Halny minął? Można jechać na kolację!
Parę lat minęło od mojej ostatniej kolacji pod Tatrami. Basię bardzo tam ciągnie. I to mimo tego, że nie jeździmy na nartach lecz biegamy, co można doskonale uprawiać i na naszych Kurpiach. Dla mnie jedynym argumentem jest podhalańska kuchnia. Ma ona w sobie coś przyciągającego.
Górale, i to bez względu na kraj i pasmo górskie, są podobni w prostocie i skromności swojej kuchni. Kilkadziesiąt lat temu byli bardzo ubodzy. Dlatego jedli rzeczy proste i tanie. Wynika to też z tego, że w Tatrach rośnie skąpa roślinność i panują surowe warunki atmosferyczne ? długie, ostre zimy i chłodne lata. Podstawą góralskiej kuchni jest więc owies, jęczmień, kasza, mąka i kartofle. Z tych kilku składników można zrobić wiele bardzo dobrych dań. W góralskiej kuchni jest niewiele mięsa. Jeśli już to baranina, ale używa się jej bardzo oszczędnie. Dla górali lepiej owce wypasać i mieć mleko na oscypki. Barany zabija się w ostateczności, na kożuch. Wtedy wykorzystuje się też mięso, m.in. w cudownej kwaśnicy.
W kwaśnicy nie ma włoszczyzny, tylko kapusta i płyn z jej kiszenia, który sprawia, że jest ona bardziej kwaśna i ma ostry, bardzo zdecydowany smak. Uwielbiam tę zupę!
Góralskie sery – nie z Tatr a z Dolomitów, też pyszne!
Prawie tak jak i dwa inne tutejsze dania: placek zbójnickiego faszerowany duszonym mięsem i hrubą babę. Ta ostatnia robiona jest z mąki żytniej, drożdży i masy ugotowanych ziemniaków. Bardzo dobre! Podobnie robione są kołacze. Często dodaje się do nich też bryndzę. Warto spróbować kołaczy z prawdziwą bryndzą, która jest robiona tylko wtedy, gdy kocą się owce.
To przekąska dla wspinaczy i narciarzy czekająca pod schroniskiem w Południowym Tyrolu
Jedyną prawdziwą góralską jarzyną jest brukiew, nazywana na Podhalu karpielą. Podawana jest nie tylko jako jarzyna, ale czasem na słodko. Smaży się ją wówczas w plastrach i podaje w odpowiednim momencie, kiedy nie jest twarda, ale jeszcze nie rozpada się . Smaruje się ją powidłami lub posypuje cukrem.
Tęsknię też czasem do żentycy lub serwatki, które są produktami ubocznymi przy produkcji serów. Napoje te w swej niefałszowanej postaci dostępne są tylko wtedy kiedy owce zaczynają się kocić, czyli od końca stycznia lub w lutym.
Nabrałem apetytu na góralszczyznę. Choć bliżej mam do Ostrołęki gdzie mieszka pewien góral honoris causa.
Komentarze
Góral honoris causa! Bez oscypka w podróżnej torbie. Co to za góral jak do Zkopanego jeźdi raz w roku i to na parę godzin. Jam nie godzien. Podobno górale to kurpie zsunięci przez lodowiec…
Ale do gaździnki dzwonię telefonicznie kilkanaście razy w miesiącu.
Moja gaździnka zawsze mawiała wynajmując dość tanio kwaterę , że barany lepiej strzyc niż obdzierać ze skóry …
Za kuchnią góralską nie przepadam. Kwaśnica, bryndza, oscypki, żentyca. To by było na tyle. Ale za tym akurat przepadam z kretesem. Jeszcze z drugiej strony Tatr – pierogi z bryndzą ze skwarkami i gęstą kwaśną śmietaną na wierzchu. Albo gulasz z knedlami. Ale to już nie potrawa miejscowa.
Góralska mowa i muzyka, to jest piękne. Mowę coraz trudniej usłyszeć, a to wielka szkoda, bo tak melodyjnego i dowcipnego gadania ze świecą szukać. I dzieciństwo się przypomina, gdy tak często wakacje w Tatrach się spędzało.
Misiu, mądrze prawisz zazwyczaj ale Kurpie chyba nie zostali zsunięci w góry. Też się ładnie ubierają i wycinają, ale reszta całkiem niepodobna. Z południowego wschodu bardziej ich zsunęło w te Tatry.
Witajcie z zachmurzonej Małopolski,
Gospodarzu,
Piękny artykuł, ale gdzie zdjęcia tej bryndzy, tej kwaśnicy, karpieli… No gdzie?
Póki co, nabrałam apetytu na tyrolską przekąskę. I jak tu dbać o linię?
Witajcie z zachmurzonej Małopolski,
Jolinku,
odnośnie Krakowskiego Kredensu , potwierdziły się tylko nasze przypuszczenia. Jakiś rok temu mieliśmy okazję powąchać ich chleb, spróbować kiełbaski i wcale na takie naturalne i takie eko nam to nie wyglądało…
Jakimś cudem Łotr skopiował powitanie. A z drugiej strony, co Wam mam żałować? 😉
Link też był skopany:
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/czy-jemy-zdrowo–czyli-10-mitow-o-polskiej-zywnosci–,67674,6
Czas na kawę…
W dzisiejszych czasach to tak człowieka rozpieszczają,
że wcale nie musi jechać w Tatry,aby zjeść porządną kwaśnicę.
