Czy czekolada musi być zawsze słodka?
Niekoniecznie. Od pewnego czasu są coraz bardziej modne i zdobywają coraz więcej zwolenników czekolady z pieprzem, papryką i chili. Sam je jadam od czasu do czasu. A najbardziej lubię te z małej wytwórni czekoladek, która mieści się we Wrocławiu, chyba przy ulicy Więziennej.
Jako osobnik mało słodkolubny najchętniej sięgam po czekoladę gorzką. Jest to na ogół wyrób firmy Lindt i to z 90 proc. goryczy. I tej firmy mistrzowie czekoladnicy opracowali nowy gatunek czekolady. To ciemna czekolada z solą morską. Tę informację przyjąłem z zachwytem. Jestem bowiem miłośnikiem skontrastowanych smaków: słodko-kwaśnych, słodko-gorzkich no i oczywiście słodko-słonych. Tego typu połączenia w kuchni zawsze mnie wprawiają w stan ekscytacji.
W dołączonej do czekolady ulotce przeczytałem:
Niezwykłe połączenie. Excellence A Touch of Sea Salt z odrobiną soli morskiej to nowy smak cenionej przez miłośników najwyższej jakości ciemnej czekolady(…) to idealne połączenie klasycznej jedwabistej i aromatycznej ciemnej czekolady Lindt 47% kakao z delikatnymi kryształkami soli morskiej Fleur de Sel z Francji.To najbardziej szlachetna i najdroższa odmiana soli morskiej, ponieważ jest zbierana ręcznie z powierzchni wody. Dzięki idealnemu wyważeniu słodyczy czekolady z rozpływającą się w ustach solą morską otrzymujemy nie dajace się z niczym porównać doznania smakowe.
Po przeczytaniu tych zdań, niemal z nabożeństwem, otworzyłem opakowanie i odłamałem jedną cieniutka kostkę czekolady, powąchałem ją i wziąłem do ust. Rzeczywiście jedwabiście rozpuściła się i sprawiła miłe doznania. Niestety nie udało mi się wyczuć ani odrobiny smaku soli morskiej.
Poczekam na drugą próbę, bo jedna kostka zaspokoiła moją potrzebę słodyczy na dłuższy czas. Nowa czekolada bowiem jest (wg. mnie) bardzo, bardzo słodka. A w każdym razie znacznie słodsza niż jej gorzka odmiana.
A szkoda, bo miałem nadzieję, że przeżyję coś podobnego jak w przypadku spróbowania czekolady z chili, gdy po chwili odczuwania słodyczy poczułem ostre palenie na języku i podniebieniu. Sama słodycz, choćby najbardziej jedwabista ale w takim natężeniu nie sprawia mi wielkiej frajdy.
PS.
Nie można wydawać apodyktycznych opinii po jednej próbie. Wieczorem, popijając wytrawne czerwone Barbera d’Alba znów sięgnąłem po nową czekoladę. I – już w pierwszym kęsie – gdy wino przyspieszyło rozpuszczanie się czekolady, wyczułem słony kryształek. To była sól morska. A słodycz nabrała ostrzejszych akcentów. To było naprawdę bardzo przyjemne!
Komentarze
Dzień dobry.
Lubię czekoladę z chili i z pewnością zasmakuję i w tej z solą. I – podobnie jak u Piotra – jedna kostka, max. dwie, zaspakaja moje łakomstwo w zupełności. Tylko marcepan w gorzkiej czekoladzie wywołuje u mnie atak wielkiego łasuchowania.
Dzisiaj będę gotowała zupę, jednogarnkówkę, czyli eintopf na żeberku. Jeszcze nie wiem jaką z czym, to się dopiero okaże po wizycie w warzywniaku. W południe przychodzi dzisiaj nasza pani sprzątająca od czasu do czasu i dostęp do kuchni i garów będę miała utrudniony. Dlatego gotuję coś, co będzie gotowe i tylko wystarczy zagrzać w odpowiednim momencie.
Dzien dobry.
Dziekuje Slawku za plik zdjec i pomysl na pieczony fliet z ryby.
Ten rzeczywiscie wysycha w piekarniku jak nie ma ochronki, a i podanie tego na stol, jeszcze w papierku, niejednego z pewnoscia zaskoczy.
Na dworze dziwnie, bo cieplo jak latem (przynajmniej tego lata), o polnocy bylo 15 stopni, o szostej rano tez, a po niebie gnaja ciezkie chmury i od czasu do czasu mamy kapusniaczek.
Mam nadzieje, ze nie wyjdzie z tego znowu jakas nawalnica i nie spadnie tam u Was, jak juz wielokrotnie.
Czego Wam nie zyczy
pepegor
Witam, polecam Manufakturę Czekolady z Warszawy. Od dawna mają w swojej ofercie czekoladę z solą morską.
http://www.manufakturaczekolady.pl/www/index.html
Ja też chcę służącą !!!
Co wypieze syćkie smaty.
Pościera syćkie kurze,
W siuterynie i na górze,
I wytrzepie tyz dywany…
No bo jak mam ze wszystkim zdążyć, jak malowaniem jestem zajęty czwarty dzień z rzędu?
Pomalowałem 300 metrów kwadratowych, 60 litrów farby… Zostało mi drugi raz warstat pomalować . Jakieś 70 metrów, A potem będzie w środku 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=1UvYvg9KtJM
Dzięki, Marudo. Informacja przyda się.
