak najmniej oczyszczony. Ten najmniej oczyszczany wcale mi nie podchodzi, szczególnie zapach. Chramolę, używam to, co lubię i już.
Dzisiaj mielone, mizeria, odsmażane ziemniaki.
A jak Józefina jest w stanie ?! Zastanawiam się, bo ona coraz częściej poleguje…
Nie wiem kiedy kanadyjskie łanie mają dzieci; polskie już bodajże po połogu. Józefina jest sliczna, dostojna i zgrabna. Furda kwiatki Alicjo, wszystkich nie zje ale lepiej żeby smaku porzeczek nie poznała.
Bo chinski ryz do chinszczyzny musi byc posklejany, inaczej przesypuje sie miedzy paleczkami. Nigdy basmati.
Cudoiwny lagodny i aromatyczny ryz basmati do ostrych potraw gotujemy nastepujaco;
W ciezkim zeliwnym garnuszku przesmazamy lekko w lyzce masla posiekana cebulke. Kiedy jest przezroczysta wsypujemy szklanke ryzu i mieszamy. Zalewamy dwoma szklankami wody, w ktorej pare minut wczesniej zatopilosmy mala szczypte szafranu. Dodajemy kostke bulionowa oraz ziarenka z pieciu owocow kardomomu, trzy gwaizadziste anyzki (stluczone mlotkiem od miesa), 2-3 cm laski cynamonowej w calosci, przykrywamy garnuszek kawalkiem folii,owijamy folie wokol garnka, aby para nie uciekala, na to dajemy ciezka przykrywke. Zmniejszamy gaz do minimum.
Nastawiamy timer na 20 miniut.
Po zdjeciu z ognia spulchniamy lyzka.
Jest to genialny ryz do wszelkich kari, ale nie tylko. Ma sliczny kolor i posmak szafranowy.
Czy wiecie, ze kari (curry) jest slowem staroangielskim? Ma ten sam zrodloslow co cuire. Pierwsza angielska ksiazka kucharska ( XIV w) nazywala sie The Art of Curry i powstala w jakims klasztorze, zanimsmy ( za przeproszeniem) te klasztory polikwidowali 😉 .
Poczytałam o naszych *white tail*, wychodzi na to, że potomstwo w maju. A tu dopiero kwiecień, i to pierwszy dzień. Nasz ogródek jest bardziej zaciszny i osłonięty, niz innych sąsiadów, bo ktos przed nami postawił tu te wielkie płoty z obu stron. Moze ona sie tu lepiej czuje, niz gdzie indziej, wyrażnie lubi to miejsce u stóp Górki, pod świerczkiem. Niech sobie jest, jeść nie woła, poskubuje, co tam jest w naturze. No, chyba że zastuka do drzwi kuchni i poprosi o kromuchę z serem 😉
Szkoda że Helena nie dopowiadasz (15:46) o tym brązowym ryżu.Wielokrotnie próbowałam różnych sztuczek i nigdy nie wyszedł dobry. W sprzedaży jest ryż brązowy , który po ugotowaniu wychodzi szary i jest też ryż dziki , ktory w kolorze jest brązowy przed i po ugotowaniu. Jednak ten dziki wychodzi sprężysty i twardy – jakbym się nie kombinowała podczas gotowania. 🙁
Kod 1964, w związku z czym:
bardzo chciałbym Szanowne Panie przeprosić za mój niewyszukany dowcip o gotowaniu ryżu. Pierwszego Kwietnia jest jedynie raz w roku i – po prostu, po ludzku – nie mogłem się powstrzymać. Obiecuję równocześnie, że drugi raz to się już nie powtórzy. Przynajmniej nie w 2008 roku.
Idę stanąć sobie w kącie….
Tak zwany „dziki ryz” nie sensu stricto zadbyn ryzem, tylko jakas inna roslinka. Pol garsci tych ziarenek dodanych do bialego ryzu, bardzi go rozwesela.
Natomiast jesli chodzi o ryz brazowy, to wiele razy usilowalam go polubic – bez skutku. Wiem ze jest okropnie zdrowy etc, ale dalam za wygrana.
Usilowalam robic ryz brazowy na rozne sposoby. Zawsze wychodzi twardawy i przykleja sie do dna garnka.
