Pora szaleństw i rozpusty: to zapusty!
Karnawał trwa! Wprawdzie jeszcze nie byłem na żadnym szalonym balu (bo nie lubię wielkich fet) ani nawet na mniejszym przyjęciu ale w kalendarzu mam zapisane aż trzy. I to jedno na 40 osób, a dwa znacznie bardziej kameralne. Jeśli doliczyć do tego jedną kolację dla dziesięciu osób, którą przygotowuję we własnym domu, to tegoroczny karnawał zapowiada się nieźle.
A tak o tym okresie między Sylwestrem a Wielkim Postem tak pisała Barbara Ogrodowska w swej pracy „Święta polskie”:
„Karnawał po staropolsku zwany zapustami, to czas liczony od Nowego Roku lub od Trzech Króli i trwający aż do Środy Popielcowej. W wielu krajach Europy czas ten upływał pod znakiem zabaw, tańców, uczt i maskarad, barwnych wesołych pochodów, inscenizacji teatralnych, psot i ogólnej wesołości.
Nazwa pochodzi od łacińsko-włoskiego „carnavale”, którego człony: „carne” – mięso i „vale” bywaj zdrów oznaczają razem pożegnania mięsa, a dokładniej wszelkich uczt i hulanek w związku ze zbliżającym się Wielkim Postem, słowo „karnawał” nawiązuje także do łacińskiego „carrus navalis”, jak w starożytnym Rzymie zwano łódź na kołach – ukwiecony rydwan boga Dionizosa, pojawiający się na rzymskich ulicach podczas hucznych obchodów powitania wiosny.
Rodowodem karnawału europejskiego są antyczne święta zimowe i wczesnowiosenne, greckie i rzymskie, a przede wszystkim wesołe rzymskie Saturnalia, a także Feralia (lutowe święta i biesiady zaduszne), greckie Antesteria (obchodzone w lutym święta wiosny i budzącej się przyrody) i przede wszystkim uroczystości, uczty i pochody odprawiane na cześć rzymskiego Dionizosa w Grecji zwanego Bakchosem, boga życia, słońca i wiosny oraz władcy umarłych, a także patrona kwiatów i winnej latorośli.(…)
W średniowieczu z obchodów karnawałowych słynęła przede wszystkim Wenecja, a po jej upadku w XVIII w. licznymi zabawami i festynami ludowymi wsławił się Rzym. Urządzano tam „confetti” – zabawy połączone z obrzucaniem się barwnymi słodyczami, „corsa” – parady ukwieconych powozów, a na zakończenie „moccoletti” – uroczystość ognia, z zabawami w zapalenie i gaszenie świec i pochodni.
Pierwsze wzmianki źródłowe o karnawale polskim i zwyczajach z nim związanych przynoszą stare druki z XVII w., a przede wszystkim komedia mieszczańska, nieznanego pisarza z 1622 r. Mięsopust albo Tragicocomedia oraz satyry Miaskowskiego Mięsopust polski i kilka animowanych pieśni i fraszek o zapustach zamieszczonych w zbiorku Kiermasz wieśniacki.
Można jednak przypuszczać że karnawał, czyli polski Zapust (nazwę Zapust stosowano albo dla całego okresu od Nowego Roku do Popielca albo i przede wszystkim – dla ostatnich trzech dni przed Środą Popielcową) oraz Mięsopust obchodzone były w Polsce znacznie wcześniej.
Zaszczepione na naszym gruncie europejskie i głównie włoskie zabawy karnawałowe nabrały swoistego charakteru i polskiego wyrazu, zgodnie z duchem i temperamentem narodowym, z tradycją polską i obyczajem.
Zgodnie z duchem tym i zwyczajem karnawał staropolski suty, hałaśliwy, wesoły i szumny był czasem różnych uciech: polowań, poczęstunków, tańców i swawoli. We wszystkich stanach bawiono się i hulano i stosownie do posiadanych zasobów jedzono dużo i tłusto i tęgo popijano (…)
Księża gromili te karnawałowe szaleństwa i bezskutecznie nawoływali do umiaru i ustatkowania, nazywając zapusty „rozpustami” i grzmiąc z ambon, tak jak np. w XVI w. ks. Jakub Wujek, nasz znakomity teolog i pisarz, autor przekładu Pisma Świętego na język polski, który powiadał, że w Polsce „mięsopusty od czarta wymyślone bardzo pilnie zachowują” oraz współczesny mu Grzegorz z Żarnowca, który twierdził podobnie, że „większy zysk czynimy diabłu trzy dni rozpustnie mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc”.
Po miastach zwłaszcza i zwłaszcza w pańskich rezydencjach odbywały się wystawne, karnawałowe uczty i bale, a w tym również modne w Polsce już w XVI w. kostiumowe i maskowe bale dworskie zwane redutami.
Proszone bale miejskie i wiejskie w wyższych stanach bywały też swego rodzaju giełdą małżeńską dla dobrze urodzonych panien.”
Nie szukam żony, nie wystawiam na giełdę małżeńską potomstwa. Karnawał dla mnie to tylko wesoła i smaczna rozrywka. A dla was?
Komentarze
Dzień dobry.