Pepegor – potrawy Sławka podziwiam zawsze, za ich malarską urodę.Podobnie Danuśki dekoracje i kompozycje.
U nas jak dotąd buro ale nie pada.
Wrócił Włodek i przywiózł pyszne czekoladki z Bretanii, że o calvadosie nie wspomnę 😉
Akacje uwielbiam. Posadziłam za płotem tylko jedną, bo podobno bardzo żarłoczna 🙄
Sobotnia inauguracja roku akademickiego UTW udała się znakomicie. Świetny wykład, dobra zabawa z „Ryczącymi 20’s” 🙂
Pogoda, z punktu widzenia kierowców, paskudna. Plus korki. Wczoraj przejechanie 3 km w mieście zajęło mi 50 minut 👿
Cierpnie mi skóra na samą myśl o dzisiejszej jeździe.
Niemniej miłego dnia życzę 🙂
Zaraz zacznie padać 👿 Idzie od zachodu. U mnie pada.
Tez lubie gorzkie czekolady i ten kierunek z akcentenen chili tez uwazam za udany, a Lindt to rzeczywiscie jest marka wsrod wielkich producentow. Na tym moje kompetencje wlasciwie sie juz koncza bo naleze do tych, ktorzy sobie nigdy nie kupia sami slodyczy, ale siegaja chetnie po to co na stole albo i gdzie po katach. Swieta miedzy innymi dla tego sa tak zgubne dla mojej linii.
Chcialem jednak o tym, ze wsrod moich znajomych sa tacy, co maja bardzo wyrobione zdanie na ten temat i sledze ich rozmowy ze zdumieniem. Jakie oni (bez wyjatku mezczyzni) znaja miejsca i gdzie nie robia zakupy. Nie, nie chodzi zaraz o Bruksele, ale o miasteczka wokol, oddalone najwyzej 50 km i chodzi tu najwyrazniej o miejscowych producentow.
Mamy tu na jesien, zaniedlugo takie targi przedswiateczne i te firmy tam tez wystawiaja. Zrobie tym razem reportarz.
Tak to wyglądało wczoraj
http://m.gloswielkopolski.pl/f/s3lyo/p3m2c/artykul.html?synd=187042
strach się bać, jak będzie dzisiaj.
Żadna czekolada nie zmniejszy stresu 😉
Tak sobie podumałam (jako ta nie lubiąca fenkułu) że gdyby ten filet owinąć wokół połówki niedużego jabłka (boskoop) z wydłubanym środkiem, a w dziurze gęsta, kwaśna śmietana z chrzanem? Wszystko zaś na warstwie warzyw julienne?
Ryba z jabłkiem,dlaczego nie? Lubię takie niecodzienne połączenia.
To tak,jak ta czekolada z chili 🙂
Dziewczyny-wysłałam do Was informację w sprawie naszej natolińskiej wycieczki.Okazuje się,że chętnych całe tłumy.
Jotka – Młoda miała wczoraj zajęcia popołudniowe w Marcinku. Od siebie, z Ogrodów, na Bukowską (ok 2 km) próbowała dojechać 50 minut. Wreszcie porzuciła autobus i poszła pieszo. Do domu jechała też ponad godzinę.
Jotko-mój kolega pokonywał dzisiaj odcinek 29km przez drobne 2 godziny
i 45 minut !
Mam coraz więcej argumentów na rzecz rezygnacji z pracy na „prawdziwym” uniwersytecie. Koszty dojazdu i te liczone w złotówkach, i te czasowe i zdrowotne to też ważny argument.
Czekoladą z chili zajadamy się już od paru dobrych lat. Największym smakoszem jest nasz wnuk. Te czekoladki – różne, pięknie pakowane – które przywiózł Włodek, też pyszne.
Smaku anyżku zdecydowania nie lubię. Choć nie wykłuczone, że połączenie z rybą może być interesujące.
Danuśka,
pomysł łączenia bobu z malinami bardzo odważny. Nie wpadłabym na to. Recepturę musu z porów i łososia wykorzystam z sobotę.
Niestety „padł” mi mikser. Nie miałam jeszcze czasu kupić nowego. Poza tym znajoma namawia mnie na jakieś cudo, co to wzorem koła gospodyń wiejskich: śpiewa, tańczy i gotuje ….
A ja nie mam czasu żeby to obejrzeć na jakimś pokazie.
Generalnie mam straszny niedoczas. Lecę …
A pamiętacie pachnący czekoladą film z Juliette Binoche?
Właśnie jakieś dwa dni temu przypomniała go telewizja francuska :
http://www.filmweb.pl/user/Vikinga/reviews/Czekolada+deserowa-2118
Nie wiem, czy widziałam film; z pewnością czytałam książkę o tej fabule.
Witam, witam i o zdrowie pytam.
Na czekolade napada mnie tylko kilko 3-4 razy do roku. Najczesciej wpadam do niemieckiego sklepu a tam jest wspanialy wybor.
Buziaki,
Film, o którym wspomina Danuśka, ma dużo uroku a został nakręcony na podstawie powieści angielskiej pisarki Joanne Harris, co z pewnością czytała Pyra.
