Zgadnij co gotujemy?
Dziś nagrodą będzie książka Grzesia Łapanowskiego ?Smakuje?. Pisałem o niej parę dni temu i bardzo chwaliłem. Warto o nią powalczyć, bo ma fajne przepisy a autor zna się na gotowaniu jak mało kto. A oto pytania:
1. Co to jest półgęsek ?
2. Najsłynniejsze ( a właściwie najmodniejsze z powodu jajek) polskie kury to??
3 . Co jest spirulina ?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten otrzyma książkę. Powodzenia.
Komentarze
Zagapiłam się, a 8 minut po ósmej, to już po ptokach.
Szefie – a tej Warszawy międzywojennej w konkursie się nie przewiduje? Wtedy mogę sobie prasówkę przesunąć o godzinkę i zawalczyć.
Pozdrowienia z mglistego Poznania.
Jadłam półgęsek p. Krystyny. Jest naprawdę smaczny: http://festiwalsmaku.pl/festiwal-smaku,article,0,75,78,polgesek.html
Asiu,
Mieszkasz w dobrej okolicy 🙂 .
Ale trudno kupić ten półgęsek, ponieważ pani Krystyna nie robi zbyt wiele sztuk, a zainteresowanie jest duże.
http://www.minrol.gov.pl/pol/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-kujawsko-pomorskie/Polgesek-znany-tez-jako-polgasek-albo-piersnik
Nie jadłam półgęska p. Krystyny, ale dość regularnie jadam półgęski robione przez jakiś mały zakład i sprzedawane w niektórych delikatesach. Z reguły taki zakup bywa u nas przedświąteczny albo okolicznościowy i uzupełnia półmisek wędlin. Osobiście specjalnie za tym nie przepadam ale rzeczywiście ładnie się prezentuje i są osoby w rodzinie bardzo sobie ceniące półgęski (Matros)
Nie oparłem się pokusie, żeby minutkę wykorzystać i zajrzeć. Nie wiem, co tam Gospodarz obmyślił jako prawidłową odpowiedx, ale ja wiem swoje. Półgęsek to regionalne danie kujawsko-pomorskie zarejestrowane w Unii Europejskiej i wyrabiane na podstawie uprawniającego do tego certyfikatu. Kto baja coś o dworach szlacheckich, także na Litwie, to kiep po prostu.
I jak tu nie kochać kotów? 😆
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/australia-kotka-pokonala-3-tys-km-w-drodze-do-star,1,4901415,wiadomosc.html
Miłego dnia 🙂
Rację ma Stanisław pisząc, że pólgęsek to regionalne danie kujawsko-pomorskie. Ale pytanie brzmiało co to takiego? Odpowiedź prawidłowa to:
1 Pierś gęsi wraz ze skórką, peklowana, wędzona i podawana jako wspaniała wędlina;
2 Kura zaś to zielononóżka;
3 Spirulina to alga coraz modniejsza w kuchni, posiadająca mnóstwo białka.
I tym razem książkę wygrała Ewa (nie mylić z Eweliną zgarniającą ostatnio wszystkie nagrody i mieszkającą w Chrzanowie). Gratulacje! Książkę wyślę po otrzymaniu adresu pocztowego.
Za tydzień kolejny quiz, w którym nagrodą będzie debiut prozatorski historyka Marka P. Wiśniewskiego, książka pt. „Rzeka szaleństwa”, bardzo dobrze oceniona przez krytyków a wydana w oficynie SOL.
