Cenił go Mickiewicz lecz nie wiedział za co
Wszyscy miłośnicy Adama Mickiewicza wiedzą, że ulubionym autorem kulinarnym Wieszcza był Wojciech Wielądko. Podobno nie rozstawał się z bestsellerem tamtych czasów pióra znanego heraldyka, kiepskiego autora wierszy okolicznościowych i paru zaledwie poprawnych dramatów, który dorobił się wreszcie pieniędzy na książce „Kucharz doskonały”. Literaturoznawcy twierdzą, że „Uczta” w „Panu Tadeuszu” wiele zawdzięcza dziełku Wojciecha Wincentego Wielądko. Tak też i ja uważałem. I to bez żadnych zastrzeżeń.
Niedawno przeczytałem szkic Jarosława Dumanowskiego, historyka kultury jedzenia, pracownika Uniwersytetu w Toruniu szkic o staropolskich książkach kucharskich. Artykuł ten opublikował nieoceniony miesięcznik „Mówią wieki” w specjalnym numerze poświęconym kuchni średniowiecznej. Pisze więc Dumanowski: „Wielądko za młodu pracował w kancelarii koronnej. W 1780 roku, po śmierci swego patrona kanclerza Andrzeja Mikołaja Młodziejowskiego, dobrze zapowiadajacy się urzednik musiał zarabiać na życie piórem. Stał się chudym literatem, pozbawionym możnego opiekuna i mecenasa twórcą, który z trudem wiązał koniec z końcem, imając się najróżniejszych zajęć. Niektóre z nich były niewątpliwie powodem do dumy. Wśród napisanych przez niego panegirykow znalazły się także wiersze ku czci Katarzyny II i Aleksandra Suworowa powstałe w 1794 roku, już po upadku insurekcji kościuszkowskiej. Panegiryki, komedie, herbarz i wreszcie książka kucharska – wszystkie dzieła pana Wielądki łączyła nadzieja autora na szybki zarobek. Z tego punktu widzenia jego największym sukcesem był bez wątpienia „Kucharz doskonały” opublikowany po raz pierwszy w 1783 roku.
Wielądko nie miał za sobą profesjonalnych doświadczeń Czernieckiego. Za to doskonale znał „Compendium ferculorum” i wiedział, że przepisy kuchmistrza Lubomirskich trąciły już myszka. Trudności finansowe sprawiły, że zdecydował się przetłumaczyć jakąś popularną książkę kucharską. W epoce triumfów kuchni francuskiej przedmiotem tłumaczenia mogło być tylko dzieło znad Loary. Wybór padł na „Kucharkę mieszczańską” (Cusiniere bourgeoise) pióra znanego nam tylko z pseudonimu Menona.Wydana po raz pierwszy w 1746 roku, cieszyła się we Francji niesłabnącą popularnością i była wznawiana jeszcze w wieku XIX. Była to książka kucharska nowego typu. Jej adresatem nie był już kuchmistrz wielkiego pana, ale kucharka ze sfer mieszczańskich.(…)
„Kucharka mieszczańska” miała w zasadzie tylko dwie wady, a wręcz grzechy śmiertelne. Tytułowa kucharka była kobietą, a na dodatek plebejuszką. Tak zatytułowana publikacja raczej nie odniosłaby sukcesu wśród szlacheckich czytelników. Dzięki inwencji tłumacza „Cusiniere bourgeoise” stała się więc „Kucharzem doskonałym”. Znakomity marketingowo tytuł docenili czytelnicy i chudy literat wreszcie doczekał się rynkowego sukcesu.”
Wśród 700 przepisów (książka miała aż dwa tomy) nie ma ani jednego polskiego. Jest tylko jeden i to jednozdaniowy komentarz tłumacza dotyczący makaronu, który wprawdzie przybył do nas z Włoch lecz wkrótce doskonale nauczyli się go robić kucharze warszawscy. I w tym miejscu zaczynam zastanawiać się skąd Adam Mickiewicz czerpał swą wiedzę o kuchni polskiej?
Zainteresowanych innymi bardzo ciekawymi szkicami o kuchni staropolskiej odsyłam do „Mówią wieki”.
Komentarze
to ja w ramach tradycji naszej kuchni walne sobie dzisiaj kurki z patelni … 🙂 ..
i może zakiszę sobie trochę warzyw ..
http://cobylonaobiad.blox.pl/2011/07/Krotka-kiszonka-z-warzyw-mieszanych.html
Dzień dobry! Kiedy wreszcie zaświeci słońce 🙂
Miodzio – w Niemczu nie byłam. Czy Ty pochodzisz z Bydgoszczy lub okolic? 🙂 A ja wczoraj zakisiłam następna porcję ogórków. Gdy wróciłam do domu czekały na mnie już czyste. „Ogólki” umyła moja młodsza siostrzenica, która uwielbia takie zabawy z wodą. 🙂
Asiu,
słońce świeci w tak zwanym międzyczasie i chyba nie należy mu stawiać niedyskretnych pytań 😉
Miłego dnia, ze słońcem lub bez … 🙂
Tak – czasami świeci kiedy jestem w pracy 🙂 Pozdrawiam
u nasz świeci .. niebo błękitne … 18 za oknem i nie wieje .. no to na piechotę idę na targ .. 🙂
Tu slonce nie swieci.
Zapowiadane, a wczoraj nawet obecne (i to zupelnie okazale) lato jeszcze raz zmienilo decyzje – ma byc dopiero od poniedzialku!
I co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Kiszonka ze sznureczka Jolinka bardzo ciekawa, w sam raz dla mojej LP, ktorej tym serce (i nietylko) uradowac powzialem wlasnie decyzje.
Ponadto, pozdrawiam wszystkie tu juz tu obecne biesiadniczki i jeszcze tych nieobecnych spiochow z blogowiska,
pepegor
pepegor,
złóż, proszę, Marcie życzenia w naszym imieniu, … jeśli to ten dzień … 😆
Jotko, juz teraz dziekuje w jej imieniu. Jeszcze niedawno narzekala, ze nikt nie pamieta o jej imieninach. Ma mianowicie w niecaly tydzien pozniej urodziny i to dlatego.
Dziekuje, ze sie odezwalas bo juz mam wrazenie, ze cos ze mna nie tak, bo jak wchodze to zaraz zapada cisza.
Śpiochy już nie śpią od 6 rano,ale najpierw muszą się co nieco wywiązać ze swych codziennych obowiązków 🙁 a potem mogą blogować.
Pepegor- uściskaj Twoją przemiłą Małżonkę i przekaż Jej serdeczne życzenia wszelakiej pomyślności.
Widzę z tego,że wczorajszy wpis”Wytworna kolacja” jest dla Ciebie hasłem na dziś 🙂
Pepegorze, przekaż proszę moje bardzo serdeczne życzenia wszystkiego dobrego by uśmiech gościł na co dzień.
Nieporozumienie Danusko, corka jest Marta, LP to Lilianna.
Wytworna kolacje zrobilem juz wczoraj i byly to poledwiczki ale nie z wczorajszego przepisu a te na zielonym pieprzu i smietanie, bo malo czasu bylo. Do tego ziemniaki tluczone z zarumieniona cebulka, bo szalejemy ostatnio za takimi i por duszony na oleju, bo trzeba bylo zuzyc nadwyzki w lodowce. Jak na 19 to i tak juz duzo zwazywszy, ze oboje nie lubimy sie juz opychac o poznej porze dnia.
A u mnie pierwszy dzien postu.
Zyczenia pozwole sobie wiec przeslac na wlasciwe rece dziekujac serdecznie, a Malgosinemu malzonkowi spoznione, ale tym serdeczniejsze!
Pepegor 😳
A więc 100 lat dla Córy ! Od początku coś mi nie grało z tymi imionami
Twoich Kobiet 🙂 Teraz już wszystko jasne.
Wczorajsza kolacja w restauracji Santorini była jak zwykle bardzo smakowita. Aż trudno wymienić co jedliśmy, bo przy sześciu osobach, z których każda zamawiała co innego, a każda próbowała wszystkiego zrobiła się z tego gargantuiczna uczta.
Mnóstwo przystawek na ciepło i zimno, pasty, kalmary, pierożki z ciasta filo, bób z miętą. Potem dania główne: młodzież jadła pieczoną ośmiornicę i grillowane kotleciki jagnięce, ja fenomenalną, pieczoną gicz jagnięcą rozpływającą się w ustach, był jeszcze zestaw owoców morza dla dwojga i kotlet z mięsa mielonego faszerowany serem feta. Wszystkiemu towarzyszyło wino czerwone, kawa, a na koniec Metaxa.
Bardzo lubimy tę restauracje za niezobowiązującą atmosferę, pyszne jedzenie, a czasami muzykę na żywo, tańce greckie i tłuczenie talerzy 🙂
Dzień dobry,
Małgosiu, ślinka leci na te wszystkie pyszności 🙂
U mnie na obiad polędwiczka wieprzowa (jak w moim wczorajszym sznureczku) i zielona fasolka. Na deser arbuz.
Pepegor, córce szystkiego co najlepsze, i imieninowo i urodzinowo.
Wszystkim solenizantom i jubilatom (dzisiejszym, wczorajszym) – wszystkiego najlepszego! 🙂
Przeczytałam właśnie artykuł o młodym angielskim malarzu, który zaczyna być coraz bardziej znany. Maluje, jak gdyby kręcił film. Może Was też zainteresuje.
Search Results
Images for Wateridge Jonathan images
– Report images
?
Jonathan Wateridge – Artist’s Profile – The Saatchi Gallery
http://www.saatchi-gallery.co.uk/artists/jonathan_wateridge.htm
Dzień dobry Blogu!
