Pierwszy szczupak na stole
Sezon otwarty. Wędki zamoczone. Pierwszy szczupak zjedzony.
Wynika z tego, że dłuuugi weekend był udany. I to podwójnie. Po pierwsze dzięki wizycie nad Bugiem, którą już opisałem; po drugie – dzięki rybom. Bo były aż dwie. Jedna moja własna a druga podarowana. To był węgorz złowiony przez sąsiada rybaka, który nie tylko łowi ale i wędzi.
Na przekąskę był więc świeżutki, jeszcze ciepły i pachnący dymem wędzarni, węgorz. Daniem głównym zaś szczupak, który nasycił piątkę obżartuchów. Z wrażenia zapomniałem uwiecznić go na fotografii i zrobiłem to dopiero wówczas gdy był już pokrojony w dzwonka. Pokazuję więc go podwójnie – raz w misce a drugi po usmażeniu na patelni.
To ten pierwszy w tym roku
Pierwszą rybę od lat robimy według najprostszego przepisu: na patelni, na maśle i z odrobiną soli. Rozkosz dla podniebienia.
Już usmażona pierwsza porcja
Nie wszyscy jednak domownicy dowierzali, że będzie ryba na obiad. Dowodem tej nieufności jest skromna kanapka z razowego chleba z odrobiną hiszpańskiej suchej kiełbasy. Nie będę tu wymieniał imienia niedowiarka. I wybaczam mu bo młody.
To jest kanapka na wszelki wypadek
Do ryby były nietypowe kluski – szare, zwane u nas w domu dziadowskimi. Robione z surowych tartych kartofli, zmieszanych z mąką i jajkiem.
Kluski dziadowskie
Okazało się, że to eksperyment udany. Było smacznie.
A na deser akcent międzynarodowy: crema catalana.
Z nieba siąpiło, czasem wręcz lało, ale co jakiś czas wychodziło słońce i temperatura rosła błyskawicznie.
Prawdziwa wiosna!
Komentarze
Dzień dobry.
Kluchy poznańskie do ryby, to rzeczywiście eksperyment. Mnie by do głowy nie przyszedł, ale jeśli udany?
Nie mam dzisiaj czasu na siedzenie przy stole, a tak chętnie bym pogawędziła. Może uda się wpaść od czasu do czasu.
Gospodarzu, ten szczupak chyba sięgał 2 kg. No i przegapił Piotr dokumentacji „takiej ryby”.
„dokumentację”
Masz rację Pyro. Eksperyment był ryzykowny ale wymuszony przez młodych stołowników. Na szczęście rezultat jadalny a nawet fajny. A ryba ważyła 1,8 kg.
Witam z totalnie spłakanego deszczem kącika, życząc miłego dnia. 😆
Gospodarzu, teraz napiszę okropne bluźnierstwo ale gdybym na talerzyku nie dojrzała węgorza, to reszta byłaby (dla mnie) super atrakcyjna. U mnie zawsze wygrywa wędzony węgorz a już świeżo wędzony – nic go u mnie nie jest w stanie pokonać, nawet super pyszny tort. Jak już mam okazję dorwać świeżo uwędzonego węgorza, to zjadam nawet bez chleba. 😀
W pogodny nastrój wprawiła mnie kanapka z „odrobiną” hiszpańskiej kiełbasy. 😆 😆
Oj,to Osobisty będzie zazdraszczał tej ryby ! Oj będzie !
Czy Gospodarz miał okazję przeczytać mojego maila przesłanego
wczoraj na adres quizowy ?
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za serdeczności przesłane z racji
objęcia w posiadanie włości około wyszkowskich 😀
A Osobistemu po raz kolejny powiedziałam głośno,wyaźnie i dużymi
literami ,że jestem super żoną i że jest to opinia całego blogowiska
(nie zaszkodzi z podkoloryzować ). Przyjął do wiadomości.
Jeszcze nie Danuśko. Ale w drodze na wieś zaglądam do redakcji więc przeczytam. I sprawdzę czy wieczorem coś przyszło w sprawie quizu. Odezwę się koło południa już z Puszczy Białej czyli z gminy Zatory sąsiadującej z gminą Somianka!
Szczupak wspaniala rybka. Bardzo lubie ale sie pytam: co z watrobka? Bo podobno bardzo dobra kiedy ja z grzybkami przesmazyc i smietany dodac. pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
No to gratuluje Panu Gospodarzowi takiej inauguracji sezonu.
A jak tam z linem? Jak za pare dni rozciepli sie na dobre /mam nadzieje, ze nie spesze/, to bedzie go mozna z jako takim powodzeniem zlowic. Zycze zlamania kija!
A calej reszcie na blogu jako takiego dnia przy tej pogodzie,
pepegor
Gratulacje! TAKA RYBA !! i brzmi znakomicie….te kluseczki przypominają mi troszę „czarne kluski śląskie” a nie wymagają „kulania”.
No więc nikt nie wygrał. Odpowiedzi zaś są takie:
1Bułeczki na Dzień Zaduszny dla księdza i organisty;
2 Heinrich Knaust;
3 Zrazy z rostbefu z musztardą i winem, nazwane na cześć atystokraty, uczonego i polityka węgierskiego.
A podpowiedź była na blogu. zewkrwi podawał najpierw tytuł książki a potem i nazwisko autora. Nikt nie zauważył?
No to do przyszłego tygodnia. Nagroda – na półce.
Dziędobry na rubieży.
Nie pada, a nawet jest jasno, ale deszcz w powietrzu wisi. Zimnawo. Pieski wyszły na powietrze, sikły i się cafły szybciutko.
Żabo, najlepsze życzenia z okazji urodzin dziecięcia!
Zaczynamy tu kultywować nową świecką tradycję, uważam, że jak najsłuszniejszą. Dziatkom jest wszystko jedno, co się działo kiedy się rodziły, za to my, mamuśki, popadamy w czułe wspomnienia, ach, jakie było słodkie bobo i co to z niego wyrosło?… No i dochodzimy do wniosku, że fajne wyrosło, ale przecież nie samo, tylko na memłonie. Memłon mamuśki zasługuje zatem na wszechstronne uczczenie!
Gospodarzu, Pyro, jaka powinna być proporcja pyr do mąki w tych kluskach? Pamiętam ich niedościgniony smak z dzieciństwa i nie potrafię powtórzyć. A nie ma się już kogo zapytać…
Kluski chłopskie, kluski łyżką kładzione, szare kluski – klasyczne w kuchni wielkopolskiej, suto omaszczone skwarkami (lepiej wędzonką, ale i slonina z cebulką z braku – laku starczy) zawsze podawane z kwaszoną, gotowaną kapustą albo z kapuśniakiem z kwaszonej kap. Przepis prościutki – utarte, surowe ziemniaki, odcedzone z płynu, jajko,sól, mąki tyle, żeby kluski się nie rozpadały w gotowaniu (próbować jedną kluskę na wrzątek – ugotuje się i wypłynie, czy rozpadnie – w razie potrzeby dodać mąki). Po polaniu tłuszczem jeszcze posolić po wierzchu. Ulubione kluchy mojej rodziny.
Nisiu – jeszcze mały „knyf” do klusek : kiedy odcedzam na gęstym sicie utarte ziemniaki, to woda ścieka do miski, a na dnie osadza się mąka kartoflana. Potem ostrożnie zlewam wodę, a to, co na dnie, stanowi ważną część ciasta kluskowego.
Ugotowane, osolone ziemniaki przeciskamy przez praskę
dodajemy 1/3 utartych surowych ziemniaków. Na 1kg ziemniaków 2-3 jaja
Przeciśnięte ziemniaki wkładamy do sporej miski uklepujemy je na równą zwartą powierzchnię następnie dzielimy je na 4równe części wyciągamy jedną ćwiartkę, układając ją na resztę masy w ten sposób powstaje nam wgłębienie w które wsypujemy mąkę ziemniaczaną na równo z masą ziemniaków. (Proporcje 3 części ziemniaków:1częsci mąki )
Następnie wyrabiamy gładką masę z której sukcesywnie bierzemy trochę ciasta formujemy z niego wałek na stolnicy, kroimy go na porcje na pojedyncze kawałki. Formujemy w dłoniach okrągłe kluski i palcem robimy w każdym wgłębienie na sos.
Kluski gotujemy na dużej ilości wody osolonej z 3 łyżkami oleju lub łyżką mąki ziemniaczanej aby się nie sklejały po wyjęciu z wody. Wrzucamy na wrzątek. Kluski po wypłynięciu na powierzchnię wody powinny się gotować około 2min na zmniejszonym gazie. Podajemy „Kluzki z roladom i modrom kapustom i ciemnym sosem”.
Mozna na duzym talerzu położyć odwrócony mały talerzyk i ułożyć na tym kluski- wtedy resztki wody spływają na dno i kluski nie są „glamziate”
Moja mama nie kładła ich łyżką, tylko były kulane w kulki. Przepadałam za nimi. U nas się na nie mówiło po prostu kluski kartoflane. Dla mnie ten smak był esencją ziemniaczka, zaraz obok ziemniaka z parownika dla świnek cioci Wini…
Ach, te smaki dzieciństwa! Żadne fuagrasy nie dostoją zwykłym szarym kluseczkom ze skwarkami! Pyry (ave, Pyro!) z tymiż skwarkami i kwaśnym mlikiem – ale skwaśniałym normalnie i w ogóle normalnym – to też był poemat.
