Grubsza sprawa
Lekkie, skąpe letnie ubrania nie dość skutecznie skrywają niedoskonałości sylwetek. W tym roku w upalne i mniej upalne letnie dni rzuca się to w oczy z niezwykłą siłą. Naprawdę nabraliśmy niezdrowych gabarytów, rozmiarów XXL.
Czy winne są covidowe ograniczenia czy coś innego? Nie sposób odpowiedzieć bez uprzedniego przeprowadzenia skomplikowanych badań, jednak można bez specjalnego ryzyka przyjąć, że tusza młodych osób nie wzięła się wyłącznie z niekorzystnej dla sylwetki sytuacji: kwarantanny, wyizolowania i zamknięcia. Jest to dorobek kilkunastu co najmniej poprzednich lat, kiedy można było zadbać o sylwetkę i zdrowie, ale tego nie uczyniono. Jedzenie bowiem stało się modą, objadanie różnego rodzaju zapychaczami jest łatwe jak nigdy.
Owszem, w każdym większym sklepie, obok zapychaczy stoją polecane przez producentów soki i smoothie, warzywne i mnóstwo dietetycznych specjałów. Ale czy mają dostatecznie wielu zwolenników? Wystarczy spojrzeć na wszelkie burgerownie i fast-foodowe lokale, aby zobaczyć, że większości z nas smakuje solidne, kaloryczne jedzenie.
Może niezwykłe upały poskromią na moment nasze apetyty, ale co pomoże kilkudniowe zredukowanie kalorii, kiedy trzeba by dać radę wielu kilogramom. I jak tu pisać o czymś smakowitym, skoro właściwie należałoby ogłosić ogólnokrajową wyszczuplającą głodówkę. Bez żadnych naukowych dowodów zawsze byłam zwolenniczką teorii, że dla tuszy niebezpieczna jest głównie ilość. Może jednak warto robić smakołyki w małych ilościach, nie rezygnując z przyjemności pysznego smaku?
Ta potrawa nikogo nie utuczy, da jednak wiele przyjemności łasuchom: jest to spaghetti z zimnym sosem pomidorowym.
Zimny sos pomidorowy
2 spore, dojrzałe pomidory, 3-4 zielone oliwki bez pestek, duży ząbek czosnku, 2 łyżki siekanej zielonej pietruszki, około ½ łyżki siekanej świeżej bazylii, ½ łyżeczki odsączonych kaparów, po szczypcie mielonej papryki i suszonego oregano, ½ łyżeczki czerwonego octu winnego i 3 łyżki oliwy.
Wszystkie składniki rozdrabniamy: pomidory kroimy w centymetrową kostkę, oliwki w cienkie plasterki, czosnek przeciskamy przez praskę lub drobno siekamy. Mieszamy wszystkie składniki i na kilka godzin pod szczelnym przykryciem (zapach czosnku!) i wstawiamy do lodówki.
Podajemy ze świeżo ugotowanym, gorącym spaghetti. Pyszne i jeśli nie rozgotujemy makaronu – wcale nie tuczące. Smacznego !
Komentarze
Jak miło, iż pojawił się już kolejny wpis naszej Gospodyni 🙂
Chłodniki, sałaty i sałatki, zimne sosy, zimne przekąski, zimne napoje królują chyba w tej chwili na większości naszych stołów. Dzisiaj na naszym tarasie w cieniu 30 stopni. Nawet nie będę sprawdzać, ile Celsjuszy mamy w pełnym słońcu.
Owszem burgerownie, kebabownie i inne tego typu przybytki ma swoją wierną publiczność, ale wedle moich moich obserwacji knajpki wegetariańskie i wegańskie też mają swoją klientelę i tejże ostatniej przybywa, Z drugiej strony trzeba przyznać, że dzieje się tak przede wszystkim w dużych miastach.
Podrzucam przy okazji wegetariańską rękę Fatimy (porcja dla 2 osób):
https://photos.app.goo.gl/v7A1WJRFa3szkWMh9
z restauracji „Falla” w Warszawie.
