Wycieczka w przeszłość
Mimo iście włoskich upałów, temperatura w cieniu naszej werandy przekraczała systematycznie 33 stopnie, wybraliśmy się z parą przyjaciół na wycieczkę po Mazowszu. Wprawdzie w obydwu wybranych miejscach już byliśmy ale było to dwa lub nawet więcej lat temu, a i okolica i same zabytkowe budowle są warte parokrotnego oglądania. W dodatku to zaledwie godzina jazdy od naszej nadnarwiańskiej wsi. Ruszamy…
Od Pułtuska pod Ciechanów z przyjemnością podziwialiśmy pożniwny krajobraz. Przypomina on dziś obrazy malarzy abstrakcjonistów. Na polach bowiem zamiast tradycyjnych snopków zestawionych po trzy w kopki leżą olbrzymie walce słomy lub równie wielkie sześciany. To rezultat pracy kombajnów i pras do słomy. Dziwny to widok ale już oswojony więc piękny.
We wsiach przez które przejeżdżaliśmy nie widzieliśmy tradycyjnego dla mazowieckiego regionu bałaganu czy brudu. Nie było też rozwalających się zabudowań. Ta część naszego kraju dogania szybko bardziej rozwinięte tereny i zaczyna architektonicznie i cywilizacyjnie przypominać Wielkopolskę.
Wejście do zameczku w Opinogórze
W Opinogórze Muzeum Romantyzmu czyli rodzinny dom Zygmunta Krasińskiego już po remoncie. Jeszcze tylko trwa kończenie oranżerii, która będzie jednocześnie pełniła funkcje Sali koncertowej. A neogotycki zameczek hr Zygmunta i dwór rodzinny już przyjmują zwiedzających. Spędziliśmy u hrabiostwa na pokojach półtorej godziny. Informacji udzielali nam strażnicy z ochrony Muzeum wykazujący się zdumiewającą wiedzą na temat epoki oraz historii rodziny poety.
Zmęczeni wędrówką zatrzymaliśmy się na chwilę w Domku ogrodnika gdzie znajduje się kawiarnia. I tu obsługa nadzwyczaj miła. Tyle tylko, że kawa (zwłaszcza po Italii) wprost obrzydliwa. Myślę, że Krasińscy przewracają się w grobach patrząc na krzywiących się gości. A przecież wystarczy kupić dobry ekspres i równie dobry gatunek kawy. To tak niewiele a jednocześnie tak dużo.
Zostawiliśmy więc niedopite filiżanki i udaliśmy się do… grobowca. W kościele (jakże pięknym) w podziemiach leżą Krasińscy i ich krewni. Są tu też niezwykłej urody płaskorzeźby ilustrujące idee i tematy poruszane przez Zygmunta.
Obok zaś, na cmentarzu do dziś czynnym, obeszliśmy stare groby towarzyszy walk napoleońskich, którzy najpierw znaleźli przytulisko w majątku Krasińskich a potem obok ich grobów.
Gołotczyzna – dwór Aleksandry Bąkowskiej
Z Opinogóry w kwadrans dojechaliśmy do Gołotczyzny, gdzie w majątku Aleksandry Bąkowskiej jest Muzeum Świętochowskiego. Najpierw zwiedziliśmy budynek główny, który poświęcony jest m.in. oświacie organizowanej przez właścicielkę dla chłopskich córek oraz malarstwu. Potem zaś drugi dom, w którym mieszkał aż do śmierci Świętochowski. Tu najwięcej uwagi poświęciliśmy precyzyjnie odtworzonej kuchni, w której głównym sprzętem była lodownia domowa sprzed ponad stu lat.
Pracownik Muzeum prezentuje nam patefon na korbkę i stare płyty
Wczesnym popołudniem, po wyjściu z kuchni Świętochowskiego, postanowiliśmy coś przekąsić. Najbliższe restauracje były w pobliskim Ciechanowie. Tam też zajechaliśmy zachęceni wielkimi przydrożnymi reklamami, do „Panoramy”. Nie będę relacjonował dokładnie tej wizyty. Kto zechce może zajrzeć do Rankingu restauracji pod adresem www.polityka.pl/społeczeństwo , powiem tylko, że jedzenie było całkiem niezłe ale sam lokal odstraszający.
Na deser wróciliśmy więc do domu, gdzie czekał nas przepyszny strudel jabłkowy zrobiony przez Basię i butelka lodowatego wina rose z winnicy barona Rothschilda. Po wizycie u mazowieckich hrabiów nie wypadało odkorkować niczego innego.
