O sztuce wyrzucania i nie tylko
Podwórko w moim domu, nosi elegancką nazwę „ patio”. Aksamitne trawniki, zadbane krzaczki, po prostu miły widok z okna. Cisza i spokój. Zieleń.
W ubiegłym tygodniu na jednym z trawników urządzono piknik „Poznajmy się” i rozpoczęła sie produkcja kolorowej waty cukrowej, malowanie dziecięcych buziaków, zabawy i rozrywki. Dzieciaków stawiło się około 30 osobników. A starszych ponad setka. Przyniesiono fury frykasów własnego wyrobu, góry owoców, lodów, zimnych napojów. Na ławkach sadowiły się osoby, które właśnie się poznały. Prawdę mówiąc piknik spełnił swe zadanie: w ciągu tych dwóch godzin nawiązały się liczne znajomości.
Tuż obok stołów ze smakołykami stanął stolik, przy którym miała się odbyć (i odbyła) najważniejsza część pikniku: wykład, jak wyrzucać śmieci w nowym systemie. Okazało się, że to wcale nie jest sztuka łatwa, że wątpliwości jest bardzo wiele. Ale wszystkie zostały rozwiane, zgodziliśmy się, że odtąd na pewno nie będziemy się mylić. Padły także bardzo ważne dla mnie informacje.
Od pewnego czasu z podejrzliwością patrzyłam na zamontowany pod zlewem młynek. Myślałam, jak rozdrobnione obierki i skrawki warzyw, zmielone przeze mnie, wędrują do natury, tworząc pożywkę dla wrednych bakterii. Okazało się jednak, że młynek to bardzo sprzyjające ekologii urządzenie, bowiem współdziała z oczyszczalniami, do których muszą trafiać oprócz przeważających ilości nieczystości chemicznych, również organiczne. Co oznacza, że moje zmielone odpady organiczne są pomocą w oczyszczalni.
Wypłynęła jeszcze jedna sprawa: mycie przed wyrzuceniem plastikowych pojemniczków, za czym nie przepadam. Dowiedzieliśmy się, że nie muszą być umyte do zupełnej czystości, jedynie nadmierne resztki powinny być usunięte. Czyściutkie, starannie wymyte pojemniczki to przecież większe zużycie wody.
I wreszcie ostatni rozwiązany na pikniku problem. Pewnie w nowo urządzanych mieszkaniach przewiduje się miejsce na 5 pojemników na różne typy odpadków. W starszych zazwyczaj poprzestawano na miejscu na jedno wiadro. Pomysłów jak sobie poradzić w nowej sytuacji było wiele. Ja się z Wami podzielę swoim pomysłem: suche odpadki, takie jak papier, puste butelki, plastikowe woreczki, chowam w niedużych osobnych pojemnikach na balkonie, schowane w wiklinowym siedzisku. Ma ono podnoszony wierzch i dotąd były tam stare plastikowe doniczki. Można się ich pozbyć wrzucając do żółtego pojemnika a na ich miejsce wstawić pojemniki na suche, nie wydzielające zapachu odpady.
I na zakończenie zaskakująca obserwacja: spokojne zawsze patio od czasu pikniku jest codziennie miejscem spotkań małych mieszkańców, którzy nawiązali szczególnie atrakcyjne znajomości. Codziennie do 20 (tylko, na szczęście!) rozlegają się wesołe krzyki. I moje uczucia wobec skutków pikniku wobec tego są nieco zmącone. Ale co tam. W końcu pod moim balkonem bawią się moi mali sąsiedzi.
Komentarze
Dobry pomysł z tym piknikiem – możliwe, że mieszkańcy będą skrzykiwać się częściej? Okazji byłoby trochę – np.zakończenie lata, które dopiero za chwilę się zacznie? 😉
Markowi serdeczności z okazji Imienin i Duuuuuuuużej Ryby! Oraz jak zwykle świetnych połowów obiektywem 🙂
U mnie prościej z wyrzucaniem – recykling idzie do dwóch pojemników w garażu, więc w domu tylko śmieci, jak prawie wszędzie pod zlewem oraz małe wiaderko na organiczne, co to idzie do kompostera (roślinne tylko – kości itp. „idą” do lasu dla zwierza).
Po owsiance i prasówce – do roboty!
W czasach naszego dzieciństwa było powszechnym i oczywistym zjawiskiem, że dzieci (miastowe) bawiły sie wszystkie razem na podwórku pod blokiem. Ja tak właśnie spędzałam mój wolny czas. Teraz to dorośli muszą zorganizować imprezę integracyjną, by dzieci mieszkające w tym samym domu nareszcie mogły się spotkać i spędzić razem czas na zabawach przed domem, a nie przy komputerze.
Co do segregacji śmieci, to rzeczywiście mam często różne wątpliwości, bo gdzie na przykład wyrzucić papierowy ręcznik kuchenny poplamiony kuchennymi odpadami? Wyrzucam do śmieci organicznych, a nie do papierowych, ale czy słusznie?
Jeszcze wracam do szkła -trochę mojego polskiego, poza dwoma kieliszkami – z zieloną nogą do białego wina oraz kryształ na wysokiej nóżce to „poniemieckie”, pamiątka z domu. Wszystkie inne darowane z Polski (nie wszystkie doszły w całości!). Drugie tyle po kątach – Mruśka mi wypożyczyła parapet na chwilę i nie była z tego zadowolona, no ale to było w tej chwili jedyne miejsce na taką wystawę.
https://photos.app.goo.gl/dLXW8hA68dqLxSGcA
To powinno być pod wczorajszym wpisie „Bez mięsa”, ale dopiero dzisiaj artykuł, więc zamieszczam. Rzeczywiście nie musimy jeść codziennie mięsa – u mnie najwyżej 2 razy w tygodniu, a i to nie zawsze. W sumie lepiej rzadko, a dobre 😉 Na „wcale” jeszcze się nie zapisuję.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24899760,zaczynamy-akcje-tydzien-bez-miesa.html#s=BoxOpCzol9
u nas by się przydało takie szkolenie bo w zasadzie nikt nie przestrzega prawidłowej segregacji ..
a we Wrocławiu będzie jeszcze piękniej …
https://www.wroclaw.pl/portal/miejskie-dotacje-na-remonty-zabytkow
jeszcze można zrobić taki dżem …
http://okolicepalnika.pl/przepis/dzem-truskawkowy-z-jasminem/
nabici w butelkę .. 😉
https://malgorzatarusek.pl/wlasciwosci-wody-po-parowkach/
Było o tym głośno – woda poparówkowa 😉
Ale ludzie mimo wszystko się nie uczą. Jerzor ciągle chodzi do sklepu bez okularów do czytania (ja już się nauczyłam wreszcie, bo mi ręki brakuje!) i nie jest w stanie przeczytać, co tam jest napisane – a z reguły napisane jest małym drukiem. No i potem narzeka, co kupił…
dzień dobry … ☕
jutro dzień wolny bo Boże Ciało i sklepy zamknięte … czyli długi weekend przed nami …
mam też trochę szkła w domu … i teraz powoli rozdaję dzieciom rodzinne pamiątki a znajomym jak im się podoba ..
o sztuce zbierania … naleśniki z kwiatkami …
https://nerdycook.in/bez-cukru-nalesniki-z-kwiatow-akacji/
Dziewczyny spacerujemy … ja właśnie wróciła z godzinnej wycieczki …
https://natemat.pl/82909,spacery-w-walce-z-rakiem-piersi
No to i ja powrócę też do poprzedniego wpisa
Bez mięsa się nie da.
Jego niejedzenie mogłoby zauważyć na dobrych kontaktach azjatycko europejskich.
Stałem w północnej Portugalii nad graniczną rzeką z Hiszpanią. To był piątek po południu. Urzędy pozamykane. Stać trza było do poniedziałku by opuścić ten kraj z czystym sumieniem. W pobliżu stanął mobilek z monachijskiej wypożyczalni. Kierowiec podszedł do mnie. Przywitanie i pozdrowienia odbyły się analaogowo. By prowadzić dalszą konwersacje wprowadziliśmy niezbędne ustawienia w telefonach. On tłumaczenie koreańskiego na niemiecki, ja natomiast zrobiłem to odwrotnie (zresztą jak wszystko 🙂 ) Wymieniliśmy cenne informacje oraz jego pustą butle gazu na moją pełną. On przyleciał z dwójką dzieci oraz żoną do Monachium wynajął mobikla i jeździ po Europie, ja żyję w mobilku w Europie.
Słońce przestało wściekłe grzać. Digiatalna rozmowa została przerwana. Nastał kulinarny czas. U mnie ryba oraz opiekane w ziołach nowe kartofle. I na tym wcale nie koniec. Delikatnie ktoś puka w mobikla drzwi. Wyglądam 🙄 dwa koreańskie okołodziesiecioletnie dzieciaki uśmiechnięte kłaniają się i podają dwie miseczki. W jednej świnina na koreański art z cukinią oraz zielonym spargel, druga z ostrą czerwoną przyprawą. Nie było innej możliwości. Zrezygnowałem z drugiego kawałka wyśmienitej soczystej ryby. Z bólem serca ulozyłożyłem w drugiej misce cztery kartofelki w ziołach. Miseczki oddałem w ręce małych koreańczyków.
Bez mięsa się nie da 🙄 natomiast bez bab, da się i to całkiem nieźle
Dokumentacja do powyższego
https://photos.app.goo.gl/hkEbeztpEj5Qt8nx9
To ja też jeszcze dwa zdania w sprawie szkła. Poniższy dzbanek odziedziczyłam po mojej Mamie i darzę go ogromnym sentymentem. Mama podawała w nim kompot, my podajemy różne napoje: https://photos.app.goo.gl/bf5mHfyQuASCdcg26
Fragment z książki, którą już lada moment skończę czytać: „Pani Wymagalik” Małgorzaty Domagalik:
Skromność
Cecha charakteru nieinteresująca i nieprzydatna, gdy jest fałszywa. Dlatego pytana o nią czy odpierając zarzuty, że jej nie posiadam w stopniu wystarczającym, lubiłam korzystać ze słów Winstona Churchilla „Czemu nie jest Pan skromny?” „Bo zostawiam skromność tym, którzy mają ku temu powody”. Żart.
Książkę wszystkim polecam, wiele ciekawych obserwacji o znanych i sławnych. A poza tym z lektury rzeczywiście jasno wynika, iż Pani Małgorzata nie należy do osób skromnie spuszczających oczęta.
Na koniec zabawny i muzyczny kąsek dla kociarzy 🙂
http://ak5.pl/x66.html
Jak obierać czosnek, może się komuś przyda:
https://natemat.pl/276327,jak-obierac-czosnek-to-najszybsza-metoda-obierania-tego-warzywa?_ga=2.206268947.124338775.1560753132-756651187.1550481746&fbclid=IwAR1kV7wLtfjPD2dyt1mZ43C2KWtq-wNvON6YH-BoMvz0sei9AVplYf0qbkA
Małgosiu wydaje się łatwe … trzeba spróbować i w ten sposób zaatakować czosnek …
szukasz prezenty .. to może książka … tylko dlaczego taka droga???? …
https://www.kulinarnamaniusia.pl/2019/06/sztuka-gotowania-recenzja-ksiazki.html
Jolinku,
dobrze ponad 600 stron – może za każdą stronę złotówka? 😯
Kot świetny, sposób na czosnek muszę wypróbować, owsianka pożarta, trza mi do roboty!
Bezdomny,
ta świnina koreańska przypomina mi nieco wyglądem to, co dostaliśmy w jednej z restauracji w Tokio. Sami zamówiliśmy! Paskudztwo, bo to było z takim tłuszczem, że nie zjedliśmy, nie dało się. A to ostre czerwone to pewnie pasta curry albo inne chili .
Jolinku, poszukaj tej książki na CENEO , można ją kupić taniej.
Małgosiu dzięki … na razie nie mam potrzeby zakupu …
Ja już nie kupuję takich książek. Przecież podstawy znam. Co mnie interesuje, to ewentualnie jakieś inne kuchnie, fuzje kuchenne no i gdyby rzeczywiście coś wyjątkowego pokazało się na rynku. Mam całą półkę książek kucharskich – i tak rzadko do nich zaglądam! Ale po otrzymaniu/zakupieniu z ciekawością przejrzałam, a niektóre z przyjemnością poczytałam. Moim wzorem jest ciągle Tadeusz Olszański, autor „Kuchni erotycznej” i „Nobel dla papryki”. Smakowicie napisane, wydane, a ilustracje – ho ho! No i kuchnię węgierską lubię!
U nas w domu też był dość pękaty szklany dzbanek do kompotu – ale nosił dzban kompot do czasu, jak to z dzbankami bywa. Ja czasami używam tego szklanego „krosna” do wina, w zastępstwie dekantera, chociaż kształt nie ten 😉
A z domu mam litrowy garnek kamienny, szary, z niebieskim wzorkiem kwiatowym i utrąconym jednym uchem.
Dzisiaj atakuję meble ogrodowe, trzeba je wyprać po zimie i wystawić na patio (które trzeba porządnie zamieść i wręcz umyć…). Wracam do zajęć.
Na obiad sałata wieloskładnikowa to kolby kukurydzy.
Przypominam o znakomitych sałatkach na zimno na podstawie kuskusu lub bulguru + wszystkie warzywa świata bardzo cienko pokrojone+dowolne przyprawy. To jest znakomite na upały, które u nas jeszcze nie nastąpiły, ale podobno się zbliżają…Bezmięsne to jest!
A propos – tyle lat tu mieszkam i nie przypominam sobie, żeby ktoś z tuziemców serwował rybę albo proponował obiad wegetariański.
Królują steki i koniec – i te są znakomicie robione przez 2 panów geologów. Jerzor do tych dwóch nie należy. Maszyny b-b-q nie ruszyliśmy od 2 albo i 3 lat, a wypasioną mamy od Rogera…
Alicjo 🙂 widocznie oni tak mają w tamtym rejonie planety. Nie chciałem pisać o smaku tego czortostwa, ale skoro wam też toto nie wchodziło to dodam i moje odczucia.
Już sam zapach na granicy smrodu spowodował, że podchodziłem z dystansem do konsumpcji. Żułem pierwszy kawałek niczym gumę do żucia do momentu kiedy to moje zęby rozgrzały się do czerwoności. Byłem zmuszony gasić je chłodnym browarem. I wtedy to się stało, poszło scierwo do mojego brzuszka.
Resztę ładnie zapakowałem w hermetyczny woreczek z którego smrody nie wychodzą i do kosza z tym.
Mimo wszystko, było to fajne spotkanie. Następnego dnia przyszli się pożegnać, zanim dalej wyjeżdżali na południe.
Żonę zamknął w mobilku, przyszedł z dzieciakami. I zaczął się cyrk z ukłonami. Oni zaczęli pierwsi. Rączki jak do pacierza na wysokości splotu klatki piersiowej + ukłon z zachowaniem oczu w poziomie. Odpowiedziałem tak samo. Oni ponownie to samo. Ja odruchowo też i w tym momencie przypomniało mi się, że ktoś tu kiedyś o tej gimnastyce pisał. Po ich uklonie stanąłem słupem. Zakończyłem ćwiczenia Yogi na ten dzień.
Tak czy siak było miło 🙂
Nie działa telewizor, domofon, a internet ma czkawkę. Był pan od domofonu, ale nie dał rady, wróci w piątek, by walczyć dalej. W sprawie internetu złożyłam reklamację, zobaczymy… Bez telewizora daje się żyć, sprawą zajmiemy się po długim weekendzie.
Grunt, że podczas nieustających upałów działa lodówka 🙂
Alicjo-słusznie z racją przypomniałaś o sałatkach, robię również z dodatkiem mojej ulubionej kaszy gryczanej.
Kuzynka Magda wykonała w niedzielę wariację na temat sałatki caprese-zamiast pomidorów dodała do mozzarelli plasterki świeżego ogórka. Polecam, też znakomicie się komponuje. Bazylia obowiązkowa!
Zaryzykuję twierdzenie, że Azjaci jedzą wszystko. Zresztą, to nie ja tak twierdzę, ale piszą o tym i mówią różni znawcy przedmiotu. Tam się nic nie marnuje i nic nie wyrzuca!
W restauracji mogliśmy to po prostu zostawić, ale gdybym była w gościnie, na pewno bym zjadła, no chyba że by to było oko barana albo nie powiem co, ś.p.Gospodarz wspominał o różnych takich poczęstunkach w podróżach 😉
Ja generalnie też wszystko jem, ale nie lubię tłustego mięsa – ale boczuś i smalec ze skwarkami mi wchodzi 😉
Rzadko bo rzadko, ale czasami organizm wręcz wrzeszczy o to.
Gdzie przebywasz obecnie, bezdomny?
Chłe, chłe 🙂 http://ak5.pl/v66.html
Oraz kolejna, cenna informacja na powyższy temat 🙂
http://ak5.pl/b66.html
Danśka 😀
Danuśka – przepraszam
Right! 🙂
Słuchamy na tak zwany full blast 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=hQJIO81bP4s
dzień dobry … ☕
awokado marynowane … może być dobre …
http://www.bezglutenowejadlo.pl/salatki-i-surowki/marynowane-awokado-szybkie-pikle-z-awokado-bezglutenowe-weganskie-doskonale/
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo, chwilowo w ciągu tygodnia koczuję w Berlinie. Po siedmiu miesiącach w drodze jest parę puzzli do poukładania 🙂 Właśnie stoję w warsztacie, gdzie reperują przednią szybę. Kamyczek zrobił szybie aułka. Na weekendy udajemy się na Usedom, tradycyjne od setek lat miejsce w którym berlinczycy spędzają okres letnich upałów. Od czasu do czasu robię małe domowe party. Ale to ciągłe marudzenie na ceny:
1,60 Euro filiżanka kawy.
2,30 Euro ciasto własnej roboty.
1,30 Euro szklaneczka wody mineralnej z szklanej butelki.
3,20 Euro duży browar.
0,90 Cent dostęp do toalety.
zniecheca mnie do dalszego organizowania party.
W zasadzie to czekam do 1 lipca. Mam termin odbioru nowych okularów. Tych normalnych i tych różowych. Jak je tylko założę na noska to jadę do Danii. 5 lipcy przylatuje do Kopenhagi Przyjaciel i zaczniemy wspólnie kolejną mobilną przygodę. Ale zanim to nastąpi odwiedzę po drodze w w Heiligendamm mojego kolegę, którego miałaś możliwość poznać w El Medano. Dietmer zaprasza mnie na swój jacht. Przecież nie mogę koledze zrobić przykrość i odmówić takiej atrakcji 🙂
O! Powinnam była przewidzieć, że Dietmer ma jacht!
U mnie duży browar polski kosztuje od 2.15 (Łomża) do 2.45 (Okocim).
Poza tym leje deszcz 🙁
Na obiad zamówiłam sobie kabanosy z Baltic Deli – żeby było bezmięsnie 😉
dziś byłam na obiedzie imieninowym … jadłam z wyrzutami sumienia, że gospodyni w taki upał chciało się siedzieć w kuchni .. ale to gospodyni, która musi zrobić wszystko sama .. w sobotę powtórka bo imieniny gospodarza ..
czas bobu …
http://niedzielnykucharz.pl/przepisy-na-dania-z-bobem/
https://www.youtube.com/watch?v=ZTHu6j2S3hw
Polecam!
Polak-Węgier dwa bratanki!
https://www.youtube.com/watch?v=uVmSqcW-zcA
„Każdy prysznic z użyciem mydła, każda kąpiel, mycie włosów to prawdziwa katastrofa dla naszego ciała. Wymywamy nawilżający nas i ochraniający włosy łój, zmieniamy kwaśne środowisko naszej skóry na zasadowe, w którym świetnie rozwijają się chorobotwórcze zarazki, wreszcie fundujemy sobie bliskie spotkania z ogromną liczbą związków chemicznych zawartych w kosmetykach… Nasze codzienne ablucje to dla skóry prawdziwy horror.”
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21496973,skora-instrukcja-obslugi-kazdy-prysznic-z-uzyciem-mydla-kapiel.html
Przecież od dawna było wiadomo, że „częste mycie skraca życie” 🙂
Jolinku,
skoro obie okazje dzieli tak mało dni, zrobiłabym jedną wspólną uroczystość. Ale jak widać, solenizantka bardzo lubi gotować, więc ma podwójną przyjemność.
Na ceny postanowiłam nie narzekać. Właśnie wyrzucam wyjazdowe paragony i patrzę na ceny w kawiarniach w Darłowie : cappucino – 8,90 zł/ czyli ok. 2 euro/, cafe crema – 7,90 zł, szarlotka/ spory kawałek z lodami i bitą śmietaną/ 14,90 zł/ 3,50 euro/ sok pomarańczowy wyciskany – 11,90 zł . Tanio to nie jest, a z kawiarni korzystają w większości mieszkańcy. Gdyńskie ceny są podobne.
Przyjemnie spędza się czas nad morzem, ale kilka dni w zupełności wystarczy. Darłowo znam od dawna i bardzo je lubię, zwłaszcza przed sezonem. Tym razem zaraz po przyjeździe przeżyłam szok – architektoniczny. Z plaży w Darłówku Wschodnim/ to nadmorska część miasta/ widać było zawsze falochron i sylwetkę latarni morskiej. Teraz latarnia jest ledwie widoczna pomiędzy sporym hotelem z lewej strony a olbrzymim apartamentowcem z prawej. Ten budynek przypomina mi gigantyczny magazyn portowy, tyle że z oknami i balkonami. Ale nawet gdyby był piękny, to i tak uroczy widok portu stracony jest bezpowrotnie. Tak samo jest, gdy patrzy się z plaży w Darłówku Zachodnim. Na razie jest to tylko jedno monstrum, w planie są kolejne dwa. A nazywa się to Marina Royale.
Ucieszyła mnie natomiast ścieżka edukacyjno – przyrodnicza wzdłuż plaży zachodniej, czyli solidna, wygodna kładka, która ma służyć wygodzie turystów, ale przede wszystkim chronić zagrożoną nadmorską roślinność. Szłam tą kładką i wypatrywałam mikołajka nadmorskiego. Na długości kilkuset metrów naliczyłam niespełna 10 sztuk.
Po Darłowie dobrze jeździ się rowerem, jest bardzo dużo ścieżek rowerowych. Okolica jest piękna, zielona i pachnąca kwiatami czarnego bzu.Mnóstwo go tu rośnie.
MałgosiaW,
no popatrz, zapomniałam 😉
Mądrości ludowe nie są takie niemądre 😉 Natura wie, czego organizmowi brakuje…
W Darłówku (chyba wschodnim) byłam raz w życiu, i po raz pierwszy nad morzem w ogóle, w roku ’81, w czerwcu, wymarzłam się okropnie. Były to wczasy FWP (Fundusz wczasów pracowniczych, tak to się chyba nazywało), kosztowały grosze, ośrodek był za wydmą – i zaraz potem wielkie morze! Moje dziecko nażarło się piasku po wsze czasy. Pewnie mu krzemu brakowało, bo jadł piasek garściami, a nawet specjalnie się przewracał, żeby tylko piasku liznąć!
