Grande pizza to nie granda tylko rekord Guinnessa
Wzięliśmy udział w wydarzeniu, które odnotowano w Księdze Rekordów Guinnessa czyli pieczeniu na krakowskich Błoniach najdłuższej pizzy świata. Nazwa imprezy: Pizza w skali Makro ujawnia kto za tym wydarzeniem stoi. A że Makro – a zwłaszcza jej departament zajmujący się kształcenie kucharzy i innych fachowców działających w gastronomii kierowany a przez Grzegorza Kazubskiego czyli HoReCa – ma spore zasługi w dziedzinie dostarczania do Polski najlepszych i najświeższych produktów kulinarnych, to przyjęliśmy zaproszenie z radością.
Pizza, że końca nie widać…
W przeddzień bicia rekordu i kucharze ( a było ich 200) i prowadzący imprezę Włoch Vito Casetti ( Paolo Cozza dołączył następnego dnia) oraz goście ze świata artystycznego uczestniczyli w konferencji prasowej, podczas której ujawniono liczby dowodzące, że było to iscie gargantuiczne przedsięwzięcie. Do upieczenia pizzy giganta zużyto 4 tony maki, 1500 litrów sosu pomidorowego, 1600kg sera mozzarella. Zbudowano ponad tysiąc metrów liczący stół i obok niego tor, po którym przesuwał się specjalny piec przypominający pociąg. Ów pociąg przesuwał się po szynach i piekł kolejne odcinki włoskiego placka. Dyrygujący operacją mistrz kucharski Grzegorz Kazubski przeistoczył się w generała dowodzącego bitwą. A była to bitwa, którą dziś można określić mianem zwycięstwa polskich kucharzy na miarę wiedeńskiej odsieczy. Tym razem pokonali oni wprawdzie nie Turków lecz Włochów z Toskanii, do których należał poprzedni rekord (zaledwie 500 m).
Z pizzy w skali Makro wykrojono 25 tysięcy kawałków, które w mgnieniu oka zostały pochłonięte przez zgromadzona na Błoniach publiczność. Dla nas nie został nawet okruszek. Na szczęście jednak poprzedniego dnia, po konferencji prasowej kilkoro gości imprezy ( w tym także i my czyli autorzy książek kulinarnych od lat piejący z zachwytu nad włoska kuchnią) przygotowało pizze normalnych rozmiarów, które także zjedzono ze smakiem. Wśród pizzeiolo byli m.in. aktorki Ewa Gawryluk, Grażyna Wolszczak i Monika Mrozowska, scenarzysta Cezary Harasimowicz, aktor Waldemar Błaszczyk, dziennikarz-smakosz Paweł Loroch no i tandem Adamczewskich. Fakt, że i te pizze nie leżały długo na talerzach świadczy o ich jakości. Nasza zaś wyróżniała się formą, bo jako jedyna miała uszy i oczy co pozwoliło nadać jej nazwę Topolino czyli Myszka. I ona właśnie zniknęła najprędzej.
Od tej pory Kraków odzyskał swoją stołeczność. Tu bowiem mieści się stolica Grande Pizza przeniesiona z Neapolu.
Fot Grzegorz Kozakiewicz/Studio 69
Komentarze
O żesz, słyszałam oczywiście zapowiedzi i miałam ‚nawet’ tam być, ale ‚wymarznięta’ sobotną nocną Paradą Smoków, w niedzielę poddalam się „presji otoczenia” sugerującej domowe pielesze… 😉 😀
[Btw, może niedzielne wieczorne fajerwerki były właśnie a propos sukcesu?… Kilka lat temu narzekałam na nieustanne hałasy sztuczno-ogniowe w sezonie (nie mieszkam w Rynku 😉 (gdzie najbardziej narzekają), ale dostatecznie blisko, by słyszeć… także koncerty na Błoniach) — kryzys i tegoroczne powodzie, smuteczki, etc. spowodowały wyciszenie w tym względzie… a tu dwie noce pod rząd – taaaakich kanonad… ] 🙂 🙂 🙂
Ale ‚prawdziwa’ pizza to tylko ciepły wieczór-noc i urokliwe zaułki Wenecji, Florencji czy innego Sorrento… – ten wszechobecny zapach Śródziemnomorza, te antycypacje jutrzejszych widoków, skarbów i piękności… 😉 😀
(…tu paskudnie leje… 10C… )
U mnie też leje i ziąb, ledwie +8 🙁
Wiemy, skąd topolino 😉 Bravo, bravissimo!
Jest postęp. Jeszcze tylko a zamiast e 🙄
Zakisiłam dwa słoje ogórków i cztery zamarynowałam. W ubiegłym roku wyszły „jak ze sklepu”, a ja nie pamiętam proporcji składników zalewy 🙁 Improwizowałam wtedy chyba. Wczoraj spróbowałam odtworzyć, a to dolewając octu, a to sypiąc sól i cukier… Jak wyjdą, to znowu nie będę wiedziała, dlaczego 🙄
A cappello,
do obrazu „prawdziwej” pizzy dodam jeszcze zdobny piec buchający żarem
Pizza owszem,dlaczego nie,od czasu do czasu.
Doczytałam teraz opis uczty u Nisi i dopiero mi się zrobiło żal,że nie
było mnie przy tym stole 🙁
Nisiu – gratulacje !
Nemo-jak się czujesz ? Czy noga nadal spuchnięta to tym bliskim
spotkaniu pierwszego stopnia z osą ?
Danuśka,
jest opuchlizna, swędzi i boli, ale da się wytrzymać. Dzięki za zainteresowanie 🙂
Gorący piec i skoczna muzyka a zamiast osy prawdziwa vespa… Chcę do Neapolu 🙄
po zjedzeniu pizzy podobnie jak i po zjedzeniu kokona z makaronu zbudowanego na talerzu mozna przezyc. i to jest juz wystarczajacy powod by nie uznac tych dan za niebezpieczne i ich zakazac
wielokrotnie probowalem swiezo sporzadzonej i upieczonej mieszanki wody maki z mozzarella i nie tylko na wierzchu
przy pierwszym kesie daje sie zauwazyc, ze przepieczona mozzarella podobnie jak i surowa w zasadzie nie posiada zadnego przyjemnego smaku. przepieczona jest na dodatek klejaca jak drogowy asfalt na wschod od odry
w moim rankingu zasluguje na 😛 😛
eeetam, Rysiek- taki np. Prez. Clinton z doradcami: gdy mieli szczególnie palące problemy do całonocnego przedyskutowania, zamawiali ponoć tyle pizz, że ów stan wyższej konieczności obserwatorzy szybko nazwali „impizzament”… a któż z nas śmiałby wątpić w nienaganny smak Billa Clintona? no chyba żeby pizza amerykańska miała jakieś tajne przewagi nad włoską – tą oryginalną, nieoszukiwaną, nieskażoną szortkatami… 🙄 😐
Btw, w ogólnowordpressowym „kufowniku” ‚ 😛 ‚ może też znaczyć „obliżżżż” – w braku lepszej opcji…
😛
to raczej levinski moglaby co nieco na temat clintona smaku powiedziec 😆
Rysiek, postronni też się wypowiadali w tym względzie… zwłaszcza gdy ‚urosła’ zbyt liberalnie (jak na przedstawiclekę kl. średniej) – za dużo drożdży pewnikiem… albo jaki inny katalizator (mocno nagrzany piec? – if you don’t like the heat get out of the kitchen… 🙄 ) 😀
Dzien dobry,
Gdybym miala wybierac, to chyba wolalabym sprobowac takiej mniejszej pizzy, z konferencji prasowe, tej Myszki 🙂
Dla nemo, ktorej teskno za Neapolem:
http://www.youtube.com/watch?v=5dSJ4EtyqdU
Mozzarela z bawolego mleka ma jak najbardziej walory smakowe. Trzeba jeść świeżą z dodatkiem oliwy i pieprzu.
