Masło maślane
Masło zawsze było nie tylko ważnym składnikiem człowieczej diety, też symbolizowało coś pozytywnego, coś dzięki czemu potrawy się polepszają, smak chleba staje się doskonały. Weszło też do zasobu porównań i przenośni. „Maślane oczy” – to czułe, pełne miłości spojrzenie; coś „idzie jak po maśle”, kiedy działania są udane; „jak w masło” znaczy bez najmniejszych problemów – i tak dalej .
Jest też masło stosunkowo cennym produktem, czego dowodem są jego ceny. Zwłaszcza ostatnio, kiedy poszły w górę dwu i więcej krotnie. Te najlepsze, cenione masła mają cenę nawet trzykrotnie wyższą niż inne. Zresztą ich jakość jest też, zwłaszcza przez smakoszy, wyczuwana. Doszło do tego, że na sklepowych półkach mamy tyle rodzajów maseł, że można je wybierać podobnie jak wino, wedle regionu pochodzenia. Każda mleczarnia wypuszcza na rynek masło o wymyślnej nazwie.
Mamy też dużo maseł klarowanych, które w kuchni są niezwykle przydatnym tłuszczem. Jeśli dodać do tego reklamowane miksy (co osobiście uważam za barbarzyństwo wobec szlachetnego masła), to można dostać zawrotu głowy. W ogóle odnieść można wrażenie że bolączka naszych czasów to mnogość i konieczność dokonywania wyborów.
Do całej palety maseł do wyboru możemy dodać także te domowe, robione własnoręcznie ze śmietany o zawartości tłuszczu 40 proc. ,jaka pojawia się na półkach sklepowych. Trochę z tym zabawy, ale jako pandemiczna rozrywka to miła propozycja.
Niedawno zauważyłam też w moim sklepie masło o zmniejszonej zawartości tłuszczu. Na próżno jednak szukać na opakowaniu informacji, co stanowi pozostałą część masy. Jest to produkt nieco tajemniczy i wobec tego budzi moją nieufność. Kupiłam, owszem kostkę takiego masła, jednak nie odważyłam się użyć go do kruchego ani nawet drożdżowego ciasta. Podejrzliwie też posmarowałam nim kromkę chleba, smak był dość nijaki. W wyniku mojej rezerwy wobec tej nowości używałam tego masła właściwie tylko do purée ziemniaczanego do gotowanych warzyw. Z całą pewnością to masło nie znajdzie się wśród produktów niezbędnych w mojej kuchni. Nie zastąpi dobrego, pochodzącego z dobrej mleczarni masła lub tego własnego, „wytrzęsionego” w słoiku ze śmietany, które wypróbowałam i które jest naprawdę dobre.
Masło to jeden ze składników naprawdę dobrej europejskiej kuchni, ważny składnik ciast, kremów i sosów, dlatego warto się nad nim pochylić z troską. Każdy smakosz chyba wie, że kruche ciasto z użyciem margaryny to nie to samo, co tradycyjne, maślane. Ma inny smak, zapach i nawet konsystencję. Dlatego nawet w trudnych czasach niedoborów najwspanialsze ciasto na świecie przygotowywałam z masła. Myślę o cieście uniwersalnym, które smakuje w formie rogalików z konfiturą różaną, a także kiedy kawałki jabłka posypanego cynamonem zawiniemy w rozwałkowane kwadraciki, w roli pasztecika z nadzieniem mięsnym, grzybowym, a nawet gdy owiniemy w nie banalną parówkę. Takie ciasto mam zawsze jako dyżurne w lodówce, do natychmiastowego użycia. Proporcje składników proste jak budowa cepa:1 kostka masła, mały pojemnik śmietany, 3 szklanki mąki. A wynik smakowity i elegancki, co wiedzą blogowicze z większym stażem, bo pisał o nim dawno temu Piotr. Mogę powiedzieć, że bardzo polecam to ciasto i życzę smacznego.
Komentarze
Rogaliki próbowałam, są przepyszne potwierdzam. Ja mam ten przepis z nieistniejącego już dawno Państwa blogu.
-17c, piękne niebo i słońce.
Masło powinno być maślane. Używam mało, ale masło to jest masło.
Dzisiaj wreszcie z dawna się szykujące gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami. Oraz sosem grzybowym, rzecz jasna.
Mała powtórka z przedostatniej rozmowy i wpisu:
16 lutego 2021 / 23:45
Temperamentnych ślicznych i utalentowanych dziewczyn nie brakuje.
https://www.youtube.com/watch?v=qYZKT1BpQpY
Wombat chętnie przyłączy do KBP (Klubu Blogowych Panów). Mimo niejakich wątpliwości, że prędko to nie nastąpi.
Wzgledem „zmywania statków” – jeśli dania nie będą serwowane na porcelanie, zawszeć można wykorzystać mobilną zmywarkę.
https://www.youtube.com/watch?v=-Ueq5YbSStA
Przeczytałam tekst o „Maśle maślanym” popijając kawę i podgryzając maślane ciasteczka 🙂
Dorzucam maślane wieści z francuskiego podwórka, gdzie masło kojarzy się przede wszystkim z kuchnią bretońską i normandzką. Poniżej jeden z klasycznych bretońskich deserów opartych na solonym maśle, bo solone masło to podstawa bretońskiej kuchni i deserów też!
https://i.pinimg.com/originals/ea/1b/51/ea1b5166b966706b618753dec8132360.jpg
Elapa-wie na ten temat oczywiście dużo więcej ode mnie.
Jako że od rana sypie gęsty śnieg i świat znowu zrobił się bardzo biały to podrzucam trochę kolorów, a przy okazji oczywiście muzyki też:
https://www.youtube.com/watch?v=kmIuEzfdld8
Echidno-oj, niestety chyba nieprędko…:-(
Basiu – przyznam bez bicia, że ciasto zrobię, bowiem wg przepisu o jakim wspominasz, robiłam niejednokrotnie. Z prostą budową cepa raczej sobie nie poradzę.
Dokładnie nie pamiętam ile gatunków masła było w sklepach w dobie PRL-u. Ale z pewnością niewiele. Na pewno śmietankowe, Extra, Wyborowe, Roślinne, Kakaowe i jeszcze jakieś, które umknęły mej pamięci.
Toteż przeżyłam „szok”, gdy po raz pierwszy zobaczyłam w Auchan’nie regały spożywcze zapełnione wieloma gatunkami od różnych wytwórców.
Pewnie Was zadziwię lecz u nas aż takiego wyboru nie ma. Producentów także niewielu.
Masełko i pochodne „smarowadła” (solone i niesolone) mieszczą się w niezbyt szerokiej, choć wysokiej, gablocie spożywczej. Rodzajów i gatunków około 20-stu.
W Polszcze za to szaleństwo maślane. I bardzo dobrze – od przybytku głowa nie boli, co najwyżej może się w niej zakręcić.
A maselnice vel kierzanki pamiętacie?
https://www.youtube.com/watch?v=SI8SS3PGJ98
Do masła maślanego dorzucę kawę z masłem
Zniknął mi roześmiany buziaczek z pierwszego akapitu – względem budowy cepa. Był i zniknął (kiedyś się mawiało jak w … cyrku – teraz to pewnie politycznie niepoprawne).
Pamiętamy, Echidno 🙂 Ja głównie z wakacji spędzanych w latach dziecięcych u rodziny na Podhalu.
Irku-kawa masłem niech zostanie dla chętnych…W Wietnamie piłyśmy z Jolinkiem różne rodzaje kawy, ale kawy z dodatkiem masła nie spotkałyśmy.
Co do maślanych skojarzeń to pomyślałam jeszcze o masach do tortów:
https://www.slodkiefantazje.pl/artykuly/12/krem-maslany-podstawowy
Irek wspomnial o kawie z maslem. Jeszcze nie probowalam. Pomyslalam o herbacie z maslem popularnej w Tybet. Troche na temat herbaty z maslem jest w ksiazkach na temat tego regionu . Maslo do herbaty jest zrobione z mleka żywiny o nazwie “yak”. Tez jeszcze nie probowalam.
U nas maslo jest uzywane do pieczenia roznych ciast. Na przyklad keks Krystyny 🙂
Jacques Pepin w swoich video instrukcjach w czarujacy sposob mowi aby wrzucic na patelnie “a little bit of butter” i na patelni laduje kostka masla (stick of butter) 🙂
Poza pieczeniem ciasta , maslo z mleka krowy uzywamy bardzo rzadko.
Popularnym maslem (butter) jest u nas maslo z roznych orzechow. Zaczelo sie od peanut butter. Teraz jest popularne almond butter, hazelnut butter, cashew butter i lista innych “butter” z roznych nasion i orzechow.
Kazde z tych “butter” mozna zrobic w domu korzystajac “Vitamix”. W niektorych sklepach , obok stoiska z orzechami, sa ustawione maszynki do robienia “butter”.
Maselnice widuję już tylko w skansenach.
Najczęściej kupuję masło solone; używam go także do wypieków. Starszy wnuk bardzo sobie chwali to masło, tym bardziej że on je pieczywo z samym masłem, więc smak jest doskonale wyczuwalny. Dodatki, czyli ulubiona szynka i kawałki papryki leżą obok i są zjadane po kolei. Niestety, nie mogę trafić na masło z kawałkami soli. Do smażenia obok oliwy i oleju używam masła klarowanego i widzę, że jest ono dość popularne.
Kawy z masłem też nie próbowałem, ale herbatę z masłem jak najbardziej … i smakowała mi 🙂
Jedną z rzeczy, które natychmiast znienawidziłam, kiedy tu przyjechałam te prawie 40 lat temu to było solone masło, a zwyczajne, bez soli, ciężko było znaleźć. Skąd solone masło? Bo lepiej się przechowywało, ale w czasach lodówek już naprawdę możemy sobie darować sól w maśle. Tym bardziej, że ogólnie spożywamy o wiele więcej soli, niż jest zalecane. Dużo więcej.
Herbata z masłem dla mnie też nie do przyjęcia 😉
Ale rozumiem, że na wyżynach Tybetu, na rozgrzewkę… chociaż nasi górale preferują herbatę z prądem – i z tym się zgadzam 🙂
Danuśka,
tak, byłam w PGS w Sopocie. Podobały mi się obrazy współczesnych malarzy polskich z kolekcji pp. Pileckich. Ciekawa jest też wystawa dzieł Władysława Hasiora. W większości są to asamblaże. Właśnie dowiedziałam się, co to jest. Sprawa jest prosta, wystarczy pozbierać w domu, na strychu i w komórkach różne przedmioty, ilustrowane pisma, kawałki tkanin i co tam jeszcze niepotrzebnego się znajdzie. A jak nie ma nic zbędnego, to można wziąć bochenek chleba, zabrać dziecku pionki do chińczyka i poskładać to. Potrzebna jest jednak jeszcze do tego wizja artystyczna, bo to wszystko ma wyrazić jakąś myśl. Picasso też tym się zajmował na początku. Tak by to można opisać trochę prześmiewczo, ale jest to jednak sztuka, a w wykonaniu Hasiora poważna. Pięćdziesięcioletnie bochenki chleba naprawdę stanowiły elementy kompozycji.
Pamiętam z końca lat 70. na wystawie sklepu jubilerskiego w Gdyni obraz Hasiora, z różnymi doklejonymi elementami jak to u tego twórcy. Bardzo mi się podobał i cena nie była zabójcza, ale na takie” fanaberie” jak zakup obrazu nie mogłam sobie pozwolić.
Masło solone w naszych sklepach jest bardzo dobrej jakości a ja mogę jeść je bez wyrzutów sumienia i szkody dla zdrowia, bo mam niskie ciśnienie 🙂 Oczywiście z wszelkimi tłuszczami, także tymi zdrowymi nie należy przesadzać.
Często do śniadania smaruję pieczywo gęstym jogurtem. Do tego może być twaróg albo kawałki papryki, wtedy już masło niepotrzebne.
Maslo solone jem jak Dziecko odjezdza i zostanie troche tego masla. Ona tylko solone a ja jem bardzo malo masla. Rano do sniadania smaruje cienko moja kromke tak aby nie jesc suchego chleba i to wszystko. Oczywiscie dodaje do sosow czy jak pieke ciasto. Dawno temu pisalam, ze na poczatku nie wiedzialam dlaczego moje ciasta byly lekko slonawe i dopiero Bretonka uswiadomila mnie, ze kupuje solone maslo. Maslo bez soli trzeba szukac na polce w slepie. Dla Dziecka kupuje tez maslo z ziarenkami soli.
Oni tutaj pieka ciasto – kuign amann – gdzie jest bardzo duzo masla solonego, moi lubia to ciasto a ja patrze jak oni jedza. Wole far, ciasto z suszonymi sliwkami.
To drewniane urzadzenie do robienia masla widzialam na wsi i nawet mi pozwolono troche ubijac. Bylo to bardzo, bardzo dawno temu.
Niby promuje się teraz ograniczanie soli, a soli coraz więcej wszędzie. Niech ta 😉
Dobrze, że jest wybór.
Hasior!
Dawno temu, rok bodaj 70-ty, byłam na wystawie Władysława Hasiora w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Między różnymi grabiami, bronami, miotłami z witek wierzbowych do zamiatania podwórka i innymi przedmiotami użytkowymi „upozowanymi” na sztukę, była też zmyślna instalacja postaci ludzkiej, z odkrytym wnętrzem, gdzie w miejscu, gdzie zazwyczaj jest serce była… dusza od żelazka 😉
Tytuł dzieła – „Dusza”. Oczywiście dusza była zimna. Całkiem zmyślne to było.
Pamiętam smak i zapach masła z maselnicy.
Kawa i masło bardzo chętnie, ale osobno.
Nie używam solonego masła. Pamiętam, że w czasach PRL przez pewien czas tylko takie było dostępne. Jem masło, też mam niskie ciśnienie 🙂
Danuska, O 21 h 05 sur France 3 program Des racines et des ailes a w nim o Bretanii.
W PRL było mocno słone. Teraz jest delikatniejsze, ale wolę zwykłe.
Elapa-dzięki za wiadomość, już oglądam!
Ja z masłem solonym nigdy nie spotkałam się w PRL, dopiero tutaj. I zdziwionko – chleb, ten paskudny typu wata, do tego masło solone i dżem 😯
Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Bretanii i na tradycyjne śniadanie znajomi Alaina podali masło solone(innego po prostu nie kupują), konfiturę i bagietkę, owszem byłam zdziwiona, ale zjadłam i to połączenie okazało się…..smaczne.
Lody czy też czekoladę o smaku solonego karmelu też lubię 🙂
Czy macie ochotę przypomnieć sobie dawne, blogowe rozmowy o solonym maśle i nie tylko? Łza, a nawet łzy się w oku kręcą…
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/11/12/smak-soli/
Elapa-to był ciekawy program, zresztą bardzo często oglądam „Des racines et des ailes”. We wczorajszym bretońskim reportażu była mowa, między innymi, o przekształcaniu nieczynnych już latarni morskich oraz zabudowań, które często im towarzyszą, w mieszkania wakacyjne czy też swego rodzaju gospodarstwa agroturystyczne. Wynajęcie takiego lokum to przyjemność dla posiadaczy zdecydowanie grubych portfeli. Poniżej jedna z propozycji- najtańsza opcja to mieszkanie na szczycie latarni za 600 euro/noc dla dwóch osób. Widok z góry niewątpliwie niezmiemski! Do poczytania dla chętnych, jest też wersja angielska:
http://www.pharedekerbel.com/30-accueil/173-le-phare.html
Danuśka – niewątpliwie można przeżyć niezapomniane wakacje. Za 600 € per noc. Kilka nocy – bagatela dla grubego portfela. A w ramach dbania o sprawność fizyczną gości, toaleta najwyżej usytuowanego lokum powinna znajdować się na samym dole.
Znowu nie pokazały się roześmaine buziaczki, choć przed opublikowaniem były w komentarzu. A miało być dowcipnie. Nic to.
Jest za to
„Masełko
by masełko przygotować
trza się nieco napracować
krówkę z pola najpierw zgonić
potem bydlątko wydoić
z wiadra mleko przelać schludnie
by nie było boń B. brudne
wlać do garnca lub siwaka
(na wsiach była praca taka)
przykryć płótnem albo lnem
w sieni niechaj stoi nocką oraz dniem
a gdy mleczko się ustoi
i w śmietankę się przystroi
zebrać w dzbanek kożuszek śmietanki
zlać w maselnice lub kierzanki
i ubjać powolutku
równomiernie
aż do skutku
by z grudek
masełko powstało
do konsumpcji namawiało
z takim masełkiem kromka chlebusia
– na myśl samą śmieje się gębusia
echidna©2021
Byłam na spacerze z kijkami. Krajobraz był bajkowy, wiaterek zrzucał śnieg z drzew, a wszystko to w promieniach słońca, spadało jak złoty deszcz. Wypróbowałam raki do butów, rzeczywiście szło się pewniej 🙂
Echidno-nie przejmuj się tym, że buziaczki się nie pokazały (czy pamiętasz o spacji pomiędzy ostatnią literą tekstu, a emotikonem?) Ja i tak chichotałam po przeczytaniu Twojej propozycji, by toaletę w owym latarnianym mieszkanku umieścić na samym dole 🙂
Małgosiu-podoba mi się, to co napisałaś „a wszystko to w promieniach słońca, spadało jak złoty deszcz”. Podczas mojego dzisiejszego ursynowskiego spaceru też tak bylo. Niestety na zdjęciu tego śnieżno-złotego deszczu nie widać:
https://photos.app.goo.gl/4A3WgDNSZwBDqDgdA
Na moich zdjęciach niestety też, bo nim uwolniłam ręce z kijków i sięgnęłam po telefon to spektakl się kończył, ale co zobaczyłam zostanie mi w pamięci.
https://youtu.be/spbSKgSxPxA wczoraj znalazłam na fb.
