Dobry, pożywny placek
Lubię pizzę, focaccio, pissaladier, podpłomyki i inne placki. I często je piekę. Dają one kucharzowi możliwości popisania się kunsztem. Na przykład to co przeczytacie poniżej: opisane placki – rodem z pogranicza francusko-niemieckiego – są obecnie bardzo popularne. We Francji kupuje się je (zwłaszcza poza Paryżem) podobnie jak pizzę do zjedzenia z ręki, na stojąco, szybko, pomiędzy jednymi zajęciami a drugimi. Znacznie smaczniejsze są one na gorąco, jedzone w miłej atmosferze niespiesznej kolacji, przy dobrym, niekoniecznie alkoholowym napoju. Jest wprawdzie trochę roboty z naszym plackiem, ale już dawno przyjęliśmy za pewnik, że bez pracy nie można marzyć o dobrej kuchni.
Zatem do dzieła.
Przygotujmy na ciasto: 1 szklankę mąki,1 żółtko, mniej niż 1/2 kostki masła, sporą szczyptę soli, wodę; na nadzienie: 1 kwiatostan brokułów lub 1/2 mrożonego kalafiora, 20 dag pieczarek,1 łyżkę masła, 1 ząbek czosnku, sól, pieprz, mieloną gałkę muszkatołową; na zalewę: 3 całe jajka, 1,5 szklanki mleka, 1,5 szklanki śmietany, 1 szklankę startego ostrego żółtego sera, nieco gałki muszkatołowej.
Najpierw zagnieciemy z podanych składników ciasto i schowamy je na 30 minut do lodówki. Po tym czasie rozwałkujemy i wyłożymy nim formę, najlepiej sporą, okrągłą z karbowanymi brzegami, jakiej używa się do pieczenia pizzy. Nakłuwanie ciasta zapobiegnie powstawaniu wybrzuszeń. Upieczone na złoto ciasto odstawiamy.
Brokuły gotujemy w osolonej i osłodzonej wodzie tak, aby pozostały jeszcze twarde. Pieczarki pokrojone w plasterki dusimy na maśle wraz z posiekanym czosnkiem, solimy, posypujemy pieprzem i ew. gałką muszkatołową. Wykładamy pieczarki i osączone z wody brokuły (lub kalafiora) układając je w ładny wzorek. Teraz pora przygotowania zalewy: miksujemy lub tylko doskonale mieszamy jaja, mleko i śmietanę z tartym serem, pieprzem, sola i gałką muszkatołową, zalewamy ułożone na placku warzywa i zapiekamy około 30-40 minut w średnio nagrzanym (160 st C) piekarniku.
Nie muszę chyba nikomu podpowiadać, jakie dodatki można zastosować. Jak zawsze doradzam wspaniały, pełen potasu sok pomidorowy, ale jeśli ktoś woli piwo… albo wino?!
Komentarze
Dzień dobry.
W Poznaniu mglisto, szaro, chłodno, jesiennie. Pan Piotr serwuje placki lotaryńskie (świetne są też ze smażonym boczkiem i wołowiną), a ja obmyślam lepszy dojazd dla Misia2. Miśku – pamiętaj, że ten nasz domek jest czynny już w piątek. Jeżeli dojechałbyś w piątek o 22.00, to ja zorganizuję jakoś przejazd na blogowisko.
Kotki moje najmilejsze! Bardzo proszę tak sobie marszrutę obmyśleć, żeby dotrzeć gdzieś najpóźniej ok 12-13.00, gdyż na 14.00 zamawiam przewodnika w Zamku kórnickim. Popołudnie od 15.30 – 18.00 przeznaczona jest na działalność upubliczniania dorobku pp Adamczewskich. Osoby , które wolą inne zajęcia mają czas dla siebie (sprzęt wodny, spacery, arboretum, las , ew.degustacja.) To wszystko „powieszę ” w niedzielę – czyli pod koniec wpisów pod dzisiejszym blogiem.
Kiedys byly placki ktore nazywaly sie podplomyki. Najlepiej smakowaly bez niczego, prosto z reki. Teraz u nas jest cos co nazywa sie Logos. Tez placki z duza iloscie czosnku, pieczone w oleju. troche tylko kapie za rekawy.
Nowy miesiac. Pyro jaki jest program na piatek dla tych pospieszniakow i co bedzie jesli ktos zwali sie w nocy. Mam nadzieje, ze przynajmniej bede mial dyzurna pierzyne.
Udanego weekendu
Pan Lulek
Tu dla Alicji: muzeum kalkulatorow z wodotryskiem, czyli pamiecia i wieloma funkcjami:
http://www.geocities.com/SiliconValley/Peaks/2401/theospus.htm
W 1976 roku bylam szczesliwa posiadaczka kalkulatora podobnego do tego naukowego HP-25 C. Mial funkcje trygonometryczne i cale mnostwo funkcji, ktore wywarly wielkie wrazenie na fizykach i matematykach w rodzinie i wsrod przyjaciol. Na moim kalkulatorze liczylo ok. 30 osob, czas zaoszczedzony w ten sposob spedzalismy przy ognisku na Niskich Lakach albo w kinie, czy przy innych przyjemnych zajeciach. Moj kalkulator jeszcze dziala! Podarowalam go siostrze-nauczycielce fizyki. Teraz moje dziecko ma obowiazkowy kalkulator (zakupiony przez szkole), ktory nie tylko wylicza, ale i wykresla funkcje i inne wzorki 😉 Nikt juz nic nie liczy „na piechote” i potem nie jest w stanie porownac np. cen tego samego produktu w roznej wielkosci opakowaniach 🙁
Gospodarzu, 3 szklanki (0,75 l) mleka i smietany na jeden placek? Czy to przepis wyprobowany?
Muszę się Panu naskarżyć. W „Polityce” giną moje wpisy. Do poprzedniej Pana notki dałem swoją o śmierci Miry Michałowskiej, bo wydawało mi się, że gdzie jak gdzie, ale w blogu kulinarnym jest na to miejsce.
A niestety na mój wpis miejsca nie było. Szkoda.
http://www.meilleurduchef.com/cgi/mdc/l/fr/recettes/quiche_lorraine_ill.html
Nemo, ten typ tak ma
Slawek, dzieki, pieknie przedstawiony przepis, az sie chce nasladowac. Ale czepie sie jeszcze raz: w tym przepisie sa 2 jaja+2 zoltka na 0,5 l plynu, i to sie na pewno zwiaze, ale 3 jajka na 0,75litra? Chyba ze ser to wszystko sklei, bo nie jest podsypany, tylko w zalewie.
etam Nemo, jak Pan Piotr mowi, ze sie sklei, to musi sie skleic, najwyzej bedzie rzadsze i co? w razie draki zje sie lyzka
Panie Piotrze
Ja sobie ulatwiam zycie i kupuje to ciasto gotowe a nawet rozwalkowane.
We Francji mozna je znalezc w kazdym supermarkecie. Zarowno ” pâte
brisée” jak i ” pâte feuilltée ” Moze ktos wie czy mozna je kupic w Polsce
( francuskie supermarkety ?) i jak sie nazywaja po polsku.
Pozdrowienia
Ela
Nemo. Jako człowiek, który zdanie matury zawdzięcza wyłącznie dobremu sercu matematyczki, że dopuściła patentowaną jełopę do tego egzaminu , od lat obserwuję z niepokojem to, co się wyprawia z programem nauczania tego przedmiiotu. Muszę zresztą przyznać, że kiedy już mnie do tego egzaminu dopuszczono, to zdałam go saMODZIELNIE I W CZęśCI PISEMNEJ I USTNEJ I TO POBOć NIEźLE. sTąD MOJE PRZEKONANIE, żE JEżELI JA MOGłAM ZDAć, TO I INNI ZDEKLAROWANI „HUMANIśCI” MOGSą TO ZROBIć. Potem towarzyszyłam nauce moich dzieci i np z synem przeszło mi jeszcze ulgowo – cały tok nauki aż do klasy maturalnej mogłam z powodzeniem monitorowac na tyle, na ile było to niezbędne. Chyba dopiero w roli matki przerobiłam uczciwie cały materiał. Schiody zaczęły się, kiedy naukę zaczęły bliźniaczki – ze zdziwieniem obserwowałam, że 7-latki bezbłędnie operują pojęciem niewiadomej i potrafią rozwiązywać proste nierówności, ale nie potrafią ani tabliczki mnożenia, ani dodawania , ani odejmowania. No, może w jakimś tam szczątkowym zakresie liczb do 20-tu. Drugsa klasa wyglądała dosyć podobnie, a w trzeciej miałam ochotę walić głową w mur. Potem było już tylko gorzej. Elementarnej tabliczki mnożenia nauczyły się bodajże w 5-tej czy 6-tej klasie, natomiast wkuwały nieprawdopodobnie skomplikowane twierdzenia. Nie mam pod ręką tamtych podręczników, ale to, czego nas uczono w sposób prosty i logiczny, moim córkom podawane było w postaci wymagającej słownika wyrazów obcych. Twierdzenia Talesa czy Pitagorasa, których mnie uczono – góra – w dwóch zdaniach, w zeszytach dzieci obejmowały co najmniej pół stroniczki. Uczyły się, nie powiem, były z pewnością zdolniejsze ode mnie, ale nie rozumiały prawie nic, póki nie opanowały techniki rozwiązywania zadań. Nikt ich nie uczył starych, sprawdzonych trików (np „Pamiętaj cholero, nigdy nie dziel przez zero, bo ci wyjdzie + – nieskończoność” albo dzielenia i mnożenia przez 10, 100 itd przez przesuwanie przecinka)_. Podobnie, jak na j.polskim dzieci już prawie nie piszą wypracowań i dyktand, a więc nie nabierają praktycznych umiejęttności analizowania rzeczywistości, tak i matematyka nie daje „podkładu” na którym potem opiera się dalsze nadbudowywanie wiedzy i umiejętności. Teraz przeczytałam, że aby wszyscy abiturienci mogli zdać maturę z matematyki, z programu szkoły podstawowej usunięte zostaną procenty, a z programu liceum rachunek różniczkowy. No browa. Procentów uczyła się moja Teściowa w elementarnej szkole wiejskiej przed 1914 r. Teraz okazują się za trudne?
Co mi przypomina, że moja Ania podobnie jak wszyscy geografowie ich roczników doskonale potrafi rysować ręcznie mapy, zajęcia z kartografii były jednymi z najpoważniej traktowanych w trakcie studiów, a zbiorowe prace wykonane na tych zajęciach wzbudzały podziw na konmgresach międzynarodowych. To przecież było proste – niue było komputerów do rysowania map i nasi musieli to umieć prawda?
Jeżeli chodzi o matematykę, to moim zdaniem (jeszcze raz mówię – matoła, osła i jełopy) należy jednak stanowczo zakazać używania kalkularorów co najmniej do klasy 6-tej. Elementarne umiejętności uczeń musi mieć opanowane na tyle, żeby mógł sobie obliczyć odsetki karne przynajmniej.
Kochani! Miałam sen.
Sen prawie blogowy o panu Piotrze. Otóż miał on gabinet specjalizujący się w dietetyce. Zjawiłam sie u niego w sprawch naszego zjazdu a on… postanowił mnie odchudzić. Palnął mi wykład o węglowodanach. Osobiście zważył. Uspokoił się dopiero gdy powiedziałam mu, że chudnę z miesiąca na miesiąc i wręcz nie mogę przestać.
Marialko, to juz goraczka przedzjazdowa 😉 Chyba tez zaczne snic, z zazdrosci… 🙁
Pyro, ja pamietam nauke tabliczki mnozenia, ktora byla wydrukowana na tylnej okladce niebieskich zeszytow 16-kartkowych w kratke. Trzeba ja bylo umiec na koniec pierwszej klasy! Teraz, gdy ide np. do ogrodnika po sadzonki warzyw (0,40 Fr/sztuka), to bez trudu wprawiam w zdumienie panienki mowiac im wyliczona w pamieci sume. One musza uzyc kalkulatora lub tabeli, aby policzyc, ile bedzie kosztowalo 12 sztuk!
