Tam też byłem i wino piłem
W sklepie winiarskim pod moim mieszkaniem (mam to szczęście czy jak twierdzi rodzina nieszczęście, mieszkać nad jednym z lepszych w mieście magazynów winiarskich) pojawiło się wino, które mi przypomniało pobyt pod Bordeaux. W Chateaux Magnol spędziłem wspaniałe dwa tygodnie słuchając wykładów najlepszych tamtejszych enologów i winemakerów. Codziennie też odbywaliśmy wycieczki po okolicznych chateaux by uczestniczyć w degustacjach i – czasem – przyjeciach organizowanych przez właścicieli winnic. Między innymi odwiedziłem i Chateaux Peyreau. Wówczas jeszcze tutejsze wina nie mialy aż takiej renomy jak dziś. Minęło bowiem ponad dziesięć lat od momentu gdy piłem tę subtelną mieszankę merlota z cabernet franc. Wino zanim trafiło do butelek leżakowało w dębowych beczkach od 12 do 18 miesięcy. Było bardzo dobre. Nie byłem jednak na tyle przewidujący, by kupić większy jego zapas gdy było jeszcze w zasięgu mego portfela.
Teraz gdy zobaczyłem je w pięknej skrzynce w „moim” sklepie też nie wytrzymałem i kupiłem. Ale rozsądnie – jedną butelkę, by wypić ją przy specjalnej okazji. Za tę sumę bowiem mogę nabyć aż sześć sztuk lubianego nadzwyczaj w moim domu primitivo z Puglii. Raz na jakiś czas kusi mnie taka rozrzutność. Zwłaszcza, że wino z Saint Emilion przypomina piękne okolice Bordeaux. Tak pisze o tych terenach dziennikarka RFI Agnieszka Kumor:
„35 km na północny-wschód od Bordeaux, między Libourne a Castillon-la-Bataille, przepiękne miasteczko Saint-Emilion góruje na północnym wzniesieniu doliny rzeki Dordogne. Już z daleka widać jego charakterystyczną wieżę dzwonniczą, górującą nad wydrążonym w skale wapiennej kościołem.
Ta prawdziwa perła regionu Akwitanii zaliczona została przed dziesięciu laty wraz z otaczającymi ją winnicami do Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO.
Saint-Emilion ze swymi apelacjami satelickimi zajmuje prawy brzeg Dordogne, a klimat jest tu ostrzejszy niż w reszcie departamentu. Wapienne, gliniasto-wapienne i piaszczysto-wapienne podłoże pokrywające dno doliny lub jej wzniesienia sprzyja uprawie szczepów merlot i cabernet franc. Niektórzy winiarze, dysponujący żwirowato-piaszczystym podłożem (charakterystycznym raczej dla okręgu Médoc) uprawiają cabernet sauvignon, ale jest on tu raczej rzadkością.
Ziemia jest tu na wagę złota, a niewielkie, liczące poniżej trzydziestu hektarów winnice przestrzegają ostrych zasad apelacji. Wina z Saint-Emilion dzielą się na dwie grupy: AOC Saint-Emilion i AOC Saint-Emilion Grand Cru (szlachetne szczepy). W łonie tej drugiej grupy, w roku 1954 postanowiono stworzyć prestiżową klasyfikację, dzieląc je na: premiers grands crus classés, grands crus classés i grands crus. Te z posiadłości, które znalazły się poza tym podziałem, walczą oczywiście o dołączenie do klubu, co w dużej mierze kształtuje ceny.
Co dziesięć lat wina poddawane są nowej weryfikacji, fluktuacja między grupami jest dość częsta.
Tutejsze wina mają piękną barwę owocu granatu lub rubinu, są bogate w aromaty, aksamitne, krągłe, o długim posmaku i lekkich taninach.
Mięsisty merlot daje im materię, finezyjny cabernet franc elegancję. Ich dozowanie (assemblage) podlega niemal alchemicznym zasadom. To wina o dużym potencjale leżakowania. Zmiany księżyca, nawożenie kompostem i płodozmian pozwalający na utrzymanie wysokiej jakości gleby, ręczne zbiory, selekcja gron, częściowe dojrzewanie w nowych beczkach dębowych, a częściowe w kadziach z inoxu dają wina eleganckie, pełne owocu, o długim finale, ciekawe już w młodości, o dobrych perspektywach leżakowania.”
Dziś o wina z Chateaux Peyreau starają się miłośnicy tego trunku nie tylko w dalekiej Polsce ale nawet we Francji trudno pojedynczą butelkę dostać po nie rujnującej cenie. Mnie się udało i czekam teraz na właściwy moment, by ją otworzyć.
Komentarze
Dzień dobry.
Wszyscy na blogu wiedzą, że Pyra wino lubi ale znawcą nie zostanie i – mówić nawiasem – czyta i słucha znawców, tak, jak alchemików, chiromantów i innych wyznawców magii. Może i coś w tym jest, że ktoś ocenia w winie smak czarnej porzeczki, a w innym poziomki i wulkanicznej gleby? No i chwała im. Dla mnie wina mają kilka cech wyróżniających : lubię – nie smakuje; ciężkie – lekkie, cierpkie czy pozbawione tej taninowej cechy.
Opowieści Gospodarza, Stanisława i czasem Pepegora – przyprawiają mnie o nabożny podziw ale naśladować nie będę. Natomiast z zamkniętymi oczami wypiję wszystko co mi Sławek podsunie w kieliszku.
A teraz z innej beczki : jeżeli ktoś lubi się pochichotać cicho (do głośnego się nie nadaje komentowania) niech przeczyta na stronie internetowej „Wprost” felieton Marcina Mellera „Nic śmiesznego”. Osobom o wyjątkowo subtelnym poczuciu humoru nie polecam.
Pozdrawiam… Czy tylko ja musiałam wstać???
Nie znam w/w wina (szkoda!)….
Wczoraj: wjechałam, zjechałam, wjechałam, zjechałam… i powiedziałam – wystarczy. Resztę dnia spędziłam w małej knajpce w towarzystwie równie sportowo nastawionej ludzkości w różnym wieku, Apfelstrudla i 1/2 butelki różowego wina Syrach 2006 BA.
Danie kolacyjne (wspomniane ziemniaki + kluski +sos serowy) dobre, ale raczej z czasów, gdy na górę narciarze mozolnie wdrapywali się „per pedes”, a nie wygodnie jechali wyciągiem.
Czy strudel zawsze powinien być serwowany na gorąco?
http://www.youtube.com/watch?v=0MbdzhHC-BA
Pozdrawiam Wszystkich!
Ja mam tak samo – lubię wino, za które nie muszę płacić.
Dzień dobry Blogu!
elegancki klasyk, nie za drogi Nawet dwóch butelek primitivo za to nie kupię 🙁
Obawiam sie, ze takim wywodom podola tylko Stanislaw.
Dzien dobry wszystkim.
Temperatura bez zmian lecz, w przeciwienstwie do ubieglych dni, nie ma slonca i pada troche sniegu. Woz dzisiaj, potraktowany z wyrozumieniem, zapalil mimo 16 minus bez zarzutu.
