Sum w miodzie czyli rarytas
Przepis, który nam tu podrzucił Brzucho, bardzo mnie kusił. Wymknęło mi się także, że będę z niego korzystał, bo spodziewam się gości. Cóż było robić – słowo się rzekło…
Najpierw przepis:
Steki z sum, miód gryczany, kwaskowe jabłko, koperek, masło, sól, pieprz, pieprz cayenne
1.Steki oprószyć solą i pieprzami.
2.Jabłko obrać i pokroić w nieco grubsze plastry.
3.Na patelni rozgrzać miód aż zacznie się karmelizować, obsmażyć steki dwukrotnie obracając.
4.Na drugiej patelni na maśle obsmażyć arcykrótko plastry jabłka.
5.Na talerzu układać jabłko posypane koperkiem, a na to usmażone steki.
Mój sum nie był zbyt duży. Ważył tylko 1,6 kilograma, co jak na tę rybę to naprawdę niewiele. Zabrałem się więc do filetowania. Najpierw odciąłem łeb. Potem podzieliłem rybę – tnąc w poprzek – na trzy części. Każdą część przecinałem wzdłuż kręgosłupa, przy okazji usuwając duże ości i oczywiście sam kręgosłup też.
Ułożyłem dość grube płaty suma na płaskim talerzu skórą do dołu i pokropiłem – co było moja modyfikacją przepisu Brzucha – sokiem wyciskanym z cytryny. Potem posoliłem i posypałem czarnym pieprzem (świeżo zmielonym), cayenną i (to też moja modyfikacja) pokruszonym peperoncino diavolo.
Gdy filety nabierały aromatu i smaku, na rozgrzana patelnię wlałem dużą łyżkę miodu gryczanego i podgrzewałem dość mocno, cały czas na wszelki wypadek mieszając drewniana łyżką. Po kilku chwilach miód zaczął zmieniać kolor czyli karmelizować się. Dodałem więc kawałek masła i gdy się rozpuściło wrzuciłem płaty suma. Najpierw podsmażyłem rybę od strony skóry, by po 2 – 3 minutach przewrócić je i smażyć dalej. Te przewrotki robiłem jeszcze dwa razy, bo cały czas na wierzchu suma pojawiały się kropelki krwi. Wreszcie uznałem, że ryba jest dostatecznie usmażona i wyłączyłem grzanie. Przykryłem patelnię, bo teraz na drugiej patelni z odrobiną masła musiałem podsmażyć grube plasterki kwaskowego jabłka. Gdy tylko lekko złapały kolor wyłożyłem je na talerze i posypałem posiekanym (i rozmrożonym) koperkiem. Na te zielone plasterki wyłożyłem suma. A do kieliszków wlałem sauvignon blanc pochodzące znad Loary.
Na zdjęciach widać część przygotowań i końcowy rezultat. Potrzebna jeszcze pierwsza ocena. Przepis wejdzie do naszego domowego repertuaru. Sum był bowiem pyszny. Słodycz (ale bez przesady, bo przecież to miód gryczany) w kontraście z ostrymi przyprawami i niebywale delikatnym mięsem ryby spowodowała, że powstało danie subtelne ale równocześnie sycące. Myślę, że powinno zachwycić najwytrawniejszych smakoszy. A więc gratulacje dla Giena czyli Brzucha!
Komentarze
Slowem, nie wystarczy zlowic suma, trzeba jeszcze zdobyc miod gryczany.
Nie wiem, gdzie bym tu mial o niego zapytac.
Dzien dobry.
Zima jakby popuscila. W drodze do tutaj, na autostradzie, podpadlo mi, ze wycieraczki jakos co raz gorzej sobie radza sobie z tym, co osiada na szybie. Okazalo sie, ze to marznacy maczek-kapusniaczek, a tablica wskazywala -5°C. Zaraz wiec zjechalem z lewego pasa na prawy i spokornialem szybkosciowo. Na szczescie, nic przez reszte drogi sie nie stalo.
Czego i Wam wszystkim zycze!
pepegor
Jeszcze raz – dzień dobry z prześlicznie przypudrowanego miasta.
Wypróbował Gospodarz przepis, wypróbowała Danuśka, obydwoje bardzo zadowoleni, a ja się nadal waham, bo u mnie słodkawych potraw domownicy chętnie nie jedzą. Jestem jednak ciekawa i chyba zrobię tak, że wyczekam na kolację „gościową” (najbliższa w kwietniu) i wtedy podam, bo będzie na stole także alternatywa. Zastosuję Piotra doświadczenia z sokiem cytrynowym za to bez ogórka. Zamiast ogórka dam podsmażone, grube plastry kwaśnych jabłek ( w lecie można dać warstwę innych niesłodkich owoców – np morele, brzoskwinie, śliwki podsmażone). Teraz wracam do swojej roboty, na blog zajrzę w porze obiadowej, a potem dopiero wieczorem.
