Szczygieł ćwierka po czesku
Od dawna kocham czeską literaturę. Znam niemal na pamięć Szwejka, stale sięgam po Karela Czapka np. cudowne „Listy z podróży”, podobnie z książkami Kundery czy Hrabala. A ostatnio moim ulubionym czeskim pisarzem został Mariusz Szczygieł – prawdziwy, szczery Polak ale o czeskiej mentalności. I też zakochany w czeskim poczuciu humoru i sposobie myślenia ludzi znad Wełtawy. Polecam – zwłaszcza wszystkim smutasom – książeczkę Mariusza Szczygła „Laska nebeska”. Sam czytałem ją często płacząc… ze śmiechu.Książeczka jest zbiorem felietonów pisanych z myślą o wybranych a ważnych książkach czeskich pisarzy. Aby zachęcić smakoszy do tej lektury przytoczę mały acz wielce stosowny i smakowity fragment:
„Dziesięć lat temu pan Krzysztof Zajdel, nauczyciel z Wilkszyna, dostał od urzędującego prezydenta Havla przepis na kurczaka.
Postanowił wydać książkę „101 potraw znanych osobistości z Polski i ze świata” i zaczął pisać do różnych sław. „Sam pan wie, jak to jest, kiedy pisze ktoś z wiejskiej szkółki do osoby znanej” – wyznał, kiedy poprosiłem o szczegóły. „Napisałem do prezydenta Rosji, Ukrainy, Białorusi, bo moim marzeniem było pokazanie, że jesteśmy normalnymi ludźmi, że przy stole wszyscy mogą usiąść. Z tych osób jedynie prezydent Czech mi odpisał. Taki np. już nie prezydent, ale znany aktor Pierce Brosnan odpisał (to znaczy jakiś jego sekretarz), że mogę kupić koszulkę z jego portretem lub zdjęcie (za jakąś znaczną kwotę), a autograf aktora dostanę w specjalistycznych sklepach.”
Kurczaka a la Havel (którego prezydent sam wymyślił) przygotowuje się tak: ptaka dzielimy na cztery części, nacieramy smalcem i solimy. Pieczemy w piekarniku 20 – 30 minut. Z szyjki i skrzydełek gotujemy odrobinę bulionu. Bulion mieszamy ze szklanką białego wina, dwiema łyżkami miodu, dwiema łyżkami sosu sojowego, majerankiem, oregano, pieprzem, wegetą i łyżeczką mielonego imbiru. Do tak powstałego sosu dodajemy posiekane dwie papryczki chilli. Sosem polewamy podpieczonego kurczaka i wkładamy znów do piekarnika, żeby się dopiekł.”
W tym fragmencie nie ma wprawdzie nic do śmiechu ale do smutku też nie. A Vaclaw Havel prezentuje się jako człowiek sympatyczny i nie tak zarozumiały jak jakiś amerykański aktor. Prawdę mówiąc akapity o kurczaku a la Havel były jedynymi przy których nie rżałem ze śmiechu. Aby sprawdzić moją prawdomówność musicie sięgnąć po „Laskę nebeską”.
Komentarze
Dzień dobry.
