Zamieńmy się…rolami
Dlaczego niby gospodyni czy gospodarz ma się napracować a gość nie? Zamieńmy się tym razem rolami. Dla gospodarza pozostanie wprawdzie lwia część roboty, ale zanim kolacja zostanie zjedzona także gość popracuje nieco. Przygotujemy bowiem dzisiaj fondue, które przygotowuje się wprawdzie wcześniej ale zasadniczą część pracy wykonuje się już w czasie uczty.
Jeżeli nie mamy specjalnego naczynia do fondue, możemy posłużyć się ładnym garnkiem o dość grubym dnie lub naczyniem żaroodpornym. Konieczne będzie jednak zaopatrzenie się w specjalny podgrzewacz. Podgrzewacze takie są do kupienia w sklepach z porcelaną: mają one za zadanie podgrzewać imbryki z herbatą.
Do podgrzewacza stosujemy specjalne płaskie świece, które prawdopodobnie trzeba przygotować przynajmniej w niewielkim zapasie (2-3 świece), gdyż nasze fondue będziemy jeść przez co najmniej pół godziny (lub dłużej jeśli towarzystwo miłe a rozmowy ciekawe) i cały czas musi być gorące. Proponuję najprostsze, serowe fondue, do przygotowania którego potrzebować będziemy (proporcja dla dwóch osób) ok.20 dag goudy i 20 dag ementalera, ok,1/3 szklanki białego wina, 1 ząbek czosnku, według smaku pieprz oraz starta gałka muszkatołowa. Powinno się dodać jeszcze kieliszek wytrawnej (w najgorszym razie słodkiej) wiśniówki, jednak nie jest to składnik absolutnie konieczny. Sery kroimy w niedużą kostkę, wkładamy do naczynia którego dno uprzednio smarujemy dokładnie ząbkiem czosnku (pozostały czosnek pozostawiamy w naczyniu), wlewamy wino i ewentualnie wiśniówkę, dodajemy sery i stawiamy na jak najmniejszym ogniu, po czym powoli podgrzewamy mieszając drewnianą łyżką, aż do zupełnego rozpuszczenia się serów. Teraz stawiamy naczynie na podgrzewaczu. w którym jest paląca się świeczka. Powinniśmy już mieć pokrojoną w dużą kostkę bułkę, której kawałki nadziewamy na specjalne szpikulce lub na patyczki do szaszłyków i zanurzamy po jednym w gorącej masie serowej, aby dobrze nasiąkały i zjadamy ze smakiem.
Szwajcarzy po to aby posiłek był pełny dodają jeszcze do pogryzania plasterki suchej kiełbasy, co polecam bardziej głodnym biesiadnikom. Popijamy potrawę resztą owego białego wina, którego użyliśmy do fondue. To naprawdę smakuje.
I tu jak sądzę doda swoje uwagi Nemo mieszkająca w krainie, w której fondue narodziło się przed wieloma laty.
Komentarze
Jest Helena – wpis w Budzie Owczarka Podhalańskiego, nie wiem, czy jej się będzie chciało tu natychmiast meldować, więc na wszelki wypadek podaję, bo już się wszyscy niecierpliwili.
I wracam do spania, jak się da….
Kamień z serca – dobrze, że się odezwała. I humorek ma co najważniejsze. Od razu jakoś jaśniej w ten zachmurzony ranek.
Pozdrawiam wszystkich a Helenę szczególnie.
Ważne dla nas wszystkich czyli przyjaciół Heleny. Skopiowałem (nielegalnie) wpis Heleny w blogu Owczarka Podhalańskiego. Oto on:
Helena pisze:
2007-08-30 o godz. 07:44
EmTeSiodemeczko, szykuj nowa karteczke dla mnie. Jestem z powrotem!
Nie bede Was meczyc szczegolami (chociaz czemuz by i nie? ), powiem tylko, ze po pierwszej operacji, trwajacej 10 godzin. niemal natychmiast nastapily komplikacje i wrocilam na sale oparacyjna na kolejne 7 godzin. Wiec wszystko trwalo od 7-ej rano do 2-ej w nocy. POzniej trzy doby w intensywnej terapii i przeniesienie na zwyczajna sale.
Do domy przywiozla mnie wczoraj wierna Renata, ktora przyjechala z Polski aby sie mna opiekowac, bo jestem jeszcze bardzo slaba. Przywitala mnie pozywna zupka z kurek uzbieranych w Borach Tucholskich wlasnorecznie. A nawet wypilysmy wina.
Za pare dni mam zamiar byc na chodzie, gdyz obiecalam ( a nawet sama sie zglosilam) pomagac w kampanii wyborczej demokratow.pl tu w LOndynie.
Caluje Was wszystkich w Owczarkowej Budzie i dziekuje za trzymanie kciukow i wsparcie.
Heleno wracaj do nas. Jak ta z Troi do Aga…..
Cale szczescie cala i zdrowa, chociaz pewnie lekko pocerowana.
Pomoglo na pewno nasze myslenie o Tobie i lawina zyczen szybkiego powrotu do zdrowia. Ja w kazdym razie zrobilem swoje i okazuje sie, ze moja metoda jest nadal skuteczna. Jak to jest z moja metoda dzieki ktorej trzykrotnie uratowalem moich przyjaciol od niebezpieczenstwa opowiem kiedy juz zameldujesz sie spowrotem w blogu Pana Adamczewskiego.
Uhudler zamowiony. Przjedzie do mnie we wtorek dnia 4 wrzesnia i bedzie cierpliwie czekal na podroz.y zbieraja miod.
Wielki Kombinator, nastepca Ostapa Bendera
Pan Lulek
Kruca! Nie przygotowaliśmy transparentu powitalnego! Czemu nikt mnie nie kopnął? Ja mam rozum zakuty przez Babcię i okolice. Trzymajcie się, dobrego dnia Wam życzę!
Cieszę się, że jest OK i że się odezwała. 🙂
Oczywiście dużo zdrowia i szybkiej rekonwalescencji dla Heleny!
W sprawie fondue- korzystam, lubię. Przyrządzam najczęściej serowe. Choć zdarzało się także mięsne w aromatyzowanym oleju lub na chińską modłę w rosole ( w tym wypadku ważne są takżę różnorodne, tj. kwaśne, pikantne, słodkawe dipy). Nigdy nie robiłam jeszcze czekoladowego ( w ceramicznym naczyniu, do maczania owoce) ponieważ jestem umiarkowaną amatorką słodyczy i jeśli już to miód, konfitury, rzadko czekolada.
Ważne jest, żeby bułka do maczania w serze była po pokrojeniu lekko podpieczona- w przeciwnym razie do sera wpadają okruchy chlebowe, zupełnie niezamierzenie.
Och, a to się nasiedzę przed komputerem dzisiaj, mam dzień wolnego ( od wczoraj choroba), trzymam sie jednak, trzy warstwy ubrań, herbata. I multimedialna dwutomowa książka do czytania i analizy przede mną.
To nie sen, Helena wrocila! Droga rekonwalescentko, wracaj szybko do sil!
http://www.youtube.com/watch?v=0KI_IhUEdTU
http://de.wikipedia.org/wiki/Fondue
Na temat fondue nie bede zabierac glosu, bo nie jestem ekspertem. Coz to jest – 31 lat kontaktow z potrawa, ktora znana jest od stuleci i na ktora kazda helwecka wies ma swoj przepis. Powiem jedno: slodka wisniowka to mozna popijac! Ser powinien byc szwajcarski lub francuski, raczej nie holenderski. Ma byc grubo utarty, a nie pokrojony w kostke! Pierwsze slysze o kielbasie. W Gryzonii (Graubünden) podaje sie Bündnerfleisch – cieniutkie plasterki suszonej w gorskim klimacie wolowiny. Chleb (bagietka) powinien byc „wczorajszy”. Kto zgubi chleb w garnku z serem – stawia wszystkim kolejke, albo musi odspiewac piosenke, albo zrobic cos innego – reguly ustala grupa jedzaca z jednego garnka. Jezeli sie jest zaproszonym na fondue, dobrze jest sie upewnic co do regul – przed jedzeniem 😉 Dla lepszego emulgowania kremu serowego dodaje sie skrobi kukurydzianej (Maizena) rozmieszanej w winie. Wino musi byc zawsze bardzo wytrawne, najlepiej szwajcarski fendant. Do popijania – wino, czarna herbata, kirsch. W wariantach mozna chleb zastapic gotowanymi ziemniakami, kawalkami warzyw, ale osobiscie wole fondue klasyczne, najchetniej moitie-moitie, pol na pol gruyere i vacherin.