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,23747214,sopot-turysci-chca-sie-bawic-mieszkancy-chca-zyc.html
No tak, ale mieszkańcy żyją z turystów! W Sopocie byłam też raz w życiu, w ubiegłym roku.
https://photos.app.goo.gl/oTimCwHDVk8wXZbw9
https://www.youtube.com/watch?v=jjNbXjYZePU
🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
Pierwszy Dzień Lata – najdłuższy dzień roku … i kawa Irkowa …. 🙂
Alicjo wszystkiego najlepszego w dniu imienin … 🙂
krystyno ta gospodyni tak ma … 😉
sałatka Alicji po nowemu … 😉
https://mieszamwgarnku.pl/salatki/salatki-surowki-salatka-z-kuskusem-mieta/
Załamka….pora umierać, kiedy czternastolatka ma już takie osiągi…
A my co? „Za naszych czasów” to się rodzicom z drogi schodziło, żeby głowy nie zawracali jakimiś „zrób to czy tamto” (nie mylić z programem telewizyjnym „Zrób to sam” 😉
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,24899824,roksana-wegiel-kazdy-moj-sukces-zawdzieczam-przede-wszystkim.html#s=BoxOpImg3
Jolinku,
dziękuję za życzenia 🙂
A, i jeszcze dodam – Alicja nie traktuje sałatek taką ilością majonezu – Alicja majonezu nie lubi! Dodaje do sałatki jarzynowej w ilościach prawie niezauważalnych, bo sałatka jarzynowa tego akurat potrzebuje, ale kuskus już nie, wystarczy kapka oliwy 🙂
Idę dospać.
W przepisie nie ma słowa o majonezie, też się zastanawiałam dlaczego to tak wygląda, może to feta rozmazana.
Dla Alicji – wszystkiego najlepszego! Zdrowia i spełnienia marzeń.
Alicjo, wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Co do sałatki, tez myśle jak Małgosia, ze to feta z oliwa.
Alicjo, zdrowia i pomyślności, niech Ci się szczęści 🙂
A nam wszystkim, pięknego lata jak na irkowym obrazku, bez skrajności pogodowych.
Feta taka rozdziabdziana? Ale jak feta – to ja jak najbardziej!
Pięknego lata – dzisiaj pierwszy dzień kalendarzowego lata! – życzę, także sobie… A rok temu było tak:
21.06.2018
czwartek
Gościnność
Barbara Adamczewska
echidna
21 czerwca o godz. 12:07 576921
Alicji w podróży
czas nic, a nic się nie dłuży
przeciwnie – leci jak strzała
tak szybko, że o swych imieninach zapomniała
No właśnie…byłam wtedy w Polsce 😉
Zajrzałam rok do tyłu – rozmawialiśmy o książce…
A tu deser:
https://www.youtube.com/watch?v=EbWCy_xie_I
Alicjo,
serdeczne życzenia imieninowe !
W czasach naszej wczesnej młodości nikt, nawet najzdolniejszy, nie zrobił kariery muzycznej, bo lansowani byli tylko wykonawcy dorośli. I słusznie. Popularne bywały dzieci grające w filmach, co rzadko przekładało się na późniejszą dorosłą karierę. Roksana Węgiel jest utalentowana, ale o czym może śpiewać czternastolatka ? A poza tym głos to jedno, a indywidualność i repertuar to drugie. Może wyrośnie z niej artystka. Czas pokaże.
A Danuśka chyba na razie pokonana przez technikę.
Takie morze, jakie jest tłem Irkowej kawy było w Darłowie – spokojne, w kolorach błękitnym, szmaragdowym i liliowym.
Krystyno,
no właśnie, zobaczymy, co wyrośnie z Roksany – mnie się wydaje, że ona jest już bardzo ustawiona na przyszłość, a ja będąc w jej wieku…chyba wtedy chciałam być dziennikarką, parę lat wcześniej Kaliną Jędrusik! 🙂 I do tego trzeba było dążyć! 😉
Niestety, Dygat nie był mi pisany, aczkolwiek należy do moich ulubionych pisarzy 🙂
Nad takim morzem moglabym zamieszkać, tylko nie w wakacje. Te tłumy wszędzie…
Danuska być może baluje, bo dziś także świętuje Latorośl, której buziak imieninowy przesylam 🙂
w tej sałatce to mi chodziło o truskawki co to je dodano jako novum dla mnie … 😉 … reszta to kwestia smaku …
a na takie kotlety ktoś ma ochotę ..
http://kasiapichci.blogspot.com/2019/06/kotlety-z-kalarepy.html
Jolinku,
te truskawki w sałacie 😉 Jeśli dobrze pamiętam, to było o tym na blogu gdzieś w początkach blogowiska. Jerzor mi tu namieszał (uaktualniał”, jak zwykle) i niczego nie mogę znaleźć na swoim miejscu, a niektórych miejsc nie mogę się nawet doszukać 👿
Kalarepkę uwielbiam, ale w życiu nie traktowałabym jej „obróbką cieplną”! U nas rzadkość na półkach sklepowych 🙁
p.s.Ale przepis brzmi mniam-mniam!
Danuścynej Latorośli – najlepszego 🙂
Danusko, przekaz Twojej Ali zyczenia wszystkiego co najlepsze!
Salso, dobrze, ze przypomniałaś 🙂
Ostrzegam – chusteczki do ocierania łez ze śmiechu mieć na podorędziu 🙂 Wykład świetny! Każdy jeden zresztą.
https://www.youtube.com/watch?v=Uyjg6GjsPOs
Salso,
to prawda, letni pobyt nad morzem raczej nie jest przyjemny. Ja zdążyłam tuż przed wakacjami. Większość turystów to były osoby starsze oraz rodzice z małymi dziećmi. Mieszkaliśmy trochę na uboczu, więc było dość spokojnie. Zresztą, co kto lubi. Nie znoszę tłumów, a ludzie wręcz odwrotnie, ciągną tam, gdzie są inni. W letnie miesiące nie zaglądam do Sopotu i Gdańska, czasami tylko do parku w Oliwie. Jakoś trzeba przeżyć to lato. 🙂
Krystyno, tlumy turystów nawiedzające atrakcyjne miejsca to prawdziwa męka dla tubylców. Wczoraj ogladalam program poswiecony wlasnie tym problemom w obleganych latem miastom Chorwacji. Jak trudny to czas dla mieszkańców. Choć przynosi to zyski, ale cena jaką płacą to nie tylko tłok, zawieszenie wlasnego życia, to dużo wiecej dotkliwych konsekwencji. Dotyczy to oczywiscie nie tylko Chorwacji, głośno także ostatnio o Wenecji itp. atrakcyjnych miastach.
A i z drugiej strony, jaka to przyjemność z wakacji w coraz większym tłumie…
Starzeję się, bo zupelnie jak moja babcia z westchnieniem wspominam „za moich czasów”, bo np.pamietam jeszcze taką plażę, na ktorej u podnóża wydm były wytyczone niskim żywopłotem miejsca plazowania, a plaża była do swobodnego przemieszczania się, gry w piłkę czy inne plazowe zabawy, jak budowanie zamków…
Salso,
a co Ty o jakimś starzeniu się! 😉
https://www.youtube.com/watch?v=NYiMyoFtzRw
p.s.Ja też jestem z tych „za moich czasów, naszych czasów…” ale to nie znaczy, że tak nam daleko do tych czasów 😉
Alicjo, masz rację, odwoluję!
Alino 🙂
O tym było też rok temu we wpisach, nasz ci on, Kanadyjczyk, Kingstończyk! W Berlinie, kiedy mur padł…1990, znany koncert 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=ymsV61BG9Xw
Imieninowe serdeczności dla Alicji!
Dziękuję w imieniu Latorośli za życzenia 🙂 W ramach świętowania udałyśmy się na dwudniową wycieczkę odwiedzając Mławę, Elbląg, Frombork, Krynicę Morską oraz mojego kuzyna mieszkającego w przepięknych okolicznościach przyrody niedaleko Sztumu.
Będą zdjęcia, a na gorąco sprawozdaję, że zauroczyło nas Stare Miasto w Elblągu, rozczarował Frombork, bo katedra i mury obronne w remoncie, a okolice nad zalewem zaniedbane i szkoda, że potencjał tego miejsca nie został doceniony i wykorzystany.
Krynica Morska pękała w szwach od turystów (długi weekend), ale warto było zobaczyć, bo wiele tam ładnych miejsc i domów. Tak, jak wyżej wspomniała Krystyna, takie miejsca należy starannie omijać podczas wakacji i świąt wszelakich.
Było słońce oraz burze i przelotne ulewy, ale to zwyczajna rzecz o tej porze roku.
https://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
https://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw
dzień dobry … ☕
Danuśka dla Ali imieninowe pomachanko … 🙂 .. ten tłok w Krynicy to dlatego, że zaczęły się wakacje … kiedyś z Amelką pojechałam tam tydzień przed końcem roku szkolnego i wszystko było zabite dechami mimo pogody …
lody jemy i się cieszymy …
https://www.nawidelcu.pl/dieta-pod-lupa/dlaczego-warto-jesc-lody-poznaj-5-powodow/
” Alicja-Irena
26 czerwca o godz. 10:06 577030
Na lotnisku kupilam polska flage – jak polece na Kiribati, udam sie do miejscowosci Poland i cos z nia zrobie, umieszcze gdzies po konsultacjach z ludzmi, z ktorymi sie spotkam, albo dam komus…zobacze, jak sprawy sie rozwina.
Co jeszcze – podziekowania dla wszystkich, z ktorymi sie spotkalismy, szkoda, ze z niektorymi nie, ale jak zwykle z pomoca przyjaciol bylo cudnie.”
To wspomnienia ubiegłoroczne, a flagę umieściłam, gdzie należało, też ubiegłorocznie 🙂
https://photos.app.goo.gl/QHY5NGu7i1MR5wZ49
żem jest strasznie zabiegana
od wieczora aż do rana
i od ranka do wieczora
życzeń mych spóźniona pora
i choć tylko to powtórka
z naszego blogowego podwórka
dla Alicji serdeczności
zdrowia, szczęścia i miłości:
echidna
21 czerwca o godz. 15:59 567075
Alicji w Dniu Imienin
dwa żonkile, cztery róże
słoneczniki niezbyt duże
dzwonki, szorstkie poziewniki,
rumianek i białe krwawniki,
przebiśniegi i szarotki
szafran, astry i stokrotki
tulipany, lilie, cynie
pierwiosnki, narcyze, żagwinie
kąkol, chaber i mak polny
aster, jaśminowiec wonny
jakie lubisz? wybór duży
od stokrotki aż do róży
bukiet wybierz sobie sama
ja trudziłam się od rana
ale wybrać nie umiałam
chociaż bardzo, bardzo chciałam
przyjmij zatem me życzenia
marzeń wszelkich Twych spełnienia
zamiast kwiatków wierszyk krótki
i niebieskie niezabudki
https://www.krolestworoslin.pl/materialy/prod/big/1655.jpg
Echidno-a gdzie tak biegacie? Opowiedz nam choć trochę.
Trochę zdjęć z naszej krótkiej, ale dosyć intensywnej wycieczki:
https://photos.app.goo.gl/RCDMxbL1m6Ueqmox5
Jolinku-w czwartek rozpoczęły się wakacje, długi czterodniowy weekend oraz świeciło piękne słońce. To nie był dobry moment na wyjazd nad morze, ale oprócz Krynicy wszędzie było spokojnie i bez tłumu turystów.
Danuśko, wszystkie zdjecia bardzo sympatyczne, ale najbardziej urzekły mnie te z morzem w tle, no i kolorowy domeczek, moze do wynajęcia 🙂
Salso-czy przeczytałaś opis do zdjęcia kolorowego domku i informację o jego wykonawcach? To doprawdy piękna historia 🙂
Danuśka przyjemny ten wypad imieninowy … lubię plażę w Krynicy bo super się nadaje na długie spacery … może we wrześniu tam wrócę .. są w ofercie wczasy dla seniorów w tym czasie … 😉 .. zachód słońca pięknie uchwycony …
Danuśko, na razie tylko obejrzałam, pokontempluję w wolnej chwili. Poranki u mnie pracowite 🙂
rodzina, rodzina
bez której nic „ni ma”
Ostatnio byliśmy w Łazienkach. Na afiszu zapowiadany dzisiejszy koncert w Pałacu na Wodzie ino biletów „niet”.
Wybieramy się zatem jutro na koncert fortepianowy. Wstęp wolny, miejsce jakieś znajdziemy.
Z pisaniem checa – czasu niestety zbyt wiele nie ma. Do tego miałam kłopoty natury … hmmm … „naukowo-komunikacyjnej” chyba. Gamoń „nie jezdem” aliści panienka (to nie jest obraźliwe sformułowanie, jedynie określenie wieku) wyuczana z kajecika tak objaśniała procedurę instalacji SIM karty i jakichś promocyj, że w rezultacie odbyłam kilka wycieczek do punktu sprzedaży wzbogaconych niekonieczną chęcią ustawienia się w pozycji mecenasa firmy. Wreszcie wczoraj zakończyłam wszystko pomyślnie. Nie powinniśmy już mieć kłopotów internetowo-komórkowych.
OBY!
Danuśka – wycieczkę mieliście wspaniałą. Pewnie że nie wszystkie miasta są wspaniałe, nadal jendak nawet w tych niby nieciekawych można wyłowić perełkę. Co zilustrowałaś. Dzięki za przybliżenia dawno nie odwiedzanych zakątków.
Przed laty byłam z Mamą w Przebrnie. Ośrodek położony nad Zalewem Wiślanym kusił wczasowiczów wodami Zalewu. Myśmy wybrały opcję morza i prawie codziennie dreptałyśmy lasem na plażę. Jaka to była plaża! Pusta, od czasu do czasu ktoś przechodził brzegiem. Byli to jednak nieliczni turyści/wczasowicze. Co tu dużo mówić – plaża należała do nas.
Ciekawa jestem jak obecnie przedstawia się obraz ówczesnej plaży. Zaludniona czy też nie.
Rodzice jeździli z nami na wakacje do Jantaru i Junoszyna, to niedaleko od Stegny Gdańskiej i Krynicy Morskiej. Pamiętam prawie puste, szerokie, piękne plaże. Jeździliśmy też na wycieczki po okolicy. Dzięki Danusiu za przypomnienie, miło to oglądać Twoim okiem.
ja przez 20 lat jeździłam do Łeby bo mama mieszkała w Lęborku .. główna plaża była trochę zatłoczona ale spacer przez las trochę w bok i mieliśmy pustą i dziką plażę … potem zrezygnowaliśmy bo trudno było wjechać do Łeby a plaża i miasteczko zapchane na full ..
echidno pogoda Wam sprzyja bo upały prawie jak w Australii …
Latorośl dziękuje wszystkim za pamięć i życzenia.
Zdjęcie zachodu słońca na plaży jest autorstwa Ali.
Po tegorocznych oraz ubiegłorocznych obserwacjach sądzę, że puste plaże nad Bałtykiem, podczas sezonu to niezwykle rzadkie zjawisko. Może Krystyna wie, czy i gdzie takie bywają? Ja postanowiłam nie odwiedzać żadnych nadmorskich kurortów w czasie letnich, długich weekendów oraz wakacji.
W czasach mego dzieciństwa ulubioną plażą mojej gdyńskiej rodziny była ta w Karwi.
Oczywiście byli na niej plażowicze, ale nie było tłumów. Miło wspominam te wypady.
Nemo, jak tu zagladasz to zycze Ci szybkiego powrotu do pionu. Przykro mi, ze mialas zly kontakt z tutejsza sluzba zdrowia.
https://www.youtube.com/watch?v=-PzNCU0xgWk
Morze, nasze morze…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24918635,od-samego-poczatku-zakladano-ze-jurata-bedzie-elitarna-miejscowoscia.html
Służba zdrowia mniej więcej wszędzie na świecie jest „do rzyci”, jak powiedziałby Owczarek Podhalański. Szczególnie kosztowna jest w USA, czego doświadczyłam i dzięki ubezpieczeniu kanadyjskiemu w kieszeni zostało ok.5 000$ (us$). Ale w końcu płacę składki…
Przydarzyło mi się na lotnisku w Honolulu dokładnie to, co parę dni temu Angeli Merkel się przydarzyło. Odwodnienie organizmu. Ale ona twarda sztuka, wytrzymała, podczas gdy służby lotniskowe w Honolulu zamiast podać mi szklankę wody, podało mnie amerykańskiej służbie zdrowia, która a jakże, potraktowała mnie jak dojną krowę, nie pozwolimy lecieć, musimy cię zbadać, bo a nóż z widelcem schodzisz, kto to wie? No a jak już wiedzieli, że mam ubezpieczenie, to hulaj dusza, piekła nie ma! Teraz już bym wiedziała, jak działać, ale najpierw trzeba przeżyć, żeby wiedzieć…
No właśnie – obyśmy zdrowi byli! Reszta przyjdzie/przejdzie sama 🙂
Okiem cudzoziemca…
http://www.polonika.at/index.php/miesiecznik/rozmowy-poloniki/2639-111-powodow-by-kochac-polske
Danuśka,
odwiedziliście miejsca spoza głównych tras turystycznych, rzadko odwiedzanych, a także ciekawych. Nowego Elbląga jeszcze nie widziałam. Późno doczekał się częściowej odbudowy. Byłam tam przed laty i stara cześć miasta to były w zasadzie puste place. Zmobilizowałaś mnie, żeby tam pojechać. Frombork i Krynicę znam. Ciekawa jestem, czy dziki nadal wędrują po mieście. Pewnie w Krynicy byliście krótko, ale jeśli ma się trochę więcej czasu, to łatwo trafić na liczne pozostałości okopów z czasów II wojny. Są właściwie obok każdej ścieżki leśnej. My trafiliśmy też na ciekawostkę przyrodniczą – gniazdo kruków.
A niezaludnione plaże pewnie bywają, ale bardzo oddalone od tych popularnych. Znajomi jeżdżą do Białej Góry i potem idą ponad pół godziny leśną drogą. Mało komu chce się tak wędrować. Ale jeśli ktoś lubi plażowanie, to ma wybór. Rozumiem tych wszystkich, którzy przyjeżdżają nad morze, nie nazywam ich stonką, bo to obraźliwe. Ustępuję im więc miejsca, bo ja mam to przez pozostałą część roku.
Dziś pierwszy raz kupiłam bób, mogłam jeść go ze skórką, a ugotował się błyskawicznie.
Czas najwyższy na zrobienie dżemu truskawkowego. Wczoraj 6 małych słoiczków, dziś druga porcja. W domu pachnie truskawkami.
„Przeszkadza mi w Polsce chociażby oszukiwanie turystów w kantorach wymiany walut. Jest to problem, bo jeżeli jadę z grupami do Krakowa czy Warszawy, to najpierw muszę im powiedzieć: uważajcie – oszukują w kantorach.”
No właśnie – ja nigdy nie wymieniam pieniędzy w „kantorach”, od tego są banki! Idę do maszyny (PKO jest najlepszy!), biorę ile chcę i w nosie mam jakieś kantory. O tym trzeba wiedzieć.
No dobra…chyba już za dużo się udzielam i jakaś Pani z Wiednia zaraz mi wskaże moje miejsce w szeregu. Spadam!
https://www.youtube.com/watch?v=OjY9IDlhFUk
Nie bardzo rozumiem, na czym polega to oszukiwanie w kantorach. Na tablicy widnieją kursy walut. Można sobie obliczyć samemu/choćby na kalkulatorze w telefonie/, ile złotówek ma się dostać, przeliczyć pieniądze przy kasie. Chyba że chodzi o fałszywe banknoty. Pomysłowość oszustów jest zadziwiająca dla uczciwego człowieka. Kantory są placówkami legalnymi i wiele razy wymieniałam tam walutę.
A ja ciągle trzymam się banku PKO, to znaczy Jerzor sie trzyma i uważa, że to jest najlepsza firma. Forsę pobieram z maszyn 😉
PKO oczywiście. Ale ja bywam tylko na wakacjach, więc po pierwsze primo płacę kartą, a jak potrzebuję kasy, to pobieram też z maszyny.
Mamy nawet konto w PKO 😯
Piszesz krystyno o pomysłowości oszustów…no więc właśnie, dlatego trzymamy się starej, znanej firmy.
Byłam wtedy na pokładzie…i słyszałam, jak przemawiał Artur Król wtedy, z mostka kapitańskiego…
https://www.youtube.com/watch?v=8_1lnEiiN_s
dzień dobry … ☕
echidno … Nasza Droga Wando z okazji imienin wszystkiego dobrego i dużo zdrowia … 🙂
dziś Dzień Ojca … trzymajta się chłopaki … 🙂
nemo życzę powrotu do zdrowia …
zróbcie Tacie takie ciasto bo faceci (prawdziwi) lubią słodycze …
http://slodkababeczkaks.blogspot.com/2019/06/ciasto-kokosowe-z-letnimi-owocami.html
Echidno, wszystkiego najlepszego 🙂 i milych wrażeń na koncercie w Łazienkach Królewskich.
Wlasnie wczoraj byłam w Łazienkach, przyjemny spacer w cieniu wielkich, starych drzew, zwlaszcza tymi mniej uczeszczanymi alejkami. Dla ochlody pyszne lody. Na świętowanie, także Dnia Ojca, w sam raz, a i dla wytchnienia od upalnego miasta 🙂
:Każde dziecko w Polsce wie, że Wanda była krakowską księżniczką, „co nie chciała Niemca” i wolała skoczyć do Wisły, niż oddać rękę i władzę cudzoziemskiemu najeźdźcy. Tyle mówi średniowieczna legenda. Co z niej może być prawdą? Imię Wanda, choć wydaje się czysto polskie, przypomina nazwę plemienia Wandalów, które w starożytności mieszkało nad Wisłą. Być może samobójcza śmierć Wandy jest dalekim echem ofiar z ludzi, składanych pogańskim bóstwom rzeki. W każdym razie imię Wanda zawsze kojarzyć się będzie z wodą, Krakowem, poświęceniem i ofiarą. W innych krajach spotyka się też to imię pisane przez „v”. Ale owa Vanda pochodzi z Indii, z sanskrytu, i jest to nazwa kwiatu – storczyka.”
Echidno-wszystkiego najlepszego i udanych, wakacyjnych podróży!
o matko kiedy się to stało … Meryl Streep obchodzi … Happy 70th birthday ….
rano było całkiem fajnie na spacerek ale już nie jest ..
dziś makaron z serem, śmietaną, owocami i miodem … mały detoks po imprezach imieninowych ..
U mnie na obiad bedzie plaster ryba szpada w mleczku kokosowym. Kupilam plaster ryby, bo sama ryba jest bardzo duza. Czasami w calosci jest ozdoba stoiska z rybami. Na deser bedzie beza z owocami. Kupione truskawki sa bez smaku, jagody dobre, beda tez swiezo zerwane z krzaku moje maliny.
U nas od dzisiaj zapowiadali kanikule, ale u mnie niebo jest zachmurzone i chyba nie bedziemy sie pocic.
ryby, zerwane z krzaka
Czy widzieliście znakomitą Meryl Streep w filmie „Boska Florence”?
https://www.youtube.com/watch?v=lzldsPHiSTY
Echidno – uściski imieninowe i życzenia zdrowia, radości, wszystkiego najlepszego.
http://haps.pl/Haps/7,167251,24786166,jak-gotowac-bob-i-fasole-zeby-nie-miec-problemow-z-brzuchem.html#s=BoxOpCzol10
Zwierzątku – najlepszego 🙂
Naukowcy tłumaczą:
http://haps.pl/Haps/7,167251,24894696,jak-zrobic-frytki-zeby-zawsze-byly-idealne-naukowcy-tlumacza.html
Szanowne Szampaństwo,
muszę się podzielić z Wami ulepszoną wersją śledzi marynowanych w wytrawnym stylu.
Zalewa u mnie jak zwykle:
1 szklanka wody + dużo pokrojonej w plastry cebuli, sól, pieprz (można dodać czerwony i biały pieprz, będzie kolorowiej), ziele angielskie (6-7 ziaren), ze 3 liście laurowe, ziarna musztardy (półgarstek). Zagotować, odstawić z ognia i dodać tyle samo octu (najlepiej jabłkowego), ile dało się wody.
Obrać cytrynę, podzielić na cząstki i dodać do schłodzonej zalewy.
Cytryna jest tym „ulepszeniem”! Warto dodać! Żadnych cukrów ani takich tam! A cząstki cytryny zjadać!