Marialko – wiotka dziewczyno, a poszłaś Ty spać trzeźwiutka zupełnie?
Tak tak, szkola srednia dzisiaj jest dla wszystkich, a nie tylko dla gornych kilku procent. Zatem musialy wyskoczyc z nauczania: greka, lacina, a teraz i troche matematyki.
Na pocieszenie mozna tylko pamietac, ze nowe technologie numeryczne zostaly wymyslone przez tych co nigdy nie liczyli bez kalkulatora…
Zaluje, ze nie bede mogla sprobowac Pyrzynego bigosu w Korniku…
Moze nastepnym razem…
Placki to znakomity wynalazek.
Ja jeszcze jadlam we Wloszek jeszcze gorace placki cecce. Tylko z czosnkiem.
Nasze kulebiaki to tez takie troche placki…
a
Pyro! Dziękuję ( wiotka nie jestem, a budowy średniej)!
Istotnie wypiłam piwo sztuk 1, drugiej butelki odmówiłam bo kręciło mi się w głowie. Mogę tylko wspominać ile to kiedyś mogłam wypić, całkiem na wschodnioeuropejską modłę.
Dodam tylko, że w śnie zestresowana u pana Piotra byłam nieprzeciętnie a o tym, że chudnę byłam gotowa przysiąc.
Obiecuję wziąć ten sen na autoanalityczny warsztat.
Witam
Dziś byłem w podróżach. Fajną, wiejską knajpę wypatrzyłem ale ponieważ korzystam z uprzejmości internetowej sąsiadki recenzję napiszę w poniedziałek.
Pozdrawiam i miłego weekendu
Alicja, bratni nocny Marku, kiedys pisalas, ze pozno nie spisz – zwaz, ze stare Okonisko mendzi po domu do drugiej nad ranem bywa a wczoraj bil sie pietami po glowie od szczescia, ze jest z kim pogadac. Pal szesc kargulatory, dzieki za nocna sesje, zawsze do uslug.
Rany Julek Panie Lulek, ale bysmy sobie pogadali o tym malpim gaju, w ktorym przyszlo nam sie petac mniej wiecej w tym samym czasie i sprawach. Obrazki stracily juz ostrosc, ale przyjezdzalem i antyszambrowalem po tych samych korytarzach. Niechybnie musielismy sie spotkac, bo im sie wiecej grzalo znajomosci tym latwiej bylo cos wydusic. I ten jezyk, i poczucie humoru – lecialo sie do Polski do wesolej pracy, moglo byc trudno, ale nigdy monotonnie. Wspomnieniami stamtad mozesz mnie „zalulkowac” nasmierc, sam miod. A pamietasz pedal od roweru pod wielkim portretem wielkiego tenora na przeciwko wlasnie Unitry, na Nowogrodzkiej ? A jak sie nazywala ta „zabegalowka” obok Unitry, rog Poznanskiej i Nowogrodzkiej ? Tam wychodzilo sie na przerwy. A druga, obok Animexu, na rogu Pulawskiej i czegos tam, rybna, wlasnosc szefa Goreckiego ? Warszawa dala sie lubic. A te dwie obok SGPiS, jedna w Alejach Niepodleglosci (Zielona Ges ?), a druga (po schodkach na pieterko) z wejsciem od Rakowieckiej ? Trzymam temat, bo to wszystko o jedzonku. Nie o piciu, bron Boze ! Gdziez by tu takie bezecenstwa…
Nemo wszystkowiedzaca i Pyro wszystkomogaca ! Cora, gora, skora, ogorek… Po kilkaset wyrazow na „o” z kropka, na „rz” i samo „z”, na „ch” i „h” trza bylo wykuc na pamiec w trzeciej klasie. Nie bylo „wypros”. To samo z tabliczka. Zostalo na cale zycie. Ale – Dostep do materialu i samodzielne myslenie byly zadne w porownaniu z obecna szkola. Tylko sobie powspominac mozna, odjechalo…Za to moge „pociagnac za noge” erudytow od Przytoka po „kangury” calkiem za darmo, calkiem od rana, lub po nocy, bez wychodzenia z domu. Ewenement, bez precendensu. Ten Blog.
Panie Piotrze
Sekretarz Gminy – Leszek Książek
Urząd Gminy Kórnik
pl. Niepodległości 1
62-, 035 Kórnik
oto dane adresowe do naszego kórnickiego dobroczyńcy :
Rozumiem, ze opisuje Pan poczcziwy quiche.
Istotnie, mieszkajac przez poltorej roku w Thionville (serce Lotaryngii) najadlem sie tego pod roznymi postaciami. Osobiscie wolalem quiche z szynka. Quiche sa rowniez popularne po tej stronie Oceanu, przynajmniej jesli chodzi o Quebek.
Brokuly dobrze gotuje sie na parze: szybko i nie rozciapuja sie, gdyz nabieraja w ten sposob duzo mniej wody. Wychodza ugotowane, ale chrupiace.
A moj kalkulator nazywal sie liczydla, pamietacie.
Zeszyt z tabliczka obowiazkowy.
Torlinie – ja p. Mirę powspominałam jednak u DP. Nie ma żadnych kłopotów z wpisem
Droga Pyro, tak jak Cię lubię!
Przecież to jedno nie ma nic do drugiego.
Wpis u Pana Daniela to jedno, a wpis u pana Piotra ze względów kulinarnych to drugie.
Że Tobie nie znikła notka, to nie oznacza, że mnie nie zniknęła.
Z chochelskim pozdrowieniem
Okoniu, cos Ty po nocy z ta Alicja „sesjowal”, ze jeszcze do siebie nie wrocila i milczy? Odsypia?
HP numer bodaj 35 ale pewien nie jestem. To było cudo techniki przed 30stu laty. Kosztowało ponad 150 zielonych. Liczyliśmy na nim na zmiany. Grzał się i zasilacz do niego. Robiliśmy pausy by tylko nie poszedł z niego dym. Programy do poszczególnych obliczeń typować trzeba było za każdym razem na nowo, ale cóż to, to tylko 20 do 30stu kroków, ale co za luksus później. Raz rzędna raz odcięta i wyskakiwały koordynaty. Praca była w systemie akordowym a dzięki tej maszynie kasa jak na tamte czasy rosła jak na drożdżach. Ploter był natomiast prosty: piórko w dłoń zanurzone w tuszu i szuuuuu, warstwica na pierworys naniesiona…..
A o liczydłach pisałem jakiś czas temu tak
menu dostarczono na trzy tygodnie przed lotem:
1) danie wegetariański
2) danie z drobiu
3) danie koszerne
zakreśliłem trojkę .
Steward podający dania doskonale wiedział co dla kogo. Przy mnie usta jego ułożyły się w delikatny rogalik.
Po jedzeniu sąsiadowi z lewej zaproponowałem koszerny trunek, tylko tak, kurtuazyjnie. Prawdę mówiąc liczyłem się z odmową, dyndające sprężynki przy jego uszach pozwalały mi na to liczyć.
Zapłaciłem za dwie lufy, moja strata pomyślałem. A on czuł się zapewne zobowiązany i rozpoczął rozmowę:
– znasz Slonimski?
– Słonimski, tego od skamandrów, mówię.
– Nie skafandrów? Slllllonimski.
– zanegowałem, bałem się ze zacznie o Harry Potter, a tego nie trawię również po drugiej lufie.
Przed wielu laty żył człowiek, Chajim Selig Slonimski się zwał. Urodzony w Białymstoku, dokończył żywota w Warszawie. Młodość poświęcił wyłącznie Talmudowi, z czasem doznał olśnienia i zajął się matematyką oraz astronomią. Około 1840 roku udało mu się skonstruować maszynę liczącą.
Wiadomość o nadzwyczajnym wynalazku dotarła do cara Mikołaja I. Ten zażyczył sobie maszynę obejrzeć. Slonimskiego zaproszono do Sankt Petersburga i car przyjął go na audiencji. Zanim został na nią wpuszczony, pouczono go, ze wolno mu tylko odpowiadać na pytania Jego Wysokości. Audiencja przebiegała pomyślnie. Ale car wiedzieć chciał, jak można przekonać się o poprawnym działaniu maszyny.
Przechodzący steward spogląda znacząco raz a to na mnie raz na pchający wózek. Skinąłem głową. Sąsiad również, odstawiając szklaneczkę po koszernej.
On może jemu, zaproponował matematyk uniżenie ? ciągnął dalej ten z lewicy, dąć jakieś zadanie matematyczne do rozwiązania. Car na piechotę albo tradycyjnie papier plus ołówek, a matematyk na maszynie. Jego Wysokość w ten sposób będzie mogła porównać wyniki. W chwile po rozpoczęciu rywalizacji nierównych sobie osób, szczęśliwy wynalazca oznajmia:
– ´ja już mam.`
Car spogląda złowrogim spojrzeniem, wszak nikt nie odważył się w jego otoczeniu mówić dopóty, dopóki nie zostanie zapytany. W sali zapanowała chłodna atmosfera. Podenerwowany władca ponownie podnosi do kwadratu, całkuje, pierwiastkuje. Po chwili mógł porównać dwa wyniki. Oświadczył krotko i rzeczowo:
– `maszyna dobra, Żyd zły.´
Slonimski otrzymał wysoką rosyjską nagrodę za wynalazek, a niewiele później przyznano mu honorowe obywatelstwo Sankt Petersburga.
pozdrowienia dla łasuchów
czekam na wiatry
Ja podobnie jak Torlin naskarżę. Wysłałem do Torlina dwa wpisy na blogach politycznych- jeden polemiczny, drugi wspierający dziś po godzinie 10 rano i ciągle bramka je wstrzymuje. Jest godzina 17.12 i jeszcze się nie ukazały. Zanim Torlin je przemyśli, odpisze, ja odczytam i odpiszę będzie poniedziałek. Trochę to wolno na wymianę myśli, tym bardziej iż podobnie jak Marialka jestem po piwie – w wiejskiej gospodzie wypiłem 2 Tyskie z beczki i sennie mi. Trzeci raz lezę przez pola do sąsiadki z internetem, Wojtkowej w międzyczasie wykopałem 2 doły pod nasadzenia roślin głębokie jak groby i ciągle moje komentarze do Torlina się nie ukazują. Panie Piotrze, proszę uprzejmie udrożnić obieg myśli na blogach, póki Pan jeszcze rządzi redakcją. Pozdrawiam
A jakże, śpi! Od rana na nogach, robi inwentaryzację w materiale „zawodowym” i bije się sama z sobą, czy te resztki wyrzucić, czy nie. Rozum mówi: wywalić, bo jak nie przydały się przez ostatnie 5 lat, to się nie przydadzą, a zawadzają! To śmiecie, a nie resztki przydatne! Serce mówi, zara zara, a jak ci zabraknie 3 metry takiego koloru, to co?! Tak zle, i tak niedobrze. Na razie spakowałam.
Dzięki za sznureczek, nemo – Okuń sesjował, ale sznureczka mi nie podał, jak na słowo mogę Okoniu, nawet z uchami, wierzyć?! Przejrzałam pobieżnie i rozśmieszyło mnie to „8kb RAM memory”. Mam dysk twardy z ’73 roku, przy innej okazji opowiem i zilustruję, bo mnie cholera, czas pogania, a przodem drania nie mogę puścić, niestety 🙁
Quiche! Bardzo dobre, ale kojarzy mi się z chłodnymi dniami, a u nas ciagle upalnie, choć nieco na szczęście przewiało, przedwczoraj było nie do zniesienia. Właściwie nie tylko brokuły czy kalafior można tam włożyć, ja kiedys zgrzeszyłam ugrillowaną papryką 🙂
Torlinie, w sprawie „znikania” wpisów napisz do admina, ja się założę, że to jakiś chochlik, a nie złośliwość moderatora czy kogoś odpowiedzialnego za „wpuszczanie” wpisów. Nie nerwujsa 🙂
Miłego dnia, popołudnia, wieczoru, muszę lecieć!
