Zgadnij co gotujemy?
Dziś nagrodą jest… nie, tym razem nie książka lecz coś, co się Wam bardzo przyda w kuchni. To fartuch jaki noszą profesjonalni szefowie kuchni, osłaniający całą sylwetkę i chroniący ubranie przed plamami tłuszczu lub kroplami sosów. Mam taki sam i jestem z niego zadowolony. Mogę dodać, że fartuch jest ozdobiony napisami na cześć śledzia. Aby go otrzymać trzeba jak zwykle szybko odpowiedzieć na trzy pytania:
1. Polscy szefowie kuchni także piszą książki. Wymień trzy dzieła kulinarne pióra głośnych i znanych kucharzy z naszego kraju.
2.Kto jest autorem przepisu na słynne turnedo, na którym leży na wierzchu kawałek pysznej trufli?
3. A kto opracował przepis na najsłynniejsze chyba danie kuchni rosyjskiej boeuf stroganow?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten otrzyma niezbędny w pracy kucharskiej fartuch. Powodzenia.
Komentarze
Prawie 10 po ósmej i pewnie od dawna odpowiedzi płyną, bo dzisiaj konkurs nietrudny. Nagroda rzeczywiście przydatna – pamiętam, jak się cieszyła Nemo, kiedy wygrała dla Osobistego taki fartuch.
W okienkach między chmurami świeci słońce i wygląda blady błękit. Chyba będą zielone święta? Na krzewach i drzewkach trawnikowych prawie nie ma owoców w tym roku, jak spadnie śnieg, ptaki będą miały biedę.
Jolinku – Pan Lulek nie miał tak kosztownego dywanu – ta jedwabna buchara warta jest majątek.
Wysłałem po długiej przerwie, ale co najmniej 5 minut za późno, mniej więcej wtedy, co Pyra. Cóż, o 8 krótka odprawa była.
Pyro, dziękuję za wyrazy. Nie jestem pewien turneda, ponieważ to, o którym myślę, kilka razy dostałem bez trufli na wierzchu. Tylko z sosem truflowym.
W domu akcja kupowania kuchni elektrycznej przez Córeńkę. Wybrany model o najlepszym stosunku jakości do ceny praktycznie niedostępny, a kuchnia potrzebna natychmiast, żeby jeszcze to i owo upiec na Święta.
Najważniejsze kryterium jakości: równe pieczenie i utrzymywanie zaprogramowanej temperatury. Zgadzam się, że to ważniejsze od wszystkich bajerów.
Udało się w końcu w sklepie internetowym we Wrocławiu, gdzie na stronie pokazywali, że nie dostępna. Ale telefonicznie trafiliśmy na moment dostawy i jutro będzie można zainstalować. Trzeba tylko kupić kabel, bo z kuchnią nie dostarczają. Na szczęście trzy fazy i zero są doprowadzone do właściwego miejsca, więc się obejdzie bez elektryka. Córeńka żyje kuchenką, mnie i Ukochanej przesłania wszystko smutne wydarzenie w rodzinie, więc nowa kuchnia nie budzi entuzjazmu.
Żal nam bardzo wdowy, towarzyszki zabaw dziecięcych Ukochanej. Nie wiem, jak sobie będzie radzić sama w pustym domu. Ma jeszcze pod opieką ojca, szwagra mojego teścia. Jest już w bardzo zaawansowanym wieku, ale mieszka sam w swoim mieszkaniu. Opiekę musi mieć 7/24.
Dzieci nie mieli, szczęśliwie Kuzynka jest niesamowicie zżyta z bratem, bratową i bratankami.
Ta bratowa pięknie śpiewa i od lat działa w chórze, z którym jeździ na różne festiwale, nieraz do Trójmiasta.
Zastanawiam się, którędy jechać do Kiekrza i nie mam wątpliwości od Gdyni do Bydgoszczy. Dalej pozostaje jechać na Gniezno lub na Kcynię, ewentualnie na Nakło nad Notecią. Pierwsza trasa wymaga pokonania całego głównego wjazdu do Poznania od strony Pobiedzisk, co może zabrać dużo czasu. Dwie pozostałe trasy pozwalają dojechac przez Oborniki do m. Złotniki, skąd opłotkami prosto do Kiekrza. Wielkopolanie, doradźcie według aktualnych warunków.
