Słono ale bez glutenu
Bywają choroby, które uniemożliwiają życie ze smakiem. Ograniczona dieta skazuje człowieka na pilnowanie czy przypadkiem nie zje czegoś co mu zaszkodzi. To bardzo utrudnia życie towarzyskie. Wiem coś o tym, bo wśród bliskich przyjaciół mam bezglutenowców.
Kanapki (sznytki) bez glutenu kuszą w „Słonym”
Osoby te nie mogą jeść pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia, co w praktyce oznacza rezygnację nie tylko z produktów mącznych typu pieczywo, ciasto, czy makaron, ale także na przykład z piwa, niektórych rodzajów sera, czy nawet z…. sosu sojowego. Czasem w produktach wyglądających na pozór niewinnie może ukrywać się gluten, który występuje w nich jako dodatek zagęszczający.
Glutenu nie zawierają ryż, warzywa, w tym ziemniaki, a także owoce. Zdarza się jednak, że samodzielnie przygotowując sałatki zapominamy o dressingu i stosujemy gotowy, ze sklepu. W takich sałatkowych sosach może znajdować się gluten, warto więc skomponować własny dressing, który zresztą często jest smaczniejszy niż ten gotowy.
Naturalnie pozbawione glutenu jest mięso, należy jednak uważać na wędliny, bowiem one mogą zawierać to szkodliwe dla niektórych białko. Podobnie porcja mięsa, do którego panierowania zastosowano zwykłą bułkę tartą (istnieje bułka tarta bezglutenowa) nie może być już podana osobie na diecie. Także ryby, które zajmują na naszym stole ważne miejsce, mogą być spożywane bez obaw, o ile nie są wcześniej panierowane. Świeże jajka, a także produkty mleczne są wolne od glutenu. W przypadku nabiału trzeba także uważać na śmietanę, do której czasem dodaje się skrobię pszenną jako zagęstnik.
Desery przygotowane z mąki niezawierającej glutenu, czy z czekolady, co do której mamy pewność, że została „bezpiecznie” wyprodukowana, mogą być spożywane przez osoby na diecie bezglutenowej. Trzeba jednak uważać na gotowe do kupienia słodycze, nawet te, które z pozoru glutenu nie zawierają, np. lody. W przypadku ciasta trzeba także pamiętać, że zwykły proszek do pieczenia zawiera gluten, a więc nawet jeśli placek upieczemy z bezpiecznej mąki, a dodamy glutenowego proszku do pieczenia, osoby na diecie niestety nie będą mogły go spróbować.
Bezpiecznymi napojami są kawa naturalna, herbata, woda, soki, napary z ziół, a z alkoholi – wódki czyste. Trzeba natomiast uważać na kawy zbożowe, napoje owocowo-warzywne i alkohole z dodatkami smakowymi. Piwo jest niedozwolone ponieważ zawiera słód jęczmienny. Im żywność jest mniej przetworzona, tym jest bezpieczniejsza.
Magda Gessler, restauratorka (gwiazda TVN znana ostatnio z tego, że ubliża kucharzom ze złych restauracji, ale to nie usprawiedliwia poniżania ludzi) firmuje coraz to nowe lokale w Warszawie. W wielu z nich karmi gości wspaniale. Ostatnio zaś przygotowała menu właśnie dla tych upośledzonych przez dietę bezglutenową. O swoim bistro „Słony” mówi tak:
Dla coraz większej liczby osób dieta bezglutenowa staje się codzienną koniecznością. Wykrycie celiakii czy alergii na gluten wymusza zmianę nawyków żywieniowych. Nie oznacza to jednak, że chorzy na celiakię i osoby na diecie bezglutenowej na zawsze muszą zrezygnować z ulubionych past, chrupiących, świeżych bułeczek czy ciasta drożdżowego. Istnieją bowiem produkty bezglutenowe, które z powodzeniem zastępują te „zwykłe” i doskonale uzupełniają codzienną dietę… Od niedawna można je odnaleźć także w „Słonym”, moim bistro, które mieści się w Warszawie, przy ulicy Pięknej 11. Duży wybór bezglutenowych „sznytek”, czyli niewielkich kanapeczek z pastami i dodatkami, wiedeńskie kiełbaski, gulasz węgierski, zupy klarowne i zupy kremy, a także bezglutenowe śniadania i desery to propozycja dla wszystkich, którzy muszą przestrzegać wymagającej diety, a tęsknią za możliwością jadania poza domem.