Nazywanie Wielądka autorem książki kucharskiej będącej przekładem francuskiego dzieła to chyba trochę przesada 🙄 Czy ten „autor” był się przynajmniej przyznał, kto to dzieło rzeczywiście napisał? Albo choćby wspomniał, z czego czerpał natchnienie? Bo jeśli nie…
„Wbrew powtarzanej czasem opinii Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu miał na myśli nie dzieło Wielądka (którego tytułem się posługiwał), ale wcześniejsze o sto lat Compendium ferculorum (o czym świadczy przypis poety w Panu Tadeuszu)”
Tak mówi wikipedia, a „literaturoznawcy” swoje 🙄
U mnie dziś na obiad kalafior, groszek cukrowy, ziemniaki i świeży tuńczyk z sosem salmoriglio. Trochę chyba zbyt egzotyczny dla mojego gościa 🙄
Wracam do dyskusji sprzed tygodnia czy dwoch. „Ulubienica” blogowiczow, p. Gessler, tak jest opisana w liscie jednego z czytelnikow w ostatnim numerze Angory (s.65) ogladajacego jej program w TV: „(…)pani Gessler urabiala mielone mieso dlonmi ozdobionymi pierscionkami z pieknie polakierowanymi paznokciami, w ubiorze cywilnym „prosto z dworu”. Nie zalozyla, oczywiscie, bialego fartucha ochronnego i czepka. Wszak w mielonym lusek lakieru i wlosow nie widac… Nalezaloby jeszcze zapytac p. Gessler, czy posiada aktualna ksiazeczke zdrowia z badaniami na nosicielstwo gronkowca zlocistego i paleczki bakterii okreznicy.”
Mimo wszystko podczas pobytu w W-wie planuje odwiedzic obie polecane resturacje, zeby wyrobic sobie wlasna opinie.
pepegor,
Ty nie szalej: Dziekuje, ze sie odezwalas bo juz mam wrazenie, ze cos ze mna nie tak, bo jak wchodze to zaraz zapada cisza. 😉
Patent na podejrzwliwość, że o paranoi nie wspomnę, to ma wiadomy Antek 👿
ROMek,
to są grzechy nie tylko MG, ale jednak w kuchni grzechy główne 😉
Mnie zachwycił krem z cukinii z fetą z linku Jolinka i polędwiczki z suszonymi pomidorami z wpisu Piotra.
I nawet Wam powiem kiedy je przygotuję. We wtorek 2 sierpnia. Wtedy są moje urodziny – to dla ułatwienia dla tych, którzy gotowi są mi dobrze życzyć. Żeby wiedzieli kiedy 😉
W piątek 5 sierpnia urodziny ma Placek 🙂
Jak widzicie wepchnęliśmy się sprytnie, zaraz po urodzinach Blogu 😆 🙄
Asiu
w Niemczu mam przjaciol i tym samym czesto bywam w Bydzi.
Stara Zabo 😳
Przepraszam Cie bardzo. Twoja wczorajsza wielce zyczliwa rade opatrznie zrozumialam. A jagniecine bardzo lubie i zaluje bardzo, ze z tej rady nie moge skorzystac. Jest mi bardzo glupio 😳
Małgosiu pyszności … na takie żarcie to delikatna kobieta musi iść z obstawą młodzieżowo-męską bo sama by się przejadła … 😉
pepegor dla młodej mamy imieninowo duuużo zdrówka … 🙂
wiecie co dostaje małpiego rozumu na tych targach .. tyle świeżych owoców i warzyw, że zawsze kupię za dużo … nie planowałam kisić ogórków a kupiłam .. wiśnie miały być tylko do jedzenia i do zamrażarki a są na wiśniówkę .. pachnie koperkiem i natką oraz liśćmi selera .. na kolację fasolka z jajkiem a na jutro będzie kalafiorowa … arbuz na deser jagody do porannej owsianki … zrobię sałatkę z porów …. itd. .. itd… 🙂
Rozmowy o dietach ciąg dalszy, ale tylko dla osób o mocnych nerwach ❗
http://www.we-dwoje.pl/cudowna;dieta;tasiemcowa,artykul,21317.html
urodziny Bloga 😳
O, Dar Młodzieży jest w Stavanger, zresztą w znakomitym towarzystwie, Kruzenszterna i Siedowa! Czy Nisia nie miała stamtąd wracać?
O,to w przyszłym tygodniu zapowiada się nieustająca balanga 🙂
Na poniedziałek mam zaplanowanego fryzjera,okazuje się,że słusznie 😉
Jolinku- letnie i jesienne wizyty na bazarach,czy targach to sama przyjemność.Jutro rano,po drodze na wieś,wybieram się na targ w Wyszkowie,gdzie towar dorodny,a ceny zdecydowanie niższe niż w moich ursynowskich okolicach.
Nemo, co to jest sos salmoriglio?
http://www.youtube.com/watch?v=9KBfmdO-kzs&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=9Rffzi8MgoM
http://www.myrecipes.com/recipe/salmoriglio-sauce-10000000366248/
Znalazłam też po polsku 🙂
http://www.sanremogrup-oliwa.com/index.php?option=com_content&task=view&id=84&Itemid=45
Asiu, bardzo dziękuję 🙂
ROMek,
Przyznam sie, ze nie gotuje w czepku (bijcie mnie bijcie) ale sciagam wszelakie pierscionki, ubieram fartuszek, uwazam na higiene a moje dziecie slepilo i slepi, jak cos nie jest tak to nie wezmie zarelka do ust. I to by bylo na tyle. Dla mojego Kuby i jego rodziny pani MG odpada juz w przedbiegach.
Buziaki,
Witam.
Włączacie bloga, piszecie i co dalej? Nic, wychodzimy z bloga bo się zatrzymał w miejscu. Co by mieć podgląd na bieżąco wystarczy przycisnąć takie nie pełne kółeczko na górnym pasku odświeżanie strony to się zwie i mamy to co mamy.
Jeżeli pomogłem przeznacz małą kwotę za którą kup sobie to co chcesz.
Nie jestem admiratorem pani M.Gessler, ale denerwuje mnie, gdy cytujecie i powtarzacie Państwo niemądre opinie czytelników „Angory”(ROMek; 13:47).
Proszę o informację, w jakim to programie p.Gessler „urabiała mięso dłońmi ozdobionymi pierścionkami”?
Być może oglądam TV nieuważnie, ale nie widziałem, aby p.Gessler zabierała się do kuchennych zajęć nie założywszy wcześniej fartuszka.
A propos, co to znaczy: „dziecie slepilo i slepi”, Leno?
Witam Szampaństwo.
U mnie od rana LEJE. Owszem, deszcz się przyda, ale miało popadać i się przesunąć dalej. Tymczasem na radarze widzę, że utknęło nade mną i się nie przesuwa 🙁
MałgosiuW,
Stavanger to był w planie, owszem, ale już na statku Nisia przesunęła termin i płynie Darem do końca. Oj, trzeba mi było nie przypominać 🙁
Na obiad solidna, gęsta fasolówka w ramach pozbywania się mrożonek z zamrażarki. Trzeba zrobić miejsce na nowe 😉
„Leżem i kwiczem” proszę wycieczki. Dziecię przyjechało się do matki kurować i zostawiło w darze wirusa..Od wczorajszego wieczora ma mi się na zdech, ale do jutra pewnie przejdzie.
To do jutra…
http://darmowe-programy.net/
Wybierz coś dla siebie może pomoże.
Za kwadrans ma przestać lać, bo ja potrzebuję przejść się Za Róg 👿
Kiszonka zamieszczona przez Jolinka wygląda kusząco, dokupię część warzyw, trochę mam…
A w ogóle to nie ma dzisiaj ze mnie żadnego pożytku, łażę jak mucha w smole, ta pogoda usypia mnie na stojąco. Może by sobie przypomnieć, jak wygląda parasol? Ustrojstwo w sam raz na taką pogodę…
Pyro to teraz pozwól koło siebie skakać dzieciom …
uf trochę się obrobiłam z tymi warzywami i owocami … a na deser Diamentowa Liga w TV … 🙂
yurek ja to już się boję tych nowych programów i nowych wersji starych bo mi się pamięć wyczerpuje straszliwie …
http://www.youtube.com/watch?v=PdlrgGlsJx8
Jolinek51, czas na porządki,
http://www.360amigo.com/
Wersje w kilku językach.
czas … tylko syn ma mało czasu a ja jednak nie taka „gierojka” komputerowa ..
Alicjo bez parasola wygodniej … 🙂
Spokojnie, zainstaluj program, Download free, cdn jak to zrobisz.
http://www.youtube.com/watch?v=cu2TXJSMZpQ
Myślałam, że to będzie orzeźwiający spacer, ale deszcz + 23C = duchota.
Ledwie doczłapałam, ratuję się zimnym piwem.
Deszcz przestał padać w drodze powrotnej, rąk nie czuję, bo przytargałam całą torbę warzyw na tę kiszonkę, co to Jolinek wrzucił przepis. Jak zwykle, kiedy kupuję coś, to w ilościach i pewnie wyjdzie mi 5 litrowy słój kiszonki 🙄
Ale ja lubię takie rzeczy. Mają ogórki na kiszenie, ale nie mają kopru, co za sklep! Powiedziałam managerowi, że jedno bez drugiego się nie liczy. On mi na to przynosi pęczek kopru – taki to dobry do ziemniaków, a nie na kiszenie! Regularny zaopatrzeniowiec, który zawsze pamięta o sezonie ogórkowym i koprze jest na urlopie. Polak z pochodzenia, to wie 🙂
Na szczęście kiedyś wsadziłam do doniczki i mam, taki już z nasionami.
Dobry wieczór Blogu!