Musze dzisiaj jeszcze wyjechac w teren, a wcale nie jest pewne, czy znajdzie sie na miejscu jakis cieply kat, nie mowiac o lyku czegos goracego. Moja klientka dojezdza z daleka, wiec czego oczekiwac?
Miło czytać, degustować jeszcze milej, tylko z okazją wstrzymałbym się z 5 lat. Pani Agnieszka pięknie pisze, ale nie do końca jej wierzę. Płodozmian w winnicach nie jest moim zdaniem najważniejszym zabiegiem agrotechnicznym. 60-80 lat lub więcej pomiędzy wymianą krzewów winorośli sprawia, że mało się ją zauważa. Wina ze starych winorośli mają wielki urok, a zmniejszanie wydajności jest bez znaczenia. I tak się ją ogranicza dla poprawy jakości i sprostania wymogom apelacji. Podrzędną winorośl wymienia się co 20-30 lat rozkładając ten proces na lat 10. Ale cenne winorośla dające cudowne wina utrzymuje się tak długo, jak się da. Oczywiście różnice występują pomiędzy gatunkami ale merloty i cabernety mogą żyć długo.
Pewnie Nemo zaraz przypomni gatunki wymieniane częściej i przykłady winnic, gdzie się wymienia winorośl na oliwki i vice versa, więc się zastrzegam, że chodzi mi o Saint Emillion grand cru.
Często wybitne winnice mieszają grona z krzaczków o różnym wieku, ale są wina, które pochodzą tylko z krzewów 60-80-letnich, co jest podkreślane na etykiecie. W Australii można spotkać winnice prawie 150-letnie, podobnie w najlepszych dolinach Kaliforni. Jeszcze starsze na Santorini, gdzie nigdy nie dotarła filoksera. Nieco starych krzewów mamy w Burgundii. Najmniej w okolicach Bordeaux, gdzie filoksera przyniosła największe straty. Ale od tego czasu minęło ponad 100 lat i trochę starych roślin zdążyło podrosnąć. Pomiędzy Garonną a Tuluzą można spotkać bardzo stare krzewy winorośli negrette w apelacji Fronton. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu można ją było spotkać w całej dolinie Tarn. Z Gaillac wypędziła ją filoksera w latach 1870-tych. Krzewy negrette w Fronton należą do najstarszych we Francji, jak i ten gatunek należy do najdawniej uprawianych. Prawdopodobnie przywieźli go Rzymianie, a świadectwa uprawy mają sięgać VI wieku, choć według legendy nad Tarn przybyła z Zakonem Kawalerów Maltańskich z Cypru. Na cyprze winorośl uprawiana jest do dzisiaj i wchodzi w skład surowca do wytwarzania słodkiej comandari. Na Cyprze negrette nazywa się mavro, co w grece znaczyło to samo, czyli „czarny”. Na Cyprze krzewy niegdyś stare zastępuje się nowymi często, a zbiory z czteroletnich krzaków już są w pełni wykorzystywane produkcyjnie.
Dzień dobry, u nas dzisiaj gołąbki z sosem pieczarkowym 🙂 , a placki ziemniaczane wolę robić swoim sposobem, bez dziegciu.
U mnie mielone.
Zeżarł wszystko, coś musiałem wstawić.
Nemo, czemu czynisz przykrość Gospodarzowi. Wino jest dobre, a rocznik 2004, który w pełni nadaje się do picia ma przyzwoite oceny. Primitivo też osiąga w Szwajcarii cenę 70 EUR za butelkę, jeśli należy do najlepszych. Na aukcji szwajcarskiej wystawiono Primitivo di Saleto Terragnolo z ceną wywoławczą 140 CHF. A w ogóle w Szwajcarii francuskie wina były chyba najtańsze na świecie do czasu zawirowań walutowych. W każdym razie tańsze niż w Niemczech o samej Francji nie wspominając. Mam na myśli detal oczywiście. W Migros można nabyć niezłe wina bordoleskie w cenie 30-40 franków. Za 30 np. Chateau de Camensac, grand cru clas se (piąte), co prawda nieco podupadłe. Chateaux Peyraux 2009 można kupić chyba w Szwajcarii od 19,80 CHF, rocznik 2004 od 32 z kawałkiem. Teraz w Niemczech i Francji są tańsze, ale to po dewaluacji EUR w stosunku do CHF.
Nemo czyni, co lubi.
Stanisławie,
1. Pokazałam butelkę z tego samego rocznika, co pokazał Gospodarz (2009) twierdząc, że kupi za nią 6 butelek primitivo. Ja się z tym nie zgadzam.
Nie wiem, jaka jest polityka cenowa sklepu pod mieszkaniem Gospodarza.
Nie wiem też, jakie primitivo kupuje Gospodarz, ale chyba nie w 3-litrowym kartonie 😉
2. Rocznik 2004 powinien być wypity najpóźniej w tym roku
3. Migros NIGDY nie sprzedawało wina, piwa, w ogóle żadnych alkoholi ani papierosów
4. Nigdzie nie twierdzę, że primitivo jest tanie, a wręcz przeciwnie. Butelka dobrego primitivo z tego samego rocznika może być tylko nieznacznie tańsza od przedstawionego Saint Emillion.
Przykro mi, jeśli sprawiłam przykrość Gospodarzowi, zapewniam, że nie mam takich intencji.
Dziwi mnie po prostu twierdzenie, że zakupiona butelka była warta 6 butelek primitivo. Może na cenę końcową miała wpływ piękna skrzynka? 😉
Stanisławie – Skrzynka, to cena całej skrzynki Świętego wina doprowadziła do rozsądnej decyzji Gospodarza, a Jego primitivo to także nie byle co, bo primitivo z Puglii także może kosztować zaledwie $20. Wiem, bo wykładam w CIA. Nemo zaraz powie, że posadzki, a się obrażę 🙂
Po dramatycznej obronie skrzynek i butelek czas na tekst autorki. Zmiany księżyca? Na co? To we Francji już faz zabrakło. Francuzi, pamiętajcie o tym udając się do urn. Sarkozy majstruje przy waszym ciele niebieskim.
Nieporozumienie co do płodozmianu; jeśli producent Chateau Pavie-Macquin wymienia winorośle co 30 lat, a co roku uzupełnia ubytki, to o rośliny towarzyszące chodzi. „Niech wam ziemia lekką będzie” dotyczy nie tylko ludzi. Przewiewna gleba i cała masa tradycyjnych i najnowszych metod (tak się mówi gdy się nie wie z czego masa się składa), a przede wszystkim patronat Św. Walerego wraz z Emilianem są przyczyną sukcesu tych win 🙂
Nemo – Butelkę, sztuk jeden kupił 🙂
Gospodarzu, a może do tego cennego wina danie cielęce, takie jak ponizej, i nie za pięc lat 🙂
http://www.atelierdeschefs.fr/fr/recette/74-blanquette-de-veau-minute.php
O właśnie. Zmiany księżyca 🙄
O tym właściwie chciałam pisać, ale Stanisław odwrócił moją uwagę…
Nemo – Napisz, że inox to stal nierdzewna, ale acier inoxydable brzmi niezwykle intrygująco, a potem rzućmy się na tego łagodnego człowieka wespól, bo to też chyba święty jest 🙂
Placku,
nie skrzynkę, a butelkę? Doprawdy? 😯
A co ja napisałam i co porównywałam?