Na pizzy mozzarella nie jest głównym nośnikiem smaku, od tego są przyprawy, pomidory, inne sery i dodatki. Dostarcza natomiast innych doznań zmysłowych, kiedy tak bulgocze przy zapiekaniu, a przy jedzeniu jest ciągliwa, lepka i gorąca… I ładnie pachnie. Posypana świeżo mielonym pieprzem, mmm…
Alino,
dzięki 😀 Jeszcze 4 tygodnie…
Witam Wszystkich!
Ja przemieniłam ostatnio mój piekarnik w piec do chleba/pizzy. Kupiłam sobie na allegro, kamień, który nagrzewa się przez godzinę w piekarniku, w potem piecze na nim chleby, pizze, focaccie itd.
Muszę powiedzieć, że ten prosty tuning piekarnika wniósł nową jakość do mojej kuchni. Chleby udają sie niesamowite, więc chyba teraz pora na pizzę.
Mozarella z Makro: 1 kg za 13,15 zł brutto 😯
nie-no – tu trzeba zadedykować Znasz-li ten kraj gdzie cytryna dojrzewa… – dla Nemo można nawet nieco przekornie… 😉 🙄 😀
Cichalu 10:36, my juz jestesmy przy pizzie!
nemo, to juz wkrotce 🙂
A dla podrozujacych w tym tygodniu, a sa tacy, zycze wspanialych wrazen.
http://www.youtube.com/watch?v=tI_DmqUIRqQ
„A cappello”, oświeć mnie proszę, na czym polega „nienaganny smak” Billa Clintona. Pomijając przypadek Miss Moniki… o co chodzi?
Chesel,
jak zrobisz dobrą pizzę w domu, to nie opędzisz się od gości 🙄 😉 Jak już masz taki kamień, to warto zadbać o resztę szczegółów tj. samemu zrobić ciasto i sos pizzaiola, kupić dobrą mozzarellę i prawdziwy parmezan etc.
A cappello, 😀
Łopiany i megachaszcze w Kornwalii i Devon pociągają mnie bardzo, ale na wiosnę 😉
A ja buszowałam w nich ostatnio (i pierwszo) dokładnie w tym okresie: 26.8 – 1.9… 😀
Nemo,
Taki właśnie mam zamiar. Nie uznaję kompromisów w kuchi i składniki muszą być prima sort.
A gości lubię podejmować, więc na razie mnie to nie przeraża. Chyba, że rachunki za prąd (piekarnik) mnie zabiją… :/
Teraz posostaje tylko kwestia przepisu na ciasto. Musi być cieniutkie, jak we Włoszech, a nie puchata „drożdżówka”. Muszę poszukać dobrego przepisu.
Przepis na cienki spod:
http://www.marmiton.org/Recettes/Recette_pate-a-pizza-fine_29544.aspx
Alina,
A jest wersja „in inglisz”? 🙂
Na 3 pizze (kamień o średnicy 33 cm):
500 g mąki
1.5 łyżeczki soli
20-25 g drożdży
3 dl letniej wody
3 łyżki oliwy
Drożdże rozpuścić w małej ilości wody, dodać do mąki i soli, wlać oliwę i zagnieść miękkie ciasto, gnieść tak długo, aż się przestanie kleić i będzie jedwabiste w dotyku. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia i dojrzenia. Ciasto zagniatać co najmniej 3 godziny przed pieczeniem.
Mój znajomy kucharz sycylijski zagniata ciasto przed południem, pize robi dopiero wieczorem. Ciasto przechowywane jest w specjalnej ogrzewanej szufladzie.
Grubość ciasta w pizzy jest różna w różnych regionach, ale nie powinna być cienka jak papier i twarda po brzegach.
Moja wygląda tak i rodzina uznaje ją za optymalną, ale to kwestia indywidualnego gustu 😉
Tak
Przed pieczeniem.
Chesel, przepis nemo jest na pewno bez zarzutu ale jesli chcesz ten poprzedni to chetnie przetlumacze.
Fotki z wczorajszej wizyty u Nisi. Obiad opisywałem wczoraj wieczorem. Dzisiaj tylko migawki z przystawki i deseru. Generalnie o nisiowym ogrodzie wg „Pamiętajcie o ogrodach przecież z tamtąd wyszliście…”
http://picasaweb.google.com/cichal05/UNisi?authkey=Gv1sRgCP_Bz9S2r9jASw#
Prawie dobę nie zaglądałam na blog i już niejako wypadłam z kursu.
Nie mogę z braku czau doczytać wczorajszego i nie wiem, czy ktoś udzielił wyjaśnień Stanisławowi. Na wszelki wypadek powtarzam informacje zjazdowe :
Zjazd 4-5 września w Żabich błotach – zgłoszonych 25 osób.
Noclegi albo w sali klubowej nad stajnią, albo w okolicznych pensjonatach. Głównym dniem zjazdowym jest sobota, więc żeby w pełni skorzystać z towarzyskich okazji, kto może przyjeżdża wcześniej (w piątek). W niedzielę w porze obiadowej większość już wyjeżdża. Obok multum pożywienia w ramach naszej składki, każdy przywozi jakieś napitki do bufetu – jeżeli ma, to nalewkę albo likier własnej produkcji, albo butelkę czy dwie jakiegoś wina czy kilka butelek piwa. Kto umie i ma możliwość, może przywieźć jakąś specjalność domową – ciąsto, foremkę pasztetu albo ja wiem? pęto domowej kiełbasy czy słoik marynowanej papryki. Jedzenia będzie po dziurki w nosie, więc to przywożone to raczej wizytówka i ubarwienie stołu.
nemo,
Jaka piękna pizza! Robi wrażenie… 🙂
Dziękuję za przepis. Wypróbuję.
Alina,
Jeśli ten przepis pokrywa się z tym, co napisała Nemo, to nie trzeba. Chyba, że to jakas inna wersja, to uprzejmie proszę o tłumaczenie – dla porównania.
A sos zwykły pomidorowy, czy jest tu jakaś magia?
Chesel,
w przepisie od Aliny nie ma oliwy. To znaczy jest, na koniec należy ciasto posmarować oliwą przed rośnięciem. Moja jest bardziej sycylijska 😉 Ilość oliwy można zmniejszyć do 2 łyżek. Im mniej tłuszczu, tym twardsze ciasto (po upieczeniu).
Przepis na salsa pizzaiola podam po obiedzie.
nemo,
A jakiej mąki najlepiej użyć? Zwykła szymanowska da radę, czy lepiej zastosowac inną?
Chesel, no to juz wszystko wiesz.
Nemo, dzieki za dodatkowe wyjasnienie 🙂
A ogrod Nisi bajkowy!
Chesel,
ja używam zwykłej mąki pszennej.
I ostatnie pytanie dotyczące pizzy: czy po zarobieniu ciato od razu dzielimy na porcje i odstawiamy do wyrastania, czy dzielimy tuż przed przygotowaniem do pieczenia?
A właściwie jeszcze jedno (i już nie męczę): czy drożdże swieże czy instant?
