Porady praktyczne Antoniego Teslara
Rodzina Teslarów – zdjęcie archiwalne
Polska kuchnia zawdzięcza wiele cudzoziemcom. Jest w tym panteonie obcy kuchmistrzów poczesne miejsce dla Antoniego Teslara, kucharza domu Potockich w Krzeszowicach. Dzisiejsi potomkowie mistrza rondla nie czują się cudzoziemcami. Są architektami, malarzami i chyba żaden z nich nie poszedł w ślady słynnego pradziada. Antoni Teslar zaś pozostawił po sobie kilka książek w tym najsłynniejszą „Kuchnia polsko-francuska”. Napisał ja w Krzeszowicach w 1909 roku i zadedykował hrabinie Andrzejowej Potockiej. Mam tę książkę i lubię do niej sięgać. Wprawdzie nie stosuję receptur mistrza w swojej kuchni ale z wielką frajdą czytam np. jego porady praktyczne. Oto kilka z nich:
Po czem poznajemy zdrową wołowiną.
Mięso wołowe zdrowe i dobre ma kolor jasno czerwony, białym tłuszczykiem przerastałe, jędrne i niemokre. Mięso koloru bladego, flakowate i wilgotne jest z bydlęcia chorego. Mięso bardzo ciemnego koloru, klejowate jest z byków, albo z bydlęcia zdechłego, lub dobitego. Mięso do gotowania powinno być wykruszałe, zalewane gorącą wodą i nierozgotowane.
Cielęcina.
Prawdziwa, dobra cielęcina, powinna być biała, jędrna i tłusta. Do użytku wykruszała.
Wieprzowina.
Na mięso wieprzowe przy zakupnie najwięcej się uważać powinno, ponieważ najwięcej trafia się chorego. Wieprzowina powinna być koloru jasnego, niekleista, jędrna i niemokra. Wągry w mięsie wieprzowem, spostrzegamy w postaci grudek szarych, wielkości grochu. Trychina (włosieniec) jest także w wieprzowinie najwięcej znajdowana w postaci niteczek ślimakowato zwiniętych; w obydwu razach i wygląd mięsa i woń są nieprzyjemne. Niedopieczona wieprzowina jest niezdrowa. Najlepiej jest wieprzowinę marynować, wędzić i gotować.
Prosiątko.
Prosię odpowiednie do bicia jest dopiero 4 do 6 tygodniowe. Powinno być dopieczone. Jest lekko strawne, i zawiera wiele kleju.
Baranina.
Mięso z młodego barana jest doskonałem pożywieniem i nadaje się na lepsze obiady. Ciemny kolor mięsa świadczy o tem, że zwierzę jest stare, a wtedy nie może być użyte do pieczenia lecz do duszenia lub na siekaninę. Szynki baranie wędzone, podawane gotowane i gorące, są bardzo dobre.
Królik.
Młody królik jest dobry do pieczenia; starego lepiej gotować. Rosół, także barszcz, jest bardzo smaczny i posilny. Mięso królika zawiera wiele kleju.
Sarna i zając.
Czy sztuka jest młoda poznajemy po uszach, które się lekko dają rozedrzeć; przy sztuce starej to nie łatwo. Także można poznać po żebrach, które młodemu zwierzęciu łatwo się naginają i bez wielkiego nacisku pękają.
Ryby.
Bite ryby jeżeli są jeszcze świeże, powinny mieć oczy czyste, świecące i niezapadłe; skrzela powinny być czerwone; czy to jest naturalny kolor można się przekonać przez potarcie, jeżeli ściereczki lub palców nie farbuje (trzeba próbować dlatego, bo nieuczciwy handlarz je koloruje). Jeżeli skrzela są wyblakłe, to ryba nie była zabita, lecz w wodzie usnęła, i może być niezdrowa. Mięso ryb świeżych jest jędrne, nieświeżych miękkie.
Ryby morskie mrożone, tylko w mrozy, lub w lodzie sprowadzane, mogą być zdrowe.
Jaja.
Świeże jajo można poznać wstrząsnąwszy niem koło ucha, jeżeli chlupie nie może być świeże; kolor skorupy powinien być świeży nie popielatobrudny, co zaraz w oko uderzy. Skorupy tłuczone na mąkę, jest bardzo dobrze dodawać do karmienia drobiu.
Masło.
Świeże masło pachnie, stare śmierdzi, świeże jest słodkawe, stare gorzkie i szczypiące. Masło margarynowe jest niezłe, ponieważ do łoju dodają 40% mleka świeżego, a stearynę z łoju odciągają. Fałszowane i złe masło margarynowe poznajemy podczas klarowania, gdzie łój występuje jako skwarczek starty.
Jak poznać czy drób i ptactwo jest młode.
Kury, kurczęta i ptactwo poznajemy po kości piersiowej, która przy końcu powinna być miękka czyli giętka jak chrząstka; jeżeli się czuje przy naginaniu twrardą kość, sztuka na pewno jest stara i do pieczenia nieodpowiednia.
Kapłona poznajemy po szponach czyli ostrogach, które z wiekiem dopiero dostaje.
Indyczka, gęś, kaczka, tak samo pierś powinny mieć giętką, a nadto łuski na nogach powinny być gładkie, nie suche, koloru żywego, nie wyblakłe.
Indyk stary ma nad wolem pendzel włosiany; u młodego jest on malutki, u starego duży, z grubych czarnych włosów.
Gołąb, bażant i kuropatwa.
Młody gołąb ma dziób duży, niekształtny, miękki i przy głowie żółtą obwódkę; poznajemy go także po piersi jak kurczęta;
bażanta koguta poznajemy po ostrogach, których młody niema, a także po kości piersiowe]. Kuropatwa młoda ma nogi żółte, dziób czarny, stara nogi zielonawe, dziób biały. Wszystkie poznaje się najpewniej po kości piersiowej, która powinna być giętka. Gołąb młody jest dobry pieczony lub duszony, stary gotowany.
Kwiczoły.
Świeży kwiczoł ma pazurki miękkie, nieświeży ma suche, ostre, nadto piórka na brzuszku schodzą ze skórką. Kwiczoły dobre powinny być tłuste.
Komentarze
Witajcie,
Tak wygląda obecnie pałac Potockich w Krzeszowicach
A tak wygląda prosiątko:
http://www.tmtoys.pl/pl/figurki-schleich/755-stojace-prosiatko.html
Potoccy to duża rodzina, szeroko skoligacona, siedzib miała sporo, z których Pałac Nowy w Krzeszowicach zachwytu nie budzi. Wspomnienia ks E.Sapiehy, który część wakacji spędzał u babki, w Krzeszowicach, opowiadają o starym zamku, który był ruiną już w XIX w, a który był i znacznie większy i ciekawszy od nowego założenia. Postaci starego Teslara też jest kilka zdań w tych wspomnieniach poświęcone.
Gospodarzu miły – kilka przepisów imć Antoniego jest do wykorzystania, jak najbardziej – łamańce z makiem, talarki z ryby wigilijne, naleśniki z masą migdałową i sporo innych. Trzeba po prostu dzielić potrzebne produkty na mniejsze części pamiętając, że do stołu krzeszowickiego na co dzień siadało 12-14 osób, a my gotujemy dla 3-4 gąb. Tych pachołków, którzy wielką rybę podawali na desce płótnem ordynaryjnym obszytej możemy sobie darować.
a Pan Antonii mógł testować swoje przepisy na swojej rodzince .. liczna była ..
Przepraszam Gospodarzu, ale skróty składające się z pierwszej i ostatniej litery wyrazu piszemy bez kropki. Rozumiem, że to niedopatrzenie, ale w tytule trochę razi:)
Czym się różni biały barszcz od żuru?
Zuzanno – wydaje mi się, że ostatnio już tylko regionem Polski, z którego zupa pochodzi. Kiedyś miało to uzasadnienie, bo żur był tylko na mące żytniej kwaszonej, a barszcz zawierał kwaszonkę z liści rośliny – barszczu. Dzisiaj nikt już liści barszczu nie kisi, a jego importowanym krewniakiem można się nawet nieźle poparzyć.
Dziękuję Pyro 🙂 Spór rodzinno – wielkanocny zażegnany 😉
Dzień dobry!