U nas letnim przebojem jest ostatnio pasta z bobu-ugotowany i obrany bób miksuję z oliwą, serkiem ziołowym, czosnkiem i koperkiem w dużych ilościach. Do chleba, tostów i do makaronu też….jeśli chlupnę większą ilość oliwy 🙂
Trochę ministrem Czarnkiem powiało w tym wpisie… przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie 😉
Tyjemy od lat, bo chętnie odżywiamy się fast-foodem, pijemy słodkie napoje, jest tego do wyboru, do koloru, nie ruszamy się tak jak kiedyś (komputery, tv…) i tak dalej i tak dalej. Wybór niezdrowego jedzenia jest wielki i kuszący. Ja już od lat notuję, że sylwetki w Polsce zaczynają być podobne to tych, które tu mam na co dzień, to było do przewidzenia wraz z nadejściem do Polski tutejszych fastfoodów typu McDonald’s, Burger King czy Kentucky Fried Chicken, znane obecnie dla niepoznaki („fried” to złe słowo!) jako KFC . Zawsze zamawiam też frytki, które lubię, ale dla dwóch osób smażyć frytki w domu mi się nie opłaca.
Ja korzystam z tych przybytków w podróży, ale bywają ludzie, którzy o wiele częściej z nich korzystają. Nie powiem, mnie smakują kurczaki z KFC, ale codziennie bym ich nie jadła. Piję wodę, chociaż wolę piwo, na które pozwalam sobie w podróży i od czasu do czasu – też ma swoje kalorie 😉
Kebab zażyczył sobie Jerzor w Polsce, pierwszy raz spróbował, ja uszczknęłam trochę z talerza. Nie jest to moja bajka, jego chyba też. Xdecydowanie bardziej wolimy tradycyjnego schaboszczaka z restauracyjki na dworcu autobusowym w Złotym Stoku – z trzema surówkami i tak dalej. No i piwo!
https://photos.app.goo.gl/pREqGY6qG7kb7w216
p.s.Bardzo przemawia do mnie zimny sos do spaghetti. Pasta bobowa też, ale tutaj nie ma bobu. W Polsce korzystałam z okazji – lubię bób z wody i nigdy nie obieram ze skórki, bo gdzieś wyczytałam, że w skórce znajdują się enzymy, które pomagają w jej trawieniu. Postaram się poszukać, gdzie to wyczytałam.
Jeszcze jedna obserwacja – bardzo rozwinęła się w Polsce sieć ścieżek dla rowerzystów, widać to wszędzie, nie tylko w miastach, ale i tam, gdzie się da. To naprawdę rzuciło mi się w oczy po prawie 3 letniej przerwie „niebycia” w Polsce! No i masa ludzi z tego korzysta, co też rzuca się w oczy! Oraz niestety, betonoza/brukonoza, co ilustruję poniżej. Rynek w Ząbkowicach Śląskich, nie taki wielki przecież, dokumentnie wybrukowano. A kiedyś były tam skwerki, ławeczki, kwiaty… widocznie prościej jest zabrukować, niż utrzymywać pracowników zieleni miejskiej, którzy plewili te rabatki. Podobnie mają się inne rynki, jak choćby w Nysie. Piszę o tym, bo znam te mmiasta z dawnych lat. Szkoda 🙁
https://photos.app.goo.gl/BfFp8P3pt4GZpALe7
Relacja z podróży – te same trasy (prawie), co zwykle, trochę u Starej Żaby, no i okolicznych wsiach 😉
https://photos.app.goo.gl/Ru2EduoP4ZP4UjQx5
Alicjo-czarny kot za czarną kratą doskonały 🙂
Przy okazji przypomniała mi się sławna czy też raczej niesławna(!) historia hotelu „Czarny Kot” na warszawskiej Woli:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1934326,1,czarny-kot-wreszcie-zniknie-ze-stolicy-ale-absurd-goni-absurd.read
Moja największa bolączką z makaronem w Polsce, w tzw. włoskich restauracjach. Jest rozgotowany!!!
Jestem cukrzykiem.