Alino,
tutaj szeroko i dogłębnie 😉 zajmowaliśmy się sosem salmoriglio/salmorigano.
Byliśmy w stolicy odwiedzić babcię w szpitalu. Jest promyczek nadziei. Dziś, po 10 dniach nicniejedzenia, zjadła porcję zupy marchewkowej. Hura.
Piekę tort Sachera.
Dla Babci?
mysle, ze dla smaku, ale, jak sie Babcia zalapie, to i szampan sie znajdzie,
najlepszego dla Babci, jesli dala rade zupie marchewkowej, to reszta juz z gorki, trzymam kciuki
Antku, Sławku, 🙂
Posłałabym Babci, ale nie mam pod ręką Czerwonego Kapturka 😉
a DHL wilcy zjedli?
😉
http://www.youtube.com/watch?v=AvEh7gwyKAs
Aleś mnie Jotka wystraszyła, ale dotarło że piszesz o wiadomym…
Dzisiaj też występował, przy okazji przypomniałaś że wystąpił kiedyś w jednym z moich kawałków blogowej powieści o Warzywach.
Miała ona jakiś tytuł??
Może teraz machniemy jakiś raport.
O, tu jest powieść, zdolna ekipa pisała.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/10/01/zgadnij-co-gotujemy101/#comment-88436
Jakieś zadymy wtedy były??
Co za czasy. 😉
Dobranoc, już muszę iść leżeć.
Airbuz,
Patrzylo i patrzy swoimi oczkami. Wiem, ze trudne.
Alicjo,
w sklepach z polskimi specjalami mozna kupic przyprawe do kiszenia ogorkow. Nie jestem pewna czy tak dokladnie sie nazywa, ale skoro jest u nas to i w Canadzie musi byc. Jest naprawde swietna, spelnia wszystkie oczekiwania.Ma koper, czosnek i tp.
Sa rozne, ja kupilam ostatnio firmy „Appetita”.
Antek,
ta książka ciągle tu jest na półce Łasuchów, są też inne teksty. Zachęcam, bo jest to lektura po słonecznej stronie, łasuchy to nie ponuraki przecież 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/
Miodzio,
u mnie jest tylko jeden polski sklep, nieduży. Popytam panienek, czy mają coś takiego, dobrze wiedzieć. A jak nie, to pewnie w Toronto będą mieli, tylko kto o tym pamięta, jak jedzie do Toronto? Ja nigdy, bo nie cierpię biegania po sklepach, chyba, że muszę, tak pod groźbą prawie.
ZGAGO!
Owszem, nastawiłam kiszonkę za Twoim przewodem. W trakcie robienia przypomniało mi się, że przecież u mnie w domu rok w rok robiono przeróżne kiszonki dość podobne, bo mieliśmy spory ogród warzywny i coś trzeba było z tymi warzywami zrobić. W słoiki na zimę waliło się tyle a tyle (ale ileż można!), kisiło się kapustę, marchew, buraki, selery, pietrucha w piasek… a potem zostawał nadmiar różnych takich.
Mama prenumerowała różne babskie czasopisma i wymyślała różne takie. Dzięki za przypomnienie 🙂
…i jeszcze pamiętam pyszną kiszonkę z zielonych pomidorów, kapusty i czegoś tam jeszcze, chyba ogórki. To juz było na koniec działalności ogródka i pomidory zbierało się zielone, zeby nie przemarzły.
Ooooooo….i dżem z zielonych pomidorów był pyszny, w smaku podobny do dżemu figowego 🙂
Czy ja mówiłam, że u mnie lada moment figi będą? No to mówię. Nie wiem, ile czasubędą dojrzewać i kiedy zbierać, ale owoce są całkiem spore. Nie mam doświadczenia, bo to mój pierwszy rok (2 krzaczki fig dostałam od znajomych, już owocowały w poprzednich latach), ale pogooglam.
Usiadłam wreszcie na posiedzeniu i popijam czerwone – zdrowie wszystkich 🙂
O, a wszyscy gdzieś wybyli!
A gdzieby wybyc mieli? Sa, tylko jeszcze obiaduja lub odpoczywaja, albo ogladaja Wiadomosci z TVN o smolenskiej katastrofie – mysle o raporcie.
Dobrej nocki, a dla niespiacych milego wieczoru…..
Szkoda wielka, ze za „kaluza” jest niewielu, ktorym sie chce…
Jest nas trochę, ale każdy jakoś zabiegany, albo cuś 🙄
Nowy, daj głos!
Kapitanie,
u nas długi weekend, więc staramy się z Kpt.Markiem zorganizować jakiś malutki rejsik po jez.Ontario.
Dobranoc wszystkim!
Dobranoc Alicjo, niestrudzona blogowiczko. Ja jeszcze troche pobede…..
A rannych ptaszków brak, nawet nieodzownego Jolinka
Stawiam więc samotnie czarną na blat i reflektuję nie o pogodzie tym razem, bo o tej szkoda gadać.
Tak, pisało się tu kiedyś lepiej, a przede wszystkim – z większą ochotą. Teraz to raczej SMS-y, komunikaty takie których nawet najlepsze linki nie są w stanie wypełnić treścią. No cóż, mamy i swoje sprawy i nie ma o czym gadać.
Pozdrawiam i życzę w miarę dobrej soboty
pepegor
Łotr mnie nie chce wpuscić 👿
Dzień dobry 🙂
Zgłaszam się jako ten ranny ptaszek. Rzeczywiście Jolinek coś odsypia. Ale poranek taki raczej do spania. Tylko 13 st.C na balkonie, ale za to nie pada!
Moje psy nie zważają na pogodę, stawiają nas do pionu skoro świt, zawsze gotowe do wymarszu. Samo zdrowie… Też życzę dobrej soboty i jeszcze lepszej niedzieli 😀
http://www.youtube.com/watch?v=SiG_-4wXQw4&feature=related
Tej piosenki nie chciał mi wpuścić co najmniej sześć razy 👿
Ale go wreszcie zmogłam 💡
Miłego dnia 😆
dzień dobry …
są wakacje dlatego wiele osób jest zajęta …
a ja wczoraj bym zawału dostała gdybym serce słabe miała … siedzę sobie wygodnie w fotelu i robię na drutach oglądając Diamentową Ligę … i kątem oka widzę, że nad oknem się coś rusza … patrzę a tu po framudze górnej chodzi sobie coś jak ważka lub jakiś konik polny ze skrzydłami – wielkości myszy … całe szczęście chyba wpadł ten osobnik odpocząć bo powoli lazł i nie fruwał jak głupi po pokoju .. wytrzymałam i go nie zabiłam tylko poczekałam jak pod moim czujnym okiem dojdzie do uchylonego okna i mu szczotką pomogłam wyjść … 😉
o narzekają, że zaspałam … 😉 … w sobotę daję Wam pospać i najpierw sobie buszuje po necie …
Radości nigdy za wiele, no to może ta sama radości w innym wykonaniu 😀
http://www.youtube.com/watch?v=yGJN8ZU2jMw&feature=related
nie napisałam Wam jeszcze, że na wakacjach z Amelką miałam sporo atrakcji bo w pierwszą sobotę było Lato z Radiem i występ Stachurskiego oraz Kombi .. w następną sobotę był wieczór z RMF i występ IRA oraz Lady Pank a w niedzielą Kasia Wilk występowała … koncertom towarzyszyły małe festyny z kramami sponsorów … na plaży były Mistrzostwa Polski w siatkówce plażowej (chyba juniorów starszych) … Amelka czynie brała udział w kibicowaniu (dostała pakiet kibica z gwizdkiem) i tańczeniu na koncertach a nawet uściskała przez przypadek rękę Kasi Wilk bo taka mała osóbka wszędzie się wciśnie … 🙂 .. przeczytałam 4 książki, które kupiłam w namiotach z Tanią Książką i wszystkie miały coś kulinarnego w tytułach .. 😉
a teraz lecę znowu na targ bo mam wenę na przerabianie wszystkiego na zapasy zimowe … 🙂
Barbaro faktycznie trochę chłodno i na dodatek znowu pochmurnie .. ale radość o poranku może ogrzeje ten dzień … 🙂
Dzień dobry,
Nemo, dziękuję za przypomnienie wpisu o sosie.
Jolinku, ja tez dziergam 🙂 I tak oto przestraszyłaś się ważki!
Wychodzę na targ, słonecznie od rana.
Tylko pepegor wydaje mi się smutnawy i nostalgiczny. Życzę udanego końca tygodnia.
http://www.youtube.com/watch?v=dlc4x2LuRPs&feature=related
odpowiadając na powyższe wezwanie, robię od rana za karbowego 😉
zrobiłam Włodkowi i pomagającemu mu ogrodnikowi spis prac do pilnego wykonania, które jakoś umykają ich uwadze 🙄
Antek,
nie licz na to, że tak łatwo można zostać Naczelnym Paranoikiem RP 😯
Samo imie to za mało 🙁 Wielu by chciało. W końcu apanaży z tym związanych od groma i trochę 🙄
Ale nie trać nadziei, pracuj nad swoim charakterem, bo kto wie, kto wie … może i do Ciebie szczęście się uśmiechnie 😉
pepegor,
miarkuj z tą kapuscianką, bo Ci się na nastroju coś kiepsko odbija 😉
napisz jak się udała imieninowa kolacja 🙂
Idę nadzorowac prace ogrodnicze 😆
A, niech przerwę z krzątaniną i wpiszę.
Imieninowej imprezy nie było bo jak pisałem, Marta nie obchodzi imienin. A w tygodniu będzie urodzinowa, a to zawsze musiało i musi wystarczyć. Dziękuję jednak za życzenia które, rzecz jasna, przekazałem i za które w jej imieniu serdecznie dziękuję.
