Remanent fotograficzny
Nie mogę wrzucać zdjęć z laptopa służącego mi do pracy na wsi. Prawdę mówiąc nie tyle nie mogę, ile nie potrafię. Muszę więc zdjęcia (te zrobione własnym aparatem a nie przysłane mailem z redakcji lub od znajomych) przerzucać do komputera stacjonarnego, który jak nazwa wskazuje stacjonuje w moim warszawskim domu. A ten odwiedzam raz na tydzień, gdy przyjeżdżam do redakcji i do radia TOK FM. Dlatego też zdjęcia bywają pokazywane z dużym opóźnieniem. Tak jest i dzisiaj.
Najpierw pokażę kolejnego prawdziwka, który wyrósł pod sosną pomiędzy domem a letnią kuchnią. Nieduży ale dorodny. Oto on:
Kolejna porcja fotek to zdjęcia ze spotkania z Danuśką i jej rodziną. Najpierw wszyscy przy stole, a potem dania. Warzywne i grzybowe empanadas przyrządzone przez kuzynkę gospodyni – malarkę Magdę oraz camembert z białym winem plus kartofle w mundurkach. O rewelacyjnym smaku wszystkiego pisałem wcześniej więc nie będę was zamęczał ponownym zachwytem.
I na koniec pokażę kanie, które wyrosły w ogrodzie mojego przyjaciela Andrzeja, u którego pracował przy wyrębie drzew i rąbaniu pni na opał mój wnuk Kuba. Kanie zaś stanowiły premię (choć samo honorarium za robotę było też godziwe i w dobrej walucie).
Te kanie usmażyliśmy na maśle bez żadnego panierowania, bo takie wydają nam się najsmaczniejsze. I rzeczywiście były wspaniałe!
Za tydzień zapewne będzie kolejna porcja obrazków ze wsi. Tym razem z podróży.
A tu sójka w karmniku:
Komentarze
Piękne zdjęcia, piękne życie. Nieustającego ciągu dalszego życzę 😆
Kanie juz teraz? Mam wrazenie, ze wszedzie tam gdzie lato jest krotsze, a jesien przychodzi czasem z nienacka i ostro, natura predzej wciska noge w uchylone drzwi. Zachodzilem juz niejeden raz na moje miejsca i nic. Grzyby tu, to jednak sprawa wrzesnia i pazdziernika. A z tym camenbertem musze co predzej poprobowac.
Wczoraj probowalem doszukac sie pliku zdjec ktore chcialem umiescic. Za nic nie moglem ich znalezc. Zly zakonczylem sesje, bo szlo ostro ku polnocy. Nazbieralo sie tego tyle, ze stracilem rozeznanie, gdzie czego jeszcze szukac. Musze sobie wymyslic jakis inny sposob na skladowanie i opis, aby potem znalezc jak trzeba. Glupio, ze ja znowu nie moge nadawac zdjec z tad, z pracy. Nawet jak mam cos interesujacego, to brak mi tu oprogramowania umozliwiajacego edycje. W zeszlym tygodniu, jak sprobowalem z zagadka, to przygotowalem w domu sznureczek na picasie, ten przeslalem mailem tu, a potem go wstawilem. I zadzialalo.
Nemo to juz przeszlosc, teraz gnebi nas Otto i Peter. I tak sa wielce laskawii, ze przechodza bardzo lagodnie nad nami, aby potem wyszumiec sie nad Polska. Niebo ciezkie, a ja musze popoludnie spedzic w plenerze. Mam nadzieje, ze nie zmokne – czego zycze bez wyjatku calemu blogowisku,
pepegor
Wczoraj zrobiliśmy dziurę w sercu naszej przyjaciółce 🙁
Jedziemy do niej dzisiaj wieczorem. Z doświadczenia wiemy jak świetnie gotuje i jaka jest gościnna. Nie sposób nie jeść tego co postawi na stole. A my, z powodów zdrowotnych, powinniśmy ograniczać ilość jedzenia, szczególnie wieczorem 🙁
Toteż Włodek zadzwonił do niej i poprosił, żeby jedzenia było bardzo mało. Symbolicznie. Była rozczarowana. Chyba jednak lepiej było uprzedzic ją wczoraj niż dzisiaj odmawiać jedzenia tego co już przygotowała 🙄
Kilka razy w tygodniu spotykamy się teraz z przyjaciółmi. Wszędzie pyszne jedzenie. Z niektórymi rozmawiamy już otwartym tekstem (i oni z nami) o ilości jedzenia.
Witam.
Panie Piotrze, 2 zdjęcie połaskotało mnie.
Leje. Mnie to pasuje, bo mam usprawiedliwienie na zostawienie zdechłych bratków w donicach ogrodowych (8 sztuk) i skrzynkach balkonowych (15 sztuk). Najpierw trzeba pojechać do centrali ogrodowej, przemyslec kompozycje kwiatowe, wybrać i przywieźć kwiaty. Usunąć zdechłe bratki. Uzupełnic ziemię i sadzić 🙄
Z czystym sercem i wielką przyjemnością oddaję się czytelnictwu 😆
chyba jednak ogrodniczej 😳
Dzień dobry Blogu!
Pyro,
jak piesek przetrwał noc?
Obudziło mnie słońce, ha, ha 🙄 Zaraz potem zaciągnęło kurtynę i znowu od godziny pada, a ja muszę do sklepu…
Ilości jedzenia na polskich stołach bywają przerażające, ale myślę, że to mija wraz z mijającymi pokoleniami. Mija także usilne nakłanianie do jedzenia oraz certolenie się gości w starym stylu:
– Może jeszcze troszkę?
– Nie, dziękuję!
– Może jednak?
– No, skoro tak prosisz…
etc.