Lubię prozę Szczygła, chociaż czytając jego reportaże o dzisiejszych obyczajach żałobnych, rodzinnych i religijnych Czechów, mnie – agnostyczce było smutno i łyso. Gdzie tam do śmiechu… A z pisaniem do znanych ludzi różnie bywa. Kiedy zaczęłam pracować w WL słynny był przypadek oficera, który miał hobby – zbierał autografy, fotografie, informacje o asach lotnictwa z okresu II wojny. Kilku polskich bohaterów jeszcze żyło i mieszkało w kraju, radzieccy piloci też przysyłali to i owo (chociaż długo to trwało) Niemców zlekceważył kompletnie ale koniecznie chciał mieć fotkę i podpis Amerykanina, który miał na koncie jakąś niewiarygodnie wysoką liczbę zestrzeleń na pacyficznym teatrze działań. Starał się o pozwolenie swojego dowódcy aby do niego napisać (kurtyna w tych latach jeszcze szczelna) Napisał na adres jednostki z roku 1943, bo taką informacją dysponował. Zapadła cisza na dłużej, a po dwóch latach kolekcjoner został wezwany przez służby wywiadu, kontrwywiadu, zarząd polityczny i wszystkich świętych, przemaglowany, prześwietlony i postraszony zupełnie nie rozumiejąc skąd to nagłe (i groźne) zainteresowanie. Wreszcie któryś z tych półbogów bezpieczeństwa rzucił na stół wielką, żółtą kopertę ostemplowaną kilkunastoma pieczątkami – od bazy lotniczej w Oregonie, przez jednostkę na Tajwanie i w Korei jeszcze jakieś sztaby, a na bazie pod Kolonią w RNF kończąc. Po prostu list wędrował śladem asa po lotniskach. W kopercie było kilka fotogramów, uprzejmy, koleżeński list, odznaki pamiątkowe, proporczyk, mapka. Dla tamtego pana i jego wodzów w prośbie polskiego żołnierza nie było nic dziwnego – oni dostawali takich próśb tysiące i byli na to przygotowani. U nas rozpętała się psychoza… Rozeszło się po kościach. Przestał szukać bohaterów.
Dzień dobry Blogu!
W wieku jakichś 13 lat napisałam (po polsku!) prośby o autografy do moich idoli – Rogera Moore’a (Święty), Richarda Chamberlaina (Dr Kildare), Cliffa Richarda i bohaterów Bonanzy. Mój kolega miał skądś adresy (pewnie ich agentów), w każdym razie wszyscy „odpowiedzieli” i dostałam zdjęcia z autografami w kopertach, na których naklejone były adresy zwrotne wycięte z moich kopert.
Koleżanki i koledzy najbardziej podziwiali piękną, idealnie przezroczystą taśmę klejącą, którą były przyklejone 😉
Szczygła opisy czeskiego „Raju” też mnie jakoś mało do śmiechu pobudziły, bo choć czytałam z zainteresowaniem, to miejscami i sporym przygnębieniem.
Faktem jest, że moja siostrzenica z wielkim entuzjazmem zamieszkała w Pradze, gdzie odetchnęła podobno po krakowskiej „dusznicy”, a ostateczność decyzji podkreśliła sprzedaniem krakowskiego mieszkania. Podobno praca na UJ i mieszkanie w grodzie Kraka wolnomyślicielom nie służą tak dobrze jak Uniwersytet Karola 🙄
Pepegorze,
powiadasz „niema krokodyli gdzie są rekiny”. I słusznie. W Nilu nie widziałam ani jednego rekina 😉
Wyszło słoneczko, chwilowo, ale pomidorki już wyciągają listki…
Pyro,
stan Tamil Nadu (dawniej Madras), z którego pochodzi nasz gość, ma wielkość mniej więcej Grecji (1/3 Polski), a mieszka tam ponad 72 miliony ludzi, gęstość zaludnienia 5 razy większa niż w Polsce. Po włoską wizę do Mumbaju jechał pociągiem 33 godziny, do Delhi – 2,5 dnia.
Niedaleko jego wsi, w sąsiednim dystrykcie leżą słynne wzgórza Nilgiri z plantacjami herbaty.
Trochę nerwowa kamera, ale znaleźliśmy tę wieś na YT 😎
Matka gościa wstaje codziennie o 4 rano, zamiata przed domem, potem idzie do świątyni, którą sprząta i przyozdabia świeżymi kwiatami, wraca do domu i robi śniadanie rodzinie. Później krząta się wokół domu lub coś szyje (jest krawcową), wieczorem, po kolacji, natychmiast zasypia.
Ojciec jest emerytowanym urzędnikiem, co robi poza tym, jeszcze nie nie wiem.
Vijay (tak się nazywa nasz gość) dzwoni co wieczora o 20, aby powiedzieć nam dobranoc i zrelacjonować miniony dzień. W zeszłym tygodniu raz nie zadzwonił (nie śmiał, bo pracował do 21, a wcześniej nie mógł) to już się Osobisty niepokoił, co się stało.