Szanowni Blogowicze.
Obserwuje wpisy do blogu Pana Adamczewskiego i wlosy jeza mi sie na glowie. Co to oznacza, jak sami zobaczycie to zrozumiecie.
Swego czasu w Wiedniu byl zwolany Kongres ktory zbudowal stabilna na kilkadziesiat lat Europe. Glowne punkty programu to bylo jedzenie od ktorego tak wyladniala wiedenska kuchnia. Obrady odbywaly sie nogami na przeroznych balach i rautach. Ma to bezposredni jednak zwiazek z Inauguracyjnym Kongresem Blogu Pana Adamczewskiego gdzie kwiat swiatowego kulinarnego rycerstwa bedzie w tajnych obradach podejmowal dalekosiezne decyzje. Mowi sie o zmianie charakteru Biblioteki Kornickiej ktorej dotychczasowe zbiory beda przeniesione do Urzedu Gminnego pod opieka Pana Magistra Leszka Ksiazek a w palacu utworzony bedzie nowoczesny zbior kulinarnych przepisow najbardziej znanego Autora ktorego nazwisko rozpoczyna sie oczywiscie na litere „A”. Co do dalszego powiekszania zbiorow kazdorazowa dacyzje bedzie podejmowal ad hoc powolywany Komitet finansowany oczywiscie ze srodkow zainteresowanego. Decyzja niewatpliwie polityczna i dalekosiezna.
Dalsza dyskusje dotyczace Tarczy Antyrakietowej w oparciu o komputery ODRA proponuje jednak przelozyc na inne czasy aby zbytnio nie upolityczniac i tak rozplotkowanego blogu.
Przy okazji informuje, ze pozbylem sie wszystkich akcji gieldowych, ktorych zreszta i tak nie posiadalem, na obiad przygotowalem sobie prawdziwa kaszanke. Kaszanka byla kupiona jako gotowy produkt i zaadaptowana do miejscowych warunkow.
Dziwnie odporny na wszelkie krachy gieldowe
Pan Lulek
A jednak sprawdza się:
Nie da ci ojciec, nie da ci matka tego co może dąć tobie sąsiadka.
Pyro szanowna ! Przypominam o jutrzejszej pomnikowej uroczystości.
Poznań – Łęgi Dębińskie. Mam na to twarde dowody.Zwołam konferencję prasową i zobaczycie !!!
Albo…..nie będę przedłużał.
Pyro !! Blogowisko !!!
Czytajcie i uwierzcie. 🙂
http://www.radiomerkury.pl/nowy/druk.php?art=2257
ślę uśmiechy -antek
Antoś, wiem oczywiście. Będa pyry z gzikiem i plyndze i szare kluchy z kapuchą. Mnie bie będzie, bo mnie by trzeba zawieźć. Zresztą ja na jutrzejszy obiad będę leniwiła się leniwymi pierogami (wiadomo – ruskie wyszły). Wyborcza przyzna zwycięzcę białych pyr roku, a jeszcze odsłonięty zostanie pomnik Pyry. Niestety – nie mój. Jest to głaz narzutowy utoczony przez lądolód w kształt dorodnego, tonowego ziemniaka. No i postawią to cudo w charakterze pomnika.
Nie wiem czy zauważyliście – w każdy weekend wpisy przechodzą przez bramki w dużych porcjach, w wielogodzinnych odstępach. Przypuszczam, że ktoś tam dyżurny zagląda na stronę raz w czasie dyżuru i cześć.
Ja znów od sąsiadki i kolejne 3 km w plecy. U Passenta bramka puściła wpisy a u Paradowskiej i Szostkeiwicza-tam jest moja wymiana myśli z Torlinem- dalej nic(18.22). Gdy tak szedłem przez pola wpadło mi do głowy, że może lepiej Panu Książkowi podarować ” Wielkie mowy historii”. Zawsze by się cytaty przydały do przemówień. Ostatnio znajomy pracujący w administracji samorządowej opowiadał mi, że jego wybieralny szef poprosił o napisanie odpowiedzi na list proszalny o pomoc, który wystosowali pogorzelcy (dom dla 18 rodzin się spalił). Ludzie prosili o materiały budowlane, meble i inne potrzebne do życia rzeczy. Więc ten jego szef poprosił: napisz Pan coś od serca, że wspołczuję, troszczę się ale w gminnej kasie cienko i muszą na siebie liczyć. Węc on napisał, że wójt się troszczy, boleje nad ich losem ale skrępowany przepisami prawa nie może kasy dać na ich potrzeby. List wrócił od wojta z wykreślonymi słowami”skrępowany przepisami prawa”. Węzykiem wójt te słowa podkreślił. Najzabawniejsze jest, że wojt podkreśla iż jest z opozycji i powinien dązyć do zmian w prawie ale równocześnie to prawo go nie krępuje a nawet jakby boi się jego zmian. Więc do czego wójt dąży? ” Wielkie mowy historii” mogłyby uwolnić wójtów od logicznych odpowiedzi. Zawsze bowiem można by odpisać pogorzelcom: Jak rzekł Martin Luther King:”Miałem dziś sen – nic wam dać nie mogę”. Lepiej to brzmi niż:”W gminnej kasie pusto”
Pozdrawiam
Cieszę się Pyro, że wychwyciłaś również niedrożność bramki. Ale dodam iż różnie bywało ale tak ślamazarnie jeszcze nie szło a piszę na blogach Polityki już 2 lata. Jedyne wytłumaczenie to sezon urlopowy:Baczyński widać moderatorów wysłał na wczasy. Ja ciągłe u sąsiadki jestem, sytuacja kłopotliwa bo ona męża strzyże w pokoju obok, on nastroszony, trochę wrogi – chyba chcą być sami. Wypada wyjść i znów 3 km przez pola a noc nadchodzi. Chyba spełni się czarny scenariusz i o lęku w pracach prof. Kempińskiego pogadam z Torlinem w poniedziałek.
Pozdrawiam
http://www.radiomerkury.pl/nowy/druk.php?art=22571
zjadlo ostatnią cyfrę
to jest OK – antek
No i są wpisy(19:02)!!! Poczytam i wracam do siebie z odzyskanym poczuciem bezpieczeństwa.
Spokojnej nocy i przepraszam za marudzenie
Przeprowadziłem się ze wszystkim. , Jutro muszę pomalować ściany i rozdział zamknięty. Potem wypakować z kartonów wszystkie skarby i można zaczynać wszystko od początku.
Misiu2. A nie zapomnij o miseczce mleka z miodem dla Ubożątek .Będą Ci gospodarstwa pilnowały. Niech Ci się darzy w nowym – starym miejscu
Wielkie dzięki Pyro za życzenia. Mam nadzieję że klienci o mnie nie zapomną i nie umrę z głodu 🙂
Wszystkiego dobrego na nowym miejscu, Misiu 2!
Pan Lulek upolitycznia blog kulinarny. Gdyby to od nas zależało, podejrzewam, że świat nie byłby tak popaprany, bo każdy od czasu do czasu musiałby zajrzeć do kuchni i cos ugotować! A potem niespiesznie zjeść w towarzystwie, popijając już to białym, już to czerwonym, a w porywach rose.
No i deser, deser! I gdzie tu czas na rozróby?!
A propos deseru, to wlasnie zostalismy obdarowani rezultatem „spisku miedzy krowa, kura i kucharzem” (Ambrose Bierce), czyli wspanialym kremem Diplomat. Po 2-godzinnym uganianiu sie po wertepach za grzybami jest jak znalazl. Grzybow prawie nie znalazl 🙁 Za zimno i za mokro. Od jutra obowiazuje kolejny 7-dniowy zakaz zbierania, to sie moze, cwaniaki, pojawia. W gazecie czytam, ze w Gryzonii znowu przylapano wloska mafie na pladrowaniu zasobow grzybowych Helwecji. Zlapano na goracym uczynku trzech mafiosow z 23 kg prawdziwkow wobec dozwolonych 2 kg na osobe!
O matko! To limity macie?!
Z myslą o Sławku podrzucam z sąsiedniego blogu sznureczek do zeszłotygodniowych zdjęć z Wrocławia, bez zgody właścicielki – a niech mi co spróbuje zrobić, no niech!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ola/Wroclaw/
Okoń wspomniałeś knajpę na rogu Nowogrodzkiej i Poznańskiej.
Był to, szanowny Okniu ”Dzik”.
Nie bywałem tam, bo było to miejsce poza moimi terenami łowieckimi.
A i pić tam przeciez nie dawali …;)
-antek
Nemo, a czemu tygodniowy zakaz? Są jakieś rozumne ku temu podstawy?
Mafiozów powystrzelać, najlepiej z dwururki – co to, nie maja swoich lasów?! A swoją droga to zebrali niezle…
Mam nadzieje, że przynajmniej grzybni nie zniszczyli. Przeczytałam gdzieś-kiedyś, że największa i chyba najstarsza grzybnia na świecie jest w USA, jakis ogromny obszar, północne stany, chyba część Illinois i Wisconsin wchodzi w to, i może jeszcze cuś. Jak zwykle nie pamiętam szczegółów 🙁
No i teraz patrzę ci ja przez okno, a tam tłuszcza i szarańcza na działce naprzeciwko (mój widok na jezioro) – kupili, przyjechali sie nacieszyć. Jak nic stodołę wywalą i tyle będę miała z widoku na Collins Bay i piratów 🙁
Czy współczujecie mi?!
„Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły !
Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo zaraz zmyka”
To fragment z „Pana Kleksa”
Na przeciwko Unitry była Operetka – teraz jest tam teatr muzyczny ‚Roma’.
Grany jest tam również musical dla dzieci na motywach Brzechwowej „Akademii Pana Kleksa”. Z ta właśnie „dzikowa” piosenką. i tak to się te dziki na Nowogrodzkiej od lat już pętają.
Raz są w knajpie , raz w teatrze. Jak ludzie!!!! Zadziwiające……
-antek
Zeby lasu nie zadeptali i nie zrujnowali grzybni do konca. Taki okres ochronny plus ograniczenia ilosci. W kazdym kantonie inny termin lub ilosc. Podobno niewiele pomaga, moze zniosa, ale ograniczenia ilosciowe zostana, zeby dla wszystkich starczylo, a nie tylko dla mafii przyjezdzajacej o swicie i zaopatrzonej w mapy sztabowe 1:10 000 (tak ludzie sobie wyobrazaja) 🙁 A teraz i tak idzie fala zimna i od wtorku ma padac snieg powyzej 1500 mnpm, wlasnie tam zbieramy grzyby 🙁
Zasloniecia widoku wspolczuje, moze tez kup dwururke i utrudniaj budowe? Obrazki z Wroclawia bardzo ladne, zwlaszcza krasnale 🙂
Te 23 kg prawdziwkow to jeszcze nic. Raz zlapano faceta, co mial w bagazniku ponad 100 kg!
Jeszcze nie zasłonięty ten widok, rozważam różne taktyki odstraszające. Może się zacznę przebierać w ducha i straszyć? Wszelkie pomysły chętnie przyjmę.
Krasnali we Wrocławiu jest sporo, kiedyś Sławek mi podrzucil sznureczek, ale gdzieś zgubiłam. Podesłałam Młodemu zdjęcia Oli, żeby sobie przypomniał to i owo, w końcu jego rodzinne miasto i nie był tam 15 lat. Powiada, że wszystko pamięta. No dobra, ale Wrocław od tego czasu zmienił się 150% !!!
