Chwilowy brak mięsa
Od wieków dni postnych bywało w Polsce sporo: wielki post, adwent, dni poprzedzające rozsiane często w kalendarzu kościelne święta. Poszczono także w wielu intencjach. A przede wszystkim w piątek, każdego tygodnia, na polskich stołach pojawiały się potrawy postne .Nic więc dziwnego, że w naszej rodzimej kuchni znajdujemy wiele przepisów na wspaniałe dania bezmięsne. Bardzo chętnie włączano także przepisy na potrawy spoza granic, takie jak bliny, które stanowiły rarytas wielu znakomitych stołów lub wypiekane z parmezanem makarony. Rygoryści nie dopuszczali w postne dni i tygodnie do używania nawet mleka czy masła, kraszono wówczas jedynie olejem lub w ogóle nie kraszono.
Na długo zanim dostrzeżono wartości odżywcze kasz, jadano ich w Polsce wiele, różnych gatunków, obecnie prawie zapomnianych lub rzadko kupowanych i przyrządzanych przez młode gospodynie. Kasza jaglana, krakowska, różnego rodzaju jęczmienne, perłowe, zacierane jajkiem lub nie – dawały możliwość różnorodnego i smakowitego wykorzystania. Jednak również te rodzaje kasz, które pozostały na rynku do dzisiejszych czasów są znakomitymi produktami. A ich umiejętne przyrządzenie zamienia kasze w istne delicje.
Mięso było zawsze składnikiem dość kosztownym lecz atrakcyjnym, dlatego też kuchnia chłopska lub nawet ze szlacheckich zaścianków dawała, oprócz zupełnie postnych, wiele przepisów z niewielkim dodatkiem mięsa.
Moda na niejadanie mięsa, popularność wegetarianizmu przyniosła u nas wielką obfitość współczesnych przepisów na bezmięsne dania, nie zawsze jednak są one łatwe i szybkie, zazwyczaj też w ich skład wchodzą składniki, które trzeba kupować w specjalistycznych sklepach.
Nasze przepisy, w większości tradycyjne, będące w kuchennym repertuarze od wielu, wielu lat, nie przewidują użycia niecodziennych czy egzotycznych składników, lecz wyłącznie proste, łatwe, dostępne w każdym sklepie. A mają jeszcze i tę zaletę, że są częścią naszej rodzimej kuchni, którą warto poznawać, kultywować i smakować.
No to zapraszamy do witryny www.adamczewscy.pl
A wkrótce pojawimy się już całkiem odświeżeni, po urlopie, z nowymi wrażeniami smakowymi i podzielimy się tym wszystkim z Wami. Jesteśmy już w drodze powrotnej.
Komentarze
Witam serdecznie.
Jubilatkom Ani i Lenie – 100 lat szczęśliwości.
Mamie Pyrze – dumy z Dzieci.
Dla Leny i Ani z najlepszymi życzeniami 🙂 (dużo spadających gwiazd spełniających najlepsze życzenia!)
http://www.youtube.com/watch?v=Z4NGANS4aLQ
Pyrowe bliźniaczki
są po trosze z naszej
blogowej paczki.
A zatem chętnie ich urodziny
obchodzimy i z tej okazji
broń Boże,nie pościmy 😉
Być może kawior,bliny i śmietanę
dziś podamy,ale krupnika
z perłową kaszą na takie
Święto nie polecamy !
Rybie i Pyrze Młodszej 100 lat,a Pyrze Starszej nieustająco zdrowia !
Witam słonecznie i serdecznie. 😀
Aniu, Leno, z okazji Waszego święta, z całego serducha życzę Wam wszelkiej radości i smakowitego życia przez co najmniej 120 lat.
Też sobie wczoraj pomilczałam w towarzystwie ścian. 😉 😀
Młodym Pyrom na urodziny najlepsze życzenia!
Niech im codzienność służy i nie nuży, a życie ma barwy i smak młodości, którą promieniują na wszystkich znanych mi podobiznach 🙂
Dzień dobry Blogu!
Słonecznie, bajecznie, widokowo dziś, ale podobno to ostatni dzień lata w mojej okolicy. Idą chłody, słoty i śnieg (w górach). Na poniedziałek zapowiedziano +7 stopni 😯
Nic to, dzisiaj będzie +24 🙂
Lena i Ania, Ania i Lena
Która jest która – trudna ocena,
Dzisiaj bliźniaczki obie świętują
I w dzień urodzin obie królują.
Wspaniałych kwiatowych bukietów, romantycznych pejzaży, zaczarowanych chwil i spełnienia marzeń .
Z urodzinowym podkładem muzycznym
http://www.youtube.com/watch?v=oiFTXckh0zU&feature=related
życzy
Echidna
Dla Leny i Ani serdeczności urodzinowe!
😆 dobrze ze jestes dorotolku 😆 ciesze sie, ze szlag cie jeszcze nie trafil. bez ciebie swiat bylby nudny jak flaki w oleju badz piatek bez miesa 😆 czego oczywiscie wszystkim z glebi serca zycze
Dzień dobry.
Ja dzisiaj tylko z doskoku, bo właśnie podtrzymuję tradycje kulinarne. Milczę. Psy wczoraj wyciągnęły ze mnie resztkę sił ale i sporą dozę frustracji. Odezwę się jeszcze dzisiaj.
Ani, Lenie, ale też mojej Paulinie – urodzinowe sto lat 😀
http://www.youtube.com/watch?v=Vx4aO4-nr0c&feature=related
Pyro – łączę się z Tobą serdecznymi myślami 😀 , a wszystkim – miłego dnia!
Witam Szampaństwo moim dosyć ciemnym jeszcze świtem.
Bliźniaczkom uściski Urodzinowe, wszystkiego NAJ-NAJ i oby Wam się 🙂
Ani i Rybie w kolejnosci alfabetycznej moc serdecznego milczenia
Pawelku, Ty to masz pamiec 🙂
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1609111206#5652896883799232738
…a teraz przystępuję do adremu.
Strat w domu nie zanotowałam, stoi, nawet dość czysto, co Jerzor raczył był podkreślić. Kwiatki podlewał, orchidea jedna i druga w rozkwicie.
Niestety, z figami marnie, owoce jak pół śliwki węgierki i spadają, zanim zdążą dojrzeć. U nas marnie ze słońcem, więc…
Oczywiście maszynę mam tak zaktualizowaną, że się połapać w niej nie mogę, to było do przewidzenia, jak mnie nie ma w domu, to chłop wysiaduje przed moją maszyną, wiadomo. I aktualizuje 🙄
Zjazd obrobię zdjęciowo, jak już połapię się z rozumkiem maleńkim, na razie obejrzałam zdjęcia Misia. A jeszcze tyle do poczytania do tyłu, w podróży robiłam to wyrywkowo.
Jesienią ptaki zlatują/zjeżdżają do domów – Gospodarz z Basią też 🙂
Barbaro,
Twojej Paulinie serdeczności i wszystkiego NAJ_NAJ!
Jejku…przecież zdjęcia Danuśki oglądałam, a nie Misia-Marka 🙄
Idę poczytać zaległości.
Dziekuje za zyczenia, a co ja dzisiaj obchodze? A moze to nie ja….
Buziaki,
Alicjo 😀
Dziejszym Jubilatkom – Pyrze Młodszej , Rybie i Paulinie – najlepsze życzenia urodzinowe. Niech się Wam wiedzie jak najlepiej !
Leno,
chodzi o Lenę/ Helenę/, czyli Rybę, z rzadka tu pisujacą, ale wielu znaną osobiście ze zjazdów w Żabich Błotach. Ona i Pyra Młodsza to córki Pyry, gwoli przypomnienia.
PAULINIE TEŻ WSZYSTKIEGO DOBREGO. 16 WRZEŚNIA RODZĄ SIĘ WSPANIAŁE CÓRY.
Dla Pauliny też – wszystko co najlepsze!
A dla wszystkich solenizantek:
http://www.youtube.com/watch?v=eIct9dw65cY
Oho, ujawniają się dalsze świętujące 🙂
Barbaro,
najlepsze życzenia Twojej Paulinie!
Leno w Kanadzie,
Tobie życzę i bez okazji – świetnej kondycji do babciowania i… prasowania 😉
O proszę i Paulina,nasza młoda żona dzisiaj świętuję !
Całujemy zatem Paulinę bardzo serdecznie i życzymy wszelakich radości,
w tym również w małżeńskim stadle.
A nasza Jubilatka to jeszcze w Warszwie,czy już wyfrunęła w świat ?
Alicjo-sprawozdawaj i nadawaj,czekamy 🙂
Czy ktoś z Was robił jakieś przetwory z owoców czarnego bzu ? Odkryłam niedaleko domu ładne krzaki czarnego bzu i mam ochotę zrobić np. dżem. Tylko ciekawa jestem, czy te przetwory są smaczne. Chociaż, jeśli nawet nie, to na pewno są bardzo zdrowe, bo ten bez czarny ma wiele cennych właściwości zdrowotnych.
Podczas wakacji i Nemo i Barbara wydawały za mąż swoje Córy 🙂
Basiu, przekaż proszę ode mnie najserdeczniejsze życzenia dla Pauliny, niech nam żyje uśmiechnięta na co dzień.
Dziekuje za niezasluzone zyczenia ale zrobilo mi sie bardzo przyjemnie.
Oddalam sie do pracy.
Buziaki,
Krystyno a może syrop …
http://www.skarbywsloikach.pl/index.php/2011/09/15/syrop-z-owocow-czarnego-bzu/
ja bym zrobiła ale nie mam pod ręką takich krzaków …
Chyba zrobilam blad …nie zasluzone. Kocham. Ja.
Chwilowy brak mięsa? A u mnie jak raz dzisiaj rosół z wołowiny z jajkiem, a na drugie – sztukamięs z chrzanem, ziemniaki i mizeria.
Gospodarz zachęca do zaglądania do jego witryny, no to zajrzałam. W witrynie jest propozycja menu na najbliższy tydzień. W poniedziałek: zupa mięsna z mielonej wieprzowiny, ziemniaków, pomidorów, fasoli itd. Na drugie zaś… kotlety mielone z indyka, marchwi i ziemniaków z sałatą z dodatkiem… marchwi 😯
Niedziela za to całkowicie wegetariańska 😉
U mnie się też zapowiada wegetariański weekend, przynajmniej częściowo, bo przyjadą Młodzi. Geolog jest mięsożerny, więc chyba to uwzględnię 🙂
Barbaro dla Pauliny dużo radości i słoneczka .. 🙂 ..
Krystyno,
przetwory z owoców czarnego bzu podobno są zdrowe itd. ale osobiście ich nie robię i nie lubię. Smakowała mi jedynie nalewka zrobiona przez sąsiadkę zajmującą się robieniem takich różnych zdrowotnych…
Jest to moje subiektywne podejście skażone przekonaniem (w dzieciństwie), że czarny bez jest trujący i służy do produkcji atramentu 🙄
Kwiat czarnego bzu natomiast darzę estymą i robię z niego świetny syrop na zimę 🙂
Konfitury lub galaretka z owoców czarnego bzu zyskuje bardzo na smaku, jeśli dodać do niej (na koniec gotowania) rumu, calvadosu lub nalewki z czarnej porzeczki.
Owoce czarnego bzu zawierają bardzo mało pektyn, więc nie obejdzie się bez dodatku środka żelującego (np. Gelfix) oraz soku z cytryny, który też poprawia smak.
Zawartość pektyny w owocach zmniejsza się w miarę dojrzewania, więc nie czekać zbyt długo ze zbiorem owoców czarnego bzu. Gwoli lepszego zagęszczenia można czarny bez mieszać ze śliwkami lub niedojrzałymi jabłkami.
Kiście owoców czarnego bzu przymrożone w zamrażarce dają się łatwiej „oskubać”.
Kochani, dzięki za wszystkie serdeczności dla Pauliny, przekazałam oczywiście, bo miałyśmy konferencję telefoniczną, była bardzo wzruszona! Krótko po ślubie spakowali najważniejsze skarby i wyruszyli małym autkiem w wielką podróż 🙂 Uczą się teraz egzotyki Marrakeszu (ach ta Afryka, jakiś magnes ma?).
…ja dopiero teraz poczytałam wszystko do tyłu i pooglądałam zdjęcia, wszystko pod tytułem „przeżyjmy to jeszcze raz” 🙂
Moich zdjęć jeszcze nie zdążyłam wrzucić, Jerzor wyjechał na swojej maszynie do pracy, zanim zdążyłam zapytać, gdzie mi pochował to wszystko, co miałam w moim komputrze po swojemu. Ale dojdę z czasem, gdzie co jest.
Jest słonecznie i tylko 5C – chłodno, jak na wrzesień.
Wszystkim dziękuję za prezenty – książkowe zostały wysłane pocztą, ze sobą wzięłam Gwóźdź Programu (od Żaby, wyjaśnienie foto potem) oraz tradycyjnie porcelanę od Marka. Zbiera mi się kolekcja, bo i od Ewy Cichalewskiej coś tam się do mnie uśmiechnęło, a Ona natychmiast, że mam zabrać. Takie chojne są te Łasuchy.
Przemyciłam kabanosy (żywności niezapuszkowanej fabrycznie nie wolno międzykontynentalnie), zaryzykowałam, najwyżej by wyrzucili, ryzyk-fizyk 😉
A propos czarnego bzu – najlepiej jest robić wszelkie przetwory z dodatkiem innych owoców, tych innych mniej więcej 1/4. Nie pamiętam już, gdzie to wyczytałam czy usłyszałam, ale utkwiło mi w głowie. Podobno wino jest znakomite, też z dodatkiem jakichś innych owoców, jakichkolwiek, byle nie sam czarny bez.
Chętnie bym zrobiła, ale w moich stronach czarny bez nie występuje.
Występuje coś czarnobzo-podobne, ale tego nawet ptaki nie jedzą, więc podejrzane.
Leno – zasłużone czy nie, ja też Ci przesyłam serdeczności i buziaki 🙂
Dołączam się do życzeń dla wszystkich Jubilatek! Dziewczyny, żyjcie i kwitnijcie!
😆
Za wszystkie życzenia z całego serca dziękuję.
Toast winem wznoszę gdy do Was bloguję.
Paulinie, córce Basi, sredeczne życzenia składam,
być Panną wrześniową jest fajnie – to Wam powiadam.
Jeszcze dzisiaj tort Żaby zamierzam zrobić
by każdy znajomy mógł się nim degustować do woli i zazdrościć 🙂
Wiem, że przysmak ten pójdzie mi w biodra i inne krągłości,
ale każdy kto go jadł przyzna, że to furda
i jest on wart grzechu wszystkich moich gości.
Pozdrawiam i miłego wieczoru Ryba
Zamiast degustować miało być delektować. oczywiście to wina pewnego trunku z Chile – tego od toastu. Poza tym jeden komentarz mi „zjadło”, a drugi czeka na akceptację. To tyle
Serdecznie dziękuję wszystkim za życzenia. Należę do tej grupy ludzi, która czuje się zawsze młoda i nie mam żadnych kompleksów na temat swojego wieku. Tylko żyć i nie umierać 😀
Dla Ani, Ryby I Pauliny urodzinowe serdecznosci. Pisze z mojej nowej, malej maszynki, bez polskich znakow.
Basiu, dziekuje ja jestem majowa, ale zyczenia i PREZENTY sa bardzo mile widziane.
Oddalam sie,
Buziaki
Nemo,
Pocztalam troszeczke do tylu, i JA stara baba zycze Ci babciowania, nie wiesz jaka to frajda. Problem jest, ze nie zawsze daja bobasa pod opieke…. a doniesc musze, ze Markus ma juz 14 zebow i jest niesamowitym zywotnym chuliganem! Jak podasz email adres to zobaczysz. Zycze Ci z calego serca bys jako babcia przemaszerowala przez ta wielka radosc.