Jolly – kapelusz świetny. Czy Staś już zjadł nagrodę? 🙂
Pożegnanie artysty malarza Antoniego Teslara przed wyjazdem do Maroka w celu objęcia stanowiska dyrektora zakładów artystycznych I’ Art Indigene w Rabacie 1927 rok: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/129063/47a92bfa789b8d0062b41911fd88d723/
1929 rok 🙂
Ewo – a tu fragment przedwojennego parku pałacowego: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/116367/5aa2f96166daff4add2ccf63e7783757/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/116366/5aa2f96166daff4add2ccf63e7783757/
A tu fragment prosiaczka:
http://www.flickr.com/photos/42135059@N02/5137873777/
Żur robi się na mące żytniej, barszcz biały na pszennej.
Krysiu – zapraszam na obiad 🙂 : http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/104642/282f9d4e4e54a9deef72d6474deae163/
Maruda, teraz to już nic nie wiem. Znowu popadłam w otchłań zwatpienia 🙁
Pyro, Asiu,
Park w Krzeszowicach nadal wygląda całkiem nieźle, Stary Pałac jest odremontowany. Tylko Nowy Pałac straszy swoim wyglądem.
Zuzanno, tak jak Pyra powiedziała, wszystko zależy od regionu Polski 🙂
Odebrałam u rzeźnika piękny, wcześniej zamówiony ozór wołowy. Nie spojrzałam na wagę ale musi mieć powyżej kilograma, bo kosztował 24 złote. Jest czyściutki, ma usunięte ślinianki i wszystkie, dolne powięzie. Wrzuciłam do zamrażalnika, bo nasolę dopiero w środę. Golonki do odbioru w poniedziałek. Obydwie galarety gotować będę w piątek po południu, mięso z nich pokrojone w kosteczkę na miseczkach trafi do lodówki, a wywary na noc na balkon. Rano, w sobotę odtłuszczę, potem rozgrzeję i sklaruję białkami, a potem będę zastudzała warstwowo. Ponieważ nie chcę w tym roku robić wielu ciast (nie ma dla kogo) zaplanowałam tylko dużą paschę i kupiłam 1 pudełko korpusów babeczek – zrobię krem czekoladowy, ubiję kremówkę i w razie potrzeby prędziutko napcham babeczki, dekorując plasterkami truskawek.
Żur czy barszcz biały
na Wielkanoc garnek cały !
Jaja i kiełbasy będą obok stały,
a mazurki i baranki dopełnią
ten obraz doprawdy doskonały !
Zuzanno-wyłaź z tej otchłani 🙂
W internecie pełno odpowiedzi na to pytanie,a wśród nich ta:
http://kotlet.tv/zurek-i-barszcz-bialy-roznice
Pyra,jak zwykle świetnie zorganizowana.
Pyro-jeśli rzeczywiście przywieziesz ozory na Zjazd u Żaby to oczywiście domyślasz się,kto obdarzy Cię dozgonną miłością 😉
Danuśko – teraz już Wasi mężowie mogą Pyrę kochać bezkarnie i miłością kuchenną, wielką. 30 lat temu i 30 kg temu tak chętnie byś mi Alana nie oferowała (tu mordka).
Zainspirowana – nie po raz pierwszy – przez Piotra, siedzę w starych książkach kucharskich, wypatrując przepisów wielkanocnych, których z różnych względów raczej nie powtórzymy. I tak np :
– szynka po królewsku (M.Disslowa)
– szynka pod auszpikiem, (W.Zawadzka),a jeszcze udziec wieprzowy lub z dzika marynowany (tejże autorki) i jeszcze
– sarna, dzika świnia na święcone
– pieczeń wołowa, zimna na święcone
i wiele innych – w tym duże ryby – jesiotr, szczupak duży, sandacz do majonezów. O „źwierzynie” drobnej już nie wspomnę.
Pyro 😀
Jolly Rogers-serdeczności i gratulacje dla Wielkiego Małego Sportowca !
Nowy-jak już wygrasz te miliony to daj cynk.
Przyjedziemy w Twe gościnne progi na Extra-Maxi-Zjazd.
Oczywiście na Twój koszt 😉
Dopiero teraz mogłam doczytać wczorajsze komentarze i widzę, że Ogonek mógł pomyśleć, że nie zauważam jego wpisów lub co gorsze, że go lekceważę i nie odpowiadam. A to nieprawda. Sprawa z ogonkami, tfu.. z ozorkami się wyklarowała. Ja im na razie odpuszczam, bo nie mam innego wyjścia, ale do czasu, do czasu… 🙂
Ogonku,
„Bitwa warszawska” rzeczywiście została źle oceniona i w jakimś głosowaniu internautów przyznano jej pierwsze miejsce. Mnie też ten film zawiódł, a to modne 3D jeszcze sprawę, moim zdaniem, pogorszyło. Niestety konkurentów w tej kategorii miał wielu np. Wyjazd integracyjny, Ciacho, a ostatnio wszelkie granice złego gustu pobił film Kac Wawa. Czegoś tak strasznego do tej pory nigdy nie nakręcono. Ja na takie filmy nie chodzę, ale sale filmowe wcale nie świecą pustkami.
Za to w niedzielę wybieram się na mecz rugby . Całkowicie poznawczo. Gra gdyńska Arka z gdańską Lechią. Mam nadzieję, że kibice rugbystów należą do innej kategorii niż kibice piłki nożnej.
A taraz wracam do zajęć kuchennych. Keks upieczony, karp w galarecie częściowo przygotowany, mięso na pasztet czeka na przekrecenie przez maszynkę. I jeszcze zupa gulaszowa na jutro, bo mam małe spotkanie sąsiedzkie. W związku z tym dziś obiad odgrzewany. Jedni jedzą zupę z kurek, drudzy bigos.
Dziś na obiad zupa i drugie. Zupa wyszła gęsta i pożywna. W zasadzie mogła by być na drugie.
Niema nema.
Lepszy obiad http://www.strykowski.net/hodowlane/Mloda_owieczka_-_fotografia_5259.php
U mnie tylko drugie.
Za to bez: glutenowo i laktozowo!
Opatentować?
Dzien dobry,
Jeszcze raz dziekuje za dobre slowa w imieniu Stasia.
Asiu,
jajo czeka na Wielkanoc.
Krystyno,
Ja tez jutro na mecz Saracenow z Arlekinami.
Kibice rugby sa z reguly bardzo cywilizowani 🙂
Pepe – bezglutenowo i bezlaktozowo…A nie wychodzi Ci z tego jakieś paskudztwo?
Bigosik?
Ach Pyro,nawet niezłe wyszło, a dziś to była repeta środowej premiery.
Zapiekanka makaronowa na makaronie (śrubki, fuzilli) z ryżowej mąki.
Właśnie postanowiłem sprawdzić czy w sklepie coś z tego makaronu jeszcze zostało, bo warto zadbać o zapasik.
Nie widziałem nigdy przedtem.
do gardel naszych tofu nie chcemy!!!
Kącik Dietetyczny Grubej Kryśki.
Osobom skazanym na dietę bezglutenową i bezlaktozową polecam risotto z borowikami oraz dużą ilością dobrego, dobrze odleżanego lecz świeżoutartego parmezanu. Do tego butelkę dobrego wina. Może być weissburgunder albo dobry riezling z Niemiec. Butelkę i tak trzeba otworzyć do przygotowania risotta.
Przepis zamieszczał tu kiedyś Pan Adamczewski., więc nie bedę powtarzała.
To oczywiście na drugie – najpierw zupa.
Pepe – jak się obchodzisz z makaronem ryżowym? Kiedyś kupiłam i schrzaniłam wszystko koncertowo – makaron wyciągałam z garnka w postaci przypominającej sznurki z nylonu – jadalne to nie było. Nie umiem.
tofu z pokrzywa:
funt tofu,), 1 cebula, 1 zabek czosnku, 1 papyka chilie :
pokroic i wrzucic na rozgrzana patelnie z oliwa i siemieniem lnianym
(ca 2 lyzki stolowe),pieprz, sol etc, do smaku;
zarumienic wszystko
na krotko przed podaniem na talerze dorzucic 100g pokrzywy( posiekanej grubo, tylko listki mlode) i ew. 20 g miety;
podawac z grzankami i montepulciano , albo i bez;
dzisiaj u mnie :
czerstwy chleb i piwo
smacznego!
Asiu – całkiem niezłe nogi ma ten fragment przedwojennego parku pałacowego.