Gratulacje dla Ewy! Czy bywa na blogu? 🙂
Dołączam do gratulacji 🙂
Dziś była. I zapewne jeszcze raz będzie. A co potem…
A te półgęski, którymi zajadał się Andrzej Kmicic w czasie pierwszej wizyty u Oleńki, co to „A brwi Waćpanna, to chyba przypalonym korkiem malujesz> – Słyszałam, że płoche tak czynią ale jam nie taka!” No, więc czy te półgęski miały atest wyrobu regionalnego? (tu mordka)
Liczą się tylko te z atestem 🙂
Pyro – dzisiaj rano zauważyłam na wystawie w księgarni książkę „Restauracje w II Rzeczpospolitej” http://www.wydawnictwo-dragon.pl/product/291
Na stronie wydawnictwa znalazłam jeszcze „Wypoczynek w II Rzeczpospolitej” http://www.wydawnictwo-dragon.pl/product/297
Ewo – Gratulacje 🙂
Pyro – Oleńka otrzymała te półgęski od Sędziego z „Pana Tadeusza” ale w tamtych czasach Ministerstwo Rozwoju Rolnictwa i Rozwoju Wsi jeszcze nie istniało, do wędzenia używano dymu, a i teraz do posiadania paszportów EU im daleko 🙂
Radzę zarejestrować nazwę kiep i kiepura – kiepie to pyszne małe rybki z Odry, a kiepury w czekoladzie nie muszę nikomu przypominać.
Asiu – dzięki. Restauracje kupię, wypoczynku raczej nie, chociaż chętnie bym przeczytała.
W kiepurze to Kmicic nosił colta, co go był wydostał spod budrysówki jednego litewskiego outlawa Kukl..skiego 😎
Dzień dobry Blogu!
Mgły się rozsnuwają, niebo błękitnieje, wieszam pranie na dworze.
W saganie perkocze sobie świński ryj peklowany, zastanawiam się nad dodatkami…
Kiepury w czekoladzie? Przypomnij, Placku, a to spać nie będę mogła, o kiepurach nie wiedząca…! I też podejrzewam Sędziego o działanie na szkodę wspólnego rynku (a kto wie – może i rynków finansowych).
Placku wstydź się. Kiep w staropolszczyźnie to było bardzo brzydkie słowo!
Teraz wygłupiam się na blogu ale za chwilę świat doczesny będzie wymagał mojej uwagi – pies na trawnik, zapłacić w mięsnym niedopłacone wczoraj 15 złotych, chleb i masło kupić. Potem cieniuteńko kilogram cytryn obrać i pokroić najcieniej, jak się da (po usunięciu albedo i pestek) Znowu odciski na rękach.
E tam, Gospodarz niby ze staropolszczyzną obeznany, a o powiedzonku „kiepie w łepie” nie pamięta 🙄
Nemo – peklówka gotowana? Nie ma ni lepszego, jak buraczki z chrzanem. Chrzanu dużo.
Pyro,
dzięki, ale Osobisty nie przepada za buraczkami (jada tylko barszczyk, czysty, z uszkami). To już raczej kiszona kapusta…
Kiepura w czekoladzie? 🙂 http://www.mapofpoland.pl/Krynica-Zdroj,zdjecie,6,15293.html#galeria
Znalazłam 🙂 http://allegro.pl/jan-kiepura-czekolada-wedel-reklama-i1837160012.html
Pyro – Sprawozdanie z Brukseli. Wygląda na to, że podanie zostało załatwione pozytywnie.
Słyszałem o bardzo delikatnych w smaku półgęskach z przepiórek, a geneza powstania legendy kujawsko-pomorskiej jest prosta – Francuzi szukali dostawcy gęsich wątróbek na pasztet sztrasburski, a Niemcy nie chcieli reszty gęsi zmarnować.
Niedługo Marta Gessler zarejestruje litewskie przekleństwa, świat się obudzi, ale będzie już za późno 🙂
Nemo, coś mnie się wydaje, że powiedzonko to raczej ,,kiełbie we łbie”.
Eska – gdzie Ty się chowasz? Żaba wiadomo – cały świat bierze na łeb i już się nad sąsiednią galaktyką namyśla ale Ty? Osoba pełna rozsądku? Ładnie to tak?
Esko,
a mnie się wydaje, że właśnie te rybki (w Odrze) miał na myśli Placek 😉 Ale mogę się oczywiście mylić, chociaż mi się czasami zdaje, że je connais tout 😉
Nie ma to jak brukselska fisharmonia 😎
Witam Szampaństwo.
Ja słyszałam o kiełbiach we łbie, a poza tym Dziadek nie polecał ich łowić, bo kto to miał patroszyć, jak nie ja, a to taka drobnica 🙄
Ale dobre były – i jak nie było szczupaka, to się i kiełbika zjadło.
