Już słychać cichutko dźwięczące dzwoneczki sań
Barbórka minęła. Wkrótce zapomnimy o imieninowych kolacjach. Ale mamy w perspektywie nadchodzące święta. Nawet chyba już słychać cichutko dźwięczące dzwonki sań świętego Mikołaja. Renifery wprawdzie nie rżą jak konie zaprzężone (zwłaszcza gdy są w trojce) do ozdobnych sanek ciągnących kulig ale za to piękniej wyglądają.
Pojawiły się już choinki, bombki, lampki i inne atrybuty świąteczne. Najwyższa więc pora, by zaplanować świąteczny stół i tegoroczne menu. To nie prawda, że tradycja wszystko ułatwia. U nas np. mimo trzymania się domowej tradycji świątecznej zaszczepionej przez nasze babcie i podtrzymywanej przez mamy, stół co roku wygląda nieco inaczej. Choćby dzięki temu, że dań wigilijnych i świątecznych w polskiej kuchni jest tak wiele, iż nigdy wszystkie naraz na stole się nie znajdują.
Są oczywiście elementy stałe, bez których nie wyobrażamy sobie świąt, np. takie jak kutia. Oczywiście, że będzie kutia i w tym roku. A jeśli tak, to pora na wycieczkę na Bazar Szembeka po łuskaną pszenicę. Kupimy jak zwykle kilogram, by starczyło tego słodkiego przysmaku dla przyjaciół oraz koleżanek i kolegów w redakcji. Wszyscy bowiem przyzwyczaili się, że częstuję kutią składając świąteczne życzenia. W ten sposób, nawiasem mówiąc, rozpowszechniam danie, którego zasięg nie przekracza zachodniej granicy dawnego zaboru rosyjskiego.
Kulebiaczki z grzybami
W tym roku myślimy też by barszcz z uszkami grzybowymi zastąpić równie tradycyjną zupą wigilijną jaką jest przepyszna zupa migdałowa. Grzyby zaś będą w kulebiaczkach i w drugiej zupie czyli w borowikowej z łazankami.
Śledzie pod kołderką
Myślimy też o zmianie potraw ze śledzi. Najczęściej zjawiały się na naszym stole śledzie w śmietanie i – równie pyszne – śledzie w cytrynie. Ostatnio wszyscy zachwycaliśmy się śledziami pod kołderką ze śmietany, buraków, jabłek, ziemniaków i siekanych jajek na twardo. Ale w tym roku będą chyba śledzie Mościckiego (przepis ze Spały), bo stęskniliśmy się za nimi.
Gęś biała owsiana rodem z Kołudy Wielkiej z pysznym farszem
W pierwszy dzień świąt zaś zamiast tradycyjnie u nas obecnego indyka będzie gęś. I to gęś z Kołudy Wielkiej czyli polska biała gęś owsiana. Znawcy kuchni twierdzą, że to najlepsza gęś na świecie. I my się z tą opinią zgadzamy. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie parę razy mieliśmy okazję pałaszować różne dania przyrządzane bądź z podrobów, bądź z szyjki tego ptaka. A przed tygodniem – w celach kształceniowych – przyrządziłem kołudzką gęś faszerowaną jabłkami, grzankami i rodzynkami, co wzbudziło entuzjazm biesiadników. Będzie więc repeta!
I tyle planów snutych w dzień po wizycie starszego pana z siwą brodą, w wielkiej czapie i z worem prezentów. Szkoda tylko, że prezenty przywiózł tylko dla młodzieży. O swoje przyjemności musimy więc pomyśleć sami. No to jedziemy na Pragę. Od nas na Szembeka tylko przez most Siekierkowski i już!
Komentarze
Witam! Haliczku – dziękuję za link 🙂
Witam
Podoba mi sie bardzo ten sledzik pod kolderka i ges zamiast indyka.
Chetnie w tym roku skorzystam z rad Gospodarza.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
Ułatwienie dla Bareyi, by nie musiał szukać w naszej witrynie:
Śledzie pod kołderką
4 filety z solonego śledzia, 4 średnie ziemniaki ugotowane w mundurkach, 2 ugotowane buraki ćwikłowe, 2 niezbyt słodkie jabłka, 2 nieduże cebule, szklanka majonezu, 4 łyżki mleka, łyżeczka cukru
1. Filety umyć, wytrzeć papierową kuchenną ściereczką i pokroić w paski.
2. Ziemniaki, buraczki i jabłka obrać, pokroić w niezbyt dużą kostkę o boku około 1/2 cm, a cebulę pokroić w cienkie piórka.
3. Majonez rozprowadzić mlekiem, dodać cukier i wymieszać na gładki sos.
4. W szerokiej salaterce (najlepiej szklanej, aby było widać kolorystykę warstw) układać warstwami poszczególne składniki potrawy. Każdą warstwę pokropić lekko sosem, a po wyczerpaniu składników resztą sosu polać jeszcze raz wierzch potrawy.
Śledzi pod kołderką nie należy mieszać, każdy gość nabiera sobie wszystkie warstwy wraz z sosem.