Kiedy przyrządzam sobie sama klasyczne alio e olio czy putanescę (nie skąpiąc na oliwie i dobrym serze), z makaronem ugotowanym tak, że po przegryzieniu widać jądro niedogotowanej skrobi (tak podaje się go we Włoszech) to biorę POŁOWĘ tej insuliny, której kuszę wziąć, kiedy makaron będzie rozgotowany.
Dobry makaron z mąki durum, ugotowany al dente nie tuczy, gdyż ma niski indeks glikemiczny a cześć skrobi to skrobia oporna, zaś rozgotowany makaron to bomba kaloryczna.
A poza tym rozgotowane kluchy są niesmaczne.
ps. Moja przyjaciółka ma kilkuletnie dzieci, które wcinają ze smakiem makaron al dente, bo tylko taki dostają. To nie jest tak że „dzieci tego nie zjedzą”.
„Czarny kot się skrada za oknami…” – przypomniała mi się bardzo stara piosenka Sławy Przybylskiej…
Ten czarny kot zachadzał do Łaciatka, ale ostatnio Łaciatek przygruchał sobie łaciatkę i oboje wygrzewają się na fotelach na balkonie. Podobno zakrada się do nich jakiś jeszcze inny łaciatek… zasugerowałam siostrze, żeby dostawiła trzeci fotel.
Menage a trois? 😉
https://photos.app.goo.gl/rVf4UtFNtum1MrQn6
Zgadzam się z tym, co napisała Gospodyni – chodzi głównie o ilość zjadanych pokarmów. Za dużo przyjmujemy kalorii, za mało spalamy. To szybko się nie zmieni…
Bób młody można jeść ze skórką, ten bardziej dojrzały ma dość twardą skórkę, której nie zjadam. Ze skórkami różnie bywa – niektórzy nie jedzą skórek z agrestu i winogron, inni nie mają z tym żadnego problemu.
” Czarny Kot”, czyli ta słynna samowola budowlana w Warszawie była tu kiedyś wspominana. Z ciekawości poszukałam więcej informacji. Sprawa została zakończona rozebraniem całego budynku w grudniu 2021 r. Trudno to nawet komentować.
Alicjo,
dzięki za zdjęcia z Żabich Błot. Żaba rzeczywiście w ogóle się nie zmieniła. Szkoda tylko, że nie ma zdjęcia drzewek pamięci.
Mam Drzewka Pamięci – ale to zachowałam dla nas, blogowiczów. Zrobię to osobno jako galeria zdjęć.
https://photos.app.goo.gl/U4iyaFcdjG11zFdj9
Zdjęcia prześwietlone, zgadzam się. Ale spróbujcie sami to zrobić, mając oczy nieco załzawione.
Alicjo,
może i prześwietlone, ale ważne, że są. Dziękuję.
Dzisiejszy wieczór/ dość chłodny/ spędzony u nas z kuzynką męża. Były pieczone pstrągi w towarzystwie białej rzodkwi, wątróbki drobiowe ze śliwkami, owijane boczkiem i figi zapiekane z serem i szynką. Powinny być świeże, ale jeszcze na nie za wcześnie, więc była wersja z suszonymi. Białe wino i brownie. Smaczne pozostałości zostaną zjedzone jutro.
Brzmi to wspaniale, Krystyno!
Tabliczki wymyślił i chyba sam robi Michał, syn Haneczki. Ja wcześniej, 2 lata temu widziałam ten cmentarz, ale to coś innego niż spersonalizowane drzewka.
Lipę rozpoznałam, ale inne drzewa nie dało się w południowym słońcu i łzach…
Wszystkich znałam z tzw. realu. Wszyscy wspaniali…
No i Misia diabli wzieli. No moze nie całego ale jedną czwartą. 25 % obywatela mniej. Z XXL Zrobiło się L. Są jeszcze na Misiu pewne niedociągnięcia i cos tam do zrzucenia ale długi wyjazd przed nim i najlepszy przykład na świecie będzie mu towarzyszył osobiście . Kolejne setki kilometrów do przejechania na rowerze i sporo do przebiegnięcia oraz głos za plecami : „Run Forest, run!”