To chyba nie chodzi o ewentualny brak spacji. Wtedy pokazałyby się tylko znaki/ dwukropek i nawias/ bez żółtej buźki. Ale nie wiem, co jest przyczyną.
Może yurek wie?
Ja też dziś podziwiałam okoliczne widoki ze świadomością, że mogą zniknąć za kilka dni, bo zapowiadane jest duże ocieplenie. Aż strach myśleć, co będzie się działo na niektórych naszych drogach. Ale póki co jest pięknie; zrobiłam 15 tys.kroków, więcej niż zazwyczaj, ale szukałyśmy z koleżanką w miarę wygodnych dróg. Z odśnieżaniem u nas słabo, nawet w centrum.
Danuśka,
dość często zaglądam do starych tekstów blogowych. Miłe wspomnienia, choć nastroje bywały różne.
Modne w ostatnich latach połączenie soli i słodyczy to lody słony karmel. Próbowałam, nawet niezłe, ale wolę smaki tradycyjne.
Krystyno-masz rację, to na pewno nie chodzi o spację.
Dzięki za sprawozdanie z wystawy 🙂 Być może zarówno Ciebie jak i innych milośników sztuki zainteresuje ta strona:
https://news.niezlasztuka.net/events/
Za słodkim słonym nie przepadam, albo albo.
Do drożdżowego dodaje się szczyptę by nie rosło do sufitu.
Ocieplenie idzie nieubłaganie i się boję , że to spowoduje powodzie. Łagodne roztopy są znacznie bardziej korzystne dla nawilżenia ziemi. W tym naszym lasku są różne cieki wodne, które w lecie były w większości suche, a od jesieni jednak płynie w nich woda. Las niewątpliwie zyska na śniegu, bo widać że sechł na potęgę.
Kochani-dobre nowiny z Burgundii, u Aliny w ogrodzie już pierwsze oznaki wiosny:
https://photos.app.goo.gl/QW8oUeDFDs3T8w247
U mnie tez kwitna krokusy i sniezyczki. Te ostatnie tak sie rozgoscily, ze wszedzie ich pelno. Sa troche zniszczone przez mroz i bardzo zimny wiatr. Wschodza tulipany , zonkile, jacenty …..
Na obiad byla chinszczyzna kupiona na targu.
Danuśka,
dzięki za link do tej ciekawej strony.
Bug także uwieczniony na pięknych obrazach.
U Aliny w ogrodzie wesoło. Kura najwyraźniej jest zainteresowana krokusami.
Pamiętam, że Alina pisała o swoich kurkach.
Alino, pozdrowienia !
Asiu, nie znałam. Dziękuję.
U nas roztopowo, szaro i ponuro. Koniec bajki.
-7c, pochmurno,
na stole gołąbkowo (kasza gryczana + suszone prawdziwki + pieczarki sklepowe).
W czytaniu kolejny Jefrey Archer, na pochmurne dni.
próba
próba 2
? Co próbujemy?
Danusko, dziekuje za zdjeciowa przysluge 🙂
Krystyno, pozdrawiam rowniez.
Asiu, dziekuje za przejmujace nagranie.
Przypuszczam, że mordki.
🙂 😉 🙄 😯 🙁
😎
Właśnie odkryłam, że nie dość, że jestem Baran, urodziłam się w roku Konia, w Niedzielę Wielkanocną, to jeszcze była stuprocentowa pełnia Księżyca 😯
Może dlatego w okolicach pełni księżyca nie sypiam lub sypiam bardzo źle?
próba 3
Nic nie działa niestety. Emoji wszędzie działa lecz tu nie. Zagwostka.
Ty działasz, Echidno. Tylko to jest ważne.
Światowid zapłać haneczko za dobre słowo. Idę działać dalej, a raczej siedzieć na wprost ekranu i działać. Pogoda cudna ino ciutki przyciepło – 33 w cieniu. W chałupce przyjemnie, chłodnawo, a jak za bardzo przygrzeje włączymy klimatyzację i nadal będzie dobrze.
Ileż to od „prundu” zależy. W Teksasie przez trzy dni (dane z 18.02) około 325,000 ludzi pozbawionych było prądu. Ani ogrzać domostwa, ani ugotować, że o doładowaniu sprzętu nie wspomnę. I tragedia – Wi-Fi nie działa.
Gazowe podłączenia wygrały. Nie szkodzi, że połowicznie.
-7c, pochmurno, pada śnieg i ma padać cały dzień.
Prund to grunt. Naszą małą całą chałupkę ogrzewa kominek gazowy, ale już bez prundu nie będzie działał wiatraczek, co ciepło rozprowadza, a to jest z kolei niezbędne, ten wiatraczek. Nie tylko rozprowadzanie, ale coś tam.
Stary kominek na drewno był niby lepszy (na przykład na czterodniowe odcięcie od prundu i wszystkiego w czasie sztormu lodowego!), ale z kolei tu szło trochę pary w gwizdek, czyli duża utrata ciepła via komin, mimo stosownego „zamykania” na koniec palenia. No i masa drewna do palenia musiała być, więc kurz, popiół i te rzeczy…
Jeden i drugi kominek musiał (i musi) być od czasu do czasu wspomagany kaloryferami – żeberka jak za Gierka, w piwnicy piec na ropę, ale też jakaś kombinacja z elektryką, piec podgrzewa zbiornik z wodą, która w żeberka… itd.
W lutym zazwyczaj chodzi to-to na okrągło, temperatura jest ustawiona na 20c.
Dla mnie to nie jest komfort, 21c byłoby w sam raz, ale Jerzoru gorunco 🙄
Na obiad 4 gołąbki w dwojakach dla Briana (tego od Mrusi) posyłam przez umyślnego oraz ryba dla nas.
Przysłowia elektryka 🙂
Co dwie lampy, to nie jedna.
Nie taki diabeł straszny jak go oświetlisz.
Nie chwal lampy przed świtem.
W ciemności nie ma oporności.
Mądry Polak po spięciu.
Jedna świeczka lampy nie czyni.
Komu w drogę, temu latarkę.
Jak trwoga to do elektrowni.
Gdzie kabli sześć, tam dużo podłączania.
Nie ściemniaj drugiemu, co Tobie niemiłe.
Każde dobre 😉
Jeszcze a propos soli – ale nie w maśle. Otóż w słodyczach. Czekolada solona, różne wyroby typu cukierki, batoniki i tym podobne. SOLONE! Niby słodkie, ale słone.
Nie jadam więc nie wiem, jak jest teraz, ale na samym początku to był dla mnie szok.
Jak słodkie może być słone pod postacią batonika, cukierka itp?! Ano, może…
Jestem nudna. Kawa ma być kawą, herbata herbatą, słodkie słodkim, słone słonym.
W gościach/okolicznościach zjem i spróbuję wszystkiego. Domowo – to, co tygrysy lubią najbardziej.
+6, w słońcu + 11. Teraz 3. Topniejemy na potęgę.
Zlewałam tarninówkę w ilościach, pracowicie wybierając jadalne dodatki. Filtrowałam i filtrowałam, mam dość. A czeka mnie jeszcze mleczna.
Krystyno, emocjonalnie informuję, że jutro grają dwie moje drużyny. To jakoś przeżyję, ale za tydzień Walia gra z Anglią i nie wiem, co będzie.
Haneczko,
a gorzkie gorzkim ma być! Na ten przykład piołunówka 😉 I absynt.
Takoż nudna jestem. Smakowo i nie tylko. Może dlatego, że z okazji pandemii życie nudne się zrobiło, ani gdzie się ruszyć, ani co. Książki ratują.
Bardzo dobry wywiad w „Gazecie Wyborczej” z Andrzejem Grabowskim, polecam.
Zdaje się, że lubimy te same książki 😉
Przy okazji przypomniałam sobie Targi Książki i spektakl w Teatrze Ateneum (Jesienin), i napis u wyjścia:
https://photos.app.goo.gl/bV6PNKe8hkjjfvAUA
Ten tekst przytacza w wywiadzie Andrzej Grabowski.
A propos, grała Olena Leonenko, a reżyserował Janusz Głowacki, autor. Taki rodzinny teatr 😉
Oczywiście popieram-niech tygrysy jedzą to, co lubią najbardziej, ale moim skromnym zdaniem życie byłoby trochę nudne, gdyby słodkie zawsze było jedynie słodkim, a gorzkie tylko gorzkim. Nie na darmo wymyślono, na przykład, różne drinki, gdzie gorzkie i mocne alkohole miesza się z łagodnymi, słodkimi smakami.
Tatara podaje się z korniszonami i cebulą, by zaostrzyć smak mięsa, które bez dodatków byłoby mdło-słodkawe. Słodycz buraczków w polskiej kuchni zaostrza chrzan. A któż nie pamięta karpia po żydowsku z rodzynkami i migdałami? Rzecz jasna nie wszyscy lubią takie mariaże i nie jest moim celem, aby namawiać kogokolwiek do pokochania karpia z rodzynkami, ale w kuchniach wielu narodów połączenia słono-słodkie czy też kwaśno-słodkie są lubiane i popularne.
Alicjo-a czy lubisz czekoladę z chili, oczywiście gorzką czekoladę 🙂
Jesteś zwolenniczką wytrawnych oraz ostrych smaków to możę odpowiada Ci takie połączenie?
Czy pamiętacie, jak Piotr w swoich opowieściach odkrywał przed nami smak truskawek posypanych świeżo zmielonym pieprzem, albo jak podczas zjazdu w Poznaniu zajadaliśmy się lodami waniliowymi z olejem z pestek dyni, który to deser zaserwował nam z sukcesem Paweł wiedeński?
I jeszcze o solonym maśle-ktoś, kto przez całe życie jadł jedynie solone masło dziwi się, jak można używać masła bez soli. Takie opinie słyszałam rozmawiając z mieszkańcami Bretanii-dla nich nasze zwykle, niesolone masło jest nijakie i bez smaku.
To może na deser podam szarlotkę, gdzie słodycz ciasta miesza się z lekko kwaskowym smakiem jabłek, potraktowanych odrobiną cynamonu. Och, ten cynamon-dla jednych w szarlotce obowiązkowy, bo dodaje sympatycznego korzennego posmaku, a dla innych nie do przełknięcia!
https://idealneciasta.com/wp-content/uploads/2017/09/szarlotka-krolewska-jablecznik-z-pianka.jpg
Lubię z chili – ale jadłam ze 2 razy w życiu, bo omijam stoiska z czekoladą i tymi tam.
Jerzor kupuje czekoladę gorzką raz na wielki czas i wtedy robię śliwki suszone w czekoladzie, niedawno wspominałam.
Moja opinia o maśle jest jeszcze taka, że na Bartnikach, a więc do mniej więcej mojego 20 roku życia zawsze mieliśmy krowę:
https://photos.app.goo.gl/SvF66hxNsT3E76T3A
I to zawsze naprawdę dobrą krowę, która dawała wysokotłuszczowe mleko. Mleko nastawiało się w kamiennych garnkach w ciemnym, chłodnym pomieszczeniu – na wierzchu zbierała się śmietana, pod spodem kwaśne, co to można było kroić nożem…
Tę zebraną śmietanę wlewało się do maselnicy, u mnie w domu była taka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maselnica#/media/Plik:Ma%C5%9Bniczka.svg
i wyrabiało się masło. MASŁO!!! Co to było za masło!
I tu, moje drogie koleżanki i moi drodzy koledzy z wielkich miast macie mi czego zazdrościć 🙂
Alicja przez pierwsze dwie dekady swego życia zajadała warzywka i owoce z ogródka i ogrodu, na tak zwanym nawozie naturalnym, czyli pospolicie rzecz ujmując – gnoju, który produkowała owa krówka, mleka nie znosiłam, ale wszystkie inne produkty od Minki pasowały mi bardzo.
Masło ma smak, bez soli też – różnicę można wyczuć. Masło z wielkich mleczarń, które skupują mleko od wielu krów jest zupełnie inne niż masło od Minki, pasionej przez tę pasterkę powyżej na łące nigdy nie posypanej nawozem sztucznym.
Niestety – dziś prawdziwych pasterek już nie ma, a i krówek szczęśliwych też nie 🙁
Owszem, posypać chleb z masłem – jak najbardziej! Ale to ja decyduję, ile 😉
p.s.Z kwaśnego mleka wyrabiało się znakomity twaróg, a produkt uboczny, czyli maślankę, wypijało się bardzo szybko 🙂
Portland. Mina Fridy mówi wszystko – znowu mnie zabierają na spacer 🙄
https://miro.medium.com/max/523/0*0JK3cpLFycOgZz_s.png
A propos śmietany – podobną śmietanę, o jakiej wspominam z okazji wspominania Minki, przynosiła do Starej Żaby Eska, a zjazdowicze, którzy bywali, wiedzą, o czym piszę 😉
U mnie cynamon ma zakaz wstepu wiec go ni kupuje.
Obiad byl na slodko, tajine z jagnieciny , morelami i rodzynkami. Dobre . A teraz znalazlam przepis na tajine z daktylami i orzechami wloskimi. Zrobie nastepnym razem.
Kiedys pewna Bretonka powiedziala mi, ze jak jedzie na wakacje to bierz ze soba maslo solone, bo obawia sie, ze nie znajdzie na miejscu. Uwazam to za dziwactwo. Tydzien czy dwa mozna przezyc bez tego masla.
Alicjo ja tez bardzo dlugo jadlam ekologiczna zywnosc .
Mój znajomy wspominał traumatyczną pierwszą wizytę w domu narzeczonej, gdzie został poczęstowany szarlotką z cynamonem, którego nie znosił.
Lubię dodatek cynamonu, a mąż zawsze prosi, aby cynamonu nie żałować. Dodaję więc go dużo, ale nigdy nie zepsuł on smaku ciasta.
Olej z pestek dyni od paOLOre oczywiście pamiętam i z Poznania, i potem z Żabich Błot. Polubiłam go i kupuję.
Ja też Krystyno polubiłam olej z pestek dyni i od czasu, kiedy Paweł wylansował 🙂 ten smak na naszych zjazdach kupuję regularnie.
PaOLEre-zrobiłeś kawał dobrej roboty 🙂
Potwierdzam 🙂
haneczko,
mam nadzieję, że emocji dziś Ci nie zabrakło.
A filtrowanie nalewek to jedna z czynności, której nie znoszę. Szczególnie dokuczyło mi filtrowanie nalewki z dzikiej róży dwa lata temu; nigdy więcej! Udało mi się odfiltrować trochę więcej niż połowę trunku, reszta stoi i czeka nie wiadomo na co.
Nalewka jest bardzo smaczna i ma ładny kolor, ale wspomnienia mam niemiłe. Używałam całych owoców/ zgodnie z przepisem/. Szkoda, bo mnóstwo dzikiej róży rośnie w Rewie w pobliżu plaży. Doskonale czuje się na piaszczystym podłożu i rozrasta się w szybkim tempie. Aż kusi, aby zrywać dojrzałe owoce.
U mnie też cynamon – za drzwi!
Ja kiedyś gościłam znajomych z Polski, którzy, a raczej która, przywiozła ze sobą herbatę yunnan. „Bo u was takiej nie ma, a ja piję tylko tą!”).
Ja też pijam yunnan, kupowaną u Japonki w sklepie z herbatą 😉
I ten mój yunnan jest sprowadzany dokładnie z prowincji, gdzie rośnie.
Krystyno, obie moje drużyny wygrały i nawet przesadnie się nie denerwowałam.
Niektóre nalewki filtruję ponownie, gdy już się ustoją w butelkach. Zlewam wtedy to, co czyste, a męty filtruję, zlewam i odstawiam, potem powtórka z rozrywki.
Cynamon wybiórczo. Zawsze do szmurowanej czerwonej kapusty, nigdy do szarlotki.
Danuśka, też mieszam i przełamuję smaki, w kuchni to normalne, ale nie szaleję zanadto.
Nie wpadłabym na to, aby dodać cynamon do kapusty czerwonej, ale przy najbliższej okazji wypróbuję, jeśli nie zapomnę…
I otochozi… próbować. Jak nie posmakuje, to nie, ale przynajmniej wyrobimy sobie jakieś zdanie na temat dania 😉
Dzisiaj pieczeń, schab z lekkimi przyległościami. Mieli Rogerostwo wpaść, ale Kim ma pretensje żołądkowe, to znaczy na odwyrtkę, ale schab już natarłam tym i owym, więc piekę, najwyżej Rogerostwo wpadną jutro, a jak nie, to się zamrozi. Schabu jest 1.4kg, więc sporo.
Krystyno, przekonała mnie nasza przyjaciółka. Cynamonu nie za dużo, ale znakomicie podkręca smak. Nie miałam wtedy mielonego. Uparcie tarła laskę (laski mam do nalewek).
Alicjo, odnośnie Twojego wspomnienia z lat dziecięcych (20 lutego 2021 19:31) pozwolę sobie powtórzyć:
„Masełko”
by masełko przygotować
trza się nieco napracować
krówkę z pola najpierw zgonić
potem bydlątko wydoić
z wiadra mleko przelać schludnie
by nie było boń B. brudne
wlać do garnca lub siwaka
(na wsiach była praca taka)
przykryć płótnem albo lnem
w sieni niechaj stoi nocką oraz dniem
a gdy mleczko się ustoi
i w śmietankę się przystroi
zebrać w dzbanek kożuszek śmietanki
zlać w maselnice lub kierzanki
i ubjać powolutku
równomiernie
aż do skutku
by z grudek
masełko powstało
do konsumpcji namawiało
z takim masełkiem kromka chlebusia
– na samą myśl śmieje się gębusia
echidna©2021
echidna 18 lutego 2021 11:00
Echidno,
czytałam za pierwszą razą 😉
Co więcej – ja to widziałam oczyma duszy mojej, grudki aż do skutku i tak dalej 😉
Czyli napisałaś dokładniusieńko, po każdą grudkę 🙂
Może jeszcze trzeba by dodać, że jak już te grudki, to od góry maselnicy polewało się troszkę wody, żeby wszystko się lepiej oddzielało i łączyło tak, jak trzeba – stąd maślanka wspaniała!