Pyra (niestety) wpisuje w okienko obok hasła „karnawał” formułkę „nie dotyczy”. Obie córki też tego okresu nie świętują z prozaicznego powodu – w szkołach to okres wytężonej harówki, a na dodatek studniówek, na których pełnią funkcję psa-ogrodnika. Co prawda potem mają po 2 tyg. ferii, ale wcale nie zawsze jest to czas wolny; z reguły na ten okres odkładane są jakieś chałturki i inne zobowiązania. Co nam zostało z karnawału? Ze dwie okoliczności towarzyskie, smażenie faworków i kolacja przed Poielcem. Też tylko dla tradycji.
Gospodarz zrobił nam siurpryzę wpisem sobotnim.Wprawdzie pierwsza część tego wpisu smutna,bo dotycząca pogrzebu i tu przesyłam szczere wyrazy wspólczucia,ale druga już trochę weselsza,bo dotycząca kulinariów.
Ja wpiszę się trochę w ten dzisiejszy karnawałowy nastrój przesyłając zdjęcia pewnych wyśmienitych dań,o których pisałam ostatnio w moich komentarzach.Chciałam podkreślić,że dwa z tych czterech dzisiejszych zdjęć dedykuję specjalnie naszej Żabie oraz Zgadze.
Zdjęciom kulinarnym towarzyszy jedna wstawka przyrodnicza.
http://picasaweb.google.com/109990791430941218162/Styczen2011?authkey=Gv1sRgCImi4ZPPtNyHnQE&feat=email#5560456842209928578
Danuśko, dziękuję za homary i wydrę. Czy z braku ryb wydra może zjeść żabę?
Ten wpis został opublikowany dnia 2011-01-11 o godz. 08:00 w kategorii Piotr Adamczewski. Możesz śledzić komentarze do tego wpisu, korzystając z wątku RSS 2.0. Możesz dodać komentarz lub wysłać sygnał trackback ze swojej strony.
Gospodarz chyba bryknął na Majorkę a redakcja od razu zamieściła dwa wpisy – poprzedni, który jest zamieszczony dzisiaj, czyli 10-01-2011 i jutrzejszy, czyli ten pod którym piszemy, z datą 11 stycznia. Albo ja, Stara Żaba nic nie kumam 😀
Żabo-wydry chyba w żabach nie gustują. Śpij spokojnie !
Ale jak wszystkim wiadomo jest taka nacja w Europie,która ze szczególnym upodobaniem podchłania żabie udka dodając do nich masło,czosnek i zieloną pietruszkę 🙂
Dopiero teraz doczytałam śląski wpis – poprzednio go nie widziałam. Gospodarz nam chyba nie bryknął, bo wczoraj miałam z nim kontakt pisany. Ceny w tej opisywanej restauracji śląskiej bardzo przystępne; spokojnie można się wybrać na niedzielny obiad.
Dołączam do wczorajszych porad faworkowych przepis, którego używa ZAWSZE Basia i jej faworki są wspaniałe. To przepis mojej Babic E.
Faworki
1 1/2 szklanki mąki, 4 jajka, 6 łyżek masła, 6 łyżek cukru, 1 szklanka białego wina
do smażenia: 2 kostki masła lub 2 szklanki oleju słonecznikowego
do posypania: 4 łyżki cukru pudru
Zagnieść elastyczne ciasto z mąki, rozpuszczonego masła, cukru i jaj, wlać także białe wino. Rozwałkować na grubość grzbietu kuchennego noża. Za pomocą zębatego kuchennego kółka lub noża pokroić na paski szerokości i długości 2 palców. W środku pasków robić przecięcie i przewijać przez nie faworki lub związywać je w kokardkę. Smażyć na złocisto w rozgrzanym maśle lub w oleju. Odsączać na papierowej kuchennej ściereczce, a następnie posypywać przez sitko cukrem pudrem.
Coś mi się zdaje, że ten przepis jest już w zbiorach Alicji.
Porannym ptaszkom było dane przeczytać karnawałowy artykuł Gospodarza już wczoraj i już wczoraj zamieścić swoje komentarze.
A zatem pojawiły się znowu moje krewetki i wydra nad Bugiem.
A o faworkach zawsze miło poczytać 🙂
A jeszcze przyjemniej podgryzać przy dobrej kawie.
Na horyzoncie ani faworków ani dobrej kawy 🙁
Jotko-piwo w Poznaniu z mulami w podręcznym bagażu ?
Wszytko może się zdarzyć.
dzień dobry – już prawidłowo: wtorek, jedenastego stycznia.
Na metalowej tacy w kuchni Pyry leżą umyte nóżki kurczacze, nasolone i posypane majerankie i tymiankiem; nabierają mocy urzędowej. W rondel pójdą później. Dzisiaj obiad dorożkarski, czyli odsmażana kaszanka, zasmażana kiszona kapusta i pyrki. Na deser kruche ciasteczka dyżurne.
Mgła nad miastem ale ma być pogodnie. Oby.
Dzień dobry,
Żabo, odpowiadam z opóźnieniem, przepraszam. Do ciasta na „merveilles” dodają nalewkę (marc) śliwkową lub z jabłek, nie precyzują ale może być jakikolwiek mocny owocowy alkohol.
Ach te Twoje norweskie rękawiczki! Marzę o takich, mnie jest ciągle zimno w ręce.
Zapomniałam podziękować Żabie za namiary wołowinowe,
zatem niniejszym to czynię.
Alino, proszę podaj tylko swój adres na żabiego maila i wysyłam Ci w przyłym tygodniu, cieszę się, ze mam cel do dziergania 😀
cd – bo mi się Twój adres zapodział 🙁
Danusiu, mam nadzieję, że ten kontakt mięsny będzie dobrym kontaktem 😀
Trzeba będzie chyba zrobić zjazd zimowo-karnawałowy.