Danusko, dzieki za boska Meryl Streep! Pamietam, w jednym z wywiadów mówiła, ze najtrudniejsze było śpiewanie fałszując 🙂
Echidno, wszystkiego najlepszego z okazji imienin!
Moja siostra ma na imię Wanda. Danusko, ciekawie napisałaś o tym imieniu, dziekuje.
W naszych okolicznościach spotyka się imię „Wanda” i wcale nie musi się to wiązać z Polską 😉 Oczywiście wymawia się „Łanda”.
Moje koleżanki szkolne i pozaszkolne jak najbardziej chciały Niemca. Znam kilka, które się wydały, a bezpośrednio odpowiadam za dwie – poznałam je z Niemcami i od lat zamieszkują w Hannoverze. Nie, nie były to Wandy, może dlatego wzięły i wyszły?
Trzecia wyszła na własną rękę – jej ojciec w czasie II wojny romansował z taką jedną Niemką. Po wielu latach Niemka odwiedziła go z synem, nie, on nie był ojcem tego syna. Na szczęście, bo ten syn zakochał się w jego córce. Dobrych kilka lat się starał, ale był cierpliwy, więc się wystarał. I dlatego mam tak wielu przyjaciół Niemców, bo często ich odwiedzałam i odwiedzam, a nawet oni nas odwiedzają, tylko w innym składzie, bo Przyjaciółka od wielu lat już nie żyje.
Echidno – wszystkiego dobrego z okazji imienin! 🙂
Wraca moda na zapomniane imiona, ale małej Wandy jeszcze nie spotkałam. A to bardzo ładne imię.
Danuśka,
oczywiście, że widzieliśmy ” Boską Florence”. Meryl Streep jest uzdolniona wszechstronnie, więc także ma piękny głos. Fałszowanie było chyba trudnym zadaniem.
Zalewę z cytryną może wypróbuję, ale proporcja wody i octu 1: 1 to dla mnie za kwaśna mieszanka. Daję 1 część octu na 3 części wody. Tak samo jak do marynowanych grzybów. A w ogóle rozleniwiłam się i kupuję gotowe śledzie w zalewie w słoiku firmy Lisner. Te są moim zdaniem najlepsze.
Dziś byliśmy na rodzinnym obiedzie w gdyńskim ” Serio”.Wszystko było znakomite. Jadłam zupę rybną/ łosoś, dorsz, krewetki/ i krewetki w sosie winnym. Jedno i drugie doprawione tak jak lubię. Spróbowałam też odrobinę kaczki/ różowej w środku/ z kluseczkami, szpinakiem i figami. Stek mnie nie pociągał, ale podobno też był bardzo dobry. Uszczknęłam też wnukom trochę sorbetu malinowego, a mężowi deseru cytrynowego/ lody cytrynowe w wymyślnym kształcie/. Taka mała wymiana rodzinna. Obsługa szybka i miła, a pogoda dziś dla mnie idealna, czyli ok. 20 st., więc było super.
Po sąsiedzku z „Serio” zostanie wkrótce otwarta restauracja meksykańska. Właściciele są ci sami, więc można liczyć na dobrą kuchnię. To miejsce ma długą tradycję gastronomiczną, bo istniała tam niegdyś bardzo popularna restauracja ” George”.
Wszystkiego najlepszego dla Echidny i zaległe życzenia dla Alicji i Marka.
https://www.youtube.com/watch?v=zug1B8DSkWw
https://www.youtube.com/watch?v=-QgE1SrtzXE
https://www.youtube.com/watch?v=7BJ7MDOmLPE
Bliskie spotkanie trzeciego stopnia odbyło się pobliżu pola pewnego, niezbyt miłego, pana z motyką. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=NyDzhbpLm2U
https://www.youtube.com/watch?v=FNwgOkl5nRY
https://www.youtube.com/watch?v=DwSq17kZvyo
Dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=6ATFJroe1OQ
Krystyno,
ja robię pół na pół, bo mój ocet jest 5%, raczej spokojnie, jak się rozcieńczy pół na pół („jedno w tę, drugie w tę, pół na pół”)
Firma Lisner jest i u nas w „Baltic Deli”. Dla mnie – za słodkie 😉
https://www.youtube.com/watch?v=xKvGVVpj9jQ
dzień dobry … ☕
dziś zadam bobu … i może taka sałatka też będzie …
http://blogzapetytem.pl/2019/06/22/salatka-ziemniaczana-z-bobem/
na upały ..
http://www.healthycreations.pl/2019/06/gazpacho-pomidorowe-z-arbuzem.html
Dobry pomysł z tym chłodnikiem Jolinku.
Też podoba mi się bardzo ten chłodnik. Jutro w Wyszkowie dzień targowy zatem będzie okazja kupić wszystkie składniki.
Sezon kurkowy rozpoczęty! Wprawdzie nie są to oszałamiające zbiory, bo znalezlismy zaledwie garść tych grzybów, ale już można dodać do omletu.
W lesie głównie zbieracze jagód.
Zainspirowana pomysłem Barbary, by niektóre odpady wyrzucac do estetycznych pojemników na balkonie, właśnie ustaliłam z moją Domową Złotą Rączką wykonanie dwóch drewnianych skrzyń, które będą spełniać funkcję siedziska oraz dyskretnych koszy na papier oraz szkło. Kwestia pozostałych odpadów jest już rozwiązana. Ulubiona Złota Rączka już buszuje w markecie budowlanym, by zakupić wszystkie niezbędne materiały. Tego rodzaju zakupy to dla Alaina połowa przyjemnosci 🙂 Robota zostanie wykonana na wlosciach nadbuzanskich, jako że tutaj są do tego odpowiednie warunki, po czym gotowe i już pomalowane skrzynie zostaną przewiezione na Ursynów.
Jak widzicie, negocjacje stolarskie przebiegły szybko, sprawnie i zakończyły się pełnym sukcesem 🙂
Krystyno-namiary na restaurację”Serio” odnotowane. Być może zdarzy się okazja, by zaskoczyć moją gdyńska rodzinę znajomością dobrego, kulinarnego adresu.
Dzięki Krystynie już zadziwialam kuzynostwo wiedzą o różnych, tamtejszych ciekawostkach. Grunt to mieć swojego człowieka we właściwym miejscu 🙂
Danuśka 🙂
Bardzo dobry pomysł ze skrzyniami na balkonie. Estetyczna skrzynia zawsze jest przydatna. Ja mam wiklinową na tarasie i często przechowuję w niej warzywa, ziemniaki itp.
Wczoraj zjadłam sporo krewetek nie tylko dlatego, że miałam na nie ochotę, ale też, aby sprawdzić, czy nadal mam na nie alergię. No i nie mam żadnych przykrych objawów. Alergia była bardzo dawno temu, krewetki też były inne. Warto to sprawdzać , bo uczulenia mijają, ale też pojawiają się nowe.
A czy przypadkiem nie bylysmy razem na Boskiej Florence w kinie Wisla, przy okazji jakiegoś spotkania? Czy to był zupelnie inny film, może kto pamięta?
…spotkaliśmy się wtedy z Alicją i Jerzym, chyba byla też Alina, a miejsce, to kawiarnia „Spotkanie” na Żoliborzu. Do kina jednak nie poszliśmy wszyscy, tyle pamietam 🙂
Salso nie pomogę bo mnie wtedy na spotkaniu nie było ..
pierogi z pola …
https://wsiowakuchnia.blogspot.com/2019/06/pierogi-z-lebioda.html
Salso, dobrze pamietam to spotkanie ale nie szlam z Wami do kina i zapomniałam, co miałyście obejrzeć.
Goraco dotarło i do nas, zapowiadane przez media jak prawdziwy kataklizm.
Jem na okrągło arbuza 🙂
Mój znajomy wystawił na balkon szafkę, którą miał zamiar wyrzucić (na temat, bo w tytule wpisu o wyrzucaniu!). Pomalował, odświeżył i zimą trzyma tam beczkę z kapustą kiszoną, a jak są małe plusy, to i piwo. Warto zapamiętać i dać drugie życie niezbyt reprezentacyjnej szafce 😉
Pogoda dziwna, musiałam Za Róg, wyszłam i stwierdziłam, że w dżinsie na nogach i na grzbiecie się nie przegrzeję. Od wody jednak „ciągnie”, a w dodatku raczej pochmurno.
Na lanczyk zjedliśmy po 2 kolby kukurydzy, tutaj latem to jest bardzo popularne, do każdego niemal obiadu. Poczytajcie, co dobrego robi, a szczególnie bezglutenowcy!
https://bonavita.pl/amerykanskie-ziarno-opanowalo-swiat
p.s.Za Ten Róg szłam właściwie do apteki, ale pan zażyczył sobie ze dwa piwa – zakupiłam 4 Łomże, bo dla siebie też, zastanawiałam się po drodze, czy to sprawiedliwe, żeby emeryt ganiał emerytkę po piwo?
Salsa,
myśmy nie poszli na pewno do kina wtedy z Wami. Jerzor nie jest kinowy 🙄
Zrobilam na kolacje dobra salatke z soczewicy. Podaje przepis:
300 g soczewicy, jedna marchewka,1 cebula, 2 pomidory,5 korniszonow, peczek nowej cebuli, cytryna, 2 lyzeczki papryki,3 lyzki oleju z oliwek, sol i pieprz.
Ugotowac soczewice ( jakies 20 minut ) obrac marchewke i pokroic w bardzo cienkie plasterki, podobnie zrobic z cebula. Korniszony pokroic w plasterki. Nowe cebulki pokroic lacznie z zielona czescia. Wymieszac wszystko w salaterce + soczewica .
W miseczce wymieszac sol + pieprz+ sok z cytryny + olej z oliwek i papryka i wlac do salaterki. Wymieszac dobrze i poczekac troche aby sie przegryzlo.
Mala uwaga, we Francji korniszony sa malutkie ( dalam 5 ) wiec trzeba chyba dac jeden polski. Przepis na 4 osoby.
Danuska, soczewica prosto z Owernii !
Kanikula do Bretanii jeszcze nie dotarla.
Danuśka, Alan powinien nazbierać drzewa w lesie i zrobić ekologiczną i artystyczną skrzynię na balkon ..
elapa u nas korniszony też są malutkie … duże są ogórki konserwowe … ciekawa ta sałatka ..
Hm…czy ja się mylę, czy 24 czerwca zawsze było św.Jana?
Nie, że jestem taka święta, ale tak mi się kojarzy….
dziś … Narodzenie św. Jana Chrzciciela …
Czyli jeszcze coś kojarzę z dawnych lat 😉
Nie śmiać się – tutaj inna kultura, mogłam zapomnieć!
Jolinku-z tym zbieraniem drzewa w lesie to nie takie proste…
Elapa- wiadomo, najlepsze kasztany są na Placu Pigalle, a najlepsza zielona soczewica jest z Puy
Salso-masz rację z tym filmem, widzialysmy razem „Boską Florence”w zoliborskich okolicznościach towarzysko-kulinarnych
Danuśko, 🙂
Dla przypomnienia 🙂
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wigilia_%C5%9Bw._Jana
Serdecznie dziękuję za życzenia wzbogacone muzyką.
Nadal czasu brak lecz w niedzielę udało się dotrzeć do Łazienek na koncert Chopinowski. Ludzi bardzo dużo mimo upalnego popołudnia. Sporo dzieci w wieku różnym. O dziwo zachowywały się grzecznie, nie krzyczały, szczebiotały i nie płakały. Ano, muzyka łagodzi obyczaje (to ostatnie niby dowcipnie być ma).
Objadamy się młodymi ziemniakami z koperkiem w towarzystwie maślanki na przemian z kefirem. Specjałów maślankowo-nowoziemniacznych u nas nie uświadczysz. Korzystamy zatem do „wypęku”.
Na deser maliny i czereśnie. Chyba leciutko przesadziłam. Z tym ostatnim.
Bób obowiązkowo zaliczyliśmy kilka dni temu. Może przybyło fosforu, ale czy rozumu? Wsypałam pestki po czereśniach do zmywania, zaś miseczką chciałam wrzuciś do kosza. Za mało bobu???
errata: wrzucić
Echidna,
w Warszawie nie pomiń pierogarni!!! Zapiecek na Nowym Świecie – koniecznie! Bobu zazdraszczam 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=rf2LoIDhsfA 😉
Co do pierogów to napomknę, że podczas naszego ostatniego, bardzo krótkiego pobytu w Krynicy Morskiej jadlysmy smaczne pielmieni z dorszem. Porcja była niestety dziwnie mała 🙁 natomiast posypaną koperkiem, co było całkiem słusznym pomysłem.
Wśród nadbużańskich sąsiadów Jana nie mamy, ale mamy Janeczkę. Wypiliśmy jej zdrowie koktajlem pomidorowo-brzoskwiniowym oraz aroniowka domowej roboty. Myślę, że trudno o lepsze napitki dla zdrowia i za zdrowie 🙂
Nasza wczorajsza solenizantka to emerytowana nauczycielka-specjalistka od żywności. Pracowała przez długie lata w znanej wszystkim Warszawiakom szkole gastronomicznej przy ulicy Poznańskiej. W czasach przyjaźni polsko-radzieckiej wyjechała na dwuletni kontrakt do Rosji, gdzie prowadziła stołówkę dla dwutysiecznej rzeszy robotników. To dopiero jest wyzwanie!
To że nie śpię o tej godzinie, to nic nadzwyczajnego, tak mam o tej porze roku.
dzień dobry … ☕
ciekawe czy pepegor zna …
http://www.bistromama.pl/2019/06/oberiba-na-gesto.html
truskawkowe ostatki za chwile … a może by tak pierogi …
http://www.kuchniamagdaleny.pl/2019/06/czekoladowe-pierogi-z-truskawkami.html
Danuśka jak ktoś lubi gotować i umie to 2 tysiące ludzi nic to … 😉
Alicjo – pierogi też zaliczone. Lody u Sowy i tort daktylowy tamże nabyty takowoż. Mieszkając w domu prywatnym nie jesteśmy zadni li tylko na restauracje. Zatem próbujemy wszelakich wyrobów garmażeryjnych – gotowanie obiadków odłożone – niektóre „wcale” udane (te wyroby rzecz jasna). A wybór oszałamiający. Zatem na samych ziemniaczkach nie poprzestajemy.
Wybieramy się wkrótce na Stare Miasto. Przy tej pogodzie przewiduję raczej pełzanie niźli turystyczną marszrutę. Jednakowoż nabyłam dwa dni temu niesłychanie wygodne sandałki. Być może nieekologiczne* bo ze skóry, ale dzięki temu higeniczne i nie odparzają stóp. Nie będzie chyba aż tak źle.
*tak mnie uświadamiała pewna dama – wyrobów ze skóry nie należy kupować bo nieekologiczne jako że bydełko psuje nam atmosferę i wpływa na zmianę klimatu. No … ja tam mam inne zdanie.
kalarepkę świeżą chrupię
gotowaną mam ci w … dużym niepoważaniu
Ciekawam bardzo Jolinku czy próbowałaś kiedyś gotowanej rzodkiewki.
Lata temu dopadła mnie niezidentyfikowana przypadłość żołądkowo-jelitowa. Efektem była surowa dieta. Na szczęście nie trwała zbyt długo. Podobnie jak owa przypadłość.
Dostawałam wówczas wyjątkowe specjały: pulpety rybne z rosołu – oba niesolone, gotowaną kalarepkę i rzodkiewkę też bez dodatków typu „dyżurne”. Powiem Ci krótko – ohyda! Przetrwałam na suchym chlebie i gotowanej wodzie. Innych potraw zdecydowanie odmawiałam.
Stąd ten dwuwiersz początkowy.
Ale nie twierdzę, że doprawione moga być smakowitym kąskiem. Jednakowoż przeżyte doświadczenie ustawia mnie w zdecydowanej pozycji na nie.
Zdarzało mi się nie tak dawno próbować dziecięce zupki ze słoiczków, to też jest całkiem niejadalne. Mądra pani doktór jak zarządziła podawanie mojemu synowi zupek, powiedziała, niech pani nauczy go smaku. Proszę dorzucić do wywaru ziarenko pieprzu, ziela, kawałek liścia laurowego, maleńką szczyptę soli. Nigdy nie był niejadkiem i potrafi docenić dobre jedzenie. A chleb bez soli też jest mało jadalny, zdarzyło mi się raz taki wyprodukować.
echidno ja lubię kalarepę i na surowo i gotowaną .. rzodkiewkę też jadłam smażoną i całkiem mi smakowała .. a z warzywami to cudują w dwie strony np. kalafior w sałatkach surowy .. kalafiora to lubię jednak gotowanego ..
w spacerach i upałach trzeba dbać o nogi .. 🙂
Kalafior i kalarepka u mnie zanim trafią do garnka, w znacznej części zjadam na surowo. Kalarepkę często łączylam z marchewką, doprawiam koperkiem. Ostatnio mam manię gotowania na parze, więc jarzynki jakie pod ręką, w ten sposob przyrządzam. Bobem się zajadam, no i czereśnie!
Echidno, może Wam się uda zajrzeć do królewskich ogrodów przy Zamku. Albo spróbować kawy w Pozegnaniu z Afryką, za Barbakanem idąc w stronę Rynku Nowego Miasta, po prawej stronie. A parę kroków za kościołem św. Jacka jest sklep Boleslawca, tez wart odwiedzienia 🙂
W czwartek obiecują nam lekki oddech od tych upałów. Dobre i to. Ze wspomnień meksykańskich mam w pamięci taki nieustajacy, niemilosierny upał przez całe lato bez wytchnienia, bez powiewu wiatru, nawet po zachodzie słońca. Tyle, że sucho, jak to na pustyni 🙂
Olga Tokarczuk – nowa honorowa obywatelka Wrocławia …
Jolinku-to dobra wiadomość dla Alicji, bo lubi Olgę Tokarczuk oraz Wrocław 🙂
Kalarepka tylko na surowo, kalafior lubię w dwóch odsłonach zarówno na surowo, jak i gotowany. Staram się gotować al dente. Od wielu lat gotuję, tak jak Salsa, wszystkie jarzyny na parze.
Zainspirowana wczorajszym, sąsiedzkim koktajlem oraz podpowiedziami Jolinka dzisiaj zmiksowałam pomidory, arbuza i maliny, dodałam odrobinę miodu. Wyszło świetnie, a kolor marzenie!
dziś u koleżanki jadłam pyszny obiadek … młode ziemniaki+smażona żółta fasolka z bułeczką+sałata ze śmietaną … pycha .. fasolki usmażone na masełku, pod koniec dosypuje się bułki tartej .. fasolkę smażyła długo ale na wolnym ogniu … prawie robią się takie frytki fasolkowe .. pycha ..
to też moze byc pycha …
http://www.rngkitchen.pl/2019/06/melon-w-pikantnej-marynacie.html
w najnowszej Polityce … między innymi .. o koszmarze moich wnuczek, który zgotowała im „dobra zmiana” …
https://www.polityka.pl/TygodnikPolityka/wbiezacymnumerze
już tak mało brakuje .. Człowiek zbiera środki na zakup wózka inwalidzkiego …
https://zrzutka.pl/adas8e
Właśnie zakisiłem agrest . Za 4 – 5 dni spróbuję co z tego wyszło 🙂
Po drobnej kaszubskiej przerwie: https://www.eryniawtrasie.eu/31412
Myślę, że warto podpisać: http://akcja.przyrodnicze.org/
http://akcja.przyrodnicze.org/kampanie/ratuj-serce-beskidu-niskiego
Irek,
wygląda przepięknie i już Ci zazdroszczę smaku. U nas agrest rzadko można spotkać na targu, a w sklepach nigdy nie widziałam 🙁
Kiszonego nigdy nie jadłam, ale założę się, że będzie znakomity 🙂
dzień dobry … ☕
Irku widzę, że kisisz agrest jak ogórki … może być dobre … ale agrest to chyba taki mniej dojrzały brałeś? ..
kalarepa na surowo …
http://noteskulinarnyfiga.blogspot.com/2019/06/saatka-z-kalarepy.html
na pewno znacie … ale zawsze dobry …
http://kuchniaaleex.blogspot.com/2019/06/chodnik-ogorkowy-wg-aleex.html
naleśniki … i życie … i miłość …
http://bulkibezbibulki.pl/2019/06/25/nalesniki-na-milosc/
ten chłodnik nie dla mnie … ale może ktoś skorzysta …
https://katarzynarzepecka.pl/2019/06/chlodnik-rosyjski.html
Śledzie najbardziej lubię bez udziwnień, z cebula, ze śmietaną, na wigilię robię jeszcze w pomidorach i w sosie curry. Także ten chłodnik też nie dla mnie, ale naleśniki odnotowałam, chociaż autorka przepisu upiera się przy tłustym mleku i zupełnie nie wiem o co jej chodzi z laktozą, przecież to cukier a nie tłuszcz.
Kupiłam pudełeczko kurek, zrobię z nich sos do makaronu.
Irku- bardzo jestem ciekawa smaku tego kiszonego agrestu, nie zapomnij sprawozdac! Nasi sąsiedzi za wschodnią granicą kiszą prawie wszystko, Azjaci podobnie zatem, dlaczego nie zakisic agrestu?
U nas też eksperymenty, po przefiltrowaniu jagodowki przesmazylam owoce z odrobiną cukru. Cześć jagód zmiksowałam, wszystko dobrze wymieszalam. Spróbowaliśmy, alkohol wyparował, konfitura jak ta lala 🙂 można serwować również dzieciom. Jest już w słoikach.
Wokół kocimietki i lawendy balet motyli, miło obserwować.
Nasza Kocimietke ma zapewne teraz mnóstwo pracy, bo ogrody całe w kwiatach i w rozkwicie, pracy przy nich nie brak, że nie wspomnę o podlewaniu.
Kwitną lipy, zapach intensywny szczególnie wieczorem.
Kocimietka
Jolinku / 6:51 / agrest ma być niedojrzały, mój już zaczął trochę dojrzewać zanim dojrzałem do działań 🙂
Pięknie pachną też dzikie róże.
A co do naleśników – używam przeważnie mleka 1,5 % i bez laktozy. I nie mam żadnych problemów z przywieraniem. Masło klarowane do smażenia – jak najbardziej.
Irku dojrzewanie ważny moment … 😉
stolicą nowego rekordu ciepła dla Polski w czerwcu za cały okres pomiaru temperatury jest stacja Radzyń (gdzieś miedzy Poznaniem a Wrocławiem) .. dziś zanotowano tam aż 38,2*C !!! o godz. 15.20. ….
U mnie było 35 st, teraz „tylko” 30. Jutro ma być chłodniej.
u mnie też było +35 … teraz +32 … w cieniu ..
a ja ambitnie zaplanowałam wekowanie co się da bo opróżniam lodówkę przed wyjazdem .. zamrażarka pełna to tylko wekowanie zostało .. nie kupuję nic od tygodnia …
Pamiętajcie o kleszczach, ja właśnie wróciłam od lekarza z pozytywnym rezultatem…antybiotyk niezbędny.
ojej .. Alicjo współczuję … 🙁
echidno … i inne koleżanki warszawianki … ciekawa impreza będzie …
http://sztuka-architektury.pl/article/12604/weekend-architektury-w-warszawie
Alicjo, czyżby borelioza? Współczuję , powodzenia.
Alicjo 🙄 mam nadzieję że jesteś w dobrych lekarskich rękach. Jestem przekonany, że Jerzor stanie na wysokości zadania.
A mi nie pozostaje nic innego, niż walnąć lufę w imieniu twojego szybkiego powrotu do zdrowia. Mam jeszcze dobrą setkę berbeluchy z Baden Württemberg. Nie powinno toto tobie zaszkodzić 🙄
Jolinku – wielkie B. zapłać, aliści udajemy się w kierunku stolicy walca, a przed nami jeszcze kilka spraw do załatwienia.