Mamy góralską knajpę prawie pod domem :
http://www.karpielowka.com.pl/index.php
Muszę powiedzieć,że cieszy się dobrą renomą i zawsze jest pełna gości.
Wprawdzie nie wszystkie dania są spod samiutkich Tater,bo górale
zapewne nie przyrządzają łososia z kaparami ani pomidorów
z mozzarellą,ale zawsze to jest jakaś propozycja dla tych,
którzy niekoniecznie mają ochotę na wielką porcję żeberek.
Nie wiem,czy ciasto będące połączeniem makowca i sernika
jest pomysłem góralskim,ale taki serniko-makowiec jadłam
pierwszy raz w życiu u mojej kuzynki na Podhalu i był znakomity.
Teraz to ciasto widuję w różnych cukierniach.
Witam, Danusku to tam w tej Karpiowce jadasz te pierogi przerozne?
Wczoraj Pan Lulek pisal o agawie, czy nalezy ja wstawic do mieszkania (na szczescie srednia) czy mozna ja mrozic w zimie na balkonie?
Ja swoją agawę wniosłam z balkonu do pokoju, już jakiś czas temu.
Może u Pana Lulka jest łagodniejszy klimat? 🙄
Dziędobry na rubieży.
Wybywam na dzień cały, ale zanim to zrobię, wyznam moję miłość do kwaśnicy. Uwielbiam. Kiedy jestem na południu, właściwie żadne zupy poza nią nie istnieją.
Ulubione miejsce na kwaśnicę: karczma u wlotu Doliny Białego Potoku.
Informacja poufna dla kobiet: szaleńczo przystojny góral tam podawał, mam nadzieję, że dalej to robi…
Dorotolu- na pierogi to mamy inny adres :
http://www.zapiecek.eu/menukabaty.html
Jak będziesz znowu w Warszawie,to się wybierzemy 🙂
Mamy listopad,a u mnie wszystkie kwiaty nadal na balkonie
i mają się dobrze. A gdyby tak nie było zimy w tym roku… ?
Ha, kwaśnica na gęsi to jest to! Swego czasu dawali w Nowym Targu. Oscypek i awanturka z bryndzy należą do najlepszych zakąsek – reszta kuchni góralskiej to już nie mój gust. Pogadałam wczoraj wreszcie z Żabą, która prócz nowego kolana będzie miała na dniach nowego wnuka, a kiedy nagrzeje sobie swoją facjatkę, będzie pisała na blogu. Na razie ma tam średnią lodownię. Jako, że Żaba pisać będzie osobiście, ja teraz nie opowiem do czego w szpitalu służą książki naszej Nisi, co Żaba sądzi o odkryciach literackich Nisiowego wydawnictwa i jakimi drogami wędrują myśli ludu poloskiego uziemionego na szpitalnym łóżku. O)powieści Żaby powinny być dwane na receptę rozmaitym depresantom. Ja się śmieję jeszcze dzisiaj, a słyszałam wczoraj.
Dzisiaj u mnie na stole obiadowym pieczone ziemniaki i śledzie w oleju, co oczywiście znaczy, że Dziecko moje obiadu dzisiaj w domu nie je. Wieczorem dostanie parówki i cześć.
To ja, Stara Żaba na wyremontowanej (?) łapie.
Ledwo zipię, zimno tu u mnie na górze, bo grzejnik co prawda był już od kilku dni włączony, ale gniazdko nie było „pod prądem”. Jak człowiek, a zwłaszcza żaba, sama nie dojrzy to potem tak ma.
Około 10, dzisiaj rano, urodził się Franek. Uffffffffffffffffff!!!!!!!!!!! Teraz idę na dół coś zjeść i postarać się o więcej grzejników, co to mi je z pokoju zabrali nad stajnię.
Jestem wyrodna babcia, ale czego się po takiej Starej Żabie można spodziewać?
Oczywiście Franek i jego mama czują się dobrze, o ile w ogóle mozna się czuć dobrze…
Zabo, gratuluje wnuczka!
Malemu Frankowi jaknajprzychylniejszego swiata,
a mamie kochanego synka!
Żabo to niech czują się dobrze całe życie ten Franek i jego rodzice i babcia też … 🙂
Pan Lulek wstawia do domu te kwiaty do pokoju ogrodowego .. zima jak u nas raz zimna raz taka sobie ..
Gratulacje dla Żaby i Rodziców małego Franka, a dla Frania całusek w piętkę!
Jak to miło słyszeć Żabę i to jeszcze w takich okolicznościach – podwójnie wyjątkowych. Trudno powiedzieć, co bardziej wyjątkowe – nowy wnuk czy nowe kolano. Pewnie kolano, ale wnuk ważniejszy, jakby nie było.