Stanisławie, zerknij do poczty. Zaraz dowiem się od jakiegoś kierowcy i napiszę. Bardziej zorientowana będzie Jotka, bo ma bliżej z tamtej strony ula. Dowiem się.
Stanisławie, jeżeli chcesz pojechać przez Oborniki to chyba lepiej wybrać trasę przez Wągrowiec. Będzie mniej zatłoczona niż trasa na Gniezno. W Wągrowcu musisz skorzystać z obwodnicy i pojechać na Rogoźno.
W Bydgoszczy musisz i tak przejechać przez centrum, w takim razie lepiej będzie chyba pojechać w stronę Szubina i tam skręcić do Kcyni. Możesz pojechać przez Nakło, ale i ulica Nakielska i Grunwaldzka są ostatnio stale zakorkowane.
Stanisławie – rada od znanej ci ze Zjazdu – Inki, kierowcy codziennego :
z obwodnicy Poznania tuż za Bogucinem po lewej będzie przejazd kolejowy i światła – w lewo stara droga na Warszawę, w prawo stara droga na Berlin – i właśnie w prawo, ta berlińska szosa wyprowadzi Cię prosto na skrzyżowanie w kierunku Strzeszynek – Kiekrz. O i tyle. Szerokiej, bezpiecznej drogi Staszku.
Witajcie z konkursowego odwyku,
Stanisławie – trzymam kciuki za wygraną 🙂 .
Pyro miał dywanik oprawiony … jak cenny nie wiem ..
Stanisławie, Pyra nie startowała. Twoje odpowiedzi były pierwsze i oczywiście prawidłowe. Jedyną osobą, która w tej sprawie może mieć uwagi i wątpliwości jesteś Ty sam. Ale chyba tego nie zrobisz. Tak więc fartuch jedzie do Gdyni. Gratulacje!
Odpowiedzi zaś były następujące:
1 Kuchnia polska i Kuchnia Rzeczpospolitej – Macieja Kuronia, Poprostu gotuj! – Pascala Brodnickiego i parę innych tytułów często tu omawianych;
2 Słynny kompozytor Rossini;
3 Francuski kucharz Careme.
Za tydzień znów zabawa w podchwytliwe pytania.
Dziekuję serdecznie za porady. Już wiem, że nie pojadę przez Nakło. Drogę w prawo przy przejeździe znam, ale chyba wolę z niej skręcić w Obornicką i do Złotnik. Jezeli wyjechać z Poznania drogą na Berlin, to od skrętu na Kiekrz są korki. Pyra zna tę drogę doskonale, jak sądzę.
Stanisławie,
Ja bym jechała przez Wągrowiec, Oborniki. Za Złotkowem, a przed Złotnikami skręcasz w prawo na Pawłowice, z Pawłowic w zależności od adresu w Kiekrzu, albo górą przez ul. Leśną, albo dołem, objedziesz jezioro Kierskie i jesteś. Cały Poznań z jego wykopkami masz z głowy.
Broniu – chodzi o cmentarz w Kiekrzu
Stanisławie gratuluje wygranej ..
Broniu Ty chyba od niedawna jesteś .. witaj .. 🙂
Stanisławie,
Gratuluję! 🙂
Dziękuję za fartuch. Rzeczywiście tematyka pytań wiele razy gościła przy tym Stole, więc nie trzeba było specjalnie szukać. Turnedo Rossini, jak pamietam, to jedno z ulubionych dań Bobika. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spożyć to danie wspólnie i to z prawdziwa trufla na wierzchu, jak to jest przewidziane w tekście pytania.
Dzisiaj marudził nie będę.
Jeszcze raz dziękuję za wskazówki dojazdu. I chyba ostatecznie zdecyduję się na trasę Szubin – Wąrowiec – Złotkowo. Przez Złotniki jeździł Zmarły mieszkający na Piątkowie mniej więcej, a my z nim wiele razy.