Chesel,
ciasto sobie rośnie w misce, przykryte wilgotną ściereczką, dzielone na porcje jest dopiero przed robieniem pizzy. Przed podzieleniem należy je lekko zgnieść. Ja na ogół robię 2 pizze (takie jak na obrazku), a z reszty ciasta robię calzone (taki pieróg, zamknięta pizza). Pizze zjadane są za jednym posiedzeniem (4 osoby), a calzone zostaje na drugi dzień do odgrzania. Czasem robię 3 pizze 😉
W przepisie Aliny są suszone, ja nie mam z nimi doświadczenia, używam tylko świeżych. Sycylijski kucharz też.
Ogród Nisi zdecydowanie przyjemniejszy niż Jardins Secrets
w Vaulx 😉
A kawioru Nisia gościom nie żałowała !
Witam Szan.Blogowisko. 😀 Życzę wszystkim ciepłego, słonecznego i smacznego dnia – sobie też, bo na zewnątrz + 12 st. C a mieszkanie już totalnie wychłodzone. Zimno mi. 🙁
Słyszałam w radiu, że na północy Polski jest „zawrotna” temperatura + 18 st.C. 😯
Gospodarzu, myszka wygląda uroczo. 😆
Nisiu, ale pięknie i smacznie nakarmiłaś wędrowców na szlaku.
Twoja piwnica, byłaby rajem dla mojej Starszej (książki), która jest niepoprawną pochłaniaczką książek. 😀
Odkąd się u nas pokazały pizze, miałam okazję spróbować ich kilka, żadna z nich mnie nie zachwyciła. Dopiero prawdziwą, zachwycającą pizzę miałam okazję zjeść w restauracji „L’Osteria” w Ratyzbonie, prowadzonej przez rodowitych Włochów. Zgadzam się z Nemo, że cudowny smak, to kwestia porządnych dodatków i ziół.
Nemo, a byłaś u lekarza z tym użądleniem ? Może są jakieś nowe, szybciej działające środki. Po co cierpieć tak długo ?
Teraz lecę do sklepu się ogrzać. 🙁
Miłego dnia. 😀
Nisu, ogrod i roze, sery i lody i oczywiscie kocia dama spuer!!!
Trzeci raz probuje i nie wiem jakie slowo blokuje. Sprobuje.
Chesel, w sznureczku z 10:58 sa krotkie video, ktore warto obejrzec nawet jesli nie rozumie sie komentarza. „videos as sociees”: etaler la pate, pate a pizza a l’origan. W nastepnej o nalesnikach kucharz pokazuje jak najoszczedniej natlus cic patelnie, obranym ziemniakiem! Kupuje 🙂
Zgago,
nie przejmuj się, ja nie cierpię aż tak bardzo 🙂 Opuchlizna jest lokalna, a ja nawet po komarach przez tydzień mam swędzące bąble 🙄 Jeśli ta osa nie konsumowała przedtem jakiejś padliny, to po paru dniach powinno przejść bez śladu.
Dziędobry na rubieży.
Klarcia się szczerzy. Na takie chłodne a słoneczne pogody moja mama mówiła, że to słoneczko zębate…
Dzięki za wszystkie miłe słowa.
Cichalu, bądź dla mnie dobry , błagam i wywal to zdjęcie z szampanami, na którym wyglądam jak rasowa alkoholiczka!!!
Ładnie Szantusię sportretowałeś, macha Ci ogonkiem! I Ewie też.
Jerzory właśnie zapakowały bezcenny rower wleczony z Kanady na okoliczność wycieczek po Dolnym Śląsku – i odjechały w stronę Pojezierza Drawskiego, do swoich szwagrów.
Miło przyjmować miłych ludzi i dzięki za to Losowi!
Na użądlenie osy lub pszczoły jest jeden pozornie zabawny środek: należy zaraz po użądleniu posmarować miejsce bolące mydłem. Nie wiem, na czym to polega, ale skutkuje stuprocentowo. Wypróbowałam kiedyś na sobie, kiedy podcinałam róże i jedna bezczelna osa chlasnęła mnie, za przeproszeniem, w tyłek. Na dziecku też ćwiczyłam i na reszcie rodziny.
Alino,
właśnie to „a s sociees” 😉
Nemo, tak, zorientowalam sie piszac a przeciez juz o tym przestrzegalas. Cos nie tak z moja pamiecia!
W te niepogody jakże jesienne,
aby w smutki nie popaść bezdenne
będziemy piec, smażyć i w garnkach
mieszać niezmiennie.
Na twarzach biesiadników zobaczymy
uśmiechy jasne i promienne.
Nie od dziś wiemy , że dobra kuchnia
działa na nas zbawiennie 😀
Gwoli wyjaśnienia- w stolycy żadna klarcia się nie szczerzy.
Pochmurno i deszczowo.Brrr !
Z mydłem, jeśli ma być zaraz po użądleniu, poczekam do następnej osy 😉
Chesel,
salsa pizzaiola
1 łyżkę oliwy – rozgrzać w rondlu
1 cebula – posiekać drobno
2 ząbki czosnku – przecisnąć przez praskę
dodać, poddusić
1 puszka pelati (pomidory bez skórki) – odcedzić, dorzucić do rondla, pomidory rozgnieść kopyścią
3,4 łyżki przecieru pomidorowego – dodać
1/2 łyżeczki soli
pieprz z młynka
bazylia (kilka listków posiekać),
1 łyżeczka listków oregano
lub 1-2 łyżeczki przyprawy włoskiej
Gotować na małym ogniu z lekko uchyloną pokrywką mieszając od czasu do czasu. Po ca pół godzinie powinno zgęstnieć. Ostudzić.
Ciasto na pizzę smarować cienko letnim sosem zostawiając ca półtoracentymetrowy brzeg.
Jeśli używa się pomidorów siekanych z puszki, wówczas nie odcedzać, ale dłużej gotować do zgęstnienia.
Puszka pelati 400 g.
3-4 łyżki przecieru
nemo,
Dziekuję. Ale się glodna zrobiłam od tych pysznych przepisów. Wszystko już zapisałam (copy-paste do worda i wydrukowane) i teraz będę się szkoliła.
Nisiu! Specjalnie zostawiłem to zdjęcie żeby udowodnić, że zamykasz oczęta z nienawiści do jakiegokolwiek alkoholu! Zdjęcie to ma być eksponowane na spotkaniach AAA. AA kotki dwa…Ucałuj Szantusię od dziadka wujka!
U mnie też słońce zębate. Włączyłam ogrzewanie w pokoju, w którym pracuję przy komputerze.
Zachwyty nad Nisi gościnnością, urodą jej zwierząt, domu i ogrodu w pełni podzielam. Mieliśmy okazję doświadczać tego w maju. I nie powiem, chętnie zgłosimy się po repetę.
A propos, czy słowa repeta można używać w powyższym kontekście, czy też odnosi sie ono jedynie do dodatkowej porcji jedzenia?
Pochłania mnie organizacja zajęć na UTW.
Robię przerwę i idę pochłonąć filet z łososia zapiekany na fasolce szparagowej, cukinii i pomidorach.
Fotki Ciachala ze spotkania u Nisi b.ciekawe. Gospodyni – widać od razu – postawiła się na wysokości zadania. Tylko… ten sposób nalewania szampana (jakiejkolwiek marki by nie był) – porażka! A na dodatek, jedyny mężczyzna prze stole… siedzi?!? O tempora, o mores!
Z tego co widzę, szampan był przedni 🙂
A jak się powinno nalewać szampana…?