Żabo 😀
tez chce na temat klepnac:
gory nigdy nie byly moja slaboscia. jestem raczej milosnikiem rejonow z wybrzezem, pustyn i pustynnych miejsc. czy tak samo wyglada w tatrach badz w alpach tego nie wiem. slyszalem ze tam jest bardzo malo sciezek ktorymi mozna doczlapac sie na szczyty.byc moze tak jest a moze i nie. dla mnie w kazdym razie doznanie podniebnych uczuc nastapilo na pico del teide bylo to doznanie o jeden stopien mocniejsze od ogromnosci. tylko ze wzgledu na moja uczciwosc musze wspomniec co z moja mozgownica sie dzialo.
w znacznej czesci byla wylaczona. ubostwo tenu nie mialo przelozenia na bogactwo spokoju wewnetrznego.
szlismy waska sciezka, po jakims czasie pozostawilismy za soba drzewa, pozostaly jedynie skaly, niekiedy trzeba bylo sie obrocic do nich plecami, innym razem musialem skakac z kamienia na kamien a powietrze bylo coraz rzadsze. czulem ze moj mozg sie przelaczal na agregator awaryjny lub na jego glowna funkcje, kto to wie? wystarczylo go jedynie na tyle by w odpowiednim momencie podjac decyzje o zjechaniu wagonikiem o polowe nizej.
na plaskowyzu ( 2 ooo m npm ) planeta zaczela nabierac kolorow. powrocila ochota na przyjemniejsze zagospodarowanie czasu, ale gdybym o tym klepal to byloby nie na temat
Żabo,
wszystkiego najlepszego dla Ciebie, córki i wnusia 😆 😆 ;lol:
Żaba nasza nareperowana,
jeszcze trochę niedogrzana,
ale wnukiem przecież bardzo
jest podbudowana !
My cieszymy się od rana !
Niech nam żyje Franka Mama !
Niech nam Żaba kica dzielnie sama !
Niech sprawozda i uważa, bo kolano
to jest jeszcze świeża rana.
Ale grunt, że Żaba z nami i wygrana 😀
w „Biedronce” gęś ok. 4 kg za 45 PLN a dziś i jutro awokado sztuka za 0,97 PLN …
Piotrze,
halny jednak nie minął! 🙁
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/tatry-halny-szaleje-wiatr-unieruchomil-kolejke,1,3781873,region-wiadomosc.html
Ale u mnie minął Jotko. Trzeba się cieszyć z drobiazgów. Nie pada, słonko przeziera, gęsi dowieziono i to tanie a nie złote jak u Stanisława. Jest dobrze, choć nie beznadziejnie!
O narodzinach wnuczka wiedzialam juz chyba ze trzy godziny wczesniej. Nie wypadalo mi tego przekazywac przez Babcia. Witaj Zabo!!! Czuj sie co raz lepiej. Mam nadzieje, ze mlodzi panstwo nie beda przerabiac calego slownika imion starszej generacji.
Dorotol – kiedy zobaczę Wawrzyńca, to mu przypomnę Walentego, Idziego, Kunegundę i Teofilę. Co mu będę żałowała.
Piotrze,
u mnie sytuacja jest beznadziejna, ale nie poważna 🙄
za co też jestem wdzięczna 😆
Pewne francuskie pismo dla mężczyzn ogłosiło konkurs na najlepszy opis poranka. Pierwsze miejsce zajął autor takiej wypowiedzi: „Wstaję, jem śniadanie, biorę prysznic, ubieram się i jadę do domu”.
Doniesienia Jolinka w sprawie cen gęsi w „Biedronce” bezcenne.
A jakby to jeszcze była gęś kołudzka lub rypińska,to wiadomość
jest na wagę złota 🙂
Witam Szampaństwo!
Witaj Żabo z powrotem w blogowych progach, oby Ci kolano służyło znakomicie!
Gratulacje dla Rodziców Franka i dla Babci! Chyba jakiś żłobek czas otworzyć na blogu, bo dzieci i wnuków nam przybywa 😉
Do mnie halny nie dochodzi, za to ci od rur zasypali nam wreszczie przepaść i można wyjechać na drogę. I tłuką się jeszcze w rowie z jakimiś rurami. Znaczy, sytuacja nie jest dobra, ale opanowana.
Przyjemnego dnia wszystkim!
Pyro nie nastepny bedzie Msciwoj.
Pepe przygladalam sie tej gesi za 14 polus ein paar zerquetschte, to jest tutejsza ges i pewnie szalona…
Żabo,
Podwójne gratulacje 😀 . Miło znów Cię czytać!
Żabo jak się cieszę, że jesteś już w domu. I to w takim otoczeniu (nowym). A czy Franek już jeździ konno?
Całujemy Baśka i Piotr
Zainspirowana rozmowami o wlosach postanowilam sie ufarbowac, no i mam, wpadlam nie do tego garnuszka z farba, wzielam farbe, ktora sprokurowalo sobie dziecko i nie czytajac zaprawilam sobie glowe, przez czas odzialowywania farby prowadzilam romowe telefoniczna i teraz jestem ciema czekolada i z tego szczescia mam taki rozmylony wzrok.
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/UnbenanntesAlbum#5537545437871559346
Dorotol, dobrze że masz spokojne dziecko. A gdyby tak Dagny gustowała w w kolorze okularów…
Dorotol,
tak długo, jak nie kruczo-czarne, mogą być 🙂 . Calkiem nieźle zresztą.