Nie jest to ryz wesoly i przypomina mi ambitne filmy niemieckiej awangardy sprzed wojny. Dobre, ale nie koniecznie jak goscie przychodza i chcesz ugoscic.
Mam gdzies w szafkach spore zapasy tego specjalu. Nawet ptakom nie mozna tego dac, bo ptakom akurat szkodzi. Moze myszom? Ja odmawiam jedzenia.
W ciągu dnia zmieniłem zdanie i zdjęcie na blogu. Wiosna zbliża się wielkimi krokami .
http://kulikowski.aminus3.com/
Piekne zdjecie, Misiu, piekne! Bardzo atmosferyczne. Czujesz pierwsze podmuchy wiosny. Dawaj wiecej!
To właśnie „dziki ryż” gotuje się 2 godziny, a płynu wypija litry w tym czasie (Mira Michałowska) Nie próbowałam, a brązowy ryż czasem gotuję w woreczku, kiedy nie mam w domu kaszy gryczanej do gulaszu. Nie cuduję – gotuję 30-40 min. w osolonej wodzie i potem wrzucam w sos z mięsem W ten sposób podany jest smaczny. Teraz dopalę papierosa, dopiję kawę i wyciągnę ukochaną maszynkę do mielenia mięsa. Na blog wrócę za godzinkę.
krotkie ziarno, dluzsza siersc, moze razem da sie zjesc?
a jak ktora ze styliskiem
My Ja zara apryliskiem
Marku, to jak droga z mojego domu do miejsca gniazdowania żurawi. Byłeś tam?
Wiem, że jeszcze nie. Ale takich miejsc na nadnarwiańskich rozlewiskach jest bez liku. Dlatego od 33 lat tam mieszkamy gdy tylko się da. Teraz jedziemy w piątek rano.
Wprawdzie kupiłem nowy aparat ale aby tak fotografować to trzeba mieć talent. Lubię zaczynać dzień od Twojego zdjęcia. I porannego wpisu Pyry.
Helenko – to mamy już sprawę wyjaśnioną. To co ja nazywałam ryżem , to nijak ma się do ryżu. Pyra widać ma ten sam kłopot z gotowniem tych brązowych ziarenek.
AndrzejuSz przecież przepis jest wyśmienity ,i właśnie jem teraz ciepły ryż według tego przepisu…:) to właściwie kiedy żartowałeś ? wtedy czy teraz ?
A czepnijcież się, Moiściewy, Bobika! Huzia na niego! Żaden facet nie zapytał, bo pewnie nie zwrócił nawet uwagi.
Chodziło mi, że dureń i socjopata to przypadłość przyrodnicza, że to nie wybór, tylko natura i że to, tamto itd. A Wy to zaraz przewrotnie (czyli po babsku) odwracacie i hajda na malutkiego 🙁
I kto tak precyzyjnie/neutralnie podjudził? Taaa… No, ale ten verne’a kapitan nie był przecież szwajcarem, tylko zagniewanym na cały świat polakiem 😉
Sam jestem mańkutem, bydlakiem wcale, a idiotą…? Hmmm…, w małżeństwie to z nastrojami różnie bywa, co nie? 🙂
Bobik! Alicyjnemu sposobowi na ryż nic nie brakuje. Słona woda, sito i gotowy, szczególnie gdy o czas idzie, mleko lub słodkości. Gdy natomiast ryż ma sam w sobie być dobry, to Twój sposób na ryż jest bardzo dobry. Jeśli dodasz, że zamiast wody (zimnej?!) lejesz gorący rosół, a wcześniej szczyptę curry i mały (na szklankę ryżu) ząbek czosnku, to będzie najlepszy.
Alicju – ona na pewno jest w stanie i to już od sierpnia-września ale pokładanie się nie ma z tym nic wspólnego.
Iżyk, jeżeli wylecisz i przepadniesz, to JA Cię straszyć będę po nocach, będę jako ta zmora i pląsawica i w ogóle : przeklnę cię! Otóż uzależniłam sie intelektualnie od Twojej prozy w polszczyźnie przewrotnej i kłującej, stylizowanej i nieco kulawej. A co? Nie wolno? Gust mam taki. Więc uważaj, żeby nie podpaść. Sprawa dotyczy w pewnym stopniu i Sławka, ale Sławek nie ucieka. Rudy z Młodym za kotwicę służą, więc wiadomo, że jest i będzie.