Misiu – Jeśli naprawdę głodujesz, dopiero 23-go wyślę Ci jedną dziesiątą tego co otrzymam, wcześniej i więcej nie mogę. Ból to ból, bieda to bieda, a jeśli chciałbyś ze mną zamienić, nie tylko Wigilią i Sylwestrem, podam Ci wszystkie szczególy, ale prywatnie.
To dlaczego cierpisz to Twoja prywatna sprawa, ale nie mam zamiaru udawać, że tgo nie czuję.
Spaceruj po wiszących ogrodach, wstęp wolny. Trzymaj się, Chłopie 🙂
Zamawiałam już ryby na Wigilię. Oczywiście w tym samym miejscu gdzie Alain z Cichalem łapali pstrągi na Zjazd. Z pstrągami może być kłopot, bo nie bardzo w zimie chcą się dawać apać, ale karpie już są odłowione i się „odmulają”, czyli tracą zapach mułu w pstrągowym stawku (z bieżącą wodą).
Chodzi za mną karp pieczony z grzybkami (maślaki czy pieczarki, czy kurki może? a może mieszane?) i śmietaną. Pstrągi, jak się dadzą złapać, a la Alain, oczywiście.
Poproszę o przepis na zupę migdałową.
Lepię uszka, robię barszcz ale tylko dla tradycji, nikt nie przepada za nimi, owszem jemy bo wkładam w nie serce:)
Grzybów nie zbieram i nie posiadam więc grzybowa odpada, dawno myślałam o innej zupie, moje dzieci nie lubiły pierogów z kapustą i grzybami które też przygotowuję,więc od wielu lat jedzą pierożki na słodko z suszoną śliwką posypane płatkami migdałów i są szczęśliwe 🙂
Dziekuje serdecznie Gospodarzu.
Przepis zapisalem i bede kukal czy moze na migdalowa zupke sie zalapie…
pozdrawiam
Dzień dobry, świateczne zapachy już się snują, a ja zajrzałam do witryny pp. Adamczewskich, a tam rozmaitość wigilijnych przepisów, np. śledzie w niezliczonych, smakowitych kompozycjach, znalazłam też tę zupę migdałową http://adamczewscy.pl/?p=2273 , no i duuużo innych smakiołyków 😀
Zupa migdałowa ukaże się po południu, bo teraz jestem w redakcji i tu jej nie mam.
Nie było mnie kilka dni na Blogu i coś mi się wydaje, że ominęła mnie spora „rozrywka”. Zaraz zresztą udaję się do zajęć – czyli będę segregować szkło i porcelanę tzw „środka stołu”: co ma zostać w domu, a co zyska Synowa i Wnuczka. Robię to z dość ciężkim sercem, bo są to przedmioty kupowane przeze mnie w ciągu wielu lat; niejako mój „dorobek”, a teraz muszę się tego pozbyć, bo nie ma miejsca. Młoda szafki i kredens zapchała do ostatniego centymetra. Co prawda teraz są tylko dwa serwisy – stary rodzinny dla 6 osób i ten bernadotte kupiony przez Młodą dla 12 osób i półmiski, teryny i sosjerki bernadotte z XIX w. – wszystko jednolite stylowo, kolorystycznie i nieźle rozbudowane. Ogółem korzystna zmiana; ale… Selekcja już dokonana : wszystkie „włocławki w ilości 4 dużych sztuk i 1 małej jadą do Żabich Błot, pozostałe przedmioty lądują w rodzinie. Wszystko spakowane w dwa duże kartony, poprZekładane bąbelkami, utkane papierami poczeka na transport do końca tygodnia. Pozostał pamiątkowy talerz chodzieski zadrukowany herbami, sztandarami i wstęgami z napisem „25 lecie Klubu Oficerów Rezerwy Grodzisk Wielkopolski” Chce ktoś może? Oddam w dobre ręce.
Talerz jak talerz, ale ja mam zapotrzebowanie na fotel. Taki wygodny, z wysokim oparciem, odpowiednio do moich pleców wyprofilowany. Stoi taki jeden u mojej Mamy w Warszawie. Jak pojadę, to sobie na nim posiedzę. 🙁
Dla Marzeny i innych chętnych:
Tradycyjna zupa migdałowa
Szklanka obranych ze skórki migdałów, 7 szklanek mleka, pół szklanki ryżu, łyżeczka cukru (lub więcej – według smaku).
1.Migdały rozsypać na blaszce, włożyć do nagrzanego do 70 -100 st C piekarnika na pół godziny. Drzwiczki piekarnika powinny być lekko uchylone.
2.Migdały zemleć w młynku do migdałów lub bardzo drobno posiekać, niemal na mączkę.
3.W garnku zagotować 6 szklanek mleka, wsypać migdały i gotować co najmniej 25 minut na jak najmniejszym ogniu.
4.Zagotowac szklankę mleka w innym rondelku, wrzucić ryż i gotować do miękkości.
5.Połaczyć zupę z ugotowanym ryżem, dodać cukier, jeśli ktoś lubi można dodać nieco więcej (lub zupełnie nie dodawać).
Smacznego!
Ja planuję kupić na włości wiklinowy fotel bujany.