Kapuścianka jeszcze dziś nie miała swojej chwili, bo na teraz musiał wystarczyć jeden banan pod trzy kubki czarnej. Na wczoraj musiały wystarczyc dwa banany, dwie nektarynki, dwie porcje zupy i pól pomidora. Nie powiem, że mnie to już wyprowadziło z równowagi lub nastroiło smętnie, to będzie tak za trzy, cztery dni może. Smętnie nastroiło mnie doczytywanie wczorajszego wkładu i po prostu mi szkoda, że tak mało się dzieje.
Ja się teraz wymknę, bo też muszę coś zrobić koło domu i załatwić parę sprawunków – mimo siąpiącego kapuśniaczka.
Ciekawsze od „pierścionków” na łapach są pozakuchenne zainteresowania p.Gessler i jej rozmówców.
http://nocoty.pl/title,Najsztub-W-kazdym-mezczyznie-jest-kawalek-z-pedofila,wid,13637150,wiadomosc.html?ticaid=5cc0c
Ach, ileż tam finezji i wysublimowanego humoru. O dobrym smaku (nomen omen) nie wspomnając.
Łeee, niesmaczne!
Ja nie zabiegana tylko zagoszczona 🙄 , a Pyrze jeszcze nie przeszło.
Marek zakupiłam patelnie .. niebieską wybrałam bo mi do kuchni pasuje .. i wino moje w promocji było .. 4 Biedronki w koło domu to zawsze coś zostanie nawet dla urlopowiczów .. 🙂
Pyra bidulka ..
nemo cieszę się z Tobą …
ogórki nastawione do kiszenia .. wiśniówka zalana jak trzeba .. 🙂
U mnie piekny sloneczny poranek a szykuje sie jak zwykle upal. Podobno dawno takiego lata tutaj nie bylo. Ide na spacer poki jest czym oddychac.
Buziaki,
Lena,
u nas (tak jak i u Ciebie za rogiem niemalże) jest zawsze piękne i zazwyczaj upalne lato, co Ty opowiadasz 🙄
Mieszkam tu prawie 30 lat i moje ontaryjskie okoliczności roku dzielą się na zimę, lato oraz październik.
Lecę do portu.
a tu zdążyło sie znów rozpadać, niebo zasnute na szaro. Może przynajmniej grzyby rosną 🙂
najlepszy szef kuchni na swiecie, kto teraz?
probowki zamiast rondli?
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum3007111532?pli=1#5635137868072124930
Pepegor ma trochę racji, uskarżając się na blogowe pustki, ale to oznacza , że życie pozablogowe toczy się wartko. A poza tym, niekiedy trzeba sporej determinacji, aby pokonać technikę. Dwa wpisy popłynęły w przestrzeń w czasie pisania, potem komputer zawiesił się, a że sprzęt jest nowy, nie wiedziałam, jak wyłącza się baterię. Teraz juz wiem i może tym razem uda mi się coś wysłać. Wczoraj miałam miłych gości z sąsiedztwa – 5 osób. To wielka zaleta, bo nie ma problemów z dotarciem w obie strony. Kolacja nie była wprawdzie tak elegancka, jak to moglismy sobie ostatnio poczytać, ale tymbaliki rybne/ dorsz i pstrąg/ oraz wątróbki drobiowe z suszonymi śliwkami owijane boczkiem lub bekonem/ i zapieczone/ zawsze cieszą się sporym uznaniem. Do tego sery, oliwki, owoce i ciasto ” metrowiec”. No i trunki oczywiście. Ale jak zawsze najważniejsze jest dobrane towarzystwo.
Dziś z kolei wybieramy się do Sopotu do teatru, na Scenę Kameralną Teatru Wybrzeże. Jeszcze jej nie widziałam po remoncie i nowej lokalizacji. A jutro z kolei przyjecie urodzinowe jednorocznego jubilata, ktróry kończy rok wprawdzie w przyszłym tygodniu, ale świętuje jutro. A potem przygotowania do małego wyjazdu na wschodnie rubieże kraju.
Czasami człowiek nie ma dostępu do komputera bo na cały piątkowy wieczór, noc i pół soboty przybywają dwie małe siostrzenice (7 i prawie 5 lat). I nie ma na nic czasu 🙂 . Za oknem szaro, ale dosyć ciepło. Dla poprawienia nastroju – parę zdjęć mojego ulubionego kosmosu czyli onętka, który już zakwitł w ogrodzie.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/KosmosOnetek#slideshow/5635142539234450866
Alicjo,
Mimo podlewania moje kwiatki i pomidory padly , trawa jest zolta i wyglada jak sciernisko, drzewko daje cien dla jednego kotka…..
Ech, Ty w lesie masz troszke inaczej.
Buziaki
W uzupełnieniu artykułu, podanego przez Sławka
http://youtu.be/PpmaHBO9nvM
kupiłam dzisiaj trochę polskiej papryki i zrobię takie coś …
http://kuchniamamy.blox.pl/2011/07/Papryka-grilowana-w-zalewie-z-Feta.html
Krystyno jaka miła uroczystość Was czeka .. ćwiczysz dmuchanie z wnuczkiem? ..
ale mam dylemat .. zorientowałam się wczoraj, że Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce wypadają w tym samym czasie co Zjazd .. i co ja biedna mam zrobić? …
Jolinku, jak widzę, nie wychodzisz ze słoiczków…
Alina, dzieki, w rozwinieciu Twojego sznurka znalazlem takie, mysle, ze tez godne uwagi:
http://www.youtube.com/watch?v=yuhu4QZJZyw&feature=related
Jolinku, przybiegnij 🙂
ktoś w necie lub jakiś poeta wymyślił „lipcopad” .. pasuje jak ulał do pogody w naszym kraju ..
sławek już zaczynam trenować .. 🙂
Alino się relaksuję .. 🙂
Airbuz,
Specjalnie dla Ciebie:
http://vod.onet.pl/kuchenne-rewolucje,kuchenne-rewolucje,3554,1,3555,odcinek.html
Program „Kuchenne rewolucje” sezon 1 odcinek 1.
Polecam od 25 minuty. Fartuch i owszem był. Ale mięso urabiane dlońmi ozdobionymi pierścionkami też.
Szkoda, że nie mam pierscionków, ale i tak chlebuś wyrobiłem. W południe był omlet (taki kaprys) z dżemem z gorzkich pomarańczy. Rano była odmiana: owsianka na słono :))
Teraz jedziemy na otwarcie jazzowego festiwalu w Peekskill. Potem przez cały sierpień codziennie wręcz koncerty w ramach „letniej muzyki”. Będzie frajda!
Poleciałam do sklepu, nie do portu, ale po drodze mi było, więc do sklepu już nie dotarłam. Wróciliśmy z rejsu z Kpt.Markiem na „Owerii”. No, zawołała nas łajba z portu, sprawdziliśmy tylko, czy stoi – a ona woła 🙄
Nie chcę nikogo denerwować, ale pogoda wspaniała, na żeglowanie mógłby być trochę mocniejszy wiatr, ale daliśmy radę na żaglach.
Jedyne zakupy, jakie poczyniliśmy w drodze z portu, to piwo. Teraz można!
Cichal,
pozdrowienia serdeczne dla Ciebie, ale szczególnie dla Ewy od kpt.Marka.
Prawie łajza minęli z Cichalem 🙂
Nie odbijało się Wam czasem? Wspominaliśmy nasz wspólny rejs, i niech Nowy nie myśli, ze o nim zapomnieliśmy 🙂
Jolinku,
u Żaby jest chyba telewizor, wiec trochę sobie poogladasz lekkoatletów.
Ależ Ty masz zacięcie do tych przetworów, podziwiam. Ja jeszcze nic nie robiłam.
Czułam, że ten dzisiejszy Sopot to będzie rozczarowanie. I rzeczywiście, w centrum/ a tam właśnie mieści się teatr/ tłumy ludzi i niesamowity hałas. Ponieważ bilety odbieraliśmy godzinę przed spektaklem, poszliśmy jeszcze na spacer. Za Grand Hotelem tuż przy plaży powstał nowy obiekt ” Zatoka Kultury”. Budynek w stylu hangarowym, ale może tak musi być, bo służy także celom kulturalnym. My wypiliśmy tylko sok, ale zajrzałam do karty. I tak np. sernik z likierem i listkiem mięty kosztuje 20 zł, a porcja rosołu z kluseczkami dla dziecka – 9 zł. Za to na stoliku piasek plażowy/ gratis/ ,a popielniczki niewytarte. Wokól palacze, obok ustawione są leżaki – łózka/ ciekawy pomysł/, ale niesamowicie zapiaszczone i zniechęcające do skorzystania z nich.
A sztuka beznadziejna. Miał to być ” Grzegorza Dyndała” Moliera, ale on nigdy nie przyznałby się do autorstwa tego tekstu, a Boy – Żeleński do tłumaczenia. Współczułam aktorom.
Jeśli ktoś lubi hałas, tłok, przepychanie się i płacenie kilka razy więcej za to samo niż gdzie indziej, to Sopot będzie mu sie podobał. Innym szczerze odradzam i polecam go po sezonie, kiedy staje się uroczym i miastem.
Saga Rodu Wymęga-Zarawiejskich cz. 2
Pogadanka : Wpływ pór roku na zakwitanie i przekwitanie uczuć erotycznych.
