Zgadnij co gotujemy?
Karnawał to czas radosny. Więc i dzisiejsza nagroda będzie rozweselająca. To książka, którą niedawno polecałem, dziełko Szkota Petera Kerra pt. „Mandarynki w śniegu”. Kto chce poczytać o pierwszych krokach szkockiej rodziny na śródziemnomorskiej wyspie i kłopotach z rozpoczęciem nowego życia (oraz nauką całkiem odmiennego niż dotąd zawodu) musi odpowiedzieć na trzy pytania i nadesłać rozwiązanie na adres internet@polityka.com.pl Oto zagadki:
1 – Jak się nazywa szkocka potrawa nieco przypominająca polskie skrzyżowanie kaszanki z salcesonem?
2 – To, chyba najpopularniejsze danie kuchni major kańskiej, nosi w swej nazwie słowo „brud” ?
3 – Czym się różni gazapo od gazpacho?
Wszyscy już przy komputerach a ja czekam ( internet@polityka.com.pl) na pierwsze dobre odpowiedzi, by wysłać książkę jak najszybciej. Może dotrze przed końcem karnawału?!
Komentarze
Dzisiaj niezbyt trudny konkurs i sympatyczna nagroda – zgadującym życzę powodzenia.
W Poznaniu deszcz i bylejako. Czekamy na dzisiejszy wyrok sądu – po 5 latach rozpraw ma rozstrzygnąć, czy parafia Jana Jerozolimskiego otrzyma od skarbu państwa 100 mln złotych odszkodowania, za teren Malty (część jeziora i obiektów sportowych) Niedawno zażyczono sobie 80 mln za budynek szkoły.
Pomarańcze w śniegu, mandarynki w śniegu, cytryny w śniegu… 🙄
Test na uważne czytanie i pamięć krótkoterminową (6 dni)? 😉
U mnie świerki w śniegu, od wysokości 800 mnpm. Nie nacieszymy się długo, od jutra +10 albo i więcej.
Witam,
na zachód od Poznania buro, zimno, pada.
Zamiast do konkursu, bawiłam się słuchaniem pogodnych piosenek w wykonaniu dzieci. Toteż się pewnie spóźniłam z odpowiedziami.
Pyro,
ja Ciebie bardzo proszę, Ty mnie nie denerwuj od samego rana. Jak słyszę o „odszkodowaniach” dla KK, to dostaję piany na ustach 👿
A kto/co to jest KK? Ja też do niego należę! A z czyich pieniędzy te „odszkodowania”? Podatników! Ja też jestem podatnikiem! Czyli przełożę sobie z prawej do lewej kieszeni? 😯
Tylko skąd do jasnej anielki wezmę tyle mamony, ja „kościół ubogi”? 👿
Słyszałaś coś może Pyro o zabijaniu posłańców, którzy przynoszą złe wieści? 😯
Ty się Pyro nie napraszaj 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=LLs7ILmqLNU
Nemo,
a tu tylko …
http://www.youtube.com/watch?v=Zlvi_ssU2Xc
W takim dniu to tylko rosół i …
http://www.youtube.com/watch?v=NXfy2Gv-BWQ
niestety czas do pracy!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8880068,Miasto_zaplaci_75_miliona_zl_odszkodowania_za_Malte.html
KK wiele stracił za komuny i to, co zostało zabrane bezprawnie, powinno być zwrócone. Tylko diabeł tkwi w szczegółach i, jako wróg KK z definicji, wdał się w te szczegóły poprzez różne przewały. Pamiętam z dzieciństwa przedszkola, szkoły, domy opieki i szpitale prowadzone przez zakonnice i rzadziej zakonników. O liceach mam opinie takie sobie. Otwierane w ostatnich dziesięcioleciach sa zdecydowanie lepsze. Ale szpitale zakonne były znakomite pod względem opieki nad pacjentami.
W wielu szpitalach zakonnych po ich upaństwowieniu zakonnice pozostały jako pielęgniarki i salowe i tam opieka nadal była znakomita. Potem zakonnice ze szpitali usunięto.
Oddawanie mechaniczne mnie dziwi. Jeżeli odebrano zakonowi szpital, a teraz zwraca się budynki o podobnej (ponoć często większej) wartości, warunkiem zwrotu powinno być prowadzenie podobnego szpitala. Bo ten majątek temu społecznemu celowi wtedy służył. Jeżeli nie chcą szpitala prowadzić, nie widzę powodu do zwrotu. Gdyby diabła ze szczegółów przepędzić, może nie byłoby tylu kontrowersji9 wokół zwrotu majątku.
Na marginesie tych zwrotów zauważam, że TK rozpatruje właśnie, czy dekret o reformie rolnej pozwalał na automatyczne wyzucie z majątku wszystkich właścicieli ziemskich posiadających ziemię o powierzchniach „ponadnormatywnych”, czy też w każdym indywidualnym przypadku wymagana była decyzja administracyjna stwierdzająca, które składniki majątku przechodzą na własność państwa. Na mój chłopski rozum bez decyzji administracyjnej mamy bezprawie. Przecież trzeba określić na przykład, czy dwór, a nawet pałac, jest składnikiem majątku ziemskiego, czy też jest czymś odrębnym, choćby ze względu na położenie. A jeśli dwór tak, to co z meblami, obrazami i td.
To wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Ale zakładając, że wiele konfiskat uzna się teraz za bezprawne, to co? Będą majątki zwracane w tych przypadkach, gdy decyzji administracyjnej nie wydano, tylko właścicieli przegoniono. Przecież to czysty przypadek będzie decydował, kto otrzyma prawo zwrotu, a kto nie. To kłóci się z moim poczuciem sprawiedliwości. A czy ja moge wystąpić o rekompensaty za majątki utracone przez moich przodków w prostej linii po Powstaniu Listopadowym i po Powstaniu Styczniowym? Wtedy nie przypadek decydował tylko wybór udziału w powstaniu. Ale uspokoję współbiesiadników, nie zamierzam występować i wszystkim występowanie odradzam. W sprawie reformy rolnej również, choć dla wielu była to bardzo bolesna strata.
Mam duże uznanie dla tych, którzy sądzą się latami o zwrot majątku, wygrywają w sądzie i przekazują odzyskane obiekty miastu czy gminie. Tak postąpiła arcyksiężna Habsburg w Żywcu (zachowała prawo dożywotniego zamieszkania w mieszkaniu wydzielonym z pałacu), tak postąpiła hrabina Sierakowska z pałacem w Waplewie, który przekazała Województwu Pomorskiemu, które jakoś nie może tego obiektu wyremontować. Podejrzewam, że pani Sierakowska nie jest zadowolona, gdy się przypomina tytuł już przecież zdelegalizowany. W młodości była zawodniczką w narciarstwie alpejskim, wyszła za mąż za Bohdana Tomaszewskiego. Waplewo do II wojny światowej należało do Niemiec (Prusy Wschodnie), a pałac był ośrodkiem polskości. Takim ośrodkiem w Wolnym Mieście Gdańsku nie stał się dworek Sierakowskich w Sopocie. Sierakowscy sprzedali dworek na początku XIX wieku, a w XX należał do berlińczyków wykorzystujących go na siedzibę letniskową.