Iżyku,
to może na wszelki wypadek odświeżyć sobie wiadomości z akuszerki ? 😯
Ale ona na pewno poszuka sobie zacisza w lesie jak spłyną śniegi, tutaj ma więcej do skubania w tej chwili.
Ten dziki *ryż* to nasiona takich traw, tkóre u nas rosną na mokradłach. Dodaję czasami do białego, ale gotuję osobno, bo rzeczywiście jest twardszy i dłużej sie gotuje. Są gotowe mieszanki, ale jeszcze nie kupowałam ich. Ta zaraza jest droga, dziki ryż! Ale dodaje smaczku i tak 1:4 proporcja dzikiego do białego jest całkiem całkiem.
c999 jak pogotowie!
no i przypomniało mi się!
Gra-ży-na>ży-cze-nia!
:::
Szczęścia, Zdrowia i Pieniędzy
..ale, że to za dużo jak na jednego człowieka,
to życzę ci abyś kluczy nie zgubiła
No to jak to jest: dziś Grażyny czy Prima Aprilis, albo urodziny Judasza. I jak się w tym połapać? Ja juz lecę do pracy czyli TOK FM. Ale zdążę jeszcze w przelocie życzyć Grażynie zawsze dobrego gotowania ryżu. I wygrywania wszystkich polemik na blogu. Kto tu wygrywa to i w zyciu mu się szczęści. A w dodatku człowiek mający tylu przyjaciół poprostu jest szczęśliwy.
No to Wy wychylajcie toasty za solenizantkę a ja – w drogę!
Panie Lulku Drogi!!
Niech Pan zapamięta twarz tej kobiety!! Niech Pan nie podwozi jej nigdy
i nigdzie, szczególnie w drodze na zjazd.
Rozmawiali z nią w moim radiu, niebezpieczna jest.
Chyba że będziesz Pan jechał bez obiecanych sześciu patelni.
Sześć swych patelni
Lulek przywieźć ma chęć
Jedna się zbuntowała
Zostało mu tylko pięć
Pięć swoich skarbów
Ukrył pod cztery litery
Ktoś jedną wyrwał
Zostały mu tylko cztery
Cztery kuchenne patelnie
Z olejem na disco poszły
Jedna tam pozostała
Wróciły więc tylko trzy
Trzy, te malutkie
Do kufra chciał wrzucić je
Ostatnią do niego nie trafił
Zostały mu tylko dwie
Dwie, za rączki sie chwyciło
Aż jedna urwała się biedna
Tą bez, wziął i wyrzucił
Została mu tylko jedna
Z jedną więc jechał na zjazd
Naleśników już śniła się górka
Zabrał na stopa Anetkę
Została z duralu mu rurka.
Nieustające zdrowie Grażyny!
Nie gub kluczy i torebki !!!
(… i lecę do kuchni, mielone czekają na zrobienie).
Nasza Grażyna nie jest primaaprilisowa. Była już kiedyś na te okoliczność pytana. Imieniny takie są jeszcze 26 lipca i 1 października. Trzeba wypytać delikwentkę, a toasty przydają się zawsze.
Heleno,
curry=kari=sos w języku tamilskim.
Ten staroangielski klasztor stał pewnie w Pakistanie albo Tamil Nadu 😉 a ksiażka została napisana 1 kwietnia 🙂
Pyra zgadzam się z Tobą. Toasty są zawsze wskazane przy każdej okazji , nawet tej dzisiejszej prima aprylisowej.
Imieniny będę obchodziła 26 lipca.
Dziś wszystkim którzy o mnie pamiętali serdecznie dziękuje.
Zwłaszcza te życzenie wygrywania wszystkich polemik na blogu , które bez obaw przekazuje mi sam Piotr. To ja teraz będę specjalnie czyhać na jakąś przepychankę słowną. Może uda mi się w sposób znaczący i zauważalny wyrazić swoją opinię.
Alicjo na klucze to mam taki patent ,że noszę je w torebce na długiej półmetrowej smyczy i jeśli tylko nie zgubię torebki , to klucze znajduję w kilkanaście sekund i zamek też otwieram szybko i sprawnie , pod warunkiem ,ze nie pomyliłam drzwi .