Buziaki,
Jubilatkom niech się powodzi, szczęści, zdrowi i pogodzi 😀
Sto lat!
Sławuś, no wiem, sypnąłem się o rok 🙁
A wystarczyło spojrzeć na ścianę w wohnzimmerze, gdzie wisi rysunek stawu, w którym ryby brały nawet na gumę do żucia. Z datą jak byk. Tą samą.
Nie bądź wiśnia, daj namiary na google maps, żebym sobie przypomniał, gdzie to było 🙂
Nemo, Jolinku, Alicjo,
dziękuję za podpowiedzi w sprawie czarnego bzu. Ponieważ nie mam żadnych uprzedzeń z dzieciństwa i złych skojarzeń, muszę sama ustalić, czy przetworzone owoce czarnego bzu będą mi smakowały.
Tymczasem okazało się, że te śliwki , które zalałam samym octem, a potem zasypałam cukrem, są bardzo smaczne i nie krzywię się po nich. Przełożyłam je do słoiczków, aby zapobiec dalszemu podjadaniu. Tylko, że najpierw przełożyłam same śliwki, a zalewę zagotowałam tak na wszelki wypadek, aby słoiczki szczelnie się zamknęły.
Nemo,
pieszesz o rosole wołowym z jajkiem. Jak to rozumieć ? Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Czy chodzi o bulion zaciągnięty jajkiem, czy jajko ugotowane jak do żurku ? Zaciekawiło mnie to.
Upiekłam bardzo smaczne kruche ciasto z węgierkami. Już prawie połowy nie ma, no ale ono jest dość płaskie, więc to nic dziwnego.
Leno,
a ile godzin najdłużej opiekowałaś się Markusem ?
Córkom Pyry i Paulinie wszystkiego najlepszego, jak najwiecej radości,
z dodatkiem
http://youtu.be/0yPMdWxSxUg
A może w tej wersji? Wolę tę
http://youtu.be/acv_a6O8doo
Krystyno,
smak czarnego bzu jest „po wytrawnej stronie”, inaczej nie potrafię opisać, weź jagódkę albo trzy i będziesz wiedziała, czy Ci to podchodzi. Można docukrzyć mniej lub więcej.
A teraz toast za dzisiejsze Jubilatki 🙂
Owszem, przed ustawową godziną, ale muszę uzupełnić płyny, trochę popracowałam, trochę się nagadałam i w gardle wyschło.
ZDROWIE!
Pyreńki, Młodsza i Ryba – ściskam na okoliczność i okazję!
Wam i Paulinie wszystkiego najlepszego na jubileusz!
Dzwpniła Ryba, że jej wpis z podziękowaniami za życzenia, czeka już kilka godzin w poczekalni. A w ogóle dzwoniła z ekspiacją, że popełniła błąd i zamiast słowa „delektować” użyła wyrazu „degustować” – niby blisko, a nie to samo. Jak już ją wypuszczą z kwarantanny, proszę łaskawie uwzględnić poprawkę.
Teraz urządzę sobie prasówkę.
Biedna Żaba ma kłopot : padła kobyła, która była felerna ale miała b.udane źrebięta. Teraz też była mamą ogierka wielkiej urody i – niestety – nie zdążyła go odchować; malec ma dopiero 6 tygodni i Żabie Błota muszą go odchować na butelce ze smoczkiem.
Annie, Helenie i Paulinie – tyle piękna co w ziarnkach piasku na dowolnej pustyni „_
Leno, Aniu , wszystkiego najlepszego radości szczęścia moc…
ziarnka piasku piękne, piosenki i życzenia miłe, w imieniu Pauliny dziękuję bardzo 🙂
Placku – Młoda jest zachwycona i pozwala sobie skopiować zdjęcie
Pawelku, to byla Sologne, Chlop w knajpie robil chleb z dyni, a byczki rzeczywiscie braly nawet na pety
ps do tej pory pale na wszelki wypadek, gdyby jeszcze ktos chcial brac
Kryrtyno,
Markus to moje oczko, ale Julia (mamuncia) jest zasiedziala na grzedzie jak typowa kurka. Zaczelam od 15 minut a teraz do kilku godzin, widac ufaja babci.
Buziaki,
Bez czarny należy do najstarszych roślin leczniczych znanych człowiekowi. Jego owoce i kwiaty od wieków stosowane są w profilaktyce i leczeniu przeziębień.
Bez czarny – skład i działanie
Owoce czarnego bzu (Sambucus nigra) zawierają garbniki, pektyny, witaminy A, C, B1, B2, antocyjany, karotenoidy, żelazo, potas, sód, wapń, olejek eteryczny i kwasy organiczne (między innymi jabłkowy, winowy i cytrynowy). W kwiatach znajdziemy natomiast flawonoidy, kwasy organiczne, olejek eteryczny, garbniki, saponiny, związki triterpenowe, kwasy polifenolowe (kawowy i chlorogenowy) oraz sole mineralne. Owoce i kwiaty bzu mają działanie moczopędne, napotne i oczyszczające organizm z toksyn. Owoce ponadto wykazują działanie lekko przeczyszczające i przeciwbólowe. Kwiaty natomiast posiadają właściwości przeciwzapalne. Znacznie rzadziej stosowana kora ma działanie moczopędne, a w medycynie ludowej uważana jest za środek wspomagający odchudzanie.
Surowiec leczniczy
Surowcem leczniczym są owoce i kwiatostany bzu. Czasami stosowana jest również kora i korzeń.
Zastosowanie wewnętrzne bzu czarnego
Bez czarny stosowany jest w przeziębieniach i innych chorobach, przy których występuje gorączka. Ze względu na działanie moczopędne bez zalecany jako środek wspomagający leczenie zakażeń dróg moczowych. Przeczyszczające działanie owoców bzu wykorzystywane jest przy zaparciach, natomiast właściwości przeciwbólowe decydują o ich stosowaniu w łagodzeniu bólu zębów czy migreny.
Kąpiel z dodatkiem bzu czarnego
„Woreczek płócienny napełnić 2 garściami świeżych kwiatów bzu czarnego. Zawiesić na kranie wanny. Kąpać się 10 minut.”
„Kąpiel z dodatkiem kwiatów bzu czarnego jest korzystna przy tłustej cerze z wypryskami.”
„Domowe leki ziołowe” Anne Iburg
Zastosowanie zewnętrzne bzu czarnego
Zewnętrznie stosuje się napary z kwiatów, które zalecane są przy stanach zapalnych gardła i jamy ustnej, przy zapaleniu spojówek i oparzeniach słonecznych.
Bez czarny w kosmetyce
Napary z kwiatów bzu czarnego wzmacniają naczynia krwionośne, a także działają przeciwzapalnie, ściągająco i przeciwbakteryjnie. Dzięki zawartości kwasów organicznych bez działa również złuszczająco. Napary zalecane są szczególnie do cery naczynkowej oraz tłustej i mieszanej.
Napar z kwiatów bzu czarnego
Łyżkę suszonych kwiatów zalewamy szklanką wrzątku i parzymy pod przykryciem przez około 15 minut. Pijemy 1/3 szklanki 3 razy dziennie.
Syrop z kwiatów bzu czarnego
10-15 kwiatostanów bzu zalewamy 1 litrem wrzącej wody i odstawiamy na 2 dni. Następnie odcedzamy napar i dodajemy sok z 1 cytryny oraz 1 kg cukru. Całość mieszamy i podgrzewamy, nie doprowadzając do wrzenia. Syrop przelewamy do butelki.
Syrop z owoców bzu czarnego
1 kg owoców bzu czarnego zalewamy szklanką wody, dodajemy 0,5 kg cukru i całość gotujemy przez około 20 minut, nie doprowadzając do wrzenia. Odcedzamy syrop i przelewamy do butelek.
Odwar z owoców bzu czarnego
Łyżkę suszonych owoców zalewamy szklanką wody i gotujemy przez 15 minut. Przecedzamy i pijemy ? szklanki 2 razy dziennie.
Odwar z kory bzu czarnego
Łyżkę suszonej kory zalewamy 2 szklankami wody i gotujemy do chwili, aż połowa wody odparuje.
Nalewka z kwiatów bzu czarnego
Do 1 litra wody dodajemy 0,5 kg cukru i gotujemy do uzyskania syropu. W dużym słoju umieszczamy 50 kwiatostanów bzu i 1 cytrynę pokrojoną w plastry. Zalewamy syropem, przykrywamy gazą i odstawiamy na 10 dni, codziennie mieszając. Po tym czasie odcedzamy sok i dodajemy do niego 1 litr spirytusu i sok z 2 cytryn. Odstawiamy na miesiąc, wstrząsając co kilka dni. Następnie odstawiamy na 2 tygodnie, bez wstrząsania. Po 2 tygodniach odcedzamy nalewkę, zlewamy do butelek i odstawiamy na kolejny miesiąc.
Do sporządzenia syropu i nalewki stosujemy świeżo zerwane kwiatostany, nie suszone. Kwiaty zrywamy przed pełnym kwitnieniem, w maju i czerwcu.
Zupa cytrynowa z kwiatami bzu
weź:
– kawałek cielęciny z kostką
– włoszczyznę
– cytrynę
– kubeczek śmietany
– 2 łyżki mąki
– 2 łyżki masła
– 2 szklanki ugotowanego na sypko ryżu jaśminowego lub basmati
– łyżkę jarzynki
– sól i pieprz (biały i cytrynowy)
– kiść kwiatów czarnego bzu
W 2 litrach wody ugotuj wywar z warzyw i mięsa. Cytrynę wyszoruj, sparz, zetrzyj skórkę. Wywar przecedź, dopraw otartą cytryną, jarzynką, mąką, dodaj śmietanę oraz masło. Na talerze nałóż ryż, zalej zupą. Udekoruj plasterkami cytryny i kilkoma kwiatkami czarnego bzu.
Uwaga na bez
Nie należy spożywać niedojrzałych lub świeżo zerwanych owoców bzu. Owoce powinny być suszone bądź przetworzone ? w procesie suszenia lub gotowania rozkładana jest szkodliwa sambunigryna. Nie należy sporządzać z owoców bzu nalewek i win, gdyż w procesie fermentacji powstają trujące substancje
Zapomniałem o pęku kwiatów paproci. Przepraszam, jestem sobą zdelektowany 🙂
Już po raz trzeci
się
zjeżdżają
kobiety i dzieci
Jotko – Owocnych obrad. Nie całuj Maryli Rodowicz w policzek 🙂
Ileż piękna nie dostrzegamy wokół siebie z powodu mikroskopijnych wymiarów. Wspaniałe zdjecia podesłał Placek. A mnie przez okno zagląda malejący Księżyc i jakaś mała gwiazdka nieco na prawo w dół od niego.
Po tym wykładzie Eski nie pozostaje mi nic innego, tylko wybrać się po ten czarny bez. Tyle wartości nie powinno się zmarnować. Dodam tylko, że z kwiatami czarnego bzu miałam już do czynienia zarówno w postaci placków z ich dodatkiem, jak i soku do herbaty. Jedno i drugie jest pyszne.
Esko- Twój wpis jest powalający. Nie wiem, co bardziej podziwiać – erudycję, czy pracowitość. Ja za chwilę będę się już kładła – moje wirusy wieczorkiem budzą się do życia – ja wtedy, wprost przeciwnie.
Placku,
w co ma całować Jotka Marylę? O ile w ogóle będzie miała okazję i ochotę 😉
I dlaczego policzek na cenzurowanym?
Trochę odgruzowałam, to i owo uprałam, na obiad będzie kukurydza w kolbach, kabanosy i co tam w lodówce jest, dzisiaj dzień nie bardzo gotujący się, odpocząć trzeba.
Ja w ogóle nie wiem, co to za pora, trzecia w dzień, czy trzecia w nocy 🙄
Na niebie zdecydowanie słońce, więc chyba dzień.
Uściski dla Żaby z wiadomego powodu.
Do dzikiego bzu dodatek – gdy był jeszcze bardzo dziki, owoce były zielone i twarde jak organiczny śrut. Z kolei wnętrza gałązek przypominały watę po usunięciu której powstawała dmuchawka na śrut. Dmuchać śrutem brzmi bardziej elegancko niż pluć bzem, ale to jedno i to samo.
Gdy przeciwnik dysponował łukiem ze Składnicy Harcerskiej i strzałami z metalowymi grotami połykało się tę zieloną amunicję. Instynkt samozachowawczy.
Wartości odżywcze kasz były oczywiste od zarania wieków – po spożyciu wykwintnej zupy z pokrzyw chłop nie miał siły na oranie pól z kaszą, a po misce kaszy tryskał energią. Poza tym to nie czarny bez z nieba spadał, ale kasza manna.
Ojciec Tomasza Manna był handlarzem zboża. Koło się zamyka 🙂
Alicjo,
Maryla ostatnio radykalnie wypiękniała, ale myślę, że delikatne pocałunki nie zaszkodzą jej urodzie.
Krystyno,
zwyczajnie – gorący bulion + roztrzepane jajko, pieprz, koperek, zielona pietruszka.
Byliśmy znowu na grzybach. Na tym strooomym zboczu na wprost Eigeru 😎 Posucha straszna 🙁 , ale garść kurek się znalazła plus dwie piękne kanie, które usmażyłam saute na maśle (dużo), sól, pieprz i już 🙂
Zjeżdżając w dół widzieliśmy ciągnące z zachodu pasmo czarnych chmur, jutro deszcz… I bardzo dobrze, ale po co od razu ten śnieg w górach? 🙄
Alicjo – Minęła trzecia trzynaście po południu, a nadchodzi trzynasta czternaście 🙂
Czy pamiętasz portugalskie goździki w kolbach?
Jotka pojechała na Zjazd Kobiet, mimo tego, że jeszcze nie wyzdrowiała. MR na tym zjeździe wystąpi, a całowanie piosenkarek w usta utrudnia śpiewanie i zaraża w 100%, a nikt tego nie chce. Jotka może bezwiednie zarazić wszystkie kobiety w Europie. Czy to nie jest oczywiste? 🙂
Teraz jest już o wiele później 🙂
Z obiadem mogłaś poczekać – pokaż zdjęcia 🙂
(Jotka nie tylko wyraziła ochotę, ale entuzjazm)
Pozwól, że teraz ja Ci zadam pytanie intymne – czy byłaś na Zjeździe smutna czy przeziębiona? A może to ten dym ?
Nemo,
rozumiem, ale ta wersja rosołu to nie dla mnie, bo do jajek w niektórych postaciach mam niczym nieuzasadnione uprzedzenia, pokutujące od czasów zamierzchłych.
A propos grzybów – w Żabich Błotach widziałam rosnące czernidłaki, tylko nie wiem czy te pospolite, czy kołpakowate. Pepegor twierdził, że młode osobniki są bardzo smaczne. Tamte były jednak bardzo dojrzałe, z wydzielajacą się czarną mazią. Mnie właśnie one kojarzą się z atramentem.
gozdziki byly w lufach, nieco mi niezrecznie, ze tak intymnie wyszlo,
na wszelki wypadek nie caluj mnie pierwszy
Konfitura,którą robiłam .