Po opowiedzeniu świetnego dowcipu, często znajdzie się jeszcze ktoś, kto krzyknie: „a ja znam to samo, tylko jeszcze lepiej: ”
Beszamel zgodnie z klasyczną receptą można robić na smalcu, tylko po co?
W radio podali, że dzisiaj jest międzynarodowy dzień pizzy (?). U mnie wątróbki ale jeżeli ktoś nie ma innego pomysłu na obiad, może pizzować.
Dzień dobry, za moim oknem -5 i nieśmiałe na razie słońce 🙂
Na kartce z kalendarza, którego jednym z wspólautorów jest nasz Gospodarz, widzę przepis na camembert w sosie z orzechami. Składnikiem sosu prócz orzechów jast także sok z pomarańczy i właśnie miód gryczany, trochę soku cytryny i przyprawy. Wszystko razem zapieczone i podane na liściach sałaty. Brzmi smacznie 🙂
pizzy u mnie dzisiaj też nie będzie 🙂 choć dobrą pizzę chętnie jadam. W planie jest zupa krem z porów i gulasz z kaszą perłową, do tego surówka z białej rzepy, czyż nie pysznie 🙂
Pychota, Barbaro. Jak tam psiaki na spacerach? Mojemu się zima bardzo podoba.
Pyro, nasze psiaki mają podobne gusty. Pewnie tylko żałują, że śniegu za mało, nie można się porządnie wytarzać. A spacerki, to o każdej porze i im dalej tym lepiej…
W ramach Kącika Kulinarnego Grubej Kryśki dziś odrobina filozofii kuchennej:
– Przepisy darz szacunkiem a nawet nabożeństwem.
– Zanim zaeksperymentujesz zrób choć raz dokładnie tak, jak napisane.
oraz kartoflanka:
pół kilo ziemniaków obrać i pokroić
pół kilo porów (usunąć jedynie kawałek z korzeniem i ewentualnie zwiędłe zielone) pokroić
Ugotować do miękkości w dwu litrach wody, zmiksować i dosolić.
Przed podaniem zaprawić łyżką masła lub śmietanką, posypać posiekanym szypiorkiem i ochrzcić młynkiem czarnego pieprzu.
NIE DOSMACZAĆ !!! (przynajmniej za pierwszym, drugim i trzecim razem)
Ja dziś serwuję paszteciki z rosołem 😀
Poniższy przepis dedykuję Nisi, która pałaszuje camemberty już przy śniadaniu 🙂
http://www.atelierdeschefs.fr/fr/recette/6000-camembert-farci-a-la-pomme-et-a-la-poire.php
Już trzeci raz próbuję wysłać szczegóły to tego przepisu, jeśli kogoś interesuje. Wrócę do tego trochę później.
A teraz nagroda dla opanowanych, tych co mieli tyle siły, żeby nie dodawać ani nie zmieniać niczego.
Do kartoflanki proponuję podać butelkę Rieslinga z doliny Mozeli albo (czemu nie?) szampana.
Alicjo(11:55) ten przepis już się wkleił.
„Camembert farci ? la pomme et ? la poire”
i link u mnie działa.
Gruba Kryśka a czy ten Twój pomysł na zupę bardzo się zdeformuje, jeżeli ugotuje to wszystko na żeberkach ?
Dla Nisi i innych zainteresowanych:
Szef trze na tarce jabłko i gruszkę (ze skórką), przysmaża na maśle ok. 10 mn, w tym 2 ostatnie minuty na silnym ogniu. Wykłada na talerz pokryty folią, nadając formę naleśnika wielkości camemberta. Chłodzi około pół godziny. Przekraja ser (niezbyt dojrzały i schłodzony), wypełnia owocami i odkład
Jak się wstawia tutaj tekst metodą copy-past to w miejscu samogłosek akcentowanych pojawiają się znaku zapytania.
o tak :
Camembert farci ? la pomme et ? la poire
a jak się pisze bezpośrednio tutaj w polu pomijając akcenty to powinno być dobrze
Camembert farci a la pomme et a la poire
c.d.
odkłada do lodówki na 12-48 godzin. Do podania kroi w plastry lub trójkąty. Smacznego 🙂
Alino pomyliłam Ciebie z Alicją (12:12).
Bo na szampana czas zawsze dobry!
Poza tym, jakos sie jeszcze opanowac, opanowalem.
Ide na miasto, bo sloneczko wyszlo.