Ciężko się będzie przyzwyczaić, gdy wyjedzie 🙄
słońce na dworze … i wiosna tuż tuż …
http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,11550448,Gdzie_ta_wiosna__Tuz_tuz__Idzie_wielkie_ocieplenie.html
i jeszcze czeskie klimaty na blogu .. Praga jest piękna .. a Czechom zazdroszcze faktu, że prawie wszystkie swoje zabytki, miasteczka unieśli na liście UNESCO i czerpią z tego przyjemność i zyski ..
nemo pozdrów Vijay od sióstr i braci blogowych … 🙂 … już jest naszym znajomym dzięki Tobie …
Jolinku,
dziękuję, przekażę 🙂
Spojrzałam na dokładny adres Vijaya i widzę, że to jest ten dystrykt Nilgiris, w którym mieszka. W adresie ważne jest „s/o” = son of (tu nazwisko i imię ojca).
„Nikt mnie tam nie zna, tzn. mnie znają, ale nie wiedzą jak się nazywam”. Coś w stylu „Jaśków syn” 😉
Jak dostanie nobla, to go wszyscy będą znać 😎
Ten stan wydał już dwóch noblistów z fizyki.
Klasyczna muzyka z tamtych okolic
Ulubiona śpiewaczka Gandhiego i Nehru
Młodzi słuchają raczej muzyki filmowej z takich filmów jak „Slumdog Millionaire”, dumni, że kompozytor też pochodzi z ich stanu.
Stolica stanu nazywa się Chennai dawniej Madras.
2 oskary za muzykę z tego filmu i „best song”
🙂
http://www.tokfm.pl/Tokfm/5,103169,11546087,_Prosze_pukac_i_czekac___50_lat_fotografii_Jalosinskiego.html?i=15
Dopiero takie opowieści, jak Nemo powyżej przypominają, że Indie to właściwie kontynent (subkontynent) ze swoją skalą, ludnością, językami, wyznaniami. Skomplikowanie sytuacji socjalno-politycznej wymagałoby na dobrą sprawę mini-ONZ-tu miejscowego. A my narzekamy, na swój kraj.
Ja narzekam na zmarznięte nogi i uszy – wyszłam z psem w prześliczny, słoneczny dzień z gołą głową i w polarze. A na dole wieje lodowaty, arktyczny ziąb i chce łeb urwać. Zaszłam tylko do najbliższych sklepików po chleb, cukier, skrzydełka dla psa i kurze wątróbki na jutro i biegusiem wracałam do domu; żadnego zwiedzania trawników za blokiem i posiadywania na ławce. Nawet w lutym tak nie zziębłam ani razu.
Alicjo, byłem na tej wystawie i uważam, że warto ją obejrzeć. Znam Olka Jałosińskiego od lat. Pracowałem z nim w „Sztandarze Młodych” gdy obaj byliśmy młodzi. Jeździłem z nim w tzw. teren i widziałem jak pracuje. To jeden z najlepszych fotoreporterów. A wystawa jest dla jednych nostalgiczna – przypomina mlodość, a dla drugich historyczna – pokazuje jak wyglądała polska prowincja w czasach PRL.
Widziałem wpisy w księdze pamiątkowej – naogół bardzo pochlebne pod adresem autora.
Obejrzałam zdjęcia wrzucone przez Alicję.To z numerem 16 skojarzyło
mi sie co nieco z tym filmem :
http://www.youtube.com/watch_popup?v=794wEIbHlDc&vq=large
Nemo-bardzo ciekawe te hinduskie opowieści 🙂
Bo to są świetne zdjęcia. Chętnie bym obejrzała wystawę, tylko kapke daleko 😉
Piękny dzień za oknem, ale temperatura spada 🙁
Jeszcze nie jest lodowato, jak u pyry, ale już zaledwie 7C.
Na obiad – namoczyłam jaśka i coś z nim będę kombinować. Pomysły mile widziane.
Tak jak Mariusz Szczygieł kocha Czechy, tak nie kocha czeskiej kuchni. Napisał to na swoim blogu. ” Kuchnia czeska ma trzymać Czecha przy ziemi” – to jego słowa. I to chyba prawda. Nie znam tego kraju zbyt dobrze, ale to co miałam okazję tam jeść, nie było warte zapamiętania. No, ale gdyby Czesi mieli jeszcze doskonałą kuchnię, to naprawdę żyliby w raju. 🙂
Alicjo,
ten dzięcioł , którego zdjęcie wczoraj zamieściłaś, to dzięcioł czarny. W Polsce jest największym ptakiem tego gatunku, ale osiąga wielkość kawki. Kanadyjskie są, jak widać, większe.