Lubię proste imiona, cieszy mnie powrót Józefów , kazimierzy, Franciszków, Wojciechów, podpowiadam Macieja, którego dawno wyparł Patryk itp., a ostatnio potworki typu Brajan na przykład.
Moi znajomi dali swoim córkom Dobroniega i Bożydara. To już dorosłe kobiety teraz – ciekawa jestem, co myślą o takich, prawdziwie staropolskich imionach?
Nie zapomnijmy o Jaropełce – jest z czego wybierać 😉
Ale jak za ileś lat przyjdzie nam zjazdować w Żabich Błotach, to się okazać może, że nie ma miejsca, bo jest Zjazd Rodzinny 😉
Żabo,gratuluję i nowego kolana i nowego wnuczka! Niech Franek rośnie zdrowy, wesoły, mądry i bardzo szczęśliwy!
Dorotol- czekolada,jak wiadmomo,poprawia nastrój,a im ciemniejsza,
tym zdrowsza 😉 Wyszło zupełnie dobrze !
Witam serdecznie i spieszę z gratulacjami i życzeniami zdrowia dla Żaby, to miło, że znów możesz być z nami 😀
Dzieki za slowa pociechy.
To nie pociecha, dobrze wyglądasz!
A ja ciagle mam wyschniete siano na mojej głowie i nie pozostaje mi nic, jak czekać, aż odrosną, i ścinać, ścinać , ścinać…
Poukładać to od biedy można, ale nie cierpię dotyku takiego suchego siana.
Alicjo to kladz na wlosy pianke, beda wilgotnijsze.
Pozdrowienia,ucalowania i wszystkiego dobergo!
Ja tez jestem babcia, i jakaz to radocha!!!!!!
Buzia,
Lena
Żabo kochana witam Cię bardzo serdecznie. Cieszę się, że wróciłaś, bo baaardzo Cię brakowało. Mam nadzieję, że zreperowane kolano będzie długo i dobrze służyć.
Nowemu obywatelowi Franciszkowi i Jego rodzinie życzę wiele szczęścia.
Dorotolu w tym kolorze wyglądasz świetnie.
Misiu 2, Twoi ‚górale to kurpie zsunięci przez lodowiec?’ robią furorę w naszym biurze!!! 🙂
A „nasza” gęś chodzi sobie jeszcze spokojna po zagrodzie. Bidulka, nie wie, że to jej ostatnie chwile 🙁
Dorotol – całkiem nieźle, chociaż tegoroczne, ulizane fryzury nie są najbardziej twarzowe.
Bardzo się cieszę, że Żaba jest już na swoim właściwym miejscu.Mam nadzieję i szczerze tego życzę, że wnuczek będzie należał do tej nielicznej grupy niemowlaków, które tylko jedzą i śpią, jak nakazują książki o wychowaniu dzieci.
Danuśka,
na tym Ursynowie wszystko macie i w zasadzie reszta Warszawy nie jest Wam do niczego potrzebna. Ale to chyba nic dziwnego, bo pewnie Ursynów dorównuje takiej np. Gdyni.
Kwaśnicę bardzo lubię, ale w każdej gospodzie jest ona trochę inna. Poza tym góralskie jedzenie nie zachwyca mnie. W czasie ostatniego pobytu stołowaliśmy się tam,gdzie mieszkaliśmy. Nic góralskiego nie jedliśmy, no chyba że placek z miesem, ale to raczej danie znane wszędzie.
Dorotol,
jest nieźle, ale rudy był bardziej twarzowy i oryginalny.
Jolinku,
musisz być cierpliwa w zapuszczaniu włosów. Prawie każda kobieta potrzebuje co jakiś czas odmiany, nawet gdy nie jest ona konieczna. Ale psychika tego potrzebuje.
Czym prędzej donoszę,że dzwonił Nowy. Jest,kocha,pamięta 😀
Zalatany rodzinnie i towarzysko.Proponuje mini zjazdowanie
pomiędzy 15 a 20 listopada,będzie jeszcze też dzwonił do Nisi,
bo najlepiej by było spotkać się wespół w zespół.
Oby się udało ! Prosił pozdrowić wszystkich,bo na blogowanie nie
ma zupełnie czasu.Rozumiemy,wybaczamy !
Patrzcie,ile to się dzieje ostatnio na tym naszym blogowisku.
Krystyno- to prawda,Warszawa potrzebna nam tylko raz na jakiś czas,
dla ducha.Warto przecież czasem iść do teatru albo na Targi Książki 🙂
ewentualnie do… Centrum Nauki Kopernik.
W ostatnim przypadku trzeba przeczekać początkowe tłumy.
Przeczekamy…. Szkoda,Krystyno tylko,że morza i plaży nie mamy
pod ręką 🙁
Zwizytowaliśmy ze ślubnym wyremontowaną Żabę. Malutki kubeczek wrócił na swoje miejsce( kto był ten wie o co chodzi)czyli stanowisko dowodzenia objęte .
Łapa- rewelacja .
Żaba, na pytanie co jej przywieźć , odpowiedziała – pyralginum….czyli obolała.
Pyro zlituj się, nie mów nic Wawrzyńcowi…jak weźmie na serio to co?
Witajcie,
Tak, duzo sie dzieje tutaj wiec po kolei.
