Zgadnij co gotujemy? (42 B)
Norweski deser czyli sorbet i moroszki
Słońca mało. Truskawki kwaskowate. Czereśnie też niezbyt rozkoszne. Słowem brak słodyczy! No to może choć w zgadywance zajmiemy się słodkościami.
1 – Żółtko utarte z cukrem to kogel-mogel, a gdy do tego dodać odrobinę wina lub innego alkoholu i aromat waniliowy to będzie…?
2 – Na cukrową kolację podawano przede wszystkim marcepany ale co to takiego było ta słodka uczta?
3 – Z czym się kojarzy miłośnikom słodyczy nazwisko Starorypiński?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres: internet@polityka.com.pl ten otrzyma trzy płyty z programami stacji dla łasuchów czyli Kuchnia TV. No to do komputera marsz!
Komentarze
Dzień dobry – Pyra dzisiaj zaspała, a szkoda, bo pytania łatwe.
Dzisiaj najlepse życzenia dla każdej Wandy : Echidny i Teksanki. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś. Pyra ma osobistą Synową tegoż imienia.
Wszystkim Wandom znanym i nieznanym – serdeczności 🙂
Wandom najlepsze życzenia 🙂
Kogel mogel z winem pamiętam z dzieciństwa. Dodawano go dorosłym uczciwie a dziecku symbolicznie. Ale nie mogłem sobie tej nazwy przypomnieć, bo nie kojarzyłem z tym, co we Francji dość popularne.
Poczytałem wczorajsze. Z tymi marżami nie do końca tak. Są wina, które w Polsce kosztują prawie tyle samo, co we Francji czy Niemczech. Przykład – Mouton Cadet. Jako wino „firmowe” dla mniej zamożnych, którym się zechce wina od Rotschilda, we Francji przy cenie 8-10 EUR jest cenowo porównywalne z winami dość przyzwoitymi. W Polsce przy cenie 40-50 zł jezt zdecydowanie tańsze od innych win, za które we Francji trzeba zapłacić 10 EUR. Kupując trzeba pamiętać, że może ono być bardzo dobre albo bliższe przeciętności.
Wina kupowane w Nimczech też bywają związane z pewnym ryzykiem, jeżeli nie kupuje się konkretnego wina dobrze sobie znanego. Np. w Anglii kupienie złego wina jest prawie niemożliwe, bo takiego nie sprowadzają. Na określonym poziomie cenowym można się spodziewać określonych walorów trunku.
W Niemczech może wystarczy znać odpowiedniego dystrybutora, który sprzedaje dobre wina. Ja już się kilka razy zdążyłem naciąć, gdy w ramach bardzo przyzwoitej klasy win kupowałem cienkusza, choć było to np. troisi?me grand cru classé. Nie miałem przy sobie Parkera, a nie jestem w stanie zapamietać roczników i chateau, których się nie powinno kupować. Rzadko takie wina pijam i nie obarczam sobie głowy nieudanymi.
Generalnie w Niemczech poziom cen jest wyjątkowo dobry, ale dla mnie ryzyko duże. We Francji warto kupować wina w okresie targowym. Wówczas wszędzie wina są mocno przecenione – 20-25% najczęściej. Robiąc zakupy na targach pozbywają się zapasów. Jeszcze lepiej kupować na samych targach. Pisałem w kwietniu o targach niezależnych producentów.
1a1a
Wszystkim Wandom życzę zdrowia i samych pięknych dni.
Nadrabiam dwutygodniowe zaległości w czytaniu „Gotuj się” – jest co robić!
Słońca dużo, truskawki słodkie, czereśnie pyszota. Lubię Wielkopolskę 😀
A propos marż restauracyjnych. Rezerwowałem kiedyś stolik w Marco Polo w Gdyni na uroczystość rodzinną. Zgodnie z prawdą zaznaczyłem, że mam na tę okazję wino bradzo dobre – Vega Sicilia – i chcemy je w czasie tej uroczystości wypić. Byłem gotów zapłacić „korkowe”, jakiego zażądają. Usłyszałem, że nie ma problemu. W przypadku wyjątkowej uroczystości i z takim winem nie będą robili kłopotów i nie pobrali żadnej opłaty. Do dzisiaj jestem im wdzięczny, bo to postawa raczej wyjątkowa, a nawet kłopotliwa dla restauracji np. w przypadku niespodziewanej kontroli, które wtedy się zdarzały.
Wandom wszystkiego najlepszego. Wybieram się z kwiatami do Wandy dzisiaj. Niestety, będzie to wizyta na cmantarzu. Ale już nie taka smutna, bo minęło 27 lat, więc się raczej rozpamiętuje miłe wspomnienia.
Echidno – Twoje zdrowie! Wesołego dnia i wielu następnych.
Wszystkim Wandom blogowym także szczęścia we wszystkich aspektach życia.
Dzisiaj jest Wandy, co Niemca nie chciała,
była też inna, co zań się wydała.
Wandom wszelakim życzenia składamy
i moc serdeczności im przesyłamy 😀
Wszystkim Wandom Wszystkiego Najlepszego.
Dzisaj dzien dziwny, bo Ulubiony w domu zamiast w pracy i dzielnie doktorat meczy. Ja za to jak sie szkrab obudzi, to ja do samochodu zapakuje i do szpitala na szczepienie. W drodze powrotnej bede musiala wpasc do rezydencji zaplacic kucharzowi za szkolenie Zosiowe niani, a wieczorem bedzie proba poledwicy wg. Jamie Olivera. ufff…
Pyro kofta to takie tureckie mielone na patyku.
Wszystkim Wandom życzę wielu radosnych, szczęśliwych chwil w każdym dniu!
Ciekawe,czy Jonasz Kofta lubi koftę ?
Ja lubię teksty Jonasza Kofty ,np ten :
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć
Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć
W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
A turecką koftę lubię też !
O Jonaszu Kofcie napisałam w czasie terażniejszym, a przecież
powinnam użyć czasu przeszłego.
Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać…
Urywek z aktualnej Polityki: (s.2)
?Tradycyjnie już kandydat PiS ma najwyższe poparcie ze wszystkich w szpitalach psychiatrycznych?.
Hm…
Wandom wszystkiego najlepszego w dniu Imienin 🙂
W porannym przeglądaniu internetu trochę pod kątem dzisiejszych zagadek natrafiłam na ciekawą stronę, a właściwie blog o ul. Chmielnej w Warszawie, dla zainteresowanych tutaj . Tam też można znaleźć linki do innych ciekawych historii o Warszawie 🙂
Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać…
Dane oficjalne PKW:
?Tradycyjnie już kandydat PO ma najwyższe poparcie we wszystkich zakładach karnych?
Hm…
Danuśko, jak miło tak pomarzyć od rana 🙂
No to mamy ładny wybór….
Czy ja wiem, Ewo? Ja wolę mieć do czynienia z „waryatami”, niż z pensjonariuszami ZK. W końcu u tych pierwszych, to smutna przypadłość losowa, niezależna od nich samych.
Ziomal,
uzupełniając twój wpis:
„Aż 278 więźniów z warszawskiej Białołęki do serca wzięło sobie spoty Komorowskiego, który w czasie iternowania przeprowadził się tam „nie z własnej woli”, i oddało na niego głos. Jarosławowi Kaczyńskiemu zaufało tylko 14 tam osadzonych.” – Polityka, s. 7 (Kto na kogo)
Ja jednak wolę solidarność spod celi. Znalazł się tam niejeden porządny obywatel. Pacjentom bardzo współczuję, ale wolałbym nie liczyć na ich poparcie.
Podzielam zdanie Stanisława. Osobom chorym współczuję, nie mam natomiast zaufania do racjonalności ich wyborów. Natomiast bywają wśród nich osoby ogromnie emocjonalne, więc wybór p. K. wcale wśród chorych nie dziwi.
Daleko, daleko za oceanem żyje sobie Placek. I to on wygrał dzisiejszą nagrodę. A są to trzy filmy kulinarne KuchniTV. Do tego coś do czytania. A odpowiedzi były następujące:
1Zabaione czyli sos szodonowy
2Zakończenie staropolskiego wesela w sypialni państwa młodych
3Z cukiernią na rogu Wspólnej i Kruczej w Warszawie twartą w 1880 roku.
Gratulacje Placku!
Gratuacje !
Placku, gratulacje!
