Gruszka w syropie – deser na niepogodę
Znowu coś w niebie się posuło. Wieje (wnuczka cieszy się, bo na desce prawie fruwa po Zalewie Zegrzyńskim ku rozpaczy Basi), pada i ogólnie nieprzyjemnie. Musiałem pojechać na kilka godzin do Warszawy czego też nie lubię. Ale przynajmniej potwierdziłem informacje Danuśki, że most na Bugu w Wyszkowie już otwarty i korków nie ma. Trudniej zaś jeździ się drogą przez Zegrze, Serock i okolice, bo dobiega końca budowa obwodnicy i co chwilę trzeba czekać aż przejada auta z przeciwka.
W stolicy spędziłem tylko tyle czasu ile musiałem czyli chwilę w „Polityce” i drugą w TOK FM. I w nogi na wieś, gdzie nie leniuchuję lecz pracuję ale za to w cudownych warunkach przyrodniczych.
Po drodze wstąpiłem do firmowego sklepu mięsnego w Somiance, by kupić absolutnie rewelacyjny salceson (nazywa się luksusowy i takiż jest w smaku), ulubioną naszą kaszankę, pasztetówkę borowikową (dorównuje austriackim leberwurstom z truflami) i stosowny kawałek schabu bez kości do zamarynowania.
W sumie więc wyprawa była udana. A jeśli wspomnę, że przywiozłem także dwie butelki syropu: cytrynowego i wiśniowego, do których dołączony był notes gurmanda jakiego dotąd nie widziałem na oczy, to jasne będzie, że żadna pogoda mi nie zepsuje humoru.
Notes zawiera tabele porównujące miary i wagi stosowane w kuchniach różnych krajów, terminy dojrzewania owoców i warzyw na naszej północnej półkuli, liczbę kalorii zawartych w wybranych potrawach oraz miejsce na zapiski kulinarne czyli zdobywane przepisy lub ocenę zjedzonych dań.
Dobrym chwytem reklamowym jest też kilkanaście smacznie wyglądających przepisów deserowych, do których firma wydająca ów notes zaleca zastosowanie owych syropów o wdzięcznej nazwie Paola.
Jeden z nich natychmiast zrobiłem i nie żałuję. Nie będąc zawistnikiem podzielę się tą nową wiedzą, tym chętniej, że są już na targu pierwsze gruszki.
Gruszka gotowana w syropie
4 dojrzałe gruszki, 200 ml syropu z czarnej porzeczki, 1 laska wanilii, skórka z 1 cytryny i 1 pomarańczy
1.Zagotować 1 litr wody z syropem, wanilią i startą skórką z obu cytrusów.
2.Obrać gruszki i włożyć je do gotowanego syropu.
3.Po 10 minutach wyjąć owoce a syrop gotować kolejne 10 minut.
4.Ułożyć gruszki w 4 miseczkach i polać gorącym syropem. Podawać.
Mam nadzieję, że i kolejny dzień będzie pyszny. Wybieramy się bowiem do muzeum secesji i do (podobno świetnej) restauracji o pięknej nazwie – „Art. Deco”.
Obie wizyty opiszę.
Komentarze
do muzeum secesji w Płocku? … warto bardzo …
o przypomniało mi się trzeba też marynowane gruszki zrobić …
zimnawo …
po ususzeniu liści zostały mi selery i spróbuje dzisiaj zrobić seler w panierce … robił ktoś? … jakiś przepis smaczny … albo na surówkę ..
a może tego selera zamarynować? … 😉
Dzień dobry.
Pogoda taka, że cała czekolada świata przyda się do poprawienia humoru. Teraz co prawda nie pada, ale zwały ciemnych chmur zalegają nad miastem. Chłodno. Te gruszki w syropie mogą być naprawdę dobre , w końcu polubiliśmy wiśnie w czerwonym winie wg przepisów włoskich, polubimy i gruszki. Teraz też jest sezon brzoskwiniowy, a smacznym deserem są połówki brzoskwiń obrane ze skórki i napełnione kremem z twarożku śmietankowego albo mascarpone (wolę twarożek) utartym z żółtkiem, cukrem, startą albo posiekaną skórką pomarańczową i posypanym prażonymi płatkami migdałowymi.
Dzień dobry! Jolinku – ja niestety nie mam takiego talentu 🙁 Pozostała część rodziny ma i to cieszy 🙂 . A moja babcia na każdej wywiadówce słyszała, że wujek w zeszytach zamiast zadań i wypracowań ma same konie 🙂
Żaba jeździ do Warszawy najczęściej przez Bydgoszcz, może i prze Nakło? Warto napuścić Żabę na Wujka.
Wujek nie umie rozstać się ze swoimi obrazkami i figurkami 🙂
Dla Nowego:
http://www.youtube.com/watch?v=_FLUBjWnXMQ&feature=fvst
O pogodzie mozna zawsze, zwlaszcza o takiej.
Wczoraj wieczorem odczytalem 12,5, a dzis o 7.00 13 stopni. Cholera, czegos podobnego nie pamietam jak zyje, pocieszam sie tym, ze moze za trzy tygodnie bedzie lepiej.