Od pewnego czasu przyglądam się i tej stronie i temu blogu i tym porado-paradom (dla namiętnie kuchcianego zacięcia) i otóż bardze się mi tu u Państwa podoba. Podob mi się także przyjaźń, jaką się nawzajem raczycie. Tak tego dzisiaj u nas mało. Nie wiem, jak zacząć, toteż zaczepię zaczepnie Pana Lulka:
Niechaj Pani Helena wraca do zdrowia, jednak ta spod Troi wracała nie do Aga…, ino do Menela…, co mężem prawowitym był. Nadto Helena wracała niechętnie, a Pani Helena…?
A w kwestii to tyle, że founde będzie dzisiaj, bo państwo gościowie z iżykówki wyjechali. Wiadomo, żal ale i trochę ufff…
Ten wpis w drodze wyjatku moga czytac wszyscy aczkolwiek jest on przeznaczony dla Heleny gdyz wyjasnia tajemnice Jej zasluzenie szybkiego powrotu do zdrowia.
Dzisiaj nie bedzie o potrawach. Co z czym mieszac, jak kogos otruc natychmiast albo stopniowo w drodze rujnowania jego organow wewnetrznych. Dzisiaj bedzie o tym przy czym jesc. O sprawie czy i co jesc innym razem. Czyli o meblach przy ktorych sie jada.
Na wyspie Java rosna drzewa teakowe. Bywaja olbrzymie. Sadze, ze nemo natchmiast wystartuje z informacja jak wielkie.
W XIX wieku Holendrzy doszli do wniosku, ze jesli bedzie sie tak wycinalo te drzewa to niedlugo ich w ogole nie bedzie. Wprowadzili zasade, ze po pierwsze nie wolno rznac bez zezwolenia odpowiednich wladz a po drugie, ze na miejsce kazdego wycietego drzewa nalezy zasadzic dwa nowe. Oni byli zimnokrwistymi kolonizatorami, poza tym kasowali pieniadze za zezwolenie na wycinke i w ten sposob doprowadzili do powstania wielkich i zdrowych plantacji dzew teakowych. Obecnie na rynku sa dwa rodzaje mebli z teakowego drzewa. Wycinane na dziko i pochodzace z plantacji.
Moi przyjaciele mieszakajacy w Baden kolo Wiednia po burzliwyh przygodach osobnego zycia postanowili dalej zyc razem. On nazywa sie Karli, ona Gabi. Zalozyli w Baden firme handlujace miedzy innymi meblami teakowymi a na Javie uruchomili ich produkcje.
Maszyny sa wloskie, personel, poczatkowo austriacki, przekazuje wymierajac swoje obowiazki miejscowym fachowcom. Wiekszosc tych dzikich mebli po kilku miesiacach, najwyzej latach rozkleja sie i jest niezdatna do uzytku. Moi przyjaciela daja 5 letnia gwarancje a wykonczenie ich mebli, to zupelnie oddzielna sztuka. Sadze nemo, ze jak wpadniesz do mnie to przekonasz sie, ze nie bujam.
Widzialem te meble wczesniej i caly czas mnie korcilo. Wreszcie w koncu roku ubieglego zaprosilem moich przajaciol na wegierskie jedzenie z rownoczesna prosba zobaczenia co moglbam postawic w mojej loggi.
Decyzja byla nastepujace. Stol rozsuwany do dlugosci na 10 osob, lawa z oparciem dla trzech osob i dwa fotele. Dostawa na miejsce z nastepnego kontenera ktory wyladuje w Hamburgu. Dostalem jeszcze w grudniu dobra oferte, ceny ze starego roku i dodatkowy rabat. Noto bene ceny jak przaslowiowy cygan za matke. Wszystko jednak jak w katalogu. Byla tez prosba zeby w miare mozliwosci dokonac wplaty w roku 2006. Podsumowalem moje mozliwosci i dokonalem. W tym momencie moi przyjaciele rozplyneli sie. Telefon odpowiadal, ze sa nieobecni. Pomyslalem sobie pewnie wyjechali na Jave do swojej fabryki. nagle w telewizji pojawily sie wiadomosci o powodziach na Javie, erupcji blotnych wulkanow itp. Pomyslalem sobie, ze trzeba organizowac jakas akcje ratunkowa. Obdzwonilem odpowiednie ministersterstwa. Te od spraw zagranicznych przyjelo zgloszenie, ci od spraw wojskowyh zameldowali, ze wysylaje oddzial ratowniczy z urzadzeniami do oczyszczania wody pitnej. Po kilku dniach nerwowego oczekiwania otrzymalem wiadomosc, ze nieznany jest im los moich przyjaciol i niema ich na liscie zaginionych. Nagle przypomnialem sobie, ze brat przyjaciolki i szwagier przyjaciela jest maklerem ubezpieczeniowym. Zatelefonowalem, a on powiedzial mi, ze oni sa na urlopie w Afryce z koncowym miejscem pobytu w Afryce Poludniowej.
Odrobine odetchnalem ale w tym dniu byla audycja telewizyjna na temat krolestwa Lesotho i obyczajach tamtego wladcy ktory rekwiruje kazda pania niezaleznie od wieku i bywatelstwa ktora znajdzie sie na jego terytorium. Pani jest atrakcyjna i gdyby nie byla zona mojego przyjaciela tez bym ja chetnie zarekwirowal. Ten makler ubezpieczeniowy powiedzial mi, ze za dwa dni beda ladowac na Schwechacie w Wiedniu. Odetchnalem, tylko na krotko ze strachu czy oni wyladuje na lotnisku czy w UNO City, tez w Wiedniu. Co tu robic, z kim wejsc w kontakt. Swego czasu sprzedalem do Jordanii kilka niemieckich aparatow do dializy krwi. Sami wiecie o kogo chodzi. Czasu bylo tak niewiele, ze zdecydowalem sie na krok rozpaczliwy ale jak sie okazalo skuteczny. Zapalilem w domu swieczke za pomyslne ladowanie. Wyobrazcie sobie, ze pomoglo. Wyladowali jak trzeba a za kilka dni otrzymalem do domu moje teakowe meble wraz z montazem i wprowadzeniem do eksploatacji.
Ciut przydlugo rozpisalem sie, ale kiedy dowiedzialem sie o Helenie polazlem do kosciola i zapalilem na wszelki wypadek dwie swieczki. Widzicie, ze tez pomoglo. W krotkim czasie Ona bedzie calkowicie zdrowa i pisala, ze nie wiem kto to byl Dobry Wojal Szwejk, podobno nieslubny szwagier Ostapa Bendera
Szbkiej i skutecznej rekonwalescencji zycze Tobie Heleno
Pan Lulek
Wiwat Helena znów wśród żywych, wesołych , winko popijających.
W opisywanej potrawie największy cymes, to wspólna zabawa, bo jakkolwiek lubię topiony ser, to jednak po fondue mam w żiołądku ciężką, z trudem trawioną kulę. Dla mnie więc to zabawa rzadka i niezbyt oczekiwana.
Moje dziecko będzie dzisiaj zadawało szyku na konferencji Rady Pedagog. w kanadyjskim zabawnym (acz odpustowym) t-shircie. Dostała od kumpla z Victorii czarną koszulkę , na której siedzą rządkiem 3 polarne misie, trzymają zapalone latarki, a światło tych latarek tworzy zorzę polarną. Dla niedouczonych nad misiami wielki napis Aurora Borealis, a niżej małymi literami Canada. Mówiąc nawiasem Anka nie tylko dostała koszulkę ale i wytargowała wymarzony aparat fotograficzny, za który musi zapłacić dopiero za miesiąc. Jednak tak czy owak oszczędza na tej transakcji co najmniej 1 tysiączek (Lena w ub.r. zapłaciła 2 tysiące za niemal identyczny). Cio prawda narzeka, że to nie lustrzanka, ale na lustrzankę nie byłoby ją stać nawet okazyjną. Od kumpla zresztą dobrze kupować, bo to zawodowy fotograf i fotoreporter. Na sprzęcie się zna i dba o niego.
Przelew za nasze noclegi został wysłany, a więc Ośrodek został z nami związany stosunkiem cywilno – prawnym. O kawałach żadnych więcej mowy być nie powinno.
Dodam jeszcze, ze fondue (serowe) stalo sie szwajcarska potrawa narodowa dopiero w latach piecdziesiatych, kiedy armia wlaczyla je do jadlospisu 🙂 Przedtem bylo potrawa Szwajcarow francuskojezycznych, ktorych kultura i tradycje mieszaja sie na pograniczu z Francja. Moj osobisty fondue nie lubi, chyba ze „chinoise” – cieniutkie plasterki surowych mies (cielecina, wolowina, wieprzowina, baranina – zawsze poledwice), zanurzane na krotko we wrzacym bulionie z dodatkiem sherry i jedzone z dipami i dodatkami, jak wspomina Marialka. A na koniec ten rosolek. Pycha! Fondue bourguignonne – kawalki wolowiny smazone we wrzacym oleju, bywa przyczyna wielu ciezkich poparzen i pozarow – nie stosuje w domu.
