Dorsz z warzywami – przysmak Norwegów
Fot. Półfinaliści i finaliści na zdjęciu niemal rodzinnym
Sypnęło konkursami. Kulinarnymi. W Warszawie miał miejsce kolejny – o tytuł mistrza w przyrządzaniu śledzi. Norweski Śledź zgromadził na starcie kilkudziesięciu kucharzy z całej Polski. Po kilku etapach do finału dotarło ich czworo. Przyrządzali śledziowe przekąski i – co w Polsce jest zupełnie nieznane – dania główne ze śledziem w głównej roli. Do dyspozycji – oprócz śledzi – zawodnicy mieli także dorsze, małże św. Jakuba czyli przegrzebki i krewetki. Wszystkie produkty dowożono samolotem z Norwegii.
W tym profesjonalnym konkursie organizowanym przy udziale Norweskiej Rady ds. Eksportu Ryb i Owoców Morza oraz magazynu Food Service, bezapelacyjne zwycięstwo odniósł Adam Leszczyński z warszawskiej restauracji „Na Zielnej”. Drugą lokatę zdobył Dariusz Mikołajczak z Hotelu Nadmorskiego w Gdyni a trzecią Arkadiusz Kruszik z lokalu „Awangarda” w Lesznie.
Wyżej – przystawka, niżej – danie główne czyli dzieła Adama L.
Główną nagrodą w konkursie jest staż w restauracji Brygga 11 w Sandefjord (oczywiście w Norwegii) prowadzonej prze młodego (31-letniego) mistrza kuchni, zwycięzcy konkursu Bocuse d’Or w 2009 roku – Geira Skeie. Norweski mistrz zasiadał też w jury polskiego śledziowego konkursu. Towarzyszyli mu m.in. świetni kucharze szefujący w renomowanych restauracjach stolicy: Robert Trzópek – „Tamka 43” i Paweł Oszczyk – „La Rotisserie”.
O laureatach będę mógł coś więcej napisać gdy odwiedzę prowadzone przez nich restauracje. Dziś chcę podrzucić wszystkim miłośnikom ryb przepis Geira Skeie, który dał mu Złoty Medal na konkursie w Lyonie. Oto receptura:
Polędwica z dorsza z warzywami i nutą czosnku
400 g fileta z dorsza norweskiego ze skórą 2 ząbki czosnku
1 gałązka tymianku
2 łyżki masła
1 marchew
1 seler
1/4 białej rzodkwi
1 korzeń pietruszki
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy z oliwek
1 gałązka tymianku
2 ząbki czosnku
3 00 ml bulionu rybnego 100 ml śmietany
1 łyżka rozpuszczonego masła
2 ząbki czosnku
6 sparzonych migdałów
50 ml białego wytrawnego wina
Usmażyć rybę na oleju , skórą do dołu- smażyć na średnim ogniu ok. 8 – 10 minut. Następnie wierzch bez skóry polać stopionym masłem, posypać posiekanym czosnkiem i tymiankiem. Tuż przed podaniem odwrócić dorsza I smażyć przez ok. 30 sekund.
Warzywa obrać i pokrajać w kawałki tej samej wielkości. Skropić olejem, masłem, posypać posiekanym czosnkiem, tymiankiem, pieprzem i solą. Piec w piekarniku nagrzanym do 160 stopni do miękkości.
Posiekany czosnek i migdały podsmażyć na oleju na złoto. Dodać białe wino, bulion rybny i zagotować. Dodać śmietanę i gotować przez kolejnych 5 minut. Doprawić solą i pieprzem do smaku. Przed podaniem sos zmiksować.
Na koniec – anegdota uzasadniająca tytuł dzisiejszej relacji.
Znanego przed wielu laty warszawskiego smakosza Franca Fiszera posadzono na przyjęciu obok profesora ichtiologii. Uczony chcąc zaimponować słynnemu sąsiadowi zapytał czy wie on do jakiej rodziny należy śledź, którego właśnie podano.
– Oczywiście – odpowiedział Fiszer. – Śledź należy do rodziny zakąsek.
Komentarze
Wszystkim Barbarom długiego, smacznego życia 🙂
Skoro zmiany … to ja zmieniam pierwszą literę swojego nicku na Dużą, a co! 😉
Witam po przerwie.