Zapewne trudno jest się powstrzymać przed nadmierną konsumpcją przy obficie i smakowicie nakrytym stole, ale zrzucanie odpowiedzialności na innych poprzez domaganie się mniejszych ilości pokus występuje nawet w modłach proszalnych („I nie wódź nas na pokuszenie”)
Ech, słaba ludzka naturo 🙄 😉
Pogoda jak w Rwandzie podczas pory deszczowej. Leje i namaka 🙁
Żeby to jeszcze człowiek mógł się przykleić do drugiego człowieka …
A tu nic , sam się klei . Albo rozkleja.
Wyjdzie człowiek z pod prysznica a za chwilę to samo.
Szkoda gadać.
Idę zrobić czaj, Kipitok gotowy . Z miętą i dużą ilością trzcinowego cukru.
Mi też pogoda pasuje, podobnie jak Jotce. Leżę sobie chora w domu, deszcz za oknem szumi, cały dzień oglądam kuchnię.tv i czytam 🙂
A zdjęcia pięknie ilustrują, to o czym Gospodarz tak pięknie pisze.
Misiu, a gdzież to podziałeś telefon, że go nie słyszysz?
Krokus, głowice, objektywy, ramki, suszarka, zegary, kuwety, szczypce i takie tam… Pół kubika na oko.
Lepiej poczekaj do niedzieli. Cud w Ostrołęce wydarzy się po sumie 🙂
Dzień dobry! 🙂
nemo,
😆 dokładnie tak, „nie wódź nas na pokuszenie” 😉
po to człowiek ma przyjaciół, żeby mu trochę pomogli 😆 choć w tym przypadku, to raczej chcieliśmy koleżance zaoszczędzić rozczarowania 🙂
Podziwiam i trzymam kciuki za Waszą afrykańską wyprawę 😆
Radek pewnie śpi i pozwala się wyspać Pyrze, a może odwrotnie 😯
chesel,
mam nadzieję, że Twoja choroba niezbyt poważna. Taka w sam raz na leniwe podogadzanie sobie, czego Ci serdecznie życzę 🙂
Dzień dobry.
Pogoda jaka jest, każdy widzi. Pies ma się nieźle. Młoda mu na pocieszenie kupiła chrumkającą gumową świnkę i tarmosi ją z ochotą. Do jedzenia i picia zdejmować mu trzeba ten wielki, sztywny kołnierz – klosz i czegoś się biedak nauczył: jak tylko zabiera się za wylizywanie łapy, Młoda bierze w rękę kołnierz – będziesz lizał – łeb w okowy. Natychmiast przestaje i chowa się do kosza. Podskórny ropień na łapie nadal jest, zobaczymy bo jutro ma wizytę kontrolną i może trzeba mu będzie to otworzyć i wyczyścić. Uf, Młoda już dzisiaj ma skurcze żołądka na samą myśl.
Misiu, a co Ty się tak podwójnie kąpiesz? Daruj sobie prysznic kiedy wychodzisz na deszcz.
O szczęście niepojęte, sam Krul nawiedzi mnie !
A potem na Pułtusk ( i okolice ) 🙂
Pyro,
nie nakłaniaj Marka do wychodzenia nago na deszcz 😯 Jeszcze go przyaresztują 🙄
Skoczyłam rowerkiem do sklepu, akurat mniej padało. W drodze powrotnej znowu zaczęło lać 🙁 Po południu tj. od 14:00 mam gości, którzy zostaną też na kolacji. Mają wakacje, spędzili tydzień na rowerowo (w dzień) – żaglowej (w nocy) podróży po duńskich wyspach, a teraz im chyba nudno, to przyjadą pospacerować i poplotkować o życiu i dzieciach…
W sklepie jakoś codziennie natrafiam na jakieś szmaty pasujące do Afryki. Wczoraj nabyłam bawełniany T-shirt z koronkowym dekoltem (Osobisty zapytał, czy będę to tak nosić, czy może pod spodem jako bieliznę 🙄 ) w kolorze „choco”, dziś – lniane spodnie ze ściągaczem na dole, kolor „taupe” 😉
Myślę, że ściągacz dobry jest od skorpionów i innych takich 🙄
Pyro,
odbierz Młodej świnkę i daj Radkowi, niech też trochę potarmosi. W końcu kupiła ją dla niego 🙄
Kolor kreta?
Nemo, może lepiej poszukaj spodni i koszuli , która chroni ponoć przed komarami. Na skorpiony to raczej należy uważać wkładając buty lub sięgając do torby 😉
Dzień dobry,
Bardzo lubię ten kolor, taupe.
Nemo, nie zapomnij o kapeluszu 🙂 Życzę Ci wspaniałych afrykańskich wrażeń ale nie zaszkodzi być ostrożnym. Przestrogi urzędnika, o których wspomniałaś wczoraj, nie są całkiem bezpodstawne.
Deszczowo i zimno a nasi kanadyjscy blogowicze mają mieć dzisiaj najgorętszy dzień. Podesłałabym im trochę naszego chłodu.
Małgosiu 🙂
Nemo, ja Ci nie będę dawała dobrych rad, bo przecież już doszłam do wniosku, że byle cholera Cię nie pokona (o komarach nie wspominając). Biszkopt dla gości gotowy – tyle, że nie z jabłkami (nie było kwaskowych( tylko z malinami metodą pół nas pół : Julii Child i Eski, Na biszkopt wyłożyłam bitą śmietanę z malinami a’la Eska – ciut za luźno mi wyszła, raczej mus, niż krem, na to warstwę pojedyńczą żywych malin bez niczego, na to krem a’la J.Child – gorzka czekolada ze śmietaną. W moim wypadku nie czekolada rozgotowana w śmietanie, tylko rozpuszczona z masłem w kąpieli wodnej i rotrzepana mikserem z bitą śmietaną. Bardzo to dobre ale też przyluźnawe. Ubrałam malinami w wstawiłam do lodówki. Albo ściągnie, albo będę udawała, że tak miało być.