Komentarze
Mam tę Opinogórę ‚na radarze’ od lat a nawet dekad, ale, patrząc z Południa, Mazowsze północno-wschodnie jest tak strasznie nie-po-drodze! 🙁 – nawet do Wilna się teraz lata a nie jeździ, jak kiedyś (autokarami czy pociągami z Warszawy z prawdziwymi samowarami, jak tego doświadczyłam w 1990)…
Ale zdecydowanie Może Kiedyś (system planowania w metodologii Getting Things Done, propagowanej przez komentatora w Politykowych blogach, TesTeqa 😉 😀 ) — autostrady, co to ich jeszcze nie ma trzeba będzie wszak gruntownie przetestować! 😀
Tymczasem… hmmm –
— wycieczki, neogotyk, romantyzm… – właśnie wgrałam słowacko-wysokotatrzańską część mojej urodzinowej mini-przerwy.
Choć wirtualne przebieżki nie zbijają kalorii, ani nawet nie nabijają ni dziesiątej części tych endorfin, które są produktem realowego solidnego wysiłku – zapraszam zainteresowanych do zerknięcia (a potem na szlak – dłuższy czy krótszy)! 😀
I zapewniam, że na takim np. Liptowie jest też czyściutko, elegancko, europejsko. Znów nie miałam czasu sprawdzić, czy smacznie (prócz kawy i croissanta w Starym Smokowcu – tyleż pysznych, co drogawych 😀 )
1. 9 sierpnia – Stary Smokowiec – Hrebienok – Dolina Małej Zimnej Wody – Pięć Stawów Spiskich i Chata Tery’ego – Przeł. Czerwona Ławka – Dolina Staroleśna – Smokowiec (ostatni etap w ulewie, która de facto była dla mnie pierwszym prawdziwym tatrzańskim deszczowym chrztem bojowym – zatem dodatkowa super-atrakcja 😆 )
2. 10 sierpnia – Sztyrbskie Pleso – Dolina Młynicka – Przełęcz Bystra Ławka – Dolina Furkotna – Przednie Solisko – Sztyrbskie Pleso.
3. 11 sierpnia Sławkowski Szczyt ze Starego Smokowca.
Smakowały najbardziej maliny, borówki i brusznice. Oraz – o poranku (np. 5:30 😉 ), do kawy – ciemne, piernikopodobne ciasto obficie przełożone powidłem jabłkowo-mirabelkowym, z polewą z gorzkiej czekolady i posypką kokosową 😀
No tak, jak wnętrze przyjemne – to smak kawy obrzydliwy. I na odwrót: potrawy smakowite – wnętrze odstraszające. Jak często niestety to się jeszcze zdarza.
Opinogóra piękna, dworek Alksandry Bąkowskiej swoiski i przywodzi na myśl powieści wielu polskich pisarzy. Brak snopków na polach – technika wszędzie wkracza, nawet na pola. Dobrze że krowa to krowa, koń to koń, a w lesie śpiewają ptaki.
Wycieczka piękna lecz nie widać zbyt wielu turystów. Czyżby pogoda odstraszała?
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Wspaniała górska wyprawa a cappell`o. I doskonale zdokumentowana.
E.
Bonjour a tous,
Dzisiaj ulubiona moja szara pogoda i chłodno.
Moja Polska mniej znana to są okolice Piotrkowa i opactwo cystersów na Podklasztorzu (XII wiek o ile pamiętam), dookoła wioski jak ze skansenu, ale zamieszkane normalnie (domki bielone na niebiesko, a jakże, i tzw. mroziate koty na płotach). Część opactwa (chyba refektarz) wyburzona i został po niej na zielonej łące tylko szkielet jednej ściany z oknami i kolumienkami (jak z powieści gotyckich choć całość romańska). Kiedy się wybiorę i opanuję aparat fotograficzny który leży w szafie od roku, zdokumentuję niezwłocznie.
A teraz „trza na chleb zarobić”, jak mawiał kolega niegdyś.
E tam…
Byłem w Opinogórze i mogłem zwiedzić tzw dwór . To co zrobił dyrektor muzem z konkursowym projektem z lat 20 woła o pomstę do nieba. Niestety powstał eklektyczny potworek kryty blachodachówką, jakich na Mazowszu mnóstwo . Wielkie gmaszysko mające pełnić rolę muzeum. Może na muzeum się nadaje ale z romantycznym dworem ma niewiele wspólnego. Tym bardziej ,że sąsiedztwo pięknego zameczku powinno zobowiązywać. Może chęci były i ogromne piedniądze ale zabrakło tego czegoś co nazywamy KULTURĄ.