Czytając posty wszystkich, którzy przyjeżdżają na Zjazd do Kórnika, sama zaczynam mieć przedzjazdowe motylki w żołądku, nie stresujcie mnie, bo ja jeszcze mam lecieć tam ileś godzin tydzień wcześniej, a latać nie lubię! Ale i tak sobie ostrzę zęby na ten bigos Pyry i prawie jestem pewna, że poznam wszystkich z miejsca bez przedstawiania się.
Ach słuchajcie! W Polsce byłam wiele razy, nigdy, ale to nigdy nie zawiódł mnie wrzesień względem pogody, i radzę Wrześniowi, żeby to nie było, że w końcu musi nastąpić ten pierwszy raz. I owszem, ale nie może to być TEN wrzesień!
Antek,
Milo,ze pamietasz – to byl Dzik. A pic dawali, moze pozniej wyschli. A czy Roma nie byla tam przed wojna ? Rekwizyt, czesc od roweru, zawiesil ktos na drucie pod portretem znanego artysty, a cala Unitra miala zabawe przez dzien czy dwa poki nie zdjeli.
Ulica Nowogrodzka, to jest i bylo to.
Nawet byl stary warsztat gdzie autentyczny fachowiec cyzelowal wyroby metalowe i ze zlomu robil zabytki.
Skad sie wziela nazwa Roma, nie pamietam. Jak dlugo zyje to zawsze tam byla. U Dzika byla zawsze wspaniala wyzerka. Jak sie wyladowalo na dywaniku, to potem na pokrzepienie serc wypadalo wpasc do Dzika. Z tym wieszaniem roznych przedmiotow to ostroznie. W gabinecie jednego z moich szefow wisial obwod drukowany o wymiarach chyba
44 X 55 centymetrow wielowarstwowy. Tak sie sklada, ze w tej dziedzinie znam nazwy niemieckie i angielskie i zawsze mialem klopoty z polskimi partnerami. Te plyte ptrzymal szef w prezencie, oprawiona w ramy, od firmy ktora je produkowala i przeznaczona byla dla komputerow IBM. Nikt sie z tego nie smial i pieknie wygladalo. W Piasecznie kolo Warszawy produkowali kineskopy do telewizorow kolorowych. Dostalem w prezencie kilka egzemplarzy frontowej czesi przed zmontowaniem i latami sluzyly mi do podawania mieszanek z orzechami i innymi nasionam ( studenten Futter ) oraz do hodowania rozsad kwiatowych. Potem jakos rozebrali mi to wszystko moi znajomi. Teraz niestety ekrany sa plaskie ale chyba mozna na nich podawac kanapki, pokrojony ser i wedline.
Jesli zas chodzi o krojenie to ja osobiscie przedkladam konwencjonalne rzniecie nozem chociaz czasami kupuje tez gotowki.
Od dzisiaj jest juz meteorologiczna jesien. Podczas blogowiska zacznie sie astronomiczna i zblizy pora gesi i grzancow.
Gotujcie sie do zimy
Pan Lulek
dziś na śniadanie dobre jaja.
a wystarczyło by chłopaki posłuchały co śpiewa a.m. jopek:
szeptem do mnie mów, mów szeptem. by nikt obcy twoich słów nie słyszał. jak najciszej proszę mów, …
i byłoby cicho sza, ha ha ha
pozdrowienia
Alicjo, dzieki serdeczne za spacer po wsi, nostalgicznie mnie w sobotni ranek wprowadzilas, tym bardziej, ze szaro za oknem, wierze jednak w polski wrzesien, tez mnie nigdy nie zawiodl, na tych przy stawie proponuje jakies skutecznie odstraszajace imprezy typu swiatlo, dzwiek, fajerwerki, minimum 25 osob i walajace sie flaszki, za kazdym razem jak przyjada sie nacieszac, niech mysla, ze to tak codziennie, beda sie prosic, zebys od nich odkupila za cwierc ceny i jeszcze podziekuja, takim wredota, ale jak ktos mnie wode zaslania, to nie przebieram w srodkach i koszta jakos tak tez mniej wazne, badz czujna
serdecznie wszystkich pozdrawiam, popracuje troche
Oj placji. Wczoraj jadłam pyszne podobno z przepisu oryginalnego kucharza prosto z Grecji, który próbuje się wkraść do polskiej rodziny. Leciusieńkie z cukinii, fety, pomidorka i niewielkiej ilości mąki. Podpytam o dokładny przepis i zamieszczę.
Poniżej podaje link do mapki. Mam nadzieję że taka może być. Jeśli nie to zeskanuję jakąś mapę.
[URL=http://img473.imageshack.us/my.php?image=noclegiwkrnikuku1.jpg][IMG]http://img473.imageshack.us/img473/9499/noclegiwkrnikuku1.th.jpg[/IMG][/URL]
Nowy dzień, jeszcze nic nie napisaliście?
Ja pierwszy !??
Takie pytanie do zjazdowiczów. I nie tylko do nich. Rzecz postawowa : Goście Honorowi – Państwo Adamczewscy, wiemy. Kto zajmie się kateringiem, wiemy – „Pyrowa Buda” z jej niezastąpioną i niepowtarzalną szefową. Fotki kto będzie robił coby je potomości i pozostałemu blogowisku pokazać chyba już też wiemy. Alicjo! Uśmiechy!!! Dużo i smacznie…poproszę. Fotki, jak jedzenie, też mogą być smaczne , ba! nawet pikantne!
Ale kto będzie KRONIKARZEM zgromadzenia ! Kto będzie REPORTEREM i przekazywał on-line relacje ze zjazdu?? Kto nas zgromadzonych przy komputrach będzie informował!!! Wy sobie będziecie tam gadać, jeść, hihotać, pić, chodzić, zwiedzać, lulki (sory Panie Lulku) palić, spać – czy pod pierzyną , nie wnikam , czynić rzeczy radosne i przyjemne. A MY??? Kto o nas pomyśli? No chyba że będą relacje radiowe i telewizyjne. Choć w Kórnik Television:) Czy aby dostąpić tej wiedzy,trzeba wpadać osobiście?
Będą tam talenty słowotwórcze, tylko czy będzie im się chciało?
I czy będą możliwości techniczne?
Stawiam problem do dyskusji:)
-antek
wiedziałam, że nie będzie to takie proste 😉
Może teraz będzie lepiej 😀
http://img473.imageshack.us/my.php?image=noclegiwkrnikuku1.jpg
Pyro Młodsza,
oczywiscie , że sobie poradziłaś, ja tu świtem bladym zerknęłam w maszynę… ale dla porządku i tak zamieszczę mapkę, którą mi przesłałaś, doszufladki pod tytułem Zjazd, żeby nikt nie musiał latać po wpisach i szukać. Jejku! Toż to Kórnik, a do Ośrodka trafimy po zapachu Pyry bigosu 🙂
Sławek, pomysł niby dobry, ale musimy wymyślić coś bardziej radykalnego. Menelstwo tutaj to rzadkość, a właściwie nie bywa, bo „daleko od szosy”Kto by lazł kilometry, żeby na tej działce dać sobie w szyję? Hm… Piratów nasłać?
Idę zamieścić mapkę. Pyro droga, mapka mapką, ale adresik proszę podrzucić. Z czasem. Toż do Zjazdu 3 tygodnie, zdążymy!
Antek, Ty już się o kronikarstwo nie martw, bo jak znam życie, każdy coś napisze, a fotki będą, po to zakupiłam 2GB pamieci do aparatu, żeby nie zabrakło 🙂
Relacji na żywo pewnie nie będzie, no bo jak – przecież już Pan Lulek wytyczył nam, co mamy robić – obradować!
A swoja drogą Antek, nie mógłbyś dołączyć?!
No dobra, wszelkie wieści na temat będą „wywieszane” w tej szufladce, żeby nikt nie musiał latać po wpisach i szukać (pewnie będzie uzupełniana w ciagu najbliższych dni):
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Zjazd/
Pan Lulek, a obok byl krawiec, zacnosci czlowiek, ktory szyl pieknie a nosilo sie latami. A przeszedl wiele – kanalami do Srodmiescia, z zona i synkiem. Czy przypadkiem ten dywanik nie byl u szefa, ktory przeklinal strasznie, glosno i bardzo dowcipnie, i na robocie sie znal ?
A Ty Okoniu miałeś nie spać po nocach, a nie świtem bladym! Wzięło ich na wspominki…
Alicjo? pole minowe?
A skąd miny?!
Sławek, a może te rekiny wpuścić do Collins Bay?!
No tak, u Was pierwszy dzien jesieni – my zas obchodzimy pierwszy dzien wiosny. Z tej okazji slonce swiecilo pieknie, niebo bylo bezchmurne, a ja dzionek przepracowalam w ogrodku. Teraz w kuchni dochodzi faszerowana papryka, winko przepoczywa przed podaniem, a deser w lodowce chlodzi sie.
Wiesci z blogowiska-kornikowiska niech sobie dochodza z poslizgiem, ale coby byly rzetelne. I obfotografowane „piknie”. Niech i my cos mamy!
Przecie i nam udziela sie atmosfera milego poddenerwowania, a wzmianka o Pyrowym bigosie pobudza slinianki do wytezonej pracy.
Lece podawac obiado-kolacje.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Alicja – strach na wroble typu Halloween?
Alicjo – zamiast straszyć sąsiadów lepiej z nimi w kooperatywę wejść i poprosić pięknie, coby landszaftu nie zaśłonili. Oni sa pewnie na etapie planowania obiektu i jeszcze można się z nimi dogadać. Szkoda, że nam totolotek nie wyszedł, bo kupiłabyś sobie działkę i szlus. Żadne obce ciało by Ci nie zasłaniało (rymnęło mi się)
Echidna – z Twojej wsi lada dzień przyleci na urlop kolejny kumpel mojego dziecka, więc jak Ci coś koniecznie ze starego kraju potrzeba, to daj znać.
Alicja i Sławek – mam dla Was wiśnie z zalewy i możecie sobie je polewać czekoladą do woli.
Marialko – Mea culpa. Może raczej skleroza niż wina. Kawał placka dla D. został pięknie spakowany w mojej lodówce i teraz będę musiała zeżreć go osobiście.
Echidna, pierwszy dzień jesieni?!
Skąd! Lato się kończy około 20 września, Pyra Młodsza poda datę (zapomniawszy, czy to 20, czy 21-szy…), rok dzieli się mniej więcej równo na 4 pory roku – co tam u Was w Aussielandzie, inaczej liczą?!
O, proszę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jesie%C5%84
Pyro,
nie da się zbudować tego domu tak, żeby nie zasłaniało widoku, no nie da się i już. A że kupili działkę dla wybudowania stodoły, to jestem pewna, nikt nie wywala 300 tys. żeby od czasu do czasu przyjechać i podziwiać Collins Bay.
Sprawdzę totolotka… jak zwykle, czyli wszystkie numery obok 🙂
No pomyrdalo cosik sie. Ale u nas pierwszy dzien wiosny
http://www.cultureandrecreation.gov.au/articles/weather/
(Like all countries in the southern hemisphere (the hemisphere south of the Equator), Australia’s seasons follow the sequence:
Summer: December to February
Autumn: March to May
Winter: June to August
Spring: September to November )
Oczywiscie nie jest to astronamiczna wiosna lecz umowna. Tak to sie tutaj liczy. To i policzylam sobie po australijsku. A co!
Pyro Mlodsza – dzieki za oferte, ale co tam bede zawracac glowe turystycznie nastawionej mlodziezy. NIechaj sobie hula radosnie.