Czy ja sprawiam wrażenie, że nie czytam ze zrozumieniem? 🙁
A Gospodarzowi gratuluję rozsądku 😎
Przyznaję bez bicia, że ceny przypisywane przeze mnie Migrosowi pochodzą z firmy Denner zlinkowanej z Migrosa.
Zmiana księżyca to rzecz banalna. Niedawno w jakimś teleturnieju pani na pytanie, ile ziemia ma księżyców, odparła: 2. A może ma rację…
Alino – W niebie będziesz miała swoją własną komnatę, a reszta będzie się musiała zadowolić piętrowymi łóżkami. To Ciebie winiarscy poeci powinny superlatywami obrzucać, i małymi bukiecikami akwitańskich storczyków. Mówię co czuję, a wina akurat nie mam przy sobie 🙂
A to wino produkuje niemiecki (z Badenii-Wirtembergii) hrabia z ośmiorgiem dzieci. Graf Joseph-Hubert von Neipperg zaczął wykupywać dobra w Saint Emillion w 1971 roku. Przez pierwszych 10 lat zawiadywał tymi dobrami Francuz Monsieur Boutet, od 1985 rządzi syn Huberta – Stephan z żoną Sigweis. jak widać – z sukcesem.
Nemo – Odpowiem po wypaleniu papierosa, ale bez przepaski na oczach, bo jestem odważny. Moje pytanie – czy to wszystko jest naprawdę takie ważne? I’ts the journey that matters 🙂
Placku,
czy cokolwiek, co tu piszemy, jest ważne lub istotne?
Na dworze pogoda. Na obiad – obiad.
Placku, zdradź, co wykładasz w CIA, skoro nie kafelki. Szyfry białkowe w mięsach czy szyfry szpiegowskie?
Skoro wyznajesz zasadę „It’s the journey that matters”, to chyba jednak szpiegowskie. Tylko wtedy można napisać coś takiego, jak „Podróże z moją ciotką”.
Alino – jako wielka miłośniczka cielęciny, a kobieta z brakami w wykształceniu apeluję: przynajmniej skład przepisów francuskich w tłumaczeniu, możesz nie tłumaczyć kwiatu solnego, marchewki i pieczarek, pieprzu też się dokopię ale RESZTA?
Ja kiedyś z moją ciotką jeździłam nad morze.
Nemo, nie mogę obejrzeć butelki zamieszczonej przez Ciebie, ponieważ jakikolwiek link do chateau jest blokowany przez nasz system nie pozwalający na odwracanie uwagi od pracy. Mogę okrężną drogą dojść do ceny tego wina w Martel AG St.Gallen, ale Twojej linki nie pociągnę. Na szczęście w wyszukiwarce wina wystarczy samo Peyreau, bez Chateau.
Dla Aliny i Placka – w braku storczyków akwitańskich – dziki storczyk z Hebrydów. Może być? Wraz z okolicznościami przyrody.
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/StorczykZHebrydow
To nie tak. U mnie drugie śniadanie na obiad, obiad na kolację, a kolacja na widzimisię 🙄 Pogodę karmię czekoladą 😉
Alino
Bardzo lubie blanquette de veau i czesto ja gotuje zima. Na lato sie nie nadaje.
Byłam z Radziem na mrozie, a przy okazji w sklepie mięsnym, gdzie kupiłam kiełbaski i boczek do dzisiejszego żurku, a przy okazji 2 świńskie serca dla wychowanka (właśnie się gotują), kurczacze wątróbki, 2 świeżutkie wieprzowe ogony do nagotowania jakiej zimowej zupy (fasolówka?)
Elap – może Ty wyręczysz koleżankę? Nie musi być dosłowne tłumaczenie co z tymi eskalopkami ale choćby z grubsza – dla osób, które gotują.
Gruba Kryśko, podjęłaś wielkie ryzyko. Podróże z ciotką bywają bardzo niebezpieczne. Według powieści Grahama Greena pod tym tytułem nakręcono film z Maggie Smith w roli tytułowej ciotki. Pamiętna dla mnie z „Pokoju z widokiem”, znana szeroko z filmów o Harry Porterze, Dama Orderu Imperium Brytyjskiego. Graham Green pracował jakiś czas w wywiadzie. Niektóre powieści mają atmosferę zbliżoną do tej z powieści innego szpiega brytyjskiego, Johna le Carré.
Pyro, zanim Koleżanki odpowiedzą, to :
http://www.styl.pl/wizytowka-stefane-kulinarnie/dziennik/wpis-blanquette-de-veau-czyli-potrawka-z-cieleciny-klasyka,nId,308549
Barbaro, ale ten francuski przepis jest o niebo prostszy i bez żadnych zasmażek i żółtek. Chodzi o szczegóły. Co kucharz dolewa wodę czy bulion, jakie zioła dodaje i jaki jest czas gotowania. Jego danie pięknie wygląda.
Pyro, na razie skład:
? Eskalopki cielęce ? 6 sztuk,
? Pieczarki – 150 g
? Pęczek marchewki -:1
? Masło nie solone – 30 g
? Cukier puder : 5 g
? Śmietanka pełna luźna 15 cl
? czosnek : 1 ząbek
? Pęczek tymianku: 1 szt
? Liść laurowy 1 szt
? Sól drobnoziarnista 6 szczypt
? Pieprz czarny 6 obrotów młynka
? Kwiat solny ? nie trzeba wyjasniać
Dziękuję, Barbaro. Te francuskie przepisy u nas na blogu, jeżeli nie są wzbogacone filmem instruktażowym, męczą mnie zawsze przeokropnie. Przecież nie wszyscy mówimy tym językiem, za to wszyscy lubimy gotować i jeść.
hallo, to ja, wasza mery poppins
– znowu mam wychodne!
a wczoraj, jak zwykle kiedy zasuwam, znowu byl MOJ temat:
istnieje pare legend jak ta potrawa powstala,
ale prawdopodobnie chodzi tu o „resztki z panskiego stolu”…
cesarz franciszek jozef(1830-1916) uwielbial bowiem palatschinken,
a jak wiadomo nalesnik taki nie zawsze wyjdzie, no i z takich „nieudacznych” nalesnikow
cos trzeba bylo zrobic, bo:
(?A Schmarrn, des am Kaiser zu servieren? = ?Ein Blödsinn, das einem Kaiser zu servieren.?)
dlatego proponowal bym takie polskie tlumaczenie tej potrawy:
„ostatki cesarza”
Stanisławie – dziękuję.
Pyro, Magłosiu,
Nie było mnie przy komputerze, wracam z zakupów.