Dzisiaj coś z makaronem, ale jeszcze nie wiem, co. Zrobię przegląd lodówki i zamrażalnika.
A ja Pyro , zachowując zdrowy rozsądek od rana wyleguję się na słoneczku czerpiąc przyjemności z nic nie robienia.Skrzatom zaś zawdzięczam pełne półki w spiżarni i takie tam inne sprawy.
Eska – dawno przecież zaliczyliśmy Ciebie do Czarownic wybitnych. Goń skrzaty do roboty i pilnuj, żeby związku zawodowego nie stworzyły. Skrzatom znakomicie wychodzi produkcja sera, śmietany, obróbka mięs i hodowla wnucząt. Fajne skrzaty.
Przepraszam, Gesslery mi się pomyliły, ale to dlatego, że nie nadążam za najnowszymi kulinarnymi nurtami i w panice popełniam wyłącznie błędy. Już niedługo ktoś zada mi pytanie – A nalewkę na spirulinie lubisz?
Ile razy można się rumienić ze wstydu?
Miłego dnia 🙂
Dawno, dawno temu na tym Blogu toczyły się bardzo ożywione dyskusje…
Nemo – w tamtej, ożywionej dyskusji, Alicja też dawała się nabrać na dosłowności. Iżyk był bezwzględny w takich sprawach.
Haneczka jutro rusza w kilkudniową podróż po galeriach i wystawach, a dzisiaj pewnie ma już reisefieber albo produkuje jadło dla domowników na kilka dni. Pewnie wzorem Nisi odwiedzi tę i ową knajpkę krakowską.
Haneczka siedzi w pracy i tyra 🙂 Próbowała pogadać z Eską, ale nie dali panie, nie dali…
Haneczko – przyjemnego pobytu w Krakowie!
Nemo – z rozpędu przeczytałam całą tamtą dyskusję i poczułam się jak przetrwalnik jakiegoś grzyba albo inny mamut. Tylu ludzi przeszło – odeszło – wstało od stołu. Co ja tu jeszcze robię? Zabytek minionej epoki „do wglądu”?
Pyro,
co Ty tu jeszcze robisz?! Robisz to, co opoka zwykła robić od zarania dziejów – trwasz! 😎
Pogoda przepiękna, idę na dłuższy spacer. ecr8
Dzisiejszy konkurs wygrała nasza Eska 😀 Trwała w nieświadomości, bo nie skojarzyła Ewy ze sobą 😆 Dzięki esemesowi Piotra wie już, że ona to ona i jest z tego bardzo rada 😀 Ujawniam za zgodą Eski 😀
Gratulacje dla Eski!!!
Przecie pan Zagłoba mawiał dobrotliwie do pana Longina; kiep z Waści! Słowo o znaczeniiu pejoratywnym, ale nie aż tak, jakby interpretował Gospodarz.
Kiełbie – małe rybki. Brzany większe i kolorowe. Dawniej w Krakowie tak się mówiło na dzewczyny. „Ale klawa brzana”
Cichalu, tak mawiał Zagłoba ale jego poprzednicy za użycie tego słowa mogli stracić życie. Zajrzyj do Słownika etymologicznego, bo ja na blogu nie podejmuję się dokładnego wyjaśnienia.
Piotrze co prawda, to prawda. Dawnej (jeszcze bardziej) słowo kiep miało jednoznaczną konotację i nazwanie tak mężczyzny mogło spowodować dekapitację!
Po pierwsze primo – przewiało mi uszy i pustkę w łepetynie. Wyszłam z piesem na trawniki w kurtce, z gołą głową, a tu wiatr lodowaty zawiewał okropnie. Ten zwierzak przebrzydły nie chciał wracać; mądry, ma swoje zimowe futro na sobie;
po drugie primo – pachnę cytryną od stóp do głów.
wreszcie po trzecie i najważniejsze – widzisz Eska, jak to dobre zagonić skrzaty do roboty? Miałaś czas do nas zajrzeć i zagadkę rozwiązać. Gratulacje.
