Strachy na Lachy
I znowu nas straszą. Ptasia grypa zaatakowała Płock i okolice. Podobno – jak informują gazety – część zarażonych indyków, bo tym razem grypa dotknęła te właśnie ptaki, już trafiło do sklepów. Tytuły w gazetach są alarmistyczne. Gdy się jednak przeczyta teksty to okazuje się, że alarm chyba przesadzony. Ptasia grypa przechodzi na człowieka w bardzo specyficznych warunkach. Przede wszystkim wówczas, gdy zje on SUROWE mięso chorego ptaka lub obliże ręce umoczone we krwi patroszonego drobiu. Do zarażenia dochodzi drogą kropelkową. Obróbka termiczna (gotowanie, smażenie, pieczenie) uśmierca wirusy. A w polskiej kuchni i europejskiej także nie stosuje się przepisów z surowego drobiu.
Owszem, lubimy surowe mięso, ale wołowe. Albo surowe ryby czy mięczaki, czyli sushi i sashimi. Sam często robię tatara oraz carpaccio z polędwicy wołowej. Surowa świeża wołowina niczym nie grozi. Nawet w czasie histerii, także wzbudzanej przez dziennikarzy, wokół epidemii wściekłych krów weterynarze i lekarze uspokajali: priony wywołujące tę chorobę umiejscowione są w rdzeniu kręgowym, tkance nerwowej, a nie w polędwicy.
Po krowim przesileniu i opamiętaniu się ludzi rozległy się głosy, że być może uśmiercono tysiące sztuk bydła bezsensownie. Obawiam się, że i tym razem parę tysięcy indyków zostanie zagazowanych i spalonych bez wyraźnej potrzeby.
Najwyraźniej publiczność potrzebuje sensacji, a wyczulona na zamówienie społeczne prasa dostarcza żeru.
Znacznie groźniejszym zjawiskiem niż wyżej opisane jest brak higieny w rzeźniach, mleczarniach i sklepach. Choroba brudnych rąk powoduje więcej rzeczywistych szkód niż wyolbrzymiane wirusowe zagrożenie. Salmonella na skorupkach jajek, zamrażane, a potem rozmrażane i ponownie poddawane procesowi mrożenia mięso lub ryby mogą spowodować poważne choroby, a nawet zgon. Artykuły o potrzebie mycia rąk i utrzymywania krystalicznej czystości w kuchniach czy mleczarniach nie sprzedają się dobrze. Są nudne. A w każdym razie nie czyta się ich z wypiekami na twarzy jak relacje z ferm, na których płoną stosy indyków.
Co napisawszy, kończę pracę przy komputerze. Piękna sztaba polędwicy wołowej zamarzła wystarczająco, by pokroić ją na cieniusieńkie plasterki, polać doskonałą oliwą, octem balsamicznym z leśnymi owocami, posypać pieprzem i płatkami parmezanu. Cudowne carpaccio gotowe. A goście tuż za progiem.
Komentarze
W poniedziałek goście? O ósmej? no chyba sumienia nie mają?!
Ciekawostką jest, że odpowiedni przepis o tym, że „na dziale mięsnym” są dwie Panie Sklepowe. Pani Sklepowa od wedlin i mięsa nie dotyka pieniędzy, a Pani Sklepowa od kasy nie maca towaru. Przepis podpisał Pan Prezydent w… 1935r.! Sporo się w sklepach od tej sanacji zmieniło.
Czy mógłby Pan szczegółowiej o tym Karpaczczjo?
Wódki nie piję i tatara nie jadam. Preofesor od higieny żywienia na AM w Białymstoku mawiał Jedna porcja tatara i co najmniej 50g czystej.
Młodym kobietom zabraniał spożywania surowego mięsa pod jakąkolwiek postacią . Jak urodzisz wszystkie dzieci możesz jeść – mawiał.
Może naraże się miłośnikom kuchni włoskiej , do których należy również nasz Gospodarz , ale surowego nie lubię i bardzo rzadko zdarza mi się trafić na dobrą szynkę suszoną na włoski sposób.
Niestety zdecydowana większość szynki parmeńskiej jest robiona z mięsa duńskich świń hodowanych metodą przemysłową.
A mnie się marzy mięso z polskiej świni złotnickiej pstrej. Rosół również z zielononóżki.
🙁
Gościom pozazdrościć! Położyłbym jeszcze po łodyżce Vogerlsalat (ratuj Nemo! jak to po polsku? ptasiej sałaty?). Dwa tygodnie temu jadłem takie podobne carpaccio w Grazu. Palze lizać!
Wróciłem wczoraj do Wiednia i zaczynam odrabiać zaległości.
Te są różnej natury. Zacznę chyba od córki, bo dostała piątkę na klasówce z łaciny. Piątka, dla niewtajemniczonych, to tutaj najniższa z możliwych ocen.
Misiu2!
Dzięki raz jeszcze za obrazek. Jest najbardziej fachowo oprawiony w najlepsze ramki wśród wszystkich dzieł, jakie posiadam. Szukam właśnie optymalnego kawałka ściany na ekspozycję.
Pada drugi dzień z rzędu. W nocy lało. Cierpię z braku światła słonecznego. Stanowczo urodziłam się za bardzo na północ od słonecznych krain.
Pisałam wczorak o roladkach z francuskiego ciasta – nie napisałam, że spokała mnie z ich powiodu siupryza. Otóż właśnie wyciągnęłam blachę z piekarnika – roladki były rozkosznie rumiane i pachniały, że hej, no i wtedu właśnie wpadła po coś do szkoły córeczka sąsiadki (11 latka) pociągnęła noskiem, łakomie spojrzała na viasto, więc pytam czy zje jedną. Zje, a co to jest? Takie ciastka nie na słodko z szynką i serem. To ona chętnie. Wzięła jedną, nagryzła i zaczęła się krztusić, pluć i w ogóle katastrofa. Zabrałam jej talerzyk, dałam kilka papierowych ścierek i pytam co się stało. Okazało się, że dziewczę nie lubi szczypiorku, nie jada papryki o oliwkach już nie mówiąc. A na nadzieniu z szynki i sera ta ingrediencje były hojnie napchane. Panienka się spłakała, poszła do domu bez tego, po co przyszła i pewnie jest przekonana, że ktoś ją próbował otruć. Wiuęc moi mili płynie z tego nauka – z gośćmi raczej ostrożnie; a nuż nie lubią szczypiorku?