Nabyliśmy wiadomą drogą deskę. Do kuchni. Do rżnięcia, cięcia, rozbijania. Nie, nie cedrową. Bambusową, Stanley Rogers’a. Mam nadzieję, że nie rozleci się w tempie przyspieszonym.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Byku – wybieram to ostatnie. Czerstwy chleb i „pifo”. Ostatecznie może być woda. Źródlana.
E.
Echidna – dobre są te deski, nie lubią tylko gorącej pary. Synowa kochana pożyczyła ode mnie taką deskę okrągłą (pewnie z czymś tam ją zabrała) i na moje pytanie o deskę po kilku tygodniach, robiła minę typu „dowcip tygodnia”. Okazało się, że przykryła nią gar z odgrzewanym bigosem, do którego nie miała pokrywki. Deska ok 0,5 godziny wytrzymała, potem odkształciła się i porozklejała – koniec deski.
@echnida:
gdyby nie chroniczny brak znakow diakrytycznych to podalbym jeszcze przepis na salatke z selera(na deser, he,he, ale nie chce @pyre wpedzac do grobu);
podrap dziobaka ode mnie!
Echidno – rzeczywiście 🙂
Byłam z psem na spacerze; wieje okropnie; jamnikowi uszy wiewały, tylko jemu to zdaje się nie przeszkadzać, a mnie, owszem tak. 20 minut i do domu. Teraz on śpi okryty nowym kocykiem (o hańbo: z królewną Śnieżką mu Ania kupiła) a ja na pocieszenie zjadam kupione po drodze świeże makaroniki.
Nadaję z Argos
Ja chyba pęknę z przejedzenia. Przykro mi, jak kelner podchodzi, a ja ledwie skubnęłam z talerza, więc się staram, staram! Oliwę z sałaty greckiej spijam łyżkami.
Zatrzymaliśmy się dzisiaj na następną noc w Argos, jutro do Aten. Czy starożytni Grecy nie mieli co robić, tylko stawiać antyki dla potomności?! Rany, ile to trzeba się nalatać 🙄
Przy okazji dowiedziałam się dzisiaj, co Jerzora ciągnęło do Grecji. Otóż ja dzisiaj Mykeny, Korynt i te rzeczy, a on nic, ino kanał koryncki. No wiecie co?! 😯
Zdaje się, że mój chłop historii nigdy się nie uczył, Grecja kojarzy mu się z tym kanałem, a nie jakimiś Mykenami. Owszem, słyszał wyrażenie „córy Koryntu”, ale nie skojarzył (teraz googla!).
Wszędzie dotychczas było jako tako, bez stonki turystycznej w ilościach przesadnych, ale Mykeny niestety – zwaliło się chyba ze 20 autobusów z młodzieżą mniej więcej licelaną. Przewodnik sobie, a bachory sobie – miały w głębokim poważaniu zwiedzanie starożytności, jedni się obściskiwali, inni dłubali w nosie (w domyśle – kiedy to się skończy…), a za nauczycielem i przewodnikiem lecieli jak zwykle prymusi. Garsteczka.
Na początek zwiedziliśmy zamek w Agros – był łańcuch i napis, że nielzia, ale…
To prawdopodobnie dlatego, że przy bramie są jakieś roboty (nie ma, Unia wstrzymała dotacje), nikt tego nie pilnuje. Weszliśmy na własną odpowiedzialność, żywego ducha nie było w Larissa Castle.
Zanim tam, po drodze wstąpiliśmy do starego monasteru. Wprosiłam się w gościnę. Po monasterze oprowadził nas jeden z mnichów, to nie jest miejsce, gdzie turyści licznie zaglądają, brama jest zwykle zamknięta, ale ja zadzwoniłam dzwoneczkiem. No to jak goście ante portas…
Nie chciał od nas przyjąć żadnego grosza, ale Jerzor zaznaczył, że to na remonty monasteru i te rzeczy.
To tyle na zrazie, musimy chwilę odpocząć, napić się wina po jak zwykle wielkim posiłku – wzięliśmy jedno danie na nas dwoje i grecką sałatę, też jedną. Pyszne, ale ledwie zmęczyliśmy.
Ten przepis Byka na tofu z pokrzywą wydaje się całkiem ciekawy. Nawet bez tofu. Tylko że jeszcze za wcześnie na pokrzywę, trzeba poczekać do maja. U nas zby mało wykorzystuje się rośliny dziko rosnące, bo niewiele o nich wiemy. Irena Gumowska w jednej ze swych książek pisze, że na świecie znanych jest ok. 40 gatunków pokrzywy, a u nas wystepują trzy – pokrzywa zwyczajna, żegawka oraz konopiolistna. Najwiecej jest tej zwyczajnej, bo rozmnaża się poprzez rozłogi podziemne, natomiast żegawka jest rośliną jednoroczną, rozmnażającą się przez nasiona. A zastosowanie – wszechstronne.
Pyro, jakiejś konkretnej firmy te korpusy na babeczki? 🙂 polecasz?
selerem wienczono zwyciezcow kiermaszu warzywnego w delfach
(cos takiego jak targi poznanskie), grecja;
odbywal sie on w lutym, ku czci dinizjosa, zanim apollo powrocil z poznania…
@krystana:
senkju;
a jak u ciebie z mieta?
Marzeno – jakie dostanę, takie kupuję. Nigdy jeszcze nie spotkałam wyboru. Przez ostatni rok, czy dwa, kupowałam jakiejś firmy krakowskiej; dzisiaj gdzieś k/Raciborza. Takie akurat w sklepie były.
Gruba, jutro na „pierwsze danie zupa, na drugie danie ….nic.”
Nie ma nema, no i dobrze, panie bobrze.
jak kto chce zerknac, to u szmalka(blog:kuchnia kleopatry). dalem(za darmo) przepis na feler
Witam, do wygrania $640 mln. najwyższa w historii stanów, grać czy nie? Ile golonek można było by kupić.
Zainteresowanym.
http://www.palottery.state.pa.us/games.aspx?id=135524
pozor!
tylko dla @yurka:
modli sie icek do boga:
a daj mi ty wygrac raz na loterii!
a bog do niego:
a kup los!
Sąsiad kupił!
Pyro, tego makaronu ryżowego nie gotowałem jeszcze osobno.
Zapiekałem go w mokrej masie w stanie surowym. Był 25 min. w mikrofali, przy 700 wattach i wyszedł i dzisiaj znakomicie. Pochłonął nadmiar płynu, a masa (mielone, szpinak, beszamel) miała konsystencję w sam raz!
Wykorzeniłem wczoraj tej żegawki w ogródku tyle, że starczyło by na przepis byka. Mięty jeszcze nie mam.
Zauważę jednak, że jak karmiliśmy pisklęta pokrzywami to braliśmy tą ?normalną?. Żegawkę kazano nam nie zabierać, bo podobno zwierzątka nie chciały jej jadać.
Byku,
u mnie , tak jak u Pepegora, mięty jeszcze nie ma. Owszem, rośnie mi w ogródku, ale dopiero zaczyna wypuszczać drobne listki. Tu, gdzie mieszkam, wegetacja roślin jest sporo opóźniona w stosunku do Polski środkowej i południowej.
Przesadziłam dziś z zajęciami kuchennymi i mam dosyć wszelkiego gotowania i pieczenia. Ale za to na jutro mam prawie wszystko gotowe. I wszystko mi się pięknie udało. Mimo to chwilowo jestem skłonna przyznać rację Ogonkowi.
Jadłyśmy dzisiaj na obiad gotowce, bo Młoda zapowiedziała się dopiero na wieczór i zaplanowane kluchy na parze z pieczarkami, odpadły w przedbiegach – nie jest to jadło do odgrzewania. Pyzy pieczarkowe będą więc jutro, a dzisiaj Młoda zjadła odsmażone na maśle pierogi serowe, ja sobie kupiłam słoiczek flaków prod. Pudliszek. Pokarało mnie za lenistwo. Flaki w pomidorowym sosie okazały się (jak dla mnie) niejadalne. Sos mazisty, ostry i słony, jak nie wymoczone śledzie, w tym zupełnie dobre kawałeczki flaczków. Ale jak tu zjeść flaczki z tym paskudnym sosem? Ja lubię potrawy dobrze przyprawione; może nie tak ostre, jak Alicja, ale wyraziste. Flaki Pudliszek starczyłyby mi jednak do solenia potraw wszelkich na tydzień. Dziękuję – pierwszy i ostatni raz dokonałam tego zakupu.