Kiełbie się jadało, jak ktoś miał cierpliwość do przygotowania tej drobnicy do smażenia, była to smaczna rybka (i pewnie nadal jest), tylko szkoda, ze nie większa. W końcu okoń też niewiele większy, tylko grubszy w pasie, tak na grtubość to ze trzy kiełbie.
Pyro,
ja wszystko traktuję dosłownie, za grosz poczucia humoru nie mam 😉
Gdzie bym pamiętała, że już kiedyś dyskusja o tym była (chyba o wszystkim przez te lata pisaliśmy tutaj), a już szukać – do głowy by mi nie przyszło.
U mnie piękny dzień – podobno ostatni taki w najbliższym czasie 🙁
Alicja – odpukaj. Nic nie było o poczuciu humoru tylko o tym, że zawsze się tym przewrotnym dajesz podpuścić, bo ich serio traktujesz.
Ja wszystkich traktuję serio. A tam nie dałam się podpuścić, tylko przypomniało mi się, że były takie ryby i nawet je łowiłam z „Adamami” i skoro blog kulinarny, to dlaczego o tym nie wspomnieć. Przecież to jest jedzenie!
A teraz powtórzyć, tym bardziej, że nie pamiętałam (bo i po co) tamtego wpisu.
Wyszłam na ogródek, a tam na termometrze (w cieniu) 16C.
Zawierucha ma przyjść nocną porą – wymyć to okno w salonie, czy nie warto?
Do makaronu nadal nic nie wymyśliłam 🙄
Przypomniały mi się łazanki z kapustą kiszoną, podsmażaną na boczku…oj, zjadłabym, tylko nie mam kapusty kiszonej, a ta sklepowa do niczego się nie nadaje.
Idę pojeździć odkurzaczem, może mi się coś wymyśli.
Alicjo,carbonara jeżeli masz boczek wędzony,ser i jajka.
Witam.
Dla właścicieli czworonogów i nie tylko.
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/5,113386,10607641,Dom_dla_psa_czyli_doniczka_na_kwiaty.html?i=6
Alicjo,
Sos grzybowy. Będzie pasta ai funghi.
Po raz pierwszy od trzech tygodni zostałem wyprowadzony na zewnątrze! Ewa, dobra pańcia nie załozyła smyczy ani kagańca!
Dookoła pogoda supercesarska. szafir niebia, lekutki (cop. Alicja) wietrzyk, ludzie pogodni, wsi spokojna, wsi wesoła!
A ja kuśtyk, kuśtyk…
Pyro – 2011-11-09 o godz. 14:24 – nie „wygupiaj się”
Esko – raz jeszcze gratuluję 🙂
Jestem zaległy. I to raczej nieodwracalnie, jak widzę.
Spróbuję chociaż być bieżący. Na kiełbie we łbie przypominają mi się dwaj tacy:
– Co się stało z wodą?
– Masz ją pewnie w głowie! – odrzekł śmiejąc się Placek. – Czy śniła ci się woda?
– Tak, wielka woda, po której pływałem jak kaczka i wciąż widziałem rybę, a kiedy chciałem schwytać rybę, zawsze wtedy poznawałem, że to ja sam się w nią zmieniłem.
– Kiełbie we łbie! – rzekł z głębokim przekonaniem Placek. – Ale szkoda, żeś nie nałapał ryb, bo mielibyśmy wyborne śniadanie. Kaczka też nie byłaby najgorsza! A tak trzeba się będzie tylko napić wody…
– Wody? – wrzasnął Jacek – za nic w świecie! Mam już dość wody na długie czasy.
– Cóż ja ci poradzę? Kawę ze śmietanką z ptasiego mleka przyniosą nam dopiero za godzinę.
– Jesteś strasznie głupi!
– To dlatego, że jestem do ciebie zbytnio podobny. Bardzo ci mokro? Kiedyś jeszcze spał, była tu z wizytą mewa i pytała, czybyś jej nie odwiedził. Mieszka po drugiej stronie jeziora, ale przez wodę to nie bardzo daleko.
– Placku! Zginiesz z mojej ręki!