Salso – dzięki za podpowiedź, niestety przeczytałam po powrocie z wyczerpującej, w palących promieniach słońca, wycieczki po Starym i Nowym Mieście. Nawet cień i zimne piwo nie przyniosły ukojenia.
Alicjo – rychłego zwalczenia paskudztwa życzę.
Borelioza to nie tak szybko, bo nie każde ugryzienie kleszcza to zakażenie boreliozą. Ale u mnie pojawiła się reakcja, czerwone kółko („tarcza strzelnicza”!), a ponieważ raz już to miałam, to dmucham na gorące.
Kleszcz wgryza się w ciało i tam sobie podjada, z tym, że wgryzienia się nie czuje, bo wredota stosuje anestezjologię, nie żartuję! Dopiero po czasie (u mnie ze 3-4 dni dni) czuje się, że coś na ciele „wisi”, przeszkadza i lekko swędzi, a nawet boli. Trzeba to świństwo wyrwać i natychmiast do lekarza. Komar ukłuje – a to się wgryza!
Antybiotyk to jedna tabletka. Zdaje się, że będę żyła 🙄
Echidno, tak myślałam, że będziecie szybsi niż moje podpowiedzi. Co się odwlecze… A teraz przed Wami inne przyjemności, zazdraszczam 🙂
Alicjo, kciuki trzymam!
Alicjo-mam nadzieję, że będziemy żyły obydwie 🙂 Właśnie zapisalam się do lekarza, wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi mam tak zwany rumień wędrujący.
Zapewne jutro wszystko się wyjaśni.
Dziewczyny – dużo zdrowia. Te rumienie to niestety zwykle objaw boreliozy.
dzień dobry … ☕
Danuśka i Alicja się zmartwiłam bo kleszcze to nic dobrego … przytulasy …
książka na czasie .. wydaje mi się, że droga …
http://kruchebabeczki.blogspot.com/2019/06/przetwory-z-pomysem-patrycja-machaek.html
udało się … 🙂 … będzie nowy wózek …
https://zrzutka.pl/adas8e
echidno pozdrów Pawełka w Wiedniu … 🙂 …
a Marek wrócił z wakacji i nie sprawozda nic .. Marek pisz jak tam było …
Jolly a w tym roku gdzie wakacje? …
dziś chłodniej … normalny obiad zrobię … 😉
to teraz może pomożemy tej ślicznej Dziewczynie …
https://www.siepomaga.pl/marta-pawlowska2
Alicjo, Danusko, mam nadzieje, ze leczenie pomoże Wam jak najszybciej. Co za pech z tymi kleszczami.
Upały i nas dopadły. Podobno jeszcze tylko kilka dni i bedzie mozna oddychać swobodniej.
My właśnie dzisiaj mamy dzień oddechu 🙂 ciekawe co dalej…
Podobno od niedzieli powtórka z rozrywki. Dziś za to wiatr urywa głowę, miota brzozą przed moim oknem.
Po wczorajszych upałach dziś 16 st. i mżawka. W niedzielę planowaliśmy obiad z grilla, bo młodzi bardzo dawno nie jedli nic grillowanego. My zresztą też. Ostatnio chyba rok temu. Ale zapowiadane 32 st. skutecznie zmieniły plany.
A co do kleszczy – warto rozważyć szczepienie. A na pewno należy codziennie sprawdzać, czy nie mamy go na sobie. Każde wyjście do ogródka jest ryzykiem spotkania kleszcza, więc oglądajmy się. W tym roku mam jeszcze spokój.
http://szczepienia.pzh.gov.pl/ciekawostki/czy-mozna-zaszczepic-sie-przeciw-kleszczom/
mnie nigdy nic nie gryzło .. ale chyba ze 4 lata temu dziabnął mnie kleszcz (na szczęście nieszkodliwie) w Urlach i teraz z małym strachem wchodzę do lasu .. może znowu jestem niesmaczna i się uda przeżyć w Urlach fajne wakacje … bierzemy wszystko co się da na komary i kleszcze ..
może takie winko sobie zrobicie …
https://kateskitchen.pl/srodziemnomorskie-wino-ziolowe/
ciekawa ta sałatka .. i na teraz … i na zimę …
https://kuchniatosztuka.blogspot.com/2019/06/pyszna-saatka-z-tartej-cukinii.html
Czyli – jak widzicie, nie można się zaszczepić przeciwko kleszczom, a z chorób, które roznoszą, można się zaszczepić jedynie na kleszczowe zapalenie opon mózgowych.
Ja mam taki płyn, wcale nie na komary itp, ale akurat te owady go nie lubią, smaruję się tym wtedy, kiedy wychodzę do ogródka na dłużej. Czujność mi wysiadła, kiedy wybiegałam po szczypiorek czy listki melisy (a tam obok krzaczki porzeczek, łatwo się o nie otrzeć).
Dlaczego nie pomyślałam, że jak w parkach co rusz ostrzeżenia, żeby trzymać się ścieżek i nie włazić w krzaki, bo kleszcze, to u mnie też powinnam to zastosować? Przecież mieszkam prawie w lesie i w krzakach!!! Mądry Polak…
Zauważone szybko ugryzienie da się zaleczyć jedną tabletką doksycykliny 100mg, prawdopodobnie w Polsce to samo podają.
Gorzej, jak się człowiek nie zorientuje, co go ugryzło i nie zgłosi się do lekarza. U nas tych boreliozowatych kleszczy jest od groma, nie każdy musi być, ale tutaj to epidemia, pani w aptece stwierdziła, że doksycyklina powinna być wydawana bez recepty w aptece, wystarczyłoby, gdyby klient pokazał miejsce, gdzie został ugryziony, bo charakterystyczne dla boreliozy zaczerwienienie w kształcie tarczy strzelniczej jest nie do pomylenia. No ale to jest antybiotyk, więc lekarz musi się podpisać. „Lato się zaczęło” – powiedziała pani aptekarka.
Ciekawam, co Danuśka – hop hop, daj cynk! Takie to są uroki bywania w krzakach, mieszkania w krzakach!
Niestety Alicjo, ta „tarcza”, pojawia się tylko w około 50% przypadków boreliozy, a badanie u nas wykonuje się dopiero po miesiącu od ugryzienia.
Postraszylyscie mnie kleszczami to jutro na rajd zakladam mimo upalu bluzke z dlugim rekawem. U mnie w ogrodku to chyba nie ma.
Ewo, zrobilas bardzo ladne zdjecia z podrozy po Bretanii. W Pont – Aven bylam tylko raz i to bardzo dawno temu. Tam jest pelno galerii malarskich. O cydrze mam takie same zdanie co W.
Elapo, 🙂
To pozwolę sobie dorzucić ciąg dalszy: https://www.eryniawtrasie.eu/31478
No wiecie? Wrocilem z ogrodka przemarzniety! O 20.30 termometr wskazywal niespelna 18 stopni C, a ja tylko w T-Shircie i na rowerze.
Kleszcze iles lat temu mialen chyba co roku. Ostatnio jakies 4 lata temu. Krew badano mi ze trzy razy i nigdy nie znaleziono jakichkolwiek przeciwcial. Ma u mnie natomiast miejsce zjawisko ktorego mi nikt nie mogl dotychczas wytlumaczyc. Miejsce uklucia nie tylko sie zaczerwienia, ale i puchnie, a ostatnio utworzylo otwarta, slimaczaca rane. Niewielka, ale zawsze! Za kazdym razem przebieg jest ostrzejszy. Mimo, ze rana potem sie goi, to nigdy zupelnie, bo pozostaje strupek, a jak go zerwac, miejsce znowu saczy. Ostatnio to wszystko trwalo ok 10 miesiecy. Na szczescie, nie mam zadnych dolegliwosci pasujacych do boreliozy.
Po lasach chodze nadal chetnie.
Ufff, może nie będzie tak źle. Tak, czy inaczej wszystko wyjaśni się ostatecznie dopiero za cztery tygodnie.
Na poprawę humoru wybrałyśmy się razem z kuzynką Magdą na najlepszy w Warszawie japoński makaron http://www.nakarmionastarecka.pl/uki-uki-fabryka-japonskiego-makaronu/ Makaron rzeczywiście doskonały, ale miejsce raczej na szybki obiad niż na spokojne, babskie pogaduszki. Miejscówkę spełniającą takie wymagania też znalazłyśmy i już wiemy, jaki adres zaproponujemy na kolejny mini zjazd warszawski 🙂
Oby, Danusiu! Ja oddałam kleszcza do „analizy”, nic w nim nie znaleźli, ale nie wszystko badają i właśnie zalecili się przebadać dopiero za miesiąc.
Mam szczęście – dwa razy w życiu i dwa razy boreliozowy i pokazowy jako „bulls eye”. Ten pierwszy raz z Polski.
Danuśka,
jeśli dzisiaj lekarz nie zobaczył bardzo charakterystycznego „bulls eye” w miejscu, gdzie Cię wredota użarła, to ja nie bałabym się o wyniki za miesiąc. TO się widzi za parę dni od czasu wgryzu i z tym się idzie do lekarza. Lekarz natychmiast podaje leki, jak pisałam wyżej, bo im szybciej, tym lepiej i nie wiem, jakiej tu potrzeba analizy. To widać! Ale ja nie jestem lekarzem, tylko zwracam uwagę na to, bo im szybciej…I jeszcze ponownie – nie każdy kleszcz jest roznosicielem boreliozy, ale jeszcze raz poczytajcie – borelioza pokazuje się na nadobnym ciałku szybko i wyraźnie. W ten sposób:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Borelioza
p.s.Wymądrzam się na podstawie mojego paskudnego doświadczenia – kleszcz przenoszący boreliozę użre, reakcja na ciele jest w ciągu kilku-kilkunastu dni. Inne niezainfekowane boreliozą mogą sobie użreć i nico. Dlatego nie ma co panikować, ale być ostrożnym.
MałgosiaW,
poważnie?! Oddałaś kleszcza do analizy 😉
Żartujesz chyba 🙂
Nie, jest takie laboratorium na Akademii Medycznej.
Nie trzeba znać żadnego języka, żeby zrozumieć ten film. Stary, ale dobry. Ostrzegam, piękne plenery, piękne zdjęcia i serce się kraje…
https://www.youtube.com/watch?v=XRg4pI8kD6o
Małgosiu,
ale po co tego kleszcza do analizy? Jak Cię użre, to za kilka dni zobaczysz na własnym ciele, o tym pisałam. Za miesiąc to już będzie po zawodach, trochę późno, do lekarza trzeba się udać zaraz, jak się tylko zauważy i poczuje swędzenie, a zwłaszcza tę czerwoną tarczę do strzelania…na to was uczulam!
Jak tego nie ma w ciągu kilku-kilkunastu dni, to nie ma się czym martwić, kleszcz był kleszczem „niezborializowanym”, zwyczajnym.
Chciałam tylko zwrócić uwagę, a nie zastraszyć was.
Bo ja to już jestem boreliozowy weteran 😉
pepegor
27 czerwca o godz. 22:17 585370
Pepe!
Jak miło Cię widzieć! Ciepło na duszy, chrzanić (kulinarnie) wszystkie przeciwności!
https://photos.app.goo.gl/UAeqm8InjcGVoBe42
https://photos.app.goo.gl/ALer2HCUHpZyUJPu2
Mam więcej, ale to wystarczy, żeby się łezka zakręciła.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
dziś zapach kawy Irka pachnie i wieść niesie … Irku z okazji imienin wszystkiego najlepszego … 🙂
przepis dla Irka … wprawdzie nie mój osobisty ale też od Joli … 🙂
https://przepisyjoli.com/2019/06/3-skladnikowe-ciasto-bez-pieczenia-najlepszy-przepis/
przepis na imieninową kolacje i nie tylko .. pysznie wygląda .. i by mi smakowało …
https://nietylkopasta.pl/chlebek-zapiekany-z-szynka-i-serem/
napój piękności .. z octem? ….
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/ten-napoj-pija-gwiazdy-z-hollywood-wiemy-jak-zrobic-eliksir-pieknosci/wfb259c
przyroda walczy z kleszczami …
https://kobieta.onet.pl/dom/porady/tej-rosliny-kleszcze-unikaja-jak-ognia/6en2p4w
Alicjo-odpowiedź na pytanie po co oddawać kleszcza do analizy znajduje się w artykule poniżej. Boreliozie nie zawsze towarzyszy rumień, o czym pisała już wyżej Małgosia.
Badanie krwi wykonuje się dopiero po cztrech tygodniach, bo przeciwciała klasy IgM osiągają poziom wykrywalny dopiero po tym okresie:
https://pulsmedycyny.pl/brak-rumienia-wedrujacego-nie-wyklucza-choroby-893540
U mnie, jak się okazało, pojawił się odczyn alergiczny, a nie rumień. Na wszelki wypadek zalecono mi jednak zarówno kurację antybiotykową, jak i antyalergiczną, a następnie badanie krwi po czterech tygodniach. Uważam, że moja lekarka postąpiła słusznie i rozsądnie.
dobra kleszcze są ważne … ale Irek ma imieniny a to ważniejsze … 🙂
Irku-życzę Ci wielu fascynujących spotkań z przyrodą! Oby tylko nie była to przyroda kąsząco-gryząca.
https://www.youtube.com/watch?v=Za1djTAb4qs
Nie fejsbukowiczom wyjaśnię, że Irek zamieszcza często na swojej stronie piękne zdjęcia ptaków i motyli.
bzyczy pszczółka, śpiewa ptak
to dla Irka znowu znak
i aparat w dłonie chwyta
na łono natury pomyka
tutaj pstryk i tam pstryk
zdjęć przepięknych ma już w mig
potem kawą poczęstuje
blogowisko się raduje
i za kawę, i za fotki –
– od owada aż po płotki*
dziękujemy, a w imienin Twoich dniu
życzymy Ci lat i stu
echidna i wombat
* taka rybka
Jolinku – oczywiście, że przekażę pozdrowienia naszemu wiedeńskiemu przyjacielowi.
A Ty kiedy wybierasz się do Urli? Życzymy udanych, bezkleszczowych wakcji. By upały (a ponoć takowe mają być) nie dokuczały zbytnio.
Wirtualna rozmowa o kleszczach powoduje u mnie reakcję typowo alergiczną. Natychmiast mnie wszystko swędzi, choć podobno nie jest to objawem choroby niekiedy wywołanej przez paskudniaka.
Zaszalałam wczoraj i nabyłam wiadomą drogą kolejne sandałki znanej firmy na „L”. Wygodnie niesłychanie. W sam raz na wędrówki po rozgrzanych wiedeńskich „brukach” (i nie tylko).
Echidno-udanego pobytu nad pięknym, modrym Dunajem 🙂
Zajrzyj jeszcze przed wyjazdem do poczty, o co również proszę Koleżanki Warszawianki.
Dla Irka – imieninowe życzenia wszystkiego dobrego i dalszych sukcesów fotograficznych.
Dla pań.
http://ak5.pl/v76.html
echidno jedziemy jutro .. 3 dziewczynki i ja .. na weekendy wizyty rodzinki na wyprawy kajakowe .. dziewczynki prawie dorosłe i ciekawe czy babcia da radę odpierać zalotników … 😉 …. jesteśmy w lesie nad rzeką to upały nam nie straszne ..
Jolinku, to życzę miłych wakacji, oby dziewczyny nie sprawiały za dużych kłopotów i dobrej pogody. Dzisiaj jest prawie dobra 🙂
Irku, imieninowe serdeczności, życzę dużo okazji dla ulubionych wypraw z aparatem 🙂
A Jolinkowi wypoczynku i nacieszenia się zielenią w miłym towarzystwie 🙂 może uda się przesłać nam jakiki mały raporcik od czasu do czasu?
yurek – dużo nie pooglądałam (mamy blokadę reklam), ale z tego co zdążyłam zauważyć, do komfortowego obuwia to-to nie zalicza się. Może do jakiejś galerii? Bo kolorowe niebotycznie.
Nabyliśmy (wiadomą drogą) gołąbki firmy „Łowicz”. Taki sobie obiadek wymyśliliśmy. Może niezbyt wykwintny jak na gust smakoszy lecz „gotować nie bede!”. Do tego młode ziemniaczki z obowiązkowym koperkiem.
w podróży
gdy czas się nie dłuży
garmażerii czas nastaje
je się to co firma daje
gotowanie odstawione
mąż nie chwali za to żonę
żona za to cosik kwasi
może mąż coś upitrasi
Irkowi – Najlepszego 🙂
Gołąbki za mną chodzą, ale skoro zrobiło się ciepło…
Co do tych wredot, co to je omawiamy od 3 dni, szkoły są różne, u nas właśnie takie – użarł, rumień jest, antybiotyk i po zawodach.
U nas takie prymitywne podejście 😉 Ale działa.
Muszę wypisać ostrzeżenie na moim ogródku, bo skoro są po parkach miejskich, to w moich krzakach przyleśnych powinno być 🙂
Rzecz ciekawa, że kiedyś o kleszczach było słychać, ale mało i bynajmniej nie w połączeniu z boreliozą i innym cholerstwem, które roznosi. Kleszcze były, ale człowiek chodził do lasu i się nie trząsł ze strachu, bo było ich mało. Ja pamiętam, jak za mojego dziecięctwa kleszcz się wgryzł w moją Mamę podczas zbierania grzybów i to było wielkie wydarzenie, skoro je zapamiętałam na mniej więcej 60 lat.
Chyba kiedyś kleszcze miały swojego naturalnego wroga w przyrodzie, który trzymał je w tak zwanym szachu. Ale wróg naturalny chyba sczezł i mamy, bo mamy – w przyrodzie tak naprawdę nic nie ginie 😉
Jestem przeciwna pomysłom całkowitego wytępienia komarów, bo to-to też po coś jest i trzyma w szachu coś innego.
Ale nie martwmy się! Bądzmy tylko zwarci i gotowi 🙂
Echidna,
ja też mam zwyczaj nabywania w Polsce sandałków i innych nie powiem co 😉 Pozdrowienia dla Wiedeńskiego, z którym to ostatnio widzieliśmy się na Helu w bardzo zacnym towarzystwie także „caphornówki”, Mirusi Urbaniak! I czasu nie starczyło na Mirusiowe znakomite morskie opowieści, ale teraz wiem, gdzie jej szukać – dotychczas znałam ją z „Daru”. (a nawet spałyśmy razem!).
https://photos.app.goo.gl/41xngxbEAK43h9s27
yurek,
żeby nike nie wiem, co nawywijała w temacie szmat czy butów – nigdy nie założę, musieliby mi zapłacić, żebym nosiła ich logo 😉
Dotyczy to także każdych innych firm z logo na wierzchu.
https://www.youtube.com/watch?v=3tigVYfHVmQ
p.s.Ten bluesman miał 13 lat, kiedy nagrał tę piosenkę….
…i Buddy! To był świetny koncert, jeżeli lubi się taką muzykę (JA!!!!!)
https://www.youtube.com/watch?v=RoEl8RV6B2g&list=RDsqsgVtY0ey0&index=2
A czy ktoś kliknął na film o niedzwiadkach? WARTO!
https://www.youtube.com/watch?v=ayzkiNGntd0
Krysia zawsze była znakomita 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=MxTt-ujpEFg
Nikogusio tu nie ma, a zarazutko pewne panie (Panie?), nigdy tu nie piszące poza strofowaniem mnie, że ciągle się tu rozwalam z pisaniem i „Alicji wszystko wolno”…
Ano właśnie, ani kryśki czy magdaleny nie obrażam, a one mnie i owszem, co mam w naj…poważaniu. Z małej litery imiona, bo nie poważam tych wielce krytycznych krytyczek.
Oddaliśmy Mruśkę w wiadome ramiona sześciu kotów, to znaczy odwrotnie – Królowa Mrusia przybyła i niech jej sie nikt pod pazurki nie podsunie. Oddaliśmy Mruśkę, bo chwilowo dłuuuuuuugi weekend kanadyjski, a my na to do Przyjaciół na południe 😉
Jolinku-udanego pobytu w Urlach. Ciekawe ile tym razem przeczytasz książek:-) Początek wakacji będziecie miały rzeczywiście upalny, ale tak, czy inaczej, nie zapowiada się, abyśmy pobili rekord, jaki padł dzisiaj we Francji- 45,9 stopni!
Szpilki, jakie podrzucił Yurek mocno dziwaczne, a na dodatek stopa wydaje się w nich być wielkości kajaka 😉
no to się trochę porozjeżdżamy .. dzięki za dobre myśli na wakacje … 🙂
na jutro życzenia Piotrom i Pawłom … Panowie żyjcie zdrowo i kolorowo … i więcej piszcie … 🙂
może taki obiad jutro …
http://kulinarnysos.pl/paprykowe-krazki-nadziewane-miesem/
jak wrócę to się zamelduję …
Irkowi – wszystkiego dobrego z okazji imienin. I podziękowania za codzienną kawę osłodzoną uśmiechem.
Jolinkowi – udanego i spokojnego wypoczynku. Masz już duże doświadczenie w opiece nad dziewczynkami, ale przygody zawsze mogą się zdarzyć. Oby zawsze były przyjemne.
Danuśka biorę tylko 10 bo grube … ta francuska temperatura daje czadu …
Irku – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=E4kc0Aby2vA
https://www.youtube.com/watch?v=wcAkEl6AV5Y
https://www.youtube.com/watch?v=akBff675l1Y
https://www.youtube.com/watch?v=L2BIYX0pxY8
https://www.youtube.com/watch?v=f2fCcggNkTs
https://www.youtube.com/watch?v=0qlcXTjogJY
Jolinku – dużo radości z pobytu w Urlach. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=fEt2lf7L13g
https://www.youtube.com/watch?v=VwIWj0uNVCo
https://www.youtube.com/watch?v=kk7t4LhKCw4
Upały wracają: https://www.youtube.com/watch?v=b5XTnAQqczw
https://www.youtube.com/watch?v=YRvuefiSHnc
https://www.youtube.com/watch?v=d5tZBNPLE10
Na dobranoc przenosimy się do Portugalii 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=j-isYBLIC_0
https://www.youtube.com/watch?v=FVDjHszbdO8
https://www.youtube.com/watch?v=e3rQ38_zcLU
Czemu nie 😉 Ale muzyki nie ma 🙁
https://photos.app.goo.gl/Jth4h9VrJexiGsBc6
http://buzz.gazeta.pl/buzz/13,157208,8309,nie-przelewamy-z-pustego-w-prozne-sprawdz-sie-w-quizie-z.html#s=BoxOpCzol11
Wracając do Portugalii, temperatury były tam na wyjście z klimatyzowanej kajuty 42c. Pisałam o tym. Ale to nic dziwnego w tamtych okolicznościach geograficzno-przyrodniczych 🙂
Dzień dobry,
dziękuję za pamięć i życzenia,
kawa
Serdeczności imieninowe dla Piotrów i Pawłów 🙂
Serdeczne uściski dla Pawła wiedeńskiego oraz Pepegora!
Czekamy na znajomych, którzy lada moment mają dojechać na nadbużańskie włości. Póki co pogoda w sam raz na spotkania i spacery. Na obiad przewidziany chłodnik i pomidory faszerowane mięsem z indyka z dodatkiem kaszy gryczanej. Deser w postaci sernika na zimno przewioza goście.
Do aperitifu będą tartinki z teryna rybno-homarowa przywieziona bretonskich wakacji 🙂 Już próbowałam, bardzo dobra, chociaż tego homara są w niej zaledwie śladowe ilości.
Peprgorowi oraz Pawłowi wszystkiego NAJLEPSZEGO!
Serdeczności imieninowe i życzenia wszystkiego najlepszego dla Piotra i Pawła.
Pawłom i Piotrom serdeczność w Dniu Imienin, spełnienia planów, marzeń i zdrowia coby przetrwać upalne dni lata.