@krystyna:
nie bede cie dobijal, ale robie wlasnie download wieprzowiny po puertorykansku
(opcja: 2 dzien swiat);
uzupelnienie: pare nasion slonecznika na pateln(patrz: tofu z pokrzywami)i nie powinno brakowac …
Oj, jakieś uczulenie na ślepka i nos mam w Agros… Ale puszczam to bokiem.
Przeżartam 🙄
Byku, nie dobijasz mnie . Czytać o gotowaniu mogę, zwłaszcza na leżąco. 🙂
Pyro,
jeśli chodzi o flaczki, to warto je kupić w sklepie mięsnym albo w garmażu , zapakowane hermetycznie w folię. Są to niewielkie opakowania, w zasadzie dla jednej osoby. Są dość grubo pokrojone, więc można je sobie jeszcze rozdrobnić , ale niekoniecznie. I doprawić dowolnie. A gotuje sie tylko kilka minut. Całkiem smaczne.
Dello – Alicjo,
sezon dla alergików właśnie się rozpoczął. W Grecji też pewnie pylą jakieś drzewa , a i kurzu nie brakuje. Kup sobie wapno z kwercetyną , a preparaty bez recepty też pewnie można tam kupić. Przyjemnego podróżowania !
Flaczki kupuję w kubełku, nie pamiętam czyje. Trochę doprawiam i już.
Odsasa mam w komórce i na stronie Jego klubu. Nie przegapiam żadnego kciukotrzymania 😀 Teraz oglądam Tygrysów, córasek chłonie na żywca 🙂
Mięta i inne zioła już tylko w pojemnikach. Co ja się nawyrywałam tego draństwa (o mięcie mówię 👿 ) z gruntu, to moje 👿 Nigdy więcej do wolnej ziemi, zawłaszcza wszystko 👿
Zaczynam wyć po grecku 🙄
Po grecku 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=FEkn-HXvXPU&feature=relmfu
http://www.youtube.com/watch?v=4aNw89E52IY&feature=related
Haneczko – widzisz, co ci Hellenowie robili? klocki przy drogach stawiali, a dzisiaj turyści kroku nie mogą zrobić, żeby się o ruiny nie potknąć.
Asia słusznie mi uświadomiła, że chciałabym, ale nie umiem 😉
O tamtejszy wiekowy kamlot chętnie bym się potknęła 🙂
Może mi się przyśni Partenon albo nawet Mykeny? Dobranoc.
Byle nie Danaowie, Pyreńko 😉
A muzyczka taka ci uwodzicielska. Z dwojga złego wolałbym już kamlot – „miękką tkanina płaszczową z wełny wielbłądziej” 🙂
Czytam, czytam i czytam.
No przecież mówię, że z kubełka. Z Pudliszek, to chyba nic. Groszek z Kotlina 🙂
Placku – czytaj sobie, czytaj, tylko nie jedz (chyba, że w ramach umartwiania się w poście).
Pyro – Dobrej nocy. Nie flaki, a blog czytam 🙂
Ulubione flaki Goeringa
Dobranoc, a tu Placek z p/lotką 88 mm, a w myślach zenitówki, a w pamięci oerlikony, a ty śpij Pyra
stawka wieksza niz placek, @nisia, masz tytul na nowy best-seler!
dzień dobry …
jak to dobrze, że nie muszę iść nigdzie bo za oknem jesień bura ….
dziś jem same przystawki … 😉
Fundamentalna porada praktyczna Antoniego Teslara
Zgago – Już za parę lat usłyszysz – „A moja babcia jest młodsza od mojej mamusi” – mnie to nie zdziwi. Bardzo się cieszę, że znowu możesz się uśmiechać 🙂
Pepegorze – Obyś pepegorował wiecznie. Wszystkiego najlepszego 🙂
Za magiel królestwo bym oddał, ale koń mi je w krzaki uwiódł.
Czarna Hanko – Gratulacje 🙂
Po pochmurnym i deszczowym poranku (pies się bał wyjść na deszcz) teraz jest słonecznie ale chmury kłębią się ciemne wokół „okna” słonecznego. Jest pewna nadzieja, że na święta przyjadą moje dzieciaki nadmorskie i wtedy moje wszystkie przymiarki do świąt minimalistycznych, wezmą w łeb. Co innego dwie osoby na śniadaniu , a co innego 4. Będzie potrzeba i więcej ciast, czy deserów i więcej sałatek, czy mięs. Uciecha byłaby spora, tylko jednak jakąś pewność chciałabym mieć gdzieś do wtorku albo środy. Jeżeli namyślą się w czwartek – piątek, to zamieszanie urządzą niezłe.
Tyle godzin minęło, a tu nikogo na blogu…
Alicja – w podróży, Danuśka pewnie na wsi, Haneczka – liczy i zapisuje, kończy miesiąc muzealny, Krysiade, Barbara, Jolinek? Gruba Kryśka pewnie już zjadła zupę i drugie? Nisia pałęta się między obowiązkami, a koncertami, Krystyna szykuje przyjęcie, Żaba i Eska mają pracę nieustającą, a Zgaga przeżywa swoje szczęście po cichutku. Nowy w City, Cichal w przestrzeniach, Berlinczycy pewnie zwiedzaj świąteczne jarmarki. I tak się Bractwo porozchodziło po kątach, bo i Gospodarz szykuje święta nad Narwią. Tylko Pyra na 4 literach przed ekranem siedzi.
Pyreńko, mój „ambit” wziął sobie do serca moje narzekanie, że nic nie robi w sprawie uprzątnięcia domowej stajni Augiasza i ostatnie dni zasuwał jak oszalały. Do tego stopnia, że dopiero skończyłam czytać zaległości. 😯
Mam tylko nadzieję, że przez dzisiejsze popołudnie i jutrzejszy dzień, nie odpuści. Od poniedziałku powinien zadziałać z nowymi siłami. 😉
Nowy, Placku, dziękuję w imieniu rodzinki.
Placku, to nie jest możliwe, bo ma stanowczo za starą babcię. 😀
Nowy, uśmiałam się setnie z przytoczonej przez Ciebie listy prawdopodobnych wydarzeń losowych. 😆 😆
Pyro-jestem,jestem!!! Pogoda paskudna,więc na wieś nie pojechaliśmy.
Latałam dzisiaj trochę po mieście,wzięłam się co nieco za sprzątanie mieszkania
i upiekłam ciasto marchewkowe.Teraz jakoś wszyscy dookoła robią to ciasto,więc
i mnie naszło.W przepisie wyraźnie było napisane,by dodać łyżeczkę proszku do pieczenia i łyżeczkę sody.Sody nie dałam,bo nie miałam.Dałam podwójną porcję proszku,ale to nie to samo.Pięknie urosło,po czym pięknie….opadło i zakalec mamy
na medal,taki wręcz pokazowy:-) Jest dobre,ale byłoby niewątpliwie lepsz bez zakalca.Po południu kupiłam opakowanie sody.Będzie,jak znalazł przy kolejnym marchewkowym podejściu 😉
Coś bliższego o tym cieście, Danusiu?
Pyro-wrzucam zatem przepis.Jest taki,jak lubię najbardziej-szybki i prosty 🙂
1 szkl startej marchwi
1 1/2 szkl mąki
1 szkl cukru
1 szkl mleka
1 szkl oleju
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej – DODAĆ KONIECZNIE !
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
Wszystko zmiksować,wlać do formy.Piec w temp.160oC ok.1 godzinę.
Jadłam to ciasto też z dodatkiem różnych bakalii,więc można dodać po uważaniu.
Mamy już Noc Muzeów,a przed nami Noc Restauracji.No,nie tak zaraz przed nami,
ale w maju.Własnie przeczytałam,że 25 maja równocześnie w Białymstoku,Gdyni i Poznaniu rozpocznie się kulinarna noc,która potrwa do 4.00 nad ranem.Podczas tej nocy wszystkie restauracje w niej uczestniczące będa proponować zniżki od 25 do 50%.Będą pokazy kulinarne i degustacje unikalnych dań przygotowanych specjalnie na tę okazję.Szczegóły na http://www.nocrestauracji.pl
Może kogoś z Was skusi taka szalona,kulinarna propozycja ?
Dzięki Danusiu za przepis i informację. Skusić się można kiedy podadzą pełny program, bo „pokaz grillowania” za -25% nie wygląda interesująco.