A na dworze deszcz 🙁 Miejscami spadlo wczoraj 95 litrow na metr kwadratowy. Czy to normalne byc podtapianym 3 razy w jednym sezonie?!
Nemo
Jestem rozczarowany, że nie przegryza się kiełbasą. Ale przyznam iż suszona wysoko w górach wołowina cięta na cieniutkie plasterki może rekompensować brak kiełbasy. W opisie Pana Piotra właśnie cienkie plasterki kiełbasy na przekąskę najbardziej mnie ujęły. Maczać jedną ręką w garnku chleb a drugą przkąszać suchym mięskiem. I tak na zmianę -piękne!
Nikt nie wspomnial, ze klasyczne fondue serowe i miesne zakasza sie w Szwajcarji korniszonami (w Polsce chyba mozna je zastapic naszymi kwaszonymi). Dipy to nowoczesna profanacja.
http://www.trekearth.com/gallery/Europe/Switzerland/photo493777.htm
Wojtku, nie jestesmy purystami 😉 Dodam, ze moj osobisty z panapiotrowego zestawu wybralby sucha kielbase grzecznie dziekujac za fondue. Natomiast to suszone mieso polecam, choc ceny osiaga astronomiczne 🙁
No nie!!! Nemo, to zdjęcie powala na kolana!!! A ja przed śniadaniem, tylko na czarnej kawie. Litości!!!
Fondue nie jest taki zdrowy, skoro mi po nim tak źle było. Bez wątpienia była to wina tłuszczu, który mógł pochodzić z okolic Wojtka z Przytoka.
Jak to nie wolno czytać w pośpiechu!
Właśnie przestraszyłam się, ze Nemo jest potępiana 3 razy w sezonie, na szczęście nim się na dobre zaczęłam zastanawiać w jakim obrządku, czytając dokładniej pomyłkę wyjaśniłam.
Też obawiam się poparzeń przy fondue olejowym. Robię je wyłącznie dla dobrze kontrolujących swoje ruchy przy stole gości. Choćby jedna mocno gestykulująca osoba- serwuję co innego. Wrzący olej to nie żarty.
Tak na marginesie- moja koleżanka smaży w gorącym tłuszczu tylko w goglach. Byłam rozbawiona gdy to zobaczyłam. Ale zważywszy na to, ze jej matka oparzyła odpryskującym olejem oko, nie komentuję jej ” ochraniaczy”.
nemo,
podeslij troche , bo w naszych zbiornikach nadal pustawo. Tak jak niegdys w „Polszcze” byly trzeci i czwarty stopien zasilania, tak my mamy 3 i pol, co oznacza zakaz podlewania wszelkiej zieleniny, mycia samachodow przed domem, jak i prosba by ogolnie zuzywac mniej wody (zwaz – prosba nie nakaz!). Niektore osobniki dosc dokladnie wziely sobie to do serca (czy raczej ciala) – lepiej zmykac gdzie pieprz rosnie.
Miesko: mniam-mniam… Takie „lubiem” szalenie.
Towarzystwo zgromadzone wkolo fondue zawszec – nie wiem czemu – postrzegam jako czarownice warzace cosik w kotle. Mieszaja, probuja, gusla czynia…
Heleno,
Zycze Ci szybkiej i bezbolesnej rekowalenscencji. I nie podejmuj zobowiazan kosztem wlasnego wypoczynku – Ty masz nam kwitnac i przepoczywac.
Serdecznie pozdrawiam i Ciebie i reszte blogowego Towarzystwa
Echidna
Marialka
Poradź koleżance, że lepsze są przyłbice z przeźroczystego plastiku. Kupić je można jako dodatkowe wyposażenie do kos spalinowych. Niedrogie, lekkie, praktyczne i oslaniają całą twarz. Ja zachowuję czujność i stosuję uniki przed strzelającym tłuszczem ( który zatruł Arkadiusa ).
Mariusz 30
Na zdjęciu od Nemo są wyraźnie wyeksponowane korniszony. Zgadzam się że można je zastąpić kiszonym. Cholera, tylko rąk braknie. W jednej chleb, w drugiej mięso – czym trzymać korniszona? No i jak jeść mając przyłbicę na twarzy. Chyba jednak gogle są lepsze.
Przepraszam, że żartobliwie ale sam nie wiem czemu moja wesołość wzrasta wraz z doniesieniami agencyjnymi.
Pozdrawiam
Nemo jeszcze raz na pocieszenie
http://www.youtube.com/watch?v=bkEvy-9yVyQ
prawdę stukając, to im więcej w helwecji deszczu tym lepsza pogoda u nas
Wiem, wiem, przyłbice jak dla stomatologów. Zapewne ze 4 razy droższe jak te o innym przeznaczeniu. Nie omieszkam, Wojtku z Przytoka.
Mnie też się chyba przyda na weekend, bo znów opieka nad kicią, która uwielbia ogryzanie ludzkich nosów- w końcu tak śmiesznie sterczą!
Nemo, fondue bourguignonne nie oznacza, ze mieso jest-czy musi byc- wolowe (zazwyczaj mowiac „bourguignionne” ma sie na mysli oczywiscie „boeuf bourguignon” ale fondue to calkiem inna historia), jest i cheval! Pycha.
Pozdrawiam.
Pyro !Jak Ty robisz te stosunki cywilno – prawne. Napisz z detalami.
Poza tym uszy do gory
Pan Lulek
Panie Lulku. A fe. Pytać kobietę w tym wieku o detale? Toż i generalia mają mi się prawo mylić, a co tu mówić o detalach.
I’m happy again 🙂 Dzieki Arkadiusu! Od razu mi lepiej. Szkoda, ze ten deszcz nie pada w Grecji, albo w Australii, albo gdziekolwiek indziej, gdzie potrzebny…
Kochani, w moich okolicach klasycznego fondue niczym sie nie zagryza tylko popija 😉 Natomiast korniszony, cebulki w occie, grzybki marynowane, male kolbki kukurydzy w occie i inne pikantne dodatki jadane sa bardzo chetnie do innej potrawy o towarzyskim charakterze – raclette.
http://www.switzerland-cheese.be/index.html?current=65&page=3&page2=65&lang=fr
Do tego podaje sie ugotowane ziemniaki w mundurkach (kazdy sobie sam obiera lub je ze skorka) i oczywiscie biale wytrawne wino w ilosciach odpowiednich 😉 Te potrawe lubia wszyscy, miejscowi i goscie, bo kazdy decyduje sam, czym sobie przyprawic i z czym jesc ser raclette – stopiony na specjalnym urzadzeniu podgrzewajacym kawal sera z jednej strony lub na indywidualnych patelenkach stawianych na specjalnym piecyku do raclette. Tu rowniez podaje sie te gryzonska wolowine oraz gruszki, winogrona, orzechy itp.
Apel pokorny do Gospodarza – Panie Piotrze, może by z Redakcji wysępić egzemplarz książki prof. Władyki i wysłać z ładną dedykacją p. Kdsiążkowi do Urzędu Gminy w Kórniku? Niech zna pański gest.
Nemo
Jak rozumiem z kawałka topiącego się serka tym srebrnym ostrzem zbiera się podpieczoną skorupkę – jak na zdjęciu widać – i to dopiero z ziemniakiem w mundurku? A w tym czasie ser się znów przypieka? Boski wynalazek! Nigdy bym Szwajcarów nie podejrzewał o takie wyrafinowane a zarazem proste pomysły. I do tego korniszon – mój Boże!
Witaj izyk (sorry, ale z z kropka nie umiem zrobic) na naszym „forumnie”. Znaczy fondue gosciom nie dajesz, tylko sam…? Nasza Helena menelami sie nie zajmuje jeno do swych szlachetnych wspolmieszkancow wraca 😉 Czy w Twoim jeziorze sa ryby i jakie? Czy horyzont jest jak sie patrzy?
Wojtku, tak jest, to narod wynalazcow i noblistow 😉 Podstawowe wyposazenie pastucha w gorach to byl kociolek (do robienia sera), worek ziemniakow i sloj z korniszonami. W szalasie dojrzewaly sery i suszyl sie kawal marynowanej wolowiny z jalowki, co w przepasc spadla. W dlugie wieczory, tak siedzac przy ognisku i parzac paluchy przy topieniu sera (stopiona warstwe wraz ze skorupka zsuwa sie nozem na talerz) wymyslil to urzadzenie i zaskarbil sobie wdziecznosc pokolen… 😉
Wojtku, mnie tez dzis jakos dziwnie wesolo. Tak sobie slucham tych konferencji prasowych… Mysle, ze rekonwalescencja Heleny tez nabierze szybszych obrotow, o ile sledzi jakies media 😉
Nemo, znając temperament Helenki to pewnie masz rację – szybko siły odzyska. Sądze, że też słucha, choćby w BBC bo to będzie hicior dnia w mediach europejskich. Do tego jeszcze w konwencji Monthy Pythona. Pięknie napisałaś o pastuchach w górach. Aż mi żal, że nie mogę być szwajcarskim juhasem.