Lubię czarną czekoladę ale za pikantną nie przepadam.
witam, zachwycona czekoladowym tematem powiem tylko, ze chciałabym żeby taka tabliczka czekolady mogła koło mnie spokojnie poleżeć. Niestety, zjadam każdą ilość od ręki, no, chyba że to jest jakaś biała, mleczna, czy deserowa. Te mogą spokojnie leżakować. Im ciemniejsza – tym szybciej jej nie ma. Tę z dodatkiem soli próbowałam, smakuje mi bardzo, również ta pikantna. Ale najbardziej lubię ciemną z dodatkiem skórki pomarańczowej 🙂
Kiedyś, gdy podróżowałam dość często przez Pragę, zazdrościłam mieszkańcom sąsiadującym z fabryką Wedla, mieli zapach czekolady na wciąż. Nie wiem czy oni byli równie bardzo zachwyceni…
Danuśko (10.50) – pamiętamy, pamiętamy 🙂 ten piękny czekoladowy zapach snuł się za człowiekiem jeszcze po wyjściu z kina…
Witam wszystkich.
Jaki smakowity dzisiaj temat. Ja z czekoladą ma tak jak Barbara. Bardzo lubię taką wytrawną ale nie więcej jak 70% kakao. W Szwecji wynalazłam 70% z kandyzowanymi kawałkami skórki cytrynowej. Pycha. Niestety nie spotkałam takiej w Warszawie, i mi smutno.
Acha – Barbaro na Pradze już nie pachnie czekoladą. Niestety.
Czy ktoś widział gorzką czekoladę z orzechami, poszukuję takiej od dłuższego czasu bezskutecznie. Z orzechami tylko mleczna :devil:
Popełniłam krupnik – te odłożone żeberko to z wołu. Dołożyłam wędzonego boczku kawałek spory, garść grzybów suszonych i wszystko należne : od lubczyku, do ziela angielskiego. Kasza mazurska, łamana. Nasza pani Ola przyniosła wieści o logice stosowanej przez znajomego siedmiolatka, z którym Tato pisze dyktanda :
– samochud napisałem przez „u” bo się wymienia na auto”
– niedźwieć – bo przecież miś,
– kóra – bo się wymienia na kogut.
Bartuś był bardzo zdegustowany niestosownymi śmiechami dorosłych.
Moją ulubioną jest aktualnie gorzka czekolada Lindt z całymi orzechami laskowymi oraz karmelizowanymi cząstkami orzechów laskowych. Pyszne połączenie.
Raz na kilka (-naście) miesięcy kupuję dowolną białą czekoladę, która ma ten specyficzny „aż za słodki” smak. Dopiero jednak połączenie białej czekolady i orzechów wydaje mi się szczytem słodyczy 😉
A gdzie Linku, taką kupujesz gorzką z orzechami Lindt, bo ja widzę tylko mleczne?
Małgosiu-za jedyne 3 złote czekolada Wawel :
http://www.hipernet24.pl/nowy/prodinfo.php?item_id=22620
Wypatrzyłam tę czekoladę w Anglii i tam ją kupuję. Nie zastanawiałam się nad tym czy w Polsce jest ona w sprzedaży, ale pewnie warto by się rozejrzeć. 🙂
…oj, chyba u nas nie ma tej polecanej przez Linka czekolady. W witrynie Lindta też takiej nie widzę, jedynie mleczna 🙂 Nic to, skoro mamy nasz Wawel 🙂
Basiu, szukałam też firmy Wawel, ale nigdzie w sklepach nie ma 🙁
Małgosiu, jak natrafię, dam Ci znać 🙂 Swego czasu na Kruczej był sklep tej firmy, ale czy on jeszcze funkcjouje?
Znalazłam na ich stronie, że jest sklep firmowy Wawel na ul. Królewskiej 2 w W-wie. Wybiorę się tam kiedyś 🙂
Witam Szampaństwo 🙂
Może być i czekolada, chociaż ja słodkości nie bardzo. Dlatego lubię gorzką, ale tylko szczyptę. Lubię śliwki w czekoladzie – ale dwie wystarczą. Kiedyś kupiłam śliwki suszone i gorzką czekoladę – te mi smakowały. Smakowała mi też jarzębina w czekoladzie i jakieś inne drobne jagody (czarna porzeczka?) w czekoladzie, robione przez firmę bodaj „Jutrzenka”, ale daaaaawno tego nie widziałam. Śliwki w czekoladzie (Wawel) zawsze kupujemy naszym znajomym Kanadyjczykom, uwielbiają. W „Baltic Deli” nie mam zbyt wielkiego wyboru, kiedyś bywała Goplana i różne takie, teraz nie widzę.
Pikantne smaki dla mnie, ale nie zwracam uwagi na słodycze, więc nie wiem, co w trawie piszczy.
Mam jeszcze grubą sól morską z Bretanii (od Nisi) – może pożenić ją z gorzką czekoladą? Delikatnie rozpuścić taką 70%, wsypać sól… ?
Wszelkie czekolady i batoniki czy co tam w amerykańskim, typowym stylu firmy Catbury czy Hershey – fuj! To wyroby czekoladopodobne, pełne cukru i nie do jedzenia. Ale tutaj – popularne 🙄
Właśnie do nich zadzwoniłam i usłyszałam, że Wawel gorzkiej z orzechami już nie produkuje 🙁 🙁 🙁
Małgosiu, pociesz się czarnym ferrero rocher, też ma w środku orzeszek, polecam, pyszności 🙂
Dzień dobry na słodko,
czekoladziarnia we Wrocławiu, o której pisze Gospodarz, ma swoje korzenie w Świdnicy:
http://www.chocoffee.com/?page=1
Kilka lat temu byłam w Świdnicy i miałam przyjemność odwiedzić lokal p. Jacka Sikory – nie dość, że było pysznie, to jeszcze cieszyłam się, że znalazłam coś takiego w nie tak wielkim w końcu mieście. Ostatniego lata, gdy tam wróciłam, było mi smutno, bo okazało się, że świdnickie miejsce już nie istnieje…
Za to jest lokal na Więziennej, rozkoszny po prostu, tylko malutki.
