Ach, te maniery…!
Święta wzbudzają we mnie wspomnienia. Często piszę i mówię o tym, że zastawianie stołu tradycyjnymi potrawami, które jedli w Wielkanoc moi przodkowie sto i więcej lat temu (mamy zapiski świadczące o tradycjach kuchennych domu sprzed 160 lat) nadaje śniadaniu i innym posiłkom świątecznym mistyczny wręcz wymiar. Czuję i zarażam tą myślą moje wnuczęta, że Prababcie i Pradziadkowie patrzą na nas z zaświatów i cieszą się, że ich naśladujemy. I to jest właśnie wzmacnianie więzów rodzinnych.
Z tego też powodu pomęczę Was Przyjaciele zalecając lekturę na temat starych obyczajów. Warto czasem je odkurzyć.
Aby bywać i przyjmować gości potrzebna była (zawsze ale dziś szczególnie) znajomość obowiązujących kodeksów obyczajowych, a więc reguł savoir-vivre’u. Znaczna jego część dotyczyła właśnie zachowania się przy stole. Matki wpajały dzieciom już od najmłodszych lat zasady etykiety, dobre maniery, pewne formy grzeczności, umiejętność zachowania się w różnych okolicznościach.
Dziewiętnastowieczna etykieta nakazywała, aby zaproszenia na przyjęcie rozesłać przynajmniej na osiem dni naprzód, a „wyższych stanowiskiem od siebie zaprosić osobiście”. Wówczas nastawał dla gospodyń gorący czas „obmyślenia menu, czyli ułożenia potraw”. Różnorodność potraw miała służyć temu, „aby nie znudzić swych biesiadników i nie przyprawić ich o chorobę jednostajnością dań, z których pochodzi niesmak i niestrawność”. Pomocą w układaniu menu były książki kucharskie i poradniki kulinarne. Obowiązywał pewien porządek, w jakim należy podawać na stół potrawy: najpierw jedno lub kilka dań z ryby, później mięso wołowe albo polędwica, po nich potrawy zaostrzające apetyt – pulardy, kuropatwy, cielęcina szpikowana, zając w potrawie itp., następnie pieczyste – kurczęta, jarząbki, sarny, indyki, potem sałata i jarzyny, za nimi leguminy słodkie lub lody, później wety, czyli owoce (świeże albo w kompocie) oraz konfitury, na koniec ciasta i cukierki. Taki „porządek” mógł być utrzymany oczywiście tylko w zamożnych domach.
Stół nakrywano białym, zwieszającym się ku ziemi, obszernym obrusem. Chociaż im bliżej współczesności, tym częściej pojawiają się obrusy o delikatnych początkowo, pastelowych barwach z kolorowym haftem. „Stół powinien być przybrany kwiatami. Koniecznem jest, żeby przy stole na tyle było miejsca, aby goście nie trącali się łokciami”. W niektórych poradnikach podawano nawet dokładnie, że na jedną osobę powinno przypadać nie mniej niż 3 stopy lub 60 cm miejsca przy stole. Instrukcje nakrycia stołu były bardzo szczegółowe, być może z myślą o tych, którzy nie mieli w tej dziedzinie żadnego doświadczenia. Pisano: „talerz ustawia się między widelcem (z lewej) a łyżką i nożem (z prawej), nóż wspina się na podstawce szklanej lub porcelanowej”. Stosowano również podstawki, zwane koziołkami, srebrne i platerowane. Sztućce, jeżeli pozwalała na to zasobność kredensu, zalecano zbierać wraz z talerzami po każdej potrawie. Przed talerzem musiało być ustawionych wiele różnego rodzaju kieliszków i szklanek do napojów, do każdego rodzaju wina inny: najpierw jednak musiała być szklanka na wodę, obok niej zaś kieliszki (w liczbie od dwóch do pięciu. Uważano, że największą pomysłowość w ubieraniu stołu wykazują Anglicy, na nich też wzorowano się chętnie. „Mniej dbają o to co jedzą, zaś kładą wielki nacisk na wytworny wygląd biesiadnych stołów” pisała autorka porad w „Tygodniku Mód”, Paulina Szumlańska. Zwracała uwagę na to, że stoły w Anglii ozdabia się bardzo starannie kwiatami, ustawia się dużo złotej lub srebrnej zastawy stołowej, co uchodzi za wielce eleganckie.