Cieszę się, iż do miejsc przyjaznych chorym na celiakię i osobom na diecie bezglutenowej dołączył „Słony”. Bierzemy tym samym udział w ogólnopolskiej akcji pod hasłem ?Menu bez glutenu” organizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Chorych na Celiakię i Osób na Diecie Bezglutenowej.
Zapraszam do spróbowania moich smaków. Wszystkie sznytki dostępne są w „Słonym” w bezglutenowej wersji. W menu bistro wszystkie dania bez glutenu oznaczone są literą „g”, co oznacza gluten free.
Jadłem bezglutenowe sznytki w czterech smakach. Nawet żarłokowi, który nie ma narzuconych żadnych ograniczeń – smakowały. W tej działalności Magdę popieram i rekomenduję jej lokal przy Pieknej.
Komentarze
Dzień dobry.
Co to mówić: nie znam się na tym. Nie znam ani jednej osoby, której taka dieta jest potrzebna ale jeżeli są (i jak wynika z dzisiejszego wpisu są dość liczne) to tylko przyklasnąć inicjatywie. Popatrzcie jak różne są dysfunkcje żywieniowe. Bywają dzieli nie tolerujące laktozy i nie dla nich zwykłe mleko, serki, masło. Cukrzykom trzeba dawać o ściśle określonych porach specjalnie dla nich przygotowane potrawy, a że jest ich wielu, to nawet są fabrycznie produkowane słodycze i czekolada dla diabetyków. O celakii pisze Autor powyżej. Dziesiątki innych schorzeń wymagają ścisłych diet. Trudno wyobrazić sobie przyjęcie domowe, w którym uczestniczy kilka różnych osób na kilku różnych dietach. Nic, tylko popełnić sepuku.
Jak to dobrze być zdrowym i móc jeść wszystko, na co ma się ochotę. Codzienne życie jest o wiele prostsze. Warto czasem przypomnieć sobie o tym. Szczęśliwie należę do tych, którym nic nie szkodzi, o ile nie w nadmiarze.
A dziś obchodzimy Światowy Dzień Wody.
Jedliśmy maleńkie kanapeczki ze Słonego. Co prawda za rogiem, przy Mokotowskiej, ale przyniesione z Pięknej. Rzeczywiście smaczne, choć trudno powiedzieć, że smak był nieziemski. Był po prostu bardzo przyzwoity. Do tego rozmiary kanapeczki były idealne. Czuło się już w ustach, że coś się je, a nie trzeba było uważać przy braniu do ust. To coś, co szczególnie cenią wąsaci jak ja na przykład. Te, które próbowaliśmy, chyba nie były „g”, ale przypuszczam, że i tamte nie ustępowały smakiem, a na pewno były równie piękne.
Dzień dobry! Mam kuzyna, który jest na diecie bezglutenowej. Wiele produktów musi zamawiać internetowo, bo specjalistyczne sklepy są tylko w dużych miastach. Niby są specjalne działy w marketach, ale wybór w nich nie jest duży.
Dzisiaj w witrynie księgarni zobaczyłam taką książkę: http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/154164/zapach-swiezych-malin.html
Może być ciekawa. Okładka też wygląda zachęcająco 🙂
Zbliżam sie do poglądu, że nie szkodzi to, na co mamy ochotę, byle w rozsądnych ilościach. Myślę, że jednak z glutenem jest inaczej, nie zawsze widać, że on tam jest.
