Polska na talerzu
Pizza, kebab i dopiero w trzeciej kolejności tradycyjne dania kuchni polskiej to potrawy najchętniej jadane przez Polaków poza domem. Z dużą rezerwą odnosimy się do kuchni egzotycznych z Indii czy Tajlandii. Coraz więcej sympatyków natomiast zdobywają pizzerie.
Ten gastronomiczny obraz Polski, wyłania się z badania „Polska na talerzu 2012”, które w marcu bieżącego roku przeprowadziło MAKRO Cash & Carry.
Co drugi Polak stołuje się poza domem średnio 33 razy w roku. Dwa lata temu czyli w 2010 roku restauracje i bary mieszkańcy naszego kraju odwiedzali 28 razy. Na jednorazowy posiłek w restauracji czy barze wydajemy zaledwie ok. 16 zł.
– Poza domem najchętniej stołują się konsumenci do 30 roku życia, to oni też są skłonni wydać na posiłek poza domem najwięcej – twierdzi Ewelina Rzedkowska, menedżer ds. grupy klientów HoReCa w MAKRO. – Dla młodych osób posiłek poza domem to najczęściej okazja do spotkania się ze znajomym, osoby starsze traktują to przede wszystkim jako wygodę i oszczędność czasu.
Co drugi Polak jadający poza domem wybiera lokale proponujące tradycyjną kuchnię polską, 27% decyduje się na lokale z kuchnią włoską. Najchętniej wybierany typ lokalu to restauracje z obsługą kelnerską i pizzerie. I to właśnie pizza (na zdjęciu pizza marinara) dla prawie 60% Polaków jest daniem najczęściej jadanym poza domem. Drugie miejsce zajmują kebaby, które szczególną popularnością cieszą się w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Na trzecim miejscu znalazły się dania kuchni polskiej: bigos, kotlet schabowy i kotlet mielony.
Krewetki różnej ostrości w restauracji hinduskiej
– Kuchnia włoska i popularne kebaby od lat zyskują na popularności wśród Polaków. Z tego też powodu, co roku powstają nowe lokale serwujące tego typu kuchnię. W swoich kulinarnych upodobaniach Polacy to jednak tradycjonaliści – mówi wybitny kucharz, Grzegorz Kazubski, szef kuchni, MAKRO Centrum Horeca.
Curry to danie zbyt egzotyczne dla większości naszych rodaków
– O ile potrawy europejskie znamy i lubimy, jesteśmy cały czas nieufni wobec kuchni egzotycznych. 55% Polaków nigdy nie odwiedziło lokalu z potrawami z Indii, Meksyku czy Tajlandii. Póki co najchętniej stołujemy się w barach z kuchnią chińską i wietnamską. Jestem jednak przekonany, że uda nam się oswoić kuchnie z odległych regionów świata, na poziomie podobnym jak w zachodnich krajach Europy.
Kurczak ale jakże odmienny niż nasz tradycyjnie podawany drób
Raport „Polska na talerzu 2012” pokazuje, że w przypadku wyboru lokalu decydujące są dwa czynniki – ceny (55%) i lokalizacja punktu (46%). Na urozmaicone menu (34%) częściej wskazywały osoby z wyższym wykształceniem. Z kolei w przypadku osób starszych (grupa 50+) wzrasta znaczenie aspektów zdrowotnościowych posiłku (13%)
– Jestem zdania – stwierdza Grzegorz Kazubski – że restauracja czy bar nie powinna bronić się wyłącznie cenami, lokalizacją lub wystrojem, a przede wszystkim jednak jakością serwowanych potraw.
Curry raz jeszcze Fot. Piotr Adamczewski
Badanie „Polska na Talerzu 2012” na zlecenie MAKRO Cash & Carry przeprowadził instytut badania opinii społecznej TNS OBOP, na próbie 1000 osób.
Komentarze
Kebab, po prostu kosztuje ok.10 zł i to jest wszystko, na co stać przeciętnego Polaka.
Cała tajemnica. Jesteśmy biedni. Przy zarobkach 1000 – 2000 zł trudno stołować się w restauracjach 🙂
Dzień dobry.
Z pizzy jest jeszcze i ta wygoda, że w razie potrzeby w ciągu pół godziny dostarczą ją do domu, w którym akurat zdarzyła się taka niespodziewana potrzeba. Ja właśnie jutro będę piekła pizzę i to w dwóch rzutach – większą na 14.30 i mniejszą na 18.00. Nie dam zarobić gastronomii; sama zrobię. Młoda jada na mieście w dwóch wypadkach : kiedy cały dzień spędza poza domem – wtedy rzeczywiście pizza, makaron, chińszczyzna, albo bardziej uroczyście na imprezach w lokalu czy spotkaniach towarzyskich, a wtedy starannie wybiera się restaurację z dobrą opinią o tamtejszej kuchni. Ja korzystam tylko z tych drugich wizyt i doraźnie z pizzy przynoszonej do domu w ramach jakiegoś remontu czy zachcianki. Za kuchnią azjatycką nie przepadamy (te zapachy!!!) natomiast meksykańska jest lubiana.