W miare dobrego dnia, a juz zwlaszcza dobrego humoru zyczy
pepegor
http://www.youtube.com/watch?v=yzKBNtufNgU
I Poznań dla Pyry 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=-knRpOIDNB0
Pepegorze chyba mamy już pogodę wrześniową
Asiu – masz odpust zupełny za wszystkie rzeczywiste i nierzeczywiste grzechy. Dziękuję. Nie wszystkie budynki przetrwały. Niektóre walą się dzisiaj (o wstydzie) np secesyjny dom na planie trójkąta u zbiegu ulic Krysiewicza i Długiej = ma iść do rozbiórki w takim jest złym stanie.
Dzień dobry,
Asiu, wujek jest bardzo uzdolniony! Tez myslałam o Żabie, że na pewno by sie jej podobało.
Jednym z klasycznym francuskich deserów są gruszki w czerwonym winie. Gdybyście chcieli spróbować, nalezy obrać gruszki pozostawiając ogonki, włożyć do garnka, zalać czerwonym winem prawie je przykrywając, dodać cukier, troszkę cynamonu, goździk, łyżeczkę soku z cytryny, trochę pomarańczowej skórki. Zagotować, potem zmniejszyć ogień i gotować na małym ogniu, bez przykrycia, przez ok. pól godziny. Pozostawić gruszki w winie do ostygnięcia. Przełożyć potem do salaterki, polać przez sitko gotowanym winem i schlodzić w lodowce przez co najmniej 2 godziny
Tu poniżej ten deser u Kanadyjczyków w Quebecu, dziennikarz jest bardzo rozmowny, akcent śpiewny ale można zauważyć kilka interesujących szczegółów w przygotowaniu tego deseru.
http://youtu.be/TRh84O48NJU
W Bydgoszczy jest podobnie. W jednej z kamienic w bramie był unikatowy bruk drewniany z szynami do transportu wózków z towarem – głównie z winami. Przed wojną w tym budynku była winiarnia i skład win. I niedawno administrator budynku bez zezwolenia konserwatora miejskiego, po cichu zlikwidował tę drewnianą kostką i położył zwykłe płytki chodnikowe. U nas też uratowano niedawno stare, piękne drzwi (znalazły się ostatecznie w muzeum), bo właściciele wymieniali na plastikowe 🙁
Dziękuję – wszystkie miłe słowa przekażę wujkowi 🙂
Prawie że ku-ku taki kod wskoczył.
Brak szacunku dla przeszłości? To domena wielu narodów. I nie ma powodu do chwały, że i w Polszcze tak bywa.
Przed wielu laty, w nadburzańskiej miejscowości stała przepiękna drewniana dzwonnica z bodajże XVIII wieku. W doskonałym stanie bo dbano z niezwykłą czułością o zabytek jaki figurował w publikacji zabytków klasy zerowej. I co? Ano nowy ksiądz dobrodziej nastał. Zdecydowanie nie lubił drewnianego dziwadła (jego własne słowa), chciał iść z duchem nowości i dzwonnicę bez specjalnego zastanowienia rozwalono, a na jej miejsce wybudowano murowanego potworka. Zabytkowy dzwon na szczęście pozostał. Ponoć ma dobry dzwięk.
Boli. że w wielu regionach Polski nadal tak bywa. Co sprytniejsi czekają aż relikt przeszłości znajdzie się w stanie totalnego rozpadu – no i wytłumaczenie gotowe: nie da rady przywrócić do poprzedniego stanu.
„Zegroza”.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Gospodarzu-też jesteśmy miłośnikami salcesonu luksusowego oraz kaszanki
w grubym flaku z somiańskiego sklepu. Na tę w cienkim też nie jesteśmy
wcale obrażeni 🙂
Jolinku- plastry selera smażone w panierce jadłam(bardzo smaczne),ale sama nie przyrządzałam.
Pyro-nie wiem,jak Włosi robią wiśnie w winie,ale bracia Francuzi też z upodobaniem zalewają winem wszelakie czerwone owoce,posypawszy je
uprzednio cukrem.A gruszki w czerwonym winie zaserwowane właśnie
przez Alinę to pychota.Potwierdzam całym mym jestestwem 🙂
Uff-niania dla Piksela znaleziona.
Ale się ?chłopakowi?udało-spędzi wakacje nad Zalewem Zegrzyńskim.
Echidno-odpowiedź wysłana.
Zabytki w kościołach? Jeżeli proboszcz ma jakiekolwiek pojęcie o zabytkach, to dba. Najczęściej nie ma (tego pojęcia). Nie wiem, czy w czasie studiów przechodzą kurs historii sztuki i architektury chociażby na elementarnym poziomie? W dzielnicy Starołęka, gdzie długo mieszkałam, budował się kościół (dzisiaj z freskami Stanisława Mrowińskiego) wtedy, w czasie budowy był wiejski kościółek tymczasowy z muru pruskiego, który kuria wyposażyła, pożyczając ołtarz – tryptyk gotycki, snycerskiej rooty (pewnie gdzieś rozbierano stary kościół, albo przywieziono z Ziem Zachodnich). Stary był, brudny i z powycieraną malaturą – to proboszcz (dobry gospodarz) wpadł na pomysł, aby staroć odświeżyć. Kupiono kilka puszek olejnicy i organista figury odmalował!!!!! Błękity MB, czerwone serce PJ i złoto aureol, gwiazd i słońca, aż w oczy biły. Poszła nas, grupa licealistów ok 10 osobowa, z pretensjami do Plebana. Za cholerę nie mógł zrozumieć o co nam chodzi : było brudne? Było. Było odrapane? Było. Jest czyste i wyraźne? Jest. To czego się czepiamy? Znam takich kwiaków więcej i z o wiele późniejszego czasu. O zawartości kościelnych strychów i podziemi – zamilczę. Od tego jest Haneczka i Pepegor.
