„Co gotować? Jak gotować?”
Dalsza część tytułu zapomnianej już dziś audycji sprzed lat brzmiała „zechciej proszę zanotować”. Dzielenie się przepisami przez skrzętne gospodynie przejęły już dawno na siebie radio, telewizja, pisma i książki. Ale nie ma to jak zjeść przyrządzoną przez kogoś potrawę i zasmakować w niej. Wtedy z przepisem w ręku można, przygotowując ją we własnej kuchni, trafić na właściwy smak. Przyznam się, że przejmowanie cudzych przepisów stało się moim drugim, obok towarzyskiego, celem spotkań z przyjaciółmi. Było, minęło. Teraz nawet przekazywane przez telefon przepisy nie stanowią dostatecznej podstawy do zainteresowania się daniem. Oczywiście, doświadczenie kuchenne daje podstawy do oceny „apriorycznej”, ale wszyscy wiedzą, że smak, pamięć smaku potraw to u kucharza niezwykle ważny element sztuki.
Myślę, że u podłoża tego, iż bardzo wiele młodych osób gotuje, pichci i preparuje w kuchni wymyślne dania leży również fakt, że u mamy gotowało się i że pozostało wspomnienie smaku. Poznawanie, docenianie, a czasem komponowanie nowych, nie jest już szukaniem w ciemności. Czy dom, w którym gotowało się kilka, zaledwie, ale pysznych, potraw, może uformować subtelnego kucharza? Pewnie, bo ważny jest stosunek do jedzenia. Nie rzucenie byle czego na stół, ale przyrządzenie z pewnym staraniem. Już dawno temu pisaliśmy o tym, jak bardzo niewiele wiedzy o kuchni uzyskują dziś dzieci w domu. Nikt nie ma czasu, aby pomiędzy innymi zajęciami cierpliwie nauczyć reguł dobrego gotowania. Choć siedzimy częstokroć w domach, sytuacja się nie zmieniła diametralnie.
Nie jest nam łatwo, w czasie zamknięcia, żadna muza kulinarna nie fruwa nam nad głową, nie ma skąd podkradać smaków. Musimy sami wymyślać coś lub wydobywać z pamięci przepisy wraz ze smakami. Ostatnio przypomniałam sobie mój przysmak z dzieciństwa. Deser na okres przedświąteczny: kisiel z suszonych śliwek z bitą śmietaną. Rzecz prosta i szybka, może nie odchudzająca, ale za to ten smak…
Kisiel z suszonych śliwek
Suszone śliwki (wygodniejsze są bez pestek) zalać wodą w takiej proporcji, aby wywar miał ciemnobursztynową barwę. Na dwie kompotierki kisielu wystarczy około pół paczki śliwek, ale trochę więcej nie zaszkodzi. Kiedy zawrze, jeszcze chwilkę gotować, posłodzić do smaku. Wymieszać 2 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej z połową szklanki wody. Cienkim strumyczkiem, mieszając, wlewać mąkę z wodą do wywaru. Kiedy kisiel zacznie gęstnieć, nie wlewać więcej, odstawić kisiel do wystygnięcia w kompotierkach. Mały pojemniczek śmietanki 30 proc. ubić z paczuszką śmietanfixu, doradzam bez cukru.
Taki kisiel z kopczykiem śmietankowej pianki to rozkosz trochę z gatunku zakazanych, ale przecież od czasu do czasu…
Komentarze
l-humour-au-temps-du-coronavirus-1587134817 mowilem, zem wredny, z dedykacja dla Yurka i cieplosciami najlepszymi dla Malzonki, musi byc tylko lepiej, slowo bylego harcerza
mowilem, ze byly i technologia mu wymkla, obrazek proponuje adopcje luskowca
Dzisiaj znowu rybnie, na ostro, gulaszowo.
Ewo, Irku – życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia.
https://youtu.be/YURpgEc_zL8
https://wyborcza.pl/7,111390,26550784,najsmaczniejsze-wloskie-restauracje-w-polsce.html
Patrząc na zdjęcia w artykule powyżej – zgłodniałam!
Przyjaciele Moskale przeprowadzili się parę dni temu w nasze dalsze sąsiedztwo, 10 minut spacerkiem, właśnie spacerują w naszą stronę. Czaj mam – i nic do czaju 🙄
Dzień dobry ,
kawa 🙂
U mnie powolna poprawa, gorzej z Ewą. Robimy wszystko by uniknąć szpitala. Dziwna ta choroba. Organizmy na nią reagują przeróżnie.
przepraszam Irka za Yurka, a zart rysunkowy i tak byl raczej z tych glupszych i chyba nie bardzo na miejscu,
kaja sie byly harcerz
Irku, trzymam za Was kciuki , życzę zdrowia, trzymajcie się.
Moje wnuki są bardzo zainteresowane gotowaniem, mały chętnie obiera warzywa, miesza ciasto. Wycinali pierniczki i potem je zdobili. Wnuczek bardzo lubi próbować różne potrawy , co oczywiście nie znaczy, że zje tego więcej, ale czasem się zdarzy. Zaskoczył nas w zeszłym roku na Wigilii ilością zjedzonego śledzia, czy w tym roku będzie chciał zobaczymy.
Małgosiu-pamiętam kulinarne przygody ze śledziem naszej Latorośli. Śledzia zeserwowała swojemu synowi i naszej córce nasza ówczesna sąsiadka. Dzieci, które były wtedy w wieku 2-3 lat pokochały ten smak od pierwszego wejrzenia 🙂 Były powtórki ze śledziowej rozrywki. Kto wie, może dlatego, że szkrabom w tym wieku serwuje się głównie potrawy mdło-słodkie i być może to była wyśmienita odmiana w ich jadłospisie…?
Sypie na biało mniej więcej od południa, Osobisty Wędkarz wśród różnych ulubionych zajęć o tej porze roku chętnie szuka śladów zwierząt na śniegu. Jeśli do jutra śnieg nie stopnieje to będziemy szukać. Dzisiaj się nie dało, bo front robót elektrycznych okazał się być pilniejszy i ważniejszy.
Jakby co i na wszelki wypadek podrzucam kolejną kartkę świąteczną:
https://tiny.pl/76tk3
Ja za bardzo młodu lubiłam buraczki z chrzanem, chrzan i musztardę. I nadal lubię!
Oraz różne słodkie – ale do czasu. Ostre mi pozostało.
Tu też sypie od paru godzin i już widzę jak robią się ogromne korki, bo ulice nie są jeszcze odśnieżone i ruch samochodowy jest bardzo powolny.
Sławku, żart mi się nie otworzył. Z tego co piszesz to chyba dobrze 🙂
Już dzisiaj.
https://www.warszawskie.org/wydarzenie/8/publiczne
Dzień dobry 🙂
kawa
Meldunek z frontu covidowego. Na ten moment – stabilizacja 🙂
To dobrze. Teraz będzie już tylko ku lepszemu 🙂
Zdrowia!
Prasówka poranna – „pakiet wolności akademickiej” 😯
Co to takiego???
Świetny pomysł! U nas jest sporo małych kościółków na sprzedaż, zazwyczaj odległych od większych miast – ale są to raczej drewniane budowle, nie to, co w Hiszpanii… Łatwo je odnowić i zrobić dom. Tutaj artysta miał pole do popisu:
https://www.onet.pl/styl-zycia/whitemad/kupil-zrujnowany-kosciol-i-zmienil-go-w-swoj-dom/1bjgxdh,30bc1058
Przysmaków z lat dziecięcych było niewiele. Mama gotowała potrawy smaczne, ale raczej proste zważywszy na dość ograniczoną dostępność produktów oraz fakt, że od zawsze pracowała. A poza tym prawie wszystko, co miałyśmy na sobie/ mama, siostra i ja/ wykonane było własnoręcznie przez mamę. Zajęć mamie nie brakowało, a my nie garnęłyśmy się do zajęć kuchennych. Ale pamiętam ulubione pyzy: zwykłe małe i duże z twarogiem lub mięsem/ dziś to nazywamy kartaczami/; i zgrabne pierogi i najprostszą potrawę na szybko- duszoną cebula ze skwarkami i jajkami. Ale teraz nie smażę cebuli/ bo takie tłuste cebulowe danie już nie nie smakuje/, a pyzy, owszem, zjadłabym, ale zrobione przez kogoś innego. W sumie z dawnej domowej kuchni przejęłam niewiele. Na pewno smażenie faworków, tak, to był prawdziwy przysmak. I teraz mój wnuk nie może już doczekać się faworków, cienkich i kruchych. Zrobię w styczniu.
Irek kuruje się, a mnie przedświątecznie przypomniał się jego słynny przepis na śledzie. Najczęściej przygotowuję proste śledzie w oleju, ale na Wigilię warto przygotować tę ciekawą wersję/ też łatwą / : https://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/09/04/i-zaba-zostala-sama%e2%80%a6/
/ Irek – 4.09.12 godz. 20.50/
Kiedy szukałam tego przepisu, trafiłam na wpis Aliny o podpiwku. Zupełnie zapomniałam o tym wybuchowym napoju świątecznym z dawnych lat. Był pyszny i teraz też na pewno by mi smakował, ale zdarzały się niemiłe niespodzianki, kiedy korek nie wytrzymywał naporu bąbelków.
Jeden z przysmaków z mojego domu rodzinnego, który nadal pojawia się regularnie w mojej kuchni to placki z jabłkami. Lubiłam te mamine i lubię te, które smaże teraz sama.
Oglądałam kiedyś reportaż o opuszczonych kościołach, którym nadano nowe funkcje: były wśród nich mieszkania, jak w artykule podrzuconym przez Alicję, centra kulturalne, a nawet klub nocny 🙂 Ponżej kościół Św.Krzysztofa z Meaux we Francji zamieniony w piwnicę win: https://tiny.pl/76chx
Moim zdaniem nadawanie nowych, innych funkcji budowlom, które wyczerpały uprzednie zadania to dobra rzecz. Po co równać z ziemią mury czy inne mocne w miarę konstrukcje budowlane, jak można je wykorzystać inaczej?
A propos dziecinnych smaków,
jak wyżej wspomniałam, ostre, ostre! Ale jeśli chodzi o gotowanie, to dość wcześnie zaczęłam, bo Mama do czasu zajmowała się czwórką smarkatych i pracowała na pół etatu przez parę lat, a potem już na cały. Myśmy niechętnie się w kuchni udzielały, ale jak trzeba było, to trza było. Na pewno opanowałyśmy podstawy, co z czym i tak dalej. Placki ziemniaczane to najprostsze, co opanowałyśmy mniej więcej w wieku 10 lat (ja w tym wieku). Naleśniki trochę później, bo wymagały finezji, której nie docenia ten, kto nie gotował na starodawnej, poniemieckiej zresztą kuchni kaflowej, bez możliwości sterowania ogniem. Sterowanie odbywało się ręcznie, odsuwanie z centrumu na brzegi 😉
Oprócz placków ziemniaczanych przypominam sobie też proste placki z kwaśnego mleka, do tego mąki tyle „ile przyjmie”, żeby konsystencja była dosyć gęsta + soda oczyszczona. Nazywało się to „blinki”.
Ten prosty przepis polecam, blinki. Sody oczyszczonej z pół kopiatej łyżeczki.
Dobre są z dżemem, jak pamiętam. Cieniutkie ciasto.
Racuszki z jabłkami też lubiłam i lubię nadal, ale moje wspomnienia z kuchni związane są raczej z Babcią, Mama zaczęła gotować później, jak ja już nie mieszkałam w domu. Narobiłaś mi smaku Danusiu, kupię kwaskowe jabłka i zrobię te racuszki.
Byłam dziś znowu z wnukami. Dostały nowe łóżko, piętrowe. Wnuczek ma spać na dole, a jego siostra na górze. Tylko, że Basia bała się tam wejść, a mały od razu wpakował się na górę. Ciekawa jestem jak to się skończy.
Mnie też podoba się pomysł wykorzystywania dawnych budowli, które wydają się już nikomu do niczego niepotrzebne do nowych celów. Tak powstają reczy niebanalne i jedyne w swoim rodzaju. Takie niecodzienne mieszkanie było nawet nie tak dawno do kupienia:
https://www.wprost.pl/swiat/10208165/kosciol-przerobiono-na-dom-teraz-jest-na-sprzedaz.html
A tu o nowym życiu starych dworców kolejowych:
https://natemat.pl/65981,drugie-zycie-starych-dworcow-kolejowych-od-kinokawiarni-do-hotelu-to-budynki-z-dusza#
Z własnych podróży pamiętam restauracje w budynkach dworcowych w Gorlicach i w Białowieży i smaczne obiady, jakie mieliśmy okazję tam zjeść 🙂
Małgosiu-to daj znać, jak się skończyło z tym piętrowym łóżkiem 🙂
Jakoś się ułożą, Małgosiu 🙂
My kupiliśmy Młodemu sto lat temu, wtedy Małemu, wyrko piętrowe, takie na 3 osoby – na górze jedna, a na dole na dwie osoby. Było to związane z tym, że dla gości przede wszystkim, żeby ich jakoś poukładać, a gości mieliśmy sporo swego czasu, miejsca mało.
W domu który zakupiliśmy ponad ćwierć wieku temu Maćka pokój był tak niski, że to wyrko niestety, miało tylko parter. Teraz są rozwiązania z Ikei 😉
Prosta gleba!
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26594912,szymborska-zapytana-czy-chcialaby-miec-znowu-20-lat.html
A propos,
ostatnio, nad ranem dzisiaj przeczytałam „Antybohatera” Kornela Filipowicza.
Bardzo a propos, mimo czasów minionych. Podobnie jak wiersz (Niewola), który wrzuciłam za poprzedniego wpisu.
Niestety, mam kindla i to mnie pochłania. Odkąd zaposiadłam tenże, ze 2 miesiące i trochę, wsiąkłam.
