Na dobry(?) dzień
W mojej kamienicy jest dobrze zaopatrzony sklep spożywczy. Przechodzą obok niego pracownicy kilku firm mieszczących się w pobliskim wieżowcu. Dlatego codziennie rano można spotkać młodych ludzi, którzy spiesząc się do pracy, wstępują tam na pyszne śniadanie. Jakie to jest śniadanie? Jest w nim wszystko, co znamy z telewizyjnych reklam. Przeważnie butelka bardzo kolorowego napoju energetyzującego i modny czekoladowy baton. Owszem, można kupić w tym samym sklepie kanapki, z mięsem lub bez, ale w sposób widoczny przegrywają one z efektownymi butelkami i budzącymi lwią siłę batonami.
To dobra ilustracja problemu złych nawyków jedzeniowych. Ale przecież nawyki to coś, co wynosi się najczęściej z domu. Czy młodzi ludzie, którzy tak właśnie celebrują śniadanie, nabyli ich w domu, czy nabyli je już w swoim samodzielnym życiu, tego nie wiem na pewno. Zaryzykuję podejrzenie, że w wielu domach nie jada się z pospiechu porządnych śniadań. Jadanie „szybkich” płatków śniadaniowych to wyjście połowicznie lepsze, bo duża ilość cukru i innych dodatków też nie jest wskazana.
Oczywiście nie sądzę, aby najsurowsze napomnienia zmieniły coś w obyczaju. Ale zawsze warto próbować.
Komentarze
Oni nie mają czasu, to po pierwsze, a po drugie nie mają przykładów rodzinnych. Jeśli mają, to pszenna buła, margaryna i wędlina lub ser z tablicą Mendelejewa oraz słodka kawa. My propagujemy owsiankę (nie błyskawiczną) z nasionami, wieczorem zalane wodą. Rano dodajemy owoce i jagody, koniecznie banan i posypkę z pestek awokado lub kurkumy. Na to chlust jogurtu i… pyszne Ci to jest!
Na dzień dobry, kiedy otworzyłem oko, było już trochę późno, ale i ozean, i słoneczna planeta znajdowali się na właściwych pozycjach
https://photos.google.com/share/AF1QipOoGvcswqcQUY2YWLEMuxmMi_kLUSYS2m18GHQdH06PDFy4WyPLgB8u787_LyO–A/photo/AF1QipPUgdcyFNaDsBhS4WC4FADY4YSJFSvLZZjYGDyn?key=alNqV3hXVmtLLVBIc1lhNVlUUlhMMmsyMUw5ejJB
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że Latorośl wraz z Ukochanym zabierają do pracy bułki własnego wypieku oraz sałatki osobistej roboty. Ostatnio poczęstowali nas bułeczkami pieczonymi na drożdżach z dodatkiem miodu i kurkumy. Delicje 🙂
Krystyno-dzięki za wieści względem ciasta francuskiego. Ostatnio w Leclercu znalazłam to ciasto w wersji bezglutenowej, ale z olejem palmowym.
Jakies pietnascie lat temu jak jezdzilam do Mamy to rano bieglam po swiezy chleb, bialy ser i gazete przed osma godz. Bylam przerazona jak widzialam co dzieci kupowaly do szkoly: batoniki + kolorowe napoje. Nie wiem czy rodzice wiedzieli co kupowaly dzieci . Przyznam sie, ze sama kupowalam slodkie bulki ( z makiem, serem i jagodami ), bo szukalam slodkich wspomnien z dziecinstwa a takich bulek u mnie nie ma.
Elapa, kumam całkowicie twoje poszukiwania. Ale innych również. Ja natomiast, kiedy jestem w jakimś markecie i nagle przyjdzie mi ochota puścić bąka, to najchętniej robię go w pobliżu stoiska z serami. I cieszę się jak dziecko, kiedy znajdą się w tym momencie fascynaci zainspirowani zapachem franzuzkiego sera.
Widzę, że Arek wraca do poprzedniej formy! Smacznego franzuzkiego sera.. 🙂
Milo bylo zobaczyc dawno tu juz umieszczane przepisy. Szczegolnie sledzie Irka jak znalazl! Niedawno widzialem zwykle slone sledzie w malych, litrowych wiadereczkach. Zrobie sobie, ba, sobie i innym!
Przepisy trzeba umiec pisac. Czasem sie denerwowalem, kiedy sp. Piotr-Gospodarz podal cos tak, ze dla mnie niegramotnego, cos bylo niejednoznaczne. Tak mam jak skorzystalem z przepisu na wiedenska zupe kartoflanna „na bogato”. Jolinek http://www.kuchniatomka.pl/wiedenska-zupa-ziemniaczana-na-bogato/ Zrobilem scisle wg przepisu i moge potwierdzic, ze „to” ma potencjal! Lecz nie wiecej, bo podane ilosci nijak maja sie do siebie i w ten sposob powstale jadlo pozostawilo po sobie doslowny niedosyt, niedosyt taki jaki pozostawia po sobie cienka lura. Jesten wlasciwie dosyc oblatany aby zauwazyc, ze 1,5 l rosolu ma sie nijak do zalecanych 150 g warzyw, „grzybkow z paru glowek” i 3 duzych kartofli, zwlaszcza kiedy sie potem nadmienia, ze stosunek obranych warzyw do kartofli ma wyniesc 2:1. No i – wyszlo jak wyszlo. Ale, zrobie jeszcze raz!
Niczego natomiast nie zrobie z ponad 8 kg bialej kapusty ktora sobie onegdaj skrupulatnie poszatkowalem posolilem i ugniotlem w sloje i glinianny garnek. Skorzystalem z przepisu na stronie niemieckiej, gdzie zalecano – jak mi sie wydawalo – 100 g soli na kilo kapusty. I znowu – gdzie byl zdrowy rozum, bo gdzies przesunal sie przecinek, a ja tego nie ocenilem krytycznie. Zakladam, ze nieuwaznie czytalem. Nie sprawdze, bo nie udalo mi sie ponownie znalezc tej strony. Moja szkoda lecz, ma ktos moze pomysl na to co z tym zrobic?
Nie bylo problemu natomiast z resztkami wczorajszego objadu, zjedlismy i dzis ze smakiem. Byl to gulasz z jelenia, dzika i wieprzowiny, do ugniecionych kartofli i kalafiora. Owszem, mialem inny pomysl niz gniecione kartofle lecz wzgledy na goscia zadecydowaly. Nasza juz teraz juz 7-latka zyczy sobie u nas zawsze gniecione kartofle.
To tyle i – pozdrowienia dla wszystkich!
Do tego gulaszu bardzo pasowałyby kluski śląskie albo jakaś kasza. Moje wnuki lubią te kluski.
Na przesoloną kapustę kiszoną w tym wypadku nie ma chyba rady. Przepisy mówią o 2 dag soli na kilogram kapusty.
Danuśka,
za ciastem francuskim rozglądaj się w różnych sklepach, nie tylko w Leclerku.
Jolinek podpowiedziała o nowym wpisie.
Nie wymawiając, Śp. Gospodarz poprosił tych speców od internetowej „Polityki”, żeby nowy wpis zamieszczać punkt 8:00 (u mnie 2:00 w nocy i dlatego nawygrywałam się trochę książek w środowych quizach 🙂 )
Nie nalegam, ale może warto byłoby poprosić tych speców od…
Pepegor,
ja tam się nie znam, ale z tymi gramami soli na kiszenie kapusty – moim zdaniem dokładnego przepisu nie ma. Jak czujesz organoleptycznie, że sok z kapusty jest w miarę słony, to wystarczy, więcej soli nie dodawać. Dlatego warto się nie trzymać ścisłych receptur – zasolić i co jakiś czas próbować. I ewentualnie dodawać soli w miarę potrzeby 😉
Nie ma jak pożywne śniadanie w zimny, zimowy dzień. 🙂
Z Kuryera Lwowskiego 1902 r.
„Spis potraw w handlu Delikatesów, przy ul. Hetmańskiej 10.
Poleca Jan Baczyński
Na poniedziałek o 9 rano:
Śniadanie:
Barszcz klarowny
Kiełbasa smażona
Paszteciki
Kurczęta po węgiersku
Bigos myśliwski.”
To Baczyński, natomiast Maksymowicz poleca:
„Nowo otworzony
przy handlu delikatesowym
Pokój śniadaniowy
we Lwowie, ul. Sokoła 1
(…)
na niedzielę śniadanie:
flaczki po warszawsku
wędzonka pragska z pirem grochowem
i wiele innych gorących przekąsek.”
A może tak jajecznicę? 😉
z Kuryera Lwowskiego 1999
„Gitla Kuh, handlarka szła niosąc cały fartuch jaj. S. Weisberg jechał na wozie, wioząc mnóstwo flaszek wina. Dwa te fakty w żadnym związku nie zostające wywołały przecież katastrofę i gaudium bezmyślnej gawiedzi na ul. Jagiellońskiej. Gitla szła, Salomon jechał i wjechał całym wozem na Gitlę, która niebawem dostrzegła, że w fartuchu zamiast jaj, znajduje się prawdziwa i płynna jajecznica.
Ponieważ taki sposób robienia jajecznic nawet policyjnie jest nie dopuszczalny, przeto Weisberg będzie pociągnięty do odpowiedzialności, gdyż kapitał Gitli ulokowany w jajach przepadł bezpowrotnie.”
A na prezent świąteczny może „Kapłony i szczeżuje”?
Historia potraw w nowej książce „Czarnego”:
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/kaplony-i-szczezuje
Asia,
https://www.youtube.com/watch?v=vm6fMSb97Xg
Szczeżuja – jak to słyszę (czytam) natychmiast Irena Kwiatkowska mi przychodzi na myśl. W tekście poniżej jest chyba błąd ortograficzny (albo ja jestem w mylnym błędzie 😉 )
(Szczeżuja pospolita (Anodonta anatina) <–wiki powiada…)
Szuja – naomamiał, natruł i nabujał
Szuja – a wierzyłam przecież mu jak nikt
Szuja – dziecku kazał mówić proszę wuja
Alleluja wesołego zrobił mi i znikł
Szuja – obrzydliwa larwa i szczerzuja
Szuja – do najtępszych pierwotniaków rym
Szuja – bezlitostny kamień i statuja
Fałsz i ruja bezustannie powodują nim
Gdy życie zdarło z faceta już maskę
Gdy mu fasada rozpada się z trzaskiem
Gdy zza niej wyjrzy jak małpa z pokrzywy
Pysk zły i obrzydliwy i pryśnie cały blef
O wtedy chociaż się pragniesz powściągać
nie nasobaczyć i nie naurągać
Choć inwektywą żywą nie chcesz chlustać
To same twe usta wykrzykną tobie wbrew:
Szuja – pióra by pożyczyć od Anouilh'a
Szuja – by opisać co to jest za typ
Szuja – kawał matrymonialnego zbója
Z pieszczot dwója, nieudana galareta z ryb
Szuja – najpiękniejszy kęs mi życia ujadł
Szuja – toczył ze mnie hektolitry łez
Szuja – cóż takiego uczyniłam mu ja
Żem jak tuja poderżnieta przezeń dzisiaj jest
Mówię wam poderżnietam jest!
U mnie jeszcze wieczorny poniedziałek, ale w Polsce już Barbary mogą świętować, nawet śpiąc, a co!
Wszystkiego dobrego życzymy z Jerzorem naszej Gospodyni oraz wszystkim naszym Basiom, także tym podczytującym. Życzymy też górnikom i geologom, najlepszego!
Dolacze sie do tak ladnie tu zlozonych zyczen!
Nie moge spac i juz.
Solenizantkom najlepszego.
Danuśka
3 grudnia o godz. 15:31 580673
Konkretnie w jakich przypadkach?
dzień dobry … ☕
Barbarom i Basiom najserdeczniejsze życzenia imieninowe – zdrowia, pomyślności, radości i spełnienia marzeń … 🙂 … Geologom pomachanko … 🙂
Asiu … 🙂 … ciekawe czy Francuzi robią jajecznicę z winem …
mój syn i zięć zawsze dbali o zdrowe jedzenie a córka zaczęła dopiero jak przytrafiły jej się kłopoty zdrowotne … syn i córka z jednej kuchni wyszli a mieli bardzo różne podejście do jedzenia … zięć długo pracował nad córką by zmienić jej upodobania jedzeniowe i udało się … nie umiem znaleźć definicji jak dobrze wychować dzieci by jadły zdrowo bo u mnie się sprawdziło tylko w połowie …
Gospodyni, serdeczne zyczenia.
Jolinku, nigdy nie slyszalam o jajecznicy z winem.
Dzień dobry 🙂
kawa
Serdeczności imieninowe dla Barbar 🙂
Wszystkiego najlepszego dla naszej Gospodyni i blogowych Barbar:
https://www.youtube.com/watch?v=38dPUTTyyD4
yurku-problem polega na tym, że link, owszem, bez problemu daje się skrócić, ale nie chce się otworzyć:
http://ak5.pl/wj6.html
Link w całości:
https://scontent-atl3-1.cdninstagram.com/vp/489d8a29fc4b50c63244cb56e7cef9ff/5C5A21F2/t51.2885-15/e35/40185681_708893739444189_6831870169824886784_n.jpg
http://ak5.pl/ej6.html
No coz, pieknie i idealistycznie jest jadac zdrowo i poswiecac na przygotowanie zdrowego jedzenia duzo czasu. Ale na to pewnie bede miec czas na emeryturze. Teraz niestety, bardzo czesto wyscig z czasem powoduje, ze rano jem cos, co mi zapewni energie na wiele godzin, podczas ktorych musze biegac z jednego kursu na drugi i nie mam czasu pomyslec o spokojnym, zbilansowanym posilku.
moja córka rozwiązałam problem w ten sposób …
1. zamawiała przez 3 miesiące zdrową dietę pudełkowa by się przyzwyczaić ..
2. ma szczęście, że pracuje w budynku nad” Koszykami” i teraz tam chodzi lub zamawia zdrowe jedzenie (mają jako firma bonifikatę bo dbają o pracowników) …
można podpisać …
https://www.petycjeonline.com/likwidacja_pomnika_i_odebranie_skwerowi_imienia_ks_henryka_jankowskiego?uv=12134500&utm_source=twitter
Lubię dzielić się tym co posiadam. A zatem , dla Barbar dużo, dużo, dużo i jeszcze trochę tutejszego ciepła przesyłam, i uśmiechu 🙂
🙂
🙂
To dopiero początek dnia a monitory w mobilku wskazują 26°C. Mimowszystko jestem już po śniadaniu. A przygotowuje je dokładnie tak jakby życzył sobie Magdalena.