Ja bym dzisiaj typowała cukiernię przy Chmielnej, którą później zastąpiła „Szwajcarska”, ale co sobie pospacerowałam starą Chmielną, to moje 🙂
Dzisiaj jest w moim domu Dzien Kota. Byl u Bulhakowa kot o imieniu Behemot. Ponadto Majster i Margerita. Mieszkajac jeszcze w Perchtolsdorfie o rzut beretem do dzielnicy Liesing w poludniowej czesci Wiednia. Wówczas jeszcze zyjaca slubna przywiozla z Budapesztu dwa kociaki. Kotek dostal imie Behemot a kotka Dalilach, patrz Fred Mercury. Trzy miesiac trwalo bieganie ze sciera a potem, z dnia na dzien, przeniosly sie koty do pobliskiego dzikiego ogródka. Wymieniono podloge na nowa z drewna pokladowego a one rzadzily cala dzielnica. Nagle w listopadzie dostalismy od sasiadów wiadomosc, ze Behi wskoczyl na cienki lód i utopil sie. Od tej pory dzien 23 kazdego miesiaca jest Dniem Kota. Niema juz kota Behemota, pozostala tylko piekny grafika gdzie przedstawione sa wszystkie postacie z ksiazki Bulhakowa.
Piekielny wiatr i oczywiscie zaden bankomat nie funkcjonuje.
Pan Lulek
Barbaro – ja też poszłam tym tropem…
Ewo 🙂
Gratulacje dla Placka!
Pyro, moja uwaga o preferencji wyborczej pensjonariuszy ZK miała jedynie pokazać absurdalność rozumowanie niektórych uczestników forum (niestety, Ewo, niestety Stanisławie). Nie sądzę abyście Państwo nie wiedzieli, iż większość osób „umysłowo chorych” jest ubezwłasnowolniona, tym samym pozbawiona prawa wyborczego.
Ale, ale… przecież to blog „kulinarny”. Wyżywienie w szpitalach i więzieniach – podłe!
Dzień dobry Szampaństwu!
Wandzie TX i naszemu Zwierzątku z Aussielandu, Echidnie – wszystkiego najlepszego i samych słonecznych dni. Wasze zdrowie!
preferencjach wyborczych – miało być. Sie ma!
U nas dzisiaj nerwowo. Poleciła Młodsza z Synusiem po listwy podlogowe, progi i panele do mojego pokoju. #Wytwórnia jest o 100 m od naszego domu. Nie było ich prawie 2 godziny. Synuś spóźnił się do pracy na 12.00, a Młoda tymi ręcami targała 12 m kw paneli i 27 mb listew. Na progi jej nie starczyło (?) Dziwne, bo na koncie w PKO BP jest od kilku dni przelew, na który czekała… Tu muszę wtrącić, że Młodsza ma konto w tym banku, do tego kartę płatniczą z limitem 500 zł dziennie, ale do bankomatu. Okazało się, że jak r-k przekracza owo 500 zł, to automat pokazuje napis „brak środków na koncie”. Bidula poleciała do punktu bankowego na naszym osiedlu – okazało się, że tylko udzielają kredytów, pieniędzy nie wypłacają; więc na drugie osiedle – bank czynny od 11.00; więc pobrała z bankomatu 500, dołożyła 230 z portfela i tyle straczyło na część planowanych zakupów. Kobita wściekła się straszliwie i zapowiedziała twardo, że rezygnuje z PKO BP i przenosi się do ING BŚl. Ma ktoś tam konto? Czy to przyjazny bank? Czy też za własnymi pieniędzmi trzeba latać pół dnia?
Placku – gratuluję wygranej
Nim dzionek minie zloze jeszcze serdeczne zyczenia naszej Wandzie w Melburne, a Wanda na zachodniej polkuli ma moje zyczenia zaraz jak wstala.
Innym tu zagladajacym Wandom rowniez skladam gorace zyczenia.
Acha. Mamy jasność w temacie Marioli 😉
Placku, gratuluję.
Ziomal,
Biorąc pod uwagę że nasze państwo było już zarządzane przez ludzi z wyrokami (vide A. Lepper w roli wicemarszałka Sejmu w egzotycznej koalicji z PiS i LPR), nie zdziwi mnie już nic – nawet szaleńcy na najwyższych stołkach. Więc nie dziw się absurdalnemu rozumowaniu. W tym kraju jest ono bardziej racjonalne niż myślisz.
Co do jednego masz rację: jest to blog kulinarny nie polityczny.
Zatem przepraszam blogowiczów za polityczny wtręt i znikam.
Wandzie TX i Wandzie w Australii i wszystkim innym Wandom najlepsze życzenia, duzo powodów do radości.
Ewa,
chyba nie znikasz na zawsze?!
Czy u was też tak pochmurno, jak u mnie? Kiedy mi te porzeczki dojrzeją 🙄
Nowy,
machnij do mnie maila, bo nie mam Twojego adresu, a coś bym chciała mailowo przedyskutować z Tobą. Nic groźnego, zaznaczam 😉
alicja.adwent@gmail.com
Placek,
Ty też machnij mail. Rzecz dotyczy pierwszego Zajazdu na Kingston 😉
Uzylem zgodnie z ramowymi wytycznymi EDK. Mam chwilowo model po remoncie kapitalnym ale jeszcze wszstko przed nami. Moze dorobie sie hebanu a w najtanszym wariancie wykonania w teaku pod meble na werandzie.
Wszystkim Wandom dookola kuli ziemskiej skladam zyczenia wszelkiej pomyslnosci i zadowolenia z uzywania metod ekologicznych.
Pan Lulek
Wandom składam najlepsze życzenia imieninowe. To piękne imię od wielu lat nie jest niestety zbyt popularne, a szkoda. Mam nadzieję, że i ono powróci do łask.
Placku – gratulacje !
Dziś mam zapał do zajęć kuchennych. Ugotowałam zupę pomidorową, zrobiłam sałatkę jarzynową, ugotowałam kisiel z jabłkiem, a jeszcze będzie pieczone ciasto z rabarbarem. Surowe ciasto odpoczywa w lodówce, a rabarbar puszcza sok, bo zasypałam go cukrem.
Przeczytałam właśnie ,że jest takie urządzenie ” jajonakłuwacz”,zapewniajace niepękanie jajek podczas gotowania. Ciekawa jestem, czy to rzeczywiście taki praktyczny przyrząd, czy też kolejny gadżet zalegający w szufladzie. Może ktoś tego już uzywa ?
Najlepsze życzenia dla Wand!
Echidno, pomęczymy trochę Dziada? 😉
Jarek zrehabilitował Józka!
O tempora!…
Krystyno – ja używam od lat i soie chwalę. Pierwsze takie „jajo” prod. NRD dostałam od swojego Szefa, po kilu latah zepsuł mi je wnuk bawiąc się stałym naciskaniem, aż połamał całość. Płakałam z tego powodu na blogu, że takie mulutkie, takie proste, takie przydatne – i nie do kupienia. Dostałam w paczce od Arkaiusa – razem z serem, winem i szampanem. Bardzo dobra rzecz.
Ten jajonakłuwacz mogę otrzymać za punkty,które zbieram, kupując produkty pewnej firmy. Muszę je podliczyć i sprawdzić,czy wystarczy. Dziwne, że nie ma tego urządzenia w sprzedaży, a niby wszystko można kupić.
Krystyno,
można kupić. Popatrz:
http://www.nokaut.pl/szukaj/nak%B3uwacz.html
Małgosia,jak zawsze, niezastąpiona. Dzięki.
Placku,
gratulacje 🙂
Ziomal,
a skąd Ty bierzesz takie informacje? Większość pacjentów szpitali psychiatrycznych wcale nie jest ubezwłasnowolniona. Pisząc takie rzeczy powielasz okropne stereotypy na temat tego typu chorób i krzywdzisz ludzi.
Z faktu, że jest to blog o tematyce kulinarnej nie wynika, że pisują na nim ludzie, którzy nie znaja sie na niczym poza przysłowiowymi garami.
Krysiu, ja uwielbiam kuchenne gadżety. Mam takie urządzenie do gotowania jajek i do niego jest miarka do wody, a w jej dnie szpileczka na nakłuwania. Wymaga to pewnej wprawy, żeby z odpowiednią siłą puknąć, ale rzeczywiście jaja wtedy prawie nigdy nie pękają.