1 kg owoców czarnego bzu
ok. 400-500 g cukru
sok z 1/2 cytryny (więcej, jeśli podczas smażenia konsystencja jest zbyt płynna)
Owoce umyć, osuszyć, odzdzielić od gałązek (dobrze w tym celu spisuje się widelec). Przełożyć je do rondelka, dodać odrobinę wody, cukier oraz połowę soku z cytryny, zagotować i gotować na wolnym ogniu, mieszając od czasu do czasu. Mniej więcej w połowie gotowania dodać resztę soku z cytryny i gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji. Przełożyć do wyparzonych słoików i natychmiast szczelnie zamknąć. Można dodatkowo pasteryzować.
wersja II
Owoce przygotować jak powyżej, zasypać je cukrem, lekko rozgnieść widelcem i odstawić na min. 12 godzin (można je w tym czasie przemieszać).
Następnie dodać połowę soku z cytryny, zagotować i gotować na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu. W połowie gotowania dodać resztę soku z cytryny i gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji
wersja III – galaretka
Jeśli obawiamy się obecności pestek w naszej konfiturze, owoce możemy potraktować tak, jak na galaretkę, czyli gotować je najpierw przez kilka minut z dodatkiem wody (bez cukru), następnie przetrzeć je przez sito, odcedzić sok, przelać go do rondla i gotować z dodatkiem cukru i soku z cytryny aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (tradycyjnie używa się takiej samej ilości cukru co otrzymanego soku z owoców).
Jeśli chcemy, by galaretka była idealnie przeźroczysta, pozostawiamy owoce do odsączenia na sicie nie odciskając ich.
Możemy też ok. 1/4 owoców pozostawić w całości i dodać je do galaretki, by otrzymać coś pośredniego między dżemem / konfiturą a galaretką (to wersja dla tych, którym pestki w przetworach przeszkadzają 😉 ).
Placku,
nigdy nie byłam w kraju Osculati (…ooooo…skulati 😉 ), to jak mam pamiętać goździki w kolbach? 😯
Jeżeli chodzi o pytanie intymne – ja na Zjeździe smutna?! No wiecie co?!
A przeziębiona jestem, mam nadzieję, że to nie grzech. Różnice tępe-ratur działają 😉
Wydobrzeję, na mnie wszystko jak na piesku (tu wpisać ulubioną rasę) się goi.
Placku,
fajnie czytalo sie Twoje komentarze doputy trzymales hamulce z uwiezi i Twoj cynizm nie przebieral miary.
Bywa, ze zdarzaja sie ludzie bez klasy…. Czyzbys byl tego zywym przykladem?
Krystyno,
czernidłaki tu się nawet nazywają „atramentowce” (Tintlinge), nigdy nie odważyłam się ich zbierać, chociaż też czytałam, że jadalne. Nie znam nikogo, kto by je jadał.
W kolbach najlepsza jest młoda kukurydza 😉
Miodzio,
Placek cyniczny? 😯 I to bez miary? 😯 Jestem zazdrosna 🙄
Doputy dzban wodę nosi, dopóki kózka nogi nie złamie 😎
Alicjo, też zauważyłam łezkę w Twoim oku na jednym ze zdjęć 🙂 , ale pomyślałam, że raczej ze wzruszenia, bo skąd na zjeździe smutek 🙂
Oj żeby się Jotka nam nie doziębiła, bo tu chłodem wieje, niestety. Jest nadzieja, że jutro się ociepli 🙂
Pan Stefan Placek 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=2Bkkl07MgIs
I też z Wrocławia 🙂 http://www.gazetawroclawska.pl/wieczorwroclawia/348617,stefan-placek-taki-niedzisiejszy-styl,id,t.html?cookie=1
Nemo, zwrocilas mi uwage w dobrym stylu, a takie przyjmuje sie bez przykrosci…. oczywiscie ze „dopoki” , a hamulce „na” uwiezi.
Ale tak to bywa gdy sie czlowiek zaperzy…
Nie rozumiem jedynie o co ta zazdrosc..?
Nemo, zobacz co wisi na ścianie u pana Placka 🙂 „Dziewczyna z perłą”
http://www.youtube.com/watch?v=t28JEEYp940
Asiu, piekno lagodzi obyczaje…? To prawda i niechby tak bylo.
O Holender, Asiu 😯 😀
Miodzio,
cynizm był dawniej moją specjalnością (i bywa nadal, ale na razie jestem pod łagodzącym wpływem środków antymalarycznych) – miałam to nawet potwierdzone na piśmie i to chyba przez samego Placka – uosobienie dobra i łagodności na tym Blogu 😎
Niech no ja tylko wrócę do dawnej formy… 🙄
Ja poproszę o 25 deko naszego blogowego Placka na dzień dobry, i pod każdem innem względem 🙂
Nie dopraszam się o więcej, bo nie chcę wyjść na zachłanną zołzę – którą łoczywiście jestem. Idę do kuchni dopilnować tych kolb kukurydzy – tutaj popularna i zawsze młoda.
Barbaro,
łezki w oku są ze wzruszenia, albo ze śmiechu 🙂
A wiec, jak tak sobie poczytalam – dzieki niezastapionej i niezmiernie delikatnej i taktownej Asi – to troche zwatpilam w powod mojego zacietrzewienia.A do tego Alicja bierze wszystko za dobra monete. I klawo! A ja zawsze w roli Matki Teresy…
Nemo, poczekam az piguly przestana dzialac, choc nie chce mi sie wierzyc. Takim pieknem nas obdarowalas tego lata, ze nie potrafie posadzic Cie o cynizm czy zlosliwosci jakies. Ale moze? To, ze jestes cieta na bledy jezykowe to tylko sie chwali. Mnie tez to jezykowe niechlujstwo bardzo, ale to bardzo przeszkadza, ale nie zawsze czytam to co juz piknelam. To brak szacunku dla wspolblogowiczow i bardzo dobrze Cie rozumiem.
A wiec…. coraz lepiej sie poznajemy. Super turbo!!!
Miodziu,
spod plackowej klawiatury nic innego się nie sypie jak tylko dobre monety, daję słowo 😎
Tylko trzeba go umieć czytać, co czasami nie jest proste. Wtedy bywa, że się ulegnie emocjom… 😉
A Placek się chyba poszedł umartwiać 🙁
Dobrej nocy Blogu!
Najlepsze życzenia dla Pyrowych Bliźniaczek! Zdążyłam?
Wczoraj wieczorem wróciłam do domu. Jeszcze rano w Warszawie dowiedziałam się, że Kiwka (to ta sławna BaLcerona) nie może wstać, próbuje, ale tylko przód udaje jej się podnieść. Zorganizowałam doktora i oczywiście nie obyło się pomocy Wujka Leszka. Sylwia spanikowała.
Dzisiaj Kiwka sama odeszła, a nam zostało osierocone sześciotygodniowe źrebie. Kupiłyśmy worek czegoś mlekozastępczego z siemieniem lnianym, źrebie odmawia picia tego, ale a sucho pomieszane z paszą je. Może się uda ją wykarmić tą metodą.
Wsiadam od końca, grzyby obierałem więc trudno było zajmować się klawiaturą i oglądałem TV.
Na samym wstępie dziękuję nemo (znamy się w końcu tyle lat, że pozwolę sobie wreszcie na małą literę). Dziękuję za to, że nadałaś o skromnych tylko zbiorach na stokach alpejskich. To mnie pociesza o tyle, że wnuczce Laurze mogę powiedzieć: Unich też nic się nie dzieje.
Brałem ją już czteroletnią do lasu, a ona pasjonuje się tym i mówi, że to jest dla niej to jest tak, jak poszukiwanie ukrytych jajek na Wielkanoc. Jej będzie zaniedługo 14, a mnie staremu bykowi wlasciwie też tak samo jest do dziś.Będąc wielokrotnie tego lata na jej życzenie w lesie musiałem relatywizować na temat, dlaczego niema grzybów. Nie pomogło że niema, ona chciała wiedzieć dlaczego. Wszystkie teorie jej już opowiedziałem, tyle razy jak to wtedy mogła pojąć. Wszystkie teorie zawiodły chyba tego roku. Wybraliśmy się miesiac temu, jak tu nic się nie ruszało do gór Harzu na jakieś 600 ppm i znaleźliśmy nawet trochę, bo uważałem, że wysokie tereny rządzą się swoimi prawami. Były rydze, koźlaki i kurki. Wyłożyłem jej więc moje podejżenie, że w górach wszystko w naturze jest wcześniejsze. Twoje nemo nadania usopkojają mnie, bo ona już pytała: A co tam ta Szwajcarka pisze. Uspokoiłem mówiąc o Ugandzie.
Teraz powiem, że u was też g…
To co nazbierałem dzisiaj nie jest godne wzmianki.
Jutro jestem w Essen i zobaczę, czy będę mial chwilę czasu na Villę Hügel.
Dobranoc
Nemo,
no i tym emocjom chyba uleglam wbrew zainteresowanym.
To wspaniale, dowiedziec sie, ze swiat nie jest taki paskudny jak nam sie wydaje.
Dziekuje.
Palcku, fajnie, ze jestes jaki jestes. To duzo dla mnie znaczy. Wierze ze tak jest. Czasami czlowiek pozwoli sam zapedzic sie w kozi rog…
Wybacz jesli Cie urazilam, rozumiesz napewno z czego to wuniklo.
Wybaczcie prosze moje przestawianie liter. Nie bede robila erraty, bo kazdy wie o co chodzi.
Dobrej nocy i buziaki dla wszystkich, dla Placka, Asi i Nemo szczegolnie….
Żabo! Trzymam kciuki!
Miodzio, my też czekamy aż u Ciebie przestaną działać…
Kciuki?
Ciesze sie, ze wprowadzilam troche tworczego fermentu….
Nie mozna tylko o tym kto ma wlasnie urodziny albo komu aktualnie z nosa cieknie…
Dobranoc.
Placku,
Obejrzałem wszystkie zdjęcia z Twojego załącznika o 20:39, z którego Ty wybrałeś jedno. Mikroświat w powiększeniu, każde zasługuje na dłuższą chwilę uwagi. Bardzo ciekawe – tak bliskie, a tak mało znane.
Jeśli ktoś tam nie zajrzał to zachęcam.
Miodzio,
Nie kciuki, a e….e.
Co do fermentu się zgodzę, ale czy był on twórczy? …….nie znam się na twórczości.
Dobranoc, do jutra 🙂
Pyrom mlodym,koperku i zsiadlego mleka,a jak im malo to niech pyry same wcinaja.
Nowy – dziekuje.
Nie mniej nie wiem co poeta mial na mysli piszac e….e. Moze skorzystaj z maila?
Córkom Pyry życzę wiele szczęścia i radości, a ich Mamie zdrowia i szybkiego pozbycia się uprzykrzonych wirusow !
dzień dobry ..
5 stopni na plusie .. a ja do lasu chociaż pani na targu mówi, że grzybów nie ma .. ale sobie pooddycham z rodzinkom na łonie natury… 🙂
miłej soboty .. 🙂
Witajcie jesiennie 🙂 .
Wróciłam. Krym je cudo. Lwów, Odessa, Rumunia też. Zdjęcia i reportaże będą, ale wpierw muszę odgruzować chałupę.
Asiu – zwyciężyła Bukowina.
Wszystkim solenizantom, jubilatom serdeczności.
Tymczasem znikam.
Witam o słonecznym poranku, a za chwilę wybywam sprawdzić co w lesie nad Pilicą słychać. Mam nadzieję na jakiego grzybka, albo nawet dwa 🙂
Ewo witaj, już się cieszę na Twoje reportaże, wyobrażam sobie jak piękna to była wyprawa 🙂
Udanego grzybobrania 🙂
Czekają nas kolejne zdjęcia z podróży – Ewo, witaj.
Nemo (22:52) 🙂
Dla amatorów tart, tym razem ze śliwkami i migdałowym kremem (masło, cukier, migdały w proszku, żółtka). Gotowe francuskie ciasto a piekarnik 180-200°C, 45 minut. Smacznego 🙂
http://youtu.be/9PQDwP709i8
Alino, czy ten pan mówi ile potrzeba masła, cukru i migdałów?
Małgosiu, kliknij (pod filmikiem) na „pokaż więcej”, tam jest cały przepis. 😀
Witam słonecznie, serdecznie, choć chłodno. 😀
Barbórko, Twojej wczorajszej solenizantce, życzę wspaniałego, szczęśliwego i ciekawego życia. 😀
Małgosiu, Zgaga już odpowiedziała (Zgago, nie zauważyłam tego szczegółu 🙂 ), a w innym przepisie znalazłam takie składniki: 3 jajka, 150g masła, 150g migdałów w proszku, 120g cukru, 50g mąki. W filmowanym przepisie są tylko żółtka i nie ma mąki.
Ewo, cieszę się, że wróciłaś pełna wspaniałych wrażeń. 😆
Wczoraj sobie zlewałam malinową nalewkę. Przecierałam z pełnym samozaparciem maliny przez sito i bardzo mi było żal, że w przetartych malinach jest pełno soku, to wsadziłam je z powrotem w słoik, dodałam trochę miodu i ….. zalałam 200 ml buteleczką wódki.
Mam zamiar za kilka dni to zlać, jeszcze raz przetrzeć przez sitko i zobaczę, co mi z tego wyjdzie. Na próbę tylko część pierwszego nalewu połączę z drugim, skosztuję i zobaczę jak będzie smakować.
Taki eksperyment malinowego chytrusa. 😉
Alinko, bo ja jestem taka ciekawska dusza. 😉 Poza tym skopiowałam podany tam przepis i posłałam mojej Starszej, żeby mi przetłumaczyła dokumentnie. 😀 Zrobiłam je, były bardzo smaczne, jedynym minusem było to, że została mi spora ilość kremu. Wnoszę z tego, że przepis jest na większą ilość tartaletek.
Ewo – stawiałam na Bukowinę 🙂
A to mały prolog do fotoreportażu Ewy 🙂
http://www.szukamypolski.com/strona/foto_gap/6007
http://muzeumemigracji.pl/?p=1698
Nemo – nasza nowa koleżanka, Miodzio, nie jest cyniczna, tylko po prostu pochopna: najpierw wybuchnie, a potem ewentualnie pomyśli, co ją tak naprawdę wkurzyło. Sięgnęła po berło upuszczone przez Dorotola. Na dodatek marnie trafiła, bo my i tak będziemy wznosić toasty na cześć rzeczywistych, czy wymyślonych jubilatów i udzielać sobie wzajemnie zbawiennych rad w wypadku kataru. Może też na użytek Miodzia opracujemy „instrukcję obsługi” wpisów Placka, Sławka, Misia i PaOLOre? Ja dzisiaj nie mam na to czasu. Cześć
Asiu,
Nocowaliśmy w Kaczyce 😉 . Sporo mieszkańców jeszcze mówi po polsku.
Przedwojenny kurort na Bukowinie – Watra Dornei: http://caramica.blogspot.com/2009/03/imagini-vechi-din-vatra-dornei.html
Czekam na dokładny opis Waszej podróży 🙂 A teraz uciekam na piąte urodziny mojej młodszej siostrzenicy 🙂 (urodziny były w środę – dzisiaj jest rodzinne spotkanie).
Moja psiapsolka przestala jesc miecho chyba 10 lat temu. Gotuje wspaniale, a do tego jest corka prawdziwego lesnika z prawdziwej lesniczowki. Tak wiec wszystko co sobie rosnie ma doglebnie opanowane, i tak ja jako ta „betonowa” boje sie bez niej cokolwiek zrywac bo ta sie drze: tego nie dotykaj, to dobre, a to ma witaminy z grupy B, itd . Ostatnio byla mowa o czarnym bzdzie (?wyabadczcie) na blogu a ta moja powiedziala, ze mam drzemik przez nia zrobiony i stoi w szafce po lewej stronie w mojej kuchni….
Dzień dobry Blogu!
Miałam sen. Proroczy. Sniło mi się nad ranem grzybobranie. Szłam przez las, a tam – piękne prawdziwki we mchu i paprociach.