Niestety wielu rzeczy nie da się nauczyć w szkole., a zerwanych więzi z przeszłością i wielowiekową tradycją połączyć. Jednym słowem kultura pszenno buraczana 🙁
Jak wam się podoba?
http://www.muzeumromantyzmu.pl/resources/media/3.jpg
Jakby pokryć strzechą lub gontem i obsadzić lipami… Za 200 lat będzie ładnie 😉
Nemo 10.28. – całkowicie podzielam Twoją opinię.
U mnie coś takiego zrobiono z renesansową kaplicą dobudowaną do gotyckiej fary. Wyremontowano – remont polegał na pokryciu ścian białym tynkiem.
Urocza, inspirująca wycieczka. Są w Polsce piękne miejsca warte odwiedzenia. Osobiście uwielbiam szlaki krzyżackie, zamki i warownie na Mazurach. A między warowniami, znakomite karczmy, oczywiście 🙂
Szukałam recept pamiętając, że na dzisiaj przypada termin wykupu leków na b.m. W oczach miałam dwie złożone kartki z wydrukiem specyfików i święte przekonanie, że dopiero w tych dniach miałam w ręku diabelstwo. Nigdzie nie było : ani w saszetce gdzie wszystko co od i do lekarza, ani w torebce, ani w notesie – no nie ma i już. Młodsza wściekła, bo już gotowa do wyjścia aptecznego „Szukaj do skutku, bo nie będę drugi raz latała po receptę do przychodni: Szukaj? Gdzie się pytam, szukaj? Nie mam szuflad, szafek z papierami (to wszystko dopiero będzie). Po dwóch godzinach recepty się znalazły – u Młodszej pod biurkiem. Widać trzymałam w ręku, na chwilę odłożyłam, w masie papierzysk któraś stuknęła łokciem i spadły.Uff – niech się już te remonty skończą i każda rzecz odzyska swoje stałe miejsce. Piekielnie trudno egzystuje się w bałaganie.
Idę do kuchni obierać fasolkę, która dzisiaj z masłem, bułeczką, jajkiem sadzonym i ziemniakami przeznaczona jest na obiad.
to dobrze, ze stara dobra zasada: do deseru dobry jest lyk wina, nie jest jeszcze calkiem wykorzeniona.jak sie okazuje obowiazuje jeszcze na Piotrowych terenach. od dawna sie tak przyjelo, ze na koncu pija sie najlepsze wina. czesciej do sera niz do strudla, ale to nie ma najmniejszego znaczenia, bo i ser i strudel jest na deser
do jedzenia pija sie na ogol sredniaka. ale do strudla powinno byc dobre wino, bo czlowiek wierzy, ze dobre wino powinno byc do dobrego deseru. szczegolnie po tak niezbyt udanych wejsciach do lokali ma sie ochote na cos dobrego co wedlug naszych organow zmyslu gwarantowac bedzie wielka przyjemnosc. mozna miec tylko nadzieje ze i goscie byli zachwyceni takim zestawieniem
osobiscie bym sie oblizywal po czyms takim
Ladnie by bylo, ze strzecha albo gontami, ale powiedzcie mi, jak to ulokowac w historycznym parku http://www.faz.net/s/Rub74F2A362BA5B4A5FB07B8F81C9873639/Doc~EC5E1F4444B114E7A8D678BDA6552206D~ATpl~Ecommon~SMed.html
Pogoda ciut lepsza niz wczoraj,
dobrego dnia jeszcze
pepegor
Basia-Asia i Mikołaj w skucie BAiM
dzieki dzieki, wprawdzie polowiczne bo do 12:oo ale jakze wazne pilnowanie. jeszcze nie dotarlo w calosci. jest szansa, ze od poludnia powietrze sie osuszy i zabawa trwac bedzie do wieczora. z malymi przerwami na uzupelnienie plynow w organizmie. tym razem H2O
Apropo pieknych miejsc i smakow.
21-22 Festiwal Smaku w Grucznie obok Bydgoszczy. W pieknym krajobrazie cudowne smaki dla koneserow. Mam nadzieje, ze niektorzy sie skusza.
pozdrawiam
Etroits sont les vaisseaux 😯
Pepegorze,
w USA będą mieć ciężko, ale i w Polsce nie było by lekko 🙄 To waży 40 ton 😯
Za to ta sztuka ma lekko 😉 Przed 50 laty kupiona za 200 funtów (wartość ramy) dziś warta 50 milionów. Do zobaczenia aktualnie w Wiedniu.