W moim domu rodzinnym śledź stanowił danie główne w Wielki Piątek i Środę Popielcową, a także w jej wigilię o północy, jeżeli siedzieliśmy jeszcze przy stole, co raczej było regułą. Nie było to danie wymyślne. Raczej chodziło o podkreślenie jego jałowości. Do śledzia podawano ziemniaki bez omasty lub puree bez śmietany czy choćby mleka.
Cieszy mnie dobry wynik pana z Hotelu Nadmorskiego w Gdyni, bo cenię ich restaurację, a w niej fantastycznie wręcz przyrządzane mule. Sos na białym winie treściwszy niż w większości znanych mi restauracji. Więcej jarzyn i śmietany, ale bez najmniejszego uszczerbku dla samych muli.
Regulamin konkursu dla mnie trochę zaskakujący. Śledź stanowiący dla mnie symbol postu jest tutaj wzbogacony przegrzebkami i krewetkami, synbolami kulinarnej rozpusty. Jednym słowem współżycie postu z karnawałem
Sami teraz przeżywamy rozpustę herbacianą. Ostatnio jaśminową i zieloną. Herbata przywieziona przez córeczkę z Chin to dla mnie nowe spojrzenie na herbatę. Pierwsza sprawa – nie wiemy, co się parzy, bo napisy wyłącznie chińskie, a surowiec nie pozwala ocenić, ponieważ występuje w formach dotychczas nam nieznanych. Np. półkule na płaskiej podstawie wyglądające jak papier okazały się białą herbatą z ledwie wyczuwalną nutą jaśminu. Kule podejrzewane o bycie różami herbacianymi okazały się herbatą zieloną wypuszczającą bardzo długie macki. Jedna i druga herbata niezwykle bogata smakowo i mocna pomimo jasnej barwy.
W Polsce nigdy nie udało nam się kupić zielonej herbaty, która miałaby wyraźny aromat i samk. Ta przywieziona ma smak subtelny i delikatny ale bardzo wyraźny. Przyznam, że nie kupowaliśmy jeszcze białej czy zielonej herbaty Dilmah, może wtedy bylibyśmy mniej zaskoczeni.
Hej, nie zgadzam się, że śledź nie występuje w Polsce jako danie główne. Oczywiście, że występuje. Liczne niegdyś posty i względna taniość i dostępność śledzi sprawiły, że przez wiele dni w roku w skromniejszych rodzinach, śledź był na czele listy produktów obiadowych. Być może dania te były niezbyt wykwintne, niemniej smaczne i lubiane. Ja już tak nie gotuję od lat, bo gusta się nam nieco zmieniły albo domownicy wymusili zmianę ale z domu rodzinnego pamiętam doskonale:
– śledzie solone, opiekane w ostrym sosie pomidorowym do ziemniaków z wody i surówki,
– śledzie panierowane tzw zielone (świeże) do sosu cytrynowego i ziemniaków pieczonych z piekarnika,
– duże, świeże śledzie duszone w warzywach (marchew, cebula, kawałek selera, pomidor (albo łyżka przecieru) przyprawy.
– kotlety siekane ze śledzi świeżych albo solonych obowiązkowo do sosu cebulowego. z tłuczonymi ziemniakami.
To tyle na pierwsze hasło. Co to dużo mówić ale i śledż w śmietanie też w tym charakterze dania głównego występuje w towarzystwie ziemniaków w mundurkach. Co, jak co ale innych wypełniaczy przy śledziach nie pamiętam, tylko ziemniaki w różnych postaciach.
Stanisławie, ogromnie się cieszę z Twojego powrotu.
Barbarom wszelakiej pomyślności i pomsłowości na niejednym polu – kulinarne stawiając na początku listy!
Do Pyrowych przepisów dołączę śledzia w śmietanie z posiekanymi cebulą i jabłkiem. Do tego ziemniaki – najlepiej pieczone.
Mam nową zabawkę „parową”. Dobrze czyści, sprawdziłam.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Przyznam jaki kod miałam. Zimowy: hhu….
E.