Tyle o zwrotach. Ale zgadzam się, że Komisja Majątkowa w trybie, w jakim działała, nie była szczęśliwym pomysłem.
Dziędobry na rubieży.
Jotka ma rację: tylko rosół może nas uratować. Mam zdechłego nieco kuraka i rośliny niezbędne. Będę robić!
Stanisławie – w Poznaniu jest dość niejednoznaczna sytuacja. Szkołę zbudowali rodzice uczniów aby powołać polskie gimnazjum męskie. Nikt z działaczy polskich nie uzyskał zezwolenia na taką szkołę, ale społeczny komitet z ks dr Małkowskim na czele zodę uzyskał. Szkołę zbudowano i oddano do użytku tuż przed I wojną. W okresie międzywojennym szkoła nadal działała pod dyrekcją księdza, bo absolwenci skończyli gimnazjum i poszli, z komitetu założycielskiego został ten dyrektor. Od czsów pruskich mówiło się katolickie gimnazjum i liceum im A.Mickiewicza (związki wyznaniowe miały prawo powoływać szkoły w Cesarstwie). Ksiądz umierając zostwił testament, mocą którego szkoła została przypisana KK (było to wygodne, ale okazało się kosztowne w przyszłości). Zburzonu w wojnę buynek odbudowało miasto po społu z kolejnym komitetem społecznym. Mieściło się tam LO. Dwa lata temu KK zażądał wykupu za 80 mln i b.wysokiego czynszu za ubiegłe 60 lat użytkowania.
Malta to coś zupełnie innego – tereny najstarzej wielkopolskiej fundacji szpitalnej (XIIw) na ziemiach Komandorii (zakon Szpitalników Jerozolimskich) Księgarni św. Wojciecha i folwarku Mielżyskich (Chartowo, gdzie Pyry siedzą) Wszystkie obiekty Mlty i osiedli stanęły na nieużytkach, w laskach podmiejskich i w bagnistej dolinie rzecznej. Jezioro zaczęli budować Niemcy w II wojnę, tereny rekreacyjne Polacy przed wojną. Miasto po wojnie zrobiło z Malty to, co widać – Nowe Zoo, Park 1000 lecia, jezioro zalewowe, stadion, stok narciarski, wieże sędziowskie itd itp teraz buduje się termy, jest hotel, przychodnie sportowe, trybuny. Za czorta nie dostaliby za 8 ha bagna 100 mln – teren zyskał na infrastrukturze. Z Mielżyńskimi i Księgarią miasto doszło do porozumienia.
Nisiu, tak trzymaj, i zaszalej z rosołem 😆
http://www.youtube.com/watch?v=9Vks4C1CJKk
Stanisławie,
przy całym szacunku dla Ciebie i Twoich poglądów.
Kościół jest od Ewangelii a nie od pieprzonych (kulinarnie) majątków. Nie ma co porównywać sytuacji świeckich właścicieli do sytuacji KK.
W Kościele najważniejszy jest, a przynajmniej powinien być wymiar teologiczny. I to jemu powinny być podporządkowane wszelkie inne aspekty funkcjonowania tej instytucji.
Zastosowanie się do paragrafów prawnych nie oznacza sprawiedliwości i nie ma nic wspólnego z Dobrą Nowiną.
Kiedy funkcjonariuszom KK wygodnie to krzyczą o wyższości prawa naturalnego nad stanowionym. Kiedy chodzi o mamonę, to nagle najważniejsze jest to drugie. Ważniejsze nawet od Ewangelii.
Nie znam się na diabłach. W moich oczach największymi wrogami KK są jego wysokopostawieni funkcjonariusze.
Przypomina się Tischner i jego diagnoza na temat odejść od Koscioła.
Z jednej strony krzyk na temat „cywilizacji śmierci”, z drugiej, poprzez fałsz i obłudę, wypychanie wrażliwych młodych z Kościoła, w „szpony cywilizacji śmierci”.
Książka Petera Kerra „Pomarańcze w śniegu” pojechała do Nakła. Zwyciężyła bowiem Asia, pierwsza nadsyłając prawidłowe odpowiedzi. Gratulacje!
A odpowiedzi są następujące:
1 Haggis;
2 Aroz brut czyli brudny ryż – pyszne danie z ryżu z dodatkami bądź mięsa, bądź np. ślimaczków;
3 Gazapo to duszony młody królik a gazpacho – chłodnik.
Kolejna zabawa za tydzień.
Pod poglądami Jotki dotyczącymi kościoła,w tym jego stosunku do pieniędzy podpisuję się obiema ręcami.
Gratuluję Asi.
Nie wiem, Jotko, dlaczego tak stawiasz sprawę. Przecież wyraźnie pisałem, że zwrot powinien się należeć tylko wówczas, gdy KK podejmuje się wykorzystywać zwracane obiekty zgodnie z poprzednim przeznaczeniem, czyli na publiczne szkoły i szpitale. Nie musiałem pisać, że w obecnym stanie prawnym jest to praktycznie niemożliwe, a tym samym i zwrot niemożliwy.
Przypadek opisany przez Pyrę jest szczególny. Szkoła wybudowana społecznie nie powinna być przedmiotem roszczeń, szczególnie biorąc pod uwagę zniszczenie budynku w czasie wojny. Tutaj nie powinno byc mowy o jakichkolwiek roszczeniach. To samo dotyczy Malty. Czytając o Księgarni Św. Wojciecha pomyślałem sobie, że to bardzo zasłużona instytucja i nie można jej krzywdzić. Ale z wydawnictwem miasto się dogadało. Nie rozumiem, za co skarb państwa ma płacić 75 mln. Jeżeli w ogóle, to powinno się wycenić tereny bagienne a nie to, co jest obecnie.
A wysokopostawieni funkcjonariusze ulegają podszeptom diabła i dlatego stają się wrogami KK. Można diabła definiować na sposób zgodny z własnym światopoglądem. Może to być upadły anioł albo wszelkie złe instynkty, albo jeszcze coś innego.
Asiu- Twoja kolekcja nagród się powiększa 🙂
Gratulacje !
Stanisławie,
moje słowa w najmniejszym nawet stopniu nie były atakiem na Ciebie. Wybacz jeżeli tak, to zabrzmiało.
Przemawia przeze mnie wielki żal i gorycz, wywołane tym co robi mój Kościół.
Ty to przedstawiłeś w sposób racjonalny. Ja mam do tego stosunek bardzo emocjonalny. Dlatego czasem mogę zatracać proporcje pomiędzy chłodną analizą umysłu a ekspresją wzburzonych emocji.
Tym bardziej, że autora sposobu egzekwowania poznańskich „roszczeń”, muszę co niedzielę oglądać w kościele. Generalnie sympatyczny człowiek.