Alicja – a innej mozliwosci zabudowy nie ma? No i jak wybulili tyle forsy to choc mala nadzieja, ze postawia cos zaprojektowanego zgodnie z ekologicznym pradem w architekturze – wkomponowane w krajobraz, niskie, a nie jakies Disneylandy palacowe. Czego Ci serdecznie zycze. Jesli juz musza budowac.
E.
A bo Wam w Aussielandzie spieszno do wiosny, a według kalendarza jeszcze ze 3 tygodnie 🙂
Niech Ci będzie wiosna, ale u mnie jeszcze nie ma jesieni! Zacznie się w Kórniku, jak Pan Lulek zezwoli i w gong uderzy 🙂 Juz to widzę oczyma wyobrazni…
Ludzie, którzy maja kasę, maja gdzieś ekologię, Echidno. Ta działka to w dużej mierze skarpa nad jeziorem, niewielki spłachetek równej ziemi do drogi, więc jak nic stodoła stanie i już. Ale mniejsza, trza się będzie przyzwyczaić, albo coś. Przeciez nie wyprowadzę się i nie zostawię moich zwierzątek!
Skoro jesien to i pora na salatki ze stokrotek. Obok, na lace wysypalo. Zrobilo sie bialo. Gatunek niewielkich. Zgodnie z rada sasiedzka pozbieralem glowki kwiatkow, oczyscilem, skropilem octem winnym typu balsamico. Po godzinie dolalem oliwy, osolilem, popieprzylem i wbilem zoltko. Calosc wymieszalem i na krotko do lodowki. Smakowalo, tyle, ze sasiadka powiedziala mi, ze to byl przepis z ksiazki i ona jest ciekawa czy przezyje. Jak na razie jak widzicie. Jak dociagne do jutra to znaczy, ze to jest jadalne. Jesli nie zjawie sie w internecie i nie przyjade na blogowisko, niewykluczone, ze wlasciwa nauka brzmi. Nie jedzcie stokrotek.
Eksperymentujacy
Pan Lulek
Alicjo, jak nic, trzeba zaczac wykonywac ruchy zniechecajace, oczywiscie te miny, to mialy byc dobre, ale do zlej gry, chociaz? ( nie kupilby z demobilu u wielkiego brata, oni tam podobno wszystko maja ), jak jest skarpa, to przeciez moze spasc lawina, a gdyby tak miejscowe krety, z ktorymi podobno nie da sie walczyc sie przypadkiem zainstalowaly? albo indianie w swiatecznym amoku spalili wigwam, albo jakas cysterna z solidnym paskudztwem wykonalaby wywrotke na wysokosci dzialki?, misie grizly sie wprowadzily, albo wyrosloby przypadkiem zielsko nie do wykarczowania?, trujaca dzdzownica wybrala domostwo, patyczak w ilosciach hurtowych zaczal dzieci straszyc itp, nie daj sobie stawu zaslonic, w koncu bylas pierwsza
Alicjo, bardzo Ci wspolczuje, ale jak ktos kupil dzialke to chyba cos pobuduje…, idz do nich i „wymien poglady”, co Ci szkodzi?
Echidno, ja nie wiem jak tam jest w Australii, ale tutaj to mamy zime, dwa tygodnie wiosny, i juz lato. Jesien jest troche dluzsza, trwa okolo miesiaca i anow dluga zima. Mysle, ze klimat u Ciebie jest duzo znosniejszy dla czlowieka.
Ide zrobic pazury, bo moje dziecie sie dzisiaj OSWIADCZA swojej wybrance!!!!!!!!
Panie Lulek, Arkadiusz, juz nie takie tam stokroteczki niewinne wcinal i dalej ciagnie, wiec coz to dla Pana Lulka?, otrzepie piorka i poprosi o powtorke, a jesien i tak ma misje oznajmic w Korniku, wiec niech tu nie straszy, ze sie stokrotki obawia, bo sasiadka ksiazka nie wierzy, dobre bylo? przeciez tak i tylko to sie liczy
Dziendobry,
wazny week-end dla mnie, bo bede miala teraz wolny tydzien, to sobie pogotuje i popisze…
Moj syn wyprowadza sie do North Bay, gdzie zacznie szkole, a ja pojade z nim na dwa dni. Pomoge mu sie zasiedlic.
W North Bay zapewne juz jesien, niezaleznie od kalendzrza, bo zwykle w pazdzierniku juz pada tam snieg.
Dzisiaj week-endowe porzadki, nie ma obiadu w sobote tradycyjnie, chyba ze na miescie.
Ale za to sniadanie…
Platki owsiane i jajecznica ze szczypiorkiem. Potem kawa i lektura…
ciao,
a
Ps. Te greckie placki interesujace… Moze po poludniu?
Pyro! Trudno i za pamięć o D. dziękuję. Dzis D. „piekła” i wróciła z angielskiego z babką jogurtową wg receptury tutejszej cukierni. Oprócz tego zajmie się dziś kiszeniem ogórków. Lodówka pełna papryk kolorowych, są cukinie i dużo czosnku. Oto komponenty naszej dzisiejszej kolacji.
Ja mam masę lektury. Rozważam podjęcie postanowienia aby zaglądać na naszego bloga tylko wieczorami. Co oznacza, że w desperacji jestem. Dalsze stadium to porzucenie kuchni.
Oby nie.
Echidna – ta australijska młodzież (o ile wiem) w tym roku już 50-letnia i zarabia na życie w waszym ministerstwie oświaty. Z wczesnej, licealnej młodości był drugiem klasowym chłopaka Ani. Oni rocznik 57-y, jak mój Staś. Aniu Z – dziecko po południu ściągnie dla Ciebie przepis, a ja dorzucę podobny ale na kurczaku
to już drugi raz w krótkim czasie o sąsiadkach:
nie da ci ojciec, nie da ci matka tego co może dać ci sąsiadka.
póki co ja żyję i mam się dobrze po tym co serwuje moja sąsiadka
teraz to już nie kumam nic, toto z gory przeszlo bez problemu a toto com wyslal o 11:05 dalej czeka na akceptacje
1. Arkadius pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2007-09-01 o godz. 11:05
Dla ucha nie tylko Okonia audio do wspomnień o W_wie
http://www.youtube.com/watch?v=W42cWpDzMgo
lub dla młodzieży
http://www.youtube.com/watch?v=gckIZfDF72g
to są jaja bez kwiatków octu i oliwy na podwieczorek.
Misiu, Misiu, to Ty dzisiaj za malarza, jutro za modelarza, a pojutrze za interes sie znow zlapiesz ! To trzymaj go mocno, zeby Ci rosl jak nalezy, na pokaz calemu miastu ! Gratulacje !
echidna,
teraz to już nie kumam nic,
Even though the four ‚official’ calendar seasons have the same names as the northern hemisphere seasons, the weather during these seasons is very different to northern hemisphere weather patterns.
to jak tam na toto mówią?
zacznę chodzić na rękach by to rozgryźć.
Wy mnie znieście jeszcze z tymi moimi żalami względem widoku… patrzcie tylko, co tam sie wyrabia, to na poważnie!!! Pan J. wyraził optymistyczna myśl, że może tylko rozbijają namioty na długi weekend (mamy Labour Day), ale ja jestem mniej optymistyczna – oto robia porządaki w boat house, który jest tam u podnóża skarpy wybudowany, a z którego to dachu-tarasu onegdaj robiłam zdjęcia wschodu słońca. Optymistyczne w tym wszystkim jest to, że wobec powyższego jeszcze raz wskazałam panu J., ze w takim razie musimy kupić ten dom „dwa domy od nas na lewo”, który jest na górce. A czy stamtąd widać jezioro, zapytał nieco zaspany, ale wreszcie zainteresowany pan J.
Oczywiście, ze widać! A poza tym miałabym szklarenke, którą najpierw musiałabym sobie wyremontować, ale to tym lepiej, nie nudziłabym sie! Las ten sam, jezioro to samo, sklep za rogiem co prawda 100 metrów dalej niż dotychczas (2.5km w jedna stronę) ale spacery dobrze robią…
Może nie będzie tego złego, co by na dobre nie wyszło? A tymczasem podsyłam:
http://alicja.homelinux.com/news/img_2106.jpg
Zaraz za tym jest z innego ujęcia, ten sam adres, tylko numer 2107.jpg
Leno, Ty wierzysz, że tu pomogą jakieś negocjacje?! na skarpie pójdą piętra w dół, a stodoła stanie na tym, co widać! Jeszcze by co… już od lat obserwuję, jak to wygląda – coraz większe te stodoły, bo przecież nie po to wywalali mamonę, żeby się ukrywać, tylko po to, żeby się p o k a z a ć!
No to bye-bye lake view…. 🙁
Ania, moi przyjaciele, z którymi razem wyjechalismy do Kanady, a którzy przed 5-ma laty wrócili do Polski, właśnie wrócili do Kanady – tym razem nie do Nowego Brunszwiku, gdzie bylo kawał drogi ich odwiedzać, a do… Sudbury, czyli w sąsiedztwie Twojego syna. No, to juz godziwa odległość, żeby się na weekend wybrać, jakieś 600km stąd, może z okładem.
Jestem pełna podziwu dla eksperymentującego Pana Lulka. Jak go stokrotki nie zmogły, to już nic, choćby niedzwiedz, to dostoi! A jak już przeżyje kórnikowy nocleg z Misiem, to ho-ho!
Alicjo
2106jpg. po oględzinach
rozumie rozterki ale to i tak nic nie zmieni. Czas rozglądać się za dobrym peryskopem.
Alicjo, nie wyglada to tak zle. Przede wszystkim musieliby dostac stewardship rights do linii wody i specjalne zezwolenie miasta, a to jest raczej nie do uzyskania sadzac po zdjeciu i przepisach ogolnych. Ponadto, jesli skarpa jest piaszczysta, nic nie zbuduja, bo woda zezre. Zeby taka skarpe umocnic musieliby wydac prawie to samo co za dzialke, a przede wszystkim zatwierdzic projekt w Canadian Corps of Engineers, a potem u wladz miasta. Wyglada to niewinnie – mozna sie ponamiocic na miejskiem gruncie, ale do budowy – daleka droga.
Pyra – abakus, liczydla albo i kalkulator mi daj bom ciemna jak ta tabaka w rogu. A moze ten pierwszy dzien wiosny australijskiej na ciemie mi padl i wszystko dokladnie myle.
A niech im bedzie mlodziez, bo czemu i nie. Toz to nie lata, a duch wazny.
Panie Lulek – stokrotek jadac nie „bede” zupelnie jak ten goral co siadl przy stole i rzekl: „Zupy jesc nie bede, bo nie ma lyzki”. Za to antipasto tak. Zrobiwszy dzisiaj na pozne sniadanko: balkazan, papryka i pomidor z grila w zalewie z oliwki, octu winnego i przypraw (tymianek, czosnek, siekana zielona pietruszka i odrobina cukru). Do tego kilka plasterkow prosciutto cotto, salami milano i lososia wedzonego, czarne i zielone oliwki oraz kostki fety. Grzanki z grila dopelnialy calosci. Zapewniam ze bylo dobre. I syte. Az nie chcialo sie wracac do roboty w ogrodzie.
Alicja – wspominajac o ekologii i „dzianej” grupie mialam glownie na mysli wykonawcow roboty dla tych wyzej. Moze forsowni maja to w przyslowiowej dziupli, ale wsrod wykonawcow panuja mody – kosztowne mody – ostatnio na ekologie itp. Daj Ci P.B. coby Twe zle przeczucia NIE spelnily sie. I jak juz cos postawia i MUSI zaslaniac widoki, niech bedzie choc dla oka przyjemne.