Ja też surowego nie jadam, co nie znaczy, ze nie myślę o zrobieniu. Są dziwacy na świecie, co surowiznę jedzą.
Osobliwe to, co Miś 2 pisze o produkcji szynki parmeńskiej z duńskiej świnki. Na tym polega certyfikacja prosciutto di parma, że zadna inna, tylko owa parmeńska, a swego oscypka włochowie bardzo ponoć pilnują.
Tatar i pięćdziesiątka to stara zasada ostrożności przy stole. Włośnica zaczyna się po rozpusczeniu przez kwasy żołądkowe wapiennych osłonek włośnia. Wtedy to przebija on te różne ścianki i przełazi do krwioobiegu. Alkohol nie dopuszcza do rozpuszczenia osłonek i włośnie idą precz z szumem wody. skąd w tatarze włośnie, skoro tylko wieprzki je noszą? Pytajcie tego, co tę wołowinę mielił.
autokorekta – we łbie jakies pustki zleżałością nieświerze. Ten prezydent podpisał ustawę o macaniu mięsa w 1925r.
PaOLOre, Vogerlsalat to roszponka 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Roszponka_warzywna
Ulubiona zimowa salata w Helwecji, czesto na tapecie w magazynach konsumenckich ze wzgledu na zawartosc azotanow.
Certyfikacja szynki parmenskiej polega na tym, ze swinki musza zyc w regionie Parmy przed przerobieniem ich na prosciutto. W przepisach nie stoi, jak dlugo. Stad transporty zywych zwierzat przez Europe 🙁
hm, Kapitanie…
Jeśli masz rację, a mam nadzieję że nie masz, no to kicha, granda i draństwo, bo nie chodzi o to by jeść ładniejsze, tańsze i smaczniejsze, ale o to, by prawdziwe. Świat schodzi na psy, a psy na dziady!
Jadalam kiedys tatara i to bardzo chetnie, do czasu, kiedy jeszcze w czasie studiow moja kolezanka przeszla kuracje przeciwtasiemcowa 🙁 Lekarz powiedzial, ze larwy tasiemca mogly pochodzic z wolowiny. Innego surowego miesa nie jadala. Wiec moze ta piecdziesiatka dotyczy rowniez okapslowanych jajeczek tasiemca a nie tylko trychin? Fajny temat przed sniadaniem. Histeria antyptasiogrypowa i inne, konczace sie masowym ubojem zdrowych zwierzat, to dzialania polityczne na pokaz. Przy okazji reguluje sie rynek, jak w Wielkiej Brytanii i trzyma w szachu konsumentow sterujac popytem na poszczegolne gatunki miesa, no i na szczepionki, leki typu Tamiflu, maseczki higieniczne, rekawiczki gumowe, stroje ochronne itd. Jak myslicie, kto placi za biale jednorazowe chalaty, ktore maja na sobie policjanci 😯 w radiowozach w okolicach Plocka? No wlasnie, podatnik, ktory puknalby sie w glowe, gdyby go wczesniej nie nastraszyc. A teraz czuje sie bezpieczniejszy, bo policja czuwa…
Ja surowego tez nie jadam.
Pewnego dnia jeden z szefow firmy, a wloch z pochodzenia zaprosil nas na sniadanie. Podano prosciutto, swiezutki wloski chleb z oliwa na boku, sery i salate, a bylo to boskie. Potem sie dowiedzialam, ze zachwycalam sie surowym, suszonym miesem. Pytanko, ile tutaj w Kanadzie dobre prosciutto kosztuje? Wiedza?
Mis 2, swoje odrobilam, moge jesc surowe miesko typu prosciutto. Jedno co, do tatara nikt mnie nie zagoni.
Izyku, te swinki nie sa jednak dunskie, tylko podobno belgijskie. Podobnie powstaje grecki „oscypek” czyli oryginalna feta, na ktora w Grecji nie ma dosc owczego mleka, wiec cysternami wozi sie to mleko np. z Danii do mleczarni w Helladzie i tam fachowo przerabia. Stad co chwile procesy o prawo nazywania feta sera produkowanego w Danii czy Francji. Znakomite greckie jogurty z pewnej bardzo nowoczesnej mleczarni w Koryncie powstaja z mleka od bawarskich krow (Allgäu), ktore przez kilka dni jedzie tam cysterna chlodnicza. Na tym polega Unia 😉
Jem tatara i wszystkie surowe wędzonki. Lubię. Nie jem surowych ryb (z wyjątkiem śledzia), a jajko do tatara zawsze zanurzam na kilka sekund we wrzątku (ta salmonella) A teraz idę kupić kapustę na gołąbki. Zostało mi od wczoraj sporo mięsa na mielone, jest już doprawione, wystarczy zawinąć w kapuściane liście, obnsmażyć i udusić. Będą gołąbki. Tu zaznaczam, że poznańskie gołąbki są najczęściej bez ryżu, tylko z mięsem (kiedyś z baraniną, teraz co tam jest) osmażane do zrumienienia i duszone w sosie, nie wypiekane jak gołąbki na wschodzie w piecu. Nie mam co czytać, nikt nie ma czasu póść mi do biblioteki i jestem z tego powodu dość nieszczęśliwa. Wyciągnęłam z półki Kadena Bandrowskiego „Luk” i napawam się intrygami politycznymi II RP. Drażni mnie szalenie ekspresyjny, młodopolski jeszcze język Kadena. Cóż jednak począć, czytam to, co mam.