Czy w dzisiejszych czasach musimy trzymać się sztywno zasad i kobieta nadal nie powinna polewać alkoholu? To juz chyba przeżytek…
Jarku,
witaj przy stole 🙂
Zabierając się do krytyki powinieneś może zadbać również o własną nienaganność. Przekręcanie nicków jest jak wytykanie innym braku kreski nad n w nazwisku Lechoń, a samemu pisanie „z tamtąd” 😉
Co do sposobu nalewania szampana… Masz rację, szkoła piwna 😉
Fachowcy twierdzą, że szampan nalewany jak piwo ma dwa razy więcej bąbelków i lepiej smakuje 😎
Poważnie
Chesel, w necie jest na temat informacji bez liku. Są, owszem, „nowoczesne” pomysły lania szampana po ściankach kieliszka, co komentuję, że jeszcze lepszym sposobem jest „picie z gwinta” – zostaje jeszcze więcej bąbelków. To, że nalewa kobieta przy siedzącym mężczyźnie.. no comments. Chyba , że pan jest osiemdziesięcioletnim laureatem nagrody Nobla.
czy wszystkie Jarki to populysty?… sorki, żart taki… 😉
[ 😳 😳 😳 (uprzedzające się kajanie from the mountain czyli z góry… ale nie po ściankach…) ]
skoro już mnie stać jako kobietę na dobry akohol to jaki mężczyzna (bodaj najbardziej ogólnie-kurtuazyjny i szczególnie mi nadskakujący mógłby mnie pozbawić przyjemności tej drobnej, finalnej?… 🙂
…myślę o roli pani domu… ‚w gościach’ – co innego…
Marek zmeczony, dumny i zapewne blady wrócil w domowe pielesze Ze wzgledu na duza liczbe klientów musial podobno zorganizowac kolejke z numerkami. O ile znam zycie, zaraz pojawia sie koniki handlujace miejscami w kolejce.
Pogoda na oko biorac cesarska ale zimno. Zawialo tym razem Alpami.
Nakarmiony zapasami i biezacymi wyrobami sle pozdrowienia.
Pan Lulek
Jarku, szampan nalany przez miłą osobę zawsze dobrze smakuje.
A Ty tak trochę jak ta kwoka z wierszyka, co? Każdego nauczysz dobrego wychowania i manier?
No to przypomnij sobie z dzieciństwa pointę, którą pan Brzechwa ten wiersz okrasił.
Nisiu brawo.
Ja jestem zdania, że nie ważne jak i w co nalane, ważne co i z kim 🙂
Macie rację. Wytykanie to cecha śledzienników(czek) Sam taki czasem bywam chociem nie noblista. W dawnym Krakowie do takich się mówiło: „Teee, czepże sie tramwajuuu”. Występują też w przyrodzie osobniki (czki) tak doskonałe, że mają patent na zwracanie uwagi i poprawianie wszystkich i wszystkiego. Niestety ja w swej niedoskonałości nie znam nazwy tych, jakże idealnych istot…
Witaj Jarku, na wszelki wypadek, gdybyś zapomniał tego wierszyka, oto on :
Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem:
„Grunt to dobre wychowanie!”
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności.
Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym
W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła:
„Widział kto takiego osła?!”
Przyszła krowa. Tuż za progiem
Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka gniewna i surowa
Zawołała: „A to krowa!”
Przyszła świnia prosto z błota.
Kwoka złości się i miota:
„Co też pani tu wyczynia?
Tak nabłocić! A to świnia!”
Przyszedł baran. Chciał na grzędzie
Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka wściekła
Coś o łbie baranim rzekła
I dodała: „Próżne słowa,
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno… Wszyscy się wynoście!”
No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana,
Była dobrze wychowana?
😉
http://www.youtube.com/watch?v=G4F2AxNfSUc
Nisiu, zaraz tam kwoka! Niektóre rzeczy rażą mnie i już! Żeby nie wyjść na ortodoksyjnego nudziarza przeznam się, że w dawnych czasach piłem letnią nocą, na plaży, „z gwinta”, „Ruskoje Szampanskoje’, czy jak to się tam nazywało. Dodam jednak, że już za drugim razem, postaraliśmy się z kolegami o odpowiednie kieliszki. Towarzyszące nam dziewczyny były tego warte.
No, to jedziemy do Złocieńca a potem do Żaby! Jest dobrze albo jeszcze lepiej!
Witam Blogowiczów 🙂
Jestem na maxa zestresowana jutrzejszym rozpoczęciem roku w nowej szkole swojego dziecka 🙁
nic na to nie poradzę,ja stara szkolna wyjadaczka…dziecko „idzie” na introligatora w klasie z dziećmi niedowidzącymi jako pierwszy w historii szkoły autystyk (niezły mix),ale co tam ,pożyjemy zobaczymy, i niech nikt sobie nie myśli,że to tak z górki było…kłopty to nasza specjalność
Życzę miłej zabawy z okazji zjazdu,czytałam dzisiaj wywiad z Nisią,Nisiu masz piękny ogród i wszystko mi się u Ciebie podoba,szczególnie zwracam uwagę na piękne krzesła i stolik ogrodowy,ja nazywam je „ażurowe”chociaż wiem,że są żeliwne,kiedyś sobie takie kupię bo marzę o nich od dzieciństwa,co prawda ustawię je na balkonie ale za to dużym i wśród kwiatów 🙂
pozdrawiam bardzo deszczowo i lecę szybko stresować się dalej,do ciepłego „poczytania” 🙂
O, pouczanie gości w czasie pierwszej wizyty, to też nowy obyczaj? Niemniej witam Cię, Jarku.
Byłam w Realu po śledzie zjazdowe. Chciałam kupić 3 kg śledzia beczkowego , solonego; najchętniej mleczaków. Psinco – beczkowe były małe, chude i wyraźnie zmęczone’ skończyło się na filetach a la matias. Teraz trzeba będzie pilnować, żeby się nie wymoczyły na szmaty. Do domu kupiłam dwa ładne filety z dorsza, ca 1,2 kg będziemy miały z Ania 2 obiady. Przy kasie okazało się, że przez pomyłkę włożyłam do portmonetki nie 100, a 50,- zł = miałam tam jeszcze 30,’. Tak czy owak musiałam zrezygnować z niektórych zakupów, a kierowca czekał pod blokiem na zarobione 10 zł, które musiała zwieźć na dół.
Russkoje szampanskoje chyba nigdy nie istniało. Było natomiast sowietskoje szampanskje a potem igristoje. W odpowiednim kieliszku robiło wrażenie nie tylko na dziewczynach 😉
Do dziś pijam jako Krimsekt (Crimea sparkling wine).
szampanskoje
Jarku,
jeśli chcesz tu bywać, to musisz się przyzwyczaić, że nawet najsłuszniejsza krytyka spotka się z odporem, a czasami nawet głośnym oburzeniem kolektywu albo frakcji 😉
Tylko nie daj się zniechęcić 🙂
Nemo- istniało, a jakże. Pycckoe – to podwójne „cc” , piękną złotą, literówką siedzi mi w oczach.
Jarku, oczywiście, że pewne rzeczy nas rażą. Mnie też. Niemniej mamusia kiedyś mnie nauczyła, że również zwracanie uwagi ludziom dorosłym nie należy do dobrego tonu… Można i należy zwracać uwagę dzieciom, żeby się uczyły, ale w stosunku do równych sobie po prostu tego się nie robi. Jest to takie samo faux pas jak nieprawidłowe lanie szampana. Albo i większe.