Teraz powiem wszystkim ladnie dobranoc
Echidna
Rozterek nie ma Arkadiusu, to się m u s i a ł o tak skończyć, tylko kwestią było, kiedy. Teraz pozostaje mi pracować nad panem J. że jednak ten dom na lewo, dwa domy dalej… Bo naprzeciwko i owszem, stoi dom, ale równo ze skarpą i tak, że go nie widać, za to widać jezioro!
To zmieniam strategię, dostrzegłam tutaj szansę… przez żołądek do rozumu, czy jak? Może Pan Lulek cos doradzi, bo naprawdę pan J. jest uparty jak osioł i jak mu brak argumentów, to argumentem jest „bo nie”.
Sami powiedzcie – to jest ten dom na lewo, widok na jezioro z salonów, nr. 1748 i zdjęcie ostatnie. Z góry widok, z góry! I cholerne chipmunki byłyby te same, bo one tu biegają po sąsiadach:
http://alicja.homelinux.com/news/Dom/
I zanim na dobre wskocze do lozeczka – Arkadius bardzo dobre podejscie do problemu – postaw sie w naszej (polkuli) pozycji to moze rozgryziesz. Moze…
E.
Popatrzałem na peryskopy w Wiki i doszedłem do wniosku za nie odpowiada to XXI w. Jedynyne rozsądne rozwiązanie to digi kamera i rzutnik na ścianę. To cały czas online i masz jak potem jak przedtem.
Jeszcze do Alicji: najprosciej – zdzwonic do biura miejscowego county engineer i maja psi obowiazek powiedziec Ci jakie sa plany dla tego miejsca na wiele lat naprzod.
Okoniu drogi,
to wszystko tutaj to skała, wapienie sylurskie, żaden piadek. A działka jest budowlana, niestety, żadnych pozwoleń nie muszą mieć, z jednej i drugiej strony stoja domy od 50 lat, tylko to się ostało – mieli ten spłachetek Polacy, trzymali na stare lata, żeby zbudować dom, ale zanim zbudowali, pomarło im się i dziedzice postanowili sprzedać. Tam już jest solidna sea-wall i wspomniany przeze mnie domek na łódz, całkiem solidny zresztą, wybudowane wszystko przez ś.p.Pana Władka, teraz tylko wybudować chałupę.
Takie życie… nic nie należy odkładać na pózniej!!!
Spac mi nie dajecie! Ot i tyle.
Alicja – o`la la – moze maly szantaz rowerowo-wypadowy do Polski? Pracuj nad Panem J., bo chalupka cacy. A widok wspanialy.
No to juz dobranoc
E.
echidna
dobranoc, utro stane na rękach
Alicjo, to sprzedawaj swoj dom natychmiast ! I w nocy, zeby nabywca sie nie zorientowal. Albo, jak sie pogoda jesienia skoci, nie bedzie widac, co tam grzebali a kupujacy moze popelnic blad i nie sprawdzic dokladnie. Albo przeczekaj, dla dzieci. Jak zaczynaja zywiej budowac, zwlaszcza nad woda, ktorej nie przybywa, a nas – tak, Twoj grunt pojdzie w cene z kazdym rokiem. Sprawdz appreciations miejsc obok i swojego i zobacz jak to sie rusza przez ostatnie 10 lat.
Alicja: sprawdz appraisals. Appreciation w tym sie wyraza.
Byl kiedys taki film „Nie jedzcie stokrotek”, ale Pan Lulek pewnie go nie ogladal…
Alicjo, ja tam zawsze jestem za przeprowadzka do tego co lepsze i bardziej ci pasuje, bo inaczej to traci sie serce do swego niedoskonalego siedliska i zaluje nie wykorzystanej okazji…
Oczywiscie zmiana musi byc warta tych niewaskich kosztow jakie sprzedaz i kupno oraz przeprowadzka pochlaniaja.
Piekny widok ma tez wymierna wartosc inwestycyjna. Nie mowiac juz o przyjemnosci wlascicieli.
Szkoda, ze mozesz utracic swoj piekny widok.
Moze zapytaj sie po prosty tych co tam pracuja jakie sa plany co do tego miejsca, a noz nie jest tak zle?
Ja przeprowadzilam sie ubieglej jesieni i uwielbiam swoj maly wygodny dom, a poprzedni wielki Georgian House byl wspanialy, ale wydawalo mi sie ze tylko echo po nim chodzilo.
Mis 2, zycze milego zasiedlenia w nowym miejscu…
Ja juz po moim jajecznym sniadaniu i kawie, ale wciaz przed kapiela…
Na kolacje marzyloby mi sie sniadanie echidny.
ciao,
a
Alicji, jeśli podejrzenia co do sąsiadów sie sprawdzą wspołczuję poprostu, tak po ludzku…..
Mam podobne uczucia od czasu jak po sąsiedzku, na wsi gdzie mamy swoją ziemię pojawili się nowi właściciele. Po poznaniu tych ludzi, ich planów, jednak głównie po poznaniu nowych właścicieli zaczęło nam się jakoś tam mniej podobać……..Jeszcze nic nie wybudowali, a już popsuli widoki. Nawet jak ich nie ma, też psują. Tak więc : uciekaj!!!
Pyro ! Pomnik w Poznaniu już stoi. Napisz mi co to plyndze. Bo pyry z gzikiem i szare kluski to wiem.
Konkurs :Proszę przetłumaczyć!
W antrejce na ryczce stały pyry w tytce.
Pyro ! Dobrze pamiętam??
Ocenisz odpowiedzi, jeśli takie będą. OK?
-antek
Oj antku, sasiedzi jak rodzina, sie nie wybiera, trzeba pracowac z tym co sie ma…
Mielismy zawsze szczescie do sasiadow.
W czwartke bylismy na wielkim sasiedzkim obiedzie, zaproszeni przez najblizszych, przez plot, sasiadow.
Bylo nas jedenascioro, z szesciu domow: emeryci, mlodzi profesjonalowie, pani w ciazy, dwuletnia Julianna, Kanadyjczycy, Polacy, Amerykanie, profesor, mechanik, nauczycielka, inznier, doktorant.
Eklektycznie i milo…
Jak dobrze miec sasiada…
Chego zycze Alicji, zeby sasiad okazal sie wspanial i nadrobil tym za utrate widoku…
a.
Tu Pyra Młodsza
Dobrze Antku – konkurstrwa a tymczasem plyndze to po prostu placki ziemniaczane (palce lizać). Co do placków po grecku do włascicielka przepisu jest dzisiaj nieuchwytna. Jak tylko ją dorwę to zamieszczę przepis. Alicjo najpierw sprawdź co oni planuja jesli kochasz swój domek. Jeśli bardzo zależy Ci na widoku to nie sprawdzaj tylko zacznij urabiać Jerzora
Nie sprawdzam, dla widoków tego nie kupili, już urabiam Jerza.
Tymczasem zakupiłam udziec jagnięcy (UWAGA Echnida!) rodem z Australii i mam zamiar na poniedziałek wyrychtować ucztę lukullusową, a co! Najpierw musi się zaraza rozmrozić, potem zamarynować, a ja muszę też stosowne przepisy przejrzeć. Bydlę waży 2.5 kg, zaprosiłam gości. Ciekawe, że Jerzor nie protestował przeciwko baraninie (utrzymywał zawsze, że nie lubi!)… czyżby zły znak?!
Antek, czyzby?: w wejsciu, na stolku staly ziemniaki w torbie?
jak Wam pokaze moje naprzeciwko, to wszyscy sie poplacza, wiec juz Alicji nie niepokoje
Alicjo, to jak z tym udzcem? jagniecy, czy barani? pewnie sie czepiam, ale,…
u nas w okolicach swiat B.N. pokazuja sie udzce jagniece z Nowej Zelandii, bardzo godne polecenia, sadze, ze te australijskie, wszak obok, tez sa w stanie przekonac J., smacznego
zupelnie nie na temat, ale zawsze w rejestrze, kiedys pytalem grono szacowne o smardze, wczoraj znalazlem, poty mnie wystapily, 182? ( na szczescie suszone ) za 500gr, a gosciu mowi, ze moga byc z Pakistanu, tudziez z Turcji, a poza tym jak mnie nie stac, to nie powinienem sie czepiac, polecal haszysz z Afganistanu, bo tanszy, a ja tylko mialem ochote na dobry sos do miesa, oszczedze Wam dalszej dyskusji, bo wyszla niewychowana, wiec smardze mi przeszly kolo klipy, chyba sie zastanowie nad miesem z sosem haszysznym
Sos haszyszny musi być nad wyraz pyszny!
A konkurs musi rozstrzygnąć Pyra.
Pokaż nam swoje naprzeciwko !! Takie wzruszająco piękne? Do łez.
Zżerany ciekawościa, antek
Sławku:
„lamb” to je jagnię, a nie , dajmy na to – stara owca czy baran, nie daj Boże.
RADWANSKA ROZNIOSLA SZARAPOWą na kortach US OPEN !!!!! Hip hip!!!
Jeszcze nigdy Szarapowa nie wyskoczyła tak wczesnie z gry, szkoda, że Any tu nie ma, ale by się cieszyła 🙂
ok, mowilas o J. i baraninie, dlatego sie wyrazilem, ja tez widzialem milczenie lambs,
owszem Antku, do lez z zalosci, teraz juz prawie ciemno, wiec widoczek wykonam w dzien ktorys i podesle, coby Alicji sie polepszylo
No bo w Polsce przyzwyczajeni bylismy (jesteśmy?) do terminu „baranina”.
Milczenie owiec – wystarczyło mi 20 minut, nie mogłam tego dalej oglądać, mimo że uwielbiam Hopkinsa.
Mnie się polepsza, utwierdzam się w przekonaniu, że trzeba „urabiać” 🙂
Niech no tylko J. wróci cało z tego juz drugiego tenisa w tym dniu. Będzie bez sił, więc trzeba słabość wykorzystać umiejętnie 🙂
Powitać wszystkich po całym dniu malarstwa ściennego i ścierania podłogowego . Zrobione prawie wszystko ,tylko właściciel zepsuł mi nerwy bo za jednodniowe opóźnienie zażądał odszkodowania w wysokości dwóch miesięcznych czynszów . Straszy sądem , policją i chce za wszelką cenę wydrzeć kasę. Przez trzy tygodnie nie było dojazdu do sklepu i klienci wydeptali sobie dróżkę wśród wykopów i zwałów piachu. Dopiero wczoraj fachowcy od wodociągu zasypali wykop i był możliwy dojazd do sklepu a gówniarz drze mordę że naraziłem go na straty bo nie oddałem kluczy 31 sierpnia o 18.00 !!! Przez najbliższy miesiąc lokal będzie stał pusty bo nowy klient będzie robił aranżację wnętrza dopiero wtedy jak zrobią ulicę
Alicjo, tutaj baranina jest chyba obecnie nie do kupienia, ale kiedyś robiłam w to mięso w pomidorach i uzyskiwało dobre notowania. Szukać przepisu?