Asiu-gratulacje i pozdrowienia dla Wuja !
Ostatnio odkryliśmy też talent malarski wśród naszych sąsiadów z wiejskiej chaty.Pana Marka znaliśmy głównie dlatego,że jest zapalonym wędkarzem,więc mój Osobisty Wędkarz gawędził z nim głównie o rybach i połowach,a spotykali się oczywiście głównie nad wodą,albo w drodze z,czy też nad.A tu proszę,w ostatnią sobotę dowiadujemy się,że sąsiad jest utalentowanym malarzem amatorem.Cała Jego chata udekorowana bardzo sympatycznymi akwarelami-pejzaże z różnych rejonów Polski.Miał kilka wystaw,ostatnią 2 lata temu w warszawskiej Kordegardzie.
I tu uściski również dla Ewy Cichałowej 🙂
Dla Jolinka pasztet z selera ,przepis blogowy.Robiłam już parę razy.
http://nalesnikiem-do-nieba.blogspot.com/2011/03/bobkowy-pasztet-selerowy.html#more
Danusiu – dziękuję 🙂
Pyro – teraz, wprawdzie powoli, ale jednak trochę się zmienia. Wszystko zależy od konserwatora – czy rzeczywiście pełni nadzór i sprawdza. U nas kościół też został wpisany na listę zabytków i teraz wszystkie prace są konsultowane z konserwatorem – kolory, witraże itp.
Danuśka
Wiem, dziękuję. Odpowiem niebawem teraz z jednej pracy w drugą wpadłam. O zajęciach kulinarnych nie wspominając.
E.
Pan Marek jest już od wielu lat na emeryturze,ale malował obrazy również,kiedy pracował zawodowo (był bibliotekarzem).Zdarzało się,że dzięki tym obrazom ratował trochę rodzinny budżet,bo żona pielęgniarka też nie zarabiała kokosów.
Echidno,
dysproporcja uwarukowan intelektualnych w stosunku do wagi mienia jakim wladaja jest wsrod ksiezy wprost razaca. Wyrabane drzewa wokol kosciola, zenujace bohomazy na scianach, nawet na zewnatrz swiatyn, dziwaczne aranzacje w okol, to niestety regula.
Moge sobie zywo wyobrazic, w jak defensywnej pozycji znajduje sie tam konserwator zabytkow.
Konserwator zabytków znajduje się na kolanach 👿
Jolinku, seler jest pycha. Robiłam tak: ugotowałam bulwiecia na twardawo, podziabałam w plastry (niecały centymetr) i standardowo: mąka, jajko, buła. Soliłam i pieprzyłam na talerzu. Nie pamiętam, na czym smażyłam, chyba na maśle. Smalec do nich za ciężki, a oleju nie lubię. Jest to znakomita, aromatyczna przystawka.
Dziędobry na rubieży!
Zadzwoniłam do Eski i zaklepałam sobie jedną purchawicę w czasie Zjazdu. Przepadamy w domu za tym grzybem, a to „maleństwo” pod ścisłą ochroną a i znaleźć trudno. Kroję (po zdjęciu skórki) w plastry ok 1 cm – jak kromka chleba – a potem standard : mąka, jajko , bułeczka, gorący tłuszcz, potem sól; smak kotletów cielęcych. Nie jadłam od czasu wdowieństwa, bo Jarek umiał je znaleźć i co roku 1-2 przynosił. A jedną średnią można nakarmić 2 rodziny po dziurki w nosie. Suszyć nie można – suszone mają nieprzyjemny, kwaskowy posmak, przetworów robić nie można, za to kotlety – miód, malina, rarytasy.
A to ciekawostka przyrodnicza !
Pyro-czyli te purchawice to trochę tak,jak kanie ?
Szlag mnie trafia na pismaków którzy nie wiedzą, że na śródlądziu nie ma zalewów. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że sztuczny zbiornik wodny, powstały po spiętrzeniu rzeki Narwi przez zaporę we wsi Dębe, to JEZIORO. Jezioro, bo tylko jeziora są na śródlądziu. Już pierwsze zdanie podpowiada mi, aby nie czytać tego co autor nieuk, miał na myśli!
Chyba lepsze od kani, Danuśko. Przekrój jest olbrzymi, więc jeden kotlet bez jakichkolwiek twardszych czy ostrzejszych fragmentów, to obiekt wielkości talerzyka deserowego; często większy. Smak wyborny – jedyne ograniczenie, to właśnie fakt, że nadają się tylko na to. Kawałki wielkości bochenka chleba przechowywałam w lodówce ok tygodnia. Rodzina ma amok na ich punkcie. Nie są tak ciężkostrawne, jak inne grzyby, bo nie mają skóry i nogi, Ściągana skóra ma kilka milimetrów – nic innego nie odpada.