Bry.
Bardzo dobre te uwagi Gospodarza. Takie wariactwo dzieje się na całym świecie, sianie strachu ma się dobrze i co najważniejsze, dobrze się sprzedaje.
Uwielbiałam tatara, tutaj tylko od czasu do czasu przypomina mi się, że coś takiego było. Chyba się skuszę, kupię jakiś ładny kawałek wołowiny i już.
Nigdy nie robiłam carpaccio, może kiedyś więcej na ten temat?
Lena,
ceny prosciutto zależą od firmy (najtańsze proponuje Siena) – nie widziałam inaczej sprzedawanego, jak na tacce, cieniuteńko krajane. W „No frills” ceny wahają się od 27 do 35$ za kilogram i to jest chyba najtaniej, jak się da, w Loblaws i innych drożej, i to sporo drożej. Może zajrzyj przy okazji na włoską dzielnicę w Toronto – kto wie, czy nie znajdziesz tańszego.
Szynke parmenska nalezy kupowac (jesli istnieje taka mozliwosc) swiezo krojona prosto z calego kawalka z Parmy. Krojona i pakowana w Parmie (przepis unijny potwierdzony wyrokiem Trybunalu Europejskiego) nigdy nie bedzie miala smaku, aromatu ani barwy swiezo krojonej. Kto bywa we Wloszech lub ma wloski sklep w poblizu powinien to wyprobowac. Dotyczy wszystkich surowych suszonych szynek, rowniez bajonskiej i serrano czy krasowej ze Slowenii. Jednym ze sposobow jest kupienie sporego kawalka w opakowaniu prozniowym i krojenie w domu. Moze nie bedzie tak cienko, ale smak znacznie lepszy, no i taniej 🙂
http://www.goosto.fr/recette-de-cuisine/theme/carpaccios-10002275.htm
tutaj pare przepisow na rozne carpaccia,
Izyku, kazdy by chcial wierzyc, miec zaufanie, ze cos jest prawdziwe, ale lajf is brutal and full of zasadzkas i nie szczedzi nam rozczarowan 🙁 Pociesz sie, ze parmenski rzeznik mimo wszystko wie najlepiej, jak te szynke przyrzadzic i wysuszyc w parmenskim powietrzu i dlatego ma na to unijny patent. A jesli swinka belgijska byla tej samej rasy co wloska (wymog certyfikacyjny), obie zarly te sama pasze wyprodukowana przez Unilever w Holandii, obie mialy ponad 9 miesiecy i wazyly minimum 150kg, to jaka roznica?
Nie wiem, co powiedzieć. Dziadzejemy.
Ja to wsztstko rozumiem i jakoś się godzę na to, co nieuniknione. Ser typu feta bodaj z Norwegii, Finlandię z trzciny cukrowej, leśne owoce z aronii i te inne cudeńka. Nawet polędwicę z soi i trawy morskiej. Są jednak jakieś przydrożne kapliczki, stare świątki frasobliwe czy hermaiony pozwalające się w trym orientować.
Nie chcę bełkotać ale nikt przecież nie może zrobić szynki parmeńskiej poza Parmą, bez parmeńskiej świnizny i wbrew starej recepturze. Ba! Oni sami, nawet gdyby okazała się marna, nie mogą jej ulepszać, tylko mają pokazać co jadano 300 lat temu.
Wspomnij Nemo dyskusję o „Serowarstwie” i oscypku względem francuskich. Serto słony, suchy i w smaku marny, jeśli nie podły. A jednak raz w roku kupię to 5 razy za drogie „coś”, pogryzę, pomiędlę, pomemlam i połknę, by nie smaku, a historii smaku pokosztować. Ostatecznie tej prosciutto też nie jadamy, jak jakiej zwyczajnej czy morlinek.
Na tym polega sens słów „zabytek”, „tradycja” i „zawsze”. Inaczej wszystko jest g*, Świat Mody i ten cholerny matrix.
Jeszcze o zapobieganiu włośnicy. Mysłiwce na polowaniach często jadają i często częstują się własnymi wyrobami. Dziczyzna jest popijana, „żeby zwierz nie pomyślał, że go psi jedzą” i właśnie na wszelki wypadek. Przypomniało mi się a propos ironi Gospodarza względem Mościckiego w „Męskim gotowaniu”
Być może taki luksus istnieje w dzielnicach włoskich wielkich miast na tym kontynencie. U mnie niestety, tylko pokrojone, w grubej folii, próżnia. Nawet Quatrochi, nasz lokalny włoski sklep sprowadzający cudeńka z Włoch, nie sprzedaje prosciutto inaczej. Jak się nie ma, co się lubi… I tak jest b. dobre.
Mnie się wydaje, że krojona i pakowana to ta szynka jest tutaj, nie jestem pewna. Zapytam przy okazji.
To jest tak, jak ze wszystkim – że powinno się zjadać i wypijać potrawy/napitki w miejscu ich „narodzenia”.
Nie stać nas na to.
Lubię fetę, ale o dziwo, przedkładam lokalną (z owczego mleka) nad importowaną z Grecji. Nasza jest „świeża” i mniej słona, grecki import oryginalnie w Grecji pakowany to wysuszony ser i słony jak diabli, a cena niewąska. Oczywiście zależy też od producenta, ale jakoś nie przekonał mnie żaden grecki eksporter do ichniej fety.
Wśród różnych jest i taka teza, że człowiek o dobrej kondycji fizycznej jest odporny na bakterie i wirusy, zaś kondycja to pochodna jakości odżywiania…
Więc białko i żrodło energii, białko najbardziej zbliżone do ludzkiego, a żródło energii jedno nie dwa, albo węglowodany, albo tłuszcze.