Nie napisałabym Ci tego, gdybyś miał uwagi do mnie. Ruszyłeś jednak moich Gości. W podobnych przypadkach robię się bullterierem.
Alino, jakie fajne kulki!
Marzeno, jaki wywiad? Nic nie wiem. Szkołą się nie stresuj, dobrze będzie. Zobaczysz.
Ażurowe krzesełka kupuje się w Realu albo w Nomi, albo w czymś takim. Tanie są. Strasznie ciężkie. Ma to dobrą stronę – jakby nas kto napadł, zaprawiony takim krzesełkiem nie ma prawa wstać. 😎
Pyro, dziękuję za powitanie. Może i moje uwagi nie były do końca taktowne. Po pięćdziesiątce robię się zgryźliwy. Strach pomyśleć, co będzie dalej. Widzę, że szykujecie się Państwo do jakiegoś zjazdu. Miłych chwil przy stole! A szampana lejcie, jak chcecie.
W kontekście krytyki Jarka, trzeba przyznać jedno, że upublicznianie się w formie pisanej (blog, komentarze) i wizualnej (zdjęcia) niesie ze sobą ryzyko, że nie wszystkim się wszystko spodoba. W pewien sposób wystawiamy się w ten sposób na osąd innych.
A glos krytyczny/odmienne zdanie niezwykle ożywia dyskusję.
Witaj Jarku – Jeśli już pijemy, to tylko z kryształowego bucika Cinderelli, a co do panów, jeden robił zdjęcia, a drugi odpoczywał po obcęgowej szarpaninie z lodami. Osobiście otwieram lody dynamitem, ale przez myśl by mi nie przeszło, by krytykować cokolwiek lub kogokolwiek na przyjęciu, a zatem wypiłbym nawet z miseczki, na czworakach 🙂
Nisiu – Zatęskniłem za moim ukochanym foksterierem, kawior i sery to jedno, ale serce które w tę ucztę włożyłaś zachwyca najbardziej. Zastawa i obrus są godne potraw.
Cichalu – Nie jesteś śledziennikiem, śledzie jeszcze nie są gotowe, Pyra dopiero je szmaci. Mam nadzieję, że ktoś Tobie też zrobi parę zdjęć, po co czekać na Nobla ?
Nemo – Sam bym zjadł te dwie pizze i zagryzł pierogiem, bąblowata jesteś, ale mistrzom kuchni w tym do twarzy. Z rozpędu obejrzałem resztę zdjęć – CIASTA ! Nie krzyczę, łkam.
Kilometrowa pizza bez uszu ? Nie martwmy się, zawsze jest następny rok, a ogon też można dodać, chyba, że się przypala.
trafilem na rosijskoje, moze to pogodzi? 🙂
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum3108101449?pli=1&gsessionid=54E6XrYWeEWv_j0oXhU-Wg#
czesc Jarek
Nisiu,podaję tytuł „Piękno jest obok nas”.
„O in vitro,matkach-surogatkach i rybie fugu,której nie chciałaby jeść na kolację opowiada popularna pisarka Monika Szwaja”.Obok jest baaardzo pozytywne Twoje foto 🙂
Ojciec mi podzrucił bo była recenzja książki-nowości Ruperta Isaacsona „Opowieść ojca”-„Gdy u kilkuletniego Rowana wykryto autyzm,jego ojciec Rupert-dziennikarz i autor książek podróżniczych -postanowił,że nie podda się bez walki.Długo próbował różnych form terapii jednak bez skutku.Pewnego dnia przypadkiem odkrył, że jego syn nawiazuje wyjątkową więź ze zwierzętami.Wtedy postanowił zrealizować szalony plan-zabrać dziecko do krainy szamanów,nieskażonej przyrody i stad dzikich koni-Mongolii.A po powrocie opisał tę niezwykłą podróż”.
Okładka to intresujące zdjęcie ojca i syna(niezłe ciacha).
Wygląda mi to na historię realną a nie fikcję literacką,premiera 8 września,kupię.
A to wszystko Nisiu wyczytałam w bezpłatnej reklamówce empiku nr 16-tom’kultury (stoją na stojakach w empiku).
Co do nienagannego smaku Billa Clintona –
Sławku – Ile teraz dają za butelkę w skupie ?
Placku, rzucaj wszystko i przyjeżdżaj. Wyciągnę moją królewską porcelanę – jak powiedziałaby niezrównana Hiacynta Bukiet. Królewskiej nie mam, ale jakaś miseczka… sprężę się, żeby napełnić ją najsmaczniejszym jadłem, jakie potrafię przyrządzić.
Wspominaliśmy Cię przy tym szampanie ciepło, nawiasem mówiąc. W kontekście Twego niezrównanego stylu.
Szantymena faktycznie wyszła jak foksio. Ale ona jest raczej skundlonym russelkiem. Macha ogonkiem Wujciowi Plackowi. 😆
Placu ze skla czy plastikowa?
Ruski szampan był produkowany, a kniaź Golicyn zdobył nawet medal w Paryżu.
W 1928 roku opanowano technologię wyrobu trunku Sowietskoje Szampanskoje, nazwę zastrzeżono w 1937 i obdarzano nią wyroby wszystkich sowieckich fabryk win musujących. Od 1969 roku zastrzeżona jest nazwa Sowietskoje Igristoje. Teraz produkują nawet Russkoje Zołotoje, Sankt Peterburg, Dworianskoje i Gubernator etc. ale żadnego nie wolno nazywać szampanskoje 🙄
Marzeno, dzięki za dobrą wiadomość – nie wiedziałam, że empik takie cuś wydał. A tamto foto porównane z wczorajszym (Cichal, i tak Cię kocham) daje pojęcie o geniuszu pań Nasierowskich, nieeeee? 🙄
no widzisz Nemo, a jednak nazywaja,
Placek, nie wiem, ja ja w trawie znalazlem,
wyszlo jak jajakobyly, Cichal sie ucieszy 🙂
pozdrawiam
Nisiu – Protestuję – Twoje zdanie jest subiektywne. To wczorajsze (z góry przepraszam panie Nasierowskie) bodoba mi się jeszcze bardziej.
Dorotolu – Szklane, wymyte, ze zdrapanymi nalepkami.
Nemo – Kniaż Golicyn był na sterydach, wszyscy to wiedzą.
Placek, masz spaczony gust!
A propos jaj kobyły. Doszliśmy wczoraj do wniosku, że jednym z wielkich i zasadniczych uroków Blogu jest wiek Blogowiczów. Jedynie słuszny, ma się wiedzieć. Wszyscy znają te same cytaty i rozumieją cienkie aluzje. 😆
Sławku,
jak się ma pino-błan, pino-nuar i szardone to można produkować 😉
Rekomendujetsia podawat’ k bliudam s trufielami i czornoj ikroj /cool/
Gdzie kupować?
Azbuka wkusa, Aszan, Pierekrestok, Aromatnyj mir, Metro!
„bodoba” – Bąbelki od szampana zmieniają głos.
Nemo i Ty tez z metra polecasz?
dla swietego s pokoju
Pozostała tylko jedna możliwość – Rosjanie nadal produkują same nalepki, ta jest z 1914-go roku . Tobie Nemo na złość 🙂
W planach bliższcyh lub dalszych jest zapoznanie Piksela i Szanty.
Piksel po obejrzeniu dzisiejszych zdjęć koleżanki ze Szczecina
stwierdził,że chętnie się zapozna.