Polecam trylogię kryminalną Jakuba Szamałka „Ukryta sieć”.
Dobrze się czyta.
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=gpp3YQ3B0n0&t=34s
https://www.youtube.com/watch?v=CA4CInDnTk8
Ewo i Irku, z własnego doświadczenia.
Stabilizacja jest złudna. Najczęściej krytyczny jest początek 2 tygodnia infekcji. Temperatura powinna już spadać, ale jeśli odczujecie nawet niewielkie kłopoty z oddechem, nie czekajcie – najlepszy jest szpital. Niech sprawdzą płuca i podadzą tlen. Ja przeszłam lekko (drobne 2 tygodnie, węch i smak nadal nie wrócił), małżonek w szpitalu z zapaleniem płuc. Nieprzewidywalna choroba…
Krycha, u nas infekcja rozpoczęła gdzieś w okolicach 30. 11. Z początku wyglądało to na przeziębienie. Z oddechem jest do tej pory spoko. Natlenienie krwi pow. 95 %. Jesteśmy dobrej myśli 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Piękny jaś robi karierę międzynarodową 🙂
https://culture.pl/en/article/a-versatile-polish-bean
Irku, oby szło już tylko ku lepszemu. Trzymajcie się, życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Dziś robię rybę po grecku.
Byłam na spacerze z kijkami, po wczorajszym deszczu zrobiło się jednak dość błotniście i ślisko na liściach, ukrytych korzeniach. Kijki jednak doskonale pozwalają zachować równowagę.
The secret lies in cooking Jaś beans properly. According to local specialists from the Dunajec Valley, such as Ms. Janina Molek, Jaś beans, even when dried out, must be cooked without pre-soaking! A large quantity of cold water should be poured onto the beans, a bit of salt added; when the water boils, it should be allowed to simmer for 20 minutes, then more cold water should be added and it should be boiled another 20 minutes. This procedure should be carried out a few times. The whole process ought to take about two hours and it produces a sweet, fragrant bean. One should also avoid buying pre-soaked beans because, according to the Jaś specialists, such beans not only smell bad after cooking, but they can also cause gastric distress.
Z powyższego wynika, że piękny jaś nie musi być, a nawet nie powinien być traktowany jak zwykła fasola, czyli być namoczona najlepiej poprzedniego wieczoru, żeby z niej dzisiaj zrobić fasolówkę. Wystarczy podgotować 20 minut na małym ogniu, podlać zimną wodą i gotować przez następne 20 minut…
Ja tak robię z każdą nienamoczoną poprzedniego dnia fasolą 🙄
Ale pięknego jasia bolecam jako materiał na (nie)bretońską fasolę 🙂
*polecam
Znawcy powiadają, że gazy się miewa po zjedzeniu fasoli. Jasne! Ale dlatego polecanym ziołem na to jest dodawany majeranek oraz, a nawet przede wszystkim kminek. Do wszelkich fasolowatych i kapuścianych.
Gazy i tak będą, ale mniej dokuczliwe.
To też niezłe:
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26594409,agnieszka-holland-dziaders-z-zartu-zmienil-sie-w-maczuge.html?token=KQOD-EiHp_Fd8ODytUM5IDMXg5LTCW6E5W8Fn04xgwo
Zawsze gotowałem fasolę z cząbrem. Rewelacyjne połączenie. Żadnych potem dolegliwości a smak niepowtarzalny.
Cząber (satureia hortensis) hodowałam kiedyś na włościach, zapisałam sobie właśnie w kalendarzu, żeby z wiosną – ach! kiedyż ona…! – zakupić nasiona.
Dzięki za podpowiedź.
3c na plusie dodatnim i zachmurzonko.
Ryba po grecku 😉
Nikt by mnie nie wygnał na chodzenie z kijkami, bom leniwa, podziwiam tych, którzy chodzą. Ja muszę mieć jakiś cel, chodzenie dla samego chodzenia to para w gwizdek, aczkolwiek przecież nie jest, bo tu chodzi o ruszenie d… z krzesła lub kanapki, jeśli chodzi o mnie. Idę Za Róg po zakupy, ewentualnie zrobię parę kółek w bliskim sąsiedztwie, ale w towarzystwie pana J. kiedy wymieniamy poglądy.
Zazwyczaj różne i przeciwne.
Od czasu, kiedy nam zrobili solidny i przepiękny chodnik wzdłuż drogi, ludzie spostrzegli, że i owszem, jest wreszcie gdzie spacerować! Niektórzy jeżdżą rowerami, ja nie ustępuję, bo przecież obok chodnika jest wyznaczony pas dla rowerów!!!
Zawodowcy wiedzą, jak jeździć… (pan J. i Wiesław)
https://photos.app.goo.gl/VVXtBiatbWg7Yr8p7
Dziwny ten chodnik 😳
p.s.Sarkastycznie oczywiście, ale rowerzyści podobno próbowali, czy chodnik dobrze zrobiony. Nie ze mną takie numery, Brunner! Nie schodzę z drogi! Ci cykliści zaraz zjechali, bo nie na takie maszyny podobne ścieżki, ale zwykli rowerzyści owszem, jadą po chodniku. A ja nie ustępuję i blokuję sobą cały chodnik.
Alicjo, ja nie chodzę sama, tylko we dwie albo trzy i sobie rozmawiamy. Mamy dwa cele, ale różne trasy do nich. Zwykle robimy ok. 9 km. Nordic walking jest bardzo polecany, wzmacnia różne grupy mięśni, odciąża kolana.
Spacery w inne dni są zwykle krótsze i jak u Ciebie związane z zakupami, na które staram się chodzić okrężną drogą.
Ten chodnik jest dwuczęściowy, czemu służy ta część ze żwirem?
To był chodnik w budowie, jest dwuczęściowy, ponieważ ta część po prawicy to tak zwany rynsztok. Żwirek zniknął – był chwilowo, bo tam są wjazdy do posiadłości, które później zostały zalane asfaltem, wjazdy, nie posiadłości 🙄
Zrobiłabym zdjęcie, ale bateria zaprotestowała 🙁
Otóż środkiem pomiędzy chodnikiem a rynsztokiem jest… asfalt! Pytaliśmy, dlaczego nie trawka dla naprzykładu, panowie wyjaśnili, że chodzi o to, by woda spływała prosto do rynsztoka z chodnika, a nie zalegała w okolicznościach trawnika, któren to trawnik powinien być przycinany raz do roku na tydzień…
A przycinanie należałoby do miasta itedeitepe.
przestrzeń między rynsztokiem a chodnikiem – pojęcia nie mam, ani podpytywany drogowiec też nie wiedział. Ów geniusz, który to wymyślił, na pewno dostał za to pieniądze.
Podrzuciłaś mi niechcący pomysł na to, żeby dopytać tutejszych rządowców, osochozi i dlaczego tak. Zapytam – przecież płacę podatki!!! Niemałe, a założę się, że z nowym rokiem wzrosną, bo przecież drogę ulepszyli!
(już sobie ostrzę pazury…)
Małgosiu,
ja nie mam z kim chodzić, oprócz wspomnianego pana J. który ma swoje ścieżki rowerowe i swój rytm dnia i to, co lubi. Zdarza nam się robić rundki w bliskim sąsiedztwie Za Górką, no ależ ile można przebywać ze sobą 24/7!
O czym zresztą nam wszystkim się unaoczniło w tym przedziwnym roku 2020, kiedy to restrykcje i tak dalej…
Ja to odczuwam bardzo źle, bo przecież wyprawa doroczna do Polski to jak coś, co od lat było wpisane w kalendarz, a tu masz…
Z koleżankami, z którymi ewentualnie mogłabym uskuteczniać szybkie spacery, gdyby nie fakt, że one w Ottawie, drobne 180km stąd… otóż z nimi umówiłam się na Kubę w lutym do wypasionego „all inclusive”.
Zgodnie zrezygnowałyśmy, aczkolwiek z wielką niechęcią.
Alicjo, to prawda, że planowanie w tej chwili jakichkolwiek wakacji nie ma sensu, bo nie wiemy co dalej z tą paskudną pandemią. Zwykle o tej porze dokładnie wiedzieliśmy gdzie pojedziemy w przyszłym roku, a teraz nic.
Alicjo, w tym lesie często widujemy samotne osoby, czasem z kijkami jak my, czasem bez, a często z psem 🙂
Spacer z kijkami to dobra okazja, żeby się dotlenić. Często chodzę sama, mogę wtedy spokojnie przyjrzeć się wszystkiemu, co mijam. Chodzę też z koleżanką, ale mamy wtedy inne trasy. Na szczęście miejsc na spacery u nas nie brakuje. Najprzyjemniej jest oczywiście w lesie, bo i widoki, i można chodzić bez masek. Dawniej na koleżeńskie spotkania wybierałyśmy się do Gdyni czy Sopotu, teraz spotykamy się na kijkach.
Można planować, ale bardzo dalekosiężnie, ale takie plany nie cieszą.
Niczego na razie nie planujemy ani bliskosiężnie ani dalekosiężnie 🙁
Kartka na dzień dobry albo na dobranoc:
https://tiny.pl/76d38
Danuśka 😀
Małgosiu,
ja lubię samotność i jestem samotniczką, ale spacery wolę tłumne (!), żeby pogadać albo po prostu spacerować sobie obok.
Spacerowanie to też słowo na wyrost, ja niestety, maszeruję, i to szybkim krokiem.
To mi zostało z czasów, kiedy miałam do szkoły prawie 2 km. ( notorycznie się spóźniałam!)a potem do ogólniaka 2km na stację kolejową, potem 2 km ze stacji do szkoły, co razem dawało 8km dziennie – świtem bladym przed godziną szóstą (rano, nie w południe, jak to było u Pilcha!).
Ja jestem za, ale tak zwany feniminatyw „naukowczyni” uważam za paskudny i niepotrzebny.
Wiem, jestem starej daty 🙄
Dzień dobry 🙂
kawa
Niestety, kartka od Danuśki nie otwiera się.
Ach, wypić sobie kawę w Paryżu ….
Irku, u mnie się otwiera, to Mikołaj maszerujący z kijkami.
Powtarzam kartkę na dzień dobry lub na dobranoc. Daję sznureczek w całości, bez skracania, bo może w ten sposób nie będzie problemu z otwarciem zawartości:
https://lh3.googleusercontent.com/proxy/XOkCgEcle31Pc_v2Dqed9VIdBBPpBuUELijf8RBQ6PmMJhdV0n2ZLxQDmT3orbDcbze65ctrB1KOdyBfe-pAH1WC_yRMuCPsoAuMX52mi4E
Kawa w Paryżu? Zawsze chętnie! Ale porcja witamin na płaży pełnej słońca jeszcze chętniej 🙂
https://thumbs.dreamstime.com/z/jus-frais-avec-la-pr%C3%A9paration-de-fruit-sur-la-plage-73590481.jpg
Danuśka, widocznie mój komp cenzuruje kartki , bo i ta się nie otwiera
Wyświetla mi się taki komunikat
„403. That’s an error.
Your client does not have permission to get URL /proxy/XOkCgEcle31Pc_v2Dqed9VIdBBPpBuUELijf8RBQ6PmMJhdV0n2ZLxQDmT3orbDcbze65ctrB1KOdyBfe-pAH1WC_yRMuCPsoAuMX52mi4E from this server. (Client IP address: 178.42.120.14)
Forbidden That’s all we know.”
Plaża się otwiera, Paryż nie.
E tam, Paryż!
Da się lubić! Herbatę na poniższym deptaku chętnie bym wypiła…
https://photos.app.goo.gl/2FQB76UiZpwvVzLn7
Towarzystwo do picia herbaty (i nie tylko…):
https://photos.app.goo.gl/8UVg4wrBUVsjURWB7
…ale jakby co, to proszę, widok z wiadomego łuku (384 wąskie schody tam i z powrotem!)
https://photos.app.goo.gl/ZZyYDrzoTQXMwJ9W8
A tak przy okazji…39 lat temu też była niedziela. Wszyscy w domu. My w Austrii.
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26603316,rocznica-stanu-wojennego-pod-znakiem-protestow-obok-domu-kaczynskiego.html#e=RelRecImg6
Irku-nie mam pojęcia co jeszcze mogłabym zrobić w sprawie tego nieotwierającego się u Ciebie sznureczka 🙁
W ramach nagrody pocieszenia kartka świąteczna z Paryża z nadzieją, że obejrzysz bez problemu:
https://img1.picmix.com/output/pic/normal/6/5/1/2/8152156_7bf7a.gif
Wysłuchałam dzisiaj w radiu ciekawej rozmowy Artura Andrusa z profesorem Bralczykiem na temat tejże książki:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/126124/porzekadla-na-kazdy-dzien
Wydaje mi się, że to dobry pomysł na prezent, porzekadła ilustrował Henryk Sawka, co może być dodatkową atrakcją wydania papierowego.
Danuśka, taki Paryż oglądam bez problemu i mogę wciąż 🙂
Mnie się otworzyło jedno i drugie bez problemu (Danapola – 1043).
Andrusa uwielbiam. Bralczyka też. U nas +1c, więc rowery poszły w ruch, bo podobno od jutra ma być śnieżnie, a od pojutrza minusy ujemne, i to dość znaczne.
Wpadł Roger i przyniósł wielką poinsetię, tutejszy tradycyjny kwiat świąteczny, bożenarodzeniowy.
Prasówka dzisiejsza przygnębiająca – niestety, Kasia Sobczyk racji nie ma, trzynastego nie zawsze w grudniu jest wiosna.
***** ***
…a propos tych ośmiu gwiazdek – nie wiedziałam, że są zabronione.
http://polityczek.pl/uncategorised/14313-warszawa-policja-wlepila-mandat-za-gwiazdki-na-karoserii
Ciekawe, skąd policja wiedziała, co to znaczy i czy jest jakiś paragraf, pod który można te gwiazdki podciągnąć?
Co gotować?