No i proporcje są ważne, im więcej węglowodanów tym więcej białek, bo i na enzymy trzeba dać. Nadmiar białek organizm przetwarza na węglowodany (podręcznik do biochemii dla studentów medycyny), masa ciężkiej pracy dla organów.
Ja się nie boję…
Izyku, pewne jest na 100%, ze szynka parmenska powstaje wg starych receptur i w okolicach Parmy i co do jej jakosci nie moze byc watpliwosci. Zastanawiam sie jednak, czy wspomniany przez Ciebie oscypek (tez go kupuje w Polsce i jadam z tych samych wzgledow co Ty), gdyby goralom dowiezc czystego owczego mleka np. z Pirenejow, to czy ten oscypek z mleka nie dojonego ich brudnymi rekami (wiem, co pisze, sama widzialam „procedure”w Koscielisku) i nie chlodzonego natychmiast, mialby ten sam smak?
Sushi to surowa ryba na kawalku ryzu. Sashimi to ta sama surowa ryba bez ryzu. Teraz jest najlepszy czas na ostrygi. Przyczyna prymitywna – zima jest pewniejsze chlodzenie w przewozie. Najwieksze ostrygi to grubasy kanadyjskie, potem belgijskie (Ostenda), a potem reszta drobiazgu z Nowej Zelandii, Maine, Zachodniego Wybrzeza i Afryki. Je sie lyka w calosci (plus lyk Chardoney czy Chablis), choc na Dalekim Wschodzie zuja je ze smakiem. Odrobina cytryny (czasem chrzan, nawet ketchup) i tak dominuje na kubeczkach. Dobrze jest przed przelknieciem przydusic jezykiem do podniebienia, zeby uzyskac nieco smaku. Glowny efekt przychodzi po zjedzeniu minimum tuzina (rekomenduje dwa). Pol tuzina to strata czasu i pieniedzy. Uczucie pelnej sytosci, jak po wielkim steku, ale zoladek jest niespodziewanie lekki. Po dwoch tuzinach i dwoch kielichach Chardoney czuje sie lekkie ozywienie, tylko niewiadomo czy od wina, czy od ostryg. Moze rowniez wplywac atmosfera za stolem.
I:\Documents and Settings\slawek\Local Settings\Temp\Word\Nasi.htm
file:///I:/Documents%20and%20Settings/slawek/Local%20Settings/Temp/Word/Nasi.htm
ot meandry nieopanowania maszyny, z tego pierwszego linka mozna cos wydusic po wklejeniu ardesu, do gornej ramki
Dzień dobry
Podobnie jak Gospodarz i Blogowicze mam sceptyczny stosunek do podpłockiej zarazy. Jakoś mi ta akcja przypomina ćwiczenia z z tzw obrony cywilnej, które z rozmachem organizowano w PRL. Co do surowego mięsa to jadam z apetytem ze szczególnym uwzględnieniem wędlin surowych wędzonych, suszonych i tatara. No i śledzi oczywiście. Jedna uwaga – tatara robię sam i unikam go w knajpach bądź w postaci handlowej garmażerki. Jakoś mam ograniczone zaufanie do ludzi trudniących się produkcją potraw „wyższego ryzyka”. Unikam też mielenia mięsa w sklepach nie mówiąc już o nabywaniu gotowego mielonego. Miałem niestety okazję widzieć i czuć jak się mięso pakowane w foliowe worki robi. Ciężka to była próba. Obok tatara jadam również ze smakiem mięso mielone (własnoręcznie) i doprawione na kotlety mielone. Kilka pajd chleba z takim mięsem i kiszony ogórek to doskonałe preludium do spożywania soczystych, gorących mielonych prosto z patelni. Wedliny suszone to głównie jamon, którym zajadałem się w Hiszpanii i Portugalii (bary hiszpańskie). Imponująca jest zręczność sprzedawców w operowaniu nożami, którymi z połcia mięsa wycinają cieniutkie plasterki. Szynkę parmeńską jadłem kilka dni temu na przyjęciu. Szczerze mówiąć nie zachwyciła mnie – widocznie był to globalistyczny substytut szynki o którym pisaliście wyżej.
Pozdrawiam
sushi, to sposob przyrzadzania ryzu, ktory mozna i czesto to sie robi podac z ryba, ale nie koniecznie,
ostrygi w zimie, to nie tylko kwestia temperatury, one w tym okresie nie sa „mleczne” i dlatego przez wiekszosc uwazane za lepsze,
Okoniu ciekaw jestem gabarytow tego grubasa kanadyjskiego
Ech, Okoniu – u Ciebie, jak u Boya żeleńskiego :
„Ostryga tłusta
wpada mu w usta.
potem langusta
potem chablis
… itd {p.Hesik w Ostendzie}
Mój Bosz…, Madame 🙂
Kto to jeszcze dzisiaj czyta 🙂
i ten michalik, co wymalować na ścianach wszystko dozwala, byle nie jajkiem…
I:\Documents and Settings\slawek\Bureau\Nasi.htm
Slewenku ! Po czesci masz racje, do dojenia zima sie nie nadaja. Ugrzazlem kiedys w baltimorskich lekarzach, a glownie mikrobiologach, starodawnych i ze swiezymi dyplomami i wszyscy jak jeden maz (moze byc zona) nie jedli latem, jedli bardzo duzo zima i objasniali mi w czym rzecz. Sam bym przecie tego nie wymyslil. A bakterie co tam siedza wyliczali na setki – jesli jest cieplo.
Kanadyjski grubas wylewa sie jedna trzecia z duzej lyzki stolowej. Trzeba sie dobrze postarac, zeby to przelknac.
Sushi – sashimi tez sam nie wymyslilem. Mniej wiecej co tydzien bywam u pana Hondy, ktory z zona i kelnerkami z Yokohama, i w kimonach, prowadzi prawdziwie japonska restauracje. Pieknie to urzadzil, swietnie przyrzadza a poniewaz nasze dzieci razem chodzily do szkoly, sprzyjaznilismy sie juz ze dwadziescia lat temu i on mi tak lamanym angielskim mowi: sushi – z ryzem, sashimi bez ryzu.