O te 40 ton sie nie martwie. Dowiezli to tam i postawili, to i wywioza. Ale tam takich smakolykow ma byc wiecej. Sam sleczalem nad odpowiednikiem polskiego planu zagospodarowania, gdzie to wszystko mialo byc ustalone, bo tu to chca miec dokladniej i szczegolowo i nie zalatwilem, bo nawet nie wiem co mnie jeszcze czeka. Ten park to co prawda nie Krakowskie Przedmiescie, ale ten objekt to tez nie taki sobie krzyz. Wiele cierpliwsi pod tym wzgledem Amerykanie stwierdzili w kazdym razie, ze te 40 ton to samowola budowlanna i ma z tamtad zniknac, bo to widac z ulicy. A teraz to ma przyjsc do mnie.
Co mi tam, ludzie w sumie mili, a ja juz nie mam dwu lat do emerytury.
Wyjezdzam ponadzorowac.
Pyro,
u mnie też fasolka na obiad. Tyczkowa. Duszona z cebulką, cząbrem i bulionem. Do tego ziemniaki i smażona kiełbaska. Na deser wyprawa na grzyby 😉
Fasolę zbieramy z drabiny, strąki osiągają długość 30 cm i więcej 😯 Pogoda dla fasoli 🙄 Nadal szaro i pochmurno, w górach świeży śnieg, chwilowo nie pada…
Ważę tonę. Zjechała rzadka przyjaciółka. Gadałyśmy do trzeciej. Omówiłyśmy politycznie Holandię i Polskę, niepolitycznie życie zawodowe, reszta dzisiaj. Pobudka o zwykłej nieludzkiej. Obiad jak u Pyry 🙂
Wino z czarnej porzeczki coś słabo nam chodzi. Poradźcie, czym mu dać kopa?
Misiu – Niebo tyle razy mściło się na Krasińskich, że obecnemu potomkowi Zygmunta, Piotrowi, tak się tam podoba, że od czasu do czasu zatrzymuje się w sąsiedniej oficynie. To prawda, że projekt o którym wspominasz przewidywał budowę dworku mieszkalnego, nie muzeum, ale było to 100 lat temu, romantycznie miało być Adamowi Krasińskiemu, a gdybym żył, musiałbym się zadowolić zerkaniem z oddali.
Nie jestem pewien czy dach to jednak nie karpiówka, a to że tynk nie jest wapienny, że miłośnik i zarazem fachowy konserwator wczułby się lepiej w linie piękna, że po imponującym drzewostanie mało co ocalało – to wszystko prawda, ale po dwóch wojnach światowych, PGR, zniszczeniu stawów – cieszę się jak dziecko.
Gdy szanowny Tatuś poety tam zaczynał, też miał kłopoty z budowlańcami. Krasiński pisząc do niego dopytywał się o mularzy, pierwszą miłoscią seniora były ogrody.
Mam nadzieję, że podobał Ci się kamienny stól i ławeczka z napisem „Niech pamięć moja zawsze ci będzie miła”. Stawy i mostek mają być odbudowane, zapach dobrej kawy także. „Dworek” zarośnie dzikim winem, a już teraz można tam przyjechać wieczorem i podziwiać księżyc.
Practice makes perfect 🙂
Nie wiem czy za 200-cie lat bedę miał ochotę na romantyczno-pozywistyczną wycieczkę, ale na strudel jabłkowy i wino zawsze i wszędzie.
By zaznać bardziej romantycznego romantyzmu trzeba odwiedzić dwór Wybickich , prawdopodobnie jedyny autentyczny dworek w Polsce, ale tam może nas powitać zły pies. Nie wiem 🙂
Każdej nocy Krasiński marzy o małej czarnej z Delfiną
doskonale pamietam ten dworek z okresu kiedy w nim straszylo. wystraszylo mnie do tego stopnia w siedemdziesiatych latach ze przestalem tam zagladac. teraz niczego sobie wygada na obrazkach, nawet ze smakiem odrestaurowany. czas sie skusic tym wygladem. bylo nie bylo to moje byle rodzinne tereny 😆
Gdzie jest Pyra, niestety ta droga moge jej pokazac jak wyglada stol, tu w krzakach nie otwieraja mi sie od rana dojscia do poczty internetowej, przepraszam ale Pyra chciala stol pmniemiecki i rociagany, inne zdjecia pod linkiem jako wyjatkowy dodatek wizualny.