Babcię Zgagę i Oliwię mocno ściskamy,
szczęśliwych rodziców serdecznie pozdrawiamy,
za zdrowie Maleństwa tsimamy,
na zdjęcia niecierpliwie czekamy 🙂
Już dobrych kilka lat temu wymyśliłyśmy z moimi psiapsiułami,że będziemy co jakiś czas widywać się „na mieście” i próbować różnych kuchni z całego świata,a w stolicy wybór spory.Planu się trzymamy i jadałyśmy już kolacje włoskie,hiszpańskie, francuskie, greckie, bułgarskie,bałkańskie,brazylijskie,tajskie,chińsko-wietnamskie,indyjskie,
a ostatnio kosztowałyśmy kuchni libańskiej.W okolicach Świąt Bożego Narodzenia zawsze spotykamy się w restauracji serwującej kuchnię polską.Mamy różne wrażenia z tych spotkań,ale ogólnie nie jest źle.Kuchnia włoska oraz polska sprawia nam chyba jednak największą frajdę.Tak czy inaczej we własnym domu mam najlepszą na świecie,bo w wykonaniu Osobistego Kucharza,kuchnię francuską 😉
Uwaga-z akcentem na proste,owerniackie jedzenie 🙂
A to ci siupryza 🙄
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zielona-herbata-moze-ulatwiac-maskowanie-dopingu,1,5071642,wiadomosc.html
Wiwat nowo upieczona Babcia. Gratulacje i powinszowania 🙂
Dzień dobry!
Zgago – gratulacje dla całej, powiększonej rodziny 🙂 A maleństwu życzę szczęśliwego i zdrowego życia!!!
http://www.youtube.com/watch?v=5KR2OFUI_YU
ale pyszne wyszły te paszteciki w słoiku wg nemo .. dodałam zamiast koniaku śliwki wędzone i trochę marchewki gotowanej dla lekkości … następna będzie kiełbasa w słoiku …
Pyro ja wczorajszy teatr obejrzałam dla Andrzeja Seweryna i warto było … ale masz chyba rację z tym spojrzenie na pewne dzieła ..
dzisiaj za rodzinkę Zgagi wypiję bo mus mam wewnętrzny … 😉
Jeszcze raz tysiąckrotne dzięki wszystkim za życzenia dla Oliwii z rodzinką. 😆 😆 Imię wybrali takie, żeby brzmiało tak samo po francusku jak po polsku a podobało się obojgu rodzicom. 😉
O świtku zasnęłam, późno się obudziłam i muszę teraz lecieć pozałatwiać zaległości zakupowo-towarzyskie.
Do popołudnia. 😀
Ze Zgagą pogadałam. Z psem po zakupy byłam i przyniosłam do domu śliczną, świeżą marchewkę i 3 płaty soli; ergo – na obiad będzie sola z cytryną i surówka z marchwi, cytryny i chrzanu (b.smakuje do ryby) a do tego młode ziemniaki z koperkiem. Był już u mnie Zając wielkanocny z ładunkiem marcepanów (dobrze być babcią blogową : a to ser od Arcadiusa, a to wino i musztarda od Sławka, a to czekolada od Nemo, a to kawa, czosnek i wino od Nowego, a to marcepan od Zająca). Oczywiście nie wszystko na raz i w tym samym roku ale i tak pożyję ze dwa lata dłużej przy tak życzliwych „młodziakach”.
U mnie dziś też Polska na talerzu. Zupa i drugie.
Dzień dobry Blogu!
Wiosny ciąg dalszy, kwitną forsycje i magnolie, trawniki pełne fiołków i prymulek, tulipany i żonkile coraz śmielsze.
Byłam u rzeźnika „Niebieska Krowa” (Blaue Kuh) i przywiozłam 1,5 kg wątróbki cielęcej, ogon i głowiznę z tego samego zwierza – wszystko gratis za to, że biorę cielęcinę od mojego chłopa. Gdybym chciała tylko wątróbkę – kosztowałaby od 35 Fr/kg w górę 🙄 Dokupiłam surowy boczek i słoninkę, już sobie pyrkoczą z liściem laurowym, cebulą, pieprzem czarnym i angielskim. Potem w tym rosole sparzę wątróbkę. Jest jej tak dużo, że na obiad usmażyłam (po oprószeniu mąką) po dużym plastrze na oliwie z masłem, do tego podsmażone krążki cebuli, tymianek, sól, pieprz. Ponieważ było tylko drugie (jak zwykle 😉 ) to dołożyłam marchewkę i ziemniaki.