Najpierw zostały obrane dwie tutejsze mandarynki i ułożone na talerzu, obok nich obrane ze skórki kaki i pokrojone na takie kawałki by nie przemęczać się otwieraniem ust zbyt szeroko. To wszystko przy szumie ozeana, promieniach słońca i w otoczeniu czystego powietrza na tutejszych przybrzeżnych skałach. Teraz, kiedy już ostatni kawałek zniknął z talerza można iść do bara na espreso i dowiedzieć się co w ozeanie piszczy
Ale ja mieszkam na wsi (calkiem dobrowolnie, nie lubie miasta) i tutaj niestety nie dostarczaja pudelkowego jedzenia. Niedostatki w diecie rekompensuje sobie za to w weekendy (ciekawe, czy Alicja sie na ten aglicyzm oburzy 😉 ) i tym, ze moge do woli spacerowac albo jezdzic na rowerze, kiedy mam czas.
A ja mieszkałem na drugim piętrze, teraz żyje (ciekawe czy Magdalena skuma ten niuans, aczkolwiek jest to ogromna różnica) nad ozeanem 🙂
Podają espreso
Kum, kum, kum 😀
Magdaleno,
ten anglicyzm już tak dawno się zasiedział w języku polskim, że nawet ja nie pamiętam, kiedy. Zauważ, że nie na wszystkie anglicyzmy czy inne -izmy się zżymam, tylko na te, które wrzuca się na siłę, podczas gdy istnieją całkiem dobre słowa polskie 😉
„Poleca Jan Baczyński
Na poniedziałek o 9 rano:
Śniadanie:
Barszcz klarowny
Kiełbasa smażona
Paszteciki
Kurczęta po węgiersku
Bigos myśliwski.”
Mam nadzieję, że to do wyboru, mnie osobiście wystarczyłby bigos, od święta z towarzyszeniem lornety, czemu nie 😉
Yurek swoje życzenia względem Barbar pięknie zilustrował.
We Wrocławiu odkąd pamiętam jest „kultowy” bar „Barbara” na ul Świdnickiej, blisko Rynku. O równie kultowym barze Miś na Kuźniczej już tu było.
Śniadania do szkoły – wstać trzeba było o szóstej, koszmar, zwłaszcza w zimie, żeby zdążyć na pociąg (to czasy ogólniaka!), a do stacji PKP było prawie 2 km. Zawsze biegiem! Robiłam 2 spore kromuchy podwójne i one były zjadane natychmiast po zajęciu miejsca w pociągu, jeśli takowe było. Po drodze do szkoły, już po wyjściu z pociągu, wstępowałam do przyjaciółki, żeby ją obudzić, w tym czasie jej Babcia przygotowywała dla niej i dla mnie następne kromuchy, które się zjadało na tzw.Długiej przerwie po trzech pierwszych lekcjach. Nie wiem jak wy, ale ja miałam szalony apetyt i mogłabym zjeść konia z kopytami, ale wziąwszy pod uwagę kilometraż dzienny, nie dziwota, było to w sumie ok.8km. Do pociągu, z pociągu (też spory kawał ok.2km), trzeba też pamiętać, że mieliśmy zajęcia z wychowania fizycznego, 4 godziny w tygodniu.
Człowiek był fizyczny – a wczoraj wyczytałam w jakimś artykule, że polskie dzieci prawie wcale się nie ruszają. Na pocieszenie – tutejsze też, i to widać!
Jerzor z Maćkiem razem rano wychodzili do pracy/szkoły i sami sobie przygotowywali kanapki, sprawnie im to szło. Jerzoru zostało to do tej pory 😉
Co to znaczy „jeść zdrowo” to też sprawa do dyskusji, dla mnie podstawą jest to, że przygotowuje się coś do jedzenia w domu i wedle własnego gustu. Z zakamarków pamięci – u mnie w domu podstawą były jajka, ser biały własnego wyrobu, ser zółty, czasem jakaś wędlina, bardzo lubiłam makrelę wędzoną, ze o dorszu nie wspomnę…no i pomidory, ogórki, listek sałaty. Znienawidzony dżem – zostało mi do tej pory! Ale jak nie było nic innego to i dżem robił za smarowidło. Za to smalec ze skwarkami – mniam-mniam! Też mi zostało do tej pory 🙂
Maciek z Jennifer oboje lubią kuchcić i mają sporo kuchennych zmyślnych urządzeń i garów do przyrządzania różnych potraw. Maciek jako student dorabiał przez rok w knajpie jako podkuchenny i to mu zostało umie sobie sprawnie zorganizować pracę w kuchni.
Oni oboje jakoś tak szybko to robią, że prawie jak hokus-pokus i jedzenie jest na stole.
Gospodyni i Barbarom – wszystkiego najlepszego!
Szarość za oknem i raczej zgniła pogoda nie nastraja optymistycznie. Kapuśniak będzie na pocieszenie.
Basiu! Pani bloga naszego! Najlepszości!!!
Barbarom Takoż!!!
Bezdomny. Ozean piszczy. Aż tutaj go słychać… 🙂
@Alicja
Bar Barbara to już tylko wspomnienie☺
To dobrze, że chociaż gdzieś piszczy. U mnie mógłby się dziś spokojnie nazywać 🙂 spokojnym. I nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 🙂 Nie myślę tutaj o sobie, bowiem skorzystają na tym spokoju, ci którzy słuchają Radio Swis_s Jazz. Niemalże od samego początku tego radia jestem, proszę bez żadnych podtekstów, członkiem rady programowej, i dziś był odpowiedni czas by przysiąść fałdy, oderwać się od delikatnego szumu ozeana, umieścić słuchawkę w uchu i wybrać na kolejny miesiąc tylko te tytuły, które również tutejsi odbiorcy sobie cenią. Nawet jeżeli są to tylko, i Magdalena 🙄 i Cichal 🙂 to warto było dla tych dwoje poświęcić trochę czasu.
Dziękuję! Słucham regularnie.
Dobrego ozeana! 🙂
Parę dni temu przypadkowo przedawkowałem kurkumę do chleba i wyszedł… złoty!
Dzisiaj już świadomie zadałem do przypraw. Bardzo to ładnie wygląda. Zażółciło też mieszadło (nie szumidło) z robota. Niestety chleb wychodzi dość kruchy. Dlaczego, nie mam pojęcia.
Serdeczne zyczenia imieninowe dla naszej Gospodyni oraz Bas blogowych!
Dziecinstwo spedzilam na Slasku i Barborka to dla mnie wspomnienia orkiestry gorniczej wygrywajacej rano jakies marsze dla sztygara mieszkajacego w moim bloku i budzacej cala okolice bladym switem. Ciekawa jestem czy dalej jest ten zwyczaj?
A jadanie zdrowego sniadania to dla mnie troche abstrakcja – wstaje rano wczesnie i ja jestem obudzona, ale moj zoladek nie. Nie ma sily zebym mogla cos zjesc w domu, bo to za wczesna pora. Po godzinie spedzonej w samochodzie (dojazd do pracy) zaczynam prace i dopiero ok. godziny 10 jest przerwa kiedy moge cos zjesc. Dlatego moje sniadanie to jogurt, banan, woda z cytryna i kubek kawy, wszystko na szybko. Normalne sniadania jadam w domu tylko w weekend, albo jak pracuje z domu.
dżem na czasie …
http://www.ritacreative.pl/2018/12/swiateczny-dzem-mandarynkowy.html
Też Barbara:
„Barbara Nowacka „budowniczą mostów” i jedyną Polką w rankingu „Politico”
Trzymiesięczna zbiórka podpisów pod ustawą „Ratujmy Kobiety”, na której czele stanęła Barbara Nowacka, walnie się przyczyniła do wybuchu protestów kobiet przeciwko PiS. Powtórzenie akcji w 2017 r. utrwaliło jej rolę jako polityczki i kobiecej liderki. (…) Barbara Nowacka znalazła się jako jedyna Polka w zestawieniu 28 europejskich osobowości, które trzeba obserwować.”
Brawo Barbara!
Bezdomny – tez wybieram utwory do radia swiss jazz 🙂
Wiec jesli sie komus zestaw nie podoba, to juz wiadomo, do kogo miec pretensje 😉
Dziękuję bardzo za życzenia, a moim Imienniczkom serdeczności przesyłam 🙂
Kulinarne prezenty dostałam – Kuchnię Iwaszkiewiczów i Historię życia Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Po dniu gwarnym i dość pracowitym czas na lekturę.
Najserdeczniejsze życzenia dla Basi Gospodyni oraz wszystkich blogowych 2(Bar) 🙂
Problemu jadania śniadania (i nie tylko) w pośpiechu nie posiadam. Jem powoli i z przyjemnością. I niech się dzieje wola Nieba!
Za to potem – niestety – gnam na złamanie karku i – niekoniecznie skutecznie – nadrabiam czas zainwestowany w spokojne śniadanie.
Ten typ już tak ma i to się nie zmieni 😉
Barbarom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=U4n8fL5BYMo
https://www.youtube.com/watch?v=bxJ7JCppdvM
https://www.youtube.com/watch?v=k6YCxXQ6Scw
La Mer https://www.youtube.com/watch?v=rveEkv4ZM8k
http://ak5.pl/aj6.html
Taki wyszedł złoty. Ale dlaczego pękł? Zna ktoś powody?
Bo to jest chleb do wypęku 🙂
Jak dobry – to ani kolor, ani pęk nie przeszkadza. My od jakiegoś czasu kupujemy chleb pod tytułem calabrese (jak widać, jeszcze nie zajrzałam do ściągi o skracaniu sznureczków 😉 ). Tak ten chleb wygląda, a smakuje znakomicie, chleb na zakwasie oczywiście:
https://www.google.com/search?q=calabrese+bread&client=firefox-b&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=8Yh4lVvUfnGtuM%252Ce0fznwSTlu8bpM%252C_&usg=AI4_-kRxXJBneVFCofr82MqQ79gPH73DmA&sa=X&ved=2ahUKEwiMlIKqsYffAhUvhuAKHQptBSgQ_h0wE3oECAUQCg&biw=1146&bih=520#imgrc=8Yh4lVvUfnGtuM:
Nie należy do najtańszych, 3.50$ półkilogramowy bochenek, ale wart pieniędzy. Ustaliliśmy, że wycinamy 4 równe, spore piętki, każdy ma swoje dwie, żebyśmy się nie pobili. Ten chleb smakuje tylko w dniu, w którym jest upieczony. Wczorajszy to już zupełnie nie to, ale nie mamy problemu ze zjedzeniem go w tym samym dniu.
Zaznaczam, że „Chleb od Jędrka” ze sklepu polskiego też mi smakuje, zdecydowanie żytni chleb na zakwasie, kalabryjski jest też na zakwasie, ale w konsystencji jakby lżejszy, coś pośredniego między żytnim a pszennym, jaki pamiętam z dawnych czasów z piekarni pana Białasa w Kamieńcu Ząbkowickim.
A co – robię im reklamę, bo piekarnia nadal działa i jest od pokoleń w rękach jednej rodziny, ja pamiętam ich „od zawsze”, nie zmogły ich piekarnie giganty, które też potrzebne były.
Chleb Cichala jedliśmy wielokrotnie – nie pamiętam, czy kiedykolwiek był pęknięty, był DOBRY! Foto dowód:
https://photos.app.goo.gl/z9ubrZYQYjDJJZJ7A
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1773854,1,znikajace-ciala.read
Ten artykuł przypomniał mi o Karen Carpenter (The Carpenters), pewnie niektórzy z was pamiętają tę piosenkę:
https://www.youtube.com/watch?v=DNPAM5ABhvs
Danuśka 4 grudnia o godz. 8:46
Literówka, w koło e. Lepiej kopiować linki.
Ten artykuł mną wstrząsnął – bo mnie „się w głowie nie mieści” jak można nie chcieć jeść, a poza tym pamiętam film o Karen Carpenter i jak poruszyła mnie wtedy, koniec lat 80-tych, jej historia. Lubiłam jej piosenki.
Artykuł o jej przypadku wspomina, ja podrzuciłam wyżej ten sznureczek, zanim doczytałam do miejsca, gdzie o niej wspomniano.
My tu „na blogu jedzonym”, jak to Jerzor mówi, lubimy jeść!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
Barbaro lubię takie prezenty …
a gdyby ktoś czuł się podziębiony to do kawy też daje radę …
https://polskatimes.pl/whisky-nowym-sposobem-na-przeziebienie-najnowsze-badania-moga-zdziwic/ar/13710771 ..
pyszne … zrób to sam i się podziel … 😉
http://fabrykapomyslow50.blogspot.com/2018/12/praliny-sliwki-w-marcepanie.html
Jeszcze raz pięknie dziękuję za życzenia i muzyczne upominki 🙂
Jolinku, pomysł na śliwki z marcepanem bardzo fajny, wygląda na łatwy. Ostatnio kupiłam pyszne sliwki wędzone, co za zapach, a i smak przedni.
Tylko raz w tygodniu jest u nas na plazu rynek warzywo owocowy. Są tam również stragany z wypiekami domowymi. Kuszą niesamowicie nie tylko przepiękne sprzedawczynie, wypieki są też warte grzechu. Niestety to moja bajka, lecz nie zarzekam się, kto wie, kto wie?
To co znajduje się na obrazku to nie stragan na rynku, lecz tylko część produktów, wszystkie nie mieszczą się na mobilnym stoliku, w które się zaopatrzylem. Po prawej stronie na dole znajdują się kartofle, które mają wszystkie inne kartofle i ziemniaki pod sobą. To papas arrugadas są niemalże w cenie złota. Za woreczek osiem tutejszych 🙄
https://photos.app.goo.gl/FDW4KmhLLU88Dqm49
Salso, zapomnialam, ze Ty tez Basia. Wszystkiego najlepszego.
Od rana jestem zajeta w kuchni. Wieczorem przychodza goscie na kolacje. Bedziemy wspominac nasza podroz do Madrytu i zdecydowac gdzie pojedziemy w przyszlym roku.