Stol:
http://www.abload.de/img/tisch1jpnj.jpg
http://www.abload.de/img/tisch2fp1r.jpg
http://www.abload.de/img/tisch3noub.jpg
Krzeslo:
http://www.abload.de/img/stuhlmsma.jpg
Szafa:
http://www.abload.de/img/szafamala5ptq.jpg
http://www.abload.de/img/szafamala26q63.jpg
Kredens:
http://www.abload.de/img/szafa6ph8.jpg
Lampa:
http://www.abload.de/img/lampa7s0v.jpg
Obiad zjedzony. Nie obyło się bez wina, białego, podlałam kiełbaskę 😉
Haneczko,
nie wiem, jak robisz Twoje wino, czy uwzględniasz wysoką kwasowość czarnych porzeczek, dodajesz wody, cukru i matki drożdżowej… ? Wszędzie czają się pułapki 🙁
Na poprawę humoru opowiem Ci o L. Olivierze i królowej. Otóż podobno ten słynny aktor (inni mówią, że to był Edmund Kean) miał romans ze swoją władczynią. Przybywał do niej wprost z przedstawienia jako Makbet, Otello, Ryszard III i bywał w łóżku równie wspaniały jak na scenie. Pewnego razu królowa zażyczyła sobie, aby przyszedł jako Laurence Olivier himself. I co się okazało? Sir Laurence Olivier był impotentem 🙁
Tu następował toast, bodajże: pijmy za nasze talenty. Oby nas nigdy nie zawiodły 😉
cos jest nie tak z tym dworkiem albo z miejscowoscia na ktorej posadowiona jest ta siedziba rodu wybickich. mi kojarzy sie raczej miejsce urodzenia wybickiego z miejscowoscia będomino. moze byla niesluszna i ja zmieniona 😯
Haneczko,
masz pożywkę dla drożdży? trzeba dodać, powinno ruszyć, jeśli wcześniej wszystkie składniki zostały odpowiednio dodane…
Mmmmmmm…. wino z czarnej porzeczki….
Pyro, nie moge sie dostac do poczty, nie otwiera sie za duzo reklam, w zwiazku z tym nie moge przeslac zdjec, pozwolilam sobie wstawic te zdjecia na blog ale lotr tego nie przepuszcza i czekam ze stolem w poczekalni
Dodałam, wszystko dodałam 🙁 No, może cukru trochę za mało. Nie jestem pewna, czy dobrze przeliczyłam…
To dosyp „na oko” trochę… cukier ważny!
Ryśku – Nie wiem gdzie Cię tak bardzo wystraszyło, być może tam 🙂
W dużym skrócie masz do wyboru trzy style dworków: pseudoEuropa, slowPolska i postPRL. Tylko w jednym można się napić dobrej herbaty, pohuśtać pod lipą i porozmawiać z włascicielem.
Dosyropię i grzecznie poproszę, żeby wzięło się do roboty 👿
W przepisie na dworek niezbędne są malwy , kochająca kobieta i śpiew. Bociany nie śpiewają (przy obcych), ale też lubią Sikorzyno.
Doroto – chyba nie pohandlujemy. Młodsza mówi, że ani nie wie jak to przywieźć, ani nie chce się bawić w renowację (chociaż na moje oko wystarczą 2 puszki szelaku i dpbry wosk stolarski) ten stół jest wygodny i nie ma ubytków. Jadłam przy nim. Trzeba będzie może na Allegro wystawić,
Jeśli ktoś marzy o własnej lodowni, oto ona.
Sikorzyno jest siedzibą rodową Wybickich, a rodzice Józefa mieszkali w Będominie i tam właśnie on się urodził. Dworek w Będominie bardzo mi się podobał, a do Sikorzyna koniecznie muszę się wybrać. To całkiem niedaleko, a miejsce, jak widać, warte odwiedzenia.
Placku, dziękuję za wskazówkę. 🙂
Żeby nam nie było zbyt wygodnie, służby techniczne też działają – od jutra , przez 3 dni nie będzie energii i wody od 9.00 do 15.00.
Na Malcie zaczęły się mistrzostwa wodniaków i tłumy walą wzdłuż naszego bloku nad jezioro.
Witam o świcie. Najpierw zaczynię ostatni przed wyjazdem chlebuś a potem zacznę się cieszyć, że za tydzień będę w Kraju. Najpierw wizyta u Jotków potem Nisia (Ewa cała w nerwach po lekturze czterech Nisinych książek) a potem Żabie Błota!!! Uch, się cieszę!