Ale na po najpierwsze primo, tę krówkę trzeba popasać! Chcę nadmienić, że ja się zaprzyjaźniałam z każdą przeze mnie popasaną Minką, a one mi się odwzajemniały, nie idąc w tak zwaną szkodę, czyli na pole sąsiada zajadając się liśćmi buraków cukrowych czy „czymś w podobie”. Mogłam, popasając kolejne Minki, czytać książki, i tak mi stety, zostało 😉
Wracam na kanapkę do kindla, jednak to wygodniejsze, niż mieć oko na Minkę podczas czytania 😉
Woda na kawę/herbatę już zagotowana!
https://tiny.pl/rl9fj
Dzień dobry 🙂
Woda zagotowana 🙂
Pora więc na kawę
Kawa wypita, pora na spacer bo oślepiające słońce powoli chowa się za chmurkami.
-16c, słońce
Herbata właśnie się pije. Zajrzałam z pomocą kamer do Zakopanego, Sopotu, Zieleńca i do Czarnej Góry – na stoki narciarskie. Śniegu po pachy, w Zakopanem na Krupówkach tłumy i sporo śmieci (!), wszędzie zresztą tłumy. Skoczę jeszcze do Wrocławia i do stolicy…
Na Placu Zbawiciela w stolicy ruch umiarkowany, rondo pięknie przyprószone niewielką warstwą śniegu, słońce jak u nas.
We Wrocławiu na Rynku też sporo ludzi, ale nie tłumy, śnieg w ilościach śladowych, słonecznie.
Jak to fajnie sobie zerknąć w stare kąty…
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Krowke nie, lecz owszem koze.
Wychowalem sie wiec na kozim mleku! Masla z tego mama nie robila, ale twarog. Bralem koze po szkole, chwilami jeszcze owce z jednym, dwoma jagnieciami, a za nami szlo tuzin kaczek oraz ze cztery, piec gesi. Szlismy do pobliskiej glinianki, co trwalo jakies dziesiec minut, po drodze jednak byly juz mokradla, wiec ptactwo sie zatrzymywalo na rekonesans, ale za chwile tez doszlo. Ja, z czworonogami dochodzilem do glinianki, do stawow, a zamiast ksiazki mialem wedke. Zwierzeta chodzily sobie wolno, bo zadnej „szkody“ nie bylo, a ja moglem uczyc robaka plywac.
Slodkie, slone? Od mamy wiem, ze prawie wszystko co slodkie, domaga sie szczypty soli, a klasycznie slone nie obejdzie sie bez cukru. Ale, ze ja to musze tutaj przytaczac?
Tydzien temu mielismy tu jeszcze dwumiejscowe minusy, a wczoraj w moim ogrodku widzialem pierwsza pszczolke, a dzis w parku ich tysiace!
Moja nieżyjąca już kuzynka z Podhala chodziła często pasać owce na wzgórze za domem. Tam był bardzo dobry zasięg zatem wykorzystywała ten czas, by zatelefonować do rodziny i znajomych. Kiedy u mnie dzwonił telefon od Zosi, a dzień był ciepły i słoneczny to byłam pewna, że najpierw usłyszę: „Wiesz, dzwonię do Ciebie, bo właśnie jestem z moimi owcami na łące”. Szkoda, że już nie zadzwoni…
Dla wielbicieli kotów kot wiosenny 🙂
https://tiny.pl/rlc4c
Danuśka, ja poproszę jesiennego. U nas właśnie już zza rogu wygląda.
Wczoraj były knedle ze ślliwkami. Nie, nie węgierkami lecz podobne w kształcie i wielkości, kolorystycznie zbliżone do niedojrzałej węgierki. Nazwy nie pomnę niestety. Po raz pierwszy trafiliśmyy na taki „cymes”. Dotychczas robiłam „knedliska” wielkości sporej piguły śnieżnej. A to z powodu wielkości nadzienia – śliwki olbrzymy.
Dziś kartoflanka. Na upartego biurowa. Siedziałam pół dnia przed komputerem. Nie dla przyjemnoci.
-2c i zawierucha śnieżna, podobno ma nas zasypać ostro.
Fajny kot – ja jednak tęsknię za prawdziwym…
Wczoraj było świństwo pieczone, obiad, który miał się odbyć w sobotę, odbył się wczoraj. To było na drugie, bo na pierwsze pomidorowa z makaronem, co to robiony był z jajkami przepiórczymi. Te makarony zielononóżkowe i przepiórcze są bardzo delikatne i w sam raz nadają się do wszelkiego rodzaju zup, bo są krojone odpowiednio. Z czystego lenistwa nie upiekłam ciasta, co to poza babką piaskową jedyne, co umiem upiec, potem żałowałam, bo ostatecznie Jerzor coś kupił, sam tłuszcz 🙄 ta masa kakaowa, a tymczasem w zamrażarce zalega pokrojony w stosowne kawałeczki rabarbar.
Echidna,
czy w Twojej biurowej kartoflance pływało parę skwarek? 😉
Pepegor,
zdaje mi się, że na Górnym Śląsku kozy były dość popularne, bo koza to niewybredne zwierzątko i wszystko zje, a w dodatku poradzi sobie ze wspinaniem po hałdach. Jadąc od Babci spod Krakowa do domu, wstępowaliśmy do rodziny w Rydułtowach. Teraz jadąc z Krakowa do Wrocławia autostradą prawie się Śląska dawnego, tego z konglomeracją górniczych miast i osiedli, kopalniami – nie widzi…
Ale zagospodarowane hałdy i owszem.
p.s.Zaznaczam, że myśmy sto lat temu jeździli z Bartnik trasą Paczków – Nysa – Kędzierzyn-Koźle – Rybnik i na Katowice, a potem Kraków. Trasa Kraków – Wrocław (A 4) tamtędy nie prowadzi, przebywa się ją w 2.5 godziny czy coś koło tego.
Elegancja! Ale mało widać 🙁 bo prawie wszystko obstawione ekranami wygłuszającymi hałas samochodów.
Echidno-proszę uprzejmie, specjalnie dla Ciebie kot jesienny 🙂
https://tiny.pl/rlfgb
Haneczko-topnienie przesunęło się od Ciebie do nas. W nadbużańskich okolicznościach przyrody bez kaloszy nie ma co wychodzić na spacer.
Mam sprytne ocieplane, idealne na przedwiosenne roztopy.
Podczas ostatnich supermarketowych zakupów na wielkiej ladzie z przecenionymi książkami znalazłam pięknie wydaną księgę „Wyjątkowe wina, największe wina świata” Sylvie Girard-Lagorce. Jako że cena tej książki też była wyjątkowa-14,99 zł! to kupiłam bez wahania. Nie żałuję, bo jest tu wiele ciekawych opowieści o winach, jak na przykład ta o historii wina w Afryce Południowej:
zaczęło się w roku 1659, kiedy holenderski osadnik zasadził pierwsze winne krzewy niedaleko Kapsztadu. Potem gubernator tego miasta w 1694 utworzył najsłynniejszą winnicę w kraju-Groot Constantia. „Powstające tam wino likierowe rywalizowało z tokajem i porto, a jego wielkimi amatorami byli Napoleon i Bismarck. Prawdziwy rozwój winiarstwa w tym regionie rozpoczyna się od roku 1688, kiedy to do Afryki licznie przybyli, uciekający przed prześladowaniami, francuscy hugenoci. Część przybyszów pochodziła z winiarskich regionów Francji i przywiozła ze sobą wiedzę oraz doświadczenia ze starego kontynentu”.
Ot i ciekawostka z tymi hugenotami.
Południowo afrykański rywal porto i tokaju nadal w sprzedaży, wstrzymam się jednak z zakupem 🙂
https://www.vivino.com/FR/en/klein-constantia-vin-de-constance-natural-sweet/w/1958101
Wina południowoafrykańskie są znakomite, zwłaszcza w okolicach Kapsztadu jest cała masa winnic, z których chyba ze cztery zwiedziliśmy, a najdłużej zasiedzieliśmy się w winnicy Klein Genot we Franschoek:
https://photos.app.goo.gl/nBszdQlybr4qmZKi1
Kupiliśmy nawet skrzynkę, ale po drodze wypiliśmy na popasach. U nas w sklepie są tamtejsze wina (ale nie z tej winnicy, która jest za „klein”, żeby opłacało się eksportować), ale są drogie. Właścicielka winnicy tłumaczyła nam, dlaczego tak jest – otóż w kraju, gdzie jest wielkie bezrobocie trudno jest znaleźć pracowników do zbioru winogron. Jak już się znajdą, płaci im się spore stawki, bynajmniej nie grosze – i to „idzie w cenę”. U niej pracują biali pracownicy, bo czarni, jak się wyraziła, wolą leżeć pod drzewkiem, niż pracować. Uwierzyliśmyna słowo, chociaż zdziwiło nas to.
Przy okazji zerknęłam na ceny win z RPA w sklepie w mojej ursynowskiej okolicy:
https://dobrewina.pl/51-rpa
Alicjo-na Twoich zdjęciach najbardziej podobają mi się małże 😉 Ten sos, w którym zostały podane wygląda smakowicie.
U echidny jesień za pasem, a u nas przedwiośnie, może chwilowe, ale bardzo przyjemne. Słyszałam dziś żurawie, a sąsiad widział ich kilkanaście na zaśnieżonym polu. Choć od kilku dni mamy temperatury mocno plusowe, to śniegu nadal jest dużo, ale topnieje spokojnie . Mam przy domu zaciszne miejsce z ławeczką i tam dziś piłam sobie herbatę lekko ubrana.
Zrobiłam dziś dorsza po grecku, teraz się przegryza, a także śledzie solone z cebulką w oleju.
Krystyno-też słyszeliśmy żurawie na nadbużańskich włościach zatem wygląda na to, że już przyleciały, chociaż zdarza się coraz częściej, że w ogóle nie odlatują na zimę. To zjawisko dotyczy podobno jednak głównie Polski zachodniej i południowej:
https://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/zuraw-opis-wystepowanie-i-zdjecia-ptak-zuraw-ciekawostki,22631.html
Dzisiaj było tak ciepło, że miałam w biurze szeroko otwarte okno, to południowa strona. I oczywiście też słyszałam żurawie. 🙂
Łąka za oknem już zielona, czapka trafiła do torby.
To ciepło i słoneczna jasność poprawiły mi trochę humor. Siostra i szwagier, nauczyciele, w piątek idą na szczepienie. Rodzice nadal nie znają terminu, a ja pewnie poczekam do przyszłego roku, albo nie zaszczepią mnie wcale. Bo jeżeli jednak okaże się, że szczepienie trzeba powtarzać co pół roku to jesienią znowu w pierwszej kolejności zaszczepi się kasta rządząca. Czy ktoś z Was już jest zaszczepiony?
Asia,
spojrzyj za moje okno, sam widok chłodzi! 😯
https://photos.app.goo.gl/wqANZ4FuiK8jiTbq8
Żadnych gęsi kanadyjskich, wracających z Północnej Karoliny.
W sprawie szczepień – u nas jeszcze nic nie wiadomo, to znaczy wiadomo, że rząd szczepionki zakupił, ale jeszcze nie dotarły, bo coś tam stanęło na przeszkodzie.
W Kingston w każdym razie nie ma i prośba szpitala i odpowiedniego oddziału w Ratuszu, aby do nich nie dzwonić (tłok na łączach!), jak wszystko będzie gotowe, to obywatele zostaną powiadomieni za pomocą wszystkich mediów i tak dalej.
Tak więc spokojnie czekamy.
Danuśka,
Prawie cały czas w trasie objazdowej RPA żywiliśmy się w Ocean Basket 😉
Łyżwiarzom też jakby pary zabrakło, ale zambone pracowicie czyści taflę…
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Asiu,
znam kilka osób zaszczepionych. Moja synowa jest w grupie Zero i przyjęła dwie dawki szczepionki. Musiała jednak jechać do odległego powiatu. Wnuk uspokoił się, bo martwił się bardzo o mamę. Moja sąsiadka /80+/ miała komfortową sytuację, gdyż lekarz z przychodni dzwonił do niej z propozycją szczepienia. Gmina zapewniła też transport . Z kolei moje dwie starsze znajome/ 70+/ nie miały tak lekko i wszelkie próby zarejestrowania się poprzez internet, infolinię czy telefon do przychodni nie powiodły się. Jedna z nich pojechała więc do przychodni w Gdyni i tam zarejestrowano ją, ale do Sopotu. Druga zrobiła to samo. Przyjęły pierwszą dawkę. W małym Sopocie wyznaczono 5 czy 6 miejsc szczepienia, przy czym jedno czynne jest 7 dni w tygodniu, więc obsługuje okolice. Oczywiście moje znajome działały od wczesnego ranka dnia X , więc jeszcze się załapały. Drugi termin mają wyznaczony dopiero za miesiąc. Nawet nie staram się przewidywać mojego terminu, bo ciągle słyszę o zmniejszanych dostawach szczepionek.
Mnie akurat się nie śpieszy , ale wielu czeka z niecierpliwością na swoją kolej.
Krystyna,
no właśnie, my też spokojnie czekamy, ale są ludzie, którzy muszą iść między innych ludzi, bo pracują, nie zazdroszczę im. Dla mnie absolutnym priorytetem powinni być pracownicy bezpośredniej służby zdrowia, bo jak oni się pochorują, to kto nas będzie leczył?
Na dzisiaj Kingston i okolice jest w strefie zielonej, czyli jest dobrze.
Z innej beczki – piszę, że u nas zawierucha i faktycznie wygląda to dosyć marnie, ale ja siedzę w ciepłym domu i jak na mieszkańca Kanady przystało, jestem przygotowana na takie „okoliczności pogody”. Serce się kraje, czytając o mrozach i śniegach w Teksasie, gdzie ani człowiek, ani zwierzęta i przyroda w ogóle nie jest gotowa na aż takie zimowe niespodzianki. Tragedia po prostu.
Starszy znajomy taty 80+ miał termin na początku lutego, ale przesunięto go na najbliższy czwartek. Rodzice zostali zarejestrowani w pierwszym terminie ich grupy czyli 70+, jednak termin nie został jeszcze wyznaczony. Co ciekawe, kuzyn mamy, młodszy od niej o rok (równe 70 lat), już jest po… W tej samej miejscowości.
U nas dopiero kończą szczepić grupę „0” pierwszą dawką. Dwie ciocie 90+ miały pecha, bo w wyznaczonych terminach były chore. W moim mieście są dwa punkty, natomiast w o połowę mniejszym, sąsiednim, aż cztery. Trudno to zrozumieć.
Na chińską i rosyjską szczepionkę nie wyrażę zgody.
Zurawie dzis krazyly nad moim ogrodkiem. Przedtem moja sasiadka pytala czy sadze, ze zima moze jeszcze wrocic. Gdy sie pojawily zawolalem przez plot: Marta, zurawie nie wiedza ktory kierunek wybrac, wychodzi wiec na to, ze zima jeszcze wroci! To tylko tak, jesli uwierzyc w instynktywna madrosc wedrujacych ptakow. Moze jadnak tylko chcialy sie pobawic silna chyba termika, bo mielismy pod 20°C.
Koza, Alicjo, byla zwana krowa gornikow, to prawda.
!
Moja synowa jest zaszczepiona, też w grupie 0, trochę osób z rodziny. My też musimy cierpliwie czekać.
Pogoda była piękna, +10 w cieniu. Tam gdzie słońce mniej operuje śnieg jeszcze leży. Szczyty okolicznych górek , gdzie jeszcze tydzień temu szalały dzieciaki na sankach, są jednak już zielone i na stokach ta trawa też mocno przeziera.
Tereska Pomorska – jako pielęgniarka pracująca, również była zaszczepiona na początku stycznia. Nie wiem nic więcej, bo chyba jest zapracowana i na razie się nie odzywa.
Śnieg przestał padać, ale jutro ma być powtórka z rozrywki. Temperatura 0c.
Zajrzałam na lodowisko – jest czynne do 22-giej. Pięknie oświetlone, jest jeszcze choinka (!!!) i różne świetlane ozdoby świateczne…
Wszyscy mieli koronę, mam i ja 🙁
Ewo! 🙁
Ewo-a Witek zdrowy? Życzę łagodnego przebiegu i szybkiego powrotu do dobrej formy! Na wzmocnienie przesyłam herbatę z jednego z Waszych ulubionych krajów: https://static.myvimu.com/photo/24/106262423.jpg
Wśród znanych mi osób kilka pań w wieku 85-95 już zaszczepionych, rozmawiałam też niedawno z niektórymi sąsiadami nadbużańskimi w wieku 70 plus i oni również po szczepieniach, my czekamy.
Młoda Pyra udostępniła niedawno na FB zimowe zdjęcia z nad Balatonu, poniżej jedno z nich. To dla tych, którym zimy za mało 😉
https://tiny.pl/rl5z7
Danuśko,
Witek przywlókł zarazę równo dwa tygodnie temu. Wedle jednej lekarki była to zwykła grypka. No nie była…
I dzięki za herbatkę! Spadam do łóżka.
Ewo, szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Ewo, trzymaj się ciepło, szybkiego powrotu do zdrowia. Nie wszyscy chorują , ja dotąd nie. Siostrzenicy od 4 miesięcy nie chce wrócić smak i węch, a to był w jej przypadku w zasadzie jedyny objaw.