Pan Jacek lubi też produkować się w programach kulinarnych.
A od zeszłego roku, dzięki mojej przyjaciółce z Krosna, poznałam produkty tamtejszej firmy Santos Marka Bargieła (pan Bargieł robi też przepyszne lody, o czym dowiedziałam się odwiedzając Krosno w tym roku). Jest i czekolada z solą, i z różą, i z trawką żubrówką, no, z czym chcieć. Pyszota, polecam.
Doroto, zajrzałam na stronę Santos, ale gorzką z orzechami wcale się nie chwalą 🙁
Fleur de Sel Gruerande rozdawał na I Zjeździe Łasuchów (w Kórniku) nasz Sławek paryski – do dzisiaj mam płócienny woreczek, owszem, pusty, ale pamiątka jest 🙂
Zaczął się konkurs skrzypowy im Wieniawskiego. Słucham sobie przesłuchań, chociaż z reguły słucham dopiero od II-go etapu.
I jeszcze coś – moje chłopaki w okolicach Bożego Narodzenia kupowali 400 gramowe tablice czekolady francuskiej z całymi orzechami laskowymi i zeżerali to za jednym posiedzeniem równiutko po połowie.
Gorzka czekolada to nie była, ale spróbowałam ździebko, koniecznie kawałek z orzechem. Niezła. Firmy nie zapamiętałam, spytam Jerzora, zdaje się, ze ta czekolada od jakiegoś czasu zniknęła z oferty sklepu, który ją miewał.
przy dzisiejszej pogodzie, to tylko czekolada na gorąco i koncert skrzypcowy, ale bez wychodzenia z domu 😀
U mnie cesarska, błękit, słońce, kolory drzew obłędne, idę wymyć okno w salonie, zanim nadejdą deszcze (a mają, żeby nikomu nie było żal, że mnie omijają – ale jest ciepluteńko dzisiaj!).
zastanawiam sie, co bardziej zmyslowego jest w filmie o czekoladzie, slodkosc fabula czy ten typ, ktory jest niewinny i zostaje podstepnie ( typowo dla kobiet )uwiedziony przez juliette
jadajcie zatem wiecej czekolady. niewinnych chlopcow omijajcie z daleka. naturalnie nie miejcie wyrzutow sumienia po zjedzeniu czekolady, tak samo jak nie ma sie po zjedzeniu jablka. od czekolady sie tyje. nie. tylko od jedzenia …
Dzień dobry,
Kiedyś, kiedyś spędziłem mnóstwo czasu (internet był, ale nie taki jak dzisiaj), nad historią kakaowca, a tym samym czekolady.
Wedel na Szpitalnej serwował czekoladę płynną. Bardzo lubiłem. I taka forma jest znana już od tysięcy lat. Król Montezuma wypijał około 50 filiżanek dziennie! Wpływała na podobno potencję, a miał duży harem. 😉
Jeśli kogoś interesuje historia czekolady, niech zajrzy tutaj
http://www.slawomirgolaszewski.republika.pl/Czekolada/Czekolada.htm
Jak dla mnie – zdecydowanie ten typ! Czekoladę może zjeść ktoś inny 😉
Dzisiaj kalafior (tradycyjnie – bułeczka na masełku podsmażona, kalafior z wody), a co do tego, pomyślę jeszcze.
Ci, co mają wyrzuty na sumieniu, że lubia i jedzą czekoladę, powinni pogooglać, czekolada ma wiele dobrych rzeczy w sobie. Oczywiście ta prawdziwa, a nie przesłodzony wyrób czekoladopodobny.
Wracam do zajęć.
Czy ktoś wie czy w tym roku planowana jest również akcja „Gęsina na Św. Marcina”?
Małgosiu-o gęsinie pewnikiem Gospodarz będzie nadawał lada moment.
Poza tym slow foodowcy też nadadzą,jak sądzę,jakiś komunikat.
Uwaga będzie osobiste wyznanie- swego czasu (o Boże,jak to było dawno)
Osobisty Zakochany uwodził mnie m.in.czekoladkami Ferrero Rocher.
W owych czasach były u nas niedostępne.To była mleczna czekolada i ową nadal pochłaniam zdecydowanie chętniej 🙂
Zdarzyło mi się próbować też śledzie w czekoladzie.No cóż,dało się zjeść,
ale nie rzucało na kolana.Nie jadłam natomiast sławnego meksykańskiego
kurczaka w sosie czekoladowym.Barbara zapewne coś wie na ten temat 🙂
Gospodarzu-świetnie wybrany temat na dzisiejszą,jesienną niepogodę !
Tak jak róża jest królową wśród kwiatów, tak czekolada wśród słodyczy. Jedni uwielbiają róże herbaciane/ ja/, inni czerwone. Jedni wolą czekoladę gorzką, inni mleczną, a jeszcze inni białą, której ja w ogóle nie uważam za czekoladę.