Dobry wieczór Blogu!
Dobre ciasto marchewkowe (tort marchewkowy)
300 g marchwi
300 g mielonych migdałów
4 jaja
60 g mąki
200 g cukru
sok i otarta skórka z 1/2 cytryny
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
masło i mąka do formy
tortownica o średnicy 26 cm
Tortownicę posmarować masłem i wysypać mąką.
Marchew obrać i drobno utrzeć.
Rozgrzać piec na 180 st.
Otrzeć skórkę z cytryny i wycisnąć sok.
Ubić bardzo sztywną pianę z 4 białek.
4 żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę.
Dodawać po kolei sok i skórkę cytrynową, migdały, mąkę, sól i proszek do pieczenia. Na koniec dodać pianę i ostrożnie wymieszać. Masę wlać do formy, piec 40-50 min. Sprawdzić szpilką, jeśli sucha – ciasto gotowe.
Ostudzone ciasto polukrować gęstym lukrem ze 150 g cukru pudru i łyżki soku cytrynowego.
To jest najlepsze ciasto marchewkowe na świecie 😉
I bez żadnej sody.
Uff.
Gość dotarł wczoraj z 2-godzinnym opóźnieniem i wieloma przygodami, o których może opowiem w poniedziałek. ważne, że dotarł i nie wzywaliśmy policji 😉
Jest doktorem fizyki i badaczem nanotechnologii połączeń silikonu z karbonem i czegoś tam jeszcze. Ma 32 lata i nigdy nie chodził po śniegu, jest nim zachwycony jak dziecko 🙂
Wegetarianin, a jak raz wczoraj dostaliśmy 17 kg jagnięciny 🙄
Solidarnie pojadamy soczewicę gotowaną z migdałami, mlekiem, kokosem i cukrem oraz mieszankę warzyw (marchew, ziemniaki, burak ćwikłowy) z ryżem, fasolą i inną soczewicą oraz orkiszem, czosnkiem, imbirem, cebulą, pomidorami, różnymi przyprawami indyjskimi i nie wiem jeszcze czym 🙄 Do tego tarta marchew z jogurtem. Wszystko jedzone łyżką.
Mnie smakowało, Osobisty jadł nieufnie i ostrożnie, ale nie sarkał 😉
To było jedzenie domowe, jak jego mamusia gotuje.
Jutro nakłonię go, żeby ziemniaki jednak obrał i marchew też 😉
Zasiałam pomidory, 17 odmian.
Wróciłam przed chwilą z Le Regal. Bardzo udany wieczór, pyszne muszle św. Jakuba na sosie z borowików, doskonała zupa rybna i polędwica w sosie porto, znajomi chwalili piotrosza. Natomiast deserowy krem brulee nie bardzo przypominał francuski oryginał niestety.
@nemo:
pomidorow? siedemnascie? a ile ty masz masztalerzy?
ILU
uwaga!
kabaczki ante portas.
drugi dzień jesteśmy nieuchwytne telefonicznie; nasz telefon po raz n-ty jest zawieszony, a nie możemy zadzwonić do operatora, bo Ania swoją komórkę zostawiła w szkole. W domu cisza i spokój.
Przeglądając wczoraj te tomidła starej kuchni natknęłam się na przepis p.Disslowej na salceson z formy – nie koniecznie na Wielkanoc ale przepis jest łatwy i z dostępnych produktów, a efekt może być b.smaczny i stanowić np przystawkę. Dodatkową zaletą jest fakt, że człek wie, co je.
SALCESON Z FORMY
1 stópka, ucho – albo druga stópka w miejsce ucha, kawałek podgardla, ozorki, serce – łącznie ok 2,5 kg, 1/2 kg słoniny, włoszczyzna, cebula, przyprawy. Porąbane stópki i podroby nastawić do gotowania w 4 l.wody, dodając 2 łyżki soli, cebulę, pęczek włoszczyzny, 2 liście laurowe i po 10 ziaren pieprzu czarnego i angielskiego. Po pół godzinie wyjąc słoninę, reszta ma się gotować aż do zupełnej miękkości. Wtedy mięso wyjąć obrać z kości i chrząstek, kiedy ostygnie pokroić w paseczki, a słoninę serce i ozór w grubą kostkę. Rosół przecedzić, odtłuścić – nie powinni być więcej, niż 1,5 l. wrzucić w niego 3 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę. Zmieszać znowu rosół z mięsem, a po zupełnym ostygnięciu wlać do formy typu keksówka i zastudzić w lodówce. Wydając do stołu pokroić w plastry, obok postawić ostry sos tatarski albo chrzanowy.
moja tuba:
„trackie wino, pij dziewczyno…”
Pozdrawiam z hotelu lotniskowego w Atenach. Odlatujemy w poniedziałek, ale już strategicznie się zamustrowaliśmy tutaj, żeby mieć luz-blues. Jerzor nakierował się autkiem przez takie góry, że niech sobie odpocznie.
Dzisiaj podeptaliśmy te wszystkie Akropole i tak dalej, kawałek Aten, a jutro Peryklis też dla nas coś przygotował, jakąś wycieczkę.
To jest zaledwie 9 dzień, jak tu jesteśmy, ale to, co zobaczliśmy, to żadna wycieczka…itd.
Żadna zorganizowana wycieczka nie pokaże greckiej wioski, nie zawiezie cię autobus tam, nie poznasz lokalnych ludzi, nie złapiesz tego klimatu w tak krótkim czasie.
Żivot je cudo!
Idę spać.
Byku,
pomidory to moja specjalność. Hoduję 250-300 sadzonek i rozdaję do adopcji. Dobrzy ludzie dokładają mi co roku jakąś odmianę i tak to się rozwija 😉
Teraz idę trochę pospać, bo jutro dalszy intensywny dzień z Hindusem.
Dobranoc, Blogu!
I pomyśleć, że WHO ponoć serio się zastanawia, czy wegetarianizmu nie zaliczyć do chorób psychicznych…
Dobranoc, Nemo; dobranoc, Alicjo.
Nemo, ilu odmian Ci brakuje?
Dzien dobry
Zalacznik do pewnej dyskusji pewnego dnia. Chociaz sam tez robie bledy, ale zostaje przy swoim przywiazaniu do form z ktorymi wyroslem.
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35086,11445769,Najki_z_Samotraki___czyli_prof__Miodek_o_polszczyznie.html
17 kg jagnięciny i 17 odmian pomidorów. Czy za tą magiczną liczbą kryje się tajemnica? Pomidory Nemo są zachwycające, a myśl o tym, że to dopiero początek Jej pomidorowej przygody napawa mnie różnokolorowym podnieceniem, ale i lekką obawą Jej zdrowie. Zależnie od sposobu klasyfikacji doliczono się bowiem około 25.000 odmian pomidorów. Być może bardzo się mylę, ale instynktownie wyczuwam, że Nemo to osoba ambitna 🙂
U mnie ambicji ani na lekarstwo. Gdy słyszę, że największy do tej pory wyhodowany pomidor ważył 3.51 kg, mam jedynie ochotę na coś pomidorowego. Karygodne, ale bardzo jestem do swych pragnień przywiązany 🙂
Gdy czytam o kwiczołach z wysuszonymi pazurkami, ogarnia mnie uczucie niechęci do Sanepidu.
Dzień dobry…jest ponuro, listopadowo, zimno i wietrznie. Zmarzną nam zajączki wielkanocne, zółte kaczęta i kurczaczki puchate. Dobrze, że na początku miesiąca jest kilka świąt blogowych, to przynajmniej wieczorem będzie okazja z lekka się rozgrzać.
Tak, tak, 17 odmian pomidorów, to nie szesnaście, zdecydowanie nie.
Ale i nie osiemnaście!
Jak to mówią… największa choroba, jak kto ma za…a.
Mimo mało sprzyjającej pogody(chociaż i tak nie jest najgorzej,bo póki co nie pada) zaliczyliśmy z Pikselem 40 minutowy poranny spacer.
Ze znajomymi psiarzami wymieniliśmy zwyczajowe uwagi o pogodzie oraz o naszych czworonogach.
Po takim spacerze jajecznica dwa razy smaczniejsza 🙂
Małgosiu-byłaś w Le Regal i nie dałaś znaku życia ???
Toż to rzut kamieniem od nas.To prawda,mają tam kuchnię na poziomie i Osobisty Smakosz w zasadzie nie chodziłby do innych restauracji,bo serwują tam dobre,francuskie jedzenie i jest blisko.