Ale pobujam się najwcześniej wiosną 🙂 Póki co wszystko przykryte
pięknym śniegiem :
http://picasaweb.google.com/zosiarusak/DropBox?authkey=Gv1sRgCIm61o_F4aTIWg&pli=1&gsessionid=MLeFIkEDIxM5JJOV931gZg#5547569607366571442
A pierogi wigilijne bywają z bardzo różnymi farszami- dwa lata temu
próbowaliśmy u naszych przyjaciół pierogów z makiem i to była rewelacja ! Natomiast u mojej koleżanki z Podkarpacia serwowane są pierogi z kapustą i białym serem. Te znamy tylko z opowiadań 🙁
Tez bym chetnie takie sledzie pod kolderka sobie zrobil, ale slonych sledzi tu niema. Pytalem w sklepie rybnym pol godziny temu. Matjesy byly w trzech rodzajach, ale slonych njet. Mowila dziewucha, ze trzeby by zamowic, ale nie zamawiaja, bo im nie zejda. Nikt nie chce sie tym juz parac. Zapytam jeszcze gdzie indziej.
Pierogi z makiem? A nikt tego jeszcze przedtem nie wyprobowal?
Mysle, ze to musi byc dobre. Tesciowa z lubelskiego robila kluski z makiem, a u nas na Slasku obowiazkowe byly makowki, tzn. kawalki bulki przekladane makiem na mleku i miodzie, z rodzynkami. Do dzis to lubie.
Danusko, ten domek w sniegu to ten Wasz?
Pepegor – ja robiłam pierożki z makiem, ale pieczone, w kruchym cieście – bardzo dobre, i babeczki też na kruchym z nadzieniem makowym – jak zostanie z Wigilii, to są dodatkowe ciastka. Tego roku zrobię kulebiaczki drożdżowe z rybą – będzie tradycyjny u mnie pstrąg w migdałach, karasie w śmietanie i kulebiaczki z rybą (leszcz w nie pójdzie)
kluski (łazanki) z makiem – to u mnie tradycja, muszą być na stole wigilijnym, choć moje dzieci zbytnio już za tym smakołykiem nie przepadają, czemu nadziwić sie nie mogę!
Danuśko, wczoraj właśnie zamarzył mi się taki fotel bujany, rozglądałam się gdzie by tu go ustawić, ale zdaje się nic z tego, zagracona jestem, szpilki się nie wetknie, a co dopiero fotel, szkoda…
U mnie wszystko idzie pelna para. Mlodziutkie sasiadki za którymi juz chlopaki gwizdaja spotkalem na klatce schodowej pokazaly mi nowe buty. Wiedza oczywiscie o naszych przenosinach i zycza udanej przeprowadzki. Coraz bardziej osuwam sie na pozycje leniuchujacego wesolego staruszka. Wracam do moich matematyczno-kulinarnych marzen.
Czego i Wam zycze
Pan Lulek
Pepegor,
wydaje mi się, że filety paczkowane z matiasów też powinny być dobre. Przecież to są też śledzie solone. Tak przynajmniej jest u nas. Takich filetów nie trzeba już moczyć w wodzie, tylko ewentualnie opłukać. Ja kupuje właśnie takie ,dodaję cebulę i olej – mają ostatnio duże powodzenie u mnie w domu. Pod kołderką też powinny czuć się dobrze. Całe śledzie solone pewnie są gdzieś do nabycia, ale prawdę mówiąc nie rozglądam się za nimi.
A dziś u mnie pachnie bigosem. Traktuję go raczej jako potrawę zimową, a nie świąteczną, chociaż w święta też pewnie będzie spożywany.
A klusek z makiem nigdy nie jadłam. Nie było takiej tradycji ani w moim domu rodzinnym ani u męża. Za to piekę makowce. A potrawy wigilijne tak mi smakują, że jem je z przyjemnościaą przez całe święta.
Pepegorze- tak 🙂
Śledzie pod kołderką bardzo lubię,a skład kołderki czasem trochę
zmieniam w zależności od tego,co tam lodówce poleguje do
wykorzystania.
Dziękuję 🙂
sklamalbym mowiac ze slysze ciuchutko dzwieczace dzwoneczki san. natomiast widze wszystko doskonale oczami mojej wyobrazni. o tej porze roku wszystkiego mozna sie spodziewac i nie bedzie dla mnie zadnego zaskoczenia. najwazniejsze by byl i to odpowiednio silny, a czy bedzie wiatr wial z zachodu czy wschodu badz z poludnia czy polnocy, nie ma najmniejszego znaczenia. jestem tam na wyspie mobilny. fuerteventura do ogromnych nie nalezy (20pare na 100pare km) i mozna wybierac pomiedzy swellem a plaska woda, skalistym brzegiem a piaskiem przypominajacym przesiana make do pizzy. a wszystko to na dodatek w fantastycznych zatoczkach. i nas dwoje.
nie bede dzielil wlosa na czworo szukajac odpowiedzi na ryba czy mieso ? biale czy czerwone? ale niech leci jak leci 😆 swieto ludziowi sie nalezy pare razy do roku
Danuśko – podoba mi się i domek i zimowe okoliczności 🙂
Marzeno – a jak Ty robisz pierogi ze śliwkami, czy te suszone trzeba uprzednio jakoś przygotować, namoczyć? Czuję, że lubiłabym takie pierogi 😀
Witajcie,
Niestety u mnie śledzie pod kołderką odpadają – Witek nie cierpi buraków i majonezu 🙁 .