Pozdrawiam
U nas jak juz robi sie fondue to jego odmian jest tysiace, co jedna to lepsza. Moj przyjaciel robi wspaniale fondue i chyba powinien byc kanibalem a nie ortopeda. Sprasza gosci, sadza dookola garnka i kazdy ma w reku dlugi widelec. Cala tajemnica tkwi moim zdaniem w tym co bulgocze w kociolku. Jego zona, pela temperamentu chemiczka przygotowuje wnetrze z najrozmaitszymi winami, warzywami i co jej do glowy przyjdzie. Jako fachowiec nie uzywa swieczek typu herbaciane do podgrzewania kociolka tylko palnik Bunsena podlaczony do pojemnika z gazem. Jeszcze nigdy nie wybuchlo, ale jestesmy na najlepszej drodze. Do zanurzania w tej kapieli sa rozne rodzaje mies, serow a nawet chleb. Na stole rozne rodzaje surowych warzyw. Cebulka, szczypiorek, pomidory, zabki czosnku, pokrojone w plasterki poro, seler i co tam aktualnie popadnie.
Publika siedzi jak kanibale przy ognisku tyle, ze w kociolku zamiast misjonarza jest to cos bulgocacego. Nie daja soli ale pieprz jest w mlynkach. Nad wszystki czuwa gospodarz, ktory dlatego nie jest kanibalem, ze jest ortopeda specjalizujacym sie w reperacji stawow biodrowych. Operacje ortopedyczna trwa trzy kwadranse i podobno niektorzy pacjenci sa w stanie samemu zwlec sie ze stolu operacyjnego. Pomimo tego laduje jednak w lozkach na dalsza ale niezbyt dluga kuracje. Moj sasiad z naprzeciwka ma juz obydwa takie sztuczne stawy i chodzi o wlasnych silach. Tez robi fondue ale calkiem inne i glownie z serami.
Przeczytalem komunikat o zapudlowaniu bylego ministra Kaczmarka razem ze znajomymi z ktorymi zapewne zawiazywal spisek antypanstwowy o godzinie 7.00 przy porannej kawie. Godna uwagi czujnosc wlasciwych organow.
Wszystko wskazuje na to, ze w niektorych krajach najprostsza droga do pudla prowadzi poprzez ministerialny gabinet.
O czym donosi konfidencjonalnie
Pan Lulek
Prawde mowiac to nigdy nie zachwycalem sie fondue, rowniez modnym po tej stronie Oceanu. Generalnie jedzenie fondue wydaje mi sie byc po prostu…nudne. Zaproszenia na fondue przyjmuje z musu, bo nie wypada odmowic, ale wieczory nad kociolkiem nie naleza do wieczorow, „ktore tygrysy lubia najbardziej”.
Podobnie z raclette. Moja prywatna opinia: generalnie uwazam, ze dania na goraca w stylu „zrob to sam przy stole” to wiecej zamieszania i balaganu niz przyjemnosci z jedzenia.
Aby dokonać wizualizacji przyjęcia u ortopedy i jego żony chemiczki na które chadza Pan Lulek podaję namiar na palnik Bunzena: http://pl.wikipedia.org/wiki/Palnik_Bunsena
Panie Lulku
Niedługo prześlę Panu zdjęcia dyń, bo zapamiętałem, że jest Pan ich miłośnikiem. Będą tam zdjęcia dyń, których nasiona „zdobyła” moja małżonka we Włoszech i które przyjęły się na krajowym gruncie.
Miłego popołudnia
uf, Helena sie juz regeneruje w domowych piernatach z Mordehajem u boku, czarny Jasio w szafce, wiec z gorki, zaczynam kombinowac jakby Jej tu jakas andouillette,
Izyku, szkoda, ze tak nieblisko, juz bym tam byl, wprawdzie kucharz jakis taki charakterny, ale jestem pewien, ze bysmy sie dogadali
Z palników jak pana Lulka korzystałam, ale nie kuchennie. Wybuch ryzykowałam jedynie z kuchenki na butlę gdy została mi ona przez fachowca ze stosownym uprawieniem nieszczelna przywieziona ( dobrze mieć sprawny węch). Marzy mi się opalarka. Mimo wszystko zamierzam rozwinąć się cukierniczo…
Jacobsky, w mojej okolicy moda na fondue byla w latach 70-tych, i to byl horror 🙁 Wszyscy wszystkich zapraszali na fondue. A fondue moze byc wspaniale lub ohydne, w zaleznosci od sera, wina, umiejetnosci kucharza, no i skladu towarzystwa. Dzis na fondue sie nie zaprasza, dzis sie na fondue umawia, np. po nartach czy sankach czy innym pobycie na na dworze, zwiazanym ze zziebnieciem i przemoczeniem. Fondue i raclette to potrawy explicite zimowe lub na wredna pogode. Ludzie gromadzacy sie wokol piecyka czy palnika, to paczka przyjaciol lub rodzina, nie ma celebry i sztywniactwa, atmosfera luzna, stroj swobodny, udzial dobrowolny…
Ach slawku,
Po licho nam tam kucharz, jest pies i koń z głodu nie padniemy nawet na kolana. Jacobsky podeśle jakiś św/ietny/ przepis, żyć i nie umierać.
Nemo
Możesz mi zastukać oczywiście na klawiaturze jak odpestkawiasz czy wypwestkawiasz pomidory. Wspominałaś kiedyś o tym ale dopiero potym mi się toto by przydało.
Arek, co Ty, ja juz po delfinie otarlem sie o rozwod, a taki kon czy pies, to dopiero bylby dramat, dziecko trzaby na pol kroic, ze o telewizorze nie wspomne, a moze Jakobsky ma przepis na kucharza?
memo,
no wiec wlasnie: w nieformalnej oprawie fondue jest jak najbardziej cool, bo wtedy snujace po brodzie sie nitki sera wzbudzaja co najwyzej wesole przygaduszki, a nie zaklopotanie. Odpada tez kwestia przypisywania sobie rol i zamieniania sie nimi, bo nie ma takowych w wersji nieformalnej. Na nieszczescie nieformalne fondue trafiaja mi sie niezmiernie zadko, choc zima tutaj nie zartuje. Chyba za zadko jezdze na narty…
Arkadius,
zyj pelna piersia ! Na zdrowie 🙂
Lubię fondue mięsne – pokrojone w ok 2x2x2 cm mięso: polędwica wołowa, wieprzowa, schab, piersi kurczaka lub indyka – zanurzane w prawie wrzącym oleju (mozna regulować płomień w maszynce pod garnkiem, u nas maszynki spirytusowe).
Ustrojstwo do fondue najlepiej postawić na dużej tacy metalowej i nie siadać do stołu, a do niskiej ławy. Wtedy o wiele bezpieczniej. Do tego dipy – sos tatarski na ostro w sensie chrzanowym oraz rewelacyjny paprykowy dip, w smaku podobny do kawioru Heleny, tylko bez bakłażana, ogórek kiszony, zimna sałata ziemniaczana (ziemniaki pokrojone w kostkę, do tego boczek pokrojony i przesmażony z dużą ilością pieczarek, odsączyć z tłuszczu + sól, pieprz, majonez). Oczywiście na przepłuczkę wino, jakie kto sobie życzy. Kto powiedział, że dipy to profanacja? Te dwa akurat świetnie nadają się do tak przyrządzonego mięsa.
Podałam powyższy zestaw, bo u nas swego czasu mieliśmy hyzia na punkcie fondue bourguignonne (jak podaje nemo), bardzo mi się podoba ta biesiadna, powolna z natury rzeczy konsumpcja. Ostatni raz robiłam aż ze dwa lata temu, niestety.
Podobnie rocklette – jadłam w Niemczech, przyjaciółka ma całe ustrojstwo do tego, to z patelenkami itd.
P.S. Nemo, nie wiem, jaką klawiaturą dysponujesz, ale sprawdz, czy jak klikniesz na prawe alt i s na przykład, to nie wyjdzie Ci ś (i reszta jak leci, łóńżęąćś). Nie umiem „z” z kreską ani dużych liter 🙂
Arkadius – pomidory się oparza, wstawia pod zimną wodę, obiera się skórkę, przekrawa w porzek i łyżeczką wygarnia to, co siedzi w gniazdach nasiennych. Wtedy dopiero kroi się pomidory do potraw. Nie pęta się wtedy po sosie papierowa skóra, ani nie rozrzedza potraw ani zmienia smaku masa galaretowo – ziarnista. Smak, zapach i kolor są najbardziej pożądane.