U mnie od dzis meteorologiczna jesien, a od wtorku chyba zima, mam nadzieje, ze na krotko 🙁 Jak Alicja ma barani udziec, to niech go naszpikuje czosnkiem, przyprawi rozmarynem i tymiankiem i piecze powoli, winem czerwonym polewajac, a bedzie miala delicje! Milczenie baranow ogladalam prawie sama na balkonie duzego kina. Oprocz mnie, 2 rzedy dalej siedzial samotny pan. Po przerwie przysiadl sie blizej…
Misiu 2, widze, ze zaloga poszla spac, lub na balety, i nie ma kto Cie podtrzymac dusznie, szczegolow wprawdzie nie znam, ale zakladam, ze miales wykonac robote na czas i spozniles sie o dzien, a palant straszy z pozycji wlasciciela, ktory to wynajal osobie trzeciej, ktora i tak nie moze nic z tym zrobic, dopoki dojazd, domyslam sie, nalezacy do wlasciciela, nie bedzie praktykowalny, jesli, to dobrze pojalem, to chlop ewidetnie nie ma ochoty uiscic za robote i weszy, jakby tu sie wykpic, zacznij od flaszki, i spytaj, czy moze sie przestac wyglupiac, z normanlymi dziala, jesli nie, to zwal wine na niego, ze wzgledu na brak dostepu, wprowadz warunki utrudniajace wykonawstwo i zazadaj doplaty i postrasz go policja i sadem, o innych metodach powiem Ci osobiscie, to nie na telefon, poza tym juz pozno, Ty pewnie po kolacji i nie ma co zolci podniecac, przespij sie z tym, mowia ze noc jest niezlym doradca, zielona herbata i unikaj deski
nemo, to chcesz powiedzieć, ze:
http://www.youtube.com/watch?v=sGKhSAmFV8E
Arkadius,
Nie odmowie sobie przypomniec, ze o sasiedniej pozycji, Anna Maria, Jan Zbigniew Slojewski napisal, ze „efekt artystyczny utworu bylby daleko wiekszy, gdyby dzieci jeszcze byly niewidome…”
Alicjo,
moja przyjaciolka, ktora jest prawie ze wegetarianka, a tylko baraniny nie moze sobie odmowic, twierdzi, ze mlody udziec najlepszy jest po prostu pieczony z sola i pieprzem, bez przypraw, bo te tylko odejmuja od smaku mlodej baraniny.
Zwykle wazne jest, zeby za dlugo nie piec, 20 minut na funt wagi, temperatura 325 do 350 F, pozwolic jej odpoczac po upieczeniu i podac z buraczkami i ryzem basmati…
There, masz tyle przepisow do wyboru…
a.
Udziec będzie w poniedziałek.
Lekutko, ale zrobilam swoje (wzgledem domu), i we wtorek zadzwonie do pani od tego domu na lewo, pani, co to go sprzedaje. A co mi szkodzi pogadać!
AniuZ, biorę uwagi pod uwagę, a znajomy Grek (Tassos Gramatikopulos) powiada, że zamarynować z czosnkiem, rozmarynem, tymiankiem, oliwą na przynajmniej 12 godzin, i balsamicznego octu chlapnąć. A potem lekutko na b-b-q zamknietym na malutkim ogniu, ze 2-3 godziny – no, jest to kawał mięcha. Komu jak komu, Grekowi wierzę, jeśli chodzi o „baraninę”!
Jakby co, to z pretensjami do niego wyruszę, ale pasuje mi jego przepis. Zdam raport, co wyszło i jak – bedzie porażka, to usłyszycie:)
Dobranc Alicjo,
smaczych snow i udanej greckiej marynaty…
Jutro niedziela, moj syn czuje sie lepiej i zrobi na piekny stek wolowy z grilla New York style.
Do tego mlode (?) ziemniaki i mizeria. Moze zrobie szarlotke.
W poniedzialek przeprowadzka syna do North Bay.
Zostajemy z mezem sami po 27-iu latach rodzicielstwa.
Bylby to swietny czas na start dla mlodego mezczyzny gdyby nie ten nieszczesny kamien 7 mm na 5 mm w cewce moczowej…
Udanej uczty w poniedzialek, Alicjo… Ja mam moja ulubiona pore roku od polowy sierpnia do konca pazdziernika. Swieze jarzyny i owoce, zmieniajace sie kolory lisci, wciaz slonce a nawet upaly przez dwie / trzy godziny w poludnie…
Teraz dobranoc,
a.
Zamorskie towarzystwo poszło spać, ja wstałam i już nawet kawę zdążyłam wypić. Przeczytałam wczorajszą korespondencję i strasznie zdenerwowałam się Misiowym bucem – właścicielem. Misiu 2 – jak będziesz dawał się wpuszczać w maliny, to nie wiem co Ci zrobię. Ty mu, proszę, wypunktuj (na piśmie, a jakże) na jakie straty naraziło Ciebie pozostawanie firmy w budynku bez dojazdu. Należysz do „elyty” miejscowej i nie ma siły – prawnika jakiego znajomego masz. Niech Ci dopisze ze dwa paragrafy do tego. Zrewanżujesz się butelczyną nalewki. Pogoń buca na białe niedźwiedzie.
U mnie dzisiaj będą obiadowe schaboszczaki (dawno nie było) i mizeria.
Na deser został jeszcze kawał placka kakaowego z wiśniami, więc powinno być smacznie i wonnie.
Sławku – podliczyłam „stan osobowy”;
nocujących – 15
obecnych ( z gośćmi na kilka godzin) – w porywach do 20.
Moje córki są zawiedzione, że Alicja młodych ukrywa. Strasznie ciekawe były Jennifer (w tym monoetnicznym naszym społeczeństwie, nie poznały dotąd żadnej Chinki/Chinczyka). Pocieszam je, że i tak Chinka sfałszowana, bo przecież Kanadyjka.
Alicjo – co Cię będę uczyła. Sama wiesz. Podstawowy proces technologiczny hodowli męża, to pochwalić go co najmniej raz dziennie. W razie wyższej konieczności (vide domek po lewej) można się pozachwycać intelektem, formą fizyczną, zaletami rozlicznymi, rozsądkiem itp nawet raz na dwie godziny. Do tego obiadek, perspektywa nowego roweru albo innej kolejki elektrycznej i już. Powodzenia.
Jednej rzeczy nie rozumiem. Jak jest kawalek ziemi nawet otoczony orzez innych sasiadow, to ci musze dac wolny dojazd do tej ziemi. Tak bylo zawsze. Ci inni pozostaja wlascicielami swojego gruntu tyle, ze sa zobowiazani dac prawo przejazdu. Niestety kosztuje taka zabawa i rozstrzygniecia sa dokonywane na drodze sadowej. Najlepiej jednak oprzec sprawe o bufet albo wzenic sie.
Film ” Nie jedzcie Stakrotek” ogladalem. Moje stokrotki to salatki a ja jeszcze zyje.
W krajach arabskich baranine przyrzadzaje w postaci potrawy ktora nazywa sie pilaw i czuje sie ja z odwrotnej strony przez kilka dni.
Jesien zaczela sie cesarska pogoda a jutro dzieciaki zaczynaja nauke w od nowa przebudowanej szkole. Za drobniutka oplata ale prawie cala wies pracowala w ostatnich dniach przy sprzataniu. Jubla zadnego jednak nie bedzie. Na lawy szkolne i jazda.
A potem zacznie sie szalenstwo przygotowan do Swiat i Nowego Roku.
Niedzielny
Pan Lulek
Pan Lulek zawsze dwa kroki do przodu. Wstaje nieprzyzwoicie wcześnie i zaczyna od Świąt i Nowego Roku. Niekze ta, jak mawiają starożytni górale.
Aniu Z.
Znalazłam przydatne na kamienie nerkowe informacje. Oto one: eva.bastowski5@bigpond.com , tel.: +61 7 4056 6381.
Mówi się, że bez informacji nie ma organizacji… Dla dobra sprawy zatelefonować czy napisać list nie zaszkodzi. Prawda?
Porazajace tempo zycia, ze stalymi niespodziankami na co najmniej ministerialnych szczeblach kaze mi zyc wedlug zasady. Woz szykuj zima a sanie latem. Misiu 2 policz czas prosze. Wrzesien juz z glowy liczac czas do i odjazdow, przebiegu i rozplotkowywanie sie w internecie, zeby powiedziec wreszcie to, czego nie udalo sie w normalnym czasie. Pazdziernik miesiacem oszczednosci a 30 – go bank bedzie goscil klientow, parowki i piwo murowane, i rozdawal stosowne prezenty. W listopadzie bedzie najazd gesi. Do nas przyleca gesi mrozone prosto z Wegier. Zapowiadaja polskie. O gesich standardach napisze w stosownym czasie. Grudzien oczywiscie sie nie liczy jako taki bo wszyscy beda kompletnie zwariowani. Sami widzicie, ze czasu pozostalo niewiele. Wszystkiemu zreszta winien jest nasz Gospodarz Blogu, Pan Redaktor Adamczewski ze swoim zawolaniem: ” Gotuj sie! „. Jak kazali to ja sie po prostu gotuje. Przy okazji ugotowalem dzisiaj czerwony barszcz z ryzem i parowkami. Nie powiem, mnie przynajmniej smakowalo. Wybory beda w dniu 7 pazdziernika w godzinach od 7.00 do 12.00. Burmistrz caly w nerwach. Tworza sie dwa bloki opozycyjne. Zobaczymy, rozegramy, rozstrzygniemy.
Czego i Wam zycze
Pan Lulek
Oho! Pan Lulek się zagotował! W czerwonym barszczu z ryżem i parówkami! A to ciekawa propozycja, nie słyszałam… może przepis Pan rzuci, Panie Lulku?
U mnie zimny poranek, ale dzień zapowiada sie słoneczny. Idę jeszcze kapkę dospać.
Hej Alicjo !
Kosci na zupe z zielskiem jakie sie nawinie. Obgotowac kosci, ogryzc, reszte dac Burkowi jesli jest w poblizu. Zielsko odcedzic i wyrzucic na kompost. Do naparu wrzucic obrane i posiekane w kostke mlode buraki. Osobno ugotowac ryz. Najlepiej basmati. Calosc wymieszac razem z resztka wody od ryzu. Dodac pokrojone w plasterki parowki drobiowe nie zapominajac o wczesniejszym poczestowaniu kotki Muli. Krotko zagotowac. Odstawic do schlodzenia i naciagniecia.
Smacznego spiochu i pieknych snow
Pan Lulek
Pyro, dzieki za podanie ilosci pijacych, teraz wiem lepiej,
od switu robilem za polskiego hydraulika, niech to spali, jesli wszyscy, polscy maja tyle pojecia, co ja, niech lepiej siedza w domu, tutaj z tego nie wyzyja, kibel, jak ciekl, tak cieknie, pomimo inwestycji, po raz kolejny w oczach Lepszej wyszedlem na cieniasa, moze zostane pielegniarka?, tu przenajmniej nie dam d., z prostej przyczyny, ze nikt mnie nie zatrudni, mimo wszystko, po nieudanej akcji hydraulicznej powloklem sie na targ, nabylem zielone i pokroilem, ( stokrotek nie mieli ), moze tu mnie sie nieco skompensuje? dokonalem sosu, dziwadla, reszte zabezpiecza sery, wyszlo z tego sniadanie po pietnastej, Mlody nie doczekal i uciekl do Mc Do, pomimo ostrzezen
Dla Heleny, Nemo, Pana Lulka i ew. innych posiadaczu Mruczków :
OGDEN NASH
KOT
Masz żonę (ślubną), dom masz tyż,
w nim zaś masz misz-masz, gdyż masz w nim mysz.
Przeklinasz mysz, masz dość jej psot?
W terminarz wpisz : Zakupić : KOT.
Jest kot.Noc.Śpisz. Spiż gwiezdnych cisz.
Wtem wrzask! Drysz. Drze się kot, nie mysz.
Zlewa cię zimny pot, gdy w lot
pojmujesz: taki, ot, jest kot.
Kto milczy – milszy; milsza niż
łotr kot jest wyż. wsponiana mysz.
Żona, wzburzona : wspisz do not:
dać spokój: MYSZ. Udusić: KOT.