Ja też policzyłam. Wyszło mi 1.20 za zupę i 4.70 za drugie.
Nemo zazdroszcze tej watrobki cielecej. 29 ? kg u mnie.
To mialo byc euro.
Zgago,
gratulacje ! I tak oto dołączyłaś do szacownego grona babć i dziadków. To jedna z nielicznych zalet wieku dojrzałego.
Maruda trochę sprawę upraszcza, ma jednak sporo racji. Ale dobra pizza kosztuje znacznie więcej niż 10 zł. Dawno nie byłam w pizzerii ,a od tamtego czasu wszystko sporo podrożało.
Z kuchni obcych najbardziej smakuje mi włoska. Meksykańskiej próbowałam, chińskiej także, w wydaniu gdyńskich restauracji, ale nie zachwyciłam się. Ja zresztą jestem smakowo dość zachowawcza. Chętnie spróbuję czegoś nowego, a potem wracam do tego co znam.
Pyro,
to prawda, że percepcja zmienia się z wiekiem. To a propos wczorajszego spektaklu Teatru Telewizji. Obejrzałam tylko część, bo owszem ciekawa inscenizacja, dobra gra aktorska, tyle że cała historyjka niespecjalnie mnie interesowała. Moja znajoma trzedziestoparolatka, a więc osoba bardzo młoda wybrała się niedawno do Warszawy na ” Opowieści afrykańskie”, zdaje się Grzegorza Jarzyny. Wróciła zawiedziona, bo co z tego, że wszystko na najwyższym poziomie artystycznym, kiedy sztuka w ogóle jej nie poruszyła. Czy ja się starzeję ? – spytała mnie. A więc to nie sprawa wieku.
Widzę, że przedświąteczna akcja pieczenia pasztetów w pełni. Ja biorę się za to w piątek. Dobra okazja, żeby wykorzystać kawałek królika z zamrażarki. A dziś obiad odgrzewany, bo myję okna.
Elap,
to po tyle samo, co u mnie (euro jest po 1,20).
Wyszłam na chwilę powąchać 🙂
Nemo-nie dziwię się,że wyszłaś powąchać i popatrzeć chyba też 🙂
U nas forsycje szykują się dopiero do ataku,bo żółte pączki coraz większe i wyraźniejsze.Tulipany za to ciągle oglądam w postaci łodyg
i liści,bo kwiaty nadal się nie pokazały.Kwitną natomiast krokusy i posadzone w doniczce żonkile oraz hiacynt sztuk 1 😀
Wreszcie doczytałam 🙂 Tyle wieści, a wszystkie radosne 🙂 !
Zgago, nie wymyślę niczego ładniejszego od wiersza cytowanego przez Nemo 🙂 Maleńkiej i Rodzicom najlepszego, a Tobie dodatkowej porcji zdrowia, bo sporo go straciłaś.
Odsas wymiata, sernik zaakceptowany, pasztety kuszą, świat kawałkami pięknieje (przy aktywnym udziale ciepłych ludzi), Grecja gości, krokusy kwitną. Tak trzymać 😀
Pozdrawiam wiosennie, jest ciepło, hortensje wypuszczają listki.
Życzę Wam miłej przedświątecznej atmosfery. Powrócę za tydzień
a w przyszly wtorek „pomagluję” z blogowymi koleżankami. Zdamy relację 🙂
Nabyłam niebieskie ziemniaki do posadzenia. I niebieskie chodaki do ogrodu 😉
I cebule oraz szalotki.
Przyglądam się dzisiejszym obrazkom i zastanawiam nad tym curry na trzecim zdjęciu. Bardzo podobne do sajgonek z sosem (dipem).
Dziś Międzynarodowy Dzień Teatru z lubelskim akcentem 🙂
Naleśniki nie są z ciasta ryżowego. Wewnątrz mają rozliczne warzywa z dużą ilością curry. Sos też jest o smaku tej przyprawy. I potrawa jest sfotografowana w Indiach, gdzie wprawdzie o Sajgonie słyszeli ale w kuchni raczej kuchni wietnamskiej nie stosują. Danie było w karcie w specjalnej rubryce własnie potraw tak nazwanych.
Witam.