– Mam prawdziwka! Dwa!! – krzyczałam (w naturze tego nie robię) do kogoś, a ten ktoś (Pepegor? 😯 ) odkrzykiwał – Pięć!!!
Zaraz po śniadaniu zakomunikowałam Osobistemu:
– Na grzyby!
– Znowu?! Przecież już wszystkie rewiry obszukaliśmy 🙄
– Miałam sen…
Pojechaliśmy więc do Lasku Czarownic i ruszyliśmy w trasę, każdy swoją. Po półtorej godziny spotkaliśmy się znowu, każde z kilkoma (nastoma) prawdziwkami, sporo kołpaków… A te grzyby dokładnie jak w moim śnie, tylko nieco nadgryzione przez ślimaki 🙄
Pogoda jeszcze ciepła, deszcz popadywał z lekka, zamokły mi nogawki w jagodziskach, ale przyjemnie było. A jutro będzie tam śnieg 😯
Za chwilę jedziemy do stolicy odwiedzić Babcię, Młodzi pojawią się dopiero jutro, za to zostaną do poniedziałku wieczorem.
Pepegorze,
z grzybami to tak jakoś jest, że pojawiają się różnie na różnych wysokościach, jak im akurat klimat i może faza Księżyca pasuje 🙄
Nemo,
Musisz sie skomunikowac z moim Piotrusiem/Bratankiem od „rybolowienia”,
on wie bo ma grzybowego cuja a potrafi mnie budzic o 4 rano i trzeba zbierac majty, koszyki i jechac..
bUZIAKI,
ewo pomachanko .. 🙂
generalnie grzybów mało bo za sucho ale uzbieraliśmy po 3 kg .. gównie podgrzybki i koźlaki .. trochę kurek .. 1/3 do wyrzucenia bo robaczywa .. ale te grzyby prawie wszystkie duże bardzo .. młodych mało .. cała jestem w pajęczynach .. najadłam się jagód .. wrzosy piękne ale nie narwałam bo podobno w domu pecha przynoszą .. a pogoda piękna się zrobiła .. 🙂
Witam Szampaństwo.
Ja się tak nie bawię, tylko 10C 🙁
Dzisiaj naszło mnie na ogórkową, nie wiem, co na drugie. Może tylko pierwsze z wkładką?
Naszło na mnie pranie, nie chcem, ale muszem.
Przyjemnej soboty życzę wszystkim 🙂
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Galeria?authkey=Gv1sRgCPnT5ZuM0eemrgE#
Witam o świcie.
Ahoj Alicjo! U nas też chłodniej, ale nie aż tak.
Wczoraj byliśmy zaproszeni do jednej (z licznych) galerii na ewentualne wykorzystanie modeli. Ewa szkicowała, a ja zająłem się ciekawszą stroną spotkania. Sery, orzechy, owoce i wiele ciekawych butelek!
Dobrego dnia!
Ahoj, Kapitanie!
Powoli mi się zbiera po ostatnich wojażach, oczywiście zawsze trzeba odpocząć parę dni po wyczerpujących urlopach 😉
Dzionek piękny, bo słoneczny i należałoby zadryndać do Kpt.Marka i wybrać się z nim w rejsik, ale Jerzor pojechał do roboty coś odpracować, a ja cała w proszku i, o zgrozo, w szlafroku jeszcze 🙄
Jutro będzie cieplej, to ruszymy na żagle. Dzisiaj wiatr taki sobie.
Niedługo koniec sezonu, w ubiegłym roku zamykaliśmy go z Kpt.Markiem.
Idę się ogarnąć i zabrać za jakąś pożyteczną działalność.
Wszyscy na grzybach? 😯
Goście Ani za stołem, kucharka z siebie zadowolona (wszystko wyszło doskonale) stół ubrany w blade fiolety (Młoda mówi: jesiennie) Panie piją niemal wyłącznie wodę z plastrami cytryny i gałązkami mięty; ja mam już czas wolny – chwilkę pogadałam, toast wzniosłam, zjem z nimi jeszcze deser, ale ogólem biorąc jestem spoza układu (Pan AM i tak nie uwierzy). Czy ja zbrodnie popełniłam, żeby brać udział w nieformalnym posiedzeniu Rady Pedagogicznej? Teraz zajrzę do prasy.
Ani na rybach. Odchamiam się stosem polskich gazet, które byłem dostałem. W lipcowym Pzrzekroju znalazłem pyszny (jak przeważnie ) felieton Pilcha. Przytacza perełkę Jefrimowa (tego od „Moskwa – Pietuszki”)
„Straciłem przytomność, ale nie dałem tego po sobie poznać”.
Panom dedykuję (kobity się na tym nie znają)
a ja się narobiłam jak głupek .. skończyłam ocet malinowy .. zlałam nalewkę malinową .. zrobiłam duszone grzyby w słoikach .. z reszty ugotowałam kapustkę z grzybami .. powysyłałam znajomym przepisy na śliwki w occie wg Żaby i marynowaną paprykę wg haneczki .. uff teraz kawa … 🙂
„Moskwa – Pietuszki” – (Wieniedikt) Jerofiejew
„Moskwa – Staruszki”? – hmmm
podpisano
dr. inż. mru,
mężczyzna, przed czterdziestką
(uprasza o objaśnienie ostatniej linii)
ja natomiast nie znam sie na skladaniu zyczen. znacznie lepiej wychodzi mi uczcic taki dzien czynem. gdybym napisal, ze znajomych wyciagnalem na ten piknik to bym bardzo grubo przesadzil. wepchneli sie pierwsi do zamowionej taksowki. ruszylismy. kazdy z nas dokladnie wiedzial dokad jedziemy. wysiedlismy z dala od kurortow i od egzotycznych wsi afrykanskich. sa jeszcze takie miejsca gdzie nic nie ma. pustkowie lub zadupie, jak kto woli, wokol porosle chaszczami wraz z rachitycznymi sosnami. natura pelna geba. nad ogniskiem w kukurydzianych lisciach prazylismy troc. mozna ja jadac rowniez na surowo po owczesnym zmrozeniu. znad ogniska jest tez boska, bardzo podobna optycznie i w smaku do lososia. cieplo spowodowalo, ze istniejace w niej osci staly sie zupelnie nieszkodliwe dla podniebienia. na macie rozlozylismy wikt, pare suchych bulek i jeszcze nie dojechana do konca kiszona kapuste. no i oczywiscie dwa kartony, po szesc flaszek w kazdym, musujacego wina z gornej polki. lezymy na rozgrzanym piasku, spozywamy dary matki ziemi i po jakims czasie czujemy ze wtapiamy sie w kosmos. nie moze byc juz piekniej i wspanialej. spadly skape fatalaszki z naszych pieknych pan. na czworaka udaly sie w kierunku wzburzonych fal. taplaly sie prowokujaco w plyciznach baltyku. w nas, pozostajacych na brzegu, z czasem eksplodowala uciecha i radosc z rozgrywanej przed nami scenki. nad nami slonce i niebieskie niebo. oj nie! nie poprzestalismy na podziwianiu, ruszylismy do naszych pieknych dziewczyn uosabiajacych sily przyrody oraz jej piekno. po wspolnej kapieli troc z kiszona kapusta smakowala jeszcze bardziej wykwintnie. po brodzie ciekl z lekka nagrzany szmpan. turlalismy sie w piasku do momentu kiedy wylonily sie z chaszczy i zaczynaly kleic sie do naszych golych wilgotnych cial komary. przenieslismy impreze do cywilizowanych pomieszczen. ale o tym nie warto nawet pisac, bo to nie mialo nawet w skromnym ulamku tego charakteru wspolzycia z natura przez caly wspanialy dzien. takie numery odstawiamy pare razy do roku. i to sie wroci 😆 jak sie chce
cichal ten facet pomalowany taki młody a brzuch mu wsi .. zagwozdka dla mnie … 😉
a moja córcia i zięć jako fani George Michaela pojechali na koncert do Wrocławia … 🙂
http://muzyka.dziennik.pl/artykuly/356327,george-michael-zaspiewa-dzis-we-wroclawiu.html
Witam.
http://www.shoutcast.com/Internet-Radio/George%20Michael
Słucham, nie we Wrocławiu bo mnie tam nie ma.
Jolinku. Może on tak ma po porodzie?
http://youtu.be/HCTSPd70Ap8
Nie wiem jak zrobić, żeby muzyka odtwarzana była nieco głośniejsza.
Łojej. Ja mam odwrotnie, jeśli chodzi o George Michaela, ale de gustibus… 😉
p.s.Kto rodził? Chyba nie George M. ? 🙄
Jolinku,
wrzosy są tak piękne, że nie mogą przynosić pecha. Od lat każdej jesieni zrywam je, żeby cieszyły oczy przez zimę. I żadnego pecha mi nie przyniosły.
Co do grzybów, których niby to nie ma, ale jednak są – otóż znajomi grzybiarze twierdzą, że grzybów w lasach jest bardzo mało, ale dziś na Hali Targowej w Gdyni widziałam ich bardzo dużo, więc gdzieś muszą rosnąć. Dobrze, że mnie szaleństwo grzybowe już przeszło, więc brak grzybów mnie nie martwi, ale spacer po lesie to zawsze duża przyjemność, nawet jeśli trochę pada.
Krystyno – grzyby w Gdańsku sprzedawane aktualnie, pochodzą z lasów na mierzejach Wiślanej i Kurońskiej. Na „naszej” Żmudzi, też w tej chwili są i Litwini przywożą.
Pyro, po prawej stronie monitora na samym dole masz taki pasek z godziną i głośnik najedź myszką i podnieś do góry.
Dobry wieczór Blogu!
W moim sklepie są kurki litewskie, ale wyglądają, jakby z tej Mierzei na piechotę… 🙄
Na kolację ziemniaki w drobną kostkę, na oliwie, rumiane. Do tego kołpaki z czosnkiem, sałata z rzodkiewką i czerwoną cebulą, cydr (angielski, „znalazł się” w piwnicy, te od brytyjskiego maratończyka to już wspomnienie), na deser pigułka od malarii, ostatnia!
Byliśmy u Babci, a tam, na kanapie… 😯 Nasze dziecko z robótką w rękach… 😯
– Piętę się uczę robić, babcia mi pokazuje 😎
Huch!
Nie umiem robić skarpet na drutach i nie mam zamiaru się nauczyć, choć Osobisty nosi tylko takie. Ma w szafie zapas na najbliższych 40 lat, chyba wystarczy 😉
– Wiesz, nie musisz się uczyć. Ja zrobię tatusiowi następne 😎
Ludzie! 😯
Nemo – ostatni łyczek wina wypijam na cześć Twojej Młodej. Nie umiem, nie umiałam, młode nie potrafią. Umie Żaba, ale czego by Żaba nie umiała?
Yurku – dziękuję.
Pyro, 😀
moja Mama próbowała mnie tej pięty nauczyć, ale się skutecznie obroniłam 🙄
Swetry i czapki potrafię 😉
Yurek,
fajny ten link do „shoutcast”. Dzięki!
Wpisałam sobie (tak na próbę) Elvisa i teraz słucham radia, które nadaje tylko jego, „All the King’s Hits”, super!
A teraz poszukam sobie innych…
If You Love Me (Let Me Know)
Ech, ten Elvis… 😉
Moja Mama, Nemo, machnęła na mnie ręką już przy robieniu oczek „w lewo”. Niby umiem i lewe i prawe, ale poznaję je wyłącznie po tym, że w prawo robi się wygodniej, a w lewo wykręcaniem nadgarstka. Na dodatek natychmiast zapominam co zrobiłam przed chwileczką, więc o żadnym ściągaczu nie ma mowy. Teoretycznie z oczek „w prawo” mogłabym zrobić szal długi, jak równik; chyba, że wcześniej jakaś dobra dusza skończyłaby go. I pomyśleć, że Babcia Waleria siedziała przy otwartym popielniku w ciemnym pokoju i z zamkniętymi oczami robiła właśnie skarpety i pończochy. To jeden z bardzo nielicznych obrazów z Babcią w mojej pamięci.
Pyro, działa czy nie?
Jurku -działa; już dawno podziękowałam.
Podobno Elvis żyje i nadal śpiewa, że Ona jest zwierciadłem jego snów, sensem Jego życia.
Pij żrebaku, pij.
Co chciałeś przez to powiedzieć?
Ten źrebak preferuje suche…
Będzie suchy koń dla (do?) chleba. jak wyżyje i dorośnie 🙄
Ależ tak, Placku. Przecież nasze miłości młodzieńcze nie starzeją się – zachowują wdzięk i sarnie oczy, smukłe, długie szyje i perłowe uszy. One gdzieś am żyją i nic wspólnego nie ma z nimi miła pani z wyraźnie podmalowaną grzywką i tamten, spotkany pan z opadająca prawą powieką i przerzedzoną siwą kitką. O „brzydkich chłopakach, co tę wojnę wygrali” śpiewano nawet w Kołobrzegu „Już im brzuchy porosły, już im włosy wypadły, skronie pobielały”. A ci, którym 3 x w roku znicze, apele i kwiaty, ci pozostali, jak nasze wspomnienia – młodzi, piękni i niezmienni.
Pyro,
Elvis z Plackowego linka żyje bezsprzecznie 😉 Rocznik 1954
Ale Charles śpiewał o NIEJ dużo ładniej 🙄
Nemo – oczywista oczywistość. Ja raczej o ślicznych nimfach.
Jak na mój gust, oczywiście 😉
Robienie na drutach jest proste jak świński ogon, od dawna mówię…
http://alicja.homelinux.com/knitart/
😉
Yurku – Nawet nie wiem od czego zacząć, ale spróbuję 🙂
Wielu ludzi w Ameryce nadal wierzy, że Elvis Presley ma się dobrze (być może Nemo miała na myśli innego Elvisa) stąd zwrot „Elvis żyje” wszedł już na stałe do ich językowego skarbca, a Elvis Costello skojarzył mi się z tym pierwszym dlatego, że także śpiewa i nadal żyje. Śpiewa piosenkę pod tytułem „Ona”, w której zastąpiłem słowa „być może jest” na „jest”.
Osierocony źrebaczek odmawia picia, stąd ma zachęta, która jest jednocześnie dyskretnym wyrazem podziwu dla Kobiety która to duże już maleństwo karmi.
Tu z kolei pomyślałem, że gdy byłem młody Aznavour miał mniej włosów niż teraz (GMO), a skoro wszyscy przeżyliśmy okres takich marynarek i drzewek to nic już nas z nóg nie powali.
Nemo, to lubię.
http://www.youtube.com/watch?v=TRUjr8EVgBg
Nie pamiętam już kto z wielkich francuskiej estrady twierdził, że nie można zrobić kariery, jeżeli wygląda się, jak prowincjonalny fryzjer. Okazało się, że można.
Alicjo – i co Pan zrobisz? Nic Pan nie zrobisz! (St.Żaba) – nie dała Bozia rączek do roboty (do pieszczoty też nie za bardzo). I tyle.
Placek, żyje tak jak Freddie Mercury, John Lennon, Janis Joplin….. a co w sercu to się o tym nie mówi tylko słucha.
A może po prostu S.H.E 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=3uQ109grdYc
OK, może być.
Ja lubię to
Elvisa miałam na myśli tamtego i Charlesa też, w tej marynarce 😉
Elvisów widziałam tylu w Las Vegas, i wszyscy żywi, że wątpliwości nie mam 😀
A to?
http://www.youtube.com/watch?v=kE75h1pe7Js
Pianino!!!