Ugotowałam gołąbki w sosie pomidorowym. Ale zaplanowane są na jutro. A dziś będą pyzy z mięsem/ gotowe mrożone/ ze skwareczkami i cebulką podsmażoną , a do tego surówka z kiszonej kapusty. Sama nie robię pyzów, bo za dużo z tym roboty. Tak przypuszczam, bo nigdy ich nie robiłam. Może to wytłumaczenie leniwej gospodyni.
Pada. Zazieleni sie.
Aktor jest Irlandczykiem. Prodeucenci filmowi, a on nim jest, dlla zasady nie otwieraja niechcianej korespondencji. Ludzie podsylaja rozne pomysly na filmy czy scenariusze a potem sadza o prawa autorskie bo to ich pomysl zostal wykorzystany. Pewnie odeslal nie otwierajac, standardowy list. Dziekujemy, zwracamy, kup sobie koszulke 🙂
Pepegor, moze i racja jak kojoty to nie lisy. Poki co bazant sie mieni wszelkimi kolorami teczy poza fioletem i ma sie dobrze. Zaczynamy wierzyc, ze moze cos z tego bedzie. To juz chyba z miesiac jak w swoich krzakach siedzi. Nikt go o ulubione ziarna nie zapytal ale widzimy, ze ma swoje ulubione tylko jeszcze nie wiemy dokladnie co.
Krystyno, zebys Ty widziale tutejsze sroki. Te dopiero sa olbrzymy w porownaniu. Ladne zreszta, glosne i wredne 🙂
Jak to sroki, kazda swego ogona pilnuje.
Kojot przychodzi czesto przez dziure w plocie, ktora pewnie sam zrobil. Te sama dziure tylko w dzien uzywa nasz bazant wracajac z popoludniowej przechadzki na druga strone ulicy. Nie chcemy wiec jej latac. Wstawilem po obu stronach takie male lampki sloneczne. W dzien bazantowi nie powinny przeszkadza a w nocy, mam cicha nadzieje, beda odstraszaly kojota, ze to niby oczy jakies bestii swieca 🙂
Ciekawe czy sie nabierze?
Krystyno-to prawda kuchnia czeska nie powala na kolana,ale każdemu mogą zdarzyć się małe arcydzieła.Kiedyś w Pradze jadłam genialną duszoną kapustę podaną rzecz jasna do knedlików i duszonej wieprzowiny.Ani mięso ani knedliki nie wzbudziły mojego entuzjazmu,ale smak tej kapusty wspominam z ogromnym rozrzewnieniem do dzisiaj 🙂
Wczoraj Basia podeszla do okna zobaczyc czy nasza bestie pod dziura w plocie swieci i jak nie podskoczyla. Zupelnie sie nie spodziewala a tu sarna pod samym oknem przy ganku obwachuje. Raz wysypalem pysznosci i sie pewnie teraz nie opedzimy. U sasiadow okazalo sie sypia w lasku 3-5 saren co noc. Do nas w dzien jakos nie podchodzily ale widac w nocy inna para kaloszy. Ciekawe co wyjdzie z naszego ogrodka. Ziolka beda na ganku w korytkach (takie jakby pol beczki), jakies kwiatki tez ale reszta? Wina dookola domu nie powinny ruszyc ani malin. Same problemy 🙂
Danuska, bo to na pewno byla kapusta polska 🙂
yyc-no jasne 😉
Albo polska kapusta albo polski kucharz 🙂
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za informacje na temat krzaków malin.
Ja oczywiście nie wiem,jakie mam maliny 🙁 ale przyrzekam,że będę sumiennie donosić,co tam słuchać w malinowym chruśniaku 🙂
Dzien dobry,
Sprawozdanie krotkie i opoznione: dzieciaki nie wyszly z fazy grupowej turnieju :(. Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo, w domu bylismy wczesniej niz zaplanowano.
Pogoda pod psem, zimno i pada.