Przepisom etykiety podlegały także stroje, w jakich zasiadało się do stołu. Na wieczorne proszone obiady obowiązywały tak zwane wielkie stroje, to znaczy panowie musieli być we frakach, w „białej krawacie” (jednak gdy obiad wydawał kawaler dla kawalerów – wystarczała „czarna krawata”) oraz w cienkich trzewikach. Damy w sukniach długich, dekoltowanych i w rękawiczkach, „które zdejmują dopiero, gdy siadają do stołu, a wdziewają je na powrót zanim się podniosą, kłaść je zaś mają nie na serwecie, bo nie każdy sąsiad lubi wąchać zapach perfum, którymi nakrapiane są rękawiczki”. Niektóre poradniki podkreślały, że nie należy wkładać do stołu zbyt wydekoltowanej sukni, choć zawsze wydekoltowane siadają do stołu Angielki. Przy śniadaniach należało unikać strojów galowych. Przyjmowano zrazu gości w salonie i czekano, aż wszyscy się zbiorą. Kiedy wszyscy goście zebrali się, służący zapowiadał, że już podano do stołu. Jeżeli nie było służby – sygnał przejcia do jadalni dawała gospodyni. Pan domu ofiarowując ramię damie najstarszej wiekiem lub godnością otwierał pochód, najznakomitszy z gości prowadził panią domu. Wszyscy panowie podawali kolejno ramię innym damom.
Jednym z ważniejszych obowiązków gospodarzy było czuwanie nad tematem konwersacji przy stole. Rozmowa powinna być lekka i przyjemna, ożywiona i wesoła, dotyczyć tematów obojętnych, ogólnych, do których należały sztuki piękne, literatura, podróże. Wystrzegano się polityki, zwłaszcza jeżeli goście byli rozmaitych przekonań. Uważano, że „polityka stanowić mogła źródło nudów dla kobiet, a złego trawienia dla mężczyzn”. Przyjęto też, że przy stole „nie godzi się obmawiać innych ani spotwarzać nieobecnych”.
Zwyczaje domowe były i są wartością wchodzącą w zakres dziedzictwa kulturalnego. Inna sprawa, co z owego dziedzictwa kulturalnego przetrwało do naszych dni. Postępującemu procesowi ujednolicania się kultury towarzyszył proces demokratyzacji obyczajów. Przede wszystkim znacznie uprościliśmy nasze zachowanie w wielu sytuacjach. Nadal jednak znajomość staroświeckich form może nam się przydać.
Komentarze
Ogromnie mnie ucieszył dzisiejszy wpis, p. Piotrze. W domach prywatnych na ogól dochowuje się najprostszych zasad zachowania, natomiast to, co można obserwować w restauracjach i barach woła o pomstę do nieba : głośne rozmowy często przetykane „łaciną” , śmiechy kobiet, telefony komórkowe w użyciu, przed południem dzieciaki ganiające się między stolikami przy zupełnej obojętności „opieki”. Nie wiem, jak komu, ale mnie to autentycznie przeszkadza. Na dodatek personel w barach jest święcie przekonany, że bez ryczącego nad głową głosnika, gość będzie źle trawił.Przyszło mi zeszłego roku czekać na kuzynkę przyjeżdżającą do Poznania. Pociąg miał potężne opóźnienie. Chciałam posiedzieć w kawiarni dworcowej przy kawie. Uciekłam po 20 minutach. Kawiarnia była niemal pusta, za to obsługa w licznie 5 młodych ludzi bawiła się doskonale słuchając muzyki. Dwukrotnie prosiłam o przyciszenie i niewiele zyskałam, więc wyszłam.
A teraz, dla polepszenia nastroju, cytat z mojej ulubionej „Kucharki litewskiej” Wincentyny Zawadzkiej
„Śniadanie zimne – oprócz rozmaitych wędlin, serów, ryb wędzonych, śledzi i innych używanych do śniadania artykułow, dają się jeszcze: rydze marynowane w oliwie – grzanki śledziowe na zimno , sardelowe czyli śledziowe masło, pasztet z wątróbek cielęcych albo gęsich, farsz do zimnych pasztetów strasburskich, ser z zająca, pieczeń z łosia lub sarny na zimno, auszpik z nóżek cielęcych, rolada z prosięcia w auszpiku, szynka wędzona, gotowana lub pieczona, żele z wieprzowiny, rolada ze szczupaka, marynata z węgorza, szczupaka lub lina, marynata z łodsia, marynata klasztorna ze szczupaka, łososia, sielawy lub śledzi, kawior gruboziarnisty, sielawa wędzona, sig wędzony.