Co do filmiku, jest to bardzo uproszczone klasyczne danie z cielęciny (załącznik Barbary).
Szef zaczyna od marchewek, które najpierw podsmaża na maśle, dodając cukru i troszkę soli. Podlewa wodą do połowy wysokości marchewek. Pozostawia na ogniu do calkowitego wyparowania wody. Kawałki cielęciny podsmaża lekko na maśle, dodając pieprzu i soli. Następnie dorzuca pokrojone pieczarki, czosnek, listek laurowy i tymianek i smaży 2 minuty. Polewa potem wodą i gotuje przez kolejne 3 minuty. Na koncu dodaje śmietany i kiedy się zagotuje, odstawia z ognia. Danie jest gotowe. Aha, posypuje jeszcze kwiatem soli (Nisiu 🙂 ).
Kucharz dolewa wodę.
Czas przygotowania: 20 min.
Czas gotowania: 10 min.
Mięso tak przygotowane musi być wysokiej jakości, inaczej będzie twarde i gumowate.
Marchewka gotowana „do odparowania wody” jest twarda, ale ładnie wygląda.
Wszystko widać na filmie.
Tradycyjnie przygotowana potrawa z przepisu pokazanego przez Barbarę na pewno bardziej przypadnie Pyrze do gustu.
Byku, 🙂
Ostatki cesarza? Igitt! Dlaczego nie „cesarskie resztki”? Równie smakowite 😉
Kaiser-coś tam oznacza raczej „cesarskie”.
Kaiserschnitt = cesarskie cięcie (z dzieciństwa pamiętam opowiadania moich ciotek o ich znajomej, która miała aż dwa carskie (sic!) cięcia 😎 )
Schmarrn des Kaisers – to by była resztka cesarza (albo bzdura, nonsens, głupota)
Co do załączanych przeze mnie filmowych przepisów, staram się wybierać takie, w których przezentacja jest w miarę precyzyjna. Ktokolwiek jest zainteresowany szczegółami, zawsze chętnie je podaję. Smacznego 🙂 U mnie dzisiaj rosół.
@nemo:
a ja jednak mysle, ze to w tym kierunku, patrz:
„kto je ostatki, ten jest piekny i gładki”.
Dzien dobry,
Pyro, dziekuje za felieton pana Mellera – wlos na glowie jezy fakt, ze to wszystko prawda (ekobrygady probujace wychowac geniuszy) :)!
Pyro, tu są moje próby nieudolne, ale może się do czegoś przydadzą.
Wyciąć z cielęciny duże kawałki. Marchewkę obrać, przeciąć na połówki, a potem posiekać skośnie. Grzyby obrać i pokroić na ćwiartki. W dostatecznie dużym garnku umieścić połowę masła, połowę cukru, sól i marchew, zalać wodą do połowy wysokości, a następnie gotować aż do pełnego odparowania wody. Następnie wymieszać uzyskując cos w rodzaju lukru
Na patelni teflonowej lub innej nieprzywierającej należy stopić pozostałą część masła, dodać mięso do zrumienienia, sól i pieprz. Podrumienić bardzo nieznacznie, następnie dodać grzyby, czosnek, tymianek i liść laurowy. Kontynuować 2 minuty, usunąć lód (nie rozumiem tego, jestem głąb) z 10 cl wody i dusić jeszcze 3 min., a następnie dodać płynnej śmietanki i doprowadzić do wrzeniai. Następnie zdjąć z płyty i pozostawić na 3 min. Wyłożyć na marchew. Udekorować zieleniną.
dzieci i rodzice!
smiley 🙂 (emoticon) obchodzi dzisiaj trzydzieste urodziny!
zdrowie i sto lat!
Widzę, że szczęśliwie Alina już przetłumaczyła w sposób jasny.
Kto zjada ostatki
ten piękny i gładki
Kto popija winem
Tego krew – rubinem
Kto poprawi wódką
wstaje przed pobudką
Kto popija piwo
Twardy jak krzesiwo…
😉
Stanisławie – Wykładam to samo co Harvard ma na pieczęci, ale moja wersja nie jest okrojona.
Ponieważ cel tej podróży jest dla nas wszystkich identyczny, wszyscy wyglądamy przez okna tego samego pociągu, łącznie z ciotką i Grahamem i wszystkim nam ten sam dzwon bije, ale Ty to wszystko wiesz o wiele lepiej ode mnie 🙂
Stanisław się znęca.
Nemo – Tak, bardzo często jest ważne. To moja i tylko moja opinia. Poważnie.
Odpowiedź na pierwsze pytanie – Tak, czasami właśnie takie wrażenie sprawiasz, zwłaszcza wtedy gdy czytasz moje wpisy.
Drzewo, w tym wypadku ceny win, przesłaniają Ci las. Mężczyzna nabył dwa tygodnie wspomnień, a Ty się dziwisz, że Jego wpis zawiera tak tanie primitivo lub odwrotnie? Kto wie, może po tym winie pozostała jedynie butelka i kolejne wspomnienie. W polskim prawie prowadzenie blogu przy pomocy kieliszka dobrego wina nie jest karalne. Wielu pisarzy upija się tak, że ciocie muszą za nich dzieła kończyć.
Wczoraj Emeryt wygadał się, że jestem zwierzęciem-kanibalem i cienkim bolkiem. Nie mam już nic do stracenia 🙂
Pani Agnieszko – Mięsisty merlot, naprawdę? Jak mogę nawet marzyć o tym by Pyra została szefową WineTV?
Początkowo aksamitne jak wilgotny nosek jamnika…
Nisiu – Dziękuję. Identyczne. Ryszard Lwie Serce tak twierdzi 🙂
Anuśka66,
strudel można jeść na zimno, ale gorący albo przynajmniej jeszcze ciepły (nie odgrzewany) i świeży smakuje najlepiej. Jak nie lubisz gorącego, to poczekaj, aż wystygnie 😉
Pyra
Moj wpis mi uciekl, ale inni juz Ci podali
Stanisławie – dziękuję. Teraz czuję się wręcz niezręcznie; jako ten osiołek, któremu dano… Nemo – raczej wcale nie będę tego gotować, chociaż spróbować – chętnie spróbuję. Rzecz w tym, że tej jakości cielęciny prawdopodobnie nie kupię albo będzie kosztowała tyle, co tiara z białymi szafirami. A w takim wypadku nie zaryzykuję tej cielęciny z kandyzowanymi marchewkami. Wygląda zachwycająco. Trudno, nie wszystko muszę mieć na stole.
W moim przepisie mieso z marchewka dusi sie na wolnym ogniu godz.
A tu cos dla milosnikow Czech i pana Szczygla:
http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/1,110783,10881353,Czechy_od_kuchni.html
Wiedziałem, że tak będzie. Nie posiadam na to dowodów, ale deja vu posiadam 🙂
Byku – Dickens urodził się 200 lat temu, bardzo poważny.