Cichalu,
powiedz Ewie, żeby nerwy zostawiła w szafie, najlepiej na wieszaku, niech sobie powiszą trochę. Bo jeszcze Nisia pomyśli, że naopowiadałam o niej Bóg wie co 🙄
I potem ja będę cała w nerwach, a przecież mamy mieć wakacje 🙂
Ja mam ogromną ochotę na wątróbki kurczacze dzisiaj… chyba polecę zakupić, chociaż w planie miałam fryzjera i podstrzyżyny. Fryzjer nie zając, na poobiadek przerzucam. Albo i na jutro.
Haneczko,
ja do mojego zajzajeru wrzuciłam trochę pozywki i nabrało ruchu. Niech pracuje, do licha 👿
Kupiłam wątróbki 🙂
Cały kilogram (5.20$), co sobie będę żałować, były ostatnie dwa opakowania. Lubię je prosto z patelni z cebulą, a jak ostygną, to chętnie podjadam na zimno.
Przy okazji zainteresowałam się, jakie przepisy na wątróbkę kurczaczą znajdę w moich aż trzech książkach kucharskich, kanadyjskich i amerykańskich. Zgadnijcie, ile znalazłam? ANI-NI. Zero. Są wołowe, wieprzowe, ale kurczaczych nie ma.
Nie spotkałam się z takim daniem w żadnej restauracji, jadłodajni czy barze – prawdopodobnie w polskich restauracjach by były, ale do polskiej restauracji idę zwykle na schaboszczaka z kapustą.
Podejrzewam, że wątróbki kurczacze kupuje się dla kotów, bo nigdzie nie spotkałam się w kanadyjskim domu z tym daniem. Nie wiedzą, co tracą!
Jest jeden Kanadyjczyk, który kiedyś się „załapał” na wątróbki, wpadł po drodze skądś tam w porze obiadowej naszej, dostawiłam talerz. Spróbował i od tego czasu sam się wprasza, a ja na to jak na lato.
Alocjo. Ja wtrajam je con amore. Z jabłkami. Najlepsze są Granny Smith.
Nerwy Ewy zgodnie z dyspozycją są już w szafie. Nie wiem co się stało Ale chleb wyrósł mi jak głupi. Ostatnio miałem kostki brukowe a drożdżowe z zakalcem. Wszystko robione identyczni! Od czego to zależy? Czary jakie a bo co…
Alicja mi się pomieszała z locją…
🙂
Cichalu,
a nie lepiej było nam popłynąć do tej Juropy? To by była dopiero frajda 🙂
Przez kilka godzin z przerwami wyła wiertarka i piła – są już progi i obłożone panelami drzwi do dużego pokoju. Skończone roboty montażowe. Wszystkie. Teraz pomaleńku – przemalować krzesła drewniane na brudny krem, pomalować to i owo z wyposażenia metalowego, drzwi po stronie wewnętrznej i okno balkonowe. Zaczynamy myć i układać. Oczywiście w godzinach, kiedy woda jest w kranach.
Czasami otrzymuje się taką pocztę:
„Czesc. Mam na imie Damian jestem z polski, bylem 6 lat w stanachzjednoczonych i zostalem deportowany. Teraz chce pojechac do kanady czymoglbys mi udzielic troche informacji na temat kanady? np. gdzie i wjakich miastach sa polacy? gdzie jest duzo pracy dla polakow, ilekosztuje wynajem, ile sie zarabia w pracy . itp. I jakbys mugl mi podacnazwe gazety polskiej ktura wychodzi u was w kanadzie albo stroneinternetowa tej gazety. dziekuje . odpisz.”
Na plus zaliczam mu, że przynajmniej szczery chłopak 😉
Pyro,
Ty powoli myjesz i układasz, a ja do niczego zmobilizować się nie mogę. Owszem, 5 km. (za róg i z powrotem) po te wątróbki, trzeba je będzie usmażyć – ale przecież to żadna robota.
Należałoby coś, za tydzień lecę 🙄
Dom odgruzować gruntownie, miałam ambitne plany, ale jak przychodzi do realizacji, to mi się une, te plany, coraz mniej ambitne robią 😯
Czy to normalne?!
Jolinek zamilkła, albo ja nie doczytałam… czy wszystko w porządku po przejściach ze żmijowatymi?
Jak byśmy tu wytrzymali bez żmii?
Alicjo!