Wszyscy zjazdowicze w norweskich rękawiczkach wydzierganych przez Żabę i pamiątkowe zdjęcie do blogowego archiwum.
W wolnych chwilach wspólne smażenie i zajadanie faworków 😀
Płyty do tańca nastawia Alicja oraz Placek.
Najchętniej bym pozjazdowała nad tym oceanem u Nowego.
Ewentualnie mogą być ośnieżone alpejskie szczyty u Nemo 😉
Norweski medal „Za najbardziej celny komentarz dotyczący sytuacji na całym świecie:
Żaba (piątek) – za „wzorek mi się nie podoba, będę pruła”.
Widziałem już swój wpis z 11-go stycznia 2074-go roku:
„Żabo, gratulacje z okazji udziergania milionowej pary rękawiczek. Czy wełna kucyków szetlandzkich jest rzeczywiście lepsza od runa kóz kaszmirskich ?
Czy Gospodarz zgłosił swój blog do konkursu?
Moim zdaniem powinien to zrobić.
Co na to Blogowisko?
Jeszcze jest na to niecała godzina!
http://www.blogroku.pl/
Żabo,
nie ma sprawy 😎
jeżeli potrzebny jest Ci cel do dziergania, to złużę uprzejmie swoimi rencami, głową a nawet szyją plus zwrotem kosztów 🙄
Coś tu ostatnio było pisane na temat wrażliwości i drażliwości, jeżeli się nie mylę 🙄
Od rana zdążyłam się obrazić na świat dookolny, z racji zranionej wrażliwości 👿
poczem się odobraziłam z powodu wykrycia podszywajacej się pod nią drażliwości 😳
człowiek się całe życie uczy a i tak głupim umiera, ot co! 😉
Jestem Jotko, jestem.
Piotrze,
🙂
Jotka – zgłosić można, ale szanse są znikome, biorąc pod uwagę dotychczasowych laureatów (czyli kierunek spojrzenia jury). Z kim chcesz konkurować? Z matką walczącą o los kalekiego dziecka? Z blogerem „dogłębnie” zaangażowanym politycznie? A tu – miło, sielsko, anielsko, czerwone wino, markowe sery, konie, dobry teatr, dobre adresy, „ynteligenckie dowcipy”? Salon, Panie tego, salon – powiadam.
Dzień dobry Szampaństwu.
Przepisy na faworki są trzy, nie zamieściłam przepisu Babci Eufrozyny, bo zdaje się, że Gospodarz miał to na swojej stronie.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.CIASTA_etc/
Oj, kiedy zacznie się robić widno wcześniej…?
Żabo, chętnie podam tylko wciąż nie mogę się nadziwić samej sobie, że się odważyłam o nie poprosić 🙂
Jakżeż można podawać do konkursu Blogową Kawiarenkę? Toż nie mieści się w żadnych ramach, jest unikalnym wirtualnym zjawiskiem.
Wiwat BB!!!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Zwierzaczku miły – czy nic Ci nie grozi? Piekielnie smutne wieści z Twojego kawałka świata, Że też Wy, Australijczycy w niczym umiaru nie zachowujecie : jak susza – to 20 lat; jak powódź to śródlądowe tsunami; jak pożar – to Apokalipsa.
Alicjo-mam dla Ciebie optymistyczną wiadomość :
już niedługo 21 czerwca,w dniu Twoich imienin,wschód słońca w Starym Kraju już o 4.14 i będziemy mieli najdłuższy dzień w roku 😀
Jotko dopiszę do listy…
Dzisiaj zamyślam się nad czapką Pyry Młodszej. Od razu zapowiadam: ja robię tylko w rękawiczkach! Ze względu na widoczny postęp w działaniu i na wagę, nie moją, tylko dzierganego przedmiotu. Pyra Młodsza to wyjątek, bo, panie dziejku, dzieci uczy i jej się za te zgryzotę należy.
Jak się zawezmę, to blogowisko obdziergam, a co!
Alicjo, dzisiaj Sylwia wysłała jedne, „takiej jednej” z blogu, która jest zawsze szalenie przepraszająca i płochliwa, na wszelki wypadek nawet jej nie pytałam, bo by poszła w zaparte a wiem, że nosi kożuszek i nie jeżdzi samochodem (do prowadzenia się nie nadają).
Powódź jest w Queensland, na obszarze o powierzchni 3 razy większej niż Polska.
Miasto Toowoomba przeżyło lądowe tsunami – nie do opisania:
http://www.youtube.com/watch?v=9Do0LvsdXIU
Teraz mowa jest o Brisbane jakiemu w przeciągu 24-48 grozi powódź o potędze większej niż w roku 1974. Poziom wody osiągnął wówczas wręcz niewyobrażalną granicę 5 metrów. Obecne prognozy mówią o 7 metrach.
Natura bywa nie tylko piękną lecz groźną i niszczycielską.
E.
Dzień dobry,
Szanowni Blogowicze! Niniejszym chciałem się przywitać i podziękować za liczne odwiedziny na moim blogu – mój zimowy obrazek wzbudził duże zainteresowanie tutaj, jest mi ogromnie miło.
Jako, że jest to blog kulinarny, chciałem się podzielić obrazkiem z mojej pierwszej walki z bigosem. Lekko nie było, prędko nie było, natomiast efekt był tego wart.