Pyro – Być może będziesz już spała gdy się z Tobą jak zwykle nie zgodzę 🙂
Ten źrebak pewnie pije w ukryciu, z piersiówki.
http://www.youtube.com/watch?v=KByd366fKdc
Swego czasu była taka piosenka – Trzymaj się mocno swoich marzeń (w domyśle – realizuj je).
Ani ambitna, ani jakaś tam…się trzymam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=8TLmpL2AzLs
Placku – jak to przyjemnie nie zgadzać się sympatycznie. Votum separatum zatem.
http://www.youtube.com/watch?v=rLWk6T2SBAI
Globtroterzy!
Dostałam z Portugalii po słoiczku:
– Pimenta moida
– Doce de tomato
(albo jakoś tak).
Nie wiecie, co się z tym robi???
Ha, masz coś z pieprzu i coś w pomidorach. Co to jest i z czym do gara? Jeżeli nie śpi jeszcze Nemo, to znajdzie odpowiedź.
http://books.google.pl/books?id=QLlug0MnmX4C&pg=PA99&lpg=PA99&dq=Pimenta+moida&source=bl&ots=aGnUTJZEt4&sig=875HtyYZrw7c2EIilfGuWapmHIc&hl=pl#v=onepage&q&f=false
Chyba dodają tę paprykowa pastę do marynat. Między innymi do marynowania tuńczyka
http://www.youtube.com/watch?v=WzaoQV2_WnY&feature=related
Znalazłam jeszcze: „Na targach kupić można także ładnie pakowane woreczki suszonej papryczki piri-piri, a w mniejszych i większych sklepach wyposażyć się w wyborne dżemy ? doce de amęndoa (z migdałów), doce de abóbora (z dyni) lub doce de tomate (z pomidorów)”
O, i Mt siódemeczka dzisiaJ na naszym koncercie. Stęskniłam się za Toba i warszawskimi fotografiami, Maryś.
Tego nie zapomnę, prezentacja Fiat-128 pod gmachem politechniki.
http://www.youtube.com/watch?v=WVaXuGdIegk
Kiedy Placek zajrzy tu po raz kolejny, ja rzeczywiście będę już spała – pewnie w opozycji do Placka. Pa.
Yurku – Gdyby się nie mówiło o tym co w sercu, nie byłoby czego słuchać i czytać 🙂
Pyro – Śpij dobrze, opowiem Ci o miłości opadającej powieki z grzywką. Może do tego czasu Nisia zaprosi nas na azorskie kotleciki wieprzowe z tą sfermentowaną pastą i pokaże nam wreszcie ten sekstant z Daru Pomorza.
Pyro,
Nie wiem czy Ci zimno albo jakos tak, ja zmarzlam w nocy i siedze grzecznie pod kolderka.
Buziaki,
Placku, lody przez szybę? Wolę golonkę która dojrzewa od 4 godz. w soku V8, taki eksperyment, tylko mało bulgocze, bulgocze….. Dzisiaj z ryżem brązowym bo chyba nie opłukałem do białsci.
Dar Pomorza jest już statkiem – muzeum, tam pewnie sekstant do oglądania.
My na ziemi nie wiem jak inni, to był okrętem?
Yurku – Trudno Cię zadowolić, ale spróbuję jeszcze raz. Dar Pomorza na Ziemi to obecnie muzeum, a na Twojej planecie jeszcze nie. Nie pytaj mnie co chciałem przez to powiedzieć. Lennon, Mercury i Joplin ? Pozdrów ich ode mnie 🙂
Alicjo – W zeszłym roku Nisia wspomniała o sekstancie, a może tak mi się zamarzyło. To ten chciałbym obejrzeć, wymienić się inhalatorami i skosztować Grand Marnier (upić się wykwintnie) .
Dzień dobry,
ale tu dzisiaj koncertowo, przyjemnie. Za Yurkiem od pół godziny słucham J. Joplin. Lubię.
O sekstancie Nisia nie tylko wspominała, ale pokazała na jednym ze swoich cudnych zdjęć z letniej wyprawy. Czeka więc tylko degustacja Grand Marnier, a jeśli będzie przy tym Kapitan, zamieni na rum. 🙂
Dzisiaj cały dzień w łóżku, dopadł mnie pyrowy wirus, ale jutro będzie lepiej. Wracam do słuchania.
Dobranoc 🙂
Pokazywałam sekstanty wciąż będące w użyciu na Darze Młodzieży. W robocie zresztą będące! Mój sekstant rzeczywiście pochodzi z Daru Pomorza – Ty masz pamięć, Placku! Wylicytowałam go na rzecz jakiegoś domu dziecka i albo oddam do muzeum morskiego, które się u nas tworzy, albo opylę na kolejny dom dziecka czy cuś.
Jutro mam małe przyjątko na zakończenie lata. Jeszcze doskonalę menu, a jutro od rana będę się zabawiać w przygotowania (lubię!). Jak wyjdzie, to sprawozdam.
Może wypróbuję te dwa dziwolągi portugalskie. Pod porto…
Dobranoc!
Oj, stylistyka zdradza zmęczenie. Dobra, dobranoc.
dzień dobry ..
Nowy wygrzewaj się i zdrowiej …
o rety .. rzeczywiście zaraz koniec lata .. ale nie będę świętować bo mnie to zasmuca .. znowu koniec czegoś co lubię … Nisiu miłego szykowania … 🙂
Aznavour teraz mi się bardziej podoba niż jako młody człowiek ..
a ja ostatnio sobie rano słucham takiej muzyczki ..
http://www.shoutcast.com/shoutcast_popup_player?station_id=1272830&play_status=1&stn=Radio%20Bop
to link do kolegi blogowego na miły początek dnia … 🙂
jeszcze taka ciekawostka … mój syn w samochodzie zainstalował małą kamerkę (nagrywa ok 4 godz.) w celu wyjaśnień jakiś ewentualnych kolizji .. dobry pomysł bo człowiek jako świadek nie jest do końca obiektywny …
miłej niedzieli … ma być ciepło … 🙂
Dzień dobry.
Zapomniałem , że miałem rano do Warszawy pekaesem.
Autumn’s comin, nothing can be done …
http://www.youtube.com/watch?v=aZ43aY_LIxE&feature=related
tydzień niemiecki w Lidlu .. czyli – niemiecki, austriacki szwajcarski ..
http://www.lidl.pl/cps/rde/xchg/lidl_pl/hs.xsl/offerdate.htm?offerdate=21309
może będą jakieś ciekawe wina …
idę po śliwki i warzę powidła śliwkowe … 🙂 … prawie bez cukru ..
Wina należy spożywać , a nie gromadzić na stojaku 🙂
Wkrótce zupa z gęsi…
http://www.youtube.com/watch?v=WBCBgewTZ1Q&feature=related
Gęsi już wszystkie po wyroku./ Nie doczekają się kolędy.
Tak Marek optymistycznie zaczyna dzień? Nas czekają sprawy porządkowe – po południu następny „dzień wizyt” – najpierw przyjdzie Synuś z Synową, po urlopie na Helu się pokazać, a wieczorem Dorotol z Dagny przyjadą. Nocką Młoda będzie przygotowywała zajęcia terenowe z jedną z klas maturalnych, jadą na poniedziałek i wtorek do Ośrodka UAM w Wlkp Parku Narodowym. Temat zajęć : polodowcowe formy rzeźby ziemi (wykłady, szukanie form w terenie, opis, wiercenie terenu starorzecza, pojeziornego i ozu. Zaczyna się następny etap bytowania.
Marek ja wina rozdaję zamiast kwiatów … 🙂 .. a Ty pamiętaj o załatwieniu ważnej sprawy na listopad .. to tak ku przypomnieniu bo zalatany jesteś ostatnio … 😉
kurcze słoików mi zabrakło .. trzeba zrobić przegląd co trzeba zjeść z zapasów … 😉
Jeszcze sprawozdanie z wczorajszej kolacji urodzinowej. Nieoczekiwanie hitem okazał się — kompot jabłkowy! Pomyślany jako element posiłku dla przyszłej mamy, esencjonalny, z 3 goździkami i ćwiartką cytryny, schłodzony na balkonie, zasmakował nadzwyczajnie. W rezultacie pani przy nadziei, zarezerwowała dla siebie dużą salaterkę i wyjadła ją do zera, reszta miała „donoszone” w razie potrzeby. Dobrze, że tego kompotu ugotowałam ok 2,5 l. Nie robiłam pasztecików, bo dwie „gośćki” zapowiedziały sałatki swojej roboty i wywiązały się z zobowiązania. Tradycyjnie doskonale wyszedł nasz „kurczak indonezyjski” czyli krajanka kurczaka, papryk, ananasa, warzyw rozmaitych w sosie z marynaty, słodkiej wiśniówki, mleka kokosowego, soku ananasowego i rozmaitych przypraw z sambal oolecum (?) na czele. Bardzo smakowały też polędwiczki smażone ze świeżymi śliwkami (przepis z Angory) z tym, że zamiast korzystać z sosu w sosjerce, trzy panie „przysadziły się” do malinowego dresingu przygotowanego do sałaty z kozim serem i malinami; brzydko mówiąc pochłonęły cały dresing do mięsa, a sałata została na łyso, ale i tak całą zjedli, bo maliny do koziego sera to doskonały pomysł. Tortu orzechowego a’la Żaba i XIX w zachwalać nie trzeba, ale ja popełniłam dwa błędy i na przyszłość się poprawię : po pierwsze moje ciasto jest ciut za grube (blat z 4 jaj, aż nadto wystarczyłoby z 3 jajek) po drugie trzeba było kremem napełnić co najmniej dobę wcześniej – byłby bardziej wilgotny (dzisiaj jest o wiele lepszy). Nikt mi złego słowa na ten temat nie powiedział, może nie zauważyły.
Jola, to Ty nie na grzybach z rodzinką?
Ale pewnie coś pokręciłem, bo moje binokle już nie pozwalają czytać ze zrozumieniem. Nic, tylko muszę wymienić je na inny model.
Zresztą dotyczy to nie tylko okularów 🙁
Dzień dobry! Smacznego! Sto lat! Dziękuję! Proszę! Przepraszam! Zapraszam!
Co złego, to nie ja… 😉
Pawełku – Ty na trzeźwo od rana w te tony? Jezusicku – w popłoch wpadłam.
Środek nocy, Łysy w okno zagląda, spać nie daje. Przejrzałam prasę, to mi się podoba bardzo, w naszych okolicach mamy cuś podobnego, ale w połowie śpię, więc nie będę googlać. I chyba pójdę dospać, bo Łysy przeniósł się chyba dalej.
http://bryla.gazetadom.pl/bryla/56,85298,10298893,Peter_Vetsch_i_jego__nie_ziemskie_domy.html
OK, doczytałem bez okularów.
Wyszło, że mi się wczoraj wczoraj zgubiło, i dzisiaj jest wczoraj…
albo odwrotnie.
Buziaczki!
Pawełku wczoraj byłam …
Pyro może przez grzeczność bo w gościach byli i tyle dobrego żarełka zrobiłaś … 😉
czas na drugą kawę i leniuchowanie … 🙂
Pyro, ani kropelki jeszcze. Słowo honoru!
Ale chyba poddam się sile sugestii.
Mam jeszcze końcówkę słynnej Lulkowej śliwowicy.
Miałem ją dopić ze Sławkiem, ale na Sławka, to jak na Godota… wiadomo.
Sławuś! Excuse-moi!
Bulba!
Miałam kiedyś buteleczkę niedużą tej sławnej śliwowicy, a jeszcze przy okazji I Zjazdu dostałam całą sporą butelkę gruszkówki. Po odrobince starczyło mi jej na 2 lata i potem niecierpliwie czekałam na obiecaną brzoskwiniówkę; tej brzoskwiniówki już Lulek nie zrobił.; Mam natomiast pamiątkę od Lulka z I zjazdu i czasem używam, kiedy to toast „za Lulka” (Lulek robił czasem takie bezsensowne prezenty) Ja , otóż, dostałam mały, ok 3 cm dzwonek mosiężny na drewnianej rączce. O dziwo – nader donośny dźwięk to-to ma. Dzwonię nim kiedy toast „za Lulka”. Może usłyszy?
Dla lubiących Aznavoura, który im starszy tym ciekawszy. W tym roku też koncertuje i wspomina swoją młodość
http://youtu.be/e8F66HAVfoE
Nowy, w ramach kuracji posłuchaj innej ciekawej Angielki
http://youtu.be/w44dk4ysnz8
Zwróć uwagę z boku na duet Amy W. z Bennettem, ostatnie jej nagranie. Zdrowiej 🙂
http://youtu.be/4rqia82XoKI
Czas się przyzwyczajać
A może takie tulipanki?
http://www.youtube.com/watch?v=J88lFkoXEQU&feature=related
Nisiu – 3-4 lata temu prowadziłam intensywną korespondencję ze Stefanem, o ewentualnej współpracy. On mówił, że szuka tekstów do nowego „projektu” (tfu, zgiń, przepadnij siło nieczysta!) Nic z tego nie wyszło, nie nadawaliśmy na podobnej fali; jedne moje teksty wydawały się zbyt drapieżne, drugie zbyt wesołkowate. W sumie wysłałam mu ok 12 – 13 tekstów i jak w czarną dziurę. Ale w końcu to on odpowiada za powodzenie swoich programów i może rzeczywiście to inny poziom emocji.
Lato nadal trwa – to tylko złoty kurz
Placek,
przybij piątkę 😉
…złoty sypie się kurz…
mamy brązowy medal w siatce .. chłopcy się postarali .. 🙂
Witajcie,
Dzisiaj pechowo zabrakło mi koncepcji na obiad. Nieopatrznie zapytałam W. czy może On jakowąś posiada. W. akurat robił przy kwiatkach, a konkretnie pozbywał się się potężnej samosiejki żyworódki, która prawie przerosła kaktusa. W. i owszem miał koncepcję: zmiksował żyworódkę z główką czosnku i czerwonej cebuli (przywiezionej z Krymu), dodał jakieś zielsko (jadalne, aczkolwiek nazwy nie pomnę), zielska suszone, wrzucił do tego pokrojoną wołowinę i dusi na małym ogniu. Na razie pachnie smakowicie, wygląda jak zielone… szpinak. Jeżeli dłużej niż przez tydzień się nie odezwę będzie to oznaczało że zielsko nie było jadalne 😉 .
ciekawa inicjatywa …
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10290139,Wielkie_zdjecia_wisza_na_miescie__To_nie_reklamy_.html
Na skrzypeczkach pili – pili
http://youtu.be/dNejuLkrFk0
Ewo – spokojnie. tak się rodziło rolnictwo; gatunek przetrwał eksperymenty szalonych Witoldów.
Pyro,
Gatunek – przetrwa z pewnością. Z jednostkami bywa gorzej… 😉 .
Tymczasem pocieszam się Izmaiłowem
http://www.youtube.com/watch?v=wrwnQs9wN8c&feature=related
Alicjo – Przybijam 🙂
Coraz częściej wyobrażam sobie setki kilometrów półek, a na nich tysiące słoików, butelek, beczułek. Stoją w zacisznej ciemności, a tu nagle skrzyp, skrzyp – ogromne wrota otwierają się powoli, na progu stoi Jolinek ze słoiczkiem konfitur z astrów i szepcze – „może na razie wystarczy, teraz przerwa na kawę” 🙂
Ewo – Pytanie „Czy masz koncepcję?” i odpowiedź „Owszem” wprawiła mnie w niczym nie kontrolowaną wesołość. Z twego opisu możesz stworzyć film, powieść, piosenkę, może i arras 🙂
Pięknie się pocieszasz. Powiedz, proszę swoim Mężczyznom, że V Międzynarodowi itp Zjazd ocenił i docenił miód z pasieki. Zostawiliśmy Żabie resztę.