„Sniadania gorące : jajecznica z szarpaniną, perduty na maślnym ostrym sosie, jaja po trębacku, jaja gęsie pieczone, rydze smażone, borowiki duszone, farsz śledziowy zapiekany z cieleciną, ostrygi przypiekane na ruszcie, raki z sosem, kiszki rozmaite czarne i białe, kiełbasy na piwie, maciek z wątroby baraniej, kapusta pod nazwą bigos hultajski, kołduny, zrazy a la Nelson z polędwicy, zrazy zawijane litewskie, befsztyk doskonały sposobem zagranicznym, rozmaite ciepłe pasztety, szpekuchy, bliny ruskie.” UFFF , a jeszcze uwaga, że w domach wielkich na stole winien być cały łeb dzika, a zestaw na obiad? A „herbata po angielsku”? Boziu, Boziu Pięknie kończy przedmowę do tegp tomu p. Wacław Odyniec ” Studiowanie „Kucharki litewskiej” pod utrata dotychczasowych poglądów odchudzającym się pannom, mężatkom, dietetykom, chudym weredykom, skrzywionym wątrobiarzom, urodzonym pesymistom – nie polecam: do korzystania z niej skrzętne panie domu, rządne gospodynie, czerstwych rolników, prawych myśliwych, tegich gawędziarzy – zachęcam „
A wiesz Pyro, co ja kiedys wykonalam w paryskiej restauracji?
Wpadlam (sama) na lunch, zamowilam, a kiedy juz mi przyniesiono posilek i zaczelam jesc, kelner wlaczyl mi bezposrednio nad glowa glosnik – na caly regulator.
Odlozylam noz i widelec i przywolalam go reka. Kiedy podszedl surowo zwrocilam sie do niego (po angielsku) aby wylaczyl radio. Udawal, ze ni w zab nie rozumie. Wiec ja, aktorka za mlodu, bardzo wyraziscie pokazalam mu gestami i mimika twarzy co ma zrobic.
Zmniejssyl o dwa decybele. To dla mnie bylo za malo. Kazalam wylaczyc calkowicie. Odmowil. Wtedy odstawilam talerz – dobrze napoczetry, wzielam torebke i zrobilam wymarsz. Rzecz jasna nie placac.
Cos za mna krzyczal en francais, ale nie usilowalam zrozumiec.
Mój syn przeczytawszy taki zestaw zapytałby ostrożnie, co to jest „maciek z wątroby baraniej”, ja natomiast – co to jest jajecznica z szarpaniną. Pyro, jak będziesz miała okazję, koniecznie zeskanuj co lepsze kąski! Ciekawe, czy to wszystko da się zjeść w sensie, choćby tylko po kawałeczku tego i owego. Perduty?
„Polityka może stanowić zródło nudów dla kobiet”.
Przepis Heleny na radzenie sobie w knajpie – doskonały. Przy okazji, zdarzyło mi się być we Francji 2 razy i za każdym razem zakładano, że doskonale mówię, a przynajmniej rozumiem po francusku. Tę zadziwiającą przypadłość wykazują również mieszkańcy Quebecu, mało wspólnego już mający z współczesnymi Francuzami. Ale to im zostało, niezbite przekonanie, że cały świat mówi albo przynajmniej powinien mówić po francusku. Oczywiście istnieją wyjątki, ale te tylko potwierdzają regułę.
No nic, trzeba jakiś front robót na dzisiaj ustalić i się powoli, niespiesznie zabrać. Wygląda na to, że oknom zostanie darowane – zapowiadali tydzień deszczu, a teraz okazuje się, że będzie jeszcze gorzej – śnieg ! A było wybrać Kingston – Jamajka?!
Alicjo,
perduty to inaczej jajka zgubione, lub jeszcze inaczej jajka w koszulkach. Uwielbiam je. Musisz zagotować wodę z ocetm, jajka delikatnie wylać ze skorupki do małych naczynek (mogą być kieliszki) i wlewać ostrożnie do wrzątku z niskiej odległośći (to parzy) by wpadły i natychmiast ukształtowały się w jajka. Czasem trzeb im pomóc łyżką. Białka zetną się szybko, a żółtka zostaną płynne. Do tego np. sos korzenny lub cytrynowy albo inny ale lekko kwaskowaty i kartofle pure. To delicje!