Tak to się zaczęło:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/23/bigos-stage-one/
A tak, pięć dni później, pięć przegotowań i pięć zamrożeń później, skończyło:
http://boringpic.wordpress.com/2010/12/26/bigos-final-stage-day-5/
Dwa dni wietrzenia lokalu, pół zamrażarki zajęte, garnki zwolnione – można się rzucać na następne projekty 🙂
z pozdrowieniami,
Onufry
Żabo,
w kwestii formalnej: ja uczę dzieci, młodzież i starców, i to jest dopiero zgryzota 😯
niemniej na nic nie nalegam, to tylko gotowość dostarczenia Ci „celu do dziergania” 😆
Co do sensowności/bezsensowności zgłaszania blogu do konkursu. Uważam to za celowe i sensowne.
Być może nie uzyska nagrody, przy pierwszym czy drugim podejściu. Ale nie to jest najważniejsze. „Pismiennictwo blogowe” znajduje się in statu nascendi. Narazie wszystkie blogi wrzucane są do jednego worka. Wcześniej czy później muszą zostać wyodrebnione kategorie. W kategorii „społeczne”, ten blog jest znakomity i nie widzę powodów żeby nie dać mu szansy na uzyskanie stosownej nagrody. Nie musi konkurować z „politycznymi”, „interwencyjnymi”.
Gospodarz jest dziennikarzem, żyje z pisania i dlaczego nie miałby stanąć do konkursu w konkurencji „pismiennictwa blogowego”. Już sam fakt, że niektórzy ludzie są z blogiem związani ponad cztery lata, że ludzie spotykają się w realu, przyjaźnią się, stanowi ogromną wartość tego blogu.
Widziałabym jedno niebezpieczeństwo. Ewentualna nagroda i rozgłos mogła by przyciagnąć na blog więcej troli.
Placku, najlepsze z wołów piżmowych, oczywiście 😀
http://picasaweb.google.com/zabieblota/RekawiczkiWNorweskiWzorek#
Żaba jest wielką Żabą. Wiadomo. Żeby nas zadziwić,Żaba musiałaby – no, nie wiem, co musiałaby. Uwierzę we wszystko. Cały czas i tak wiem, że to wiedźma (od wiem, wiedza).
Kołowrót roboczy trzyma za gardło i nie puszcza jakoś. Mam nadzieję, że w końcu puści i będzie można trochę się włączyć.
Stanisławie, puść się sam 😉
Alicja,
sam? 😯
a jaka z tego przyjemność? 🙄
Stara Żabo,
przy tym trzeba się naścibolić, skarpetki i rękawiczki to najmniej wdzięczna do robienia część garderoby. Robię, jak muszę – i dobrze, że już właściwie nie muszę 🙂
I jeszcze wzorki 🙄
Danuśka,
dzięki za słowo pociechy, do czerwca faktycznie niedaleko, już-tuż-tuż!
Łoj, faktycznie…samemu nie bardzo…
Alicjo, Ty dziergasz ARTYSTYCZNIE i tworzysz obrazy, a ja tylko prosty, powtarzający się wzór, w rękawiczkach i skarpetkach jestem po prostu rzemiecha.
Jotko, dopiszę sobie, ze uczysz, i że ma byc to Ci w niebie policzone…
Żabo,
dobrze, że to niebo ma trwać wiecznie inaczej bym sie z tym liczeniem nie wyrobiła, kiepska jestem w te klocki, na palcach i tylko do dziesięciu …
Żabo,
być dobrym rzemiechą to sztuka, każdy Ci to powie!
Jotka,
masz jeszcze palce u nóg 😉
Psiakość, panowie mi się pętają po chałupie, remonty pieca, psiakość, w środku zimy. Nie mogę pracować w takim zamęcie, ciągle tu biegają z jakąś rurą 🙄
Przygotuję coś na ząb, może szybciej skończą.
No wiem, że mam. I właśnie dzięki tej wiedzy palcyma od ronk licze palce od nóg! Prawda, że sprytnie? 😉
Witam wszystkich serdecznie.
Żabo – jestem pod wrażeniem udzierganych przez Ciebie rękawic. Są wielkiej urody. To nie tylko rzemiosło, to talent.
Witam.
Dostałem od dorotol, przekazuję dalej.
http://www.petycjeonline.pl/petycja/petycja-w-sprawie-orzeczenia-bezwzglednej-kary-pozbawienia-wolnosci/66
Pytam robotników, czy im czego nie trza, a oni wysłali mnie po piwo 😯
No wiecie, co?!
Wygnałam Jerzora na śnieg i mróz. I bagietkę ma przynieść świeżą. Rury im zabrakło, źle pomierzyli, fachowcy 🙄
A Maciuś, który wymieniał kran i uszczelki w łazience w ub. tygodniu, sam czegoś nie dokręcił i rozszczelnił w piwnicy, w rurach wodociągowych, pewnie przez nieuwagę.
Jotko,
jak Ci zabraknie palców, mogę pożyczyć, chwilami mam bezczynne, poza tymi dwoma, co to klepię w klawiaturę 😉
yurek,
ten sznureczek u mnie się nie otwiera, komputer krzyczy, że za dużo ma czegoś tam 🙄
Żabo, przepiękne te rękawice! No i niepowtarzalne!
A pamiętacie jak Żaba montowała zawiasy oraz drzwi?