Alicjo,
zrob swoja fasole na sposob grecki:
0.5kg fasoli ugotowac, na patelni zezlocic dwie cebule i sporo czosnku, dodac dwie pokrojone w talerki marchewki, dwie lodygi selera naciowego, puszke pomidorow, pokrojone oliwki. Pogotowac, dodac do garnka z fasola. Dyzurne + oregano. Przed podaniem posypac natka pietuszki i pokruszonym/ startym serem feta (jak nie ma fety to jakimkolwiek) i wstawic do piekarnika az ser sie rozpusci.
Krystyno,
juz wczoraj wieczorem zauważyłam błąd, ale cały dzień byłam tak zalatana, że nawet wieczorem nie znalazłam czasu na poprawkę – to już niejednokrotnie przeze pmnie przedstawiany tutaj Pileated Woodpecker, największy dzięcioł Ameryki. W Europie nie występuje. Jak się człowiek spieszy…
Lasek za Górką należy do miasta, nie wolno w nim nic ruszać, co spadnie, złamie się albo rozpadnie, ma zostać tak, jak jest. Dlatego tam jest sporo spróchniałych drzew, dlatego dla naszego dzięcioła to idealna stołówka – łasy na kryjące się tam robalki 😉
Czarny on ci jest, ale właśnie ten karmazynowy łebek z czubem – to go wyróżnia. Zaczyna się już okres lęgowy i teraz je jeszcze widać, bo nie ma liści na drzewach.
W Czechach stołowałam się dawno temu przez pół roku. Knedliki były robione w kuchni restauracyjnej przez kucharza i to były KNEDLIKI! Wspaniałe z sosem mięsnym i grzybowym. Parę lat temu powtórzyłam w Pradze, i to w porządnej ponoć restauracji. Tylko wygląd nawiązywał do knedlików. To samo rok temu w „Tawernie” w Bilej Vodie. Nie są już robione jak kucharz przykazał, tylko kupowane hurtem gotowce, wyjaśnił kelner, którego zapytałam na okoliczność, dlaczego knedliki tak zeszły na piesy. Pewnie są jeszcze restauracje, gdzie robią to normalnym trybem, jak domowy makaron czy pierogi, ale nie wiem, gdzie ich szukać.
Jolly,
świetny przepis, u nas od paru tygodni króluje kuchnia grecka!
Zapodam, jak wyszło. Tymczasem…do roboty 🙁
Jolly Rogers-przy następnych rozgrywkach na pewno będzie lepiej 🙂
A teraz nadam parę końskich wiadomości dla Żaby.
Przed chwilą w „Trójce”mówli o koniach. Od kiedy znam Żabę to słucham i się interesuję 🙂 Przed wojną w Polsce mieliśmy podobno
4 miliony koni,teraz około zaledwie 350.000 szt.Tych co jeżdża na koniach circa about 50.000 osobników,co jest stanowczo za mało.Godzina końskiej jazdy w Warszawie 50 zł,a im dalej od stolicy tym oczywiście taniej i tam gdzie taniej to 20-25 złociszy.Tyle ile bilet do kina.Mówią,że lepiej na koń niż do kina.Ja się nie znam,bo na koniach nie jeżdżę,tylko czasem chodzę do kina 🙁
Ten Jolly-grecki przepis na fasolę też mi się bardzo podoba.
Alicjo-wrzuć koniecznie do przepisów blogowych !!!
Kod ty48 – o ile pamiętam, była kiedyś taka lokomotywa…
A ja w poniedziałek zjem tu:
http://u-leszka.w.interia.pl/kawiarnia.html
Alicjo,
tak myslalam ze Ci sie spodoba. Grecy nazywaja to danie fasolia :).
Danusko,
dzieki, ostatni turniej sezonu w niedziele.
W Calgary godzina na koniu $120.oo. Pare godzin i pewnie taniej bedzie kupic calego konia a nie na godziny. Trzymanie konia jednak kosztuje chyba, ze ma sie wlasne miejsce. Dlatego kowbojow juz coraz mniej. Taniej helikopterem zaganiac krowy 🙂
Danuska, na koniu do kina. Moze spotkasz Olbrychskiego. Mialabys trzech w jednym. Olbrychskiego, Kmicica i Babinicza. 16.66 zloty za jednego na godzine 🙂 Taniej niz poza Wa-wa.