Witam Blogowisko. 😆
Zdrowia, szczęścia i samych miłych niespodzianek od losu, wszystkim Wandom blogowym i blogowo-rodzinnym, życzę serdecznie. 😆 😆
Placku !!!!! Gratuluję wygranej – ale fajnie. 😆
Pyro, ja korzystam z usług INGBS od samego początku i jestem z niego bardzo zadowolona. Online działa bez zarzutu, wszystkie przelewy oneline za darmo, a za obsługę konta nie płacę nic, jeśli na kartę bankomatową, w okresie miesiąca rozliczeniowego, zrobię zakupy na kwotę 100,-. Niech Młodsza pójdzie do oddziału i pozbiera wszelkie broszury jakie tam są, żeby na spokojnie w domu sobie poczytać i ewentualnie policzyć, które k-to będzie bardziej korzystne, bo są różne wersje.
Możecie też wejść na stronę ING Bank Śląski i tam poczytać.
Jeśli chodzi o limit, o to trzeba zapytać, czy on obowiązuje także przy zakupach, ja się na takowy nie zgodziłam, dlatego nie wiem.
Teraz lecę resztkę prania wywiesić – bo dziś u mnie „święto prania”. 😉
Małgosiu, to znaczy, „cierpisz” na tę samą chorobę co ja. 😉
Nakłuwacz mam od czasu, gdy się u nas pokazał pierwszy supermarket a w nim stoisko z kuchennymi drobiazgami. 😀
Pyro, w PKO można też negocjować limit na karcie.
Placek po nocnych emocjach związanych z rozwiązywaniem (ha ha, jak to brzmi 🙂 ) środowej zagadki chyba śpi jeszcze.
Z zakamarków pamięci kojarzy mi się coś takiego – żeby jajka nie pękały, należy je gotować w osolonej dość mocno wodzie, albo dolać troszkę octu. Jedno z tych, albo oba dwa. Octu nie za dużo, bo skorupka robi się miękka.
Ja stosuję sposób podebrany od nie pamiętam kogo, otóż wkładam jajka do osolonej zimnej wody, a jak ta zawrze, zmniejszam do zaledwie pyrkotania, 2-3 minuty to jajko na miękko albo pół miękko, 5 minut – to na twardo. Tym sposobem nic nie pęka, bo skorupka nie jest wrzucana na wrzątek prosto z lodówki czy spiżarni, i nie ma tych rozterek temperaturowych.
Napisał do mnie Pan Portier z Teatru Ateneum, dziękując za odesłanie nr. 50, przy okazji sprostował, że nie szatniarz, tylko „z całym szacunkiem, portier”.
Jejku, ja się nie znam 🙄
List był sympatyczny i nieoczekiwany, tym bardziej sympatyczny 🙂
Przez ten cały numer(ek), który niechcący wykręciłam w Teatrze Ateneum, chyba mam tam wejścia… od portierni 😉
Zainteresowała mnie cena tego drobiazgu – 14,50. Słowo daje i mój NRD-owski i ten od Arkadiiusza wyglądają, jakby cena w okolicach 4 zł to górny limit. O ile pamiętam, to ten stary kosztował 1,5 mki. To są jakby dwie połówki skorupki od jajek, wchodzących jedna w drugą, w dolnej jest szpileczka, w górnej otworek – kiedy się jajko opiera i naciska na górnej połówce, ona sprężynując do dołu nadziewa się na ten szpikulec.Na zdrowy rozum tam mie ma ani materiału, ani pomysłu na cenę podaną przy towarze.
Plackowi słowa uznania. Wandy, Wandzie, Wandule – dopieszczam imieninowo!
Od lat nakłuwam jajka (brrr:) ostrym nożem i nie zdarzyło się, żeby jajko pękło!
dziekuje za tyle zyczen! dzien weselszy sie zrobil choc i tak nie bylo zle.
Poza tym juz dawno powinnam napisac, ze co prawda to nie blog polityczny ale tylko dzieki trafieniu na niego pozostalam zywo zainteresowana tym co sie dzieje w Polsce. Po czytaniu komentarzy gdzie indziej mialam je ochote zamknac i nie zagladac wiecej. Uklony dla wszystkich.
Dziekuje Panie Piotrze, dziekuje Panstwu – czuje sie jak Woody Allen po wygraniu tytulu Miss Universe 🙂
Z wypiekami na twarzy i kwartetem smyczkowym w sercu, bardzo prosze o wyslanie nagrody dzisiejszej solenizantce, Echidnie – nie stac mnie na prezent, a sprawi mi to podwojna radosc. Jesli Echidna odmowi, obraze sie na 12 godzin.
Znajomy dzieciol pomoze rozwiazac palacy problem jajeczny.
Przepraszam za niewyslowienie mych serdecznych zyczen dla wszystkich Wand. Sobie zycze tego, bym mogl, niekoniecznie dzisiaj, poznac ma babcie Wande.
Alicjo – Nie spie, jestem zbyt zajety chorowaniem. Troche sie to przeciaga, ale mysle, ze bede najzdrowszym insomniakiem na swiecie 🙂
Dziekuje, dzisiaj skrobne zajazdowo.
Mozna sobie podnieść limit.
Są banki gdzie jest limit bez próśb 2000. Więcej i tak bankomat na raz nie wypluje.
Wandom kolczastym i niekolczastym wszystkiego najlepszego!!!! Tym co chciały Niemca, też!!!
Odsypiam kontrolę. Jeszcze trochę mi brakuje do pełnej regeneracji.
Kolejny Krótki zadomowił się na dobre. Zachowuje się jakby to stale mieszkał. Jak na jamnika ma mało wredne spojrzenie, w ogóle nie patrzy odpowiednio koso i chytrze. Może jak się odkuje, to zchytrzeje.
Byłam zapomniałam: moja siostra, anglistka i nie tylko, prosiła żeby napisać na blogu – ona ma zaufanie do siły sprawczej naszej bandy, chociaż blogu nie czytuje – że wyrażenie „all hands on deck” nie oznacza „wszystkie ręce na pokład” – w ostatnim czasie często to się ponoć w mediach powtarzało – tylko „cała załoga na pokład” (tu mi się przypomniało: …załoga na pokład, bandera na maszt, paslednij parad nastupajet, wragu nie zdajotsia nasz gordyj Wariag..). Biedna siostra zwątpiła gdy wrzuciła te ręce na pokładzie w Google i wyszło jej 290 000 wyrażeń.
Pocieszałam ją, że sama się niegdyś wściekałam, gdy przeczytałam tłumaczenie pytania: How many hands on your farm? jako: ile masz rąk na farmie?
Żeby otworek w jajku zadziałał, trzeba trafić w komorę powietrzną, która z reguły znajduje się na tym tępszym końcu jaja (dyby jajo miało inną formę, życie kury byłoby potworne…). Czasem jaja są felerne i komora znajduje się gdzieś z boku, wtedy należy włożyć jajo do wody i obserwować jak się zachowa.
Nie robię dziur w jajach, gotuję powoli.
oczywiście: gdyby
i oczywiście Julian Tuwim
Jotko – Chyle czola za madre i rozsadne slowa.
O, przepraszam Żabo; jamnik nie patrzy koso i chytrze, tylko prosto w oczy prosząco i nagląco. Ania mówi, że stosuje terror psychiczny „choć ze mną; daj mi to, bo ci umrę za 5 minut”. Pamiętasz jak prosił o pisankę, którą dożyca dostała i Gawra już miała, a on jeszcze nie?
Żabo i jeszcze „on the other hand”
Cambridge Idioms Dictionary, 2nd ed. Copyright ? Cambridge University Press 2006.
all hands on deck also all hands to the pumps =
something that you say when everyone’s help is needed, especially to do a lot of work in a short amount of time
„We’ve got to get all this cleared up before they arrive so it’s all hands on deck.”
Placku,
gratulacje! 🙂
Wandom – australijskiej i teksańskiej i ewentualnym ukrytym – pięknego lata (znośnej zimy) w dobrym nastroju i apetycie na życie 🙂
..i jeszcze „hands on” 😉
Moje „hands on” dotyczy – robię to temi ręcamy i trzymam ręke na pulsie.
Jaja wkładam do zimnej wody i gotuję bez nakłuwania. Pękają bardzo rzadko. Im świeższe, tym pęcherzyk powietrza mniejszy. Starych i tak nie gotuję, choć podobno łatwiej się obierają.