Pójdę płakać rzewnie w kąciku.
Albo zrobię sobie kawki i zobaczę, co tam, panie, w polityce…
Pyruniu, knyfik ze zbierającą się skrobią jest mi, owszem, znany. Nie mogę tylko złapać mamowych proporcji, ale być może najważniejszą okrasą do tych klusek były dawne czasy i to dzieciństwo…
Apaw, to jeszcze inny patencik, też smakowity z pewnością, spróbuję i tak.
I jeszcze rybka- pyszności:
1 kg kwaszonej kapusty
10 dkg suszonych grzybów
1 cebula
20 dkg suszonych śliwek
200 ml czerwonego wina
kilka łyżek oliwy
sól i pieprz, ziele angielski, liść laurowy, słodka papryka
Filety z dorsza lub soli
200 ml 12 % śmietany.
Namoczone grzyby ugotować i posiekać.
Ugotowaną kapustę pokroić, przełożyć do garnka, podlać wywarem z gotowania grzybów. Dodać ugotowane grzyby, umyte suszone śliwki, liść laurowy i ziele angielskie.
Wszystko razem dusić ok 45 minut, podlewając czerwonym winem.
Posiekaną cebulę, zeszklić na oliwie, dodać do kapusty i zagotować.
Przyprawić solą, pieprzem i papryką.
Ugotowane na parze filety ułozyć w naczyniu żaroodpornym, przykryć grubo kapustą i polać śmietaną
Zapiec w piekarniku.
Dla delikatnych raphacholin na deser.
Apaw, zlituj się. Ja jestem głodna, a Młodsza coś nie może do sklepu wyjść. Goście nam wczoraj zjedli dzisiejszy obiad (sznycelki z polędwiczki i młodą kapustę) i teraz muszę poczekać na zakupy. W planie młode ziemniaki i szparagi.
Przykro, że nie ma, komu gratulować. Aż tak trudne pytania nie były. Chyba z petryczkami bym nie odpowiedział, że to dla księdza i organisty. Dawali też petryczki dziadom za modlitwę za zmarłych. Pewnie księdzu i organiście za to samo.
Pyro, rzeczywiście zajęcia mnie pochłaniają, więc pozdrawiam wszystkich i już mnie nie ma.
Hej hej Apaw 😀
Danuśka, gratulacje 😀 Niech Wam się domek dobrze nosi 😀
Kocham szare kluski, pan mąż też. Oba dziecka coś ziemniaczanych klusek nie lubią. Zjedzą, ale bez entuzjazmu dlatego robię rzadko.
Dzisiaj kurczaczy bałagan z ryżem. Zimno, wietrznie i mokro. Ja się tak nie bawię 🙁
Dzień dobry Szampaństwu.
U mnie wie, kiedy padać – pada nocą, a teraz słońce wschodzi, o!
Popieram apel Pyry – świt blady, ja głodna, a tu przepis za przepisem (zebrałam, włożyłam gdzie należy), kromuchy nie ma mi kto zrobić i podać 😯
ddd3
Dodam, że żadnych kluch nie lubię, oprócz kluch na parze („parki”) z sosem malinowym, ale nie wiem, jak bym to teraz przyjęła, bom niesłodka – a tamto też smak dzieciństwa.
Zjem kluchę, owszem, ale bez entuzjazmu.
Witam, wylatalam sie po tym deszczu za tzw. sprawami i tez jestem glodna jak rudy wilk.
CO TAM SLYCHAC W LULKOWCE, prosimy o relacje!
Podobnie jak Stanisław mam niejakie wątpliwości co do petryczek. Moje źródła podają powiązania ze zwyczajem składania jadła na grobach, jaki przekształcił się w obyczaj wypieku tzw chleba zadusznego kładzionego na stole w Dzień Zaduszek.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Do kluzek i rybki : Nima co sie wadzić, trza uwarzić łobiod bo dziołchy się zacznom słazić i trza pojejś. A kto chce na na beztydziń chce sie naprać na fana to mu życza by mioł co wloć, a dali by mioł siła som się seblyc i lygać nie chichrając się i nie robiąc larma w chołpie.
Apaw jak Ci Misiu odpowie po kurpiowsku to nic nie zrozumiesz
Apaw, ja to mam tak z tymi receptami.
Niektorych spraw nikt nie musi mi rozlegle tlumaczyc, ale z innymi rzeczami to tylko jeszcze lopatologicznie. Do tych ostatnich naleza kopytka, albo kluski, jak kto woli. Zaczynam czytac Twoj recept i ukladac sobie w glowie: Gotowane kartofle przez praske, a surowe na tarce. A jak ich wszystkich mam na poczatku kilogram, to odkladam dwa jajka, a jak chce poszalec, to trzy. Ale teraz sie u mnie zaczyna.
Tych surowych utartych mam 1/3, tj. jakies 333 gram.
Wkladam tych 666 gram gotowanych i przecisnietych do sporej miski, uklepuje skrupulatnie, dziele na czworo, robie miejsce na ? kola i dosypuje rowniutko maki kartoflannej i mam otrzymac proporcje 3 czesci ziemniakow na 1 czesc maki. Hopla, a gdzie ta czwarta czesc ziemniakow, co to je mialem polozyc na te trzy inne, aby zrobic tej mace miejsce? Na moj rachunek tu juz mi wychodzi 4 do 1, a nie zapomniec o tych utartych tam surowych, co jeszcze czekaja i o tych dwoch, respektywnie trzech jajach? Bo juz nie wystepuja w dalszym opisie, a ja jestem zdany na domysly, kiedy je tam upchac w tej masie.
Tak tez u Pyry:… mąki tyle, żeby kluski się nie rozpadały w gotowaniu (próbować jedną kluskę na wrzątek – ugotuje się i wypłynie, czy rozpadnie…
Dziewuchy, na to ja jestem za glupi, dla mnie musi byc dokladniej.
Mamie Zabie i Agnieszce wszystkiego naj naj naj!!!
Co robić, kiedy dobra znajoma, koleżanka od stu lat, zaczyna mi mailować szeptane i spiskowe teorie na temat katastrofy i jeszcze prosi, żebym się ustosunkowała? Ja nie czytam tych teorii, mam dość!!!
Mam ochotę powiedzieć – odstosunkuj się.
Pepegor: Gotowane kartofle przez praske, a surowe na tarce. OK.
Mieszasz utarte z przecisniętymi!!!
Wkladasz wszystko do miski, uklepujesz skrupulatnie, dzielisz na czworo, robie miejsce na 1/4 kola – wybierasz i 1/4 ziemniaków uklepujesz na 3/4
dosypujesz rowniutko maki kartoflannej do dziury, która pozostała.
Dokładasz jaja i dokładnie mieszasz ręką.
Deskę do turlania wałka posyp mąką ziemniaczaną to się nie będzie kleić.
W Żabich Błotach dzisiaj święto podwójne – Agnieszki urodziny i Żaby matkowanie 🙂
Wszystkiego dobrego!
p.s.Może wymyślimy jakąś nazwę na to święto? Proponuję Nisi „święto Memłona” albo jakoś tak 😉
ale ma być:
http://wiadomosci.onet.pl/2165854,11,fatalne_wiesci_pogodowe_ma_padac_do_czerwca,item.html
Żaba z Córcią świętują … wszystkiego pysznego … 🙂
Dorotol: toast miał być…. no to pasuje do czarnych kluzek….
się wadzić- spierać
uwarzić łobiod- ugotowac obiad
bo dziołchy się zacznom słazić i trza pojejś – dziewczyny przyjdą i trzeba się najeść
na beztydziń- w tygodniu
naprać na fana- urżnąć się jak fruwająca flaga
mioł co wloć- miał alkohol
się seblyc- rozebrac się
lygać- iśc spać
nie chichrając się – nie śmiejąc się
nie robiąc larma w chołpie- nie robiąc hałasu w domu
Alicjo wytłumacz koleżance, że tylko spokój nas uratuje …
Alicjo napisz jej, ze jak bedzie na takie tematy dyskutowala w internecie to jeszcze ja ukatrupia ci masoni, rowerzysci itd.
Pan Lulek milczy … pewnie zajęty przez gości … Marek zadzwoń do Pana Lulka i daj nam reportaż tu …
naprac na fana to mi sie podoba nawet aktuale dzisiaj
Alicjo, niech koleżanka wygugla zdjęcie Macierewicza, spojrzy mu głęboko w oczy i odpowie sobie, czy chce razem czy osobno…
na wegrzech sa kluski(galusko) do ryby bardzo popularne;
panie gospodarzu,
skondsik pan tego heinricha knausta wytrzasnol?
Brawo Haneczka!
Żabie i Córce Żaby wszystkiego najlepszego!
Memłon był jeszcze Aga, taki stary Grek.