Ciesze sie, ze Zaba znow jest z nami.
Gratulacje dla rodzicow Franciszka i najlepsze zyczenia dla maluszka.
Chyba nie bede niedyskretna jesli zdradze, ze dzisiaj obchodzi swoje urodziny synek Nowego. A wiec usciski dla Michalka 🙂
Wracajac na chwile do wczorajszej rozmowy na temat Grand Marnier, sprawdzilam, ile kosztuje w tutejszym Leclercu. Butelka 700ml cordon rouge czyli likier pomaranczowy plus koniak kosztuje 20,55 euro a cordon jaune 230ml, 8,36 E. Czyzby byl tanszy niz w Amsterdamie?
yyc, chyba ze chodzilo o cene za litr?
A czy znacie i lubicie inny pomaranczowy likier Cointreau?
http://fr.wikipedia.org/wiki/Cointreau
Nie nawiazalam do dzisiejszego tematu Gospodarza bo nie znam kuchni goralskiej. Probowalam kiedys tylko oscypkow i na tej jedynej probie pozostalo. Ale to bylo dawno temu wiec przy okazji chetnie sprawdze, czy tym razem nie polubie 🙂
Eska – Żaba bożyła się, że będzie uważała, nie forsowała, rozsądna będzie i w ogóle – A co wyszło? To co zwykle. Do Wawrzyńca można mówić; on nawet lubi; widać lubi akompaniament. I tak dochodzi do niego co trzecie słowo.
Alino-co do oscypków Osobisty podziela Twoje zdanie.
Owszem spróbował,ale dziękuje.Skoro wychował się na tych 365 rodzajach
serów,to ów 366 już przechodzi mu z trudem przez gardło.
I nawet się nie dziwię !
Alinko, chodzi dokladnie o ten likier (na wszelki wypadek zdjecie ponizej). Pisalismy o litrowych butelkach i na Roissy/CDG kosztowal 31 z groszem eurosow. Moze dla turystow drozej 🙂
W Amsterdamie 25 za 1L.
Cointreau pije jak juz mi szkoda wydac na Grand Marniera 🙂 U mnie to prawie o polowe tansze. Ale smaczne. teraz bede mial wlasna naleweczke. Za 5 dni mozna rozlac 🙂
Oscypkow to sobie nakupilem w Zakopcu 16 w sumie. I to od 3 roznych bacow. 10 przez znajomego gorala wiec mam nadzieje, ze jak najprawdziwszych. Cztery przywiozlem do Calgary jeden trafil do Toronto. Reszta zjedzona albo rodzina obdzielona. Dwa sa jeszcze zamrozone. Pol innego podsuszona i na tarce scierana w miare potrzeb i ochoty.
http://blacklightbottles.com/images/grand_marnier.jpg
Dobry oscypek nie jest zly. Nie znam innego sera ktory by tak w zebach piszczal czy jak to okreslic? Zgrilowany pyszny a utarty rownie dobry. Najlepszy jednak swiezy plaster i kieliszek wina. Nie wedzony smakuje zupelnie inaczej i bardzo dobrze. Uwazam tez, ze te z mlekiem tez nie sa wcale takie najgorsze. Nieco inny smak to i dobrze. Nie piszczy w zebach, moze dla niektorych tez dobrze. Ktos nie lubi owczego to moze pol na pol mu lepiej posmakuje.
Kwasnica mnie nie zachwycila. Kapusniak nasz jest lepszy i kwasniejszy. Naslyszalem sie zanim zjadlem jaka kwasna etc i przyznam, ze rozczarowalem sie. Znaczy sie dobra zupa ale znam wiele lepszych. Bedziemy wkrotce robili kapusniak na gesim rosolku i mysle ze bedzie lepszy 🙂 Zentyce pilem jak kupowalem oscypki w bacowce bacy Andrzeja Gala (zdjecia pozniej bo mam w domu). Smakowala nawet bardzo. Lepsza od maslanki choc zakladam, ze nie byla prawdziwa bo sie owce nie kocily tylko spokojnie wrzesniowa trawke jadly. Innych pysznosci goralskich nie znam. Znajomy goral na pytanie gdzie dobrze zjesc w Zakopanem zachwalal knajpe wloska. Bylismy w paru knajpkach ale ze 3 razy „U Sabaly” jesli dobrze pamietam i wcale smacznie bylo. Rydze z patelni wrecz pyszne. W naszym hotelu Nosalowy Dwor sniadania obfite i ladnie podane ale kolacja (obiad) juz byly kiepskie i nikomu bym nie polecil. Drugi raz zjedlismy tylko dlatego, ze znajomy goral przyjechal i mowi co bedziemy lazili tu zjemy i sie napijemy no i zjedlismy a glownie napilismy. Sam hotel bardzo przyjemny, pokoj wielki i balkon tez.
podobno kurze łapy hitem eksportowym branży drobiarskiej .. ciekawe gdzie i do czego zagranicą potrzebne ..
Dorota mnie ten kolor u Ciebie bardzo pasuje .. 🙂
krysiude 🙂
Lena Twój wnuczek to już chyba ząbki niedługo będzie miał … 🙂
Pora na toast – za Franciszka, który się dzisiaj urodził – oraz zdrowie naszej Any z Krainy Wiatraków, która ma dzisiaj Urodziny. STO LAT!!!