Alicjo, nie, bez skwarek. Ta kartoflanka. Nie przepadamy za tego typu dodatkami do zup.
Dnauśka, piękne dzięki za jesiennego kocurka.
Pięknie przymroziło nad Balatonem. A co, Moda Pyra odwiedziła ostatnio te okolice?
Ewo – lekkiego przebiegu choroby i szybkiego powrotu do zdrowia życzę.
Danuśka – przepraszam za literówkę.
Danuska, mam dwa takie pudelka herbaty. Bernard przywiozl ja z Ufy w 1986r. Zawartosc jest w srodku. Nie wiem dlaczego nie otworzylismy i nie zrobilismy sobie herbaty. Za chwile mam towarzyskie spotkanie i jak wroce to otworze pudelko. Czy bede pila ? Nie jestem pewna .
Raz jeszcze dzięki!
W związku ze wspólną chorobą, podnosimy się z Wiciem wzajenie na duchu:
– Jak samopoczucie?
– Tak pomiędzy prosektorium a sanatorium.
Czyli duch w narodzie nie ginie 😉
Aleksander Doba wczoraj zdobył Kilimanjaro i oddał ducha… Zawsze było wiadomo, że w domu kostucha go raczej nie przyłapie. Na pewno miał ciekawe życie!
0c, popaduje mokry śnieg.
Chorym szybkiego zdrowienia!
Czy wszyscy piliśmy herbaty gruzińskie? Ja podnoszę rękę… zapytam Japonki przy okazji, czy ma, bo ona ma tych herbat od zarąbania, ale czy gruzińską – nie wiem.
Piło się też assamy, madrasy, ulungi… ulung akurat Karou ma, ale spróbowałam i serce mi nie pikło.
Przykleiłam się do tego yunnanu i cześć, pasuje mi jak żadna inna.
Dzień dobry,
Ewo, Witku zdrowiejcie.
Nie ma chyba dwóch osób, które przechorowały koronę tak samo. Mnie węch i smak wrócił stosunkowo szybko, ale szlag by trafił, mam covida przewlekłego. Znaczy podobno nie zarażam, ale ciagle jestem zmęczona, mózg otumaniony, bóle mięśni i stawów jak przy grypie i stan podgoraczkowy.
Jolly,
to współczuję. Pod koniec września (parę dni przed urlopem) miałam dziwne objawy i grzecznie udałam się do lekarza, nie chcąc mieć biednych Włochów na sumieniu. Zostałam grzecznie wyśmiana. Tydzień później, w San Gimignano, Wicio zachwycał się upojnym aromatem trufli, a ja trzymając nos tuż nad wyżej wzmiankowanymi, zastanawiałąm się, co ci ludzie w tych truflach czują, bo ja tam nic nie czuję. Zaświtało mi dopiero, gdy po powrocie, przez 2 miesiące herbata Earl Grey pachniała różą, a nie bergamotką, a od zapachu rozmarynu mdliło mnie do stycznia. Czyli można dziada przejść dwa razy. Teraz jest gorzej.
Ewo – trzymam kciuki. Niech to paskudztwo jak najszybciej minie.
Mój tata też miał długo stan podgorączkowy, ja również, ale nie mierzyłam już później, bo nie chciałam się stresować.
Do dzisiaj tata ma problemy z nogami , chodzeniem, wysypką i smakiem. Ja mam kłopoty ze snem.
Młodszy kolega z biura, właśnie kończy izolację i czuje wciąż to ogromne zmęczenie. Jego ośmiomiesięczna córeczka miała tylko katar, ale dwuletnia siostrzenica już przeszła to gorzej, z wysoką temperaturą.
Alelsander Doba to mąż mojej cioci. Wczoraj mama rozmawiała z ciocią Gabi o tej wyprawie do Afryki. W zeszłym roku pandemia popsuła mu plany wyprawy do Magadanu. Smutne, chociaż spełnił marzenie, to tych marzeń miał więcej i szkoda, że już ich nie zrealizuje.
https://youtu.be/-CCchxvBV9I
https://youtu.be/xrGXrt9Ipc8
https://youtu.be/tvts8On_2kg
No to miałaś wujka (stryjka?) z fantazją, Asia. Zamówiłam sobie „Olo na Atlantyku” – już kiedyś miałam kupić, bo lubię wszelkie tego typu zapiski, ale schodziło mi to jakoś.
Przykre, bo 74 lata to nie wiek, jak sto lat temu bywało.
Poruszająca jest też bardzo wiadomość o śmierci Jana Lityńskiego oraz o okolicznościach, w jakich nastąpiła. Kiedy czytałam o Narwii i okolicach Pułtuska, gdzie zatonął ratując swojego psa pomyślałam o Piotrze, który często spacerował oraz łowił ryby w tamtych okolicach.
Echidno-Młoda Pyra nie byłą na Węgrzech, udostępniła jedynie na swojej stronie zdjęcia Węgra Hérincs Dávid
miało być: zdjęcia Węgra- Davida Hérincs.
A do porannej herbaty:
https://tiny.pl/rllgd
to o czym się nie mówi 😉
https://img8.demotywatoryfb.pl//uploads/201810/1540804565_7za3xo_600.jpg
Chyba dopadła mnie alergia, leje mi się z nosa, kicham jak z armaty seriami i swędzą mnie oczy, tylko że teraz pyli leszczyna i olcha, których w okolicy nie ma 🙁
Danapola
24 lutego 2021, 7:15
Coś w tym jest, że o człowieku stanowi jego podejście do zwierząt.
+2c, pochmurno.
Czytał ktoś z Was trylogię Kena Folleta „Stulecie”? Jest to kawał dobrego czytadła z górnej półki. Zaczęłam od środka niestety („Zima świata”), ale już nadrabiam pierwszą częścią „Upadek gigantów”. Książki grubaśne – takie lubię!
Danuśka,
do porannej herbaty się nie otwiera, a co do drugiego sznureczka… 😉
Prawie, ale wydzieliłam 2 półki na moje (i brak mi miejsca!!!), a pozostałe 2 na pańskie, bo tam dochodzi specjalne obuwie rowerowe, nawet takie, które już nie jest w użyciu, bo wpinanie nie takie, przestarzałe 🙄
Dylematy, dylematy…
Dla Alicji raz jeszcze poranna herbata bez skracania sznureczka, może w takim wypadku łatwiej się otwiera…?
https://lh3.googleusercontent.com/proxy/liNpfsq6jS7FP0EDdUYEZHa9k01YbsfPXW3DJyU17dXhq_Ka2krTl0fPIUSmscHvsnGTVxhbKmcA8MCpm5IO_zBD9haSXGxSlpEnjhxgCt4nOoVcSUJLt8iNaTjcbeQ
U nas sytuacja z butami damskimi i męskimi wygląda trochę podobnie, jak na tym humorystycznym rysunku 🙂 Ale nie należy zapominać o różnych specjalnych kaloszach i tym podobnych buciorach przewidzianych do wędkowania. To obuwie ma swoją specjalną i niemałą(!) półkę w garażu na włościach.
Małgosiu-co do pyłków i alergii to nigdy niczego nie wiadomo na pewno i do końca, tak podpowiada moje katarowo-alergiczne doświadczenie 🙁 To prawda, pylenie roślin zaczyna się na ogół w lutym i wszystko wskazuje na to, że coś Cię dopadło. Ostatnio dziwny jest ten świat-skoro masz mewy w okolicach Twojego balkonu to może i leszczyny są też gdzieś na trasach Twoich spacerów…?
Nie działa 🙁
Alergie podobno mogą pojawiać się nagle – na przykład moja miłość do szparagów dobrych kilka lat temu poszła się bujać, bo co zjadłam, to zaraz wysypka i swędzenie.
Od paru miesięcy kicham i jestem ciekawa, co mi w moim domu szkodzi. Przecież nie ma nic nowego 😯
Ale uporczywe kichanie trwa, kilkanaście razy dziennie. Podejrzewam, że jestem uczulona na brak kota!
Herbata nadal niedostępna, uparta bardzo, trudno…
Elapa wspominała o herbacie gruzińskiej sprzed dziesięcioleci. Nadaje się chyba tylko dla badaczy. Ale przypomniałam sobie, że ja też mam stare, bo już prawie pięcioletnie sake, prezent z Japonii. I będzie nadal stało, aż zjawi się ktoś obeznany z tym trunkiem/ napisy japońskie/ i albo wypije, albo każe wyrzucić.
Leszczyna u nas zbiera się do kwitnienia.
Dziwne to uczulenie Małgosi. To raczej coś domowego, może jakieś kwiaty.
U mnie wiosennie kwitną tulipany i hiacynty, oczywiście w domu. Hiacynty pięknie pachną, ale nie uczulają.
https://youtu.be/7UZFSGiC8Ww
https://youtu.be/TJZDyIz-0lk
https://youtu.be/pG-5J1mK2jw
https://youtu.be/HtAi-fTCUKM
https://youtu.be/8sF0R5XFcxk
Obejrzyjcie ten teledysk 😀 https://youtu.be/M4L1axunOHM
Ewo, Jolly, Asiu, Irku i inni ozdrowiency: zycze szybkiego powrotu do zdrowia i do normalnosci.
Ogladalen w tvn24 wczorajsze „czarno na bialym“ ktore raportowalo o tych co wyzdrowieli.
Zycze wam szybkiego powrotu do zdrowia!
To dziwne, bo herbata rano się otwierała, była tam biała filiżanka i nalewano do niej herbaty.
Te objawy pojawiły się po wczorajszym spacerze, więc raczej pyłki, bo tam jest sporo olch. Zwykle dopadało mnie to w kwietniu, bo zdiagnozowano , że jestem uczulona między innymi na brzozy.
Pepegorze – bardzo dziękuję.
Czy zaglądasz tutaj?: https://www.sbc.org.pl/dlibra/collectiondescription/6
Można znaleźć różne ciekawostki.
https://www.sbc.org.pl/dlibra/collectiondescription/244
Do wczorajszej herbaty już nie ma sensu powracać, zaparzyłam świeżą z powiewem wiosny 🙂
https://thumbs.dreamstime.com/z/fili%C5%BCanka-herbata-i-hiacynt-68451391.jpg
Czy wiecie, że dzisiaj 25 LUTEGO (!)zjedliśmy obiad na nadbużańskim tarasie? Ubrani jedynie w swetry i kamizelki cieszyliśmy się słońcem i wiosenną temperaturą. W obiedzie towarzyszył nam kolega, który miał polecieć dzisiaj bardzo rannym świtem do Lyonu, z przesiadką w Amsterdamie, ale….nie poleciał. To już kolejny przypadek, kiedy odwozimy gości na lotnisko, a oni z różnych przyczyn nie odlatują i…. spędzają z nami kolejny dzień 🙂 Zgodnie z francuskimi wymogami kolega stawił się na lotnisku z wynikiem testu covidowego pt. RT PCR(do wykonania najpóźniej na 72 godziny przed przylotem do Francji) Niestety na Okęciu okazało się, że do przesiadki w Amsterdamie potrzebny jest jeszcze inny test covidowy, bo takie z kolei wymagania mają Holendrzy. Ów test, zwany szybkim przesiewowym należy wykonać nie wcześniej niż na 4 godziny przed odlotem z Polski. Test można zrobić na lotnisku, ale trzeba o tym wiedzieć i z odpowiednim wyprzedzeniem pojawić się w hali odlotów. Jutro nasz kolega planuje przyjechać na lotnisko o 3 nad ranem po to zrobić test, odebrać wynik (jest po 15 minutach) i wsiąść do samolotu o szóstej z minutami. Przebukowanie lotu z dnia dzisiejszego na jutrzejszy nie stanowiło żadnego problemu. Kolega leci do Francji służbowo i tak się szczęśliwie złożyło, że na dzisiaj nie miał w planach żadnych ważnych spotkań. Ciekawa jestem, czy jutro odleci bez kolejnych niespodzianek.
Ja zaparzylam stara gruzinska herbate. Zapach ma, kolor tez. Bernard odwazny sprobowal i powiedzial, ze dobra. Ja nie ryzykuje.
U nas lato juz bylo, od jutra ponownie piekna pogoda ale chlodno. Dzisiaj na targu bylo bardzo duzo turystow. Sa wakacje zimowe i podobno moj region cieszy sie duzym wzieciem. Na narty ludzie nie moga pojechac to wybieraja wielka wode. Hotele i restauracje sa zamkniete ale pokoje goscine i apartamenty do wynajecia. Jedzenie mozna zarezerwowac w restauracji i samemu odebrac lub gotowac w domu.
Chorujacym szybkiego powrotu do zdrowia.
Ja, na naszych włościach, porządkuję wiosennie ogród. Wycinam uschłe badyle, ale to, co okrywa ziemię, niech sobie jeszcze poleży. To i owo już się gramoli na świat i lepiej, żeby miało osłonę na wypadek przymrozków.
W lesie jeszcze wiosny nie widać, za to Szaraczyna większość czasu spędza teraz na dworze.
Upiekłam sernik czekoladowy wg La Ruiny. Straszna bomba kaloryczna. Teraz przydałoby się porównanie z oryginałem.
Bardzo proszę chorujących i przechorowanych, żeby dawali od czasu do czasu znać, co tam u nich się dzieje.
Od przechorowanej 🙂
Zuzanna GinczankaRozbrat z przedwiośniem
I
Wiosna, Młodość, Dorosłość, KobietaPrzedwiośnia o smukłych biodrach,
życia marcowe znaki —
biorę dziś z wami rozbrat[1]
w pion wiosny odtrysłym makiem;
oto jest dzień przydrożny
jak wiecha na bramach karczem:
na przerąb słowem jak nożem
siedemnastu zrzekam się marców.
Wy dwuznaczne pory-wielokropki,
w których sekret w tajemnicę urasta,
(szły na spacer dziewczątka-pieszczotki
cudze życie kraść z okien za miastem)
niedomówione pory-myślniki,
bajki bladych, skrytych szeherezad
(zamyślały się zbyt często dziewczynki,
rozmarzały się w słodycz i w bezwład),
pory-kropki i pory-średniki
i ty jedna — nagły wykrzyknik
(przyszło imię w krew mi przeniknąć
w serce wkłuć się ostrym zastrzykiem)
rytm wystukał wam turkot i tupot
dźwięcznych pustot i śpiewnych głupot:
bo dwukropki nic nie oznaczą,
jeśli po nich nie ma tłumaczeń.
Myśl napinam: biceps dwugłowy
i odtrącam was w nagły odrzut
dość niejasnych, łzawych i bzowych,
dosyć przeczuć, wyczuć i odczuć.
Przedwiośnia o smukłych biodrach,
życia marcowe znaki
biorę dziś z wami rozbrat
w pion wiosny odtrysłym makiem.
II
Woda, WiosnaCoś już było…
gdzieś… pod…
(ziemia skryta
pod trotuarem)
tylko jeszcze kamień jak młot
mały strumyk sobą przywalił —
kamień odwal,
głaz zwal,
z innym chwyć się wspólnot obrończych;
byłam — dal,
byłeś — dal,
środkiem miedza i potok złączeń.
Nurt rwie się,
jak to nurt —
na złamanie karku szumi:
łąkom — w poprzek,
drzewom — w bunt,
w zalecankę śmierci i w umizg,
zawsze wprost,
nigdy w skos,
a raz w górę,
a raz w głąb —
tamy w szczapę, w złup, w ścios,
— Waligóra,
Wyrwidąb.
Wyrwidąb, Waligóra
rżną z potokiem za pan brat —
waligórom woda: córa,
wyrwidębom potok: swat;
była wiosna, będzie wiosna,
piękne imię dał jej chrzest
— krzyczą świty świtom: zostań,
wiosna teraz oto: jest.
Woda, Życie jako wędrówka, Podróżwpłyniemy wkrętem i szturmem rozplutych na pianę przeżyć
w łagodne koryto rzeki, w szeroką głębię uśmierzeń —
zapęd i grzmot, i rozprysk na glob gościnnej połaci
ujmie wola dobroci, spokojna jak ufny pacierz,
a potem, jak do matki z oddali… z oddali — syn,
Pracaprzypadnie na klęczkach rzeka pod siwy, stęskniony młyn
(spotyka moje wzburzenie, miasta, niebo i świat,
kształt — bryła — spokój — budowa — cisza — pogoda i ład);
damy ci siłę, młynie, na twe znużone żarna,
do miałkich i srebrnych zmieleń pszenicą otyłych ziaren.
10 marca 1934
Aby zakończyć opowieść o podróży naszego kolegi zaznaczę jeszcze, że mieszka on w Katowicach i w normalnych czasach latał do Lyonu bezpośrednim samolotem z Krakowa. Tego połączenia w tej chwili nie ma i stąd wzięła się konieczność przyjazdu do Warszawy, noclegu itd…
U nas nadal w najbliższej perspektywie podróże jedynie z rubieży ursynowskich na rubieże okołowyszkowskie i z powrotem. Oby nie przyplątała się żadna zaraza i nie zmieniła tych skromnych planów.
Haneczko-to chyba ten sernik?
http://pistachio-lo.blogspot.com/2019/01/sernik-czekoladowy-z-syropem-klonowym.html
Nie. W wywiadzie (oczywiście nie pamiętam w czym) podali przepis na sernik czekoladowy na kruchym spodzie. Baza to twaróg, mascarpone, gorzkie czekolady.
Drodzy Blogowicze dotknieci korona wracajcie jak najszybciej do zdrowia.
elapa,
nieoczekiwany eksperyment z herbatą gruzińską wykazał jej trwałość. Generalnie na opakowaniach herbaty termin przydatności określa się na ok. 2 lata, ale sprawdziłam, że i po kilku latach jest dobra. No ale herbata 35-letnia to chyba światowy rekord.