Kasza gryczana plus pieczarki smażone, wzmocnione sosem z torebki, prawdziwkowym 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, jak Wasze zdrowie?
Irkowa kawa jak zawsze na temat 🙂
Na odpowiedź w sprawie, przede wszystkim ewinego zdrowia, czekam z nadzieją!
Do Świąt już tylko dziesięć dni i ruch w sklepach ruch co raz większy. Przy okazji rozmowa podsłuchana mimochodem:
-To Mikołaja z czekolady nie kupisz?
-Nie kupię, bo już kupiłam dla dzieci po tabliczce czekolady.
Zaczęłam się przy okazji zastanawiać, co dzieci tak naprawdę wolą otrzymać. Mikołaj wydaje się być bardziej atrakcyjny, ale tabliczka czekolady jest często lepsza w smaku….i na dłużej starcza 🙂
Przy okazji kolejna świąteczna kartka:
https://i.pinimg.com/originals/60/3d/75/603d7544a4708cf01b7213ac72b44a25.jpg
Oby Irek otworzył bez kłopotu!
Wieści z frontu covidowego trochę optymistyczne. Ewa nadal gorączkuje , ale ta gorączka jest już niższa w granicach 37,5. U mnie lepiej. Nawet się krzątam po domu. Jutro gotuję rosół 🙂
Kartka się otwiera bez kłopotu 🙂
Irku-zaczynam oddychać z ulgą i oby szło dalej w tym jedynie słusznym i dobrym kierunku!
Nastawiłam dzisiaj nalewkę pomarańczową z tych, co to już po tygodniu można degustować 🙂
https://www.2drink.pl/nalewka-pomaranczowa-z-gozdzikami-i-imbirem/
Uznałam, że powyższy przepis cakowicie wpisuje się w obowiązujące obecnie hasło pt; najważniejsze, by wzmacniać odporność. Na pewno zgodzicie się ze mną, że wszystkie składniki tej nalewki odporność wzmacniają na potęgę!
W ramach wzmacniania odporności na poważnie i bez zawracania sobie głowy aptekarskimi ilościami napitek wykonany został z podwójnej ilości składników.
PS. Proponowaną w tym przepisie ilość cukru planujemy cokolwiek zmniejszyć.
Danuśka, zrobiłam racuszki z jabłkami 🙂
Namoczyłam grzyby, jutro uszkuję. 20gr. polskich prawdziwków (5.99$) i spora garść podgrzybków – powinno wystarczyć, zawsze też dodaję trochę pieczarek dla zwiększenia masy. Same prawdziwki są zbyt mocne na dobry farsz (moim zdaniem).
Rekonwalescentom zdrowia i powrotu do formy 🙂
1c, rower w ruchu ulicznym, ja na dowolnie wybranym boku z kindle w ręce…
Już jest decyzja. Ewa ma przedłużoną izolację do 23.12 . Na szczęście to mnie nie dotyczy. Czekam 16.12 na decyzję swojego rodzinnego. Mam nadzieję zakończyć 19.12. Chociaż poruszam się jak mucha w smole, ale nie mam gorączki 🙂
Irku – przesyłam dobre myśli.
W naszym powiecie nadal dużo osób choruje. W województwie też sporo. Dzisiaj znaleźliśmy się na trzecim miejscu w Polsce. Ale o dziwo, wg mapy opublikowanej w internecie zgonów mamy mniej niż inne regiony na przykład Podkarpacie i Podlasie z najmniejszą liczbą zakażeń. Staram się zachować optymizm, aby nie obniżać odporności, ale jest to baaaardzo, baaaardzo trudne. Jutro urlop, ale w środę znowu do biura. Nasi panowie, którzy odbierają odpady z kwarantanny są bardzo zapracowani. Teraz już jeżdżą codziennie.
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/zniszczenia-wojenne-wroclawia-i-odbudowa-miasta/hwb2qnd,07640b54
Bardzo szary, ponury dzień, ale byłam na spacerze.
Na obiad w planie gulasz wołowy i kasza gryczana, sałatka z ogórków kiszonych.
-7c, bezśnieżnie, słonecznie.
Uszkowanie czas zacząć 🙂
A propos uszkowania i pierogowania:
https://photos.app.goo.gl/E6ffDBSi2BUx9KQ89
Jeszcze tak wiele można nauczyć się w tej dziedzinie…
Małgosiu-domyślam się, że dzisiaj nawet śladu nie ma po tych racuszkach 🙂
W kwestii przygotowań świątecznych to myślałam dzisiaj o naszych blogowych Koleżankach, które co roku robią pierniki. Ciekawa jestem, czy Asia i Salsa już zabrały się za tę robotę? A może Krystyna też podjęła to wyzwanie?
Ja w tym roku odpuściłam wycinanie pierników. W pudełkach z ozdobami świątecznymi mam jeszcze kilka zabawnych egzemplarzy z lat ubiegłych i powieszę je na choince.
Gdyby ktoś wybierał się na zakupy do Lidla to polecam półkę z włoskimi specjałami. Wczoraj znalazłam na niej świetną pastę z karczochów. Dzisiaj podałam ją na grzankach w ramach drobnej, przedobiadowej przystawki, jest znakomita!
Na deser kolejna kartka świąteczna:
https://image.freepik.com/darmowe-wektory/kartka-swiateczna-z-piernika_23-2147527913.jpg
Aha, w pierwszym akapicie powyższego komentarza zamieściłam tym razem film, a nie zdjęcie. Kliknijcie w obrazek, by obejrzeć w całości (oczywiście jeśli macie ochotę).
Danusiu, te racuszki, które nie zostały od razu zjedzone, tajemniczo zniknęły z talerza 🙂
Ja nie robię małych pierniczków, tu króluje moja synowa z wnukami, robię duży piernik z polewą czekoladową i sporą ilością bakalii w środku. To przepis niezapominanej Ireny Gumowskiej od wielu lat wykorzystywany w domu.
Na święta piekę tylko makowce. Masa z 0,5 kg maku wystarcza na trzy spore makowce, a jeszcze porcja zostaje do zamrożenia do późniejszego wykorzystania. Z tych trzech ciast też cześć będzie zamrożona. Kiedyś jeden makowiec przeznaczony był dla młodych, ale synowa sama zaczęła piec makowce.
Piernik piekę bardzo rzadko, choć go lubię, ale po prostu teraz rzadko coś piekę.
Natomiast pierniczki są u mnie w zasadzie cały czas; przechowywane w blaszanych pojemnikach bardzo długo są smaczne. Oczywiście są bez lukru.
Namoczyłam grzyby na uszka. Resztę zrobię jutro. Oprócz barszczu z uszkami jest u mnie też zawsze zupa grzybowa z łazankami/ gotowymi/. Lubię jedno i drugie i jem nie tylko w Wigilię, ale przez całe święta.
Na Wigilię przyjadą młodzi z dziećmi, wiec zmieścimy się w dozwolonym limicie 😉
Muszę tylko skonsultować z synową, co będą jeść wnuki, zwłaszcza młodszy.
Pierniczki w planie, ciągle jednak coś staje na przeszkodzie, albo sama wymyślam zajęcia. W ramach porządków wpadły mi w ręce dawno zapomniane akcesoria do decoupage. Kiedyś się tym bawiłam, a ponieważ napatoczyło mi się pudełko z surowego drewna, to przysiadlam. Jestem w połowie tworzenia, jak skończę zabiorę się za pierniczki.
Obejrzałam pierożkowy filmik od Danusi i jestem pod wrażeniem. Czego to ludziska nie potrafią 🙂
Zajrzałam do mojej Gumowskiej – ” Na co dzień i od święta”, z której kiedyś często korzystałam, a i poczytać lubiłam. Jest tam także przepis na piernik. Może go wykorzystam.
Owszem Salso, bardzo dobrze pamiętam, że bawiłaś się w decoupage. Napomknę z przyjemnością, że swego czasu obdarowałaś nas świątecznie zakładkami do książek wykonanymi właśnie w tej technice.
Co do świątecznych ciast to w planach placek makowy i sernik.
Tak, Danusiu, teraz sobie przypominam, tą techniką ozdabiałam też pisanki wielkanocne.
Z ciast świątecznych, to ja też sernik i zamówiony przez męża makowiec. Nie taki tradycyjny, ale na kruchym spodzie.
Dwie takie wystarczą? Myślę, że chwatit’ 🙂
Do zamrożenia druga:
https://photos.app.goo.gl/bk9eNHpMKn6YpY688
A ja mam, niestety, luz. Będziemy tylko we dwoje.
Karp, zupa rybna, paszteciki w ilościach (zawsze było ich za mało), kapusta z grzybami, śledzie. Potem gęsia pierś, zawijaski, stosowne dodatki. Keks.
Wysyłaliśmy Młodym paczkę. Drobne prezenty, oby trafione. Książka , którą Młody zawsze czyta w tym czasie. Ukochane rogaliki z powidłami pewnie dojdą w kawałkach, ale to drobiazg. Bardzo mi zależało, więc makowce wyszły wizualnie tak nędznie, że przekazałam instrukcję, żeby je kroić i jeść z zamkniętymi oczami (jeszcze nigdy nie udało mi się tak sknocić makowców).
W niedzielę pojechaliśmy do Torunia po pierniki, bo matka karmiąca bardzo je lubi. Toruń przygnębiająco pusty. Pani w sklepie szczęśliwa, że ktoś zajrzał i czegoś chce. Obsłużyła nas z maksymalnym zaangażowaniem i dbałością.
Choinki nie będzie, wystarczą gałązki.
Prezent dla wnuka (wesolutki kombinezonik z napisem „Moje pierwsze święta”) chyba będzie za mały. Nasza gałązka zastraszająco szybko rośnie.
Będzie inaczej, ale zrobimy co się da, żeby nie było smutno.
Haneczko,
a myślisz, że dla kogo te 170 uszek??? Dla dwojga, pani, dla dwojga!
Nawet Mrusi zabrakło i nie miał mnie kto nadzorować z pewnego stołka w kuchni 🙁
Ale mimo wszystko też zrobimy, co się da, żeby było lepiej niż „jakoś”.
U mnie też dla dwojga 🙂
My pewnie wylądujemy na Wigilię u Teściów syna, no i tych uszek trochę trzeba zrobić. Chociaż przy ogólnej ilości jedzenia to uszek za dużo nie potrzeba, bo ich głównym miłośnikiem jest nasz syn 🙂
Jestem miłośniczką uszek Alicji, choć nigdy ich w twarzy nie miałam.
Ja robię uszka w ilościach, bo robię je raz do roku. Mroże w porcjach, a zamrażąm nieugotowane, zwykle w 20 minut są już jak kamień.
Potem zamykam w pojemniki, żeby mi nie popękały czasem, ale zauważyłam, że od kiedy dodaję 2 łyżki oleju do ciasta, nic takiego się nie dzieje. Ciasto z oliwą i gorącą wodą jest znakomite (+ 1 jajo) i nie mogę się nachwalić, jak elastyczne ono jest.
Jakoś szybko mi poszły te uszka, przed południem zrobiłam farsz i ciasto, a potem nieco ponad 3 godziny lepienia, tu się nic nie da przyspieszyć, jak na filmiku rzuconym przez Danuśkę. Świetne pomysły!
Jutro pierogi z kapustą, bo zrobiłam tyle ciasta, żeby uszka były syte i kapusta miała się w co zawinąć.
Być może będziemy mieli gościa z Ottawy na święta, bo nie sądzę, żeby Wojtek od języków komputerowych ryzykował podróż do Warszawy. A jest sam, więc czemu nie spęðzić razem tego czasu. Zobaczymy, co postanowi.
Idę zalegnąć, bom utrudzona staniem – nie umiem siedzieć przy takiej robocie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Wieści z frontu covidowego. Decyzją rodzinnego lekarza ja dzisiaj od północy staję się tzw. ozdrowieńcem i jutro już będę mógł wychylić nosa poza dom. Gorzej z Ewą. Ma przedłużoną izolację domową do 23.12. Ale gorączka wyraźnie spada. Czyli powoli idzie ku lepszemu 🙂
Irku, wieści dobre w 3/4. Wychylaj nos z umiarem, daj mu czas na oswojenie się z zewnętrznością.
Pierogowy film Danuśki to coś w sam raz dla Kuzynki Magdy. Takie cudeńka to dla niej fraszka. Ja wykoślawię nawet to, co wydaje mi się najprostsze, ale spróbuję.
Dalsze kciuków trzymanie za Ewę i Irka oraz herbata ze specjalną dedykacją dla obojga:
https://www.mojegotowanie.pl/media/cache/default_view/uploads/media/default/0001/90/zaparzacz-do-herbaty-gadzet-na-jesien-i-zime.jpeg
Uszką biorę w każdych ilościach, jeśli ktoś ma nadmiar to chętnie uwolnię go od tego kłopotu. Co roku jestem pełna uznania dla uszkowania Alicji.
Dzisiaj odkryłam w internecie, że placek makowy, który planuję zrobić, już zresztą po raz kolejny, nazywa się makowcem japońskim. Mój przepis jest trochę podobny do poniższego:
https://mieszamwgarnku.pl/desery/ciasta-ucierane/makowiec-japonski-makowiec-z-jablkami/
Ki diabeł? Dlaczego japoński? Muszę sprawdzić, czy Japończycy znają i jedzą mak.
Danusiu, ten makowiec to jak fasolka po bretońsku, ryba po …
https://www.jadlonomia.com/przepisy/weganski-makowiec-japonski-z-jablkami/
… ryba po grecku, śledź po japońsku 😉
-14c, ciemno (6:46), ale za kilka dni zacznie nam przybywać.
Dzisiaj przewidziane pierogowanie (kapusta + grzyby).
Danuska, upieklam ten japonski makowiec z jablkami. Cos mi sie zdaje, ze to Jolinek znalazl przepis. No coz, duzo latwiejszy w przygotowaniu ale zdecydowanie wole ten tradycyjny, nasz.