Slawek,
Telewizorek to żadna strata. A w tym rżnięciu to może PLulek, ma konszachty z chirurgami to i doświadczenie pewnikiem. a co z tym rekinem. Supy z płetwy nie było?
Jacobsky czynie to od niepamiętnych czasów, a jak wiatr przyduje to je trochę rozduje. Mimo wszystko dzięki.
Alicja,
zestaw do raclette mozna kupic w Costco. Dobrej jakosci Tefal w przystepnej cenie. Problem w tym, ze nawet zlozony, zestaw ten zajmuje calkiem sporo miejsca jesli go przechowywac w szafkach kuchennych, a wiec bardzo czesto Tefal schodzi do skladzika w gospodarczej czesci piwnicy domowej lub laduje na polce w garazu, tym samym stajac sie kolejnym zapomnianym obiektem domowym z kategorii out of sight = out of mind .
No chyba ze ma sie wspolmalzonka z okolic alpejskich.
ź alt + x
Ź alt + shift
Alicja:
http://www.costco.ca/Browse/Product.aspx?Prodid=10289375&search=raclette&Mo=4&cm_re=1_en-_-Top_Left_Nav-_-Top_search&lang=en-CA&Nr=P_CatalogName:BCCA&Sp=S&N=0&whse=BCCA&Dx=mode+matchallpartial&Ntk=Text_Search&Dr=P_CatalogName:BCCA&Ne=4000000&D=raclette&Ntt=raclette&No=1&Ntx=mode+matchallpartial&Nty=1&topnav=&s=1
Ż alt + shift + x
oups…
Ź ŻĄĆÓŁ
Nemo stuka na maku, a na nich jak to po makach, na haju, zawsze troszkę inaczej.
Dzięki Pyro,
Myślałem ze jest jeszcze inny mniej uciążliwy sposób. To dobra metoda dla leniuchów którzy nie lubią sprzątać ani brudzić. Mniej chlapie na boki przy smażeniu jajecznicy jak pozbawi się pomidora soku.
Ech, też macie zmartwienia klawiaturowe. Ja co i raz naciskam nie to , co trzeba, nie wtedy kiedy trzeba i żyję. Macie mnie natychmiast podziwiać i już – zamówiłam na jutro 3 spore główki kapusty i będę w sobotę kwasiła kapustę na zjazdowy bigos. Jest co prawda w naszym ośrodku bar – jadłodajnia, ale myślę, że będziemy raczej samowystarczalni pod hasłem „smaczniej, bezpieczniej, taniej). Więc pamiętajcie dojeżdżający w sobote prtzed południem – nie żreć mi niczego po drodze. Zjeść można w „Pyrowej budzie” po polsku : bigos, biała kiełbasa, jakas papryka z mięsiwem z wielkiej patelni. + świeży chlebus i bułeczki z kórnickiej piekarni. Kawę i herbatę też będziemy mieli.
nemo,
Na maku z OSX bez względu na wersję językową polskie litery „robi się” łatwo. Mogę podać dokładną instrukcję. Ustawisz sobie i będzie na całe życie….
Singing in the Rain 🙂
Też mi się polepszyło trochę.
Nie mam sił! 🙂
Dziendobry wszystkim,
Dziendobry Heleno,
pod twoja niobecnosc, czytajac niektore wpisy roslo mi serce i myslalam, ze szkoda ze Helena tego nie czyta… A czsem wrecz przeciwnie: chwala Bogu, ze Helena tego nie widzi, bo by sie jej pogorszylo.
A jeszcze czasem: gdzie na litosc boska jest Helena, ta by dopiero umiala skomentowac…
Zycze zdrowia…
Po raz pierwszy jadlam fondue dopiero w roku 2000, w Genewie, w restauracji.
Przyjechawszy do Genewy z Grenoble bylam podekscytowana moim zamowieniem fondue, ale to co dostalam to byl cieply garnczek z topionym serem, be zadnej przyprawy i dwa kawalki pszennego chleba. Na talerzu nie bylo nic do dodania, ani przypraw, ani ogorka, ani wisniowki, ani kielbasy, ani suszonej wolowiny. Co za zawod!
Chwala Bogu byl to piatek wieczorem i o 8-ej Portugalczyci i Hiszpanie zaczeli wystawiac na chodniki swoje stoly, grille, puscili muzyke i przez kilka dobrych godzin jadlam pyszne ryby i mieso z grilla popijajac tanim czerwonym stolowym winem… Z usmiechem wspominam ten wieczor w Genewie.
Fondue od tamtej pory nie jadlam, ale zapisze sie w tej sprawie do partii Jakobskiego: moze sam koncept jest cool, ale nie warto inwestowac w specjaly do fondue komplet, nie zarobi on na swoja cene…
Wszyscy moi znajomi maja nieuzywane komlety do fondue, czesto w pryginalnym opakowaniu.
Na po nartach proponuje pasta carbonara, tez szybko i latwo…
ciao,
a.
Pyro,
podziwiam po wczorajszym, a teraz dodatkowo i już sobie ostrzę zęby na ten bigos! Według wstępnych planów, powinniśmy być w sobotę okołopołudniem, odstawiwszy Młode do Wrocławia (albo Poznania, tak też może być). Będę w kontakcie telefonicznym przed 21-szym września.
Aniu Z. – do mnie serowe nie przemawia (za sycące dla mnie) ale mięsko jest mniam mniam, teraz pokuszę się o mięsko w rosole, bo brzmi równie smakowicie. Moje ustrojstwo do fondue jest dosyć sfatygowane, tyle razy było używane.
Jacobsky ma rację co do zestawu do fondue czy rocklette – miejsca zajmuje, odstawiasz w kąt i zapominasz, więc należy być pewnym, że zdecydowanie odpowiada potrawa i będzie się używało.
Czekoladowe jest pyszne, dla mnie pod warunkiem, że czekolada jest gorzka – wystarczy podstawka , pod nią świeczka i jakakolwiek żaroodporna miseczka. Truskawki, winogrona, wiśnie, czereśnie i co tam komu wpadnie w czekoladę. Dobry deser!
Kochani wspomagacze, mój mac działa również po polsku, jeżeli go przestawić, ale ja uzywam częściej wersji angielskiej i niemieckiej, więc mi sie po prostu nie chce, zwłaszcza że inne znaki są wówczas też poprzestawiane np. kropka i przecinek, a ja i tak nie umiem zbyt szybko pisać. Ale będę się starać 🙂 Czasami…
http://fr.wikipedia.org/wiki/Fondue_chinoise
Alicjo, ze wszystkich rodzajow fondue, to jest moje ulubione. Mieso musi byc dobrego gatunku i bardzo cienko pokrojone. Jezeli kroi sie samemu, to dobrze jest je troche zmrozic przed krojeniem i dobrze naostrzyc noz. U nas zamawia sie u rzeznika, ktory ma do tego maszyne.
No właśnie – ja tu nic nie muszę ustawiać, tylko z tym alt wywijam, gdybym miała coś kombinować i maszynę przestawiać, to pewnie by mi się nie chciało, pisząc codziennie sporo po angielsku.
Przez parę dni było mi się ciężko przyzwyczaić, to takie granie na fortepianie, bo czasami ręce trzeba skrzyżować, ale jak już się przyzwyczaiłam, to doszło do tego, że nie potrafiłam inaczej – a niektórzy prosili o email bez polskich znaków, bo im się tekst „krzaczkuje”.
Od lat przyzwyczaiłam się do czytania bez znaków diakrytycznych – czasem tylko trzeba się zastanowić, i uważniej przeczytać kontekst.
Dziś rizotto, ale z kurzą pierwsią, bo ostatnio ciągle były ryby, potrzebna odmiana.
Oczywiście Droga Pyro,
książka dla Pana Książka jest. Będzie z dedykacją i autografem. Potrzebne tylko imię delikwenta i adres, na który ją wysłać.
Arkadiusu, Pyra juz Ci powiedziala, co robic z pomidorami. Dodam tylko, ze dobrze jest pomidory przed sparzeniem naciac lekko na krzyz na czubku, wtedy skorka zwija sie i schodzi prawie sama.Pomidory wrzucic na pare sekund do wrzatku i schlodzic. Dalej postepowac jak Pyra lub (mniej elegancko) wyciac stozkowo nasade (biala i twarda) i wycisnac zawartosc do zlewu. Sprawdza sie w przypadku zwyczajnych pomidorow, nie miesistych (Fleischtomaten). Miesiste nie maja zazwyczaj zbyt duzo soku i nasion.
wiec, zeby nieco do ad remu, przybywszy w piatek z popoludnia, jak to gramy? Pyra nabyla kapuste i sie deklaruje, bigosnie, ok, ja przywloke bable i ser z winkiem i okolicznosciami, ale wiedza odnosnie ilosci jednostek jest mi wskazanie potrzebna, do tego jakis adres tez mile widziany
Witajcie Siostry i Bracia !!
Współwyznawcy!!