Zdarzyło mi się jeść pralinki z pieprzem. Bardzo ciekawe połączenie smaków, ale jak dla mnie były zbyt mało pieprzne. Czekolady płynnej nie piję, bo filiżanka, a nawet duży kubek słodyczy/ tak też jest niekiedy serwowana/ może zemdlić. Ciekawa jestem zawsze ,ilu kostkom czekolady odpowiada filiżanka. Niestety, nie wiem tego.
Tymczasem księżyc już prawie w pełni świeci na wschodniej stronie nieba.
Danuśko,
Gospodarz chyba ze dwa razy podawał przepis na indyka w sosie czekoladowym (a propos, korespondowałby dobrze z naszym wczorajszym Świętem Dziękczynienia!).
Ale w tym roku darowaliśmy indykowi życie, byliśmy w drodze od Cichalów (zajęło nam trochę!), a zresztą obżarliśmy się przez weekend do niemożliwości.
O właśnie…fotodonosy mam dokończyć 🙄
To nie kurczak a indyk Danuśko. I tak można go zrobić:
Meksykański indyk w czekoladzie
Indyczka;
Na nadzienie: 2 cebule,3 łyżki masła,4 czerstwe kajzerki,1 szklanka mielonego mięsa wieprzowego,1 ząbek czosnku,1/2 szklanki mleka,2 jaja;
Na sos:1/2 szklanki białego wina,1/2 szklanki śmietany , 10 łyżek kakao,10 łyżek startej na tarce gorzkiej czeklady,sól,pieprz,1 ostra papryczka chili.
1.Indyczkę sprawić, natrzeć solą.
2.Przygotować nadzienie: bułkę namoczyć w mleku, odcisnąć.
3.Posiekana cebulę podsmażyć na maśle, dodać mięso, bułkę, jajka i przeciśnięty przez praskę czosnek. Przyprawić solą, pieprzem i papryką.
4.Nadziać indyka farszem, zaszyć otwór.
5.Piec w piekarniku, polewając wytapiającym się tłuszczem .
6.Kiedy indyczka jest już upieczona wymieszać sos z winem, dodać kakao i czekoladę wymieszane ze śmietaną i papryczkę chili. Zagotować na bardzo małym ogniu.
7.Indyczkę polać po wierzchu sosem, resztę sosu podać w sosjerce.
Nisia, to jeszcze do wczorajszego, myslalas o Hiobie i jego zonie? 🙂
to byl dorsz ( filety ) z tym, co widac, znalazlem jeszcze lepszy bajer, wymyslili ten papier do zawijania calkiem przezroczysty, to dopiero jest odlot, juz mam, jak trafie jakas rybke, to zfoce, zebys calkiem juz na kolanach przed draniem wyzywac powinna moc,
Dobrze, że on preferuje blondynki – mnie by nie uwiódł mleczną czekoladą nawet w młodości.
Jeszce nie wiecie, jak Pyra POJECHAŁA UBRANA NA WYBORY. sĄSIAD ZABIERAŁ MNIE O 7.00 RANO, BO O 7.30 JEGO ŻONA MIAŁA „DYŻUR” W KOŚCIELE. jEGO PRAWO NARZUCIĆ CZAS WYJAZDU – W KOŃCU WYŚWIADCZAŁ MI PRZYSŁUGĘ. wSTAŁAM WCZEŚNIE, ABLUCJE, PORZĄDNA SPÓDNICA, WIZYTOWA BLUZKA, TAKIEŻ PANTOFLE, NASZYKOWANA TOREBKA,(znowu ten caps lock) W ostatniej chwili złapałam „wyjściowy” czarny płaszcz z kąta szafy. Cholera jasna – ze 20 cm brakuje, zeby się zapiąć. Wiosną jeszcze pasował. Trudno; od jutra zupa kapuściana 3 x dziennie, mrozu nie ma, moze być rozpięty. Pojechałam, wróciłam, Młoda wstała, mówię o płaszczu, a moje Dziecko:
-Mama, a Ty w swoim pojechałaś?
– Z mojej szafy, mojego wieszaka…
– A, bo wiesz, ja tam swój dowiesiłam, co z niego „wyrosłam”. U Ciebie był wolny wieszak.
Sprawdziłyśmy – mój grzecznie wisiał obok w ochroniarzu, a złapałam jej za mały (obydwa z czarnego flauszu). Nie muszę jeść zupy kapuścianej.
Zaczęło się niewinnie. Potem nastąpił najazd strachów na wróble! Na 3 zdjęciu z lewej to nie strach tylko Nowy! Na ostatnim strach i straszka…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/IIZjazd?authkey=Gv1sRgCIiaoqGm75in2wE#
Jakie urocze te strachy. I ludzie na Zjeździe urokliwi i Ewa przy straszce urodziwa wielce. Lubię Was. Wszystkich.
Ja też mam strachy, niektóre się powielają, ale mam też inne okoliczności przyrody, gdzie Cichal z nami nie był, bo robił za kucharnię i sprzątarnię.
Strachy zjazdowały na wielkich połaciach parkowych zamku Lyndhurst, było tego towarzystwa bardzo dużo, chyba sie nie pomylę, jeśli powiem, że setki.
I owszem, wesołe, tablice z podpisami wskazują, co za szkoła pracowała przy niektórych.
To ja lecę dokończyć, co mam dokończyć 🙄
Pyro-na wieść,że nie musisz jeść zupy kapuścianej przez najbliższe
3 tygodnie cieszę się razem z Tobą 🙂 🙂 🙂
Cichal-strachy piękne! A Ewa od ostatniej wizyty z Polsce jeszcze odmłodniała !