Zbyt długie gotowanie powoduje nieapetyczną zielonkawoniebieską obwódkę powstającą z połączenia siarki z białka i żelaza z żółtka. Związek ten jest szkodliwy, ale koncentracja w jednym jaju niewielka 🙄
Jaj gotowanych na twardo nie należy hartować zimną wodą, jeśli mają być dłużej przechowywane. Niehartowane pozostają aseptyczne (w środku) do 3 miesięcy, hartowane – 2 dni. Stwierdzono naukowo 😎
W języku niemieckim funkcjonuje bez problemu „Alle Haende an Deck” w tym samym znaczeniu, co po angielsku. Nie widzę problemu w rękach na pokładzie, przecież nikt tego nie traktuje dosłownie 🙄
„Załoga na pokład” to nie to samo, co „wszystkie ręce na pokład”. Wezwanie do stawienia się gdzieś nie jest równoznaczne z apelem do wytężonej zespołowej pracy 🙄
Wszystkiego najlepszego dla blogowych solenizantek. Moja siostra nosi to ladne imie.
Placku, gratuluje wygranego konkursu. I zycze, zebys wyzdrowial jak najszybciej.
Elap, mieszkam w Clamecy, w Burgundii. Przez Besancon przejezdzam od czasu do czasu w drodze do Strasburga. Jesli bedziesz w okolicy, daj mi znac.
Flo z wczoraj, 🙂
W każdym języku są takie idiomy w zasadzie nieprzetłumaczalne ale bliskoznaczne. Tak jest np z polskim, harcerskim „Czuwaj” i rosyjskim „Bud’ gatow”. Niby to samo, ale kto by się na to nabrał?
Jajka do gotowania tez wkladam do zimnej wody.
Nemo, ciekawa uwaga na temat plukania ugotowanych jajek zimna woda.
Wczoraj, przy okazji zwiedzania rozanego ogrodu w Pithiviers, mialam okazje sprobowac ciastka, noszacego nazwe tego miasta. Jest to ciasto francuskie wypelnione migdalowa masa. Nie przepadam. Ogrod nie jest niestety zbyt dobrze utrzymany, dlugotrwale deszcze uszkodzily krzewy. Zrobilam kilka zdjec ale nie sa ciekawe.
Sit on one’s hands – siedziec na rekach
Change hands – zmienic rece
Second hand – druga reka.
Nikt mnie tutaj nie rozumie, niezaleznie od jezyka 🙂
Nic nie robić. Po nowopolsku – olewać 🙄
To do nothing, fail to help
Jajka jem. W calosci, popekane, w plasterkach, rozgniecione widelcem. Wazne, by byly. Wiosna gapie sie na male zolwie wychodzace z jajek. Czynia to bez narzedzi.
Auta z drugiej ręki nie kupię 😎
Nemo – o palcach lepiej zamilczmy 🙂
On the other hand…
bo rece niezaleznie od jezyka nalezy trzymac na koldrze, to a popos harcerzy
Gleboka wiara siostry Zaby w sile sprawcza tej bandy byla w naszych rekach. Trudno 🙂
Nemo, mieżdu procziem, a jak się sprawuje nowy jeep z pierwszej ręki?
Bo sam się rozglądam za czymś nowszym, niż mój dwunastoletni sharan.
Wygodny? Mieszczą się 4 osoby? I rower?
Alino, w gwałtownie ochłodzonym jajku kurczy się zawartość, wytworzona próżnia powoduje wciąganie wody i powietrza przez porowatą skorupkę, a otoczenie na ogół nie jest sterylne 🙁
Jaja starzejąc się wydzielają dwutlenek węgla i wodę, z zewnątrz przenika do nich powietrze, a pH zmienia się z początkowego 7 do 9. W miarę starzenia się jaja błona pergaminowa otaczająca białko oddziela się od skorupki, dlatego starsze jaja dają się łatwiej obierać.
Idę podlać pomidory.
A ja gotuję bób, pierwszy w tym roku. Lubicie?
Pyro,
podobno kapitalistyczne skautowskie „be prepared!” (= „bud’ gatow!”) pionierzy przerobili na jedynie słuszne, bo socjalistyczne „wsiegda gatow!” i tego zawołania raczej używali. Aby było śmieszniej, skauci austriaccy (moze niemieccy i szwajcarscy też? nie wiem) używają tejże pionierskiej wersji („allzeit bereit!”)
Dzisiaj melduje poslusznie nagle ruszyly lilie. Wielokolorowe. To jednak nie jest najwazniejsze. Kasztan Adamczewskich zaczyna rosnac jakby pochodzil z Rogalina. Nie wiem tylko jaka odmiana rozpycha sie tak bezwzglednie. Przy okazji ewentualnego pobytu na wlosciach, Gospodarz powinien mu nadac jakies imie.
Pelen oczekiwan.
Pan Lulek
PaOlOre,
jeep jest OK, przejechaliśmy już ponad 8 000 km, ale Osobisty płacze na widok każdego starego cherokee 🙁 Wypróbowaliśmy na 2 osoby+2 rowery (Thule EuroClassic G5 na haku do przyczepy), da się wytrzymać.
Dla 4 osób miejsca do siedzenia dużo, ale bagażu nie za wiele, bo słaba ładowność. Musisz mieć 4WD?
Nowy Hyundai i30 i ix35 dobrze się zapowiada. Mnie się podoba Dacia Logan. Dużo młodych rodzin tym jeździ, bardzo ładowna, tania i ładna.
Kto pamięta odznakę: – Gotów do pracy i obrony – ?
Żabo – mam taką w domu. Jarek ją kiedyś zdobył. Mam też odznakę Związku Młodzieży Wojskowej, też Jarka. Cały garnizon w Słubicach do tej organizacji zapisali, a on tam służył remontując kumpli Rudego.
Uwaga nowy przekręt! Przed chwilą dostałem maila z UK od dobrego kolegi, Polaka z NYC, po angielsku. Podaje, że został okradziony i potrzebuje $1500. Odpisałem po polsku. Dostałem odpowiedź typu ja być, ty mieć, nieporadną polszczyzną.
Dla identyfikacji poprosiłem o telefon z pytaniem jak mam na imię i gdzie ostanio pracowałem. Cisza. Nikt się nie odezwał. Różnych prób już doznałem, ale w ten sposób to po raz pierwszy. Czy spotkaliście sie państwo z takimi próbami?
Ogólnie- jajka też wrzucam do zimniej wody.Nie nakłuwam.
Gadżety kuchenne uwielbiam oglądać,ale przestałam kupować,
bo wiem,że potem leżą w szufladach i nie używam.
Małgosiu-lubimy ! W tym roku jeszcze nie jadłam.
Od 2 chyba lat myślę o zrobieniu pierogów w bobem i boczkiem,
bo takowe robi mój kolega z pracy i stale mi o nich opowiada,ale
nigdy nie przyniósł do spróbowania 🙁
Gdyby był przewidywany zjazd we Francji pomiędzy Burgundią,
a Bretanią to chętnie przyjadę.Najbliższy planowany zjazd szykuje się
w Kingston, ale tam niestety się nie wybieram. Ciutkę daleko 🙁
Aha i jeszcze w lipcu Jotka kusi Antwerpią…..
Antwerpia wypada wtedy, kiedy Zjazd w Kingston, tak że duchem będziemy w Antwerpii, na blogu (pewnie cos skrobniemy), no i w Kingston.
Cichal,
a to jaja… już różne miewałam, ale takich to jeszcze nie…
Na Francję sama bym się pisała. Tak dawno mnie tam nie było…
Alicjo – na chójce niewygodnie. Wolę z Wami 😉
„Wsiegda gotow!” to był raczej odzew na „Bud’ gotow!” Tak jak „Czuwaj!” było odzewem na „Czuj, czuj”, coś jak hip hip hura! Tak to przynajmniej pamiętam z dawnych czasów 😉
Serdeczne zyczenia imieninowe dla Pan o imieniu Wanda, a dzisiaj noc Kupidyna, trzeba zapalic ognisko i rzucic wianek za siebie i wszystkie milosne zyczenia sie spelnia.
Synowa nadaje:
jen: whoa! did you feel that earthquake?
me: when?!
jen: just now!
montreal + toronto + kw
everyone felt it!
i felt the condo shake!
Trzęsienie ziemi…a ja myslałam, że to kopara naprzeciwko rozrabia 😯
Wandom ślę najlepsze życzenia i piję za ich zdrowie!