🙂
http://chomikuj.pl/runner07/Kabarety/Saga+Rodu+Wym*c4*99ga-Zarawiejskich
Krystyno to tylko tak wygląda .. robię małe ilości …
Marek jakie to wino co nim się ostatnio delektujesz? …
Tak minął dzisiejszy dzień 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7697.JPG
Ewo, (20.00) dziękuję,
Niestety, nie mogę otworzyć Twojego linka, ale – nie będąc admiratorem (jak wspomniałem)- p. Gessler – większym obrzydzeniem darzę obecnego p. redaktora tygodnika „Przekrój” . Kiedyś – b. przyzwoitego pisma. Przyzwoitego pisma, nie redaktora.
http://www.mojewino.pl/mwi_070FA18816
To bardzo chętnie jest moje wino, niekoniecznie ten sam rocznik. Aussies (ukłon w stronę Zwierzątka naszego ulubionego) mają doskonałe wina czerwone, wiem, kwestia smaku, ale trafia w mój, wszystkie ich czerwone to „na forsiur”.
Chyba się przypaliłam słonecznie na łajbie 🙄
Na kolację zjadłem sałatkę z mango ( 😉 ), banana i pomarańczy.
Polane wszystko jogurtem, i z gałką lodów bakaliowych…
Jutro premiera : zupa krem z marchewki gotowanej na parze .
Z ziemniakiem gotowanym i cebulką przysmażoną na oleju zawsze dziewica, na rosołku z kury, wszystko razem blenderkiem.
Pawłowa z Wiednia robi . Tylko nie wiem jak, ale spróbuję po swojemu.
Jako zagęstnika dodam tartą i przesianą na drobnym sitku białą bułeczkę .
Grzanki czosnkowe obowiązkowo. I listki pietruszki ma się rozumieć.
Śmietana ? Się zobaczy w trakcie …
Oj! Telewizor to ja mam, a jakże, nawet duży, ale chyba muszę go dac do naprawy (kto jeszcze naprawia telewizory?), bo od lat go nie używam. 😀
Dzisiaj, wykorzystując przerwę w deszczu, pojechałyśmy na babski teren, standardową trasą dla poczatkujących, czyli przez Wilcze Jary. Jako początkująca pojechała Magda, zaprzyjaźniona z moim synem, bo stosowniejszego określenia nie potrafię znaleźć (następny stopień: p.o. synowej). Przyjechali większą grupą motocyklową na Dni Białogardu. Liczyłam, ze zatrudnię przy okazji syna do zwożenia siana, ale z siana nici, a on i tak, czujnie, nie przyjechał. Dziewcze było w Żabich na majówce, wsiadło na konia i tak się zapaliło, ze teraz pobiera nauki w warszawskiej stajni. Może i cos z tego będzie? Znaczy będzie jeździć 🙂
Do Stolicy rano miałem ale chyba nie bardzo. Ma padać, a i sił zabrakło.
Beton , papa , lepik …
Telewizor-szmizor… nie uważacie, że to lepsze? Obserwowanie takich – bezcenne, jak ma się chwilę…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7658.JPG
Nie!
Albo takich, przy genui…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7697.JPG
dzień dobry ..
Alicjo jest czas na to … i na na tamto …
Marek mgła we Warszawie to odpoczywaj po tych wykopkach …
Dzień dobry Jolinku, podoba mi się, że jesteś znowu raniutko i jest się do kogo odezwać.
Z tym telewizorem to się nie martw, odstawiłem niedawno w piwnicy mały telewizor, jeszcze na chodzie. Wrzucę więc do mojego przepastnego bagażnika i przywiozę. Jak Żaba postawi go w kąciku, tam gdzie stary, a Ciebie posadzi przed nim, to nikt nie zauważy ? nie będziecie się rzucali w oczy.
Wczorajszy dzień nie był znowu taki zły jak się zapowiadał. Nie padało i mogłem zrobić coś koło domu, a przedewszystkim przed domem, bo to, jak wiadomo, wizytówka. Postanowiłem jeszcze zasiać kwiatki, co to kwitną dopiero za dwa lata. Kto wie, może uda się je oszukać tą resztką lata tego i zakwitą już na drugi rok.
A kulinarnie ? dwie czrne na śniadanie, a ponadto żadnych większych planów. Kolację Marka też bym zjadł, z wyjątkiem dwóch ostatnich pozycji.
A wszystkim innym, co to jeszcze śpią miłeego przebudzenia i dobrago dnia.
Danuśka i Piotr pewnie jutro znowu pochwalą się grzybami … a ja idę połazić we mgle i pomarzyć o swoim ogródku z małym domkiem … 🙂
Żaba przemyśl dobrze naprawę … 🙂
Cholerne literówki i pytajniki. Wiem co trzeba z tymi znakami zrobić przed wysłaniem, a zapominam.
To u mnie tak jak z Pyrą, co to zwykle zapomina tekstu skopiować, a potem złorzeczy na łotra.
Pyro, co z Tobą, wszystko w porządku?
o pepegor dobry Człowieku … 🙂 .. nastawiona optymistycznie do ludzi idę na spacerek ..
Łajza minęli – że się zapożyczę u Alicji.
Dzień dobry,
Witam porannie.
Jolinku, problem rozwiazany, jedziesz na Zjazd 🙂
Żabo, tak ładnie to określiłaś „zaprzyjaźniona z synem”, podoba mi się, zapożyczę 🙂
Pepegor, trzymam kciuki ( i za dietę i za te posiane kwiatki ).
Witam 🙂
znowu pada, ale wczoraj udało się zrobić w ogrodzie to, co zaplanowałam. Na jutro prognozy zapowiadają dzień bez deszczu a nawet z odrobiną słońca. Będzie można posiedzieć na tarasie, ciesząc się pięknem ogrodu,
Miłej niedzieli 🙂
Alino i tak bym pojechała bo się już umówiłam tylko bym pewnie nerwowa jakaś była .. 😉
duchota na dworze .. wszystko rośnie jak głupie .. i teraz polne kwiaty stoją w wazonie mnie cieszą …
dla babć i dziadków by wnuki małe rozpieszczać …
http://dziecijedza.blox.pl/html
Na Wschodnim Wybrzezu wstaje piekny dzien. Poska juz po niedzielnym sniadaniu, lub dwoch czarnych…..
Pepegor, wytrwalosci zycze.!
Wszystkim usmiechnietej niedzieli 🙂
http://youtu.be/nrLmaB8aJSI
… i w trakcie przygotowań do obiadu 😉
http://www.youtube.com/watch?v=NIt9PsGMnn4&feature=related
pepegor,
a dzisiaj to ja mam takie quazi paranoiczne odczucia w kwestii odzywania, nieodzywania się 😯 🙄
… może to bez te pogode 😉
http://www.youtube.com/watch?v=b4DN7TVekbw
nasza ulubienica była w moim Lęborku a ja nic nie wiedziałam … 😉
http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,10035338,Geesler_wsciekla_na_newsy_o_Komorniku.html
Hej, jestem i już prawie żyję. Odzyskałam pokój, komputer i 3/4 zdrowia; została jeszcze odrobina tej wstrętnej przypadłości grypowej. Dzieci dzisiaj pojechały do Bornego-Sulinowa, gdzie zarezerwowali sobie pensjonat na 4 dni. Dzieciaki moje pomorskie są świetne i bardzo się cieszę, że spędzili ten tydzień u nas. Dzięki Haneczce mam co czytać i to na dłużej mi starczy. Ponadto Matros zadbał nadzwyczajnie o teściową – mam super klawiaturę i elegancki, stojący mikrofon tudzież zestrojone głośniki; mogę „Odmieńca” posłuchać bez kłopotów.
Teraz pójdę wykończyć obiad, czyli zrobić surówkę, podprawić sos itp, a przy okazji – upiekłam pieczeń wieprzową wg przepisu Eski. Nobel się kobiecie należy za ten przepis. Jedyny mankament, że musi tego być dużo. Ja gotowałam dla 4 osób i mięso robiłam na 2 dni z reguły, więcd i piekłam 1,5 kg kawałki.
o Pyra prawie zdrowa i dumna z dzieci … 🙂
miodzio może masz zdjęci do pokazania z Twojej okolicy … i dobrze, że piszesz tu do nas bo koledzy mieszkający prawie obok Ciebie strasznie zapracowani … gotujesz po amerykańsku czy po polsku? … pomachanko … 🙂
w TV lecą stare filmy z Colombo .. se obejrzę z przyjemnością … 🙂
Spoko Jotko, to teraz norma, wszyscy zajęci innymi sprawami. Niedziela południe, a to teraz żarłoczna cisza.
O, jest Pyra, witam!
Miodzio wytrwałości mi potrzeba, dziękuję.
A teraz prasówka do wieczora, bo niedziela to u mnie dzień drukowanego słowa. Jednym okiem oglądam Formułe 1.
Witam Szampaństwo!
Właśnie spróbowałam tej kiszonki warzywnej, co to nastawiłam 3 dni temu. Idze dobrze, jutro już można będzie rzucić na talerz 🙂
Jutro mam gości w południe, Kpt.Marek z małżonką. Zrobię polędwiczki w sosie śliwkowym, bo już to parę razy przerabiałam i wychodzi nieźle. Dużo sałaty pomieszanej, no i pewnie troszkę tej kiszonki, bo przy tym upale ona jutro jak nic będzie dobra.
Ewa jeszcze śpi a ja już uwarzyłem owsiankę i kawusię. Wczoraj koncert do północy. Nie rzucało na kolana, ale poziom jak na nprowincję, przyzwoity. Po powrocie niechaliśmy rutyny starszych państwa i najpierw były lody z rumem potem druga część „Miłości w czasach zarazy”. Pogoda cesarsko-krulewska. Jedziemy do New Jersey pochodzić w okolicach Seven Lakes. Wracając tankujemy. Taniej o 0.5 dol. Wyrówna opłatę za most na Hudsonie. 6dol. Takie życie emetyta…
emeryta!