Córeczka poza Hong Kongiem zwiedzała prowincję Yunnan (przez 3 tygodnie). Prowincja ta u nas kojarzy się przede wszystkim z herbatą. W Chinach kulinarnie kojarzy się przede wszystkim z grzybami shitake i wieloma innymi przysmakami podstawczakowymi. Większość grzybów występuje tam na terenach bardzo nisko położonych – do 2400 m.n.p.m.
Córeczka przbywała głównie wyżej, ale początek zwiedzania Yunnan był nisko, więc zdążyła się grzybkó najeść. Unikała „małych białych” trogia, które w ostatnich latach spoowodowały w prowincji Yunnan śmierć około 400 osób zatrzymując akcję serca. Przyczyny zgonów doszła dopiero speckomisja po długich badaniach. Zabójcze okazały się aminokwasy, w tym jeden dotychczas nieznany. Działają one zabójczo na nielicznych. Szczególnie na tych, którzy mieli nadmierne kontakty z barem występującym w miejscowej wodzie. Sam bar występował w wodzie w ilościach ponoć nieszkodliwych, ale skojarzony z grzybkiem bywał śmiertelny.
Pyro, odświerzyłaś mi pamięć. Oczywiście, te postne śledzie towarzyszyły ziemniakom w mundurkach. I rzeczywiście na danie główne śledzie podawano wielkie. Tak mi się wydawało, ale nie byłem pewien swojej pamięci.
Nie było mnie wczoraj, jak i przez wiele dni wcześniej. Zatem wszystkim Drogim Barbarom i Basiom najserdeczniejże życzenia wszystkiego, czego pragną. I oby spełnienie pragnień ucieszyło i wyszło na dobre.
Echidna – co czyścisz? Czym czyścisz?
Wspomniany przez Gospodarza facecjonista, smakosz – pieczeniarz i dusza towarzystwa – Franz Fiszer był (jak się okazuje) plagiatorem dowcipów, które zyskały mu wielką sławę i zapewniły niejeden obiad.
Otóż Franz opowiadał : „Czekam przed „Ziemiańską”, wreszcie zajeżdża pusta dorożka i wysiada z niej Leśmian” – Tu dygresja – panowie przyjaźnili się i trzymali razem – potężny brzuchaty i brodaty Fiszer i mikrego wzrostu i takiej że budowy , Leśmian.
I otóż w jednej z książek czytam, że dowcip ten popełnił starszy z A.Dumas w formie:
Wybrałem się do teatru, dochodzę, patrzę, zajeżdża pusta kareta, z której wysiada Sarah Bernhardt.” (Pani b.szczupła, o chłopięcej smukłej sylwetce)
U mnie w domu rodzinnym co piątek był śledź solony (wcześniej wymoczony) , z dużą iloscią cebuli poplasteryzowanej, śmietana kwaśna, do tego ziemniaki – mniammmmmmmmmmm!
Niestety, u mnie w sklepach śledź solony prawie nie występuje 🙁
Na zamówienie w Baltic Deli przed świętami, czasami się trafi w takim jednym sklepie, ale rzadko.
O masz… środek nocy, a oni o śledziach 🙄
Mam w lodówce marynowane śledzie Listnera, ale to niedokładnie to, co lubie – mojej roboty wytrawne rolmopsy, a nie jakieś tam słodko-kwaśne.
Stanisławie,
nie było Cię, ale raz na jakiś czas mogłeś zameldować, że jesteś, chociaż Cię nie ma. No! Żeby mi to było ostatni raz!
Idę dospać.
Stanislawie, witam, opowiedz, „Gdziezes tam bywal…” przez tyle czasu.
Sledzie natomiast, wg. mego ojca (107 mialby tego lata) byly w piatki jedynym ciekawym przerywnikiem na stole, na tle zwyklej, calotygodniowej powodzi zuru slaskiego.
Dzis przed szosta wichura i deszcz wlamaly mi sie przez drzwi balkonowe do sypialni ale teraz wszystko wrocilo do normy. Niebo klarowne i slonce nadaje ze az hej!