Mam koncepcję.
To macie jeszcze:
http://www.youtube.com/watch?v=ZeeFDv-_duM&feature=related
No proszę, u Ewy żyworódki nadmiar, a ja jej bezskutecznie poszukuję, bo choć powinnam sobie stanowczo zakazać nabywania nowych roślin, to dla żyworódki zrobiłabym’ wy’jątek. Może będzie kiedyś jakaś zjazowa okazja osobista albo przez Zgagę, to wtedy przypomnę się. W kwiaciarniach jej nie uświadczysz.
Dzisiejszy dzień spędziłam bardzo kulturalnie, bo korzystając z tego, że skończyło się letnie oblężenie Sopotu, wybraliśmy się do Państwowej Galerii Sztuki na bardzo ciekawą wystawę prac Georges ‚a Braque’a .To był juz ostatni dzień wystawy i cieszę się, że zdążyłam. Wspaniałe prace – gwasze malarza stały się podstawą do stworzenia rzeźb, wyrobów jubilerskich, ceramiki, mazaik, gobelinów i mebli.
Była tez wystawa prac nieznanego mi wcześniej malarza ukraińskiego Iwana Truszcza ze zbiorów Muzeum Narodowego we Lwowie – sporo portretów, pejzaży m.in. ze Lwowa i Krymu.
Potem tradycyjnie jakaś kawiarnia. W Sopocie jest ich mnóstwo, a tym razem weszlismy do ” Grycana”. Maja bardzo ciekawy nowy deser- gałki lodów i kawałki gruszki ułożone na gorącym musie malinowym. Szklany pucharek jest gorący, ale lody topią się powoli. Bardzo to było smaczne. A w Sopocie dość spokojnie, choć przy niedzieli spacerowiczów sporo, ale to nic w porównaniu z okresem wakacyjnym. I tak niedziela powoli mija.
Można tu zajrzeć : http://www.pgs.pl
Ewo, miód degustowałam ze smakiem.
Ewo,
Nie tylko nic Ci się nie stanie po obiedzie W., ale odstąpią Cię wszelkie dolegliwosi, jeśli jakieś masz. Żyworódka jest dobra na wszystko.
http://www.swiatkwiatow.pl/poradnik-ogrodniczy/zyworodka-pierzasta-ciekawa-roslina-lecznicza-id57.html
Smacznego!
Krystyno,
rzuć adresem na eryniag@interia.pl to wyślę odrosty pocztą. Tylko uważaj, ta zaraza zarasta wszystko.
Nowy,
Toż wiem że żyworódka dobra na wszystko, tylko eksperymenty W. miewają ciekawe konsekwencje…
Placku,
mała rzecz a cieszy 😆
Ja to miałem na obiad antykoncepcję.
Koncepcja to była taka, żeby kotleta z kurczaka zrobić. Tradycyjnie mięso, jajko, bułka… Do tego kartofel. Na nic więcej mi koncepcji nie wystarczyło. Pomidor. Szczególnie po tym, jak na rynek niedzielny pojechałem. O matko, ludzie na Kurpiach w niedzielę to nic nie mają do roboty, tylko muszą handlować. Bardziej niż dawniej w Warszawie na stadionie.
Kupiłem najtańsze jabłka jakie znalazłem. 8 kilo po złotówce. Ładne dojrzałe i bardzo smaczne. Się okazało po przywiezieniu do domu. Od razu jak spróbowałem, linia do produkcji w ruch, garnek 11 litrów na palnik. Ja sobie Pliską w palnik i po pół godzinie zaczęło bulgotać. No nie ja, tylko jabłka ma się rozumieć. Jak się dobrze zrobiło, dobrze zrobione z 1,5 kilo cukru w słoiczki 0,9 litra. Będzie na Placek zimową porą… Dobrze że piwnicę pogłębiłem i półki zrobię dodatkowe…
Potem mnie zmogło. Szczęśliwy wpadłem w objęcia ale tylko na pięć minut bo rodzina najmłodsza przyszła. Jak wyszła, to koncepcja mi się zmieniła u kurczaka zrobiłem w kawałkach w mące , curry i colombo , o ile dobrze pamiętam nazwę u araba na stoisku. Na kartofla to nie miałem ochoty patrzeć, bo za mało egzotyczny się wydał do smażonego kurczaka w colombo czy cuś. Zrobiłem majonez własnoręcznie, dodałem to i owo , żeby sosik w sam raz i na sałatkę z sałat. Białe wino na dodatek .
A potem miałem sen: Placek do mnie przyjechał autobusem ze Szczecina , bo ze Szczecina bliżej do cywilizacji… Placek przyjechał a ja mu drożdżowca z kruszonką i kabanosy tak grube jak podwawelska. I kaszankę prawdziwą , wiejską najprawdziwszą prosto z wędzarki.
Do widzenia bardzo…
Nowy – Mam nadzieję, że leczysz się miodem z sokiem żyworódki 🙂
Goethe przemycił żyworódkę do Europy, by rozdawać żyworódczęta swym znajomym, warto do niego zadzwonić. Gingko mu chwilowo „wyszło.
A wyglądało to tak:
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/GotowanieWgWitka?authkey=Gv1sRgCLj67oCNnZ2x8AE#5627413827774689762
W smaku było nawet, nawet…
Kochani,
miodowe komplementy przekazane 🙂 . Dziękuję za uznanie.
Placku,
prawie trafiłeś – żyworódkę zastępuję innym panaceum o botanicznej nazwie rum. Też działa, a przyjemniejsze w smaku.
Ogladnelam zdjecia naszych siatkarzy i lezki mi pociekly z oczkow. Jacy wspaniali i szczesliwi mlodzi ludzie! Zazdrosc „D” sciska.
Buziaki,
Czytam właśnie nową książkę Martina Pollacka „Cesarz Ameryki – wielka ucieczka z Galicji”. Wiedziałam oczywiście jaka bieda panowała w Galicji, że przybywało ludności, a nie rozwijano przemysłu więc chłopi nie mieli możliwości znaleźć pracy poza rolą. Ale dane i liczby przytaczane przez autora są wstrząsające. Tak samo opisy podróży do upragnionego raju. Oszustw, kradzieży i upokorzeń, których doznawali zwłaszcza pierwsi emigranci z tamtych terenów w drugiej połowie XIX w. Później już było łatwiej, ponieważ większość ludzi płynęła do krewnych i znajomych, którzy pomagali w pierwszych dniach. Było też łatwiej gdy udawali się w podróż w większej grupie. Jednak czytając te książkę ma się wrażenie, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Nadal ludzie są oszukiwani i wykorzystywani.
I będą, taka jest natura. Zjedz, albo będziesz zjedzonym.
Pokażę Wam tort, który mój tata upiekł dla swojej młodszej wnuczki 🙂 Zażyczyła sobie w tym kolorze, dlatego babcia bukiecik też ułożyła z kwiatów w tych odcieniach 🙂 .
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Tort#slideshow/5653774086470918434
I dekoracje też Taty? Oczy mam okrągłe na takie cudo…i pełna podziwu!
Asiu, Tata jest malarzem?
Nie jest malarzem 🙂 i nawet nie ma większych zdolności manualnych 🙂 Przy tych ozdóbkach pomagała mu mama. Ale piecze świetne biszkopty.
Przepraszam, że pytałem, ale jedna Asia ma tatę malarza i myślałem, że to ona…
Ja mam tylko wujka – malarza amatora 🙂
Daqny bardzo urosła – teraz, to kawał baby; ma piękne bujne włosy. Trudno wprost uwierzyć, że to 14 latka. Bardzo się cieszy na poznańską przygodę. Cały szkopuł w tym, żeby jej Dorotol za bardzo nie zechciała ochraniać przed całym światem. Ja dostałam wymarzony wieszak do kluczy domowych, a Młoda kryształowe drobiazgi (Miseczkę i dzbaneczek) do swojej zastawy
Jutro wczesna pobudka, więc żegnam się z Wami
😉
http://www.youtube.com/watch?v=zFPxv10Xz8Q
Malarzu nieszczęśliwy, mam robotę dla ciebie 😉
Post,postem,ale,
zoladek wymaga,
moze zamiast,
miesa jakas trawa.
Zjadelm kupkowe jal krowa,
i nic nie pomaga,
glodny jestem,
coz robic?
Zjem sobie schaba!
Taki obcy jak ja święty.
Smacznego!
Coś jest grane w urojonych alejach…
wiem, że Alicja lubi się nimi przechadzać.
Asiu, 20:42
Wiem, że już śpisz…
Tytuł wpisałem sobie na listę do przeczytania, dzięki.
Na zdjęciu – emigranci z 1914 roku (czyli już dosyć późnej), których losy znam dosyć dobrze. Nie pochodzili z Galicji, ale dzieje tych ludzi były nieco podobne. Tutaj nikt lekko nie miał.
Powagę chwili widać na twarzach – jest to pierwsze i chyba ostatnie zdjęcie jakie mieli zrobione w życiu.
https://picasaweb.google.com/takrzy/JoeRodzice#slideshow/5653823528140270674
Przyjechali jak inni – z niczym, ale nadludzkim wysiłkiem, ciułaniem każdego centa, a przede wszystkim swoim chłopskim uporem, bez elementarnych podstaw edukacji, dorobili się własnego, dużego i zasobnego gospodarstwa. Oczywiście sami nic z życia nie mieli, ale ich dzieci już potrafiły zostawiony potencjał wykorzystać.
Wśród włąścicieli okolicznych farm do dzisiaj nie brakuje polskobrzmiących nazwisk – to między innymi potomkowie bohaterów wspomnianej przez Ciebie książki, którym się udało szczęśliwie przejść przez piekło.
Masz rację – niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Poznałem na sobie.
Gratulacje dla Taty za wypieki!
Sorry, paOlOre, niechcący zmieniłem nastrój.
Nowy, no co Ty? Zmienić nastrój, to nie znaczy popsuć 😉
Akurat i tak mi nie do śmiechu, więc poważne tematy mi nie wadzą.
Trzydzieści lat temu też przerabiałem lekcję emigracji.
Nie zawsze było fajnie. A teraz już nie czuję się emigrantem.
Poza tym, żyjemy dzisiaj w wirtualnym świecie, jesteśmy obecni wciąż i wszędzie, kiedy chcemy i gdzie chcemy.
Wtedy jednak nie było nawet normalnych telefonów, zamawiało się „rozmowy kontrolowane”. Listy przychodziły z wymazanymi fragmentami. Przez siedem lat nie widzialem rodziny.
Ale obok niepewności jutra było też coś takiego w tamtych czasach, rodzaj romantyzmu, co wspominam z żalem, że minęło. Ach, pewnie była to młodość, co nad poziomy wyleciała 😉
Czyli przeszliśmy to samo, wyjechałem w 1985, poznałem każdy szczebel emigranta, nie mając tu nikogo, a w kieszeni dosłownie kilka dolców.
Ale to ta młodość.
Dobranoc 🙂
Nowy, na starość też można.
Yurek,
nie wiem, co masz na myśli, ale wiem, że można 😉
A poważniej – rozumiem, że Twój los był inny.
Niezależnie od wszystkiego – słuchałem dzisiaj starych nagrań
http://www.youtube.com/watch?v=KmuA462Cc8E
Może to nawet kiczowate, ale potrafi zadziałać.
Czasami lepiej pozostać np. przy Klubie 27.
Teraz to naprawdę – dobranoc 🙂
jasne,
dzisiaj dzien bezmiesny…
och ty kurcze blade!
chocbym tysiac mil jechal hajwejem,
to nie zdradze,
gdzie mieszkaja golabki,
ktore same-
a jakze!
– wskakuja do gabki
p.s.
zagadka:
co to jest piczos?
(dla ulatwienia podam, ze jest to wyrazenie slangowe polakow w ohio, usa)
Nigdy nie byłem w Ohio, a przede wszystkim nie chciałbym strzelić, przepraszam za wyrażenie, byka 😉
ale jeśli to rośnie np. za gejtem, to może być np. brzoskwinia. 🙂
Uprzejmie informuję że żyworódka spożywana w dużych ilościach, a ponadto zmieszana z winem, NIE jest jadalna. Żyjemy, ale co to za życie na sucharach 🙁 . Plusem tej sytuacji jest to że szybciej pozbędę się dwóch nadliczbowych kilogramów nabytych na wakacjach.
Jedno trzeba przyznać mojemu Chłopu – nawet jak gotuje niejadalnie, to i tak smacznie 😉 .
dzień dobry ..
Nowy jak polegujesz w łóżeczku to więcej tu Ciebie … 🙂 .. ale zdrowiej bo pracować też trzeba … pewnie w listopadzie zawitasz do Warszawy ..
Krystyno uroczy dzień mieliście … 🙂
Asiu wnuczki pewnie szczęśliwe, że taki dziadek zdolny .. fajną masz rodzinkę … 🙂
Marku jak masz teraz taką piwnicę to tylko wekować .. a okolica pewnie obfituje w owoce i warzywa …
Placku widzę ten obraz oczami duszy … 😀
ewa weź węgiel …
Jeszcze sobotni wpis? I dobrze.
Pięknego dnia z zapłakanego Poznania. Trochę pojaśniało. Ciekawe co nam Jotka z wysokich obrad przywiezie, bo sprawozdania prasowe są dosyć mało entuzjastyczne, chociaż grzeczne. Jak ja nie lubię kiedy dzieli się gatunek na ludzi i kobiety.
Witam, życze miłego dnia 🙂
A na Kongresie było po prostu …
http://www.youtube.com/watch?v=iEdaGZ2QcPM
Łajza z Pyrą.
Jak sie uporam z bieżączką i ogarnę własne myśli, to podzielę się z Blogowiskiem swoimi wrazeniami i przemyśleniami.
Ten „chwilowy brak mięsa” zrobił się długotrwały
Może Gospodarz przedłużył degustację Gruner Veltlinera,który to postój tradycyjnie stanowi obowiązkowy punkt programu w drodze z ziemi włoskiej do Polski 😉
Na naszym mini-kongresie nadbużańskim zjawili się dawno oczekiwani goście:przyzwoitej wielkości sandacz i sum 🙂
Sandacz,po wypatroszeniu,został opatulony w kordełkę z folii aluminiowej i upieczony w całości z odrobiną oliwy i ziół prowansalskich,a kolega sum wylądował w zgrabnych jednoosobowych sakiewkach pokrojony na kawałki i zalany sosem pomidorowym,zaostrzonym nieco dodatkiem ostrej papryki
i czosnku.Ryby złapały się na haczyk w piątek,a goście do ich próbowania dojechali w sobotę.Lepiej nie mogło się złożyć 🙂
A props „mało entuzjastycznych” pseudosprawozdań prasowych
http://bendyk.blog.polityka.pl/
Tytułem komentarza dodam, że na scenę, kiedy przy wręczaniu nagrody Kongresu dla Olgi Krzyżanowskiej pojawił się premier Tusk, zaproszone zostały nie kobiety sukcesu, ale członkinie Rady Programowej Kongresu. Te, które najwięcej z siebie dały przy jego oraganizacji. Była tam, między innymi Jadwiga Król, animatorka Stowarzyszenia z Warmii i Mazur . Jadzia jest opiekunką prawną niewidomego wnuka, opiekunką chorej 84 letniej matki. Jeździ po zapyziałych wsiach. „Przywozi” na Kongres kobiety, które na codzień „głównie doją krowy” – to one tak o sobie mówią – po to aby poczuły swoją wartość i siłę. Żeby pojęcie „sukces” mogło nabrac nowego, pełniejszego znaczenia.