Chciałam Ci podać przepis na wątróbki ale kod mi zjadło i odtwarzam:
Na 2 osobnych patelniach podsmażyć na oleju cebulę na rumiano, osoloną i doprawioną oraz poddusić wątróbkę (nie solić!). Następnie zmieszać wszystko razem oraz doprowadzić do odpowiedniej miękkości, aromatu etc.
Przepis jest Taty Mikołaja oraz posiada imprimatur Babci Mikołaja.
Basiu-Asiu iMilkołaju,
To żelazna zasada, nie solić wątróbki, żadnej! Bo stwardnieje czy co tam paskudnego jej się przydarzy.
Podsmażone lekuchno wątróbki na talerz, a z cebulą po tym oleju wątróbkowym zamiatam i podsmażam. Potem wszystko zusamen do kupy na chwilę – i na talerz. Matko jedyna, ale zgłodniałam 🙄
I muszę jeszcze przez godzinę znieść ten wątróbkowy głód! Normalna tortura.
Alicjo!
Ja osobiście podrobów nie potrafię zjeść pod żadną postacią.Kulinariami zajmuję się częściej od strony lekturowej niż praktycznej.
Moje praktyczne doświadczenia bywały i takie:
W czasach studenckich narzeczony mojej współmieszkanki z akademika zaofiarował się, że zrobi popcorn. Wziął kukurydzę, olej, sól, PATELNIĘ (na pokrywkę już tzw. wolnej ręki nie miał) i udał się do kuchni (za ścianą). Za chwilę zza ściany dał się słyszeć odgłos… jak gdyby gradobicia. Po czym kolega wbiegł do pokoju blady, krzycząc że popcorn do niego strzela. Nie muszę dodawać, że do kuchni wejść się nie dało, dopóki się kanonada nie skończyła.
O, zapomniałam, po oczyszczeniu, popieprzeniu – obtaczam leciutko w mące!
Ja najpierw smażę cebulę, odkładam, a potem na tej samej patelni popieprzoną i lekko umączoną wątróbkę.
U mnie jutro grzyby.
W przerwie objazdu wstąpiłem kontrolnie w znane miejsce i faktycznie, nazbierałem niecały kilogram różności. Trochę podgrzybków, cztery małe borowiki, garść rydzów, ale nie było by to godne wzmianki, gdyby nie trafiło się prawdziwe gniazdo maślaków, które to dopiero zapewniały jutrzejszą kolację. Po obraniu jest tego z dobre 600 g. Myślę, ze wezmę i podsmażę z 250 g mielonej wołowiny, dołożę posiekanej cebuli, a pod koniec na to wszystko te grzyby i śmietana. Będzie do ryżu, z nieodzownym kabaczkiem i fasolką, co ją trzeba zebrać, bo złyczeje.
Są przeciwwskazania co do tego, żeby grzyby z mielonym?
Każda (y) z nas ma własny sposób na wątróbki.Tak np Haneczka smaży wątróbki, a osobno cebulę i kostki kwaśnych jabłek. Potem wszystko miesza.Ja najpierw kroję i solę cebulę i odkładam na co najmniej 0,5 godziny.Wątróbki rozrywam na 2 części – każdy płat osobno. Obieram i kroję 2 duże, kwaśne jabłka – kroję w plastry po wyłuskaniu gniazda nasiennego.
Wątróbki obtaczam lekko w mące, układam na patelni z gorącym tłuszczem, przykrywam siatką (strasznie pryskają), przewracam zdejmując z ognia. Solę i pieprzę po zdjęciu z patelni. Kiedy wszystkie są upieczone, na tej samej patelni smażę cebulę w „pierścionkach”, a kiedy ma prawie dosyć, wsypuję na wierzch wątróbki i przykrywam wszystko.Na drugiej patelni smażę plastry jabłek do lekkiego zrumienienia, po odwróceniu część osmażoną leciuteńko oprószam majerankiem. To się dłużej opisuje,niż robi. Na talerze nakładam porcje wątróbki z cebulką, a brzegiem talerza plastry jabłek. Od razu mówię, że trwa bitwa o jabłka.
Tęsknota za wątrobą czy grzyby Pepegora z mielonym ?
Wątróbka jest zbyt zdrowa 🙂
Pepegor – nie ma przeciwskazań. Zazdroszczę.
Witam,
to, a propos wpisu pepegora 🙂
Może ktoś się wybierze?
http://www.borzecin.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4304&Itemid=211
Wklejam jako ciekawostkę, ale imprezy nie znam i nigdy w niej nie uczestniczyłam 😀 Tak mi się tylko rzucił na oczy plakat reklamujący imprezę w moim mieście.