Na celowniku jest Litwa, Lotwa i Estonia.
Alicjo, w Ziebicach tez byla Piekarnia Bialasa. Kupowalismy u niego chleb az do jego wyjazdu. Nie wiem czy wyjechal do Kamienca. Jego wyroby byly sprzedane do godz. 10 00. To byla prywatna piekarnia i Bialas mial maly przydzial na make.
Elapa, dziękuję
…oj, piszę z telefonu i urwało mi uśmiechniętą buzkę 🙂 , elapa, udanego wieczoru, wspomnień i planów.
Jolinku,
to wedle tych ostatnich badań, co dobre na przeziębienia…DOBRE!
https://www.youtube.com/watch?v=-M2jSzLBzK4
Rozgryzłem „skracacza linków”. W okienku w który mamy wkleić nasz długi link jest wcześniejszy napis „http://” należy go skasować i dopiero potem wkleić nasz. Działa!
Elapa,
o ziębickim Białasie nie wiem, chociaż Ziębice to moje miejsce urodzenia i zamieszkania przez jakiś czas (prawie rok ponoć, nie pamiętam).
No właśnie…ten kamieniecki też tak miał – co się upiekło, natychmiast znikało z lady. Z Kamieńca miałam ok. 5 km do domu. Odkąd pamiętam, sława piekarni Białasa była dobrze ustalona, a pamiętam mniej więcej (więcej!)ponad 60 lat wstecz.
https://fotopolska.eu/Piekarnia-Cukiernia_Bialas_Kamieniec_Zabkowicki
https://www.youtube.com/watch?v=5-S2AiiDces
Wczorajszym solenizantkom składam spóźnione ale serdeczne życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności. 🙂
Salso,
świetne książki dostałaś na imieniny.
A co do chleba – nieliczne prywatne piekarnie w minionych, ale jeszcze pamiętanych czasach istniały w wielu miastach i cieszyły się wielkim powodzeniem głównie dlatego, że można było tam kupić świeże, a nawet ciepłe pieczywo, którego nigdy nie uświadczyłoby się w państwowych czy spółdzielczych sklepach. Świeży chleb to było kulinarne marzenie i zazdroszczono tym, którzy mieszkali w pobliżu. Bo jeśli chodzi i smak i wybór pieczywa, to dziś jest o wiele lepiej.
Dzisiejsza kawa od Irka to widok wcale nie taki abstrakcyjny. W niektórych ogródkach kawiarnianych np. przy Domku Żeromskiego w Orłowie wróble biesiadują wśród klientów. Kawy wprawdzie jeszcze nie piją, ale pracowicie zbierają wszelkie okruszki po ciastkach i waflach od lodów.
Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istota niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
Lecz nikt nie popiera wróbelka
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!
(K.I.G)
Krystyno,
nie znam ogródka kawiarnianego, gdzie nie byłoby wróbelków polujących na okruszki, wieść niesie, że jest ich coraz mniej 🙁
A tu pół wielkiego 4kg chleba od Białasa, zakup zrobiony w Kamieńcu Ząbkowickim we wrześniu 2010, jechaliśmy naonczas w gości do rodziny. Ten jeszcze był lekko ciepły!
https://photos.app.goo.gl/GKSc65whtjiVe2fU8
Cichalu 🙄 może pęka, bo jest jakiegoś komponentu zbyt dużo. I ów ten komponent wchłania zbyt dużą ilość wilgoci. Nie wiem co tam dodajesz i w jakich proporcjach. Ja bym eksperymentował z proporcjami.
A może wystarczy dać jedynie znak krzyża jak się wkłada do piekarnika?
Może ktoś mi wytłumaczy. Wróbelki wtrajają okruszki chleba czy ciast. To samo robią gołębie, gdzie indziej mewy i inne ptactwo. Generalnie ostrzega się przed karmieniem ptaków wyrobami mącznymi, bo kwasica itd itp. Co jest grane, bo nie kumam (copyright bezdomny)
Jest wiele story, które powstają ostatnio w moim otoczeniu.
Dziś również siedzieliśmy z sąsiadem w naszym ogrodzie. Podeszła do mnie osoba. Kobieta, z 10 lat starsza. W zeszłym roku na wiosnę kupili takiego samego, jak mój mobilek, nowego z fabryki. Mąż też uprawiał ten sam ekstremalny sport co i ja. Więc jeździli mobilkiem w poszukiwaniu wiatrów. Jesienią trafili naturalnie do Andaluzji, później, co jest zrozumiałe na Tarifa. W pierwszy tydzień adwentu, jak powiadała, wzięli stadka w Cadiz i przyplyneli tu gdzie teraz ja koczuję. Dziś jest rocznica kiedy K. wyszedł na wodę i nie wrócił. Nie tak daleko od brzegu serduszko dało ciała. E. nie mogła powstrzymać się kiedy zobaczyła nazwę takiego samego mobilka i na dodatek z tej samej światowej aglomeracji.
Od jutra wchodzi tutaj kolejna porcja pas s atu. Będzie mnie tutaj mniej 🙂
Cichalu,
no a jak zabronisz wróbelkowi czy gołębiowy wtryniania okruszków? On chce i je! Najlepiej im nie opowiadać o szkodliwości jedzenia czegokolwiek, bo się zestresują! 😉
Na Rynku Wrocławskim pełno wróbelków przy restauracyjno-kawiarnianych ogródkach – a wyobrażasz sobie Rynek Krakowski bez gołębi? Bo ja nie 🙂
Niech żyją wróbelki i każde inne ptactwo! 🙂
A propos tego, o czym piszesz, bezdomny.
Bardzo mi to przypomina historię naszego dobrego znajomego (sznureczek poniżej), który tuż przed wyjazdem na Bermudy ze studentami (studenckie praktyki) był z żoną na obiedzie u nas i umawialiśmy się na spotkanie po jego powrocie z tej wyprawy. Nie wrócił – zanurkował w sprzęcie specjalistycznym – i już nie wypłynął, sekcja wykazała, że dopadł go atak serca pod wodą. Znakomity naukowiec, znany w świecie geologii.
Ja go nazywałam „mister Jack Nicholson” – na zdjęciu ze sznureczka nie tak bardzo wygląda jak Jack, ale… ale on był naprawdę bardzo podobny do Nicholsona, zwłaszcza, że taki sam sposób mówienia, gesty i tak dalej. Nie uprawiał ekstremalnego sportu, ale raz zanurkował w nieodpowiednim czasie, bo gdyby był na powierzchni, może by go uratowali. Jak to Stara Żaba powiada – no i co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz…
http://www.queensu.ca/geol/remembering-dr-kurt-kyser-0
dobra informacja .. w tym roku warszawski ratusz odchodzi od sylwestrowych fajerwerków i stawia na lasery .. wszystko dla dobra zwierząt … ale pewnie domowi pirotechnicy będą strzelać jak zawsze ..
w sobotę 8 grudnia zaświeci choinka oraz Świąteczna iluminacja – Warszawa 2018 …
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/zapalenie-choinki-warszawa-swiateczna-iluminacja-2018,4858284,artgal,t,id,tm.html
dzień dobry … ☕
a Wy co ugotujecie na Świętego Mikołaja? …
http://niedzielnykucharz.pl/menu-na-tydzien-dania-dla-sw-mikolaja/
miłego świętowania … 🙂
można upiec na prezent …
http://knedelka.blogspot.com/2018/12/serce-z-ciasta-francuskiego-z.html
albo zrobić takie inne pierogi …
https://www.kukbuk.pl/wiadomosci/meatlessmonday-i-finskie-pierogi-karelskie/
po dobrych uczynkach będzie dobry dzień … 🙂
mój prezent dla Was … 😉
https://www.mojewypiekiinietylko.com/2018/12/magiczna-pasta/
zaproszenie dla chętnych …
„Świąteczny śledzik ze znakiem MSC”odbędzie się 8 grudnia w warszawskiej Hali Koszyki. Potrwa od godziny 11.00 do późnych godzin wieczornych. Wstęp wolny …
https://www.kukbuk.pl/wiadomosci/edukacja-przy-sledziku-juz-niedlugo-w-hali-koszyki/
Trochę przewrotny ten tytuł, Jolinku…mamy jeść tego śledzika czy płakać nad jego znikaniem z wód Bałtyku?
Co to znaczy „niezrównoważony połów”, „nieodpowiedzialne rybołóstwo”? Ten „śledzik” stanąłby mi kością-ością w gardle…
Alicjo przyleć i sama zobacz … ja tylko informuje … 😉
Jolinku,
to nie do Ciebie, tylko poczytałam i zastanawiam się, co to znaczy „niezrównoważony połów” i tak dalej. Do sieci rybackich wpada wszystko, niestety. Czyli – zlikwidować rybołóstwo, zwłaszcza, że coraz bardziej lubimy ryby! Przylatam i bywam…
https://photos.app.goo.gl/v4mBVAxLU5vdrQbM9
p.s.To powyżej to Hel i Zatoka Pucka, tegoroczne zdjęcie z czerwca, gdzie wpadliśmy na siebie z Pawłem Wiedeńskim u jego znajomej, a potem jeszcze dosiadła się do nas Mira Urbaniak, moja i przede wszystkim kumpela Nisi, a ja ją znam z rejsów Darem.
Świat jest mały…
Tutaj czuć już też przedswiąteczną atmosfere. 🙄 wczoraj widziałem na ulicy, jak jeden mężczyzna sprezentowal zegarek, portmonetke i telefon komórkowy drugiemu, który nie miał nic, nuż w dłoni.
.. tylko nuż w dłoni
A nuż to był napad? skoro nóż w dloni 🙂
Alicjo, dla Ciebie: https://www.msc.org/pl/co-robimy/nasze-podejscie/czym-sa-zrownowazone-polowy
A tu pogodna piosenka na ponury dzień:
https://www.youtube.com/watch?v=2MNC8DUiaYg
Nóż w wodzie!
Salsa – no tak, ale skąd ja wiem, kupując rybę w sklepie, z jakich ona połowów? U nas nie przylepiają pieczątek, z jakich ryba pochodzi połowów. Ja zakładam, że z tych co trzeba 😉
U nas słonecznie i plusowo na chwilę (jutro podobno będzie minusowo).
Alicjo u nas przylepiają …
widziałam chyba raz taką kapustę …
https://amplusfoods.com/2017/02/16/kapusta-coolwrap-2/
ludzie kupują i jedzą … 😉
https://kochamlubiegotuje.blogspot.com/2018/12/roladki-z-kapusty-coolwrap-z-ososiem.html
Jolinku,
U mnie dzis na obiad lazanki z tej kapusty – zrobila wczoraj gar na dwa dni, i dzis tylko odgrzewam.
Ta kapusta jest bardzo dobra – delikatna w smaku (troche slodsza od tej zwyklej), a liscie, kiedy splaszczone, sa prawie kwadratowe. Ponoc swietna na golabki, ja zwykle ja uzywam na surowke albo lazanki. Praktycznie nie kupuje zwyklej kapusty, tylko ta. Nie wiedzialam, ze tak sie nazywa – u nas znana jest po prostu jako plaska kapusta (flat cabbage).
Muszę się rozejrzeć za tą niezwykłą kapustą, chyba nie widziałam, albo nie zwróciłam uwagi. U mnie dzisiaj kapusta włoska pokrojona, rzucona na kurzy rosołek, przyprawy, w tym dużo koperku i dwa pokrojone ziemniaki, taka to była zupa 🙂
Barbaro po prostu włoska zupa była … 🙂 … lubię takie lekkie zupy ..
GosiuB no to mamy relacje z pierwszej ręki o tej kapuście .. trzeba się rozejrzeć … ale łazanek nie zrobię bo nie bardzo lubię ..
ja właśnie wstawiłam wywar na kościach z wędzonego kurczaka … będzie trochę barszczu czerwonego i trochę żurku ..
Na gołąbki u mnie tylko kapusta włoska, też jest bardzo delikatna w smaku. O tę coldwrap jeszcze się nie potknęłam, też muszę zwrócić uwagę, w wielkich sieciówkach powinna być.
Kapustę na gołąbki najpierw w całości obgotowuję przez chwilę, od momentu zagotowania jakieś 5-8 minut. Zostawiam do ostudzenia i potem delikatnie zdejmuję liście.
Nie pamiętam już kto i gdzie opowiadał, że w beczkę z kiszoną kapustą wkłada całą główkę kapusty i gołąbki zawinięte w takie liście to poezja. Wyobrażam sobie!
Ale sama już od dawna nie kiszę kapusty. Łatwiej kupić w sklepie 😉
GosiaB,
dla mnie łazanki z kapustą kiszoną (plus grzybek, jeśli jest pod ręką) !
Polecam, zamiast łazanek może być jakaś forma makaronu kupnego (ja idę na skróty!), na przykład śrubki albo coś podobnego.
Proste chłopskie jedzenie – pycha!
Pada śnieg…
U mnie też …
Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
Alan Alexander Milne (z książki Chatka Puchatka)
Bezdomny
Powiedz mi jak to jest możliwe by facet mógł nic ni robić przez tydzień , dwa, przez miesiąc, przez dziesięć lat ? Nie nudzi ci się w tym nic nie robieniu? Ja bym dostał zwykłego najzwyklejszego pospolitego świra. Nawet pływać ci się już nie chce. I tak do koñca jak prawdziwy Niemiec siedząc na promenadzie? Mnie po tygodniu wakacji chce się do domu, do świata w którym jestem potrzebny . Czasem cię podziwiam za trwanie w takim stanie a czasem współczuję…
Robię ja to, na co mam ochotę. 65 lat życia z budzikiem wystarczy. Kto ma zaległości, niech nadrabia w międzyczasie oceniania innych. Na swoje nieróbstwo ciężko zapracowałem i nic komu do tego. Arek tak 3-maj.
https://www.youtube.com/watch?v=Cxsr0V8O8tM
Nie kłóćcie się chłopaki. Każdy ma tylko jedno życie i, jak yurek powiada, niech je przeżywa jak chce. Jak nie za moje pieniądze – to nic mi do tego 🙂
Prawdę mówiąc też nic nie robię, ogarnę trochę dom, by nie zarósł brudem, no i coś tam ugotuję, bynajmniej nie codziennie. Najczęściej wyleguję się na kanapie, czytając książki, zazwyczaj po raz drugi, a nawet trzeci (krótka pamięć dobrze robi!) .