I po co mamy jeździć gdzie indziej? pyta mnie zawsze zdziwiony.
O ! Chyba znowu śnieg za oknem 🙁
dzień dobry …
no patrzcie .. politycy też maja ludzką stronę … i gotują … 😉
http://www.kobiecastronazycia.pl/
Wyszło słońce – cieplej się nie zrobiło ale humor mi się wydatnie poprawił.
Melduję się z Sofitel wyspana, wyprana. Idziemy odprowadzić inżyniera od statków – dzisiaj wylatuje do Korei P.d., syn naszych Gospodarzy. Potem jakieś latanko po Atenach i zbieranie się w drogę, o 5 rano powinniśmy zdać bagaż i tak dalej.
Pogoda…no co ja Wam będę opowiadać, upał!
Nadam potem – miłego dnia wszystkim życzę.
Odblokowali nam telefon. Hurra!
Danusiu, ale myślałam o Was ciepło i nawet opowiadałam. Trafiliśmy tam po Waszej pochlebnej opinii oczywiście i zazdroszczę Ci tylu kulinarnie sympatycznych miejsc w okolicy 🙂
Uff.
Odespałam i doczytałam.
No więc, kochani, wiosnę w Karkonoszach wyczuwa się już nosem, choć z zieleniną jeszcze tam kiepsko. Z ludźmi sympatycznymi za to jak najlepiej, czyli że są.
W Warszawie byłam na dwóch koncertach w ramach festiwalu beethovenowskiego, przy czym celowałam w Semkowa (ma się rozumieć, zawsze w niego celuję), a przy okazji trafiłam Giergiewa i orkiestrę Teatru Maryjskiego. Rosjanie grają Rosjan – to jest to, co tygrysy uwielbiają. Była uwertura Czajkowskiego „Rok 1812”, III koncert fortepianowy Rachmaninowa i kantata „Aleksander Newski” Prokofiewa – z filmu, jak najbardziej, kto odpowiednio wiekowy albo kinoman, ten wie. Jak łatwo było przewidzieć – niebo melomańskie się otworzyło.
Szerzej się otworzyło następnego dnia, kiedy Semkow poprowadził Pierwszą Mahlera. Nosi ona nazwę „Tytan”. Za Tytana robił Semkow. Jeśli można mówić o muzyce idealnej, doskonałej, to właśnie w piątek zabrzmiała. Mistrz wykreował świat.
No i jak ja mam za nim nie latać???!!!
Grali jeszcze II koncert fortepianowy Beethovena. Pięknie. Narobiło się młodych pianistów, których nie znam. Tego Beethovena grał Henri Siegfridsson, a Rachmaninowa Aleksiej Wołodin (natychmiast dodałam go „do ulubionych”). W „Newskim” śpiewała cudnie mezzosopranowo Jekatierina Semeńczuk, zwana, oczywiście „Semenchuk”, przez co moje dziecko nie wiedziało, jak ją się wymawia. Śpiewała przejmująco i bardzo po rosyjsku – w sensie emocjonalności. Śpiewał też chór pani Violetty Bieleckiej z Białegostoku i spokojnie dotrzymywał pola rosyjskim mistrzom. Bardzo nas to ucieszyło.
Tak czy siak – SEMKOW, SEMKOW, SEMKOW…
Poza tym spotkałam się na chwilę z Aliną – tyle, żeby wypić wspólnie kawę w Garze koło Filharmonii. Wybaczcie, kochane Warszawianki, że nie meldowałam się tym razem ogólnie, ale po spotkaniach i jeździe z Jeleniej Góry byłam flaczkiem. Więc tylko Alinę dopadłam, żeby wykorzystać moment, kiedy zawitała do Polski. Stanowczo za mało miałyśmy czasu, żeby solidnie pogadać!
Kulinarnie było tak: w Michałowicach u Kutów „po teatrze” genialny gulasz z żołądków (gwiazda gotuje osobiście i dała przepis!). W Jeleniej Górze przestrzegam przed cafe-cośtam obok książnicy, bo karmią haniebnie. Za to „Chata za wsią” na trasie do Karpacza całkiem do rzeczy. W Warszawie w Garze nowa kaczka – plastry z piersi na plastrach pomidora, podobno grilowanego i z jakąś oliwkową papką, czego osobiście nie jadam. Kaczka dobra, choć krwawa niemożliwie. Normalnie bym nie dała rady, ale byłam strasznie głodna po podróży i koncercie. Gicz cielęca na drugi dzień, niesłusznie figurująca w karcie jako ossobucco, była niedo-odgrzana, czyli zimna w środku. Podgrzali i przeprosili ładnie.
Najlepsze, oczywiście, kołduny w Dworku w Grabównie koło Piły.
I home, sweet home, skaczące psiaki, mruczacy kot i domowa herbata z malinami!
Suplement, bo zapomniałam, a się należy dobre słowo. W hotelu Bewederskim, gdzie sobie pospałam dwie noce (duża wygoda!) jest restauracja „Obsesja”, która mi nie wygladała, oj, nie wyglądała… ale nie chciało mi się latać do miasta, więc zjadłam tam obiad i odszczekałam. Najlepszy na świecie żurek z grzybami i rewelacyjne pierogi w zestawie: dali ruskie, kapuściano-grzybowe i dosypali małe kołdunki, które dają do zupy. Poprosiłam, żeby odpuścili sobie szpinak i śmietanę, więc rzucili tylko skwarki z cebulką. Ruskie i kapuściane były odsmażone, kołdunki z wody – wszystkie delikatne i pełne smaku. Bardzo miła obsługa. No to chrzanić wygląd, ostatecznie…
A poza tym dokonałam wyczynu (jak na mnie) i sama, własnoręcznie wyjechałam autem z Warszawy (boję się jeździć po Wawie!!!). Wprawdzie daleko do Wisłostrady nie było, ale zawsze!
Witaj, Nisiu, włóczęgo pracowity (nie zawiszczę – Mahler nie jest przeze mnie zbyt lubiany) Maryjskiego tak, zawsze lubiłam tę operę.
Chciałam wszystkim pokazać śmieszny paszkwil Sadurskiego na Salon 24 {„Nowy wiersz J.M.Rymkiewicza”) ale coś tam, coś tam – więc sami sobie przeczytajcie.
Cześć Wam z mojego wieczora.
Znowu przesunęli godziny i jestem jak zabłąkana „minuta” w czasoprzestrzeni. Ja, jak ja lecz mój zegar biologiczny…
Zawsze mówiłam żeby nie łazić gdzie nie posiali. Taki jeden wałęsał sią po Parku Narodowym w Kakadu. Niekoniecznia w zgodzie z zasadami jakie obowiązują w w/w obiektach przyrody, wlazł na wielce cenną skałę – forma, skład, historia i takie tam inne – i oczywiście rozwalił zabytek natury.
Przy okazji rozwalenia odsłonił wejście do podziemnej groty. Niewielkiej ale …
Kakadu słynie z malunków skalnych niebywale cennych, malunków określanych mianem zdjęcia rentgena. A to z przyczyny obrysu kształtu z wyraźnym zaznaczeniem układu kostnego (to tak skrótowe objaśnienie). Kolory ograniczone barwnikami mineralnymi: czerwień. pomarańcz, żółć, biel i czerń.
No i teraz bomba! W przypadkowo odsłoniętej grocie odkryto malunki z barwami zieleni i błękitu, na dodatek w bardzo dobrym stanie. O dziwo barwy nie są wyblakłe. Nowy krok w historii Australii. Już rozpoczynają się spekulacje i wielce mądrzy ludzikowie lawinowo kierują kroki kariery w wiadomym kierunku. Ciekawam jak Park Narodowy to zniesie.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Bo my się pięknie różnimy, Pyruniu. Mahler mi robi, oj, robi.
Za to sposób dyrygowania Giergiewa mi się nie podoba. W dodatku facet podśpiewuje pod nosem, co w 4 rzędzie przeszkadza w odbiorze…
http://www.youtube.com/watch?v=eFRTsfBFpSo&feature=related
Lubię się z Tobą różnić, Nisiu, bo nie ma w tym nijakiej złej woli, tylko guściska inne (dla mnie Mahler i Grieg – nie bardzo, a Franck i owszem).