Nigdy w życiu nie jadłam 🙁
Jeszcze jedno, Danuśka – jeżeli natrafi się na purchawicę, to nie wyrywać od razu, a najpierw przekroić – jeżeli wnętrze ścisłe i białe – zabierać grzyba; natomiast jeżeli w środku rodzaj waty – zostawić, dojrzeje i rozsieje się. Ta wata to znak, że zarodniki dojrzewają i grzyb traci swoje zalety kulinarne.
Haneczko – nic straconego, spróbujesz na zjeździe, a Eska powiedziała że z rozkoszą odda nam wszystkie, możemy zabrać. Tyle, że jak dzisiaj po moich instrukcjach zasmakuje, o nie wiadomo, czy tak chętnie ozda – i czy w początkach września jeszcze będą.
Dzien dobry,
Asiu,
znowu zrobiłaś mi wielką przyjemność, bardzo dziękuję. Za wszystkie nałęczowskie fotki i linki, które tu zamieściłaś, czeka Cię mocne ściskanko, jeśli tylko kiedyś się spotkamy w tzw. realu. 🙂
Dzisiaj jadę do City, do konsulatu. Oznacza to długie oczekiwanie w kolejce, pomijając koszty, a chodzi tylko o potwierdzenie podpisu.
Tutaj pogoda piękna, niebo bez chmurki i gdzieś przewiało wilgotność.
Tego Wam też życzę. Zajrzę wieczorem. 🙂
Nowy 🙂
AHa,
Ty się nie gorącuj – Zalew Zegrzyński to nazwa akwenu, czymkolwiek by on nie był. Zegrze, Zalew Zegrzyński, Jezioro Zegrzyńskie – to są wszystko przyjęte nazwy.Niestrawności dostaniesz, jak się tak będziesz denerwował…
Nowy ,
wytrwałości w kolejce życzę 🙂
Alicjo,
Przerabialiśmy to już kilka razy, wniosek zawsze ten sam – nie karmić!!!
Wychodzę wreszcie, wytrwałości pełen, dzięki 🙂
Alinko narobilas mi strasznej ochoty na te gruszki 🙂
A ja pamietam jak towarzysze zamieniali zabytkowe kosciolki, dworki czy palacyki etc na magazyny pgr-owskie. Tysiace bezpowrotnie zniszczonych zabytkow. Jak dewastowali prywatne zbiory a genseki rozkradali co mogli. Ile w moim rodzinnym Kaliszu towarzysze naniszczyli to nawet nie ma co wspominac. Drugi najstarszy park miejski w Polsce by nie przetrwal gdyby mieli wiecej czasu. Przyjechal walec i wyrownal przepiekna oranzerie parkowa, tzw. Domek Szwajcarski. Jakiemus miejscowemu idiocie sie zachcialo miec ZOO w parku. „ZOO” oczywiscie juz dawno nie istnieje a park leczy rany. Pol parku zniszczyli swolocze. To tylko poczatek dlugiej listy zniszczen….
Nawet nazwom nie przepuscili. Powstaly rozne Piotrowa czy inne Jaroszewa. Ciekawe gdzie grupy licealistow wtedy chodzily protestowac? No ale wiadomo, to glownie ksieza sa winni. Jakbysmy im pozwolili to by kosciol Mariacki olejna farba zamalowali. Tutaj zawsze to samo. Ide sie pomodlic bo moze jutro ksieza zamuruja drzwi i zamaluja witraze.
YYC – oj, głupiś, głupi, ale i tak Cię lubię. Przecież to nie o ideologię chodzi, a o brak kompetencji w jakiejś dziedzinie. A tak się składa, że większość proboszczów na starych parafiach nie ma pojęcia, co ma pod opieką – jak ten mój, co to wybudował piękny kościół, ale kazał organiście „odświeżyć” starą polichromię. Przecież nie ze złej woli, tylko dlatego, że się nie znał. Genseki też poniektóre durne byli i co z tego? Ty też patrzysz na świat zza końskich okularów i co? Mamy Cię z tej okazji na stos? Na pohybel?
Oj glupias Pyro, glupia. Patrzysz na swiat przez czerwone okulary. Wiadomo, ze nie o ideologie chodzi. Chodzi o prymitywnych towarzyszy ktorzy dokonali spustoszenia. Nie do odrobienia. Dewastacji na potworna skale. Ciekawe czy oddali co ukradli (wypozyczyli) z muzeow? Czy poniesli konsekwencje swiadomej dewastacji? Ty jezdzisz od parafii do parafii wojskowym gazikiem. Widzialas kiedys te piekne dworki, ktore staly kiedys kolo tych kosciolkow? Czy tez fundamenty ktore po nich zostaly? No coz okulary czerwone to i niewiele zza nich widac. A w moim miescie nadal zabytki marnieja.
Ponoc klasztor jasnogorski maja przerobic na aquapark. Na dzwonnicy ma byc trampolina, na murach bungee jumping a w zakrystii jacuzzi 🙂
YYC w kaliskiej katedrze sw. Mikolaja ksiadz proboszcz kilka lat temu usunal prawie wszystkie tablice pamiatkowe w przedsionku, glownie z 19 wieku. Ostal sie jeno Asnyk i moze ze dwie-trzy inne. Park kaliski tez nadal jest zaniedbany: drogi asfaltowe zastapily zwirowe sciezki, a betonowe mostki na miesce drewnianych, sa nawet pomysly by stworzyc „bulwary” czyli zabetonowac naturalny brzeg rzeki. Socrealistyczny dworzec, ktory byl stylowo jednorodny, zostal „unowoczesniony” w srodu (okna kas, dekoracja itp.). Tak wiec niszczenie nadal sie odbywa.