Wybierasz się na narty Nisiu? 😀
Małgosiu, ja na nartach? Chłe, chłe, doskonały pomysł, moi przyjaciele z GOPRu mieliby co robić już przy zakładaniu przeze mnie nart, bo bym się schyliła i już nigdy nie wstała. W Kamiennej Górze jest pan księgarz, który walczy o przetrwanie ostatniej w tym mieście księgarni Atena i wymyślił sobie jakieś spotkanie literackie. Takim ludziom się nie odmawia, więc jadę. No to już na kilka dni, na luziku, pohasam w ulubionych stronach.
Hotel też znalazłam sobie fajny, jak już będę na tym luzie – na Księżej Górze, w dawnej rezydencji niemieckich baronów, potem rajchsmarszałka Goeringa, do którego Fiurer przyjeżdżał na wódeczkę. Po wojnie był kiepski hotel, teraz się ponoć poprawił. Oceny na bookigu ma bardzo dobre. Z czubka tej Księżej Góry widać jak w pysk Śnieżkę z doliną Łomniczki, a poza tym resztę Karkonoszy.
http://www.hotel-zameczek.pl/
No, sami zobaczcie, co to za położenie obłędne.
Oj, fajne, fajne…
Chyba Nisi zazdroszczę widoku z okna – bo dojść i tak bym dalej, jak na podjazd nie doszła. Straszna sprawa z tymi księgarniami w małych miastach. Już w czasie I Zjazdu nie mogłam się wydziwić, że w całym Kórniku nie było księgarni, nawet łączonej ze sklepem papierniczym i stoiskiem z zabawkami. No, jak : 20 km od Poznania, 3 oddziały PAN na miejscu i Zakład Dendrologii i Obserwatorium Astronomiczne – a więc wykształciuchów mnóstwo i bez księgarni? Powiedziano mi, że były dwie i padły jedna po drugiej. Ludzie mniej kupują, kupują gdzie taniej albo przy okazji innych zakupów. źle to wróży kulturze narodowej – kina, biblioteki, szkoły, księgarnie – przecież internet wszystkiego nie załatwi!
ostatnio widziałam, że kawiarnie i piwiarnie prowadzą sprzedaż książek .. może to jakiś sposób .. ja jednak uwielbiam księgarnie zwłaszcza takie, które znam …
Nisiu w takich okolicznościach przyrody uczynki dobre przyjemnie czynić … 🙂
Alicjo – pewnie na Twoje zamówienie na portalu „Na temat” przepis na czeskie knedliki z wieprzowiną i kapustą – przepis na porcję dwuosobową.
Ale można połączyć dobrą kawę z dobrą książką
http://www.miedzy-slowami.com.pl/
Pyro,
zaraz zajrzę 😉
A propos księgarni, coś jakby mało ludzi potrzebuje, albo co 🙁
To Lublin, Irku. A Kórnik, Bnin, Łęczyca i inne „pipidówy”? To tam się robi kulturalna pustynia, a to 3/4 kraju.
Pyro to nie jest prawda .. to zależy od ludzi i ich pomysłów .. te kawiarnio-księgarnie widziałam w małych miastach .. pustynia jest tam gdzie ludziom się nie chce ..
To zależy od lokalnych pasjonatów. Niedługo wybieram się do takiej pipidówy
Witam, Pyro polecam link,
http://swiatczytnikow.pl/przewodnik-jak-kupic-czytnik-kindle/, księgarnie jako takie nie mają racji bytu chociażby na cenę, odległość o domu czy półki która już się wygina pod naporem książek.
http://literat.ug.edu.pl/books.htm#books
Dobrze sie bawilem ogladajac „Obslugiwalem nawet angielskiego krola” film wg. powiesci Hrabala, ale pisze o tym glownie dlatego, ze sporo tam jest scen jedzeniowych, jako ze bohater filmu pracowal jako kelner. Tym co nie widzieli – polecam. Mnie z praskich wypraw utkwily oczywiscie knedle + Moravskie vrbcy (choc to nie byly wcale wroble, ale wieprzowina). O ile wiem to tylko w Czechach mozna tez dostac prawdziwy absynt, bo w innych krajach nie dodaja jednego skladnika uchodzacego za narkotyk (nie pamietam w tej chwili co to jest). W kazdym razie mam jeszcze poltorej butelki absyntu, bo goscie cos nie bardzo chca pic z uwagi na gorycz.