Stanisławie – gratulacje 🙂
Nie wiem, dlaczego przy niektórych literach trzeba alt wciskać z całych sił, żeby osiągnąć skutek. ą i ę często mi nie wychodzi, za co przepraszam. Najczęściej nie patrzę na ekran ani na klawiaturę.
Zmarł Stanisław Podemski – jeden z filarów Polityki przez wiele lat.
Zespołowi Redakcyjnemu, a i nam wszystkim – czytelnikom sk ładam najszczersze wyrazy współczucia.
Jak ja nie lubię żegnać się z ludźmi, którzy dobrze zapisali się w przestrzeni publicznej.
Stanisławie,
http://www.cmentarz-online.pl/cmentarze-kiekrz-28024/
Stanisławie,
bardzo mi przykro z powodu Waszej straty. Mieszkam jakieś 10 kilometrów na zachód od Kiekrza. Do Trójmiasta jeżdzimy przez Oborniki, Piłę, Starogard Gdański. Nie ma potrzeby wjeżdzać do Poznania.
Jeżeli znajdziesz czas i ochotę zapraszamy serdecznie. Kontakt nota7małpa02.pl
Jesteśmy, szczególnie Włodek, chórzystami. Może gdzieś zetknęliśmy się z Twoją kuzynką.
Gratuluję wygranej 🙂
Jutro popgrzeb Staszka Podemskiego.
Dziękuję Pyro za miłe słowa pod jego adresem. To był filar nie tylko „Polityki” ale i publicystyki prawnej w Polsce. Świetny, mądry dziennikarz i wspaniały przyjaciel. Utrzymywałem bardzo bliskie kontakty towarzyskie ze Staszkiem i Jego żoną Adą. Dodać muszę, że byłby Staszek także ozdobą i naszego blogowego stołu, bo był smakoszem, łasuchem, znawcą trunków i wspaniałym opowiadaczem anegdot. Nie pisywał do nas tylko dlatego, że pisał wyłącznie na maszynie do pisania. To był szczyt techniki na który chciał się wspiąć. Komputer, komórka i inne elektroniczne cuda były mu obce.
Przez całe życie odważnie bronił ludzi pokrzywdzonych. I to w czasach, w których taka odwaga była konieczna. Wielu wiele Mu zawdzięcza!
Co za strata. Niezwykłym szacunkiem i sympatią darzyłam pana Stanisława Podemskiego. Jego opinie były dla mnie, prawniczej ignorantki, wyrocznią. Ile mądrości, ciepła i dystansu było w Jego publikacjach.
Piotrze,
powiedz, proszę, Jego Żonie, że Jej strata, jest stratą wielu, wielu Jego czytelników.
Broniu, dziękuję, wydrukowałem trasę ul. Pawłowicką i Czystą.
Jotko, jakże przyjemnie by nam było, ale taka okazja nie pozwala na skorzystanie z miłego zaproszenia. Zbyt wiele niewiadomych w planach. Nasza powinowata ma na imię Małgosia, mieszka w Rokietnicy z mężem Przemkiem. Chór mieszany, ale nazwy nie pamietam, dziura jakaś w pamieci.
Przez Piłę jeździliśmy dopóki nie wybudowali autostrady. Teraz do Nowych Marz się śmiga, a stamtąd do Bydgoszczy bliziutko. Tymczasem droga do Kościerzyny rozkopana. Ale ominięcie Poznania to wazna sprawa, dlatego z Szubina skręcamy do tamtej trasy.
Bardzo mi przykro. Podobnie jak Jotka, teksty p. Podemskiego czytałam z pełnym zaufaniem.
Był okres, że również czytałem i słuchałem z pełnym zaufaniem, był też okres, gdy zupełnie się z nim nie zgadzałem. Ale wierzę Gospodarzowi, że był to człowiek zacny, więc przyłączam się do wyrazów żalu. Właściwie źle to sformułowałem, bo czasem mi żal i tych, z którymi zupelnie się nie zgadzałem. Chodzi raczej o żal z powodu odejścia człowieka zacnego.