Moi Drodzy-ja nie napisałam,że proszę o przepis na indyka(czy kurczaka)
w czekoladzie.Ja napisałam,że nigdy go jeszcze nie jadłam.
Myślałam,że ktoś mnie może zaprosi 😉
Małgosiu: http://organic.frisco.pl/product/4006040413509/RAPUNZEL__Czekolada_gorzka_z_orzechami_BIO.xhtml
Ale kolorowe te strachy i sympatyczne 🙂 . A zjazd bardzo udany. Widać, że lubicie ze sobą przebywać 🙂
Asiu, dzięki! 🙂
Strachy były bardzo sympatyczne… zacząłem się bliżej zapoznawać… od tamtego dnia wszelkie złe moce mnie odstąpiły… mam nadzieję, że na zawsze. Załatwiłem to sobie!!! 😉
Ewa też znalazła swoją sympatię…
https://picasaweb.google.com/takrzy/Strachy#slideshow/5662294552831679202
Się sprężyłam:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/IIZjazd
Teraz letki opis – do zwiedzania udostępnione są części ogrodu oraz parter domu, a także nieco niżej, gdzie są wystawione dzieła sztuki WIELKIEJ. Nie wolno we wnętrzu robić zdjęć, ale nie mogłam się oprzeć gobelinom robionym przez wybitną tkaczkę – tkała to według projektów i obrazów Pabla (i nie tylko, ale tam akurat były dzieła Pabla). Jak wycieczka zniknęła za winklem, to ja…tego tam. Więcej nie mogłam , bo przewodnik pilnował grupy. Była też tkana Guernica, ale ta była nie do objęcia obiektywem (ciasnota), a poza tym nie mogłabym tego zrobic niezauważalnie dla przewodnika. Ale gobeliny – BAJKA!
Ta część zwiedzania podobała mi się najbardziej, bo tkanina mówi do mnie, troszkę było tam za ciemno, żeby dokładnie wszystko obejrzeć, ale tkanina ma swoje wymogi, nie może być ciągle pod wpływem światła, niechby i sztucznego.
MINUSY – ogromne nagromadzenie dzieł sztuki, powieszone jedno obok drugiego nie da się dobrze wyeksponować, nie da się wszystkiego dojrzeć i zauważyć.
Powiadam wam – napakowane do wypęku, sprawia wrażenie, jakby dorobkiewicze chcieli się pochwalić, co mają, no trudno, takie przynajmniej mam odczucie. Jak chcę pokazać, to pokazuję…tym bardziej, ze nie jest to za darmo 🙄
Ja bym wybudowała osobny pawilon gdzieś obok na wiele z tych dzieł, a część niechby była w domu jako dekoracja.
Następny minus – gonitwa, na zwiedzanie jest 2 godziny czasu, w to wchodzą też włościa. No, pal diabli włościa, ale te wszystkie rzeźby (brąz głównie, marmury z Carrary itd.) są dziełami wielkich artystów i chciałoby się trochę z dziełem poobcować.
Ale ogólnie – warto było tam zajrzeć 🙂
Ja to bym sobie nawet jakieś skromne gniazdko w tej powozowni uwiła 🙂
Tylko po co ten komin nad nią taki wielki ?
Jakoś doczytałem, fajnie jest, że czekolada nadal z przodu.
Odniosę sie do Barbary, co to Prażanom zazdrościła zapachu Wedla.
Mieszkałem kiedyś obok browaru i powiem: Cud, że ne zostałem piwnym zaprzańcem, aczkolwiek tej marki już nie piję.
Doroto z s.,
dobrze, że ci w Świodnicy przynajmniej mają erzac. Ale przy tym smutnym adresie?
Wracam zobaczyc co Alicja nadła.
Piękny kawałek świata i ta uczta u Cichalów ma wszelkie cechy „posiady” – miłe wnętrze, urokliwi Gospodarze i uroczy Goście.A mi zal, ze mnie tam nie było. Jest szansa, ze jutro Haneczka z Jurkiem w drodze powrotnej od Zaby zajadą do Pyr, a w piątek przyjadą na dwa dni Ryba z Matrosem. To juz wizyta cmentarna – w tłum listopadowy nie będą się po drodze telepać. Zrobią wcześniej.
Czy to wielkie drzewo to platan? Kora podobna. To już u Was jest „indiańskie lato”. A u nas tak zimno się zrobiło 🙁
Asiu,
„indiańskie lato” u nas jest po pierwszym mocniejszym przymrozku i często po pierwszym małym śniegu, liści już zazwyczaj nie ma – wypada to w listopadzie.
Teraz jest nasza wspaniała jesień, za 2 tygodnie już będzie smutniej i przejrzyście, za to liści na podwórku i w ogródku do licha i ciut. Wrzesień w naszej części Ontario to zwykle jeszcze lato.
Po pierwszym mocniejszym przymrozku i ewentualnym małym śniegu zwykle jeszcze bywa parę ładnych, słonecznych dni, ale temperatury umiarkowane, a nie takie, jakie mamy od piątku – lipcowe wręcz!
O drzewie lepiej będzie wiedział Nowy (on się zna na roślinach), ale chyba masz rację, platan.