Grażyno 🙂
Witam o świcie bladym, okołozerowym.
Danuśka podała przepis na ososia w miodzie i śmietanie, ja wypróbowałam – bardzo dobry, ale następnym razem zrobię bez śmietany, bo dla mnie ona nic nie daje – zrobiłam wersję ze śmietaną i bez, rodzina (sztuk 1) optowała za wersją bezśmietanową.
Sum, czyli nasz catfish, musi poczekać – dzisiaj szparagi, jutro pierwsi kurczacze z ananasem według Nisi.
toz ten sumek, nie mogl miec 70cm dlugosci-wymiaru ochronnego, takie waza ok. 2,5kg
nie jestem wprawdzie jego ojcem, ale jakos mi go zal
Echidno przekaż, proszę, serdeczne życzenia urodzinowe Wombatowi, niech Mu życie przynosi same pyszności (nie koniecznie jedzeniowe 😉 ). 😀
Warszawianki z Gospodarzem, wiecie jaką macie u siebie ciekawą restaurację ? Oto o niej :
http://samcik.blox.pl/2012/02/Restaurator-usunal-ceny-z-menu-Placisz-ile.html
Chciałabym się odnieść do wczorajszego wpisu o godz. 20, w którym to Antek przypisuje Stanisławowi, że zdominował całkowicie zagadkową środę i nikomu nie daje szansy na wygraną. Antku, mylisz się. Po pierwsze , zasady ustalił Gospodarz , a po drugie oprócz ” oskarżonego” Stanisława wygrywaja także inne osoby. Przejrzałam wyniki od poczatku listopada i tak to wyglada :
2 listopada 2011r. wygrała Ewelina
9 listopada – Ewa/ nie mylić z Ewelina/
16 listopada – Ewelina
23 listopada – Marek/ Miś/
30 listopada Andrzej ze Szczecinka
7 grudnia – Jolly Rogers
14 grudnia – Stanisław
21 grudnia – Ewelina i Stanisław/ był drugi, ale Gospodarz nagrodził go światecznie/
28 grudnia- Stanisław
4 stycznia 2012 r. – Jotka
11 stycznia – Asia
18 stycznia – Jolly Rogers
25 stycznia – Nemo
1 lutego – Małgorzata S
8 lutego – Stanisław
Wystarczy przeczytać i policzyć. A może darować sobie rzekomo nudne środy.
A ja do Antka mam zupełnie inną prośbę niż on do Stanisława. Zagladaj tu częściej, bo lubię Twoje wpisy/ z wyjatkiem tego wczorajszego/.
NIE. NIE i to w zadnym wypadku. nikomu innemu tylko Tobie Piotrze naleza sie gratulacje. i w dodatku oklaski na stojaco.
malo tego, ze wlasnorecznie dokonales sprawienia ryby. cenie sobie rowniez fakt, ze trzymales suma za wasy. trzymanie za ogonek 😆 powoduje pozostawienie zbyt duzej ilosci osci w filecie.
malo tego, co jakis czas dokumentowales to co czynisz. jestes godnym podziwu. sam wiem co to znaczy oprawiac rybe, a do tego jeszcze od czasu do czasu obrazek strzelic, ho ho, to wymaga nie tylko duzego samozaparcia, ale i duzej ilosci wody oraz scierek do osuszenia dloni, dzieki ktorym zaprezentowales nam tutaj cztery obrazki.
kazdy w innym kadrze, kazdy z innej czynnosci. kazdy nastepny lepszy od poprzedniego.
nad ostatnim, pomimo ze juz pewnie niezle burczalo w brzuchu, pofatygowales sie rowniez o prawidlowe ustawienie nie tylko tego, co na wspanialym stole i nowo nabytej zastawie, ale ujales to wszystko razem pod odpowiednim katem.
brawo.
na temat opisu, nie bede sie wyklepywal, czynisz to zawsze wspaniale i ciekawie. czytam z rozkosza kazdy jeden tekst pochodzacy od Ciebie.
Czy można powiedzieć, że to był sum wyluzowany? 😉
a ja dalbym spokoj temu co naklepal Antek. to fakt, nie jest to sympatyczne, ale nie jest powiedziane, ze nie klepal Antek pod wplywem jakiegos ogromnego stresu. byc moze dolozyla mu niekozystna sytuacja pogodowa, moze Antkowa scierka za jakies tam malo znaczace pierdoly.
nie mozna tracic do sympatycznego Antka zaufania. ja osobiscie daje mu zielone swiatlo.
kazde jedne nagatywne nastawienie do drugiego, na dluzsza mete nie ma racji powodzenia w dobrych kontaktach z innymi.