Naszym Solenizantom – zdrowia i pomyślności, niech się do Was szczęście uśmiecha 🙂
Pogoda na szczęście jeszcze nie tak upalna jak zapowiadano, wiatr chłodzi przyjemnie. Odbyliśmy więc wyprawę do Ogrodu Saskiego z zamiarem obejrzenia Tęczy (instalacji artystycznej, która po 28 latach wróciła na Plac Małachowskiego), po sąsiedzku, przed Zachętą. A że spacerowało się przyjemnie, to doszliśmy do Krakowskiego Przedmieścia i dalej, prosto do Starego i Nowego Miasta. Wszystkie ogródki kawiarniane i restauracyjne oblężone, wszędzie reklamy pierogów domowych. Nie było zgody co do miejsca, więc dopiero na Rynku Nowego Miasta udało się przysiąśc i posilic co nieco. Na deser i kawę wróciliśmy do domu 🙂
Pepegorowi i PaOLOre – najlepsze życzenia w okazji imienin- zdrowia i pomyślności ! 🙂
Jako uzupełnienie do informacji Salsy o tęczy obok Zachęty znalazłam jej zdjęcie : http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24939464,tecza-wraca-do-warszawy-wazy-tone-i-nie-jest-latwopalna.html
Przyznam, że nie wiedziałam o jej istnieniu.
A tak w ogóle w tym roku nie widziałam jeszcze ani razu tęczy na niebie, choć wypatrywałam jej po burzach i deszczach.
Przedpołudnie minęło na zakupach i krótkich spotkaniach z jedną zaległą solenizantką i drugą jutrzejszą jubilatką.
Wieczorem wybieramy się na Scenę Letnią Teatru Miejskiego na spektakl „Osiecka. Archipelagi”. Skoro Osiecka, to będzie muzycznie. Pogoda zapewniona, co jest bardzo ważne, bo scena zbudowana jest na plaży pod gołym niebem. Zdarza się, że spektakle muszą być przerywane lub odwoływane. Ale widoki na zatokę, na Sopot i Gdańsk, a także towarzystwo mew są dodatkową atrakcją obok samego spektaklu.
Krystyno, dziękuję za uzupełnienie 🙂 . Rano instalacja była już widoczna, ale rozstawione wokół leżaki jeszcze puste, teraz zapewne tam tłoczno.
Nad Ursynowem często słychac rybitwy, kręcą się zwabiane łatwym do zdobycia pożywieniem. Chwilami wystarczy zamknąc oczy i wyobraźnia pracuje, jakby się było nad wodą, a nawet nad morzem 🙂 Tymczasem w pobliskich drzewach (zwłaszcza lubią stare świerki) zamieszkują sroki i teraz właśnie nadszedł czas szkolenia młodzieży, ptasi rodzice, ptasie ciotki, wszyscy są bardzo przejęci próbami niezbornego jeszcze fruwania małych srok. A harmider przy tym robią donośny i to od świtu…
Czy pamięta ktoś z was, co to był bełt?
Zaliczyłem dziś małego i wielkiego bełta i czuję się trochę zabełtany w tutejszej Zelandii.
3 dni nic, no może 1.
Piotrom i Pawłom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=r594pxUjcz4
https://www.youtube.com/watch?v=v95Xc57Ixbg
https://www.youtube.com/watch?v=Ng_EQQ5_BB8
Dzień dobry 🙂 kolejny słoneczny dzień. Do poczytania przy śniadaniu
https://www.kukbuk.pl/artykuly/totemy-dla-miasta-i-swiata
To jeszcze może o takim sposobie na ekologię w domu
https://ulicaekologiczna.pl/inspiracje/myjka-konopna-ekologiczny-gadzet-numer-jeden
Czy może używacie takiego wynalazku?
Salso, jeszcze nie mam, czekam aż ktoś mi podaruje 🙂
Salso-zdecydowanie wolę różne instalacje w przestrzeni publicznej niż kolejny pomnik mu czci.
Wczoraj nasi znajomi oprócz sernika na zimno przywieźli humus oraz ogórki małosolne, wszystko oczywiście własnej roboty. Muszę przyznać, że ich ogórki były smaczniejsze niż moja ostatnia produkcja. Ogórki robię w niewielkich ilościach i nastawiam kolejne. Obecna partia średnio udana, co pewno zależy od jakości ogórków.
Za chwile jade na rajdowy piknik. Zrobilam moja ulubiona ostatnio salatke z soczewicy , melon pokrojony w kostke, kawalki szynki z Parmy i ser. Zamiast wina biore butelke wody.
Pięknie dziękuję za pamięć i miłe słowa 🙂
Zostałem uzbrojony w granat. Prawdziwy, niepryskany, bio&eko.
Prosto z ogródka naszych australijskich Zwierzątek. Echidna z Wombatem zdzierają już podeszwy na wiedeńskich chodnikach. Wieczorem połączymy nasze siły w porządnej gospodzie.
Przesylam spóźnione ale jak najserdeczniejsze zyczenia imieninowe dla Irka, Pawła i Pepegora, niech sie Wam wiedzie!
Kanikuły ciąg dalszy.
Danuśko,
Machnęłyśmy się o kilka dni
https://www.eryniawtrasie.eu/31586
Chłopaki,
najserdeczniejsze życzenia!
Ewo-nie udało mi się tym razem zamieścić komentarza na Waszej stronie.
Czynię to zatem niniejszym: rzeczywiscie, szkoda, bo niewiele brakowało, abyśmy wybrali się na galette wspólnie 🙂
Miło mi było zobaczyć Quimper Twoim okiem i dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy o tym mieście. Zresztą Wasza strona to całe pokłady pasjonujacych opowieści.
Drobna uwaga-po kliknięciu na zdjęcie muzeum fajansu otwiera się Nowy Wiśnicz muzealnie, to zapewne sprawa jakiegos wirtualnego chochlika 🙂
Danuśko, a ja widzę Twój komentarz u Ewy i W. 🙂
A my ponowiliśmy wczorajszą wyprawę, mimo upału. A wszystko z łakomstwa, ale też braku chęci do pichcenia czegokolwiek w domu. Tym razem jednak jedliśmy pierogi w Zapiecku (jednym z wielu, bo gdzie spojrzec to Zapiecek). Wybrałam talerz różnych, owocowych – z jagodami, z jabłkami i ciekawostka… z czarną porzeczką. Te ostatnie bardzo mi smakowały, jeszcze takich nie jadłam. Polecam, o ile się lubi czarną porzeczkę.
Ewo, Z duzym sentymentem obejrzalam zdjecia bliskich mi okolic. W Camaret bylam 1 czerwca, rzucilam tez okiem na Brest z Pointe d’Espagnols. Wroce tam pod koniec lipca z corka. Ostatnim razem bylam w Douarnenez trzy lata temu . Nie wiem na ktorej plazy byliscie, bo sa dwie. Ja jezdzilam z dzieckiem do Tréboul. Ta druga przy wyjezdzie z miasta jest czesto zanieczyszczona przez algi.
Moj dzisiejszy piknik byl bardzo udany. Mile towarzystwo, dobre jedzenie i piekne widoki. Do aperitiwu bylo tyle przekasek, ze pozniej juz jadlam tylko ciasta. Piec kawalkow !!!!
Roznosila mala dziewczynka i nie chcialam jej zrobic przykrosci odmawiajac. Na kolacje w domu tylko herbata i arbuz.
Przetestowałem kiszony agrest. Smak cytryny, wytrawny. Świetny dodatek do dań wszelakich.
Ciekawa byłam tego agrestu i miałam o niego spytać. Może eksperymentalnie zrobię jeden słoik.
Wczorajszy wieczór w teatrze pod gołym niebem bardzo udany. Dużo piosenek z tekstami Agnieszki Osieckiej w ciekawym wykonaniu. Widoczność była tak dobra, że było widać Półwysep Helski a z drugiej strony port w Gdańsku. Fruwały jerzyki i oczywiście mewy. Aż nie chciało się wracać do domu.
Na grilla jednak się zdecydowaliśmy i była to dobra decyzja, bo na tarasie nie było aż tak gorąco, a w domu, gdzie jedliśmy obiad, było nawet przyjemnie. Najpierw przybyłe towarzystwo/ syn, synowa i dwójka wnuków/ zajęło się się zbieraniem poziomek i truskawek, które nie mają wydzielonego miejsca, tylko rosną tam gdzie chcą. Czerwone porzeczki i agrest jeszcze muszą nabrać słodyczy. Były szaszłyki z polędwiczek wieprzowych z warzywami, a także różności warzywne pieczone w folii. A ponadto winogrona, arbuz i truskawki. Upiekłam też ciasto z rabarbarem, dla dorosłych niezmotoryzowanych było czerwone wino.
Przy takich obiadach ja jestem tylko podkuchenną, bo przygotowaniem i pieczeniem zajmuje się mąż. Ma dużą wprawę i nie ma mowy o nadmiernym spieczeniu czy przypaleniu czegokolwiek. Ale na razie koniec z grillowaniem.
Ta myjka ze sznurka konopnego pokazana przez Salsę wydaje się łatwa do wykonania. Tylko trzeba mieć duże szydełko. Sznurek też jest łatwo dostępny. Dawno nie zajmowałam się żadnymi robótkami, a w tym wypadku nie trzeba nawet za bardzo się starać o estetykę, więc może się zrobię sobie coś takiego.
Aha,
próbowałam tego sposobu obierania czosnku jednym ruchem nożyka, ale nie bardzo mi to wychodziło. Może trzeba nabrać wprawy, ale zwykle potrzebuję najwyżej kilku ząbków, a ich obranie zajmuje niewiele czasu.
Krystyno, podoba mi się klimat tego wczorajszego koncertu. Oj, tęsknię za morzem…
Jakoś nie mogę sobie wyobrazic smaku tego kiszonego agrestu. U mnie podobnie jak u Danuśki, ogórki 🙂 Jedne zjadamy, a kolejna porcja ląduje w kamiennych garnkach. Jeszcze nam się nie znudziły.
…ja też planuję samodzielnie wykonac taką myjkę ze sznurka. Może na drutach, na tyle mi umiejętności powinno starczyc. Na razie sznurka nie mam 🙂
Irku-wiem, że lubisz różne eksperymenty kulinarne(dzięki za sprawozdanie agrestowe)zatem jestem ciekawa, co byś powiedział na kawę brokułowa. Wymyślili ją australijscy naukowcy dla rozwiązania dwóch problemów: marnowania żywności i niedostatecznej ilości warzyw w diecie Australijczykow.
Zatem brzydkie brokuły, które nie nadają się już do sprzedaży są suszone, proszkowane i dodawane do kawy.
Ja poproszę osobno: dobrą, tradycyjną kawę na śniadanie i zapiekankę z brokułów na obiad 🙂
Dzień dobry,
Link na stronie poprawiony, komentarze się pojawiają – dziękuję za komplementy i uwagę.
Elapo, mnie nawet trudno byłoby ocenić które miejsca urzekły mnie najbardziej – zachwycałam się Bretanią w całości. Może za drugim, trzecim razem byłabym bardziej wybredna 🙂
Danuśko, bo my lubimy wiedzieć dokąd jedziemy, a jak już nie wiemy, to przynajmniej gdzie byliśmy 😉
A czy o lodach już tu było?
https://www.kukbuk.pl/artykuly/5-powodow-dla-ktorych-warto-jesc-lody
Czy może sami robicie lody? Jakiś czas temu robiłam lody z zamrożonych bananów, z dodatkiem masła orzechowego. Ale to nie to samo co prawdziwe lody 🙂
Dzień dobry 🙂
nieustająco kawa bez brokułów
Irku, fajnie by było 🙂
Lodów nie robię, czasem przechodząc kupię sobie kulkę, najchętniej jakiegoś sorbetu owocowego.
Burza nieśmiała wielkim deszczem się zaczęła. Czekam na oddech…
U mnie pomruczało, chwilkę popadało i znów świeci, +29
Tu podobnie, bez oddechu, upał nadal. Obiadowo – fasolka szparagowa, jajko sadzone, sałatka z pomidorów, mozarelli i bazylii. Kawa (też bez brokułów) 🙂
Salso-jak dobrze wiesz, kuzynka Magda robi wszystko sama, a zatem lody też!
Lody, jakie jadłam ostatnio u Magdy były znakomite, najlepsze z mango. Nie dosyć, że smaczne to jeszcze ten piękny, łososiowy kolor!
Przeprowadzilysmy konsultacje społeczne dotyczące zakupu maszyny do lodów, bo zaczynam się skłaniać i jestem gotowa kupić. Maszyny są różne, w cenach raczej przystępnych, a lody są gotowe nawet w ciągu 30 minut. Najważniejsze jest jednak to, że otrzymujemy deser, który składa się jedynie z owoców oraz jogurtu naturalnego, bez cukru i bez chemii.
A teraz jeszcze a propos morza.
Salsa pisze, że tęskni, co doskonale rozumiem, ale wakacje oraz obecna, aż za dobra pogoda to nie jest moment, by jechać nad Bałtyk. Plaże z tłumem turystów to nie jest nic przyjemnego. Salso-polecam Ci zatem lekturę, której akcja toczy się nad morzem: „Córka” Eleny Ferrante. Ja czytam już drugi raz, kiedy się spotkamy to mogę Ci pożyczyć.
Książka, mrożona kawa i płyta z szumem morza w tle, a Bałtyk lub inne słone, lub słodkie wody koniecznie dopiero po sezonie 🙂
Danuśka, co do Bałtyku i książki pełna zgoda 🙂
Natomiast kwestię zakupu maszynki do lodów rozważałam kilkakrotnie. Problemem tu jednak wydaje się umieszczenie tego ustrojstwa w zamrażalniku – w moim przypadku nie wchodzi w rachubę. Dwie szuflady u mnie stale czymś wypełnione, może nie pod sufit, ale ten pojemnik jest spory, nawet gdyby szuflada była pusta obawiam się że nie wejdzie. No i jak tu życ…
Salso-jak żyć? Wybrać się na lody do „Ił Cono” 🙂
Na Ursynowie są na ul.KEN 11.
Morze najpiękniejsze, moim zdaniem, jest przed i po sezonie. Już w końcu sierpnia robi się pustawo, a pogoda bywa przeważnie bardzo ładna.
Lodów nie robię. Niby je lubię, ale nie jem zbyt często. Zawsze coś jest w zamrażalniku w zapasie. Dziś chciałam kupić lody w dużym kubku/chyba 0,5 kg/, żeby donieść je w dobrym stanie do domu. Szukałam takich o smaku śmietankowym albo waniliowym. Były różne smaki, ale tych moich nie. Wzięłam czekoladowe, ale w takich momentach rzeczywiście chciałoby się mieć własną maszynkę do lodów. Niestety, sytuacja taka jak u Salsy – zamrażalnik zawsze mam wypełniony.
Burza do nas nie dotarła. Od siostry wiem, że przed południem grzmiało i padało w zachodniej części Mazur. Ale niezbyt groźnie.
Ależ skądże Danusko oraz Also 🙄 Bałtyk o tej porze jest przecudowny. Ciepły, miły i przejrzysty. Kiedy dziś wychodziłem na kita na plaży był jedynie Pan ratownik. Tu w Zelandii nie ma tłoku ani na drogach ani na wodzie 🙂
A widoki takie, że mi szczena opada. Kiedy jadę na kitespots, a mam do przejachania 11km, przemieszczam się trasą która prowadzi wzdłuż wybrzeża. Widać turkisowy Bałtyk z białymi grzebieniami fal. Po drugiej stronie drogi na skarpie bądź klifach fantastyczne domki. Niektóre z dawnych lat, super zadbane inne już z tego tysiąclecia. Nowoczesna architektura. Żadnego zbędnego kiszcza.
Podoba mi się tutaj bardzo. Wszystko ustawione na takich półeczkach myślowych, że rozum wyznacza granice.
Salso 🙄 jestem przekonany, że mogłabyś czuć się tutaj jak w raju.
Stoję tutaj pomiędzy krzakiem porzeczek, które systematycznie pochłaniam a jablonką. Brak jedynie Ewy by podała zerwane jabłko 🙂
🙄
Bezdomny,
Czyżby Dania?
Duńska Zelandia i Il Cono muszą poczekac, znalazłam bowiem sznurek, jutowy co prawda, nie konopny i zabrałam się za dzierganie ściereczki (o której tu nie tak dawno było). Alicja by pewnie w tym czasie zrobiła ich pięc, ale ja napotykam same trudności. Nie poddaję się jednak, przeszłam szkolenie 🙂 na filmiku YT i po kilku nieudanych próbach mam zamiar dokończyc dzieło. Łatwe to nie jest, bo sznurek to niewdzięczny surowiec, źdźbła fruwają, druty jakieś sztywne…
Nazwa „lody rzemieślnicze” jakoś mi nie pasuje do marzenia o lodach. Widzę, że teraz takich miejsc coraz więcej, nie próbowałam jeszcze.
Doobrazkowanie mojego wpisa 🙂
https://photos.app.goo.gl/qJTUJn2JLDsceUgC8
🙂
Raj na planecie
Nie było mnie 3 dni, w tym czasie poziomki dojrzały i zostały zeżarte przez chipmunki, porzeczki dopiero zaczynają ledwo-ledwo czerwienieć. Przed ptakami (szpaki cholerne!!!) uchroni je w pewnym stopniu siatka, ale chipmunki dadzą radę, bo one wskakują od pnia na gałęzie i pędzlują. Będzie wyścig, kto pierwszy!
Poza tym względny upał (27c) oraz Canada Day 🙂
Salso,
rano zrobiłam małą próbkę sznurkowej robótki, żeby sprawdzić, czy dam radę. Odpowiednio grube szydełko znalazło się w zakamarkach szuflady, więc podejmę się tego wyzwania. 🙂 Myślę, że szydełkiem jest łatwiej i szybciej, zwłaszcza gdy wybierze się słupki.
Porzeczki na Zelandii bardzo apetyczne, ale niektóre liście pomarszczone tak jak na moim krzaczku.
Krystyno,
moja robótka prawie skończona, samo dzierganie (na drutach) nie było trudne, ale brak mi wprawy, więc trochę zeszło z zakończeniem, pozostała do zrobienia pętelka, a to juz szydełkiem, a pod ręką mam zbyt delikatne. W międzyczasie inne zajęcia, więc dokończę jutro. Ciekawa jestem czy miałaś sznurek konopny? Może on nieco cieńszy?
U nas upał nieco ustąpił, burza i deszcz swoje zrobiły, więc też jesteśmy prawie w raju! Może nie aż w takim jak bezdomny, ale dobre i to 🙂
Salso,
myślę, że ten sznurek, który mam w domu, jest zrobiony z konopi, z tym, że resztka/ za mało na robótkę/ jest grubsza, a nowy, jeszcze nie używany – cieńszy. Widywałam jeszcze grubsze, ale wykorzystam ten, który mam. Zmobilizowałaś mnie swoją pilnością. Jutro będę kombinowała.
Dzień dobry 🙂
kawa
U mnie morze też dopiero najwcześniej po 25. sierpnia. Jest już w miarę cicho.
Tu jest cały czas cicho 🙂 tylko wiatr buczy i huczy. Wygląda na to, że on ma tu najwięcej do powiedzenia. W zeszłym roku spędzilismy nad duńskim morzami osiem tygodni. Lubię pochodzić po tutejszych miejscowościach. Domek za domkiem, bez płotów, bram i innych strzeżonych kamerami osiedli.
Chodzić i podziwiać tutejszą elegancje. Tutaj czuć, że otoczenie, architektura ma wkład w radość życia. Uczta dla duszy.
Zgadzam się z Thomasem Mannem, że podziwianie jest blogoslawioną, niezbędną pasją 🙂
Kanikula daje w kość,
wszak dasz radę, boś jest gość.
Chmur dziś trochę, wiatr też dmucha,
odpoczynek i i dla ciała, i dla ducha.
Kwiaty kwitną, jagód w bród,
ludność zbiera, choć to trud.
Ja gotuję dzisiaj bób,
letni obiad, żaden cud.
Irku-bedzie nam miło, jeśli po powrocie z nad morza zamieścisz swoje piękne zdjęcia również na naszym blogu.
No właśnie, a gdzie sprawozdanie i zdjęcia Misia Kurpiowskiego???
U mnie też bób, na deser zrobię taka kawę z gałką lodów, jak u Irka o poranku 🙂
A poza tym czereśnie i wiśnie na zmianę…
W ramach prac ręcznych musiałam przekopac parę zakamarków w poszukiwaniu grubszego szydełka. Znalazłam rozmaite inne rzeczy, które wywołały całą lawinę inspiracji, oby to nie był słomiany zapał 🙂
Salso,
moja ekomyjka już gotowa. Wygląda całkiem ładnie. Szydełko nr 10. Myślałam, że będzie łatwo, ale sznurek nie jest wdzięcznym materiałem. Z większymi rozmiarami nie mierzyłabym się.
Wieje dziś bardzo, przez co mamy i deszcze, i słońce. Dobra pogoda dla wszelkich sportów wodnych.
Pamiętacie duńskie krajobrazy i domy z filmu ” Uczta Babette” ? Epoka inna, ale ” urządzenie krajobrazu” takie, jak opisuje Bezdomny. Całkowity brak płotów to widok dla nas niecodzienny.
Czereśnie kupuję rzadko, bo ile kupię, tyle zjem. Ręka sama po nie sięga. Zajadam się za to truskawkami. Dziś trafiłam na bardzo ciemna odmianę. Albo były takie dojrzałe.
Po Stobnicy (w Puszczy Noteckiej!!! Park!!!) następna zgroza:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,24954705,burza-o-hotel-gigant-w-pobierowie-planowanie-przestrzennie.html#s=BoxOpImg1
To, co opisuje Arkadiusz o Zelandii duńskiej, tutaj nie do pomyślenia…
Może by tak „uwolnić” wszystkie parki narodowe, krajobrazowe i jakie tam jeszcze – i zabetonować na śmierć?
🙁 🙁 🙁
A propos płotów – u nas rzadkość, aczkolwiek my jesteśmy opłotowani (bez płotu z przodu i z tyłu), bo poprzednia właścicielka tak sobie zażyczyła. Sąsiedi z jednej i drugiej strony nawet to polubili i przytulili patia do tych płotów, puścili jakieś pnącza…
Krystyno, moja też gotowa, też mi się podoba, choc trochę niedociągnięc widzę. I chyba ciut za dużą zrobiłam (na 21 oczek), następną zrobię mniejszą…
Bardzo boleję nad tymi zapędami budowania, betonowania i grodzenia gdzie się da. Tym bardziej w takich miejscach jak Pobierowo i podobnych, ale nie tylko. Wydaje się, że nikt nad tym nie panuje, choc żeby cokolwiek zbudowac wymagane są stosy pozwoleń papierów, pieczęci i podpisów. I co z tego. W Danii byłam kilkakrotnie i żeby nie ten ich język (i że tam długo ciemno) chętnie bym zamieszkała. Wiele by mówic, ale bardzo mi się podoba ich podejscie do pracy, wychowania dzieci, kontakty międzyludzkie itd.
Chodził ten obiad za mną od pewnego czasu, makaron z truskawkami i śmietaną i dzisiaj w końcu zrobiłam, sprawił mi przyjemność 🙂 Mała rzecz a cieszy.
U mnie ryż z rozmrożonym warzywnym leczo, klasyka – pomidory, papryka kolorowa, w tym ostra, cebula, czosnku do licha i ciut, przyprawy.
Przyjeżdża kompanija z Ottawy (sami swoi!), trzeba ich ugościć.
W sypialni włączyłam odwilżacz, podejrzewam że trzeba będzie włączyć klimatyzację w domu, nie tyle z powodu gorąca, ile z powodu wilgoci.
Kingston, ON
Tuesday 12:00 p.m.