No właśNIE. wśRóD KSIąZEK, KTóRE DLA MNIE aNIA PRZYDźWIGAłA TYM RAZEM Z BIBLIOTEKI, ZNALAZł SIę TOM – ANTOLOGIA AMERYKAńSKIEJ I ANGIELSKIEJ POEZJI NIEPOWAżNEJ, ZEBRANEJ I WYBRANEJ PRZEZ sTANISłAWA bARAńCZAKA (znowu ten klawisz) Tom ma urokliwy tytuł „Fioletowa krowa”. Może ktoś z Was czytał, może nie, ale uśmiechnięta szeroko Pyra robi już własną antalogię dedykacji dla wszystkich. Jutro napiszę Wam wiersz, dedykowany wszystkim Babom Blogowym (pani Basi też)
To nie sa wrzaski, tylko nowoczesna muzyka. Jak nie wierzycie to spytajcie Doroty z sasiedztwa. Moja ukochana regularnie przynosi myszy do domu i dziwi sie, ze nie mam na nie ochoty tylko wynosze na kompost. Poza tym, jezeli drze pyszczysko to na swojego przyjaciela ktory regularnie, kazda noc przychodzi na wyzerke.
Kochana Pyro obiecalas, ze wywiesisz trase dojazdu z dowolnego punktu kuli ziemskiej oraz powtorzysz caly program podkreslajac szczegolnie obowiazujace panow stroje. Podobno buty obowiazkowe.
Troszke nie rozumiem Twoich klopotow z klawiszem. Przeciez zanim wyslesz wpis to mozesz go dowolna liczbe razy korygowac. Jak mi pokazesz swoj komputer to Ci wyjasnie o co chodzi.
Od tej chwili duze litery: PIEKNEGO POPOLUDNIA,
Teraz male literki : zyczenia przesyla.
Teraz mieszane: Pan Lulek
Oho! Pan Lulek wprasza się do komputera Pyry! Bądz czujna, Pyro! Panie Lulku, mapa jest w wiadomym miejscu, no przecież gdzie jak gdzie, ale do Kórnika Pan trafisz jak po sznurku!
Na wszelki wypadek podaję sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Zjazd/Noclegi%20w%20Korniku.JPG
Ja już wyspana, po śniadaniu, przed proszonym obiadem. Pogoda cudo, rześko, słonecznie, 22C.
Droga Pyro, nie ukrywam tych moich Młodych, tylko oni będą szalenie krótko i ten czas muszę optymalnie zaplanować. Dzisiaj na przykład wystąpili z prośbą, że chcieliby ostatnie 2 dni spędzić w Berlinie, z którego wracają do Kanady. No więc mamuśka za telefon, ma w Berlinie starego, ale młodego przyjaciela w wieku Młodych, zapewniła Młodym opiekę i przewodnika. Niech mają ten Berlin. Natomiast kórnikowy weekend jak dobrze pójdzie spędzą we Wrocławiu pod opieką syna mojej przyjaciółki. Jest to miasto rodzinne obu chłopaków, a oni się zreszta znają, więc przyda im się odświeżenie znajomości, nie widzieli się 12 lat.
Odlatują z Berlina 29-go września, więc to rzeczywiście będzie krótko. Ale chcę trochę pójść na rękę synowej, jej się ten Berlin śni po nocach, sama nie wie dlaczego, ale jej się śni. Myśmy już byli niejeden raz, nawet zdążyliśmy utargać kawał osprejowanego muru, to był maj 1990. Ale nigdy nie mieliśmy czasu na zwiedzanie Berlina, właśnie tym razem chyba wykorzystam tego mojego starego, a młodego przyjaciela, że nie tylko Młodych pooprowadza, ale i nas, za 2 tygodnie po Młodych, bo my zostajemy dłużej. Nic nas nie goni.
Sławku,
przyjmij wyrazy, a na drugi raz nie zabieraj się do roboty, która przerasta Twoje możliwości! Spójrz prawdzie w oczy – hydraulikiem nie jesteś! Zatrudnij fachowca, a Lepszą zaproś na obiad w tym czasie, bo jak patrzę na reklamę Polskiego Hydraulika, to na Twoim miejscu będąc nie zostawiałbym żony samej w domu z takim fachowcem. Jak to trudno facetom sie przyznać, że czegoś nie potrafią 🙂
Cholerka, a mój i owszem, i jeszcze popiera to zdaniem „no ale ty to wszystko potrafisz, skąd ty to wszystko wiesz?…” I tu odpowiednia mina. To JA powinnam tak robić, tymczasem dałam się nabrać i teraz mam za swoje! I dobrze mi tak.
Dzięki za przepis, Panie Lulku,
Pyro, wierszyk podesłałam właścicielom kota-niejadka.
Barańczak jest doskonałym tłumaczem, Szymborską
próbowali tłumaczyć Amerykanie, nie powiem, że zle, ale to nie to, brakowało duszy, tego czegoś… Dopiero Barańczak tak przetłumaczył, że po prostu Szymborska jak żywa, chociaż po angielsku.
Ups! Focaccio? Poprawnie jest: la focaccia, rodzaj zenski, a wiec konczy sie na -a. Tanti saluti…
Dziekuje Alicjo !
Gdzie jest Kornik wie kazdy jelop nie mowiac o mnie. Pozwalam sobie jednak zaznaczyc, ze w moim wieku mozna wreszcie pozwolic sobie, zeby tak dynamiczna Dama jaka jest Pyra zaopiekowala sie zagubionym Poludniowym Burgenlandczykiem. Ja nie z Kanady a u nas pachnie uhudler a nie zywica. W okolice Poznania napewno dotre a potem zdam sie na wola boska ktora w dobie emancypacji moze sie w damskiej postaci objawic. W kazdym razie dzieki serdeczne za mape, moje przypuszczenia gdzie ten Kornik jest potwierdzily sie w calej rozciaglosci.
Do komputera wcale sie nie rwe, uzywam mnie wiecej jak zelazko do prasowania czyli calkiem instrumentalnie.
Piekne uklony
Pan Lulek
Zawsze wiedziałem ,że najgorsze w życiu misia to karmienie z ręki lud dokarmianie przez obcych. Teraz potwierdziło się to w pełni :
http://wiadomosci.onet.pl/1598599,16,item.html
Pyro,
ja na Twoim miejscu byłabym podwójnie czujna, tylko patrz na Pana Lulka – taki zagubiony, niebożątko, zaopiekować się nim trzeba. To jak z tym hydraulikiem, kto pierwszy ujawni swoje talenta 🙂
„zagubiony południowy Burgenlandczyk” się znalazł!
O, mamy eksperta od italiano 🙂
Wystąpię jak lwica w obronie: blog językowy jest u P.Bralczyka, my tu się gotujemy!
Ale będzie zabawnie: dwa zagubione samce w jednym pokoju.
Ale dokarmiać się nie dam 🙂
uf, juz? nie cieknie,
Misiu, nie przejelo Cie ostatnie zdanko z Twojego http? dalej masz ochote na Kornik?:)
ragazza da Napoli, co tam prof. Bralczyk, tutaj tez mozemy przyswoic , tym bardziej, ze ten ostatni, jakos taki malomowny
a Pan Lulek na sam trotuar chce wjechac kolami, a nie sie petac szukajac po mapie, rozumiem podejscie
Alicjo, blog jezykowy gdzie indziej ale wpis Anny mnie zainspirował do zajrzenia do słownika a tam niespodzianka- focaccia to nie tylko rodzaj płaskiego, słonego pieczywa ale i ciasto słodkie o innej nieco recepturze, także okrągłe. Jestem zaskoczona ale ciekawości nie zaspokoję- to opasły słownik językowy a nie receptariusz kulinarny niesamowitej objętości…
Ja focaccię kupuje w zaprzyjaznionym sklepie za rogiem, te kilometry tam i z powrotem… 🙂
Okrągłe, z rozmarynem i innymi ziółkami w sobie, podstawa do wspaniałej pizzy według tego, co sobie wymyślimy.
Co do wpisu Anny, chodziło mi o to, że literówek się nie wypomina 🙂
Ani żadnych innych błędów!
Co Ty opowiadasz Sławek – Bralczyk wystartował w wielkim stylu na youtube, zajrzyj na blog – i ja wolę taka formę, on jest wyjątkowo medialny!
Alicjo, wiem i rozumiem.
No właśnie ja z Włoch znam focaccię taką o jakiej piszesz a nie słodką ( jak to skąpo podaje słownik ” z jajek, cukru i mąki”).
W Poznaniu właśnie plenerowy ( i darmowy) koncert Boney M.- pół mojej kamienicy poszło się wyszaleć!
Jezusie Maryjo,
to oni jeszcze żyją?!
Pewnie piąte wcielenie…
No wiesz, w tym wieku żyje się jak najbardziej…
Już ja miałam mały spór z D. ( należy do TEJ części kamienicy ) na temat ich wieku- ja twierdziłam, ze okolica 70- tki, D., że 10 lat mniej. Po powrocie zda mi relację z ich rozciągliwości. Opowiem!
Marialko, nie strasz!
Boney M było w drugiej połowie lat 70-tych, jak ja na dyskoteki latałam! Na pewno są około 60, na pewno po 50-ce ale nie jestem pewna, czy przekroczyli te rzeki Babilonu, żeby tak do muzyki nawiązać 🙂
Nie, nie straszę ale myslałam, że są starsi od Tiny Turner, stąd ta 70-tka. Oho, coś tam do mnie mimo ulicznego hałasu dolatuje.
Zeznawać na temar Boney M. mogę juz – koncert był krótki. D. mówi, że leciało z półplayback’u, poza tym wokalista podmieniony ( chyba) na młodszego.
Niestety głupota ludzka nie zna granic- było mnósto osób z psami. Po ciemku trudno je było, leżące na trawie czy asfalcie, zauważać i tanczący wpadali na zwierzaki. Poza tym po koncercie zaczął się pokaz sztucznych ogni, właśnie trwa, biedne psiaki!
Widzialem prof. B. w youtube, przyznaje medialny jest, ale jakos chyba przestalem, go cholubic, za nonszalanckie podejscie do blogowiska, ot wzial zalozyl i odpuscil, a ciasto samo mialo rosnac?
Boney M oceniam na 55-60 wiosen sredna wieku, jakos tak mi sie tez latalo po dyskotekach w koncowie 70 lat i kojarze podobnie jak Alicja, nie sadzilem, ze jeszcze sie udzielaja
dzis zasluzylem na cynaderki w sosie musztardowym z kasza gryczana, pod warunkiem, ze sobie sam zrobie, wiec robie, kasza prawie gotowa, wiec ide probowac
Boney M.- istnieje w tylu wersjach, ilu było czlonków zespołu było w składzie podstawowym, tym sprzed 30 lat !! Jest tych zespołów cztery lub pięć, nie pamiętam.
Każdy założył swoje Boney M. , każdy chce przecież zyć , a razem się widać nie dało. A jakie ma tantiemy tekściarz i kompozytor!!!!D)
Jak to dobrze że na podobny pomysł nie wpadli Beatlesi, albo tak, na ten przykład jakiś Zespół Pieśni i Tańca.
Tak więc pewnie ci najstarsi Boni-eMiarze, założyciele mają gdzieś pewnie po 55tce.
-antek
Od jutra URLOP, będę nieobecny.Mam nadzieję że usprawiedliwiony.
Baaaaajjjjj…..
Pyro, dzieki za piekny wierszyk, zaraz go przeczytam moim kocurom 😉
Antkowi pieknych wakacji zycze. Moglby napomknac, gdzie sie wybiera.
Annie dziekuje za „focaccio”, bo mnie tez skrecilo, ale sie powstrzymalam. Teraz wiesz, dlaczego 😉
dychnij se Antek, z cala pewnoscia zasluzyles, pod koniec urlopu wpadnij do Kornika, bedzie bigos i flaszka
nemo jak zwykle dokładna. To szkodzi piekności!!!
jestem pod wrażeniem dodanych komentarzy, artykuł jest o placku a w komentarz przewija się i tematyka lasu, koncertów i muzyki itd. chociaż raz. Jak dla mnie ciasto w połączeniu z brokułami to nie jest dobry pomysł