Pyro,
to jest zwyczajna potrawka z cielęciny. Z tańszego gatunku trzeba po prostu dłużej dusić, do miękkości.
Film pokazuje wersję ekspresową tradycyjnej potrawy.
Marchewkę z cukrem, solą i masłem gotuję co parę dni, bo mam jej spory zapas. To nie jest kandyzowanie 😉
Placku,
wobec frontu obrony wspomnień Mężczyzny przeciw przyziemnym i nieromantycznym próbom kalkulacji nie mam nic do dodania 🙁
Na bolkach się nie znam.
Inox przeszkadzał Tobie, Stanisław insynuował, że zajmę się płodozmianem… 🙄
Wydaje się Wam, że sugerując mi, o czym mam pisać ,sami wyjdziecie na miłych, delikatnych i bezkrytycznych gości, a ewentualną szpilkę wbijecie moimi rękami?
Gdyby ktoś szukał do kupienia
Pyro
Nemo ma racje. To nie jest jakis nadzwyczajny kawalek cieleciny. W moim przepisie jest z lopatki i ” flanchet „. Nie wiem co znaczy ostatnie slowo, bo go nie znalazlam w slowniku. Moj przepis jest troszeczke inny i czas gotowania trwa 1 godz. Po podsmazeniu miesa zalewam go woda z marchewka i przyprawami i dusze na wolnym ogniu godz. Pozniej dorzucam pieczarki i zageszczam sos.
Mróz w Wenecji 😯
Rozbawił mnie komentarz internauty:
„jak teraz zobacza jaka to wygoda z przejsciem na druga strone ulicy to jeszcze te kanaly pozasypuja… „
Czy wszyscy zmierzamy do tego samego celu? Nie jestem pewien. Trafiamy podobnie, ale wybieramy się w różnych kierunkach. Niektórzy są w pełni świadomi celu, inni miewają złudzenia.
Wykładasz zatem prawdę Placku. Prawdę nieokrojoną do tego. Kto chce tego słuchać?
Placku, zapewne potrafisz zatem odpowiedzieć na pytanie zadane niegdyś przez wcale nie pozbawionego rozumu urzędnika imieniem Piłat „Cóż jest prawda?”. Chętnie bym prawidłową odpowiedź poznał. Tylko nie mów, że znajdę ją w winie, bo to wykręt tylko.
Alino, ja ostatnio wszystkich przyjaciół posypuję kwiatem soli…
Placku, jak sądzisz: czy pies, który zjadł okładki i stronę tytułową powieści Dickensa, zmądrzeje i spoważnieje dzięki temu?
Cena 95 zł za rocznik 2007 wydaje się do przyjęcia. 2004 może przekraczać 130. Ale nie kupię. Ostatnio kupuję portugalskie Ancestral, 2003, Pinhal da Torre przecenione z 58 na 24. Piliśmy w ostatnią sobote i wszystkim bardzo smakowało, do tego piękny bukiet. Sprzedają w Wine Express.
Wine Express to niezły dostawca. Wino portugalskie, o którym piszę, jest dobre. Zimą mają tam przeceny tych win, których został spory zapas przed nowymi dostawami. Ładnie jest przecenione wino australijskie Frank Potts 207 z Bleasdale – z 90 zł na 60, a jest ono wspaniałe. Kupiłem na szczególną okazję. Z innych win polecam Chateau Lynch Bages 2001 za 650 zł. Można kupic za to kilka lub kilkanascie primitivo, a rocznik 2001 nie był dla Bordeaux zbyt dobry, jednak to wino udało się znakomicie. Osobiście nie kupowałem i nie kupie. Za duży ze mnie sknera.
Stanisławie,
Saint Emillion rocznik 2007 uchodzi za średni, 2004 również. Znacznie lepszy był 2005, 2008 i 2009. Rocznik 2010 zapowiada się dobrze, ale słabiej niż poprzednie. Są to oczywiście oczekiwania uzależnione od pogody, winiarze sprawią, że te nadzieje będą zaspokojone mniej lub bardziej 😉
2003 w Portugalii to był bardzo dobry rok.
Placek chyba wykłada prawdę aktualnie. Czy pogniewasz się, Nisiu, jeśli odpowiem, co sam myślę na ten temat? Myślę, że pies, który zjadł okładki i stronę tytułową „Klubu Pickwika” będzie dowcipniejszy na pewno. Jeżeli spożyje elementy „Great Expectations” rozumu zapewne nie nabierze, co najwyżej chętniej będzie penetrował tereny bagienne. Jeżeli pożarł stronę tytułową „Opowieści o dwóch miastach” będzie psem mądrym i wrażliwym społecznie.
Jak już tu pisałam, nasz pies wychowany w domu, gdzie książki często leżały na podłodze, a 2 regały wręcz na poziomie podłogi miały półki, na co dzień książek nie ruszał (nawet w „zębowym” okresie) z dwoma wyjątkami – obżerał grzbiety książek Haneczki – dwa razy to zrobił; widać pachniały zachęcająco i żywił dziwną awersję do lektur szkolnych, bo obgryzł „Granicę” i jeszcze coś, czego nie pamiętam. Najśmieszniejsze, że na te podłogowe półki Młoda powstawiała wtedy romanse, Harlequiny itp. Pies nie ruszył; nie był zainteresowany. Nie szarpał też gazet.
Stanisławie Rumik zeżarł kawałek „Naszego wspólnego przyjaciela”. Podejrzewam, że jako Anglik zyska jeszcze na lekko zgryźliwym anglosaskim humorze, a może również na alegancji, panie Boffin.
Zrobiłam danie z przepisu Aliny. Mimo, że cielęcina była ‚zadnia’ to i tak przy tak krótkim gotowaniu była nieco ciągnąca i twardawa. Ogólnie wyszło smacznie, ale przepis bym jednak zmodyfikowała i dłużej dusiła mięso.
Małgosiu W – kiedy mi tylko wytłumaczono „co z czym” pomyślałam, że najlepszym wyjściem byłoby gotowanie w szybkowarze z tym, że większość marchewki dodałabym w połowie gotowania mięsa.
Pyro marchewka wyszła doskonała i robi się ją osobno. A Twój pomysł z szybkowarem kupuję, dziś miałam akurat zajęty.
Nisiu – Nie, ale tak twierdził ktoś mądrzejszy ode mnie – „Pies jest przyjacielem człowieka, a w psie jest zbyt ciemno by czytać”.
Która z jego książek Tobie najbardziej smakuje? 🙂
Nemo i Stanisławie – Wasze odpowiedzi na Wasze pytania są o wiele bardziej ciekawe od mojej na nie reakcji, ale nagle moja paplanina o winie okazała się być czymś bardzo mrocznym, dlatego nie jestem w stanie udzielić zwięzłych odpowiedzi, za co z góry przepraszam. Nie będzie to dzieło rozmiarów „Wojny i Pokoju”, raczej samego pokoju 🙂
Aktualnie to mi oddechu zabrakło
Nemo – Jednak dzisiaj nie czytałaś zbyt uważnie. Pozwól, że Ci w tym pomogę. To ja, nie wysługując się Twoimi rękami, zaatakowałem zmiany księżyca, a po Twojej na to reakcji (właśnie miałaś o tym napisać, ale Stanisław odwrócił Twoją uwagę). Altruistycznie podsunąłem Ci śnieżną kulę, z puszystego śniegu, z napisem „Inox”. Gdybyś odmówiła, rzuciłbym ją w kierunku paru osób którym to słowo mało mówi. Mnie płatki śniegu interesują, każdy jest unikalny, a dzięki tym którzy we mnie rzucają, mam ich całą kolekcję.