Niebieskie kalosze są modne w Korei Płn.
http://www.youtube.com/watch?v=filsGXtRlks&feature=player_embedded#!
Pozwolę sobie wyjaśnić tajemniczy komentarz Aliny z 16.40.
Otóż Alina przyjeżdża na kilka dni do Warszawy,a 3 kwietnia przewidujemy z tej miłej okazji 6-osobowy mini zjazd warszawski
w knajpce pt „Magiel”.Wiadomo,wszystkie najlepsze plotki od wieków najlepiej się miały i wręcz skrzydeł dostawały w maglu 😉
Nemo-te ziemniaki to autentycznie niebieskie czy fioletowe ?
Fioletowe znam co nieco,ale niebieskimi mnie zaskoczyłaś…
Brigitte Jones zrobiła niebieską zupę dodając do gotowania niebieski sznurek 😉
Nie wiadomo dlaczego po południu jestem senna, jak mops. Pewno przesilenie wiosenne. Miała być w domu jutro pizza ale nie będzie – p.Ola, która przychodzi jutro i pojutrze sprzątać stajnię Augiasza, nie lubi pizzy. Trzeba będzie jakieś mięso zrobić. Ostatnie dwa miesiące obywałyśmy się bez jej pomocy, teraz jednak czekają okna, góra szaf i szafek, inne miejsca dla mnie trudno dostępne. Młoda natomiast do piątku musi wykonać wstępną klasyfikację maturzystów i przymiarkę do nowych podręczników od września (złoty interes dla autorów i wydawców taka reforma programowa). Roboty w szkole jest tyle, że po raz pierwszy od 20 lat Młoda nie pojedzie w święta na Ornak – będzie siedziała nad papierkami w domu
Danuśko, dziękuję za uzupełnienie, jesteś niezawodna 🙂
Popatrz tutaj. Ja też nie wiedziałam, że takie istnieją
http://www.plantes-et-jardins.com/catalogue/catalogue4.asp?id_variations=19174
Danuśka,
one się nazywają Blaue St. Galler ale pewnie są fioletowe 😉 Bardzo kosztowne, jak na razie 🙄 1 kg ma wystarczyć na 4 m. kw. i kosztuje ponad 10 Fr. Kalosze tylko 9.90 😉
Interesująca ta naleśnikowa potrawa. Popytam „naszego” Hindusa, bo znowu zadzwonił. Okazało się, że uniwersytet przedłużył mu „delegację” do końca kwietnia i on teraz ma problem, gdzie nocować w weekendy mając do dyspozycji 450 Fr. 🙄 W tygodniu pomieszkuje w biurze firmy badającej materiały (EMPA), ma tam możliwość gotowania, a bez łóżka podobno może się obejść…
Jak znam życie (i nas), będziemy mieli weekendowego gościa 😉
Nemo – to przypomina opowieści Pas-senta, Osieckiej i innych, o ich studenckich stażach w Paryżu czy Londynie – zawsze znalazła się rodzina, która żaka przytuliła na kilka dni. I to jest piękne.
Alinko, Nemo, czy te kartofle po ugotowaniu nie mają czasem „normalnego” koloru ? Pytam, bo kiedyś dostałam fioletową fasolkę szparagową, ugotowałam ją a po ugotowaniu była najzwyklejszą zieloną fasolką. 😯
Dziewczyny-te fioletowo-niebieskie ziemniaki to atrakcyjny akcent kolorystyczny na talerzu.Najlepiej,by talerz był dla kontrastu biały albo kremowy,oby tylko nie fioletowo-niebieski:-) Chociaż ten ostatni do ziemniaków naszych codziennych,kremowych,to jak najbardziej.
I w ten sposób zwykłe ziemniaki na talerzu to poezja !
Nemo-czuję,że będziesz szaleć 😀
Zgago-z moich obserwacji wynika,że filetowo-niebieskie ziemniaki nie tracą koloru i pozostają nimi na wieki wieków amen.
fioletowo-oczywiście
Danuśko, dzięki za informację. Kosztowałaś kiedyś te kolorowe ziemniaki ?
Zgaga – ta fioletowa fasola szparagowa, to najlepsza fasola na świecie – mięciutka, szybko się gotuje, bez śladu łyka i b.smaczna. W handlu jest o 50%$ droższa od każdej innej. Warto zapłacić. Ja spotkasz – kupuj w ciemno. Po ugotowaniu zielona oczywiście. Strąki ma b. długie, stąd niewygodna w gotowaniu. Kiedyś miałam w ogrodzie przez kilka lat, ale potem się wyrodziła, bo nie miałam nowego źródła nasion, Rośnie wysoko – ok 3 m.