Pyrcia:
„Biegnie na plaze
Gdzie w slonca zarze
Blyszcza miraze
Kobiecych cial.
Esik sie nurza
Szczypie w odnoza
I znow jak burza….” i dalej nie pamietam.
Oooo:
„I znow jak burza
Rzuca sie w ton „
Izyku, a kto to czyta ?
„Przy bufecie zlopanina, mlaskanina, parskanina
Burbon z mlodym Rostakowskim serpentyne flakow wcina.
A najgorzej przy kawiorze.
Tam na zaboj, tam – na noze
A jak dorwa, szczerza zeby
I smaruja glodne geby
Tlusta masa jesiotrowa.
Bo to dobrze. Bo to zdrowo.
Bycza , bracie, rzecz bieluga
Na tajniaka tajniak mruga.
Na zegarze bije druga.
Widać Okoniu, że jesteśmy ostatnią generacją, która na Słowkach się wychowała (tak zrozumiałam delikatny przytyk Iżyka) A ja tam dalej widzę aktualizmy np
” potem razem wraz do Prezydenta –
płać Prezydent teraz alimenta,
po coś kopał dół”
albo
„Lecz tymczasem mu wychłódło,
bo już była stare pudło”
albo
„Tu, pod tą gruszką
drzemał Kościuszko,
a pod tą drugą
Kołłątaj Hugo
załatwiał mały interes”
W chwili obecnej mam w domu kolejny, trzeci już egzemplarz „Słówek”, Dwa poprzednie kiedyś tak komuś pożyczone, przywyczaiły się widać do pożyczających i nigdy nie wróciły.
Okoniu, jesli Cie interesuje dyskusja na temat mieczakow (i twardzieli) toczona na tym blogu w maju, to polecam
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=215#comments
tam juz zesmy (prawie) wszystko na ten temat powiedzieli 🙂
huicznietłusto, płcioowo, krwawo, brawo , brwo, brawo, brawwo, płciowo , płciowo tłusto, hucznie biało, mało, mało, mało, mało
!!!!
Dzięki!!
Człek wie, że nie jest sam!!!!!!!!!!!!!
Pyrcia,
„Tu, pod ta gruszka,
Siedzial Kosciuszko
Dopiero robi sie skweres
A pod ta druga Kollataj Hugo
Zalatwial maly interes.
Chce klasc fundament
Ci – dalej w lament,
Na Boga, nie tykaj gruszki !
I ty plac czleku
Po calym wieku
Koszta rebelii Kosciuszki.
Izyk,
„Szach Kaukazu po butelce
rumu cum spiritu vini
Przez pomylke dzgnal widelcem
Biust hrabini Macabrini.
Rozdzierane kaczki wrzeszcza
Ciekna tluszczem, w zebach trzeszcza.
A najgorzej przy kawiorze…co juz bylo.
się sypłem od pośpiechu.
Madame tu widzi przytyk?! Nie, jeszcze nie jesteście last dżenerejszon. Last są ci następni, po nas.
(…)
Która z Was jeszcze pamięta
ten apel lecący od Prania:
„Kochajcie wróbelka, Dziewczęta!”?
-Dziewczęta to dziś starsze panie
Ich wnuczki nie znają już fraszki
i wolą czat od gawendy…
Zaj*biście kochają też ptaszki,
bo to jest cool,
bardzo fun,
a przede wszystkim TOOP TRENDY!
Nie ostatni, Pyrciu, nie ostatni. Moj Bawolek nauczyl sie (z zainteresowaniem !) polskiego wlasnie na Slowkach, Sztaudyngerze, Wiechu i innych zberezenstwach, bo inaczej dydaktyczny smrodek popsulby mi (i jemu)cala zabawe.
Izyczku kochany, widzialem Twoje foto:
Smark jeszcze jestes w tym towarzystwie, ot co !
Ja się tam żadnej zarazy nie obawiam. I pomimo ze nos wycieram pewnie w ciążę już nie zajdę. Nie ten wiek. Zresztą, od kiedy nagroda Rockefellera za tego typu excesy została wycofana, przestałem o tam myśleć.
A dlaczego tak klepię?
Toto spadło wczoraj na mój stół. 4 razy z napisami:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Ryby1207/photo?authkey=cPhxc7kqISo#5139722169184569410
Idę sobie zaparzyć jeszcze jednego szatana. Jest tak sennie, że aż pościelowo, barowo i w ogóle do chrzanu. Kawę sobie zrobiłam i mam nadzieję, że zaraz nie zasnę. Listonosz odniósł mi przesyłkę wysłaną do Ryby z zapomnianymi rękawiczkami. Mam nadzieję, że ma drugą parę. Koperta wróciła z zawiadomieniem, że „adresat nieznany”. Też wymyślili ; mnie tam jest znany – widocznie pokręciłam numer w adresie. Muszę sprawdzić. Teraz już nie odsyłam – Ryba z Matrosem wybierają się na święta do Poznania.
Arkadiuszu!
To u was winko w takich malutkich buteleczkach?
To się we Włoszech nazywa piccola botiglia. Ale bez żarów zestaw imponujący. A jak ma na imię ten z rogiem na dolnej wardze? Jak widać (będzie jutro) ja też surowego siuę nie boję. A o jednym ciągle marzę: to ryba fugu. Ale w Europie podobno jej nie podają. Jeśli ktoś zna adres gdzie można tej rybki spróbować to proszę o sygnał. I szybko lecę…
Arkadius smaży dorsze (też bym chciała), Piotr pewnie gotuje jutrzejszą ucztę, a ja doszłam do wniosku, że B.Sdamczewska jest jedyną znaną mi aktualnie Barbarą. Jak się wydaje coś dziwnego stało się z najpopularniejszymi polskimi imionami. Nie ma małych Andrzejów, Basi, Józków i innych.