Dziękuję, rzeczywiście kolekcja się powiększa 🙂 A na Majorce jeszcze nie byłam…
kosciol stal na uboczu. niczym nie przypominal mi tych, ktore dzieki rewolucji pazdziernikowej przemianowane zostaly z ewangielickich i protestanckich na katolickie na dawnych terenach prus.
od rana bylo bezwietrznie. zarowa grzala jeszcze popoludniowym cieplem kiedy schodzilismy z wulkanu do la costilla. zamowiony przez internet c2 okazal sie przy odbiorze na lotnisku czterodrzwiowa dobrze przeszklona panda. buchnelo cieplem z zaparkowanego pod kosciolem auta. czas wietrzenia postanowilem spedzic w oddalonym o pare krokow domu z krzyzem na dachu. zaden to cud architektoniczny. bardzo skromnie umeblowany.
szukalem w myslach innosci z tymi domami ktore widzialem dotychczas. brak bylo jakiegokolwiek dzwiekoszczelnego fotela, z ktorego jako gowniarz odszedlem z nakazem trzykrotnego przeczytania malej ksiazeczki z mikroskopijnymi literami. miala to byc nagroda za szczerosc dla dziesieciolatka 😆
juz nigdy wiecej nie odwazylem sie obcemu ludziowi powiedziec by przebaczyl mi moje grzechy.
smiechu warte, arogancja i iluzja: jeden przebacza cos co drugi trzeciemu zrobil
chwilowo to tyle wspomnien z ostatniego pobytu na fuerte
http://www.national-geographic.pl/multimedia/quizy/quiz/wlochy/
Dzień dobry,
Gratulacje dla Asi.
Onufry – witaj.
Wy przy rosole a ja zabieram się za „chili con carne”, które z racji przyprawy smakowałoby Alicji 🙂
Zgago-Krewetko, pozdrawiam.
Stanislaw,
Swiete slowa.
wiataj Onufry,
pozwolisz, ze wyraze lekka watpliwosc odnosnie iscie spielbergowego scenariusza z flaszka, zgrabnie rozwinietego na dwie wersje w temacie muzulmanek na sniegu przez intryganta Antka,
otoz sprawy mialy sie zupelnie inaczej:
kierowcow bylo trzy, kierownice w krytycznym momencie trzymala ta po prawej, spieszyly sie na bal, juz na parkingu, tej po lewej, z tylnego siedzenia wymskla sie szminka na GPS trzymany przez te w srodku w jednej rece z puderniczka , ciag dalszy dopisze wiosna
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1201111036?pli=1&gsessionid=4LKbSrZTdJXzFdBL7BYNcA#
na sama mysl dostalem oczoplasu
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1201111037?pli=1#
kazdy z nas widzi inaczej, z czytaniem jest podobnie. zalezne jest to od tego jak w danej chwili namieszane jest w mozgownicy.
tu maly przyklad e.w. hilla z przed 95 laty
dla ulatwienia dodam, ze podbrodek mlodej panienki na obrazku jest jednoczesnie nosem starej wiedzmy, ….
co kto ma na myśli 😉
dwoje staruszków?
Witam, witam!
Hab\neczki nie mogę znaleźć, ale Inka planuje przyjazd do Połczyna na cały miesiąć do sanatorium 🙂 w marcu.
Krótkiego jakiś duży kundys z sąsiedztwa (???) złapał w pół i nadgryzł. Pewnie było to rano, ale dopiero niedawno Sylwia go znalazła siedzącego w sianie pod wiatą. Oprócz stresu i bólu ma na słabiźnie conajmniej pięciocentymetrowe rozdarcie.
Oj, biedny Krótki 🙁
Trzeba go chyba zeszyć? 🙄
Z różnych dotychczasowych relacji z Żabich Błot i okolic jawi mi się obraz Dzikiego Zachodu z dzielną bohaterką walczącą mniej lub bardziej samotnie z przeciwnościami losu i kapryśnej aury, podczas gdy jej towarzysze – psy wierne i mądre (?) giną jeden po drugim lub walczą odnosząc rany… 🙁 Brak tylko skalpujących Indian i nocnej strzelaniny z zasadzką w kanionie 🙄
I nie widać kawalerii z odsieczą 🙁
Nemo, teraz to jest spokój i normalnie, ale jak tu zamieszkałam! To był dopiero Dziki Zachód!
Witam Blogowisko serdecznie i życzę miłego dnia. 😀
Asiu, gratuluję wygranej. 😆
Arkadiusie, z okazji Twoich imienin, życzę Ci abyś do następnych imienin cieszył się wspaniałym zdrowiem, życzliwością, pysznościami i ….. wieloma ogromnymi (ale ciepłymi) falami. 😆 😆
Nie krzyw się, to są rokrocznie odnawialne życzenia. 😉
Patrzę na Krewetkę, z Zgagę widzę, a dziki zachód pamiętam, nazywał się Małpi Gaj 🙂
Sławku – Tak, intrygant, próbuje z nasienia zrozumienie krzewić, androgenetyk jeden, a tu śnieg po szyję.
Przydałaby się zbroja dla walecznego jamnika 😎
Pomarańcze i mandarynki, mandarynki i pomarańcze…
Asiu, gratulacje 🙂
Placku,
wiesz, jak zatrzymać polską kawalerię?
Dziękuję, dziękuję, dziękuję 🙂
Nemo – Czytasz moje myśli, teraz myślę o Tobie, w Schloss Trautenfels, w marcu 🙂
Nemo – Wiem, ale zapomniałem pogratulować Asi – Asiu – Gratulacje 🙂
Dziękuję Placku 🙂
Jak wszyscy to i RESZTA: Asiu, gratulacje „D
Nie tyle genialna myśl, co pomysł – Skoro bez Kościuszki i Pułaskiego nie byłoby US of A, powinni mi US of A zwrócić. Interesują mnie zwłaszcza niezbadane połacie stanu Maine i kuchnia kreolska.
Gdyby przypadkiem osoby w wieku od lat 0 do 18 chciałyby obejrzeć coś o kawalerii , bardzo proszę.
Miszczu, obejrzalem ponownie Twoje zdjecia z rozswietlonej pieknie Warszawy i ponownie jestem pelen podziwu dla Twoich zdolnosci. Zdjecia sa swietne. W pracy zachwycily kolezanki bo niczego takiego nie widzialy. Gratulacje. Jeszcze pare fotoreportazy z Kraju i zbiore grupe na wyjazd letni 🙂
Shropshire, rok 1843-ci. Restauracja „Pod Grunwaldem”, godzina obiadowa.
Do mojego stolika podchodzi wściekły kelner. Sycząc, deklamuje:
– Polecam sandacza wzbudzonego esencją z dzikich malin, piwo i napoleonkę.
Powoli zdejmuję cylinder i wskazuję laseczką z gałką z kości słoniowej na damę siedzącą pod oknem (Żaba w promieniach słońca skąpana).