Brzucho Tobie dziękuję przede wszystkim , że za Twoją sprawą ?światła rampy? zostały dzisiejszego wieczoru skierowane w moją stronę
Wszystkiego co najlepsze Grażynko.Posyłam w Twoim kierunku tysiąc usmiechów
u mnie dzis Hugona, wiec za Grazke tez dziabne,
Antek nam w Agate polazl Lulczanie, Anetka mnie sie pewnie przysni, brrr,
Pyrko, jutro wysle Mlodszej obiecane,
dzis ryz basmati, Rude wrocilo i krzyczy, ze zdupilem, a bylo wg Heleny, szedlem ( szlem ) na pewniaka, a przykryles glupolu za wczesnie!, a trza bylo na mnie czekac!, jak tu czekac jak potomstwo dziob wystawia, a zywiciel niedotarty, zlazlem palic papierosy, czekajac, az tsunami zelzy, pewnie na kartoflach stanie? zgadnijcie, kto ostruga?
Delikwentka wypowiadała się, ale… czy nam przeszkadza, że nasz Piotr też nie obchodzi imienin wtedy, kiedy większość Piotrów obchodzi?!
I ja przyznaję bez bicia, że Alicji obchodzę dwa razy 🙂
Zdrowie Grażyn tego świata i tego blogu!
Idę smażyć te sznycle mielone (u mnie też mielone to były sznycle, a kotlet schabowy albo jakiś, w każdym razie nic mielonego).
Sławek,
wtedy chyba szłeś, bo krótki dystans, wg.Brzucha to podstawowa zasada 😉
Nie ma mnie tu, poszedłam do kuchni smażyć sznycle!
Mam wrażenie, że zapisywałam, ale nijak notatki znaleźć nie mogę. Zostaje prosić o przypomnienie sposobu obrony balkonu przed gołębiami.
Bardzo, bardzo, proszę o pomoc.
Od paru godzin zastanawiam się jakie mam kwalifikacje bo mimo primaapilisu zadzwoniła do mnie Najwyższa Dyrekcja w sprawie pracy. Poprzednie decyzje okazały się niewypałem i pomyłką . Pół roku temu nie chcieli mnie ze względu na brak kwalifikacji.
Potrzebują wystawiennika , dekoratora , grafika komputerowego znającego się na tworzeniu stron WWW , folderów, zaproszeń i innych wydawnictw muzealnych. Skład i korektę też wypadałoby znać. Jednym słowem człowiek orkiestra. Ciekawe czy pamiętają ,że oprawiłem większość obrazów wiszących na ścianach. i stojących w magazynie. Płaca 1100 na rękę lub mniej za cały etat. Chyba napiszę CV 🙂
Kupili komputer i ploter , wymagania więc znacznie wzrosły
antek !
Pomimo wszystko przyjade z caloscia czyli sztukami 6 ( szesc ). Jak na razie wszystkie patelnie solidarnie zabieraja sie. Tej Pani, która tak Ci lezy na sercu, po drodze nie zabiore. Wiersz wspanialy.
Dzisiaj Prima Aprilis i przeddzien urodznin mojej wnuczki. Pani Pocztówka przyniosla ostatnie cztery ksiazki lexykonu. Razem jest tego 35 tomów. Bedzie mialo dziecko czyli jutrzejsza solenizantka, co czytac.
Wrócli, mój syn z synowa, z urlopu w Peru.
Pytam o jedzenie. W porzadku.
Klimat. Da sie wytrzymac.
Ludzie. Wspaniali. Nie porywaja.
Na koncu zapytalem ile to kosztowalo. Wiele, odpowiadaja.
Co bylo najdrozsze. Powrót.
Zamurowalo mnie. Nie rozumiem mówie. Najdrozszy byl powrót.
Oni maja dom. Szeregowiec o powierzchni 250 metrów kwadratowych. Cztery kondygnacje. Najwyzsza, mlodziezowa. Kiedy wapniaki wyjechali, mlodziez z radosci urzadzila trzydniowa impreze. Balowali na calego. Tym bardziej, ze byly akurat ferie miedzysemestralne. Potem Agnieszka zarzadzila, ze teraz pora zacierac slady czyli zrobic generalny remont. Trwalo nastepne dni. Dziewczyny koncentrowaly sie na gotowaniu a chlopaki skrobali, malowali i pucowali. Zdazyli przed powrotem wlascicieli. Kiedy rodzice wrócili, moja ukochana, jutrzejsza solenizantka, wystawila rachunek. Pozycje byla z gruba rzecz biorac nastepujace.