A przy okazji – Pan Lulek zaniechał obowiązków Podczaszego. Ludzie, jest etat, trzeba go wypełnić, bo sprawa ważna! Woluntariusze, czy brać z łapanki?
oliwki nadziewane śliwkami w occie takie sobie .. ale dodałam je drobno pokrojone do białego sera z ziołami i wyszła bardzo dobra pasta do posmarowania plastrów wędzonego indyka .. i wyszły pycha roladki .. 🙂
z góralskich jadłow to bryndza mi smakuje .. ale teraz to ja jestem uprzedzona do górali bo cosik oszukują i drogo chcą .. i ja wtedy smak tracę .. 😉
Zdrowie Franciszka, Any z Krainy Wiatraków i Michałka syna Nowego 😆
Toast dla Pani Żaby i Wnuczka, tylko najbardziej pomarańczowym 🙂
Michałkowi dużo radości … 🙂 .. za Wszystkich wypiję 2 letnią nalewką z jarzębiny .. 🙂 .. bardzo zdrowa dawkowana każdego dnia w małych ilościach …
U mnie coś na szybko, bo niedawno weszłam do chałupy – ziemniaki pieczone z ziołami i czosnkiem, jajo posadzone, surówka z kapusty słodkiej z marchewka i jabłkiem, obadwa wiórkowane.
Dzisiaj przyjechała inspekcja ze stolicy, objęli dom Franka z naprzeciwka pod nadzór (nareszcie!). Jakaś baba straszyła Lisę kiedyś, że jak chce zabrać parę personalnych rzeczy Franka stamtąd, będzie miała na to 3 minuty. Obmyślałyśmy z Lisą strategię, jak należy to przedłużyć, bo przecież dom wielki, a nie wiadomo, gdzie Frank zostawił okulary i różne takie drobiazgi, nie mówiąc o tym, że chciałyśmy przede wszystkim zabrać mu jakieś cieplejsze kurtki, buty, jego ulubiony kapelusz, szalik itd.
Wszystko zależy od urzędnika. Przyjechał Daniel z ekipą pracowników, inspektorów takich, śmakich i owakich. Najpierw przyszedł do mnie i omówiliśmy wszystkie sprawy, zdałam klucze.
Żadnych problemów nie czynił, wręcz kazał wskazać rzeczy, które Lisa uważa, żeby do Franka zawieźć w przyszłości (ulubiony fotel, mały telewizor, jakieś obrazki, fotografie itp.). Oni to zrobią w niedługim czasie, bo dzisiaj zabezpieczenie domu, spisywanie rzeczy etc. A my spokojnie mamy się rozejrzeć i zabrać, co tam potrzeba. Lisa wydawała mi dyrektywy, wskazywała na rzeczy, które powinnam zapakować, a poza tym cały czas płakała. Żegnała się z domem, w którym bywała od 40 lat, a od 20-tu była prawie codziennym gościem. Spakowałyśmy te rzeczy do samochodu, resztę dopilnuje Daniel. Ledwie Lisę stamtąd wyciągnęłam.
Pojechałyśmy do Franka. Namówiłam Lisę, żeby nie pchać się z tymi worami od razu, tylko z każdą wizytą coś tam podrzucać. Tak zrobiłyśmy. Frank mnie nie poznał, jak zwykle od dłuższego czasu. Lisa nie widzi wielu rzeczy, bo jest tam codziennie, ja rzadziej. Lisa zwyczajnie się nie zgadza na taką kondycję Franka i już. Nasmędziłam, a teraz idę do kuchni zabrać się za rzeczy.
Eh, życie…
Ojej, zapomniałam z tego wszystkiego o Michałku Nowego! Zdrowie!
Góral to czy Puszczak, gdy „chłodno, głodno, ale swobodno”, każdy kąsek to królewska uczta. Zdrowie Nizinnych i Wyżynnych.
Zdrowie wnuków. Wszystkich. Tych „brand new” i tych podchowanych.
Zdrowie nogi Żabinej. Brand new
Yycu muszę Cię zmartwić. Oscypek „kwiczący” w zębach to albo bardzo świeży półkrówski, albo cały krówski. Technologia oscypków to nic innego jak tylko sposób na konserwację. Na świeżo to bunc. Po paru latach prawdziwy oscypek był suchy, twardy i kroji się cieniutko, jak szynkę parmeńską. Smak niebiański. Pod Gubałówką 100% to krowie. Nie wyrobili by z ceną!
Wszystkim dzisiejszym Jubilatom -100 lat w zdrowiu, szczęściu, pomyślności.
Jolinku, gdzieś czytałam, że kurze łapy są hitem na rynku chińskim. Są tam poszukiwanym rarytasem.
Zdrowie Ani, Michalka i Francia!
Pyro poznanska, w Poznaniu byla taka prawnicza rodzina Luczkowskich i Pawel Luczkowski, o ktorego mi chodzi zostal w rzadzie Mazowieckiego czym??? Moze Ci sie o uszy obilo. W sieci jest dr Luczkowski w Rzeszowie ale on inz. i po fisis to nie ten.