Jako dziecko przez parę lat byłem na dość ścisłej diecie po ciężkiej żółtaczce. Rodzice chowali przede mną słodycze. Kiedyś znalazłem papierki po ulubionych czekoladkach. Rozpacz była. Z perspektywy wydaje się drobiazgiem. Ale wtedy… Patrzyłem trochę z perspektywy Marii Antoniny, która nie mogła zrozumieć problemu z brakiem chleba. Rozpacz z powodu braku możliwości zakupu konkretnego brylantu z jakiejś kolekcji może być równa rozpaczy z powodu braku możliwości zakupu ciepłych butów zimą. Ale tylko ta druga może liczyć na zrozumienie obserwatorów.
Dzień Wody: http://wideo.onet.pl/malopolska-radosc-wody,14688,w.html
http://wideo.onet.pl/taniec-i-deszcz,34414,w.html
Wydaje mi się, że nic nie może równać się intensywnością doznań z pożądaniami dzieciństwa. Chowałam bliźnięta, z których każda zawsze chciała mieć to, co aktualnie miała ta druga… Cholera z dżumą do kompletu… Nic nie pomagało, że miały identyczne łaszki, spinki do włosów zabawki. Temat do awantury był zawsze. Majtusie, koszulki, skarpetki były zaznaczane kolorową nitką – nie! „Ona ma moje”. Przy czym w mgnieniu oka mogły się pogodzić przeciwko zmowie dorosłych. Ilości wyrwanych kudełków, podrapanych nosów i pogryzionych łapek nawet nie wspomnę. Teraz pożyczają sobie ciuchy, biżutki, książki. Dobrze, że gust do facetów miały różny, a z głupoty wyrosły ok 14 roku życia. Ostatnią, wspaniałą awanturę przeżyłam z nimi kiedy wprowadziliśmy się do tego bloku – jej ofiarą padła szyba w drzwiach ich pokoju. Musiały potem czekać dobre półtora roku zanim im Ojciec wprawił nową szybę. Na drzwiach przybity był wielki ręcznik kąpielowy. Jarek poganiany przeze mnie odpowiadał flegmatycznie „A po co wstawiać? Żeby znowu wybiły?”. Kiedy zaprowadziłam je do szkoły podstawowej, powiedziałam wychowawczyni, że nie mogą siedzieć razem – innym dzieciom nigdy nie robią krzywdy, natomiast między sobą tłuką się, jak głupie. Będą siedziały razem, to szkołę rozwalą. No i nigdy razem nie siedziały do samej matury. A jedna za drugą by w ogień skoczyła… Dziwne zaiste.
Dzien dobry!
Wiosenny, acz bardzo mglisty tu dzis.
Na dzisiejszy temat moglbym nawet dluzej, a i tak nieraz nadmienilem, ze moja LP od dwu gdzies lat wie co jej szkodzi i kazde odstepstwo od regul daje znac zapuchnieta twarza, a zwlaszcza okolic w okol oczu. Faktycznie, uprawiam czasami podwojna kuchnie i gotuje dla niej zupelnie cos innego, albo odkladam niezupelnie gotowy produkt dla niej, a dla nas przyprawiam tradycyjnie.
Wczoraj np. gotowalem z wnuczka zupe rybna zaprawiajac wstepnie tylko sola, cukrem i ziolami. Doprawialismy potem sosem sojowym i balsamikiem kazde indywidualnie, do talerza, a dla niej wyprobowalem specjalna vegete z Polski. Przyprawa ta uzupelnila smak zupy zupelnie przyzwoicie. Spytalem przed chwila o wiadome objawy i wyglada na to, ze nie zaszkodzila jej.
Ale ona musi tez bezlaktozowo – na dzisiaj jednak ten jeden temat musi starczyc.