To prawda, że inspiracją był także płodozmian Stanisława, a ponieważ lubię się z nim przekomarzać, bezczelnie ten motyw zmałpowałem . Jak wiesz, z przyjemnością korzystam ze wszystkiego czym się tutaj dzielisz, ale nigdy nie wysługiwałem się Tobą jako moją podręczną bazą danych czy karabinierem. Wszystkie błędy, złośliwości, zanudzanie są moje i tylko moje. Bardziej przyjaźnie z Tobą rozmawiać nie potrafię. Psom jest łatwiej, mają ogony, szczekają, liżą po twarzach, ja mam do dyspozycji autoironię, żart czy ikonę. Moje uwagi o butelkach i skrzynkach były przenośnią – jedna butelka=jeden „napad” na Gospodarza, sześć butelek=nawet milion. Żarty, może głupie, prymitywne, ale żarty. Oglądam wiadomości i wolę pożartować o winie Gospodarza (to też głupi żart) niż przywlec tu moją bezsilność i rozpacz.
Gospodarzu – Jeśli Panu sprawi przykrość , że chciałbym Panu i sobie pomóc kolejnym pytaniem – Chateaux czy Chateau, to i ja będę cicho siedział, tuż obok Pana 🙂
Mnie jak Pan widzi nie tylko poprawiają, ale wiedzą o mnie i wszystkich zakamarkach mej duszy więcej niż ja. Ja proszę Pana o zagubionych psach chcę sobie porozmawiać bez obawy , chcę dożyć dnia w którym Stanisław obroni mnie przed Stanisławem, a tu jak nie agent to Piłat, jak nie Piłat to Rydzyk. Gdyby nie kanapki od Antka…
O prawdzie hejnale, jeśli nadal jest hejnał 🙂
Witam Szampaństwo,
dzisiaj dobry dzień na szampana, Młody ma urodziny. No, jakieś wino przynajmniej warto by otworzyć.
W sprawie win ja mam Pyrowo – dobre jest wino, które mi smakuje 🙂
Chętnie słucham rad, co nieco poczytam na temat, czasem kupuję (tu jestem cenowo konserwatywna), czasem poczęstują gdzieś czymś dobrym.
U nas monopol (adekwatna nazwa, bo to jest monopol w mojej prowincji i nie tylko) wydaje kwartalnik, w którym poleca wina, wódki, likiery, piwa, podaje też przepisy kulinarne na potrawy, pasujące do polecanych trunków.
Pisemko wcale pięknie wydane, ok.200 stron na pięknym papierze. Jest darmowe (tzn.konsument płaci, kupując alkohole 😉 ), zawsze zabieram i przeglądam, co tam dają, szczególnie w przepisach pysznie ilustrowanych.
Odkryłam, że stary skaner mi wysiadł, chciałam zademonstrować stroniczkę-dwie tego pisma 🙁
o…h! Odrobina Yunga, troszkę Levi Straussa, szczypta Aquinity i dużo Placka. Lubię to. I żurek też lubię. Nagotowałam jak na brygadę stachanowców i będziemy jadły chyba trzy dni (żurek źle znosi mrożenie, jak wszystkie zupy zabielane)
A tu wieść, że Rosjanie po 30 latach wiercenia, dowiercili się do jeziora Wostok na Antarktydzie. Czekali 30 lat, poczekają jeszcze rok, a w tym czasie przygotują robota, który pobierze próbki wody i osadów. Rzecz w tym, że robot i cała technika musi być absolutnie sterylna, bo inaczej nie dowiedzą się, jaką wodę przykrył lądolód ca 1 mln lat temu, a jednocześnie nie wywloką nieznanych nam dzisiaj mikroustrojów. O, to jest naprawdę inspirujące!
Od czego internet…Takie to ci ono mniej więcej jest.
http://www.lcbo.com/fooddrink/index.shtml
Placku – no właśnie ta, „Nasz wspólny przyjaciel”. Dlatego leżała na regale koło łóżka i pies mały mógł ją nadgryźć, przez co schyliła się i upadła jak Cesarstwo Rzymskie.
Odrabiając prasówkę, też przeczytałam o tych odkryciach. Oraz za i przeciwy naukowców.
Pyro,
coś mi się zdaje, że generalnie psy nie lubią szelestu papieru, grzbiety książek i okładki nie wydają takiego dźwięku, jak gazety czy papier jako taki. To chyba sprawa wrażliwego słuchu. Podobno zwinięta luźno gazeta, użyta jako *klaps*, kiedy piesek inaczej nie da sobie wytłumaczyć, że z łapami na stół nie można, uzyta kilka razy – działa i skutecznie oducza paskudnych manier.
Maciuś fachowiec miał być 2 godziny temu i jakoś go nie widać 🙄
p.s.Porada o gazecie, służącej jako dyscyplina, została wyniesiona przez znajomą ze szkółki o wychowaniu szczeniaków i innych psów, jeszcze nie wychowanych.
Alicjo – na Radzia gazeta, a szczególnie tygodnik kolorowy działa do dzisiaj. Szczeka na balkonie – wroga nie widać – każę mu zamknąć kłapaczkę, a on udaje, że nie słyszy ale niech tylko idę przez pokój z rulonem gazety – no, piesek najchętniej wkopał by się pod podłogę. Nagle zrozumiał o co mi chodzi?
Witam.
Pyro też ciekaw jestem. 16 lat czekania i co dalej?
http://kalendarium.polska.pl/wydarzenia/article.htm?id=315020
Yurek – tych jezior jest sześć, a Wostok jest największym z nich. Na zdjęciach satelitarnych wyglądają, jak jeziora zalewowe nanizane na bieg rzeki, albo jak rozsypane paciorki – tworzą linię łuku. Rosjanie wiercili 30 lat – po prostu kiedy zaczynali nie mieli pojęcia o jeziorze, chcieli się przebić przez lądolów. No i trafili, jak w totka.
Łoj, Alicja…
Rumik gazetę natychmiast zeżre i dalej będzie robił swoje.
Nisiu – Rumik nie zeżre – to TY trzymasz rulon z gazety i przynajmniej raz musisz go trzepnąć tą gazetą. Zobaczysz, jak bojowy psiak boi się szeleszczącego wroga.
Witajcie,
Wygląda na to, że wczoraj przegapiliśmy wizytę Ślonzoka:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/02/06/cesarskie-okruszki/#comment-299304
5DNA <– taki kod 😯
Witaj Ślonzoku,
ja bardzo chcę mieć ten przepis na prawdziwy i jedynie słuszny ŻUR, bo sama dostaję kręćka od wszystkich wersji.