Widze, ze sporo blogowiczow z uwaga sledzi przygody calgaryjskiego bazanta. Ja zreszta tez, no i uwazam, ze lepiej bedzie aby bazanta zjadl yyc niz kojot. Oczywiscie juz po odchowaniu malych bazanciatek.
❗ podoba sie nie tylko mi w lajares.
o, ponownie nina przyniosla maly kieliszek przykryty plasterkiem cytryny. z boku sol w szklanym opakowaniu. dzis zrezygnuje z soli. Przyjaciel podliczyl moja nieobecnosc w czasie dnia. wyszlo ze bylem ponad piec godzin na wodzie.
czuje dzis wyraznie sol na dziaslach. w dniach kiedy rezygnuje dobrowolnie z posilkow, czuje wstretny smak wydzielajacej sie z organizmu nikotyny. pomimo ze od ponad dwudziestu lat pale tylko i wylacznie glupa.
Jolinek, Irek – tyle to wiem (w końcu to mój były zawód – animator kultury). Mnie chodzi o mechanizmy, bo nie ma co liczyć na cud nawiedzonych pasjonatów w każdym miasteczku. Ludziom się to musi po prostu opłacać. Muszą z tego żyć. I tym razem nie jest to funkcja rządu ani ministra – to sprawa zapotrzebowania społecznego. I to mnie tak piekielnie niepokoi.
Witam, Pyro polecam link,
http://swiatczytnikow.pl/przewodnik-jak-kupic-czytnik-kindle/,
http://literat.ug.edu.pl/books.htm#books
Fasolia dochodzi. To znaczy – jasiek już doszedł, zaraz go wrzucę do tego sosu. Mignęło mi na necie, że jest też sposób arabski na tę potrawę, ale nie miałam czasu porównać.
Nie mam zielonej pietruszki, obędzie się. Ani starej pokruszonej fety – będzie świeża, rzucona na gorącę fasolię.
O, porównałam. Arabska nie ma selera i marchewki, ani oregano, o fecie i oliwkach także nie wspominają. Poza tym wychodzi na to, że fasolia to bardzo popularne danie w krajach arabskich.
Podawane z ryżem 😯
Ta według przepisu Jolly – całe przygotowanie zajęło mi 15 minut. Idę pożenić sos z jaśkiem.
zdaje sie ze zle policzylem lata palenia. w zasadzie to pale od znacznie znacznie dawniej.
Irek > jestem przekonany ze bys tez tutaj zanlazl to czego szukasz.
dzis mialem malutka sesje z ruda. jak znajde mozliwosc jej zaprezentowania, zrobie to. jest piekna, nie cuchnie, na wysokich nogach i dobrze uczesana. i jeszcze jest w niej cos bardzo pozytywnego.
jest rzeczywista !!!
i moze nie da sie wciagnac w ten bbq szal. zawsze jak z Przyjacielem przechodzimy obok niej to robimy 🙄 i zyczymy dluzszego zycia. spac ide z drzacym sercem, wstaje z drgawkami i kiedy ide po cieple pieczywo zawsze zbaczam z drogi. czuje sie :coll: kiedy i ona jest jeszcze przy zyciu 😆
Nisiu-cudne miejsce wynalazłaś ! Sprawozdanie obowiązkowe 🙂
Ile masz kilometrów od siebie do Karpacza ?
Z tymi księgarniami to ciekawa sprawa.W Wyszkowie,przez który przejeżdżamy w sezonie w miarę regularnie (60 km od Warszawy,
ok.30 tys.mieszkańców) znam dwie księgarnie,a podobno są nawet trzy !
Tak sobie ona wygląda, ta fasolija (jak znam grecki, to chyba taka jest prawidłowa wymowa). Zrobiłam w woku, bo wygodnie.