Ktoś z Was wie, czy tę groźbę karalną wyartykułował prezes pod adresem prezydenta, czy też może odwrotnie? 😉
Samo zdrowie na Hawajach
Sinice i zielenice – przed wami przyszłość 😎
Koncert był nadzwyczajny
http://www.wroclaw.pl/sonny_rollins_super_star_recenzja_koncertu_rozpoczynajacego_jazztopad,1.dhtml
Wyprawa do Wrocławia udana pod każdym względem. Towarzyskim, kulinarnym, turystycznym i przede wszystkim muzycznym. Pogoda wspaniała 🙂
Ewo,
fungi też dobre, ale były niedawno, a carbonara jak znalazł, dzięki, gostek:)
Grzyby to ja już oszczędzam światecznie, bo w tym roku nie przywiozłam z Polski, a tu został mi litrowy słoik i mały słoik paprochów. Musi wystarczyć do przyszłego września – zakładając, że w przyszłym roku wysyp grzybów będzie przyzwoity.
Cichal,
korzystaj z pogody…juz wspominałam, że u nas zapowiadają zawieruchę, do Was pewnie też dotrze, może trochę później.
Nowy myślał, że się w Polsce wyśpi? 😯
Ja zawsze myślę, że wyśpię się we własnym łóżku, jak wrócę z Polski, bo tam się nie jedzie po to, żeby spać 😉
PaOlOre,
Prezydent był Jackiem
Aha, znaczy się: prezesowi lepiej nie grozić.
A w ogóle, to wróciłem właśnie na łono, czyli nad modry Dunaj. Za mną wojaże po Polsce, dewirtualizacja z Nisią, prowokacja Blondyny (tzn. nie ona mnie, lecz ja ją – polonistkę – moim nazwiskiem), wielka impreza z góralami z Limanowej oraz wielokrotnie płacz i zgrzytanie zębów. Znaczy, to zgrzytanie to może przesada, licentia poetica, ale co najmniej sześć osób doprowadziłem do łez i szlochów. Mea culpa. Przyznaję, ale niespecjalnie żałuję: sprawiło mi to nawet satysfakcję. Nie obiecuję poprawy.
Dzień dobry!
Pewnie już czytaliście: http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1520886,1,janina-adamczyk—tworczyni-ludwika.read
Jak pamiętam to zawsze używaliśmy „Ludwika”.
Ostatni „krymski” dzień spędziliśmy w Eupatorii. Już przy samym wjeździe do miasta przywitało nas kilkanaście charakterystycznych brązowych tablic, zachęcających do zwiedzenia miejscowych zabytków. A jest co zobaczyć. Stare Miasto podzielone jest na trzy kwartały: tatarski, ormiański, karaimski. Na małej przestrzeni, na sąsiednich ulicach możemy znaleźć prawosławny sobór, meczet, kenesę karaimską, łaźnie tureckie (na razie w stanie rozkładu), kościół ormiański, ruiny klasztoru tańczących derwiszów. Jest również polski ślad – w jednym z domów nocował Adam Mickiewicz. Na razie, w dom wmurowana jest tabliczka ze stosowną informacją w języku rosyjskim. W przyszłości ma tu powstać muzeum wieszcza.
Sama architektura przypomina stare miasto Symferopola (to tam, gdzie strach się bać a narkomani napadają), ale tu wszystko jest sukcesywnie odnawiane a mieszkańcy zachęcają do wejścia i zwiedzenia. Do Eupatorii trafiliśmy w niedzielę i zastaliśmy otwarte biuro informacji turystycznej z pracownikiem władającym angielskim. Dostaliśmy mapkę z pełnym opisem i zdjęciami zabytków (po rosyjsku), mogliśmy podpiąć się (za darmo) pod wycieczkę po okolicy prowadzoną przez jednego z mieszkańców, za darmo wejść do zabytkowego meczetu i wysłuchać wykładu o jego historii jak również o historii islamu (po rosyjsku), za niewielką opłatą zwiedzić świeżo odnowiony kompleks karaimskich kenes, etc.