– Tego co ta pani ma pragnę. Pronto. Por favor. Garcon. OK ? Danke.
– ?
– ??
– Impeccable timing.
(Ostatniej linijki tej sztuki jeszcze nie przetłumaczyłem, ale mam czas, wydawcy jeszcze się o nią nie biją).
Śnieg przestał padać, teraz spoczywa. Śnieg na emeryturze to poważne obciążenie budżetu państwa. Państwo to my, a rząd to kelner. Niedługo wiek emerytalny będzie synonimem „sto lat, sto lat”.
Dzięki zdjęciom Miszcza przeniosłem się do świątecznego Wrocławia.
Dzień dobry.
U mnie śniegi i mrozy. Nie wiem, co na obiad, bo coś mi na żołądku zaległo i nie chce mi się myśleć o pożywieniu. Przypomniała mi się miętowo-imbirowa kuracja Heleny na dziwne stany żołądkowe, wykonałam i czekam na działanie.
Alina przypomniała chili con carne, ale nie mam wszystkich składników, na inny dzień zostawiam.
O właśnie, wysłać listę zakupów zmotoryzowanemu, niech zrobi po drodze.
Dzisiaj po pracy byłyśmy z moją ulubioną koleżanką na z lekka włoskim obiedzie w naszej wręcz osiedlowej „Oliwce”.To taka mała włoska restauracja
w Galerii Ursynów.Nie będę Was zachęcać,by doń przyjeżdżać z drugiego końca Warszawy,ani z całą pewnością drugiego końca świata.
My chciałyśmy po prostu sobie spokojnie poplotkować,a że ta knajpka jest na naszej drodze do domu,to przysiadłyśmy.To nie są popisy kulinarne z najwyższej półki,nawet nie wiem do końca,czy to jest średnia półka.
Mają sympatyczne grzane wino,z kawałkami pomarańczy,na dzisiejszą pogodę w sam raz.Mają niezły patent na pizzę:pizza na cienkim cieście z pieczarkami,
z szynką,a na środek rzucone jajko sadzone.Znaczy nie rzucone,posadzone 🙂
I kiedyś już próbowałyśmy zawijane plastry cukinii z serem,to też było dobre.
Natomiast-broń Boże zamawiać zapiekaną cykorię z gorgonzolą.Wszystko pływa w wodnistym sosie,nieporozumienie.Desery-francuski mus czekoladowy absolutnie z musem nawet się nie minął,miał raczej konsystencję budyniu.
Pani kelnerka(chyba rosyjskiego pochodzenia) namówiła nas na krem waniliowy na ciepło.Myślałyśmy,że będzie to coś w stylu creme brule.Był to krem angielski wyjęty z zamrażalnika,chwilami nie końca odmrożony zapieczony w chrupiącym cieście.No cóż,kości zostały rzucone,zatem ciasto zostało schrupane.
Plotki natomiast udały nam się niezmiernie,ale trochę szkoda,bo można było paplać za nieco mniejsze pieniądze i np.przy faworkach własnej roboty….
Już nie mówiąc o tym,że karta ze strony internetowej nie pokrywa się z kartą
w restauracji.To zapewne drobiazg,ale świadczy o jakimś niedbalstwie obecnym również w kuchni.
Dzień dobry Wszystkim,
a dla Asi gratulacje!
Pogoda dopisała dzisiaj do kalendarza dodatkowy dzień wolny od pracy – śnieg sypie bez przerwy od kilkunastu godzin. Przy takich warunkach nikt się z domu nie rusza, wszystko zamknięte. Na biało.
Na szczęście sąsiad, właściciel małego ciągniczka z pługiem, już mi odsnieżył wjazd, wystarczy tylko zmieść śnieg z samochodu i można wyjechać. Z sąsiadem znamy się jedynie z przelotnego „Hello”, zamieniłem z nim kiedyś kilka zdań, to wszystko.
Cały czas nadają komunikaty z prośbą o pozostanie w domach aż uporają się z odśnieżaniem dróg i ulic, co ma potrwać do rana. Ja nie będę im w tym przeszkadzał, nigdzie się nie ruszam.
Udało się zdążyć przed burzą śnieżną. Jutro szufla i miotła! Na zdjęciach
za oknem śnieg i konsekwencja niewypału, czyli braku flesza…
http://picasaweb.google.com/cichal05/WDomu?authkey=Gv1sRgCKiVyffJgofgqgE#
No – to się porobiło.
Wpadłem, wydawać się mogło, na dwa machnięcia ogonem, przywitać się i podziękować, a tu człowieka wsysa, bo jakże inaczej, gdy tak miło człowieka witają. Naprawdę, aż się zarumieniłem, a zimnokrwisty jestem przecież. Powitanie, rzecz by się chciało – einfach wunderbar, żeby nawiązać do cudownego fragmentu kabaretu. „Nasza bajka” też nie gorsza, choć klimat inny – byłem tam nawet nie tak dawno, podziwiać najdłuższy budynek w Europie, resztki spichlerza oraz zapłakać nad polskim podejściem do zabytków architektury militarnej, jakże bliskim memu sercu.
Antku – tyś?że sprawcą tego zamieszania, dziękować jeno mogę, w rewanżu służę talerzem bigosu, metodę przekazania ustalimy jakiś sposobem. O ile bigos dotrwa, jeżeli nie, to co tam kolejnego trafi do gara.
Analiza zdjęcia zimowego – znakomita, nie mogło być inaczej. Sam rozpatrywałem jeszcze inne scenariusze, jak takie, że kierujący pojazdem przypomniał sobie o żelazku pozostawionym na gazie lub innym dramacie rodem z czechosłowackiego serialu „Szpital na peryferiach”, ale Twoja drobiazgowość (ustalenie wymiaru opon!) wydaje się zamykać temat. Zatem – jeszcze raz dziękuję za zwabienie w tak interesujące miejsce, pełne tak życzliwych ludzi.
A teraz (tu werble!) obiecany mój przepis na bigos.
Etap I. Wahanie, trwoga
To trudne, skomplikowane, naszpikowane zasadzkami, długotrwałe, a ja jeszcze rok temu byłem na etapie przypalania wody na herbatę i eksperymentów z jajecznicą na rybie wędzonej (nie próbujcie tego w domu!) Wielodniowy przepis, mróz jest potrzebny, a tu za oknem coraz cieplej. To się nie może udać, a dodatkowo szkoda wyrzucić tyle jedzenia, jeżeli się nie uda.
Etap II. Decyzja
Raz kozie śmierć. Jak to mawiał mistrz Yoda – do or do not, there is no try (rób, albo nie rób, nie ma badania – tu chciałem się zastrzec, mam skłonność do używania słów powszechnie uważanych za obcojęzyczne, za co z góry przepraszam – problem jest złożony)
W każdym razie – decyduję się spróbować.