Na pomysł drzew pamięci wpadła Żaba, a tablice na pewno wykonał Michał, jako że syn Haneczki zna się na rzeczy.
Pozdrowienia dla Tych Co Na Chmurce. Tak wiele dobrych wspomnień jest z Wami związanych….
Krystyno-czy wątróbki drobiowe były może podane w postaci szaszłyków?
Czy możesz napisać coś więcej o tym daniu?
Misiu!
A żeby Cię… Gdzieżeś Ty bywał?! Niechby i Cię znikło XX, ale z bloga nie znikaj!
No i tego L nie obrabiaj za bardzo…
Misio ostatnio nadawał z Wyspy na FB, pewnie już wrócił
Danuśka,
wątróbki wyglądają tak : https://agifemme.blogspot.com/2017/11/watrobka-z-suszona-sliwka-zawijana-w.html
Nie są to więc szaszłyki, choć z tych składników można by skomponować także szaszłyk. Piekę je dość krótko w piekarniku w naczyniu żaroodpornym, które można potem postawić na stole. Z przypraw używam tylko pieprzu i odrobinę soli/ można wcale/, bo plastry boczku są słone. W przepisach bywa majeranek i tymianek.
Tę przystawkę jadłam bardzo dawno temu w jakiejś restauracji; bardzo mi smakowała, więc weszła do domowego menu. Wczoraj przygotowałam ją specjalnie dla kuzynki męża, która bardzo ją lubi.
Byłam dziś na leśnym spacerze, przyjemnym, bo było dość chłodno, a rozmaite zioła pięknie pachniały. Zebraliśmy garstkę kurek/ to dopiero początek, ale w tym lesie są miejsca bardzo wilgotne, więc można spodziewać się, że grzyby jeszcze się pojawią/; zjadłam trochę malin- te leśne są bardzo drobne, jagód nie było, ale chodziliśmy tylko ścieżkami, nie zapuszczając się w głąb lasu. Za to zebrałam spory pęczek mięty na znajomej łączce. To jedyne miejsce, które znam i jakoś nikt się nią nie zainteresował, bo rośnie w gęstej trawie. W ogródku mam trochę własnej mięty, ale nie za dużo.
Ja swego czasu robiłam śliwki suszone zawijane w boczek – pachniały tak, że wabiły zwierzynę z lasu, a szopy pracze wręcz dobijały się do drzwi i omal nie poszarpały mi siatki przeciwkomarowej! U nas ciepło, 26c i 85% wilgoci w powietrzu (sauna!).
Straszyli burzami, ale nas omija – w połowie drogi między Toronto a nami chmury rozstępują się nad jeziorem i część idzie na południe, a część na północ. My suchą nogą, a przydałby się deszcz…
Dawno już tego nie robiłam. Ale po wątróbkę musiałabym na drugi koniec wsi jechać! Ogórki kiszone są akuratne i zaczynają znikać ze słoja.
Facebook, na którym nie ma mnie, wkurza mnie okrutnie. Otóż bardzo często bywa, że aby coś napisać gdzieś (ostatnio recenzję z książki na publio.pl, żeby ostrzec czytelników!) muszę najpierw zalogować się przez facebooka. Czyżby Zuckerberg miał wszystkich w kieszeni?! Ja nie chcę i nie będę, żeby nawet mi płacili! 👿
Alicjo 🙂 nie zarzekaj się aż tak mocno. FB to fantastyczna zabawa jak ma się trochę zbędnego czasu a troszeczke fantazji i wyobraźni też pomaga w zabawie 🙂
Tak na skróty opowiem co i jak. Nie chcę całością zanudzać przypadkowych czytaczy.
Był kontakt elektroniczny i każdemu wiadomo że jeśli ten pozytywnie rozwija się to oznaczac może jedno. Kontakt w realu. Nic w tym dziwnego. Przerabialiśmy to niejednokrotnie. No może bez szwagra ale za to z Przyjacielem i Jeżorem.