U nas sa pieczarki po grecku. Kolega, ktory lubi to danie pracowal kilka miesiecy w Grecji i nie znalazl tego przysmaku.
Choinka w garazu prostuje galazki i pewnie w piatek ja ubiore. Wieczorem przyjezdza dziecko i u mnie swieta zaczna sie wczesniej. Odjezdza 23 wieczorem a 24 i 25 pracuje. Jutro kupie mieso i kapuste aby zrobic pierogi. Robie hurtowo tak jak Alicja uszka. Czesc zjemy a reszta pojedzie do Paryza.
Małgosiu-dzięki za informacje o japońskim makowcu.
Elapa-już nie pamiętam, kto znalazł ten przepis, Moja koleżanka też robi podobne ciasto i pierwszy raz jadłam taki placek właśnie u niej.
Lubię też bardzo połączenie makowca z sernikiem czyli sero-makowiec:
https://foodmag.pl/wp-content/uploads/images/sero-makowiec-01-full-900×592.jpg
To była specjalność mojej nieżyjącej już kuzynki z Podhala.
Natomiast jeśli chodzi o japońskie desery to w czasie naszej podróży miałyśmy z Małgosią różne niespodzianki. Toż przecież nikt by pomyślał, że na drugim świata pieką ciasto, które wypisz wymaluj przypomina sękacz rodem z suwalszczyzny!
Może ono było niekoniecznie wymaluj, bo w zielonym kolorze (na taką wersję trafiłyśmy), ale smakowało dokladnie, jak nasz sękacz. Skąd to ciasto w Japonii?
Oto odpowiedź: https://japonia.travelingilove.com/baumukuhen-japonski-sekacz/
Ulepiłam 64 uszka. Wystarczy z zapasem.
Ryba po grecku dobrze zrobiona jest pysznym daniem i Grecy mogliby być nawet dumni z tej nazwy. Pamiętam z filmu ” Moje greckie wesele” jak senior rodu twierdził, że właściwie wszystko ma swoje korzenie w Grecji. I wcale bardzo się nie mylił. Natomiast nie słyszałam nigdy o pieczarkach po grecku, o których pisze elapa.
Pamiętam sękacz przywieziony na zjazd w Poznaniu/ 2016 rok ?/ przez Krysiade w wielkiej walizie. Zabrałam kawałek do domu.
Jedna świąteczna, tradycyjna tutaj dekoracja już jest, Roger podrzucił:
https://photos.app.goo.gl/CMokd78r6DZGXhaS9
haneczko,
paczka na pewno ucieszy Młodych; najważniejszy jest smak i serce.
A ubranka warto kupować większe, bo maluchy rosną tak szybko. Przyzwyczaisz się.
Każdy pretekst dobry, aby odwiedzić Toruń. Ale oryginalne Katarzynki toruńskie bywają ostatnio w Biedronce. Starszy wnuk zajada się nimi, bo rzeczywiście są smaczne.
Dla Alicji informacyjnie – mała paczuszka / 20 gramów/ suszonych prawdziwków kosztuje w nas w sklepie 6,40 zł.
Gwiazdy betlejemskie są bardzo popularne także w Polsce. Jutro zamierzam kupić jedną.
U nas tyle samo w $, ale x3, żeby wyszło w złotówkach (albo coś koło trzech, nie wiem jak nasz $ dokładnie stoi.
Mój niewielki „grudnik” bożenarodzeniowy już przekwitł, niestety. W domu, dawno-dawno temu mieliśmy olbrzymi, stał na stoliku wysokonogim specjalnie dla tego kwiatka, latem stał w ciemnej i chłodnej spiżarni, która była wielka i miała sporo miejsca nie tylko na półki na słoiki etc.
Z poinsetią zetknęłam się dopiero tutaj. Na Wyspie Wielkanocnej (!!) te kwiaty to spore krzewy do 2m wysokości. Na Wyspie Bożego Narodzenia nie ma takich…
Natomiast na Wyspach Kanaryjskich ta roślina uważana jest nawet za gatunek inwazyjny. Tu trochę więcej o historii i ciekawostkach związanych z poisencją:
https://kobietamag.pl/gwiazda-betlejemska-i-jej-zaskakujace-meksykanskie-korzenie/
Właśnie znalazłam zdjęcie Gwiazdy Betlejemskiej z ogrodu w Betlejem 🙂
https://www.globtroter.pl/zdjecia/260182,palestyna,betlejem,3,metrowa,poinsecja,euforbia,pulcherrima,gwiazda,betlejemska.html
Hm… Na Kanarach , a ściślej Teneryfie, roślinność uboga, przeważnie kaktusowata, trochę palm i sosen, żadnej gwiazdy nie widziałam, może na innych inwazja trwa.
Natomiast na Wyspie Wielkanocnej i owszem – to czerwone po prawej kwitnące to to… a i jeszcze coś – sanseweria, czyli „język teściowej” też popularna jako żywopłot i dochodzi do metra.
https://photos.app.goo.gl/LQDv6QjG33SxTMMS9
Gaszę światło…
Taka mała gwiazdka stoi już u mnie od ponad tygodnia, coś za bardzo pnie się w górę i nie wiem czy do Świąt dotrwa.
Spacer z kijkami zaliczony, dość ciepło +6 , ale szaro.
Małgosiu, nie podlewaj jej zbyt obficie, ot ździebko. Lubią mieć widno, ale nie przepadają za ostrym słońcem (teraz w tych szarościach może akurat zapragnęła światła). U mnie kwiatki nie mają za dobrze, ale akurat te gwiazdy betlejemskie widać czują się świetnie i dają radę zwykle do wakacji 🙂
Fotografie Wasze podziwiam, Danuśkowy filmik nastroił mnie do spróbowania jednej z metod lepienia pierogów. Te ostatnie zostawiłam na koniec przedświątecznych robótek. Dziś „zaliczyłam” pieczenie boczku i karkówki, śledzie (musowo z beczki) w oleju i zalewie octowej, bigosu pierwsze gotowanie. To od rana do popołudnia.
Później Wombat przejął… fartuch i przygotował sos do Spaghetti Bolognese. Jutro po włożeniu do pudełek „wyląduje” w zamrażarce. Co prawda nie na święta lecz na „zaś”.
A to w ramach dzisiejszego kucharzenia.
Chciałam zrobić pierniczki tzw brukowce. Macie sprawdzony przepis? Bo mój jakiś taki zagmatwany, z marmoladą. A marzy mi się brukowiec piernikowy jak kostka brukowa. Lukrowana…chi, chi.
Oj, nie słyszałam o brukowcach 🙁
Chyba kiedyś widziałam w cukierni takie piernikowe kostki na wagę. Nawet są przepisy.
Zrobiłam dorsza po grecku bez żadnych skrótów, bo niektórzy korzystają z mrożonych pokrojonych warzyw. Wolę wszystkie warzywa zetrzeć na grubej tarce/ elektrycznej/i podsmażyć oddzielnie. Roboty z tym sporo, więc ta potrawa rzadko u mnie gości, ale warto się potrudzić.
Na hali targowej kupiłam bardzo dobrą kapustę kiszoną. Do wyboru była bardziej i mniej kwaśna. I jeszcze suszone owoce na kompot. Wprawdzie takie owoce można kupić w każdym sklepie, ale chciałam mieć śliwki wędzone. Były tam jeszcze koksy, niedostępne w zwykłych sklepach, więc też nabyłam.
Ryba na Wigilię? Właśnie podsunął mi pomysł znajomy z Polski, myślę, że się skuszę:
https://www.kwestiasmaku.com/przepis/losos-z-pomaranczami-i-zurawina
*Uwaga Mariusza do przepisu:
w składnikach bardzo niedoważyli pomarańcze: po zamarynowaniu trzeba zrobić „domino” z pomarańczy na całej powierzchni łososia, a na to na pewno nie wystarczy pół pomarańczy.
U nas w domu był karp w galarecie, za którym nikt nie przepadał, więc potem była jakaś ryba smażona. U mnie też ryba smażona, łosoś. W tym roku żeby nie smażyć, zrobię łososia w pomarańczach 🙂
Ha, tyle lat rozmawiamy o świątecznych przepisach, a o brukowcach po raz pierwszy.
Dla mnie to nowość, też nigdy dotąd nie słyszałam tej nazwy.
Lubię przeglądać o tej porze roku zdjęcia buche de Noel w mistrzowskim wykonaniu. To są wyżyny sztuki cukierniczej, ceny też z najwyższych półek!
Ten deser nie ma tradycyjnego kształtu polana bożonarodzeniowego, ale jest niewątpliwie świąteczny 🙂
https://www.sortiraparis.com/images/80/91898/583126-buches-noel-2020-la-glacerie-paris-4.jpg
Przepis na łososia z pomarańczami odnotowany, bardzo ciekawy pomysł.
U nas karp i już. Łosoś będzie wypróbowany bez okazji.
W normalnych czasach musiałam się bardzo pilnować, żeby nie ulec szałowi świątecznych zakupów. Teraz nie mam z tym problemu i wcale mnie to nie cieszy.
Krystyno, tu są pierniki Kopernika, ale w bardzo mikrym wyborze. W Toruniu kupiliśmy 7 rodzajów w stosownych ilościach, dla nich i dla siebie.
Brukowce 🙂 chyba wiem o jakie pierniki chodzi. Kopernik ma w swojej ofercie. Lubię, chociaż nie przepadam za lukrem. Pamiętam jak moja babcia popłynęła Ondyną z Bydoszczy do Torunia. To była wycieczka Koła Emerytów. Wtedy właśnie przywiozła nam tę kostkę piernikową. Mimo lukru nie jest ona przesadnie słodka. Kupowałam ją czasami w firmowym sklepie Kopernika w Bydgoszczy, póki jeszcze istniał.
Danusiu – jeszcze nie upiekłam pierników, chociaż Ninka ciągle dopytuje kiedy będziemy piec. Uszek też jeszcze nie zrobiłam. Jakoś w tym roku nie mogę się zabrać za gotowanie, pieczenie i sprzątanie. Może w weekend.
Zaszalałam (premia wpłynęła 🙂 ) i kupiłam sukienkę, za całe 69 zł, w pięknym, ciemnozielonym kolorze. Taka zieleń butelkowa. 😀
I zastanawiam się gdzie ją teraz założę?
Sytuacja nie nastraja optymistycznie. OSK działa, ale paskudna zmiana trzyma się stanowisk i nie odpuszcza. Zobaczymy.
Ewa już dawno nie pisała. Mam nadzieję, że nic niepokojącego się nie dzieje.
Na stronie Kopernika nie widzę tych pierników. Ale na pewno kupowałam je kiedyś w ich firmowym sklepie.
Ja naprzeciwko wręcz – nigdy nie ulegałam szałowi zakupów świątecznych, a w grudniu zwłaszcza omijałam centra handlowe. Bardzo sobie chwalę internet – jak coś potrzeba, to można znaleźć i zakupić. Im starsza jestem, tym mniej mi potrzeba.
Oprócz jednego – księgarnie internetowe!
Kindle to był najlepszy zakup, jaki od dawna-dawna sobie zrobiłam.
Te pierniki – brukowce kojarzą mi się z piernikami z lukrem.
Pierogi z kapustą i grzybami zrobione w ilościach, sporo kapusty z grzybami zamroziłam, bo już nie chciało mi się dorabiać ciasta na lepienie. A farszu zrobiłam całą michę! 35×3 – i chwatit.
https://photos.app.goo.gl/ZGcbrRAjr1iTaU9K8
Jerzor zakupił pizzę czekoladową… 🙄
Niedużą była, wielkość sporego płaskiego talerza. Jadalność nie dla mnie. Sama słodycz, czyli cukier plus inne wiadome ingrediencje znane z czekolady mlecznej.
Ja wolę szklankę piwa po skończonej robocie 😉
Brukowce gdzieś wsiąkły. Nie było. Może uznano, że za mało wytworne. Szkoda.
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawa Irka nastraja optymistycznie 🙂
Pomyślałam, że podczas kolejnego (?) Zjazdu Łasuchów trzeba koniecznie zorganizować wspólne lepienie pierogów. Mamy na blogu grono znakomitych specjalistów w tej dziedzinie. Ja natychmiast zapisuję się do degustacji!!!
Ja też chętnie będę degustować, ale mogę również pomóc jako podkuchenna 🙂
Moje pierogi są zawstydzająco nieforemne.
Chętnie umyję co trzeba i posprzątam 🙂
Ja moge kleic, chociaz dzisiejsze klejenie odlozylam na jutro. Wrocilam od dentysty i mam zdretwiala buzie. Ubiore choinke i jak dziecko przyjedzie wieczorem to juz bedzie swiatecznie.
W tym roku pierwszy raz od kilku lat zamowilam ciasto w sklepie. Na 23/ ma byc egzotyczna bûche a na sylwestra forêt noire. Nie wiem jak to ciasto nazywa sie po polsku , czarny las ? Jak jezdzilam do Polski to oprocz makowca i sernika nie interesowalam sie zadnym innym ciastem.
Jeśli zjazd będzie/ kiedyś/ w Żabich Błotach, to możemy liczyć na połczyńską GS i tamtejsze pierogi. Sama oczywiście lepię pierogi,nawet całkiem zgrabne, ale w umiarkowanych ilościach. I dość długo trwało, zanim pierogi wyglądały przyzwoicie.
Dziś w cukierni widziałam kostkę piernikową, ale to raczej nie były brukowce. Zbyt ładne.
Elapa-foret noir to po polsku( chłe, chłe) tort szwarcwaldzki czyli czekoladowe ciasto biszkoptowe z bitą śmietaną i wiśniami. Pyszota!