No co Ty, Krystyna – nie poddawaj Gospodarzowi takich myśli, żeby sobie darować „nudne środy” 👿
Przecież to są emocje! I nawet nie biorąc udziału w konkursie, zawsze się czegoś dowiemy.
uwazaj na wlasne mysli, to one beda twoimi slowami
uwazaj na wlasne wlowa, to one beda twoimi czynami
….
wiadomo ze to nie moje, tylko z talmudu. a co tam pisze to swiete
Krystyno, bardzo, bardzo Ci dziękuję za rzeczowy i spokojny wpis.
Alicjo, Krystyna wyraźnie napisała „rzekomo nudne środy”.
O, kamębercik przyjemny. Zawsze mylę francuskie gruszki z porami, ale na szczęście, były przejrzyste obrazki, tak że, kochana Alino, zorientowałam się w lot! I to zanim przeczytałam objaśnienia. Muszę podać ten przepis koledze, który w naszych wspólnych podróżach wszędzie rąbie camemberta z żurawinami. Niech sobie zmieni owocki czasami.
Podoba mi się też patent na podziurawienie camemberta od góry, polanie go białym winem i wstawienie do piekarnika. Robi się takie małe jedno- lub dwuosobowe fondue. Straszliwie sycące, nawiasem mówiąc.
Alicja, ananasowa była marchewka, uduszona w maśle z sokiem plus dyżurne. Potem to wymieszałam ze smakiem od smażenia pierwsi. Jedną pierwś spożyłam od razu, a drugą miałam na zimno do chleba z masłem. Bardzo dobre.
Na dziś kompinuję kotlety mielone, które właśnie odmrażam. Zaimprowizuję sosik warzywny, ugotuję tagliatelle, które kupiłam świeże, nie suszone i poleję tym sosem całe towarzystwo. Musi wyjść!
Środy są fajne, moim zdaniem. Bardzo lubię te zagadki i nawet na niektóre umiem odpowiedzieć, choć nigdy nie gram w tego totka: za późno wstaję…
predzej czy pozniej toto wyjdzie. badz spokojna 😆
Alicjo,
to była sugestia dla Antka. Wyraziłam się nieprecyzyjnie. Ja bardzo lubię te zagadki, choć prawie nigdy nie wiem, o co chodzi. Ale się dowiaduję. A kiedyś w szkołach bywałam prymuską. 😉
Dzięki Ogonku za komplementy. Widzę, że sprawozdania z mojej kuchni mają lepszy odbiór niż najciekawsze nawet cytaty ze starych książek kucharskich. Postaram się więc sprostać zamówieniu.
Aj-aj-ser-Ogonek!
Idę pichcić.
alez Piotrze!
ja tu jestem tylko jednym z wielu, i na dodatek niesfornym, wypowiadajacym co i jak czuje. nie chcialbym by inni czuli do mnie jeszcze wieksza niechec widzac, ze piszesz pod jednego takiego ktory oblizuje talerze.
ja po prostu, wstrzymam sie od moich komentarzy, kiedy nie bedzie mi po smaku.
Ależ Zgago, zrozumiałam, co Krystyna ma na myśli 😉
Przepis na kurczacze wciągnęłam do /Przepisów
W międzyczasie przyszedł Maciuś fachman i zacementował, co było do zacementowania. W poniedziałek ma przyjść z całym warsztatem stolarskim i będzie półkował. No, nie wiem, w który poniedziałek, bo Maciuś jest chimeryczny czasami. Umówiliśmy się na najbliższy.
A potem zacznę zgadywać w środowych quizach, żeby te półki zapełnić 😎
Idę kończyć prasowanie 🙄
Nisiu, możesz spróbować jeszcze taki wariant z camembert. Rozgrzewasz piekarnik do 200°C, ser smażysz na oliwie minutę z każdej strony, dodajesz gałązkę rozmarynu i płynnego miodu, kiedy miód jest rozgrzany, polewasz nim ser, posypujesz kwiatem soli ( 🙂 ) i do piekarnika na 5 minut. Podajesz z jakąś sałatą przyprawioną octem balsamicznym i oliwą np. z bazylią. Zaczynam być głodna 🙂
Nisiu – przespałaś rano jeszcze jeden sposób na camembert, przytoczony z kalendarza Dilmah (w którym zresztą zapewne nasz Gospodarz maczał palce :D), o ile lubisz miód gryczany.
Zgago – ja chyba nie pójdę do tej restauracji, myśl o tym jak tu ocenić to co zjadłam żeby nie urazić gospodarzy przyćmiłaby całą przyjemność biesiadowania 😀
Pepegor,
pytałeś, skąd wziąć miód gryczany – otóż z okolic Żabich Błot!