Oczywiście,wszyscy pamiętają ! Też niepowtarzalne…
Blogowisko! Ze starej, podwiędniętej i zżółkłej zrobiłam się napęczniała i czerwona. Albo pęknę, albo odlecę.
Ten link z protestem w ogóle się nie otwiera, nawet jak wyszukać w Google, próbowałam z kilku różnych adresów.
Żabo,
nadwornym rękawicznikiem (rękawiczką?!) zostałaś 🙂
Bagietki są nawet dwie, tym razem chrupiące i wypieczone. Ostatnim razem Jerzor przyniósł, ja za bagietkę (podejrzanie blada była), a ona pół surowa w środku. Dziewczę się tłumaczyło, że ona z zegarkiem w ręku pilnowała, co do sekundy, kazali 15 minut w piecu, to tak zrobiła.
Mówię – nie ochrzaniaj dziewczęcia, słucha pryncypała. Do niego idź i pogadaj, zresztą, z pochodzenia Polak, dogadacie się. Minuty są na mniej-więcej, a na wypiek trzeba spojrzeć, czasem nawet drewienkiem (wykałaczka!) przebić…
Pryncypał pouczył personel i od razu bagietki rumiane, chrupiące i dopieczone 🙂
Tymczasem moi znowu pobiegli do sklepu po rurę.
Ja chyba z nudów napiszę tekst pod tytułem „Dwaj panowie z rurą”.
Za dużo wejść spróbuj ponownie.
Można też tak:
PETYCJA W SPRAWIE ORZECZENIA BEZWZGLĘDNEJ KARY POZBAWIENIA WOLNOŚCI
Kopiuj>wstaw w google
14:44 – przybył nam na blog Onufry i chwali się bigosem 🙂
Witaj, obejrzałam sobie Dęblin 🙂
Pyro, przeleciał zięć z przychówkiem i połowicą, zabrali psa, placki na tort biszkoptowy (w czwartek przeniesiony z ubiegłego tygodnia obiad w ramach urodzin Krzysia Baltazara) i łopatę, zostawili łupy od Ciebie.
Alicjo, rury się mnożą, Onufry też z rurą
Żabo-ani nie pękaj ani nie odlatuj.Masz trwać,bo kto nam żuru nagotuje na kolejny zjazd ?
Żabo link do petycji wysłałam na Twoją skrzynkę pocztową.Sprawdz.
Doczytałam Onufrego,ale zapachniało bigosem!!!
Ta petycja krąży już po internecie jakiś czas.Już kilka dni temu dostałam od znajomych,a dzisiaj nawet też Nowy podesłał.
Petycję już podpisałam po południu – przysłał mi Nowy. Dzisiaj mój wychowanek stawał słupka przy torbie z pustymi opakowaniami (mamy taką papierową wielką torbę na butelki, puszki, słoiczki do wyrzucenia) żebrał o pustą butelkę po wodzie. One (te butelki) tak wspaniale trzeszczą w psich zębach, a ja nie mam nic przeciwko żywej zgniatarce PET-ów. Chyba, że jest gość – o, wtedy szlaban, bo słowa ludzkiego nie usłyszysz, tylko ten trzsk plastyku. Dostał butelkę, chwycił w zęby, pognał do dużego pokoju, trochę potrzeszczał i już po 5 minutach siedział przy torbie i żebrał o butelkę. Ki diabeł? Poszłam spojrzeć, gdzie ta poprzednia – nie ma. Jak nic wyniósł do jakiegoś kąta. Nawet mowę umoralniającą psu wygłosiłam, ale drugą dostał. Pogryzł ją dokumentnie. Teraz, kiedy odkurzacz wpychałam pod kredens żeby wymieść co tam wpadło, wyturlała się „zaginiona” butelka. Nie taki, łobuziak głupi – wturlał pod mebel, wyciągnąć nie potrafił poszedł po drugą. Zabawa w zagłuszanie świata mogła być przeprowadzona.
I jak tu takiego stwora skrzywdzić? Nie rozumiem.
Witaj Onufry – dopiero teraz doczytała. Dlaczeo ten bigos taki czerwony, jak w sosie pomidorowym?
Ja też dostałam od Nowego w nocy, ale stale mam tak:
User ‚petycjeonline’ has exceeded the ‚max_questions’ resource (current value: 75000) in /index.php 42
Krysiade, na Twoim linku też to samo, trzeba przeczekać, w końcu się odetka
Pyro,
Onufry reprezentuje szkołę bigosu z przecierem pomidorowym. Ale sikoreczkę ładnie zdjął 😎
Przynoszę od Bobika, ze strony Gazety otwiera się bez problemu http://wyborcza.pl/1,75248,8915125,Internauci_przeciw_bestialstwu.html
Zgadza się, reprezentuję szkołę bigosu z przecierem pomidorowym i – uwaga! – ajwarem. Dziwadło własnego wynalazku, zadziałało znakomicie.
Stara Żabo, Dęblin, u mnie? Nie kojarzę, chyba za dużo wrzucam, słowo daję 🙂
A jako, że temat łakomy, to służę krewetkami:
http://boringpic.wordpress.com/2010/09/10/hungry-dont-look/
Natręctwo związane z fotografowaniem jedzenia potrafi przybrać niepokojące objawy; czytałem o obywatelu, który pozostawił w restauracji ukochaną swą na ponad godzinę, bo… musiał wrócić do domu, ponieważ wziął zły obiektyw. Ten, który omyłkowo wziął ze sobą, nie pozwoliłby mu sfotografować talerza.