Materialy
Wyzywienie druzyny remontowej
Honorarium dla twórców i wykonawców nowego wystroju.
Urlopowicze stekneli i przeciagneli stan i tak uszczuplonach kont bankowych.
Jak widzicie, najtanszym sposobem spedzeniem urlopu jest wyslanie dziecka w podróz dookola swiata a samemu pozostanie na balkonium.
Koniec mojego Prima Aprilisa na rok biezacy
Pan Lulek
PS Marek, gratulacje. Tak trzymac.
Teresko, chodzilo o cienkie linki czy sznurki tuż nad barierką.
Marku, co by z tego nie wyszło- gratulacje.Pokręcili nosem, popróbowali szczęścia z innymi to teraz może bardziej docenią
Małgosiu
z tego co pamiętam, to szło o żyłki
Kod ffed – niby Rezerwa Federalna, ale dolarów nie dają.
Marku – jedyny plus, że ktoś za Ciebie ZUS zapłaci. I niech się Najjaśniejszej Dyrekcji nie wydaje, że Ci łaskę robią pensją sprzątaczki. Przeciwnie, trzeba jej uzmysłowić, że to niejaki Kulikowski upadł na ślizgawce na głowę, a nie na 4 litery, żeby taką posadę wziąć. A jak pozwolisz w siebie orać przez 18 godzin na dobę, to Cię osobiście wybatożę (a potem odchoruję te wysiłki)
Brzucho masz rację.Wiedzialam ,ze dzwonią ale kościoły pomyliłam 🙂
Mea culpa. Gospodarza przepraszam za posądzenie. Niestety pamięć już nie ta, co dawniej.
Przypominam sposób na gołębie „balkonowe”.
Rozciągnąć żyłkę wędkarską nad poręczą. Wystarczy 5-10 cm powyżej. Działa jak te drobne metalowe pręciki na zabytkach.
Sąsiad raportował, że pomogło.
Gdgis, 2008-04-01 o godz. 21:08,
bardzo dziękuję. Uratuję znajomych na sąsiedniej klatce.
Pozdrawiam, Teresa
Otoz zdziwisz sie, Nemo, ale slowo curry lub currie jest staroangielskie i istnialo w agielskim zanim pojawil sie sos kari. I slowo znaczylo dokladnie – przygotowywac, przyrzadzac jedzenie lub garbowac skore, takze rozczesywac ( stad zostalo nam slowo currycomb, grzebien do wyczesywania koni). Zostalo takze w idomie to curry favor. Przeciez to nie od sosu tamilskiego pochodzi.
I pierwsza ksiazka angielska nazywala sie The Art of Curry, albo jakos podobnie . A pochodzi slowo od cuir.
Misiu! Jaka dobra wiadomosc! Trzymamy kciuki!!!!!!!!!!!!!!!
Teresko,
jeszcze coś – pozawieszaj tu i tam stare dyskietki komputerowe. Na wietrze się ruszają i pobłyskują w słońcu. Ktoś mi poradził coś takiego w zeszłym roku, jak mi szpaki w 2 dni zeżarły porzeczki, zanim jeszcze dojrzały. Zeby wpróbować, powiesiłam przy malinach i na winogronie. Specjalnie obserwowałam – ptaki (różne) unikały tych miejsc w ogródku, maliny i te kilka kiści winogron ocalały.
Miś, Ty zakasuj rękawy i pisz, co trzeba!
Misiu, zarowno propozycje, jak i Helenskie kciuki biore za pierwszokwietniowe, z habilitacja od zlocen powinienes poprosic o x4 net, do przemyslenia, plus przejazdy rowerem ( amortyzacja opon ) i stolowka zakladowa po stawkach zwiazkowych i zadnych mrozonek, 35h tygodniowo i deputat weglowy, inaczej, niech sobie szukaja inszego, do garbowania cuir
Kiri, curry…jednym słowem, dwa słowa?! 😯
Misiu,
a jesli te 1100 płacą w euro….