Ostatnim akcentem w Brukseli polskiej prezydencji, jest Wigilia na 400 osób (potrawy przygotowane przez Zamek Królewski z Niepołomic, większość potraw, ryb i dodatków promuje Małopolskę ale jest też poważny wkład Wielkopolski). Będzie i koncert kolęd i choinka z Polski i opłatek. Z ryb np wędzone filety z karpia w sosie chrzanowo -miodowym, sandacz na kapuście z grzybami, szczupak faszerowany warzywami i wiele innych (nie spamiętałam wszystkiego. Opisuje Rzepa)
Gratulacje dla Stanisława. W uzupełnieniu dzisiejszego konkursu dodam, że Rossini był znanym smakoszem. Pisał: „Jeść i kochać, śpiewać i trawić, takie są właśnie cztery akty tej opery (opera bouffe), którą nazywamy życiem a które rozprasza się jak bąbelki szampana.”
A co do boeuf Stroganof, danie to wymyslił podobno francuski kucharz (nazwisko nieznane), którego zatrudniał hrabia Stroganof (tytuł nadany mu przez Piotra Wielkiego). To wszystko z mojego Larousse Gastronomique (1984), do którego lubię zaglądać 🙂
Stanislawie, gratulacje!
Fartuch bedzie jak znalazl do swiatecznych przygotowan.
Stanisławie, bardzo bym chciała, żebyś na Zjeździe zaprezentował się w fartuchu 🙂
Jolinku, dziękuję 🙂 Mam tu trzy Biedronki 🙂
Careme był nadwornym kucharzem Aleksandra I, a przedtem Talleyranda. Jego autorstwo nie budzi raczej wątpliwości. Jest kilka wersji anegdot łączących tę potrawę z rodem Stroganowów. Jedna z nich głosi, że hrabia dowiedział się w kuchni carskiej o niewierności małżonki i pociął polędwicę szablą na paseczki dla wyładowania emocji. Careme przyrządził, co się dało, a efekt okazał się znakomity. Osobiście w tę wersję niezbyt wierzę.
Możemy wystapić w dwóch fartuchach – dzisiejszym oraz Akademii Kurta Schellera
Możemy urządzić Zjazd Fartuchowy 🙂
Mam dwa, jeden do rzadkiego użytku i drugi, grecki, do niczego 🙂
Dzisiaj zrozumialam nowy wyglad blogu. Osobom, ktore przed komputerem siedziec nie moga, bo np. gonia za 23 miesieczna panienka, ulatwia czytanie w telefonie. Za to bardzo grafikom dziekuje.
Moj ukochany w Kampali sklep z upominkami ostatnio zaczal tez sprzedawac fartuchy kuchenne z kikoi w rozmiarze Zosiowym. Moja mala kucharka dostanie na gwiazdke wlasny fartuszek.
dzis zagadka z jajem, no bo jak inaczej do tego podejsc, jesli kucharz nazywa sie Post, tutaj inni jajcarze przypisuja strogonowa Julkowi Verne’sowi
http://fr.wikipedia.org/wiki/Wikip%C3%A9dia:Pastiches/Michel_Strogonoff
Witam Szampaństwo!
Gotuję resztkę grzybów suszonych, przeznaczonych na farsz do drugiej części uszek i lepiej, żebym ich nie spaliła, bo to w małej ilosci wody, odparować trzeba, ale jakieś pół godziny jeszcze do tego momentu, kiedy trzeba będzie uważać.
Spece od zakładania gazu robią rejwach wokół domu, ja dokańczam ruskie na dzisiejszy obiad, bo wczoraj nie chciało mi się wszystkiego polepić.
Uszek też dzisiaj nie będę lepić, chociaż kto wie, ale farsz już zrobię.