„wiła wianki i rzucała je na falującą wodę,
wiła wianki i rzucała na do wo…”
tak śpiewało wojsko kiedy byłam dzieckiem i kiedy to jeszcze pododdziały chodziły per pedes apostolarum, zawsze wywrzaskując rytmicznie jakąś piosenkę. Nie wiedzieć czemu ostatnie słowo w wersie kończącym zwrotkę zawsze było urwane. Wojsko środkiem ulicy, dumny podporucznik – chodnikiem, a wokół chmara dzieciaków (w tym i Pyra)
Już tu kiedyś pisałam, że największą , kosmicznej skali awanturę miałam z Ojcem, kiedy to chciałam sama pójść na miejską imprezę wiankową z drugiej strony miasta – lekko licząc 8 km z biegiem Warty. Hiniutek nie miał zamiaru smarkatej puścić. Boże, co się działo… Nie poszłam, a Rodzice też nie mieli zamiaru iść, żeby stanowić opiekę domową. Coś mi się wydaje, że niezły występ musiałam dać, bo Ojciec się do mnie tydzień nie odzywał.
Wojtek z Ottawy:
Właśnie mieliśmy trzęsienie ziemi.
Pierwszy raz w życiu ja to odczułem. Trwało ponad minutę!
Maciek:
Poczuliście jak ziemia się trzęsie? Nawet w NYC (Nowy Jork) ludzie poczuli!
Epicentrum w okolicach Thunder Bay (ok 1000 km stąd na zachód lekko północny ode mnie), 5.7 w skali Richtera.
Nie takie my ze szwagrem 😉
Okolo 1:45, teraz juz wiem co „nie do opisania” znaczy. Ktos sie bawil i zrobil w Ziemi dziurke.
Ależ bajka – zamieszkałaś Alicjo na skraju tarczy krystalicznej, obszar teoretycznie asejsmiczny i przeżyłaś „pogłos” trzęsienia.
Nic nie czułem. A nawet jeśli, to myślałem, że to trzęsionka po tym tygodniu na soczkach i roztrzepańcu…
Oh, sprzeczne informacje. Jedni mówią T.Bay – inni wskazuja paluszkiem na Buckingham, Quebec. To juz bliżej nas, i podobnie, jak było z trzęsieniem ziemi sprzed mniej więcej 20 lat, na północ od Ottawy.
To ja poczekam na solidne wiadomości.
Dla ciekawych:
http://earthquake.usgs.gov/earthquakes/dyfi/events/us/2010xwa7/us/index.html
To nie byl zaden poglos. To nie jest obszar asejsmiczny.
5.5 – 30 km na polnoc od Ottawy. Musze sprawdzic czy jajka ocalaly:)
Echidno, Wando – Wasze zdrowie 😀 Najlepszego 😀
Placku – mój domowy geolog twierdzi, że obszary tarczy sa asejsmiczne natomiast obszar brzeżnego uskoku wokół tarczy podlega ruchom sejsmicznym.
Toast – pora uczcić nasze Wandy.
Nie taki teoretycznie, Pyro, za moich czasów tutaj to trzecie trzęsienie, jedno było ze 20 lat temu, drugie 10, odczuwalne w okolicach Toronto ledwo-ledwo, ale jednak, no i teraz to. Gdyby to było nocą, na pewno odczułabym wyraźnie i nie powiązałabym tego z przejeżdzającą ciężarówą czy pracującą koparą. To sprzed 20 lat odczułam całkiem wyraźnie, bo był środek nocy – i choć wiedziałam, gdzie mieszkam, byłam pewna, że to jest To, ledwie mogłam się doczekać porannych wiadomości. Tamto było słabe, coś koło czwórki, ale odczuwalne w ciszy nocnej i spokoju.
Jennifer powiada, że wyraźnie czuła, jak ich budynek się „kiwa”. No, wyobrażam sobie… na 45-tym piętrze 😯
Zdrowie Echidny, WandyTX i wszystkich Wand, które do nas zagladają 🙂
(Lechem wznoszę).
Pyro – To czego nie bylo trwalo ponad 30 sekund. Bylo na tyle powazne, ze wielu ludzi nadal koczuje na ulicy. Halas tuz przed wstrzasami, myslalem, ze samolot sie rozbil.
Zdrowie!
Ciesze sie, ze nie stratowalem malych dzieci w czasie ucieczki.
Jotko, ani mi w głowie obrażać, a tym bardziej krzywdzić pacjentów szpitali psychiatrycznych. Zwróć proszę uwagę, że zareagowałem na niezbyt mądrą wypowiedź Ewy (nawet, jeśli cytuje ona Politykę), iż „kandydat PIS ma największe poparcie…” i utrzymaną w podobnym tonie opinię Stanisława. To posty tych dwojga były niegrzeczne i pogardliwe wobec chorych osób.
A „dziurkacze” do jajek – bardzo praktyczne. Polecam.
Tzn, że i Ottawa i Toronto położone są już poza obszarem tarczy
za zdrowie wędrowca na szlaku!
I tam… trzęsienie ziemi…wielka rzecz…my tu mamy okres miedzyturowyborczy…
Alina jak bedziesz kiedys wybierala sie do Bretanii to daj znac. Sam przezylam male trzesienie ziemi w Jordanii. W pierwszej chwili nie wiedzialam o co chodzi a pozniej biegiem do pokoju coreczki. Ona sobie slodko spala. Bylo 5,5. Po chwili przestalo a ja nie moglam dojsc do siebie.
Jak uslyszalam o trzesieniu ziemi w Kanadzie to zaraz pomyslalam o Alicji. Nie moglam sobie przypomniec gdzie Ty Alicja mieszkasz.
Alicja mieszka w KIngston .
Nemo! Dzięki za sprawozdawczość!
Tak naprawdę, to ja myślałem o rowerach W, nie NA samochodzie 😀
W Sharanie przy trzech osobach mieszczą ze trzy rowery na stojąco bez odkręcania kół, pedałów lub kierownicy, jeśli wyjmie się jedno siedzenie w drugim rzędzie i jedno w trzecim. I bagażu do tego bez liku.
Eeech, chyba zagram w totolotka… 🙁
Kingston, Ontario, Elap.
Tarcza Kanadyjska zaczyna się mniej więcej 30 km ode mnie na północ, Pyro. Ottawa jak najbardziej na Tarczy.
To jest teoretycznie stabilny teren, ale jak to w przyrodzie, nigdy nic nie wiadomo. Pisałam, że już przeżyłam takie coś – dziwne uczucie, zwłaszcza, jak się człowiek nie spodziewa.
Wojtek z Ottawy (mieszka jakieś 40-50 km od epicentrum)był bardzo zdziwiony, pierwszy raz przeżył coś takiego, podobno trwało to mniej więcej minutę. W Ottawie parę starych chałup jest uszkodzonych, ale ogólnie nic wielkiego – domy tutaj są solidne.
W krajach trzeciego świata jest wiele ofiar przede wszystkim dlatego, że buduje się domy z czego popadnie i niesolidnie. Tutaj, nawet nie biorąc pod uwagę, że zdarzy sie trzęsienie ziemi, buduje się według wymogów budowlanych i mowy nie ma o żadnych „na skróty”.
Przed chwila obejrzałam na CNN jakąś relację ze studia w Ottawie, właśnie się zatrzęsło…. i faktycznie można było się poczuć nie bardzo…
Z relacji mediów wygladą na to, że odczuł Nowy Jork, Boston, nawet Chicago i ciągle napływają relacje. Emocje 🙂
Idę sprawdzić, czy porzeczek mi nie otrzepało to trzęsienie 🙄
HA HA !
Dzwonię do Jerzora po wydarzeniu zaraz, pytam, a on – a co. A ja – jak to co?! Trzęsienie. Jakie znowu i gdzie? Ja pracuję, nie mam czasu…
No to ja nie wiem, czym oni się podniecają na tym wydziale… 🙄
„The seismic monitoring centre in the geological sciences department at Queen’s University in Kingston, Ont., was flooded with calls from people reporting the suspected seismic event.”
Porzeczki całe, to najważniejsze.
PaOlOre,
to Ty mi od razu mów, że potrzebny Ci van z 33 schowkami 🙄
Na temat Tarczy robiłam dla Młodej fotoreportaż, Pyro. Nasi geolodzy uważają za początek Tarczy miejsce, gdzie kończą się wapienie, a zaczyna się granit.