Małgosiu,
specjalista od chorób tropikalnych dał mi spray „Nobite” do ubrań, torby nie mam, plecak postaram się zamykać, buty kontroluję od zawsze, bo raz miałam w nich żywą mysz 🙄
Alino,
dziękuję za dobre życzenia, kapelusz mam, mój ulubiony z Tombstone, pilnuję go bardzo.
Dzisiaj obiad najzwyczajniejszy, byle szybko – sznycelki panierowane z polędwiczki na grzankach + ogórki.
Spodnie w kolorze kreta-bardzo proszę,ale samochód w kolorze majtkowym
to już niekoniecznie 😉
http://www.autokrata.pl/artykul/maserati-gran-cabrio-w-majtkowym-kolorze-8662
Dochodzący mojej Młodszej ma Mamę, z którą mieszka. Mama jest wzorem cnót kobiecych wszelkich, jednak ma jedną słabość „róż gaciowy” Całe ich mieszkanie jest skażone gustem pani domu – zasłonki, ściany w łazience, tapety w pokojach, pościel na `łóżkach. Anka przestała tam bywać, bo mówi, że ją mdli. Tamta mama ma lat 82 i trudno, żeby gusta zmieniała.
Jedna moja sąsiadka też lubiła różowości, na sobie i w mieszkaniu. Na jej pogrzebie jej dzieci przygotowały wielkie czerwone róże do wrzucania do grobu przez żałobników. Ja jej zaniosłam bukiet różowych…
W latach 70. – czasach hipisowskich – kolory były weselsze i odważniejsze jakby. Osobisty miał renault 4 w kolorze groszku, całkiem młodego 😉
Słuchajcie,żadne śmichy-chichy. Różowy kolorem roku 2011 !
http://www.urzadzamy.pl/miesiecznik-moje-mieszkanie/abc-stylu/rozowy-modny-i-przebojowy-kolor,100_5905,miesiecznik-moje-mieszkanie.html
Kolor taupe musi poczekac na lepsze czasy,najlepiej w krecim tunelu.
Nemo – w czasach hippisowskiech wszyscy byli odważniejsi. Pamiętam stare samochody wymalowane wręcz delirycznie. I jakby nie było – mimo, że realny socjalizm był pruderyjny, ogromnie dużo uchodziło młodzieży, artystom itd – byle głośno o tym nie mówić. W każdym bądź razie zgodne, rodem z Dulskiej, oburzenie dziennikarzy na sarmacki dowcip p.Komorowskiego albo ludowe i przaśne powiedzonka Leppera, było dla mnie przykrym dysonansem. Przy całym zalewającym nas chamstwie, oficjalnie jesteśmy w epoce wiktoriańskiej.
Julii (synowej) mama uwielbala zas blekit majtkowy. Szlaczki na scianie, zaslonki, tapety a nawet dach domu. Horror. Teraz juz wyglada duzo, duzo lepiej bo w kolorach „ziemi”. Bylam tam wczoraj i z kwadransa zrobilo sie prawie 3 godziny (mlodzi sie natychmiast urwali) a ja radoche bycia z malota bralam garsciami.
Kolor roku
To właściwie nie jest róż: malinowy, jasny amarant; niektóre odcienie nawet ładne, tylko… niewielu kobietom niezależnie od wieku, cera pozwoli ubierać się w takie kolory. Efekt może być żałosny.
Jak wiadomo w męskim postrzeganiu świata,nie ma miejsca na te kolory ;
akwamaryna
alabastrowy
amarantowy
antracylowy
atramentowy
bahama yellow
biskupi
brzoskwiniowy
buraczkowy
burgund
butelkowy
chabrowy
chamois
cielisty
cyklamen
fokstrot
fuksja
indygo
izabelowy
kardynalski
kraplak
karminowy
kobaltowy
lapis-lazuli
majtkowy
marengo
modry
mysi
mosiądzowy
oberżynowy
ptasi
rezedowy
róż indyjski 😉
sadza angielska
słomkowy
tabaczkowy
tango
turkus
tycjanowy
ugier
umbra
wrzosowy
W moim świecie fokstrot i tango były tylko do tańczenia,a tu siurpryza,
do malowania są też !
Danusiu, to jakie kolory panom pozostają? Biel i czerń?
dla prawdziwych meszczyzn nawet biale jest czarne i „nikt mi nie powie”, ze tak sie odwolam, ech ASzysz 🙁
Pamiętacie? (specjalnie dla Nemo)
Proszę o zmniejszenie czynszu za lokal, który jest za wysoki. Zajmuję dwie izby z żoną i teściową. Nie spełniają one podstawowych wymagań: obie są ciemne i brudne. Kuchnię zabrał gł. lokator Kfiatek z konkubiną na własny użytek. Nie pozwala z niej korzystać sublokatorom, co jest niezgodne z umową. Co do łazienki, to kurka z ciepłą wodą używa też tylko Kfiatek, ale on przecieka. Chciała to naprawić sąsiadka, co ma troje dzieci, z pomocą hydraulika i dozorcy, ale Kfiatek nie chciał się przyłączyć i dalej cieknie. Stale są awantury o naszego psa z Kfiatkiem, który załatwia się na słomiankę. Ale to przecież nie powód, żeby go ciągnąć za ogon. A więc nie chodzi o metraż, ale o Kfiatka, bo co z tego, że jest duży, skoro życia w nim nie ma. Jak w takich warunkach mają mieszkać moje kobiety, skoro są nie do wytrzymani? I za co ja mam płacić?