Na koniec zajrzeliśmy do restauracji „Drzewal”. Genialnie doprawiona szurpa na kjufte podana w glinianych naczyniach, bakłażany na ostro a do picia domowa lemoniada (dla kierowcy) a dla mnie dziwna, ale smaczna buza. Uprzejma obsługa. Poza kartą, na stole znalazł się albu ze zdjęciami potraw a kelnerka cierpliwie objaśniała „szto eto takoje”. Mjodzio. Knajpa albo należy do muzułmanina albo nastawiona jest na klientów z krajów półksiężyca, gdyż wszystkie panie z obsługi odziane były od stóp do głów, a same głowy miały szczelnie zakryte chustami. Co kraj, to obyczaj…
Po obiedzie pojechaliśmy do centrum miasta, skosztować wód mineralnych. W końcu Eupatoria to również sanatorium. I tu zrzedły nam miny: pracownik z wyraźną satysfakcją zamknął nam drzwi przed nosem, pokazując na tablicę z godzinami pracy. Była 14:01. Na nic zdały się nasze tłumaczenia że jesteśmy tu po raz pierwszy i być może ostatni. Niech mu ziemia lekką będzie. Zdegustowani, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Odessy, po drodze rzucając okiem i obiektywem na białe klify półwyspu Tarchankut.
Skleroza nie boli: https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/EupatoriaITarchankut
Na buzę można trafić również w Polsce:
http://bialostockiszlakkulinarny.pl/index.php?id=47
Świat jest mały 😉
Ludwiku, do rondla!
Ludwik jak najbardziej kojarzy się z kuchnią i ze znienawidzonym myciem naczyń, niestety (to należało do moich obowiązków co drugi tydzień).
Nie bardzo kojarzę, w czym się myło wcześniej, a Ludwik to była już elegancja – Francja i znacznie ułatwiał to zadanie.
Dopiero teraz przeczytałam, bo skończyłam z odkurzaczem i takimi tam. Ludwika pamiętam, mydło tataro-chmielowe…a tarcze korundowe mam nawet w domu.
Dzień dobry,
Dzisiaj dla mnie dzień szczególny – po bardzo długiej już mojej obecności na Blogu miałem ogromną przyjemność poznać „z bliska” naszego Szefa.
Wchodząc do redakcji Polityki zobaczyłem Pana Piotra właśnie opuszczającego budynek. Oczywiście zawrócił, zaprowadził mnie na górę i gawędząc przy kawie spędziliśmy tam długie, przyjemne chwile, tak, jakbyśmy się znali od dawna.
W domu dziecięca impreza – synek stał się już nastolatkiem, skończył 11-ty rok. Kiedy to minęło?
Łoj, to balety były?
Nastoletniość – poważna sprawa 🙂 Najlepszego świeżo pasowanej Młodzieży!
U mnie w domu były dyskusje na temat, czy nastolatką może być już jedenastolatka. Tata uważał, że tak od czternastu lat, ale myśmy się uparły, że jak jest jedeNAŚCIE, no to chyba samo mówi za siebie 🙄
Przegłosowałyśmy, z nastolatkami nikt nie wygra 😉
Ciekawe czy były tańce? Pamiętam, że kiedyś chłopcy w wieku 10-11 lat bawili się głównie w swoim gronie. Zwłaszcza gdy byli w grupie. Pojedynczy chłopiec, gdy koledzy go nie widzieli, mógł się pobawić z koleżanką 🙂 . Życzę wszystkiego najlepszego „świeżo upieczonemu” nastolatkowi! 🙂
Ewo – przepis na buzę: http://kuchnianagazie.blogspot.com/2011/01/buza.html
„W smaku buza przypomina ?szampana? z serwatki” – to z w/w tekstu 🙂 .
Ta restauracja „Drzewal” rzeczywiście wygląda zachęcająco. Jak zwykle ciekawe zdjęcia. Rozumiem, że w następnym odcinku opowieści będzie relacja z Odessy? Czyli zbliżamy się do Bukowiny 🙂
Tak, następnym razem będę sprawozdać z Odessy. Ale to już po niedzieli.
Szampana z serwatki nie piłam, ale to prawda że buza jest kwaskowata i lekko buzuje.
Też ucieszyła mnie wizyta Nowego. Nawet nie zauważyłem upływu czasu, tak nam się fajnie rozmawiało.