Dziś też piekłam ciasto, tym razem po raz pierwszy marchewkowe. Bardzo łatwe, niedrogie i całkiem smaczne.
Asiu,
piszesz o kłopotach ze snem po przebytej chorobie. Pewnie miną. Ja mam problemy ze snem nie związane ani z chorobami, ani z księżycem. Pomaga mi, przynajmniej na razie, chodzenie po macie do akupresury tuż snem. Możesz poczytać o zaletach takiej maty. Moja koleżanka wypróbowała najpierw ten sposób i stosuje nadal z dobrym skutkiem. Mata pobudza receptory w stopach/ służy także do leżenia/. Chodzimy gołymi stopami, osoby nadwrażliwe mogą mieć z tym problem, wystarczy kilka minut. Ważna jest systematyczność. Ale efekty są.
Może warto skorzystać z tego sposobu, a mata może służyć wszystkim domownikom.
Krystyno – dziękuję za podpowiedź. Pomyślę o tej macie.
Dla zainteresowanych: https://www.institut-francais.org.uk/events-calendar/whats-on/talks/gainsbourg-forever/
Krystyno, to bardzo ciekawe co piszesz o macie do akupresury, ktora moze pomoc w przypadku bezsennosci. Mam ochote sprobowac a jest ich do wyboru do koloru. Czym nalezy sie kierowac przy wyborze maty? Dzieki za wskazowki.
Asiu, lubie jego piosenki.
Piekny dzien, slonce ale tylko 13C. Na kolacje risotto z ryba i krevetkami.
Swieci slonce i ksiezyc juz pokazal swoja duza buzie. Mam z jednej strony slonce a z drugiej ksiezyc.
Asiu, slyszalam, ze jego corka Charlotte otworzy w tym roku muzeum poswiecone ojcu w domu, w ktorym mieszkal przy ulicy Verneuil pod numerem 5.
U Eli byla piekna pogoda a tu deszczowo i chlodno.
Dzisiaj we francuskiej telewizji-chaine 3 będzie o 21.00 program poświęcony Gainsbourgowi, planuję oglądać.
https://www.youtube.com/watch?v=k3Fa4lOQfbA
Wczoraj po raz pierwszy od czasu, kiedy przyjeżdżamy na nadbużańskie włości udało nam się zobaczyć dziki-przebiegły przez drogę, którą podążaliśmy. Śladów ich obecności jest bardzo dużo zarówno w lesie, jak na łąkach, ale bardzo trudno je spotkać, co potwierdzają również nasi sąsiedzi.
Moja ulubiona https://www.youtube.com/watch?v=6RAJdafk1Y8&ab_channel=SANDRINESUNSET
Nie wiem czy mi wyszlo
A pod tym linkiem, można posłuchać koncertu z Muzeum Polin. Zaraz się zacznie:
https://fb.me/e/3DdLcFpEy
Zima trzyma, sezon wędkarzy pod lodem trwa, ale i rowerowy się otwiera…
https://photos.app.goo.gl/nYMWrWYwnDANxCRh6
Alino,
wszystkie maty do akupresury działają na tej samej zasadzie i różnią się wielkością, przynajmniej te podstawowe. Moja mata ma wymiary 72 x 42 cm , więc zmieszczą się na niej plecy. Są także dłuższe, ale taka w zupełności wystarczy. Trochę żałuję, że nie kupiłam poduszeczki z kolcami pod szyję. Podczas leżenia i tak pod głowę warto podłożyć zwykłą twardą poduszkę.
A sprawa maty zaczęła się od tego, że na spotkaniu koleżeńskim jedna z pań zorientowana dobrze w sprawach zdrowotnych przyniosła swoją matę do wypróbowania. Spodobała mi się, więc zakupiłam.
Widziałam w internecie małą matę tylko do stóp, ale myślę, że taka jak moja jest lepsza. Nie jest to duży wydatek, warto wypróbować.
Napisz, proszę, jak tam mały Hugo ? Chyba jest już całkiem sporym chłopczykiem.
A tak, to dzis 50.ta rocznica smierci Fernandela, znacie jeszcze?
Asiu, dziekuje za sznurek do „silesiae”, jeszcze raz dziekuje.
Bede mial czas, to poszukam. W tej chwili, to urwanie glowy.
Oczywiście,
chyba w ubiegłym roku obejrzałam znów ” Czerwoną oberżę” i ” Wielką włóczęgę”. Ale chyba tylko nasze pokolenie zna tego aktora, choć pewnie we Francji ta pamięć jest większa.
Krystyno, dziekuje za wskazowki, rozmiar i to, ze warto miec mate z poduszka.
Poszukam i wyprobuje.
Milo, ze pamietasz Hugo 🙂 Ma prawie 16 miesiecy, zaczal chodzic do zlobka i bardzo mu sie tam podoba, bawi sie sie ze starszych dziecmi. Jest pogodny i latwo nawiazuje kontakt.
Fernandel, dawno juz nie widzialam filmu z nim. W zwiazku z ta rocznica bedzie pewnie wiecej okazji.
Milego wieczoru.
Ja pamiętam filmy z Fernandelem.
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,26809093,depresja-jest-o-wiele-bardziej-podstepna-niz-nowotwor-wiem.html
Taki był tej nocy:
https://photos.app.goo.gl/neqpWpZAwuBqUxUk9
Fernandel to jeden z ulubionych aktorów Osobistego Wędkarza. Kiedy Fernandel śpiewa piosenki to też warto go posłuchać. Telewizja francuska regularnie przypomina filmy z jego udziałem, a przede wszystkim serię z najsławniejszą rolą tego aktora-Don Camilla. Niektórzy porównują dwóch bohaterów tego filmu-proboszcza Don Camilla oraz wójta Peppona z naszą sławną parą Kargula i Pawlaka z „Samych swoich”-owszem kłócą się nieustannie, ale jednak darzą się sympatią, bo „kto się czubi ten się lubi” 🙂
Poniżej jeszcze inna para-bardzo sławny ojciec i trochę mniej sławny syn:
https://www.youtube.com/watch?v=AcI5AzDmpwY
Olejek lawendowy. Na problemy z zaśnięciem polecana jest 10-15 minutowa kąpiel stóp przed samym snem (położeniem do łóżka) – kilka kropel olejku do miednicy z dość ciepłą wodą. Może nie wszystkim pomaga w zaśnięciu lecz niewątpliwie relaksuje, a stopom wyrastają skrzydełka jak przy Hermesowych bucikach.
Obiad bez szaleństw, prosty lecz smakowity. Wombat przygotował klopsiki w sosie własnym. Do tego kluski świderki i najzwyczajniejszy ogórek w occie.
Jutro będą pierogi leniwe.
„Chodzi” za mną ciasto drożdżowe z rodzynkami i kruszonką. Alem zajęta ogródkowo. Szalenie.
Haneczka wiosenne porządki na włościach poczynia, ja przedjesienno-chwastowe. A że jakieś lumbago wlazło w kości, praca wcale nie przebiega szparko. Oj, chyba jeszcze czas jakiś ciasto drożdżowe będzie się włóczyć za mną.
https://youtu.be/XmtXC_n6X6Q
Alicjo, u nas też niesamowity Łysy, jeszcze jest nisko.
…. Echidna!
„…pachnieć lawendą…”
https://www.youtube.com/watch?v=GjrNYE3QlE4
Lubię pełnię księżyca podczas naszych pobytów na nadbużańskich rubieżach. Tutaj, daleko poza światłami wielkiego miasta, widać bardzo wyraźnie, jak księżyc znakomicie oświetla świat dookoła. Kiedy o zmroku masz pójść z wizytą do sąsiada to podczas pełni nie potrzebujesz latarki. I tak jest właśnie dzisiaj i było wczoraj, tyle że sąsiedzi do dojechali. Kolejne pełnie przed nami 🙂
…sąsiedzi nie dojechali 😳
Lawendowy nastrój? To dorzucam jeszcze te świece:
https://i.pinimg.com/originals/58/d3/dc/58d3dc74e1b001dbed2c94613c6b8a4a.jpg
-3c, mglisto (tutejszy „wicherek” mówi – freezing fog, czyli marznąca mżawka) i ogólnie paskudnie, ale plus dodatni jest taki, że to ostatni dzień lutego 🙂
Pełnia Łysego niestety, nie nastraja mnie radością, bo wtedy nie sypiam. Dzisiaj nie będę go oglądać, ale czuć czuję, niestety!
Czy ktoś z Was zna tę stronkę? :
https://ninateka.pl/filmy?SearchQuery=&MediaType=&Paid=False&CategoryCodenames=teatr&YearFrom=1901&YearTo=2020&Transcryption=False&SignLanguage=False&AudioDesc=False&Edu=False&EnglishVersion=False&Partner=&Subject=&Level=&Topic=&Desc=True&Sort=Recommended
Zerknęłam tylko i pomyślałam, że bardzo mi się przyda, przy okazji może skorzystacie. Nie wiem, czy to legalne czy nie, ale skoro jest…
A propos moczenia nóg, ja stosuję sól emską. Na moje niespanie nic nie działa, próbowałam nawet tabletki nasenne, które można kupić bez recepty, ale to „słabizna tako…”, jak mawiał Gustlik. Pewnie by zadziałały jakieś mocniejsze, z przepisu lekarza, ale z tym wolę się wstrzymać do mniej więcej 90-tki, kiedy naprawdę nic innego nie bęðzie działało.
A póki co, tyle książek jest do przeczytania 🙂
Niezły artykuł:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/2105309,1,harpie-w-koronie-barwne-dzieje-europejskich-wladczyn.read
Z powyższego artykułu:
„Karol Szajnocha uważa, że panowanie kobiet wywoływało u Polaków wstręt.”
Myślę, że u Polaków- panów! No bo jakże to… białogłowa będzie nami rządzić?!
p.s.Oprócz Fernandela do moich ulubionych aktorów należał pewien „dyżurny brzydal”, czyli:
https://en.wikipedia.org/wiki/Jean-Paul_Belmondo
Alicjo,
Bardzo dziękuję za przesłany link do ninateka.pl. Zaraz skorzystałam i obejrzałam sobie , a właściwie wysłuchałam z dużą przyjemnością, przedstawienie operowe z Teatru w Łazienkach. „Orlando” Händla“.
Jak nie mogę spać to biorę tabletki nasenne, po co się męczyć. Nowoczesne preparaty są bardzo dobre. Biorę pół tabletki, budzę się o 7 rano, wyspana, głowa nie boli.
Ach, Belmondo, anielski łobuz i piękny brzydal 🙂 Jest znany z tego, że nie korzystał z pomocy kaskaderów, w swoich filmach wszystkie wyczyny kaskaderskie wykonywał sam. Trzeba mieć niewątpliwie świetną formę i uwielbiać adrenalinę, by podejmować takie wyzwania.
I jeszcze ciekawostka dotycząca ojca sławnego aktora: Paul Belmondo był rzeźbiarzem, w roku 2010 w Boulogne-Billancourt, na przedmieściach Paryża otwarto muzeum, które jest mu poświęcone. Na otwarciu był oczywiście Jean-Paul Belmondo: https://tiny.pl/r4hxm
Osobisty Wędkarz znowu zajęty robotą stolarską, tym razem uruchomił produkcję budek dla ptaków, jako że okres lęgowy już tuż, tuż! Jeden domek już wisi na drzewie. Przy okazji kolejne nadbużańskie widoki:
https://photos.app.goo.gl/vBkAoFHc9kddpytP6
…a piękny piękniś to był Alain Delon!
Pamiętam go z filmu „Dziewczyna na motocyklu” – oglądałam sto lat temu!
Eva,
u nas można zakupić tabletki nasenne bez recepty śmieszne, bo każde mają ten sam składnik, tylko inną nazwę i nawet te, które są niby „extra-mocne”, mają to samo, co zwykłe – hydroksyzyna, i zawsze te 50mmg czy coś koło tego.
Melatonina też odpada.
Cieszę się, że podany sznureczek się przyda, ja jeszcze nie miałam czasu skorzystać, ale już widzę, że to jest coś dobrego 🙂
Danusiu – piękne zdjęcia. 🙂
Z frontu szczepionkowego: siostra i szwagier zaszczepieni AstraZenecą w piątek, w sobotę lekkie objawy grypowe, po dawce apapu minęły. Druga dawka pod koniec maja. Wujek, 70 lat, termin: 4 marca, rodzice zarejestrowani w swojej, innej, przychodni – nadal czekają na termin. I to będzie Moderna lub Pfizer. Amerykańska rodzina – 70 lat – szczepienie jutro. Ci w moim wieku, podobnie jak u nas, nie wiadomo kiedy.
Z frontu kuchennego: ostatnie, wydobyte z czeluści zamrażarki, uszka + barszcz czerwony.
Z frontu przyrodniczego – pierwsze przebiśniegi, trele kosa i innych ptaszków, zaloty łabędzi. Wiosna tuż, tuż… 🙂
https://photos.app.goo.gl/kSFd4FCSzNfih4VB7
https://photos.app.goo.gl/SKpL1duiCbwqKcjw8
Danuśka,
wielkie uznanie dla Alaina!
Nad Zatoką Gdańską w wielu miejscach panuje ptasia grypa. Dużo łabędzi padło osłabionych chorobą i niską temperaturą. Obowiązują czasowe zakazy wstępu do niektórych lasów. Ta sytuacja powtarza się co kilka lat.
A zdjęcia Asi pokazują, że łabędzie w jej okolicy mają się dobrze.
A ptaki rzeczywiście śpiewają wiosennie.
Alicjo – jak ninateka to nie może być nielegalne. Stronę znam od czasu niejakiego i chętnie korzystam w chwilach wolnych. Niestety tych ostatnimi czasy niewiele.
Artykuł ciekawy. Ostatni numer „Pomocnika historycznego” także podejmuje tematykę władczyń. Polecam.
Danuśka – ptaszkowie w Waszych okolicach daszek nad głową oraz domek dla potomstwa mają zapewniony. Oby tylko zasiedliły budki.
Nadbużańskie błonia urokliwe o każdej porze roku. Swietnie uchwyciłaś ich przedwiosenny klimat.
Asiu – podobnie jak Ty, ostatnią porcję uszek z barszczykiem podałm kilka dni temu. Zostały buraczki, w sam raz jako dodatek do kotletów mielonych.
Z przyjemnością obejrzałam dumne ptaki z Twojej kolekcji.
W Australii białe łabędzie to unikat. Oryginalnie królują czarne, mniejsze od białych. Białe sprowadzono na kontynent w XIX wieku, lecz tutejszy klimat nie jest przychylny dla białego gatunku.
Wybrzeża rzeki Avon w Northam (stan Western Australia) są jedynym miejscem gdzie w warunkach naturalnych się rozmanażają. Nigdyś było ich 80, obecnie ilość łabędzi zmalała. Nic zatem dziwnego, że podlegają całkowitej ochronie.
Z lat mego dzieciństwa pamiętam dwa czarne łabędzie pływające po Stawie Belwederskim położonym u podnóży Świątyni Sybilli (znanej również pod mianem Greckiej lub Świątyni Diany) w Łazienkach Królewskich. Parka stanowiła ewenemet, jako że Polski ten gatunek nie zamieszkuje. Jak i skąd się tam znalazły nie wiem. Co się z nimi stało? Jednego zagryzł pies, drugi – nie wiem, a może nie pamiętam.
Obecnie można sporadycznie spotkać czarne łabędzie w różnych regionach Polski, ale…
http://mazury.info.pl/foto/08-10-24-czarny-labedz/
Pierogi vel kluski leniwe podałam na wczorajszy obiad. Zapewnie dziwi Was moja omalże euforia z tym związana. Ano ser do tego dania nie jest dostępny w tradycyjnych sklepach. Trzeba wiedzieć gdzie, trafić gdy jest i dojechać „troszki”. A zapasów robić nie można.
Próbowałam używać sera ricotta lecz nie byłam zadowolona z efektu.
Łabędzie na zdjęciach Asi wspaniałe! To są zresztą chyba najchętniej fotografowane ptaki, bo tyle szarmu i elegancji!
W „Ninatece” jest do posłuchania „Lala”Jacka Dechnela, o której swego czasu rozmawialiśmy na blogu. Być może już na to zwróciliście, a raczej zwróciłyście uwagę.
Echidno-dziękuję za komplement 🙂
A propos kłopotów ze snem-ostatnio praktycznie codziennie budzę się o tej zwariowanej, porannej porze. Moim środkiem nasennym jest książka, czytam około godziny lub trochę więcej i najczęściej(choć nie zawsze) zasypiam jeszcze na trochę. Zatem, jak mawia Alicja, idę dospać.
Z wieczornym zasypianiem nie mam żadnych problemów.
Na wszelką okoliczność jeszcze o ziołach na dobry sen:
https://ktomalek.pl/blog/najlepsze-ziola-na-sen-top-5/w-657
…a u mnie były ruskie, też z zamrażarki, mam jeszcze jedną porcję obiadową na dwa luda. Oraz mam dwie spore porcje uszek na dwa luda i zakiszone buraki, a jakże.
Ser ricotta kiedyś mi służył w zastępstwie twarogu, ale od kiedy jest dostępny w Baltic Deli, to zapomniałam, że coś takiego istnieje 😉
Łabędzie pamiętam zawsze w parze na bartnickich stawach i kilka lat temu też się na nie natknęłam. Wieść niesie, że łabęðzie tworzą pary na całe życie. Na zimę odlatywały do cieplejszych krajów.