Haneczko,
dzięki za Danutę (jak doczłapie, dam znać), wychodzi na to, że wyraź życzenie na blogu, a zaraz masz 😯
Inna rzecz, że autentycznie jestem ciekawa, co Danuta nawspominała, Pyra mnie przestrzega przed czytaniem biografii czy autobiografii, ale z wiekiem jestem coraz bardziej ciekawa właśnie takich książek. A kiedyś by mnie kijem nie zagonił do biografii, życiorysów i takichtam 🙄
Marek,
dywanik świetny i tak jak Ci mówiłam, podobne widziałam w Aspen u tej mojej znajomej. I to jest robione rękami dzieci, bo dorosła osoba nie jest w stanie wykonać „dorosłymi rękami” takiej roboty, to muszą być zwinne, małe paluszki.
I teraz dylemat moralny – kupować, czyli popierać wykorzystywanie dzieci do tej pracy, czy w imię poprawności politycznej zaniechać i w ten sposób protestować przeciwko (a czarny rynek zawsze bedzie istniał). Moja znajoma nie miała tych dylematów, ona kupowała, sprzedawała u siebie w sklepie za spore pieniądze i mówiła – daję im zarobić. Jak dziecko nie będzie wykorzystywane w taki sposób (a w tych krajach normalne, że dzieci pracują od małego), to w końcu rodzina je wyśle na ulicę, niekoniecznie do w miarę godnego zarabiania.
Coś w tym jest.
Mnie wykorzystywano od małego do pasania krowy 👿
Dobrze chociaż, że jedna była, a i to nie zawsze.
Haneczko- pomysł Zjazdu Fartuchowego gorąco popieram !
Że też nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł! Łasuchy w fartuchach 🙂
Dzisiaj na obiad nie przewidziany żaden Strogonoff ani Stroganow.
Sławku-bardzo ciekawe o tych kulinarnych skłonnościach Julka.
Alicjo-zainspirowana Twoimi ruskimi nabyłam owe w moim sklepie osiedlowym.
Zupełnie jak domowe,do okrasy cebula.Palce lizać !
Zaobserwowałam podobne zjawisko,jak Alicja.Z wiekiem co raz chętniej czytam biografie
i tym podobne osobiste wynurzenia.Właśnie mam na tapecie korespondencję Marii Skłodowskiej-Curie z córkami.Bardzo dobrze się czyta.Z tej naszej noblistki była bardzo
czuła i kochana matka.
A propos fartuchów, mam jeden tutejszej produkcji, poplamiony jak nieszczęście plamami, które są „czyste”, bo wyprane, ale w wywabianie się nie zamierzam bawić. Walka z wiatrakami.
Miałam też taki fartuch bez góry – i bez sensu, bo ci, co gotuja wiedzą, gdzie wszystko laduje – na klacie i na brzuchu przede wszystkim.
A trzeci dostałam w prezencie od Rogera, który wynalazł go na targu rzeczy używanych. Na białym tle stosowny czerwony napis :
Kiss me, I’m Polish!
Właśnie się zastanawiam, gdzie on może być, bo już dawno mi się nie rzucił w oczy. O, znalazłam, ale nie w szafie, tylko na sieci 😉
http://www.cafepress.ca/+kiss_me_im_polish_bbq_apron,210560853
A propos Francuzów i Irkucka- – Strogonoff, zapach pożądania, może.
Witaj Broniu 🙂
Stanisławie – Gratulacje 🙂
Ulubiony zapach Piotra Anatazego la Rusa, może.
Atanazy czy Juliusz, w Warszawie czy w Moskwie, pięknie nam fartuch poplamili.
Pyry dzisiaj miały pierwszorzędną faszerowaną paprykę, pewnie ostatnią w tym roku.
Ja też z latami coraz chętniej sięgam po tomy reportaży, wspomnienia, listy, biografie (jeżeli rzetelne). Z autobiografiami bywa kłopot. Najchętniej czytuję dzienniki – nawet tak wredne, jak te Kisiela. Kiedy odrzucę wszystkie resentymenty, zawiści i część plotek, to zostaje wcale bogaty obraz kawałka rzeczywistości która była i której nie ma.
Sławek – jesteś wredota. Ja nie znam francuskiego. I nie został mi żaden fartuch – kiedyś miałam ze 3 ale wyrosłam z nich już dawno.