Sławek – „Reqiem dla bohatera”
Jeszcze kilka lat, Krycha, a młodzi nie będą rozumieli o co w tych dowcipach chodzi – skąd mają wiedzieć, jeżeli nigdy nie widzieli „dogęszczonego” mieszkania?
http://free.art.pl/szatrawski/rdb01.html
🙂
E tam , kolor roku. Ten kolor trzeci rok z rzędu:
http://kulikowski.aminus3.com/portfolio/78.html
Pyro, Nemo wyłapała taki fragment w Twoim wpisie „Pies ma się nieźle. Młoda mu na pocieszenie kupiła chrumkającą gumową świnkę i tarmosi ją z ochotą.” Przypomiałam sobie natychmiast rubrykę „Czytelnicy do pióra” w Magazynie Gazety. Tam właśnie, w 1995 roku, znalazło się kilka takich rewelacyjnych tekstów. Spłakałam się wtedy i zachowałam je sobie na pamiątkę. Dobrze robią na chandrę. Poniżej kolejny.
Jak ci już mówiłam, byłam wczoraj na ślubie koleżanki syna, który był bardzo piękny. Wszystkich zachwyciła sukienka panny młodej nieziemskiej urody oraz frak pana młodego i równie jak on czarny cylinder. Gdy pan młody wziąwszy obrączkę ujął rękę swej wybranki i wsunął ją na palec, zadrżała. Na wesele pojechaliśmy wiejską drogą ciężarówką. Odbywało się ono w restauracji ? U Babci Heleny”, która słynęła w okolicy z krwistej wątroby i kwaśnych płucek. By lam tak głodna, że oprócz swoich flaków zjadłam też cynaderki sąsiada. Tymczasem na parkiecie jedna z druhen straciła sukienkę, gdy porwał ją wir tańczących. Rozglądając się po sali zobaczyłam nagle, jak mój mąż rozmawia z nie znaną mi dziewczyną, bierze do ręki szklankę i przytula się do niej. Wypiłam kieliszek wódki i wściekła postanowiłam wrócić do domu bez niego. Wychodząc zobaczyłam, że w drzwiach stała właścicielka oparta o klamkę i wszyscy goście całowali ją na pożegnanie.
Przepraszam za dziwne znaki i przerwy. Łotr po swojemu traktuje kopiowane teksty. Ale treśc jest zrozumiała.
Wlasnie wyczytalam w Onet.pl
Cyt „Na spotkaniu Rodziny Radia Maryja w parafii św. Jadwigi pod Radomiem o. Tadeusz Rydzyk krytykował dyktatorów mody. Mówił, że: „każą oni kobitom chodzić we wdziankach obcisłych, jak za przeproszeniem, salceson, parówki czy jakieś inne szynki”.
Dyrektor Radia Maryja zachwycił się opoczyńskim strojem jednej ze słuchaczek, która przybyła na spotkanie Rodziny Radia Maryja w parafii św. Jadwigi w Odrzywole pod Radomiem. Wyraził swój podziw, że panie wytrzymują przy tej temperaturze w tak gustownym stroju. Później zaczął krytykować obowiązujące kanony mody.
– To takie bez gustu, jak widzę nieraz – oznajmił Rydzyk. I dodał, że kobiety pierwszy grzech popełniają przeciwko estetyce, żeby tylko ubrać się, jak pokazali w „telewizorni”.
Ponadto ojciec Rydzyk stwierdził, że: „Tego lata, aby być trendy, słuchaczki Radia Maryja powinny nosić piękne, kolorowe stroje ludowe z Mazowsza. Może w nich trochę gorąco, ale efekt murowany”.” koniec cytatu.
Dzisiaj ma byc tylko 35 stopni a moja wyobraznia nie zna granic ni kordonow.
Buziaki,
Marku-piękna czewień karminowa na Twoim zdjęciu 😉
Szanowna Pani Danusko
Ja, bedac osobnikiem rodzaju meskiego moge pochwalic sie znajomoscia jeszcze dluzszej listy barw, bo tak to sie w teorii nazywa: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_colors
Kolor jest pojeciem subiektywnym. Uczac nauk przyrodniczych zawsze wymagalem aby uczniowie i uczennice podawali opis tego co widza – kolor kwiatka, kolor osadu w probowce itd. Nieodmiennie tylko panienki przybiegaly z zapytaniem co to za kolor; panowie nigdy albo bardzo rzadko. Nie dlatego aby panienki widzialy gorzej niz panowie – one tylko chcialy wiedziec czy napewno ich okreslenie zasluzy na piatke (czyli, w ich mniemaniu, czy sie pokryje z moim 🙂 ).
PS Od paru dni odrzucalo mi bezwzglednie wpisy – do niezwyklych jedzen jak i do jajek. Wysoce denerwujace. Przysiegam ze nie pisalem obelg! Ktos wie jak sie przebic?
U mnie jest 10:50 i juz jest 37 stopni + wilgotnosc. Da sie to przezyc?????
Buziaki,
Zabawne, ze Krycha wylapala blad skladniowy Pyry, ale sama zaraz pisze, ze byla na ” slubie kolezanki syna, ktory byl bardzo piekny” (slub czy syn?), czyli przyganial kociol garnkowi. Trudno, nie moge sie powstrzymac od tej drobnej zlosliwosci, ale mamy 38*C upal.
jam znam tylko barwy walki Pietrek. a jesli walniesz lufe to tez masz problemy z dodaniem komentarza?
nie potrafie sie tak intensywnie chwalic niczym PAdam.
wprawdzie nie chelpi sie meskoscia i odwaga, ale jesli jest zbyt malo glaskany, to wpada na pomysl, tak jak dzis, by poglaskac sie samemu. od czasu do czasu pokazuje sie nawet z niewielkimi trofeami, malymi rybkami wyciagnietymi z akwarium. ale znacznie czesciej, moze juz na nic innego nie ma sily, pokazuje dzielnie co zjadl. trzeby przyznac ze jest to wielkie przedsiewzięcie zmlocic z te wszystkie dary natury bez popijania, a na dodatek bez jakichkolwiek konsekwencji ubocznych 😆
jesli jeszcze troche potrenuje to zostanie mistrzem, no moze nie od razu swiata ale powiatowym to z pewnoscia.