Czy to są dorsze?
Kłusowane?
Czy jeszcze wyławiane w ramach kwoty dorszowej?
P.S.
Dorsza nie kupowałem już lata całe. Ze względów politycznych – ja mogę się bez niego obejść. Bałtyk chyba nie.
Fugu, jeszcze sie rusza 🙁
http://youtube.com/watch?v=WBc8e7fkc6E
Są Józki i Jadzie – wnuki Starej Zaby. Mojej siostry Barbary półroczny wnusio ma na imię Stefan. I to z polską pisownią, chociaż urodzony i zamieszkały w Londynie.Idzie podobno nowy trynd, Pyro – nie jest zle!
Arkadius,
Ty mnie nie denerrrrrwuj! Jak możesz się tak znęcać?!
Drogi Piotrze,
ja proponuję od razu do Japonii 🙂
Podejrzewam, że być może u nas w Vancouver podają fugu, bo jest tam spora populacja Japończyków, ale pewności ni mam. Ja bym taka odważna nie była, przyznam szczerze.
nemo, pouczajace, Piotr chyba ma ochote napisac na blogu „I survived fugu”, niestety w Europie sie nie da, w Osace jest Fiertel, gdzie sie w tym specjalizuja, i gdzie mozna se fundnac dreszczyk za ok 300 euro/talezyk, cala ta otoczka strachowa jednak mocno na wyrost, w ubieglym roku w Japonii zanotowano ok. 70 zejsc od tetrodoxyny, bo rybak sam sobie chcial pokroic i mu nie wyszlo, teraz w wiekszosci restauracji podaje sie fugu z hodowli, gdzie rybka nie ma dostepu do algi, z ktorej to produkuje wspomniana toksyne bedac stanie oceanicznej dzikosci, te hodowlane porcyjki chodza po ok. 30 euro,
niezaleznie jednak od wersji, podobno nie ma czym sie az tak smakowo podniecac, tu link dla chetnych:
http://www.forumjapon.com/forum/viewtopic.php?t=15054&sid=5a1dc2a056edfb395da1ada8adcccd9a
… a propos fugu, miałam rację, są w Vancouver japońskie restauracje, które serwują fugu. Trafiłam na forum rozprawiające o tamtejszych japońskich restauracjach, chyba nie zmyślają? Większość nicków brzmi z japońska.
A propos sushi, masa wariacji. Ja lubię nori. Lubię też zupełnie bez ryby, wegetariańskie, może być kapka kawioru albo ikry. Jak to w porządnej kuchni, improwizacje są dopuszczalne i pożądane.
Ten z rogiem to tez kabeljau i jest bratem tego z lewej. Po nich pozostało już tylko wspomnienie i smak + mała dokumentacja. Wczoraj miałem wizytę takich od extremalnych sportów, również takich, co do których ostatnio PLulek /trener/ dawał wskazówki. Na raz wdech, dwa lufa i na trzy wydech. I tym sposobem ostał mi się jeszcze tylko ten z prawej w lodowce. Jak znam rzeczywistość, to i tak jeszcze jedna wizyta extremistów w tym tygodniu się szykuje. Widzieli tego trzeciego i powiedzieli ze nie darują. Poczekają dwa trzy dni, ale nie zapomną. Samo życie.
A dajcież sobie spokój z dalekowchodnią trucizną. To już lepiej zagrać w rosyjską ruletkę. Koniecznie chcesz, Piotrze, zejść śmiercią smakosza? I jeszcze wywalić taką górę euro? No nie. Wymagasz jednak stałej opieki i nadzoru, o czym może Basia w przeddzien imienin nie pamięta. W razie potrzeby mogę podać kilka adresów lokali gastronomicznych, polskich, w których jedzienie jest równie ryzykowne, ale o ile tańsze!
Kochani, ja z góry przepraszam za wulgarny neologizm. Ale w nim sedno anegdoty.
Wczoraj spotkałam koleżankę, która opowiedziała co zobaczyła na rynku. Otóż jakiś pan handlował obitymi jabłkami ( ewidentne spady ) w niskiej cenie. Skrzynka opisana była następująco: ” ojebki „…
I:\Documents and Settings\slawek\Local Settings\Temp\Word\Mais ce ne sont pas les qualités culinaires du fugu qui ont attiré l.htm
Marialko – dostałam ataku śmiechu. Te „ojebki” zdeklasowały plakat reklamowy na straganie owocowym na moim osiedlu „jabka świerze”
Z tego rozbawienia popełniłam błąd. Napis wyglądał tak „Japka świerze”.
Pyro- my się spłakałyśmy wczoraj ze śmiechu. Japka też cudne!
Proponuję *ojepki*.
Ciekawam, jakie to są japka nieświerze, wie ktoś? 🙂
Siedzę i zaśmiewam się do *rospuku*.
Jeszcze chwilkę Wam głowę pozawracam. Ne stronie głównej ePolityki ukazał się flesz zapowiadający wywiad J.Żakowskiego z p.J.Piterą. Nic na to nie poradzę, ale panią Julię trawię prawie tak trudno, jak Leppera. Afektowany głos, rażąca niekompetencja w wielu sprawach i najtańszy populizm. Nie, nie jest to bohaterka moich marzeń. Teraz sprawdza karty kredytowe byłych ministrów. Proponuję także zajrzeć do ich szuflad z bielizną, bo może zbyt luksusowa (a kto to widzi, więc po co?) Dał się Tusk zrobić w Piterę, jak PIS w Nelly Rokicinę.
A to?
Inna znów dziewczynka była,
A wołali ją Ludmiła.
Mimo dość tłustego cielska
Była bardzo marzycielska.
Często śniło się jej w nocy,
Że ją Rycerz miał w swej mocy,
A ona z wielką ochotą
Uwieńczała go swą cnotą
I w sympatii doń miotała
Duże kształty swego ciała.