Alicjo – te Twoje kodowe trzy d. coś mi przypominają z lat szalonej młodości, kiedy to człowiek, z przeproszeniem upijał się w trzy d. Jakaś technika wizualna też tak się nazywa i też mam to skojarzenie. Ech, te młode lata, ileż to człowiek mógł wypić… to jest: zdziałać!
A przyjaciółce spiskowej tak właśnie powiedz. Albo wykorzystaj patent Haneczki. Choć nie wiadomo, co u niej (przyjaciółki, nie Haneczki, oczywiście) w oczkach siedzi.
Postanowiłam kompletnie zignorować i napisać o pogodzie oraz rozrabiających chipmunkach – wprawdzie na rowerach nie jeżdżą, ale walczą o terytorium z zapałem
Alicjo, to dobra metoda, na moją przyjaciółkę podziałała-już w rozmowach telefonicznych nie ma mowy o żadnych ponurych teoriach odkąd uparcie wracałam do pogody, ogrodu i tym podobnych tematów.
Swoja drogą co się z tymi przyjaciółkami dzieje…
Apaw,
dziekuje
No właśnie… padło im na mózg, czy co? Nic, ino się zalać w trzy d. !
Ta akurat jest znaną zwolenniczką teorii spiskowych. A niby kumata dziewczyna, po studiach (wzorowa uczennica, te rzeczy…), i to ścisłych! Myślałam, że ścisłe to rzeczowe i mądrzejsze…
W Panalulkówce nie odbierają telefonu. Musi pojechali gdzieś na obiad.
Komórki Pan Lulek nie włączył, chyba nie ma tego zwyczaju 🙁
Pogoda cesarska nad Pięknym Modrym.
I to by było na tyle.
Właśnie wyleczyłem się z migreny porządną dawką drzemki.
A jakby ktoś uważał, że ja nie mogę cierpieć na migrenę, bo to choroba arystokratów, chętnie sprostuję zeznania: łeb mi już nie nap….dala 😉
Jolinku-a mniej ponurej wersji prognozy to nigdzie nie ma w internecie ?
Może gdzieś udałoby się znaleźć,gdyby tak dobrze poszukać.
Te kluski szare,dziadowskie, czy jak je tam zwą, to oczywiście
dla mych kluskowatych upodobań są w sam raz.
Trzeba będzie wypróbować. Bardzo mi się też podoba owa ryba,
pod kołderką kapuścianą a la Apaw. Chociaż nie zmoknie na tym deszczu !Skoro leje i ma lać,to trzeba chwytać się za garnki i podniebieniu dogadzać. I tak nam dopomóż Bóg !
Odstawiłam trapery, wzułam wiosenne ażury i cierpię na zimne nóżki 🙁 Czekolada za mną chodzi, duża, z orzechami. I jeszcze tarninówka albo ziołowa Jotki.
Haneczko,
skarpetki na nogi, już!
Małgosiu- wysłałam Ci maila.
Haneczko – a czekoladę to na gorąco, a tarninówka to może
być na deser.Swoją drogą nigdy nie piłam tarninówki 🙁
Rybka pod kordełką kapuścianą …Danuśka, wysyłaj Alaina na ryby! Wypróbuj (masz grzyby?) i zapodaj!
Miło pomyśleć, że wielebny Mendel miał rację i dziedziczność jest faktem. Najnowszym dowodem jest córka śp. Wassermana posła. Ona „wszystko mo, po łojcu” ta Małgorzata.
Po obiedzie już, który był w wysokim stopniu improwizowany. Po zamieszaniu zjadłyśmy kaszankę przysmażoną na skwarkach i cebuli do wczorajszej kapusty. Jutro będą kotlety z pieczarek z surówkami, a szparagi dopiero w sobotę. Za pół godziny wyciągnę moją cudowną maszynkę do mięsa i będę mielić : na mielone, na tatar, na skwareczki i jeszcze na coś, czego teraz nie pamiętam.
Alicjo, nie mam 😥 , w robocie siedzę, dolna wentylacja (kratka znaczy) po nogach ciągnie 👿
Danuśka, tarninówka rozgrzewa każdy zakamarek 🙂
Rybka w ogóle dobrze się ma w towarzystwie kapuchy. Wiem to, odkąd w jakiejś knajpie (czy nie w naszym Chiefie szczecińskim?) dostałam zacne dzwonko smażonego karpia i kapusię ku temu. Zwykłą, zasmażaną. Pycha to była, dotąd pamiętam. I kultywuję czasami.
No, co najmniej raz w roku, na Wigilię… 😆
Haneczko, ja tam mam na nogach grubaśne skarpety. Sprawdza się w naszym aktualnie polarnym klimacie! 😎
Danuśka, nie kłam. Piłaś na zjeździe (gliniana butla, zdobiona kalinami) co to ją Jotka dla zjadu przysłała.
Haneczko (14:42)
czy to Ty w pracy? 😀
Ja skarpety noszę i przy pogodzie, w skarpetach sypiam (jak mam zimne nogi – nie zasnę!), nawet latem, chyba, że nastaną upały, co się zdarza u nas nader, każdego lata.
To mówicie, że do Polski zabrać ze sobą nie tylko skarpety, ale i kożuch, rękawice, szaliki i barchany? 😯
PaOlO, a juści, Haneczka jak malowana 🙂
Nisiu-szczeciński Chief to wspaniałe rybne wspomnienia Osobistego.
Był tam jakieś 20 lat temu i bardzo mu smakowało.Postanowił zatem zabrać ryby również na wynos,aby dać mi możliwość skosztowania tych
delicji. A na lotnisku- siurpryza, z powodu mgły kilka godzin
opóźnienia w wylocie do Warszawy.W tamtych czasach lotnisko
szczecińskie prezentowało się dosyć marnie,niczego do zjedzenia
kupić nie można było.Zjadł biedak te ryby czekając na swój lot,
bo głodny był przeraźliwie.Wykazałam zrozumienie,co było robić !
hm… haneczko, a czy to przystoi taki wydekoltowany uniform do pracy?!
Nisiu, w pracy mam mundurek z granatowej żorżety. Lubię kontrasty, ale zwierzchność mogłaby nie zdzierżyć 😉
A ja do ryby dotychczas tylko surową. Wypróbuję podgrzewaną 🙂
Pyro-tyle różnych rzeczy piliśmy,że mię się pomieszało.
Zapewne masz rację 😳
No masz, wleźli na mnie 🙄
PaOlO, zapomnij, to zupełnie inna bajka 😆
Alicjo- na razie chłopa na ryby wysyłać nie mogę.
Front robót czeka.No chyba,że chwilę chciałby odetchnąć…
byk –
z ust mi to wyjąłeś. To wytrzasnął. Gdzieś, kiedyś cosik jakby się o uszy odbiło i uleciało w przestrzeń. Ale o pięciu księgach o bursztynowym, szlachetnym napiwku nijak nie słyszałam.
Ciekawam źródła.
Dzisiejszy obiad Bretonią zapachniał. Fasolka mianowicie z kiełbasą, wspaniałym boczkiem, cebulką i oczwiście pomidorowym przecierem. A na deser kisiel poziomkowy z własnoręcznie mymi łapkami ubitą śmietaną.
A właśnie – proszę o prosty przepis na domowy kisiel.
Pora snu nadeszła. Dobranoc z mojej połówki globu
Echidna
Mam ponure wrażenie, że Chief się ciuteczkę jakby spsuł. Może to z powodu kelnera żywcem z Peerelu wyjętego.
Ryby ostatnio boskie jadłam u Rewińskiego w Kołobrzegu, nad samym morzem. Oni tam różnie je robią, z pieca, z bajeramy, a także po prostu usmażone w lekutkim cieście i te są najlepsze.
Haneczko, spróbuj koniecznie smażoną rybę z kapuchą taką jak do schaboszczaka – pasuje idealnie. Może w niej grzybek przebywać, wyczuwalny nawet dość porządnie – tylko dołoży smaku.
Sezon u bram – będą rybki w smażalni Tropik u pani Joli, w Świnoujściu, przy wejściu na plażę. Pani Jola robi rybki genialne, a tajemnicę też ma dość prostą: często zmienia olej. I ciasto robi ledwie wyczuwalne, ale zawsze ma co chrupać. Jakby kto się wybierał: ostatnie wejście z promenady na plażę od lewej strony, czyli najbliżej Enerdówka. Tropik (bo jest tam kilka!).
W Świnoujściu rybki są też zjadliwe w Krewetce, w centrum miasta wedle dużego kościoła.
W Międzyzdrojach smażalnia Złota Wydma w bazie rybackiej. Przy pogodzie można zjeść na powietrzu, dosłownie na wydmie (złotej).
Był to nasz sezonowy komunikat dla rybożerców na Pomorzu Zachodnim.
Jeszcze przed snem –
jakieś prorocze kody-szyfry miewam ostatnio. 44 i 11. Cudnie.
Czy ewentualnie można gdzieś sprawdzić ceny gruntów nadburzańskich? Na ten przykład nad samą rzeką i z kawałkiem niniejszej jako dodatek do gruntu?