Na wszelki wypadek ślij te siwi!!
Iżyk pewnie już wysłał.
Iżyku!
Jeśli bedziesz potrzebował w dzień wylatujący pomocy logistycznej
w wawie, pomogę……wepchnąć Was w samolot. 😉
Jakby co….wiesz gdzie mnie szukać!
Katarzyna Pospieszyńska w swej książce poświęconej kuchniom swiata napisala, ze curry używa się w kuchni europejskiej, amerykańskiej, indonezyjskiej i tajlandzkiej.W kuchni indyjskiej jak stwierdza, curry jest rzadko używana.Hindusi stosują przyprawę wg własnej receptury znaną pod nazwa Garam masala.
Dla mnie curry i garam masala to dwie różne mieszanki ale ja nie jestem ekspertem.Do tego może to tylko oznaczać jak wiele jest wariantów curry( skład od 5 do 50 suszonych, zmielonych przypraw)
Alusiu, nie uwierzysz…
Te dyskietki w ubiegłym roku ja doradzałam i bardzo dobrze. Niestety mocowanie ich nad blokowym balkonem obrzydza życie mieszkającym w bloku vis a vis, bo tamtym mieszkańcom świeci po oczach. Przeraźliwie.
Szczęściem ludność nie próżnuje i ma nowy sposób, a ja go dostałam.
Monsieur de Ser, gdy wziął go spleen,
w pieczarze się zamykał,
gdzie ogrom swych rozważał win
i jak zegarek tykał.
I śpiewał tam o pleśni pieśń
(niech drży, kto nie zna pleśni!),
a echo głos nosiło gdzieś
do Słupska i do Wrześni.
A gdy już dojrzał dziwak ten
do wyjścia a świat boży,
to zamiast w łóżku zapaść w sen,
na stole się położył!
Iżyku,
list wczoraj wysłałam na adres ze strony Iżykówki. Czy doszedł?
Kod 1111 – to MUSI coś znaczyć!!!
Ja używam gotowe pasty curry made in Thailand, żółtą, czerwoną lub zieloną, różnią się ostrością (choć wszystkie są ostre) i smakami, ale niewiele. Ostatnio kupowałam w Careffourze we Wrocławiu, w stoisku ze specjałami azjatyckimi, u siebie w sklepie chińskim lub koreańskim.
Marek,
pracę bierz, ale jak im pozwolisz sobą orać, to ja pomogę Pyrze w tym batożeniu Twojej skóry.
A gdzie Wojtek ?! Sobie z nas zaprimaaprilisował?!
Pozwólcie, ze pożyczę wam dobrej nocy.Idę zregenerowac sie a jutro wypróbuję swój przepis na ryz.Ciekawe co wyjdzie.Donoszę również iz przedsiewzięłam postanowienie by przed gotowaniem parę garści ryżu wymieszać z grochem, rozsypac w kąteczku i rymnąć na nie swemi kolanyma, a ręce wznieść ku sufitowi i prosić głowę by w końcu przejęła kontrolę nad palcami rwącymi się do klawiatury by już Pyry i Izyka nie denerwowac.( O słodka niewiedzy! Jak dobrze, ze nie mam znajomości wszystkich stron, z których gromy leciały)
Grażynko dobrze że jesteś! Ty moje źródło otuchy
Bobikczku, jestes zdumewajacym Poeta! Przyznaj sie, ile juz masz ksiazek na swoim koncie? I pod jakim na nich wystepujesz nome de plume’em?
Heleno, na tym blogu byłbym dumny, gdybym mógł występować pod nom de poele. Ale nie wiem, czy zasługuję, bo nie umiem nawetzrobić daszka nad e. 🙂 Ale dzięki za dobre słowo, zmobilizuje mnie ono do wzmożonego wysiłku! 🙂
Marku,
gratulacje.
Heleno,
tu sa rozne wyjasnienia i legendy na temat curry. Kazdy moze sobie wybrac, co mu odpowiada 🙂
http://www.menumagazine.co.uk/book/curryhistory.html
Pani Tereso. Tamta poczta nie działa
voquya1@poczta.onet.pl
Antek-dzięki. wszystko już obstalowane.