Przepraszam Kryche! Nieuwaznie czytalem, a to byl swiadomie cytowany tekst. To ten upal.
U mnie w Toronto oczekuja ze dzis padnie poprzedni rekord temperatury – napewno na 21 lipca (35.5 oC) a moze i wszech czasow (41 oC).
Siedzimy w domu, moczymy sie w wannie a klimatyzator pracuje w pocie czola – no moze chlodnicy.
Ja też nie potrafię chwalić się niczym, Ogonek! Nawet nieintensywnie.
Dlatego pochwalę się, że w ramach remanentu fotograficznego znalazłem w telefonie obrazki-niedobitki ze spaceru przedsylwestrowego. 🙂
Jak ja bym chciala ponarzekac na upaly …
Ludzie , dmuchnijcie no troche tego goracego powietrza nad Albion!
Nie tyle, ze upal, to ja musze isc do dentysty na kanalowe leczenie zabka. Widac, nagrzeszylam w tym zyciu doczesnym oj nagrzeszylam.
Jezeli popelnilam bledy skladniowe to podejmuje pod kolanka i bardzo przepraszam.
Buziaki,
A ja mam jeszcze wiecej zdjec (duzo zdjec-85). Okanagan Lake i Similkameen Valley. Miejscowosci jak Oliver i Osoyoos, Penticton i Peachland i Summerland gdzie sie zatrzymalismy i Kelowna ktora wyrosla na luksusowy kurort. Piekna pogoda, winnice rozciagajace sie za winnicami. Na koncu nas napadli kowboje straszni i obrabowali z calej gotowki ale wina nie dalem. Potem trzeba bylo wracac do Alberty. Ot tyle.
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/WKrainieWinaOkanagan?authkey=Gv1sRgCNGd29C_tNSGtwE#slideshow/5631265308416575778
Pietrek ja wiem ale nie napiszę bo nie znam szczegółów. Skoro piszesz bez obelg i nie przyjmuje, napisz z obelgami!
yyc zdjecia fajne. Jak to dobrze, ze ci kanadyjscy kowboje nie uzywali paralizatora („taser”).
Zauważyć, zauważyłam, tylko za późno – już mi się nie chciało prostować. A w ogóle Pyra jest śmieszka, więc uśmiała się setnie z reakcji i Nemo i tekstów przytoczonych przezs Krychę. 😉 Całe życie mnie ćiągnie do kabaretu.
Deser wyszedł pierwszorzędnie; zrobiła jeszcze Młoda lody z owocami, dałyśmy czarną kawę, nalewkę z czarnej porzeczki i dobrą czekoladę. Jak mówią oficjalne komunikaty : spotkanie upłynęło w przyjaznej atmosferze.
Na zdjęciach PaOLOre – Misio dostojny, a Piotr natchniony, albo jakby dźwigał na barkach cały bezsens świata tego.
Piotrek – popatrz, czy nie masz gdzieś zbiegu liter a – s – s Takich asocjacji nie wpuszcza nasz program Dlatego piszemy Pas – sent a nie nazwisko w normalnej pisowni)
Yyc,
Nas też zabrałeś w piękną podróż, nie tylko Basię 🙂
Jolly Rogers, może bym i dmuchnął, ale podaż gorącego powietrza w moich okolicach jest zerowa. Leje jak z cebra i zionie chłodem.
Niech poprawi się do soboty, bo będę transferował się do Warszawy przy pomocy czterech kółek. No i zamówiona jest sobotnio-wieczorna impreza grillowa, a co będzie w niedzielę, to już Misiu się wygadał.
Zaraz zmykam pakować się, trochę popracować i zamiatać pracownię.
Na razie robota mi się nie klei. Jestem w dołku. Co ja mówię! DOŁA MAM! Mam doła!
W wyniku zbiegu okoliczności dowiedziałem się z trzyletnim opóźnieniem o śmierci znajomej (i znanej) aktorki i reżyser dubbingu.
Mam od Niej portret z dawnych czasów , w kopercie z napisem „nie zapomnij mnie zabrać”…
Gdy na początku lat 90-tych zmieniła mieszkanie i numer telefonu (dzwoniło się do sąsiadki, był drugi drucik poprowadzony do mieszkania Joasi) i opuściła teatr, straciłem z Nią kontakt, bo i rzadko przyjeżdżałem do Polski, ale często sobie obiecywałem, że się z Nią skontaktuję, zwłaszcza, gdy już dowiedziałem się, że „rządzi” w dubbingach (Shrek), niekiedy nawet w studio niedaleko naszego warszawskiego mieszkania. Jak widać, postanowienie to za mało.
Nie da się zrobić wszystkiego naraz, a przecież nie można pewnych rzeczy odkładać na niezdefinionwane później. Zupełnie nie wiem, jak mogłem przeoczyć informację o Jej śmierci. Na ogół jestem na bieżąco z wydarzeniami w kraju.
Wredne jest czasem życie. Ale zawsze za krótkie…
ROMek…
u mnie +34C w cieniu i sobie wypraszam, ale podobno muszę znieść 🙁
W cieniu, bo mieszkam prawie w lesie, ale wyobrażam sobie, jak to jest w rozgrzanych murach centrumu Toronto 🙄
Przyjmij wyrazy, Lena też.
Idę pod zimny prysznic. Kolejny.
Paolo – inni ludzie, dają nam cząstkę siebie. Zabieramy ich ze sobą wszędzie. Są w nas. Oddaliśmy cząsteczkę siebie w zamian. Jesteśmy bogaci, hojni jestestwem wielu ludzi. I zawsze – niezależnie od swojej woli – gubimy to i owo z powierzonego bogactwa. Ale pamiętamy. Pamięcią przedłużamy czyjeś życie. My. Efemerydy, nietrwała struktura białkowa. W nietrwałości tej jest i odrobina nieskończoności i nasza wielkość. Tak sobie pomajaczyła starsza pani.