Jestem dla Was pełen podziwu a jednocześnie odczuwam lekką zazdrość.
Z czego ona wynika? Otóż gdy ja mogę w końcu usiąść do komputera, posiedzieć i poczytać stwierdzam w emocjach że już jest 30, 40, 50 ,60 !!! komentarzy !!! Roboty żadnej nie macie czy co?? Jak się zacznie od dziewiątej rano, cały dzień hulaj dusza , piekła nie ma!! A co mogę ja po tej dwudziestej ? Jeno jakieś resztki dań głównych niedojedzone zostają….
Deseru, ze wzgłędu na porę już nie jecie – no chyba że druga półkula, obiadki macie dopiero przed sobą. Smacznego życzę!!
Ludzie !!! Czy wy wierzycie w życie pozablogowe ??
Czy takie istnieje ??
Pełen pytań
antek
ps. Jakiś słuchacz radiowy powiedział na antenie że dobrze, że premier jest twardy!! Próbował? Kanibal jakiś…. ?
Witaj Sławek ! Czy odwiedzający Cię wczoraj stan wpływu już Cię opuścił?
Mam lekkie podejrzenia że to jest ten sam , namolny stan który czasami i mnie nachodzi. Zgadza się imię i nazwisko : Stan Wskazujący. Mój ma
takiego cholernego czuja że zjawia się w niedługi czas po otwarciu jakiegoś zawierającego procenty opakowania!! Nieproszony udziela wskazówek, gada o swoch wpływach. Znika następnego dnia.Po angielsku.
A jak Twój!;)
Trzeba im posprawdzać PESELe, wyda się wtedy czy on jest jeden , czy jest ich kilku.
Muusi być kilku, jeden nie podoła.
Pozdrawiam -antek
Ps. a cooo! piszem !! nadrabiam dzienne zaległości 🙂
Antek, nie stresuj, my raczej lenie i sybaryci, choc niektorzy w robocie, oczywiscie mowie tylko o sobie, wpadnij w Kornik, to se pozirkasz, co do premiera, tobym sam sie skanibalil, ale blog nie po temu, tym bardziej, ze jeszcze cieplo i dania raczej niemiesne milej widziane, chociaz, tak se dumam, czy bezmozdze, jest daniem bezmiesnym?
cieplosci sle
Nemo dzięki
To jest mi klar, ze trzeba uczynić znak krzyża, tez tak czynię. Przypuszczałem tylko ze helweci jako nacja niezwykle precyzyjna ma specjalny gerät dazu.
Ilekroć przejeżdżam przez Helwecję mam problemy językowe. Również przy spotkaniach na spotach surfowych. Wspaniali ludzie, pełni poczucia humoru. Otwarci na nowości i inności. Gotowi czynić przynajmniej na urlopie najbardziej verrückte Sache. Ale nie kumam tego języka zupełnie. Za każdą kolejną górą mówią zupełnie innym niemieckim. Pewnie wynika to z powstającego echa miedzy szczytami, bo z nich to nawoływano dawniej do sąsiadów.
ja tam Stanowi nie daje sie opuscic, zadnych PESELi im nie sprawdzam, ja nie uczony, nawet nie wiem kto zacz, sadze jednak, ze wystepuja zawsze w liczbie mnogiej
O jakie to piękne, nemo! Zwłaszcza to drugie zdjęcie! Ja przed obiadem, więc coś mi tam zaburczało w żołądku.
Antek,
ja cały czas pracuję, a mam niewdzięczna robotę dzisiaj. Komputer włączony 24/7 , więc jak mi się zachce odpocząć, przysiadam.
Bodaj Arkadius czy to nasz ekolo Miś 2 wspominał niedawno, co trzeba robić, żeby wspomóc Matkę Ziemię – wspomagam, robię recykling, kompost, chodzę gdzie tylko mogę zamiast jezdzić, w domu wymieniłam żarówki na świetlówki kompaktowe, jak widzę śmieć w rowie, wracając ze spaceru – podnoszę.
Jedno w zamian – nie wyłączam nigdy komputera, ale on pełni serwis nie tylko dla mnie 🙂
Wracam do niewdzięcznej roboty 🙁
Bezmózdże,
dawno dawno temu czytałem ze sadzają taka małpę w bar. Wystaje tylko trzy centymetry czaszki ponad poziom baru. Obsługa wprawiony ruchem przesuwała naostrzona maczete i na wgłębieniu obok wystającej dotychczas ofiary lądowała taka jarmułka. Klient otrzymywał pałeczki i po chińsku życzono mu smacznego. Napaliłem się na toto, ale studenciki zaczęli tam rozróby i tutejsze em es zety odradzały takich atrakcji. To se juz nie wróci.
antek,
tego tez nie kumam. Co to takiego PESELe?
http://pl.wikipedia.org/wiki/PESEL
znalazlem, mniej ciemny pojde spac
jedno mnie jednak nieco dziwi, w 1979, to z elektroniki byla znana tylko jarzeniowka, chlopaki widzieli na wyrost?, prorocy jakies, czy co?
Zagadka dla nemo – interesuje mnie ten zielony gościu, siedzi sobie na ścianie domu w cieniu od tygodni już, niemal w jednym miejscu i tylko czasami się przemieszcza, centymetrowo, chociaż go osobiście na tym nie przyłapałam. Ma 16cm długości, nie było nikogo pod ręką, żeby potrzymać linijkę. Je się to? 🙂
Bo teraz właśnie udaję się do kuchni (rizotto…)
http://alicja.homelinux.com/news/Zwierz/
U mnie żarówki firmy osram, włączasz i wszędzie widać….
Kolorystycznie do risotta by pasował, tyle tylko czy masz na toto ochotę. Kto wie czy w przyszłości toto ponownie zagości.
rach ciach ciach i lyk wina.
Już wyjaśniam ! PESEL to jest taki numer którym każdy u nasz w Polszcze ma przypisany od pojawienia się na tym padole, aż do zejścia…
PESEL to Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności – bez niego teraz ani rusz!! Ni w urzędzie, ni u lekarza. Wpisany jest do dowodu osobistego. Ma 11 cyfr dwie pierwsze to liczba określająca rok urodzenia,dwie drugie miesiąc,potem dzień miesiąca. Pozostałe to numer ewidencyjny. Kobitki mają przedostatnią cyfrę parzystą, faceci nieparzystą.
Poznać po tym płeć. Ja mam jedynkę.
Kumacie ?? Znaczy : rozumiecie ??
antek
Kurka wodna ….. wikipedia …już wszystko wiecie !!
Ale w 1979 roku już mieliśmy komputry !! ODRA się nazywały! Widziałem takie cudo pare lat wcześniej w SOETO – już wyjasniam, aby nie było jak z PESELEM. SOETO to był Stołeczny Ośrodek Techniki Obliczeniowej.Pracowało to jeszcze na karty perforowane -tak były mu do głowy wprowadzane dane, wielkie to było!! ogromne!! Teraz pecet potrafi więcej.Poza świetlówką mieliśmy jeszcze magnetofon. Na licencji !! Grundiga.
To był szpan !!
antek
Slawku, o ile pamiec nie myli, cud techniki (w Polsce) ODRE zbudowalo Elwro juz w 1976. Wazyl ten junk prawie tone. Sprzedali go do US (jedyny w historii wyeksportowany polski komputer) i dostarczyli do Anglii. Wzieli $450 tysiecy. Sensacja bylo to, ze maszyna pracowala w badaniach medycznych okolo 11 lat i kiedy ja wymieniali na nowsza, byla jeszcze w pelni sprawna. Tylko wolna. I ciezka cholernie. Jeszcze na rdzeniach.
ODRA… whoo-hoo! Wrocław się kłania, Elwro, nie wiem, czy jeszcze istnieje.
Nic sie nie martw antek, swiat nie był aż tak bardzo do przodu „w tym temacie”, kto wtedy miał „peceta” albo myślał, że będzie miał? 🙂
Ja na pewno nie widziałam siebie w takim scenariuszu.
A te magnetofony to „diora” dzierżoniowska… 🙂
Opppsss… obiad serwuję, głodni zajechali.
Przepraszam, to bylo do Antka, ale Slawek sie nie obrazi, nie takie rzeczy tu widzial…
Skoro temat sie wychylil: ciekawostka bylo to, ze wtedy, kiedy Polska te ODRE, Seiko i Sony wypuszczaly juz kalkulatory, waziutkie, malutkie, w butonierke wlozyc, jeszcze z kalendarzem, muzyka, fontanna i wodotryskiem. Robil taki chrabaszcz wiecej niz ODRA a kosztowal lekko ponad $300.
Misiu, Misiu, a jak ty z tej Ostroleki do Kornika dojedziesz ? Przeciez to chyba ponad 500 kilometrow ? Jeszcze przesiadki, w Warszawie, w Poznaniu, chyba dwa dni bedziesz jechal ? Tam nic nie lata ?