Cześć i udanego popołudnia życzę.
E.
Nisiu- Twoje informacje na wagę złota są ! Żeby tylko jeszcze to
Pomorze Zachodnie trochu bliżej Warszawy było 🙁
Nisiu – komunikat niepełny : w Świnoujściu najlepsze ryby jadam u mojej Ryby’; ma dziewczyna talent do ryb. Jak będziesz jechała, to Cię zaproteguję.
Na śniadanie, jak od lat owsianka. Ale nie taka jak u nas, glamziata. Grube wręcz krupy, takie do gryzienia. Ewa to kupuje w latynoskim sklepie. Bez soli. Bez niczego (Kononowicz) Alicjo, smakowała?
A Gucio tyż kunserwatywny. Kasza gryczana z oregano i czysta.
9 rano. Na zewnątrz 32,2C. Chyba uzyję klimatyzacji. Ewa nie znosi!
Cichal, pchnij tutaj chociaż 5, zaoszczędzisz na klimatyzacji a my trochę odtajemy 🙄
Najlepsza owsianka jest z cukrem. Cichalowi smacznego a Ewa ma rację bo lepszy deszcz za oknem niż klima.
Ewa kazała mi dodać, że na deser do kawusi dostałem kromę drożdżowego ciasta ze słuszną warstwą twarogu (wszystko tymi ręcamy) i marmoladą z guawy
To znany XVI wieczny uczony oraz miłośnik piwa. Uczył w Berlinie, Erfurcie i Gdańsku. Piwowarzy o nim się uczą, a ja znalazłem o nim ciekawą notę w Encyklopedii Kulinarnej Marka Łebkowskiego. Ale najbardziej mnie ubawiło, że wszyscy narzekali, iże nie wiedzą kto to, gdy na blogu podał jego nazwisko jeden z nas (nosząc groźnego nicka)czyli zlewkrwi.
Danusiu, odpisałam 🙂
Gucio ma sądzę, ok. 4 lat. Ja w jego wieku nie robiłem takiego bałaganu! Powiedziałem mu to. Zasromał się nieco i…posprzątał! Teraz siedzi na balkonie i kontroluje ruch na kanale. Jak zobaczył wielką mantę (płaszczkę) to się zdenerwował. Ja też!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Gucio2#
Gospodarzu,
myśmy zauważyli wpis zlewakrwi, a nawet Dorotol zawnioskowała, że za tę odpowiedź należałaby się zlewowikrwi (matko jedyna, co za nick! 🙄 ) nagroda. Ja poparłam Dorotola – no, chciało mu się!
Kapitańską owsiankę można BEZ NICZEGO (ja tak zajadałam moją chochelkę owsianki), Jerzor jest słodki, dodawał sobie syropu malinowego. Faktycznie nie jest to typowa melajza owsiankowa. Sniadanie kapitańskie, za drugim kliknięciem jest i owsianka 😉
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5452526698359994834
Czy można Cichala kochać bez owsianki? Ja wolę bez.
Wytopiłam smalec z byle jakiej sloniny, zmieliłam mięso, wymyłam maszynkę i mam wolne.
Pyro, jakie skwarki wychodzą z mielonej słoniny? Ja pracowicie kroję ją w kosteczkę, ale może niepotrzebnie robię sobie odciski na rękach 🙁
Małgosiu W. – jeżeli skwarki do użytku kuchennego albo na kromuchę, to tylko krojona słonina. Z mielonej słoniny wychodzi rodzaj kaszy skwarkowej, dobrej np na ciastka. Ja tak robię z kiepskiej, cienkiej i niezbyt apetycznej słoniny. Tłuszcz zużywam np do kapusty, a skwarki dostają ptaki.
Moja babcia mieliła cześć skwarków przed zlaniem smalcu do słoiczków….był wspaniały….dobry tez jest z plasterkami kiełbaski….. 100 lat nie jadłam bo ponoc niezdrowo.
Pyro,
Danuśka nie piła tarninówki Jotki, bo owa piękna butelka otwarta została w niedzielę, a Danuśki wtedy już nie było. Pamiętam to bardzo dobrze.
Jolinek,
martwi mnie ta pogoda, bo nie dość, że biedne rośliny nie mogą się w pełni rozwinąć, dom trzeba ogrzewać, to ja zaplanowałam już sobie garderobę na wyjazd do stolicy, żeby było i wygodnie , i ładnie, a tu wszystko takie niepewne. 🙁
Apaw, przyjedź na wrześniowy zjazd. Eskę poprosimy o Jej Smalec. Ręczę, że zjesz, a nawet pożresz 😀
Apaw… życie ogólnie bywa niezdrowe, czemu sobie odmawiać przyjemności raz na jakiś czas? Za dzieciństwa i młodu nic mi tak nie smakowało, jak pajda chleba ze smalcem i skwarkami, lekko posolone. I zażerałam się tym w ilościach, a proszę, żyję i mam się (tfu tfu tfu) całkiem dobrze!
I Jerzor ma na dzisiaj przykazane kupić w polskim sklepie to, co zwykle (chleb, maślanka, twaróg) i pół kilo smalcu ze skwarkami. On jeść nie musi, a o mnie niech nie dba – ja tam wiem swoje i o siebie zadbam.
8811 <–szkoda zmarnować
Ja też nie piłam tarninówki 🙁
Alicjo – i dobrze ci tak!
Dziś kupiłam świeże śledzie. Właściwie powinnam napisać, że udało mi się kupić śledzie, bo wcale nie jest to taka prosta sprawa. Jeszcze w Łebie pytałam o nie w tamtejszych sklepach, ale przez kilka dni były silne wiatry i rybacy nie wypływali w morze. Dziś rano byłam w Rumi w dość dobrym sklepie rybnym i jeszcze śledzie były . Wprawdzie nieduże i niepatroszone, ale ważne, że były. Już je usmażyłam i dam je do zalewy słodko – kwaśnej. Chodzi za mną ten smak już od pewnego czasu. Tylko zapachy trzeba było dobrze wywietrzyć.
Śledzie prosto z morza są najpyszniejsze robione tak jak frytki. Wypatroszone, umyte, posolone i wrzucone na chwilę do wrzącego oleju. Są złociste i chrupkie. Trudno się od nich oderwać. Jedyna wada: bardzo rzadko bywają w warszawskich sklepach.
No i nie są one wtedy bynajmniej prosto z morza, hehe, drogi Gospodarzu.
Jadłam kiedyś śledzie na kutrze, szyper smażył na patelni to, co właśnie przywiózł. Były to, niewątpliwie, śledzie prosto z morza. Ekipa (na robocie bylim, rzecz jasna) odmawiała wyjazdu dopóki jeszcze chłopcy mogli szczękami ruszać.
A zaś co do robionych jak frytki, to wciąż śnią mi się po nocach szprotki z Tawerny Orłowskiej…
A ja zapisałam Jerzoru, że ma kupić w Baltic Deli matjasy. Wprawdzie one w jakiejś oliwnej zalewie, ale jak się nie ma… to się.
Sama je sobie zamarynuję, bo wszystkie gotowe w słoikach są dla mnie za słodko-kwaśne. Wolę „wytrawne”.
U mnie świeży śledz nie występuje 🙁
Pyro,
wcale nie dobrze mi tak. Ale faktycznie, nie było co zostawać do niedzieli, bo musieliśmy jeszcze do Tereski szwagierki – to, że ją odwiedziłam w Szczecinie w szpitalu, to stanowczo za mało, jak na nasze zażyłe stosunki. Za każdym razem jestem u niej kilka dni, a i tak się nie możemy nagadać. Obiecałam, że się zjawię w niedzielę w sanatorium, a tego samego dnia mieliśmy jeszcze dotrzeć do Poznania. Czas nie guma, niestety…
Przeleciałam przez Wasze wpisy kurcgalopkiem. Danuśce Ziemiance i Żabie na Memłonowe okoliczności mnóstwo serdeczności.
Tarninówkę w dwóch wersjach posiadam i kto nie pił, ten ma szanse nadrobić zaległosci. Niestety mnie się, z winy dochtorów rzecz jasna, niebezpiecznie podniósł poziom krwi w alkoholu. Z przerażeniem stwierdzam u różnych swoich znajomych objawy myślenia magiczno- spiskowego, podobne do tych, które tu juz były wspomniane. Martwi mnie to.
Dużo bardziej martwi mnie niestety to, że ekipa budowlana nie dotrzymała terminów i w firmie leje sie na głowy, bo dach nie został nałożony i to co zostało w miare uprzątniete po pożarze, jest teraz zalewane. Tak to, juz jest: jak nie urok, to sztuczna noga, czego Wam rzecz jasna nie życzę.
Alicjo masz rację ale jakbym zjadła wszystko to na co mam ochotę z dziecięcych czasów to byłabym najcięższa z Was wszystkich i byłoby mi przykro…;-(
Piotrze…wzbraniam się przed smalcem i znowu slinka cieknie… złociste i chrupkie….
Haneczko dziękuję ale wrzesień mam zabity w pracy- może kiedyś inaczej…. będe z Wami myślami…a gdzie zjazd tzn na którym kontynencie?