W dzieciństwie chorowałąm na zapalenie woreczka żółciowego. Skutkowało to półroczną dietą wątrobową w czasach, gdy były kartki i kolejki a sklepach puste półki. Rodzice w błyskawicznym tempie musieli rozwinąć umiejętności „załatwiania” a ja głównie pamiętam stanie w gigantycznych kolejkach. Za to mój brat był szczęśliwy – dostał mój przydział czekolady, wrrr…
Witam ze świata. Na razie tylko z 45 piętra.
Stanisławie, doskonale rozumiem rozterki dietetyczne pożółtaczkowe. Rany julek (i mańka też) wracam ci ja ze szpitala po przebyciu tejże, a wiadomo, czym w szpitalu karmili, tzw. dieta ścisła…A ja wracam z tego szpitala na święta wielkanocne do domu pełnego ludzi i jedzonka smakowitego, którego byłam pozbawiona przez ponad miesiąc 🙄
Myślałam, że wszystkich pozabijam, bo marzyło mi się normalne jedzenie, a tu ani soli, ani pieprzu, ani żadnej rzeczy, która jego jest, nawet nie zwyczajnego chleba, tylko o wodzie prawie.
Na tej diecie wytrzymałam około 2 tygodni, a potem machnęłam ręką. Zaznaczam, że nikogo do machania ręką na dietę pochorobową nie namawiam – pewnie tak powinno być, ale ja będąc w bardzo młodym wieku (19) miałam dietę w głębokim poważaniu. Akurat słodycze mnie nie nęciły, ale chlebek ze smalcem i skwareczkami na przykład…a tu zabronione niemal do końca życia 🙄
No wiecie co!?
p.s.Della z innego, podróżnego komputera – czyli Alicja
Może kogoś zainteresuje: http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35590,11389754,Swieto_opery_w_Bydgoszczy__Zobacz__kto_przyjedzie.html?bo=1
Nie pamiętam – czy na kartki były wszystkie słodycze czy tylko te z czekolady?
Tylko te z czekolady, Asiu
No właśnie, bo irysy i toffi babcia nam kupowała bez problemu 🙂
Kochani-po raz kolejny wychodzi na to,że najlepiej być zdrowym i bogatym,czego Wam serdecznie życzę 😉
Zdecydowanie lepiej, ale nie każdy może. Najbardziej braki doskwierają jednak bogatym. Nie ma takich bogactw, żeby zaspokoić wszystkie zachcianki.
Alicjo, to do końca życia jest trochę umowne. Ja musiałem się ograniczać lat ze trzydzieści, potem nawet antygen gdzieś zniknął. Ponoć niemożliwe, jednak prawdziwe. Teraz jem wszystko i jakoś nie szkodzi.
Byliśmy z psiakiem na spacerze :
– zwiedziliśmy dokładnie wszystkie trawniki wokół budynku, pani wysiedziała kolejno 6 ławek, a Radzio znalazł kretowisko i w końcu wystawał z dziury od bioder w dół, reszta zeszła do podziemia;
– pies został przypięty do stojaka od rowerów, a pani poszła wydawać pieniądze w samie. W efekcie powyższego siedzę teraz przy maszynie ze świeżutką bułką grahamką na której jest też świeżusieńki salceson biały, czosnkowy i krem chrzanowy (resztka od wczoraj, jak zupa GK). Nabyłam także drogą kupna nieco serów i wędlin właśnie dostarczonych na ladę i ogólnie rzecz biorąc, jestem zadowolona.
w dziecinstwie mialem alergie na truskawki…
potem zniknela, kiedy, jak i gdzie – nie wiem.
Dziś na obiad zupa i drugie. Dla uczczenia Światowego Dnia Wody kompot.
Tylko drugie: mielone, ziemniaki i surówka 🙂
Ale dopiero jak wrócę do domu.
pozor!
stare, ale jare…
hotel stoi w płomieniach; ludzie biegaja po korytarzach i krzycza:
– wody! wody! wody!
nagle otwieraja sie drzwi jednego z apartamentów i wychyla sie głowa,
niezle „wskazujacego na spożycie”, faceta:
– a do pokoju szesetszydzieszczysztery prosze piwko…
Tylko drugie: kaszotto.