Czy jest może takie miejsce w internecie, w którym można znaleźć odległości pomiędzy dowolnymi miastami w Europie?
Pilnie potrzebne.
Witaj Onufry 🙂
Google Maps nie wystarczy?
http://maps.google.com/
dziękuję za miłe przyjęcie 🙂
Uśmiecham się do Onufrego 🙂
Pyro, zapowiadam się na 20.01. Wolisz golonki żywe, czy peklowane i ile ma być?
Żywe, nie przecinane, Haneczko – tylko całe, jak śwince urosły. Jak dla mnie, to 2 wystarczą (jedna na 2 baby, to ho,ho) Nastaw się psychicznie na jagnięcinę z kapustą.
Zważywszy cenę, będę owo jagnię jadła na stojąco 😆
Onufry,
mapa jest jakimś rozwiazaniem, ale odległosci można obliczyc tylko w przybliżeniu.
Jeżeli ktoś zna sposób bardziej precyzyjnego sposobu obliczenia odległości, będę wdzięczna.
Może blogowicze z Francji pomogą?
Chodzi o następujace odległości:
* Luxemburg – Metz
* Metz – Paryż
* Paryż – Rennes
* Rennes – Mont Saint – Michel
Włodka chór wybiera się w taką trasę i chcą obliczyc koszt wynajmu autokaru.
Jotka,
Mapa Googla pozwala obliczyć odległości od drzwi do drzwi co do kilometra, podaje nawet koszty autostrad i płatnych odcinków, więc wydaje się być idealna do tego celu.
Sprawdź jeszcze http://www.viamichelin.com – może bardziej przypadnie Ci do gustu?
Onufry,
z nieba mi spadłeś 😆
mapa znakomita, przekazałam dalej, pozdrawiam 🙂
Jotko, z Luksemburga do Metz jest zaledwie 78 km. Z Metz do Paryża 281. Z Paryża do Rennes 350 km a z Rennes do celu podrózy 230 km. Wszystkie odległości są wzięte z Google. Razem około 1000 km nie licząc drogi z Poznania.
Dobry wieczór całemu Blogowisku. 😀
Pewnikiem teraz poczekam kilka godzin na akceptację; „mówi się trudno, kocha się dalej”. 😆
Żabo, Żabulko najwspanialsza, Twoje wczorajsze wołanie chyba obudziło mój internet, bo przez ostatnie dni miał wredną „czkawkę”, co zdążyłam podczytać, to nagle na kilka godzin uciekał. 👿 Przed godziną wrócił – ponoć już na stałe. 😀
Zobaczyłam dziś Twoje piękne dzieła i „zachodzę w głowę”, czym sobie zasłużyłam, moje sumienie stale mnie gryzie a tu takie piękności dla mnie?
Onufry, witaj 😀
Przeogromnie mnie ciekawi ta potrawa z krewetek – a jak wiadomo, niektóre krewetki znają tylko język krewetek, to i przepisu w innym języku (poza kilkoma wyrazami) zupełnie nie znają. 😳
Nowy, masz piękny horyzont. 😀
Yurku, jestem jak najbardziej za bardzo surowym karaniem takich kanalii, tylko znając naszych „współplemieńców”, najsurowszą karą jest wyczyszczenie kieszeni. Wiesz ile dziesiątek skazanych, czeka na zwolnienie się miejsca w naszych zakładach karnych ? Nie mówiąc już o tym, czego przez tych kilka lat jeszcze się „douczą”. Uważam, że dopiero recydywa (w tym przypadku) winna być karana więzieniem.
Najserdeczniej Was pozdrawiam – Zgaga
Jotko,
do planowania podróży używam Routenplanera od viamichelin, tego co Ci Onufry proponuje.
Moja szkoła bigosu dodaje śliwki suszone lub powidła oraz czerwone wino 😉 Poza tym jeszcze czosnek, liść laurowy, czarny pieprz w całych ziarenkach oraz kminek i jagody jałowca.
Esko, dziekuje za wiadomosc, radosna pewnie glownie dla Salci, ona taka mala, nie wiem czy da sobie rady w tym mariazu
Macham przyjaźnie do Onufrego, witam zza Kałuży,
i przy okazji daję Zn, że jak wrzucisz dwa sznureczki, to łoter press przetrzyma wpis, tak ci on ma.
Wypchnęłam chłopów z domu do prac właściwych, nie rurowych. Zjedli mikro-kanapki z bagietek, wypili po piwie i pognali, rącze rumaki. Jeden będzie rąbał drewno, a drugi ciął kamienie 😯
Zaraz ja się do właściwej roboty zabiorę, tylko odetchnę. Pada leniwy śnieg.
Ja też się rozleniwiłam, ale jak trzeba…to trza się udać do zajęć 🙄
W imieniu Włodka, jego chóru i moim własnym dziekuję wam serdecznie 🙂
Oni teraz śpiewają a ja robię za podręczną, ale fajnie, że mogę pomóc.