Pyro, Młodsza dostała ziarna od mojej Psiapsiółki, wysadziła i dorobiła się strąków, mówiła mi tylko o tym, że zielenieją. 😉
Nasiona kupiła chyba w Praktikerze wczesną wiosną.
Ja uprawiam fioletową szparagówkę zwaną tu fasolą indiańską. Po ugotowaniu robi się ciemnozielona.
W ubiegłym roku miałam fioletową odmianę fasoli tyczkowej z Polski i lokalną – zieloną w fioletowe plamki – obie stają się zielone pod wpływem gotowania.
Natomiast ziemniaki pozostają fioletowe lub niebieskie, choć trochę bledną.
Nemo – ja uprawiałam tę wysokopienną – bardzo ją chwalę.
Na talerzu?
Na talerzu zaledwie 39 wpisów!
Coś niewiele się dzieje ale, przebiegłwszy (ale forma!) krtóko i węzłowato powiem, że dziewczynki jesteście tu, z fioletowo niebieskimi (albo i odwrotnie) skarpetkami, a ja, jak niejaki Andersen zbliżam się lubieżnie i pytam o te fioletowoniebieskie (tym razem nie o zapałki):
Jak to jest Nemo, jak to było Pyro z tymi fioletowymi, co potem niby miały być zielone?!
Sam mam, nie skrywam, poletko, cobym przy dobrym doradzeniu obsadził, albo i nasion jakiś ponawtykał, ale mi ręki brak, coby prowadziła. Nie chodzi zaraz o wyczyszczenie z przodu i z tyłu!
Jak więc: te fioletowe już teraz wysiewać?
Pepe – nie wiem, jak tam u Ciebie z przymrozkami – w Polsce fasolkę wysiewa się ok 20 kwietnia – wschodzi po 5 maja i już nie zmarznie, a jeżeli nawet jest zimno, to przeczeka – przestaje rosnąć.
Ty już lepiej złaź do tej piwnicy, bo jutro stawiasz wino, piwo i koniak. Nie ominie Ciebie.
Pepegorze,
w mojej okolicy siew fasoli nie przed połową maja. Siałam nieraz wcześniej i zawsze zmarniała, bo jest ciepłolubna, a tutaj tak jest, że lubią przyjść zimne deszcze akurat jak już wykiełkowała 🙁
Ziemniaki można sadzić już teraz. Cebulę i czosnek też. Szpinak, rzodkiewka, groszek cukrowy – im chłody niestraszne.
Jak się z fasolą (zwłaszcza tyczkową) trafi na dobry moment, to wschodzi już po 5 dniach i rośnie piorunem.
Ach ,Pyro,
trochę sie wychyliłem na Satyra, a ty mi tu zaraz tak trzeźwo odpowiadasz.
Dobre i to ? dziękuję.
Zaniepokoiło mnie tylko, że Nemo już coś dni parę oznajmiała, że wysiewała.
Mnie to niepokoi, bo zawsze chciałbym dobrze.
Spoko, Pepegorku 😉
Wysiałam, co możliwe (groszek, rzodkiewka, szpinak), na sadzenie czekają cebule i szalotki oraz ziemniaki, lada dzień posadzę sałatę i kalarepę. Sadzonki już są w sprzedaży, ale grządki jeszcze nie gotowe 🙄
Niby czas letni, ale nie nadążam 🙁
Zrobiłam za to pasztet z tej wspaniałej wątróbki i upiekłam chleb.
Już wiem, co zjem na śniadanie 😉
Pyro, chyba w okolicy Poznania można tak wcześnie sadzić fasolę. Tylko czy jest sens, skoro i tak długo nie wschodzi.
Na naszych wichrowych wzgórzach – tak je nazywa Pepegor- sadzę fasolkę po piętnastym maja. Szybko wschodzi i piorunami rośnie.
Jadłam te fioletowo-niebieskie ziemniaki w sałatce składającej się z trzech gatunków tychże i polanych sosem winegret , była podana w towarzystwie pysznej pieczeni i mieszanki trójkolorowych sałat . Całość była bardzo efektowna i smaczna . Nigdy potem – mimo poszukiwań – nie spotkałam tych ziemniaków.
Eska – mojemu ślubnemu było, jak wiadomo, Jarosław (imieniny 25 kwietnia). Fasolkę karłowatą sadziłyśmy zawsze w przeddzień – czyli 24-go, a tyczkową tuż po 1 maja. Jak mówi przysłowie groch się sieje w wielki Wtorek (kiedy by nie wypadał) „Kto groch sadzi w Wielki Wtorek, za pół kwarty zbierze worek”. Groch znosi niższe temperatury.
Dobranoc