Swój robię na zakwasie z mąki żytniej. Jedni to nazywają żurkiem, inni żurem, jeszcze inni barszczem białym, a ja raz tak, raz tak 🙄
No to jaki jest ten żur?!
Ewo – rzeczywiście, przegapiliśmy. Jeżeli czyta blog dzisiaj , to witamy za stołem.
No to leżę Plackiem. I zalewam się winą! I w dodatku byłem dziś we własnym chateau, bo wezwała mnie na wieś ochrona, za brak sygnału. A tam padał śnieg i sygnał nie mógł odlecieć. Fale były za krótkie.
Wróciłem więc do domu i usmażyłem suma na miodzie. Relacja będzie w stosownym czasie.
To ja dzisiaj, proszę Gospodarza, piję Twoje zdrowie. Zasłużyłeś.
Fale? No to jednak chateaux, jeden w lesie, drugi nad morzem 🙂
Symy w Bałtyku? Podejrzane.
Zdrowia 🙂
Tak mi się o Piłacie nie chce. To prawda, naprawdę, ale muszę.
Co do psów preferencji, to nie mam pojęcia (mój ma fobię „domową”, więc do biblioteki go nie zapraszam…). Latem delikatnie wyjmuje mi aktualnie trzymane w ręce czytadło – taka „tionkaja”aluzja, że Pańcia ma się zajmować czymś ważniejszym.
Kilka lat temu musiałam oddać b. ważny tekst (ostatnia chwila, wszystko poukładane, noc nie przespana), ja w łazience, w gabinecie zamknięty przypadkiem malutki kociak… Jaka ja byłam wdzięczna, że dowody przestępstwa znalazły się wyłącznie na brudnopisach. I niech mi ktoś powie, że zwierzę głupie i nie wyznaje się na tym co ważne, a co ważniejsze…
Co mi grozi, gdybym przewiozła do kraju okazyjnie kupioną biblioteczkę??? Byliśmy dziś w małej restauracji, w której nowa właścicielka pozbywa się mebli po babci… Ona (biblioteczka, nie właścicielka) nie zabytkowa, ale dębowa i b. ładna (prosta, klasyczna). Mąż powiedział, że się mnie wyprze i za przemyt siedział nie będzie (szczególnie na Słowacji). Uprzedzenia ma czy co?
Anuśka,
grozi Ci najwyżej dziura w kieszeni, zależy zresztą, skąd to będziesz transportować. Z naszego kontynentu trzeba by było zapłacić za nadwymiarowy bagaż (Jerzor co roku uskutecznia te zawody ze swoja wyścigówą, ma ją w dodatku sam opakować, kiedys dawali specjalne pudła). Nie sądzę, żeby to była jakaś kontrabanda, dębowa biblioteczka, bynajmniej nie antyk. Zajrzyj tutaj (Służba Celna RP/taryfa…) i wyszukaj Dział 44 – Drewno i artykuły z drewna. Może tam się dowiesz dokładnie.
http://www.mf.gov.pl/index.php?const=2&dzial=516&wysw=4
Anuśka 66. Zostaw rodzinne obciążenie na miejscu, tylko niech najpierw biblioteczkę załaduje. Przewieziesz bez kłopotu. Ileż moi znajomi z Berlina mebli przewieźli… Jeżeli to pojedynczy mebel, a nie skład meblowy, to nikt nawet okiem nie mrugnie.
Alicjo – czy Cichal pływa? Czy pucuje Cygneta?
Pyro, wybacz.
HAHAHAHA.
Myślisz, że nie było próbowane?
Może nigdy nie znałaś prawdziwego russela chowanego w stajni… szczurołapa, urodzonego po to, żeby dał lisowi wpiernicz w jego własnej jamie…
Najnowsza zabawa: oddawanie pilota porwanego ze stołu. Nie wrzeszczę na niego, tylko świergolę radośnie, a on merda całym odwłokiem i przynosi pilot do rąk. No, niemal, trzeba go zapędzić do kąta. Rumika, nie pilota.
Powtarzam: gazetę zabiera i odchodzi w dal siną bez końca.
Pilota przynosi, nie pilot.
Potrafił zaczaić się za plecami na kanapie i porwać mi większą część jajecznicy z talerza. Omal się nie udławił. Teraz już widzę jak się czai i daję odpór.
A tak w ogóle to najzabawniejszy i najsympatyczniejszy psik.
Jak już muszę go spacyfikować, to gram na pianinie. Ucieka do piwnicy – muzykalne zwierzątko.
Bardzo dziękuję za wsparcie! Nie znając ichniego niemieckiego udało mi się utargować 1/3 ceny (chyba???, jak mąż jutro pójdzie „rozkładać” szafę i płacić, to się dowiem, czym dobrze zrozumiała…)
Dlaczego ludzie pozbywają się rzeczy o pięknych kształtach, dobrych proporcjach (nie wspominając o braku śladów po kornikach) i zamieniają je na niby nowoczesne meble z pilśniowej płyty? Ja wiem, że w branży restauracyjnej zmiany wizerunku to konieczność, ale jak się to ma do pensjonatu z tradycjami sięgającymi I wojny światowej? Ludzie, po co???
Żeby nie było, że ja nic o kulinariach: na kolację można było zamówić m.in. cielęcinę w sosie z tuńczyka… podobno b. dobra, na oko „szara”, na węch: pachnąca… selerem??? warzywami??? czymś innym????
Ja jadłam „macznkę w kociołku”… chyba tylko za dużo wina w serze było…
anuśka – my właśnie po remoncie mieszkania zamieniliśmy biedne meble z płyty, na piękne, dębowe, wypielęgnowane i bez korników meble z francuskiej prowincji. Dzieci i wnuki wyrzucają, a przedsiębiorcy polscy kupują i zwożą do kraju. Tym sposobem za stół, 6 krzeseł i stolik do kawy razem z transportem Częstochowa – Poznań, zapłaciłyśmy 1800 złotych. Stół z intarsją, bez jednego gwoździa 2,5 m po rozciągnięciu. Przeżyje następnych 200 lat bez kłopotów.
Jeżeli chodzi o Rumika, to ja we wszystko uwierzę. Najbardziej mi utkwił w głowie obrazek kota, nieruchomo siedzącego w swojej *sypialni* – Rumik zbliżał się do niego stopniowo, powoli, i ujadał. Jak się za bardzo zbliżył, kot go łapą po pyszczydle i Rumik się lekko cofał, ale dalej ujadał i z powrotem coraz bliżej kota. Dostawał łapą…itd. Trwało to minimum 20 minut, jak nie więcej. Że też mu szczęki nie odpadły 😯
Nie do zdarcia! Ale że lubi polską prasę – o to go nie podejrzewałam 😉
Nisia – toż i jamniki to norowce. Tyle, że nóżki krótkie i nie skoczny raczej. Nasz nigdy, niczego nie kradł ale rzuconą zabawkę zamiast odnieść pani, żeby znów łapać, to on właśnie ucieka z tym w siną dal. Jeszcze się przez 4 lata nie nauczył, ż Pani za nim nie pogoni, żeby zabrać.