Jeszcze nie wiadomo,czy w czasie wieczoru zapoznawczego
podany zostanie jakikolwiek szampan.
Od razu uprzedzam ewentualne pytania o ewentualne konsekwencje
tego spotkania- dzieci z tego związku nie będzie,bo Piksel nie jest
100% facetem,ale niewątpliwie urok swój ma :
http://picasaweb.google.com/zosiarusak/DropBox?authkey=Gv1sRgCIm61o_F4aTIWg&pli=1&gsessionid=vDhef04Zpv_HTa4Y1KGESQ#5511562055124076818
Danuśko, ze strony Szanty też dzieci by nie było.
Ciekawe czy by się polubiły.
Ja teraz mam przeżywkę, bo jadę do tej Francji i zostawiam Szantę bez Bety, a zawsze były razem. Dziewczynce będzie cholernie smutno!
Pizza piec i cała reszta
Placku umyte i ze zdrapana nalepka nie ida…
A jakby tak przeznaczyc troche tego szampana na kurki i rybke?
http://www.youtube.com/watch?v=EiI57ovIyFI
Wyglada mniam mniam 🙂
Sławku,
jak pizza z metra, to i szampan też może być 😎
Placku,
dlaczego mnie na złość? W 1914 roku to moja babcia takie szampany pijała albo nie… Nie zapytałam w porę 🙁
Pamiętam, przed rewolucją… – tak zaczynały się jej opowieści. Na starość przerzuciła się na koniak. Żyła 94 lata. Koniak mam w domu zawsze. Krimsekt też. 😉
Posprzątałam, zmiotłam resztki okruszków, kieliszki wrzuciłam do zmywarki – niech się piorą. A teraz odgrzewam wczorajsze mięsko i ziemniaczki – i tak sobie myślę: jak miło było Was tu mieć, Alicjo, Ewuniu, Jerzu i Ty, Cichalu! Dziękuję. Wracajcie na Polankę!
Kocham bąbelki – i wytrawne i półsłodkie (Bo szampana wie i kiep/ można w trakcie, po i przed). Nie przepadam za wynalazkami typu szampany różowe czy czerwone. Nawet nie to, że gorzej smakują, tylko ten kolor- no, nie powinien taki być i ja czuję się oszukana
Obejrzałem wiadomości. BBC twierdzi, że pobicie rekordu jest nieoficjalne, że „oni” muszą oficjalnie rekord potwierdzić. Podejrzewam, że oni to Włosi.
Nemo – Chciałbym żebyś pobiła rekord swej babci, dlatego oficjalnie wycofuję rosyjskie informacje o Rosyjskim Szampanie. Byłem z nimi w konspiracji. A propos szampana – wolisz suchoje czy pólsuchoje ? 🙂
(Rosjanie uparcie twierdzą, że Francuzi im mogą ….i że produkują, ale i tak najlepszy jest bułgarski szampan Iskra)
mnie we Wloszech podpowiedzieli jeszcze taki patent do pizzy – sol najlepiej morska a woda gazowana, sprawdza sie 🙂
drozdze swieze, roztarte z odrobina cukru, tez sie sprawdza 🙂
Placku,
suchoje a nawet briut 😉 Osobisty woli polusuchoje.
Kiedy pić szampana? Madame Bollinger radzi:
„Piję go gdy jestem radosna i gdy mi smutno. Czasem wypiję w samotności. Uważam to za obowiązek, gdy jestem w towarzystwie. Zabawiam się z nim gdy nie mam apetytu i piję go, gdy jestem głodna. Poza tym nie dotykam go nigdy, chyba że chce mi się pić.”
Widzę, że przepis na ciasto do pizzy mam całkiem dobry; własciwie taki sam jak podała Nemo, tylko daję troszkę wiecej drożdży. Zapisałam sobie przepis na salsę pizzaoiola i zapamiętam, żeby ciasto odczekało kilka godzin przed pieczeniem.
Marzeno, napisz jutro o wrażeniach z nowej szkoły. A czy zdecydowałaś już coś w sprawie subkonta ?
No cóż, przyjęcia u sympatycznych gospodarzy są prawie zawsze o wiele bardziej przyjemne niż we własnym domu, nawet gdy nie ma szampana i kawioru. Po minach biesiadników widać, że przyjęcie u Nisi było urocze.
Alino,
super przepis. I taki prosty. Dotąd „deglasowałam” kurki białym winem, reszta tak samo. Z rybką ładnie się komponuje… Nie mam tylko ryby 🙁 Jak nie zapomnę jutro kupić, to sprawozdam. Kurki leżą w lodówce i czekają zmiłowania 🙄
Znowu podali wiadomosc o uprowadzeniu olbrzymiego 40 stopowego kontenera pelnego sukni balowych w najlepszym wiedenskim stylu. W stosownym czasie i miejscu zastana niewatpliwie wypelnione trescia. Damska oczywiscie.
Zebym tak mial troche sily to chetnie pomagalbym w przymiarkach
Marek by to niewatpliwie pieknie dla potomnosci zarurowal.
Ech ty zycie.
Pan Lulek
1 pieczony kartofel
świeża posolona śmietana
łyżka (nie łyżeczka) kawioru
zimna wódka w karafce z verre brisé
doborowe towarzystwo
jedna restauracja – 17 place de la Madeleine, Paris
Można też jeszcze prościej, z ukochaną osobą; zrobić pięść i delektować się kawiorem z zagięcia między kciukiem a palcem wskazującym.
Metoda konsumowania trunków dowolna.
Prostota kaspijska
śmietana świeża, ale kwaśna, jak przypuszczam?
Ja 🙂
Czy jadłaś hebrajską pizzę ? Papieżowi smakuje, dla mnie zbyt dużo pasty migdałowej, wolę grzanki z chałki.
Placku, byles tam ? Zazdroszcze 🙂
Placku, byles tam ? S z c z e s c i a r z 🙂
Ajednak, gdyby nie scyzoryki, to pewnie dal bym sie nabrac na te prostote,
Alino- to że Placek tam był,ok! Cieszymy się i przyjmujemy do wiadomości.
Zrozumiałam jednak,że chciałby znowu na 17 place de la Madelaine
pobiesiadować-w naszym,doborowym towarzystwie 😀
Bardzo chętnie !!!
Osobisty właśnie usłyszał w telewizorze,że dzisiaj mamy :
Światowy Dzień Blogowania.
No proszę i jest toast !
Nemo- nie masz ryb ? Bardzo chętnie wymienię ryby na grzyby !
W naszej zamrażarce leżą sabaudzkie pstrągi,a kolejne przewidziane
do złowienia u Żaby 🙂
Alino – Byłem, ale nie dlatego, że chciałem być, atmosfera była piękna, ceny snobistyczno-obłędne. Teraz obłęd otworzył filię w Miami. Szczęściarzem też byłem, ale teraz jestem niczym 🙂
Wolałem być na tym samym placu, ale tam – mieli tam lody i czekoladowe trufle. Spożywane w ramach podróży służbowej były pyszne.
Zauważcie, że ceny w tej Kapijskiej Prostocie kawiorowej podane są w euro, a więc informacja jest stosunkowo świeża; przypuszczam, że Placek nie tyle był tam, co już raz chciał być.
Danuśko – W Waszym towarzystwie zadowoliłbym się surowym kartoflem 🙂
( Ze szklaneczką samogonu Cichala)
(No może dzwonko zeszmaconego śledzia)
(Odrobina tej wołówej szuflady)
(Ciasteczko)
Placku- z surowych kartofli można zrobić świetne PLACKI ziemniaczane 😀
Wcale nie muszą kosztować od 70 do 190 euro.