Na Żabiobłotnym, szkoda 🙁
Zjazd tradycyjnie (od ub. roku tradycyjnie) u Starej Żaby w Żabich Błotach, czyli Zajączkowo koło Połczyna Zdroju.
Czy ustaliliśmy już datę? Mnie „za jedno”, ale muszę wiedzieć, planując lot, żeby mi wypadło na początku pobytu, bo potem ruszam na południe.
Pamietam rok 1954. Studiowałem na Politechnice Gdańskiej. Równocześnie byłem bosmanem na przystani AZS w Pleniewie. Był maj. Przez weekend mieszkałem na jachcie. Nad ranem usłyszałem łomotanie w nadbudówkę. „Rueba ide”. Miejscowi rybacy mnie budzili. Szła ławica śledzi przez starą, nieczynną śluzę. Było ich tak dużo, że stojąc na brzegu wygarnialismy je łopatami, widłami, patelniami itp. na brzeg! Urosła srebrna góra…Duża część pojechała do Gdańska do Hali Rybnej. Reszta po bylejakim oprawieniu wyladowała na wielkich pateniach. Do dzisiaj nie zapomnę smaku tych śledzi. Tym bardziej, że ryby z Gdańska powróciły w postaci chlebów oleju i…spirytusu!
Na głębokim oleju smaża tu nad Bałtykiem stynki, rybki wielkości szprotek, tylko smuklejsze. Posypują to przedtem dobrze mąką i rzucaja bezładnie na patelnię, jak przy mikadzie. To sie potem lekko skleja i tak jest serwowane. Naprawdę godne wzmianki.
Heeej, kiedy będziecie się w tym błocie Żabowym taplać? Mam nadzieję, że w drugiej połowie września, bo właśnie zabukowałam sobie bilety na samolociki, na pierwszą połowę. Umówiłam się do Bretanii, tam też podobno są jakieś ryby…
Memłon działa, widzę. Jak miło!
😆
Z przykrością stwierdzam, że zamiast jednego, dorocznego Zjazdu , szykują nam się dwa podzjazdy :
– za pierwszym łykendem września optują Pyry, Danuśka, Pepegor,Haneczka, za ostatnim : Jotka, Ewa, Nisia i dalej już nic nie wiem. Wpisywać się proszę.
Się ja nie mogę przełożyć, bo moja psiapsiółka francuska potem wyjeżdża gdzieś daleeeeko, nie wiem gdzieeee…
Błeee.
🙁
Serdeczne mysli dla Zaby i Mlodszej. Przeczytalam, co Zaba serwowala mlodziezy i nie moge sie nadziwic, jak zdolala to wszystko przygotowac. Jestem pelna podziwu, naprawde.
Gratuluje Apaw blyskotliwego wejscia, sympatycznych przepisow i wrazenia, ze jest z nami od dawna. 😉
Dzięki Pyro, będę dalej kroić słoninę, bo ona na kanapki ma być, kupowana od wielkiego dzwonu 2-3 razy do roku.
Powiedzcie, mnie niekumatej czym ten przepis na kluchy kartoflane różni się od PYZ ???
Małgosiu W. – te kluchy, jedne śląskie (Apaw) z kartfli mieszanych, drugie poznańskie z pyr surowych tylko, a na pyzach, to ja się nie znam;
Apaw,
to nie tak – rzecz w ilości i częstotliwości. Kromucha ze smalcem raz na jakiś czas z pewnością nie zaszkodzi.
O proszę, zazdraszczajcie… ja sobie zaraz takową na lunch wsunę. Jedną, zupełnie wystarczy 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_2629.jpg
Pyzy są z kartofli mieszanych czyli startych surowych i rozgniecionych ugotowanych w stosunku 1 do 5. Tak robimy wg. przepisu Babci E.
Kluski dziadowskie czyli szare są wyłącznie z surowych, z minimalnym dodatkiem mąki i jajkiem.
Pyro, my możemy w terminie pierwszym czyli na poczatku września. W drugiej połowie znowu emigrujemy.
To ja się optuję za pierwszym tygodniem (resta września dla mnie!), a Nisi mówię – w czym Ciebie Nisiu przeszkadza, żebyś zabrała ze sobą francuską przyjaciółkę i wpadła choćby na dzień-dwa? Przypominam, że będzie Francuz Alain, a i Jerzor też po francusku nieźle parla (zdaje się, że Alain tak stwierdził).
Zabieraj Francuzicę i wpadnij, masz niedaleko!
Dla porządku – Danuśka też parla. Ja mogę „komar żabę…itd. 🙂
Ale bonżur znam! I to brzydkie słowo na „m”.
Nisia,
poza tym będzie można Francuzicy zaserwować domową polską kuchnię, bo na Zjazd każdy zjeżdża z czymś smakowitym. Popytam Szwagra, co tam ma z dziczyzny w zamrażarce… jak nie ma, to niech skombinuje coś od przyjaciół myśliwych. W zeszłym roku był dzik, może by tak sarninę w tym roku?
Zobaczymy.
A Danuścyn Alain przyrzdza świetne pstrągi, można je nabyć w okolicy. Tyle namawiania – no i co, nie opłaca się zabrać przyjaciółkę na malutką ekskursję?
Alicjo, ale Nisia jedzie do Bretanii…
Oooooooooooo… no to jej strata 🙁
Myślałam, że na odwyrtkę, Przyjaciółka przyjeżdża do Nisi…
Krystyno, nie wiem, czy skonczylas juz kuracje oliwa lniana. Czytalam ostatnio, ze ta oliwa jest bardzo wrazliwa i zeby zachowac wszystkie dobre dla zdrowia skladniki, powinna byc w nieprzezroczystych opakowaniach o pojemnosci do 250ml, nie wiecej, data waznosci nie powinna przekraczac 9 miesiecy, przechowywana w chlodnym miejscu a po otwarciu, w lodowce.
Mam nadzieje, ze Cie nie zniechecilam 😉
Nisia, gdzie jedziesz do Bretanii ? Ja mieszkam w Bretanii a konkretnie w Lannion. To jest Côtes d’ Armor.
A tu ponizej to nic innego jak nasz dobry smalec ze skwarkami. Musze znow wysmazyc bo juz sie skonczyl.
http://cuisine.elle.fr/elle/Elle-a-Table/Les-dossiers-de-la-redaction/Dossier-de-la-redac/30-idees-pour-booster-le-pique-nique/On-tartine-les-lardons
Kilka dni temu Echidna tak ladnie napisala o Blogowej Kawiarence. Tak, ja tez lubie tu zagladac i podczytujac was, poprawia mi sie nastroj, dowiaduje sie wielu rzeczy, slucham muzyki, lubie te atmosfere. Dzieki!
Alino a co to za kuracja lniana … coś przeoczyłam?
UFF ! Honor uratowany,aż tak mnię się nie pomięszało względem
tych nalewek wypijanych podczas zjazdu.Krystyno dzięki !
Wnioski są następujące :
-tarninówki jednak nigdy nie piłam,może będzie szansa we wrześniu
-zjazdy trzeba odbywać do końca,nigdy nie wiadomo,jakie niespodzianki
czekają w ostatnich minutach
-czy warto posadzić tarninę w ogrodzie skoro tarninówka taka pyszna ? Zaznaczam,że moja wiedza ogrodnicza jest żadna,więc proszę się nie
dziwić,kiedy będę zadawać czasem głupie pytania.
A poza tym czas toastu :
za Memłony,
za dziewice,
za matrony,
oraz za nieboskłony !
Za sugestywną namową Alicji się melduję na Zjazd w pierwszym terminie. Bez łódki i bez Gucia. Natomiast z Ewą i niekłamaną ochotą pozostania na parę dni celem obrządzania koni i ew. przejeżdżania tychże. Oczywiście jeśli uzyskam placet od Miłościwie Panującej na Błotach Starej Żaby Wspaniałej Pierwszej.
Zdrowie!
O tych wszystkich kluchach notatki żem porobił a i rybka na kapuście – robiłem wędzoną makręle w powtykanymi w kapuchę grzybkami, czosnkiem i liściem laurowym.
Informacyji cennych tu codziennie jak w najlepszych książkach. Zresztą gdzie tma w książkach… pozdrawiam wieczornie
Jolinku, Krystyna pisala o tym:
# krystyna pisze:
2010-03-29 o godz. 14:14
Nemo, ja nie wymagam zbyt wiele od mojej synowej. Oni i tak dobrze sobie radzą w kuchni .Gotuje to, które ma akurat więcej czasu ,a oboje są bardzo zajęci. A bądźmy szczerzy, gotowanie wymaga staranności i czasu .Ja w każdym razie jestem zawsze bardzo doceniana i chwalona przez młodych ,bo niektóre potrawy przygotowuję zawsze w większych ilościach, także dla nich .Oczywiście sporadycznie ,ale pierogi,gołabki, pasztet ,bigos to potrawy które lubią ,ale sami ich nie przygotowują .