Moja najfajniejsza londyńska pracodawczyni była i jest na diecie bezglutenowej. Jej kuchnia jest super (pomieszczenie również, sztuka kucharzenia bardzo w moim typie… a już najbardziej SAMA LODÓWKA! <a href="http://basiaacappella.wordpress.com/2011/08/29/lodowki/"*) * 😉 😀
Dama wygląda znakomicie; zadbana, biega jak fryga a gdy ją poznałam (lato 1997) miała na sobie skąpy top odsłaniający przeponę.
(Oczywiście i tu i tam każdy znajdzie wiele przykładów poddania się… i tej chorobie, i wielu innym słabościom.)
Problemem są wakacje – w dobrych hotelach europejskich OK, lecz ci Państwo podróżują też do Indii, krajów afrykańskich, Australii, Izraela, Iranu… najczęściej jednak na Florydę – ach to bezpieczeństwo i hiltonowska wygoda… 😎
____
*linkowany wpis popełniłam też na jej cześć… z okazji późnosierpniowych urodzin…
Skoro na Lądek (Zdr.) zeszło — wiosna szaleje, zapachy niesamowite, zarówno naturalne, jak i sztuczne (ach ten malt vinegar* witający ludzia już w drzwiach lotniska!… potem tylko szanele i magnolie)…
Były farmerskie markety brytyjskie i francuskie, były guinesy (w pubie Anglesea Arms, SW7),
była Patrykowa Parada** w niedzielne południe (blisko startu, na Piccadilly, naprzeciwko bramy do Green Pk),
były rewizyty we wszystkich trzech głównych obrazkowniach (National, Tate Britain, Tate Modern) i w wielu innych miejscach.
Był Gloucester i Cheltenham (premierowa wizyta, wyczekiwana od 19 lat!)… wszystkie najulubieńsze ogrody centralne (Hamprtead i Regent’s już nie… 🙁 )
I spotkania były – zawodowe sentymentalne; spotkania nowe też.
Koncert Bang-Banga 😉 w Albert Hall na koniec…
Wszystko w pięć dni i pięć-sześć nocy… 😀
Jeśli ktoś chce już teraz wyostrzyć sobie apetyt na polski kwiecień-maj – zapraszam do oglądania (b>tu nakliknąć link JUŻ!)… należy tylko dodać muzykę celtycką i betowenowską, potem zapachy: od mokrej tarniny poprzez perfumę roznoszącą się nie-kryzysowo po Harrodsach i Harvey’ach aż po stiltony i chińskie makarony…
____
*do fish’n’chips… różne octy… sos tatarski, etc. — lecz cokolwiek by to nie była za kwaśność – jakoś ona roznosi taki typowo-brytyjski odorek, że z zawiązanymi oczami poznasz, co to za odorek
**ongiś Alicja regularnie oddawała się besztaniu mnie za walentynki i patryki… lecz przecież mogła zmienić zdanie, obiekt besztania, może nie mieć czasu, nie chcieć/nie musieć przeczytać, dać innym szansę zerknięcia na ten bajecznie-kolorowy szoł… na optymistyczną, wiosenną eksplozję natury i kultury… tam, nieco dalej, tylko o dwie godziny lotu… 😀
😳 linkowany
…się człowiek (bardzo) śpieszy… 😳 😳
Basiu,
Oglądam i tęsknię za irlandzką wiosną: https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/Irlandia2011
U mnie z dietami i wszelkimi innymi zakazami jest tak, że ja zawsze w drugą stronę. Co dziwne, żyję 😯
Odbywam podróż kulinarną bardzo. Z Toronto nie ma co donosić – synowa w Sillicon Valley na spotkaniu tych tam mędrców od komputerów. Spracowane dziecko zaprosiło do restauracji na kolację, ale zaproponowałam, żeby panowie zjechali windą i zakupili w sklepie produkty, z których wyszła całkiem smakowita kolacja i nagadaliśmy się bez restauracyjnego szumu. Wybór win był zacny, australijskie, południowo-afrykańskie i chilijskie, wszystkie czerwone shirazy, jakoś tak nasza rodzina ma.