Alicji i jej głodnym smacznego !!
Moja kanadyjska koleżanka też pewnie serwuje swoim głodnym.Taka pora.
A co do magnetofonu to jednak Kasprzak był pierwszy. Symbol ZK – Zakłady Kasprzaka ( cóś dużo skrótów rozmaitych wymyślam). Modele były cztery , lampowe ZK120;dwuścieżkowy i ZK140;czterościeżkowy i odpowiednio tranzystorowe ZK120T i ZK140T.
Diora to były radia. Ra-dio. Dio-ra. Stąd nazwa firmy.
Dobra, już nie nudze. Kiedy to było i kogo to teraz obchodzi? I nie jest to temat gastronomiczny.
Ale ja pamiętam !
Pozdrawiam !! antek
ps. a co to CBŚ to wiecie ?? 🙂
Alicjo, patyczaki sa jadane najwyzej przez niektore jaszczurki albo kameleony (nie polityczne).
Antku, Pesel zostal zmalpowany z helweckiego numeru AHV – powszechnego numeru ubezpieczeniowego wprowadzonego w 1948 roku. Jest na razie 11-cyfrowy (pierwsze 3 litery nazwiska, rok urodzenia, kwartal, dzien, plec, narodowosc), od przyszlego roku zostanie zastapiony 13-cyfrowym, z ktorego nikt postronny nie bedzie mogl rozszyfrowac danych. Dotychczasowy numer kazdy moze i nie potrzebny do tego komputer.
Antek, milo spotkac kogos z super-pamiecia 🙂 Czy pamietasz magnetofon Tonette? I adapter Bambino?
CBŚ oczywiście Czytajcie Blog Świetny!
Dzięki WAM wszystkim tu piszącym!!
Z azji -antek- dobranoc!!
Nemo ! Pamiętam !! Bambino to pierwsze potańcówki w podstawówce.
Tonetkę pamiętam,widziałem. ale wspomnień z nią związanych brak.
U mnie w domu grała „magnitofonnaja pristawka ” – czyli magnetofon szpulowy bez wzmacniacza przywieziony przez mojego starszego brata w końcówce lat sześćdziesiątych ze studenckich robót w sojuzie. Wzmacniacz był jego własnej konstrukcji!! I jak to grało!!
antek idzie spać
Okoniu drogi,
bez przesadyzmu. Nie tak daleko byliśmy za murzynami (przysłowie):
„W latach siedemdziesiątych nastąpił w Polsce szybki rozwój elektroniki, oparty w dużym stopniu na rozbudowie bazy podzespołów elektronicznych. Uruchomiono dwie linie produkcyjne układów scalonych bipolarnych na licencji japońskiej i francuskiej, linię przyrządów dyskretnych na licencji RCA, dwie linie pilotowe do prac badawczo – rozwojowych, linię układów scalonych MOS (opracowania własne) oraz linię przyrządów optoelektronicznych również w oparciu o opracowania własne. Szczególne znaczenie dla rozwoju elektroniki miało uruchomienie w NPCP CEMI linii produkcyjnej układów scalonych MOS – LSI i rozpoczęcie produkcji dwóch pierwszych układów klasy LSI, tj. kalkulatora 8 – funkcyjnego MC 14007 i zegara cyfrowego MCX 1201. Dzięki tej inwestycji polska mikroelektronika w 1978 roku znalazła się w czołówce wśród krajów demokracji ludowej tuż po ZSRR. Dystans technologiczny w stosunku do najbardziej rozwiniętych krajów zachodnich oceniany był na 5 – 6 lat. W roku 1978 istniały realne szansy na dalszy rozwój tej dziedziny gospodarki i niedopuszczenie do zwiększenia się luki technologicznej, niestety szansy te nie zostały wykorzystane.”
Cały artykuł tutaj, a o tych butonierkach w połowie lat 70-tych, fontanny, „bells and whistles” to daruj, chyba sie zagalopowałeś (chyba, że mi udowodnisz, odszczekam!):
http://scalak.elektro.agh.edu.pl/students/a1/Strony/HEL52.htm
Antek,
co tam Kasprzak! Diora to moje strony 🙂
Okoniu
Co to jest 500 kilometrów dla starego Włóczykija. Do Poznania jeździ codziennie autobus z mojego miasta . Problem w tym ,że wyjeżdża w południe i jest w Poznaniu po 22. Także wolę z przesiadką w Warszawie. Dawno temu jeździłem do firmy reklamowej AMS w czasie gdy pojawiły się pierwsze bilbordy a ja miałem je naklejać . Dzięki temu kupiłem pierwszy samochód ale z reklamy nic nie wyszło bo ludzie nie chcieli mieć wielkich plansz na swoich domach. Dostawaliby za to kilkaset złotych rocznie, ale nie chcieli bo elewacja się zniszczy… Teraz każdy chce…
Już wiem jak dojechać do Poznania . Wyjazd z Ostrołęki 4.40 W Warszawie o 7.25 pociąg do Poznania . Czas jazdy około 3.5 godziny . potem tylko jakiś autobus do Kórnika i pewnie przed 13 na miejscu . Czas przejazdu jak do Zakopanego.
Alicjo, droga i dzierzoniowska,
Tak to niestety bylo. 1975 to ofensywa elektroniki w Polsce, lepiej podparta niz tzw „zdradziecka”, bo uzyskujaca komponenty(obwody, tranzystory) i podzespoly maszyn z importu, produkcji lub na licencji amerykanskiej, wtedy kiedy „radzianie” mieli totalny szlaban na wszystko. Embargo. Polacy i inne demoludy rwaly sie do elektroniki konsumpcyjnej, ale embargo w U.S. lamalo im rece. Polskie zjednoczenia MERA i UNITRA budowaly zaklady, ktore przez wiele poczatkowych lat nie moglyby istniec bez amerykanskiego importu. To byla bardzo zlozona i kompleksowa sytuacja popierana przez wladze polityczne, poniewaz w zamierzeniu byla pomoc Rosjanom „jutro” w uzyskiwaniu technologicznych komponentow dla przemyslu zbrojeniowego i kosmicznego. Ruscy mieli guzik. Kazdy polski telewizor, kazde radio, kazdy magnetofon, kazdy wzmacniacz, glosnik mial w sobie komponenty amerykanskie, lub japonskie, taiwanskie na licencji U.S., lub technologie. Te fabryki kupowaly do produkcji wszystko( i na kredyt) co amerykanskie. Casem nawet dlugopisy… Rosjanie oblizywali sie i probowali nielegalnie obchodzic amerykanskie embargo (szemrani posrednicy wozili w walizkach komponenty z Wiednia i Berlina, za gotowke) i kary w U.S. za naruszenie embarga byly niezwykle surowe. Kazdy elektroniczny komponent, juz w fazie kontraktowej, potem fizycznie, przechodzil trzykrotna kontrole embargowa, jeszcze w Ameryce. Polska, w porownaniu z innymi demoludami, byla tu wysoce uprzywilejowana. Mialo to podstawy stricte polityczne. Juz wtedy zakladano, ze Polska pierwsza wylamie sie z lagru. Rzad amerykanski otworzyl wysokie kredyty wlasnie dla Polski i wlasnie na Hi-Tech. Obok – kredyty na zywnosc. Bardzo Polakom pomogl wtedy pozniejszy przezydent Bush. Przyslany przez ciebie tekst to produkt propagandy rzadowej dla zjednoczenia MERA (ul.Lopuszanska w Warszawie) i UNITRA. Elektronika konsumpcyjna jechala za Coke (1972) „amerykanizujac” pierwszy z demoludow. Najwieksze osiagniecia w elektronice miala UNITRA wlasnie w sektorze Hi – Fi, z fabrykami m.in. w Dzierzoniowie, Wrzesni, w Bloniu i warszawskim Kasprzakiem. Teraz do wodotryskow: te pionierskie polskie eksperymenty odbywaly sie, kiedy Amerykanie zostawli ich w tyle w elektronice na ca 20 lat. Podzespoly komputerowe byly pod 100% embargo (obawa przerzutow na Wschod) i dlatego z jednej strony „krowa” ODRA, a z drugiej – dwa czy trzy lata wczesniej – amerykanskie kalkulatorki „z wodotryskiem”. A wiem, bo sobie taki kupilem (Sony) i sprawdzalem „w olowku” czy aby dobrze dzialal. Wstyd sie przyznac… Postep byl karkolomny. Rok czy dwa pozniej te kalkulatory masowo przyjezdzaly do Polski a ich ceny lecialy na zbity leb. Ostroznie oceniam, ze w elektronice Polska nie wyprodukowala nigdy nic bez licencji, technologii lub, komponentow z U.S. Zreszta, inowacje Silicon Valley, Texasu czy Salt Lake City zarly jak opetane przemysly Taiwanu, Japonii, pozniej – europejskie. A Rosja do tej pory nie moze sie dobrac do miodu… Zanudzilem, przepraszam.