I to jest mniej wiecej 30+ km. od nas na północ. Wszystko nieco na północ ode mnie – to już Tarcza. Wielki obszar, aż po Góry Skaliste na zachód, ze wschodu trochę Nowej Szkocji i Nowa Funlandia nie podchodzi, ale tak ogólnie – prawie cała Kanada siedzi na Tarczy 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Tarcza/
Drogi Ziomalu
Nie wiem czy byłeś kiedyś w zakładzie psychiatrycznym – ja miałem tę wątpliwą przyjemność (było STRASZNIE NUDNO) i mogę Ci powiedzieć, ze na oddziale zamkniętym w większości pensionariuszami są: osoby na obserwacji sądowej, starzy ludzie dla których nie ma miejsca w hospicjach, i „mikro-mafiozi” na przechowaniu – tak więc osoby ‚raczej’ nie pozbawione czynnych praw wyborczych. Prawdziwych chorych tam prawie nie ma a i Ci chorzy, którzy tam są mają w głębokim poszanowaniu wypowiedzi typu Ewy. Szczególnie, że ona tylko upubliczniła ich preferencje wyborcze.
Rozumiem również wypowiedź Polityki – (Ewa tylko cytowała) sugerującą, że trzeba być osobą chorą umysłowo by głosować za tym by na fotelu prezydenta zasiadł zakompleksiony człowieczek o mentalności małego Jasia, który siedząc w piaskownicy musi udowadniać, ze zabawki są jego.
Ale to nadal nie powiedziała Ewa tylko Polityka.
Przepraszam Ziomalu, ale nie rozumiem czym miałam obrazić ludzi przebywających w zakładzach zamkniętych – zacytowaniem ich preferencji wyborczych? Przecież Oni się tego nie wstydzą więc o co Ci chodzi?
Alicjo – Twój reportaż jest często przez Młodą wykorzystywany, a jego część jest w albumie na stronie geografii IV LO. To dlatego sie dziwię. Młoda twierdzi, że tylko ten uskok powinien się trząść. Jak sama jednak mówisz – teoria sobie, a przyroda sobie.
Qwax – bardzo proszę tę dyskusję przenieść na blogi polityczne.
Wstydzić by sie mogli co nalwyżej Ci wyborcy, który uważając się za zdrowych umysłowo maja takie same preferencje wyborcze jak mieszkańcy pokoi bez klamek i użytkownicy toalet z drzwiami jak w ‚saloonie’
Przepraszam Pyro – już skończyłem
pozdrawiam i dobranoc
Pyro,
sam uskok skacze, ale fala się rozchodzi naokółko od epicentrum, i to daleko 😉
Idę do kuchni, pora na obiad!
Uważaj żeby Ci garnki z kuchenki nie pospadały! 😀
,
Uff!…
Pepegor – jeszcze mam coś w szklaneczce, mogę uczcić Twoich .
Garnki nie pospadały z kuchenki, Żabo 🙂
Wszyscy narzekają, że magnituda taka jakaś marna, nie poczuli. Nie poczuli, bo się nie wczuwali! Ja też się nie wczuwałam, tylko wydało mi się dziwne trochę… a w salonie coś pieprznęło (wypadł ogarek swiecy ze świecznika), no i potem synowa, że jej się czterdzieste piąte piętro zakolebało 😯
Ja mam lampke wina obiadowego, wznoszę zdrowie wszystkich, a Wand w szczególnosci, nasza teksańska jest dwie godziny do tyłu za mną, więc wczesna pora jak dla niej, a ta z Aussielandu przewraca się na drugi bok 😉
Zdrowie !
Dobranoc, jutro ciezki dzien.
Pepegor!
Nie tak, nie tak! Tak:
http://www.youtube.com/watch?v=9JvuIQMDcsI
🙂
Alicjo – na 45 piętrze, to ja bym chyba umarła ze strachu. Moja znajoma pojechała do Stanów na saxy w 80-tych, dostała sprzątanie w wieżowcach w Chicago. Niezła robota i nieźle płatna. Wytrzymała 2 tygodnie – do pierwszej, poważnej wichury jesiennej Wysokie piętra wychylały się od wiatru całkiem porządnie. Poprosiła brygadzistę o zmianę roboty – jeździła potem sprzątać po domach za dużo mniejsze pieniądze i z gorszą, cięższą pracą. Wolała to, niż poczucie, że zaraz ten wysoki budynek zwali się razem z nią.
Oj, dziekuje, jeszcze za wczesnie, masz racje Alicjo. Ale choc pomyslec dobrze co tam sobie pijecie.
Hellou z rubieży!
Dwa dni bez internetu – zgroza! Człowiek robi się jak dziecko we mgle. A to tylko koparka wjechała na kabel telekomunikacji.
Witam wszystkich nieśpiących i oddalam się celem doczytania!
Pyro,
wysokościowce to nie moja bajka, ale na wszystkich amerykańskich byłam, bo jak tu się przekonać, że nie lubię. Trzeba wleźć albo wyjechać! Oczywiście wyjechać, windą blizej, kto by się piął na te sto pięter z groszem. Nie wyobrażałam sobie CN Tower w Toronto, naprzeciwko od mieszkania Smarkatych, toż to igiełka, winda na zewnątrz… ale jak lekutko urodzinowym szampanem się znieczuliłam, to poszło gładko 🙂
Teraz nie miałabym z tym problemu, bo juz raz tam byłam. Szkoda, że w tej windzie przylgnęłam do jak najbardziej wewnętrznej ściany, zamiast przy szkle, robic zdjęcia 🙁
Witaj nam, Nisiu! Dzisiaj toast za Wandy, jak już wiesz.
Ja już śpię, tylko udaję, ze nie śpię.
Nowy, czy u Ciebie też się trzęsło?
etam, takie rychtery to w Katowicach dwa razy w tygodniu rosol z talerza wylewaly, wiem ze troche czasu minelo i fedrunek oslabl i teraz juz zadna Ukrainka nie musi prosic o gorzej platna robote w piwnicy, wszystkie sa tak samo niedoplacane, no chyba, ze barszczyk potrfia i maja okolicznosci lagodzace, znam nazwiska przez osoby trzecie, nie sluze
ps wszystko kiedys musi sie zawalic, male, czy duze,
sharon Krulu tez, jakas literka moze sie nie zgadzac,
ruina sie zgadza
http://www.youtube.com/watch?v=sk8U4kq1Alo
Uspokojona, że Alicją i Plackiem tylko trochę wstrząsnęło idę śnić o świecie bez wysokich wind i wysokich mostów, bez balkonów na 16-tym pietrze i okien do mycia tamże, o bezpiecznym życiu parterowym w ogrodzie. Dobranoc.
Nisiu – dobrze, żeś wróciła nam z sieciowych niebytów.
Żabo,
o trzęsieniach dowiedziałem się z Blogu. Nic tutaj nie odczuwłem. Trzeba jednak dodać, że cały dzień byłem nad samą wodą, na wydmie i w pobliżu, musiałoby więć bardzo silnie trząść, żebym się zorientował.
Nisia, no co Ty?
dobrze, ze tu wiekszosc doroslych
koparka na kabel?
nie smiem nawet pytac o sos
tak mnie trzesie
Ziomal,
odniosłam się do nastepujacego fragmentu Twojej wypowiedzi :
Nie sądzę abyście Państwo nie wiedzieli, iż większość osób ?umysłowo chorych? jest ubezwłasnowolniona, tym samym pozbawiona prawa wyborczego.
Kwestia pierwsza: we współczesnej medycynie nie istnieje pojęcie: „umysłowo chorych”. Nawet wzięcie tego określenia w cudzysłów nie osłabia, w moim przekonaniu, postawy wyższościowej wobec pacjentów szpitali psychiatrycznych. Nikt nie ma prawa do takiej postawy. Czy zaakceptujemy postawę wyższościową wobec osób chorych na raka? No właśnie. Poza kwestią elementarnego szacunku dla osób chorych na choroby psychiatryczne, istotna jest kwestia ich stygmatyzowania. W Polsce ciągle jeszcze nie dość osób korzysta z pomocy psychologiczno – psychiatrycznej, właśnie z uwagi na owo stygmatyzowanie. Osoby cierpiące z powodów psychologiczno – psychiatrycznych, bardzo często boją się skorzystać z pomocy, ponieważ równa się to z ujawnieniu dolegliwości i narażeniu na przykrości ze strony „normalnych”.