Klejenie pierogów ułatwiają różne ustrojstwa i gadżeciarze na pewno mają je w swoich szufladach. Miś Kurpiowski, który lepi pierogi w ilościach więcej niż hurtowych 😉 jest zaopatrzony w sprzęt podobny do niniejszego:
https://pysznapaczka.pl/userdata/gfx/361955663c2bced4efe0edbca6cb043f.jpg
co stwiedziłyśmy komisyjnie podczas wrześniowej wizyty na ostrołęckich włościach.
Krystyno-a jeśli zjazd będzie w innym miejscu niż Żabie Błota to poprosimy grzecznie Misia, by ulepił i przywiózł 🙂
Asiu,
no to rzeczywiście zaszalałaś z tą sukienką 🙂 Okazja na jej włożenie kiedyś się zdarzy. Ochoty do zajęć przedświątecznych też zupełnie nie mam. Doskonale Cię rozumiem. Z czego tu się cieszyć? Ale zawsze może być jeszcze gorzej. Dobrze, że choć jesteśmy zdrowi. Jutro wpadną wnuki, więc będzie trochę miłego zamieszania.
Wybieram się na wieczorny spacer zobaczyć jak są ozdobione domy.
Danuśka, jestem za, byle Miś się nie wystraszył.
Asiu-Krystyna ma rację, zielona sukienka na pewno Ci się przyda, a okazje by ją założyć się znajdą. To z całą pewnością lepszy zakup niż sławetny sweterek z reniferem 🙂 z filmu „Dziennik Bridget Jones”:
https://tiny.pl/7vh4j
Przy okazji pogawędek o pierogach przypomniały mi się ravioli, które jadłyśmy już dosyć dawno wraz z kuzynką Magdą we włoskiej restauracji. Myślę, że były przygotowane mniej więcej według tego przepisu:
https://zpierwszegotloczenia.pl/przepis/ravioli-z-plynnym-zoltkiem-i-palonym-maslem-szalwiowym#
To nie są smaki, które kojarzą się z polską Wigilią, ale pierogi były naprawdę wyśmienite. Swego czasu zapewne coś skrobnęłam na ten temat.
Pierogi nie mają być piękne, mają smakować! Co prawda podoba mi się fikuśny sposób klejenia pierogów z filmiku, który Danuśka wyżej-wyżej zamieściła, ale nie będę tego opanowywać, szkoda czasu. Uważąm, że moje są na granicy przyzwoitości:
https://photos.app.goo.gl/ryJmN29BFMvZhfvRA
Mam też gdzieś w nieużywanych gadżetach taką maszynkę do pierogów, ale szybciej mi wychodzi robota ręczna 😯
W tym roku zreformowałam tylko robotę uszkową – dotychczas kroiłam ciasto nożem na kwadraty, a teraz, podejrzawszy filmik od Danuśki, wycinałam krążki kieliszkiem o średnicy 5cm i lepiłam mini-pierożki, które następnie zakręcałam wokół palca i łączyłam oba końce – wyszły bardzo przyzwoite uszka i szybciej szła robota. Polecam taki sposób, o ile robicie kwadratowo 🙂 Spróbować nie wadzi.
Trochę już przystroiłam chatę, jeszcze tylko do dużego wazonu trochę gałęzi świerka i jakieś światełka – i wystarczy:
https://photos.app.goo.gl/SfpGCMZgZyM7VQh66
Dzisiaj rolmopsy oraz buraczki z chrzanem. Reszta robót tuż przed Wigilią, trzeba odpocząć!
Zielona sukienka to w sam raz ubiór na święta! Tutaj tradycyjne połączenie to zieleń śœierkowa z mocną czerwienią.
Pomysły na pierogi:
https://gotowanie.onet.pl/porady/pierogi-na-swieta-przepisy/s5vfcpn
-12c, 1cm śniegu. Tendencja zwyżkowa, ma być cieplej i… mokro.
Nigdy nie byłam w tych knajpkach, będzie trzeba nadrobić.
A sernik upiekę, może na Sylwestra.
https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,105531,26613919,serum-dla-duszy-krem-na-dzien-i-na-noc.html#s=BoxLoPoImgLink
Podoba mi się nazwa – La Ruina 🙂
Sernik w słoiku – jeszcze bardziej!
-1c, lekki puderek, pochmurno.
Dzisiaj robię śliwki w czekoladzie (suszone śliwki zanurzam w rozpuszczonej czekoladzie 70%, zanurzywszy te śliwki w Grand Marnier na jakieś 3 godziny), a z pozostałą czekoladą (mam 400g – ciemna, francuska) – porysuję jakieś esy-floresy na zwykłych herbatnikach marki Jutrzenka.
Wczoraj przeczytałam „Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury” – podobnie jak Boy -Żeleński uważam, że ubrązowianie autorów im szkodzi. Im więcej się wie o autorze, tym lepiej się czyta jego książkę.
A teraz czytam o moim ulubionym aktorze – „Przyczajony geniusz”. Kto? Oczywiście Janusz Gajos 🙂 Wypowiedzi reżyserów, dla których grywał i aktorów, z którymi grywał. Nic plotkarskiego.
La Ruina mieściła się na Śródce, którą co nieco poznaliśmy, w pobliżu Hyćki. Czytałam, że zmieniła lokalizację.
Kto dziś czyta Boya- Żeleńskiego i innych nieżyjących pisarzy? Może takie dinozaury jak niektórzy z nas na tym blogu. Dobrze, jeśli załapali się na listę lektur szkolnych, ale takich szczęściarzy jest niewielu. Taki np. Tadeusz Konwicki jest już dzisiaj prawie zapomniany. Oglądam sobie niedawno teleturniej Va banque. Uczestnicy na ogół prezentują dość wysoki poziom wiedzy, jedna uczestniczka była miłośniczką literatury południowoamerykańskiej, więc kiedy padło pytanie finałowe o Iwana Konwickiego z domu Iwaszkiewicz, zakrzyknęłam: co za łatwizna! Ale nikt nie znał odpowiedzi. Uczestnicy byli w wieku ok. 40 lat, może młodsi i pewnie nazwisko obiło się o uszy, ale tylko tyle.
Od razu pomyślałam o Alicji. Dobrze, że tego nie widziała.
Brązownictwo nikomu na dobre nie wychodzi.
Jestem dinozaurzycą. Boya czytam, aktualny do bólu. Iwan jest mi bliski. Obaj na wyciągnięcie ręki.
Zmieniła, teraz jest na Św. Marcin.
Boy-Żeleński jak nic dzisiaj aktualny („Piekło kobiet”).
Za moich czasów Konwicki nie był w spisie lektur (1969-1973, ogólniak) i się chyba nie załapał. Pierwsza książka, którą przeczytałam był „Sennik współczesny”, gdzieś koło roku 1970 i od razu się w Konwickim zakochałam. Mam bardzo dużo jego książek, a w spisie zakupów e-book wspomnienia córki Marysi – „Byli sobie raz”. Bardzo mi leży jego pisarstwo, obrazowe i poetyczne wręcz. Co się przełożyło na reżyserie filmowe bardzo dobrych filmów, z charakterystyczną „konwicką” atmosferą, taką trochę we mgle. Dobrze tę atmosferę oddaje „Mała apokalipsa”.
Znakomita z nim rozmowa „Pamiętam, że było gorąco”.
Z autorami książek jest tak, jak z jedzeniem – smakują, są obojętni smakowo ale zjadalni, albo niejadalni, czyli kulinarnie, kwestia smaku 😉
Kot Iwan jest mi bliski duchowo. Rozumiem, bo sama wiem jak to być z kotem 24/7
I rozumiem, że z czasem takie przebywanie przekłada się na obustronne zrozumienie.
Brązownictwo i spiż kochamy Wielką Narodową Miłością.
Dołączyłam do cyfrowych czytelników Polityki. Trwa świąteczna promocja 40%.
Upiekłam pierniki. Ciasto zrobiła Nina, razem wycinałyśmy ciastka. Z jednej porcji – pół kilo mąki. Zostawiłam kilka sztuk, resztę N. zabrała do domu. Jutro uszka z Leną. W poniedziałek może pasztet z kurczaka. Jeszcze się zastanawiam.
Sernik w środę. Tata chce upiec mały makowiec i jedną roladę Nemo. Pół sernika dostanie moja siostra, która smaży zawsze karpie i przygotowuje rybę po japońsku 🙂 . Pół makowca zamrozimy, A pół rolady dostanie wujek z rodziną. Tak jak pisałam, święta w tym roku w ogóle mnie nie cieszą.
I jeszcze ta godzina policyjna w Sylwestra. Nie chodzi o to, że gdzieś się wybieram i że nie rozumiem potrzeby izolacji. Tylko o to, że te zakazy, nakazy są u nas tak głupie, często niezrozumiałe i bezsensowne. Nie mają podstawy prawnej. Nie tłumaczy się nam czym są podyktowane. Zero optymizmu, tylko straszenie i groźby. Zresztą, jak może być inaczej, jeżeli rządzą nami same… 000000…
A sukienka, ta zielona, myślę, że doczeka się okazji, mam nadzieję, że niedługo.
Ewa nadal milczy…
https://youtu.be/K0fSMnGsBww
https://youtu.be/QDLevsbqZkw
https://youtu.be/jaq9Gx9GT5E
Głupie i bezsensowne? A jakie mają być w wykonaniu tej ekipy? Sama siebie przecież nie przeskoczy.
Kupujemy w papierze i mamy cyfrową, wspierająco.
A ja nadal papierowo.
Moja POLITYKA wprost z teczki, w moim polskim sklepie.
Jakos tak, ze to czegos sam w dloni nie trzymam nie jest tak zwykle, jak tego oczekuje. Wiem np, ile nie doczytalem, jak podaje dalej. A przegladam zawsze, poraz ktorys i doczytuje. A tak, wydawca moze podac konkretna wysokosc nakladu. A tak, najlepsi dla wydawcy to abonenci!
No, nie przeskoczy, nie przeskoczy. Haneczko – to tylko moja frustracja. Ja niczego mądrego i dobrego po nich nie oczekuję, bo nie ma podstaw do tego.
Pepegorze – a jak jest u Was? Ludzie są zmęczeni tą pandemiczną sytuacją? Czy w Twoim regionie dużo ludzi teraz choruje?
Asiu, jestem zmęczona. Niemożnościami, dystansem, obawą, bo draństwo jest bliziutko, chorują dotykalni znajomi. Głowa ciągle nad powierzchnią, ale to wymaga coraz więcej wysiłku. To i kaczyzm popierany przez tak dużą część suwerena.
Widzę to zmęczenie u wielu osób. Kaczyzm + pandemia to naprawdę za dużo. I teraz jeszcze tak wielka niechęć do szczepień wśród ludzi. Do tego obawa, że nasi nieudacznicy nie poradzą sobie z tym.
Ja od wczesnych lat 70-tych byłam czytelniczką Polityki, bo w domu się prenumerowało, a jak wyjechałam, to dostawałam pocztą (z przerwą na stan wojenny itd.) Od kiedy się dało, jestem cyfrowa. Uważam, że cyfrowa jest szybsza i bogatsza. Artykuły ukazują się cyfrowo wcześniej, zanim na papierze. Są też archiwa, w których można pogrzebać w razie potrzeby. Papier da się składać i przetrzymywać rocznikami, ale… czyż nie łatwiej mieć wszystko pod ręką, kiedy chce się coś odszukać?
Niedawno z musu (bo nie odwiedziłam mojej ulubionej księgarni w Polsce i nie mogłam zrobić moich zwyczajowych zakupów!) odzwyczaiłam się od trzymania książki w ręce – czytnik mniej waży i nie trzeba kartek przewracać 😉
Opierałam się długo przed tym, ale w końcu się przekonałam, zresztą nie mam już miejsca na książki papierowe.
Haneczko,
suwerena rozumiem, działa tak, jak mu ambona albo tvp podpowiada. Zawsze tak było, że masy zwalały myślenie na innych (kościół, polityczni ideolodzy), a ci inni świetnie umieli masami manipulować. Nihil novi. Tak było, jest i będzie.
Chłe chłe… anegdota z „Przyczajonego geniusza”, opowiada reżyser „Mszy za miasto Arras”, monodrama Gajosa, siedzi sobie na krzesełku i mówi, co ma mówić przez te półtora godziny spektaklu…
Gajos podobno był bardzo szczegółowy, do bólu wręcz. Wszystko na scenie musiało być tak jak reżyser sobie wyobraził, a aktor się tych szczególów trzymał.
No i na próbie reżyser powiada – Janusz, mówisz swoje, potem wstajesz i idziesz w piz.u. Na to Gajos – Piotrze, a w tę piz.u to na prawo czy na lewo mam iść?
Gajosa znam z wiadomego serialu i kilku filmów, nigdy nie widziałam go na scenie teatru.
Swoją drogą tych czterech z wiadomego czołgu, każdy z nich wyrósł na świetnego aktora, który zapisał się w polskiej filmotece złotymi zgłoskami.
Roman Wilhelmi, nieżyjący już, był znakomitym Nikodemem Dyzmą, znakomity w Zaklętych rewirach…pomijając już rolę Anioła w serialu Alternatywy4, którego nie oglądałam w czasie, kiedy „leciał”, dopiero po czasie niektóre odcinki. Gustlik – niezapomniany dla mnie Jańcio Wodnik (i film Austeria). Grigorij – moja miłość! Nie znam innych jego ról filmowych czy tym bardziej teatralnych, ale miłość pozostała, o czym Grigorij wie 🙂
Wrrrrrrrrrr….
Może ja mam coś nie tak pod sufitkiem, ale przejrzałam, co tam w prasie kolorowej, nie prenumeruję, ale prasa się promuje nagłówkami. W tym ze zdumieniem takie, w czasach zarazy przecież:
” Pani_magazyn
Od jutra w sprzedaży nowy numer Magazynu Pani. Nowy rok zaczynamy z niezwykłą bohaterką. Gwiazdą naszej okładki jest Agnieszka Woźniak-Starak, która opowiedziała Redaktor Naczelnej Monice Stukonis o najtrudniejszym czasie w swoim życiu, o powolnym odzyskiwaniu równowagi i o wielkiej sile przyjaźni, która pozwoliła jej przetrwać najgorsze chwile. Koniecznie przeczytajcie zapis tej pięknej, mądrej rozmowy.”