Lepiej sie nie denerwowac i zjesc lokalne pomidory i brzoskwinie bo wlasnie sa w sezonie. Pycha.
ROMku – i o to chodzi – o ludzi, którzy nie wiedzą, nie potrafią, nie cenią – to tylko yyc wszystko złe kojarzy się z gensekami. Głupota nie ma znaku partyjnego, wyznaniowego, ani żadnego innego. zDARZA SIĘ WSZĘDZIE I W KAŻDYM CZASIE. Jedzmy lepiej e pomidory.
Czyli to, co powiedziała Pyra – nie ideologia, nie ustrój, a niekompetencja i głupota lokalnych władz, kościelnych gospodarzy też.
U mnie mango.
Potem idę Za Róg w poszukiwaniu dobrej ryby. Do tego mizeria i tłuczone ziemniaki. Kupię gruszki i czerwone wino – syrop z czarnej porzeczki być może jest w polskim sklepie, ale nie mam czasu sprawdzać, to dalsza wyprawa.
Narobiliście mi smaku 🙂
Wypogodziło się i temperatura od razu skoczyła w górę.
Łajza minęli, Pyro 😉
Oczywiscie, ze niszczenie nadal sie odbywa. Pisalem to. Meczy mnie, ze ci co kiedys niszczyli na potege widza teraz wszystko tylko siebie nie chca zauwazyc. A zniszczyli najwiecej i najdokladniej a gdyby Kraju w kolosalne dlugi nie wpuscili byloby nieco wiecej dzisiaj na ratowanie. I nie zdarzylo sie, tylko swiadomie, planowo niszczono i dewastowano. Zabytki kultury materialnej. Historie tez jak wiemy przepisywano. Teraz politycznie poprawni przepisuja od nowa. Jedni warci drugich. Drudzy wywodza sie z pierwszych. Ot tyle.
Tablice zostaly usuniete do Muzeum Diecezji a nie zniszczone.
Co do wspolczesnych decydentow to maja mentalnosc intelygencji PRL-u (bo nimi sa), ludzi z awansu spolecznego, ktorzy dzisiaj rzadza niezaleznie do jakiej partii czy ugrupowania naleza. Z czworakow wyszli, w trzecim pokoleniu maja dyplomy i sa elytami kraju. A kazdy rysuje sobie herb :-)Marcowi docenci dzisiaj sa profesorami, dziekanami i rektorami. To czego sie spodziewac?
Wracam do pracy zycze milego dnia 🙂
Asfalt w parku jak i „chinska pagoda ” powstaly na dlugo przed 1989 rokiem ROMek. Wyjechales to moze tego nie wiesz. Niektore z najstarszych drzew tez wtedy wycieto. Jedyny problem lat ostatnich to zegar sloneczny nieustannie wandalizowany i ostatnio juz nie naprawiany.
Brawo yyc!
Mieć SWOJE zdanie w TAKIM towarzystwie! No, no!
Zabawna jest ta cała Pyra. Oczywiście, że „nie o ideologię tu chodzi”, tylko jakoś tak dziwnie się składa, że Pyra „dmucha w jedną trąbkę”.
Przypadek jakiś, czy co?
Nisiu tak właśnie miałam zamiar zrobić ale dzisiaj mi nie wyszło .. no ale jak Tobie smakowało to na pewno dobre jest .. 🙂
gostuś bardzo ciekawy przepis .. nasz blogowy kolega smakowite ma tam propozycje …
Asiu … 🙂
Witaj Katarzyno i zasiadaj przy stole, miejsca dość 🙂
Mieć swoje zdanie każdy ma, tylko zależy, w jaki sposób się je wypowiada. Wszyscy tutaj mają swoje zdanie. Właśnie moje wygłaszam.
Ryby nie złowiłam, był tylko łosoś i marniutkie dwa kawałki dorsza, cienkie, że Kraków przez nie można dojrzeć, końcówki od ogona.
Znowu były ogórki do kiszenia, ale kopru ani-ani.
W drodze powrotnej spotkałam dalszego sąsiada, Helmuta (krajan, urodziliśmy się w sąsiednich miejscowościach, tyle, że on tuż przed wojną). Pożaliłam się – powiada, żeby wpaść do niego po koper, bo porozsiewał mu się po ogródku, córki wzięły ile potrzebowały, a on nie ma na to zbycia.
No to wyślę umyślnego po ogórki, ale na Targ, w sobotę. Tam lepszy wybór i ceny.
Na na obiad zamiast ryby będzie zdrowe, chłopskie jedzenie – jajka posadzone na prosciutino i pieczarkach.
Sauna na zewnątrz – po deszczu upał, to i nie dziwota.
Alicjo, czy u Ciebie rukola to też „rocket”?
Yyc, u mnie też Tusk nabroił. Mieliśmy wioskowy park ogrodzony z „wiejska” drągami zaciosanymi na krańcach i wrażonymi w drewniane słupki. Drewno się ładnie starzało, było swojsko i ciepło. Teraz nasłali jak piszesz „towarzyszy” (pewnikiem Pyra maczała w tym palce ) i wywalili drewno instalując metalowy parkan pomalowany czarną farba na wysoki połysk! Durniów na świecie nie brakuje…
Pochwali mnie Katarzyna za MOJE zdanie w TAKIM towarzystwie?