W ramach wiosennych kuracji kupiłam wyciąg z oleju lnianego ,który zawiera różne cenne kwasy i w ogóle ma dobroczynne działanie .Na pewno tak jest . Ja wprawdzie wyznaję zasadę, że wszelkie leki nie muszą być smaczne, a newet mogą być niesmaczne ,ale ten olej jest wprost obrzydliwy .Tran przy nim to smakołyk .Wypijemy to co jest ,ale więcej go nie kupię .Tych cennych kwasów Omega poszukam w innej postaci . Naprawdę ,jest okropny .A pijemy go do obiadu ,czyli wkrótce .Brr?
Jeszcze o smalcu. Moja dziecina była dwa lata temu na kursie
językowym w Anglii.Akurat tak nam się trafiło,że następnego dnia
po jej powrocie wylądowałyśmy na imprezie zorganizowanej w centrum
Warszawy,a promującej różne regionalne przysmaki.Na takich
imprezach kromuchy wiejskiego chleba ze smalcem są obowiązkowe,
a do nich podają zawsze kiszony ogórek.Zachwytom nie było końca.
Moje dziecko jadło wcześniej smalec i ten smak był jej znany,
ale to tych 3 tygodniach spędzonych w Anglii kromucha smakowała
jej,jak nigdy dotąd.Do dziś rozrzewnia się na to wspomnienie.
Żabinej Agnieszce dużo sił, wszelkich 🙂 I dbaj o siebie, na dużo i długo musi Cię wystarczyć 🙂
a czy mogę prosić o przepis na dziadowskie kluski.? Fajna nazwa, wyglądają smakowicie.. 🙂
ale po tych 3 tygodniach…
Moja Francuzica jest de domo Krzyżanowska, hehe, więc i z polskim nie byłoby kłopotu, choć parla owszem, owszem.
Parle, parle, a mie sucho w garle – mawiali moi kolesie operatorzy wizji, dźwięku, światła i w ogóle wszystkiego.
Elap, niestety, wybieramy się akurat w przeciwpołożną, bo ja strrrrrrasznie chcę zobaczyć Biskaj i menhiry, Atlantyk i dzicz. Chcemy dojechać z Paryża do Quimper (TGV – nie odmówię sobie takiego kontrastu z PKP!), pohasać nieco po wybrzeżu (Point de Raz, o ile pamiętam), potem Carnac, oweż menhiry, Belle Ile stateczkiem i okolice samochodem wynajętym. We wrześniu, mamy nadzieję, nie będzie tam już zbyt wielkiego kotła.
A w lutym wracam na Karaiby, Alicjo, ahooooj!
😆
kluskow nie lubie, wiec Cie tylko przywitam
http://www.youtube.com/watch?v=6BU9NbhO3yY
Jarzębino,
tu znajdziesz dziadowskie kluski:
http://adamczewscy.pl/?p=721
Nisiu przewidzialas strajki?
oni tak m/w raz na codzien, oczywiscie poza dluzszym lykendem, bo ktoby w wolne strajkowal?
a widzialas juz rozowy granit?
to w sumie nie calkiem daleko
To co – wpisać dzisiejszą datę jako Święto Memłona? Wpisuję!
Chleb i smalec domowy serwują też do piwa we wrocławskim Spiżu, knajpie-browarze we wrocławskich „sukiennicach”. Za darmo.
Tymczasem nieco opóźniona, powtarzam toast za Danuśką:
za Memłony,
za dziewice,
za matrony,
oraz za nieboskłony !
Zdrowie!
Niśka!!! Toż my od dawna klepiemy o Zjeździe, trza było pytać i naciskać!!!
Teraz będzie Ci żal 🙁
I nam też 🙁
Zaraz mnie szlag nagły trafi. Wcięło mi kalendarz blogu 😯
Jak się okaże, że nie mam kopii (a może się okazać, obawiam się…) to wszyscy się będą musieli spowiadać od nowa, pamiętam tylko ileś tam dat.
JASNY GWINT !!!
I zmiana bluesa : Gospodarzostwo – 2 szt
Alicjo – Jerzory 2
Ewa z kapitanem 2
Danuśka z Alainem 2
Pyry 4
Krystyna 1
Pepegor 1
Żaba i Eska są na miejscu
Haneczka – 1 (?)
proszę o dalsze zapisy .
🙂
Przezorny zawsze ubezpieczony 😎
Jest kopia! A wiecie, jak jest „ubezpieczenie” po rosyjsku? STRACHOWKA 😯
Zdrowie wznoszę za najmłodszą Żaby.
Wznoszę wiśniówką Pyry. Pyro wybacz, ale rozcieńczyłem trochę Smirnowem, bo jest mi za słodka.
Danusiu, jak będziesz na zjeździe głównym, to spróbujesz tarninówki. Mam tego co prawda jak kot napłakał, ale zatrzymam i przywiozę. A posadzić, nie wiem już jak wielka ta działka, a te krzewy osiągają ze 4 m, ale widywałem już owoce na maleńkich, niewiele większych krzewach niż metr. Poza tym, Luter miał był kiedyś powiedzieć: Nawet gdybym wiedział, że jutro nastąpi koniec świata, to dzisiaj posadziłbym jeszcze jabłoń. Jak więc posadzicie, to pozostaną po Was, a ptaki się cieszą, szczególnie jemiołuszki i gróbodzioby.
Żal nam będzie z dwóch powodów – bo lubimy Nisię, jej poczucie
humoru i jej spojrzenie na świat oraz dlatego,że być może przywiozłaby
na zjazd owego łososia i tuńczyka,co to się w ustach rozpływają
i które te przysmaki znamy z mini zjazdu ursynowskiego.
Tylko bardzo proszę ,żeby mi nikt nie zarzucił,że ze mnie jakiś interesowny babsztyl.
najlepsze sa sledzie wedzone,
prosto z rusztu
na paluszku
do buzi,hmmm….
Już wiem, dlaczego mi wcięło kalendarz. Odkryłam drogą dedukcji, a jak 😎
Pyry 4? Rozmnożyły się, czy Radencja wpisany jako czwarty? Bo Matros tradycyjnie będzie chyba na morzu? Raz mógłby się uzjazdowić 🙄
Pepegor dzięki 🙂 To Alicja też spróbuje,bo nie kosztowała.
Ta działka to wielka nie jest- ma 1000 m2.
dziękuję takiemutam za piosenkę / po co wybierać 🙂 to o słowach owej/ . Przepis jutro wypróbuję.
Pepegor – nie mam Ci co wybaczać, bo mnie też trochę za słodka, a robię pod gusta rodzinne. Dlatego Twoja tarninówka mi tak bardzo smakowała.
Alino dziękuję … 🙂
zdrowie Żaby i Córci … 🙂
z Pana Lulkówki wieści brak … lulkują …
encyklopedia kulinarna marka lebkowskiego?
zaraz zagladam…
do karpia nic lepszego niz kapusta, i to tak trzykrotnie zasmazana, z borowikami i jablkiem najlepiej…
No dobra, kopia jest, tylko nie ta najbardziej uzupełniona. Uprasza się o dopraszanie się, uzupełnię. I tak dobrze, że tyle się odnalazło 🙄
I nowi – spowiadać się, a co!
Przy okazji… czy ktoś wie, co się dzieje z andrzejem.jerzym? Już baaaardzo dawno go nie widziałam…
Pan Lulek zameldował, że była wycieczka na Węgry a teraz się szykuje na dobrą kolację …
Jarzębina? Chyba nowa? Witamy, prosiemy… przesuwam się na ławie…
Po rozmowie z Panem Lulkiem i Nemo stwierdzam ,że mam Rentgena w oczach. Działa do 1000 kilometrów , czasem przebija się przez Atlantyk i trochę dalej…
Czy mogę zacytować śp JPII ?
Cytuję : Jezus Maria …
RÓŻOWE GRANITY???
Gdzie one?
Tyle z kalendarza się ostało, dodałam dzisiejsze obchody i wpisałam Cichala i Ewę z pamięci. Porównajcie, dodajcie, lece do kuchni – dzisiaj kaszanka z cebulką, ziemniaki, czerwone cono sur, matjasów nie było, nie dowieźli 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Alicjo, wysłać Ci via mail ten kalendarz uroczystości?
nie nowa a stara 🙂 Czytam blog bo moim ulubionym zajęciem jest jedzenie ..mniam
Małgosiu, wyślij – adres znasz. Kaszana!
Alicjo, poszło …
Nisia – Sławek Ci napisze, a jak nie, to u nas jest półka map, przewodników, folderów itp, a wszystko o Bretanii, bo Mlodsza romansowała z tą krainą 10 lat. Sławek o szkierach z różowych granitów, sławnych takich. Wiesz gdzie to jest? Tam, gdzie po drugiej stronie ulicy Nowy York
Alicjo,
Gospodarz i ja zaraz po Janie, a ja nawet podojnie
podwojnie, jasna rzecz.
Mowie naturalnie o imionach krazownikach!