Ona wyjechała z południowych Niemiec jako bachor z rodzicami do Stanów. Dziś jeszcze przed czterdziestką stacjonuje w usa w bazie wojskowej na terenie Niemiec. Jakimś cudem wyszło na jaw że posiadam konto w Szwajcaria. Ten kto zna ten kraj wie że to wspaniałe miejsce na różnego rodzaju spotkania do którego oficerka dążyła. Już już, rozwiewam ciekawość a może i zazdrość u kogoś 🙂
Im, to znaczy oficerom wojsk usa nie wolno dokonywać żadnych tranzakcji finansowo spekulacyjnych na terenie Europy. Ona miała parę setek tysięcy z tego tytułu i chciała mieć gotówkę. Spotkanie miało odbyć się w Szwajcaria. Ona przelewa na moje konto 300 tysięcy zielonych i chce tego samego dnia 270 tysięcy na rękę. Trzydzieści klocków pozostaje mi za fatygę. 10% to nie jest zbyt wygórowana prowizja 🙄
Krystyno-bardzo dziękuję za przepis. To jest danie, które na pewno będzie smakować Osobistemu Wędkarzowi oraz jednej z moich koleżanek, która uwielbia wątróbki we wszelkiej postaci. Przepis odnotowany i na pewno zostanie wykorzystany!
Nadszedł ten piękny czas, kiedy pomidory smakują najbardziej. Jemy je zatem codziennie, dzisiaj zostały też uduszone na sos do spaghetti.
Makaron-certo al dente(!), sos pomidorowy, trochę bazylii oraz parmezan.
Czy jest coś prostszego i smaczniejszego, kiedy za oknem lipiec, słońce, a na termometrze kolejny raz 30 stopni? Oj, Włosi znają się na rzeczy 🙂
Sprawozdam jeszcze z błyskiem w oku i z rozkosznym wspomnieniem, że dwa dni temu nadbużańska sąsiadka poczęstowała mnie pierogami z jagodami, własnej roboty rzecz jasna(jagody też zostały zebrane osobiście). To jest zresztą osoba, która co roku zbiera największe ilości jagód, bo jak mówi, bardzo lubi to zajęcie.
I tu przypomina mi się opowieść innej koleżanki, która obowiązkowo, raz do roku robi pierogi z czereśniami, podaje ze śmietaną. Och, i jak tu nie kochać lata 🙂
A kurek u nas nie ma, nadal za sucho.
Słuchajcie ludzie
Kleszcze atakują. Właśnie wczoraj w szpitalu wykryli, że mam jakieś choroby przenoszone przez kleszcze. Jestem bardzo chory, bardzo bardzo chory. W lutym miałem Covid, który przy tym, czego można nabawić się od kleszczy to mały pikuś.
Uważajcie na siebie!!!!!
Dali mi antybiotyki, okazało się, że na jeden z nich jestem uczulony. Wszystko do kosza ($322.00). Przepisali jakiś inny.
Uważajcie na siebie !!!!!!!!!! Kleszcze są wszędzie.
Nowy, trzymaj sie!
Zycze szybkiego powrotu do zdrowia.
Dziekuje za „Kajs…”. Szybko przeczytalem i juz dawno wedruje wsrod znajomych.
Trzymaj sie!
Hm… mnie się przytrafiły dwa ugryzienia kleszcza (jedno w Polsce, jedno tutaj) i „bulls eye” (charakterystyczny rumień), czyli początki boreliozy (lime disease u nas), ale szybka reakcja – i podanie antybiotyków szybko zlikwidowało problem. Oba przypadki zdarzyły się dawno temu, ok. 10 lat temu pierwszy, a z 5 lat temu drugi.
Zdrowia życzę Nowemu – a wszystkim też polecam uwagę, zwłaszcza jak już kleszcz ugryzie – należy to miejsce obserwować i jak tylko pojawi się coś nietypowego, to natychmiast do lekarza! No i w ogóle uważać, oglądać się po spacerach i wycieczkach… i pamiętać, że kleszcze wcale nie spadają z drzew – są nisko, w trawie, na krzaczkach, rabatkach i tak dalej.