Alicjo pozdrów Marków od nas i podziękuj za życzenia
Was całujemy
Miło znowu się przywitać z Blogowiczami. Po obiedzie, kawa w wielkim kubku (już dzisiaj mogę sobie na kawę pozwolić bez większych konsekwencji) jeszcze bez deseru. Bogiem, a prawdą dwa dni żyłam na gotowanym kalafiorze z odrobiną masła i goto0wanej marchewce (NIE PRZEPADAM) Przez dwa dni mojej egzystencji w charakterze omc zwłok, rodzina radziła sobie zupełnie dobrze – raz zamówili sobie pizzę, raz usmażyli schabowe. O zupkach chińskich litościwie zamilknę. Twierdzili, że mają wakacje i to jest wakacyjna dieta.
Przyjechali goście z Gminy Wilków i przywieźli dobroci co niemiara. W całym domu snuje się zapach pomidorów, ogórków, a w szczególności kopru. Moja LP już popakowała porcje i wybiera się rozdawać, bo tego kartony są całe. Są też papierówki, w sam raz dla mnie, lepsze od bananów.
Jutro kupuję wreszcie solidną kamionkę i będzie na ogórki, a na zimę – nareszcie własna kiszona kapusta.
Z kimżesz to Pepegorku, ach z kimżesz będziesz na Zjeździe degustował naleweczki? Pytam zazdrośnie, bo w tym roku chyba będziemy się absentować.
Pepe – nam, mieszczuchom trzeba przypominać jak smakują warzywa z własnego ogrodu i stare, dobre papierówki. To naprawdę cymes.
Jak to, z kim, Cichalu? Nieprzyzwoite pytanie wręcz. Nisia, Alicja, Stanisław, Miś, Koleżanki – warszawianki, Pyra, Alain, Krystyna, Pan Mąż Haneczkowy; zbierze się luda aż za dużo do tej butelczyny Pepegora.
Jeszcze jedno, Cichalu: na Twoją cześć wykonałam była specjalną butelkę wzmocnionej wiśniówki wymiennej (na rum oczywiście).; Znaczy musi jeszcze rok postać, żeby w godne ręce i gardło?
Taka to i będzie degustacja ino! Większość nie mieszka z pospółstwem nad ogierami tylko w okolicznych pensjonatach a więc dojeżdzają samochodami i „sam pan wiesz…”
Pyro, tom ponębion jest!
No faktycznie Cichal, na taki maraton jak ostatnio nie widzę partnera, szkoda. Butelczyna natomiast, o której pisze Pyra, co to właściwie należała by się Antkowi i którą on polecił wypić za niego, tą postanowiłem przywieźć w formie białego wina co to, jak zaobserwowałem ostatnio, cieszyło się w sumie największym wzięciem. Zamówiłem i już nadeszło.
Spoko, Cichal – nikt jej nie wypije; poczeka na Ciebie. Udana nad podziw – aż czarna od soku, ok 60%, czeka jeszcze na kropelkę gorzkiego migdałóa. Pomyśl, jaka będzie za rok…
burza i leje … ja to jednak miałam szczęście bo w Krynicy padało w nocy a dni były w miarę słoneczne …
o białe wino to i ja łyknę bo czerwone jakieś za ciężkie dla mojego żołdaka ..
czy wy płuczecie ryż przed gotowanie aż woda będzie przezroczysta .. bo podobno trzeba koniecznie .. ryż do podróży jest przesypany czymś by myszy go w tej podróży nie zjadły .. a ja nigdy tego nie robiłam .. tylko kaszę jaglaną płuczę ale dlatego by taka gorzka nie była …
Zjadłem i żyję. Znaczy się premierę zjadłem marchewkową. Pomyślałby kto , że zupka dla dziecka. W żadnym wypadku. Taki mały zjadłby czosnkową grzankę i po nim , a ja mam się dobrze . Robiąc porządki w szafce znalazłem trochę oleju z dyni. I tę zupę po wierzchu. a grzaneczki na wierzch.
Dwa razy jadłem mimo diety cud, co to jej nie stosuję, bo po co.
A niech tam.
Jak będę robił następnym razem, to kupię pestki z dyni i uprażę na patelni.
Ciekaw jestem tylko, czy moja od Pawłowej lepsza, czy nie.
Trzeba będzie sprawdzić. Wszystko pod warunkiem , że pekaes puścili do Wiednia z Warszawy i można dojechać za te same pieniądze co do Zakopanego.
Jiolinku – od czasu kiedy gotuję ryż w woreczkach, już go nie płuczę. Inneg9o praktycznie nie używam od kilku lat.
@jolinek:
tak; ryz plukac, az woda zrobi sie czysta.
Witam.
Ryż płuczę przed albo po ugotowaniu jak zapomnę. Różnicy w smaku nie zauważyłem.
Dzień dobry Wszystkim,
Nie było mnie tutaj kilka dni, ale jestem i żyję. Pracy mam mnóstwo, a do tego doszły różne sprawy osobiste, no i ryby mnie znowu przywołały nad wodę. Wracam często bardzo późno, po drodze kupuję coś do zjedzenia, poczytam, wypatroszę ryby, żeby je rano oddać i to wszystko. Padam, nie mogąc sklecić zdania.
Dzisiaj piękna niedziela, znowu szkoda siedzieć w domu. Zrobiłem sobie późne śniadanie (jajka na szynce), do tego tzw. mimozę, czyli szampan 1/3 plus 2/3 soku pomarańczowego (najlepiej wyciśnięty ze świeżych pomarańczy) z lodem. Bardzo dobre, zwłaszcza w upalne przedpołudnie. Radzę spróbować, kto nie zna.
Wziąłem się też za układanie pamiątkowych zdjęć, których trochę przywiozłem z Polski. Wśód nich wiele z mojedgo Nałęczowa. Natrafiłem na przedwojenną pocztówkę z widokiem źródełka „Miłość”. Po wojnie stąd początkowo pobierano wodę do butelkowania słynnej dzisiaj „Nałęczowianki”.
https://picasaweb.google.com/takrzy/StareZdjecia#slideshow/5632366238950313602
Rozsrosło się to do rozmiarów przemysłu butelkowanej wody mineralnej – dzisiaj, jeśli się nie mylę, pobiera się ją w pobliskim Antopolu. Tylko nazwa została.
Ja, jak zwykle, nie na temat.
Niedzielnego lenistwa wszystkim życzę. 🙂
Nowy, wszyscy lubimy stare pocztówki, wspomnienia starego Nałęczowa, starego Kazimierza itd – kraj lat dziecinnych. A z wodą, to jednak szwindel uskuteczniają – co i raz łapią jakąś firmę, że kranówkę butelkuje
Żródło miłości 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/175771/f6dd925833170e4985595d8696515981/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/175770/f6dd925833170e4985595d8696515981/
Ładne były te nasze miasteczka, chociaz teraz też pięknieją
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/21980/f6dd925833170e4985595d8696515981/
A tutaj wypoczynek w Krakowie
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/97478/0043756f61069183bb9cd9725124c5bb/
Asiu, dzięki.
Przyzna Ci się, że myślałem o Tobie wklejając skan pocztówki.
Mogę tylko dodać, że źródełko i park było miejscem, gdzie chętnie robiono sobie pamiątkowe zdjęcia. To już z albumu rodzinnego – pierwsze z 1935 roku, a dwa następne z 1934. Atmosfera tamtych znanych mi z opowiadań lat.
https://picasaweb.google.com/takrzy/PrzyZrodeKu#slideshow/5632380427305944386
Lubię takie zdjęcia, czy któraś z tych pięknych pań to Twoja mama?
Stare łazienki
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/21974/a516e2b1ef5e57af7b25309754f2ce76/
Może Twoi rodzice też pływali po tym stawie 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/175768/a516e2b1ef5e57af7b25309754f2ce76/
Patrzę na te wdzięczne panienki i tak sobie myślę, proszę prababek – sufrażystek : czy warto było?
Podobają mi się te kwieciste sukienki. Moja babcia i jej siostry też takie miały. Ja oczywiście najczęściej chodzę w spodniach – bo tak jest wygodnie – zwłaszcza gdy się dojeżdża do pracy pociągiem 🙂
Ostatnio wypożyczyłam z biblioteki książkę Państwa Łozińskich o tym jak spędzano wolny czas przed wojną. Bogato ilustrowana książka – zdjęcia pociągów turystycznych, kursujących na przykład zimą od Worochty do Zakopanego. W dzień na przystankach w znanych miejscowościach turystycznych jeżdżono na nartach, wieczorami i nocą grano w brydża, tańczono w specjalnych wagonach. Oczywiście wiem, że to nie były rozrywki dla wszystkich.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/80498/839aac9604ea1092ddf212c7399f0dab/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/80493/839aac9604ea1092ddf212c7399f0dab/
Asiu, dzięki jeszcze raz.
Mama jest na pierwszym zdjęciu z prawej strony.
Rodzice oczywiście pływali po stawie w parku. Nawet bardzo możliwe, że tam, popijając wodę z właściwego źródełka i pływając łódką wśród łabędzi narodziło się coś, co przetrwało życie. Mama jakoś dziwnie często te łódki wspominała.
A tak chodziło się po starej Warszawie w 1933 roku.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Mama1933#slideshow/5635564684200028818
To chyba na dzisiaj tyle wspomnień. Jeszcze chcę wyjechać na małą przejażkę.