Ewo- zamiast buraków czerwona fasola,zamiast majonezu sos jogurtowy.
Wariant sprawdzony,też bardzo dobra kołderka 🙂
Barbaro – cieszę się 😀
Barbaro, kupuję śliwkę kalifornijską zazwyczaj z Bakallandu, w przepisie który dawno temu zgapowałam jest aby krótko je obgotować, 1-2 minuty i przesypać lekko bułką tartą, nie obgotowję ostatnio bo stwierdziłam, że podczas gotowania już w pierożkach śliwka dostatecznie miękknie, ale to rzecz gustu, pierożki wychodzą małe, „na ząb” ale oczywiście można robić i większe.
Przepis nosił nazwę „Wigilijne pierożki cioci Wandy” 🙂
bb11
Pyro, u nas kazde ciasto pieczone z makiem mialo wziecie. Do dzis, po drozdzowe z kruszonka siegam zaraz na poczatku. A o ryby – juz wczoraj chcialem zapytac, dlaczego taki akurat dobor gatunkow. Leszcz wspominas, jest duzy na szczescie. Nie bedzie wiec klopotow z wyciaganiem osci, bo do pstraga, to mozna i z biala laska. Ale te karasie to oryginalny pomysl! Ryba, jesli chodzi o jej range kulinarna, skazana na ubocze. A nieslusznie – moim zdaniem. Jadlem je dwa lata temu nad jeziorem, w glebokich lasach lubelskich. Kupilem przyznam, bo nie bylo innej. Przygotowalem wiecej, bo bylo nas pare osob, a zjadlem przewaznie sam. Nie ma jakos wziecia. A jak to jest z ta smietana w tej recepturze, zalewa sie smietana pod koniec smazenia?
Krystyno, tez mysle, ze przy recepturze podanej przez Gospodarza i sledzie w oleju powinny sie nadawac. Ich dotkliwy brak uswiadomilem sobie przy czytaniu innej jakiejs receptury z ostatnich czasow, ktorej w tej chwili nie moge sobie przypomniec. Kolderke czysto cebulowa, z zielem i listkiem, na oleju tez stosuje sie u nas – na ogol z powodzeniem.
Danusko, wyglada na to, ze Alain nie przepuscil niczemu, co roslo pomiedzy chatka a droga. Zostawil tylko co nieco na alibi. To pewno te rzeczone stare gatunki, o ktorych mysmy tu kiedys latem na blogu. Za to powolal dwa szeregi tuji gwardyskiej (tuia militarica).
Bacznosc!
Ano nie przepuścił ! O każde drzewo się wykłócałam, z przodu zostały
trzy ( trzeciego nie widać na zdjęciu).Osobisty tam spędza zdecydowanie
więcej czasu,a zatem postawił na swoim 🙁
Te trzy pozostawione drzewa nazwaliśmy kompromisem !
W ramach tego kompromisu pozostały też 1 jaśmin i 2 krzaki bzu
oraz wielki orzech na tyłach domu.
Jesienią było wielkie wycinanie,wiosną przewidziane sadzenie
nowości ….
Danuśko,
Brzmi interesująco…
dziękuję 🙂
Marzeno – dziękuję, tez mi się wydaje, że nie ma co obgotowywać, bo przy okazji straci się nieco smaczku śliwki. W internecie gdzieś przeczytałam, że można śliwki posypać cukrem i gotować chwilkę na parze, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazic. Spróbuję Twojej metody, w końcu w czasie gotowania pierogów, to i śliwka…
Moja teściowa robiła (nie wigilijnie) pierogi z powidłem śliwkowym i polewała je skwarkami z cebulą. Strasznie miała zyciorys zagmatwany. W zasadzie była Austriaczką, urodzoną w Polsce, w czasie wojny była łaczniczką, przed aresztowaniem uciekła do Rzeszy, zadekowała się u bauera na robotach i jak sama twierdziła, był to najlepszy okres jej życia. Na Wigilię robiła krupnik na tłustuch żeberkach wieprzowych.
Mojemu synowi śpiewała polskie piosenki np.: „Plynie Wisła, płynie, po polskiej krainie, a dopóki płynie Polska nie zaginie!” a potem go tuliła ze słowami”meine liebe kinder!”
Rysiek kilometra wody pod kilem i wiatrow rozy bukiet. Uwazaj na kokosy i wieloryby. Zapychaj sie ryba czy kozina i omijaj iguany bo kichaja sola. Poza tym baw sie dobrze z przyjacielem i pamietaj, ze z ktorej strony by fale nie wialy kamasutra to ksiazka kucharska. Nie wiem czy wszystkie przepisy pamietasz wiec moze zabierz w droge 🙂
Alain, by sie dobrze czul w Saskatchewan. Preria, dookola nic, potem niebo. Zadnego krzaczka, zadnego nie daj Boze drzewka, nic. NIC 🙂
Tylko nasz latawiec moglby na deskorolce sie przemieszczac bez konca. Ale on woli tropiki 🙂
Gogol w „Rewizorze” proponuje kulebiak z czworakim nadzieniem: grzbiet jesiotra (dlaczego grzbiet?) z wiazygą, kaszka gryczana, grzybki z cebulką, mlecz rybi, i móżdżek (mecz „z móżdżkiem? rybim?). A do jesiotra garnitur z raków, małych smażonych rybek, nadzienie ze stynek, drobna kaszka, chrzan, grzybki…
Idę coś przekąsić
Dzień dobry Wszystkim,
Nie było mnie tu wczoraj, a kilka przyjemnych słów padło również pod moim adresem, o N Yorku. Dzięki.