„Graj piękny cyganie…” Skąd ta rzewna nuta? Od sąsiadki. Słuchała dzisiaj tego ze sfatygowanej taśmy ze 150 razy. Nawet poszłam zajrzeć, czy nie chora i co się w ogóle dzieje, bo kobiecina na romansową nie wygląda i najczęściej słucha disco-polo. Kiedy cisza na całym piętrze, to (niestety) słyszę owe koncerty. Dzisiaj się okazało, że siedzi, słucha rzewnego cygana i płacze. U mnie to nic – pikuś, bo beton pochłania większość szumów, ale u niej cygan nie tyle grał, co rzęził. Taśma zjechana do ostateczności. Pytam, czy coś się stało, czy może pomóc jakoś? Pani Jola na to z przydechem, że ona dopiero dzisiaj dosłuchała do końca, jaki ten cygan stary, chory i nieszczęśliwy. A ją (panią Jolę) chyba mąż zdradza z jakąś młodszą, bo się wyniósł na osobny tapczan. No i tak się rozczulała nad własną dolą. Posłuchała mnie, sciszyła magnetofon, a ja cichutko zamknęłam drzwi i poszłam łyknąć tabletkę od bólu głowy.
Witaj, Onufry.
To, że dobry bigos wymaga czasu i pracy, to wiadomo, ale taki pięciodniowy to już perfekcja. W zasadzie te ostatnie dni to tylko zamrażanie i odgrzewanie, ale w niewielu domach uda się przetrzymać bigos tyle dni. W zamrażalniku mam jeszcze dwa pojemniki pachnącego bigosu. Muszę nastepnym razem dodać czosnku.
Faworki udały się bardzo dobrze, choć nie widzę różnicy pomiędzy tymi ze zwykłej mąki, a tymi z krupczatki. Ponieważ przepisów jest sporo, nastepne zrobię z całymi jajkami. Przypuszczam, że białka dodają ciastu twardości, a co za tym idzie – kruchości usmażonym faworkom.
Zgago,
mam nadzieję, że ten nowy nick to tylko żart i krewetką jesteś tylko chwilowo.
Żabo,
moje uznanie dla Twojego rękodzielnictwa.
Krystyno,
do mojego bigosu dodaję zawsze garść suszonych prawdziwków. Do słodkiej kapusty, którą gotuję osobno, podczas gdy kiszona bulgocze sobie z listkiem bobkowym, pieprzem i jałowcem.
Krewetko,
czy mogłabym prosić na sekundkę…na gmail?
Ja gotuję tylko z kiszonej kapusty bez dodawania słodkiej. Jest w bigosie i listek laurowy i ziele angielskie i pieprz czarny i grzyby suszone i jałowiec i śliwki suszone i czosnek (1 duży ząbek) i 1 cebula na smalcu przesmażona, nieduża. Wino czerwone raz jest, a raz nie – wtedy 2 łyżki przecieru pom. Taka ilość na gar nie zabarwia ałości, tylko do tej bursztynowej, bigosowo – sosowej dodaje trochę intensywności. Bo do bigosu idą sosy spod mięs pieczonych. Żaby bigos smakuje zupełnie inaczej; niepodobnie do żadnego, znanego mi bigosu. Bardzo dobre to, ale całkiem inne. A wszystko dlatego, e Żabi bigos prawie w 1/3 składa się z cebuli.
a ja wlewam do bigosu troche sosu sojowego
1/3 cebuli ? To już Osobistemu podać bym nie mogła 🙁
Mój jest z powodu j.w.w ogóle bez cebuli.Dodaję natomiast też rodzynki,oprócz
zwyczajowych śliwek suszonych i grzybów. 1/2 kapusty białej i 1/2 kapusty kiszonej.Bez sosu pomidorowego,z czerwonym winem i wodą,w której moczyły się grzyby.
Onufry jakbyś nie wiedział co masz na stronie to uprzejmie informuję, że jak kliknąć w czerwony napis Onufry, albo w podany do bigosu link, to wyskakuje strona photoblog. Na rzeczonej stronie po prawej stonie są tagi. Jak kliknąć w Warsaw, to pojawia się Warsaw uprising Museum, jak kliknąć w airplane to jest kilka zdjęć i filmików z airplane w roli głównej. Na filmiku jest lotnisko w Dęblinie. Teraz już wiesz co masz?
Danuśka – zjadłby i by się oblizywał. Tej cebuli nie widać – rozpada się zupełnie i zagęszcza bigos. Gdyby Żaba mi nie powiedziała, to nie wiedziałabym, co jem. Mówię – smakuje zupełnie inaczej, ale smaczne.
Danuśko, ta cebula jest w przepisie od kucharza z Bristolu, który ze znajomą moich Rodziców siedział w jednej piwnicy w czasie Powstania.
Rozmawiali o jedzeniu, jak rozumiem.
Okiej, widzę, że mam dwa przepisy do spisania – krewetki i bigos. Tak też się stanie.
Dziś, proszę szanownych państwa, odcinek wieczorny serialu „Miska z daleka i bliska”
Making of powstanie najpewniej jutro (tytułem gier i zabaw w video), dziś jeno zdjęcie:
http://boringpic.wordpress.com/2011/01/11/fish-are-food-not-friends/
Obecnie leżę i się nie ruszam, jak możecie sobie wyobrazić 🙂
Tak jest, woda spod grzybów też. Kapusta kiszona tutejsza jest zbyt kwaśna, by ją samą gotować, ale białej używam w proporcjach 1:2. Własnej kiszonej trochę mi szkoda, zjadamy na surowo. Ostatnio dodałam wędzoną kiełbaskę z wiadomej świnki i Osobisty był zachwycony.
Pomidory dodaję czasem do młodej kapusty latem, ale do bigosu w zimie – nigdy. W rodzinie też chyba nikt nie dodaje.