W Zachodniopomorskim uprawia się dużo gryki, więc gdzie jak gdzie, ale tam powinni mieć najwięcej miodu gryczanego.
Jak to wiele, wiele roków temu zbocowoł pon Brzechwa:
Mieszkał w Wiśle sum wąsaty,
Znakomity matematyk.
Krzyczał więc na całe skrzele:
„Do mnie, młodzi przyjaciele!
W dni powszednie i w niedziele
Na życzenie mnożę, dzielę,
Odejmuję i dodaję
I pomyłek nie uznję!”
Każdy mógł więc przyjść do suma
I zapytać: jaka suma?
A sum jeden w całej Wiśle
Odpowiadał na to ściśle.
Znała suma cała rzeka,
Więc raz przybył lin z daleka
I powiada: „Drogi panie,
Ja dla pana mam zadanie,
Jeśli pan tak liczyć umie,
Niech pan powie, panie sumie,
Czy pan zdoła w swym pojęciu,
Odjąć zero do dziesięciu?”
Sum uśmiechnął się z przekąsem,
Liczy, liczy coś pod wąsem,
Wąs sumiasty jak u suma,
A sum duma, duma, duma.
„To dopiero mam z tym biedę –
Może dziesięć? Może jeden?”
Upłynęły dwie godziny,
Sum z wysiłku jest już siny.
Myśli, myśli: „To dopiero!
Od dziesięciu odjąć zero?
Żebym miał przynajmniej kredę!
Zaraz, zaraz… Wiem już… Jeden!
Nie! Nie jeden. Dziesięć chyba…
Ach, ten lin! To wstrętna ryba!”
A lin szydzi: „Panie sumie,
W sumie pan niewiele umie!”
Sum ze wstydu schnie i chudnie,
Już mu liczyć coraz trudniej,
A tu minął wieczór cały,
Wszystkie ryby się pospały
I nastało znów południe,
A sum chudnie, chudnie, chudnie…
I nim dni minęło kilka,
Stał się chudy niczym kilka.
No i potela puenta była tako:
Więc opuścił wody słodkie
I za żonę pojął szprotkę.
Ale jo se myśle, ze zycie zmieniło puente na takom:
Aż wyzionął biedak ducha
I się znalazł w brzuchu Brzucha.
Bajako 😀
Camembert można jeszcze zapiekać z cieniutko pokrojonymi pieczarkami – przekroić horyzontalnie na pół, ułożyć warstwę pieczarek, przykryć drugą połówka i zapiec.
Ja bym jeszcze opieprzyła te pieczarki, i opieprzam.
Druga metoda, też znakomita – tak jak z pieczarkami, tylko plasterki truskawek.
Jak człowiek stoi przy żelazku, to mu się różne takie przypominają.
No proszę, ile możliwości daje skarpetkowy serek! Ale, kochane moje, te patenty z miodem albo octem balsamicznym – nie dla mnie są, albowiem nie znoszę miodu. Ani octu. Hehe.
Co innego kwiat soli. Hhe.
Mój sosik wyszedł przednio, opróżniłam przy okazji lodówkę z resztek roślinności – sosik zawierał: cebulę, czosnek, marchewkę, seler naciowy, odrobinę pora, fenkuł, paprykę i pomidory pelati puszkowe. Oraz sól, pieprz kolorowy i pieprz młotkowany z kolendrą, a także płatki chili – i tu nastąpiła mała kicha, bo przedawkowałam. Ale dodałam śmietany i przestało mi dymić uszami. Sypnęłam natką. Bardzo ładnie się wszystko skomponowało, tylko teraz mam pytanie – na pewno ktoś tu zna odpowiedź – czy śmietanowy sos można zamrozić? Jak wiecie, podobnych sosów czy sałatek nie da się zrobić mało. 😎
Ja nie mrożę zabielanych zup – farfocle mi potem pływają.
Gotuję w ilościach, zabielam tylko na najbliższy użytek, a resztę zamrażam i zabielam po rozmrożeniu.
To może z sosem tak – zanim zaśmietanisz całość, odłóż tyle, ile Ci potrzebne teraz, a resztę zamroź? I jak tego dużo – może w dwóch porcjach?
p.s.Jak już wszystko zaśmietaniłaś, to zaproś gości na imprezę 😉
A swoją drogą, oryginalnie miało być bez śmietany?
Wymyśliłam to bez śmietany, ale przedawkowałam chili. Z rozpędu zaśmietaniłam całość. Dzieciom dam albo podzielę się z panią Irenką.
Ja generalnie bez śmietany robię, chyba że to by całkiem nie miało sensu, jak np. sos z grzybów suszonych (świeże doskonale obywają się bez) czy mizeria.