„Niezwykła bohaterka”?! Wymiękam…
W czasach, kiedy ludzie zmagają się z tragediami innego rodzaju, i nie takie wyzwania przed nimi stoją, magazyn Pani pochyla się nad tragedią, która była na własne żądanie. Dobre wyczucie tematu, nie ma co.
Dzień dobry 🙂
kawa
O szczepionkach memów już całe mnóstwo, może tego obrazka ktoś jeszcze nie widział. Mam nadzieję, że niefejsbukowcy też otworzą poniższy sznureczek:
https://www.facebook.com/sokzburaka/photos/a.1452029521697738/3072002026367138
Na osłodę kolejny, francuski deser bożonarodzeniowy w mistrzowskim wykonaniu:
https://tiny.pl/7vmqc
Danuska, nie wiem czy sie smiac czy plakac nad odpowiedzia prezydenta. Rozesmialam sie !
Dzień dobry Blogu,
To zmęczenie sytuacją dopada już wszystkich. Niby zbliżają się święta, ale trudno w tej sytuacji mówić o radości czy optymiźmie. Teściowa od marca zakazuje nam się odwiedzać i na własne życzenie spędzi święta sama. Choroba Taty (Alzheimer) rozwija się w tempie przerażającym i w tym tygodniu usłyszałam już dwa razy pytanie, czy jestem jego córką. Brat też już z siebie wychodzi. Wszyscy staramy się jakoś trzymać, ale nie jest to łatwe.
Trzymajcie się zdrowo!
Mocne podparcie duchem dla Ewy – wiem coś o tym.
Przeglądałam jeszcze przedświtowo u mnie prasę i znalazłam taki artykuł:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26593317,boi-sie-ze-cala-rodzina-zwali-sie-dziadkom-na-swieta-wychodze.html
Teściowa Ewy ma rację i chwała jej, że ma odwagę wyrazić swe życzenie. Raz się trzeba obyć – istnieją zamienniki techniczne (telefon, skype i tym podobne), dzięki którym można i pogadać, i nawet się zobaczyć.
Mnie to łatwo powiedzieć, bo na świętach w domu nie byłam 39 lat, ale telefonicznie zawsze, oprócz roku 1981. Mam przećwiczone – ważne jest, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy obecni duchem.
Trzymaj się Ewa!
Danuśka,
niefejsowi też mogą takie obejrzeć (oraz poczytać niektóre artykuły), ja ściągnęłam do swojej galerii politycznej 😉
Elapa,
lepiej się roześmiać, bo śmiech to zdrowie. Kiedyś myślałam, że satyra polityczna skończy się z odejściem wiadomego ustroju. Byłam w wiadomym, mylnym błędzie!
Oczywiście to podrzucone przez Danuśkę już wciągnęłam…jest po kolei, czyli na samym końcu:
https://photos.app.goo.gl/zoe54WQwTrjJLNZZ7
Nie rozumiem tylko (rozumiem, kościół! prawie pierwsza władza w Polsce…), dlaczego „total lockdown” ma obowiązywać od 28 grudnia – czyli co, w okolicach Bożego Narodzenia hulaj dusza, piekła nie ma i nie ma zarazy? Przecież polska tradycja to właśnie te święta, a Sylwester niekoniecznie już z rodziną przy stole, zazwyczaj balety, imprezy i inne prywatki (teraz zwane „domówkami”).
Dzisiaj mamy gości znienacka zapowiedzianych wczoraj wieczorem, na herbatkę. Lisa, która dba o te wszystkie obostrzenia i z domu nie wychodzi od miesięcy, wie też, że my przestrzegamy czego należy.
Ale zaryzykowała, żeby się z nami spotkać, jej rodzina z Florydy też już od paru miesięcy w Kanadzie i swoje kwarantanny przeszła. Do herbatki upiekłam to:
https://photos.app.goo.gl/5FWZxnYCPUmLAnCV6
Ewo-serdecznie pozdrawiam i życzę hartu ducha oraz wytrwałości.
Też przeżywałam podobną sytuację z moim Ojcem…
To może choinka z Ikei? Uczy cierpliwości 😉
https://img8.dmty.pl//uploads/202012/1607557694_nabowu_600.jpg
I jeszcze choinka do zjedzenia, bo przecież Łasuchom taki pomysł na pewno poprawi humor: https://tiny.pl/7vm4r
Składniki-awokado, łosoś wędzony, żurawina, nic prostszego!
Alicjo-czy to jedno z Twoich ulubionych ciast? Rabarbarowe?
Dziewczyny – dziękuję.
Alicjo – pamiętam.
Danuśka 🙄
Toż to babka piaskowa łaciata! Ostatnio też się wyspecjalizowałam lekutko 😉
Rabarbarowe „najłatwiejsze ciasto świata” jest na prostej blasze. Babka piaskowa też należy do tych najprostszych, więc ją opanowałam bez trudu.
https://photos.app.goo.gl/jkAwsS9x3tsWJSqG9
Ewo, też przeszłam przez to niestety. Wiem jak to ciężko. Pamiętajcie, że Wasze życie też jest ważne i opiekunom potrzeba odrobinę wytchnienia i relaksu. Serdecznie pozdrawiam, trzymajcie się.
Pozdrowienia i kciukotrzymanie dla Ewy 😉
Ewo – wierzę, że nie jest łatwo. Moi rodzice też mają lepsze i gorsze dni. Tata cały czas odczuwa skutki uboczne leczenia, A to już mija piąty rok.
Dlatego życzę Ci wytrwałości i ślę dobre myśli.
I trochę muzyki: https://youtu.be/tjk3OfMYntI
https://youtu.be/lMLnj325rms
Asiu,
Tobie również sił i wytrwałości życzę. Tak, skutki uboczne leków potrafią być paskudne.
Jeszcze jedna podpowiedź dla Asi i Ewy. Otóż warto się skonsultować z psychiatrą, który może zapisać odpowiednie leki uspokajające. Pamiętam, że moja Mama w pewnym momencie zaczęła sie wszystkiego bać, miała ataki paniki, ataki agresji, bo nie rozumiała, co się dzieje.
Moja siostra mądrze postąpiła i pojechała z Mamą do psychiatry. Bardzo dobrze zrobiła, nie chodziło o to, żeby Mamę „ogłupić” i niech śpi 24/7, ale żeby przestała się bać. Zapewne to jest zawsze sytuacja indywidualna, ale warto spróbować.
Przepraszam, że tak na forumie, ale być może się przyda taka rada.
Przesylam jak najcieplejsze mysli dla Ewy. I dla Asi i Was wszystkich.
Ciesze sie, ze Irek z zona czuja sie juz lepiej.
Trzeba jakos sie trzymac. Mowie to sobie kazdego ranka.
Poszukam ksiazki o Januszu Gajosie, o ktorej wspomina Alicja.
To genialny aktor, nasz narodowy skarb. Mialam szczescie widziec go na scenie.
Alina,
nie bez kozery tytuł „Geniusz przyczajony” 😉
Alicjo 🙂
Alicjo – mój tata choruje na inną chorobę. Wyniki ma dobre, a skutki uboczne (naprawdę paskudne chwilami) są po leczeniu hormonalnym i radioterapii. Mimo, że radioterapia zakończyła sìe pięć lat temu, a hormonoterapia dwa lata temu. Ale dziękuję za radę, nigdy nie wiadomo co się przyda za chwilę.
Alicjo,
Dzięki za poradę. Od pewnego czasu mam wrażenie, że stąpam po kruchym lodzie. A sytuacja ogólna, polityczna i pandemiczna też nie pocieszają. Jakoś to trzeba przetrwać.
Irku – odwzajemniam kciuki i życzę szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Dla Aliny i całej bandy blogowej: https://youtu.be/9eOi9FLAObQ
https://youtu.be/p0gCwLOEqEw
https://youtu.be/xgnQX330BvE
Poczytajcie, a zwłaszcza posłuchajcie wywiadu. Jestem zachwycona polszczyzną tego młodego człowieka, który urodził się w USA. Zwróćcie uwagę na bogate słownictwo, ja wymiękłam…
A Wiesława Ochmana, dziadka, pamiętam doskonale!
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114526,26613059,krystian-ochman-wiem-ze-bede-mial-wiecej-roboty-spiewajac.html#s=BoxOpMT
https://youtu.be/w3oa0Np31Oo
https://youtu.be/2r3xTlJV9bw
https://youtu.be/AeLdpUGRwoY
Większość z nas jest po przejściach lub w trakcie. Teraz to wyjątkowo trudne. Poprawianie korony i zasuwanie dalej drogo kosztuje. Współodczuwam, bo znam.
Hanrczko
wspieram Cię duchowo bardzo. I wszystkich.
Dzień dobry 🙂
kawa
No proszę – i do kawy moja babka łaciata 🙂
U mnie do herbaty.
Haneczko, przepraszam za „r” zamiast „e”, ale wysłałam, zanim sprawdziłam 🙄
Co do poprawiania korony i zasuwania dalej…
myślę, że tak działa tak zwany człowieczy los, zawsze, każde pokolenie będzie się zmagało z czymś, co postawi na baczność i nakaże się zmagać z czymś. Z jakąś zarazą, czy to choroba czy inne cosik.
Najważniejsze, że:
https://www.youtube.com/watch?v=yCnlaBJRKcE
Powróciliśmy z rubieży nadbużańskich w ursynowskie pielesze. Po drodze rozważaliśmy, czy, gdzie i kiedy kupimy choinkę. Jak tylko otworzyliśmy drzwi wejściowe uśmiech zagościł na naszych facjatach. Latorośl ubrała naszą stara, ale nadal niezawodną 🙂 sztuczna choinkę i zapaliła na niej lampki na nasz powrót (wiedziała, o której mniej więcej godzinie będziemy w domu).
Zatem kwestia ewentualnego kupowania prawdziwego drzewka rozwiązała się sama, pozostaje jedynie zakasać rękawy i zabrać się za roboty kuchenne i z lekka porządkowe. Z porządkami nie przesadzam zgodnie z przesłaniem, jakie niedawno otrzymałam:
„Do wszystkich kobiet, które biegają po domu i myją, czyszczą wszystko na błysk.
Pamiętajcie, że idą Święta, a nie sanepid”.
Wszystkim Łasuchom przesyłam natomiast kolejną choinkę jadalną:
https://i.pinimg.com/originals/17/92/11/17921104ccae5a781849b24aa6599e96.jpg
To dla mnie, ta choinka z kiwi!!! Moja, moja!
Sanepid sanepidem, ale mój sąsiad nadal tnie te swoje bloczki betonowe
https://photos.app.goo.gl/VGWvhhQnocPpEHdA7
Ten pył ląduje na moim oknie!!! Ledwie co przez nie widać… Ale podziwiam sąsiada, że mu się chce tak od jakichś chyba 5 lat budować, samemu. Tutaj tacy samosie to rzadko, zamawia się firmę i w miesiąc-dwa dom gotowy.
Odpuszczam sobie mycie okien na święta 🙂
Czytelnikom polecam znakomitą, ostatnią książkę Henninga Mankella – „Grząskie piaski”. Jednocześnie ostrzegam, że nie jest to łatwa lektura i nie jest to kryminał.
To zmaganie się z chorobą i wyrokiem – w jego przypadku nieodwołalnym.
Ale warto przeczytać i podziękować za następny dzień, którego dożyjemy, a jak nie, to co tam… ważne czyste okna?
Oj, mało zabawnie z tym pyłem po sąsiedzku. Alicjo-współczuwam!
Co do Mankella to chętnie przeczytam jego kolejną książkę, dzięki za podpowiedź.
Ostrzegam ponownie Danuśko, nie jest to łatwa lektura – Mankell zmagał się wtedy z rakiem i są to ostatnie jego zapiski. Bardzo mądre przemyślenia, które zmieniają, przynajmniej dla mnie, optykę postrzegania świata.
Dlatego pomyślałam sobie – cholera z tym pyłem na oknach! Niech „se” jest. I tak podziwiam sąsiada, że chce mu się tak pracować. Jak wspomniałam – mógłby firmę zamówić…
Danuśka,
trochę gryzło mnie sumienie w temacie porządków przedświątecznych, ale już przestało. Sanepid do mnie nie zawita. Najważniejszy jest ogólny porządek,
Czytałam pierwsze książki Mankela, które ukazały się w Polsce/ Polityka miała swój cykl kryminalny/, potem innych autorów skandynawskich. Teraz trzymam się autorów polskich, ostatnio wyszukuję nieprzeczytane jeszcze książki Ryszarda Ćwirleja. Morderstwa i śledztwa to jedno, a klimat lat 80. i 90. to drugie.
Krystyna,
od teraz będę polegać też (bo filmy na po pierwsze) względem Twoich podpowiedzi księgarskich i bardzo się ich dopraszam! Ja mam naprawdę dużą bibliotekę książek polskich, bardzo współczesnych, bo to mnie interesuje – jak zmienia się kraj, bliski sercu przecież, ale bywam tam tylko na miesięcznych wakacjach. W książkach to widać, niechby nawet kryminały Mroza 🙂
Klimat, klimat!
Kryminał jako gatunek literacki bardzo się zmienił od typowego, pogardzanego swego czasu „zabili go, a potem on uciekł”. Polskim mistrzem tego rodzaju dla mnie jest Marek Krajewski. No ale to już zupełnie inna półka.
Warto przypomnieć? Chyba warto!
https://www.youtube.com/watch?v=mkI_gpdrpfw
Alicjo, wstawiaj we mnie dowolne literki, nie przestanę być sobą 😉
Nasze okna były myte chyba we wrześniu. Są jakie są. Poczekają do wiosny. Sanepid silnie do nas przemówił.