Zaprosiła je na scenę prowadzaca Monika Richardson. Niektóre trzeba było wręcz przymuszać do wejścia na scenę. Tak było, między innymi, w przypadku Jolanty Kwaśniewskiej, za którą w tym momencie siedziałam.
Siłą i sensem Kongresu jest właśnie solidarność pomiędzy kobietami z różnych szczebli drabiny społeczne, różnych przekonań politycznych, religijnych,w róznym wieku, z różnym bagażem doświadczeń życiowych etc..
„Kobiety sukcesu”, na spotkaniach panelowych mówiły o sobie. Była to rozmowa szczera i otwarta. Pozwalająca zobaczyć, za tabloidową pozłotką, ich człowieczeństwo.
Cieszę się Pyro, że Ty również jesteś przeciwna podziałom na ludzi i kobiety. Że nie zgadzasz się żeby za tę samą pracę wynagrodzenie zależało od płci a nie od jakości jej wykonania 😉
Jotko – jeżeli chodzi o zarobki, to przyznaję rację p. Bendykowi – możliwe do wyegzekwowania tylko w budżetówce i tam już od dawna honorowane. Sufit pokazuje się kobietom budżetowym dopiero w momencie awansowym – szybciej i łatwiej awansują mężczyźni (a wtedy lepiej zarabiają) Nawet na uczelniach kierownik katedry mówi (znam przypadek) ulubionej skądinąd asystentce „Pani Marto; doktorat bardzo wskazany ale dalej to z pani większego pożytku nie będzie – dzieci pani musi odchować; potem będzie późno”.
Jestem też w stanie przyznać, że w korporacji czy prywatnej firmie sprawa jest skomplikowana :
1. uposażenie pracownika jest traktowane poufnie i nie podawane do ogólnej wiadomości;
2. pracodawca płaci tyle, ile pracownik jest dla niego wart. Przy tych samych kwalifikacjach mężczyzna bywa o wiele bardziej mobilny i dyspozycyjny, co jest wartością nie do przecenienia (można go posłać bez większego przygotowania na drugi koniec świata w sprawach firmy, bez protestu zostanie po godzinach, można do oddelegować z dnia na dzień z punktu A do B. Kobieta takich możliwości nie daje (o ile jest jednocześnie matką i żoną) Różnica uposażeń względnie bonusów bywa i wielka i uzasadniona, jakby na to nie patrzeć.
Witam serdecznie. 😀
Esko z okazji urodzin, życzę Ci z całego serca, samych dobroci od życia i stałych sukcesów w każdej jego dziedzinie. Sto lat zdrowia i szczęścia. 😆 😆
Eskę ściskamy urodzinowo i życzymy nieustających sukcesów kulinarnarnych
i wszelakich innych też 🙂
Jotko-cieszymy się,że mamy swojego człowieka na tym wielkim Kongresie 🙂
Mój weekend upłynął pod znakiem mini-kongresów.
W piątkowy wieczór,kiedy to Osobisty Wędkarz stawiał czoła słodkowodnym wyzwaniom,ja stawiałam czoła wyzwaniom kulinarnym w ramach babskiej imprezy pod hasłem powakacyjnych wspomnień.Wprawdzie nie mamy teraz
sezonu na szparagi,ale w słoikach występują przez cały rok i zostały smakowicie zapieczone pod beszamelem w towarzystwie plastrów szynki.
Nie podano do nich austriackiego Veltlinera,ale muszę powiedzieć,że niemiecki riesling też się sprawdził w tych biesiadnych okolicznościach 🙂
Rada Programowa
Jotko, przed chwilą wysłuchałam prof. Środy, która między innymi ważnymi tematami z Kongresu, opowiedziała o zachowaniu się …. Pełnomocnika do Spraw Równego Traktowania – pani Radziszewskiej. Przez ostatnie lata chyba powinnam się przyzwyczaić do takich kuglarzy – ale nadal nie potrafię. I co pan zrobisz, nic nie zrobisz, żeby zacytować powiedzonko Żaby.
Wychodzi na to, że jestem infantylną idiotką. 🙁
o jakaś obsuwa z tekstem …
Rada Programowa bardzo godna szacunku …
ja popieram taki ruch ale się tylko przyglądam … zawsze zarabiałam więcej niż faceci a zarządzanie facetami jest nawet lepsze niż kobietami … z takimi poglądami to tylko mogę zrobić tyle .. nie przeszkadzać … 🙂
Esko 100 lat … 100 lat i zdrówka … 😀
Nisiu jak się udała imprezka? ….
Pyro,
i właśnie o to chodzi, żeby kompetentna kobieta miała możliwość takiego dzielenia obowiązków rodzicielskich ze swoim partnerem, żeby macierzyństwo nie ograniczało jej jako pracownicy bardziej niż ojca dziecka. Ważna jest też opieka instytucjonalna i pomoc państwa.To jest możliwe. (We Francji jest duża pomoc państwa i duża dzietność.) Oczywiście z prawem wolnego wyboru dla wszystkich rodziców.
W budżetówce nie ma równości płac. W prywatnych korporacjach również wynagrodzenia nie odzwierciedlają „wartości” pracownika – prawo i obyczaje sprzyjaja wykorzystywaniu kobiet. Są na to twarde dane z solidnych, szeroko zakrojonych badań.
Danuśka,
🙂
Zgago,
pani Radziszewska? Szkoda słów! 👿
Placku,
ten skład RP formowano jeszcze przed pierwszym Kongresem, kiedy nie było wiadomo czy to w ogóle wypali. Z całą pewnością nie wszystkie z tych pań faktycznie udzielaja się w pracach Kongersu. Ale ich wsparcie jest bardzo cenne. Pracuje też całe mnóstwo osób anonimowych.
Esko,
najlepsze życzenia 😆
Esko,
nie tylko urodzinowo, ale zawsze życzę Ci wszystkiego najlepszego, a najbardziej zdrowia. 🙂
Bardzo ciekawe te wpisy wieczorowe, nocne i poranne.
Ewo,
widać nie wszystko co zdrowe jest jadalne. Ale takie kulinarne eksperymenty też na coś się niekiedy przydają. Dobrze, że humor Ci dopisuje.
A ja dziś gotuję bigos, bo to potrawa jesienna, a jesień już za progiem. Wszystko już pokrojone, posiekane, doprawione i teraz spokojnie się dusi. Na jutro planuję pierogi, więc dziś przygotuję sobie farsz. Część będzie z mięsa,suszonych grzybów i kapusty kiszonej, a część zrobię z duszonej białej świeżej kapusty z grzybami -o tym przepisie wspominały niedawno Nemo i Jotka. Chcę go wypróbować, bo podobno jest bardzo smaczny. I tym sposobem od poniedziałku mam sporo pracy w kuchni. To są wprawdzie potrawy pracochłonne, ale robi się tego sporo, więc i długo starcza.
Uczestniczką Kongresu była wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, matka trzech dorosłych synów, pochodząca z Luksemburga, pani Viviane Reding. Powiedziała, że często w swoim życiu zawodowym słyszała, że jest złą matka, że powinna zostawic politykę i zająć się dziećmi. Podczas gdy jej męża nikt z pracy nie odsyłał do dzieci.
To nie są czasy polowań na mamuty, kiedy to liczyła się przede wszystkim, będąca domeną mężczyzn, siła fizyczna. I to od mężczyzny zależał byt fizyczny rodziny. Dzisiaj potrzebne sa inne kompetencje. Kobiety posiadają je w takim samym stopniu jak mężczyźni. „Odsyłanie” kobiet do 3 x K jest, mówiąc najdelikatniej, anachronizmem.
Mężczyzna, poza urodzeniem i karmieniem piersią, ma takie same mozliwości zajmowania się dzieckiem. I te obowiązki, za obopulną zgodą i porozumieniem, powinny być przez rodziców dzielone.
Gospodarz w drodze?http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10313362,Sniezyca_w_Austrii.html
Niestety, opieka i pomoc państwa dla rodzin z małymi dziećmi jest znikoma. W Gdyni liczącej prawie 250 tys. mieszkańców jest jeden publiczny żłobek. Kolejka dzieci oczekujących zarówno w Gdyni, jak też w Gdańsku i Sopocie jest bardzo długa, ale ponieważ wybory samorządowe mamy za sobą , temat dla władz jest zupełnie nieinteresujący. Możemy więc teoretyzować o szansach kobiet, ale sytuacja na pewno szybko się nie poprawi.
Jolinku, dzięki, było bardzo, bardzo!
Ta Rada Programowa o wiele za duża, żeby mogła stworzyć jakiś sensowny program. Rady tej wielkości z reguły tworzą pięknie brzmiące ogólniki.
Esko – Wszystkiego tego co Ty i tylko Ty uważasz za najlepsze 🙂
Jotko – „Honi soit qui mal y pense” – to był tylko odsyłacz 🙂
Eskę ściskam urodzinowo i życzę dużo zdrowia i radości na co dzień!
Akurat…
Tata Miś zajmuje się małymi Misiami. Zaraz by je zeżarł po łososiowej przekąsce.
Chłop się ma zajmować cały cień pampersem a kobieta będzie karierę robić…
No wiecie co!
Chłopu pasztetu naszykować i jarzynową na talerzu podstawić.
I piwo .
I kapcie.
I gazetę.
Marku, jakoś parę dni temu inne marzenia miałeś 😀
Marek nie te czasy chłopie .. zatrzymałeś się na jakimś zakręcie i nie wiem teraz czy dogonisz peleton .. 😉
E tam,
Marzenia rzecz zmienna. Dziś to, jutro tamto. Mężczyzna zmienny jest .
Ot, co.
A feministek nienawidzę jak czterodniowego zarost, Jak się pojawi to zaraz swędzi i gryzie. Trzeba codziennie ciąć krótko : do samych korzeni.
I Przemysławką przemywać , żeby perfuma się roznosiła na cały pekaes.
Ja na zakręcie, ja ? Najpierw uwierzą w feminizm a potem krzyczą , że boli
http://www.youtube.com/watch?v=2LdqkcxCzw4
BYK7 – taki kod
Witam Szampaństwo!
Esko, wszystkiego najlepszego!
Marek,
marsz do garów, mietły i ściery! A jak już się z tym uprawisz – do kościoła!
Marek,
😆 😆 😆
a co byś powiedział żeby tak fifty fifty? raz ona jemu a raz on jej ten pasztet jarzynową itd. ? 🙄
Placek,
a „co Ty do mnie rozmawiasz”? Ja tylu języków nie posiadam!
Nisiu,
nie ważne duża czy mała byle skuteczna. A, że skuteczna, to widać po efektach. Jedne panie daja tylko nazwisko, inne rzucą myśl a jeszcze inne ją zrealizują. Kongres (trzeci) na 7 tysięcy osób to nie ogólnik, to duuuży konkret 😉
A z tych Kongresów – konkretów rodzi się w kraju mnóstwo innych konkretów.
W moim przypadku, uczestnictwo w pierwszym Kongresie zaowocowało zorganizowaniem UTW w naszej Gminie. To nie ogólnik, to konkret! 😆
Krystyno,
napisz jak smakowały pierogi 🙂
Jeżeli chodzi o kongresowe kulinaria, to podano wieczorem, po koncercie Maryli, tak bajeranckie i smaczne kanapeczki, jakich w życiu nie jadłam i nie widziałam na oczy :shok:
Misiu, podawali je panowie 😆
Kobita mnie bije…
Pozmywałem statki , pookurzałem warstat centralnie, obiad sobie wykompinowałem z wczorajszego…
Idę kończyć drogę krzyżową.
Ups…
Literki uciekły.
Jakie fifty fifty ?
Życie to nie Prawo i Sprawiedliwość.
Ktoś musi bardziej.
Mnie się nie chce bardziej.
Już nie.
Idę do warstatu.
Konkretem, w wymiarze ogólnokrajowym, jest ustawa kwotowa. Bez Kongresu, przyznają to parlamentarzyści z różnych ugrupowań, po prostu by jej nie było.
Najbliższe zadania to: ustawa żłobkowa, pomoc państwa w opiece nad osobami „zależnymi” – osobami niepełnosprawnymi, starymi, przewlekle chorymi. Ta opieka jest w Polsce niemal całkowicie „sprywatyzowana”. Co w praktyce oznacza, że ma sobie z tym radzić, pozbawiona pomocy, rodzina, głównie kobiety. Chodzi o stworzenie sieci placówek pobytu dziennego dla osób „zależnych” i profesjonalnych grup wsparcia dla ich rodzin.
To również nie ogólnik, to konkret.
No właśnie! Takie są chłopy! jak przyjdzie co do czego, to on idzie do „warstatu”! Czytaj: cicho, bo tatuś pracuje/jest zmęczony po pracy 😉
Niestety, Marku, to se nie wrati 🙁
Alicja, aportować mi „fifty-fifty” – ino już! 😆
Placek, ja wolę Nemo me impune lacessit – dowodzi niezbicie, że Nemo jest wszędzie, w ostach, w podwiązkach, w?
/dr.inż. Mru, facet, przed czterdziestką, za a nawet przeciw feministkom :cool:/
sprawdzilem rade programowa. tym razem moje wyczucie mnie nie rowniez omylilo 😆
jest i jolka banach 😆 jakze by inaczej 😆
a jaka z niej laska dawniej byla?
sam nie wierzylbym w to co pisze gdybym nie znal jej reala. to fakt, mila pozostala 😆
co za czasy? obywatel juz sie nie liczy.
a trza bylo zostac kobieta, teraz 😳
Ja też jestem za, a nawet przeciw.
Aportuje Radyjko, Rumik, czasem Szanta.
Marek,
mój sąsiad w warstacie miał zawsze skrzynkę piwa 😉
Musztarda po obiedzie, ogonek 😉
nie chce aportować? 😥
tajming zły czy nie ta ręka kość rzuciła? 🙁
jeszcze poczekam na cichala – teżem mu kosteczkę przemycił, a nuż podejmie, potarmosi?
coś się dziać musi, do Jasnej Rady Programowej, inaczej Gospodarz już żadnego mięsa nie rz.. nie wniesie ceremonialnie na stół. 😮
… mieso ( kosci ) zostalo, -y rzucone. powiedzial maz rzucajac swoja chuda zone
😐
Dzień dobry,
Krok po kroku, kongres po kongresie, cichutko ale zdecydowanie nasze panie dążą do symbolicznego ideału
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Praying_mantis_india.jpg&filetimestamp=20050728230827
Oj biada nam chłopy, biada…
Nic tylko uciekać do Kuwejtu, albo innej Arabii Saudyjskiej 😉
Gospodarz prosi,by zawiadomić Towarzystwo,że jest i żyje,ale jeszcze nie
dojechał do domu.Spotkały Go pewne niemiłe przygody,zapewne wszystko opowie nam,kiedy dotrze do Warszawy.Wieczorem odezwie się na blogu.
zdaje sie zes nie bywal w oriencie Nowy. tam to mazczyzni dopiero maja przechlapane. w chalupach nie przesiaduja bo obrywaja od slabej plci po lepetynie. kompletnie nie maja nic sdo powiedzenia. wola przebywac caly dzien poza domem by sie nie narazac. z calego kosmosu stara europa jest mi blizej serca. dalej bede bronil praw czlowieka. poplacza wspolnie na kolejnym kongresie o doli roli i niedoli, i przez kolejny rok mamy spokuj. 😆
Mru – W Szkocji. Dziękuję 🙂
Jotko – Podejrzewałaś mnie o niecny motyw, a mój Order Podwiązki leżał tuż obok myszy 🙂
To, że jesteś pełna entuzjazmu po powrocie z Kongresu jest zrozumiałe, ale jestem pewien, że gdy wypoczniesz, zauważysz parę przyczyn dla których nie wszyscy zgodzą się z Twymi opiniami. Moja będzie wyrażona przez Chór Słowików Słowiczek Poznańskich 🙂
Parę innych opinii także trzymam w zanadrzu, na pamiątkę 🙂
Alicjo
We warstacie to mam kolekcję pustych puszek po piwie. Zbieram na solara. Tylko słabo mi idzie, przez całe lat z pomocą sąsiada uzbierałem setkę. Potrzebna druga setka. Albo i trzy. Wszystko przez amerykanów. Człowiek się zarazi i musi wypić.
http://www.youtube.com/watch?v=Jzxw1j-dzY4&feature=related
Od tego się zaczęło moje zbieractwo:
http://www.youtube.com/watch?v=bRZvAAqzXIw&feature=related
Jotko – W tym roku parytet zmienił nazwę na kwotę, ale ustawa jak ustawa, oto cytat:
3) w art. 140 po ust. 1 dodaje się ust. 1a w brzmieniu:
„1a. W przypadku zgłoszenia listy zawierającej 3 kandydatów:
1) liczba kandydatów?kobiet,
2) liczba kandydatów?mężczyzn
? nie może być mniejsza niż 1.”.