Etap III. Badania przedmiotu
Zwiedziłem sporo stron z przepisami, zadzwoniłem do paru znajomych podejrzanych o kompetencje w tym względzie. Każdy mówi coś innego, więc postanowiłem skompilować własny przepis na bazie elementów, które najbardziej do mnie przemówiły.
Etap IV. Zakupy
Postanowiłem udać się pod miasto – jak wiadomo, w mieście ciężko o przyzwoite składniki. Targ pod miastem był naturalnym kandydatem. Oraz sprawdzony, lokalny sklep mięsny, do którego dostarczają zakłady mięsne z Nowego Targu.
Oto, co ostatecznie zostało użyte:
4 kg kapusty kiszonej
1 kg kapusty słodkiej
20 dkg żeberek wędzonych
40 dkg karkówki
40 dkg pręgi wołowej
40 dkg boczku wędzonego
30 dkg kiełbasy toruńskiej
4 duże cebule
Etap V. Gotowanie
Dzień pierwszy
Bierzemy dwa duże garnki. Do jednego wrzucamy kapustę kiszoną, do drugiego słodką. Stawiamy na minimalny gaz, niech się grzeją.
Całe mięso kroimy w miarę drobno w kostkę (poniżej 1cm3) i obsmażamy na patelni, cebulę również – ale nie do miękkości, ma być lekko podsmażona. Następnie wrzucamy do kapusty słodkiej i mieszamy
Następnie dorzucamy do gara z mięsem i kapustą słodką:
? pieprz czarny – 20 ziaren
? liść laurowy – 5 listki
? jałowiec – 10 ziaren
? rozmaryn – garść
? ziele angielskie – 10 ziaren
? kminek – parę szczypt
Gotujemy oba garnki osobno, na niewielkim ogniu, przez około 2 godziny, mieszając co jakiś czas.
Na koniec dnia wygląda to tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/23/bigos-stage-one/
Następnie, po dwóch godzinach wyłączamy gaz, dajemy garnkom ostygnąć – i na mróz. Wietrzenie lokalu, sprzątanie bałaganu i półprzytomni idziemy spać.
Dzień drugi.
Wyciągamy gary z mrozu, stawiamy na mały gaz, gotujemy nadal osobno. Po dwóch godzinach wygląda to mniej więcej tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/24/bigos-stage-two/
Następnie mieszamy zawartość obu garnków, gotujemy na małym gazie jeszcze przez chwilę, mieszamy raz jeszcze i wystawiamy na mróz.
Dzień trzeci.
Znów na mały gaz. Dodajemy:
? garść suszonych prawdziwków
? garść suszonych śliwek
? główkę polskiego czosnku zgniecionego nożem i poszatkowanego (nie chińskiego!)
? 250 ml oryginalnego ajvaru Podravki (chyba, że ktoś ma swój lub jeszcze jakiś dobry)
? 300 ml dobrego przecieru pomidorowego
Gotujemy przez dwie godziny na małym gazie, następnie na mróz. Mieszamy nie za często.
Dzień czwarty.
Na mały gaz, gotujemy przez dwie godziny. Znów nie przesadzamy z mieszaniem.
Dzień piąty, ostatni.
Znów na mały gaz, gotujemy dwie godziny, doprawiamy solą i pieprzem do smaku – i na talerze.
Wygląda to finalnie tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/26/bigos-final-stage-day-5/
Reszta w pojemniki i do zamrażalnika. Niech czeka na gorsze czasy.
Co do wina – pouczono mnie, że nie należy dodawać wina do samego gara – ponoć zakwasza to cały bigos, który może stać się zbyt kwaśny. Jak kto lubi, można dodać na patelnię, podczas odsmażania.
THE END
Nowy, pogratulować Ci sąsiada. 🙂
Cichalu, ta czapa nie przeszkadza klimatyzatorowi ? Kapitalną masz Rodzinkę.
Gdy pokazywałeś zdjęcia z przydomowymi ozdobami świątecznymi, to zauważyłam tam i żabę. 😆
Żabo, co z Krótkim ?
Cichal,
u nas śniegu mniej więcej tyle samo. Zapowiadali, że będzie sypać, ale przestało niedawno.
Kuracja imbirowo-mietowa poskutkowała szybko. Teraz nie mam wymówki, żeby się obijać 🙁
Danuśka,
nadajesz się na krytyka kulinarnego – do Oliwki się nie wybieramy 🙂
Kłaniam się wieczorową porą.
Jak się okazuje, wystarczy napisać raptem trzy ekrany tekstu i już się ląduje w moderowanych.
„Twój komentarz czeka na akceptację. ”
No nic, pozostaje czekać 🙂
Krewetko,
tutaj tacy sąsiedzi to raczej reguła, a nie wyjątek. Jak coś się dzieje, sami oferują pomoc. Niekoniecznie trzeba się dobrze znać – mieszkamy z naszymi sąsiadami po lewej już prawie 16 lat przez płot, a wiadomo, dobry płot czyni dobrych sąsiadów 🙂
Wymieniamy uprzejmości, poza tym jak śniegi, woda (też nas kiedyś zalało) czy klęska marznącego deszczu, zawsze pytamy się nawzajem, czy coś potrzeba. Ale nie włazimy sobie do garnków, grzeczny dystans.
Onufry,
a pamiętałeś, żeby nie dawać więcej, niż jednego sznureczka w tekście? Bo jak dasz dwa czy więcej, to siedzisz w poczekalni…Długość tekstu chyba nie odgrywa roli.
Alicjo,
Nie byłem świadom tej zasady – sznurki wsadziłem trzy (w końcu nie w jeden dzień bigos ugotowano), czyli już wiem, gdzie pies jest pogrzebany.
Dziękuję za informację – na przyszłość będę mądrzejszy.
Żabo, czy to Twój krewny wydawał na przełomie XIX i XX wieku „Echo przemyskie”?
Alicjo, jak się tak zastanowiłam, to doszłam do wniosku, że od kiedy niektórym panom sąsiadom wysiadły wątroby, to się okazało, że to całkiem mili ludzie. 😉
Bigos…dawno nie robiłam.Czy ja już pisałam, że moja koleżanka dla „postarzenia” bigosu totowanego jednego dnia dodawała nie tylko przecieru pomidorowego (ja też dodaję ździebko), ale i trochę karmelu?
Jak nie pisałam, to napisałam 🙂
Czyli – diabeł siedzi w wątrobie?