Witam. 😀
Wykończyłam swoją chińszczyznę, uff, i jutro nareszcie będzie coś innego – jeszcze nie wiem co będzie w sklepie, bo już jestem przejedzona drobiem.
Jutro jest dzień gotowości wielokciukowej ! Trza potrzymać za możliwie najlepszą i najmniej inwazyjną diagnozę dla Alicji.
Cielęcina albo jagnięcina mi się marzy – może do mnie we śnie sama przyjdzie ?
Życzę dobrej nocy. 😀
Cichal majsterkuje przy Cygnecie, Pyro. A pewnie też i pucuje przy okazji.
Ty mu powiedz, Alicjo, że go Pyra w kącie postawi za totalną absencję.
Zgago, dopiero co 3 dni opychałaś się kurczakami, a już Ci się jagnięcina śni 🙄
Prawdę mówiąc, mnie też, ale najpierw trzeba przejeść te pierwsi kurczacze, co to ich mam w zamrażalniku sztuk parę.
Fachman Maciuś mnie dzisiaj olał i nie przyszedł. Nawet nie raczył zadzwonić, a przecież jak każdy tutaj ma ze dwie komóry 🙄
No, nieładnie. Gorzej będzie, jak ja mu podziękuję 👿
Owszem, zamelduję Kapitanowi.
Alicja, jeśli chodzi o odparcie jakiejś inwazji – służę Rumikiem.
Numery z kotem nadal wykonuje. Zabawki przynosi, ale oddać mu trochę szkoda. Już mi je nawet wkłada do ręki, ale ząbkami przytrzymuje.
Popatrzcie na te mordaski. On lubią współpracować.
http://www.youtube.com/watch?v=A_fOWMPvtjw&feature=related
Nisiu – zabawne ale ja bym furii dostała jakbym miała takie szczekające w domu. Niech już gryzie, ucieka z zabawką, udaje, że ja nic do niego nie mówiłam – tylko niech mordę trzyma zamkniętą.
😆 😆 😆
Na deskorolce – bezkonkurencyjni 🙂
Taki kod: 5 EEE
Eeeeee, Pyro.
Toż dlatego Ty masz cichego jamnika, a ja hałaśliwego i ruchliwego russelka. On zresztą nie zawsze drze mordkę, tylko czasem. Teraz słodko śpi.
A tu – Alicja, dla Ciebie! Konkurencja deskorolkowa.
http://www.youtube.com/watch?v=R8XAlSp838Y
Trzymam kciuki (nie wiem wprawdzie, jaka jest przyczyna dolegliwości p. Alicji, ale i tak życzę jak najlepszych rokowań – ew. proszę pamiętać, że „jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było”, a będzie dobrze).
P.S. Moja szafeczka utargowana za 1000 (zł, nie „jeuro” i nie „franków”). Miła p. Eva dodaje „free” ślicznego kamerdynera (zawsze takiego chciałam móc mieć, no i proszę – sam się trafił! Za bezcen! (tzn. za 0, ludzie – prawdziwe zero złotych!). Mój mnie straszy, że coś źle zrozumiałam, no, ale „może jestem głupia, może głupia, ale nie aż tak”…Pożyjemy, zobaczymy – do tej pory zawsze udawały mi się podejmowane interesy (szczególnie te ciemne… – talent jaki, czy co?)’
Obiecuję, że po powrocie jeżeli będę na wolności i nie zabiorą mi ostatniego aparatu zamieszczę jej zdjęcie. Dołączę też zagadkę: Po ci nauczycielce będącej szczęśliwą właścicielką gabinetu i biblioteki, ogromniastego biurka z przyległościami??Potrzebna jest dodatkowa szafeczka?Podpowiedzi: Osoba skończyła ASP i 5 – letnie studia na kierunku Plastyka… A teraz policzcie le godzin plastyki jest w szkole podstawowej? Ja nie z tych, co narzekają , raz, dwa – umiem grać na kilku instrumentach, szkołę muzyczną (średnią) skończyłam, robię podyplomowe studium wiedzy o muzyce i kurs pedagogiczny; rzutem na taśmę: zwiedziłam Europę, mama skończyła Historie, na ASP też jej nie brakowało: 2 lata podyplomówki .. Rezultat: uczę plastyki, muzyki, historii… A że głupio tak jakoś oszukiwać, staram się robić to jak najlepiej i stąd góry, szczyty, Himalaje testów sprawdzianów, tabeli i innych prac uczniów…Wolę, gdy są one poukładane, opisane – zaspakaja to moją potrzebę wewnętrznego ładu i ułatwia natychmiastowe odnalezienie kartkówki denata, który przysięga na ACTA, że „pani się pomyliła dwója była moja, a jedynka Piotrka (w/w aktualnie nieobecny i nie mając szansy obrony. To ja mu: Zgłoś się po lekcji w 3 rzędzie, 6 od góry, 4 z kolei -mówisz – masz.Wprawdzie po 3 razie już nikt nie ośmiela się negocjować i zasoby narastają rzec by można bezproduktywnie… Ale chcieli, to niech mają: U mnie honor ważniejszy od pieniędzy i niewątpliwego ścisku, który zapanuje w jeppiku
Jeszcze raz do p. Alicji: bezwstydnie ściągnęłam linka do nieznanego mi wykonania kolędy The Little Drummer Boy w wykonaniu Celtic Women.Zakochałam się….Niestety moja młoda młodzież nie szaleje na punkcie wspólnego śpiewu staroci… Jeżeli jednak ktoś ma ochotę chociaż chwilę posłuchać, zapraszam (uczyli się 3 dni przed imprezą, mogli wystąpić tylko w 5 osób, itp.) No, ale cóż życie jest pełne niespodzianek
http://www.youtube.com/watch?v=mzTQXDKl2nU
Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie: idzie ku wiośnie!
Dobranoc. Najlepiej razem.
http://www.youtube.com/watch?v=XZDcMP7_iKo&feature=related
Anuśka,
jaka tam „p.Alicja” 🙄 my się tu raczej tykamy 😉
Jak jest miejsce na dodatkową biblioteczkę, to się nie ma co zastanawiać, trzeba ją kupić!
Mój fachman miał się dzisiaj zjawić w celu obliczenia, ile potrzeba będzie drewna na zabudowanie całej ściany półkami na książki. Plany rozrysowaliśmy w ubiegłym tygodniu, ale ja w międzyczasie podumałam i skorygowałam go.
Potrzebuję prostego rozwiazania. Półki głębokie na 20cm, a wysokie na 23 cm. To zupełnie wystarczy na przeciętnej wielkości książkę, różnice są niewielkie. Chcę maksimum miejsca na takie właśnie książki. Albumy i tego typu rzeczy mają już swoje miejsce.
Alicjo, jestes wielka!