Nowy, trzymaj się i zdrowiej!
Kleszcze… jest ich u nas mnóstwo. Mam do nich pecha, ale też szczęśliwie trafiam na te nieprzenoszące chorób. W ubiegłym roku miałam 13 kleszczy, w tym sezonie już 5. To świadczy o skali. Ostatni, jestem prawie pewna, przyczepił się do mnie na łące, gdzie rosła mięta, ale w ogródku też nie jest bezpiecznie. Trudno ich uniknąć, chyba że zamkniemy się w domu. Tak jak pisze Alicja -trzeba się sprawdzać wiele razy.
Alicjo,
wracając do Twojego wpisu z 24 lipca / 19.37/ – zaintrygowałaś mnie tajemniczą książką, przed którą chciałaś ostrzec potencjalnych czytelników. Możesz napisać, o co chodzi?
Krystyno,
„Zimny trop” duetu Beata i Eugeniusz Dębscy. Co gorsza, zakupiłam też inną książkę tego autorstwa, „Szwedzki kryminał”. Przeczytam pokutnie, bo zapłaciłam, niech się za swoje pieniądze pomęczę 😉 . Kiedyś przyrzekłam sobie, że nie będę kupować polskich „kryminalistów”, mam za swoje…
Joanna Chmielewska była tylko jedna i tylko ona potrafiła w dość humorystyczny sposób napisać kryminał.
Niestety, „Zimny trop” to kryminał bardzo cienki, w dodatku napisany w infantylnym stylu. Swego rodzaju „znakiem szczególnym” mają być chyba urwane w połowie słowa, bo nagle bohaterowi przyszła jakaś światła myśl do gło… <– o, w ten sposób.
Na dłuższą metę jest to okropnie denerwujące. Oczywiście to moje subiektywne zdanie, a gusta są różne, ale…
p.s. Że kryminał może być wysokiego lotu literaturą, przekonał mnie Stephen King i jego „Billy Summers.
Przeczytałam „Empuzjon” O.Tokarczuk. Dobra książka, jak zwykle, ale nie nominowałabym jej do nagród literackich.
Zdrowia Nowy! Nie dawaj się.
Mnie dopadła jakaś wredota, dusi mnie suchy kaszel, nie daje spać. Zrobiłam test z wynikiem ujemnym. Dałam się osłuchać na szczęście nic nie słychać. Mam brać dwa różne syropy, na noc jakieś tabletki, co do których mam wątpliwości, że pomogą skoro nawet kodeina nie skutkowała . Zobaczymy czy się w końcu wyśpię.
Przyjechał mój siostrzeniec, jest trochę zamieszania, słabo mówi po polsku, co mu nie przeszkodziło przyjechać do nas kawał drogi na hulajnodze. Znalazł aplikacje, zapłacił, ze sprzętem miał trochę kłopotu bo pierwszego nie udało się uruchomić ale dotarł powodując u nas pełne zdziwienie. Zapłacił za to całkiem sporo i uznał, że znacznie taniej i wygodniej byłoby jednak komunikacją miejską.
Skąd przyjechał?
Z Wielkiej Brytanii.
Nowy 🙄 w przeciągu ostatnich 10miesiecy odeszły trzy bardzo bliskie mi osoby.
Wystarczy jak na razie tych zawirowań. Miejsca na planecie jak na razie jest dosyć i trzymaj się mocno.
To że i z twojej półki zamiatają to nie jest jeszcze żaden powód by mieć dosyć tego co jest cudowne.
Dasz radę 🙂 i trzymaj się mocno.
Pozdrawiam z najprzepiekniejszego miejsc nad Bałtykiem – – > półwysep Darsser. Lubię tutaj przebywać a jeżeli jeszcze porządnie duje to przyjemność jest do kwadratu 🙂
Alicjo,
przeczytałam recenzje tych książek i widzę tam same zachwyty; tylko kilka krytycznych komentarzy. Jakoś mnie te pochwały nie zachęciły. Jeśli książki będą w naszej bibliotece, przejrzę je. Ty ryzykujesz więcej, płacąc za nie.