Gdyby istniał wehikuł czasu to moglibyśmy skorzystać 🙂 „Echo przemyskie” z 3 grudnia 1896 r. – pisownia oryginalna:
„Specyalny Handel śniadankowy i delikatesów Tad. Pankiewicza, w Przemyślu Rynek l.24 w domu Wp Piskorza urządza specjalne kanapki na zamówienie, półmiski pięknie garnirowane z marynatami i wędlinami. Poleca szproty, biklingi, szczupaki w galarecie i węgorze marynowane, śledzie marynowane specjalnie, pięknie przyrządzone garnirowane ze sosem Tyrolskim. Poleca kuracyjną szynkę praską, znakomite piwo okocimskie, wino czerwone Ofner, deserowe wino austriackie z Retzu sprowadzone. Poleca na post specyalny ser alpejski Almera, smaczny i bardzo zdrowy. Jedna duża cegiełka 15 ct. Dla większych zebrań mam osobny elegancko urządzony pokój”
Drogi Moderatorze! Usuń proszę mój poprzedni wpis, dzielę go na kawałki i wrzucam już teraz. Przepraszam za zamieszanie, errae humanum est.
Ad rem!
No – to się porobiło.
Wpadłem, wydawać się mogło, na dwa machnięcia ogonem, przywitać się i podziękować, a tu człowieka wsysa, bo jakże inaczej, gdy tak miło człowieka witają. Naprawdę, aż się zarumieniłem, a zimnokrwisty jestem przecież. Powitanie, rzecz by się chciało – einfach wunderbar, żeby nawiązać do cudownego fragmentu kabaretu. ?Nasza bajka? też nie gorsza, choć klimat inny – byłem tam nawet nie tak dawno, podziwiać najdłuższy budynek w Europie, resztki spichlerza oraz zapłakać nad polskim podejściem do zabytków architektury militarnej, jakże bliskim memu sercu.
Antku – tyś?że sprawcą tego zamieszania, dziękować jeno mogę, w rewanżu służę talerzem bigosu, metodę przekazania ustalimy jakiś sposobem. O ile bigos dotrwa, jeżeli nie, to co tam kolejnego trafi do gara.
Analiza zdjęcia zimowego – znakomita, nie mogło być inaczej. Sam rozpatrywałem jeszcze inne scenariusze, jak takie, że kierujący pojazdem przypomniał sobie o żelazku pozostawionym na gazie lub innym dramacie rodem z czechosłowackiego serialu ?Szpital na peryferiach?, ale Twoja drobiazgowość (ustalenie wymiaru opon!) wydaje się zamykać temat. Zatem – jeszcze raz dziękuję za zwabienie w tak interesujące miejsce, pełne tak życzliwych ludzi.
A teraz (tu werble!) obiecany mój przepis na bigos.
Etap I. Wahanie, trwoga
To trudne, skomplikowane, naszpikowane zasadzkami, długotrwałe, a ja jeszcze rok temu byłem na etapie przypalania wody na herbatę i eksperymentów z jajecznicą na rybie wędzonej (nie próbujcie tego w domu!) Wielodniowy przepis, mróz jest potrzebny, a tu za oknem coraz cieplej. To się nie może udać, a dodatkowo szkoda wyrzucić tyle jedzenia, jeżeli się nie uda.
Etap II. Decyzja
Raz kozie śmierć. Jak to mawiał mistrz Yoda – do or do not, there is no try (rób, albo nie rób, nie ma badania – tu chciałem się zastrzec, mam skłonność do używania słów powszechnie uważanych za obcojęzyczne, za co z góry przepraszam – problem jest złożony)
W każdym razie – decyduję się spróbować.
Etap III. Badania przedmiotu
Zwiedziłem sporo stron z przepisami, zadzwoniłem do paru znajomych podejrzanych o kompetencje w tym względzie. Każdy mówi coś innego, więc postanowiłem skompilować własny przepis na bazie elementów, które najbardziej do mnie przemówiły.
Etap IV. Zakupy
Postanowiłem udać się pod miasto – jak wiadomo, w mieście ciężko o przyzwoite składniki. Targ pod miastem był naturalnym kandydatem. Oraz sprawdzony, lokalny sklep mięsny, do którego dostarczają zakłady mięsne z Nowego Targu.
Oto, co ostatecznie zostało użyte:
4 kg kapusty kiszonej
1 kg kapusty słodkiej
20 dkg żeberek wędzonych
40 dkg karkówki
40 dkg pręgi wołowej
40 dkg boczku wędzonego
30 dkg kiełbasy toruńskiej
4 duże cebule
Etap V. Gotowanie
Dzień pierwszy
Bierzemy dwa duże garnki. Do jednego wrzucamy kapustę kiszoną, do drugiego słodką. Stawiamy na minimalny gaz, niech się grzeją.
Całe mięso kroimy w miarę drobno w kostkę (poniżej 1cm3) i obsmażamy na patelni, cebulę również – ale nie do miękkości, ma być lekko podsmażona. Następnie wrzucamy do kapusty słodkiej i mieszamy
Następnie dorzucamy do gara z mięsem i kapustą słodką:
? pieprz czarny – 20 ziaren
? liść laurowy – 5 listki
? jałowiec – 10 ziaren
? rozmaryn – garść
? ziele angielskie – 10 ziaren
? kminek – parę szczypt
Gotujemy oba garnki osobno, na niewielkim ogniu, przez około 2 godziny, mieszając co jakiś czas.
Na koniec dnia wygląda to tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/23/bigos-stage-one/
Następnie, po dwóch godzinach wyłączamy gaz, dajemy garnkom ostygnąć – i na mróz. Wietrzenie lokalu, sprzątanie bałaganu i półprzytomni idziemy spać.
CDN
Asia, część rodziny nadal zamieszkuje w Przemyślu 🙂
a na temat gazety zapytam stryjecznego brata, on prowadzi wszystkie archiwa
Uff, tort na jutrzejszy obiad z okazji Krzysiowych urodzin gotowy. To ten orzechowy, co tak mnie ostatnio gryzł. Dla dzieci będzie biszkoptowy a ten ma masę kawową, ciocia Mycha jak ją próbowała i była zadowolona ze smaku i ilości kawy, mówiła: szatan!
http://picasaweb.google.com/zabieblota/TortOrzechowyDlaDorosYchUrodzinyKrzysia2011#
Dzień drugi.
Wyciągamy gary z mrozu, stawiamy na mały gaz, gotujemy nadal osobno. Po dwóch godzinach wygląda to mniej więcej tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/24/bigos-stage-two/
Następnie mieszamy zawartość obu garnków, gotujemy na małym gazie jeszcze przez chwilę, mieszamy raz jeszcze i wystawiamy na mróz.
Dzień trzeci.
Znów na mały gaz. Dodajemy:
– garść suszonych prawdziwków
– garść suszonych śliwek
– główkę polskiego czosnku zgniecionego nożem i poszatkowanego (nie chińskiego!)
– 250 ml oryginalnego ajvaru Podravki (chyba, że ktoś ma swój lub jeszcze jakiś dobry)
– 300 ml dobrego przecieru pomidorowego
Gotujemy przez dwie godziny na małym gazie, następnie na mróz. Mieszamy nie za często.
Dzień czwarty.
Na mały gaz, gotujemy przez dwie godziny. Znów nie przesadzamy z mieszaniem.
CDN
Dzień piąty, ostatni.
Znów na mały gaz, gotujemy dwie godziny, doprawiamy solą i pieprzem do smaku – i na talerze.