…kim? Byl chyba u Skubiszewskiego ale wlasnie kim?
Dobry wieczór!
Same dobre wieści dzisiaj, nowe wnuczątko, kolanko, synuś podrośnięty – gratulacje i życzenia zdrowia i pociechy z każdego – życzę 😀
Oscypek dawniej był walutą , jaką płacił baca juhasom, ale i gaździe za wypasanie owiec. Natomiast dziś nie może go zabraknąć na prawdziwym góralskim weselu. Jedząc go czuje się w ustach świeże powietrze z gór, zieloną trawę z hali i dymny zapach bacówki. Oczywista jest jego przewaga nad tym z krowiego mleka.
Prawdziwy oscypek ma jednak nieprzystępną cenę dla standardowego klienta, dlatego obecnie górale idą na łatwiznę i sprzedają oscypki z krowiego mleka. A małe oscypki często robione są mechanicznie i nawet nie są wędzone, tylko wkładane do kawy zbożowej albo herbaty.
Jak wygląda produkcja prawdziwych oscypków?
Stado owiec jest przyganiane późnym popołudniem do zagrody. Potem przy zwierzętach zasiadają bacowie na siedziskach z miejscem na wiadro i wykonują proces dojenia. Dzienny udój ze sporego stada to około 100 litrów mleka. Ta ilość wystarcza na 10 dużych oscypków. Mleko w temperaturze udoju, jak to mówią bacowie zaklagać w pucierze. Dzięki temu wytrącają się enzymy i powstaje białko, czyli bundz. Następnie wyjmuje się je i ugniata w garnku porcje sera. Ugniecione kule wrzuca się do prawie wrzącej serwatki. Potem każda jest wyławiana i ugniatana ręcznie, tak aby wycisnąć jak najwięcej płynu. Na końcu ugniatania przebija się ser drutem i formuje kształt oscypka. Kulki umieszcza się w drewnianych osciepiorkach, aby utworzyć wzór. Kolejnym krokiem jest umieszczenie ich na noc w solance (rosół). Końcowym etapem jest osuszenie i wędzenie w dymie. Cały proces zajmuje kilka dni. Przy produkcji oscypków trzy rzeczy są najważniejsze, tj. temperatura klagania, właściwe proporcje soli w solance i odpowiednia temperatura wędzenia.
Unia pozwala na max. 40-procentowy udział mleka krowiego w produkcji tego specjału, powyżej to już nie oscypek, jeno „scypek”, „serek góralski” itp.
Informacje o produkcji oscypka – z jakiejś strony góralskiej, już mi się straciła, niestety 🙁 Jak kto zechce, to poszukam.
Prawdziwy góralski owczy ser najlepiej kupować na Sardynii, Sycylii, wyspie Pag, w Pirenejach, górach Abruzzo, w Rumunii… Tam nie oszukują tak bezwstydnie 🙄
Brynza i oscypki są OK. Pamiętam ich smak przez dziesięciolecia.
Co wtej kwaśnicy ma być innego od mojej zupy z kwaszonej kapusty, z domu rodzinnego, – gdzie i baranie żeberka się trafiały, bo też trzymaliśmy owce, nie wiem ? bo nie jadłem.
Pamiętam jednak proste życie i jadło w Ochtnicy koło N. Targu z roku 65. Pamiętam placki, drożdzowe chyba, wprost z blachy, ale już nie pamiętam tego, co jeszczedo tego było. Chyba coś z jajkami. Pomagaliśmy za nocleg przy sianie.
Dorotko, niezauważyłem, że ta gęś niepolska. Może jadnak nie. Zobaczę jak zrobię, chyba w niedzielę.
Małemu Michałkowi życze świata równie przychylnego, jak dziś już małemu Fankowi z Połczyna
co by się mleko zklagowało trzeba dodać podpuszczki, kiedyś to bylo nieco wysuszonego i utartego żołądka cielęcego
Dzięki, dzięki, w imieniu Franka z Mamą!
Stanisławie, noga to może mi się jeszcze co najwyżej jedna nowa trafić a wnuków to ho, ho… 😀
Raport z dnia domowego:
rano czekałam na wieści o narodzinach Franciszka Innocentego (zięciunio tego Innocentego nie odpuścił, jedynie przesunął na drugi plan) i przełożyłam wczorajsze pranie do suszarki. Następnie włożyłam nową porcję do pralki, poczekałam aż się wypierze, wyjełam z pralki i włożyłam do suszarki, do pralki włożyłam kolejną porcję… aktualnie jestem przy szóstej, na noc wsadzę siódmą i pójdę spać! A co!
Dzięki wspaniałemu wynalazkowi, czyli suszarce, w ciągu dnia pomiędzy wkładaniem i wyjmowaniem kolejnych porcji, mogłam z niebywałą ulgą i wyrazem zachwytu na żabim obliczu wylegiwać się na tapczanie na suchym i czystym kocyku pod suchym i czystym śpiworkiem z Krótkim na etecie kaloryfera w nogach! Bosko! Od czasu reperacji kolana cięgiem mi w tym szpitalu było jakoś zimno, wilgotno i duszno za jednym zamachem, a tu tak cieplutko i mięciutko. Do tego nie ma jak stara dobra polopiryna.