Do później 🙂
Jolinku-masz rację,będę chwalić się grzybami 🙂
Podgrzybków niewiele,chociaż miejscowi,którzy wiedzą,gdzie szukać, wracali z pełnymi koszami.My natomiast znowu cieszyliśmy się przede wszystkim kurkami.W sobotę dodały smaku naszej pieczeni cielącej,a dzisiaj rano….Dzisiaj rano wylegiwałam się dosyć długo,jako że w środku nocy nadrabiałam zaległe lektury spać nie mogąc.Osobisty Grzybiarz rannym świtem wybrał na spacer z psem i rozejrzeć po okolicznym lesie.Wrócił z ładną garścią kurek i 2 podgrzybkami.Kurki na patelnię,do nich pomidory i w wersji dla mnie przeszklona cebula,na to zbełtane jajka i omlet gotowy. Ten cudowny zapach wyciągnął mnie z łóżka.Co za miły poranek 🙂
Jarzyny kupione na wyszkowskim targu częściowo przywiezione do Warszawy-kalafior,fasolka szparagowa i piękne pomidory malinowe.
Do tego trochę owoców i przez najbliższe 2-3 dni zakupy mamy z głowy.
Lawenda posadzona trzy tygodnie temu wokół pompy pięknie się rozrosła,a motyle mają gdzie robić krótkie przystanki.
We francuskim telewizorze program o barmanach i drinkach za jedynie 25 euro/szklaneczka.
Marek-szapo basy za kulinarne pomysły !
Nowy, jakie wzruszające zdjęcia. Twoja Mama miała uroczy uśmiech, ciepłe spojrzenie.
Następnym razem muszę pamiętać,by wybrać się do Wyszkowa z aparatem.Stare hasło Alicji-aparat noś i przy pogodzie nieustająco aktualne.To nie jest miasto powalające swoja urodą,tym niemniej też pięknieje.Jedna z ulic prowadząca na bazar cała w kwiatach i serce raduje.
Osobisty podróżował w minionym tygodniu po zachodniej Słowenii.
Wrócił zauroczony-górskie krajobrazy,czyste miasteczka tonące w kwiatach oraz tubylcy mówiący wszystkimi cywilizowanymi językami.
Teraz będziemy kombinować,kiedy wybrać się tam wspólnie.
Aparat fotograficzny pożyczył od córy,na miejscu okazało się,że nie działa 🙁
Alino – no, przecież po kimś Tadeusz musi dziedziczyć ten miękki wdzięk.
ale miły podwieczorek Nowy i Asia zrobili ..
ja mam kilka starych zdjęć mojej babci ze strony mamy (niestety młodo zmarła) i jej sióstr oraz mojej mamy w Busku Zdroju .. byłam tam jak miałam 7 lat … a gdy mamy już zabrakło zrobiłam sobie 6 lat temu sentymentalną podróż do jej dzieciństwa …
Danuśka to wróciłaś z łupami .. 🙂
Od kiedy rozpoczął się sezon grzybowy w lasach trzy razy więcej śmieci-
puste plastikowe butelki,opakowania po papierosach,puszki po piwie.
Jeszcze długa droga przed nami 🙁
Jolinku – Busko 🙂
a ja niechybnie się starzeję bo jak idę przez mój park i widzę śmieci to zbieram jak jakiś bezdomny i wrzucam do kosza .. w niebie mi wynagrodzą .. 😉
Zapomniałam o linku Jolinku 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/23383/e68e96106a969387f47f40f72862116b/
U nas jeszcze niedawno, w każdą niedzielę rano, wszystkie kosze były poprzewracane, a śmieci rozrzucone. Dzieciaki wracały z imprez 🙁
Pyro 🙂
Muszę się zmobilizować i zeskanować stare rodzinne zdjęcia. Mam kilka pieknych zdjęć rodzicow i z siostrą.
Asiu bym tam znowu pojechała tylko kiedyś był pociąg z Kielc do Buska taki prawie przedwojenny a teraz dojazd koszmarny .. ale Dworzec jest ładnie odnowiony ..
idę film oglądać .. nie pijcie za dużo … 😉
Moja babcia z siostrami i koleżankami – oczywiście w kwiecistych sukienkach 🙂 . Ale to już rok 1945
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Sukienki#slideshow/5635580404023170162
Piękna Helena w Bydgoszczy
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,10019863,Jak_podroz_do_Gdyni__to_tylko__Piekna_Helena_.html
Mama z Dziadkiem i Babcią – też powojenne, szukałam czego innego, a wpadły mi w oko te kwieciste kiecki 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Mama,dziadek,Babcia.jpg
Nie pokaże Wam starych zdjęć, bo nie umiem wysłać. Najstarsze mam z ok 1910r (Dziadków albumy spaliły się w 45) w domu są tylko zdjęcia wcześniej wycyganione w rodzinie. Po rodzinie Jarka zostało trochę fotografii z przełomu wieków. Te stare fotografie są dwojakiego rodzaju – albo studyjne, robione w zakładzie foto, upozowane, wyretuszowane, podklejone na kartoniku, albo z aparatów amatorskich, małe obrazeczki, gdzie ludzie są po latach i owszem – rozpoznawalni, ale jakoś zamgleni.
Porównywaliśmy powojenne zdjęcia naszych Mam-Alaina i mojej.
Francja elegancja,mimo powojennych ciężkich czasów w Polsce też obowiązywała i z tych zdjęć wynika,że obie panie ubierały zgodnie z podobnymi kanonami mody,prezentując się niezwykle kobieco i z gracją 🙂
Jest taka fotka, która mnie zawsze wzrusza : polno-ogrodową drogą, (która już nazywa się ulicą) idzie młoda Janeczka i prowadzi za rękę Pyrę w wieku ok 1,5 roku. Idą po mleko, o czym świadczy mała, emaliowana bańka w ręku MaMY. Mama ma ładną, ciemną (granatową?) sukienkę z ramionami wywatowanymi w linię prostą, a maluszek strojną sukienczynkę w pepitkę zdobną wąskimi aksamitkami i organdynową riuszką pod szyjką. O sukni tej mówiłam „kienka ała” i za czorta nie chciałam jej wkładać. Mama mówiła, że drapała mnie ta strojna riuszka. I teraz po 70 latach patrzę na tego dzieciaczka ubieranego w drapiącą sukienkę i się wzruszam. Całe szczęście, że szybko z niej wyrosłam i Mama ją w okupację sprzedała za 0,5 kg masła.
Najstarsze zdjęcie mam chyba z ok. 1910 r. Mam też zdjęcia z lat dziecięcych mojej babci i jej rodzeństwa. Pierwsze (bardzo ładne) z 1918 r. gdy moja babcia miała kilka miesięcy. Są zdjęcia z lat trzydziestych i czterdziestych. Zdjęcia z majówek, z ogrodu, sadu, różnych świąt. Kolega mojej babci, a później mąż jednej z jej sióstr miał aparat i robił dużo zdjęć – głównie dziewczętom 🙂 . Babcia miała 4 siostry i tylko jednego brata. Teraz skanuję wszystkie te zdjęcia i wymieniamy się z rodziną.
Alicjo bardzo jesteś podobna do mamy ..
ale miły temat wpisów dzięki Nowemu …
a ja chciałam Wam opisać swoją przygodę z sukienką taką podobną do tych z lat powojennych ale sobie przypomniałam, że już o tym pisałam 28 listopada 2009 r. … 😉
Asia,
tak właśnie trzeba – warto zachować dla potomności, ja zeskanowałam cały stary rodzinny album, nagrałam na dyski i rozdałam rodzinie. Może kiedyś kogoś zainteresuje… 😉
Album jest w Domu, wypożyczyłam go na rok, żeby zeskanować. Mam wiele ulubionych zdjęć, a jedno z najulubieńszych…no właśnie!
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1965-ogrod.jpg
Jolinku,
bardzo podobna jestem do Dziadka, tak mi wszyscy mówią 🙂
„Echo Przemyskie” 1910 rok
„Co jadają głowy koronowane?
Franciszek Józef wstaje w lecie o godzinie 5, w zimie o 6, bierze zimną kąpiel, poczem się goli i czesze brodę i spożywa pierwsze śniadanie składające się z kawy z mlekiem, bułki z masłem i mięsa na zimno. O dwunastej drugie śniadanie: rosół, fałat mięsa wołowego, legumina, szklanka piwa. O godzinie 5 obiad: zakąska, rosół, pieczeń barania. ser, owoce, ciastka. Za napiwek służy szklanka piwa bawarskiego, szklanka wina Bordeaux i czarka kawy czarnej.
Cesarz rosyjski Mikołaj II oprócz kawioru, którego nie cierpi, zjada wszystkie potrawy rosyjskie. Szczególnie przepada za barszczem i polewką, w której pływają kawałeczki wołowiny i drobiu. Ulubioną jego potrawą jest pasztet łososiowy.
Król włoski Wiktor Emanuel III jest też wielkim zwolennikiem kuchni narodowej. Dwie szczególnie potrawy cieszą się jego względami: polenta (pamuła) i pewien rodzaj smażonki składającej się z grzebieni i wątróbki kurzej, mózgu cielęcego i karczochów. O szóstej rano pije stale czarkę czarnej kawy , poczem idzie do ogrodu na przechadzkę, którą odbywa zwyczajnie z królową. Śniadanie jada zwykle o 12 w południe.