Nikt na palcach nie policzy,
Ile miała z tym słodyczy.
Jednej nocy, bawiąc wspólnie,
Rycerz czuły był szczególnie.
Ciągle mówił: „Ach! Ludmiło!”
(Niby tak się to jej śniło.)
Wciąż mężniej sobie poczynał,
Aż łóżko wpadło w Urynał.
Jest czas zeby cos zjesc. Ide do lunch room.
Buzia,
Lena
PS Alicjo, ceny prosciutto znam bardzo dobrze, chcialam tylko uzmyslowic naszym blogowiczom, ze jak pojda do sklepu po pol kilo tego rarytasu, to zostawia furmanke pieniedzy. Ja tam kupuje 150 gram – gora.
Upiekłem ciasto . Połowa znikła jadąc na wieś tam gdzie ja nie bardzo mogę. Kolega pojechał oglądać zdjęcia zrobione ostatnio przez profesjonalistę co wszystko wie i umie. Niestety kontakt się urwał i już nie zaprasza. Profesjonalista , dawny przyjaciel.
Leno,
ja też nie więcej. Ze pokrojone – nieważne, i tak innego nie próbowałam, więc nie mam rozterk 🙂
Twoje pytanie „wiedzą, ile kosztuje w Kanadzie?” potraktowałam dosłownie.
Jak tam śniegi u Ciebie? Jerzor odśnieżał 2 godziny przed domem i u Franka, sąsiada, bo starszy pan z rozrusznikiem serca – nie, że tak dużo tego śniegu, tylko spadła kilkucentumetrowa warstwa lodu, ciężko ruszyć takie cuś. Tu procentuje kondycha fizyczna wyrabiana w cieplejsze miesiące!
Ma szanse się utrzymywać, bo już zdążyło dopadać i dalej sypie.
http://alicja.homelinux.com/news/img_3272.jpg
Miś 2. I kto to ciasto pożarł był? Kolega aktualny czy były przyjaciel?
Pewnie razem.
Witajcie w porze dobranocki!!
Aleście się dzisiaj dziewczęta i chłopcy rozdokazywali, roztuwimowali.
Ale bal ! Wywalić ścianę do sąsiadki, powiększy sie metraż i będzie bal w operze!!
Tak mi się te dziewczęta i chłopcy telepią po głowie od momentu kiedy Pan Piotr napisał o swych gościach co już wyszli : chłopcy 🙂
Tak to ciepło, opiekuńczo i po ojcowsko zabrzmiało. Choć mnie nie dotyczyło i ja poczułem jak mi lat kilka ubyło. Może nie do wieku chłopięcego, ale choć starszomłodzieżowego. 😉
A więc witajcie wieczorem dziewczęta i chłopcy!!
Alicjo,
Ja tu w pracy, chalupa chyba zasypana, jakos dam sobie rade.
Na wszelki wypadek przed odlotem szufle zostawilam na tzw. podoredziu.
Slicznie u Ciebie!
Buzia,
Lena
Bo chłopiec to nie kategoria wiekowa ale charakterologiczna. I następne porcje gości, w kolejne soboty (inne menu za każdym razem,bo to nie honor się powtarzać)to też będą chłopcy (mimo, że trochę starsi niż poprzednicy). Zresztą pewno ich znacie i rozpoznacie w sprawozdaniach. A wszystko to moi przyjaciele z nieistniejącego tygodnika „Kultura”. To był zespół!
Misiu, myślisz o rosole z zielononózki……
Jestem współposiadaczem takiego rosołu !!
Kogucik przedwczoraj jeszcze :
jeśli http://picasaweb.google.pl/antekglina/Kogucik
A wczoraj był już w garnku.
Jeśli chcesz, daję namiar, jeszcze jest z dziesięć sztuk. 😉
Dostałem żywego. Morderstwo we własnym zakresie. Za mnie zrobił to wiejski sąsiad ,o dziwo nie Antek mu na imię !!
Siekierką.
Alicjo! Nie zazdroszczę Ci zimy!!
A carpaccio ja robię tak Gospodarz nie dodawałem nigdy balsamico. Następnym razem….
Poledwicę wołową lekko zmrozić, tak aby można kroić cieniutkie plasterki, im cieńsze tym lepiej. Układać na posmarowanym oliwą talerzu, półmisku czy na czym tam masz ochotę- wtedy się te zmrożone plasterki nie ”przykleją”polać dobrą oliwą, popruszyć pieprzem i posypać parmezanem. Rzucić obok garść rukoli.
Można zaraz, ale lepiej jak troszkę sobie postoi.
Ze świeżą bagietką.
Antku
To były czasy kiedy zielononóżki biegały po podwórku i lądowały czasem w garnku.
Carpaccio to dla mnie raczej malarz włoski, na którego obrazach bywają przezabawne pieski (nie zawsze oczywiście 🙂 ):
http://www.storiadellarte.com/biografie/carpaccio/immcarpaccio/visione.htm
i jeszcze:
http://www.allposters.com/-sp/Two-Venetian-Ladies-Posters_i1591052_.htm
A ja też chowałam się na „Słówkach”! A ta historia o Ludmile kończyła się:
Oto jak nas, biednych ludzi,
Rzeczywistość ze snu budzi 😀
Panie Piotrze, a jak sie miewa pan Jan Slojewski ? Moim skromnym zdaniem nikt mu nie dorownywal w jego stylu. Moze Pan Zygmunt Kaluzynski, ale to calkiem inna odobowosc. Jasia felietony czytywalem kazdy po dwa razy, a i osobistych doswiadczen mialem kilka. Unikalne.
Moja Mama miała hopla na punkcie drobiu. Mieliśmy i zielononózki, leghorny, liliputy, perliczki i już nie pamietam, co jeszcze. Kury nioski i kury na mięsko.