Jak oglądam czasem programy kulinarne to z zazdrością patrzę na nieskazitelnie czystą
odzież prowadzących.Np.Pepin (mój ulubiony starszy pan) zawsze wyciera ręce w ściereczkę,którą ma na podorędziu. Ja też się staram.Ale często niestety odruchowo ręce wędrują na fartuchu…no i rezultat wiadomy. Upaprany po jednym gotowaniu. Jak czasem pominę fartuch to ręce nadal zgodnie z odruchem lądują tam gdzie on powinien być.
Pyro,te obecne fartuchy szefa są bardzo zmyślne,mają regulacje pozwalające dopasować na prawie każdą figurę.Podobno szykowne jest zawiązywanie ich z przodu ,czyli troczki najpierw do tyłu a potem do przodu i zawiązanie na brzuszku lub brzuchu.Na zdjęciu Gospodarza nie widać jak ma zawiązany fartuch.
Bardzo mi się podobały dzienniki Kisiela i czasem sięgam do fragmentów. One bardzo dużo mówią o Kisielu, który był złośliwy i bynajmniej tego nie krył, przynajmniej ja to tak odczytałam.
Dzienniki Kisiela redagował jego syn, Jerzy, i wiele zapisków na pewno pominął, bo nie nadawały się do upubliczniania (gdzieś czytałam taką wypowiedź, a może nawet jest w przedmowie). Mnie się podoba taki Kisiel, człowiek ze swoimi wadami.
Plotki są nieodłączna solą i pieprzem wspominek, bo kto by to chciał czytać bez przypraw 😉
Czytamy, bo nas (mnie) interesuje, co w życiu prywatnym się działo u takiej czy innej osoby publicznej. Pomijam „gwiazdy” pop-kultury, bo one same się pchają na łamy ręcamy-nogamy i czym się da 🙄
W przerwach między dzisiejszymi zajęciami sięgnęłam po „Polityka i jej ludzie” (z wieloma autografami!) i zanim zaczęłam szukać interesującej mnie informacji, książka otworzyła mi się na stronie, gdzie jest zdjęcie Stanisława Podemskiego 🙁
Wracam do zajęć.
Z przodu Gostusiu, bo to bardzo długie troczki!
Ostatnie wakacyjne wspomnienia wiążą się z Węgrami. Tym razem wybraliśmy drogę przez pusztę. Przyczyna znana: bo-tam-nas-jeszcze-nie-widzieli. Wybaczcie bracia Madziarzy ? po szalonych krajobrazach krymsko-rumuńskich, puszta wydała nam się płaska i… nieco nudna 😳 . Ale może to tylko pozory, w końcu podziwialiśmy tylko widoki z drogi. Trzeba tam będzie pojechać i przyjrzeć się dokładniej… Kolejnym, (zbyt) krótkim przystankiem na trasie była Dolina Pięknej Pani (Szépa.s.szony) w Egerze. Skończyło się na degustacji i kolejnych zakupach 😉 .
Co do degustacji, o ile w Tokaju czuliśmy się dopieszczeni jako klienci (W. podpowiada ?traktowani po książęcemu?) o tyle w Egerze atmosfera wydała nam się nieco… (i tu podpowiedź W.) plebejska. Co wcale nie znaczy że było mniej sympatycznie!
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/PrzezPuszteIPiwnice
Ha, to może i ja zawalczę kiedyś o fartuch? Będę wyglądała co prawda jak namiot harcerski 6-osobowy, ale i tak wyglądam jak barbakan na całkiem jeszcze zgrabnych nóżkach., Hm…
Ten Łotrpress znowu przerobił cudzysłów i myślniki na pytajniki. Ciągle o tym zapominam 😳 .
Mam na biurku dyżurny kieliszek, który napełniam tuż przed dwudziestą do połowy – dzisiaj tarninówka z różą i miodem – całkiem przyzwoity napitek. Za co dzisiaj?
Pyro,w Ikei są niedrogie.Trochę siermiężne.Ale konstrukcyjnie o.k.Zamów u Gwiazdora,jeszcze czas na wysłanie do niego listu.
„Ku chwale Ojczyzny” może być?
Za te dlugie troczki Pyro.