Dzień gastronomiczny króla hiszpanii jest bardziej urozmaicony: o 8 rano pierwsze śniadanie – herbata, czekolada, kawa z mlekiem, babka, suche ciastka, zimne mięso. O godzinie 11 drugie śniadanie: rosół, pieczeń, jarzyny i smakołyki. O godzinie 4 herbata, ciastka i kanapki. O godz. 7 wielki obiad: dwa rosoły, różne przekąski, dwie pieczenie, leguminy, zimne kompoty, deser, ser, owoce. O godz. 9 lekka przegryzka: herbata, wino, mięsiwo zimne, łakocie. O 10 udaje się krół na spoczynek… dobrze zarobiony”
Alicjo – ile dmuchawców 🙂
Lubię stare fotografie. Robiłam kiedyś wystawę o Poznaniakach 1870-1970 i właśnie w 2/3 składała się z fotografii przyniesionych przez ludzi. Nie była to taka nobliwa wystawa, jak w Ratuszu, tylko pod hasłem „życie codzienne”. Przynosili zdjęcia dzieci (chłopców) bawiących się na szkolnym podwórku z pocz XX w i nie mogliśmy zgadnąć w co ci chłopcy grają; nam się już ta gra z niczym nie kojarzyła. I myślałam przy tej okazji, że te dzieci są (były) ode mnie starsze gdzieś o 40 lat i albo są dziś sędziwymi starcami, albo i nie żyją – taki epizod uchwycony i zatrzymany kadr. Ich dzieciństwo przetrwało na tym wyblakłym prostokąciku.
Dzisiaj już tych chłopców nie ma – przetrwali tylko na fotografii. Teraz chyba NAC organizuje takie akcje – w kilku miastach. Chętni mają przynieść zdjęcia i są one skanowane, opisywane i gromadzone w cyfrowym archiwum.
A to jest jedno z moich ulubionych zdjęć. Są na nim moi dziadkowie. Ta mała dziewczynka, której widać tylko blond główkę to moja mama. Miała wtedy ok. 1,5 roku. Zdjęcie jest zrobione latem 1950 r.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/NadStawem#slideshow/5635622523510395298
Pożegnam się już dzisiaj – jeszcze trochę brakuje mi formy na długie siedzenie. Letnie infekcje bywają dokuczliwe i trwają nieco dłużej niż w zimie.
Chlopow juz nie ma,
bab tez.
Ale milosc jest,
nawet jak jest to milosc
do schabowego czy ziemniakow.
Energia w kazdej postaci,
jest powodem bicia serca.
… przeczytalam o tej wielkiej uczcie w restauracji Santorini, i az mi slinka pociekla…. ach Malgosia, gdzie znajduje sie ten przybytek smakowitosci? Podaj miasto, a postaram sie tam trafic kiedys w przelocie. Tak poetycznie opisujesz, co ci sie rozplywalo w ustach, ze az przypomnialo mi sie, co mi sie ostatnio rozplywalo w ustach a
byl to PLACEK CYGANSKI ze wspanialym sosem miesnym ze wspaniale dobranymi surowkami. Niebo w gebie, ze sie tak nieelegancko wyraze, ale coz tam elegancja, kiedy potrawka sie w ustach niebiansko rozplywa…
A wiec (tak, tak, wiem, ze zdania nie zaczyna sie od „a wiec”, ale coz tam taki drobiazg w obliczu tegowoz placka… (Oblicze Placka, smakowite okreslenie, a jak super poetycznie brzmi haha;) … a wiec byl to placek gruby i ciezki, zlozony na polowke a w srodku duzo tego sosu miesnego w postaci gulaszu…. Ja kocham placki kartoflane i piekne, cienkie oraz pyszne mi wychodza i tak sobie pomyslalam, jak oni to robia, ze ten placek jest tak gruby a jednoczesnie tak dobrze dopieczony i miekki.
I tutaj PYTANIE do Szanownych Smakoszy:
Czy to nie jest przypadkiem tak, ze oni te starte kartofle najpierw troche gotuja, moze chociaz jedna minutke, i dlatego ten placek tak sie im na miekko piecze? Ja nie mialam odwagi sprobowac, bo mam jakies takie metne przeczucie, ze wyjdzie mi z tego twarda, zbita i niedopieczona mamalyga.
Mam nadzieje, ze uwagi Szacownego Blogowiska Smakoszy dodadza mi odwagi do przyrzadzenia tego smakolyku.
„…milosc jest,
nawet jak jest to milosc
do schabowego czy ziemniakow…”
Alex,
no z ust mi to wyjales, chlopie! Tylko nie wiem, dlaczego twierdzisz, ze chlopow nie ma??? Ten, co tak pisze, o prosze – cytuje: „Energia w kazdej postaci, jest powodem bicia serca” to musi byc chlop na schwal!
Tambylko, tam byłam:
http://www.kregliccy.pl/santorini.php
Asia 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki-staw.jpg
Ludzie, znowu mam sieć, znaczy odzyskałam dostęp do komputera 😀 Padam na pysk i resztę 🙄
Placek cygański w restauracji w Kłodzku…Czardasz się nazywała.
Placek po węgiersku to był wielki (na talerz) ziemniaczany placek, na to wspaniały gulasz, można było walnąć łychę kwaśnej gęstej śmietany….
Niebo w gębie.
grecka tawerna na ul Egipskiej:))))) dzieki Malgosia!
Ha, Haneczka, nie wpadnij tylko do stawu Alicji w Bartnikach!
Alicja! No wlasnie TAKI byl! Ten placek, znaczy…
Tambylko, gdzież bym śmiała 😉
Do wpadania mam Dziadkowe truskawkowe pole 🙂
och, jak cudownie jest, haneczka, uwpasc sobie na taka truskaweczke, gdy o!gromne pole rozciaga sie po horyzont…
a wlasnie, a propos dziadka, to gdzie podzial sie ten chlop co to byl tu przed chwilka, prawil o milosci oraz twierdzil, ze jego nie ma?
Ja bym bardzo chętnie stawy na Bartnikach, ale one już nie moje 🙁
Odwiedziłam je w ubiegłym roku i zapłakałam. Nikt tam juz nie pływa i wszystko jakoś zdziadziało 🙁
Tambylka,
to my chyba z podobnych okoliczności geograficznych/ 🙂
Alicjo, Dziadkowego pola też już nie ma, ale we mnie jest. I tak trzymam 🙂
Dobranoc 🙂
Łoj…hej Joe…we Wrocławiu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LQaU9ZPJzPo&feature=related
i tak trzymaj, haneczka, to pole dziadkowe w sobie, daj tez i mnie uszczknac truskaweczke wirtulana z niego;) no coz, pola dziadkowego wprawdzie juz nie ma, ale co ja widze – na tym blogu to doskonale pole chatowe! O, mozna sobie tu wpasc szybciutko, jak na te truskaweczki – nikt tu ich nie pilnuje – i poczatowac swawolnie …ups…swobodnie…, nie zwazajac na pore dnia i nocy.
Haneczko, te stawy są, tylko już nie „te”.
Nie ma ludzi, którzy tam bywali, i nie ma dzieci, bo swoje lata mam przecież – ale bywam tam, rok w rok, jak jestem w Polsce.
Tak na chwilę choćby.
Zawsze zaprasza mnie pani, która kupiła od nas dom – a ja nie chcę, bo to już od lat nie mój dom rodzinny. Ja jestem okropnie przywiązana do 🙄
p.s.
to znaczy… nie chciałabym widzieć mojego domu dzieciństwa urządzonego po latach inaczej
http://www.youtube.com/watch?v=5GZLDvQC08I
Ach, Alicja, tak sie zapatrzylam w krystaliczna tawle tego aqvenu, ze zapomnialam spytac, w jakich szerokosciach geograficznych jest ten Twoj staw, bo sama nazwa Rybniki mi nic nie mowi:))))
O, a tu cos dla Was na dobranoc:) Tylko sie nie zamoczcie.
http://www.youtube.com/watch?v=qtMGkbjk1rc
Jestem znowu, chociaż życie blogowe po drugiej stronie zapadło już w sen, a po tej też powoli będzie zasypiać.
Tambyłaka – nie wiem, czy już Ci to kiedyś mówiłem, ale za sam nick można Ciebie polubić, a za wpisy jeszcze bardziej. Zaglądaj częściej.
Nawet nie przypuszczałem, że taką lawinę wspomnień wywołam swoją pamięcią i sentymentem do Nałęczowa. Niestey, od lat siedemdziesiątych to już zamnięta karta. Dom i całą posesję zabrała nam komuna, miało powstać tam sanatorium Spółdzielni Inwalidów, popierał Komitet Wojewódzki PZPR z Lublina. Nie tylko Niemcy i Ruscy wypędzali, nasi też i to kiedy!!!. Przyjechały spychacze, zepchnęli dorobek życia moich dziadków, Rodziców i ciotek. Podobnie zrobiono trzem pozostałym naszym sąsiadom. Jedna osoba nie przeżyła, zmarła na zawał, gdy przyjechała milicja zabierać ją silą.
Pozostało mi zdjęcie, na dole płynie rzeczka Bystra – miejsce moich pierwszych połowów – kiełbi i raków, których było tam pełno. Nasz dom ten z prawej strony, a w głębi mały drewniany domek – Ojciec wybudował go w 1944 roku, by ukryć tam moją Mamę z nowonarodzonym najstarszym bratem.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Naleczow#slideshow/5635668385784236274
Obiecuję, że dzisiaj juz więcej nie będę zanudzał historią jednego miejsca na Lubelszczyźnie, chociaż mógłbym w nieskończoność.
Wiem, że dla Alinki Brel’a nigdy nie jest za dużo, może dla innych też. Ja bardzo lubię.
http://www.youtube.com/watch?v=T4Mx8AN0GF4
Albo to, ale mnie coś dzisiaj złapało
http://www.youtube.com/watch?v=95k556aQLUU&feature=related
A dlatego Nowy tu zaglądamy, bo czasem nas tu tak złapie. I ja dziękuję.
Z nad trzeciej czarnej pozdrawiam Was wszystkich i życzę dobrego dnia i tygodnia.
Do wieczora więc, bo zaraz muszę wyjechać i wrócę raczej późno.
dzień dobry .. i lipiec się skończył a sierpień powitał nas znowu deszczem .. fatalna ta pogoda a ja tak lubię słońce i wygrzewanie się na nim jak kot ..