” Empuzjon” też dopiero co przeczytałam.
Małgosi i Nowemu – powrotu do zdrowia!
Krystyno, dziękuję!
Dziękuję bardzo za dobre słowo! Lekarze mówią, że będzie dobrze, trzeba się słuchać fachowców.
Jeszcze raz wielkie dzięki!
Pozdrowienia – – > https://photos.app.goo.gl/Bbfi1TwLoKCkEHLF6
Niedomagającym- Małgosi i Nowemu życzę skutecznego pozbycia się wredot i rychłego powrotu do zdrowia! Ani suchy kaszel, ani pokleszczowe „przygody” nie są niczym przyjemnym 🙁 Trzymajcie się!
Na nadbużańskich włościach jedna z naszych sąsiadek jest szczególnie podatna na ukąszenia kleszczy, właściwie nie ma roku, by te bestie jej nie dopadły. Kilka dni temu znowu zdarzyło jej się owo niechciane spotkanie z przyrodą. Dzięki Bogu, że nie wszystkie spotkania kończą się chorobą.
Ostatnio w naszym pięknym kraju prawie wszystkie memy i dowcipy dotyczą cukru oraz węgla, to może jeden z nich: https://tiny.pl/wqt9d
Danuśka,
z Twoją sąsiadką mogę podać sosie rękę.
Zupełnie nie mogę pojąć tego szaleństwa z cukrem; akurat ten produkt jest najmniej potrzebny w domu. Przetwory robią tylko niektórzy, no ale wielu dobrze czuje się, mając zapasy.
Małgosiu,
a może Twój kaszel ma podłoże alergiczne ? Nie chcę się wymądrzać, bo sama najlepiej znasz swój organizm, ale mam w rodzinie osobę z alergiami. Kiedyś była moda na spożywanie proszku z zielonego jęczmienia, więc ta osoba go piła. Czasem jeszcze trochę piwa. Nie trwało to długo, bo wystąpiły tak silne ataki kaszlu, że unikająca do tej pory jak ognia lekarzy, szybko udała się po ratunek. Koniec z jęczmieniem i poprawa była błyskawiczna. W porze nasilonej alergii unika alkoholu na bazie jęczmienia. W tym wypadku niepotrzebne były testy alergiczne.
errata: sobie
Krystyno,
ja na publio czytałam jedn recenzję tej książki- od wydawcy, oczywiście była entuzjastyczna!
Co mnie najbardziej denerwowało to ten styl „ple-ple”, rzeczywiście niektórzy piszą książki dla idiotów! Bez żadnego wysiłku, zdania proste i krótkie, no – źle się to czyta i już! Mam jeszcze jedną do zmęczenia, jest nadzieja, że zmienię zdanie, ale nie założyłabym się…
Na alergię – antyhistamina. Ja czasami miewam od niektórych ugryzień komarzyc, ciekawe, że nie wszystkie ugryzienia mają taką alergiczną reakcję (ogromna opuchlizna!). No i moje ulubione szparagi, nie wiedzieć czemu 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=wk9L1N9bRRE
Krystyno, ja też podejrzewałam alergię bo to wszystko zaczęło się jak wyszłam od syna po nakarmieniu kotów. Ale biorę leki antyalergiczne i o ile katar i łzawienie z oczu mi przeszło to kaszel nadal mnie dręczy.
Tu jeszcze o kleszczach:
https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,28656588,objawy-poznej-boreliozy-moga-pojawic-sie-nawet-po-20-latach.html#e=RelArtLink(1)
Małgosiu,
może ten kaszel to reakcja na smogowe powietrze?
Alicjo, tu gdzie mieszkam powietrze na ogół jest dobre, ja nie mieszkam w centrum, a na zachodzie miasta, a ulica którą mam przed oknami jest jednym z korytarzy nawiewowych dla Warszawy, bo większość wiatrów jest zachodnia. W Śródmieściu bywam rzadko. Ja taki suchy kaszel mam przy wszystkich infekcjach przeziębieniowych, tylko ten ciągnie się w tak dużym nasileniu wyjątkowo długo.