Mankella przeczytam. A co do poleceń, na Krystynie polegam bardziej niż na Zawiszy.
No „pacz pani” , ja odkąd pamiętam rozpływam się nad pięknością ontaryjskiej jesieni, a tymczasem:
„I can concur that there’s nothing like autumn in Wroclaw. You’d also find it interesting to know that Wroclaw is one of the greenest cities in south Poland.”
https://whistlinghound.com/2019/03/24/autumn-in-poland-photoblog/
No i co ja na to? Trudno się nie zgodzić…”Do tych pór” mam w pamięci zapach liści w alejkach Parku Południowego…
Moja jesień zazwyczaj bywa taka, październikowa. „Także zarówno” liść klonowy gra główną rolę 🙂
Mrusisko już niestety, nie 🙁
https://photos.app.goo.gl/1fx1fsyDqNxisdfv6
Tytuł mi dał do myślenia. Niech nikomu nie przyjdzie do głowy robić surówkę z chorych buraków!!! A poza tym wszystko się zgadza, nie ma większej propagatorki buraków niż ja 🙂
https://www.onet.pl/styl-zycia/fajnyogrod/surowka-ze-zdrowych-burakow-piec-smacznych-przepisow/plhvsfc,30bc1058
Jeszcze jedno – surówka oznacza coś surowego, nie ugotowanego, pieczonego, grilowanego czy inaczej unicestwionego.
Alicjo, haneczko 🙂
Będę wspominała o ciekawszych książkach, które czytam, ale prawdę mówiąc bardzo wiele dobrych książek omija mnie, bo nasza lokalna biblioteka ma dość skromy księgozbiór, a sama kupuję niewiele.
Zdjęcia z Wrocławia przypomniały mi, że to miasto platanów, tych wielkich starych i tych z nowych nasadzeń. Bardzo lubię te drzewa. Wspaniały okaz rośnie przy pałacu w Rzucewie k. Pucka, posadzony pewnie w początkach istnienia tej budowli.
Krzątam się przedświątecznie, ale jakoś opieszale i bez entuzjazmu. Przygotowałam masę makową z gotowego mielonego maku; jutro będę piekła makowce. Pstrągi do galarety też przygotowane; jutro tylko podgrzeję, doprawię i dodam żelatynę. Wszystko na spokojnie i w niedużych ilościach.
Tu można obejrzeć trochę zdjęć z parku w Rzucewie, w tym także ów platan w pobliżu bramy. Za pałacem teren opada w stronę Zatoki Puckiej. Gdybyśmy poszli w lewo, dojdziemy dawnej osady łowców fok, a dalej do Pucka.http://zameksobieski.pl/ogrod/rosliny/
Krystyno,
pierwszy rzut oka na pałac w Rzucewie – skojarzenie z Pałacem Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim! Ale nie ta skala, kamieniecki o wiele większy i jednak neogotyk, znacznie młodszy.
https://photos.app.goo.gl/vLQEEUQNuNNMkPZ02
Pałac/ zamek/ w Rzucewie to mikrus w porównaniu z Pałacem Marianny Orańskiej, ale budowa obydwóch obiektów rozpoczęła się mniej więcej w tym samym czasie. Ten w Rzucewie zbudowano w latach 1840-1845, a projektował także architekt niemiecki. No i szczęśliwie uniknął zniszczeń wojennych, ale liczni kolejni użytkownicy doprowadzili jednak do dewastacji . Król Jan III Sobieski, który patronuje teraz hotelowi, bywał z rodziną na tych terenach, ale w dworze, który kiedyś tu istniał. Miejsce jest bardzo malownicze i warte odwiedzenia.
Poczytałam o pałacu z Rzucewie i odnotowałam, że wart odwiedzenia. Wyprawy nad Zatokę Pucką pamiętam jeszcze z lat dziecięcych, ale chyba nie odwiedzaliśmy w tamtych czasach tego miejsca. Tak czy inaczej, w owym okresie dla moich kuzynów i dla mnie najważniejsze były kąpiele, plaże i pikniki z obowiązkowymi jajkami na twardo w koszyku i lemoniadą do popicia 🙂
Na stronie pałacu w rozdziale atrakcje najbardziej podobał mi się fragment o relaksie w ogrodzie i „rozmyślaniu na zamkowych ławkach (na każdej ławce wypisane motto życiowe wraz z dedykacją) oraz wylegiwaniu się na hamaku”.
Nasz mała sąsiadka nie wyleguje się na żadnym hamaku, ćwiczy kolędy na pianinie. Nie jest to uciążliwe(słychać tylko trochę w jednym pokoju), ale niewątpliwie musi jeszcze sporo popracować, by osiągnąć w miarę przyzwoite brzmienie 😉
Podczas dzisiejszych zakupów mijałam jedną z pobliskich restauracji, która jest oczywiście zamknięta, ale wywiesiła w witrynie duży afisz z menu świątecznym (grzybowa, barszcz, ryby na różne sposoby, kaczka, bigos etc…) zachęcając do zamawiania dań na wynos.
Pamiętam, jak w ubiegłych latach było ciężko zarezerwować stolik na służbową „Wigilię”, bo takie spotkania odbywały się praktycznie codziennie, mniej więcej od połowy grudnia w bardzo wielu warszawskich restauracjach.
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu – koniecznie odwiedźcie! Ten pałac miał różne koleje losu, ale odkąd mieszkańcy gminy wzięły sprawy w swoje ręce, to z roku na rok jest lepiej. Plus znaczące dotacje z Unii Europejskiej!
Poza tym olbrzymi park z przeróżnymi roślinami, wyjątkowymi zresztą – b park był także specjalnie projektowany, z różnymi „świątyniami dumania” i tym podobnymi.
Złośliwi twierdzą, że rodzina (potomkowie żyją w Holandii przede wszystkim) tylko czeka, aż rekonstrukcja się ukończy i dopomną się o własność…
Trzymam kciuki i… zazdraszczam niezawistnie 😉
https://www.onet.pl/sport/onetsport/himalaizm-magdalena-gorzkowska-rusza-na-k2-zobaczylam-szanse/lcj97t7,d87b6cc4
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek zawsze zaserwuje odpowiednio kawę 😉
Dzień dobry (i dobranoc!)
Pastorałka kulinarna
—————————-
By rzeczywistość zmienić ponurą
stuknęli się pokrywkami
Robert Makłowicz, Pascal i Kuroń
gotują barszcz z uszkami
Potem mieszają orzechy z miodem
i jeszcze karpia smażą
opłatkiem dzielą się z narodem
Wigilia z ludzką twarzą
Świąteczne gotowanie
tylko na małym ekranie
patrzą panowie zerkają panie
co się za chwilę stanie
Aż się zachwycił anioł
jak smacznie i jak tanio
a potem strzelił dla animuszu
szklankę kompotu z suszu
Chmura niebieska płynie nad kuchnią
zmieszana z solą i pieprzem
no i nadzieja cicha że jutro
wszystko się zmieni na lepsze
Że ością w gardle nic nam nie stanie
nie będzie dziury w niebie
bo najważniejsze świąteczne danie
to przecież danie siebie
Pamiętaj więc staruszko
i naucz się pacholę
co szepnę ci na uszko
przy wigilijnym stole
niechby najbiedniej było
niechby się wszystko przypaliło
jednej nie może braknąć potrawy
od Helu do Warszawy
ona nazywa się miłość
———————————————————
autor – Andrzej Sikorowski
Dla Gospodyń i wszystkich Łasuchów przede wszystkim zdrowych Świąt. Wtedy radość sama przyjdzie 🙂
Życzę wszystkim prawdziwej dobrej zmiany 🙂
Na kuchni pyrka groch, osobno kapusta, w tym roku też dodam do niej trochę grzybów. Ugotowane warzywa czekają na pokrojenie (sałatka!), łosoś zakupiony, schab na świąteczny obiad też. Dorobię śledzi, bo częściowo wyszły…W zasadzie wszystko ogarnięte, pozostaje tylko zakupić pewne ilości wina, ryba lubi pływać.
Plus dodatni jeden, koła w ruchu, chociaż wietrznie i pochmurno.
W czytaniu (z doskoku) „Dygat pan” Lidii Sadkowskiej-Mokkas.
U mnie podobnie, gotujaca sie kapusta rozsiewa swoj zapach po calym domu, warzywa na salatke gotowe. Wczoraj przywiozlam dziecko ze szkol i na dzis wieczor mamy zaplanowane pieczenie – to mile i spokojne zajecie przy ktorym dobrze sie gada i slucha muzyki. Bedzie zaplesniak i ciasteczka, duzo ciasteczek, bo czesc do rozdania, plus tiramisu ulubione prze wszystkich.
Na spokojnych i cichych zwykle uliczkach ruch jak na Marszalkowskiej, samochody kurierskie rozwoza przesylki, cieplo i slonecznie, zupelnie nie zimowo. Od drugiego dnia swiat – lockdown, na miesiac.
U nas wszystko po kolei, wszystko zmierza do corocznego finalu. Jutro wyskocze jeszcze po karpia, oprawie go, a LP bedzie dogotowywala, doprawiala, a potem do wozu z tym wszystkim i do corki.
Mniejsza o obostrzenia, do nas w sumie tylko apeluja. Spotkamy sie w siedmioro, z czterech domostw, lecz, na pocieszenie, to jedyne kontakty jakie pielegnujemy przez ostatnie tygodnie. Mowiac szczerze – to dla Ciebie Asiu, w odpowiedzi na zapytanie – niema tak zle u nas. Przez ostatnie dni telefonuje z racji zyczen swiatecznych wieloma znajomymi, przewaznie pytajac i o ta sytuacje. Wynika z tego, ze nikt nie oplakuje utraty kogos blikiego uwagi na covid, ani nie zna takiego wypadku. Da sie wiec zyc.
Kochani, wszystkim Wam zycze przemilej wigilii i zdrowych, pogodnych swiat!
Upiekłam makowca w polskim sklepie 😉
Ruchu wielkiego nie ma, ale dobrze, że nie pada, bo są długie kolejki przed sklepami, ograniczono liczbę osób nawet w dużych marketach.
Ja zawrocilam spod mojego polskiego sklepu – nie mialam odwagi dolaczyc do tlumu …
dla tych, ktorzy beda tesknic za bliskimi: https://youtu.be/G0vSA5_8J0M
Życzenia haneczki bardzo mi się podobają i oby się spełniły!
U nas większość świątecznych zadań wykonana-dom ogarnięty, ciasto oraz rybna teryna na jutrzejszą Wigilię u przyjaciół zrobione. Śledzie pod pierzynką „przegryzają się” w lodówce, sernik przewidziany na domowe potrzeby nawet aż tak bardzo nie opadł. Jutro od rana zabieram się za placek makowy i upiekę paszteciki z kapustą i grzybami.
Pogadałam przez chwilę z bardzo zajętą Żabą oraz uściskałam telefonicznie i swiątecznie naszą Gospodynię oraz Inkę z Lucjanem. Żaden koronawirus nikogo nie dopadł. Jest dobrze, przygotowania do Świąt u wszystkich w pełnym toku.
Ja byłam na zakupach co prawda przed południem, ale żadnych kolejek nie było. Nawet się zdziwiłam, do kasy byłam druga, do stoisk ze sprzedażą na wagę też nie czekałam. Ilość wózków jest ograniczona i w poprzednich dniach czasem trzeba było poczekać chwilę na wózek. Rączki wózków są dezynfekowane po każdym kliencie.
Bądźcie zdrowi i abyśmy do następnych świąt w zdrowiu i szczęściu wszyscy dotrwali.
Niech magiczna moc Wigilijnego Wieczoru przyniesie Wam spokój i radość a każda chwila Świąt Bożego Narodzenia żyje własnym pięknem … ❤❤❤
przytulanki dla wszystkich …
Zdrowych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych z bliskimi, w ciepłej, rodzinnej atmosferze.
Jolinku 😀 ❤❤❤
Po przytulankach od Jolinka od razu lepiej na duszy 🙂
Kochani-wszystkiego dobrego na Święta i na po Świętach też! Śniegu może nie być, ale najważniejsze, by zdrowie wszystkim dopisywało. A kartkę świąteczną każdy wybiera sam:
https://s79107.gridserver.com/wp-content/uploads/2015/10/P1750781.jpg
W oczekiwaniu na kawę Irka herbata dla chętnych:
https://tiny.pl/7vd3d
Milych Swiat.
Usciski dla Jolinka
Blogu kochany, zdrowia i wszystkiego najlepszego na Święta i na po Świętach.
Jolinku 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa już dojeżdża 🙂
Ewie i Żabie – najlepsze życzenia imieninowe – zdrowia i spokoju 🙂
A wszystkim dobrych świąt !
Irek potrafi wywołać uśmiech nawet w taki ponury dzień. U mnie porządnie pada.
Po południu przyjadą wnuki z rodzicami.
https://www.youtube.com/watch?v=XWRRK-ws2Sk
Sto lat Szanownym Solenizantkom 🙂
Spokojnych, zdrowych Świąt, jak najszybszego powrotu normalności, bez samotności, obaw, smutku.
Ewom życzę zdrowia, wytrwałości i radości.
https://youtu.be/sNJUzwBNbxo
https://youtu.be/IQBRnqCZylU
https://youtu.be/jS1YiRNIoYc
Alicjo-wykorzystałam Pastorałkę Kulinarną fejsbukowo, sympatyczny tekst 🙂
Kochani,
Nie będę oryginalna dołączając do życzeń zdrowia, spokoju, pogody ducha i powrotu do normalności. Z resztą sobie poradzimy.
Dziękuję za życzenia 🙂
to ja tez doloze cieplosci pod choinke
niech Wam sie darzy
Ewom, oczywiście Raju, ale takiego, jaki same sobie wymyślą.