Haliczku – ruski rok Cię nie było, a dokładnie od imienin 1 lipca. Ładnie to tak zginąć?
Tak Placku, Champion żył tu w moim mieście ostatnich parę lat swego życia. Czasem można go było spotkać na ulicy, a jak się miało szczęście i było się w knajpie „Offenbachs Keller”, to czasem przychodził i siadał do klawiatury. Ta knajpa była jego, albo tam miał udziały.
Na przełomie 60/70 knajpę „Labor 5” miał tu też ten
http://www.lastfm.de/music/Tony+Sheridan
Pyruniu, byłam ino cichutko w kątku Was czytałam. Teraz niestety chwilę mnie nie było , ponieważ muszę ograniczać czas przed monitorem ze względu na oczy. Niestety wieloletnia praca przy komputerze i jeszcze domowe pocztywanie zrobiły swoje i oczęta mi „zachorzały”. Niestety będę musiała drastycznie ograniczyć wpatrywanie się w ekran, ale stęskniłam się za Wami i mimo dolegliwości postanowiłam poczytać co żeście tu „nastukali” 😀
A u nas koliberek padoch 🙁
Taki ładny.. co się stało, nie wiadomo, żadnych obrażeń fizycznych nie widać. Pochowałam pod porzeczką – nie chciałam, żeby jakiś zwierz pożarł, chociaż wiadomo, prawo dżungli – nie ty kogoś, to ktoś ciebie.
Ale to taki piękny widok, kiedy koliberek przylatuje do okna (widzi jakieś odbicie, światło, coś tam) i „zapuka” dziobkiem w szybę. Może to był jeden z tych, który pukał.
http://alicja.homelinux.com/news/img_3830.jpg
Haliczek 👿
Raz na jakiś czas „macham do was”! Dbaj o oka!
Pozdrowienia i uściski.
„Sen to przecież taka mała śmierć”
(z książki „Bikini”J,Wiśniewskiego) .
Może brzmieć banalnie bez kontekstu, ale zapisuję.
Za chwilę wyjeżdżamy na miesiąc, co z Frankiem, bo Lisa sama nie poradzi. Oparło się o prawnika, Lisa załatwiła. Frank – chce czy nie, będzie musiał pójść do specjalizującego się w geriatrii szpitala, na obserwację i podsumowanie, co naprawdę mu jest (demencja? alzheimer?) i co należy z tym robić. I jak pomóc. Frank nawet nie wie, po co on do jakiegoś szpitala i nie interesuje się tym zupełnie, podobnie jak nie interesuje sie tym, co na talerzu i czy należałoby coś zjeść. Bardzo to smutne i chyba niestety, nieodwracalne, ale nie damy mu gdzieś tam zakończyć żywot bez przyjaciół. Idę sobie popłakać. Wolno mi!
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
Śmierć ptaka, to śmierci ćwierć…
G. Turnau
Nareszcie cala noc przespana. Wszystko stad, ze plotkowalismy z Marcelim i Jego przyjaciólka, pilismy dobre wina, tylka po kielichu dla spróbowania a ponadto w najblizszym czasie wraca Jolka ( Jolinek51 ) do swojego domu w Burgenlandii. Ma sie rozumiec Poludniowej.
Pan Lulek
Mój internet jest do kitu, po włączeniu zaraz się wyłącza i żąda „włóż kartę sim i uruchom ponownie modem”. Po dwudziestokrotnym włożeniu raczy się na moment uruchomić. I da capo…
Jak pan od naprawiania przyjechał, to akurat odpalił i chodził jak grzeczny komp przez pół godziny, znaczy mało co dłużej niż serwisant siedział. Podobno nawala coś na górze, ale za lasem działa cały czas. Chyba odbiera sygnał z innej wieży? A bo co insze?
poczytałam trochę do tyłu –
wątróbki można moczyć w słodkim mleku przed smażeniem
Witaj Żabo.
” Bez Ciebie jestem niepełny jak czegoś pół albo ćwierć”
więc Ty może huknij na tych od internetu. Sama pomyśl – blog bez Żaby?
Odpukac w niemalowane, wszystko funkcjonuje. Nie bede jednak chwalil dnia przed zachodem slonca. Oscypek beskidzki smakowal wspaniale na sniadanko.
Teraz tylko poranna kawa i da sie zyc.
Dnia pieknego prawie jesiennego zyczy
Pan Lulek