Wygląda to finalnie tak:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/26/bigos-final-stage-day-5/
Reszta w pojemniki i do zamrażalnika. Niech czeka na gorsze czasy.
Co do wina – pouczono mnie, że nie należy dodawać wina do samego gara – ponoć zakwasza to cały bigos, który może stać się zbyt kwaśny. Jak kto lubi, można dodać na patelnię, podczas odsmażania.
THE END
Asiu, ja tam chcę !!!!!! Szczupaki, węgorze, szynka praska – miej litość, wszystko się we mnie rozwrzeszczało, że chce tych frykasów. 😆 😆
Na dodatek wtedy nie dodawali polepszaczy, toż to musiały być delycyje. 😯
..i koniecznie ten elegancko urządzony pokój dla większego zebrania 😉
Przejrzałam prasę z antypodów, bo obie z Alsą martwimy się o naszą koleżankę z klasy, mieszka w Brisbane, a tam sytuacja powodziowa bardzo nieładna. Dzisiaj (u nich to już 13-go nad ranem, czwartek) ma być fala kulminacyjna.
Zadzwoniłabym, tylko nie wypada kobiety zrywać przed świtem, odczekam do przyzwoitej godziny.
Jak nie pożary, to powodzie 🙄
Onufry,
tu masz całość, a bigos wciagnęłam do naszych przepisów, żeby ludzie nie musieli latać po wpisach 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Bigos_Onufrego.html
Czekam na zaopatrzeniowca (z obiadem!), a on się spóźnia.
Żabo, jak te torty smacznie wyglądają, szczególnie ten kawowy, mniam, mniam. 🙄
Alicjo, no co Ty, nie wiedziałaś o tym, że diabeł siedzi w „zalanej” wątrobie ? 😯
Onufry, Twój imiennik o nazwisku Zagłoba (jedyny Onufry, jakiego dotąd znałam) zimnokrwisty ? 😉
Pozwoliłam sobie podebrać Twój przepis na bigos – jeśli nie pozwalasz, to z żalem ale skasuję. Prawa autorskie, to prawa autorskie – ni ma zmiłuj. 🙁
A potrawa z moimi siostrzyczkami będzie jutro ? 😀
Alicjo,
bardzo dziękuję, jeżeli przepis wartościowy, to niech służy – pewnie przetłumaczę i powieszę u siebie w wersji obcojęzycznej, niech się imperialiści uczą, jak się jada! 🙂
Asiu, z tego samego terenu zawiadomienie o otwarciu sklepu:
„…nowonabyty handel zaopatrzyłem w świeże i doborowe towary korzenne, owoce południowe,herbaty, wina austryjackie, węgierskie i zagraniczne, koniak francuski, likiery, rum i wszystkie inne towary w zakres tego handlu wchodzące.
Przy handlu świeżo odnowiony pokój do śniadań.
Długoletnia praktyka w pierwszorzędnych domach handlowych, fachowe wykształcenie i odpowiednie środki materyalne, dają pewną porękę, że pod każdym względem jestem w możności zadowolić Szanowną P.T. Publiczność.
W nadzieji, żeSzanowna P.T. Publiczność raczy mnie łaskawie poprzeć, polecam sie do usług i zastaję z pełnem uszanowaniem
….. „
Dobra myśl!
Onufry, a „Twoi” imperialiści wiedzą w ogóle, co to jest kapusta kiszona ? 🙂
Proszę, Zgago, oto Krótki zakopany pod śpiworem. Rannemu wolno.
http://picasaweb.google.com/zabieblota/KrotkiV#5561399718796970530
A ja jutro wybywam na (prawie) cały dzień, na urodziny męża psiapsiółki i chciałam Wam zapodać sznureczek do piosenki ze słowami „oj będzie bal”.
Ale może byłaby pasująca ale kilkadziesiąt lat temu a nie teraz. 🙁
A, co mi tam, fajna piosneczka ;
http://www.youtube.com/watch?v=JfybzBcNhaU
Żabo, ale on ma smuteczkową mordkę. Żal serce ściska. Ale wyjdzie z tego ?
Spinaj się człowieku, umysł wytężaj, kreatywnośc naciągaj jak łuk to przyjdą tacy dwaj, jak tych trzech, co nie ma ani jednego i nawtykają od intrygantów, androgenetyków – to taki od popsutych jajek – ciekawe jeszcze kogo??
No !
Klawiatura mi opadła.
Chyba pójdę i z tego żalu z mostu rzucę?
Dobrze że ostatnio Wisła przybrała, inaczej mógłbym się zabić.
A ja tu chciałem opowiedzieć spotkaniu z pewną kobietą, jedną z tych co pokazał slawek, spytać jak to było z tą szminką i GPS….szła…zawołałem, proszę pani, proszę pani, przepraszam bardzo, chciałbym o coś spytać!
A ona jak się nie zatrzyma,
jak się nie odwróci,
jak nie rozchyli tego czarnego co miała na sobie,
jak nie wystrzeli brązem dużych oczu.
jak mnie nie porazi wielkością…..
Aż mi androgeneza zgłupiała!
Chyba tylko bigos Onufrego może mnie uratować.
Dzięki!!
Witam wszystkich.
Mój czarny jamniorek Oskar bardzo ubolewa nad smutną przygodą Krótkiego i życzy szybkiego powrotu do zdrowia.
Jeszcze tylko sobie zanucę, poczytam Manna i spać!
http://www.youtube.com/watch?v=pE9vc2cO170&feature=related
Dobrej, radosnej i upojnej nocy blogowi życzę!
PS Pana Wojciecha Manna, by nie było że innego.
Biedny piesek. Nie Antek, ten który umie czytać. Nie wpisałem przepisu na osiem małp, ale jestem w trakcie.
Antek czarnego od niebieskiego nie odróżnia 🙂
Mam w domu Scyllę z Charybdą do spółki, niemniej Arkadiusowi życzę ciepłych wiatrów, fal po horyzont i wielkich ryb na talerzu.
O! jeszcze od daltonistów….
Krewetko,
moi imperialiści wiedzą, co to kapusta kiszona, w sklepach można bez trudu dostać, zapuszkowaną, tutejszej lub niemieckiej produkcji „sourkraut” (kwaśna kapusta), albo zasłoikowaną Krakusa, nasi przynajmniej porządnie upchną tę kapustę, a nie pływa ona luzem w soku, który robi wagę, ale bigosu z tego niewiele.
Amerykanie również znają kapustę kiszoną, my emigranci przecież tu z misją jesteśmy 🙂
Na wszelkich polskich imprezach „hunters stew” (bigos myśliwski, tak to zwą) cieszy się zawsze wielką popularnością. Zresztą, jak wszystkie polskie potrawy.
Przypomniało mi się, że kiedyś Jacek Nieżychowski (Silna Grupa pod Wezwaniem, aktor, dziennikarz, kabareciarz), wielki smakosz, mówił, że dobry bigos to taki, w którym jest więcej mięsa, niż kapusty.