Milego tygodnia wszystkim.
pepegor
Alicjo, ze dwa razy meldowałem, ale w ogóle prawie nie zaglądałem do internetu. Tyle mam zawirowań dookoła ostatnio. Ale problemy zdrowotne w otoczeniu mocno się złagodziły. Do tego ostatecznie kupiliśmy dwa auta, których wybieranie było mocno absorbujące. Ukochana uparła się na pojazd pięcioletni, a wcale niełatwo znaleźć taki w bardzo dobrym stanie, mały i w dobrej cenie. Znalazłem takie Clio diesel w rzeczywiście świetnym stanie i takiejż cenie. Ukoczana bardzo zadowolona, tylko cały czas czeka aż wyjdzie, co nie tak z tym samochodem. Teraz absorbująca będzie próba pozbycia się jednego starego. Jedenastoletnia leganza. Nie zabijają się ludzie o coś takiego.
Dzień dobry! Stanisławie witaj po długiej przerwie 🙂
ŚLEDZIE PO OBIEDZIE
„Bardzo w kuchni gniewały się śledzie,
Że nikt nie chce ich jeść po obiedzie,
Tak jak gdyby istniały powody,
Wyżej cenić owoce lub lody.
Przed obiadem dobry jest śledź,
A po obiedzie – cicho siedź!
Kucharzowi zrobiło się przykro:
Taki śledzik, czy z mleczkiem, czy z ikrą,
Przed obiadem to przysmak nie lada,
Lecz na deser się śledzi nie jada.
Przed obiadem dobry jest śledź,
A po obiedzie -cicho siedź!
Na to śledzie: „To pan niech się biedzi,
Niech ukręci pan lody ze śledzi,
Bo nie w smak nam są takie zwyczaje,
Że się śledzi na deser nie daje.
Przed obiadem dobry jest śledź,
A po obiedzie – cicho siedź?”
Kucharz słuchał milczący i blady,
Tegoż dnia jeszcze odszedł z posady,
Nawet nie chciał zgotować kolacji,
Bo, doprawdy, czyż śledź nie ma racji?
Przed obiadem dobry jest śledź,
A po obiedzie – cicho siedź!”
To jest oczywiście wiersz Jana Brzechwy 🙂
Pepegorze, głównie kłopoty rodzinne i wyjątkowy natłok pracy zawodowej sprawiły, że wyłączyłem się z blogowania. Zaniedbałem też TV, czego nie żałuję, i lekturę, co jest godne pożałowania.
W każdym razie często myśli moje błądziły wokół blogów – tego oczywiście i tego z sąsiedztwa. Miałem nawet w międzyczasie spotkanie z trzema osobami zwiazanymi i to spotkanie było bardzo emocjonujące choć, niestety, bardzo krótkie. Z Heleną, której tutaj już nie ma, z jej byłą szefową z Nowego Jorku, u której Helena zatrzymała się w Gdyni, i z Vesper z sasiedniego blogu, osobą bardzo przeze mnie cenioną. Ze zdziwieniem, całkiem pozbawionym podstaw, stwierdziłem, że to osoba bardzo młoda.
Chciałbym więcej napisac na temat Heleny, ale dzisiaj już nie zdążę, bo właśnie służbowo wyjeżdżam. Ale jutro wrócę do Tego Tematu.
zagadka z konca lat siedemdziesiatych d.z.e.*):
co to jest?
zielone,wisi na scianie i spiewa…
*)dawno zapomnianej epoki
Byku – z tej samej serii:
– co to jest – duże, czarne i wisi na ścianie?
– fortepian.
– jak to – fortepian? Na ścianie?
– A co Ciebie obchodzi jak ja sobie mieszkanie mebluję?
Mieszkanie muzyka może być małe, ważne, by pokoje były wysokie 😉
Dzień dobry Jotko, dzień dobry Stanisławie, dzień dobry Blogu!
Nareszcie deszcz. Po nocnej wichurze (w porywach 150 kmh) pada sobie, może nawet będzie śnieg…
Młodzi nurkują w ciepłym morzu, pojadają tajskie przysmaki i dobrze im tak 🙂
My za to jedliśmy śledzia. Ziemniaki w mundurkach i tatar śledziowy to już u nas sobotnie danie klasyczne 🙂
Byku,
z tej samej serii:
Wisi na ścianie i płacze…
Nie je, nie pije, a chodzi i bije…
etc. 😀
Przy obiedzie dyskusja.