Przypomniałaś mi, Alicjo, że mam w zamrażarce jarzynki do ryb, gotowe, jeszcze z Wigilii. Muszę kupić jakiego dorsza i wsadzić do środka!
Co będzie z naszymi nalewkami???
http://facet.wp.pl/kat,70996,wid,14240239,wiadomosc.html
Małgosiu, nie bój nic, sama wiesz, że Polak potrafi – mamy wielowiekową tradycję. Radzę szybko pytać starszych, jak się pędzi – oczywiście nie roboty. 😉
Na własne potrzeby można robić wino, śliwowicę, nalewki i piwo, to i spirytus (chyba będzie można).
Małgosiu – przez zimę gromadzę zapasy na letnie nalewki (jak dotąd zapas jest mizerny – 1,5 l) Trzeba co rychlej popatrzeć po starych szlakach przemytniczych albo po przydziałach pracowniczych z wiejskich gorzelni. Żaby dostawca gorzelanki pojechał, niestety zarabiać na saksy. Tym razem pewnie ja będę musiała zadbać o Żabę – dotąd było odwrotnie.
Zgago, moja własna potrzeba ma potrzebę dzielenia się i niech mi spróbują zabronić realizacji tego, co najmojsze 👿
Haneczko – zapotrzebowanie?
Przyjdzie pora, to zgłoszę 😉
Haneczko, 😆 😆 Ogromnie mi się spodobało Twoje hasło ; „łapy precz od tego co najmojsze”. 😆 😆
Powiadają, że starość okresem jest złotym,
*Uszy* mam w pudełku, *zęby* w wodzie studzę,
*oczy* na stoliku zanim się obudzę…
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
Czy to wszystkie są części, które się wyjmuje?
(Wisława Szymborska „Jak się czuję”)
Oh! Zęby, okulary… Kilkadziesiąt lat wcześniej jeszcze warkocze odkładało się na stolik, jak śpiewał p. Sempoliński o Warszawie, r.1900.
Pani Wisława lubiła dobry, stary jazz i stare kabarety. Ella śpiewała Jej dzisiaj o czarnej kawie, a ja dedykuję p.Ludwika
http://youtu.be/dvvi1YX31Pk
Dobry wieczór Blogu!
Zima nie popuszcza, trzeba się adekwatnie odżywiać 😉
Dziś zaekperymentowałam bałkańsko,nie wzbudziłam jednak entuzjazmu 🙁 Osobisty kręcił nosem na zapachy podczas gotowania i z trudem się zmusił (zapach odrzucał go nadal) do spróbowania bośniackich gołąbków w kiszonych liściach kapusty. Zauważyłam w moim sklepie „kiseli kupus” z przepisem na sarmę na opakowaniu i zaryzykowałam 😉 Mnie to smakuje i pewnie teraz będę przez tydzień miała co jeść 🙄
Zapach w trakcie gotowania przypominał woń kiszonki z silosu… 🙄
zaeks… 🙄
Jeśli komuś mało zimy, to polecam dzisiejszą wycieczkę. Mając już dość tej mgły i -10, wzięłam sanki, wsiadłam w autobus pocztowy, a potem kolejkę linową i udałam się na najbliższy dwutysięcznik. A tam… cicho, spokojnie, bardzo mało ludzi, świetnie wypreparowana trasa saneczkowa i tylko -4. Na dole, we wsi, było znowu zimniej, za to cudowne widoki drzew grubo pokrytych śniegiem i szadzią z tej mgły, co nas od kilku dni odgradza od słońca.
Nemo – uroda tej górskiej zimy zatyka dech. Ale ja z okna albo w okienku…Podziwiam, podziwiam, podziwiam i tyle z tego mam.
Adekwatnie jem znacznie więcej i treściwie niż zwykle i dopycham się na słodko 🙄
treściwiej 👿
Haneczko – bez obawy o tuszę możesz swobodnie zjeść za nas wszystkich, to może Ci 10 dkg przybędzie (tu mordka mrugająca)
Pyro,
ludzie, których dzisiaj spotykałam, wszyscy mieli rozpromienione twarze i wzrok pełen zachwytu 🙂 Moja sąsiadka w autobusie, mieszkanka tej górskiej wsi, dobrze 80-letnia, powiedziała, że nie może się napatrzeć… Po chwili dodała jednak, że najbardziej ucieszy ją widok świeżej zieleni na bukach, bo ta zima bardzo jej się dała we znaki – mróz, ślizgawica, konieczność siedzenia w domu, bo się niepewnie czuje na nogach… 🙁
Słucham sobie na okrągło
Nemo – posłuchałam z Tobą tego nieprawdopodobnie miękkiego głosu. Nie ma tej piosenki na płycie, którą mam w domu. Ależ ona frazowała; nie każdy śpiewak „belkantowy” to potrafi. U niej muzyka wypływała z trzewi.
też bym mogła słuchać na okrągło…
A zimowy spacer cudny, obejrzałam w jedną i w drugą stronę, zahaczając o kocurka w koszyczku 😀
O kocurka i moje „urodzinowe” anemony.