Niemniej jednak zazdraszczam bezdomnemu pogody, bo u nas już grudniowo 🙁
p.s.Podróżowanie to nie jest nic nierobienie.
dzień dobry … ☕
śnieg był ale się zmył …
ja też nic nie robię i lubię to … 🙂
naleśniki wyśmienite …
https://kuchniawczekoladzie.blogspot.com/2018/12/nalesniki-z-makiem-zapiekane-w-sosie.html
Buenos Dias 🙂
Za moje błędy w pisowni proszę winić moje kompjutry. Mają ogromną pojemność i połkną wszystko.
Nie mam ani ochoty, ani czasu, ani potrzeby kompjutrów dalej programować.
A stany psychiczne osób trzecich, tymbardziej kiedy są w bezpiecznej dla mnie odległości, coś około 5 tysięcy kilometrów, nie interesują mnie. Zbyt mocno zajęty jestem wspólnym życiem z Przyjacielem.
Yurek dobrze pisze, i to jest dobre, tak dalej będę 3-mał,i nikt nie musi mi w tym dziele dopomagac 🙂
Zadowolenia z życia i pięknego weekendu–> bezdomny zajęty podziwianiem kolejnego cudownego wschodu słońca z koi mobilka 🙂
U mnie leje i wieje a ja musze wyjsc. Cos mi jeszcze zostalo z proszonej kolacji to nie musze gotowac obiadu.
Mam puszke maku i szukam latwego przepisu aby upiec makowiec.
Danuska pewnie w podrozy.
elapa a może takie pierogi …
https://kuchniawczekoladzie.blogspot.com/2018/11/swiateczne-pierogi-z-makiem-i-bakaliami.html
lub taki tort …
https://kuchniawczekoladzie.blogspot.com/2018/11/tort-makowy-z-kremem-pomaranczowym.html
u nas nie jest lepsza pogoda .. dziś siedzę w domu a na pociechę będą racuchy z makiem i cukinią ….
A może makowiec na kruchym spodzie?
elapa – a może makowiec japoński. Robiłam w ubiegłym roku. Bardzo smaczny i wymaga mało pracy. Przepis możesz wygooglać.
makowiec japoński …
http://imbirowo.blox.pl/2015/12/Makowiec-japonski-z-jablkami.html
a tu bardziej wypasiony …
https://domowe-potrawy.pl/ciasto-japonskie-pyszny-wilgotny-makowiec-z-jablkami-i-bakaliami/
a takiej wątróbki to chyba nikt z nas nie jadł …
https://babiedolygdynia.blogspot.com/2018/12/smaczna-watrobka-z-kozy.html
Dziekuje za mily odzew w sprawie moich poszukiwan przepisu na makowiec. Podoba mi sie ten japonski z jablkami i kasza manna. Przeczytam jeszcze raz przepis i dokupie brakujace skladniki; kasze i jablka.
U mnie glowne rondo jest czesciowo zablokowane przez ” zolte kamizelki „. Nie wiem co beda robic jutro.. Na szczescie to nie Paryz wiec wiekszej rozroby nie bedzie. Mam nadzieje.
Słońce piękne, ale -10c.
Ja tu nigdy nie widziałam maku w sprzedaży – akurat idę dzisiaj do sklepu z wszelkimi przyprawami, kaszami, mąkami i różnymi cukierniczymi dodatkami, sprawdzę, czy mają. Ciasta „upiekę” w polskim sklepie, poza własnym z owocami.
Wątróbkę to ja tylko kurczaczą, zawsze wychodzi bezbłędnie.
Alicja,
mak jest w tych drozszych supermarketach na dziale z rzeczami do pieczenia, ale zwykle w niewielkich opakowaniach, bo uzywa sie go zwykle do posypania. W moim sklepie tez nie ma.
My mamy makowiec i rozne inne pysznosci z makiem z glowy, bo w domu jest alergik.
Elapa, relacje z Paryza przerazajace … zniszczenia ogromne.
Panowie powyzej, w tym przypadku jestem z Wami – Leben und leben lassen, czyli zyj i dac zyc innym. Jak sie swojego zycia ma dostatecznie duzo, to sie nie musi przejmowac innymi. Ludowa madrosc austriacka.
Kiedy umrę i łopaty stukną,
potem trawa porośnie na grobie,
jako księżyc wrócę pod twe okno,
będę bajki opowiadał tobie,
lecz wprzód dom twój rozsrebrzę na biało
farbą taką srebrną, doskonałą.
Noc wrześniowa także się rozsrebrzy,
noc, ulica i ten cień na ścianie,
i przechodzeń powie: – Ależ księżyc
świeci dzisiaj jakoś niesłychanie,
i położy swą rękę na serce
nic nie wiedząc, że to ja tak świecę.”
K.I. Gałczyński
Wróciłam – w sklepie najróżniejsze różności do ciast i pieczenia, ale maku nie ma ani ziarenka. Poszłam po listki laurowe, a przyszłam z całą torbą różności, tam się kupuje towar na wagę. No to jakieś siemię lniane i różne miksy curry, i jeszcze jakieś suche tymianki etc.
Na obiad będzie botwinka, może trochę nietypowa, bo doprawię ja nieco kiszonym sokiem z buraków.
Trochę za mało mam śmietany, ale mniejsza z tym.
Cichał,
Ty umrzesz jak będziesz stary, więc przypuszczalnie długo będzie trzeba czekać na te iluminacje 🙂
Alicjo, Tutaj w polskich sklepach jest masa makowa w puszkach. Ewa kiedy używała do japońskiego makowca. Wyszedł pysznie! Dzisiaj dostałem sygnał w krzyżu, że to może nie tak daleko. 🙂
Jerzor powiada, że w naszym Baltic Deli też są puszki z makiem. No przecież nie ma świąt bez makowca! Ja leniwie kupuję – nigdy makowca nie piekłam, tylko sto lat temu tort makowy z Baśką, i całkiem był udany!
Botwinka, a raczej barszcz czerwony, nie mylić z ukraińskim, wyszedł pierwszorzędnie.
Cichalu, sygnał w krzyżu nic nie znaczy, ja już od tygodni chodzę krzyżowo połamana 🙁
Myślisz, że zejdę wkrótce? Ja też jeszcze się nie wybieram 👿
GosiaB,
czy u was jest taki sklep „Bulk Barn”? Mam wrażenie, że to sieć, bo u nas są dwa.
Tak, jest. To jest dosc duza siec, ale ja rzadko tam zagladam bo mi nie po drodze. Czasem robie zakupy typu bakalie, platki sniadaniowe, przyprawy itp. Ale zwykle pobliski supermarket albo sklep „mojego” Wlocha mi wystarcza, bo nie kupuje jakichs wyszukanych produktow.
Na lamanie w krzyzu dobra jest yoga, tylko trzeba uwazac i ostroznie dobierac pozy/cwiczenia.
Podrzuć coś Gosiu, proszę. Dobierz ostrożnie.
GosiaB,
ja tam zaglądam mniej więcej po wszelkiego rodzaju przyprawy „na kilogramy”, a potem je ładuję do starych przyprawowych pojemników – bo tam się kupuje na wagę, w woreczek foliowy.
Swego czasu mieli Jaśka fasolę, coś wspaniałego, lepsze niż to, co możesz kupić w gotowych torebkach w No Frills czy gdzie tam. Jakiś czas temu jasiek zniknął, nie ma go tam, a ja jestem niepocieszona.
Pytałam, co się stało – sprzedawczynie nie wiedzą, po prostu nie sprowadzają. Wielka szkoda, te jaśki (po tutejszemu lima beans) pakowane w torebki nie dorastają jaśkowi „na wagę” z Bulk Barn.
Cichalu,
żem zrobiła tę nalewkę na bursztynie na stawowe domagania przeciwne – rozczarowałam się. Mimo, że świństwo jest zrobione na najprawdziwszym spirytusie, guzik działa. Oczekiwałam, że będzie rozgrzewać albo coś w tym stylu, ale wcale nie. Zaznaczam, że to do nacierania, nie do chlania czy popijania.
Ale używam, bo to, ze nie rozgrzewa nic nie znaczy. Może ma działanie długofalowe 😉
Co myślicie o pozywaniu państwa do sądu za to, że jest smog?
Ja uważam, że to jakaś paranoja – smog tworzymy my, bo co tam komunikacja miejska czy międzymiastowa, mamy samochody (nieczęsto w rodzinie ze dwa) i będziemy nimi jeździć. Możemy, co tam tramwaj czy autobus…
Śmieci? W piecu spalić, plastik czy co tam, kogo to obchodzi, byle spalić, byle z głowy. O paleniu śmieci w piecach domowych już wam pisałam wielokrotnie, podróżując po Polsce, jak Polska długa i szeroka, to się czuje! I tak jest od lat.
Nie ma co zwalać na wielkie fabryki dymiące, to nie one robią ten zasadniczy smog, bo one muszą się dostosować do wymogów Unii.
Ja pamiętam przejazdy przez Górny Śląsk z Wrocławia do Krakowa…
Teraz jest to zupełnie inna bajka, nawet ten temat poruszyliśmy z Jerzorem, jadąc z Krakowa do Wrocławia.
My przyczyniamy się do smogu – ale nawet nie myśląc o tym, staramy się nie przesadzać, zwłaszcza bez potrzeby. Przepraszamy za podróże małe i duże 😉
dzień dobry … ☕
Alicjo ma też narzędzia i kasę by walczyć ze smogiem i chyba o to chodzi pozywającym bo nic nie robią w tym kierunku …
pogoda siaka ..
na deser …
https://zapachapetytu.wordpress.com/2018/12/04/docinho-de-coco/
Zgadzam się z Magdaleną, że jak sie swojego zycia ma dostatecznie duzo, to sie nie musi przejmowac innymi.
Z Cichal księżycem
Z Alicji smogiem 😛
Z Gosią że tylko niektóre pozy Yogi działają znacznie lepiej niż przeciwbólowe tabletki
Jolinku, sama popatrz, czy ja się z Tobą zgodzić mogę 🙄 https://cabezo.bergfex.at/webcam/include/fullsize.php?wc=cabezo3&img=2018/12/08/1010
Jolinku,
Twoja argumentacja w sprawie smogu, że państwo ma kasę i narzędzia, ale nic z tym nie robi, wcale do mnie nie trafia – przecież to jest kasa podatników i podatnicy powinni rozliczać państwo z wydawanych pieniędzy. To, że jakaś pani pozywa rząd i domaga się odszkodowania, znaczy, że podatnicy zapłacą za przewód sądowy, a pani pozywająca i dołączający do niej celebryci będą chodzili w blasku glorii tych od ochrony przyrody i tak dalej. Ale każdy z nich ma po dwa samochody albo i więcej (status obowiązuje!).
Trzeba zacząć od siebie.
Jak wyżej wspomniałam, wielkie fabryki to najmniejsze zło, bo są spętane postanowieniami i zakazami unijnymi. Tam są żelazne zakazy i nie ma zmiłuj. Nad „obatelem” spalającym śmieci we własnym piecu nie ma strażnika, wolnoć tomku w swoim domku. To jest problem! Jak wspomniałam, co roku podróżuję naokoło Polski niemalże i widzę, co się dzieje i co w powietrzu czuć. Śląsk jest czysty w porównaniu z tym, co się działo i jak wyglądała przestrzeń jeszcze ze 20 lat temu.
Nie wierzę, że państwo, mając kasę i narzędzia chce zadusić swoich obywateli. To raczej obatel się zadusza dobrowolnie, nie wiedząc nawet o tym.
A cerlebrytom powiedziałabym – dziękuję.
Alicjo, to nie jest tak, że wolnoć Tomku w swoim domku. Dopóki to nie szkodzi innym, tak, ale w przypadku palenia nieodpowiednich materiałów to państwo ma służby , które mogą zmierzyć zanieczyszczenia jakie wydobywają się z danego komina i delikwenta tak ukarać , by więcej nie przyszło mu do głowy palenie czymkolwiek. Tylko służby walczą nie z tym z czym powinny. Był plan wymiany pieców na takie, w których nie można by palić byle czym, lepszy węgiel lub gaz, „nowy” rząd to zlikwidował, walczy o rozbudowę elektrowni węglowych, a te płacą kary i dalej zatruwają. Odbywa się u nas szczyt klimatyczny, niestety nasze pomysły to kompromitacja. Różne są metody zwracania uwagi. Trzy tygodnie temu ekolodzy zablokowali 5 mostów w Londynie, bo uważają, że ich rząd za mało robi w obronie klimatu.
Małgosiu tak właśnie jest a rząd nic nie robi bo mówi tak:
Rzecznik prezydenta Dudy: „Bez CO2 nie ma życia” ,,
Henryk Kowalczyk Minister Środowiska: „Za zanieczyszczenia odpowiadają gnijące drzewa w Białowieży”
itd. dużo tych bzdur można usłyszeć ..
Jolinku, Małgosiu,
już lepiej nie cytujmy dudy (z małej litery zamierzone!) ani jego rzeczników, bo oni dali świetny popis na szczycie klimatycznym!
Małgosiu,
wątpię, żeby się „służby” wzięły za to palenie w piecach byle czym, bo tę służbę zwykle pełni Jasio, sąsiad Zdzicha – to są małe miejscowości i nikt tam się nie będzie przejmował takimi rzeczami, nikt nie myśli w skali całościowej, że tak powiem. A moim zdaniem jest to w Polsce ogromny problem. No i węgiel kamienny, którego jest na te 200 lat czy więcej.
Tutaj gdzie mieszkam w ogóle chyba mało kto o węglu kamiennym słyszał i wie, jak to wygląda. Ropa, gaz, gaz gaz…
Węgiel jest – niech leży i czeka, a najlepiej zmienia się w diamenty 😉
Są inne sposoby ogrzewania, a Polska od wielu-wielu lat zapatrzona w górniczy stan, huczne obchody Barbó(u?)rki i tak dalej.
Poczytajcie sobie życiorysy ministrów środowiska, teraźniejszy z wykształcenia matematyk. Czy to jest fachowiec, który się zna na środowisku i przyrodzie jako takiej, który czai, o co chodzi? Myślę, że wątpię.