Placku,
to już trzeci Kongres 😯
Było zatem dostatecznie dużo czasu na „odpoczynek” i „zauważanie” 😉
Po pierwsze primo taki zwirz, jak powszechna zgoda poglądów nie istnieje.
Po drugie primo różnorodność poglądów i opinii to jedno ze źródeł i mechanizmów dzięki którym zleźliśmy z drzew i stanęli na dwóch łapach a pozostałymi dwoma zaczęliśmy majstrować narzędzia. Więc lepiej, że nie we wszystkim się zgadzamy.
Po trzecie primo nobody is perfect i nie ma co oczekiwać doskonałości od ludzi i instytucji 🙂
Parytet nie zmienił nazwy na kwotę. Po prostu uchwalenie ustawy parytetowej spotkało się ze zbyt dużym oporem tego parlamentu. Uchwalono ustawę kwotową. Jest to krok do przodu. Mniejszy niż chciał Kongres, ale jednak…
Nie udało się też zapisać „suwakowego” układu list wyborczych – naprzemiennie na listach panie i panowie …
Mimo to chwilowo wstrzymamy się z podpaleniem Parlamentu. Nie będziemy nawet, wzorem dzielnych górników, palić opon na ulicach 😉
Jotko – Gdy jesteś niekongresowa, rozumiem każde słowo 🙂
U mnie bez parytetu i bez suwaka- dzisiaj obiad robi Osobisty Kucharz.
Może trochę pomogę rwać liście sałaty 😉
Marku,
wstąp do mnie, moje zbiory puszkowe znacznie wzbogaciłyby Twoje. setka z pewnością by się uzbierała. U nas puszka warta 10centów, a po sąsiedzku w Quebecu – 20centów, czyli warto te puchy tam przemycić i sprzedać 🙂
Prześlij swoje do mnie, będziesz miał należność w walucie 😉
Panowie, a dlaczego wy nie organizujecie sobie podobnych kongresów, ha?
Mru,
stanowczo odmawiam aportowania 🙂
Marek,
Ja Ci nijak nie pomoge z tymi puszkami. Jeszcze kilka lat temu, latem z przyjemnosca umoczylam dzioba w piwie, teraz sie tak porobilo, ze nijak nie wchodzi piwo, wino, no jeszce trawie brandy. Czy to starosc nie radosc????
Nasi siatkarze juz sa na Okeciu!!!!!!
Buziaki,
Ja mam problem z parytetami – ja stawiam na fachowca w każdej sprawie, płeć jest mi obojętna. U nas też od czasu do czasu toczą się dyskusje na ten temat. Że na przykład w rządzie powinno być po równo – ja nie chcę po równo, mnie zależy, żeby minister był kompetentny.
Oczywiście szanse powinny być równe, to podstawa.
Parytety (kwoty) i suwak na listach wyborczych są właśnie szansą, niczym więcej. Pracowicie główkuję, na kogo oddać głos. Już wiem, na kogo na pewno nie.
Krystyno, też jestem dzisiaj w bigosie 🙂 i po butelkowaniu nalewek. Degustuję na świeżo ::cool:
No no, tylko bez takich 🙄 , przecież dopiero zaczęłam 😎
Bigos wstępnie ugotowany, jutro dalej będzie nabierał smaku. Farsze do jutrzejszych pierogów też gotowe, a ponadto zaprawiłam trochę pomidorów na zimę. Niby są w każdym sklepie, ale tradycje domowego przetwórstwa trzeba choć trochę podtrzymywać. Na obiad były racuszki z jabłkami -antonówkami, których 6 sztuk samowolnie zabrałam z Żabich Błot. Kradzież owoców z cudzych drzew to też tradycja. 😉 . Wszystkie te prace nie przeszkadzały mi w analizowaniu kwestii kwot , żłobków i nadchodzących wyborów. To ostatnie jednak przekracza mój potencjał intelektualny. Cokolwiek wymyślę w tej sprawie, nie zadowala mnie. Cokolwiek zrobię, będzie żle. Wobec tego jadę zaraz na aerobik, żeby jeszcze bardziej się zmęczyć. Zapowiada się pracowity tydzień. I atrakcyjny, bo jutro mam wizytę u dentysty.
Kochani, bardzo, bardzo gorąco dziękuję za życzenia
Panie mnie zabigosiły i na pewno jutro zabiorę się za produkcję rarytasu – niedużo, tak z kilograma kapusty. Podobnie jak Haneczka oddawałam się dzisiaj działalności gorzelniczej, zlałam jeżyny z malinami i malinówkę szlachetną (czyli podwójną, dwukrotnie zalewane zawsze świeże owoce) Teraz same maliny przesypane cukrem w słoju poczekają 10 dni na wlew zwykłej wódki 40%, co w efekcie da słodką i słabą „damską gorzałkę”. Bo tych szlachetnych zbyt wiele nie ma – maliny 1,75, jeżyny z malinami 1,6 l. Za 2 miesiące będzie gotowa do zlania dereniówka, a za kwartał – tarninówka z dziką różą. Jeżeli w baniaczku zostanie szklanka spirytusu, to jeszcze zrobię kawowo-kardamonowy likier rozgrzewający na zimę.
Gość mi się urwał z haczyka gościnności i zaległ w przepastnych fotelach Inki, do mnie dotrze dopiero jutro. Latorośl ma przydziałową rodzinę w Komornikach, czyli na przeciwległych obrzeżach miasta (kilkanaście kilometrów). Jutro bawią się w teatr, pojutrze w olimpiadę w moim sąsiedztwie na Malcie (pogoda!!!). A jak myślicie? O czym marzą berlińskie nastolatki z wizytą w Poznaniu? O pójściu do galerii handlowej.
Witam, wróciłam z tzw. krzaków. Grzybów w moim lesie brak. Nawet tych niejadalnych. Za to paskudne kleszcze ruszyły do ataku ze zdwojoną siłą. Psy zabezpieczone, jednak po każdym spacerze były staranne oględziny, nie tylko czworonogów. Manii dostałam sprawdzając wszystko, każdy paproch na podłodze był podejrzany, prześwietlany. Odebrało to nam przyjemność cieszenia się ładną pogodą ostatnich dni lata i coraz to nowymi kolorami wokół. Najpiękniejsza, ale i najgorsza była łąka nad Pilicą, psy uwielbiają tam hasać w wysokiej trawie, a my spacerować i podziwiać chmury, zachody słońca. Niestety, to miejsce także upodobały sobie kleszcze 🙁
Esko miła,
wszystkiego najlepszego, sto lat 🙂
U mnie odgrzewanka wczorajsza, bo zupy nigdy nie robię na dwoje, tylko na więcej, co dzisiaj zostanie – zamrożę.
Został także dorsz smażony, bo chłop jak robi zakupy na głodniaka, to robi!
W rezultacie wyszedł obiad na 4 osoby z dorsza, i to sute porcje.
Pomieszam jakąś sałatę – i gotowe.
Z działalności gorzelniczej chlapnę sobie piwo w porze toastu, czyli za pół godziny. Będzie za Eskę 🙂
Jasne, że będzie za Eskę i jej doroślenie i za wielkie talenty i równie wielką hojność z okazji każdego Zjazdu (u mnie jeden słoik śmietany jeszcze stoi w lodówce)
Pan mąż dorwał się do niedorobionego bigosu i nachwalić się nie może. Miło karmić głodnego 🙂
Za Eskę tarninówką 😀
Idę chlapnąć za Eskę i jej najlepszą na świecie śmietanę.
Serce mnie boli jak muszę kupić wyrób śmietanopodobny z Piątnicy albo z innego równie podejrzanego źródła.
Po co mi to było?
Po co?
Na Zjazd mi się zachciało…
Teraz na każdą śmietanę w plastikowym pudełku patrzę jak na podejrzanego o zbrodnie przeciw ludzkości.
Esko,
Najlepsze życzenia.
Marku,
Znam ten śmietanowy ból. Na półwyspie Kercz, przy drodze na obrzeżach jakiejś wsi, babuszki sprzedawały jaja, sery, śmietanę. Zakupiliśmy wszystko. W śmietanie łycha stała. Przez dobry tydzień na śniadanie karmiliśmy się m. in. świeżo upieczonym ławaszem ze śmietaną, i przegryzaliśmy to serami. Jajecznica na tej śmietanie była wyśmienita. Groźba cholesterolu wymięka w starciu z takimi „argumentami” 😉 .
Esko! Królowo Mleka i Śmietany! Żyj wiecznie!
Wychylam na Twoje nieustające zdrowie!
Cichalu – przyznaj ile wypijałeś dziennie mleka z gospodarstwa Eski i Leszka? Coś mi się zdaje, że to były całe litry
Eska,
samego najlepszego na kołyskowy Twój jubileusz!
Zdrowia, zdrowia zyczę, bo wtedy i grzechy same przyjdą.
Suponuje, że tego bywszy ze trzy literki, tylko dlatego iż cztery literki źle się kojarzą. Eskoleszkowe mleko to istna małmazyja, czekulada i mniut…
Nabyłam dzisiaj (drogą kupna, jak sam ASzysz) gotowce śledzie bałtyckie „po wiejsku” rybki nieduże, pozbawione wszystkiego niepotrzebnego z kręgosłupem włącznie, z lekka marynowane w occie, hojnie przełożone cieniutko pociętą cebulą i zalane olejem. Delicje po prostu. Zjadłam sobie właśnie bułkę z takim ze słoika i charakter mi się z miejsca poprawił.
Pyro,
Cichal jest mleko-serożerny, vide nasze śniadanka w czasie Rejsu florydzkiego i innych spotkań. Słynna owsianka, twarożek Ewy… 😉
Ja nie lubię mleka zdecydowanie, natomiast wszelkie jego przetwory – śmietana, twaróg, jogurty, maślankę pijam litrami, uwielbiam kwaśne mleko.
Ale na Cygnecie jadałam owsiankę bez obrzydzenia, bo to należało do rytuału – i nawet smakowała mi. W domu nikt by mnie nie namówił, to Jerzor robi sobie jakieś mieszanki płatko-owocowo-mleczne (na zimno) i zajada z przyjemnością.
Esko – Wszystkiego najlepszego!!!
Nie przepadam za słodkim mlekiem gotowanym, chociaż nie uważam je za trujące (TU MORDKA) unikam mlecznych zup ciepłych (jadam chłodniki), lubię zsiadłe i okolice. Ogółem – jeżeli nie muszę, to unikam mleka słodkiego; w razie konieczności zjem, wypiję i nawet okiem nie mrugnę. Układam sobie na użytek Sądu Ostatecznego listę zalet i poświęceń.
Jesteśmy. Całujemy wszystkich serdecznie. Od jutra normalne (blogowe i pozablogowe życie). Dziś tylko sen bez stresu. A o przygodach – jutro!
Witaj nam, Piotrze! Spokojnej nocy.
Nowy, te śluby na emigracji z jednej strony były radosnym wydarzeniem, ale na pewno brakowało im w tym dniu obecności najbliższej rodziny. Teraz jest o tyle łatwiej, że przemieszczanie się z kontynentu na kontynent nie sprawia żadnych trudności (ewentualnie problemem jest cena biletów), istnieje internet, skype. na ślubie moich pradziadków byli tylko przyjaciele. A to zdjęcie poniżej jest zrobione ok. 1915 r. w Pennsylvanii. Są na nim moi pradziadkowie, jeszcze jako narzeczeni – w górnym rzędzie, w środku. 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/WeseleWWilmerding#slideshow/5654160856252804002
Jolinku – małe rzeczywiście są szczęśliwe 🙂
Myślę, że moją miłość do słodkiego mleka (gotowanego) zabito skutecznie w dzieciństwie. Babcia zmuszała do zjadania zupy mlecznej na śniadanie, ja nie cierpiałam natychmiast robiących się „kożuchów”, później w szkole podstawowej – NA WSI! – już rozumiem w mieście, ale na wsi każdy miał krowy, jak nie u siebie, to u sąsiada i dostęp do mleka, że hej!
Każdemu dziecku szklankę gorącego mleka na dużej przerwie, jakby nam, wiejskiej dzieciarni, tego mleka brakowało 🙄
I to jeszcze pod okiem nauczyciela, żeby się szklanka mleka nie zmarnowała. To była ogólnopolska akcja za średniego Gomółki chyba.
Jak ja tego nie cierpiałam! To znaczy – cierpiałam katusze. W ogóle zmuszanie kogoś do jedzenia czegoś, czego dana osoba nie chce tknąć, jest barbarzyństwem. Do niektórych potraw trzeba dorosnąć.
Przykład pierwszy z brzegu – zarzekałam się, że ostrygi to nie dla mnie…ale spróbować spróbowałam, no i poszło tak, że aż Cichal się zatrwożył, że puszczę dom z torbami, pardąsik, ostrygami 😉
Spróbowania nie przepuszczę, jak mam okazję, potem mogę wybierać. Nawet żabę jadłam, chociaż pamiętam jak przez mygłę…no ale to był Paryż, wiadomo, należy dziabnąć 😉
Acha, i ślimaka spróbowałam. Również pod wpływem. No co – dla kurażu 😉
Jedni gotowanego mleka, drudzy pieprzu 🙄 Co ja, na litość, miałam przeciwko pieprzowi 😯
Haneczko – a co Ty masz przeciwko ziarnom kopru? A Alain przeciwko cebuli?A ja przeciwko robakom wodnym? Nie chcę i już.
Tu patriotyzm lokalny… 🙂
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10314822,Wroclaw__Polska,,12.html
Się nawróciłam. Pieprz stosuję i poważam. Robalki muszą poczekać 🙄
Przyznam się bez bicia, że ja mleko jedynie do kawy i od czasu do czasu zsiadłe. Twaróg , podsuszony i pokrojony w kostkę dodaję do sałatek. Kusi mnie żeby uwędzić biały ser, na razie jednak na kuszeniu się kończy.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia
Eska,
Ja tam ciągle popijam Twoje zdrowie, z Jerzorem oczywiście, bo u nas pora akuratna 🙂
Sto lat!
U nas także akuratna, ale do pójścia spać.
Dobranoc
dzień dobry ..
Piotr z Basią szczęśliwie w domu …. 😀
a ja mleko lubię chociaż u babci też nas zmuszali ale ja nie traktowałam tego w ten sposób tylko, że zdrowe .. i tak mi zostało co zdrowe trzeba jeść … 🙂
Dzisiaj nie pada. Jest chłodno. Czas na kurtkę na grzbiecie. Idę zrobić kawę. Miłego dnia.