Partly Cloudy, 22°C, Humidity: 81% <–wilgoć
Kiedyś się przepływało łódką….Nowy most na Hudson River (żabi skok na północ od Nowego Jorku), starego już nie ma. Mieliśmy okazję obserwować budowę. Dziwne, że ten most wybudowali w najszerszym miejscu Hudson River 😉
Ale to już raczej dla zastąpienia starych drogowo-wodnych połączeń.
https://photos.app.goo.gl/4NRV2KLEeMCy5rcs8
Alicjo-ladny ten most, lubię te nowoczesne mostowe konstrukcje. Zresztą stare, na przykład kamienne mosty, też są piękne.
Z części bobu zrobiłam pastę do kanapek. Z sąsiadka zrobiliśmy machniom-miseczka pasty bobowej za słoiczek pasty jajecznej, w ten sposób każda z nas ma dwie do wyboru 🙂 ot choćby dzisiaj na kolację.
Bób uwielbiamy. U Przyjaciół z południowej strony naszej granicy jedliśmy bób amerykański i wszyscy doszliśmy do wniosku, że polski bób ma delikatną skorupkę w porównaniu z amerykańskim.
Czy oni muszą wszystko mieć takie mocarne?! 😉 🙂
Ale mimo wszystko – uwielbiamy i z ochotą zjedliśmy, chociaż po raz pierwszy zrezygnowałam ze skórek.
Gdzieś kiedyś wyczytałam, że młody zielony bób powinien być zjadany ze skórkami, bo te skórki mają w sobie jakieś enzymy, które ułatwiają bób trawić. Przypięłam się do tego twierdzenia jak nie przymierzawszy rzep psiego ogona i z reguły jem cały bób.
Wracając do mostu, jest on wielgi bardzo, to znaczy długi. W jedną stronę 5 pasm…i w drugą. Ale takie są okoliczności Nju Jorka i okolic, nic panie nie zrobisz….
Danusiu, jak robiłaś pastę z bobu, bo zostało mi trochę ugotowanego?
Weekendowe okoliczności z Przyjaciółmi 🙂
https://photos.app.goo.gl/2LuVWK5DPpVzM4fZ9
Też z ogromną przyjemnością lubię przemieszczać się po mostach, wiaduktach i tunelach. Jedzie ludź kilometrami, w tutejszym przypadku było ich w sumie ponad trzydzieści przez dwa bełty. W pierwszej fazie mocny i przysadzisty, w starym stylu zbudowany w znacznej mierze z kamienia. W drugiej części nowoczesny wiszący z pojazdem niczym na skocznie do lotów narciarskich. Pod spodem przeplywał akurat turystyczny wieżowiec paronasto piętrowy. Przepiękne widoki ze szczytu, szkoda że brak tam postojowych widokowych parkingów. Na podobną wysokość wjeżdża się w Hamburgu i wszystko widać jak na dłoni włącznie z elbską filharmonią. Tyle że za friko. Jak ma się ochotę to można w te i wefte wjeżdżać i podziwiać. Tutaj częstymi przejazdami przez cuda myśli budowlanej można doprowadzić konto do ruiny.
Ale poza nowoczesną technologią są również wspaniałe stare budki na skraju dróg. Klasyka która jeszcze nie zginęła. Sporo ich stoi na różnych trasach. Napisy wprawdzie w duńskim języku, ale akurat te podstawowe lokalne produkty jak miód, kartofle bądź jajka są bardzo zbliżone w pisowni do niemieckiego. A w gruncie rzeczy to by wejść w posiadanie tych smakołyków to nie potrzebna jest znajomość języka. To są markety samoobsługowe. Cena wpisana na każdym opakowaniu. Bierzesz co dusza pragnie. Kasę wkładasz do zakręcanego słoika, i po ptakach. Prostsze to od konstrukcji cepa 🙄 i funkcjonuje 🙂
Alicjo – – > nawalilaś za dużo fotek na mój rommingowy internet 🙁
bezdomny – trudno, ja tak mam, a Ty masz za mało roamingu czy czego tam 😉
Alicjo-zrobiłaś nam niezłą siurpryzę 🙂
Mam nadzieję, że Ewa i Cichal mają się dobrze. Na zdjęciach, jak zawsze prezentują się znakomicie. Może Cichal zdecyduje się powrócić na blog…?
Malgosiu-u mnie wszystko na oko: obrany bób, czosnek podsmażony na oliwie, oliwa, zioła i dyżurne wedle upodobań. Wszystko zmiksowane na gładką masę.
Danusiu dzięki, ja dodam jeszcze trochę cebuli 🙂
Małgosiu- to na pewno dobry pomysł 🙂 Ja dodaję sporo koperku, bo lubię połączenie bobu z rzeczonym.
A to też dobry pomysł 🙂
Dziewczyny,
Bób podsmażam na masełku z czosneczkiem. Skórkę wysmażam na chrupko i całość wcinam z przyjemnością. Czasem dorzucam szynkę albo boczek na patelnię, ale to wersja wzbogacona.
Dorzucam kolejny wpis bretoński: https://www.eryniawtrasie.eu/31667
E tam, siurpryza…jak jedziemy do Przyjaciół na południe, to wiadomo, gdzie jedziemy 😉
Mają się, skubane, znakomicie, znakomicie wyglądają i nie tylko, po prostu są znakomici i już. Kulinarnie….pisałam, że Jerzor zajerzył 3 funty?
Nie namawiam nikogo do powrotu na blog – jak ktoś chce, to wróci. Aczkolwiek w kuluarach mówiłam cichalowi – blog bez Cię to już nie ten sam blog 🙁
Ewo,
bób surowy czy obgotowany ?
Robię dziś pierogi z jagodami. Byłam wczoraj z koleżanką w lesie. Trafiłyśmy na poziomki i kilka jagód. Przypomniałam sobie, że to już czas na jagody. Wybrałam się więc dziś na halę targową, gdzie jagód było sporo. Były też czarne porzeczki/ 18 zł za kg/ i trochę wiśni w jakiejś szalonej cenie. Coś mi się wydaje, że w tym roku jest słaby urodzaj wiśni.
Krystyno,
Zdecydowanie obgotowany.
Dziękuję.
Na jagody chodziłam w podkrakowskich okolicznościach zwanych Lesieniec. Teraz kupuję w sklepie „dzikie jagody” mrożone i one w środku też są w jagodowym kolorze, a nie tak zwana „jagoda amerykańska”. Goście świtem bladym się zerwali i przed chwilą wyjechali. Krakusy zresztą. Nie zapomniałam tym razem obdarować rabarbarem i lubczykiem. A Cichalów zapomniałam 🙁
Przypomniałam sobie za granicą i nijak było zawracać 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=5f4nXQOUUJk
https://mail.google.com/mail/u/0/?pli=1#inbox/KtbxLxgZXWLDXpXZVRTbXnQxjFnCwPmfLq?projector=1
https://www.youtube.com/watch?v=rf2LoIDhsfA
Teraz lepiej 😉
Na zamówienie mojej koleżanki kupiłam prosto od zbieraczy pięć kilogramów jagód.
Koleżanka ma liczną rodzinę, ma komu rozdawać 🙂
Do osób znających się na ptakach mam pytanie-jak nazywa się ptak na przedostatnim zdjęciu? https://photos.app.goo.gl/M6oW1NPLrE1QpSzd7
Dzięki Wam uczę się już od jakiegoś czasu rozpoznawać wszelaką przyrodę ożywioną i nieożywioną 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=rgdNJ7iO7HQ
Niestety, nie jezdem jazzowa…takie klimaty mnie kręcą 😉
https://www.youtube.com/watch?v=mn560Wesh-4
Dla wspominek. Idla tych krysiek czy innych bab z wiednia – dlatego Alicji wszystko wolno 😉
Zrozumcie to wreszcie, panienki, że kto się udziela to się udziela na blogu i coś dodaje, a nie krytykuje i się krzywi, bo ktoś (alicja zazwyczaj) coś napisał. Jak zejdę z tego świata, to pewnie nic nie napiszę 🙁
🙂
https://goo.gl/photos/HBJ4H6HHzG3Z7oab9
I żeby skwaszonym magdalenkom i kryśkom dołożyć zazdrości, proszę bardzo 😉
https://photos.app.goo.gl/kMb5LgvPqmohOZ2I2
….i tak dalej…
https://photos.app.goo.gl/kMb5LgvPqmohOZ2I2
pardone moi…powtórzyłam się niechcący, dokładam:
https://photos.app.goo.gl/CF53PnfYE2YtqEVc2
No to bujajcie się krytykanckie dziewczynki/baby, i jak chcecie coś powiedzieć, to mówcie, ale z „sęsem”, a nie o tym , co ja piszę na blogu albo nie. Wasze zdrowie, baby 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=xvXyhC27buU
A żeby wam jeszcze panienki dołożyć, to stać was było (niekoniecznie finansowo, ale psychicznie) na to, żeby wymyślić taką wyprawę?
No, właśnie. Bujajcie się!
https://photos.app.goo.gl/o64gVcZJFQfra2bY8
https://www.youtube.com/watch?v=P5nSQXb6qnM&list=RDP5nSQXb6qnM&start_radio=1&t=0
Alicjo,
zastanów się trochę nad tym, co piszesz. Jest to obraźliwe nie tylko dla Magdaleny i Krychy, ale dla wszystkich tu piszących. I przykre, bo wielu z nas stara się, aby ten blog trwał, ale Ty takimi wpisami niweczysz nasze starania i odstraszasz ludzi.
Danuśka,
to jest drozd, być może paszkot – największy z drozdów, ale aż tak dobrze nie jestem zorientowana. Pięknie śpiewają, ale kosów nie przebiją.
Krystyno-dziękuję za Twój powyższy wpis. Chciałam zwrócić się do Alicji dokładnie z takim samym apelem.
Krystyno-tak mi się wydawało, że to może drozd. Dzięki 🙂
Krystyno, Danuśko, dziękuję za Waszą reakcję na niefortunne (delikatnie mówiąc) ostatnie wpisy Alicji. Lepiej bym tego nie ujęła.
Danuśko, przyrodniczy raporcik – cudny 🙂
Salso-dziękuję, wiejskie klimaty skłaniają mnie do trzymania aparatu w stałym pogotowiu.
Irek wie coś na ten temat 🙂
Ja też dziękuję Krystynie i Danusi. Alicjo – wrzuć na luz.
Danuśka piękna ta przyroda.
Zastanawiam się zazwyczaj nad tym, co piszę, ale koleżanki „znienacka”, które nic, ale to nic nie wnoszą do bloga od czasu do czasu rzucają się z wielką krytyką. Odstraszam ludzi? Ależ tam, to ci ludzie nas, a przynajmniej mnie odstraszają, z dobrym skutkiem zresztą. Dobranoc!
http://haps.pl/Haps/7,167709,24954348,odgrzewany-makaron-jest-zdrowszy-i-mniej-tuczacy-od-swiezo-ugotowanego.html#g=z&s=BoxLSCzol1
P.s.Proszę nie apelować. Może zróbcie cast na to , kto może bywać na blogu, a komu rączki przykrócić. Ja za.
Alicjo,
Przyjmij proszę do wiadomości, że blog jest dla wszystkich: i dla Ciebie i dla Magdaleny i Krychy. Byłoby miło, gdyby tak pozostało. Co do reszty twoich wpisów, Dziewczyny już się wypowiedziały. Nie we wszystkim musimy mieć takie samo zdanie, ale różnijmy się pięknie.
Danuśko,
Okoliczności przyrody zachwycające!
Alicjo, wroc do lozka i spij . Krystyno dziekuje za wpis 20 51.
U mnie bob w sklepie jest po 5€, wydaje mi sie, ze troche drogo. Po wyuskaniu niewiele zostaje. Zobacze dzisiaj na targu ile kosztuje. Slonce swieci i zapowiada sie piekny dzien.
Ewo, w latach 70 w Douarnenez widzialam starsze panie siedzace w samochodzie ze skrzwiona glowa. One mialy na glowie wysoki, waski bialy czepek i nie mogly siedziec prosto.
Elapo,
Te czepki są niesamowite, ale w końcu udało nam się rozgryźć jak są zakładane 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśka stosuje podstawową zasadę – aparat noś i przy pogodzie 🙂
Kiedy niefortunne wpisy wobec mnie popełniały wyżej wymieniane przeze mnie osoby (bo już nie śmiem inaczej je nazwać, nie baby, nie panienki), nie odezwała się z was żadna, jako że ustaliłyście w jakimś gronie, że jak ktoś jest atakowany, to „my nie ruszamy sprawy” i się nie odzywamy. Skąd taka nagła obrona magdaleny i animowej kryśki, która włazi na blog po to tylko, żeby Alicję „ustawić” do tak zwanego pionu i ewentualnie obsobaczyć, bo użyła słowa „baba” albo „panienka”, albo jeszcze coś?
Alicja jest, była i będzie jaka jest, a jak się komuś z kółeczka adoracji nie podoba, to i tak będzie;)
Przeczytajcie sobie jeszcze raz, czym ten blog miał być. Przypomnijcie sobie Piotra, który był za różnorodnością, a nie składaniem rączek jak do modlitwy i zachowywaniem się grzecznie.
Pewnie (ale niekoniecznie) wpisy krysi i magdalenki by pogonił – bo co te wpisy wnoszą?
Żeby ochrzanić (kulinarnie) Alicję? Alicja niewiele sobie z tego robi, a nawet NIC. Alicja jest od początku na blogu i nie do ruszenia, jak Stara Żaba na przykład. I jeszcze niejedno ma wam do sprawozdania, nie łudźcie się 😉
I jeszcze, Krystyno – naprawdę, naprawdę odstraszam od blogu Kryśki i Magdaleny? Przecież poza obrażaniem mnie, na co nie dałaś głosu, niczego dobrego nie zrobiły. Magdalena wrzuciła kulinarny wpis raz, przypomniało mi się.
Proponuję drobne, anonimowe losowanie – poddam się, jeśli uznacie, że mam wyjść i nigdy tu już paluszka nie postawić, a boże broń nóżki. Nie, to nie. Albo jestem sobą, albo mnie nie ma.
Dobranoc
Irek,
podstawową zasadę „aparat noś i przy pogodzie ” stosuję ja.
Mniam mniam….idę dospać…
Irku, no właśnie 🙂
Ewa zaś stosuje zasadę, że warto zajrzeć do regionalnych, czasem nawet niewielkich muzeów, bo nigdy nie wiadomo, jakie niespodzianki tam na nas czekają 🙂
Też bardzo się cieszę, że nareszcie mogłam zobaczyć, jak wkłada się ten niecodzienny, bretoński czepiec. To nie jest zresztą jedyne, bretońskie nakrycie głowy.
Przy okazji znalazłam ciekawą stronę ze strojami ludowymi z różnych części świata:
http://folkcostume.blogspot.com/2014/08/overview-of-folk-costumes-of-europe.html?m=1
W tym zestawieniu nasze, tradycyjne stroje prezentują się bardzo pięknie 🙂
Dzień dobry,
Krystyno, ja rownież dziekuje za wczorajszy wpis, ktory był jak zwykle taktowny ale i stanowczy, bo tego wymagała sytuacja. Dostęp do blogu jest na szczescie wolny i oby tak pozostało.
Ewo, z ciekawością przeczytałam o genezie tego przedziwnego bretońskiego czepka. Jakie to musi być niewygodne ale czego sie nie robi dla tradycji.
Trafiłam niedawno na sympatyczny blog i przepis na warzywny pasztet. Tekst jest po francusku, niestety ale przepis jest prosty. Pois chiches to ciecierzyca. Gotowany jest na parze, ok. 50 minut. Miksuje sie gotowane uprzednio warzywa. Ja miałam marchewkę i zielony groszek. W przepisie są jeszcze pory, brokuły i zielona fasolka. Dodaje sie jajka i mąkę z ciecierzycy. Może spróbujecie.
http://www.bistrodejenna.com/search/Terrine%20v%C3%A9g%C3%A9tarienne%20aux%20l%C3%A9gumes%20et%20tofu/
Życzę miłego dnia 🙂
Alino,
Pyra powiedziałaby Ci tak – ludzie są różni i takich kocham.
Taktowny to hipokryta, który mówi niekoniecznie to, co naprawdę myśli. Hipokrytów nie znosi Placek.
Alino, jak weszłam na stronę z przepisem na górze pojawiła się opcja przetłumacz, oczywiście google. Wanna z hydromasażem z pokrywą jako urządzenie do gotowania na parze bardzo mnie rozbawiła. Tam w składnikach jest jeszcze tofu.
Alicjo-jeśli, tak jak piszesz, niewiele, a nawet nic sobie nie robisz z tego, co na Twój temat napisała Krycha, czy Magdalena, to po co nieustannie do tego wracasz?
To już kolejny dzień, czy wieczór, kiedy robisz uwagi i aluzje na ten temat.
A nasze życie może być szczęśliwe i ciekawe nawet bez wyprawy na Kiribati, sama wiesz o tym doskonale. Sama pisałaś niejednokrotnie-niech każdy żyje po swojemu.
Nie sądzę, by bycie taktownym było wadą i hipokryzją.
https://photos.app.goo.gl/XEfTrVJUV2CWeZJN9
Małgosiu, rzeczywiście, zabawne to tłumaczenie :-). Dzieki za przypomnienie tofu.
Takt to wyczucie, subtelność, delikatność. Taki był Placek.
Alinio.
Placek to był Placek , i o tym mówię ludzie są jacy są.
Nie każdy musi być delikatny i subtelny, ważny, by był sobą, a nie udawał kogoś. Podejrzewam, że tak naprawdę nie znłaś Placka, bo wirtualnie nikogo się nie zna. Myśmy go poznali, znaliśmy jego znajomych i tak dalej.
„Wyczucie, subtelność delikatność?” To nie ja.
Najwyżej, żeby nie obrazać waszych uczuć – se wyjdę.
Przykro, ze już nie wolno nam być, jakimi byliśmy.
Ale niech ta….
Alicjo-nie każdy jest, czy też musi być delikaltny i subtelny, odznaczać się taktem i wyczuciem. Posłanka Pawłowicz nie ma żadnej z tych cech, ale powiedz szczerze-lubisz ją? Ja jej nie znoszę. Broń Boże, absolutnie nie uważam, że jesteś podobna do Krystyny Pawłowicz, ale sądzę, że kiedy poruszamy się w przestrzeni publicznej, a blog również jest takim miejscem, to warto pamiętać, co to jest takt i wyczucie.
Powyższa uwaga dotyczy oczywiście nas wszystkich, a nie tylko Alicji.
Co do Placka, to chyba nie zdradzę żadnej tajemnicy, jesli powiem, że Alina znała naszego Kolegę nie tylko wirtualnie.
Wieczorem udajemy się wraz z Alainem na wytworną kolację, którą moja (teraz już była) firma wydaje na cześć odchodzącego na emeryturę szefa. Z szefem znamy się i pracowaliśmy wspólnie przez 34 lata, to kawał czasu. Zmieniały się biura i struktury, w których rozwijaliśmy zawodowe skrzydła, a współpraca trwała. Ułożyłam stosowny poemacik 🙂 przypomijąc nasze służbowe losy.
O tym, co kto zamówił i jak nam smakowało opowiem oczywiście po powrocie.
Danuśko, miłego wieczoru! Ukłony dla Alain’a.
Danuśko
jeśli porównujesz mnie do posłanki Pawłowicz, to gratuluję.
Zazdroszcze wytwornej kolacji. U mnie bedzie reszta ryby i tarta marchewka. Na deser truskawki i czeresnie.
Nie znalazlam bobu na targu.
Danuśko, czeka Was miły i pelen wzruszeń wieczór. Bawcie się dobrze!
Dzisiaj też Święto Ameryki, zaoceanicznym blogowiczom – radosnych fajerwerków 🙂
Elapa,
w pobliskim sklepie bób kosztuje prawie 10 zł, czyli ok. 2,30 euro. Pewnie bywa też tańszy. To niedrogo.
A dziś mamy Światowy Dzień Hot Doga. Jadłam go może ze 2 razy w zamierzchłych latach. Ale nadal można go kupić w różnych budkach albo w sklepach do upieczenia w domu.
Modę z czasów PRL-u, ale wcale nie byle jaką, bo zaprojektowaną przez Barbarę Hoff można będzie zobaczyć już wkrótce w Muzeum Miasta Gdyni. Tu ciekawy artykuł o projektantce i wystawie : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,161873,24941980,barbara-hoff-w-prl-ubierala-polowe-polski-zobaczcie-jak-to.html .
Oczywiście wybieram się na wystawę. Niestety, nie miałam szans na kupienie czegokolwiek z kolekcji Hofflandu, bo odzież sprzedawana była tylko w stolicy. To sformułowanie z tytułu, że B. Hoff ubierała połowę Polski to przesada, ale na pewno można było wzorować się na tych ciekawych projektach. Ciekawa jestem, czy miałyście jakieś stroje z Hofflandu.
https://www.youtube.com/watch?v=PGbjn9ImfRI
Wydaje mi sie, ze we wroclawskim Pedecie bylo stoisko Barbary Hoff. Dla mnie to bylo wtedy drogie.
Dziewczyny-dziękuję 🙂
Alicjo-napisałam „Broń Boże, absolutnie nie uważam, że jesteś podobna do Krystyny Pawłowicz…”
Yankiees,
bawcie się dobrze 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=v3xtVXG7HDo
Witkowe pasje czyli kamulce i kwiatki: https://www.eryniawtrasie.eu/31795
Ewo,
zdjęcia z Mousterlin nie pokazują się.
Ogród botaniczny przepiękny.
Już wszystko w porządku. Oglądam dalej.
Ewo, ja też obejrzałam, znów piękne witraże, uliczki, dyskretne dekoracje, no i piękna zieleń ogrodu. Plaże jak inspiracje dla malarzy. Bretania urzeka, cieszę się tym bardziej, że moje wnuki akurat podróżują w tamtym kierunku na wakacje 🙂
Krystyno, pamietam oczywiście stoisko Hofflandu w Juniorze. Oblężone, gdy tylko nowy towar byl dostarczany. Nie utkwily mi jednak w pamięci żadne kreacje tam kupione. Moze poza jednym plazowym wdziankiem z cienkiego frote, do ziemi, z suwakiem i kapturem. Lubilam je i dlugo mi służyło.
W Warszawie stoisko B. Hoff było w Domach Centrum. Różnie to bywało czasem kłębił się tłum, a czasem można było coś kupić. Miałam parę ciuszków stamtąd.
Bardziej mi utkwily w pamięci stroje z bielskich wełen, spodnice w szkocką kratę, plisowane, albo szyte ze skosu i wszelkiego rodzaju szmatki sztruksowe, sukienki, żakieciki. Byly bardzo modne w pewnym czasie, chyba jeszcze przed Hofflandem. A, byl jeszcze okres swietnosci dzianin, dżerseju. Garsonki, spodnie dzwony itp. Co ważne, zarówno kolory jak i jakość materiałów byly trwałe.
Tyle tu pięknych słów o gotowaniu i… segregowaniu tego, co po gotowaniu zostaje. Chciałbym jednak odnieść się do osnowy tekstu bloga: „Podwórko w moim domu, nosi elegancką nazwę „ patio”. Aksamitne trawniki, zadbane krzaczki, po prostu miły widok z okna. Cisza i spokój. Zieleń.