Ten od nauk leśnych (poprzedni) sprawdził się doskonale jako wojujący z jakimś kornikiem czy czymś tam…ręce opadają, szyszka też wiecznie na drzewie nie wisi, tylko spada. Ale na miękki materac, który za wczasu sobie przyszyszkował (nie poprawiać!).
A propos rządu – no właśnie, wybrani zostali durnie, bo Polacy poczuli się jakby „zwolnieni” od spraw polityki od czasu 1989 roku i uważają, że już teraz na wybory nie musi się chodzić, jak to było za komuny.
Otóż jak najbardziej MUSI chodzić i rozliczać wybranych za ich pracę, którą zobowiązali się dla wyborców wykonywać.
„Ja się do polityki nie wtrącam” – a przecież to politycy urządzają ci kraj, w którym mieszkasz…
interesujące miejsce i fajne propozycje na jadalne prezenty …
https://www.kukbuk.pl/kukbukpoleca/edycja2/pijane-sliwki-i-czekolada-jak-zrobic-jadalne-prezenty-pod-choinke/
u mnie dziś był łosoś ze szpinakiem na obiad .. a kolacja to tatar domowy ze świeżym chlebem z ziarnami (prezenty od koleżanki) …
Alicjo, ja akurat od 1989 roku zawsze głosuję …
ja tam się do polityki wtrącam jak tylko mogę .. a sprawa palenia w piecach jest bardziej skomplikowana u nas niż w Kanadzie .. to złożony problem a podanie do sądu Państwa to sposób walki poprzez nagłośnienie problemu ..
zimą też można zrobić nalewkę …
http://michawika.blogspot.com/2016/05/ananasowka.html
MałgosiaW
8 grudnia o godz. 14:58
Za instalację co. na gaz dostałem 12 tys. 17 tyś cała inwestycja. Program KAWKA +
Yurek, kiedy?
To jest sposób na celebryckie wystawienie się, Jolinku, takie mam wrażenie – bo to była jedna pani, do której się inni podczepili, a dlaczego nie wzięli się do kupy razem i jako grupa nie złożyli takiego protestu? No i po pierwsze primo, niech się rozliczą z tego, co robią osobiście – samochody czy piechotka, tramwaj, rower? Rezygnują z toreb plastikowych w sklepie, zwracają uwagę na nadmiar opakowań?
Nie będę się chwalić (a właściwię będę!), ale kiedyś do znanej (i przeze mnie cenionej) polskiej firmy kosmetycznej napisałam protest w sprawie opakowania kremu. Rozumiem, że pojemnik kremu musi być taki lub siaki, ale po jaką cholerę ten pojemnik jest umieszczany w jakichś innych plastikach podtrzymujących ten pojemnik w pudełku, żeby się nie telepał na prawo i lewo… Firma promowała się jako ekologiczna, więc zaczepiłam. Dostałam odpowiedź, że „klientki
wymagają pewnego stylu”. Ręce mi opadły, bo przecież po pierwsze producent narzuca ten styl, żadna klientka nie potrzebuje, żeby po pierwsze odzierać pudełko kremu z folii, a potem z iluś tam jakichś…
Nie myślę, że na ten mój firma zareagowała, ale dzisiaj jej kosmetyki są sensownie pakowane. Bez plastikowych wydziwiań nikomu niepotrzebnych.
Co do głosowania – Małgosiu, ja wiem, że blogowe towarzystwo jest obywatelsko odpowiedzialne i głosuje. Moja frustracja przeze mnie przemawia, bo przecież mogło być lepiej i ciągle może…
yurek ale to są działania samorządów nie rządu …
Alicjo celebryta nie celebryta mnie wsio rawno … byle ktoś krzyczał albo tłumaczył o co gramy w tej grze ..
Alicjo,
tak jest dobrze, zaskarzyc gmine, bo to od niej, jako zameldowany obywatel, domagam sie gwarancji podstawowych warunkow zyciowych (jakie one maja byc reguluja odpowiednie normy) w tym na czele: warunkow zdrowego srodowiska. Niech ona, gminia sie tlumaczy, bo ona ma srodki dzialania wieksze niz ja. Ona moze zwrocic sie „do gory, do tych tam”.
Stosujac nacisk na gmine mozna, doprowadzic ew. do wyroku, ktory ta zmusi do dzialania w takim kierunku, ze sprawa stanie sie kontrowersyjna, a poprzez to szerzej znana publicznie.
U nas tu, jest organizacja spoleczna (Umwelthilfe) ktora zaskarza wielkie miasta, jedno po drugim, o zachowanie dopuszczalnego stezenia tlenkow azotu, (NOX, norma EU, chodzi o spaliny silnikow na rope, ostatnio glosny temat, ze wzgledu na skandaliczne manipulacje w silnikach wysokopreznych, nie tylko u WV). Sady wydaja coraz bardziej klarowne wyroki, sprawa staje polityczna do tego stopnia, ze Angela M. dywagowala, czy nie nalezalo by zrewidowac wytyczne. Byla zaraz wrzawa! Polityka nie ma ochoty przygryzc samochodowcom.
Alicjo, moze wiec jakies wyroki wywolaja potrzebne dyskusje. Nie wiem.
A suweren nadal pali tym, co pod reka.
MałgosiaW
8 grudnia o godz. 19:27
2014, program jest do 2022
Ale nie KAWKA
https://dziennikpolski24.pl/kawka-nagle-odleciala-z-rzadowej-listy-dotacji/ar/10031992
http://ak5.pl/mj6.html
Wyrok uderzy w każdego podatnika – o to mi chodzi, to podatnik płaci, a dlaczego zdysyplinowany podatnik, który robi wszystko jak należy, ma płacić? Bo przecież „kasa” rządu to jest kasa z podatków obywateli, a nie z jakiejś innej kieszeni.
Dlatego mówię – rozliczać wybranych z tego, na co wydają pieniądze podatników.
Pepegor,
gmina zazwyczaj nie waży się pozywać tych wyżej, bo ci wyżej mają więcej do powiedzenia i mogą szybko uciszyć tych krzykaczy z gminy.
Jeszcze jedno @Pepegor
– kto jest odpowiedzialny za te stężenia emisji i tak dalej?
My, ludzie, którzy chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko.
W piątkowej GW przeczytałam artykuł ” Smog dusi, miliardy przepadają” o tym jak wydaje pieniądze jedna z najbogatszych instytucji w Polsce – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Raport NIK badający NFOŚ podaje, że tylko w pierwszej połowie 2017 r. NFOŚ zgromadził na swoim rachunku prawie 6,5 mld zł, z czego tylko 210 ml trafiło na zadania związane z ochroną powietrza. Na co więc wydawane są pieniądze ? Np. na szkolenia dla opiekunów terenów sakralnych i obiektów zabytkowych, na remonty, budowę i wyposażenie terenów zielonych wokół budynków o charakterze ” kulturowym, zabytkowym, w tym sakralnym”. Także na geotermię. Od przyszłego roku NFOŚ rozszerzy swą na działalność i w ciągu 10 lat 14 mld trafi do Funduszu Dróg Samorządowych. Jaki jest związek dróg z ochroną środowiska ? Nie wiadomo. Prawie 2 mld zł trafią też do państwowej spółki Polskie Domy Drewniane. Celów jak widać, jest wiele, a tylko niewiele na walkę ze smogiem. W tej sytuacji już się nie dziwię, że odebrano pieniądze KAWCE.
A że akurat głos w sprawach smogu zabierają aktorzy i pisarze to naprawdę nie powinno się sugerować, że chodzi im o własną reklamę, bo kto jak kto, ale Mariusz Szczygieł sławą cieszy się wielką, a aktorki też są bardzo popularne. Dobrze, że chce im się nagłaśniać problem.
errata : Celów jak widać, jest wiele, a tylko niewiele związanych z walką ze smogiem.
Nie wszędzie można wymienić piec na gazowy, bo na wsiach nadal jest z tym problem. Każda gmina może dofinansować wymianę pieca na ekologiczny, ale dopłaty są w różnej wysokości. Znajoma opowiadała, że w domu jej taty wymiana pieca i instalacji kosztowałaby ok. 21000 zł. Gmina zwróciłaby do 30 procent kosztu wymiany ponieważ ten pan ma dochód w wysokości 1650 zł. Osoba ta mieszka sama i z tej emerytury po opłaceniu rachunków, kupieniu leków i żywności nie zostaje dużo do odłożenia. Dlatego trudno jest wyłożyć samemu kwotę ok. 15000 zł. I takich osób jest sporo.
A Krystyna właśnie napisała, jakimi kwotami dysponuje NFOŚ i jak znikają one na jakieś dziwne cele. Wiadomo, że są gminy bogate i biedniejsze i właśnie pieniądze z tego funduszu powinny wspomóc te biedniejsze gminy w zwiększeniu dopłat do wymiany pieców.
Taka akcja społeczna może pomóc w nagłośnieniu sprawy.
Kontrole powinny też objąć sprzedawców opału, także tego ekologicznego. Często gminy dotują wymianę pieca pod warunkiem późniejszego palenia pelletem, którego cena ostatnio podobno znacząco wzrosła, a nieuczciwi sprzedawcy potrafią sprzedać wilgotny.
Krystyno,
nie o Mariusza Szczygła mi szło (akurat pani się promowała, aktorka wtedy), bo go znam, mam książki i cenię. Chodziło mi w tym wpisie o „gwiazdach” o to, że dlaczego się przy okazji nie wypromować.
Z trzeciej strony – kto jak nie ulubieńcy publiczności ma to nagłaśniać?
Napisałam, co w pierwszej chwili mi się pomyślało, bo jednak jest w tym pomysł na przy okazji…
Dlatego ciekawa jestem, co ci wszyscy celebryci i „bardzo popularne aktorki” popierający ruch ochrony przyrody i tak dalej, co robią sami we własnym zakresie.
Powtarzam – iloma samochodami jeżdżą, czym palą w swoich willach i tak dalej. Powtarzam, trzeba zacząć od siebie.
My od zawsze segregujemy śmieci, tu papiery, plastiki, tam puszki i szkło. To nie jest wielka praca, to wchodzi w rytuał codzienny.
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić wielkich aktorek i celebrytów zajmujących się swoimi śmieciami osobiście.
Polska wieś to jest zupełnie inna sprawa, znam to z autopsji. Wielka wieś gminna, jest gminny „śmietnik” elegancko podzielony na papiery, metale, szkło. Mieszkańcy jak najbardziej za, segregują, zanoszą… Raz na tydzień przyjeżdża samochód, który to zabiera, ale tego jest i tak za dużo na ten samochód. Raz na tydzień to jest za mało! Poza tym samochód wrzuca wszystko do jednego worka, mimo że mieszkańcy zadają sobie trud segregowania.
Miejskie historie mnie nie obchodzą, bo to są inne historie i inaczej to się odbywa, ale interesuje mnie wieś, którą od lat obserwuję, bywając co roku, i to w wielu wsiach od Bałtyku po Tatry.
Wy mało tak podróżujecie po Polsce jak ja co roku, i powtarzam – zwracam uwagę na wszystko, co się da. Moje zdanie to tylko przyczynek malutki do tego, co i o czym piszecie.
–
Zresztą nie tylko piece i opał są winne. Przecież znacząco wzrosła liczba samochodów. Jeszcze 15 – 20 lat temu graliśmy na naszej ulicy w badmintona i wchodziliśmy na chodnik gdy na końcu ulicy pojawiało się auto (co 20, 30 minut). Teraz pod naszymi oknami ciągnie się sznur samochodów. Non-stop. Niektóre osoby korzystają z samochodów niepotrzebnie, dla innych to konieczność. Polikwidowano połączenia autobusowe i kolejowe i aby dojechać do szkoły średniej czy do pracy trzeba korzystać z własnego transportu, a często jest to stary samochód emitujący zanieczyszczenia.
https://www.youtube.com/watch?v=bVR5nTDCj0o
Asiu,
o tym pisałam – samochody, samochody, samochody…
Linie kolejowe, autobusowe zlikwidowano, bo nastała era samochodów i każdy je chce, a najlepiej każdy z rodziny, żeby sobie wyjeżdżał z domu kiedy chce. Celebryci wypowiadają się na temat – a ciekawa jestem, co w tej sprawie za nic nie kosztującym się gadaniem robią.
Serio. Niech powiedzą, co robią, czym jeżdżą, czym palą i tak dalej.
Jak dbają o środowisko.
Celebryci to też ludzie i jedni segregują śmieci, jeżdżą komunikacją publiczną i nie palą plastikiem, a drudzy nie dbają o środowisko. Takim, jak piszesz, nic nie kosztującym gadaniem też mogą pomóc. W czym? Chociażby w dotarciu do ludzi, dla których są wzorem. Bo są tacy ludzie. Nie czytają naukowych artykułów, nie oglądają takich programów a aktor czy celebryta jest w stanie do nich dotrzeć.
Poza tym łatwiej jest nagłośnić sprawę gdy zaangażują się w nią „znane nazwiska”.
Napisałaś wcześniej, że zdyscyplinowany podatnik nie powinien ponosić kosztów za kogoś kto nie dba o środowisko. Tylko, że w tym przypadku chodzi również o to, że z naszych wspólnych podatków rząd mógłby inwestować w ekologiczne wytwarzanie energii, a tego nie robi. Likwiduje farmy wiatrowe itd. I właśnie to chcą nagłośnić aktywiści. Państwo powinno inwestować więcej środków w pozyskiwanie tańszych źródeł energii. U nas ogrzewanie czy to gazem, prądem, pelletem czy nawet wysokiej jakości węglem nie należy do najtańszych. A opłaty znowu mają wzrosnąć. Wiesz przecież, że my nie mamy dużych złóż gazu i ropy i jesteśmy uzależnieni od sprzedających, dyktujących nam ceny.
Świata nie zbawimy, ale próbować trzeba!
Asiu,
przecież ja piszę to samo, o czym Ty…
I jeszcze raz:
https://www.youtube.com/watch?v=bVR5nTDCj0o
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24250913,agnieszka-smoczynska-kiedy-robie-film-spelniam-przy-okazji.html#s=BoxWeSl_4_2
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
kawa Irkowa nastraja optymistycznie … 🙂
a we Warszawie metro Świąteczne już jest … 🙂
https://noizz.pl/lifestyle/swiateczny-pociag-metra-ruszyl-w-warszawie/6jk1ysp
„U nas bylo by to nie do pomyslenia”.