Wczoraj po południu, wygrzebując z ziemi pierwsze korzenie wężymordu (niełatwo) i chrzanu (jeszcze trudniej) zauważyliśmy podejrzany słup dymu na drugim końcu miejscowości. Po chwili słychać było syreny pędzącej straży pożarnej i policji. Niebawem dymić się przestało, było po sprawie…
Dziś rano przeczytałam w gazecie, że z powodu „niewłaściwego obchodzenia z ogniem” spłonęła wolno stojąca altanka w ogrodzie kilka ulic dalej. Z pożaru udało się uratować piłę łańcuchową, inne narzędzia niestety uległy zniszczeniu. W akcji uczestniczyło 19 strażaków.
Opowiadam to Osobistemu, a on mówi:
Radio o 6 rano podało, że pożar ugasił komendant 😎 O 7 zaś, że zastępca komendanta 🙄
I wierz tu mediom 🙄 😀
Na obiad była gulasz jagnięcy, ziemniaki i kapusta włoska duszona na maśle.
Panie Piotrze, właśnie otrzymałem książkę Marka Hłaski -nagrodę za konkurs z 30.11.2011 – ale to miła niespodzianka. Pozdrawiam serdecznie ze Szczecinka, wszystkiego dobrego!
Zastawiam rosół – taki prawdziwy – rostbef, skrzydło indycze, skrzydełka kurczacze. Zachmurzenie 2/3, na reszcie nieba słońce i błękit. Nieprzyjemny, zimny wiatr. Ponoć występuje już stan suszy hydrologiczne, a tu nie ma padać do Gwiazdki.
Tu też już nie pada 🙁 Góry pocukrzone nieco, i tyle.
Pojadę do biblioteki po jakiś film i do sklepu po nowe śledzie, drogocenne nad wyraz 🙄 Trzy niewielkie filety w oleju kosztują 4.20 W przeliczeniu wychodzi 5 zł za sztukę 😯
1945; czerwonoarmista wchodzi do berlinskiego sklepu z instrumentami muzycznymi:
-dawajcie, ale szybko, te czerwona trabe i ten bialy akordeon –
– gasnice, tawariszcz starszina, bierzcie,
ale kaloryfer, praszu, zostawcie,,,
Pyro – odpowiadam: podłogi drewniane, posadzkę z kafelków, dywany, okna (szyby „gieneralnie”), tapicerkę, kotary, żaluzje i cały majdan innych domowych zakamarków. A to dzięki licznym przystawkom. Najważniejsze , bez środków chemicznych. Samą parą.
Nemo – rzyć nie alpinista!
Kiedyś mawiano „telewizja kłamie”. Chyba niewiele zmieniło się w tej materii.
Pozostając w temacie mediów – na placu Zbawiciela, w wiadomym okresie, ktoś pięknie wymalował czerwony napis: „Kocham Falską i jej chłopców”. Nie nadmienił dlaczego. Czasu zabrakło. ORMO czuwało. A choć czuwało i pilnowało w innym miejscu stolicy, w przejściu podziemnym przy Dworcu Centralnym, ktoś inny obiecywał: „Wojtek, historia Ci wszystko wybaczy ale ja Ci wp,,,,” Wątpię by dotrzymał obietnicy. Tak to już jest ze słowem pisanym…
E.
Byku, super dowcip!
Jeżeli masz jeszcze sztuczną czękę, mógłbyś prowadzić za mnie „Familiadę”.
To taki program „rozrywkowy” znany z finezyjnych dowcipów prowadzącego.
A propos Franca Fiszera. Spotyka znajomego i pyta; a gdzież to szanowny pan podąża? Na obiad drogi panie, na obiad – odpowiada znajomy.
Toś pan szczęściarz, ja już po…
wraca karolek s. ze szkoly do domu i placze…
– co sie stalo synku?
– dzieci sie ze mnie nabijaja, ze mam taka wielka glowe…
– alez gdzie tam, zawistni i tyle…
a teraz wez berecik i przynies kilo kartofli z piwnicy
1:0 dla Ciebie Byku.