Najlepszy w życiu bigos jadłam kiedyś na studniówce w pewnym Technikum Leśnym – z dziczyzną i wspaniale przyprawiony. O chłopakach nie wspomnę 😳 🙄
Onufry,
tylko nie myśl, że my Cię tu pouczamy, jak robić bigos lepszy niż Twój 🙄 Możesz po prostu popróbować różnych wariantów 😉
pod data 20.12.2010 Onufry ma na zdjeciu faceta w moich i Zabowych szykownych butkach
Nemo – ależ ja marnym adeptem jeno jestem, uczyć mi się trzeba, więc każdą radę z uwagą czytam i analizuję 🙂
A mówiłam , że Zgaga poszła w sobotę szukać krewetek?
Ale tego, że we wtorek wróci jako krewetka, to się nie podziewałam 🙄
Jotko, 😆 😆 Krewetek znalazłam ledwo jedną paczuszkę 🙁 Marne polowanie trzeba było sobie jakoś zrekompensować. 😉
i wierz tu kobiecie 😯
http://www.youtube.com/watch?v=P_6gkFDmy5U
O!!!nufry!?
Popatrz Pan, wrzuciłem linka i proszę co się dzieje.
Gwiazda Dnia…
Ale witaj, siadaj, opowiadaj, pamiętaj tylko by nie używać obcojęzycznych zwrotów, to może wywołać międzynarodowy spór.
To zimowe zdjęcie ( miałem podesłane ) zastanowiło mnie, cóż ten kierowca robił, przyjechał do panny i rozmyślił się, może już wracał do domu, odebrał telefon i odjechał po waciki lub parmezan – w wersji gdy żona w domu, lub po flaszkę gdyż akurat się dowiedział że ona wraca jutro, czy tylko, poprostu banalnie zawracał?
Ale kompozycja wyszła bardzo malarska.
Dwie wieże soboru? dwie muzułmanki? dwa sępy? czy zwykły zygzak?
Przyjechał od prawej dołem, zawrócił i zdecydowanie przyspieszył.
Samochód z przednim napędem,miał zapalone światła, opony zimowe 175/65 R15?, kierowca siedział po lewej stronie.
Odjeżdżając lekko zabuksował, czyli jednak popędził po flaszkę!!
Bigosu dawno już nie gotowałem, Twój dobrze wygląda, ja też szkoły lekko pomidorowej jestem.
Również mam takie butki, bardzo praktyczne obuwie, na cztery pory roku.
Lubie pomarańczowy, ładny obrus, ładne suszi.
Coś mi się wydaje, że Alina jest jeszcze bardziej płochliwa, niż Zgaga; a obie Dziewczyny to znakomite baby. Kochane – powtarzajcie sobie przed snem i po obudzeniu też : jestem silna, rozumna i ładna. Kto innego zdania, ten kiep i na kobietach się nie zna ani troszeczkę.
Pyro ;
1) byłam gdy trzeba było się brać za bary z życiem – teraz na szczęście nie muszę, 😀
pkt 2 i 3 nigdy nie miał (w moim przypadku) miejsca. 😉
Natomiast co do Alinki – masz 100% racji. 😀
Onufry, dziękuję. 😀
Antoś, jaki spór międzynarodowy ? 😯 Nic na to nie poradzę, że nawet w marzeniach nie przypuszczałam, że mi się kiedykolwiek przyda znajomość innego języka, poza ojczystym. Za to dopilnowałam, żeby moje dzieci poznały przynajmniej po 2 – 3 a więc rodzinna norma wykonana. 😉
Antku,
dzięki za interpretację tego rysunku na śniegu, bo też się głowiłam jak powstał, ale nie umiałam moich przypuszczeń tak obrazowo sformułować 🙄 😉
Zastosowanie jamnika w kuchni:
Piekłam wieczorem placki na tort orzechowy. jeden upiekłam, wystudziłam i brałam się za drugi (mam jedną tortownicę, stąd to rozwleczenie działania), ale jakoś krzywo położyłam wytłaczankę z jajkami i pięć jajek wylądowało na podłodze.Jedno całe, jedno całe, ale z potłuczoną skorupką, z jednego dało się uratować żółtko, dwa .na straty. Zawołałam psy, przyszła Bingo i pogardziła surowym jajkiem. Dziwny pies. Potem Gawra od niechcenia wylizała co łatwiej było, a w końcu zbudził się i przyleciał Krótki, i wylizał RESZTĘ, łącznie z tym co wpłyneło pod zmywarkę. Położył się na boku, pysk mu się chyba jeszcze bardziej wyciągnął, ale wylizał wszystko do czysta. Tylko mopem przejechałam i śladu nie było.
Jednym słowem – niech żyją jamniki, nawet „krótkie”. 😆
Blogowisko, śpij dobrze i spokojnie. 😀
Jutro od rana mam „latany” dzień, całe szczęśnie, że już nie „ślizgany”.
Dobranoc.
Dobrej nocy.
ja też już mówię dobranoc!
Ufff.., w końcu strona się uprzejmie otworzyła i mogłam się podpisać
Jakie tam „śpi”…tu się jeszcze lampka pali!
Zwijam robotę, idę horyzontalnie poczytać, chociaż podobno to niezdrowo i nie powino się czytać w łóżku. A co jest zdrowe, pytam? No!
Dobranoc!
Onufry – Witaj 🙂
Witam 😆
http://www.youtube.com/watch?v=jNICLCuvLHI