Krystyno, Alinko,
Szanuję Waszą opinię na temat intymności wyrażania uczuć, chociaż w sferze ścisłej intymności pozostawiłbym inne zdarzenia, do jakich może dojść między dwojgiem ludzi przeciwnej lub tej samej płci.
Wolę jednak widzieć, że ludzie się kochają niż gdy okładają się pięściami, sam swoich uczuć również nie kryję tak szczelnie.
A w ogóle człowiek to bardzo przewrotna istota. Z jednej strony wymyślił sobie by wstydliwie chować i zakrywać niektóre części swojego ciała, które u zwierząt toleruje odkryte, a u roślin wpatruje się w nie, podziwia, delektuje zapachem, otacza się nimi, stawia na stole, pozwala oglądać je dzieciom, wpina we włosy lub w butonierkę. Zgroza. 😉
Przeprasazam, tu tematy wigilijne, a ja o jakiś takich, że nawet myśleć grzech. 😉
Życzę miłego, niestraconego dnia. 🙂
Jeszcze tylko niecałe trzy tygodnie i dni będą znowu coraz dłuższe!
Nowy,
to może nie przewrotność, tylko skutek całkowitego wywietrzenia z głowy wiedzy w zakresu botaniki – te pręciki, słupki, pyłki,kwiaty męskie i żeńskie – kto by to wszystko spamiętał 😉 Mimo pewnej odrębności w poglądach – generalnie popieram przyjazne stosunki międzyludzkie – w teorii i w praktyce 🙂 .
Jeszcze 15 minut zanim mnie wyrzucą z maszyny. I tak :
– Pepegor – tak, smażone karasie, zalane młodą, gęstą śmietaną i zapieczone w piecu przez ok 15 minut;
– Nowy – zauważ, że to tylko w kulturze judeo-chrześcijańskiej takie obyczaje są. O bezwstydzie roślin te ciotki, co to siedzą na kanapie i mają za złe, nie mają pojęcia
Nowy, Danuśka inni fotografujący – obejrzałam z zaciekawieniem. Ciekawe, kto Alainowi będzie te hektary kosił co 6 dni. Oświadczyn spektakularnych (ostatnio w modzie)nie lubię – jak każdej ostentacji, ale nie zwalczam. Jak chcą? To niech tam!
Ło matko,jakie hektary ? 1000 m2 minus domek i parę drzew.
Kosi sam i zrzuca kalorie 🙂 Same korzyści !
Na wiosnę zrobię nowe zdjęcia z roślinami,które posadzimy
i zobaczycie,jak będzie pięknie ! Jeszcze Was zaskoczymy 🙂
Stara Żaba wspomniała mlecz rybi – ludzie, jak ja uwielbiałam śledzie solone z ikrą albo mleczem…gdzież ci one, gdzie?!
Hektary Danuścyne fajne. A jakieś stawy w pobliżu są? Bo Alain gdzieś musi łowić ryby 🙂
Byłam dzieckiem tchórzliwym kulinarnie i mimo zachęt mamy, która także bardzo lubiła ikrę i mlecz ze śledzi, nigdy tego specjału nie spróbowałam. Bardzo długo nie jadłam też flaczków, na szczęście z czasem mi to przeszło. Nie wiem, skąd brały się takie opory. Żadne zachęty rodziców nie pomagały. A teraz trudno o śledzie z mleczem.
A posiadłość Danuśki leży nieopodal Bogu.
Danuska to do Twojej posiadlosci
http://www.youtube.com/watch?v=8hFfU0ldxKY
Krystyno,
to było cholernie słone (bo ze śledzi solonych z beczki), mama zawsze pilnowała, żeby ikra i mlecz się wymoczyły przyzwoicie, ale ja i tak podkradałam wcześniej. Od zawsze lubiłam mocne, zdecydowane smaki i tak mi zostało.
Mama wcale nie zachęcała nikogo, bo sama lubiła i własciwie na to byłyśmy dwie amatorki.
U nas pewnie by dostał gdzieś na Ronceswólce w Toronto, ale nasze panie z Baltic Deli dostają śledzie w plastikowych wiaderkach, i niestety, nie takie, jak to drzewiej bywało, solone ze wszystkim, łącznie z głowami.
Coraz mniej jest amatorów całej zabawy z tym, większość woli gotowe marynowane, takie i inne, i rolmopsy też zrobione.
Alicjo- znasz Alaina,gdyby nie bylo gdzie lowic ryb,to by posiadlosci
nie kupowal ! Jest rzeka,sa ryby, to w koncu i miejsce na nocleg sie
znalazlo 🙂
Fragment mojej dzisiejszej lektury 🙂
Pewien starszy mężczyzna z Tobago
Jadł wyłącznie ryż, kaszkę i sago.