Smakuje znakomicie, czosnku dałam po swojemu półgłówka, nie wydaje mi się, żeby ucierpiała z powodu braku natki. To ciemne to czarne oliwki.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1603.jpg
Danuśko, ja na to miejsce gapiłam się wiele lat. Kiedyś nawet wjechałam na Księżą Górę, ale wtedy tam nic nie było, w sensie – do mieszkania. Tylko widoki nadzwyczajne. Ucieszyłam się, kiedy znalazłam ofertę. Oczywiście, sprawozdam co trzeba. Jadę w najbliższą niedzielę i wracam w sobotę. Znowu będę spała bez psów!
Nisiu – zabierz cieplutkie ogacenia. Ziiimno!
Pyro, jasne. Muszę jeszcze popatrzeć na prognozy pogodowe. I odebrać polarek ze sklepu, w którym go posiałam, kupując buty…
Fasolię wrzuciłam do /Przepisów/Warzywnie
Domowy smakosz (w porywach obżartuch) stwierdził, że wchodzi do jadłospisu domowego.
Nie dałam zbyt dużo oliwek (z puszki), ale mam wrażenie, że smak oliwek dominuje, mimo przygarści oregano, czosnku półgówka i tak dalej. No…z 10-12 oliwek dałam. Na koniec chlusnęłam trochę tej mojej znakomitej oliwy, przywiezionej z Grecji.
Dzięcioł znowu przyleciał, ale na drzewa sąsiadów. Dzień piękny, ale skubany nie da się podejść, a ja nie mam teleobiektywu.
Alicjo z okazji Twojego dzisiejszego święta życzę Ci; przede wszystkim zdrowia, smakowitego życia i jeszcze wielu, wielu rejsów na Darze Młodzieży i różnych żaglówkach. 😆 😆 😆
Jak widzisz, poprawiłam się. 😉 😀
Dobrej nocy BB.
Basia, dzisiaj poszla podsypac papu naszemu bazantowi. W jednym z punktow ONZ dozywiania bazanta byl sam zainteresowany i wcinal ze mu sie uszy trzesly (no takie wypustki na glowie). Obok staly dwa kruki i spokojnie czekaly. Widzielismy go dwa razy z samiczka, albo dwoma. Poza tym sam sie szwenda. Moze samiczka w krzakach o jajkach mysli? Czy moze byly przelotne i polecialy sobie a on twardo czeka na kolejna okazje? Zobaczymy. Punkty zywienia opanowal doskonale. Czasem wydaje nam sie, ze sobie zyczy zeby mu podawac tu czy tam bo staje w jakims miejscu, siada i jakby czekal. Jak mu tam nasypiemy rano juz dziobie 🙂 Szczwana bestia.
No to tyle z frontu bazanciego. Swoja droga to chyba byl znak, ze w zeszlym roku bedac w Poznaniu poszlismy na bazanta do „Bazanciarni” w Rynku. Nasi znajomi tutejsi, ktorzy byli w Polsce wtedy tez przed odlotem poszli do Bazanciarni. To byl chyba znak.
Znaczy chcialem napisac bazant paradowal z samiczka dwa razy albo po raz z dwoma roznymi. To tak, zeby sobie ktos nie pomyslal, ze nasz bazant kombinuje z paroma na raz 🙂
dzień dobry …
Alicjo zdrówka i i niech Ci się wszystko udaje co sobie zażyczysz … 🙂
podobno świetna książka .. a napisał ją ważny urzędnik premiera i jest to jego druga powieść … czytałam już ze trzy dobre recenzje …
http://wyborcza.pl/1,75517,11548636,_Noc_zywych_Zydow___Przebudzenie_mlodego_warszawiaka.html
> W Polsce jest największym ptakiem tego gatunku, ale osiąga wielkość kawki
Dzięcioł czarny jest większy od kawki. Wyraźnie większy.
Zrobiłam kurczaka z przepisu Havla! Coś niesamowicie pysznego, tak pysznego kurczaka w życiu nie jadłam, zmodyfikowałam jedynie to, że nie smarowałam smalcem a lekko olejem i poddusiłam w garnku w sosie po uprzednim podpieczeniu w piekarniku. Spróbujcie a gwarantuję, że to będzie najlepszy kurczak jaki jedliście. Do tego robię modrą kapustę i w/g gustu pyzy na parze, kopytka lub ziemniaczki…