Tym bardziej zachęcam, tym bardziej… do tej „Familiady’.
śledzie lubię bardzo mniam … mniam ..
nemo czyli szczęśliwa jesteś bo dzieci pławią się w szczęściu …
u nas pada i pada ..
Jotko a jak ze zdrówkiem? ..
o Stanisław ma się dobrze i dobrze …
Jolinku, Jotko, jak Wasze zdrowie ? (wracam do tematu zdrowotnosciowego)
Bo ja wracam, po laurkach Alicji, do swojego 50- i gorąco namawiam do takich mistyfikacji, bo choć to niezupełnie prawda, to pomaga!
Jolinku, na tej wyspie się pławią, a my podróżujemy za nimi po… atlasie 😉
Mam nadzieję, że dobrzejesz w zadowalającym tempie 🙂
Na dworze szaro i ponuro, ale z zapowiedzianymi opadami nadal marnie.
Byłam w trzech sklepach, bo dziś chcę ponownie ugotować zupę z dyni z mlekiem kokosowym, którą zarekomendowała tu niedawno Barbara. Potrzebowałam trawy cytrynowej, poza tym ryżu i limonek, więc się udałam najpierw do najdalej położonego sklepu – azjatyckiego. Pełno tam różności, więc nabyłam ryż basmati i perfumowany, makarony, pastę tandoori i mleczko kokosowe, ale trawa była w zbyt wielkich porcjach i nie wyglądała świeżo. Poszłam więc do następnego – Migros, tam trawa była w małych porcjach, za to wyschnięta 🙁 Cena taka sama jak w azjatyckim. Zapomniawszy o śledziach ruszyłam do trzeciego sklepu – Coop, najbliżej domu. Tu trawa była świeża, w jeszcze mniejszych porcjach, za to za podwójną cenę 🙄 Poddałam się i wzięłam…
Zupa z dyni w tej wersji jest znakomita, nawet Osobisty nie marudził, choć nie przepada za ostrymi przyprawami, ani za mlekiem kokosowym, ale go nawet nie zauważył 😉
Jak już nie możemy się wygrzewać nad ciepłym morzem, to chociaż kulinarnie niech będzie cieplej 🙂
nemo, cichalu .. pomału ale chyba lepiej bo rano wstaję bez bólu, po przespanej, już od jakiegoś tygodnia, nocy, .. w dzień bywa różnie ale mogę się już oddalać z domu bez strachu, że ból mnie wykręci gdzieś w autobusie .. ale czujna jestem jak ważka .. nie siedzę za długo i ćwiczę … a najważniejsze, że mam lepsze samopoczucie bo takie chorowanie strasznie jest depresyjne ..
Nemo-tych naszych Osobistych,to trzeba będzie kiedyś zapoznać,obydwaj dosyć
marudni kulinarnie 😉
Nie będę jednak zrzędzić,dzisiaj Osobisty Kucharz troskliwie przygotował obiad dla całej rodziny:brukselka,ziemniaki i biała kiełbasa.Wszytko najpierw ugotowane,
a potem przesmażone,najlepiej na smalcu w towarzystwie czosnku i majeranku.
Szkoda gadać,jesienno-zimowa pychota 🙂
Dzisiaj nam się zmaterializował Andrzej i Karol S.
Och,Karol !
Andrzeju-gratulujemy Hłaski.Niedawno miałeś chyba imieniny i mogliśmy parę toastów wypić za Twoje zdrowie!
JJJJotko,ależ rewolucja 😉
Stanisławie-to jutro też czekamy na Twoje komentarze 🙂
trza się przygotować ….
http://www.youtube.com/watch?v=X6Y4kpZ7xQk&feature=youtu.be
Witaj Andrzeju przy naszym stole. Wpadaj tu i po lekturze. Zwłaszcza przed świętami możesz znaleźć tu coś smacznego.
To samo dotyczy Karola S. Gdy oddałeś swoje stanowisko gwiazdy TVP Bykowi, to masz zapewne więcej czasu na życie towarzyskie. A tu bywa gwarno i naogół sympatycznie.