Alicjo. Na odpowiedzialność p. Zawadzkiej podaję przepis na maciek barani
Potrzebne – 1 płuco (lekkie) i 1 wątroba barania, 4-5 jaj. 2-3 łyżki bułki tartej,, soli i pieprzu, 3/4 szklanki łoju baraniego, 1/2 łyżki masła, 2 cebule, 1 błona barania, 1 marchew, 1 pietruszka, 1 seler
Ugotować z różną włoszczyzną płuco z wątroba i drobno one usiekać, dodać jaja, trochę tartej bułki, soli, pieprzu angielskiego i prostego,, pokrajanego baraniego łoju i trochę masła podsmażonego z cebulą. Wysłać rondel błona baranią (nazwaną czepcem), włożyć doń wymieszaną massę i wstawić na godzinę do niezbyt gorącego pieca. Wydać jak babkę – w całku.
Zapomniałam o jajecznicy z szarpaniną – to zwyczajna jajecznica z okrawkami mięsa albo wedzonki. Ale jak ładnie brzmi, prawda? Cześć, zostały mi jeszcze dwie pary drzwi do ymycia
Tak myślałam z tą szarpaniną. Maćka baraniego ze zrozumialych względów nie będę robić, trzeba by mięć jakiegoś hodowcę pod ręką. Poza tym nikt w moim domu nie lubi baraniny oprócz mnie (albo im się tak wydaje!).
Okna są myte od wewnątrz, żebym nie wyszła na jakąś fleję. 150 doniczek do usunięcia i poustawiania z powrotem i tak dalej. Plus liczne kamienie. Zewnętrzne zostawię dla silnych i wyższych. No to do roboty…
Z okazji wiadomej rocznicy życzę Państwu Adamczewskim jeszcze wielu wspólnie przeżytych lat w przyjaźni i miłości, przy pięknie zastawionym stole i przy pysznych potrawach.
P.S. Panie Piotrze, w jakich godzinach będziecie Państwo podpisywać książki we Wrocławiu, bo chyba nie cały dzień?
ROCZNICA !!! Wszystkiego dobrego i wielu, wielu lat przy wspólnym stole i nie tylko, a przede wszystkim w dobrym zdrowiu!!!
i ja tez, i ja tez, jak Alicja i Tez Alicja, najlepszego, najzdrowszego, i samych usmiechow
Alez wszystkiegonajlepszego Panstwu zyczymy – wspanialych podrozy kulinarnych i generalnie jak mowi Kohelet:
Nuze wiec! W weselu chleb swoj spozywaj, w radosci pij swoje wino!…
Uzywaj zycia z niewiasta, ktoras ukochal,
po wszystkie dni marnego twego zycia,
ktorych ci On uzyczyl pod sloncem.
Hej, nie chwaląc się, ja byłam pierwsza, już wczoraj. Ale niech tam. Dobrych życzeń nigdy za wiele. Więc słońca zaklętego w winnym soku i słońca na wysokim niebie i słoneczka w sercu. Wiośnianie i słonecznie pozdrawiam pp Barbarę i Piotra.
Okna czyste od wewnątrz, w piekarniku zapiekają się szparagi z paroma pieczarkami pod kożuszkiem z parmezanu, romano i kapkę cheddaru starego, dorzuciłam też pokrojone resztki prostituto, jak nieładnie nazywam (prosciutto).
Toast za pomyślność Jubilatów po obiedzie, d’Abruzzo.
Sto lat !
Panstwu Adamczeskim Wszystkiego najlepszego zycze 😀
Kolejnych dlugich i szczesliwych lat!!!!!!!!!!!!!!
Acha,zapomnialam spytac,czy gdy w przepisie stoi napisane,ze potrzebne sa swieze drozdze,czy mozna je jednak zastapic suszonymi?
Kupic tu swieze,to niestety klopot 🙁
Drożdże suszone zastąpią świeże – i owszem.
Tyle, że używa się ich trochę inaczej: wymieszać na sucho z mąką a płyn (mleko, woda czy co tam) powinien mieć nieco wyższą niż 36 stopni temperaturę,
ależ każda pani domu wie, jak skomponować menu (oczywiście uwzględniając pojemność współczesnych żołądków), wie , że gości należy zgromadzić, kolejno goszcząc tym co być powinno do wyboru i PODANO DO STOłU.
Nie mniej niż wybór menu jest dobór biesiadników. Żadne rewelacje.