Kocurek kocha ten koszyczek 🙂
Pyro,
pomyśleć, że te ciemierniki („róże bożenarodzeniowe”) zakwitły same z siebie w ogrodzie w środku zimy, a teraz są pod śniegiem…
Ja już nie chcę niczego pod śniegiem i mrozem 🙁 Weszłam w fazę przetrwalnikową i jestem półgwizdkiem 🙁
Haneczko,
gwizdaj na to 😉
Haneczko, też mam już dość śniegu i mrozu. Dzisiaj pomagałam podnieść dużo starszą ode mnie panią, która tak samo „legła”, jak ja 2 lata temu a teraz usiłuję przemówić moim krzyżom do rozsądku. Cholewcia starzeję się. 👿
Chciałem się z Państwem podzielić tyloma refleksjami, uwagami i opiniami, że nie wiedziałem od czego zacząć. Na szczęście zepsuł mi się komputer. Niestety, była to tylko zbuntowana mysz, a nowa mysz i ja pragną Cię zapewnić Stanisławie, że odpowiemy Ci na wszystkie z nami związane spekulacje. Gratuluję wygranej książki i na wstępie proszę Cię, byś się z nami podzielił rozwiniętą odpowiedzią na pytanie o bretońskich naleśniczkach, bo Gospodarz tę odpowiedź zwinął. Teraz muszę zaatakować Antka, by nie myślał, żem tchórzliwa bestia 🙂
Antku – Aksamitna krytyka powiadasz ? Jak śmiesz ? Za chwilę zmiotę tę zniewagę żelazną miotłą rewolucji. Pamiętasz Radio Tirana? 🙂
Pyro – Ty tez z tym aksamitem. Pluszowy krzyż 🙂
Także słucham okrągłego, bo to przecież rzecz święta 🙂
Alino – przetłumacz, chyba że Pyra tylko Ciebie nie rozumie. Kąśliwe, no nie ? 🙂
Nemo miała rację, Stanisław nie. Potem rację tę miał świeżo nawrócony Ogonek przy którym nienawistny Antek wyglądał jak łagodna owieczka. Wszyscy mają rację, dzielą się winem, przysmakami, książkami, a ja? Oj, gorzko mi, gorzko, bo żadne to placuszki, ale czy ktoś słucha naszej Sąsiadki? Bardzo nieładnie. Wstyd 🙂
Alicjo – Masz mądrego lekarza. Pół wieku temu (mniej więcej) cierpiał na to schorzenie mój ojciec. Dwie ciężkie operacje plastyczne w Polanicy Zdroju bardzo odbiły się na jego zdrowiu, ale musiał wybrać mniejsze zło. I wish you the very best, always 🙂
Wiem, że Cię to wkurza, dlatego się tak nad Tobą okrutnie znęcam. Wszystkiego najlepszego, zawsze, a co 🙂
Dobry wieczór.
Tak się składa, że podrzucono nam cielęcą – zarówno polędwicę, jak i pręgę.
Nie byłem na to przygotowany, przeto cieszę się z góry na propozycje. Ma to może coś do czynienia z tym receptem francuskim z przed dwu dni?
U mojej LP znowu wzmożona czujność laktozowo-glutenowa i w ogóle. Szukam więc nowych rozwiązań na terenie, który jest mniej obciążony. Padło na cielęcinę jako mniejsze zło, więc się dostosowuję.
Dobranoc.:D
http://www.youtube.com/watch?v=TJBxzSPjWwk
Jestem w mniejszości, ale jakoś nigdy poezje pani S. (niewątpliwie znakomitej) nie wywołały żadnych drgnień serca mego. Wyjąwszy może wiersz o kocie, któremu się nie robi. Ale już wiersza o Elli po prostu nie lubię.
Zastanawiam się, ile w tym tłumie na cmentarzu dzisiaj było osób podobnie obojętnych jak ja. I myślę, że trochę było.
Ja tak trochę jak piorun w rabarbar, ale siedziało toto we mnie.