Alicjo, dziękuję za zaproszenie. To uprzejme z Twojej strony.
Cichalu „Waza zbiła się etruska – wina Tuska” jak pisze Młynarski.
yyc,
miałem dziś na uwadze nasze czasy i ustosunkowałem się tym razem do niefrasobliwych działań proboszczów, którzy z zeguły nie mają jakiegokolwiek przygotowania do odpowiedzialnego obchodzenia powierzonym im dobytkiem. Nie miałem zamiaru krytykować jakichkolwiek innych czasow choćby i dlatego, że to rozsadziło by tutejsze ramy. Jak jednak szukasz analogii do czasów słusznie minionych to zwróce uwagę na fakt, że dzisiejsi proboszczowie mają to samo pochodzenie co tamtejsze genseki i tak samo traktują z góry każdego co im się miesza w sprawy, które uważają za swoje.
Nie powiem żeby u mnie tu było znacznie lepiej. Tutejsi jakby z tej samej kongregacji braci ignorantynów co polscy, ale tu koscioly mają własną ochronę zabytków, a ta zwraca się niekoniecznie wprost do proboszcza, ale prowadzi negocjacje z radą parafialną, obsadzoną laikami, a tam trafiają się często kompetentniejsi ludzie. Najskuteczniejszą kontrolą ostatecznie jest państwo, z którego budżetu idzie poważna część na finansowanie remontu takiego zabytku, wtedy to konserwator wojewódzki ustala standardy.
Alicjo to nie nowy gość … to nowy nick ka ..
Cichalu,
u mnie rucola to rucola względnie arugula, ostatnio częściej używana jest nazwa rucola. O rakietach słyszałam, ale w sensie wojskowym, tenisowym oraz astronautycznym 😉
Jeśli chodzi o zabytki, Cichal – czuj duch i pilnuj u siebie we wsi tego kościółka z witrażami Chagalla!
Pozdrowienia dla Ewy – co nowego zmalowała?
Świat sportowy i radiowcy czczą dzisiaj 90-tkę p.Tomaszewskiego. To jest postać! Może by lampeczkę za p. T?
200 lat dla Pana Bohdana Tomaszewskiego … 90 lat piekny wiek … 🙂
o się minęłam z Pyrą … 🙂
O matko, ile?!
Komentatorów sportowych (a guzik się sportem interesuję) pamiętam trzech – Hopfera, Ciszewskiego i Tomaszewskiego właśnie!
Z przyjemnością za zdrowie Boh(g?)danaTomaszewskiego!
Ciekawe, czy w tenisa jeszcze grywa, z takimi nigdy nic nie wiadomo 😉
nie wiem czy grywa ale komentuje jeszcze .. super wygląda … lubię takich starszych panów … ciekawy człowiek ..
O cholera! Z wiki wynika, że razem z synem Tomaszem nadal komentuje rozgrywki tenisa w Polsacie Sport!
No to jakby grał!
wiesz co yyc?
siedze ostatnio w takim idealnym miejscu, gdzie jest mozliwosc nad wieloma sprawami i rzeczami zastanowic sie, a zarazem siegnac do nich glebiej.
ten niewielki placek planety na ktory ciagle narzekasz, masz pretensje i czasami robisz zlosliwe uwagi, jest cudowny i wspanialy sam w sobie. gdybys wespol zespol, wraz z cichalem, ktory w marudzeniu przewyzsza ciebie, wzieli sie do kupy i postanowili nie pieprzyc glupot o miejscu w ktorym sie nie mieszka, a co za tym idzie nie tworzy go na nowo, bo dalo sie dyla z niego kiedy bylo absolutne bagno.
ci ktorzy w tym kraju mieszkaja ksztaltuja go na wlasny gust i maja do niego absolutne prawo. skoro uwazaja, ze ta przestrzen mozna w ten sposob upiekszyc i robia to z pelna swiadomoscia, malo tego, skoro i w to wierza, ze zmierzaja do wlasnego raju, to nalezy jedynie ten stan rzeczy zaakceptowac nie wytykajac ciagle, ze to nie tak jak bym sobie to wyobrazal, badz jakbym sobie to chcial przeczytac cichalku.
to bylo i minelo. dzis jest demokracja ( jak czesto chamstwo powtarza ) i kazdy ma prawo do budowania wlasnego raju skladajacego sie z przeroznych pierdol, nawet z uprawy winorosli gdzie mu sie rzewnie podoba.
caly czas mam nadzieje, ze skonczy sie wreszcie to pieklo na ziemi zanim trafie w zaswiaty do ktorych mi jeszcze nie spieszno.
sluchaj yyc,
masz jeszcze troche czasu do przezycia. moze by tak troche wiecej harmonii i mniej komplikacji rzeczywistosci, do ktorej i tak sie nie wlaczasz, a tylko jedynie mieszac w niej chcesz ?
Alino 😆
jak milo przeczytac, ze i ogonek do czegos dobrego sluzyc moze 😆
Alina z 09:35
czesciej prosze 😆
No to ogonku przegiąłeś. Pieprzysz (piszę Twoim slangiem, ale z użyciem języka „tego niewielkiego placka planety”) że wraz z yyc’em narzekam na nasz kraj. Czytać nie umiesz? Przecież ja yyca wykpiłem. Nauczże się patrioto czytania i pisania po polsku!