Poza tym zaprzyjaźnione łabądki na jez.Bucierz u Tereski Pomorskiej – również rok w rok… poza ubiegłym rokiem oczywiście 👿
https://photos.app.goo.gl/gwHBsGzQs8HdHXk58
Danuśka,
melisa co roku suszona z własnej uprawy 😉
Z całego zestawu ziół najbardziej pasuje mi zupa chmielowa, niestety, akurat nie ma na podorędziu 🙁
Też idę dospać 😉
Echidno – białe zawsze zimują na naszej rzece. W sobotę zastanawiałam się dlaczego tak się kręcą wokół własnej osi, jak widać na filmiku. Potem uzmysłowiłam sobie, że to już przedwiośnie i są to ptasie zaloty. 🙂 Tym bardziej, że jeden z nich, chyba samiec, prężył się, rozpościerał skrzydła, wyciągał w górę długą szyję.
Krystyno – słyszałam o chorych na ptasią grypę łabędziach z Zatoki Gdańskiej. Szkoda tych pięknych ptaków.
Wielkopolanin, 1899 r.
Poznań.
Dwóch łobuzów wczoraj d. 31 stycznia o godz. 4 sponiewierało dwie panie przed składem jubilerskim Baumanna przy alei. Jednego schwytał policyant i zabrał do aresztu policyjnego. Policya wzywa te panie, aby raczyły podać adresy pomieszkania, by łobuzów należycie można ukarać.
Poznań. Dyrekcya kolei żelaznej wydała rozporządzenie, że kolarzom nie wolno przeprowadzać kół (welocypedów) przez sale poczekalne na stacyach tam, gdzie są urządzenia takie, iż wprost udać się można na perony, albowiem tym sposobem sprawia się niedogodność podróżnym.
Gniezno. O katastrofie spowodowanej obniżeniem się pewnej części sali Gawella, dochodzi wiadomość, że tylko 3 osoby odniosły ciężkie pogniecenia, ale przychodzą do zdrowia. Pan Gawell poniósł z tej katastrofy wielką szkodę – jednakże sali tej nie pozostawi nadal na tem samem miejscu tylko zamyśla na wiosnę rozpocząć zaraz przy ulicy wielki gmach murowany z tak samo obszerną salą i urządzeniami
Gniezno. Dotychczasowy plac miejski, zwany targowiskiem świńskiem, zamieniono na plac publiczny, połączono go z plantacyami przy pomniku ces. Fryderyka i nazwano wszystko razem placem cesarza Fryderyka.
Byłam na spacerze z kijkami. Poszłyśmy z koleżanką na Łosiowe Błota, łosi nie było, ale błoto tak. Rano było chłodno +3 ale zimny wiatr obniżał temperaturę.
-17c, nieśmiałe słońce.
Trochę dało po piszczelach, bo wczoraj o tej porze było 2c na plusie, więc spadek spory (a piszczele coraz gorzej to odbierają!).
Obiadowo – piękny jasiek w pomidorach na ostro.
Ciekawostki o najpopularniejszym w Polsce łabędziu niemym:
https://ciekawostki.online/ciekawostki/312/o-labedziach/
Poza tym mamy też łabędzia krzykliwego-tego z żółtym dziobem:
https://naturapolska.blogspot.com/2019/01/zimowe-obserwacje-abedzi-krzykliwych.html
Ostatnio Kocimiętka zamieściła na FB zdjęcia obydwu gatunków łabędzi i w ten sposób dowiedziałam się, jak je odróżnić 🙂
Z powyższych opisów wynika, że przede wszystkim Krystyna na swoich pomorsko-nadmorskich rubieżach ma duże szanse na spotkanie łabędzi krzykliwych. A Irek, baczny obserwator przyrody, na pewno też już gdzieś je wypatrzył 🙂
U nas lekkie zawirowania internetowe, jutro popołudniu zostaniemy podłączeni do nowego dostawcy.
Dzień dobry 🙂
wczoraj penetrowałem okolice Lasów Kozłowieckich i niestety jeszcze wszystkie stawy i jeziorka zamarznięte. W zeszłym roku o tej porze już fotografowałem gęsi gęgawy i łabędzie krzykliwe. Trzeba jeszcze trochę poczekać.
Ale nie było tak źle 🙂
Wypatrzyłem parę bielików
Wywiad na żywo: https://www.facebook.com/PoleWidzeniaPW/videos/524809645149343/
Bieliki piękne!
U nas też wszystko zamarznięte i pewnie długo jeszcze 🙁
Pewnie jest też wersja polska, ale ten sznureczek dostałam od Kanadyjczyka:
http://blog.cheesemaking.com/marek-mazurkiewicz-in-wroclaw-poland/
Bieliki na żywo to dopiero atrakcja.
Łabędzi krzykliwych nie spotkałam, a może i widziałam z daleka, ale akurat były milczące, więc nie wiem, jak to z nimi było. Musiałabym zobaczyć je z bliska. Teraz będę zwracała większą uwagę. Ale to prawda, że nad Zatoką Pucką jest bardzo dużo łabędzi. Z kolei w parku w Wejherowie oprócz łabędzi białych żyją także czarne i czarnoszyje. Czarne i białe nie tolerują się, więc wspólny staw został podzielony siatką na dwie części. Miałam okazję jeszcze przed tym podziałem obserwować ostre spięcia ptaków.
Z kulinarnych nowinek – można już kupić świeże figi. U nas w domu bardzo je lubimy, więc kupiłam kilka. Są zielone i trochę mniej słodkie niż te późniejsze fioletowe. Inna sprawa, czy warto sprowadzać owoce aż z Brazylii? Można by poczekać na te z południa Europy.
Sprowadzać zawsze warto – a kupić to już inna rzecz 😉
Lubię śœieże figi, ale i suszonymi nie pogardzę, najbardziej smakują mi tureckie.
Im człowiek starszy, tym bardziej żyje wspomnieniami. Szczęśliwi, którzy je maja….
Dajmy się zaskoczyć miłości
słowa: Agnieszka Osiecka, muzyka: Katarzyna Gaertner, wyk. Halina Kunicka
Nie kupujmy marzeń
jak mebli,
nie bądźmy zanadto
przebiegli,
nie wstydźmy się
własnej nagości,
tylko dajmy, dajmy, dajmy się
zaskoczyć miłości.
Nie paktujmy
z panem Bogiem,
z panem diabłem,
nie mówmy, że jest głupie,
to co nagłe,
zamknijmy stare życie
na klucz, na dwa,
wystarczy spuścić ze smyczy
to słowo „ja”, „ja”, „ja”…
Nie kupujmy nieba
na kredyt,
nie planujmy szczęścia
ni biedy,
nie grajmy w dwa życia
jak w kości,
tylko dajmy, dajmy, dajmy się
zaskoczyć miłości.
Niech przyjdzie zbyt nagle
zdyszana,
niech nie da dotrwać
do rana,
niech przyjdzie nie na czas,
nie w porę,
niech krzyknie:
„Gore… gore…, gore, gore…”
Zamknijmy stare życie
na klucz, na dwa, na trzy,
wystarczy spuścić ze smyczy
to słowo, jedno słowo: „my”, „my”, „my”…
Niech przyjdzie znienacka
zdyszana,
niech nie da doczekać
do rana,
niech przyjdzie nie na czas,
nie w porę,
niech krzyknie:
„Gore, gore, gore, gore!…”
Irek, wiadomo, aparat zawsze w dłoni,
zatem w ogóle się nie dziwię,
że każdy ptak chętnie mu się pokłoni.
Kiedy Krystyna nad Zatokę przybędzie
to zwoła na zebranie wszystkie
możliwe nadmorskie łabędzie.
Asia nie tylko archiwalia dla nas odkurza,
ale przez nowiny na fejsie przedziera się
jak orzeźwiająca burza!
Nowy myśli o wiośnie i o miłości
i słusznie czyni, bo serce nie sługa
i przecież nie pości!
Małgosia dzielnie leśne ścieżki
z kijami przemierza,
a potem jagnięcinę serwuje
z pięknego talerza.
Alicja uważnie śledzi wiadomości
z kraju i ze świata,
a Jerzor tylko czeka, by z garażu porwać
dwukołowego rumaka.
Elapa na nadmorskie spacery chodzi
chętnie i z radością, chociaż ta pandemia
już staje jej w gardle rybią ością.
Pepegor zagląda do nas czasami,
ale ogólnie to człowiek jest zabiegany.
O innych wiersze też klecić będę,
jeśli podrzucą tu jakąś gawędę.
Jeśli zaś pisać nie zechcą
to cóż…kolejną herbatę zaparzę
i powspominam dawne, blogowe,
niezapomniane twarze….
Aha, znalazłam chyba odpowiednią szklankę do herbaty pełnej wspomnień 🙂
https://tiny.pl/r4wb4
Echidna!
Echidna z drugiej strony globusa,
gospodyni staranna, nie lubi brudzić obrusa.
Ekwilibrystykę kulinarną uprawia:
raz wyrafinowaną chińszczyznę podaje
a z leniwymi też się nie rozstaje.
Lubię czytać o echidnowych zmaganiach
i czekam na wiadmości o kolejnych daniach.
haneczka
krótko, prosto, w samo sedno!
Któż by nie chciał….
ale haneczkowe jest niepowtarzalne i tylko jedno!
Danusiu 😀
Nowy – chętnie dałabym się zaskoczyć, ale się nie zanosi, niestety… 😉 😀
W celu przyspieszenia
wiosennego ocieplenia
Gałązki forsycji przyniosłam.
Gdzie ta wiosna, gdzie ta wiosna?!
Gdzie ta wiosna? Tu: https://photos.app.goo.gl/asuo7nczgTH4k1UU8
🙂
Danuśka to trochę jasnowidz dziś też miałam kotleciki jagnięce, a poemat świetny.
No i chyba odzyskała internet.
Krystyno, nabyłam matę do akupresury, dziś dostałam i wieczorem spróbuję po niej podeptać chwilę. O efektach dam znać.
Danuśka 🙂
z łabędziami wolę być na dystans, bo potrafią być dość napastliwe. Póki co ptasie zebrania odbywają się przy karmniku. Towarzystwo jest bardzo żarłoczne, a my nie żałujemy im słonecznika. Ale sprzątania będę miała sporo, bo słonecznik jest niełuskany.
Przebiśnieg na razie jest tylko jeden, kiełkują hiacynty, a gałązki forsycji połamane przez śnieg wstawiłam do wazonu. Byłam dziś z koleżanką w lesie; niektóre drogi są już suche, ale trafiłyśmy też w miejsce całkowicie zaśnieżone. Wszystko zależy od nasłonecznienia.
A na obiad były dziś pyzy z mięsem ze sklepu. Przy domowych pyzach jest za dużo pracy, a te były całkiem smaczne; ze skwarkami i cebulką i z surówką z kiszonej kapusty.
Dziewczyny-pomachanko, że zacytuję Jolinka 🙂
Moja gdyńska kuzynka też przesłała mi zdjęcia przebiśniegów oraz krokusów ze swojego ogrodu. W naszym jeszcze nie widać żadnych kwiatów.
Z kolei w paryskim ogrodzie mojej koleżanki kwitnie już pigwa i mirabelka!
Małgosiu-tak, nowy internet hula!
Łabędzie mogą być napastliwe, zwłaszcza w pobliżu swoich małych – u Tereski Pomorskiej podkarmiałam z podestu matkę z małymi, ale matka była już przyzwyczajona, a i ja nie robiłam żadnych podejrzanych ruchów.
Łabędź może uderzeniem skrzydła zabić, taką ma siłę podobno.
U nas był przebój roku – Echidny przepis na makaron + pieczarki podsmażone z cebulą + ser żółty – i to zapiec krótko w piekarniku, aż ser się rozpuści i zbrązowi lekko. Szybkie i pyszne.
Przebój roku, bo już trzeci raz w tym roku 😉
U nas przebiśniegi jeszcze pod śniegiem, chociaż temperatura ho-ho +3c dzisiaj!
Ale słońca nie ma.
Kobieta pracująca!
https://www.onet.pl/film/onetfilm/irena-kwiatkowska-egzemplarz-wyjatkowy/r57d877,681c1dfa
Małgosiu,
ja chodzę po macie około 5 minut. Żeby czas szybciej biegł, czytam książkę i zdarza się, że chodzę dłużej. Początki mogą być nieprzyjemne, ale szybko się przyzwyczaisz.
Ważna jest systematyczność. Na mnie to działa, bo nawet jeśli się obudzę w nocy, to bardzo szybko zasypiam ponownie. Pozytywne skutki odczujesz po kilku razach.
Systematyczna byłam tylko w pracy.
W tych zwariowanych i przygnębiających czasach ratuje mnie zrutynizowana codzienność. Jest robota do zrobienia i należy ją wykonać. Ogarnąć otoczenie, obiad (pyzy na parze z warzywno-kiełbasianym bałaganem), poczytać, pogadać przez szybkę.
Obejrzeliśmy dzisiaj „Romę”. Codzienność z mniej i bardziej dramatycznymi wydarzeniami, a życie nieubłaganie toczy się dalej.
Danuśka 🙂 Super!!!!!!
Asia 19:04 – przecież gdyby się na to miało zanosić to nie byłoby już zaskoczeniem, dlatego nieznany jest dzień i godzina, ale to się zbliża…. Pewnie jest tu, tuż…
Nowy – tuż tuż to jest jedynie Wiosna 😀
Nad zamówieniem maty do akupresury nadal się waham, niczym ten baca ze znanego dowcipu. Nie jestem systematyczna 🙁 Obawiam się, że mój zapał do ćwiczeń zgaśnie po tygodniu albo dwóch i mata znajdzie się gdzieś na dnie szafy.
Podobnie było z piłką do ćwiczeń, kupiłam pełna entuzjazmu:
https://tiny.pl/r4c65
Ćwiczyłam trzy lub cztery dni i na dodatek nie bardzo mi wychodziło, bo stale z tej nieszczęsnej piłki spadałam. Absolutnie nie zanosiło się na to, że będę wyglądać, jak ta dziewczyna na zdjęciu 😉 Sprzęt wylądował w szafie aż do momentu, kiedy pojawił się Tosek i zaczął przyjeżdżać na włości razem z Latoroślą. Przypomnieliśmy sobie wtedy piłce i okazało się, żę Tosek kocha zabawy z taką dużą zabawką. Dzisiaj piłka to już historia, pękła i wylądowała w śmietniku 🙁
Nowy-zaglądaj częściej!
-7c, mgliste słońce. Wiosny nie widać spod śniegu.
Danapola
4 marca 2021
8:30
Mam dokładnie tak samo, wstręt do systematyczności i ćwiczeń fizycznych. Wystarczy, że nabiegam się ze ścierą, szmatą oraz czasami odkurzaczem.
Najwyższa forma ćwiczeń to szybki marsz 5+ km Za Róg. W końcu oddali chodnik spacerowy 😉 Wychodziłam 👿
Ale to nie jest mata do ćwiczeń, chyba że dla kogoś o wyjątkowym zacięciu masochistycznym. Na macie do akupresury tylko się leży abo chodzi, więc nie ma tu żadnego wysiłku.
Danuśka, pisałaś, że budzisz się wcześnie, czyli po prostu jesteś rannym ptaszkiem i masz więcej czasu na aktywne życie.
A od ćwiczeń na piłce/ u mnie też leży w kącie/ na pewno się nie schudnie, ale piłka jest dobra na kręgosłup. Na razie cieszę się, że mogę znów chodzić na pływalnię.
Nowa, feministyczna, genderowa Brodka:
https://youtu.be/97oBjuw_akM
Ewo – jak się z Witkiem czujecie? Czy jest poprawa?
Krystyno-owszem, to prawda-ranne ptaszki mają więcej czasu na aktywne życie, ale jedynie do wczesnych godzin wieczornych 😉 bo nie są w stanie prowadzić życia nocnego.
Asiu-wywiadu z Małgorzatą Nocuń wysłuchałam z poślizgiem jednodniowym, było warto-bardzo ciekawy. Dziękuję!
U mnie ten wywiad był i nadal jest niedostępny.
Krystyno – może dlatego, że nie masz konta na FB. Szkoda, może warto założyć, choćby dla takich wydarzeń, wywiadów i koncertów. I dla zdjęć i poezji Ewy, Irka, Nowego, Danusi. Nie trzeba podawać szczegółowych danych, swoich zdjęć, ani kolekcjonować tabunu znajomych. 🙂 Kilkoro z nas ma konta od lat. Można również komunikować się przez fejsowy komunikator.
Asiu,
zastanawiam się nad tym. Myślałam, że ten wywiad jest dostępny tak jak np. rozmowy Pani Justyny z autorami książek, które dzięki Tobie obejrzałam i wysłuchałam.
Krystyno zachęcam 🙂 Chociaż przypuszczam, że Alicja będzie odradzać 😉
Wczoraj było ciekawe spotkanie z autorami wystawy o Muranowie, między innymi z profesorem Leociakiem. Właśnie na FB, organizowane przez Muzeum Polin. Trafiłam już po rozpoczęciu rozmowy i niestety byłam tak zmęczona, że w trakcie zasnęłam. Na szczęście, jak pisze Danusia, takie wywiady można odtworzyć też później.
Asia
4 marca 2021
22:21
Skąd ta konstatacja, że będę odradzać? 😯
Czytałam kilka Twoich wypowiedzi dot. FB na blogu 😉 😀
To, że ja nie mam konta na FB nie znaczy, że komukolwiek odradzam , a opinię na temat FB mogę mieć, to chyba nie jest zabronione? Po prostu akurat ja nie mam potrzeby (i czasu) zakładania konta na FB, poza tym różne krytyczne artykuły na temat FB utwierdziły mnie w przekonaniu, że obejdę się.
Wiele rzeczy, które można znaleźć na FB można znaleźć też na youtube na przykład, albo gdziekolwiek indziej, „nie należąc” gdzieś tam, wystarczy wpisać hasło w google.