Widząc, że nie polepsza
Mu się, lekarz rzekł: „Z wieprza
Kotlet usmaż i zjedz go, łamago”
E.L.
Takie prawdziwe śedzie z ikrą i mleczem kupuję w sklepie rybnym w Połczynie lub zaprzyjaźnionym w Świdwinie. My jesteśmy rybożercy…czyli od wysmażonych na chrupko karasi po bardzo wyrafinowane żarełko rybne.
Śledź – przynajmniej dla ślubnego- musi być z mleczem lub ikrą.
Zakupiłam kiedyś matiasy , przygotowałam jak Pan lubi, próbując wcisnąć, że to tradycyjne – nie przeszło.
Zupę migdałową robiło się u nas z kluseczkami z ubitych białek. podobne robi się do zupy nic.
Danuśka, masz rację , śledzie pod pierzynką można komponować różniście. Mam taki ulubiony przekładaniec:
-śledzie
-czerwona cebula
-ziemniaki
-śledzie-
-marchewka
-jabłka
-biała cebula
-ogórki konserwowe
Każdą warstwę polać wg smaku sosem majonezowym , jogurtowym lub śmietanowym..jak kto woli.
Wszystkie składniki – z wyjątkiem śledzi- kroję bardzo drobno.
Alicjo, nie bardzo wiem, co nazywasz Ronceswólką, ale w sklepach „Starsky’ego” w Toronto (a może to już Mississauga) – głowę bym dał – śledzie, jakie trzeba – widziałem.
W Polsce, na Pomorzu, nie ma z tym najmniejszych kłopotów, o ile wybierzecie małe rybne sklepy. Z ikrą, z mleczem, co kto lubi.
Niestety, moich ulubionych „śledzi jednorocznych” (tych z Holandii, z Danii) nie uświadczysz.
A teraz „z innej beczki”. Osobiście lubię wyroby „Lisnera”. Jako urodzona sknera kupuję je w… Biedronce. Tak, tak. Matyjasy „Marinero” (by Lisner, for Biedronka) kosztują o połowę taniej, niż w „dobrym” sklepie.
Pozdrawiam śledziowo, cokolwiek to znaczy.
Jestem nówka. Przepraszam a co to jest wiazyga? Pozdrawiam Towarzystwo.
Chłe chłe chłe… ja niedawno w zakamarkach półek odnalazłam limeryki plugawe (taki tytuł!) Słomczyńskiego Alexa Joe vel, ale nie będę przytaczać 🙄
Podobno Szymborska była świetna w te klocki też 😉
Tymczasem myśląc o szybkim obiedzie, usmażyłam na oleju grubo skrojoną cebulę pękatą razem ze zmielonym wieprzem (ze 30 dkg), czosnek, dodałam szklankę rosołku ziołowego i wołowego (kostki na 0.5 l. każda, ale tu chodziło o doprawienie, więc obie rozpuściłam w 0.25 l. szklance, soli nie dodaję już). Do tego nie całkiem dogotowany ryż i niech sobie dochodzi powoli, a na koniec walnę papryki pokrojonej, tyle, żeby tylko podgrzała się i bardzo lekutko zmiękła. Pieprzu, tymianku, kminku, bazylii, majeranku czy czego tam – po uważaniu.
Mam tutaj Szymborską również, ale nie mogę cytować, bo Gospodarz może powiedzieć:
„Mam dosyć tego,
Nowy Kolego”
Zet,
już wyjaśniam:
Tzw.Ronceswólka – mała dzielnica niedaleko centrum Toronto, gdzie od dawna zamieszkują i mają swoje „biznesy” Polacy, główną ulicą jest Roncesvalles Avenue i stąd się wzięła popularna nazwa.
http://en.wikipedia.org/wiki/Roncesvalles,_Toronto
U mnie też w Baltic Deli są wyroby Lisnera, kupuję matjasy, bo o inne (z beczki) naprawdę trudno w takiej pipidówie jak moja, a panie sklepowe twierdzą, że owszem, zamówiłyby, ale… za bardzo śmierdzą 🙄
Faktycznie, sklepik nasz polski jest malutki, Kanadyjczycy też przychodzą i dla nich to trochę takie dziwne „mydło i powidło” (kosmetyki też są!), i te wszystkie podejrzane zapachy typu kapusta kiszona, takież ogórki, i jeszcze śledzie solone 😯
Jeszcze kilka lat wstecz była grupa ludzi, którzy zamawiali konkretną ilość różności na święta, zjawialiśmy się o godzinie dostawu towaru z Toronto i zabieraliśmy, żeby nie zostawiać tych zapachów w sklepie. Ale jakoś się to rozlazło 🙁
Nie wiem, czy byłam u Starsky’ego, a na Ronceswólce… chyba ze 2 lata temu, albo coś koło tego. Bo też zakupy na naszą rodzinę sztuk dwie, niechby i jacyś goście czasem, to wyprawa do Toronto. Robi się przy okazji.
nareszcie sledzie!
szczerze mowiac to ta gesina mi sie przejadla;
dzisiaj smazylem lososia w sosie herbaciano/cebulowym z curry;
palce lizac!