Jolinku, Cichalu 🙂
Zdrowie w wersji japońskiej, jako takie 😉
Ale jak mawia Alicja, nie takie my …
Dzisiaj przeżywamy w domu zbiorowy stress. Szaman został zawieziony do lecznicy celem pozbawienia go … atrybutów 🙁
Nie było wyjścia. Dopóki większość czasu spędzali z Sokratesem w ogrodzie, nie było problemów. Teraz, jak są głównie w domu, Szaman, mimo, że jest ogromnym pieszczochem, atakuje Sokratesa.
Bardzo się denerwował rano, po wstawieniu go do podróznego koszyka. Teraz z duszą na ramieniu czekam na jego powrót.
byc moze jestes echidna innego zdania, byc moze inni rowniez, ale nie reaguje tym komentarzem na twoj kod …., lecz na to, co zamiescilas w komentarzu
a wiec, jakby tu zaczac by byc dobrze choc raz zrozumianym
wydaje mi sie, ze jesli mamy na mysli jezyk mowiony oraz pisany, to przywyklismy juz od dawna, ze jestesmy oklamywani tym co czytamy, ty co ktos napisal
przywyklismy rowniez, ze oklamuja nas obrazki. troszeczke podniesc do gory temperature na obrazku, zmiejszyc jasnosc i kontrast, i jeszcze troszeczke poprawic nasycenie. voila, jak szybko mamy poprawiony obrazek minimum o 90° i juz obrazek przynosi pozytywne echo
ale nie jestem w stanie zakceptowac, bycia oklamywanym przy prostym ogladaniu. dalej ta strona, a co za tym idzie i komentarze zamieszczane pod tekstem wygladaja jak przypadkowo powsadzane zapalki w pieskie gowno znajdujace sie na wiekszosci skwerow duzych miast
byc moze naleze juz do tej generacji 100 – , ktore nie zdazylo wyksztalcic w sobie utraty zaufania do tego co widzi
mimo wszytko przepis na kaszuba wysmienity, wyprobowany i smakowal jak zwykle. wlasnie odszedlem od stolu 😆 dziasla jeszcze muskam jezorem 😆
Danuśka,
nie chodziło do dużo J, ale o duże J 😉
A o śledziu zapomniałam zapodać.
U nas śledź nie jest przypisany do żadnego dnia tygodnia.Jak wypadnie,tak bęc!
Właśnie dwa dni temu sałatka śledziowa zakończyła swój krótki,ale intensywny, dwudniowy żywot.W jej skład wchodzą tradycyjnie:śledzie,ziemniaki,buraki,jaja na twardo oraz sos jogurtowo-majonezowy.W celach kolorystyczno-estetycznych bywa posypywana zieloną pietruszka.
Ogonku,
jak się poprawia obrazki o 90 stopni? 😉
Co powiesz na ten?
Daję słowo, że nie podnosiłam temperatury ani o stopień 😉
Taka była pogoda, że zajęłam się wczoraj perfekcjonowaniem kratki. Jak było gotowe, wpadło czworo głodnych grotołazów z dwójką głodnych dzieci i kratka oraz to pod kratką zniknęło w mgnieniu oka 😉
Jotko -wszystko Jasne,co do Joty 😀
Andrzeju, Karolu S. witajcie przy stole.
Jotka – dobrze, żeś pokonała choróbsko ale kota pozbawiać atrybutów? Oj, Pani! Szkoda. Właśnie wstałam z drzemki jeszcze otumaniona jestem snem. W takiej pogodzie śnią się różne, dziwne sny.
Jolinku – wyjątkowo długo Cię to świństwo nie chciało opuścić.
Pozdrowienia dla nowo przybyłych i dawnych odnalezionych 🙂
Nemo 😆 w tym ( obrazku ) jest to jeszcze prostsze, niz sie moze wydawac. wystarczy ograniczyc o 1 / 4 konsumpcje tego obrazka 😆 i juz jest poprawiony
Wisi na ścianie i czeka na norweską noc.
śliczne 😀
Wahadło ma w sobie pewien magnetyzm – patrzysz, póki się porusza. Jest to tak pierwotne i naturalne, jak wpatrywanie się w płomienie ogniska. Ile takich atawizmów w nas tkwi?