PaOlO,
życie jest zawsze za krótkie, i nie je bajka, i zawsze z czymś nie zdążymy.
Posłuchaj starszej koleżanki – robimy, co się da, a jak się nie da, to trudno.
Wyrzuty sumienia i tak będziemy mieli, że…
„… żona (mąż) ma żal, do tańca się rwie.
Pijmy wino za kolegów do dna,
bo oni – to my, a my – to już mgła.
Pijmy wino za kolegów do dna,
Bo oni – to my, a my – to już mgła.
Pijmy wino za kolegów do dna,
bo oni – to my, a my – to już mgła.
A w międzyczasie pomyślmy o sobie – co nie jest wcale a wcale egoistyczne. Doła trzeba brać z góry 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img.00005.jpg
Facet poszedł do supermarketu i zauważył że atrakcyjna kobieta wodzi za nim wzrokiem.
Podszedł do niej a ona powitała go ciepło. Był zaskoczony, bo nie mógł sobie przypomnieć skąd ją zna.
– Czy my się znamy?- zapytał
-Myślę, że jest pan ojcem jednego z moich dzieci- odpowiedziała
Teraz, jego umysł cofnął się do czasu kiedy jeden jedyny raz nie był wierny swojej żonie i powiedział:
-To ty jesteś tą striptizerką z mojego wieczoru kawalerskiego z którą się kochałem na stole bilardowym,
a wszyscy moi koledzy gapili się stojąc wokół dopóki twój chłopak przywalił mi w kijem w tyłek?
Ona spojrzała mu w oczy i powiedziała spokojnie:
-Nie, jestem nauczycielką pańskiego syna.
Alinko, ciesze sie, ze sie spodobaly zdjecia. Ty lasuch nad lasuchami bylabys jak w raju. Winnice jak okiem siegnac, klimat jak z poludnia Francji. Zimy moze zimniejsze (i dobrze bo mamy icewine) ale lata suche i gorace. Musza wszystko podlewac. Wplyw pustyni Sonora ciagnacej sie od Meksyku. Kiedys rozciagaly sie tu wszedzie sady teraz winnice.
W wielu winnicach jest patio czy restauracja otwarta na lunch badz przez caly dzien. Wszedzie gdzie bylismy bardzo dobre jedzonko. Widoki tez pyszne. No i wina godne. Pielgrzymki do Bachusa wszedzie liczne i spotykalismy tych samych ludzi w roznych winnicach w ciagu tych paru dni 🙂
Mikroklimaty, roznice glebowe, inne style, inne wina, inni ludzie je robiacy z korzeniami od Francji, Wloch i Niemiec po Wegry, Australie, Poludniowa Afryke i Argentyne. Kazdy ma swoje tradycje i stad roznorodnosc jak malo gdzie. Twoja nastepna wizyta w Kanadzie niech sie rozszerzy na zachod 🙂
ROMek szczesliwie nas szeryf w koncu uratowal i tasereow nie zdazyli naladowc 🙂
Pojechalismy sie odprezyc po napadzie Gangu Garnetta w kolejnej winnicy. Tak sie odprezylismy, ze na kolacji zostalismy rocznicowej. Objadlem sie tego dnia duzo ponad miare bo po napadzie mielismy z gangiem obiad westernowy czyli kurczaki i wolowina grilowane i ziemniaki plus roznych roznosci dodatkowych duzo a wieczorem rocznicowa kolacja wsrod winnic 🙂
Kuchnia nasza, to już pożegnanie moje z Darem, Pan Leszek na przedzie jest szefem kuchni, kanapkami mnie zaopatrzono na Szpicbergen albo w inne Himalaje 🙄
Zdjęcie nieostre, bom spłakana z żalu.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7618.JPG
Pyro, słusznie majaczysz, Alicjo, słusznie prawisz. Ale mimo tej świadomości odczuwamy stratę. A poczucie wielkiej straty powoduje ruchy tektoniczne w hierarchię wartości.
Zaczęło się od tego, że przeczytałem fragment książki Ziemkiewicza „Wkurzam salon”:
http://frizona.pl/threads/7632-Mistrz-Ziemkiewicza
Tekst dotyczył mojego Profesora. Napisałem na ten temat maila do przyjaciółki, po czym ona zeszła na temat Marka Kondrata, którego ona poznała osobiście, potem coś o Romanie Kłosowskim, na co ja, że z Panem Romanem i Tadeuszem Plucińskim piliśmy wódkę w Teatrze Syrena w garderobie Joanny Wizmur, z którą się kumplowałem, na to ona, że Joanna zmarła w 2008r. Potrzebowałem dłuższej chwili, by się oswoić z tym, co przeczytałem.
A ponieważ Profesor też był postacią dość znaną, przytoczę, co na ten temat napisałem:
—
Nie lubię Ziemkiewicza, przyznaję od razu.
Facet niewątpliwie inteligentny i obdarzony przez los świetnym piórem.
Ale z innej bajki. Ciemnogrodzkiej. Na przykład: o Freddiem Mercurym
mówi „Fredzia”. ……. (moje epitety wykropkowane przez autocenzurę)
Już choćby za to należy mu się czerwona kartka i członkowstwo w Klubie
Ksenofobów, jako elokwentne towarzystwo dla Kukizów lub innych Pospieszalskich.
Dzisiaj przeczytałem, że mieliśmy tego samego Mistrza.
Skojarzyłem, że znałem jednego ze starszych braci redaktora Ziemkiewicza, bo kręcił się w pobliżu Rumcajsa, jak nazywaliśmy Karpisza, naszego polonistę.
Tadeusz Karpisz, poeta, miał o tyle szczęście do naszej szkoły, że pozwolono mu uczyć polskiego. W poprzedniej był nauczycielem PO.