To slowa wloskiego dziennikarza w popularnej rundzie dyskusyjnej w naszej telewizji.
Przytaczam, bo chce nawiazac do wczorajszych wkladow o segregacji smieci, srodowiska w ogole etc. Bylo to wiele lat temu, kiedy owczesnie rzadzaca czerwono/zielona koalicja (G. Schröder/Joschka F.) wcielila w zycie ustawe nakladajaca przymusowy zastaw na prawie wszystkie tzw. „jednorazowe” butelki i puszki na napoje. Wysokosc byla drakonska, bo 0,25 euro od sztuki, obojetnie jak pojemnej. Tzw. zgrzewka, szesciopak wody mineralnej warty np. 1,20, kosztuje przy kasie 2.70 euro, bo w nim jest 1,50 euro zastawu.
Tak pozostalo praktycznie do dzis, mimo tylu lat rzadow Angeli M., a, czerwono-zieloni pozostali mi w pamieci glownie jeszcze tylko dla tego. Przypominaja mi sie zwlaszcza wtedy, kiedy sobie spaceruje w ladnych miejscach i nie widze praktycznie zadnej puszki po piwie, zadnej paletajacej sie flachy po lemonadzie.
Nie pamietam szczegolow jak argumentowal wtedy ten Wloch, ale wychodzilo na to, ze nie, bo nie.
Zakladam, ze cos takiego w Polsce tez nie jest do pomyslenia.
tak pepegorze .. u nas kombinatorów jest wielu …
moja córka od roku jeździ tramwajem do pracy … syn i synowa jak tylko można jeżdżą rowerem do pracy a wnuczki na hulajnogach do szkoły .. (jedynie zięć jeździ autem bo musi w pracy) … ja chodzę na piechotę gdzie się da .. i nie marnuję jedzenia .. taki nasz mały wkład .. a korzyść dodatkowa – nie mamy nadwagi … 😉
takie śledzie mnie kuszą …
http://blogzapetytem.pl/2018/12/05/sledzie-po-wlosku/
Nie o to mi chodzilo, Jolinku. Chodzilo o to, ze Wloch wykluczyl takie rozwiazania dla swego kraju. Wydawalo mi sie wtedy, ze cos takiego jak ten drakonski fant na butelki, takie radykalne rozwiazania mozliwe sa wlasciwie tylko na polnoc od Alp – i chyba tylko – na zachod od Odry.
Pepe i jeszcze w Ameryce Północnej. Od lat wielu!
Nic tak nie przemawia do człowieka, jak pieniądz. Dawno temu, jak nie było kaucji za butelki, wszystko lądowało w śmieciach. Nie ma kaucji za puszki po sardynkach czy takich tam (są po piwie!), nie ma też na plastik, ale ludzie nauczyli się, że należy segregować śmieci.
Z czasem to działa, automatycznie.
Kiedyś w NJ nie było zwrotów, ale do segregacji było 7 rodzajów opakowań i gazet. Szkło białe, zielone i brązowe. Gazety codzienne, magazyny, kartony i puszki. Nie było, jak u Alicji, plastiku a on przecie najgorszy! To było 25 lat temu. nie wiem jak teraz.
Zbieracie śmieci nad morzem? W Hiszpanii zbierałem śmieci wokół parkingu i zabierałem dziesiątki plastikowych butelek wyrzucanych na brzeg plastikowych butelek. Nazbierało się tego spora górka. Proekologiczni kamperowcy siedząc na swoich zasłużonych leżakach uśmiechali się pod nosem i patrzyli na mnie jak na człowieka który posiada „stan psychiczny osób trzecich” . Woleli ćwiczyć przysiady i skłony na sucho zamiast schylać się w ramach klinowania morskich plaż. Przez dwa tygodnie nie zauważyłem by ktoś z właścicieli domków na kółkach robił to co ja. Zamiast nich plaże sprzątały ekipy w żółtych kombinezonach z pobliskiego miasta. Ci patrzyli na mnie z sympatią i uznaniem 🙂
Jeszcze nie jest ze mną całkiem dobrze , a może nigdy już nie będzie . Nie dość , że butelki widzę podwójnie, to piszę o nich w taki sam sposób 🙁
Misiu,
my nie zbieramy śmieci nad morzem, ale zdarza się, że puszki czy butelki leżą w przydrożnym rowie – Jerzor skrupulatnie to zbiera, jak idziemy te 2.5km do sklepu „za rogiem”.
Misiu,
przetłumacz mi na język polski, bo nie rozumiem:
„Woleli ćwiczyć przysiady i skłony na sucho zamiast schylać się w ramach klinowania morskich plaż.”
Co to jest „klinowanie”?
Zajrzałam do słownika języka polskiego, ale z definicji wynika mi, ze to nie to, o co Ci chodzi.
http://sjp.pwn.pl/slowniki/klinowanie.html
Misiu! Daj mi proszę, jeśli zechcesz, swój priv (Alicja, no…) email adres.
Do mnie cichal@aol.com
Alicjo!
Tyle lat w ameryce i nie wieszco znaczy klinowanie klozetów? Przeca som w każdej chałupie Cikago Njujorku.
Alicjo to chyba spolszczenie angielskiego czyszczenia/sprzątać -clean .. kombinuję … 😉
Kiedyś usłyszałem to określenie w jednym z wywiadów, które oznacza sprzątanie, czyszczenie garderoby. używały go Polki w Nowym Jorku chodzące do pracy na domki . Bardzo mi się spodobało 🙂
Nie rozumiem tej prowokacji z „klinowaniem”. O ile nie mam nic przeciwko wprowadzaniu nowych slow do jezyka, jako okreslen na czynnosci lub rzeczy, ktore pojawiaja sie jako nowe i w polskim nie ma na nie okreslenia, to w tym przypadku nie jest to potrzebne.
A kulinarnie: jadlam dzis zdecydowanie najlepsza ze wszystkich dotychczasowych salatke ziemniaczana. Obserwowalam jej przygotowanie i moze uda mi sie powtorzyc.
Moja tutejsza mama robila ja tak: ugotowala ziemniaki w skorkach, w wodzie bez soli, dala im troche ostygnac (sredni rondelek ziemniakow), posiekala drobno pol niewielkiej czerwonej cebuli. Ziemniaki obrala, pokrajala w plasterki, posypala je cebula, posolila, pocukrzyla, chlupnela octu jablkowego, oleju rzepakowego i troche cieplej wody. Wymieszala i voila!
Grzecznie poprosilam wszystkich przy stole, zeby wybrail sobie inne dodatki i przysiadlam sie do miski z salatka. Najchetnie zjadlabym ja z miska 🙂
Ja bardzo proszę nie zaśmiecać języka polskiego niepotrzebnie!!!
Podkreślam „niepotrzebnie”, bo parę dni temu była dyskusja króciutka z Magdaleną na ten temat – ja nie jestem przeciwko anglicyzmom, bo to nieuniknione. Ja jestem przeciw takim wydziwianiom, jak Miś tu zaserwował. Protestuję! Moje dziecko, które się tutaj wychowało, mówi czystą polszczyzną i takąż angielszcyzną, nie miesza tych dwóch języków z szacunku dla języka tak jednego, jak i drugiego. Szacunek dla języka, o to mi chodzi.
Tyle lat jestem w Ameryce, ale nie zaśmiecam!
Serio – po raz pierwszy słyszę takie słowo. Widocznie zadaję się tutaj z Polonusami, którzy też dbają o język polski.
Jolinku,
dobrze kombinujesz 🙂
Swoją drogą – karierę po tej stronie Wielkiej Wody zaczęłam od sprzatania, żadna praca nie hańbi („jestem kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boję”) a pieniądze były potrzebne.
Była to krótka kariera, zaledwie kilkumiesięczna, ale byle gdzie nie sprzątałam – w bankach 😎
Nie wykorzystałam tego należycie, bo co to za sprzątanie bez sprzątnięcia kasy 🙁
Łajza minęli z Magdaleną 😉
Alicjo
Przecież napisałem to by było zabawnie. Kabaretów nie oglądasz? Nawet Starsi Panowie bawili sie słowem i wymyślali zabawne skojarzenia czasem zmieniajac ich znaczenie w zależności od sytuacji i kontekstu.
Kiedyś bawiliśmy się w ten sposób z moją bardzo inteligentną koleżanką wymyślając nowe słowka i ich zastosowania.
Magda
Jeśli nie rozumiesz prowokacji będę się od dziś zwracał do ciebie Szanowna Pani Magdaleno. W związku z zaistniałą sytuacją na blogu i moimi, niczym nie uzasadnionymi uwagami w stosunku do naszego Wielce Szanownego Kolegi żamieszkajuącego od czasu do czasu w Berlinie stolicy Zjednoczonych Niemiec a w chwili obecnej przebywającego na zasłużonych wczasach w Królestwie Hiszpanii na wyspie na Atlantyku, pragnę przeprosić Szanowną Panią, że moje słowa mogły u Pani oraz innych czytających spowodować nerwowe wzburzenie i absmak. Z poważaniem i wyrazami szacunku, Miś Kurpiowski czasem Zgryzli
U nas południe – upiekłam ciasto z owocami, pięknie wygląda, bo jagody, mango , porzeczki czerwone z własnego ogródka – kolorystyka wspaniała, do tego kruszonka, która tę kolorystykę nieco przykrywa, ale tylko nieco.
Po południu około 5 będziemy mieli gości, student geologii na półrocznym pobycie u nas na uniwersytecie. Wczoraj zdawał ostatni egzamin, za parę dni wraca do Polski. Bardzo sympatyczny młodzieniec. Zaprosiliśmy też znanego profesora od petrologii, Dana Schulze, niech sobie młody pogada, a nuż (z widelcem) mu się na coś taka znajomość przyda.
Od Dana dostałam kiedyś maleńki diament (on jest specjalistą w tym temacie) i diabeł ogonem nakrył, zniknął 🙁
Na obiad szykuję schab w sosie grzybowym z polskimi prawdziwkami oczywiście! Ziemniaki, sałatka z kiszonej kapusty, no i prawdziwy barszcz z kiszonych buraków.
Misiu,
nie, nie rozumiem takich prowokacji. Co innego, gdybyś to słowo ujął w cudzysłów.
A może to kot ? Ja bym wypatroszył, a z tego co zostało zrobił futerko na korzonki. Naprawdę pomaga! Mam na podwórku dwa koty czarne i codziennie im powtarzam, żeby uważali. Kiełbasę zjeść zjedzą ale pogłaskać się nie dają. I co to za pożytek z kota jak pogłaskać nie można?
I kawa na ławę a nożyce na stół. Cudzysłów.
Misiu, znowu Cie cos ugryzlo i sie musisz powyzywac? – Innego uzasadnienia nie widze.
I zamiast ironii czytam jakas niezrozumiala frustracje.
Ponadto kompletnie nie rozumiem dowcipow o patroszeniu kotow. Uwazam, ze sa prymitywne. Dowcipy, nie koty.
ale słodkie muszą być … może i dobre ale chyba nie dla mnie …
http://www.czteryfajery.pl/2018/12/arabskie-pierozki-z-daktylami.html
Magdaleno łakomczuch z Ciebie .. 🙂
Daktyle świeże bardzo lubię, ostatnio są dostępne i chętnie podjadam. Dziś byłam na rodzinnym obiedzie w greckiej restauracji i jadłam jagnięcinę z figami. Danie było wytrawne, ale z nutą słodyczy.
Szanowna Pani Magdaleno! Więcej luzu! My tu często się śmiejemy w sposób przewrotny. Taki: lewą ręką za prawe ucho… 🙂
Magdalena
9 grudnia o godz. 18:33
Każdy wiek ma swoje prawa.
…a wracając do śledzi, może zajrzec do Pistachio, takie przypomnienie przed świętami…
http://pistachio-lo.blogspot.com/2018/12/dunskie-sledzie-w-sosie-curry.html?m=1
Magda
Jak bezdomny pisze najadłszy się chleba w nadmiarze to jest fajnie i cacy. a jak ja napiszę coś co ma zwrócić uwagę na jego niestosowne wpisy to zaraz jest raban i krzyk, jaki jestem wredny i nie na miejscu, a poza tym w” stanie psychicznym osób trzecich” .
Poznałem Arka w sposób jaki tylko można poznać kogoś z kim sie mieszka przez trzy tygodnie na ośmiu metrach. Zawdzięczamu mu podróż, dla mnie na koniec świata, która z jednej strony była to podróż cudowna a z drugiej strony niezbyt przyjemna z pewnych względów o których nie mam prawa pisać na blogu. To samo dotyczy Arka który jest cudownym facetem o niezwykłej inteligencji, sposobie patrzenia na świat o talentach takich , że ja mogę o nich pomarzyć. Z drugiej strony czasem bywa nieznośny, samolubny i na tyle leniwy , że wielki dar który posiada zakopał w piasku na plaży dawno temu. Napisałem to nie jako jego wróg ale przyjaciel , który czasem ma prawo kopnąć go w tyłek. A czy nabierze rozpędu i przestanie zgrywać wobec innych pozór bogatego niemieckiego emeryta którym nie jest i tak jak inni niemieccy emeryci w hiszpańskich nadmorskich kurortach, czekać na nieuchronne to jego wybór i jego wola. Chce tak żyć proszę bardzo. Tylko mnie jest go po prostu szkoda bo zobaczyłem w nim fajnego człowieka który ma potencjał talent i inteligencję a robi wszystko by przestać nim być. Ludzie którzy go poznali twierdzą tak samo jak ja.
Na tym zakończę bo zaraz znowu dostanę szpadlem po tym łysym łbie. Dobranoc bardzo.
Yurek
Chyba się brzydko zestarzałem skoro piszę takie rzeczy. Ale niekze ta, jak mawiają starzy górale.
Mnie żarty Misia nie bawią (zwłaszcza o kotach!!!), językowe by śmieszyły, gdyby Misio zaznaczył, że sobie dworuje.
No, nie lubię 🙁
A koty mają to do siebie, że nie każdemu pogłaskać się dadzą – tylko tym, których polubią. I nigdy nie wiadomo, kogo polubią.