Kolejną kwestią jest sprawa ubezwłasnowolnienia. Wymaga ono przeprowadzenia trudnej, skomplikowanej procedury sądowej. Obecnie znikomy procent pacjentów szpitali psychiatrycznych jest ubezwłasnowolniony a tym samym pozbawiony praw wyborczych.
Pyro,
spóbuj, proszę, być konsekwentna. Skoro piszesz:
Pyra pisze:
2010-06-23 o godz. 11:54
Podzielam zdanie Stanisława. Osobom chorym współczuję, nie mam natomiast zaufania do racjonalności ich wyborów. Natomiast bywają wśród nich osoby ogromnie emocjonalne, więc wybór p. K. wcale wśród chorych nie dziwi. –
tym samym akceptujesz i podejmujesz dyskusję na wyżej wymieniony, bardzo ważny społecznie temat.
Pomijam już kwestię daleko idącego uproszczenia: „bywają wśród nich osoby ogromnie emocjonalne” – u podłoża większości chorób psychicznych leżą właśnie problemy z emocjonalnością.
Podejmujesz dyskusję a równocześnie dajesz sobie prawo – na jakiej podstawie? – decydowania o tym, o czym możemy a o czym nie możemy na tym blogu rozmawiać i arbitralnie wypraszasz dyskutantów z blogu. Jakim prawem?
Pyra pisze:
2010-06-23 o godz. 21:39
Qwax – bardzo proszę tę dyskusję przenieść na blogi polityczne.
Pozwalasz sobie na obrzucanie błotem osób typu Izabela Cywińska a potem zachowujesz się tak, jakby nic się nie stało. Wypraszasz z blogu ludzi/tematy według własnego widzimisię. Na jakiej podstawie? Dlaczego? Kim jesteś żeby to robić? Wtedy kiedy Ty masz ochotę komuś politycznie dokopać – Izabela Cywińska – i rozczulać się nad „wrażliwcami” aresztujacymi ludzi w stanie wojennym – spokojne robisz to na tym blogu. Nie szukasz blogów politycznych. Robienie porządków na blogu zacznij, proszę, od siebie.
Z wyrazami szacunku, jotka
Mną nie potrzepało za bardzo… gdyby synowa nie zaalarmowała mnie, a zaraz potem Wojtek z Ottawy, to pomyślałabym, że przejechała ciężarówa, a ogarek świeczki spadł, bo spadł sam z siebie, czas najwyższy.
Nowalijka, polecam:
http://www.youtube.com/watch?v=esNZhk6hwHI
Sławciu, napij się wody i weź trzy głębokie oddechy!
Takie jest życie, maszyny rządzą!
No więc tak:
Wandom najlepsze życzenia spóźnione tylko o dziesięć minut.
Echidno, proszę, ściskaj przy okazji wszystkie napotkane Wombaty. Ten zidentyfikowany przez Ciebie, który udawał bobra, podbił nasze serca (znaczy moje, rodziny i przyjaciół).
Danuśko – oczywiście, że powinnaś przyjechać do Antwerpii! Zjazd bez Ciebie? A we wrześniu jadę do Bretanii, kurczę, a Wy wtedy do Żabowa… kruca bomba, zbiegło się! Żabo, ahoj!
Co do ahoja – „all hands on deck” zawsze było przekładane dosłownie jako „wszystkie ręce na pokład” – zarówno w polskiej literaturze, jak i w piśmiennictwie fachowym, np. historycznym. Się utarło.
Pomyślałam o czymś – i dziwię się, że dopiero teraz. Muszę dla Was zrobić fotki z Darowej kuchni, piekarni, mesy, salonu – wszystkich miejsc wiążących się z jedzeniem. Wiecie, że tam się chleb piecze? I ciasto drożdżowe. Na pokładzie roznosi się boska woń świeżego ciasta… wąchałam w drodze do Pitra i powiem Wam, że to niezapomniane wrażenie: pogoda była taka sobie, chmury i popadywało, a na deku ten ciepły zapach – jak w kuchni u babci przed świętami…
No to nie zapomnij, Nisia! Fotorelacje mile widziane jak zawsze!
Aparat noś przy sobie 🙂
Bardzo przyjemne przekąski podaje się tam również na bankiecikach i pokładowych party dla różnych vipów.
Ciekawa jestem, czy spotkam stewarda, Pana Michała, który pływał jeszcze na Darze Pomorza, a który rok temu uczył nas, jak sobie radzić z zupą, żeby nie wylewała się przy tym stałym przechyle, w jakim Dar pod żaglami idzie. „Przewracamy do góry dnem talerzyk deserowy – mówił Pan Michał – a następnie stawiamy na nim talerz głęboki. Teraz nalewamy zupę”…
Tego się nie zapomina.
A wcześniej moczy sie obrus!
Pora stosowna, żeby wspomnieć jeszcze o tzw. „nocnych porcjach”, które pojawiają się nie wiadomo skąd w lodówce i na szafkach w takiej podręcznej kuchence przy mesie oficerskiej. W tej części statku trzyma się również gości. Porcje wędlin, serków i różnych dobrości przeznaczone są w zasadzie dla nocnych wacht, ale, oczywiście, pasą się na nich wszyscy potrzebowscy. „Na tym statku nikt nie chodzi głodny” – powiedział nam pierwszego dnia intendent, Pan Rysio. No i rzeczywiście…
Cichalu…
było moczenie obsusa?!
Oni tam nie moczą obrusów, tylko je układają na antypoślizgowych podkładkach i jakoś te talerze nie jeżdżą.
Wybaczcie! Jestem starej daty żeglarzem
Tam w ogóle elegancja panuje, co bardzo mi się podoba. Nasze dzieciaki (bo zarówno studenci jak i studentki Akademii Morskiej) tak pięknie wyglądały odtrzaśnięte na wyjściowo w Petersburgu, że serce rosło. Statek też był odtrzaśnięty na cacy i jaśniał jak gwiazda przy dość obskurnej kei.
Nawiasem: staliśmy w tym Pitrze dokładnie w tym miejscu, skąd Aurora wygrzmociła w stronę Pałacu Zimowego w siedemnastym roku. Obelisk tam się znajduje, dokładnie naprzeciwko naszego trapu wypadał.
Ale jak ja wytrzymam bez Was dwa tygodnie???
🙁
Ja „se” poszłam powspominać Rejs!
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#
Nisiu, wytrzymasz – i jeszcze zapodasz krótkie parę zdań z rejsu, a nawet parę zdjęć wrzucisz 🙂
Ja jestem nowa całkiem starszawa żeglarka, ale entuzjastka i słucham „starej daty” żeglarzy 🙂
Idę poczytać.
Cichal, co prędzej zaczynaj pisać tę książkę, co to wiesz. Przynajmniej zacznij, bo to trzeba za młodu. Na starość się będzie lekutko podsumowywało 🙂
Oczywiście, wiem, że się utarło i tak już zostanie, co nie znaczy, ze słusznie.
hand -a person employed in manual labor or for general duties; worker; laborer: a factory hand; a ranch hand. – to Webster
natomiat „Kościuszko” (najnowszy) tłumaczy All hands on deck! jako: cała załoga na pokład! (może być też all hands to the pumps!), wszyscy do pracy l. roboty!
Ja właśnie potrzebuję two hands do malowania stajni (chwilowo stosownego deck’u nie posiadam). Pytanie: lewą i prawą, dwie lewe, dwie prawe, czy dwóch pracowników, czyli w sumie cztery ręce – dwie prawe i dwie lewe?
Nieco mi się poprawiło, bo w końcu znalazłam Madonnę Stalingradzką. Raz mi ten obraz wiele lat temu mignął w telewizji i nie mogłam go nigdzie znaleźć. Sam obraz i historia jego powstania po prostu mną wstrząsnęły. Nawet znajomi Niemcy nie potrafili, co jest dość dziwne, bo wisi od 1983 roku w Berlinie, kopie są w Stalingradzie i w Coventry, i w coraz większej ilości w niemieckich kościołach zarówno ewangelickich jak i katolickich.
W Internecie jest coraz więcej wiadomości.