Program na dzisiaj – sprawdzenie, czy Air France nadal serwuje szampana w lotach międzykontynentalnych. O kolacji i śniadaniu pokładowym doniosę z dość krótkiego postoju w Paryżu.
A potem dalej 😎
http://www.youtube.com/watch?v=oR5G7cy1qmg
Ewo, suplement do Twojej Irlandii i Tralee:
http://www.youtube.com/watch?v=886LdyQh6fs&feature=fvst
Chciałam dołożyć cegiełkę 🙂 i pokazać wiosnę w Irlandii, ale znalazłam coś takiego: irish spring 😉 http://www.youtube.com/watch?v=gYz-gGZ8eNc
Rozumiem, że Ewa tęskni za irlandzką wiosną 🙂 Piekna wyprawa. I Asia poczuła wiosnę 🙂
Co do diety bez glutenu, stała się ostatnio bardzo modna. Znam kilka osób, które zaczęły ją stosować, żeby schudnąć a nie z powodu celiakii.
Krystyno, też tak myślę, jak to dobrze, kiedy nie jest się zmuszonym do diety.
Po Londynie a cappelli też pospacerowałam 🙂
Nisiu, widzę, że jesteś 🙂 Koresponduję z panią Małgosią z Lagosu. To prawda, że odpowiadają od razu 🙂
Dziewczyny,
Fajna ta irish spring – dopiero teraz się zapłaczę z tęsknoty 😆
Londyn i Wielka Brytania to nie początek i koniec świata, a poza tym nic. Też się przespacerowałam jakieś 3 lata temu
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/RPALondon02032009
A Basi ** do mnie nie rozumiem – osochozi? Prostym językiem proszę, bo jam prosta kobieta.
Alino, bywam, bo łażę dziś tu i tam, aczkolwiek zawiaski mi skrzypią, pewnie na deszcz. Jak coś kupisz, to się pochwal! Dziewczyny z Lagosu są bardzo miłe, znam je osobiście z szantowisk, gdzie systematycznie pozbawiają mnie forsy.
Ja się skusiłam na coś tematycznie słusznego: https://www.galerialagos.pl/sklep/zawieszka-opal-lapis-lazuli-p-755.html?osCsid=771067d932cbc5ec68bf13c2030eb3b4
Też bym się skusiła! Pikny nabytek.
Alicja, się skuszaj, hehehe…
https://www.galerialagos.pl/sklep/zawieszka-chryzokola-p-745.html?osCsid=39b2c2fe7d88319be84581dd92b317f4
Witam. Robię nastrój do posta Nisi.
http://moje.polskieradio.pl/station/76/Szanty
O, fajnie, Cztery Repy, znaczy Refy śpiewają tę piosenkę śledziową Mędrusia, którą niedawno zapodawałam!
Znacie lek na totalne lenistwo? Przyda się Pyrze. Niczego dzisiaj nie zrobiłam z wyjątkiem zakupów i obiadu. I nadal nie chce mi się nic robić. Haneczka jest „bezprądowa” i kilka dni jej nie będzie. Mówi, że się jej przyda, bo ogródek wyporządkuje w tym czasie. Ziewam.
Pyro,
ni ma na to lekarstwa, znaczy na lenistwo, zwłaszcza totalne. No, w końcu się człowiek napracował w życiu i teraz może leniuchować!
Nisiu,
Jerzor nie nadaje się pod żagle – nie czuje bluesa, a szantów w ogóle nie. No trudno, będzie mu nudno w lipcu 😉
Puściłam mu sznureczek, a on okami przewraca 🙄
Dobra, na razie sie odmeldowuję, na lotnisko mi trza.