Pepe napisalam do Ciebie do amtu
Alino- dziękuję za miłe powitanie. Jestem faktycznie z Wami od jakiegoś czasu. Kucharka ze mnie marna ale czasami coś podrzucę. Chyba trudniej będzie z toastami i zasłużonemu od 1954 roku Kapitanowi przekazałabym chętnie tę zaszczytną funkcję …
ale póki co:
Czyś stary czyś młody
kieliszek swój chwyć
za za Starą i Młodą Żabę
czas toast pić!
Apaw! Młoda Damo! Dzierż wysoko honor Podczaszyny. Ja i tak codziennie wychylam toast na cześć Żab. Mnie staremu ręce się trzęsą i mógłbym uronić a to grzech!
Apaw a propos. Czy łowienie sledzi patelnią uprawnia mnie do takich zaszczytów???
Apaw, dziecino – dyżurny podczaszy wznosi toast tuż przed 20.00, bo Blogowisko codziennie tej porze toast wznosi (czym kto ma, nawet wodą) ale wszyscy razem, a zapiewajło tylko okazję przypomina i życzenia ogólne składa. W tym celu zagląda do kalendarza Alicji, żeby na czas wiedzieć, czyje zdrowie się pije.
Pyro, Apaw pięknie wznosi, mniejsza o godzinę 😉
Danuśka, też mamy 1000 i zapewniam Cię, że to cholernie dużo. Obrabiam i obrobić nie mogę. Tarniny nie sadź tylko poszukaj w okolicy. My mamy już wyczajone krzaki, pierwsza tarninówka dojrzewa, ale brakuje jej jeszcze roku z kawałkiem.
Znalazłam wydeło z miejscem, do którego się wybieram, podczas gdy Wy będziecie spokojnie zasiadali w Żabim Błocie.
Noooo, ja nie wiem…
http://www.youtube.com/watch?v=m2LeNBY_5gk
Chiba muszę przemyśleć sprawę dogłębniej…
Za chwilke napisze nemo
Kochani,
robimy u Lulka za niewolnikow 😉 Zdemolowalismy mu ogrod, urwali sznurek startowy od kosiarki… ale nas jeszcze jakos nie przegonil 😉 Pogoda jest wreszcie sloneczna, ale podobno nie na dlugo. Dzis bylismy nad jeziorem Neusiedlersee (pelno dzikich gesi lazacych z mlodymi w poprzek drogi) i w Sopronie, zjedlismy suma i sandacza, popilismy znakomitym rieslingiem i zakupilismy piekne szparagi na kolacje. No a po powrocie – do roboty! Za to jutro pojdziemy skorzystac z okolicznych wod termalnych
Przemyśliwaj, Nisiu, przemyśliwaj, ale, moim zdaniem, nie ma się nad czym zastanawiać. 😉
Ja wszystko zarutko w Kalendarzu uzupełnię… jestem przy poobiednim winie, więc zdrowie!
Mamy nową Alinę, mamy tez Alinę z Francyi. Ponumerujcie się kobity albo jakoś tak naznaczcie, żeby nam się nie myliło.
Marek,
mam nadzieję, że nemo złoży raport z pobytu w Lulkówce. Jak się nemo za Lulka wzięła (trudno sobie wyobrazić, żeby nie), no to ho-ho! Pan Lulek będzie chodził jak w zegarku. Szwajcarskim. Taki nie nawala!
jaką nową Alinę … ?
nemo jest na wakacjach Alicjo … 🙂
dla Nisi
http://fr.wikipedia.org/wiki/C%C3%B4te_de_granite_rose
Widzisz Pyro- kluseczkowy toast za wcześnie, Żabi za późno…a Cichal jak raz był o 20:04 – a propos nie za ławienie patelnią ale za powrót z Gdańska w postaci spirytusu i codziennej jak pisze praktyki.
Ale postaram się sprostać chociaż nie mogę obiecać codziennej obecności o 20:00 polskiego czasu.
Dobranoc.
Takitam – dzięki!
Tym razem będę na przeciwległym brzegu, mniej więcej od Pointe de Raz do Carnac z możliwością jeżdżenia tam i siam, więc różowe granity… oj, coś czuję, że będzie konieczny i nastepny raz.
A może Dzień Memłona świętować w Dniu Matki?
Ja zliczam dwie Aliny. Jedną z Francyi, drugą z Polski, najnowszą, bo ta z Francyi jest od dawna. Chyba, że mi się coś dwoi, ale to jeszcze nie pora!
Jolinku,
nemo jest na wakacjach, ale wg. doniesień Marka K. aktualnie przebywa z Osobistym w Lulkówce, wracając z Chorwacji.
Jej Bohu 🙄
Alsa,
czyś Ty się szaleju… Dzień Matki to Dzień Matki, a Memłonu tyż należy się!
Wpisano do kalendarza i już!
Zaraz wyjaśnię różnicę.
Dzień Matki – dzień matki-rodzicielki.
Dzień Memłona – dzień matki wychowującej na „mem łonie” aż do czasu, kiedy się smarkate wykopie z domu, zmieni zamki w drzwiach, odetchnie…i zacznie używać życia!
Do czego osobne święto Memłona się przyda jak najbardziej 😉
Przyjmuję i się wycofuję. 🙂
ale która to ta z Polski Alina? …
nemo u Pana Lulka ale z Osobistym na wakacjach to nie wiem czy weźmie Pana Lulka do galopu … na wakacjach człowiek łagodny z reguły jest …
Nisi a trza było nie planować tej podróży teraz same rozterki … 🙂
Dobrej nocy i miłego wieczoru.
Alicja! A jak byliście w rejsie na mem łonie to co???
Dzięki, dzięki, w imieniu Młodej i Starej Żaby!!!!
Wróciłam z Sylwią-panienką od Młodej, przegalopowałam przez dzisiejsze komentarze, łyknęłam barszczu, poprawiłam barszczem i sprawozdaję:
rano przywiozłam z miasta rożne czerwone pisaki i zabrałam się za mapki, ciąg dalszy. Już bym skończyła, ale mi odeszło i ciągle też się coś działo, rózni ludzie się kręcili, a dostarczenie jednego kompletu mapek (tych bardziej ekologicznych) zostało przełożone na jutro. Wpadl w pośpiechu dr.wet., zrobił opatrunek kobyle, zastrzyk też, zapowiedział się na jutro. Żeby to był mój koń i miał wrzód na, powiedzmy zadzie, to bym żadnego lekarza nie wołała, a tu koń nie mój, a wrzód nad okiem, na zimne dmucham.
Jednocześnie z wetem przyjechał Lucjan (połówka od Inki), przykręcić do ściany takie coś na czym ma się opierać drążek od zasłon (zamiast tego czegoś co się urwało). Nie wiem jak to to nazwać, sama wymyśliłam (może ktoś przede mną?), prawa patentowe oddaję bez bicia, a wygląda to tak:
http://picasaweb.google.com/zabieblota/ZamocowanieZasOn#
Proste jak budowa cepa, że na to wcześniej nie wpadłam!
W czasie jak Lucjan, wspomagany przez Sylwię, wiercił i przykręcał, ja działałam w kuchni. Nie zrobiłam Agnieszce tortu, tylko upiekłam ciasto takowe: kruchy spód, na to rabarbar w kawałkach (rabarbar zasypany cukrem, sok zlany a reszta zamrożona) uprzednio rozmrożony. Upiekł się, ale został w kawałkach. Zalałam to galaretką cytrynową a potem na wierzch bita śmietanka. Całkiem dobre wyszło. Lucjan wrócił do sanatorium a my z Sylwią myknełyśmy do Młodej.
…uzupełniony kalendarz będzie… na spokojno.
Jolinku, a to ta nowa Alina, która dzisiaj podziękowała za miłe przyjęcie, i tak jakoś mi się zanotowało, że to nie francuska Alina, tylko polska. Zaznaczam, że mogę się mylić, musiałabym przeczytać wpisy do tyłu, a ostatnio jestem ciągle z doskoku. Niech się wypowie w sprawie Alina 🙂
Nemo jest rzeczowa i jak trzeba, to zrobi, co należy, wakacje nie wakacje.
Może Pan Lulek jej posłucha. Albo zostanie pociagnięty za konsekwencje, o!
tzn. Apaw to nowa Alina? … no chyba, że tak ..
Dobrze by było by posłuchał bo dobrze nie będzie jak dalej tak będzie ..
aaaA, Młoda szczęśliwa, bo stargowała bajcyka, czyli Ursusa C-330. Wspierana przez Wujka Leszka i Pana Mechanika. Laurenty w Poznaniu.
Teraz już posadzą te maliny.
Jolinku,
Apaw to jest Apaw!
Poczekajmy, aż Alina (względnie Aliny dwie, jak mi się zdaje) wypowiedzą się.
Cichal,
ja się właśnie zastanawiałam, jak nazwać to męskie, no , odpowiednik łona. Bo my kobiety – nie oddamy łona, o nie! Nasze oni ci!