Limeryk powinien być letko świńskawy, kochana Alicjo, to należy do podstawowych prawideł gatunku – na równi z miejscowością w pierwszym wersie do rymowania i ze ściśle określoną wersyfikacją.
Był raz wspinacz, jurny góral z Białki,
który fiutem wbijał haki w skałki.
Powiadali życzliwi,
że ów organ się skrzywi,
lecz on śmiał się, że to głodne kawałki.
(zakończenie kulinarne).
Dziędobrywieczór na rubieży.
Paczusia z żarełkiem przyszła. Luuuudzie, ta kiełbaska w niczym nie przypomina sklepowej. Wędzonki jeszcze w folii, ale chyba je powyjmuję, w lodówce nic im się nie stanie, a boję się, że w folii zapachną brzydko…
Co do śledzi, to kupuję matjasy Lisnera, ale nie te, o których była mowa, one się nazywają Matjasy i już. Są doskonałe, wystarczy opłukać i dodać co tam się chce. Ostatnio robiłam prostą jednoosobową sałatkę: śledź, kartofel, cebula i majonez ze śmietaną pół a pół. Resztę z opakowania wrzuciłam do słoika z oliwą, cebulą, liściem laurowym i zielem angielskim. Można dołożyć śmietanę, cebulę i ziemniaki w mundurkach – delicja. Przypuszczam, że można jeszcze wiele.
Oj, Nowy, myślisz, że Gospodarz mnie opierniczy (też kulinarnie powiedziane, prawda, Alicjo???)?
Raz jedna Alicja z Kanady
Zechciała nabrać ogłady
Gładził Ją Jerzor i morskie zefiry
Kiedyś sam Neptun wychynął z hawiry
i zdziwił się widząć, jak gładzi pokłady
Ostatnie zdanie podrzędnr jest właśnie świńskawe – wedle Nisiowego przepisu.
Nowy,
dodam, że te plugastwa Słomczyńskiego ilustrował Andrzej Mleczko, więc wyobrażasz sobie, co to duo stworzyło 😯
Chciałam znaleźć jakieś przyzwoite w miarę plugastwo, żeby tu przytoczyć, ale trudno, naprawdę trudno 😉
Nisiu,
jasne, opierniczy, opieprzy, ochrzani… kulinarnie!
W mylnym błędzie jesteś, Nisiu, one ci MAJTASY są, te sledzie.
Pewnemu panu ze Słomnik
Sterczał ów narząd jak pomnik
Wreszcie rzekła żona
Nieco przerażona:
Wiesz co, Józiu, kup sobie odgromnik.
Łe, nie takie plugastwo… a Słomniki znam, i Józia nie widziałam 🙁
Zet,
tak to już jest z tymi śledziami (śledźmi?), że najlepsze (bo tłuste) w maju, jak idą na tarło. A my tu teraz na antypodach tego cyklu, więc i śledź chudy.
Eska,
dziękuję za pełnię wniosków co do kołderki. Ładnie Cię znowu poczytać.
Alicjo, Nowy,
proszę konieczne o cytat, skoro już pisnęliście, bo nie usnę, a czas na mnie.
Lap-Pol wysle do Kanady tez, sie okazuje. Tylko nie wszystko by chcieli bo moze nie dojsc w stanie dobrym wiec proponuja rozne suszone badz wedzone. Miedzy innymi kielbase markowska suszona i szynke wiejska tradycyjna i pare innych rzeczy. Polgeska niestety nie zalecaja, moze kiedys jak reszta dojadzie szybko i dobrze mozna sprobowac. Wyglada to na zdjeciach ladnie. Pan Lapot odpisal od razu i juz trzykrotnie wymienilismy maile. Cena przesylki nieco droga. Paczka kurierska 3kg + 164zl, 4kg+ 182zl i nie wiadomo jak sie zachowa clo bo sami jak na razie nie moga odpowiedziec 🙂
Nie przysylajcie wiec jedzenia poki co 🙂
Dobry wieczor,
A propos moich ulubionych ryb, ze sledzi na Slasku robi sie paste hekele (albo tzw kawior dla ubogich) – dwa filety solone wymoczyc, posiekac drobniutko lub zemlec z czterema jajami na twardo, dwoma sporymi ogorkami konserwowymi, cebulka, lyzka smietany i pieprzem. Podawac z blinami lub grzankami. Pycha!
Pepe,
chciałeś, masz:
Raz pewien odźwierny w Frankfurcie
Lubił (….) panienki na furcie.
Dnia pewnego, niestety,
wraził (….) w sztachety
I odtąd go moczy w jogurcie.
KULINARNIE, jogurt 😯
Ja przytaczam Słomczyńskiego cały czas. Omijam *kulinarne* słowa, bo ie wiem, na co Łotr zareaguje, a domyslić się można.
W druku są takie, jak trza 😉
Nisiu, a ja nie wiem, jutro się okaże.
Za Szekspira napewno Gospodarz nie ochrzani, chłop (ten Szekspir) nawet nie wiedział nic o limerykach, a tu fragmenty jego dzieł pod to podciągnęli.