Można podać ze śledziem.Oby go tylko nie zeszmacić !
Pyro – Kawiorową prostotę przedstawił mi Rosjanin, we Wrocławiu, a paryskie dziewictwo straciłem blisko 30 lat temu – benzyna kosztowała 25 centów za litr, paciągi były tanie jak barszcz, a barszcz jezcze tańszy. Nawet wtedy nie akceptowałem bezsensownej rozpusty, a obecna prostota nie ma z moimi wspomnieniami nic wspólnego (bravo, Sławek, bravo).
W żarciu pracowałem, nie ja płaciłem, towarzystwo było drętwe. Na szczęście wypaliłem papierosa na zewnątrz, z ciekawym panem który tam harował za psie grosze (cytat). Znał się na fachu 🙂
Z tego co słyszałem, wszystkie datki zebrane w czasie bicia pizzowego rekordu zostaną przeznaczone na cele charytatywne, konkretnie na pomoc dzieciom z porażeniem mózgowym.
Co do wygórowanych cen czegokolwiek – Wykosztowanie się po to, by ujrzeć uśmiechy na twarzach przyjaciół, zwłaszcza gdy nadal marudzą – bezcenne 🙂
Wykosztowałam się dzisiaj, na prąd 🙄 Upiekłam otóż tarte Tatin z gruszkami i 4 chlebki na zakwasie. Za chwilę pojawi się dziecko, na kolację i po gotówkę, tudzież pomidory i ten chleb – dla jej chrzestnego i dla Babci w stolicy. Osobisty wydelegowany na grzyby (dziś ostatnia szansa), a ja jeszcze zbiorę pranie, co suszyło się na wietrze (po południu wyszło słoneczko) i dopilnuję warzącego się ratatouille.
Ajednak, bardzo czesto masz racje 🙂
Popojutrze w Paryżu siędę gdzieś do obiadku i będę o Was myśleć ciepło.
Na razie wciąż OKROPNIE mi się nie chce wyjeżdżać z domu…
Nisiu-wiemy,że do Caviar Kaspia nie będziesz wstępować,
bo i po co,skoro kawior podajesz warząchwiami u siebie w domu.
Także siadnij sobie,gdzie Ci wypadnie,a my też będziemy serdecznie
o Tobie myśleć popojutrze i nie tylko.
Zjazd zapewne wypije Twoje zdrowie i to nie jeden raz !
OKROPNIE mi się zachciało być dzieckiem w Paryżu, mogę się nawet nazywać Gavroche, ale najedzony i z gotówką. Przyłożyłem do zachcianki mydło i teraz czuję się jak Quasimodo – wody, wody…ale nie tej za 10 euro, tej ze szlaucha.
(Zawistnie) Taaaak…będą pili dzień i noc 🙂
Uważam, że dokąd są ludzie skłonni płacić ogromne pieniądze za firmę, nazwisko kucharza nazwę potrawy, wszystko jest w porządku – chcą, niech mają. Różnym ludziom, różne elementy są do szczęścia niezbędne. W końcu snobizmy walnie przyczyniają się do postępu i rozszerzenia sfery kultury.
A nam potrzebny jest uśmiech, przyjazne osoby przy stole, miłe rozmowy i smaczne jadło. Pyrze osobiście ogromnie podnoszą apetyt talerze niczym nie popstrzone (uważam en zwyczaj za paskudny).Czego jeszcze nie lubię? Za dużo powiedziane „nie lubię”) ogromnych talerzy, na których leży smętna łyżka potrawy w otoczeniu prześlicznej martwej natury – owszem, oczami tez jemy, jednak przerost dekoracyjnej formy potraw jest co nie co wkurzający.
Nisia, nie zebym sie upieral, ale moze, gdybys miala kaprysik, moglibysmy jakis dyskretny drink gdzes dziabnac z wieczorka, moze byc ze szlaucha?
Te same kaspijskie typy kuszą teraz także tym skromnym miejscem , gdzie jeden blin kosztuje zaledwie 2 euro, ale z odrobiną kawioru już grubo ponad 300. Rozumiem, że nie przewidzieli kryzysu, ale po to się ma służbowe ferrari żeby przewidywać.
Gordon Ramsey przestał gotować, wolał się wydzierać na niewinnych ludzi i co miesiąc otwierać nową restaurację. Do tych przybytków dowożono potrawy z małych miejsc gdzie ktoś jeszcze ma ochotę coś ugotować i mnożono ceny przez pięc. Nawet ja potrafię mnożyć. Mam komputer. Pogoń za wyrobieniem sobie marki, rozwodnienie legendy, totalna klapa, bankructwo. W lipcu, gdy byłem jeszcze młody, nic mnie nie wkurzało, a teraz już prawie wrzesień.
Czytam wiadomości o pizzy, do przewidzenia – Anglicy zazdroszczą i krytykują, Amerykanie nie zauważyli, a setki ludzi którzy miesiącami nad tym pracowali pewnie muszą jeszcze po sobie posprzątać.
Trochę mi ulżyło 🙂
Nie znoszę Gordona Ramsaya!
Sławku – drink ze szlaucha – z przyjemnością. Nie wiem tylko jeszcze jakie dokładnie plany na Paryż ma moja przyjaciółka, z którą jestem poumawiana. Przylatuję w czwartek po południu i zatrzymuję się w hotelu Amarys-Simart na rue Simart, na Montmartrze. Piątek mam calutki paryski, a w sobotę rano z moją Anią pryskamy na koniec świata (Finistere). Jakby co, to łap mnie komórkowo +48 604140944. Już się cieszę!
Odwiedzając Wasz blog od czasu, do czasu, przyznaję, że jesteście ciekawymi ludźmi. Nawet, jażeli nie zgadzam się (czasem, często..) z Waszymi poglądami.
A szampan, no cóż, „dobrze robi panom na te rzeczy, o ile piją go kobiety”. Może i Was tę maksymę u Was czytałem?
Jeszcze raz – udanego zjazdu!
Pizza i rekord niby w Krakowie, ale ilustracja z Moskwy
Eh, ci Bułgarzy 🙄
Placku, lubię u Ciebie tę zdolność syntezy. Ja też w lipcu byłam młoda, kurza twarz, ścierką nakryta.
Pyruniu, bardzo bym tam z Wami chciała te pierogi… mogą być ruskie, co same przyszły…
Danuśko, z tymi warząchwiami to letka przesada… zdjęcie przekłamuje. No i, niestety, nie był to ten kawior, z którym blinczyki kosztowały dziesięć razy więcej niż to, co podałam… Ale na lotnisku w Petersburgu był tylko taki. Całe szafy – dla turystów.
Gospodarz wspomniał o Waldemarze Błaszczyku, a ja pozwolę sobie na wspomnienie o Ewie Błaszczyk i Akogo? i Gogolu.
Dobry wieczór Szampaństwu!
W sprawie szampana – kto na tym blogu od jakiegoś czasu bywa, wie, że tak zazwyczaj się witam. Nie jest to bez kozery – jestem specjalistką od otwierania szampana i ja zaproponowałam, że to zrobię, Jerzor poparł, bo zna moje umiejętności. Na Sylwestra szampana (zazwyczaj wino musujące, a u Nisi był prawdziwy szampan!) zawsze otwiera Alicja. Ten, kto otwiera – rozlewa. Poza tym, niechby mnie spróbowali pozbawić przyjemności otwierania i rozlewania 👿
U Nisi nie było obiadu czy kolacji, u Nisi była BIESIADA!