W ubiegłym tygodniu na jednym z trawników urządzono piknik…” Opis wydaje mi się znany. Chciałbym rozwinąć tę myśl – podwórko w moim domu nosi elegancką nazwę „patio”. Patio powstało wewnątrz wielkomiejskiej zabudowy i stało się takie jak jest dzięki wielkiemu wysiłkowi pierwszych mieszkańców, którzy walcząc z nie do końca rzetelnym deweloperem, doprowadzili do kapitalnego remontu nowego przecież „patio”, bo przeciekało i pękało zalewając położone niżej garaże. Stosując lekkie materiały, urządzono geometryczny ogród z podświetleniami, ławkami i chodnikami, uchwalając regulamin spokojnej i cichej przestrzeni. Każdy szurgot wewnątrz betonowej studni krąży bowiem nieznośnym echem po mieszkaniach zwanych apartamentami. Urządzono poza „patio” specjalny plac zabaw z tzw. małpim gajem, piaskownicą, huśtawkami itp. dla dzieci, by hałasy w cywilizowany sposób wyprowadzić poza strefę relaksu mieszkańców. Ten consens trwał blisko 20 lat, aż wiosną i latem 2019 roku na „patio” pojawiły się grupy dzieci biegających i krzyczących przez cały dzień – dziś do godz. 20, zadeptujących obszary nieprzewidziane do deptania, przedzierających się kwiaty, czy krzewy ledwo trzymające się słabej, sztucznie utrzymywanej i skąpo podlewanej gleby. Rodziców nie widać, a jak widać to rodzice uważają, że nie obchodzą ich żadne ustalenia, umowy. Dzieci mają prawo krzyczeć i biegać gdziekolwiek. A poza tym nikt, nawet pracujący nocą, czy powracający z długiej podróży – wszak to budynek ludzi biznesu i dyplomacji, nie ma prawa do relaksu, snu, czy odpoczynku. Gdy wskazać młodym rodzicom istniejący plac zabaw przeznaczony tylko dla ich latorośli, czy liczne pobliskie parki – odpowiadają, że nie chce im się tam iść, bo trzeba się tam wybrać, a bieganie po podwórku to obowiązkowy element wychowania społecznego. Wspólnota Mieszkaniowa nie reaguje – trwa od roku walka o władzę, jednym z nośnych haseł jest właśnie ożywienie podobno martwego i cichego patio. Naprawdę o to chodzi? Żeby było jeszcze więcej betonu i hałasu? Umęczeni ludzie, często starsi, którzy za oszczędności życia kupili tu mieszkanie chodzą do administracji na skargę – nic to nie daje: słyszą że jest wolność – jaka wolność? Od czego wolność? Na pewno wolność od zasad i poszanowania wartości. I niech nas nie zwodzą pikniki, ciasta i pseudointegracja. To tylko fasada pełzającej dezintegracji tego wszystkiego, co kupowali tutejsi mieszkańcy: strefy relaksu, ciszy, zieleni, spokoju wewnątrz hałaśliwego, zaśmieconego, pulsującego swoim rytmem miasta.
Zapraszam do zaczarowanego ogrodu 🙂
A dlaczego taki szary? Zaczarowany powinien by kolorowy 😉
Irku, czy to Ty tak czarujesz? Bo kolory niezwykłe, piękne, tylko mało 🙂
…ale wlasnie kolory kwiatow na tle tej szarosci, to jest ten czar 🙂
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/7,141637,24965927,jeziorko-czerniakowskie-oddane-w-rece-deweloperow-radni-zgodzili.html#s=BoxOpImg3
Kulinarnie:
Dlaczego Lenin śpi w kuchni? Bo walczy o pokój!
Wszystkiego dobrego przyjaciołom z południa,
Happy Fourth of July! 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry, sielskie kolory dobre na dziś, bo za oknem szarość.
Tośmy wczoraj pobalowali, kolacyjka skończyła się dobrze po północy! Byliśmy tutaj:
https://www.restauracjadompolski.pl/, w restauracji na ulicy Francuskiej.
Oprócz menu, które jest do przeczytania również w internecie była dodatkowo karta wiosenno-letnia. Wśród tych własnie letnich propozycji wybrałam cielęcinę z sosem truflowym, podaną w towarzystwie zielonych gnocchi. Mam wrażenie, że wszyscy byli zadowoleni ze swoich przekąsek, czy też dań-były naleśniki z rakami, befsztyk tatarski, barszcz, mus z gęsiej wątróbki, kaczka, polędwiczka wieprzowa itd..
Wieczór upłynął w bardzo miłej atmosferze, wśród wielu wspomnień i nie tylko zawodowych opowieści. W podobnym gronie spotkamy się teraz zapewne dopiero na służbowej Wigilii.
Salso,
Wnuki na pewno wrócą zachwycone. Tam każdy znajdzie coś dla siebie 🙂
Ewo, na razie cieszą się na spotkanie z liczną gromadką rówieśników, którzy zjeżdżają do dziadków z różnych stron, na wspólne gry i zabawy. Sporty wodne, których już zdążyli tam zasmakowac, też są radosnym magnesem. A inne walory Bretanii, zapewne dostrzegą przy okazji, no i z biegiem czasu 🙂
Danuśko, ładne miejsce na takie uroczyste obchody, wnętrza przypominają „naszą” Różaną 🙂 a w deserach widzę tort bezowy…
Salso-tort bezowy został „zadekretowany odgórnie”, wszyscy otrzymali ten właśnie deser.
Nie powiem, żebym narzekała z tego powodu 🙂 Bezdeserowi oddali swoje porcje łakomczuchom, którzy przyjęli je ze smakiem i z błyskiem w oku.
Danuśka, Ty szczęściaro (to o bezowej okazji) 🙂
Tort bezowy zrobilam juz kilka razy. Jest latwy do zrobienia, efektowny dla oka i dobry.
Irek nam podal kawe w romantycznym ogrodku a ja juz o 9 rano bylam na brzegu oceanu, pogoda piekna, pelny przyplyw, wystajace z wody skaly, jednym slowem piekne widoki. Obiad mam z wczoraj to rano moglam sobie zrobic mala przechadzke. W drodze powrotnej kupilam chleb i rogaliki, rogalik zjedzony i koncze kawe.
Elapa-od czasu naszych ostatnich wakacji w Bretanii zdaję sobie doskonale sprawę, dlaczego tak bardzo zazdroszczę Ci nadmorskich spacerów 🙂
Od dzisiaj w naszych kinach jest do obejrzenia ten film: https://www.filmweb.pl/film/Pami%C4%85tki+Claire+Darling-2018-793130
Na pewno się wybiorę, już choćby dla samej Cathrine Deneuve.
Danusko, masz racje, ze wybierasz sie na ten film. Nie miałam jeszcze okazji zobaczyć. Nasze małe kino jest w remoncie. Deneuve wciela sie we wszystkie możliwe postacie i zawsze jest przekonywująca. A tu ma jeszcze przyjemnosc grać z córka.
Zanotowałam adres Twojej wczorajszej uczty. Mam tych adresów w zanadrzu!
Słuchałam ostatnio wywiadu z Francoise Hardy, ktora przechodzi ciężki okres leczenia. Wie, ze być może nigdy juz nie zaśpiewa. Chce podzielić sie z Wami tym uroczym nagraniem. To jest Wielka Dama francuskiej piosenki.
https://youtu.be/g1cuQF8sEGA
Miala mna mystique to nagranie
https://youtu.be/g1cuQF8sEGA
Powinno być: miałam na myśli to nagranie. 🙂
Alino, dzięki za link, rzeczywiście świetna piosenka, posłucham więcej.
Alino, dziękuję, ożywiłaś wspomnienia 🙂
https://kobieta.onet.pl/zabojcze-produkty-spozywcze-nie-tylko-tucza-ale-moga-zniszczyc-zdrowie/d8t3t12#slajd-7
Ewo,
wypróbowałam Twój sposób na bób podgrzany na maśle z czosnkiem. Potwierdzam, to jest pyszne! Rzadko kiedy zostaje mi bób, wyjadamy na gorąco tuż po ugotowaniu. A tym razem udało się zachowac garstkę …
Elapo,
Dołączam do Danuśki w zazdrości nadmorskich spacerów.
Salso,
Wpadłam na to przypadkiem, kiedy nie chciało mi się obierać bobu z twardych już skórek. A tak skórki wysmażone na chrupko, a całość zyskuje dodatkowy walor.
Sporty wodne w Bretanii – to też jest świetna opcja!
Chipsow nie jem nigdy, frytki cztery, piec razy w roku ( w resteuracji ) cukierkow niet ale czasami zjem jakiegos batonika jak mi zostanie w domu. Kupuje je na 1 listopada a w ubieglym roku dzieci nie przyszly to je pomalu zjadam. Ser i jogurt lubie to jem. Jogurt kupuje naturalny i dodaje lyzeczke dzemu.
Komu menhiry, komu?
https://www.eryniawtrasie.eu/31801
Menhiry kojarzą mi się z Asterixem, którym zaczytywał się w swoim czasie mój syn. Ładne są.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1798258,1,rozmowa-z-kucharzem-i-aktywista-grzegorzem-lapanowskim.read
Małgosiu, nam się kojarzyły się z Obelixem, który z nudów porzucał sobie kamulcami 😉
Ewo, oczywiście, chodziło mi tylko o komiks i filmy, tam zresztą Obelix też był w tytule. Sympatyczni bohaterowie. Lubię taki typ podróży jak Wasz, z miejsca na miejsce, bez większego pośpiechu. Może jeszcze kiedyś mi się to uda.
Obelix i menhiry? Bardzo proszę 🙂
http://ak5.pl/g86.html
Poniżej ciekawy artykul na temat, uznawanego za największe, skupiska menhirów na świecie:
https://infra.org.pl/historia-/zagadki-dziejow/1115-cud-neolitu-kamienne-szeregi-z-carnac
Robi wrażenie, mieliśmy okazję zwiedzać kilka lat temu. Niech fascynująca żyje Bretania!
W tej sytuacji magiczno-neolityczną kawę powinien nam podać Panoramix 🙂
https://pic.clubic.com/v1/images/1192899/raw
Kawa w wykonaniu Panoramikxa to jest to!
Małgosiu, oczywiście 😉
Bretania, Bretanią, ale kiszka ziemniaczana rodem z Białorusi, Podlasia, czy też Kurpii bliższa ciału, a głównie podniebieniu 🙂 Nabyłam drogą kupna w naszym małym, ale znakomicie zaopatrzonym sklepie osiedlowym i będzie dzisiaj na obiad.
Lubię zaglądać do tego sklepu, bo mają ogromny wybór świetnego pieczywa oraz dobrej jakości wędliny od niewielkich producentów. Postawili na jakość, co oczywiście doceniają okoliczni mieszkańcy.
Chyba nigdy nie jadłam kiszki ziemniaczanej, pewnie dużo straciłam?
Ewo, nie nadążam za Wami, ale podczytuję i oglądam zdjęcia. Bardzo ciekawe. Pozwoliłam sobie podrzucic link córce, która wkrótce dołączy do dzieci. Przyjemnie poszukac inspiracji na zaprzyjaźnionym blogu, żeby innym okiem spojrzec na trochę już poznane okolice, a i oderwac rodzinę od plażowania 🙂
U nas dośc ciepło, za to kropi od czasu do czasu.
Powiew wielkiego (byłego) świata…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24959248,ozdrowiencze-zrodlo-anarchii-czyli-wakacje-bohemy-w.html
Salso-myślę, że odpowiadałaby Twoim gustom, trochę podobna w smaku do ruskich pierogów. Trzeba będzie zorganizować jakąś degustację 🙂
Bretania mnie jednak nie opuszcza, koleżanka pożyczyła mi dzisiaj lekturę jak poniżej:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172374/sielanka-po-bretonsku
Salso-to byłby chyba dobry prezent dla Twojej córki.
Danuśka, poczytałam pod linkiem, rzeczywiście ciekawe spojrzenie na Bretanię, kontrowersyjne jeśli poczyta się też komentarze pod recenzją. Ale też takie wrażenie odnosi się oglądając zdjęcia, tajemnicze, niepokojące, ale i zachwycające pięknem widoków, groźne, rozbudzające wyobraźnię. Szare kolorem kamiennych zabudowań, a ujmujące delikatnością zdobień, kwiatów. Jak się do tego doda wrażenia z kontaktu z ludźmi… Pomyślę o tym prezencie 🙂
Co do degustacji, popieram takie plany 🙂
Kiszka ziemniaczana może być dobra, jeżeli została dobrze przyprawiona. Danuśka pisze, że kupiła ją w dobrym sklepie, więc taką chętnie bym zjadła.
Zakopane wspominam dość dobrze, poza Krupówkami i Gubałówką. Ale można omijać te miejsca, bo jest tam tyle innych ciekawych miejsc i obiektów do zobaczenia. Zawsze odwiedzaliśmy tamtejszy teatr funkcjonujący w dawnym eleganckim sanatorium. Dawne klimaty można tam jeszcze znaleźć, ale już bez bohemy.
Dziś poczułam powiew może nie wielkiego świata, ale stolicy i dawnej mody, bowiem wybrałam się na wernisaż wystawy o Barbarze Hoff. To nie była jakieś elitarne wydarzenie, bo otwarte dla każdego; większość zainteresowanych to były panie w różnym wieku, ale panowie także byli obecni. Nie chodzę raczej na wernisaże, ale osoba pani Hoff była dużym magnesem. Wystawa bardzo ciekawa, dużo oryginalnych strojów. To była moda do noszenia i większość wzorów ma charakter uniwersalny. Z tkaninami jest już różnie, choć naturalne, to jednak odbiegają bardzo od dzisiejszych. Wybiorę się jeszcze raz, aby obejrzeć wszystko spokojnie.
Krystyno,
tkaniny za tamtych czasów były różne, przeważnie nie do dostania.
Pamiętam, jak dzięki Czesławowi Niemenowi zaczęły być modne spodnie w kwiatki. Kupowałam jakiś kreton w kwiatki na firanki i z tego uszyłam spodnie w kwiatki 🙄
Żeby to się jakoś prezentowało (modne „dzwony” w kant), należało porządnie wykrochmalić i ten „kant” na mokro wyprasować. Dobrze, że to szybko minęło, fura roboty 😉
Barbara Hoff dla mnie była znana tylko z jakichś czasopism kobiecych, które moja Mama prenumerowała. To faktycznie była moda do noszenia. Ale z drugiej strony – nie zaistniałaby na rynku, gdyby za bardzo wydziwiała, to nie był wtedy w Polsce rynek dla „high fashion”. Hoffland był dla zwyczajnych kobiet 😉
p.s.Kreton w kwiatki na firanki do kuchni, żeby było niedrogo i można było często prać. A „dzwony” nakrochmalone tylko na jednorazowy użytek, bo padały, trzeba było znowu prać i krochmalić.
Poczytałam dzisiaj o Aleksandrze Fordzie i przypomniałam sobie, że film „Krzyżacy” oglądałam w szkole podstawowej i nie miałam jeszcze obowiązkowych lat bodaj 12-tu, a zaledwie 9 czy 10. Kino było objazdowe i cała szkoła oglądała oprócz tych poniżej klasy piątej (chyba). Poszukałam na youtubie dzisiaj – czapki z głów, jak ten film został zrobiony bez specjalnych efektów, które można dzisiaj zrobić, inna rzecz, że „tylko koni, tylko koni żal…”, bo padło ich wiele podczas nakręcania bitwy pod Grunwaldem i nie tylko tych scen.
Nawet Jerzor, który „filmów nie oglądam!” przysiadł i całe prawie 3 godziny wytrwał bez bólu. Pamiętam, że w szkołach oglądaliśmy niejako z obowiązku, bo było to w programie (Adenauer był wtedy aktywny, pokazał się w płaszczu krzyżackim i należało dać odpór!), ale patrząc teraz uważąm, że to dobrze zrobiony film.
A Sienkiewicz powtarza się wszędzie – jest jakiś Zagłoba, jest szlachetny rycerz, jest jakaś Helena, Oleńka czy inna Baśka do uratowania przez Skrzetuskiego, Kmicica czy Wołodyjowskiego…jest jakiś Rzędzian, ale to się dobrze czyta, przynajmniej dla mnie. Ford zrobił kawał dobrej roboty. Z jego filmów oglądałam też „Ósmy dzień tygodnia” według Hłaski, ale to inna historia i inne klimaty.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24962691,kiedy-krzyzacy-weszli-do-kin-kraj-doslownie-oszalal-dzis.html
A tu sznureczek do filmu, dziś chyba prawie zapomnianego, warto rzucić okiem choć na kilkanaście minut i zobaczyć, czy chce się oglądać dalej.
https://www.youtube.com/watch?v=gcz-X_PEF7M
https://www.youtube.com/watch?v=2QTxaiXjGJ0
https://www.youtube.com/watch?v=c5QfXjsoNe4
Posypało się, czy co? Ledwie czytam o Warskiej, za moment João Gilberto…
Dziewczyny,
Zatem dorzucam kolejne:
https://www.eryniawtrasie.eu/31908
Przyznaję, pogoda nas w Bretanii nie rozpieszczała (młodzi nawet raz założyli czapki – w maju!) ale i tak było warto tam pojechać 🙂
Krystyno,
Podobne do kiszki ziemniaczanej są ciszki kaszubskie. Jedliśmy w Swornegaciach. Może też uda Ci się na nie trafić.
Stoisko Barbary Hoff w Domach Centrum pamiętam do dzisiaj dosyć dobrze, na pewno było po lewej stronie i wydaje mi się, że na pierwszym piętrze.
Nigdy tam niczego nie kupiłam i w zasadzie w tej chwili już nie wiem, czy to z powodu cen, czy też dlatego, że te ubrania niekoniecznie były w moim guście.
Co do przypomnianych przez Alicję kretonow w kwiatki to kojarzą mi się przede wszystkim z letnimi sukienkami oraz z fartuszkiem wykonanym w ramach prac ręcznych. Należało kupić dwa rodzaje materiału- gładki w jednym kolorze oraz drugi w dowolne wzory, czy też inne kwiatki. Fartuszek składał się w dwóch warstw, miał dwie kieszenie w kształcie łezki i był naprawdę bardzo zgrabny, chociaż mało praktyczny, bo sięgał jedynie do pasa. Był przeznaczony dla Mamy, ale pamiętam, że Mama używała go zdecydowanie rzadziej niż ja 🙂
Floksy szaleją i kwitną na potęgę.
Lubię floksy, takie radosne kwiatki 🙂 mam dzisiaj osiągnięcie kulinarne, pierwszy raz zrobiłam w wyciskarce mleko migdałowe. Bardzo pyszne, dodalam spienione do porannej kawy. Zostaly mi migdalowe wytłoczyny, jak je wykorzystać? Nie mam bialek, bo byłyby makaroniki. Moze ktoś podpowie 🙂
Salso, zainspirowalas mnie tym wlasnym mlekiem migdalowym – musze sprobowac.
Jesli chodzi o wytloczyny, mozesz je wysuszyc w piekarniku w niskiej temperaturze i zmielic na maczke migdalowa, no a potem uzyc jej do pieczenia.
Z wytloczyn migdalowych mozna tez zrobic humus: 1 kubek wytloczyn, 1/3 kubka tahini, sok z jednej cytryny, sol, pieprz, 4 lyzki oleju z oliwek, 4 lyzki wody, w oryginalnym przepisie jest tez „nutritional yeast” ktory mozna prawdopodobnie dostac w sklepach wegetarianskich. Nazwa jest mylaca – nie sa to drozdze, i mozna je zastapic miso albo sosem sojowym dla smaku – ok. 1/3 lyzki. Konsystencje humusu mozna regulowad dodajac mniej lub wiecej wody.
Wytloczyny mozna tez uzyc do domowej produkcji trufli (z kokosem , kakao) – nigdy nie probowalam, ale czemu nie?
U mnie dzis piekny sloneczny letni dzien – pierwszy bez wilgotnosci powietrza powyzej 80% (nie do zniesienia!). Wybieram sie na pobliska farme pozbierac troche truskawek.
GosiaB, dzięki, że napisałaś i w dodatku dobrych rad udzielilaś. Ten hummus mi się uśmiecha, a i skladniki mam. U nas truskawki już się kończą, ale stragany pełne innych dóbr. Agrest, porzeczki, leśne jagody i jeżyny. Kwiaty cukinii i młode ich owoce. A poza tym kwiatów różnych moc. Zrobiło się słonecznie, ale wietrznie jak nad morzem.
U nas też mozna dostać nutritional yeast, pod nazwą – nieaktywne płatki drożdżowe, czasem używam, ale akurat nie mam. Piszą, że obfitują w same cenne dla zdrowia skladniki.
Ewo,
o ciszkach kaszubskich nie słyszałam. Nawet pomyślałam, że to błąd w pisowni/ c zamiast k/, ale sprawdziłam i przy okazji poczytałam, co to za potrawa.
15 st. C w lipcu to jednak przesada. I ma być tak nadal. Ale poranny spacer z kijkami był udany, bo nie padało, a wokół bujna zieleń i kwitnące różnokolorowe zioła. Trafiłam też na pierwsze leśne maliny i trochę jagód.
Nie mogę się zebrać i zacząć używać mleka kokosowego. Kupiłam niedawno jedną puszkę, ale czekam nie wiadomo na co. Spróbuję z kawą.
Zrobiłam sobie placki kartoflane, wyszły takie dobre, że stałam, smażyłam i od razu zjadałam. Okropne obżarstwo 🙁
Krystyno w Warszawie 20 stopni, sporo słońca, ale mocny wiatr, w swetrze chłodno , w kurteczce za ciepło.
Malgosiu-obzarstwo podczas smażenia placków ziemniaczanych to zwyczaj znamy mi znakomicie i od dawna 🙂
Wspominacie mleko migdalowe, albo kokosowe, ja natomiast odkryłam jakiś czas temu mleko owsiane, jest naprawde smaczne. Napój ten przyniosła do domu Latorosl wlasnie celach degustacyjno-poznawczych.
Danuśko, ale same robicie to mleko owsiane? Pewnie ma równie sporo walorów odżywczych jak i płatki owsiane.
Krystyno, ciekawe czy zasmakuje Ci to mleko kokosowe z kawą, mnie rozczarowało. Ale może jakby je spienic, byłoby lepsze. Mlekiem kokosowym zaprawiałam czasem zupę krem z dyni, doskonale łagodziło jej ostry smak.
Z mlekiem kokosowym mam taki ” problem”, że nie wiem właściwie, do czego je wykorzystać. Zup przecieranych nie robię. Zwykłe mleko dodaję do kawy, do płatków owsianych z owocami, czasem gotuję kakao , do ciasta naleśnikowego. I to wszystko. Samego mleka nie piję. Oby nie skończyło się na wyrzuceniu.
Dziś o 22.50 TVP pokaże ” Ostatnią rodzinę” – film o rodzinie Beksińskich. Ale dla mnie to zbyt późna pora. A film doskonały i wspaniale zagrany.
Salso-nie, mleko owsiane było ze sklepu, z półki przeznaczonej głównie dla wegan.
Krystyno-mleko kokosowe to jeden z ulubionych produktów kuchni tajskiej.
Świetnie komponuje się z imbirem, trawą cytrynową, czy też z curry. A sosy z tymi składnikami świetnie pasują do kurczaka, albo do ryby.
Może Elapa poda nam przy okazji przepis na sos, który towarzyszył zabnicy, jaką zjedliśmy że smakiem podczas wizyty w Lannion? Wiem, że bazą sosu było właśnie mleko kokosowe.
Dzień dobry 🙂
kawa
DZISIAJ OBCHODZIMY: Święto Żaby 🙂
Sos zawiera: czosnek, cebule, imbir, curry i mleczko kokosowe. Dodaje tez kieliszek bialego wina i kilka ziarenek mocnej papryki.