Nieszczęściem (jego, ale też i moim) zaś było, że w wakacje między moją
pierwszą a drugą klasą pani dyrektor wywaliła Rumcajsa w okolicznościach
zgodnych z tym, co pisze Ziemkiewicz. Potem dostał w innej szkole fuchę
bibliotekarza, a potem… potem było już tylko gorzej.
Zgrzyt polega na tym, że Ziemkiewicz – który biegając na nauki do Karpisza potraktował go instrumentalnie (wykorzystał jego warsztat i
świetne kontakty ze środowiskiem poetów, aktorów i innej bohemy) – nie
przypomina w niczym Mistrza.
Rumcajs nie był niewolnikiem tradycji i mitu wszechpolskości. Był
tolerancyjnym typem i sam wymagał od innych tolerancji. Był romantykiem i kosmopolitą, nie politykiem. Wyzwolonym, choć uwięzionym w tamtej rzeczywistości. Dziwakiem, lecz nie chamem. Nie narzucał nikomu światopoglądu, co najwyżej demonstrował, jak wysoko ceni sobie szeroko pojętą wolność i jak trudno było mu funkcjonować w ówczesnym systemie.
To przy nim pochłonąłem Pana Cogito i nauczyłem się słuchać Okudżawy.
Otwarty był na innych i kreatywnych.
Przebywając w jego towarzystwie człowiek stawał się poetą, dostawał skrzydeł.
Przy zarozumialcu Ziemkiewiczu dostaję jedynie arytmii, wysypki i gęsiej skórki. Inteligencja i dobre pióro nie czynią – jak widać – człowieka. Może pan redaktor jednak powinien sobie czasem zdrowo wypić? Wzorem Mistrza…
errata: hierarchii
no i żeby nie było, że nie kulinarnie: o piciu przecież piszę 😉
Ja także nie wiedziałam o śmierci Joanny Wizmur. Ogladam czasami na Polsacie powtórki sympatycznego serialu ” Hotel Pod Różą” , w którym grała chyba jedną z ostatnich ról – kucharki . Bardzo ciepła postać.
Dzisiaj obejrzałem „Ostatni dzwonek”. Może to i nie jest apogeum kinematografii, ale ten film był dla Joanny czymś bardzo istotnym, często do niego wracała.
Gwoli uzupełnienia: Profesora też już nie ma. Nigdy potem go nie spotkałem. Jasne! Wyjechałem przecież. I nie dojechałem na dwudziestolecie matury. Choć jechałem, ale wtedy nie byliśmy jeszcze w EU i podróże lubiły przeciągać się w czasie. Wiem, że był i o mnie pytał. Więcej nie zapyta…
Jeden rok z Mistrzem dał mi więcej, niż następne trzy lata z dwiema polonistkami. Żadnej nie dałem szans, żadna nie mogła się z nim równać.
Trochę mi ich dzisiaj żal, bo dałem im to odczuć w całej rozciągłości…
Nie lubię Ziemkiewicza. Nie lubię jego pogardliwie-zazdrosnego stosunku do „salonu”. Czujesz się lepszy i wyższy ponad nich? To udowodnij to. Jego literatura wcale nie jest zbyt wysokich lotów. Duża łatwość pisania nie przekłada się ani na głębię ani na humanizm.
Pyro – wielkie dzieki !!!!!!!!!
Rzeczywiscie to byla, nie tyle blada du.a, co zielonkawa – pisalem o zubrowce z angielskim cytatem no i oczywiscie jest slowo gras-s! Po rozdzieleniu polknelo jak karmny indyk galke.
Czy wywala tez brytyjski a-r-s?
Yurku – rzeczywiscie bede musial walnac jakies szewskie przeklenstwa, takie jak cytowane przez Galczynskiego za Witkacym „dziamdzia twoja glan” 😀
PaOlO,
no to razem nie lubimy (ja omijam wielkim łukiem w prasie) pana Z.
On z tych, co wszystko wiedzą najlepiej i doprowadzą cię do szczęśliwości niebieskiej, bo ani pyra ci się nie przypali, ani sosik z mózgu nie zrobi.
A ja ciągle włażę w jakieś błota (Żabie najchętniej), no i co – no i o to biega.
Pozdrawiam najserdeczniej z sauny ontaryjskiej, od Jerzora też, chociaż on o tym jeszcze nie wie.
Przypomniała mi się wycieczka znad Narwi (Zjazd 2), kiedy to dogoniłeś nas, a myśmy się kłócili, o!
Dobra kłótnia nie jest zła, wentylator.
Pozdrawiam mocno i serdecznie, nie znałam tej Pani.
Alicjo, różnica zdań to jeszcze nie kłótnia 😉
Wikipedia prawdę ci powie,
albo FilmWeb: http://www.filmweb.pl/person/Joanna.Wizmur
Też chętnie zaszyłbym się gdzieś, np. w Żabich Błotach, ale muszę przecież zarabiać mój drugi milion.
Buziaczki w stronę sauny ontaryjskiej!
I ściski specjalne dla Jerzora 🙂
dobra dobra…tylko tak za bardzo go nie ściskaj, Jerzora.
Swoja drogą pomyśl…potrzebny Ci milion? Dopiero byś wtedy musiał się zastanawiać, co z tym zrobić!
A drugi milion to już perwersja 🙄
Bierz przykład ze mnie – nie mam milionów, korzystam z życia, na ile się da.
Przyjaciół na miliony nie da się przeliczyć. Wiem, o czym mówię. Dzięki Przyjaciołom bywam, gdzie bywam, i są to wredne łasuchy z tego blogu między (i przede wszystkim) innymi;)
Jeżeli będę chciała uzyskać rozgrzeszenie za wszystkie wydumane albo rzeczywiste grzechy swoje, to może zrobię jutro pierogi z jagodami? Nie mam wielkiej ochoty na wałkowanie ciasta (jedna z najgorszych – dla Pyry- robót domowych) A do pierogów uniwersalny, rodzinny sos deserowy – utarte na puch żółtko z cukrem pięknie rozbite w gęstej, kwaśnej śmietanie.