Bez sensu, z tym „Was” i „Was”. Sorrki! Tak to jest, jak się najpierw klika, potem pisze, a na koniec myśli.
Alicjo – pomijając wszelkie imponderabilia – szampan jest po prostu pyszny! 😆
Pusto bez Was się zrobiło. Usiłowałam właśnie rozerwać nieco Szantę zabawą w łapanie za nos, ale ona odczytała to opacznie i próbowała ugryźć kota w tyłek.
Życie jest takie skomplikowane! 🙄
Jarku, a spróbuj nie kombinować, nie oceniać, nie pouczać, tylko siądź normalnie z nami do stołu i pobądź. Jeżeli jesteś smakoszem – nie tylko jedzeniowym – będziesz się tu dobrze czuł. 😆
Witaj Alicjo 🙂
Jarku – Nie myślę nawet po kliknięciu, bo od tego są specjaliści dzięki którym ocieram się o myśli.
Myślę, że skromność Nisi idealnie pasuje do elegancji biesiady, ale to, że będzie musiała napisać trylogię by za wiktuały zapłacić rzuca się w oczy 🙂
p.s.
Przyjadę z Tereską, Jerzor na rowerze. Tereska tylko na chwilę, bo ma dyżury, jak to pielęgniarka. Udziec dzika czeka na marynatę, dzięki Szwagrowi-myśliwemu.
Czyli będzie coś na dziko 🙂
No dobra, nie kombinuję, nie oceniam, nie pouczam. A współczuć mogę? Zadałem sobie trud odczytania blogu wstecz. Jerzorku, trzymaj się chłopie!
A teraz już na prawdę „dobranoc, pchły na noc”!
Nisiu-pusto i smutno Ci bez gości ?
Zaraz sprawdzam,czy są jakieś nocne loty do Szczecina,tylko najpierw
mi powiedz,czy tej madery jeszcze trochu zostało ?
Jarek- coś mi się widzi,że za rok będziemy Cię gościć
na kolejnym Zjeździe 😀
O, dodam, że ten udziec to na Zjazd. Podpowiadają mi teraz, że nie jeden, a dwa. Podobno bardzo dobrze zrobiłam ostatnio dziczyznę. A bo to ja pamiętam, jak robiłam ostatnio, zresztą pierwszy raz w życiu? 🙄
Improwizacja, improwizacja 🙂
Jarek,
witam serdecznie razem z innymi, nie czułam się dotknięta, tylko chciałam wytłumaczyć, co i jak 🙂
Witam !
Wznoszę toast z okazji Międzynarodowego Dnia Bloga.
No właśnie yurek,nawet w telewizorze mówili o naszym Święcie !
A zatem za zdrowie naszego blogu oraz innych blogów i blogowiczów lepiej,czy gorzej nam znanych !
Danuśko, maderę wypilim…
Na pociechę została mi potężna flacha zacnego łyskacza. Bierz Piksela, wsiadaj i przylatuj!
Placku, chłe, chłe, nie masz wrażenia, że za chwilę zagłaszczemy się nawzajem na śmierć?…
Zdrowie Blogu!
Alicja, jeśli masz pod ręką telewizor, jedynkę, to zaraz będzie ta transmisja, co ją nasza Krysia produkuje. Tylko nie oglądaj za bardzo zachłannie, bo jeszcze Ci zaszkodzi! Byleby plansze przeczytać na końcu…
Jeszcze Alicjo, bo zapomniałam, po co to w ogóle piszę. Kciuki trzymaj, żeby baboli nie było!!!
Nisiu, nie mogę tych palców trzymać, bo mi do śledzi potrzebne. Zarozki będem kroić w pudła.
Alicjo – Żaba świńską szynkę dziczą już marynuje, lelenia też mamy; ty się rozejrzyj w zamrażarce Tereski, czy tam jakiego szaraka nie ma, albo czy nie da rady grzybów na dużą patelnię nazbierać do tej dziczyzny.
Nisia, mam Cie, wykopalem podobno niezla knajpke:
http://www.qype.fr/place/226916-La-Table-dEugene-Paris
ev, czwartek z wieczora, robi?
daja absynt!
Łoj, motywacja mi rośnie na ten Paryż… 🙄
To już śledzie się sycą dodatkami.
Najmniejsza porcja (ok 60 dkg) to śledzie Alanowe, czyli bez cebuli. Są posypane zielonym koperkiem, przełożone półplasterkami cytryny w skórce,w zalewie z oleju z odrobiną chili i mielonego ziela angielskiego. Potem klasyczne sledzie w oleju – z cebulą i plasterkami ogórka, też zielem i szczyptą cukru. Wreszcie marynowane w lekkiej zalewie octowej – sporo cebuli, ziela w ziarnach, pieprzu, listków laurowych. Szlus – mogą jechać na Zjazd
PrzepraSzampaństwo!
Gdyby jeszcze ktoś nie wiedział, co, gdzie i kiedy w temacie Zjazdu Łasuchów, odsyłam do nowej strony Żabich Błot
Jest tam też mapka dojazdu dla tych, co jeszcze w Błotach nie byli.
Strona powstała – a raczej powstaje, bo nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik i niejedną poprawkę trzeba będzie jeszcze wprowadzić – w intensywnej współpracy z Echidną, która niestrudzenie dostarcza elementów graficznych i sypie jak z rękawa pomysłami i uwagami mimo zimy i odwrócenia do góry nogami. Dziękujemy Zwierzątku!
I to by było na tyle tytułem dekonspiracji 🙂
Zdrowie Echidny i Pawełka po raz pierwszy!
Ojej, jak śliczna ta nowa strona Żabich Błot. Gratulacje!
Dzięki Pyro, wykorzystałem także fragmenty przechwycone z Twojej klawiatury 🙂
Bardzo przyjemna strona!
A jak miło będzie pod kołderką. Idę spać,
Widziałam Krysię producentkę na koniec, a wcześniej piękny koncert i wspaniałe ognie sztuczne.
Noc bezsenna, chmurzyska ale bez piorunów. Wskoczyl sasiad z prosba o pomoc. Zalalo mu piwnice. Pomoglem, odpowiedzialem jak kiedys zbiorowo brac górnicza. Teraz dla odmiany podczytuje Stanislawa Jerzego Leca. Ot takie mysli nieuczesane. Z lupa w reku i popijam zgodnie z zaleceniami wode mineralna z babelkami.
Do czego to przyszlo.
Pan Lulek
Kordełka.
Dobranoc.
Dzisiaj jest dzien prawdy czyli rozliczenie miesiaca i plan na nowy.
Zgodnie z zasadami gospodarki planowej. A´propos, kiedy konczy sie kolejna pieciolatka. Moze ktos wie bo mnie wyfrunelo z glowy.
Starosc nie radosc, smierc nie wesele.
Pan Lulek
O jaka ladna ta nowa strona Zabich Blot, brawo Echidno, brawo Pawle!!!!
Rozpoczela sie jesien kalendarzowa. Niedlugo, ze trzy tygodnie przyjdzie prawdziwa. Poza zapasami kremu miodowego otrzymalem jablka miejscowej starej odmiany. Bardzo smaczne do dalszej kontroli i osadzenia nowych zebów. Trzymaja sie.
Na obiad kladzione olbrzymie kluchy z kukurydzianego grysiku i pomidory z sasiedniego ogródka.
Potem oczywiscie drzemka.