Ja mysle, ze to nie z mody wynika a z wygody. Wiazanie z przodu znaczy sie. Chyba, ze sie ma tak pokazny beben jak ja w tej chwili i nawet dlugie troczki rady nie daja.
Fartucha w kuchni nie używam od lat, ale jakiś czas temu dostałam w prezencie solidny fartuch w kolorze głębokiej czerwieni i na okazję zjazdową może jak najbardziej sie nadać.
Ewo,
puszta może i jest trochę nudna, ale całkiem sympatyczna. A te mokradła – bardzo ciekawe. Doskonałe miejsce dla ptactwa wodnego.
Bagaż powrotny imponujący. Zdarzało mi się przywozić z podróży jakieś kamienie czy inne ułomki murów, ale juz zaprzestałam. Co robicie z waszymi kamieniami ? Bo to pewnie nie pierwsze i nie ostatnie.
I jeszcze pytanie przedświąteczne : w jaki sposób najłatwiej rozdrobnić orzechy ? Młynek odpada, bo powstaje mączka otrzechowa, a niektóre orzechy i tak się nie pokruszą. Najtrudniej jest z orzechami laskowymi. Ewentualną podpowiedź wykorzystam w przyszłości, bo na tegoroczne potrzeby pokruszyłam je, ubijając drewnianym tłuczniem. Ale żmudna to robota i warto by ją uprościć.
Krystyno,
Obiektywnie, puszta nie jest nudna. Tylko że my, świeżo „wypasieni” innymi widokami, mieliśmy wtedy nieco burżujskie podejście 😉 . Zaraz po powrocie nam przeszło. Z kamieniami to zupełnie inna historia. Jeszcze przed wakacjami, wyczytałam w sieci, że w okolicy błotnych wulkanów można znaleźć kerczenit. Przekazałam informację domowemu specjaliście od kamieni, wierząc, że ze swojej strony zrobi co do niego należy. Już przy wulkanach, rozglądając się dookoła (a zwłaszcza pod nogi) pytam: no to jak wygląda ten kerczenit? A no to W.: nie wiem, zapomniałem sprawdzić…
😯 😕 👿
Poszukiwania w wykonaniu Witka wyglądały więc następująco: to znam, to znam… O, tego nie znam – bierzemy! Żaden z tych kamieni nie jest kerczenitem 😉 .
Minerały lądują w pudłach pod łóżkiem (po witkowym dziadku – 2m x 2m) albo w ogródku.
Tego NIE mamy:
http://www.erytryn.pl/szczegoly-wiwianit-kerczenit-rzadkosc-2.html
To szkoda, że nie trafiliście na kerczenit, bo jest bardzo ładny. Ale to przecież rzadkość. Jeśli nie tym razem, to będzie na pewno jeszcze okazja do poszukiwań.
Gwiazdor powiedział, że on się wywiązał, a fartuch nie był przewidywany.
Krystyno – stara metoda – podpieczone w piekarniku orzechy wsypać w ścierkę i rozgnieść wałkiem przez tą ściereczkę. A jak się w domu ma siłacza, to wsypane w plastikową siatę tłucze się o podłogę (szwagierka mojej Ryby tak robi) Ja, kiedy nie chcę mieć mączki siekam nożem byle jak – ale dość drobno, a potem jeszcze walkiem przez ścierę. Wszystko razem trwa króciutko.
Krysiu, ja używam do mielenia orzechów urządzenia podobnego to tego, ale innej firmy
http://www.electromarket.pl/Leifheit_23140_mlynek_do_sera-Leifheit23140_1,470.html
Ja też mam ręczny młynek (starszy znacznie model) a Żaba młynek elektryczny. Młynki jednak mielą drobniutko. Czy już macie plan wypieków?
Ja mam do tego swojego ustrojstwa dwie tarki, drobniejszą i grubszą. Ta grubsza do orzechów jest akurat.
Ja będę piekła niewiele – pierniki piaskowe przekładane dżemem morelowym w gorzkiej czekoladzie z kokosem,
struclę zawijaną z białym makiem,
orzechowy tort a’la Stara Żaba (nieco mniejszy, niż Żabiny).