Uderzmy w puchary: buch. buch!
Uderzmy w puchary: buch!
Łyk rzeźwi człowieka
A życie ucieka
Więc dalej! niech pije kto zuch!
Alicjo, w zbiorku też mam dużo Słomczyńskiego, czytam i się zaśmiewam. Szymborska też super.
No Łotrze dopuść!
Starzeje się, biedactwo
Przy wspomnianej przez Alicję ulicy mieści się skromne kino, a w nim publiczność spragniona filmów z polskimi napisami. Gdy miałem jeszcze połowę wzrostu, czyli stóp trzy, wolałem filmy ciemne, groźne – na jasnych nie było widać znaków diatrycznych.
„Byc albo nie byc”. To było straszne, a co było, nie wiem. Ale nie o tym chciałem…czy to już środa ? Jeśli tak, to spotykamy się dokładnie za tydzień,
by czekoladę oglądać, jeść, pić, a nawet się nią obrzucać, topić tę pomocniczkę szatana w kawie.
Bardzo prosty koncept – film, a po filmie te same potrawy i trunki, ale już w technologii Slow 3D Live – Polish Kulig Edition. Seans śledziowy z Cichalem w roli Neptuna, szantami i śmietaną do uzgodnienia po nakręceniu filmu. Nisia mogłaby znależć trochę czasu na wcielenie się w rolę Rusałki.
Przepraszam, że chwilowo żadne świństwo nie przychodzi mi do głowy, prozą czy wierszem 🙂
Frau Wirtin hat ein Chorstudent
der hat sich seinen Schwanz verbrennt.
Im Laufe der Entzüindung
entwickeln sich am Eichelrand
die farben der Verbindung
Wiem jak trudno to przetłumaczyć i nie podejmuję się tego. I nawet nie pytam bardziej powołanych ale pytam tych co wiedzą:
Jest to limeryk?
Jerzor mówi, że jest, Pepegor 😉
No to usne spokojnie.
Kulinarne 😀
There once was a lady from Hyde,
Who ate a green apple and died,
While her lover lamented,
The apple fermented,
and made cider inside her inside.
Dobranoc!
Nowy, jesteś to przejmuj wachtę!
😀
Ja tam sie nie znam, ale limeryk, poza tekstem jako takim, ma pięć linijek oraz specyficzny rytm wiersza.
O masz, dla naprzykładu 😉
http://merlin.pl/HTML/83-85568-59-X.html
Raz pewien Anglik chorym był,
bo wódkę i rum pił.
Nazywał się Bloompill
Okropie sie umpil.
It’s horrible
Małgosiu! Rozbrajające! 🙂
Żabo , to mój ulubiony 😀
Raz Cichal z Nowego Jorka
z butelki wyciągnąć chciał korka.
Opór dała butelka
jam niełatwa Ci perka,
i Cichala lekutko pognała.
Oj! Niełatwaś perka, niełatwa…
Z Błot Żabich Stara Żaba
poderwała arabskiego nababa.
Inny nabab nie poniał,
że chodziło o konia,
a nie o faceta – Araba
Ty się Cichal nie nabijaj… się wprawiam 😉
To nie jest taka łatwa forma, wbrew pozorom, limeryk.
Poczytałam trochę z Szymborskiej (na sieci) i Słomczyńskiego, i niektóre są takie kulawe. Bo chyba cała zabawa w tym, żeby to pisać szybko i na gorąco (kulinarnie).
Alicja, nazwa miejscowości musi być na końcu, bo ona służy do rymowania.
Stara Żaba z Żabich Błot
lubiła i nad, i pod.
Oj świntuszku,
rzecz nie w łóżku:
tu chodzi o skakanie przez płot!
Jedna Alicja z Kingstonu
skakała bez spadochronu.
A gdy nocna szła pora,
to swojego Jerzora
co i rusz ustawiała do pionu.
O panu Bloompillu osobiście uwielbiam.
Znany nam Cichal z Ameryki
miał w żeglarstwie świetne wyniki.
Gdy siadała pogoda,
mawiał:ach, jaka szkoda!
I pod pokład schodził, robić fiki-miki.
Ogrodnik Nowy z Long Island
do kwiatów zwykł był słać maile.
Urocza dziędzierzawa
troszkę była ślipawa,
więc żądała : Migaj lub pisz brailem!
Nisiu,
🙂 🙂 🙂
Nisia, co mieszka w mieście Szczecin
nie lubi rozpuszczonych dzieci,
a lubi rozpuszczone psy.
Teraz „Dobranoc” mówi i
do łózia, do swojego kundla leci.
…o,
a ja zaległam z Jasiem Antonim Homą, bo odłożyłam go sobie na potem 🙄
@pepegor:
to raczej rymy „niemiecko-czestochowskie”;
limeryk na pewno – nie.
p.s.
jesli idzie o limeryki niemieckie to polecam
joachima ringelnatz´a.
wiosna na baltyku
(wspominaja sredniowieczne kroniki dunskie)
byl sledz prawdziwa plaga komunikacji:
bywaly dni, ze lodzi nie mogles spuscic,
a wioslowac sie nie dalo,he,he…