No i żyję 😉
Dla wielu ludzi jest to bardzo wygodna platforma, ja mam wszystko, co jest mi potrzebne. Oto jedna z opinii, z większością punktów się zgadzam, ale tak prawdę mówiąc, to internet w ogóle jest niezdrowy i cokolwiek w sieci robimy, to robimy na własną odpowiedzialność wiedząc, że tu wszystko jest na sprzedaż. Raz w sieci – na zawsze w sieci 😉 Ale wybór jest w końcu nasz.
https://www.benchmark.pl/testy_i_recenzje/facebook-dlaczego-warto-usunac-konto-10-powodow.html
-12c(!), słońce.
„Osiecka. Tego o mnie nie wiecie” – książka Beaty Biały, wczoraj przeczytałam, wspominki tych, co ją blisko znali i którzy z nią współpracowali. Trochę plotkarska, ale ja niestety, nawet lubię takie 😉
Życzliwa, bo wypowiadają się tam nie przysłowiowe „baby z magla”, a ciekawe i znane osobowości. Ale Osiecką najlepiej czyta się „samą Osiecką”, a ów zbiór wspomnień o Osieckiej to drobne, acz ciekawe czasem didaskalia. Polecam, dobrze się to czyta.
W robocie Henning Mankell i początki Kurta Wallandera – „Piramida”. Potem się całkiem nieźle rozwinął ten Wallander 🙂
https://gotowanie.onet.pl/przepisy/macaroni-and-cheese-mac-and-cheese-przepis/4k91mh3
Jest to danie, które z trudem przełknęłam (można kupić gotowca) i nijak się nie ma do makaronu, na który przepis podała nam kiedyś Echidna (makaron, pieczarki, cebula, ser zółty). Przepis Echidny jeszcze raz polecam, znakomicie smakuje , a prosty jak budowa cepa 🙂
Dzisiaj obchodzimy:
Dzień Teściowej i Dzień Dentysty <— czyżby jakaś ukryta sugestia? 😉
I – mam to za soba!
Nie bolalo i nie boli. Dzis w poludnie zostalem zaszczepiony preparatem BioNtec/Pfitzer.
Pracodawca, dla ktorego woze niepelnosprawnych klientow zorganizowal szczepienie we wlasnym zakresie i nie musialem isc zmudna droga i przez internet szukac terminu i miejsca takiej akcji. Bylo nas tam ze trzy, moze cztery tuziny, a wszystko to trwalo od 11 do 14.
Dla mnie, bo naleze tam do najstarszych byla ww marka, natomiast kolega, co twierdzi ze ma 67 lat, dostal astrazeneke. W ogole, bylo bardzo wiele mlodych, bo moja firma dziala tez w zakresie opieki domowej.
LP natomiast jest w kropce, bo jej pracodawca (rehabilitacja) tez bedzie organizowal, lecz szczapic chca wylacznie astra. Ona sie boi, bo przechodzila ciezkie czasy z chemoterapia i napromieniowaniem. Nie wiadomo, co o tym wszystkim sadzic, bo astrazeneka ma przewalona opinie. Nie wiadomo na dobre, czy slusznie czy nie i czy to wszystko prawda, co o tym sie mowi.
Nasi dopuscili wczoraj astre dla wszystkich grup wiekowych. A wiec?
Asia 4 marca 7:36
A ja wiem, że gdzieś, w jakimś domu, przed dużym lustrem stoi ktoś, ćwiczy i powtarza, by któregoś dnia, uzbrojony w odwagę przyjść i zaśpiewać;
https://www.bing.com/videos/search?q=zamachowski+bez+ciebie+youtube&docid=608009143326213586&mid=36D65AAE8B61B63E910A36D65AAE8B61B63E910A&view=detail&FORM=VIRE
🙂
Pandemia trzyma mnie w domu, więc więcej gotuję. Sięgam po przeróżne przepisy i potrawy dalekie od mojej ulubionej kartoflanki. Kiedyś kupiłem sobie książkę kucharską greckiej kuchni „How to Roast a Lamb” Michael’a Psilakisa. Tam znalazłem przepis na ichni gulasz:
https://www.michaelpsilakis.com/beef-stew-with-leeks/
Trzymałem się ściśle przepisu, nawet dodając zalecany cynamon i ugotowało się coś naprawdę dobrego! 🙂
Brawo Pepe!
U nas powolutku, mniej więcej czerwiec, nie wiem, co podają, ale cokolwiek to będzie to zażyjemy. Przykre jest to, ale też nie ma się co dziwić, że tak mało się na temat tego covidu wie. Lisa wiesza psy na wszystkich naukowcach, lekarzach a także na naszym premierze („bo on nic nie robi!), a ja próbuję jej tłumaczyć, że choroba pojawiła się, ale niestety, lek na nią nie stał gotowy w aptekach bo nie mógł – bo skąd?
Myślę, że tak trochę to jesteśmy świnkami doświadczalnymi, bo każdy lek wymaga kilka lat (mówi się o siedmiu) klinicznych badań, żeby naprawdę dobrze był wypróbowany. No ale lepsze to, niż nic.
Temperatura spadła do -4c, poszliśmy Za Róg, pobraliśmy wygraną w lotto (ja) i zakupiliśmy butelkę malbeca z Mendozy. Teraz będziemy się rozgrzewać 😉
https://www.youtube.com/watch?v=JegTPovswpk
https://www.youtube.com/watch?v=WKSgJ4lKieU
Przeczytałam przepis na makaron podrzucony przez Alicję. Jako, że bardzo lubię wszelakie makarony to i taką bombę kaloryczną bym zapewne zjadła, ale trzeba przyznać, że traktowanie makaronu, który składa się głównie z mąki beszamelem, który też zagęszcza się mąką i posypanie całości żóltym serem to wyzwanie dla żołądka oraz….objętości bioder 😉
Natomiast bardzo ciekawy jest przepis na wołowinę w greckim stylu, którą upiechcił Nowy i ten przepis odnotowałam. Nowy-życzę Ci dalszych sukcesów kulinarnych!
Jesteśmy znowu na trochę na włościach. Po śniegu już nie ma śladu, ale wiosna jakoś nie bardzo chce się pojawić. Jednym z nielicznych jej zwiastunów są klucze ptaków szybujących co jakiś czas, gdzieś daleko nad naszymi głowami.
Jako że śnieg stopniał i już nic nie chrzęści pod nogami podczas spacerów można poruszać się prawie bezszelestnie, dzięki temu miłe spotkania z sarnami nie należą do rzadkości. Zobaczymy jakie niespodzianki przyniesie dzisiejszy dzień.
Wielkanoc już za miesiąc, wszystko wskazuje na to, że będzie podobna do tej z ubiegłego roku, z obostrzeniami i w pandemicznej otoczce.
Bez względu na okoliczności w okresie przedwielkanocnym humor poprawiają mi zawsze zdjęcia i przepisy na różne mazurki, jako że jest ich ogromna rozmaitość i można mazurkowo poszaleć.
Dzisiaj bez szaleństw-tradycyjny mazurek kajmakowy:
https://tiny.pl/r4lrj
Bardzo ładny mazurek, ja już nawet kupiłam puszkę kajmaku.
Byłam na spacerze z kijkami, oprócz ludzi , psów i jednej wiewiórki niestety spektakularnych spotkań nie było. Chłodno, chociaż słonecznie to momentami padały spore płatki śniegu.
Danapola
6 marca 2021
10:01
Toteż właśnie – ten przepis brzmi prawie jak „cukier w cukrze” i naprawdę smakuje jak… nie powiem, co. Natomiast przepis Echidny jeszcze raz polecam.
Moja przeróbka polega na tym, że zamiast solić podsmażane pieczarki – podlewam je sosem sojowym. Polecam! (że dodaję suszone chili, całkiem sporą szczyptę, dodawać nie muszę 😉 )
https://photos.app.goo.gl/JBeYdRKWPhxeb7g1A
-8c, słoneczka ni ma 🙁
Asia
6 marca 2019
22:17
Alicjo – czyżbyś była w Ghanie? Tam dzisiaj świętują. 6 marca – Dzień Niepodległości
Chłe chłe… na Teneryfie było naonczas +21c, a w Kingston, Ontario -21c!
Zjazd kanadyjsko-berlińsko-kanaryjsko-polski nie zdarza się codzienie. Było i się zbyło, teraz siedzimy na czterech
Czyli dzisiejsze szóstomarcowe minusy ujemne w liczbie 8c (po ujemnej stronie!) nie są takie złe.
Świetny wywiad:
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26853261,prof-krzysztof-simon-czuje-po-zapachu-ze-ktos-umiera.html?token=bRd76-18InDPJXsoeIPEYBj3zPvyZKpZJ0-ZgX6rm-E
Podobnie jak Danuske zaciekawila mnie wolowina po grecku sprawdzona przez Nowego.
A Asia nie mogla nie wzruszyc sie zaproponowana przez Nowego « Bez ciebie « , ktora Zamachowski zaspiewal wzruszajaco a nie bylo latwo bo przeciez wersje genialnego Michnikowskiego dobrze pamietamy.
Niestety, czasy benefisów skończyły się już dawno; ten Hanny Banaszak był przed 2007 rokiem. Szkoda, bo to były zabawne i inteligentne programy, a takie obecnie są niemodne i w dodatku uznane za szkodliwe 😉
W temacie świąt nie mam jeszcze żadnych planów, ale zaczęłam już zbierać łupiny od cebuli do farbowania jajek.
Mazurek okrągły to chyba nowość. Upiekłam wczoraj keks . Trochę zmobilizowała mnie Orca, która korzysta z mojego przepisu. Rodzynki moczyłam kilka godzin w pozostałościach po nalewce z dzikiej róży. Ten keks zawsze jest bardzo dobry, a tym razem jeszcze lepszy.
https://www.youtube.com/watch?v=noutyaVDp-8&list=RDCMUCTVB8m2FcbwBsi6DHsGSuVw&start_radio=1&t=1795s
Krystyno,
„Szkoda, bo to były zabawne i inteligentne programy, a takie obecnie są niemodne i w dodatku uznane za szkodliwe“.
Wlasnie to! Kto to dzis jeszcze pojmuje.
Dawno(?!) tu, wiec jeszcze nie tak dawno sugerowalem, ze trzeba bedzie jeszcze uprawiac prawdziwa „archeologie“ humoru Kabaretu Starszych Panow. Humoru tamtych lat. Dzis pojmuja to tylko ci, ktorzy wtedy zyli i byli.
Spozcie prosze do aktualnego TU felietonu Daniela Pasenta. Chodzi mi o jego „Ogloszenia drobne“.
Pytam, ilu z nas to jeszcze bawi, ktorzy z nas prosze lacza jeszcze to i tamto.
Zastanowilen sie, komu to jeszcze moglbym przeslac.
Mam z tym powazne problemy.
Nawiązując do Pepegora „ilu z nas to jeszcze bawi, ktorzy z nas prosze lacza jeszcze to i tamto.”
Otóż nie wiem i nie pytam, ale na przykład podsyłam to i owo, bo mnie coś ciekawi, a jak kogoś nie, to przecież musu nie ma!
A skoro wspomniałeś o Danielu Passencie, to właśnie jestem w trakcie oglądania:
https://www.youtube.com/watch?v=Pl0vd_rDixk
To na niedzielę:
Poetka znikła w oddali,
Bardzo Dalekiej,
wszyscy Ją świetnie znali,
wszyscy Ją strasznie kochali.
Lecz skoro tak Ją kochali,
tak bezgranicznie, tak mocno,
czemu w co drugim Jej wierszu
taka straszliwa samotność?
Jeśli aż tylu przyjaciół
wciąż przy Niej, za Nią się snuło,
czemu w co drugiej piosence
takie błaganie o czułość?…
Oto Boże Igrzysko:
poetka dowcipna, psotna,
a w środku tak straszliwie
zziębnięta i samotna.
Wynagródź jej to, Panie,
w tę przedwiosenną porę,
kiedy Poetka stanie
nad Niebieskim Jeziorem,
Najczulej wśród błękitu
Ty jeden przytul Ją
i ręczę, że Ci przy tym
okular zajdzie mgłą…
1997 (07.03)
Wojciech Młynarski
Danuśka, Alinko, Krystyna – dziękuję!
Co do greckiego gulaszu – najważniejsze są tam oczywiście zioła, ja dodałem wszystkie świeże, nie suszone. W czasie gotowania z gara unosił się wspaniały aromat, połączenie poszczególnych ziołowych nut w jedną zapachową melodię.
Krystyno – masz rację, to były niezapomniane koncerty. Benefis Hanny Banaszak uważam za szczególnie udany, dlatego pozwalam sobie dodać jeszcze jedną część – męska orkiestra podwórkowa złożona z trzech kobiet i dwóch mężczyzn. No, ale gdy ktoś gdzieś widział Beatę Rybotycką czy Beatę Fudalej ten zakochuje się jak Zamachowski w Hannie Banaszak.
https://www.bing.com/videos/search?q=benefis+hanny+banaszak+hanna+to+najpiekniejsze+imi%c4%99+youtube&view=detail&mid=056BCEFE6B00EE205DAE056BCEFE6B00EE205DAE&FORM=VIRE
🙂
Nowy-orkiestra podwórkowa rewelacyjna 🙂 🙂 🙂
Alicjo-tekst Młynarskiego bardzo piękny i poruszający.
Bardzo dziękuję i Alicji i Nowemu za tak miły niedzielny poranek.
Krystyno-pamiętam zdziwienie Alaina, kiedy po raz pierwszy zobaczył, jak przygotowuję rodzynki do ciasta:
-Dlaczego moczysz rodzynki w wodzie?
– Moczę we wrzącej wodzie, bo tak zawsze robiła moja mama, potem obtaczam w mące i w ten sposób nie opadają na dno ciasta-wyjaśniłam cierpliwie
-Moja mama i babcia moczyły rodzynki w rumie, tak są dużo smaczniejsze-
otrzymałam odpowiedź „eksperta” 🙂
A tu inna odmiana keksu-z dodatkiem dyni, ma ładny kolor:
https://beszamel.se.pl/marchewkowe-dyniowe-i-szpinakowe/dyniowy-keks-z-rodzynkami-zdrowe-i-pyszne-ciasto-dla-twoich-bliskich,21062/
-8c, ciemno, bo dochodzi 5 rano, dość cienki sierpek księżyca na niebie, czyli pogodnie.
Młynarskiego znalazłam w książce „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie.” Wypowiedzi wszystkich osób potwierdzają to, o czym mówi wiersz. Wierzyć też się nie chce, że to już 24 lata minęły od śmierci Poetki. Czas leci.
Dla równowagi czytam arcyzabawną i pełną przeróżnych anegdotek autobiografię Andrzeja Grabowskiego (Ferdka K.) „Jestem jak motyl”. Znakomicie się to czyta i dobrze robi na przeponę (śmiech to zdrowie!).
Co do wypowiedzi eksperta w sprawie rodzynek – należy słuchać eksperta 😉
Chyba pójdę dospać? ….
p.s.Danuśka, rzuciłam okiem na ten przepis o keksie dyniowo-marchewkowo-szpinakowym z rodzynkami i co tam stoi w punkcie drugim? No właśnie – rodzynki namoczyć w rumie stoi tam! I jak tu nie wierzyć ekspertom? Wiedzo co mówio!
Nowy – dziękuję 😀
Dla Wszystkich Julian Tuwim i jego wiersz „W” 😉
Zakochany w różowej sklepowej,
Mieszkam w szybie nieżywy i płaski,
Kalkomanią, janusowym obrazkiem
W szkło wpuszczony amant kolorowy.
Jestem w. Płynę farbą, hosanną
Dla tęgiej, soczystej dziewczyny.
Gdy tęczuję, mrużysz oczy, czereśniowa panno,
I nóż błyska, krający wędliny.
Płynnym pawim piórkiem, akwarialny,
Fant-phantasma, pływam w szkle amebą,
Absurdalny,
Śpiewam jak topniejące w czerwcu niebo.
Lecz nie słyszy. Wibruje barwami,
W arabeski, floresy wyginam się, kręcę,
Z męką patrzę, jak najdroższe ręce
Żonglują parówkami.
A najstraszniej, gdy stanie przed oknem
Ten okrągły facet wyłupiasty.
Codziennie
O dwunastej
Patrzą w siebie, przebijając mnie wzrokiem.
W dwie miłości zamknięty ściśle,
Jak w dwa szkiełka preparat anatoma,
Roztapiam się przeźroczyście
I najniewinniej konam.
Pdr. 1928
W sobotę, jak u Dickensa:
„To był jeden z tych marcowych dni, kiedy słońce świeci gorąco, a wiatr wieje zimno: kiedy jest lato w świetle, a zima w cieniu.”
https://photos.app.goo.gl/rq57zceNq8gQ56Ni9
Asiu, te widoki to nagroda za pogodową dzielność.
Duje jak za cara. Piecuchujemy z lekturą.
Dobre zimne przegryzki na nadchodzącą wiosnę! A tym bardziej za wiosną czające się lato…
https://www.onet.pl/styl-zycia/fitpl/spring-rolls-czyli-wiosna-w-ruloniku-mowimy-jak-je-przygotowac/0fhg6r7,30bc1058
Zajrzałam do Bociany integrują, otóż jeszcze nie integrują, ale przezorni zawsze ubezpieczeni i kamera już czeka;
http://www.bociany.edu.pl/
Asiu, piekne zdjecia i cytat.
Ja tez, jak haneczka , « piecuchowalam « dzisiaj z lektura 🙂
Dziękuję. Dzisiaj szaro i ponuro.