Alicjo, jakie miliony? ja i miliony?
Przecież ja mam dwie lewe ręce do roboty i na łatwiznę idę.
Dlatego też ustawiam się w kolejce od razu do drugiego miliona, bo słyszałem, że ten pierwszy milion zarobić najtrudniej.
Leniwy to ja może i jestem, ale żeby zaraz głupi?
paOLOre ja żyję tak żeby umrzeć z pustym kontem,
Ten pierwszy milion podobno dostaje się w posagu czy czym tam 🙄
Drugi się sam robi 😉
http://www.youtube.com/watch?v=3VqOIhqUklI&feature=related
yurek,
grabula 🙂
Pierwszy milion to trzeba ukraść 😉
Czyli czas umierać? Puste konto już mam…
Może jednak trochę poczekam, bo podobno ten drugi milion sam przychodzi 😉
Byle tylko w międzyczasie nie schuść za bardzo, bo ubranko nie będzie pasić.
No to w końcu wiem, dlaczego powiesiłem ręczne obrazki na tapczanem !!!
Tylko dziura w drodze do tapczanu coraz większa 🙁
Będę musiał kładkę zrobić . Koleżankę chciałem zaprosić żeby wpadła. A ona na to , że mowy nie ma.
Poza tym rułę będę kładł w sobotę , a może nawet dwie.
Ja to tam lubię z grubej rury. Przynajmniej w tym jestem dobry. Jak u Pasenta przywaliłem kawałkiem zabytkowej kamionki z Towarowej 28 to przywalony znać mnie nie chce od tej pory i cenzorem został . A ja taki jestem grzeczny. Do rany przyłóż …
http://www.youtube.com/watch?v=z4dMWaI6MBY
Dobry wieczór Blogu!
Goście poszli na pociąg do stolicy, a ja sobie wreszcie odetchnę. 10 km na piechotę, 8 godzin gadania, podwieczorek, kolacja… Czekają na nasz powrót z Afryki i relację 😉
Krycha,
dzięki serdeczne, uśmiałam się do łez 😆
Obejrzałem zimowe zdjęcia z Krakowskiego Przedmieścia i mogę powiedzieć, że jestem o 14 kilo mniejszy. Remont trwa . Jak tak dalej pójdzie będę wyglądał jak Gołas w białym podkoszulku. Oj będę miał kaloryfer 🙂
I nypel z muterką.
https://lh5.googleusercontent.com/-zpzhuhiYkAU/TiiKUOuobuI/AAAAAAAAIv0/ViJLlehbdxM/DSC_01360001.JPG
Mówiłam wczoraj, że moja dzisiejsza wizytująca lubi romanse? Jedyne, co czyta. Serdeczna kobieta; wie, że Pyra czytać lubi, a do Biblioteki już nie zajdzie, więc mi lektur 26 przytaskali (z Synem i Synową) No, to Pyra się romansowo podszkoli. Niestety – pani gustuje w romansach dramatycznych, dla mnie niestrawnych zupełnie, wiec 6 pozycji p. Curz-Mahlerowej od razu odłożyłam do tej torby, w której przyjechały. Jeżeli się okaże, że w pozostałych 20 tomikach są podobnie łzawe historie ubogich sierot, zdradzonych wdów i uwodzonych dziewic cnotliwych, cały wysiłek cnej Stani spali na panewce. Pyra trawi wyłącznie romanse komediowe. Nawet w realu unikałam ludzi ze skłonnościami do cierpień miłosnych (są tacy) uważając takie osobniczki i osobników za nadzwyczaj męczących towarzyszy codzienności Miałam taką panią w pracy – chłop ją rzucił (nie mąż, taki dochodzący) szlochała głośno rzucając się na piersi słuchaczy przygodnych; zakochała się szczęśliwie – też szlochała na myśl, jak smutnie się ta miłość skończy. Wredna Pyra radziła popełnić samobójstwo prewencyjne – ileż cierpień Cię ominie! Nie doceniła pomysłu.
Żaba po kolacji u Haneczki już pewnie znowu na trasie.
Rano, od 9.30 mamy trzymać kciuki za Alę na Palomie – startują w olimpiadzie młodzieżowej w Starej Miłosnej.
Świat jest, jaki jest i się obraca po swojemu.
A tu taki mały zakątek, w którym dzielimy się wrażeniami od jakichś 5-ciu lat…
Żivot je cudo, idę dolać sobie piwa, u nas straszliwe temperatury w cieniu.
E tam…nie takie my ze Szwagrem… 😉
+36.6 w Toronto…
Wielkiemico 🙄
Kolor – niebieski blond.
Tylko to
Z gwiazd wszystkich pada ciężka bryła ziemi
W samotność, kiedy noc gwiazdy zapali.
Rilke. Samotność. Pierwszy z brzegu przykład. Ciekawe co kuzynka-malarka-Magda maluje. Od zachwytu warto umierać.
Mam ochotę na lody. Wytarzać się we włoskich lodach, przy dźwiękach fontanny 🙂
A na Long Island skali brakuje…. 😆
5 lat to troche czasu, bardzo mile to blogowisko.
Angielski – od zachwytu 🙂 Ten Rilke, że tak powiem cholera.
Samotność płynie całymi rzekami.
Aż strach pomyśleć co ten człowiek tak naprawdę napisał, po niemiecku.
paOlOre – pomęcz się jeszcze przez 87 lat, 2 miesiące – Twoje zdrowie.
Placku, drogi Placku, nie chcemy jeszcze spać…
Panta rhei. Samotność też.
Zenergetyzowałeś mnie tą Zazą na pewien czas.
Pomęczę się jeszcze trochę 🙂