Jeżeli wszystko zostanie zjedzone, to na Nowy Rok upiekę tort makowy i sernik/
Ja zwykle piekę piernik i makowiec
Dzień dobry Wszystkim,
Już się przyzwyczaiłem do tego, że o godzinie 23:00, gdy tamta strona Kałuży kładzie się spać, to samo robi ta strona. Trudno, ja pozostanę przy swoich godzinach pojawiania się na Blogu, inaczej nie mogę.
Dziecko, korzystając z mojego sprzętu tak mi wszystko poprzestawiało, że dojść do niczego nie mogę. Dla Dziecka to proste – tata, klikasz tutaj, stąd przenosisz, tu kopiujesz i masz 😉 Nie, nie mam, bo się w tym wszystkim gubię, ja muszę „po swojemu”, albo w ogóle. Do dzisiaj nie mogę pokazać zdjęć z wizyty u Państwa Cichalów, ich wspaniałej kolacji z zupą z dyni jako gwóźdź programu, bo Dziecko włożyło mi je „dla uproszczenia” gdzieś tam, skąd ich przenieść już nie potrafię.
Dzisiaj pochodziłem po zmroku po Southampton. Miasteczko nabrało już świątecznych kolorów, ubrano je w bożonarodzeniowe szaty, co dodaje mu specjalnego, świątecznego nastroju. Ulicei wystawy sklepików (Dziecko nie mogło się nadziwić, że takie jeszcze istnieją) świecą kolorowo, a położony w samym środku miasteczka prezbiteriański kościół przypomina z jakiej to okazji ta uroczysta szata.
https://picasaweb.google.com/takrzy/SouthamptonSwieta2011#slideshow/5686190895211144834
Zdjęcia nocą to prawie szczyt umiejętności moich i wydajności aparatu. Jak wyszło tak wyszło, trudno – inaczej, lepiej, pewnie będzie nieprędko, bo przydałby się lepszy aparat.
Nowy, piękne zdjęcia!!!
Porównaj.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=zKEG1hOYBnE#!
yurek,
dzięki wielkie, podtrzymałeś mnie na duchu. 🙂
Yurek,
Na zakończenie Roku wybierają się do mnie Kanadyjczycy i Państwo Cichalowie ze znajomymi. Blogowego Sylwestra, jak Blog Blogiem, jeszcze nie było. Z Filadelfii jest do mnie tylko 3,5 – 4,0 godziny drogi i chociaż progi moje niskie, bardzo niskie i ciasne, to staram się, by były gościnne.
Możesz dać jakieś swoje namiary – telefon, na adres
krzyta@yahoo.com
Oddzwonię.
Hej to ci dopiero będzie zjazd!
Nowy – bardzo urokliwe to świąteczne miasteczko i nie bądź taki kokiet fotograficzny. Chwalimy Cię nieustająco – już masz pewnie ego nadęte jak sylwestrowy balonik.
Pyro kochana,
Ja ani kokiet, ani ego nadęte – zakompleksiony facet po prostu, jak mnie rozgryzła Nisia (i miała rację), a takiego trzeba chwalić, oj trzeba …. 🙂
Twoje zdjęcie też mam, czekało na szczególną okazję, zrobione w czasie niezapomnainej wizyty na Osiedlu Tysiąclecia.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Pyra#slideshow/5679169429730424018
dzień dobry …
Nowy a śniegu też u was brak …
kupiłam łazanki w Biedronce i moja jedyna potrawa na wigilię to kluski z makiem będą bo idę w gości jak zwykle … 😉
przepiórki są w Lidlu jakby kogoś interesowało …
Już po pierwszej, muszę się kłaść, jutro znowu do fabryki.
Dobranoc, a przede wszystkim – Dzień dobry dla wstających. Tylko dwa dni do weekendu. 🙂
Pyra bardzo elegancka na wizytę gościa z zagranicy … śpij spokojnie Nowy …
Jolinku – dzień dobry. Sniegu tutatj nie ma, ciepło i słonecznie. 🙂