Koci łapci z białym misiem

Wyprawa na północ Norwegii zaowocowała też i nowymi znajomościami. Wśród dziennikarzy z którymi zdobywaliśmy ostrogi „polarników” był autentyczny znawca tych okolic Marcin Jakubowski szef i wydawca magazynu „Zew Północy”.

Po powrocie do domu zastałem w poczcie dwa ostatnie egzemplarze tego świetnie redagowanego i wydawanego pisma. Polecam je wszystkim tym, którzy wybierają się do Norwegii, na Islandię czy nawet na sam biegun.

Mnie oczywiście natychmiast wpadł w oko felieton kulinarny, który pisze dla Marcina Sławomir Osiński. Przekonacie się, że to wspaniały smakosz po przeczytaniu jednego tylko fragmentu jego tekstu:

Ale biały…                                          Fot. BEW

„Trzeba też rzec, że niedźwiedź polarny jest stworzonkiem jadalnym, choć dziś znajdującym się pod ścisłą ochroną. Inuici przez wiele lat spożywali ich mięso i tłuszcz, wykorzystywali skóry. Mamy też zapiski, że słynny polarnik i norweski pionier Arktyki Fridtjof Nansen żywił się mięsem niedźwiedzi polarnych, smażonym na sadle morsów. Oczywiście największym przysmakiem są łapy (jako i w staropolskiej kuchni z naszego brunatnego), ale robi się też z misia kotlety, a szynki są wielce smakowite. Dobrze przygotowane i uwędzone przypominają w smaku szynkę szwardzwaldzką lub parmeńską.

Ponieważ w zasadzie nie jesteśmy polarnikami (choć po tegorocznej zimie pojawiają się pewne wątpliwości) ani Inuitami, którym przypięto łatkę Eskimosów, nie konsumujemy też zasadniczo prototypów pluszaków i maskotek, musimy niedźwiedzinę zastąpić jadłem kulturowo akceptowalnym. Z solidnego schabu bez kości sporządźmy tedy marynowane kotlety zwane niedźwiedzią łapą. Na osobę potrzeba dwa plastry grube na palec dużego w przekroju schabu, z których kształtujemy ?łapę z czterema palcami”. Marynujemy ją najmniej dobę w mieszaninie starki (zapraszamy do Szczecina po butelczynę, gdyż stąd ów szlachetny trunek pochodzi) i winnego octu, zaprawionej utartymi w moździerzu jałowcem, kminkiem, roz?marynem, czosnkiem granulowanym i bazylią. Po wyjęciu z marynaty ?palce” owijamy plastrami boczku, a środek skrapiamy sosem Tabasco. Piecze się to na grillu bądź smaży na patelni z grubym dniem, podlewając marynatą. A podajemy z pieczonymi ziemniakami i zielskiem wszelakim. Do tego można wychylić coś mocniejszego – najlepiej z lodem, oczywiście.”

Mam apetyt. A w fazę realizacji przepisu wejdę dopiero w końcu tygodnia. Tymczasem więc wierzę autorowi i wydawcy (dzięki Marcinie za przesyłkę) na słowo.