Czy czekolada musi być zawsze słodka?

Niekoniecznie. Od pewnego czasu są coraz bardziej modne i zdobywają coraz więcej zwolenników czekolady z pieprzem, papryką i chili. Sam je jadam od czasu do czasu. A najbardziej lubię te z małej wytwórni czekoladek, która mieści się we Wrocławiu, chyba przy ulicy Więziennej.

Jako osobnik mało słodkolubny najchętniej sięgam po czekoladę gorzką. Jest to na ogół wyrób firmy Lindt  i to z 90 proc. goryczy. I  tej firmy mistrzowie czekoladnicy opracowali nowy gatunek czekolady. To ciemna czekolada z solą morską. Tę informację przyjąłem z zachwytem. Jestem bowiem miłośnikiem skontrastowanych smaków: słodko-kwaśnych, słodko-gorzkich no i oczywiście słodko-słonych. Tego typu połączenia w kuchni zawsze mnie wprawiają w stan ekscytacji.

W dołączonej do czekolady ulotce przeczytałem:
Niezwykłe połączenie. Excellence A Touch of Sea Salt z odrobiną soli morskiej to nowy smak cenionej przez miłośników najwyższej jakości ciemnej czekolady(…) to idealne połączenie klasycznej jedwabistej i aromatycznej ciemnej czekolady Lindt 47% kakao z delikatnymi kryształkami soli morskiej Fleur de Sel z Francji.To najbardziej szlachetna i najdroższa odmiana soli morskiej, ponieważ jest zbierana ręcznie z powierzchni wody. Dzięki idealnemu wyważeniu słodyczy czekolady z rozpływającą się w ustach solą morską otrzymujemy nie dajace się z niczym porównać doznania smakowe.

Po przeczytaniu tych zdań, niemal z nabożeństwem, otworzyłem opakowanie  i odłamałem jedną cieniutka kostkę czekolady, powąchałem ją i wziąłem do ust. Rzeczywiście jedwabiście rozpuściła się i sprawiła miłe doznania. Niestety nie udało mi się wyczuć ani odrobiny smaku soli morskiej.
Poczekam na drugą próbę, bo jedna kostka zaspokoiła moją potrzebę słodyczy na dłuższy czas. Nowa czekolada bowiem jest (wg. mnie) bardzo, bardzo słodka. A w każdym razie znacznie słodsza niż jej gorzka odmiana.
A szkoda, bo miałem nadzieję, że przeżyję coś podobnego jak w przypadku spróbowania czekolady z chili, gdy po chwili odczuwania słodyczy poczułem ostre palenie na języku i podniebieniu. Sama słodycz, choćby najbardziej jedwabista ale w takim natężeniu nie sprawia mi wielkiej frajdy.

PS.
Nie można wydawać apodyktycznych opinii po jednej próbie. Wieczorem, popijając wytrawne czerwone Barbera d’Alba znów sięgnąłem po nową czekoladę. I –  już w pierwszym kęsie – gdy wino przyspieszyło rozpuszczanie się czekolady, wyczułem słony kryształek. To była sól morska. A słodycz nabrała ostrzejszych akcentów. To było naprawdę bardzo przyjemne!