Dla Asi, która ostatnio z upodobaniem obserwuje i fotografuje łąbędzie mam stosowne wino 🙂 Ciekawa jest historia jego powstania, warto poczytać:
https://wina-mp.pl/produkty/wino/wlochy/sicilia/tasca-cygnus-2016
Cena wina cokolwiek zaporowa zatem na wszelki wypadek mam w zanadrzu tańszą opcję, ale z innej bajki. Na pewno przyda się na przedwiośniu:
https://www.naturnik.pl/produkt/parasol-skladany-labedz/
Alicjo-lubię świeże, niesmażone spring rollsy, produkowałam je z upodobaniem po powrocie z Wietnamu. Jolinku-pomachanko! Porządkowałam dzisiaj różne zdjęcia i przy okazji oglądałam również te z naszej wietnamskiej wyprawy.
Danuśka,
jeszcze coś dla Ciebie 😉
(dla mnie – pampuchy!)
https://haps.pl/Haps/7,167709,26851577,szagowki-tarcioki-szaraki-czyli-kluskowy-atlas-jak-polska.html#s=BoxOpImg12
Przy okazji – jak się nazywała łajba kpt. Cichala? Cygnus, oczywiście (skoro jesteśmy przy łabądkach…) Niestety, jakoś nie uwieczniłam nazwy 🙁
https://photos.app.goo.gl/XQHAaT7FVr2ZuWJY8
Łabędzie wino musimy kiedyś wspólnie wypić. Wyjrzałam przez okno, a tam biało! 😯 Kiedy ten śnieg spadł, nie wiem, nie zauważyłam.
https://www.youtube.com/watch?v=lgE-FNhHy54
https://www.youtube.com/watch?v=sjN-NGsRg9g
https://www.youtube.com/watch?v=jXkI1sTDoEg
Ponad pół wieku temu naszą rodzinę opierała wielka i znakomita pralka Alba cygnus.
U nas prała skromna SHL-ka. Również jakieś pół wieku (ale w domu „zasadniczym” rzecz jasna).
Z książki:
„- Czemu ty tak klniesz?
– Ja klnę?! Ty klniesz – ja używam partykuły wzmacniającej!”
Dobrze wiedzieć 😉
Dobranoc.
Kochane Koleżanki-wszystkiego najlepszego z okazji naszego Święta!
Każdy pretekst do świętowania należy wykorzystać 🙂
Kiedyś było tak: https://www.youtube.com/watch?v=WOlaDEmgMy0
Alicjo-dziękuję za artykuł o kluchach, Mogę jeść przez wiele dni na obiad, proszę jedynie, aby w ramach urozmaicenia każdego dnia były innego rodzaju, a jest w czym wybierać!
Ciąg dalszy o mazurkach-dzisiaj hibiskusowy:
https://www.ofeminin.pl/kuchnia/przepisy/mazurek-hibiskusowy-nie-ma-piekniejszego-przepis/klp4783
Dzień Kobiet z Kinem „Muranów”być może zaintresuje nie tylko panie, dwa seanse on line zatem łatwo obejrzeć na ekranie własnego komputera:
https://kinomuranow.pl/festiwale-i-przeglady/dzien-kobiet-z-kinem-muranow-seanse-online
Dzień dobry,
Ja również życzę wszystkiego najlepszego, świętujcie dzisiaj, a później poprawiny niech trwają aż do następnego marca!!!!
Wam i wszystkim Kobietom życzę spełnienia haseł, z tymi najbardziej dosadnymi na czele.
Sam w tej chwili nie wiem czy tutaj to późno czy wcześnie, po czwartej kwadrans, więc nalałem – Wasze zdrowie!!!
🙂
Od wczoraj znów zimowo, ale mnie już to nie cieszy . Czekam na wiosnę.
Mazurek hibiskusowy pewnie jest smaczny, ale chyba zbyt słodki. Wybiorę jednak tradycyjnie pomarańczowy.
A wczoraj i dziś na obiad fasolka po bretońsku, tym razem z dużej fasoli, ale jednak lepsza jest ta drobna.
Zaraz wypiję kawę i idę z koleżanką na spacer z kijkami. Raz świeci słońce, za chwilę pada śnieg, ale trzeba się dotlenić i nie marudzić.
Nowy, życzenia bardzo fajne i na czasie!
U nas słońce, nocny śnieg już stopniał. Też zaraz idę, bez kijków.
-14c, słońce, śnieg twardo leży!
Na szczęście gałązki forsycji włożone parę dni temu do kufla z wodą się powolutku ruszają.
Życzenia już są skoro świt – dziękuję i świętuję, na razie herbatą i owsianką.
W prezencie – dzisiaj na publio.pl jest do pobrania „Historia (bez) Polki”. Pobrałam.
Nowy, dzięki za życzenia, oby się spełniły.
Śnieg został jeszcze w cieniu, ale jest tylko 1 stopień i powiewa więc zimno. Na rozgrzewkę pomidorowa z makaronem.
Nowy – dziękuję za życzenia. Idealne na obecne czasy.
Dla chętnych kolejna rozmowa online. Dostępna nie tylko dla użytkowników fb. Dzisiaj o 18. Przypuszczam, że będzie można odsłuchać również później.
https://fb.me/e/18AVtL69D
A dla wszystkich Pań:
https://youtu.be/cEaUJcduW4I
https://youtu.be/qMn9icWle10
https://youtu.be/SolAe50lEog
https://youtu.be/H39zrxZPs6k
https://youtu.be/dq819NKa5LA
https://youtu.be/CurxZ947NyM
https://youtu.be/uW5axT9SfVo
https://youtu.be/Ohi7AR_Xc_w
https://youtu.be/jK_9ppta_M0
Asia,
zapomniałaś o klasyku 😉
https://photos.app.goo.gl/aaW3PpYdFpxmrnHZA
Garou się u mnie nie otwiera – dziwne, toż nasz ci on jest, Kanadyjczyk…
Moja ulubiona piosenka z kobietą w tytule:
https://photos.app.goo.gl/aaW3PpYdFpxmrnHZA
Na DZIEŃ KOBIET, nie święto, jak pisze na FB, Helena – świętować będziemy, jak zdobędziemy równe prawa i przywileje:
https://youtu.be/3RdJy6IV8pY
Alicjo – dlaczego mały modelarz?
I jeszcze jedna piosenka, nowość:
https://youtu.be/Q7bhX0582CY
POPRAWKA! (z 17:52)
Żle mi się wkleiło, to miał być TEN klasyk, a nie mały Antoś 🙄
https://www.youtube.com/watch?v=-nwrFSngsE4
Mały Antoś mi się załapał z „Polityki” 😉
Teraz sobie uświadomiłam, że TEN klasyk jest sprzed prawie pół wieku 😯
Na obiad były ruskie z zamrażarki, już ostatnie, zostały jeszcze gołąbki na jeden obiad, ale te odczekają, bo były dopiero wczoraj.
Uwaga – pojawił się pierwszy robin, czyli północnoamerykański, nieco większy kuzyn rudzika. Pojawił się, mimo że temperatura jest mało zachęcająca, teraz po południu -4c (rano -14c), ale jutro mają być upały +7c. Chyba kostium do opalania wyciągnę albo co?
Zdrowie pań – maślanką, bo to był stosowny napój do ruskich 🙂
(Nie wiem, co mnie sparło, ale odkurzyłam, następnie chwyciłam za mopa i przeciągnęłam po chałupie, wyszorowałam wannę i dwie umywalki, a na deser ugotowałam te pierogi! Dzień Kobiet uważąm za otwarty!).
Kawa/herbata w wiosennym słońcu i tak, by popatrzeć się na mijających nas przechodniów. Do kawy może gazeta, chociaż kto w dzisiejszych czasach czyta gazety w kawiarni??? Zatem do kawy maślany rogalik w nawiązaniu do maślanego wpisu naszej Gospodyni 🙂 Ach, takie zwykłe, proste marzenia:
https://tiny.pl/r4svn
Słońce nawet świeci, ale cóż z tego….
Masz racje Danusko, wszyscy mamy to zwykle, proste marzenie. Oby sie spelnilo jak najszybciej!
Nowy, dzieki za zyczenia 🙂
-3c, blady świt zaledwie
Herbata + kromucha z jajkiem na twardo + szczypiorek – przed komputerem, prasówka internetowa.
Danuśka,
świetny obraz nam pokazałaś 🙂 W niektórych kawiarniach można było przejrzeć gazety, ale raczej tego nie robiłam, bo nie zabieram do torebki okularów do czytania. Nie razie nie ma szans na kawiarniane przyjemności.
A propos sztuki – młodzi byli w Warszawie i przy okazji udało im się obejrzeć wystawę prac Banksy’ego. Bilety wprawdzie są dawno wyprzedane, ale zdarza się, że ktoś nie stawia się o swojej porze i wtedy możne wejść ktoś inny.
Kawiarenki francuskie mają niepowtarzalny urok, chętnie bym w takiej zasiadła jeszcze kiedyś. Niespiesznie zjadła rogalika popijając go kawą. Albo posiedzieć w ciepły wieczór w greckiej tawernie zajadając meze i popijając lokalnym winem. Ach pomarzyć miło ….
Dlaczego napisałam: popatrzeć się …
zamiast poprawnie po polsku: popatrzeć…tego nie wiem, wybaczcie.
Kiedy czytam artykuły o tym, kiedy nareszcie zaczniemy prowadzić normalne życie i raz okazuje się, że być może na początku lata, a potem inni specjaliści mówią: koronawirus zostanie z nami jeszcze dwa lata to oczywiście bardzo chcę wierzyć w tę pierwszą wersję.
Niepokoi mnie brak odpowiedzi ze strony Ewy.
Ewo-Asia jakiś czas temu pytała o Wasze zdrowie i albo czegoś nie doczytałam albo rzeczywiście się nie odezwałaś. Napisz proszę, jak się czujecie.
Następna rozmowa pani Justyny: dzisiaj o 18:00
Kobiety Nowej Huty
https://fb.me/e/19HH9aXFy
Malgosiu, na kawe z rogalikiem bedziesz jeszcze musiala poczekac. Wszystko zamkniete. Po dluzszej przechadze mielismy zwyczj popijac cos na tarasie. W sobote pojechalismy zobaczyc kwitnace kamelie. Zabralam termos z kawa wiedzac, ze kawiarnia jest zamknieta a byl bardzo zimny wiatr. Kawe pilismy w samochodzie.
Wrocimy tam za dwa tygodnie, bo niektore kamelie mialy dopiero paki.
Na obiad byly duze muszelki faszerowane . Beda jeszcze na kolacje. U mnie piekna pogoda a od jutra bedzie cieplej ale z deszczem.
Klimaty były, ale się zbyły – Pani Agnieszka O. nadal tam siedzi, ale zamiast Rue de Paris jest… pralnia 😯
Na ścianie u mnie ciągle są, Autorkę obrazu znacie, jak nie osobiście, to z opowiadań i niektórych zdjęć Zjazdowych:
https://photos.app.goo.gl/oGpQ3SQ2v6cLMavc9
Koronawirus z nami będzie, dopóki się nie przewali, niestety. Trzeba się zaszczepić, mnie wszystko jedno czym, bo zawsze lepsze coś niż nic. Nie wcześniej niż czerwiec w naszej wsi, niestety, ale już bliżej niż dalej.
Wczoraj dostały mi się te przysłowiowe goździki, co to za Gierka z okazji Ś.K. wręczał kobietom „na fabryce” kierownik wydziału, kawka i nieco dłuższa przerwa na papierosa, potem panie do roboty, a panowie pili skrycie za zdrowie pań.
I słusznie, po pracy panie wychodziły zdrowe, a panowie następnego dnia mieli… no właśnie, zespół dnia drugiego.
Rajstopy „se” kupię sama, i nie bylejakie jakieś, rachunek zapłaci J. 👿
I to jest bardzo praktyczna strona posiadania visy – ja używam, J. płaci rachunki 😉
Obecnie słońce i +5c, widzę, że rower jest przygotowywany…
https://tvn24.pl/bialystok/lubartow-dziadek-nie-poznal-swojego-wnuka-i-odebral-z-przedszkola-jego-kolege-5038843
Ale stan osobowy się zgadza 😉
Fajowy pomysł na jajko sadzone!
https://www.onet.pl/styl-zycia/dompelenpomyslow/pomysl-na-sniadanie-na-dzien-kobiet/e429jqz,30bc1058?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne
Nie pralnia, ale market spożywczy: https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24408749,osiecka-z-saskiej-kepy-juz-nie-siedzi-przy-kawiarni-teraz.html
Jednak warto porządnie zastanowić się nad lokalizacją pomników. Co innego ławeczka z ” pomnikową osobą” na deptaku , a co innego poetka przy stoliku.
A dziadek z Białegostoku chyba bujał w obłokach skoro nie rozpoznał własnego wnuka przez ponad godzinę. Przedszkolaki nie noszą masek, a czterolatki różnią się od siebie.
Ach, ja czytałam artykuł w czasie, kiedy była dyskusja na temat, kto to kupi i co tam zrobi, między innymi była mowa o pralni.
No i szkoda, że miejsce się tak spospolitowało. Ławeczka to ławeczka, można przenieść. Chociaż na dobrą sprawę, ten stolik też można przenieść, na przykład do jakiegoś parku. Z tym, że prawdopodobnie menele zrobiliby z tego użytek…
I jeszcze kluchy włoskie z wódką polską 😉
https://haps.pl/Haps/7,167251,26864608,romans-polsko-wloski-w-kuchni-penne-alla-vodka-czyli-makaron.html#s=BoxOpImg11
Jeśli dzisiaj również ktoś miałby ochotę na kawę w bistro w ciepłym, słonecznym miejscu to zapraszam 🙂 Tym razem kawiarnia oczami Pablo Picasso we francuskiej miejscowości Royan:
https://img.twa.nl/18170228
Ja idę zaparzyć herbatę we własnej kuchni. Potem przewidziany spacer w Lesie Kabackim, trzeba chwytać promienie słońca, bo od jutra podobno deszcze i kto wie, może śniegi też.
Ja mam ochote nie tylko na goraca kawe ale i herbate. Wymieniaja nam piec gazowy i nie mam ogrzewania. Na zewnatrz jest pochmurno i wieje bardzo zimny wiatr. Mam trzy swetry na sobie. Na obiad byla zamowiona pizza.
Mojej siostrzenicy tesc odebral nie swojego wnuka z przedszkola. To bylo jeszcze przed noszeniem masek. Dziwne, ze ani wnuk ani to drugie dziecko nie protestowalo. Oberwalo sie przedszkolance i dziadkowi.
Czy opowiadałam już o Sycylijczyku, który osiedlił się w Wyszkowie czyli rzut beretem z naszych nadbużańskich włości i oczywiście otworzył pizzerię, w której sprzedaje „pizzę z łopaty”? Sycylijczyk znalazł się w Wyszkowie, rzecz jasna, z miłości do uroczej Wyszkowianki 🙂 Prowadzą swoją knajpkę we dwoje i wydaje mi się, że w pandemii też funkcjonują dobrze, bo ich pizze są przede wszystkim na wynos. Pizza ma kształt łopaty czyli prostokąta zaokrąglonego z jednej strony i sprzedawana jest na kawałki, tak jak to często bywa we Włoszech. Dzięki temu możemy kupić i spróbować różne kompozycje. Nie muszę dodawać, żę robimy tak tak co jakiś czas.
Kochani Panowie-dzisiaj Wasz Dzień, o czym przed chwilą dowiedziałam się z radia oraz z internetu. W internecie z tej okazji różne dziwne wierszyki, na przykład taki:
Z okazji Dnia Mężczyzny życzę Ci,
abyś był pomocny jak komputer,
szybki jak japoński skuter,
sympatyczny jak maskotka
i słodziutki jak szarlotka.
Ło Matko! Wcale nie chcę, by Osobisty Wędkarz był, jak szarlotka, maskotka oraz skuter!!!
Panowie-wszystkiego najlepszego:
https://thumbs.dreamstime.com/z/koniak-cygaro-kawa-czekolada-116978253.jpg
+2c, słońce – słońce od dobrych kilku dni ładnie wstaje, ale około poludnia mdleje.
Danuśka,
gazeta coś kulinarnie pochrzaniła, bo Międzynarodowy Dzień Mężczyzn jest:
Friday, November 19
International Men’s Day 2021
Tak stoi w internecie, a on nie kłamie! Wczoraj z ciekawości szukałam i znalazłam, a dzisiaj ze zdziwieniem czytam w gazeta.pl, że to dzisiaj niby (ale nie międzynarodowy!) i do tego dodali jeszcze Dzień 40 Męczenników 😯
Niech ta, ja mogę obchodzić nawet raz w miesiącu 😉
Mój już jest szybki jak cannondale, który stoi w blokach startowych, bo są plusy dodatnie, opadów brak, czyli można jeździć.
Zamiast szarlotki – będą placki ziemniaczane z musem jabłkowym jako ewentualny dodatek. Mus mam kupny.
Danuśka – dzięki 🙂
A kawa, koniaczek i cygaro – super!!! Aż się chce tak dzień zacząć!
Nie palę, ale kawa już się parzy, a kieliszek brandy też się znajdzie. Zrobię sobie dzień mężczyzny – emeryta, który, jak mawiał Cichal, jeszcze wszystko może, ale już nic nie musi! 🙂
Ten międzynarodowy rzeczywiście 19 listopada, ale u nas musi być inaczej
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/dzien-mezczyzny-2021-kiedy/p3begbp
Wasze zdrowie Panowie i wszystkiego najlepszego!
O, jest nowy wpis!
Małgosia, dzięki!
Zarówno data, jak i cały ten dzień traktowany jest u nas, i ja tak traktuję – żartobliwie. A że gdzieś tam ustalono jakąś inną datę nie oznacza, że my musimy zrezygnować z naszej i traktować to z poważną miną. NIKT NAM NIE POWINIEN
STARAĆ SIĘ PRZEDMNEBLOWAĆ NASZE PRZYZWYCZAJENIA.