Moje Mrusisko do niektórych gości się od razu tuli, a niektórych omija z daleka. Z reguły lubi facetów, ale nie wszystkich. Misia by chyba nie polubiła, żeby nie wiem jakie jej kiełbaski podsuwał pod nos.
Koty mają bardzo złożoną psychikę, to moje własne obserwacje, żadne tam naukowe. Ciekawe zwierzątka, stanowcze, uparte i wychodzi na to, że „swoje wiedzą”, cokolwiek to „swoje” znaczy.
Charakterne są.
W ramach przerwy z zajęciach kuchennych popijam piwo Leżajsk, łaskawie zakupione przez Jerzora. Zakupił dla gości, bo wszystko poza winem (Argentyna – Mendoza) będzie polskie, łącznie z Wyborową.
https://www.youtube.com/watch?v=s8HsqhedSd0
O, kurna.
Alescie wpadli na poziomy, na polemiki.
Co to, jaj nie znacie?
Alicjo kot jest jak każde inne zwierzę. Różni się w czymś od ineligentniejszej o niebo świni ? A może ma milsze w dotyku futerko od leśnego rysia czy wiewiórki. Jest naszą zabawką, cieplutkim przyjacielem, owszem dość niezależnym ale kochanym. Ja ze swoim dzikim kotem próbuję się zaprzyjaźnić ale dzika bestia traktuje mnie jako dostarczyciela karmy i mleka. Nic więcej . Jest tak samo dziki jak tysiąc zastrzelonych gęsi przez włoskich psychopatów , którzy wrócą do swoich włoskich ukochanych piesków i kotków, którym ślubowali miłość, wierność oraz to, że nie opuszczą ich do śmierci wydając na koszyczki, szamponiki i fryzjera niezłą fortunę, nie mówiąc już o wydatkach na opiekę medyczną. Człowiek jest potworem, bo jedne zwierzęta kocha jak drugiego człowieka a innym zadaje śmierć w torturach i niewyobrażalnym cierpieniu. Zawsze jest łatwiej pogłaskać kotka niż pomóc sąsiadowi w podeszłym wieku, który pragnie ludzkiej bliskości wcale nie mniej niż nasz kotek. Warto o tym pamiętać przypisując domowym zwierzętom ludzkie cechy. Uważam, że dowcip o diamencie był zabawny 😉
Kobitki! Pepe ma racje. Spuście nieco powietrza… 🙂 🙂 🙂
Powiem wam jaka zywina jest super inteligentna. Bardziej inteligenta niz pies, kot, a moze nawet i swinia, ale tego nie jestem pewna.
Ta zywina to giant Pacific octopus. Dowodem na niezwykly talent i przesiebiorczosc jest Marina. Marina przez kilka lat mieszkala w Poulsbo Marine Life Center. Kiedy urosla, pracownicy wypuscili ja na wolnosc, skad przyszla jako baby octopus i gdzie teraz jest – na wolnosci.
Kiedy Marina mieszkala w Poulsbo Marine Life Center noc po nocy otwierala sloiki z miesem krabow, ustawione na polkach, zjadala zawartosc i sloiki rzucala na podloge. Pracownicy centrum nie wiedzieli kto oproznial sloiki z miesem i zainstalowali kamere. Ku wielkiemu zaskoczeniu zobaczyli jak Marina wyciaga swoje dlugie konczyny i w niezwykle utalentowany sposob odkrecala sloki i wybierala zawartosc. Marina miala wiele wiecej zdolnosci. Brawo Marina.
Gdyby jeszcz potrafiła zakręcić pusty słoik i odstawić go spowrotem na półkę to dopiero byłby wyczyn! Ale kto wie, gdyby potrzymać żywinę w akwarium i puszczać TVP Info, nauczyła by się i takich sztuczek? Taki Kurski za banana proszę pana potrafi szpagat zrobić, dwa lub trzy fikołki w tył, oraz wmówić , że PiS w ostatnich wyborach wygrał w Ostrołęce! A za karton bananów z Biedronki sprawił, że Prezes Polski stanie się naszym emerytowanym zbawcą i wyprowadzi nas z Unii Domu Niewoli i będzie prowadził nas przez pustynię lat czterdzieści. W związku z tym wołajmy : Więcej bananów! Więcej!
Kolacja upłynęła w atmosferze znakomitej, nasz młody student zrobił wrażenie na profesorze Dan(ie) Schulzie. Wymienlili się adresami, bo nie skończyli dyskusji.
Może raczej nie dyskutujmy na temat, która żywina jest inteligentniejsza – może nam się wydaje, że my tacy mądrzy, a ktoś gdzieś tam w galaktyce się naśmiewa.
Orca, o zwierzętach nic naprawdę nie wiemy, bo one nie posługują się naszym językiem i możemy tylko zgadywać, czego one oczekują i tak dalej. Moja Mrusia reaguje na „chodź, dam ci jesć” albo na „cukierki”, to rodzaj kocich przysmaków.
Misiu,
napij się miodu, wyśpij się…przecież wiesz, że Cię kochamy!
dzień dobry … ☕
Małgosiu z okazji urodzin wszystkiego najlepszego, dalekich podróży, zdrowia i szczęścia … .. 🙂 … urodzinowy obiad bardzo smaczny …
takie frykasy do kawy …
http://everydayflavours.blogspot.com/2018/12/marokanskie-trufle-z-daktyli-i-migdaow.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Dowcipy, ktore trzeba tlumaczyc to sa suchary, a nie dowcipy i inteligencji nie styka opowiadajacym, nie sluchaczom.
Oraz: jesli ktos sie czuje nadety, to niech sobie spusci powietrze, na zdrowie! Od mojego wnetrza, zewnetrza czy sposobu zycia prosze uprzejmie sie trzymac z daleka. Nikogo nie upowaznialam, zeby sobie pozwalal na komentowanie tychze.
Najczesciej bowiem jest tak, ze ktos, kto innym chetnie doradza, powinien zaczac od siebie 🙂
Dzień dobry i wszystkiego naj. Miód zjadłem ale spać nie mogłem i nie była to bezsenność we dwoje.
Niestety starając się o pracę będę musiał wsadzić kij w mrowisko.
W mieście gdzie kulturę tworzą urzędnicy przyspawani do swoich stołków jakakolwiek zmiana jest prawie niemożliwa. I nie obchodzi ich , że w 50 tysięcznym mieście z kultury korzysta kilkadziesiąt osób , tych samych od wielu lat. Coraz mniejszej grupy bo strasi umierają a na ich miejsce nie przychodzą nowi. Póki kasy wystarczy na płacę i na utrzymanie budynków jest fajnie. Centrum Kultury straciło na Klerze kilkaset tysięcy złotych które mogły być przeznaczone na zakup nowoczesnych multimediów. Ale polityka okazała się ważniejsza.
Magdo od jakiegoś czasucały czas zadaję sobie pytania i szkam odpowiedzi. Stąd taki moje konsomołskie wzmożenie i aktywnošć. Jak stary czekista rozwaliłbym wszystko i wszystkich , nikogo nie oszczędzając. Taki jestem a nawet bardziej:
Dokuczenie radłem z góry
Wymuszenie przez tortury
Usypianie extra proszkiem
Uduszenie przez pończoszkę
Obrzydznie cynaderką
Usuwanie śladów ścierką
Całą listę takich dań
Oferuje tani drań
POBUTKA! Nie spać i do roboty! Bo zaraz nam zarzucą, że na blogu nic się nie dzieje i nas zamkną. A jakby co to idę do Galerii postrzelać z takera. Do widzenia bardzo!
Marek jak się nie będziesz tak wymądrzał to może pracę dostaniesz .. trzymam kciuki .. tylko spokój może nas uratować …
Irku w kulkach moc uśmiechu … 🙂
Tylko spokój!
Moja kotka obudziła mnie w środku nocy, żądając kulek mocy, czyli „cukierków” kocich. Wczoraj przykleiła się do Dana S. co Jerzor odczuł jako osobisty afront, bo jakże to tak, on powinien być najpierwszy,
a kot wie, kto jest wart kocich głaskań 😉
Rzadko kogo Prosiaczek tak traktuje, że zaszczyca „to ja ci wskoczę na kolana”. Magdalena wie, o co chodzi, personel kotów też 🙂
Zanim co, czyli zanim pójdę dospać, przeczytałam:
https://www.newsweek.pl/swiat/ekologia-to-test-na-dojrzalosc-polskiej-klasy-politycznej-na-razie-oblany/5cs7r67
Małgosiu – zdrowia, szczęścia, pomyślności. 100 lat!!!
Dla Małgosi moc urodzinowych uścisków!!!
Kochani, pozdrawiam serdecznie z owerniackich dróg i bezdroży. Wędrujemy od kilku dni po krainie bez smogu i bez śmieci, odwiedzając przedświątecznie rodzinę oraz znajomych i przyjaciół królika. Zatem w tym roku przybrałam w biodrach już przed Bożym Narodzeniem, na dodatek szaro-bura pogoda sprzyjała biesiadowaniu. No cóż, nie będziemy z tego powodu rwać szat…. Trzeba jednak przyznać, że na samym początku naszej podróży Francja przywitała nas ciepłą i wręcz wiosenną pogodą. O pozostałych szczegółach naszej włóczęgi opowiem po powrocie do Warszawy, który to jest przewidziany już za bardzo niedługo 🙂
Danuśka pomachanko … 🙂 … będą zdjęcia … hura …
Małgosiu, zdrowia, szczęścia i dalszych wspaniałych podróży z urodzinowymi uściskami 🙂
Danusiu, próbuje dzwonić i wyslalam sms
Kochani, pięknie dziękuję za życzenia.
Małgosiu,
wszystkiego, czego czego chcesz!
https://www.youtube.com/watch?v=3cnSbVjojzM
Ten tekst mogłaby napisać Nisia – to byłoby w jej stylu 🙂
U mnie dopiero ranek, z wczoraj zostało mi do umycia szkło, zabraniam Jerzoru tykać szkła, nie, żeby szczególnie cenne było, tylko dlatego, że on szkło płucze, a nie myje. Aczkolwiek do likierów mamy kieliszki kryształowe – likierów zazwyczaj nie pijamy, ale ponieważ nie są to wielkie kieliszki, użyliśmy je wczoraj do symbolicznego toastu wódką – piękny dźwięk wydają przy stukaniu się „na zdrowie”!
Bardzo jestem zbudowana, że tak się wyrażę, polską młodzieżą w osobie naszego gościa Tomka, tego studenta geologii. Studiuje w Edynburgu, tutaj przyjechał na pół roku, świetnie mówi po angielsku, a po polsku jeszcze lepiej, żebyście sobie nie myśleli! Dwudziestolatek, pierwszy rok studiów – nie pije żadnych napojów alkoholowych, obecni geolodzy w liczbie 4 osób zmartwili się, że to źle wróży jego karierze…
Poza tym ma wiele zainteresowań, wiele ciekawego do powiedzenia, a przy tym prawie dwumetrowe ciacho-ciacho z długimi blond-włosami, panie zastygły z wrażenia!
Jerzor zapomniał zrobić stosowną fotkę ze zgromadzenia, szkoda 🙁
Zdolna młodzież ma teraz rozmaite możliwości i to cieszy, Tomek pochodzi z Katowic (obserwuje klimatyczny szczyt w Katowicach), gdyby chciał, mógłby zamieszkać gdziekolwiek na świecie, ale wcale o tym nie myśli. On nie jest na programie typu Erasmus, jakoś inaczej trafił do Edynburga, ale wczoraj w tym rozgardiaszu umknęły mi szczegóły, co i jak.
Danuśka o prawie wiośnie owerniańskiej, a tu zima trzyma!
Minusów sześć.
Idę się brać za te szklane naczynia…
Malgosiu, wszystkiego najlepszego, radosci jak najwiecej 🙂
Szkla rozliczne mam już za sobą, uff, ale jeszcze parę zakamarków czeka. Jutro jednak przygotuję ciasto na pierniczki. W międzyczasie czytuję imieninową Kuchnię Iwaszkiewiczow. Troszkę malo tam obiecywanych anegdot i opowiastek z życia wziętych, za to przepisów kulinarnych sporo.
10 grudnia 1996 r. Wisława Szymborska odebrała literacką Nagrodę Nobla.
Jest co dzisiaj celebrować, Małgosine urodziny, Wisełczyny nagrodę…
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1773850,1,jestem-do-siebie-podobna.read
Powinnam napisać – jest dzisiaj co celebrować, a nie „co dzisiaj”!
Ale to w ferworze….
Malgosiu, wszystkiego najlepszego !
https://serwisy.gazetaprawna.pl/ekologia/artykuly/1382328,rozmowa-z-burmistrzem-kioto-ekonomia-w-dzialaniach-ekologicznych.html
Małgosiu,
wszystkiego dobrego z okazji urodzin ! 🙂
Sprzątanie przedświąteczne odpuszczam sobie, bo po pierwsze latem miałam malowanie całego domu i mam jeszcze awersję do całościowych porządków, a po drugie nie będę miała żadnych świątecznych gości. Wystarczy więc zwykłe ogarnięcie .
Zaraz wychodzę z domu w ten ciemny wieczór, ale w poniedziałki mam zajęcia z jogi.
Bardzo dziękuję!
Małgosiu! Naj, naj, naj! Młoda Damo! Niech Twoje chleby śpiewają jak ryby w Ukajali! Zdrowotności i smaczności!
https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/wojciech-mann-napisal-ksiazke-o-ojcu-to-byl-moj-dlug-wywiad/h2f661w
Kocham tego pana.
Małgosiu
Wszystkiego najlepszego!
ktoś ma ochotę na darmowe e-booki … autorka Agata Jędraszczak prowadzi blog a ja ją znam z kuchni+ ..
http://kuchniaagaty.pl/przepisy/darmowe-e-booki-ze-swiatecznymi-przepisami
Wasze Zdrowie!
Małgosiu, urodzinowe serdeczności i uściski! Twoje zdrowie 🙂
Jolinku, bardzo mi się podobają te marokańskie trufle z daktyli i migdałów- wypróbuję ten przepis. Ostatnio jakoś częściej używam daktyli m.in. zrobiłam syrop daktylowy (przepisy są w internecie) i najbardziej smakował mojemu synowi z lodami „słony karmel”. Mnie smakował z jogurtem naturalnym.