Nasz dochodzacy kot dokonal dzisiaj masakry, rano znalazlam niezywa mysze polna na schodach a po powrocie z targu druga mysze i niestety ale tez jednego ptaka. Za kare nie wpuszczam go do domu. Troche sie cieszylam, ze przebywa w naszym ogrodku, bo w tym roku mam duzo malin i ptaki nie buszowaly w krzakach . Myszy jak chce to niech na nie poluje, ale ptaki ……
Alicjo-piękne święto, wszystko jednak wskazuje na to, że nasza Żaba nie opowie nam, jak spędziła ten swiąteczny dzień….Szkoda 🙁
W zaprzyjaźnionym gospodarstwie na naszej wsi nabyłam jajka od szczęśliwych kur. Kury rzeczywiście chodzą luzem i jedynie sobie znanymi ścieżkami. Dostałam przy okazji w prezencie słoik ogórków malosolnych. Cześć jajek wykorzystałam natychmiast do biszkoptu z morelami.
Czy zauważyliście, że białka takich prawdziwie wiejskich jaj ubijaja się zdecydowanie szybciej?
Elapa-dzięki, nadal mam w pamięci ten smak 🙂
Mleczko kokosowe mozna też dodać do naleśników zamiast krowiego. Więc jak widać można je wykorzystać na wiele sposobów.
A ja z wytloczyn migdalowych zrobilam jednak ciasto kruche, ozdobilam lukrem z malin i cukru pudru. Bardzo dobre wyszlo 🙂
Żabę serdecznie i świątecznie pozdrawiam! I bardzo żałuję, że nie odwiedza nas tu wcale.
Chyba Żaba ma kłopoty z internetem?
U mnie wyścigi z chipmunkami, kto więcej zbierze porzeczek. Aż tak dużo ich nie ma, ale zawsze to…
O polskiej kuchni ze zdrowszej perspektywy – artykuł po angielsku, ale fotografie sporo mówią. O kiszonkach i ich dobroczynnych wpływach – a mało popularne na zachodzie.
https://culture.pl/en/article/clean-eating-healthy-polish-cuisine
Świętujące dziś żaby miały doskonałą deszczową pogodę. Chwilowo nie pada, ale nadchodzą kolejne chmury. W ogródku mam trochę zakamarków, gdzie żyją żaby, niewielkie, brązowe. W upały specjalnie podlewam te miejsca, aby żabom było miło.
Elapa,
kot chyba chciał okazać Ci wdzięczność tymi ” prezentami” i raczej nie da sobie wytłumaczyć, że postępuje niewłaściwie. Podobno szkody wyrządzane przez koty żyjące na wolności są znaczne.
Otworzyłam dziś puszkę z mlekiem kokosowym, ale zawartość nie jest płynem tylko dość luźną masą; smak przyjemny.
Tutaj zaleca się, aby koty wypuszczać z domu po godzinie 10-tej rano, kiedy ptaszki już nie śpią i zamykać je w domu ok.godz.18-tej, kiedy ptaki powoli idą spać. Podobno koty czynią straszliwe spustoszenie wśród ptaków właśnie we wczesnorannej, nocnej i wieczornej porze.
Poeta, którego życie zostało tak wcześnie i boleśnie przerwane…
Władysław Szlengel – „Telefon”
Z sercem rozbitem i chorem
z myślami o tamtej stronie
siedziałem sobie wieczorem
przy telefonie.
I myślę sobie: zadzwonię –
do kogoś po tamtej stronie,
gdy dyżur mam przy telefonie
wieczorem –
I nagle myślę: na Boga –
nie mam właściwie do kogo
w roku trzydziestym dziewiątym
poszedłem inną drogą.
Rozeszły się nasze drogi
przyjaźni ugrzęzły w toni
i teraz, no proszę – nie mam
nawet do kogo zadzwonić.
A wieczór jesienny za szybą
a wieczór jesienny gna drogą
i myślę: chciałbym zadzwonić,
ale nie mam do kogo.
Biorę słuchawkę do ręki
żałośnie chyboce się linka
nakręcam numer znajomy…
odzywa się… zegarynka.
Przepraszam – czy mnie poznajesz?
pytam ściszonym głosem
siódmego września przed laty
zanim poszedłem na szosę,
Żegnając mój pokój o świcie
wiedziałem, co się zaczyna;
i rzekłaś mi po raz ostatni,
że już jest szósta godzina.
A teraz, czy chcesz ze mną mówić,
bo mnie w gardle stoją łzy
powiedz mi coś zegarynko:
– Dziesiąta pięćdziesiąt trzy.
Jak często musiałem życie
z tym głosem spokojnym spleść.
Pamiętasz mnie zegarynko?
– Dziesiąta pięćdziesiąt sześć.
Dziesiąta pięćdziesiąt sześć.
Chcesz, to będziemy wspominać,
w trzydziestym dziewiątym roku
wyszedłem teraz z kina.
Dziesiąta pięćdziesiąt siedem.
Wracałem do domu zerem
z Chmielnej z kina Atlantic
z filmu z Gary Cooperem.
Na rogu Złotej gazeciarz
sprzedawał „Kurjer Czerwony”,
na asfalt się kładły jak zorze
kolorowe neony.
Zero skręcało koliście
w serce miłego miasta
czy mówisz coś zegarynko?
Jedenasta.
Jeszcze się iskrzył Nowy Świat,
jeszcze na spacer parki szły,
jeszcze zapraszał Café Club.
Jedenasta trzy…
W Quicku świeże parówki
i kolacyjny tłok
i gnały z Adrii taksówki,
z głośnika śpiewał Fogg.
Wracały do remiz tramwaje,
a nocne zaczęły wieźć,
która była mniej więcej.
Jedenasta czterdzieści sześć.
Jak dobrze się z tobą rozmawia
bez sporu, bez różnych zdań.
jesteś najmilsza – zegarynko,
z wszystkich znajomych pań.
Już lżej teraz sercu będzie,
gdy wiem, że kiedy zadzwonię
ktoś mnie spokojnie wysłucha,
choć jest po tamtej stronie.
Że ktoś to wszystko pamięta,
że wspólny nas łączył los
i mówić się ze mną nie boi
i tak spokojny ma głos.
Już noc się jesienna pluszcze
i wiatr nad murkami gna
gwarzymy sobie, marzymy,
zegarynka i ja…
Bądź zdrowa moja daleka
są serca, gdzie nic się nie zmienia.
Za pięć dwunasta powiadasz
masz rację, więc do… widzenia.
Piękne miasto Vannes
https://www.eryniawtrasie.eu/31964
Asiu, wzruszajacy wiersz, dobrze, ze przypomniałaś tego poetę.
Irek zapewne spaceruje gdzieś po lubelsko-roztoczanskich bezdrożach z aparatem w ręku i nie miał czasu podać kawy. Dzisiaj przydałaby się jakaś rozgrzewająca.
Z myślą o rozgrzewce w długie jesienno-zimowy wieczory kupiliśmy dzisiaj kosz pięknych moreli, by nastawić morelowke wedle irkowego przepisu(wódka, morele świeże i suszone oraz liście laurowe). Ta nalewka ma wysmienity smak i chwalą ją wszyscy goście.
Na obiad będzie ryba nieznana nam do tej pory pt.brosma. Filet wygląda całkiem zachęcająco, sprzedają w Lidlu.
Danusiu, dzięki za przypomnienie, kupię jutro morele 🙂
Danusiu, możesz mieć smaczny obiad 🙂
„Jest jedną z ważniejszych europejskich ryb konsumpcyjnych[6]. Sprzedawana na świeżo, w postaci mrożonych filetów lub słonych, suszonych kawałków. Nadaje się do gotowania na parze, smażenia, pieczenia[5]. Ma smaczne i tłuste mięso, w smaku przypominające mięso homara. Z wątroby brosmy pozyskuje się tran, zawierający znaczne ilości witamin A i D[6].”
Malgosiu-niestety brosma była jednym wielkim rozczarowaniem 🙁 Twardawa, sucha i gumowata. Z tym porównaniem do homara to duża przesada. Upiekłam w piekarniku podlewajac z lekka oliwą i sokiem cytrynowym, dodałam do smaku trochę czosnku. Wszystkie zabiegi na nic. Poszukam jeszcze przepisów na tę dziwną rybę, może zrobiłam coś nie tak….?
Może wyszłaby lepiej w folii?
No pewnie, że zrobiłaś coś nie tak. Jak długo żyję, a zdaje się że nie mniej od ciebie, nie słyszałem by toto pływało w Bałtyku.
Tak malowniczo było wczoraj, dziś jesteśmy już gdzie indziej. Zobaczymy co nam natura pokaże 🙂
https://photos.app.goo.gl/UN3GpqMoLt4663LN6
Ja bym zawinęła w folię, a dopiero pod koniec otworzyła, żeby ją trochę przypiec, ale nie wysuszyć – tak robiłam, ale dość dawno temu.
Mnie też jest malowniczo osobiście – wzięłam się za renowację wewnętrznego korytarzyka, zerwałam tapetę i walczę z różnymi nierównościami, które ta tapeta gładko kryła. Ale się zaczęła odklejać i trzeba było coś z tym zrobić. Pod farbą nic się nie ukryje, trzeba wyrównać, potem malować. Ot, nie miała baba roboty…
Rób rób Alicjo. Zbieraj doświadczenia. Jak to wszystko ogarniesz, zapraszam do Berlina. Jedna ściana od ponad roku czeka na nowy look. A ja nie mam na nią ani czasu, ani ochoty. Szkoda mi już życia na takie pierdoły. W mobilku wystarczy otworzyć na oscież okna i drzwi, i po paru minutach jest posprzątane 🙄
Nogi otrzepać o kant łóżka, zęby przepłukać lykiem mocnego trunka. A rano dojść do siebie w chłodnym Bałtyku podczas porannej toalety.
Alicjo-może rzeczywiście przygotowana w folii nie byłaby sucha. W sposób opisany przeze mnie powyżej przygotowuję często np.dorsza i jest bardzo smaczny.
Trochę tej brosmy zostało, zmiksowałam na pastę rybną. Z dodatkiem majonezu całkiem dobra na kanapki 🙂
Wspólczuję walki z nierównościami, po oderwaniu tapety roboty na ogół nie brak.
Bezdomny-to jest ryba atlantycka.
Na opakowaniu były wszystkie informacje, gdzie i w jaki sposób została złowiona.
Doświadczenia w takich sprawach mi nie brak – wiele razy to robiłam w życiu, mietła, ściera, pędzel, farby i tak dalej. Robię to tylko dlatego, że chcemy się pozbyć tej kuli u nogi, jaką jest dom, 26 lat wystarczy.
Jak się chce coś sprzedać, drobna kosmetyka się przyda, tę akurat mogę zrobić sama. A to się przekłada na kasę, pierwsze wrażenie się liczy. Mowy nie ma, żebym miała to robić dla kogoś – nawet jeśli to jest tylko jedna ściana 😉
A swoją drogą, jak nie masz na tę ścianę ani czasu, ani ochoty, to po co w ogóle poświęcasz jej, tej ścianie, dwa zdania? Każdy orze jak może lub jak chce (lub nie chce), wolna wola. Ja akurat lubię, jak chcę – nigdy zmuszana 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Na dzień dobry, saliny:
https://www.eryniawtrasie.eu/31971
Dzień dobry 🙂 same przyjemności z rana. Obrazek Irka – to piękny sen o kawie 🙂
a Erynia o poranku – to kolejna przyjemnośc. Cudne, przeczytajcie i obejrzyjcie koniecznie. Jak zwykle jestem pod wrażeniem. Bajkowa wieś, znów ulubione witraże, przybliżone szczegóły ozdób budynków, kościołów (kot na dachu?), uroczy pies w kawiarni 🙂 , no i saliny. Koloryt dla malarzy i w ogóle radośc dla nas, oglądających, dzięki!
Irku-dziękuję za mocno rozgrzewającą kawę 🙂 Dzisiejszego ranka też się przyda.
Saliny to ciekawe miejsce, sposób pozyskiwania soli właściwie nie zmienił się od wieków, większość pracy trzeba wykonać ręcznie.
Czy pamiętacie, że Nisia, znawczyni dobrej kuchni, miała zawsze w swojej spiżarni kwiat soli z Guerande, czyli to co w morskiej soli jest najcenniejsze?
Do kupienia również w naszych sklepach: http://ak5.pl/186.html
Po raz kolejny obietnica zniesienia wiz amerykańskich dla Polaków. Czytam, że pani ambasador Georgette Mosbacher obiecuje zniesienie wiz do końca swojej kadencji, czyli najpóźniej za dwa lata. Pożyjemy, zobaczymy….
Salso-nasze komentarze na temat kawy Irka przypominają lekcje polskiego w szkole i nieśmiertelne pytanie, co autor chciał w tym wierszu(w tym wypadku na tym zdjęciu) powiedzieć 🙂 Każda z nas zintepretowała po swojemu 🙂
zinterpretowała
A pies przy kawie doskonały 🙂
Dla mnie to prosze o kawe mrozona. Pogoda cud od dwoch tygodni . Hortensje pieknie kwitna.
Ewo, jak dlugo zwiedzalas Bretanie ? Mam wrazenie, ze jezdziliscie ze dwa miesiace.
Duzo miejsc znam ale salin nie widzialam.
A może chcecie zajrzec do Magdy Umer?
https://www.weranda.pl/domy-i-mieszkania/znani-i-lubiani-w-domu/z-wizyta-u-magdy-umer
To w ramach porannego grzebania w internecie, w związku z marną pogodą. Tymczasem mój pies zaprasza mnie (bynajmniej nie na kawę) na spacer…
Salso-dzięki za „Werandę” i Magdę Umer. Lubię ją, wydaje mi się bardzo ciepła i serdeczna.
Danuśko, pełna zgoda co do naszych różnych interpretacji kawowych obrazków Irka. To taki miły początek dnia. Do tego jeszcze smakowite linki wyszukiwane przez Jolinka, co by tu na obiad i wyobraźnia galopuje…
A do „Werandy” zawędrowałam dzisiaj zaczynając od Mariusza Szczygła i jego artykułu o jego dylematach z wyrzucaniem (nie doczytałam, bo zablokowany) plastikowych opakowań (w Wyborczej), więc poirytowana poszłam sobie… A że bardzo lubię to czasopismo, to wsiąkłam na dłużej 🙂
Elapo,
Zaledwie dwa tygodnie. Pogoda co prawda nas nie rozpieszczała, co widać po szarym niebie, ale i tak było cudnie. Za parę lat chętnie tam wrócę i dooglądam. W przyszłym roku chcielibyśmy wrócić do Gruzji.
Dziewczyny,
Aż się zarumieniłam…
Niestety, jak się nie ma prenumeraty, to większość artykułów jest zablokowana 🙁 Dlatego ja zaprenumerowałam sobie „Politykę”, bo jestem wierna temu czasopismu od pół wieku (policzyłam!).
Wracając do ryb i smażenia/pieczenia etc. swego czasu robiłam dość często rybę na grillu. Można w folii, ale u nas są też takie specjalne deseczki cedrowe, na których kładzie się rybę i to „idzie” na grill.
Rzecz znakomita, bo ryba przechodzi zapachem drewna, ale kłopot w tym, że te deseczki trzeba dzień wcześniej namoczyć (przez noc), inaczej by się spaliły, zanim cokolwiek by się na nich upiekło. Zresztą, po kilku grillowaniach deseczki są już tak nadpalone, że trzeba nabyć nowe. Ciekawa jestem, czy ktoś zna ten patent.
Właśnie dostałam maila od siostry, nabyła filety świeżego dorsza, 65zł za kilogram. Drogo – ale u nas ryby też nie są najtańsze. A pamiętam czasy, kiedy dorsz (uwielbiałam wędzone, 10zł za kg wtedy!) był rybą pogardzaną aż do tego stopnia, że dorobił się powiedzonka „jedz chłopie dorsze, bo g… gorsze”!
A to dla Romualda Lipko z „Budki suflera” z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia:
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
Politykę kupuję zawsze w środę, papierową i czytam do woli, Wyborczą od czasu do czasu, jak mnie jakaś zapowiedź zaintryguje. Ale rzeczywiscie lepiej chyba mieć to w prenumeracie. I tak czlowiek nie nadąża…
Ewo-dooglądanie Bretanii też jest w naszych planach. Jeszcze nie wiemy, kiedy się uda, ale udać się musi 🙂
Dzisiaj wpadła na obiad Latorośl i o czym mi opowiadała…? O Bretończykach poznanych w okolicach Szczecina podczas ostatniego weekendu!
Danuśko,
A propos Guerande, właśnie ze względu na Nisię dorzuciłam ją do listy „musików” 🙂
Kochani,
Witek się właśnie zorientował, że nasz kochany acz niesubordynowany blog wyłączył komentarze pod ostatnim wpisem. Niniejszym możliwość komentowania została przywrócona.
A co do wiernych i długoletnich czytelników „Polityki” to pewno jest nas tutaj całe, liczne grono.
Ciekawostki:
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,101460,13402470,Zabojcy_tluszczu___produkty__ktore_pomoga_spalic_tkanke.html#s=BoxOpCzol8
Dobry artykuł, mówi fachowiec:
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,21553743,oczyszczajmy-sie-dla-zdrowia-na-wiosne-prof-naruszewicz-tak.html
Kiedyś Polityka przychodziła do mnie pocztą, najkrócej tydzień od ukazania się numeru, więc jak tylko pojawiła się internetowa alternatywa, natychmiast na nią przeszłam. Plusy są oczywiste – nie zbieram makulatury nikomu tu niepotrzebnej (kiedyś dawałam do „czytaj dalej”, teraz już nie mam takich znajomych), zawsze mogę wrócić do archiwum i odszukać dany artykuł, blogi i możliwość komentarzy na blogowiskach i pewnie jeszcze jakieś plusy dodatnie się znajdą, plusów ujemnych nie widzę 😉
Zawsze z wyprzedzeniem dostaję powiadomienie, co w nowym numerze i teraz mogę Politykę czytać już we wtorek późnym wieczorem u mnie – jak tylko numer wychodzi (w Polsce już środa świtem bladym czy jakoś tak). Polityka papierowa drogą pocztową
przez ocean nie jest tania, prenumerata internetowa znacznie tańsza i wygodniejsza.
Jak mogliśmy żyć bez internetu? 😯 shock: 😯
Dzień dobry,
https://www.eryniawtrasie.eu/31978
Ewo, na tance bretonskie chodze juz od ponad 10 lat. W kazdy czwartek wieczorem tanczymy pod okiem instruktora. Jest okolo 40 osob. W czasie wakacji czesto tancze na roznych imprezach, ktore sa organizowane aby zabawic turystow i zarobic troche pieniedzy na jakis szczytny cel: naprawic dach kapliczce, dac pieniadze dla ratownikow, pomoc przy nauce j. bretonskiego etc…. Bardzo czesto turysci wlanczaja sie do kolka i znakomicie sie bawia. Do jedzenia sa czesto mule, nalesniki czy pieczona kielbasa z frytkami + cydr i piwo.
Elapa, fajnie miec taką pasję, przyjemne z pożytecznym, brawo!
Bardzo mi się podobały te tańce, turyści jeśli się przyłączali, szybko chwytali krok i rytm, bo jakoś nikt się nie mylił. Ładny zwyczaj, szkoda, że u nas nie ma takiej tradycji, choc przy słuchaniu skocznych oberków przy występach ludowych, nogi same podrygują 🙂
Małgosiu-przy okazji tańców bretońskich przypomniało mi się, że podczas Święta Bayonne całe szerze turystów tańczyły tańce baskijskie.
rzesze turystow…
Też Danusiu miałam od razu takie skojarzenie 🙂 No i jeszcze z Grecją …
O, tu te tańce baskijskie
https://photos.google.com/album/AF1QipPNEkr8W35DwTGJVb5z1lI5d4npZfMzChhRLp-g/photo/AF1QipNgPlWH3ZVtAUuVRjCRXpWjlXO1qgLjoLZ_zx0e
Małgosiu-tańce baskijskie się nie otwierają, przynajmniej na moim komputerze.
Spędziłam właśnie godzinę na telefonicznej pogawędce z koleżanką z pracy. Koleżanka jest na zwolnieniu lekarskim zatem obydwie miałyśmy czas, by omówić wszystkie za i przeciw oraz inne, tym podobne zawodowe okoliczności. To jest ciekawe zjawisko, że człowiek przechodzi na emeryturę, ale oczywiście nadal interesuje się losami swojej firmy i chciałby być na bieżąco. Może jednak nie dotyczy to wszystkich emerytów…?
Mam na włościach nadbużańskich sąsiadkę-emerytowaną pielęgniarkę. Opowiadała mi, że kiedy przeszła na emeryturę zaglądała do swojego szpitala prawie codziennie i pracowała tam jako wolontariuszka. Bardzo mnie wzruszyła tą opowieścią.
Jeszcze raz
https://photos.app.goo.gl/FGJXYMemowisSb5g8
https://theculturetrip.com/europe/poland/articles/the-10-chefs-from-poland-you-should-know-about/
Elapo,
Dołączam do gratulacji. Jestem pod wrażeniem tego, jak Francuzi potrafią się bawić. O kuchni już nawet nie wspominam, bo to dobre wrażenie jest stałe 🙂
Danuśko,
Jeżeli firma potrafiła stworzyć rodzinną atmosferę (i mówię to bez przekąsu), to zainteresowanie jest jak najbardziej normalne.
Takich spontanicznych tańców na ulicy doświadczyłam też w hiszpanskim Lloret del Mar. Na dźwięki muzyki na deptaku zatrzymaly się jakieś starsze panie, polozyly na ziemi swoje torebki i zaczęły tańczyć. Po chwili do nich dołączyli kolejni chętni i kółeczko tańczących zamieniło się w wielkie koło. Wywijali miejscowi wciągając turystów, bez wzgledu na płeć i oczywiscie na wiek. Było to bardzo miłe i nieznane mi wczesniej doświadczenie 🙂
Dzień dobry,
https://www.eryniawtrasie.eu/31985
Po tańcach bretońskich, baskijskich i katalońskich może czas na klasykę i walc Czajkowskiego? Idea zorganizowania flash mob w szpitalu fantastyczna, a uśmiech dziewczynki na wózku bezcenny. Niektórzy dali się zaprosić do wspólnej zabawy: https://www.youtube.com/watch?v=tzwWskM4hN8
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku 🙂
Ewa, w podrzuconym właśnie kolejnym rozdziale swoich opowieści, wspomina o gronostaju, czyli herbie Bretanii: https://www.bretagne.com/sites/default/files/post/Hermine.jpg
Jedna z legend na temat pochodzenia tego symbolu opowiada o Annie Bretońskiej, która podczas polowania zauważyła gronostaja uciekającego przed sforą psów myśliwskich. Wyglądało na to, iż zwierzę woli zginąć niż zabrudzić się przechodząc przez bagnistą kałużę. Księżna uratowała mu życie i postanowiła, że to właśnie gronostaj będzie symbolem Bretanii. Stara bretońska dewiza nawiązuje do tej historii i mówi „Kentoc’h mervel eget bezan saotret”-lepsza śmierć niż brud.
Kawa jak kawa, ale ta miseczka towarzysząca… mniam!
DZISIAJ OBCHODZIMY: Światowy Dzień Imprezy <— 🙂 🙂 🙂
Danuśka,
to jakaś staroświecka dewiza, ta o brudzie. Teraz są inne tryndy:
http://www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,24979649,stella-mccartney-jesli-pranie-nie-jest-absolutnie-konieczne.html
I bądź tu mądry 😯
Danuśko,
Dzięki za suplement o gronostaju. Tym to sposobem, wzajemnie poszerzamy swoją wiedzę 🙂
http://www.plotek.pl/plotek/7,154063,24987260,kuba-wojewodzki-otworzyl-restauracje-sprawdzilismy-menu-za.html#s=BoxOpCzol7
Ciekawy wystrój, ale na ścianie umieściłabym jakiś kadr z filmu, a nie swoją fotę 😉
Nie jestem fanką tego pana, ale jak się uda i nie zapomnę, to odwiedzę to miejsce.
Dobry wieczór,
https://www.eryniawtrasie.eu/31989