Na Salonie 24 nie bywam, bo mi nerwy puszczają, ale właśnie (cóż za zbieg okoliczności!), szukając jeszcze czegoś nowego na temat all hands, otworzył mi się link do Salonu i tam – zbaraniałam – cała długa rozprawka akurat na ten temat. Zamiast w końcu pójść spać zaczełam z ciekawością czytać.
http://tcc.salon24.pl/
Dzień dobry.
Jotko – w moim pojęciu nie masz racji. A to z tego względu, że od czasu do czasu każdy z nas wyraża tu i zdania na tematy polityczne, ale robi to albo w formie anegdoty sprzed lat (jak ja w sprawie internowania p. IC) albo nawet odniesienia do spraw bieżących – jak to przy stole bywa. Nigdy jednak nie dopuszczamy do pyskówek osobistych i „napadania” z tego powodu na personalia. A i Ziomal i Qwax nie są naszymi gośćmi przy stole – weszli na blog tylko w jednym celu. Być może zniecierpliwiły ich godziny wyczekiwania na blogach politycznych, na ukazanie się komentarza. I – obojętnie, jak to nazwiesz – póki mam możliwoś ochrony tego blogu przed zamianą go z salonu czy kawiarni w szynkwas w karczmie, tak długo będę o to dbała. Dictum.
We wschodniej Kanadzie dzisiaj zatrzeslo. Mam nadzieje, ze wszyscy czuja sie dobrze i nie ma powaznych strat.
Z kilku trzesien, ktore doswiadczylam najsilniejsze bylo 6.9 kilka lat temu. Budynki w centrum Seattle kolysaly sie jak zagle na wodzie. Odchylaly sie do 1 metra w bok od pionu. Tak powinno byc. Wszystkie budynki, mosty i konstrukcje musze byc zbudowane wedlug scislych kodow. Konstrukcja musi sie ‚bujac’, aby przetrwac trzesienie.
Ludzie natychmiast musza sie chowac pod stoly lub stanac w drzwiach aby ochronic glowy przed spadajacymi przedmiotami.
Po zakonczeniu wstrzasow wszyscy opuszczaja budynek po schodach. Nie winda. Na kazdym pietrze sa zielono podswietlone znaki ‚Exit’ (wyjscie). Te znaki prowadza do schodow. Kazdy znak jest podswietlony bateria. W przypadku utraty pradu w budynku znaki nadal beda sie swiecily i wskazywaly droge do wyjscia.
Po wyjsciu z budynku wszyscy sie zbieraja i jest odliczanie obecnych.
Taka w skrocie jest procedura. ‚Quake drill’ czyli trening w przypadku trzesienia odbywa sie w firmach, szkolach, szpitalach i wszystkich instytuacjach przynajmniej raz na 6 miesiecy.
Mam nadzieje, ze te informacje pomoga komus, kto znajdzie sie w podobnej sytuacji.
PS do powyższego : byłaś , Jotko, łaskawa zauważyć, że „obrzuciłam błotem” p. I.C. Nijakiego błota ja tam nie widzę. Być może razi Ciebie mało nabożny mój stosunek do prominentnej osoby z czasów Solidarności. Nie, moja miła : ja nie zarzuciłam p. Izie żadnych brzydkich rzeczy, żadnej zdrady, błagania o łaskę, żadnej słabości. Anegdota miała tylko taki wydźwięk, że „bohaterstwo heroiny” całkiem inaczej wygląda z drugiej strony barykady. A tamten „wrażliwiec” to był zwykły facet od kupowania paliwa i mąki dla jednostek. Posłali go, to asystował. Wrażenia przekazał. Po 30-tu latach można już spojrzeć z boku na wiele spraw. Nie ma to nic z „obrzucania błotem”.
Orca – w Twojej wsi, to nic dziwnego: mieszkasz przecież u stóp wulkanu; całego pasma czynnych wulkanów, ma prawo się trząść i takie treningi są bardzo na miejscu. Widziałam film o takich ćwiczeniach w szkole, w Kaliforni.
Orca,
u mnie ledwie co tam potrzepało (ok. 200km od epicentrum, 5.5 w skali R.), ale nasz przyjaciel Wojtek z Ottawy (40-50 km od) powiada, że wyszedł z domu, bo wydawało mu sie, że za chwile wszystko zawali mu się na głowę.
A to zwykły bungalow, żaden wielki dom. Wojtek po raz pierwszy przeżywał coś podobnego i w ogóle nie miał pojęcia, co jest grane, dopiero tuż po fakcie żona do niego zadzwoniła, o co chodzi.
Tutaj rzadkie zjawisko i niby nie ma prawa, fakt, ale raz na dziesięć lat może się zdarzyć mniejsze lub większe. Obliczam według siebie, bo to moje trzecie, tego sprzed 10 lat nie czułam, ale sprzed 20 lat – jak najbardziej.
Ty mieszkasz w rejonie, gdzie trzęsienia są norma (Ring of Fire) – tutaj ludzi zaskakuje takie wydarzenie, nawet, jak jest słabo odczuwalne. Ale jeśli chodzi o konstrukcje wysokościowców, one chyba są budowane według tych samych kodów – jak potrzęsie, to będą wiewać, tak jak mojej synowej wiewała wczoraj CN Tower w Toronto przed nosem.
Powiem Ci, że byłam zadowolona, że mnie tam nie było, bo ja i tak boję się ich 45-go piętra (cykor jestem, i owszem!) bez trzęsienia ziemi, a co dopiero, jak się trzęsie 😯
Do windy nie wejdę sama – na usprawiedliwienie mogę podać, że dawno temu we Wrocławiu byłam sama w windzie, która utknęła między piętrami, zanim dojechała ekipa naprawcza, minęła dobra godzina z groszem, a ja w tym cholernym pudle, zawieszona między piętrami, niewielkimi zresztą – ale zawsze to! Moja nieufność w sprawie wind się podwoiła naonczas.
W tej chwili LEJE. Tak gruchnęło o dach, że myślałam – grad. Ale nie, to tylko ulewa okropna. Co za lato 🙁
Pyra, Alicja
Rzeczywiscie tu jest Ring of Fire. To znaczy jego czesc. Cale Zachodnie Wybrzeze przez Alaske, Hawaje, Japonie az do Filipin.
Bylam zaskoczona trzesieniem u Ciebie. 5.5 to nie jest duzo, ale moze wystraszyc osoby nie przyzwyczajone.
W dniu kiedy u mnie zatrzeslo 6.9 wrocilam do domu, a w kuchni lezal wbity w deske do krojenia noz, ktory rano zostawilam obok deski. Dom byl caly.
Mam nadzieje, ze wszystko jest ok po trzesieniu. Sprawdzalam wiadomosci i nie ma rannych lub specjalnych zniszczen.
Dobrej nocy.
Zabo – Kurt Reuber zdazyl jeszcze narysowac Madonne Jeniecka , tuz przed smiercia w obozie jenieckim w Jelabuga. Slowa niezmienne to Swiatlo, Zycie, Milosc. Bezsens wojen i uczucie bezpieczenstwa doznane przez niemowle w objeciach matki sa nadal rownie oczywiste.
Placku – przejmująca jest ta Madonna. I popatrz – tyle nieszczęść niesie z sobą wojna, a ludzkość nie potrafi zrezygnować z tego sposobu dochodzenia swoich racji.
Alicjo,
miejsce lądowania na wasz przyszły wojaż to Hamburg, ale potem Skandynawia. Chętnie bym was oboje u mnie widział, bo to dla was raptem 160 km, ale ta Skandynawia bodzie w oko. A jak to z powrotem, masz już lotnisko? Aby na jeden wieczór chętnie bym was u nas widział.
Pisałem dzisiaj kartkę na szczególną okazję, po niemiecku i ilość dużych liter zaczęla mnie przerażać i zastanawiam się, czy nie widzę to po staroświecku. Co Nisia pisze na ten temat ma sens, ale ja nie mam już pojęcia o pewnych zasadach /raz długo chorowałem w czwartej klasie i piszę na wyczucie/ nie mówiąc o reformach, które może wprowadzono, a ja się o tym nie dowiedziłem. Teżmi się coś wydaje, że piszę te zaimki osobowe zbyt szczodrze dużą.
Alicjo jeszcze raz,
niestety coraz częściej mam blokowane otwarcie. Nie mogę otworzyć ze wskazówką, że te strony są dla mnie nie do otwarcia, chyba ze względu na tu wprowadzone zasady ochrony dóbr autorskich. Mimo wszystko, dziękuję!