Echidna – a ten, który to niby przypadkiem był wlazł i był rozwalił, to jakoś nie pomógł własnoręcznie historii sztuki ?
Ależ Franck jak najbardziej, zwłaszcza symfonia d-moll!
http://www.youtube.com/watch?v=oEopeu9DHKk&feature=relmfu
Zjadłyśmy po kubeczku lodów (na tę niedzielę niczego nie piekłam i nie robiłam deseru) i dogadałyśmy się z Rybą i Matrosem. Przyjadą w sobotę na trzy dni. Dobre i to. Przyjadą już po całej robocie i nie będą się kręcić podwajając zamieszanie.
Dzisiejsze sniadanko (specjalnie dla Krystyny 🙂 )
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Sniadanko02?authkey=Gv1sRgCOGX3uzBu4LxIw#slideshow/5726479645071452050
Pogadałam z Nowym, który zapowiedział niespodziankę dla Zjazdu. Zobaczymy. Było tych niespodzianek już sporo – Nemo darowywała nam saszetki z lawendą, Pan Lulek procenty i krem miodowy, Sławek przyprawy i woreczki z solą morską, Alicja lizaki z syropu klonowego, Brzucho sery, a od kilku lat zabieramy ze sobą śmietanę Eski i ogórki małosolne Żaby ( a jeszcze dereń od Pepe) i inne dobra roboty wszystkich po kolei.
Bazanty Gospodarz pokazuje a nas na polu jest parka. Chowaja sie skubance w krzakach ale Basia zza okna (jak wychodzimy to one chyc do krzakow) machnela pare zdjec. Pan i pani Bazantowa. Liczymy na potomostwo ale zobaczymy jak bedzie.
Dwie noce temu Basienka sie obudzila bo jakis stukot, uderzenie jednym slowek halas. Ja nic nie slyszalem ale sprawdzilem dom. Wyszedlem na patio z drzacym sercem, ze nic tylko jakies zbuje, terrorysci czy inne nieproszone towarzystwo. Nic. Rano nastepnego dnia znalazlem mala sowke pod oknem. Musiala biedna walnac w nocy i kark skrecila. Wygla na burrowing owel czyli sowe zyjaca w norach na prerii. Mamy tez na strychu wiewiorke. Przynajmniej ja tak mysle bo nic nie slychac ale skacze po drzewach i na dach tez. W takiej przybudowce (werandka) wygryzla dziure z zewnatrz i wyraznie przychodzila ( w rogu na podldze jakby uwite gniazdo). Bede musial dziure zabic i cos wymyslic zeby nie wracala. Ogolnie niby w miesice mieszkamy a jak na farmie. Pole i zagajnik osikowy dookola 🙂
To te bazanty i sowa.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Bazanty?authkey=Gv1sRgCJqBuYyF99LhHA#slideshow/5726480067669063186
O czwartej rano wstajemy – kończy się nasza przygoda z Grecją. Było cudnie, reszta potem, idę spać.
Jeszcze parę lat, a turyści zepsują poziomy wodospad w parku Kakadu i co wtedy? Pionowy mam u siebie. Przepraszam, ale wyrażenie oburzenia pomaga mi osiągnąć wymagane do życia ciśnienie krwi 🙂
W ramach nieustającej akcji „Gazeta Wyborcza to nie Miodek, a jednak…” dzielę się z Państwem prawdziwym rarytasem, w całości po polsku 🙂
Sam tytuł uczynił z tego szarego dnia słoneczną polanę, ale okruchy takie jak „wpiła się pazurami w plecak”, „Zaatakowała mnie od tyłu i przygwoździła do ziemi. Będąc na kolanach sięgnąłem po kamień leżący na zboczu i zacząłem walić w jej łeb. Krzyczała, ale nie odpuściła”, „Nagle, jakiś cień chwycił pumę za gardło” to już prawdziwie przedwielkanocny mazurek z oberkiem, w dodatku ani słowa po angielsku, nie tak jak u Nisi w Jej słodkim domu 🙂
Nisiu – Czy Alina jest tak urzekająco miła jak na blogu? Opowiadaj 🙂
Wszyscy razem, ale cicho, cichuteńko
W tych krzakach przy drodze siedza te bazanty i po drodze paraduja. Czasem z drugiej strony po polu laza dumnie i pokrzykuja. Sikorki przylatuja pod okna do karmnika a wiewiora buszuje po osikach. Sarny przychodza od strony zagajnika a kojoty pod plotem od sasiada. Niestety dookola wypelniaja nowymi dzielnicami dotad puste jeszcze miejsca i pomalu pewnie sarny przestana przychodzic odciete domami. Z drugiej strony bedzie mozna ogrodek zrobic. I taka ta nasza mala preria w srodku miasta 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/OsikiKrzakiIPole?authkey=Gv1sRgCO7b3PC_m7bmLQ#slideshow/5726487714188858658
Wysokiego nieba, Alicjo!
YYC – śliczne bażanty. Nasyp im czasem garsteczkę ziarna, to może zostaną. Na moim ogrodzie każdej zimy przebywały dwie rodziny kuropatw – 2 samice i młode ptaki. Wiosną gdzieś znikały, a późną jesienią wracały, jak do uzdrowiska.
Placku,
ponieważ także miałam okazję osobiście poznać Alinę , zapewniam Cię, że jest ona rzeczywiście urzekająco miła. To bardzo trafne określenie. Nie dodam nic więcej, żeby nie wprawiać Aliny w zakłopotanie.
YYC
dziękuję za smaczne wirtualne śniadanie. 🙂 Moje dzisiejsze śniadanie było bardzo nietypowe. Zjadłam kawałek karpia w galarecie z chrzanem i bułką. To pozostałości z wczorajszego przyjęcia.
Małej sowy szkoda, ale takie wypadki u mnie też miały miejsce, tyle że z udziałem dzwońców. Jeden ptaszek uciekając przed polującą pustułką, uderzył w okno i padł, ale położyliśmy go w bezpiecznym miejscu i po jakimś czasie doszedł do siebie. Drugi wypadek skończył się jednak tragicznie.
Bażantów w naszej okolicy nie ma, ale ostatnio często widuję sarny.
Dzięki Echidnie spędzę resztę dnia z papugami i śliwkami Kakadu. Te ostatnie zawierają tyle witaminy C, że należą do grupy netraceutyków. Słowo netraceutyk to mój weekendowy prezent dla Nowego 🙂
Nie bardzo wiem z czego się tak bardzo cieszę. Do Australii daleko, w Garze ani Maglu nie byłem, a gdy wychodzę na spacer i jest gorąco, sam muszę się uszami wachlować.
Terminalia ferdinandiana – pięknie nazwane śliwki. Gdybym był kobietą, sprzedawałbym powidła „T.f. Babuni na kwaśno”.
Spędziłem miesiąc w miejscu w którym spędzę jeszcze dwa tygodnie. Proszę nie zgadywać, bo to nie to miejsce w którym powinienem być 🙂
Ze wzruszeniem wspominam Wielkie Piątki, o piątej i kolorowe organy
(nutria ceutyk – tak nutracyklistów zapamiętam)
Nisiu – Bardzo Ci dziękuję.
Dzien dobry,
Krystyno, i jak wrazenia po meczu? Moi Saraceni niestety przegrali :(.
Pracowity dzionek, malowanie kuchni przedswiateczne ( dobrze, ze nie wapnem bielenie),
Bazanty podkarmiamy tzn ziarna wysypujemy ale czy dziobia? Duzo jest krzykliwych srok. Ladne i czasem ze 20 na polu siedzi. Pewnie wyjedza wiekszosc ziarna ale co tam…
Pogoda sliczna ide sie ponygusowac w sloncu na lezaku z gazetka w dloni i piwkiem w drugiej.
Musze zaadaptowac polane za domem na letnie wywczasy czyli miejsce do opalania, grilowania, hamakowanie etc. Nadaje sie idealnie ale wygrabic trzeba i nieco dwie trzy osiki podciac zeby swiatla wiecej. Male palenisko z cegielek tez chce uczynic. W ogole planow duzo tylko czy sie bedzie chcialo? 🙂
Placku,
Tez uwazam ze nutria ceutyk brzmi znacznie lepiej, a znaczy to samo. Dziekuje bardzo za pamiec o mnie i prezent, a wlasciwie prezenty, bo tak traktuje wszystkie Twoje wpisy, nie tylko weekendowe (zaraz mi to slowo wytkniesz) 🙂
Alinke mam przyjemnosc znac najdluzej ze wszystkich blogowiczow – Alinka jest jeszcze milsza w bezposredniej rozmowie niz moga to oddac jakiekolwiek blogowe wpisy.