Pyro,
my Ciebie też lubimy! 🙂
Że też teleportingu nikt jeszcze nie opracował…mielibyśmy zjazd wszystkich chętnych w Tarrytown, było tak ciepło, że spanko można było w parku pod namiotem…
Chciałabym pokazać Wam jeszcze rumuńskie zamki. Strachów nie widziałam, wampirów nie spotkałam 🙂 . Zamek Peles położony jest w miejscowości Sinaia, nazywanej perłą Karpat. Jest to znany rumuński kurort, położony na zboczach gór. Neorenesansowy zamek jest położony na polanie, otoczony lasem. Wygląda jakby był przeniesiony z Bawarii. Nic dziwnego – zbudowany był dla Karola I Hohenzollerna, który został wybrany na władcę Rumunii. Komnaty są też urządzone z przepychem. Ciekawe są apartamenty królowej Elżbiety, która po śmierci swej czteroletniej córki zajęła się pracą społeczną. Pisała też wiersze, powieści, baśnie dla dzieci, które sama ilustrowała Używała pseudonimu Carmen Sylva. Na następnej polanie znajduje się pałac Pelisor zbudowany dla księcia Ferdynanda. Obecnie mieszka tam król Michał, któremu państwo oddało większość majątku, a potem odkupiło od niego. W pobliżu zbudowano elektrownię wodną, jednak nie pomyślano wtedy, żeby zelektryfikować również wieś 🙁 . W Pelisor lubiła przebywać królowa Maria, podejrzewana o liczne romanse. Podobno miała również romans z naszym Józefem Piłsudskim. Niedawno odnaleziono zdjęcia z jednego z pobytów Józefa w Sinaia. Maria była bardzo wysportowana, lubiła ubierać się jak rumuńska chłopka. Wiele jej fotografii można obejrzeć w zamku Bran. Była piękną kobietą. Była też pierwszą wyznawczynią bahaizmu. Zamek Bran obecnie należy do spadkobiercy Habsburgów ? syna Ileany córki Marii. Jest dzierżawiony przez gminę. Można go kupić 🙂 . Jest najbardziej znany jako zamek Drakuli, chociaż Vlad Palownik nigdy w nim nie mieszkał.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RumuniaZamki#slideshow/5662325966650436578
Witam.
Alicjo do trzech razy sztuka, najlepiej w tygodniu oglądać,
Wyobrażam sobie wielki zjazd blogowy w Tarrytown, w parku, pod namiotami, z wielkim ogniskiem. I Cichala z wielkim garnkiem owsianki 🙂 Miła wizja 🙂
To raczej bajkowe pałacyki, nie zamki. Nie mają rycerskiego (czy obronnego) charakteru. Wydaje się, że tę rolę pełniły klasztory i kościoły warowne. Te pałace składające się z licznych wieżyczek i stosunkowo niskiego korpusu rozlazłego przez dwa sąsiednie wzgórza z przełęczą włącznie, wyglądają, jak z opakowań czekolady mlecznej. Wnętrza mają śliczne piece i coś, czego ja osobiście bardzo nie lubię – malowane „w łączkę” odrzwia. Takie drzwi są też w jednym z podpoznańskich pałacyków.
Alicjo, wspaniały ten Wasz zjazd, pyszności dla ciała i ducha, tyle wrażeń, ciekawe wycieczki, no i ta droga pomalowana przez jesień 🙂
Gospodarz przypomniał nam przepis na indyka w czekoladowym sosie, dodam tylko, ze oryginalny meksykaski przepis na ten sos zawiera znacznie więcej składników, np. orzechy ziemne, migdały, cynamon, nasiona anyżu, pomidory, cebula, czosnek oraz wspomniana juz ostra papryka chili oraz ognisty, przefermentowany sos z chili, zwany chipotle. Naturalnie plus ziarna kakao. Najsłynniejsze „mole poblano” jest serwowane w Puebli, przepięknym mieście słynącym także z ręcznie malowanych kafli, które m.in. są ozdobą ok. tysiąca domów kolonialnych. 70 kościołów, muzea, no i te smakołyki przyciągają do Puebli rzesze turystów 🙂 Szkoda tylko, ze to tak daleko…
Spełnić fantazję, też bym chciał….. komentarza nie będzie, czekam.
Asiu. Piękne to teraz. Byłem tam ca. 40 lat temu. Różnica jak na fotografii czarno-białej i kolorowej!
Sprokurowałem etiudkę drzewnianną ze zdjęć Ewinych. W domu zapach smażonych bananów których tonę nawiozła Alicja i je teraz ratuję przed gastronomiczny niebytem. A ja się ratuję pinakoladą chociaż do obiadu jeszcze trochę. A co? Nie mogę zacząć od deseru?
Na pierwszych zdjęciach oglądamy 60 min na godz i się rechotamy…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/IIZjazd1?authkey=Gv1sRgCIW2kMP0yd7jWg#slideshow/5662330264975218274
No, te buźki takie już więcej „natchnione”. Ucztowanie też męczy, a Nowy wygląda jak Kupidynek, który urwał się ze szkolnej wycieczki.
Na kanapce chyba podpatrujemy, co na sieci…no, raczej chyba rechotamy się nie z żalu, a przeciwnie wręcz 😉
A faktycznie…60 minut na godzinę 😉
Żeśmy się tak nagadali, że wszystkich szczęki bolały, więc oddaliśmy głos kabaretom na chwilę.
Asiu, piękne zdjęcia. Zarówno te w plenerze, jak i wnętrza. Pyra ma rację – bajkowo 🙂
Cichalowa etiudka drzewnianna – urocza, fajnie mieliście…
Jaki fajny zjazd!