Wymyślcie coś, panowie 🙂
Jolinku, kiedy podróż zaplanowała się sama na zasadzie porywu nagłego! Kilka lat planowałam Prowansję i wybierałam się do niej jak sójka za morze – i w tym roku tak ci mnie z nagła siekło: nie chcę do Prowansji i upału! Wino se kupię, a lawendy mam dwanaście krzaczków w ogródku, też w kupie, jak kwitną, to mam lawendowe pole. Małe, bo małe, ale moje. Ja chcem do Atlantyku! Biskaj zobaczyć! Menhiry! Wichry! „Tri martolod” usłyszeć w środowisku naturalnym (to taka ichnia piochna śpiewana w niszy szantowo folkowej).
I tak teraz patrzę na mapę: jest Pointe de Raz… może potem być Pointe de Dwa, Pointe de Trzy – jak mi się spodoba, to kto wie???
I kufelek dostałam ze statku, co się akurat tam utopił… a ja o nim w książce napisałam jak jeszcze żył i pływał…
Znaki, jak nic, znaki!
Nie mogę ich zlekceważyć, kochana.
Alicjo, a może by jednak szlachetnie uznać Memłon za uniwersalny? I obchodzić nie raz w roku, tylko u każdej (-go) indywidualnie, w dzień urodzin dziecięcia? To mój np. dzień Memłona byłby 28 kwietnia. Byczy Memłon, skądinąd.
😆
http://www.youtube.com/watch?v=lW0JTDtfxC4&feature=related
Jolinku, posłuchaj. To mnie ciągnie…
Cichal, koń już okulbaczony, czeka
Stara Żabo –
W IKEA posiadaja takie pod nazwą zestaw drążków do zasłon. Te z katalogu polskiego są metalowe. U nas można dostać drewniane, pojedyńcze i podwójne. Do tego zestawy wsporników.
W trzech pokojach zaposiadamy takowe. Fakt proste jak w pyszczydło strzelił, wygodne i całkiem dobrze wygląda.
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/categories/departments/bedroom/10654?sorting=relevance&pageNumber=0
Poranna
Echidna
…to mój luty nawet nie wiem, co to jest za znak zodiaku 😯
Można uniwersalnie, ale niech mu będzie uroczyscie raz do roku… niech się poczuje jak tego tam… jubilat 😉
Gdy dziatek wylęgarnią los szczęsny was czyni –
crescite, o Memłony! Multiplicamini!
😆
Żabo,
wykorzystaj Cichala w kuchni i w stajniach pomiędzy temi jego jazdami, a wy sobie Ewy dwie poplotkujcie u Eski, przy kromusze ze smalcem i innymi takimi 😉
W szkole średniej opowiedzieliśmy polonistce dowcip o memłonie. Pani uśmiała się serdecznie, otarła łzy i zapytała –
Kochani, a co to jest memłon?
E.
Byłem kiedyś nauczycielem i poznałem koleżanki i kolegów, Się nie dziwię Echidno!
Szczęście Cichalu, że bywają prawdziwi nauczyciele. Z pasją, lubiący uczniów, wybierający i wykonujący zawód nie tylko z powodów extra wolnego czasu.
A nie jest to łatwy zawód.
E.
Puszczam plotkę prawdziwą – wymień zawód, a Cichał pracował w tymże. No, nie we wszystkich, ale PRAWIE!
Książkę ma napisać, wspomnienia!!! (Jak będę stary, powiada Cichał).
Robic naciski na Cichala względem tych wspomnień! Potem może uzupełniać 😉
…minus kreseczka w „l”…Cichal ma być.
Dobranoc, Memłony i Memłonki.
Buzzzziaczki!
🙄
…oraz Memłątka…
Echidno,
byś musiała poczytać do tyłu, w skrócie „na mem łonie wychowałam…”=memłon
Alicjo –
czytaj Pani mędzy wierszami. Ja tę bajkę przerabiałam w szkole średniej. To polonistka nie znała znaczenia. Lecz z dowcipu jakiego puentą było – połóż głowe na mem łonie (przy czm wymowa była memłonie) uśmiała się serdecznie. To z czegoż Ona się śmiała? I to była moja niedopowiedziana puenta.
E.
…ależ echidno, „każden” miał inną polonistkę 😉
Myśmy miały (Rzplita Babska) taką zaraz po studiach. Nie było kłopotu ze zrozumieniem, bo różnica wieku niewielka. Dobra była, moim zdaniem. Ostra i wymagająca tyż. Ale wiedziała, co od kogo wymagać.
Pozałatwiałam sprawy, ponaumawiałam się, kalendarz warszawski dopięty „do pięty mojej”.
Całkiem spokojnie dopijam z Jerzorem piwo (on dopił, grzeje wyrko, czyta) i się udawam. Poczytam, zanim zasnę.
Branoc!
Apaw,
Wszyscy już Ciebie tu witali oprócz mnie. Nadrabiam zaległości – witaj! Sałatkę ziemniaczaną której przepis załączasz jem dosyć często, ale niestety kupioną. Sprzedają ją tutaj jako „German potato salad”, nareszcie wiem jak się ją robi.
Jarzębina
już tu gościła, chyba, że mi się coś w starej głowie poplątało.
Nie pamiętam jak się nazywała osoba z Islandii, która pojawiła się na blogu jak meteor, by zaraz zniknąć.
Gospodarz już szczupaka zaliczył, a ja wczoraj nic. Pojechałem nad wodę pierwszy raz w tym sezonie, pomoczyłem kija i …nic. A tu już flądry ciągną. W przyszłym tygodniu wezmę się solidniej.
Co drugi dzień chodzę odwiedzić mojego przyjaciela Joe – od kilku dni jest w domu dla starych ludzi. Pensjonariuszy przebywa tam dużo, ale jestem jedynym odwiedzającym. Idąc przez bardzo długi korytarz co chwila zatrzymuję się, gadam, żartuję, opowiadam coś tam, nie przechodzę obojętnie obok nikogo, chociaż nikogo z nich tak naprawdę nie znam. Dzisiaj zauważyłem, że już nie tylko Joe na mnie czeka. Gdy idę tym długim korytarzem z pokoi wytaczają się wózki o wielkich kołach napędzane wątłymi rękoma, stukają laski, szurają tzw. balkoniki, wyłaniają się szlafroki owinięte wokół pięknych kiedyś ciał. Wszystko po to, by powiedzieć, a przede wszystkim usłyszeć – „Hello, how are you today?”.
Gdy wychodzę jest podobnie, z tym, że wszystko w jeszcze większym pogotowiu. Przed drzwiami wyjściowymi, po krótkim wyścigu, ustawia się kilka wózków w szyku. Kierowca pierwszego – zwycięzca – powiadamia pielęgniarkę, która otworzy mi drzwi umożliwiając wydostanie sie na zewnątrz. Reszta czeka w nadziei, że może wychodzący poda rękę, zagada ponownie. Nie jest to pusta nadzieja.
Za tymi zamkniętymi drzwiami istnieje świat innych wartości, największą ma życzliwość, natomiast chamstwo i zło nie mają tam żadnych szans akceptacji.
A ja jestem z pewnością za miękki.
Ale mi się zebrało. Wybaczcie.
Dobranoc.
Nowy –
Nie jesteś za miękki. Sytuacje jakie opisujesz nie są znane wielu. Tak zwane Nursing Homes z zewnątrz wyglądają ładnie w otoczeniu zieleni,
Wnętrza również.
Tylko ci co tam mieszkają potrzebują nieco więcej niż ładne otoczenie. Personel nie zawsze ma czas, rodziny zajęte swymi sprawami nie przywiązują wagi do częstych odwiedzin i starsi ludzie spragnieni serdeczności i ciepła powoli zaczynają wegetować.
Nawet krótka wizyta jest wyczekiwanym promieniem. To, że porozmawiasz z każdym nawet przez chwilkę jest dla nich olbrzymim wydarzeniem.
Echidna
Nowy –
Pozostając w temacie. Wczoraj przeglądałam projekty jednej ze znanych firm architektonicznych. Specjalizują się praktycznie we wszystkim od elewcji budynków biurowych do wnętrz mieszkalnych.
Przepiękne, żywe kolory, najnowsze,oryginalne i niekonwencjonalne rozwiązania.
Jedynie Nursing Home odbijał na tle ferii kolorów szarością i smutkiem. Ładne lecz ponure. Gołębia szarość i biel potęgują uczucie izolacji i odosobnienia.
E.
Echidna,
Budynek, który odwiedzam, jest niski, parterowy, ale bardzo duży. Tuż za oknami pokoju Joe rosną piękne rośliny, jest maj, kwitną azalie. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Tylko ta szyba. Okno można zaledwie uchylić, dotykowego dostępu do świata broni zamontowany łańcuch.
Wewnątrz tylko odgłosy starości.
Nisia, rozowy granit jest u mnie w Côtes d’ Armor. Znam okolice, ktore bedziesz zwiedzala. Moja francuska rodzina mieszka w Douarnenez; jadac na Pointe du Raz bedziesz przejezdzala przez to miasteczko.
Nowy –
właśnie to – jak polizać cukierka zza szyby?
Przykre, że nie potrafimy (generalnie) czy też nie chcemy zrozumieć ludzi jacy z uwagi na wiek lub stan fizyczny zdani są na opiekę innych.
E.
Nisiu poryw uzasadniony … 🙂
Nowy wzruszający opis …