P.S. Pan Lulek przyzna, ze ruscy kupowali za bezcen statki w polskich stoczniach (czyba 100%) zamowien, za przeliczeniowe rublo/zlotowki, a Polska sprowadzala do tych statkow zachodnie podzespoly za ciezkie dolary. To byl interes !
Misiu, Zdobywco Wielkopolski, ciesze sie ze rozwiazales logistyke. Tylko juz nie bierz tej deski, odmawiaj zdrowaski przed spaniem…
Nie o to mi biegało Okoniu,
tylko o te kalkulatorki w połowie lat 70-tych, co to do butonierki z wodotryskami, acz maciupkie, a robiły więcej, niz ODRA, i kosztowaly 300$. Tylko o to!
Bo jesli, to zaprzeczasz sam sobie, po jaka cholere Polacy mieliby sprzedawać tonę ważącą ODRE, jak każdy Amerykanin mógl sobie w butonierce nsic takie cacko. O to mi chodzi. Reszty nie podwazam, bo sie nie wyznaje, ale to mi wyraznie nie pasuje. Dowody proszę 🙂 Szczególnie zdjęcia tych butonierkowych za 300$.
Alicjo, rozczulilas mnie ! Ta ODRA byla- zeby krotko – do kontroli procesow „on line”. W przemysle, w medycynie itp. Zupelnie inne zwierzecie niz kieszonkowy kalkulator. ODRA byla na rdzeniach (takie druciki w dziurkach), recznie budowanych w ELWRO, a ten maly byl na polprzewodnikach. ODRA potrzebowalaby okolo 100,000 razy wiecej czasu niz Maluch dla porownywalnej operacjii. Prosty przyklad: Pan Piotr korzystal z GPS i bardzo sobie chwalil, jako nowinke. Wojsko mialo to juz w koncu lat szscdziesiatych, ja kupilem (standard w samochodzie) trzy lata temu, a moj znajomy uzywal na jachcie w koncu lat siedemdziesiatych. ODRE sprzedano do bardzo znanej firmy kaliforniiskiej, ktora musiala – za swoje sprzedaze do Polski – zrobic zakupy kompensacyjne. Takie byly wtedy polskie przepisy. Zakup na nich wymuszono. A co to bylo wyjazdow i negocjacji, smiech bierze. Firma bala sie, ze jak kupi duzo jednostek towaru, bedzie duzo reklamacji i tzw urwanie glowy: „kupimy jedno g..o i jak wdepniemy to wdepniemy, ale raz, and let the English f…ck with this. Okazalo sie, ze maszyna pracowala 11 lat.
OK, Okoniu bez ucha, bo nie słuchasz:
ja chce widzieć dowody na piśmie i ewentualnie zdjęciach. Te kalkulatory, GPS-y i tak dalej z lat 70-tych. O resztę mi nie chodzi, zaznaczyłam.
Alicjo, zdjecia tego malego nie mam. Trzymalem, jako pamiatke przez kilka lat, potem „sie zgubil”. Byl to nie Sony, a Casio. Jasli popatrzysz na internet na modele z tamtych lat, latwo znajdziesz. Byl cieniutki, plaski, podluzny, mial otwierana pokryweczke i mase funkcji, ktorych juz nie pamietam.
Alicjo, a gdziez ja ci mam teraz wyszukiwac zdjecia i dowody? Sprawdz w bibliotece, porozmawiaj z kims z tej branzy z tamtych lat, bo ja wiem ? To jest tak ogolnie znana powszechna informacja, ze znajdziesz bez problemu. Ale zapewniam Cie – tak bylo.
Alicjo,
Znalazlem ci strone:
http://www.xnumber.com/xnumber/casio.html
Cen nie ma. Nie ma rowniez mojego modelu. Ale jest technologia i opis.
Historie GPS, Alicjo, podaje przystepnie Wikipedia i odnosi ja do 1960.
„The requested URL was not found on this server”
Okoniu,
to ja Ciebie prosiłam o dowody , zdjecia – ani mi się śni szukać 🙂
I nadal nie wierzę w takie cuda-niewidy.
Sznureczek, sznureczek….
Dzieki Alicjo, ze dalas mi robote wieczorem. Znalazlem bardzo podobny model: Casio Mini cena byla 110,000 YENOW (Ile to wtedy w $ ?). Inny, bardzo podobny CASIO MODEL MEMORY 8R z 1974 roku.
Na blogowisko zabierz gorzalisko.
Pyra obiecala cos super nowoczesnego z tendencja wzrostu wartosci w czasie. Czyli bigos, a Wy tutaj wyjezdzacie z ODRA. Zeby Wam zrobic na zlosc. to doniosa tylko, ze kiedys przenosilem produkcje magnetofonow Grunding z Zakladow Kasprzaka do Gdanska. Prosze nie szpanowac tylko do kuchni i pomyslec czym uzupelnic menu zaproponowane przez Pyre.
Ten pomysl ze sprzedaza ODRY do USA nie byl zly. Kilkadziesiat lat potem moj syn zglobalizowal i globalizuje nadal produkcje swoich wyrobow z Niemiec do USA. Zebym wtedy o tym wiedzial, to tez pewnie bym zglobalizowal ODRE i od razu dystans technologiczny uleglby zamknieciu.
Ze swojej jednak stony doloze staran aby Pyrowy bigos poszedl nam wszystkim na zdrowie.
Bo na rozum za pozno
Pan Lulek
Founde było, ale siakieśtakie… Te sery… Pasternak pietruszkę udawać dla oka może, ale w gębie nie zastapi. Nic to, bo oto paczuszka zgrabna od Sącza puszczoną będąc, w izykówkę trafiła, a w niej oczjeń wkusnyj alkokoliczieskij napitok ze śliwek :))). Co tam founde, a niechby i najlepsze!
Slawek
Kucharz się tak sadzi ale to czcza mimikra.
Nemo
Jak się patrzy, to widok jest. Fiordów chwilowo brak, fishów zalanych w sztok takoż i milka alpejska po tle nam się nie szwenda. Za to łosie wrótce za jeziorem znów zaczną buczeć, a przy takiej pogodzie to i rychło być może.
Pana Lulka czepnęło mi się, że:
1. Wodza podtrojańskich Achajów – Agamemnona (króla Myken) za męża Heleny przedstawił, podczas gdy mężem był jego młodszy brat – Menelaos (król Sprarty).
2. Parys babeczkę zakosił, a ta przy zakoszaniu już tam wcale tak nie wierzgała, bo ten Menelaos to Brad żaden Pit nie był. Pomna parysowych uroków wracała do męża Helena niechętnie. A POani chelena wraca do zdrowia z pewnością arcychętnie. Pan Lulek pisze:
„Heleno wracaj do nas. Jak ta z Troi do Aga?..”, czyli zupełne qui pro quo i to był jego drugi błąd.
Founde było, ale siakieśtakie… Te sery… Pasternak pietruszkę udawać dla oka może, ale w gębie nie zastapi. Nic to, bo oto paczuszka zgrabna od Sącza puszczoną będąc, w izykówkę trafiła, a w niej oczjeń wkusnyj alkokoliczieskij napitok ze śliwek :))). Co tam founde, a niechby i najlepsze!
Slawek
Kucharz się tak sadzi ale to czcza mimikra.
Nemo
Jak się patrzy, to widok jest. Fiordów chwilowo brak, fishów zalanych w sztok takoż i milka alpejska po tle nam się nie szwenda. Za to łosie wrótce za jeziorem znów zaczną buczeć, a przy takiej pogodzie to i rychło być może.
Pana Lulka czepnęło mi się, że:
1. Wodza podtrojańskich Achajów – Agamemnona (króla Myken) za męża Heleny przedstawił, podczas gdy mężem był jego młodszy brat – Menelaos (król Sprarty).
2. Parys babeczkę zakosił, a ta przy zakoszaniu już tam wcale tak nie wierzgała, bo ten Menelaos to Brad żaden Pit nie był. Pomna parysowych uroków wracała do męża Helena niechętnie. A POani chelena wraca do zdrowia z pewnością arcychętnie. Pan Lulek pisze:
„Heleno wracaj do nas. Jak ta z Troi do Aga?..”, czyli zupełne qui pro quo i to był jego drugi błąd.
przepraszam za literówki, błedy i powtórzenie. widać w gebie jestem mocniejszy, niż w paluszkach
Iżyk, ja Cie ostrzegam, zbyt dokladni maja na tym Blogu ciezki los 😉 Poza tym Pan Lulek ma licencje na swobode literacka i wszelka inna i sie poprawkami nie przejmie. A jak juz, to sprawdz sam, jak piszesz „fondue” 😉
…
się zaczerwieniłem…