Sławek, o Hiobie w ogóle nie myślę, żeby się nie przestraszyć. Nie uważałam ostatnio na lekcji: ten papier to jest zwykły do pieczenia?
Czekoladę na Szpitalnej pamiętam czule. A teraz pijam taką z automatu jak lecę rano do Warszawy i jeszcze mam ścisk w dołku poranny. Lepsza od kawy.
Nisiu,
a nie jest to takie cusik, podobne do greckiego takiego?
http://en.wikipedia.org/wiki/Phyllo
Jest to cieniutkie jak pergamin, kupuje sie w takiej rolce zamrożone – przynajmniej u nas, i ja to swego czasu uzywałam podwójnie czy jakoś tam złożone, żeby zapiec jakieś warzywka w ilościach „na łyk”, na przykład sparzone listki szpinaku i feta, kawalątko kurczaka wcześniej ugotowanego czy resztki z wczorajszego obiadu – cokolwiek, można po swojemu przyprawić.
Ooooo…już dawno z phyllo pastry nie kombinowałam!
Jerzoru najbardziej smakowały tarte jabłka (kwaśne) z dodatkiem szczypty cynamonu, cukru, goździk, to wszystko zawinięte w kilka arkuszy phyllo, podpieczone – i podane na gorąco, obok walnąć łygę lodów waniliowych.
Ha, ha, ha Pyro, nareszcie jakiś komplement 🙂 …
i takim chcę zostać! Na poważny wygląd i zachowanie mam jeszcze czas, a bycie starym Amorkiem – czemu nie? 😉
Piękne legendy…
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Cupidon_et_Psych%C3%A9.jpg&filetimestamp=20050428195927
Cichal i Alicja pokazali już tyle zdjęć zjazdowych, że ja nie mam szans zdjęciowo zaistnieć, a przede wszystkim nie chcę zanudzać. Robiliśmy na trzy aparaty, często te same ujęcia, starałem się więc wybrać jakieś inne.
Do tego dwa słowa wyjaśnienia.
Miasteczko Terrytown, które za letnią siedzibę wybrali sobie Państwo Cichalowie jest wyjątkowo urokliwe. Pierwsi zauważyli to Rockefellrowie, osiedlając się w pobliżu nieco wcześniej. Państwo Cichalowie, mając podobne spojrzenie na to co ładne, również tutaj wkrótce po nich osiedli. Wystarczy, że wyjdą na ulicę i już mają to co lubią – wodę szerokiej w tym miejscu Hudson River i widoczne wszędzie wzgórza, jakby pocztówka z ich ulubionego New Hampshire.
Wystarczy odjechać pięć minut i już można zapomnieć o pobliskim miasteczku – przyroda wzięła góę, a rozsądek tutejszych władz nie pozwolił jej zniszczyć – zobaczcie zdjęcia z parku z widokiem na rzekę – dech zapiera, czego oczywiście aparat w pełni przekazać nie może.
Jest też kilka zdjęć z mieszkania Ewy i Cichala – warto zwrócić uwagę na obraz z żaglówkami, dzieło Ewy.
Cichal i Alicja pokazali już tyle zdjęć zjazdowych, że ja nie mam już szans zdjęciowo zaistnieć, a przecde wszystkim nie chcę zanudzać. Robiliśmy na trzy aparaty, często te same ujęcia, starałem się więc wybrać jakieś inne.
Do tego dwa słowa wyjaśnienia.
Miasteczko Terrytown, które za letnią siedzibę wybrali sobie Państwo Cichalowie jest wyjątkowo urokliwe. Pierwsi zauważyli to Rockefellrowie, osiedlając się w pobliżu nieco wcześniej. Państwo Cichalowie, mając podobne spojrzenie na to co ładne, również tutaj wkrótce po nich osiedli. Wystarczy, że wyjdą na ulicę i już mają to co lubią – wodę szerokiej w tym miejscu Hudson River i widoczne wszędzie wzgórza, jakby pocztówka z ich ulubionego New Hampshire.
Wystarczy odjechać pięć minut i już można zapomnieć o pobliskim miasteczku – przyroda wzięła góę, a rozsądek tutejszych władz nie pozwolił jej zniszczyć – zobaczcie zdjęcia z parku z widokiem na rzekę – dech zapiera, czego oczywiście aparat w pełni przekazać nie może.
Jest też kilka zdjęć z samej imprezy, ale uważam, że warto zwrócić uwagę na obraz przedstawiający żaglówki – dzieło Ewy. Do mnie trafia.
https://picasaweb.google.com/takrzy/MinizjazdWTerrytown#slideshow/5662431571228372882
I chyba już dobranoc 🙂
Dwa razy ten sam tekst, przepraszam. Możecie przeczytać tylko pierwszą część. Coś mi się pozajączkowało. 🙂
To zdjęcie dedykuję Jerzorowi
https://picasaweb.google.com/takrzy/Alicja#slideshow/5662445740702410994
Ojej!
Czy ja coś mówiłam?! Bo to nie był wieczór próbowania nalewek…czy był?
Też idę spać (Jerzor już chrapkuje) – dobranoc 🙂
Asiu,
Zdjęcia miodzio. Będę się miała czym inspirować… 😉
Ewo, Basiu 🙂
A przyroda amerykańska rzeczywiście wspaniała. Obraz też.