Bezprądowa tylko do 16, potem już można 🙂
Część hektarów wygląda, reszta kontrastuje. Podarłam dwie pary rękawic i ręce do łokci. Jej, jak ja to lubię 😀
Dobry wieczór Blogu!
Haneczko,
moje hektary też w obróbce 😉 Zasiałam groszek i rzodkiewkę, powąchałam fiołki, pogłaskałam pierwsze tulipany (różowe, niskopienne, już kwitną) i pogapiłam się na góry o zachodzie słońca (w chwilach na wyprostowanie grzbietu).
Kolacja była bezglutenowa – serek wiejski, sałata rzymska ze szczypiorem, kolendrą, młodym szpinakiem, czosnkiem niedźwiedzim i roszponką. Wszystko z ogrodu poza sałatą rzymską.
Bezglutenowcy mają szeroką gamę produktów – kaszę gryczaną, ryż, kukurydzę, proso, ziemniaki, soczewicę, fasolę i groch, tapiokę i słodkie ziemniaki, wszystkie owoce i warzywa,mięsa i sery…
Surowce nieprzetworzone są i tak zdrowsze niż te wszystkie wyroby przemysłowe 🙄
Kto to widział, żeby śmietanę zagęszczać skrobią 😯 Przecież to oszustwo.
Umyłam dziś część okien i wykąpałam rośliny doniczkowe, niech mają wiosnę. Jutro dalszy ciąg programu.
O, i jeszcze wypełniłam deklarację podatkową i zaniosłam do gminy.
Bardzo pracowity dzień 😎
Nie ma cudów – Nemo muszą pomagać krasnoludki.
Haneczka też odwaliła kawał roboty ale nie tyle! A kobita robotna, jak mrówka. I nie wykręcaj się Nemo – krasnoludki są na świecie.
Pyro,
ja się nie wykręcam, ale moje krasnoludki to jakieś leniwce. Termin oddania deklaracji podatkowej minął 15 marca 🙄
Jak co roku tradycja nakazuje nam w pierwszy dzień wiosny spędzić na śniegu, najlepiej na nartach. Tym razem spędziliśmy mroźny wieczór w śniegu obok naszej trasy narciarskiej sami, z tuzinem świeczek i gwiazdami na niebie 😉
Ogromny kontrast – w górach masy śniegu, a u podnóża Nemo zbiera w ogrodzie zieleninę i kwitną kwiaty.
Pyro,
i tylko 1000 metrów różnicy wysokości 🙂
Te dwa igloo zostały fachowo zbudowane w sobotę przez grupę młodych ludzi, którzy tam też nocowali. My tylko sobie posiedzieliśmy w środku, choć też byśmy się chętnie przespali, gdyby nie obowiązki od wczesnego rana…
W takim igloo jest zacisznie i prawie ciepło w porównaniu z mrozem na zewnątrz. Cisza była i spokój w całej okolicy, i niebo rozgwieżdżone z Jowiszem i Wenus na zachodnim niebie…
http://youtu.be/Z_tk-AhlA1o
Z tego wszystkiego mam tylko Wenus i Jowisza 😉
No i mam jeszcze plecy, wyłącznie 🙄
Nie mogłem, i do dziś nie mogę pojąć jak można.
Jak można we Wielkanoc planować wyjazd na narty.
Właściwie nie musiałem przekraczać Odry-Nysy by takich ludzi napotkać, bo i w Zakopanem można w te dni pohasać na deskach – ale dopiero tu spotykałem komilitonów, którzy planowali w połowie kwietnia wyjazd na narty.
Zawsze uważałem za niemożliwe, by w czasie, kiedy ziemia zaczyna się ruszać, jak żywa wprost, myśleć o polach pokrytych śniegiem.
Pepegorze,
ja tam nie pojmuję, jak można wyjeżdżać na narty w grudniu i styczniu, kiedy dni są takie krótkie, zimno, tłumy ludzi, a śnieg nie zawsze jest naturalny 🙄 Od lutego do kwietnia – to rozumiem 😉 Najwięcej śniegu jest w marcu, słońce już opala, czasem można jeździć w krótkim rękawku, a Wielkanoc w tym roku jest wcześnie, praktycznie jeszcze w sezonie. Śnieg wiosenny bywa kaszowaty, bardzo fajny do zjazdów.