I było miejsce na hodowlę stada circa 100 sztuk. Koguta ze zdjęcia Misia mieliśmy na 100%.
Nie wspomnę o innym, kogut gigant, też taki barwny, a ja jak przystało na smarkatą, zaczepiałam go specjalnie i zakłócałam jego dostojny porządek na podwórku. Ganiał mnie w odwecie wokół domu, a dom był wielki, wyrobiło sie sprint 🙂
W ostatniej chwili wskakiwałam na schody i prysk, na werandę. Ale on mnie zapamiętał, toteż musiałam się mieć na baczności, inaczej biada!
Marialko, brzydkie ale maja znaczenie w rosyjskim, dokladnie jak opisalas.
Alicjo, a ja nie wierzylem w opowiesci, ze gesi szczypia. Poki mnie nie dopadly… Agresywne cholery jak zly pies i to naprawde boli !
Zdjęcie Antka .
Mówią ,że kogut na rosół się nie nadaje . Guzik prawda, Antek może potwierdzić : Wspaniały.
W przemysłowej hodowli drobiu wykorzystuje się tylko samice , koguciki po selekcji przez sekserki są od razy niszczone ( mielone na żywo 🙁 ) i przerabiane na mączkę. Tłumaczy się to tym ,że mięso z kogutów jest zbyt suche…
Okoniu,
słowo daje, szczypią. Doświadczyłam na własnej skórze, chodząc do szkoły podstawowej, to była moja zmora! Jak pośrodku wsi widziałam stado gęsi, zmieniałam kierunek i szłam „ogrodami”. Na szczęście mi pozwalano 🙂
Alicja, ale mialem satysfakcje, kiedy wlaczyla sie suka – Maciek. Tez Owczarek Podhalanski i wygladala dokladnie tak samo. Maciek byla lagodna, leniwa jak diabli, przylepa straszna, podlizuch i jagniatko w psim ciele. Ale – kiedy zobaczyla, ze jej „tata” wrzeszczy o pomoc i podskakuje jak glupi, bo do kazdej z tylnych lap przypielo mu sie kilka cholernych gasek – runela w srodek stada. Pierza, pior i puchu w powietrzu starczyloby na dziesiec Pyrowych pierzyn, tak sie zakotlowalo. A wrzask tego drobiu, szczekanie Macka i moj skowyt niosly sie az pod obejscia. Zanim zdazyly wzleciec, piec z nich lezalo martwym trupem na pastwisku. A od chalup lecialy chlopy z klonicami w garsci i lezalbym obok tych gesiow nechybnie, gdybym nie zaczal wrzeszczec, ze zaplace i wymachiwac
portfelem. Zaplacilem w pospiechu, Macka za leb i w samochod, bo za chlopami podciagaly kobity pogadac o cenie za kazdego ptaszka. Przysiegam, ze gensi szczypio.
Za chwilę 4 grudnia w Polsce, więc…
serdeczne życzenia imieninowe dla Basi, toast wznosimy francuskim mommessin.
Wszystkiego najlepszego!
Alicja i Jerz
Wielce Szanowne i milosciwie panujaca nam Barbaro. Cale szczescie, ze nie swieta, chociaz zeby z tak wszechstronnym Piotrem wytrzymac tyle lat to trzeba byc swieta.
Otóz Barbaro droga, w dniu Twoich Imienin meldujemy sie z masa najlepszych zyczen nie smiejac zbyt wiele komplementowac aby dac i innym mozliwosc zlozenia nalezytych holdów.
Tusia czyli ( LENA )
Jerzy Teodor ( Pan Lulek)
Lena,
w tajemnicy (wszyscy śpią, mam nadzieję, oprócz nas!) Ci powiem, kto tam portki nosi i kto jest wszechstronny… BARBARA !!!
Nie było mnie przez cały ‚łykend’ i chyba coś mi umknęło. Poczytałam dzisiejsze, ale wczorajszych nie zdążyłam. Jak to? Lena z Panem Lulkiem wespół w zespół?!
Pani Barbórce wszelkiej pomyślności i radości z życia z naszym Gospodarzem życzę! Zdrowie! 😀 😀 😀
Barbaro, Basiu, przysiegam, budzik nastawilem, zeby byc pierwszy z zyczeniami, ale najwyrazniej Te zaoceaniczne od noszenia portek mnie ubiegly, nie mniej najlepszego, choc troche spoznione, trwaj z nami z usmiechem i w formie jak dotad
sleper s.
Zaoceaniczni maja 6 godzin do tyłu, to mogą sobie pozwolić 🙂
Oboje w portkach (i skarpetkach ciepłych) bo ZIMA!
ZDROWIE BASI – nieustające!
Wyście jeszcze nie zaczęli, a my już możemy 🙂
I co gorsza, a nawet lepsza, Wy skończycie, a u nas ciągle jeszcze będzie Barbórka!
No, jak sie juz tak porobilo, ze wszyscy pija zdrowie naszej Basienki, podjechalam do LCBO po 100 gram, i wlasnie popelniam 100 Lat za nasza Luba.
Naszej Basi Kochanej,
a za nią
na ewentualność występowania w blogu lub przyrodzie
takoż Wszystkim Innym Basiom,
niezliczonych
ale zdrowych, miłych i smacznych przygód życzę
i sztamperl Pana Lulkowej śliwowicy jako toast wznoszę!
Wszystkiego najlepszego wszystkim Basiom od Misia. Misiaki przesyłam. Śliwowicą toasty wzniosę wieczorem.
Basi Adamczewskiej i innym Barbarom najlepsze życzenia.
Toast wzniesiemy o 18.30 i nawet zaśpiewamy na melodię „sokołów”
Hej!, Hej!
Basi zdrowie
trzeba wypić
oanie i panowie!
Zdowie wypić, wycałować,
dobrych życzeń nie żałować” itd co ktoś z nas do tego dopisze.