Najmilszą niespodzianką zjazdową Nowego byłby on sam. 🙂
Jolly Rogers,
nie wspominałam o meczu, ponieważ ostatecznie nie wybrałam się na niego. U nas zapanowała zima, prószył śnieg, było zimno i postanowiłam przełożyć mój pierwszy kontakt z rugby. Znajomy, który był na tym meczu, opowiadał, że wymarzł mocno. Stadion jest tak usytuowany, że trudno się tam osłonić przed wiatrem. Ostatecznie gdyńska Arka przegrała z gdańską Lechią. A ja poczekam na ocieplenie.
Nowy – Przy tobie profesor Miodek to sama gorycz. Wytykam sobie, że Ci tego wcześniej nie wyznałem. Czy pamiętasz suszony na słońcu szwajcarski makaron naszego dzieciństwa? Idealny z winem które obiecałeś. A propos wina – ktoś powinienen odpowiedzieć za to, że to nie Ty wygrałeś 460 milionów dolarów. A propos dolarów – jak tam przeprowadzka dzieł sztuki. Nie mogę się oprzeć uczuciu, że znam właścicielkę i jej tatusia. Nie ciągnę Cię za język, to im to i owo wytykam 🙂
Placku,
Skoro mowisz o wlascicielce i tatusiu, to pewnie masz na mysli te wlasnie osoby. Jest im co wytknac, mozna sie jednak rowniez dopatrzyc pozytywow. Pamietam twoje wpisy, gdy tylko pokazales sie na blogu, a ja pokazywalem zdjecia z Long Island. Juz wtedy miejsce wydalo Ci sie znajome.
Krystyno,
Najwieksza dla mnie przyjemnoscia byloby uczestniczenie w Zjezdzie i poznanie Was Wszystkich, w tym Ciebie, ale niestety w moim zawodzie (Nisia kiedys nie pozwolila mi psioczyc na moj zawod) to jeszcze pelnia sezonu i musze byc w pracy. Ale i tak bede tam z Wami dusza. 🙂
Krystyno,
Mecz nie jest wart przeziebienia.
Tutaj rozgrywki koncza sie w kwietniu i zaczynaja w sierpniu. Mam nadzieje, ze uda Ci sie obejrzec lapaczy jaja w lepszych warunkach pogodowych, i kto wie, moze bakcyla polkniesz :).
Placku – OCZYWIŚCIE.
A za co mi dziękujesz?
Melduję się z domu. Niewyprasowany, prawie wyspany, z Alicją żeśmy się minelli. Ja wyjechałem z Rzymu wczoraj o 19. Alicja na Fiumicino będzie jutro. Ja do Fiuminicino nie dojechałem. Dotarłem do stacji tuż przed i to dwa razy!
Na tej stacji kwitną maki czerwone , pachniało skoszoną trawą, było + 25 stopni i mnóstwo atrakcji ( obok stacji 🙂 ). W Watykanie też byłem ale papieża nie widziałem- w domu nie posiedzi. W drodze powrotnej od granicy włoskiej, prawie do Wiednia dopadła mnie bajkowa zima, Wcześniej w środę w stolicy CK była piękna wiosna. Dziś w Częstochowie obok Auchana było przedwiośnie… Oszaleć można 🙂
Niu – Za mądrą odpowiedź na głupie pytanie. Za karpia w galarecie i chrzan. Za Karkonosze. Za koncert Burakovena (beet=burak). Jak to za co? 🙂
Za to wszystko nie litewska kołłysanka, ale berceuse fragment, a jeśli lubisz Helene Grimaud (jedno e w lewo, a drugie w prawo) to wybierz się w tym miesiącu do Wiednia, Lipska, Berlina, Drezna.
(Pyro – te miny to nie miny, a synestezja to dar boży. Przepraszam za wczorajszy wojenny hałas. Podkusił mnie ultraprawicowy szatan z dwiema lewymi rękami. Jeśli kołysanka dla Nisi zdenerwuje jamnika, spróbuję czegoś z wilkami. Helene Grimaud uwielbia wilki. Nie wiem czy lubi młode ziemniaki z koperkiem, ale ja lubię moje zsiadłe mleko roztrzepane, a Ty?)
Marku – Dobrze, że już jesteś. Papież pytał o Ciebie, ale Fidela Castro, a z jego pamięcią krucho, nie odpowiedział. Wspaniale wyglądasz 🙂
Nie jestem pijany, ale wpisałem się jak pułk ułanów malwami umoczonymi w spirytusie. Dziękuję za wyrozumiałość. Niech żyją małe rugbiątka 🙂
Dzisiaj są Ewy Cichalowej urodziny.
Ewa, wszystkiego co dobre wiatry przynisc mogą – samych usmiechow i zadowolenia . Mam nalane czerwone wino – Twoje zdrowie!!!!!!
Nieznana pani Ewo – wszystkiego najlepszego 🙂
Placku
Wczoraj o 15 obleciałem dookoła Koloseum. Tak na próbę, Papież prosił , żebym sprawdził jak idą prace z montażem oświetlenia. W piątek mają być jakieś uroczystości, ale oświetleniowcy i kamerzyści z RAI nie chcieli powiedzieć o co chodzi. Wozy transmisyjne już stoją… Wiadomo tajemnica i cicho sza. Na placu przed bazyliką z pięćdziesiąt osób sadziło sałatę. Normalnie tak na środku Będą króliki karmić czy co?
Ewo – Twój Osobisty zaspał, czy co? Żeby blogowej czeredy nie zwołać w toastowej porze na wino…Nu, padażdi Ty! Zdrowie Ewy Cichalowej!
Placku – waham się między Franzem Schubertem, a którymś nokturnem Skriabina, taka muzyka wycisza przed nocą (potrzebne, bo sąsiedzi rozliczali winy małżeńskie na korytarzu i na schodach od windy). Swoją drogą to jesteś czarujące ladaco.
Marek – z pogodą można zwariować, to prawda. I z Tobą też – żeby taki Kurp pojechał do Watykanu i wrócił bez rozgrzeszenia? Koniec świata.
Dla Cichalowej Ewy serdeczności urodzinowe!
Pyro
Jak tu dostać rozgrzeszenie, jak człowiek, gdy tylko przyjedzie do Rzymu wyjmuje z torby długą rurę i ugania się cały czas za dziewczynami.
Za taką co na rurze , też…
Relacja foto potem 🙂
Idę się wyspać.
Dobrej nocy wszystkim po tej stronie kałuży, a po tej drugiej, miłego dnia.
Ewie Cichalowej serdeczności 🙂
Marku, nie bez powodu snułeś się dzisiaj po mnie 😉 Dobrze, że już jesteś 🙂
Jolly, nie miej za złe, ale córasek żałuje, że nie przegraliście siedmioma punktami, ona Tygrysia 🙄
Dzisiaj były banalne przydomowe, jutro będą banalne przyziemne. Na deser placek drożdżowy ze wszystkim.
Dziękuję w imieniu mojego „Prima Aprilisa” czyli Ewy, żony najcudowniejszej na świecie!
Ewo znana, najlepszego z najlepszych!
😆
Idę spać rozbestwiona życzliwością…
http://www.youtube.com/watch?v=k9vDOnQaPz4&feature=related
Nisiu,
Przepraszam, ze sie wtracam, ale zyczysz Ewie tego, co juz sie Jej spelnilo – najlepszego z najlepszych to Ewa juz ma. 🙂
Dobranoc 🙂
Witajcie!
Uściski naj-naj dla Ewy Cichalewskiej!!! O czwartej nad ranem z lotniska w Atenach 😉
I piję resztkę czerwonego wina na tę okazję (kto pije ostatki…) zaraz się udajemy na zdawanie bagażu.
Dzień dobry …
Ewo naj naj wszystkiego … 🙂
Marek pomachanko … 🙂 … czekamy na zdjęcia …
Alicjo dobrego powrotu do domu …
Placku to prawda co pisze Nowy o Alinie … jutro się docieplimy w jej towarzystwie … 🙂
Nisiu ale pędziłaś przez ten ostatni tydzień … 🙂
Pyro urodziny Ewy dzisiaj to wieczorem jest okazja by posmakować nalewek …