Pepegor – „zawiszczę”. Gicz cielęcą jeżeli nie pocięta po włosku na plasterki, to ja najbardziej lubię w dwóch postaciach : w całości, obrumieniona na maśle potem duszona w jarzynach (trochę jak golonka wieprzowa) Uwaga – mięsa najczęściej niewiele i 1 szt/osobę jest w sam raz. Drugi sposób to poczciwa galareta – jest tam mnóstwo tkanki łącznej i galaretuje, aż miło. I owszem – do podanego tu przepisu gicz się doskonale nadaje, tylko mało tego. Polędwicę przerabiać na kawałeczki z marchewką po prostu szkoda. Zamarynować, zawinąć w papier do pieczenia albo folię alu z kawałkami masła, włożyć w piekarnik. Potrzebuje nieco więcej czasu niż dojrzała polędwica wołowa.
Pepe – jak masz grzyby „dzikie”, mrożone, możesz dusi ć z polędwicą; wyjątkowo pasuje.
Nisiu – a dlaczego? Nie ma przymusu, żeby się podobało. Ja np nie znoszę Herberta i Barańczaka (tego ostatniego lubię jako tłumacza)i wcale się nie wstydzę. Od napuszonego mentorstwa odrzuca mnie natychmiast, a p.S bardzo lubię za prostotę pozbawioną prostactwa. Każdy z nas ma inne gusta literackie i całe szczęście – starczy admiratorów dla autorów (że rymnę sobie)
Nisiu, ja Nią oddycham 🙂 , ale to nic dziwnego, zważywszy gdzie przesiaduję 😉 „Są talerze, ale nie ma apetytu.” Każdy muzealnik powinien to mieć nieustająco na oczach. Reszta jest pełną dobrowolnością 🙂
O rany! Tak się wywnętrzyłam (bardzo któtko) na temat, dlaczego lubię Szymborską, że aż mnie Łoter wykopał. Bo konkluzja była taka, że jedni lubią Mozzarta, inni rock&roll (jedno drugiego nie wyklucza), jedni Leonarda, a drudzy Picas-sa (to było kluczowe dla łotera słowo), czyli lubmy swoje lubmy, obowiązku nie ma. Z poezją to się trafi i chyta za serce, albo nie.
Szymborska dla mnie jest mistrzynią skrótu przekazywania wielkich treści w bardzo prostych słowach.
Dobranoc 🙂
Dobrej nocy.
Szymborska pojechała na pogrzeb Herberta w towarzystwie Miłosza. To w tym jest wielkość i nadzieja.
Pyro – Odrzuca Cię, ale i przyciąga jak magnes, a końcowym rezultatem jest to, że to ja z prawej i lewej obrywam.
Na nagrodę Nobla w tej kategorii zasługują jedynie Nisia i Danuśka. Mam nadzieję, że nie wygrają, bo je polityczne bagno wciągnie, udusi i wypluje.
Inspiracją do mego napuszonego wybuchu mentorstwa jest mój mentor, pani profesor Bladaczka, „ciało wyblakłe i smutne”.
No właśnie dla mnie mistrzem skrótu jest Herbert, a Barańczaka też nie bardzo.
Przepraszam, że przepraszam, ale ja też zasługuję na nagrodę Nobla w jakiejkolwiek kategorii, a jak takiej nie ma, to trzeba towarzystwu noblowskiemu to uświadomić!
No! 👿
@Placek 23:54
Mnie wkurza mój odkurzacz.
Nie śmiać się! Takie małe gówienko do drobnych tam, torebka wymienna papierowa. Się wzięła przerwała ta torba jedna i zatkała tym, co była odkurzyła i wypełniona na całe te tam objętości 🙄
Niepotrzebny mi taki maluch, postanowiłam Jerzoru przekazać do garażu, żeby sobie w samochodzie poodkurzał raz na jakis czas (HA! HA! HA… utopia…).
Tłumaczę, jakie to świetne itd. zademonstrowałam, a ta zaraza ani-ani. Zatkana rura na amen ( ta torba wtedy pękła). No to rozebrałam, usuwam te zatkalce, a Jerzor obserwuje i pyta – hm… odkurzasz odkurzacz?
Jak trzeba, to trza, naprawa jak każda inna 🙄
„Sum w miodzie czyli rarytas”, to dla mnie najbardziej niezjadalna potrawa jaką jadłam (a raczej próbowałam zjeść)… – dominujący smak miodu i koperku na jabłku kompletnie zabija smak ryby. Wg mnie połączenia smaków zupełnie nietrafione. Wystarczy suma przyprawić solą, pieprzem i tymiankiem, usmażyć go na grillowej patelni (to tłusta ryba), a na zakończenie na wierzch ryby położyć masło czosnkowe i zjeść ze smakiem. Pozdrawiam wszystkich miłośników „suma w miodzie” 😉