Antku!
Lewdoś mnie tu zwabił, a już chcesz odchodzić? Nie nie nie, to nie tak łatwo!
Zresztą, prócz zasadzek brązowookich, czekają też inne – pylony mostu, rzecz jasna. Spójrz tutaj:
http://boringpic.wordpress.com/2010/01/23/cold-the-very-talented-drawer/
Tak więc – rzucanie się z mostu odradzam. Z kolei rzucanie się z brzegu jest nieskuteczne, mało widowiskowe, z pewnością mediów nie zainteresuje, więc na Pudelka się nie trafi. Co gorsza, przeziębienia androgenezy lub zapalenia płuc można się nabawić. Odradzam gorąco.
A bigosem, rzecz jasna, służę. Ku pokrzepieniu można go domowym piwem okrasić (tak tak, dysponuję takowym, ale to zupełnie inna historia!)
I jeszcze jedno – zerknęłam do wiki na biografię Jacka Nieżychowskiego:
Jacek Nieżychowski ur. 29 stycznia 1924 w Chlewie, zm. 23 maja 2009 w Świnoujściu 😯
No tak to brzmi… miejscowość nazywa się Chlewo i inaczej chyba nie da się odmienić, a do tego Świnoujście 🙄
Wszyscy znamy maksymę o trzech małpach. Oto przepis na harmonijną społeczność. Jego główną zaletą jest uniwersalność – bierzemy to co mamy pod ręką; naród, przedsiębiorstwo, sektę, nie muszą być świeże. Bierzemy i poddajemy działaniu teorii ośmiu małp.
Pokój, 8 małp, drabina, prysznic, kiść bananów u sufitu.
1. Za każdym razem gdy jedna z małp usiłuje wspiąć się po drabinie, poddajemy ją i towarzyszy działaniu lodowatej wody. Winiona za to małpa zostaje zbesztana i ciężko pobita. Powtarzamy tę zabawę tyle razy, ile w nas sadyzmu, czyli do smaku.
2. Usuwamy jedną małpę z pokoju, zastępując ją małpą świeżą. Nie muszę wyjaśniać z jakim skutkiem, ale na wszelki wypadek to uczynię – 7 starych małp rzuca się nawet na świeżej myśl o bananach. Powtarzamy ten zabieg 7 razy. Efekt końcowy – żadna z nich nie doznała prysznicowej rozkoszy, a krew się leje.
Autorem teorii jest Ravi Handa. Nie znam człowieka, ale pewnie mu się nudzi. Głęboko pod śniegiem spoczywa mój samochód. Nie chce mi się 🙂
Alicjo,
pamiętam jak dziś, jak pierwszy raz w nowootwartym sklepie litewskim upolowałem słoik ogórków kiszonych Krakusa właśnie. Niczym relikwię niosłem do domu, razem z czarnym chlebem litewskim… Cóż to był za dzień…
Placku, muszę znaleźć jelenia, który odkopie i uruchomi mojego Forda – stoi u mojej córki, za lasem, a byłby przydatny.
Żabo, Ty masz jakąś szansę znaleźć jelenia, choćby w okolicznych lasach ale Placek ? Chyba, żeby się w mieście zaplątał jakiś renifer. 🙁
Żabo – Świetna sugestia, renifer i sanie, a mój samochód wygląda o wiele lepiej tam gdzie teraz jest. Życie niezmiennie zachwyca 🙂
Życzę Blogowisku, dobrej, spokojnej nocy. 😀 😀
Krewetko – Mieszkam na przedmieściu, jeleni każdej maści i zwierzyny przeróżnej tutaj dostatek, jak na Litwie 🙂
Tak się beztrosko chełpiłem, że krewetkę zanudziłem – Dobranoc 🙂
Five little monkeys jumping on the bed… 😉
Placku,
Małpi Gaj, 3-8 małp… 🙄 Same aluzje… 🙄 😉
Przebijam – Twelve Monkeys (Dwanaście Małp) – kto da więcej? 🙂
Onufry,
policz te 😉
Onufry : Teoria o nieskończonej ilości małp i Szekspirze wystarczy ? 🙂
Nemo – Z aluzjami u mnie niewesoło. Małpi Gaj był swego czasu najbardziej „dzikim” miejscem we Wrocławiu, osiem odnosi się do wszystkich żyjących stworzeń, a trzecia wzmianka to dziecinna wiara w to, że po małpach przyjdzie czas na nagrody. Smutny dzień, a u Ciebie ?
Ja już spadam na górę.
Mickiewicz wielkim prorokiem byl:
„…ja z synowcem na przedzie i jakoś to będzie…”
dobrej nocy
Placku,
u mnie? Też niewesoło 🙁 Choinka nadal nierozebrana, na dworze deszcz, jutro ma być +10 albo i więcej…
Nie mam w domu bananów, a zjadłabym sobie 🙄 Nic, tylko pomarańcze i mandarynki…
Żabie Błota to Soplicowo…
Nemo – Będą wyborne w smaku.
Dobrej nocy.
Placku,
wysyłasz mnie do łóżka, czy sam się udajesz? 😯
Mam wyborne pomarańcze sycylijskie – tarocco, ale po tych wszystkich małpach… 🙄
I nie wiem, czy Krótki zacerowany… 🙄 Skoro jednak Żaba idzie spać, to chyba się aż tak bardzo nie muszę przejmować 🙄
Litwa, Litwa i po Litwie, chlebek z jeleniem spac poszly w malpim gaju, a slady zacerowane, te krewetki od Onufra dalej mnie maceruja, napisz, jak to bylo?
jeszcze tylko miesiac ksiegowosci i tez pojde spac,
ps bigos z pomidorem, to tez z mojej bajki, na pohybel Natenczasom i innym, co im sie ostal, nostalgia literaciana smakow mnie nie narzuci, te bez tez lubie, ale jakby sie kto pytal, choc zupelnie nie wiem, po co, nieco mniej, winko i sliwka moga byc argumentem wbrew,
ile jest 2+TVA?
spijcie slusznie
zajze do slownika, sformulowan sensownych, obiecuje
Placek, tak na szybko, nie Handa, a Honda, ktorego juz Zaba poprawila na Forde, poza tym snieg i malpy bez zmian, zreszta, gdyby nawet, i tak nie policzysz
zjadlem szwajcarska pralinke i troche mi lepiej,
przepraszam
Dzień dobry. Ciemno wszędzie, pierwsza kawa w kubku, goście śpią. Pyra! Do roboty!
Nemo – Nie udało mi się udać się do łóżka, zadzwonił do mnie Teokryt, z przepisem na taroccowy sorbet.
Sławku – Zawsze podejrzewałem, że liczenie pieniędzy przy łagodnym świetle lampy naftowej to Twoja pasja 🙂
(podejrzenie oparte na stwierdzeniu sąsiadek jak świat szeroki – „takie rzeczy się wie”)