Jak Cichal narzeka, to ja jestem chiński cesarz 🙄
yyc narzeka! Na kraj, w którym nie mieszka.
Znacie powiedzenie – nie od razu Kraków zbudowano. Ja pamiętam przyjazd do Polski w ’88 roku, po 7 latach od wyjazdu. Od dobrych paru lat jeżdżę co roku i podróżuję dosyć sporo po kraju. Zwykle podobna trasą, z północy na południe i skoki na boki, i za każdym razem widzę zmiany. Odeszliśmy tu trochę od zabytków sakralnych i innych, ale nic to – chciałam powiedzieć, że mnie się Polska podoba. Polityka swoją ścieżką, a ludzie urządzają swoje podwórko.
A zeszłoroczna wiśniówka toastowa bardzo dobra. O!
cos podobnego cichalku, ze potrafisz jak chcesz przeczytac bez problemow ogonka bez ogonkow. 10 beaufortow do smiania. dajesz sie caly czas podpuszczac 😆
ha ha ha
Pyro,
a wiśnie z wiśniówki? To jest dopiero cymes 😉 Wiem, bo miałam takowe!
Znowu zmiana planów. Jerzor złowi rybę po drodze z pracy. Zrobiłam sobie na toast szprycera z czerwonego i wody mineralnej, zimne, akurat na saunę.
Zbiera się na burzę. Ryba juz w domu, słyszę rower odstawiany do garażu.
Udaję się do kuchni.
Ogonek nieuwaznie czyta wypowiedzi, bo przeciez w/w narzekaja na to co bylo, a nie na to co jest. Do tego swoboda wypowiedzi nie powinna znac granic, a tu okazuje sie, ze na blogu mozna odzywac sie krytycznie wylacznie jak sie mieszka w kraju. Nie wrozy to dobrze blogowi.
Ha, Alicjo – nie będę Ci wypominała targania za ^Tobą kilku kilogramów wiśni z nalewu. Przynajmniej Żaba z Eską się załapały. Tego roku nie będę dla Ciebie zabierała.
Ewa dziękuje za pamięć. Zdjąłem Jej „czosnek”, który jeszcze nie skończony dała mi do przymiarki oprawienia (to moja działka) Kulinarny obrazek! Podobny do „cebuli” w formacie i temacie (chyba pokazywałem)
Zmieniłem nieco przepis ciasta drożdżowego, które ostatnio furt mi zakalcowało. nie dałem też żurawin tylko rodzynki. Może pomoże!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Czosnek?authkey=Gv1sRgCIPFhsei05aA7AE#
ROMek – spokojnie; od 5-ciu lat dobrze radzimy sobie z kontrowersyjnymi poglądami. Szanując wolę Gospodarza unikamy tematów wyznaniowych i stricte politycznych, gdyż nieodmiennie kończą się awanturą. Oczywiście bywa, że coś się na ten temat napisze, ale unikamy polemik, odsyłając adwersarzy na sąsiednie blogi polityczne. Bo przecież każdego z nas ponosi od czasu do czasu… Lepiej nie tu. Tu ma być miło, sympatycznie i smacznie, a wszelkie bójki w barze u pp Paradowskiej, Pas – senta i Szostkiewicza 🙂 .
http://youtu.be/qACmw88hsrY – to bezpieczniejszy temat i jak dobrze podany
Ludzie urządzają swoje podwórko…
Ja też , ja też … Ganek skończyłem otynkowywać i zacząłem warstat.
Jak pomaluję na piaskowy jasny z domieszką bladokanarkowego to będzie gdzie zdjęcia zawiesić na nowo wymalowanych ścianach. No chiba , że do Kanady wcześniej pojadę, żeby za wikt i opierunek odnowić małe to tamto.
Tylko muszę wcześniej się nauczyć ścianek z karton gipsu i konstrukcję amerykańsko-kanadyjską poznać do głębi.
Siedzę wieczorem przy TéléMaison i oglądam jak oni w tej Kanadzie wille dla milionerów wielokrotnych wyposażają . Alicja jak rozumiem trzeci milion , skoro paOlOre drugi 🙂
Ostatnio to pokazywali ładne domki w Toronto. Było na co popatrzeć…
Żabo – w „Ziemi Przemyskiej” z kwietnia 1924 roku jest nekrolog Franciszka Giebułtowicza – redaktora tej gazety, o którym już Tobie pisałam. Miał 63 lata, osierocił dwie córki i dwóch synów – starszy z nich – Stanisław był kapitanem artylerii. Franciszek był urzędnikiem, dyrektorem Kasy Zaliczkowej Rzemieślników i Rolników, organizował i pracował w Kasynie Mieszczańskim, był aktywnym członkiem Sokoła, członkiem ZNL i TPN. Odznaczał się: ” sumiennością, pracowitością i zapałem w służbie publicznej, a choć posiadał dużo rozsądku i doświadczenia nigdy nie szukał chluby w swych zasługach i nie lubił się wysuwać na pierwszy plan.”
Asiu – Żaba pewnie dalej liczy cielęta. Ta to ma talent do wyrabiania normy…!
To tak jak ten Franciszek – tyle zajęć, obowiązków i na dodatek był skromny
No to na Tomaszewskiego!