Z lawinami trzeba uważać.
My tradycyjnie biegamy na nartach w Wielki Piątek, a czasami i w Lany Poniedziałek.
To może i ja pójdę policzyć gwiazdy? Jutro też jest dzień.
Nemo, to właśnie ta różnica, że wielu rzeczy nie mogę sobie wyobrazić. Punkt siedzenia najwyraźniej.
Inna sprawa to wzmianka filmu i trailera o północnej ścianie Eigera niedawno. Widzieliśmy to chyba dwa lata temu w Wigilię, już po Pasterce, i do dziś jestem wstrząśnięty.
U mie jednak w sumie tak wychodzi:
Wariaty (tu oczko)
Dzien dobry,
Pozno, ale dodam kilka slow o dietach wymuszonych przez wlasciwosci organizmu. Moje najmlodsze dziecko skazane jest na ciagla diete zabraniajaca jesc wiekszosc potraw pochodzacych od krowy – wykluczone ma przysmaki dziecinstwa jak lody, mleczna czekolade, bialy ser, a nawet zwykle maslo. Gospodarz wspomnial jak cierpia dorosli, uwazam, ze cierpienia dzieci z tego powodu sa duzo wieksze. Mozna sobie tylko wyobrazic dziecko na przyjeciu urodzinowym kolegi lub kolezanki, gdzie wszystkie dzieci zajadaja ciastka z bita smietana i lody, a moj chlopczyk szuka takiego deseru w ktorym nie ma masla ani smietany! Przewaznie nie znajduje. Uwazam, ze temat bardzo, bardzo potrzebny, ale nie wyczerpany, tylko lekko dotkniety.
Obejrzalem wiosne a capelli, Asi, Ewy – od dzisiaj myje sie tylko Irish spring 😉
Od dawna czytam tez zeglarskie komentarze Alicji i Nisi i ich wspomnienia z rejsu na Darze Mlodziezy. Musze znowu dodac dwa slowa w obronie Jerzora – to, ze ktos nie zalapal zeglarstwa jeszcze o niczym nie swiadczy. Jerzor zalapal kolarstwo, Nemo narty i gory, Arkadius deske i fale.
A zeglarstwo i marynarstwo widziane oczyma naszych dwoch Blogowiczek ogranicza sie do romantycznej wyprawy zaglowcem (nawet nasz kapitan Cichal wyznal, ze autobusami nie plywa). Nasze dwie przemile Blogowiczki na tym schemacie narysowaly sobie postac przyszlego marynarza – romantyk przemierzajacy morza i oceany swiata, spiewajacy zeglarskie piesni, a tak naprawde, po tym szkoleniowym rejsie i skonczeniu szkoly morskeij zaczyna sie dla nich zwykla harowa na statkach handlowych, wycieczkowych i innych.
Pyra ma ziecia marynarza – nie slyszalem od Pyry zadnych romantycznych opowiesci tego bez watpienia Czlowieka Morza.
Szanujac ogromnie nasze dwie Blogowiczki wydaje mi sie jednak, ze one moga uszanowac tez tych, ktorzy tego zeglarstwa nie zalapali i ktorych to kompletnie nie interesuje, a tez moga byc ciekawymi ludzmi. Jerzor z pewnoscia do takich nalezy, poznalem, wiec wiem.
Witam, jestem chora na celiakię i nietolerancję laktozy. Dopóki nie zdiagnozowano jej była to tylko choroba, a teraz jest sposobem na życie. Początkowo, było mi bardzo trudno zmienić dotychczasowe nawyki żywieniowe, ale po wprowadzeniu rygorystycznej diety można z tym żyć. Lecz mimo wszystko jest to bardzo droga dieta.