Jolinku, dziękuję za prezent 🙂
Ewom blogowym i okołoblogowym wszystkiego najlepszego:
https://tiny.pl/7vfwg
Ewom wszystkiego czego sobie zycza i Wam wszystkim jak najmilszych Swiat w zdrowiu i pogodzie ducha. Pozdrawiam serdecznie.
Przesyłamy serdeczności świąteczne – spokojnych, pogodnych i przede wszystkim zdrowych Świąt w ten zawirowany czas.
Dużo spokoju, radości i uśmiechów.
Niechaj spełniają się Wasze marzenia, a zdrowie Was nie opuszcza.
echidna i Wombat
Milych Swiat i wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim zdrowia , na Nowy Rok.
Ewom – niech im sie marzenia spelniaja.
Jolinek 🙂
Zdrowych, radosnych Świat,
Ewom, najlepszego!
Ewom – zdrowia, pogody ducha i spełnienia marzeń. Wszystkiego najlepszego!
Byliśmy na Wigilii u Teściów syna, jak zwykle było bardzo sympatycznie. Dzieciaki dostały mnóstwo prezentów, jeden niestety spodobał się obojgu i był problem.
https://youtu.be/flA5ndOyZbI
Ewom imieninowo
gdy Ewa dziewczynką była
o lalce dużej marzyła
i lalę śliczną dostała
niedużą, choć nie była tak całkiem mała
gdy Ewa podlotkiem była
o mini spódniczce marzyła
spódniczka-prezent ciut przydługa była
więc Ewa ją szybko skróciła
i tak czas biegnie a lat przybywa
wciąż człek doświadczeń nowych nabywa
zmieniają się Ewy marzenia
więc życzę tych marzeń spełnienia
© echidna
Ewom, serdecznosci imieninowe, niech Wam się szczęści 🙂
Echidno, jaki piękny wierszyk imieninowy. Jak byłam małą dziewczynką, miałam właśnie lalkę (taką z zamykającymi się oczami) o imieniu Ewa 🙂
I miłych Świąt wszystkim 🙂
Radosnych, optymalnych Świąt… — Wszystkim!!!
PS 😀 😀 😀
Dzień dobry 🙂
kawa
Chwila oddechu po Wigilii i późnym dzisiejszym śniadaniu. Tym razem wigilijnym przebojem była ryba po grecku w wykonaniu pana domu. Nasz przyjaciel do jarzyn utartych na tarce i poddusznych najpierw na maśle dodał jedną szarą renetę, co wydaje mi się pomysłem godnym naśladowania. Dyskretna kwasowość jabłka równoważy lekką słodycz marchewki. Całość została znakomicie doprawiona i smakuje równie dobrze na ciepło, jak na zimno.
Do rybnej teryny, którą dorzuciliśmy do wspólnego stołu zaproponowaliśmy tym razem sos majonezowo-czosnkowy z dodatkiem ubitego na sztywno białka. Sos ma w ten sposób lekką konsystencję i kto wie, czy na przyszłość nie pozostaniemy przy takiej właśnie, cokolwiek muślinowej opcji.
Po dywagacjach kulinarnych trochę swingu ze specjalną dedykacją dla Asi.
Przy mikrofonie same zielone sukienki 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=acb-js00c40
Przebój kolacji wigilijnej wczorajszej:
https://photos.app.goo.gl/j1TZ9nUThW5q6bZK6
U nas łosoś, ale to może być każda inna ryba. Przepis autorski mój, improwizowany po przeczytaniu ze 30 innych przepisów na rybę nie smażoną, tylko inaksiej, najchętniej z piekarnika. Przygtowanie 5 minut, czas pieczenia w temp.170c – 20 minut.
Naczynie żaroodpo-rne, dno wykładamy liściami, lub jak kto woli liśćmi pora, na to kroimy plasterki czosnku w ilości dowolnej, u mnie pół główki.
Na to kładziemy filety dowolnej ryby, posolonej i opieprzonej czarnym pieprzem mielonym.
Okraszamy filety suszonymi okruszkami papryki chili (u mnie sporo!), jeszcze trochę czarnego pieprzy w ziarnach oraz pieprzem czerwonym(może być biały, ale ten czerwony ma pożądany kolor!). Na to cząstki CYTRYNY KISZONEJ oraz gałązki rozmarynu, polewamy rybę kilkoma łyżkami soku z zakiszonych cytryn.
Kilka łyżek extra vergine oliwy, polewamy z góry, pół szklanki dowolnego białego wina (u mnie był sauvignon blanc Philippe Rotchild 2017), resztę wypijamy do ryby po upieczeniu!
Zanim podzielimy się opłatkiem, złożymy życzenia tym razem bez niedźwiadków, zanim zjemy barszcz z uszkami – ryba spokojniutko przez te 20 minut sobie dojdzie w piekarniku.
Podajemy na stół w towarzystwie kapusty z grochem 😉
Dlaczego wykrzyczałam wielkimi literami kiszoną cytrynę?
Bo to jest ten sekretny dodatek, który wieńczy dzieło! I namawiam Was do zakiszenia 3-4 cytryn, i mieć to na podorędziu w lodówce, bo sprawdza się nie tylko do każdej ryby, ale i do miąs!
Sok z cytryny i cytryna ukiszona to całkiem inna rzecz, niż cytryna i sok z cytryny.
Bardzo polecam!
* czarnego pieprzu (nie „pieprzy”)
Kromucha z wędliną i na to cieniutki plasterek kiszonej cytryny to też niebo w gębie, polecam, tylko ten plasterek powinien być tak cieniutki, żeby ze Szczecina Warszawę było widać 😉
Nie wiem, jak plasterek kiszonej cytryny sprawowałby się w takiej kombinacji, ale podejrzewam, że całkiem przyzwoicie 😉
https://www.youtube.com/watch?v=l7SNapMqycc
Danusiu – 😀 poprawiłaś mi humor. Dziękuję.
Lubimy to:
https://photos.app.goo.gl/ZaFc6Wj2cHm6xXHm9
https://www.youtube.com/watch?v=CQAT5qdG8tI
https://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8
Dzień dobry 🙂 kawa
…z takich łapek jak najbardziej!
Dziś mniej gotowania, jest wczorajsza gąska, która nie chciała się dopiec i spowodowała kłopoty obiadowe. Wnuczek zaskoczył nas żądaniem „mięska z kostką” no to dostał kotleciki jagnięce. Na spacerze dzieciaki szalały na hulajnogach, które dostały pod choinkę , a mały koniecznie celował w kałuże, kiedyś dzieci dostawały sanki, łyżwy … a teraz te prezenty straciły rację bytu .
My natomiast podczas dzisiejszego spaceru mieliśmy okazję przyglądać się dzieciom, które bawiły się zdalnie sterowanymi pojazdami zapewne też otrzymanymi w prezencie od Mikołaja. Niektóre z tych pojazdów wydawały się dosyć wyrafinowane, gdzież im tam do prostoty zwykłych drewnianych sanek! Zresztą, tak jak pisze Małgosia, sanki straciły rację bytu, chociaż….. może być różnie, bo przecież zima jeszcze przez trzy miesięce przed nami. Francuska rodzina przesłała nam zdjęcia zimowego krajobrazu z Owernii, spadało tam sporo śniegu. Sprawozdali, że po spacerach chętnych na grzane wino nie brakowało 🙂
Jednak cuda się zdarzają – wczoraj wieczorem spadł u nas śnieg 🙂 . Niezbyt dużo, ale jest biało i prawdziwie zimowo. Na sankach można jeździć. Może dzieci jeździły w ciągu dnia, ale ja wybrałam się na spacer dopiero wieczorem i na ulicach było pusto.
Jeśli chodzi o kałuże, to najlepsze są te zamarznięte, które można rozbijać nogą, dziecięcą oczywiście. To świetna zabawa raczej niedostępna w mieście , ale u nas jak najbardziej. Byle tylko był mróz.
Owszem, cuda.
U nas też spadł śnieg nad ranem, co niekoniecznie jest radością dla tych, co muszą odśnieżać.
https://photos.app.goo.gl/hd586ACTf5A9Ew6J8
Następny cud – Polityka, którą od prawie zawsze prenumeruję, postanowiła, że mój nick, czyli moja ksywa, a zresztą moje imię – im się nie zgadza w ustawieniach. Na nowo więc musiałam się zalogować, chociaż nigdy się nie wylogowywałam. Dla własnej wygody.
Najlepszym prezentem dla samej siebie jest kindle (ja zamówiłam, Jerzor zapłacił!)
Kiedy byłam dzieckiem, cieszyło mnie byle co.
Ale to osobna opowieść…
p.s.
Zalogowałam się po staremu, czyli Alicja-Irena, a tymczasem cud – jestem znowu Alicja 😉
Podobieństwa: piersiowa gęsina, widzieliśmy zabawki latające i pływające.
Różnice: brak śniegu, ale było ładnie-słonecznie i zacisznie.
Oczy mam na słupkach od czytania.
Obejrzeliśmy „Niebo o północy”. Gorąco odradzam. Gniot.
Ledwie się człowiek z lekka zadomowił na Ursynowie, a już zatęsknił za nadbużańskimi rubieżami. Rozmowa byłą krótka: dzisiaj o świcie (a świty o tej porze roku nie bywają za wczesne, a już na pewno nie są wymagające) ruszamy na spacer w wiadome okolice. Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić puste miasto i pustą trasę S8 w niedzielny, poświąteczny poranek? Chwilami nawet myślałam sobie w duchu, że pewno o czymś nie wiem, że może coś ważnego się wydarzyło i wszyscy zostali w domach, a tylko my ruszyłiśmy w drogę…..Nie, nic się nie wydarzyło, wszyscy jeszcze byli pod kordełką 😉 lub w szlafrokach, zwyczajnie w domowych pieleszach, a my dzielnie już w drodze 🙂
Na miejscu też pusto i cicho, łosie wiedziały doskonale, że nikt im nie przeszkodzi w porannych spacerach. Udało, nam się dojrzeć, gdzieś między drzewami dwie klempy(?) z nastolatkiem(?). Nie było mowy o żadnym zdjęciu-wszystko działo się szybko i zwierzęta schowały się w lesie.
W roli pospacerowej przekąski wystąpiły orzechy oraz kanapki z pastą ze śledzia i jajek na twardo oraz herbata z termosu na rozgrzewkę. Przy okazji pooglądałam i poczytałam, jakie to zgrabne termosy są teraz do kupienia:
https://www.decosalon.pl/img/cms/Termosy/Termosy%20Stelton.jpg
Nie da się ukryć, że życie blogowe zamiera 🙁 Powodów tej sytuacji zapewne jest wiele, a wśród nich pandemia i nasze życie z mocno ograniczonymi lub wręcz wyeliminowanymi spotkaniami, rozrywkami czy podróżami. Rzeczywiście dosyć trudno wymyślać nowe tematy do rozmowy, a Gospodynie też nam sprawy nie ułatwiają. Mój dzisiejszy dzień nie był pasjonujący-odkurzacz, zakupy, mały spacer, obiad i przegląd lodówki pod kątem zapasów zamrożonych i świeżych.
Popołudnie spędzę z książką- teraz czytam „Królestwo” Jo Nesbo. No cóż może nadejdą lepsze czasy na blogu również….?
I jeszcze wieści na temat pomarańczówki nastawionej tydzień przed Świętami-całkiem dobry przepis (wydaje mi się, że podrzucałam na blogu). Pomarańczówka o bardzo pomarańczowym smaku 🙂
„Królestwo” już przerobiłam parę tygodni temu.
Życie blogowe nie tyle zamiera, ile – myślę, że wszyscy jesteśmy trochę „poświąteczni”, szczególnie kobiety, na których mimo wszystko zawsze spoczywają obowiązki organizacyjno-kuchenno-sprzątaniowe. Pandemia powinna wręcz „wspomagać” życie blogowe, bo mamy ograniczone pole wszelkiego innego działania.
Wczoraj na dowolnie wybranym boku przerobiłam „Sejf” Tomasza Sekielskiego – to jest świetny dziennikarz śledczy i niech przy tym zostanie, na „kryminalistę” się nie nadaje. Nie polecam. A propos powieści kryminalnej, w ostatniej „Polityce” jest artykuł na ten temat „Prof. Anna Gemra o tym, dlaczego tak lubimy kryminały”.
Wyjadamy poświątecznie. Niby zrobiłam mało, a jednak… Na przykład od paru lat zrezygnowałam z wielkiego gara obowiązkowego bigosu. I całkiem się bez niego obywamy. Dzisiaj zamroziłam dwie porcje barszczu, a do tego mam zamrożone 4 porcje uszek, pierogi z kapustą i grzybami w ogóle nie ruszone, jest jeszcze trochę sałatki jarzynowej oraz kapusta z grochem – ta w części zamrożona, a trochę na dzisiaj. O drobiazgach nie wspominam…
Sylwester przed nami 🙂
Sałatka jarzynowa skończyła się wczoraj, ale może zrobię jeszcze jedną na Sylwestra , bo zostało mi trochę warzyw.
Pogoda całkiem spacerowa, ale raczej przypomina wiosnę +7, śnieg w tym roku widziałam raz przez chwilę. Nawet nie chce mi się zmieniać kół na zimowe.
Danuśka, czekałam na wieści o pomarańczówce. Nastawię.
Dzisiaj zlewałam pigwówkę. To jedna z łatwiejszych nalewek, a i tak trochę trwało.
Musiałam zamrozić ciasta. Nie przejedliśmy jeszcze śledzi, ale im to nie przeszkadza. Innych zaległości nie mamy.
Sylwester z Netflixem i szemranymi bąbelkami. Jakieś małe pogryzajki i może uda nam się wykończyć śledzie.
Alicjo, my na luzie. Żadne z nas nie czuje się w obowiązku. Jasne, zrobiliśmy to i owo, bez walki o podium kto więcej 😉
Jest nowy wpis 🙂