A zna ktoś jeszcze ?mówi Witold Dobrowolski??
Oh lotr jeden, znowu te ogonki
Tak, Pepe – powolutku czuję się, jak żywe wykopalisko. Kto wie, czy nie zainteresuje się mną (profesjonalnie) ROMek
Włożyłem do pieca kabaczka nadzianego mielonym, wzbogaconym serem i oliwkami. Nadmiarem masy nadziałem jeszcze cztery spore pomidory, bo mam ich tez jeszcze sporo.
Pyro, wykopalisko, pamiętasz więc Dobrowolskiego?
Ja nie remontuję,dzisiaj wieczorem nalewkuję 🙂
Aronie zalane spirytualiami wedle wytycznych Haneczki.
Dodałam im do towarzystwa garść jagód,bo były w domu, kardamon, trochę soku z cytryny i pięknie pachnącą wanilię (tu ukłony dla Aliny).
Teraz tylko te sześć miesięcy czekania.Z trudem,ale poczekamy 😉
Dobrze,że V zjazd po drodze 😀
A we francuskim telewizorze,w tak zwanym międzyczasie,obejrzałam mały reportaż z niewielkiej,rodzinnej wytwórni likierów orzechowych działającej
i należącej do tej samej rodziny od 1837 roku.
Człowieku, pamiętam Dobrowolskiego i wielu, wielu innych „głosów” w radio. Wiktorczyka, Pawlikowskiego, Grodzieńską – przecież mówię, że jestem skamielina.
Jeżeli tak młode niewiasty jak Pyra pamiętają, to co ja winienem pamiętać…,
Misiu,
u mnie chałupka stara i nie takie małe totamto do roboty 🙄
Mówię, żeby potem nie było nieporozumień, że miało być małe – mała to jest chata, ale roboty duże!
Pyro,
teraz bym nie zaryzykowała targania przez Ocean wiśni, wtedy jakoś się udało, ale nie lubię się denerwować przy celnikach.
Ja też jestem wykopalisko. W domu bez przerwy radio „grało” i wszystkie te nazwiska, które Pyra wymieniła, pamiętam.
Stefanii Grodzieńskiej wspomnienia „Już nic nie muszę” polecam 😉
Pięknego wieku dożyła, pewnie dzięki dystansowi do siebie.
Cichalu – kokiet Waść jesteś; no – to Twoje zdrowie
Czy ja Ci mówiłam Pyro, że to Cichala drugie imię? No właśnie!
Cichal,
chyba nie prezentowałeś tego kulinarnego obrazu z kuchni, cebule etc.
Powinieneś zrobić taki folderek stały, tam obrazki Ewy i żebyśmy sobie mogli zaglądać.
O, a ja w kuchni też mam Ewy czajniczek na ścianie. Jak nie prezentowałam fotki, to zaraz zrobię.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7716.JPG
🙂
Fajny czajniczek. Dobranoc.
Wy tu o czerwonych i czarnych głupstwach, a mnie aroniówka Leny galarecieje. Co mam zrobić, żeby przestała?
Pomyślę o tym jutro 🙂 Dobranoc 🙂
Budź Pyrę!
Dodaj spirytu?
Alicjo, nie mam serca. Znaczy do budzenia Pyry. Pomęczę jutro dzisiaj obie i ją i Lenę 🙂
Ło matko, pobutka 6:30. Dlaczego ja jeszcze nie śpię 😯
no własnie, dlaczego jeszcze nie śpisz?
BRA!
z dużo spritu, to i galarecieje
Żaba, Ciebie też wezmę na męki 😉
Ostateczne dobranoc 🙂
Asiu, ten Franciszek był stryjecznym bratem mojego dziadka, Józefa i to jest „linia przemyska” 🙂 miał majątek Przekopana, nie wiem gdzie to dokładnie leży.
Stanisław awansował do pułkownika WP, nie wiem czym zajmował się drugi syn, też Franciszek, natomiast córkę znalazłam tylko jedną, Janinę.
Stara Żabo,
tutaj jest. Jak namierzysz niżej, to rozdzielczość jest całkiem dobra i mozna odczytać to i owo obrazkowo.
http://alicja.homelinux.com/news/Przekopana.jpg
Wracam do zajęć. Śpijcie wy tam, bo ja jeszcze jakiś czas będę lampkę trzymać zapaloną po tej stronie.
Parada żaglowców na Tall Ship Races 2011 w Halmstad – kto chce, niech zajrzy
http://www.flickr.com/photos/tallshipsraceshalmstad/6021940303/in/set-72157627260901179/lightbox/
Właściwie od tego powinno się zacząć:
http://www.flickr.com/photos/tallshipsraceshalmstad/6022155640/in/set-72157627260901179/lightbox/
Dziekuję Alicjo. Zrobiłaś mi wielką frajdę. Ewa też zachwycona, ale bardziej Twoim wpisem…
Dobranoc!
Pies, czyli kot…przeczytałam felieton Tyma (polecam), przeczytam coś jeszcze i wybieram się (tu ziewnięcieeeeeeee) do wyrka.
Lampkę mam gasić po zajęciach, czy ktoś już na nogach?
dzień dobry … 12 stopni ciepła .. lato …
Witam.
Jakie lato, 26°C, ochłodziło się.
Mglisty, chłodny i pochmurny poranek. Nie wierzę w lato.