Z kulinariów – o ile szpital kliniczny PAM z otropedią i traumatologią jest nieomalże doskonały, to jedzenie jakie dostaje się pacjentom jest po prostu obrzydliwe i nie mające nic wspólnego z dietą, w moim wypadku cukrzycową. Podobno to jakaś firma cateringowa dostarcza do szpitali swoje wyroby. Brrr…
Jedzenie szpitalne na pewno gorsze niż góralskie 🙄
Klag = podpuszczka (po góralsku)
Klage = skarga (po austriacku 😉 )
Najstarsi górale pamiętają jeszcze:
„buloniki czyli placki ziemniaczane pieczone na blasze i jedzone z papką tj. żółtkiem roztartym ze śmietaną i mąką pszenną ugotowaną tak jak budyń, czyr – jest to potrawa z mąki pszennej grubo zielonej na żarnach, ugotowanej na wodzie tak jak grysik podana z mlekiem i skwarkami, bryjka czyli małe kluseczki gotowane na wodzie jedzone z mlekiem i tłuszczem…”
… moskole, borsc, fizoły, kremarz…
Innocenty… piękne 😎
Następny może być Konstanty.
Jak Eska podpowiada… nie denerwujmy Starej Żaby i nie podsuwajmy Wawrzyńcowi… bo się zaweźmie! A Agnieszka wygląda jak kurczaczek.
Niech odetchnie dziewczyna!
Dzień dobry Wszystkim,
a przede wszystkim Żabo – od razu jaśniej na Blogu!
Michał dziękuje za życzenia i macha do Franka.
Nareszcie wolniejsza chwila. Tuź po przyjeździe wpadłem w wir obowiązków, bardziej niż mogłem się spodziewać, ale mam już nieco „zaliczone”, np. Nałęczów. Każdego, kto zamierza być w tamtej okolicy zachęcam do dłuższego postoju w tym małym miasteczku o niepowtarzalnym klimacie. Koniecznie też trzeba odwiedzić tam „Ewelinę”.
Od jutra znowu mnie nie będzie na Blogu – kierunek południe, ale tylko na cztery dni. Spróbuję góralskiego jedzenia, ale najpierw zatrzymamy się w Krakowie.
Nisiu – dzisiaj próbowałem dzwonić, jutro powtórzę.
danuśka – dzięki za przekazywanie wiadomości. Przyszły tydzień zapowiada się nieco spokojniej.
Do następnego dostępu do internetu. 🙂
Gazdo, czy ten halny nie uszkodził wam dachu?
Nie wiem. Jeszczem go nie znalazł 🙄
Nowy,
pięknych dni z rodziną i miłego pobytu w ojczyźnie!
I pozdrów Tatry ode mnie 🙂
A, to Nowy dzwonił, kiedy jechałam samochodem po ciemnej szosie pełnej radarów…
Nowy, Ty nie bądź taki wyrywny – jak dzwonisz do kobiety, to wiedz, że ona najpierw musi znaleźć telefon w torbie! Daj trochę czasu, nie rezygnuj od razu. A najlepiej jak Ci się włączy poczta głosowa, to od razu dzwoń ponownie. Może ona w tym czasie telefon znajdzie i go nie zgubi…
Hej Zabo. Wracaj do zdrowia. Pozdrow Forever’a. Jak u niego stawy? Nie pytal moze o jezdzca? 🙂
Oscypki tatrzanskie. Mialem od bacy na zdjeciu (4) od bacy Staszela z Kuznic (10) i od bacy Slodyczka (2) co mi powiedzial, ze jak rozpali ogien w bacowce w maju to gasi w pazdzierniku. To sie nazywa prawdziwe ognisko 🙂
Ale wiadomo, ze w Polsce tak oszukuja, ze nawet owce daja krowie mleko. http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Bacowka#slideshow/5537702510889813890
Witaj, Nowy! Miło Cię czytać, ja mam wielkie zaległości w życiu blogowym, ale może będzie mi to wybaczone 🙂
Ostatnie pranie wsadzone, luuudzie, skąd sie tego tyle bierze?
A ja po kordełkę, w moim łóżeczku, na moim strychu!
U nas jeszcze nie wieje z południa, ale już padało, może to były te resztki halnego?
Jutro, znaczu rano, spróbuję sama pojechac „w miasto” (Ka idzies? – W miasto, albo: – W Zakopane) i pogawędzić z doktorem rodzinnym.
Witaj, yyc! Już zasypiam 😀
Dobranoc
Żabo,
czy masz pozwoleństwo naczalstwa, żeby już skakać?! Na wszelki wypadek przypominam…
http://www.youtube.com/watch?v=qCvivR_CW5I
Nisia…
Ty torbo jedna z kmórą, której tamże trzeba szukać 😉
Nemo,
Na włoskich serach się nie znam, ale potwierdzam że rumuńskie są pyszne 😉
Ewo,
udana próba odwrócenia uwagi 🙄 😉
Przez to nie zauważyłam, że fartuch nie ten, co chciałam 🙄
Sery w Rumunii chyba wszystkie nazywają się bryndza 😉
Przebudowa mojej czesci domu zakonzona. Mozna relaksowac.
Pan Lulek