To ja dodam – Lena kapkę chorowita jeszcze. Niech blog wespół wzespół wyśle dobre myśli w jej stronę, to się kobita wreszcie pozbiera. Obiecała, że jak się pozbiera, to zajrzy na blog.
Dziekuje za telefon od Alicji.Porobilo sie tak, ze spieszac sie na rozmowe kwalikifacyjjna wwcezdilam sie strasznie we wszelakie miekkie narzady. Krew maszerowala zewszad, ja w szpitalu z u czkodzona watroba. Co to bedzie…moze tylko rokKKKK
Buziaki.
L
Lena 😯
Miałaś wypadek? Trzymaj się i bądź dobrej myśli. Wątroba ma wielkie zdolności regeneracyjne 😎
Lena,
już Ty się nie martw – blog się wziął za swoje i WSPIERA! No właśnie.
Lena – widać, że przychodzisz do siebie. Będzie dobrze, zobaczysz. Trzymam za Ciebie kciuki. Inni też, a mamy już wprawę.
Zmarła Violetta Villas
http://www.youtube.com/watch?v=6Wx9Mi9pL74
http://www.youtube.com/watch?v=9NZn3jXkRjc&feature=related
wpadłam tu wieczorową porą żeby jeszcze raz serdecznie podziękować za barbórkowe życzenia 😀
Lenie – ciepłe myśli przesyłam, kciuki trzymam 🙂
Za śledziami nie przepadam, za to mania dyniowa mnie nie opuszcza, zupę z dyni ćwiczę nadal, zmieniając przyprawy. Jednak z trawą cytrynową jeszcze nie robiłam, a mały zapasik (dar od MałgosiW) czeka właśnie na wykorzystanie 🙂
Nemo, przemądrzałe babsko już się boi.
Stanisław – reaktywacja!
Dzień dobry Wszystkim,
U mnie pusto i smutno – odwiozłem Dziecko na lotnisko, już leci w kierunku Europy, Polski.
Wczoraj wyjechaliśmy na wycieczkę przed siebie, aby w końcu wylądować na Manhattanie. Poszliśmy śladem Cichala zobaczyć słynną choinkę, potem przez rozświetlony kolorami do granic możliwości, tłoczny i gwarny Times Square, aż doszliśmy do Koren Way, czyli na 32 ulicę. Zaprosiłem córkę do restauracji, oczywiście koreańskej. Bywałem w chińskich i japońskich, ale w typowej koreańskiej po raz pierwszy.
Nie żartuję – wasz Nowy, odmieniony przez długie już obcowanie z Blogiem, ten sam – od kartofli, kapusty i schabowego idzie do koreańskiej restauracji, bierze pałeczki w rękę i zajada tamtejsze przysmaki. I mu smakują!!!
Tylko nazw nie potrafię podać, a nie wziąłem kartry.
W każdym razie polecam – jeśli kogoś los rzuci w te strony namawiam do odwiedzenia Koean Way – 32 ulicy. Restauracja jedna przy drugiej i każda wygląda bardzo zachęcająco.
dzień dobry …
Lena bardzo się martwię o Ciebie .. tu wszyscy trzymamy kciuki .. buziaki dziewczynko ..
Pyro prawda .. trzyma długo i jeszcze trochę rehabilitacji przede mną ..
Nowy czas z dzieckiem liczy się po wielokroć zwłaszcza spędzony tak miło …
Miłych Mikołajek …
a u Marka w Ostrołęce podobno jakiś ksiądz cudotwórca .. ludzie walą do kościoła drzwiami i oknami …
Asiu – jeszcze jeden dowód na coś, z czym, pomimo całej swojej „dorosłości”, pogodzić się nie mogę – dowód przemijania.
Również jeszcze jeden dowód na to, jak można zmarnować niezwykły talent – i tu winię głównie panujące wówczas warunki, nie winię samej Violetty.
Chciałbym przeczytać Jej biografię, może znajdę w księgarni na Brooklynie. Dla mnie wielka, ale bardzo tragiczna postać.
Szkoda, wielka szkoda.
Dzień dobry Jolinku, jak Twój krzyżyk? Znam ten bół, dlatego trzymam za Twoje szybkie ozdrowienie. Musisz uważać !!!!