Umówiliśmy się już na przyszły rok na wsi. Oczywiście z nastolatkiem i jego Mamą.
Ciekawe kogo jeszcze uda sie Nowemu odwiedzić, bo plany ma szerokie.
Zobaczcie, Eska się zaczaiła i rozstrzygnęła sprawę nagrody.
Gratuluję Esko!
U mnie cały dzień w drodze, a w południe zbieranie tarek w oczy rażącym słońcu. Latem tego tam tyle było, a dziś z trudem uzbierałem 5 litrów. Wychodzi na to, że zdążyłem w ostatniej chwili, bo to albo sprawa ptaków, albo dwunożna konkurencja, bo pod krzewami nie opadłych owoców. Jakość doskonała i nie trzeba zamrażać.
A słońce było tylko tam wyżej, bo tu ciągle wysoko utrzymująca się mgła.
A kiełbie też musiałem sam czyścić.
No to, dobranoc tu, a dobry wieczór dla zawielkiejwody.
Dobranoc wszystkim za Wielką Kałużą z tej strony 🙂
Czytam wywiad rzekę Doroty Wellman z Januszem Leonem Wiśniewskim, kilka jego książek przeczytałam, całkiem niezłe (niedawno o tym pisałam), ale on jako człowiek bardzo interesująca postać.
Co ciekawe, skończył Technikum Rybołóstwa Dalekomorskiego w Kołobrzegu – latem odbywali 2 miesięczne praktyki na morzu, po trzecim roku był rejs do Afryki Darem Pomorza (to był początek lat 70-tych).
A tak w ogóle jest chemikiem (dr.hab.), informatykiem (dr), mgr. fizyki i ekonomii, no i literatem. Człowiek – orkiestra 🙂
Witam! A ja melduję, że przeżyłam targi i dziękuję za trzymanie kciuków 🙂 Było pięknie, tylko za krótko, niestety 🙁 Nisia poopowiadała o mnie paru osobom i co jakiś czas ktoś na nasz widok wołał: „Aaaa! To ten pies!”.
Przeżyłam też gastroskopię przez nos i już nie muszę jeść papek, natomiast nie mogę:
– słodyczy
– tłustych potraw
– czekolady (chlip, chlip)
– sosów
– i mojej ukochanej coca coli
Nie będę Wam opowiadać o diagnozie, w każdym razie doktor był zadziwiony, że jedząc tabletki osłonowe można i tak doprowadzić się do takiego stanu… 🙁
A! I jeszcze jedno. Wam pierwszym zdradzę, że znalazł się ktoś, kto chce mi dać koflator… 🙂
Wita Was zapracowana „mrówa” (szkoda, że ruszająca się niczym mucha w smole. 🙁
Dzisiaj są urodziny Leny – Tuski, której życzę dobrego zdrowia i smacznego życia. 😀
Jutro (dzisiaj 😯 ) od rana będę dalej „mrówkować”, dlatego już teraz składam życzenia. 😀
Podczytałam troszkę zaległości, ale resztę dopiero będę miała okazję nadrobić od poniedziałku – już spokojnie i systematycznie.
Trzymam za wszystkich choruszków, żeby jak najszybciej wyzdrowieli.
Esko, gratuluję wygranej ! 😀 Smak Twojego sera cały czas mam w tęsknej pamięci.
Życzę Blogowisku miłego dłuuuugiego weekendu i samych smaczności. 😆
BRA!
:)))))
Blondyno (01:11),
wspaniała wiadomość 🙂
Trzymam kciuki, żeby Ktoś się nie rozmyślił.
Przy okazji wklejam Twój sznureczek do reportażu z TVP2 (ostatnie dziesięć minut jest o Blondynie i Blondynie).
I dzięki. Ty wiesz, za co.
Dobranoc!
Ło…”ze względu na ograniczenia licencyjne…itd.)
Szkoda 🙁
No – jak obiecał, to chyba da? Czego Blondynie szczerze życzę. Gratuluję pozytywnych wrażeń z Targów!
Chyba zgaszę światło po tej stronie Wilekiej Kałuży, zbliża się godzina duchów, a ja fatalnie spałam poprzedniej nocy. To czas w kimonko!