Kilka dni temu obejrzałam w kinie „Narodziny gwiazdy” (Star is born) z Lady Gagą i Bradleyem Cooperem. Fantastyczny film! Jest wspaniały i muzycznie i aktorsko. Nie byłam fanką Lady Gagi- wręcz przeciwnie. Tylko jej duet z Tonym Bennettem mi się podobał ale w tym filmie jest rewelacyjna! Wg mnie powinna dostać Oskara. Bradley Cooper zawsze mi się podobał 🙂 a okazało się, że on również świetnie śpiewa. Poza tym jest reżyserem, współautorem scenariusza i kilku piosenek. Bardzo utalentowany…
Poprzednia wersja tego tematu była z Barbrą Streisand i Krisem Kristoffersonem- też mi się podobało ale to był inny film. Jestem cały czas pod wrażeniem i bardzo polecam tym, którzy lubią muzykę.
Małgosiu – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=CnTxplw60FU
https://www.youtube.com/watch?v=rEGJBo0Tgq4
https://www.youtube.com/watch?v=yGk34zEtcMg
Rzepie…
https://www.youtube.com/watch?v=JxcFcKvjZCk
p.s.To tak a propos Lady Gaga – dawno ją odkryłam i chyba nawet podawałam ten sznureczek na sieci. Bardzo mi się podoba w takim wydaniu i paru innych. W filmie jej nie widziałam, ale zanotowałam Twoje uwagi!
@Alicja-Irena
Alicjo, takie małe sprostowanie: po polsku mówimy i piszemy: w sieci.☺
dzień dobry … ☕
nadchodzą małe mrozy i trochę śniegu …
a dziś do kawy makowe ciasteczka …
http://samaslodyczuasi.blogspot.com/2018/12/piwoszki-z-makiem-idealne-na-swieta.html
ziemniaki na obiad …
http://kuchniakryzysowa.blogspot.com/2018/12/hash-browns.html
https://kobieta.onet.pl/krystyna-janda-polsko-daj-zyc/tv1nh42?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne_00d
gra wigilijna … 😉
https://kwejk.pl/obrazek/2833703/bingo-wigilijne.html
dziś kupiła orzechy włoskie, figi, migdały i chałwę w ilościach prawie hurtowych … będą służyć za wkład do prezentów pod choinkę zamiast innych słodyczy ..
kupiłam … ja a nie ona .. 😉
Ja kupilam dwie ksiazki na prezent pod choinke. Osoba zainteresowana sama mi podala tytuly wiec niespodzianki nie bedzie. Pozniej pewnie cos jeszcze dokupie. Slodyczy nie kupuje.
Ja nastawiłam słój buraków na ukiszenie, bo ostatnią butelkę barszczu zużyłam na niedzielną „czerwoną zupę”.
Prezent w postaci książki – jak najbardziej. Chyba sobie coś zamówię z polskiej księgarni.
Z nieba leci coś nieprzyjemnego, ni to deszcz, ni to śnieg, jest lekko plusowo, ale ponuro.
Bardzo dobry pomysł Jolinka z zastąpieniem słodyczy orzechami, migdałami itp. Niby mówi się i pisze ciągle o konieczności ograniczenia spożycia cukru, ale przy kasach sklepowych zupełnie tego nie widzę.
Jestem za podpowiedziami tytułów książek na prezenty. Niespodzianki nie zawsze cieszą. Dobrym rozwiązaniem są też bony prezentowe do księgarni.
Podobno na południu kraju jest już biało; u mnie ciągle wiosennie.
Moja kotka zawsze „nadzoruje” moją działalność w kuchni. Tutaj – przy wypieku ciasta. Prawie jej nie widać, niemniej jednak cokolwiek bym robiła w kuchni, to jest tej miejsce. Oczywiście „rozmawiamy” 😉
ftp://130.15.110.87/pub/jurek/IMG_20181201_115428.jpg
Zygmunt K. Miałby dzisiaj sto lat! Bardzo go lubiłam – z tej okazji wyciągnęłam z półki „Pamiętnik rozbitka”, jedyną jego książkę, którą mam. A propos książkowych podpowiedzi – jakby co, to ja biorę wszystko 🙂
Warto też wiedzieć, czy obdarowywana osoba przypadkiem nie ma tej książki, którą chcemy dla niej zakupić. Pomysł z bonem książkowym jest znakomity, u nas sporo sklepów ma takie bony prezentowe, ale czy księgarnie – pojęcia nie mam, bo bardzo rzadko bywam. Kiedyś było mi po drodze, ale odkąd przenieśli na drugi koniec miasta, nie bywam prawie wcale. Ja jestem bardzo polski mól książkowy. Można kupować przez internet, ale jest to dość droga impreza, wolę się zaopatrywać w Polsce i wysyłać hurtem.
Z tego, co niezdecydowanie padało, zrobiła się teraz całkiem zimowa pogoda, wielki śnieg. No i pięknie 🙂
https://kultura.onet.pl/film/wywiady-i-artykuly/wampir-z-salonu-mija-setna-rocznica-urodzin-zygmunta-kaluzynskiego/f0nh7qf?utm_source=detal_viasg&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne_00d&srcc=ucs&utm_v=2
Hop, hop, tu Danuska z komputera Osobistego Wedkarza.
Owernia na do widzenia obsypala nas snieznym puchem, a Lyon pozegnal wspanialym sloncem. W warszawskich pieleszach przywital mnie natomiast niedzialajacy komputer.
Jutro trzeba bedzie udac sie do serwisu. Ach, te codzienne radosci….
Alicjo-tez lubilam Kaluzynskiego, barwna byla z niego postac.
Prawda?
Krystyna, nasza miłośniczka kina też pewnie go lubiła.
Po śnieg zapraszam do nas, co chwila więcej i więcej…
Danuśka. Podoba mi się ten Danalan! Bighagi dla Was!
Hm…zgadzacie się z tym, co mówi Warlikowski?
https://kultura.onet.pl/wiadomosci/krzysztof-warlikowski-wybor-skrajnej-prawicy-to-skutek-wieloletniego-oglupiania/tecespg
dzień dobry … ☕
nie marnujemy ale dobrze jemy ..
http://wiszniowka.pl/omlet-z-warzywami/
Podobne danie, ale większą ilością warzyw przygotowuję sobie dość często. Proste i smaczne.
Felietony Zygmunta Kałużyńskiego oczywiście czytałam. ” Pamiętnik rozbitka” też mam w domu. Zajrzałam teraz do niego po latach i widzę, że niektóre fragmenty chętnie sobie przypomnę. Myślę, że Kałużyński byłby mile zdziwiony, że obecne kino jest na takim dobrym poziomie. Jednak co do gustu filmowego to najbliższy był mi nieodżałowany redaktor Zdzisław Pietrasik, dzięki któremu obejrzałam wiele doskonałych filmów.
Kartkując ” Pamiętnik rozbitka”, trafiłam na rozdział ” Niech żyje szmira”. I stwierdziłam, że to słowo właściwie już nie jest używane. Może dlatego, że jest jej tak dużo wokół, więc lepiej jej nie nazywać.
Danuska nadal z komputera Osobistego Wedkarza:
Alicjo-co do Warlikowskiego to wydaje mi sie, ze to troche uproszczona diagnoza.
Czy to rowniez z tego powodu Anglicy glosowali za Brexitem, Amerykanie wybrali Trumpa, a na Wegrzech rzadzi Orban….
Omlety to rzeczywiscie znakomity sposob na zagospodarowanie lodowkowych resztek, tez chetnie smaze i jadam 🙂
Moj komputer oddany do serwisu, beda dzwonic, kiedy postawia diagnoze.
yurek-dzieki za pomoc w sprawie skracania linkow.
Blogowy Sylwester zbliza sie duzymi krokami. Lista uczestnikow nie jest jeszcze do konca ustalona, ale wiadomo z cala pewnoscia, ze spotykamy sie na Ursynowie.
Oj, bedzie sie dzialo 🙂
Czytywałam Zdzisława Pietrasika (na półce mam „Co z tą Polską” – zagarnięta z naszej Gospodyni bagażnika pełnego książek na ostatnim Zjeździe Łasuchów!), on i Kałużyński to zupełnie inne spojrzenie na tematy filmowe. Kałużyński jest cokolwiek „starodawny”, inaczej patrzył na kino, pięknie o nim pisał, a przy okazji pisał o wielu innych rzeczach. Pietrasik zresztą też, tylko jak wspomniałam – inaczej, na swoją nutę.
Oprócz „Pamiętnika rozbitka” mam też „Wampira salonowca” Kałużyńskiego, jest to znakomita lektura, jak wszystko chyba, co wyszło spod jego pióra (maszyny do pisania 😉
Wiedziałam, że Krystyna się odezwie na temat – to nasza blogowa kinomanka przecież 🙂
Zawsze pierwsza wie, co w kinie piszczy.
-7c, śnieg leży jak należy, kot śpi…
Danuśka,
no więc właśnie, mam kłopot z Warlikowskim, bo myślę, że za bardzo nakrzyczał na wszystkich. Za „naszych”, słusznie minionych czasów, też nas indoktrynowano, a umieliśmy z tego wybrnąć. Wydaje mi się, że on obraża się na popkulturę, która moim zdaniem zawsze była, jest i będzie, i nie ma się co na nią boczyć.
„Wierzę w teatr, którego zasadą jest konflikt, ale przepracowywany przez dialog, który prowadzi do pojednania, koncyliacji, wspólnoty widzów tu i teraz (…) nasza odpowiedzialność zasadza się na tym, że wierzymy w skuteczność działania sztuki i myśli. Inaczej nic tu po nas. Inaczej oddamy pole konsumpcji, a to jest kraina zero-jedynkowa, w której wszyscy prędzej czy później stają się nieszczęśliwi, bez względu na stan posiadania, zaczynają być sfrustrowani i w efekcie nienawidzą demokracji, która kiedyś dała im wybór, ale potem zaniedbała” – podkreślił Warlikowski.”
Teatr to jest, moim zdaniem, dla wybranych – przecież nie w każdym mieście, co dopiero mówić o wsiach, jest teatr!
Czytając jego wywody o tych Polakach analfabetach i tak dalej doszłam do wniosku, że chyba bywam w innej Polsce, niż on mieszka. Spadek czytelnictwa – odkąd pamiętam (a dość wiekowa jestem) są lamenty nad tym. A jednak książki się czyta, drukują książki, mimo różnych nowinek komputerowych typu audio-book i tak dalej. Dopóki człowiek ma wyobraźnię, a nic nie zapowiada, żeby ją tracił, dopóty książka będzie potrzebna.
Teatr to nie wszystko, ale Warlikowski teatrem zyje (i bardzo dobrze!) i myśli, że poza teatrem nie ma życia. Owszem, jest.
Alicjo, zamiast czytania jest komputer, gry albo 100+ kanałów telewizyjnych … czytają ze zrozumieniem nieliczni.
Danusiu! Twoje przypuszczenia są trafne. W USA na pewno. Obserwuję od prawie 30 lat.
No tak. Ponawypisywałam się w sprawie wpisu Małgosi i mi wcięło…
Po napisaniu LK kopiuj, jak nie weszło wstawiasz ponownie aż do skutku.
Yurek,
ja to wiem, ale nigdy nie stosuję i mam za swoje 😉
Może zacznę wreszcie….
Ponawypisywałam się, w skrócie raz jeszcze – jeżeli ktoś nie wyrastał z książkami dookoła, to nie będzie mu tego brakowało. Tym bardziej teraz, o czym pisze Małgosia. Dla mnie nie ma życia bezksiążkowego w tradycyjnym wydaniu, tym papierowym, odkąd pamiętam, książki mnie otaczały, chociaż niektóre (sporo!) były skrzętnie przede mną ukrywane pod kluczem, bo za młoda byłam, żeby je czytać. Klucz leżał wysoko na telewizorze… 😉
Prawdą jest, że jako mniej więcej dziesięciolatka nie powinnam była czytać „Komu bije dzwon”, a druga książka, której nie powinnam była, to wspomnienia Wandy Półtawskiej „I boję się snów” z więzienia z Ravensbruck. Obie książki mną wstrząsnęły.
Ale wracając do naszych baranów – książka to jest coś, co pozostawia dla wyobraźni wszystko, żeby nie wiem, co pisarz napisał, Robert Jordan z „Komu bije dzwon” zaistnieje jako osoba tylko w mojej wyobraźni, w sensie jak wygląda. A film podsuwa dokładne obrazy, podane na tacy.
I dlatego moim zdaniem książka bije wszystko!
p.s.Zapomniałam dodać – książka rozwija wyobraźnię. Moim zdaniem to bardzo ważne.
A ja napisałem, że mi wcięło… i mi wcięło!
Alicjo, no właśnie czytelnictwo wynosi się z domu. U mnie tych książek było pewnie powyżej tysiąca, sama myślę mam znacznie więcej. Z powodu braku miejsca, jak mogę kupuję teraz książki elektroniczne. Mój syn czyta, moja siostra i jej dzieci, znajomi też. Niewątpliwie zawyżam średnią czytelnictwa. Zdarza mi się jeździć komunikacją miejską, kiedyś widywałam sporo osób z książka w ręku, potem z czytnikami, teraz słyszę tylko pikanie telefonów w prawie każdym ręku.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/politykaekstra/1760878,2,kraina-analfabetow.read
Małgosiu! Przeczytałem polecony przez Ciebie thriller o krainie analfabetów. Jestem przerażony!
Ja też, szczególnie, że to właśnie tacy zafundowali nam ten thriller w kraju.
A ja czytam ostatnio bardzo mało. Dzisiaj przyszła nawet na czytanie ochota, ale było to już po tutejszej 19.oo kiedy to słońce zaszło. Szukałem nawet lampki Led, daremnie. W dzień nie ma na to zbyt wiele czasu, kontakty socjalne z podobnymi nierobami do mnie, albo jeszcze lepszymi, wypełniają sporą część dnia. Do tego yoga plus wodne wygłup oraz uzupełnienie płynów w organizmie ludzia i już jest po zachodzie słońca.
Czy to dobrze, czy też nie, że nie czytam, to dopiero może wyjść po czasie. Póki co nie jest źle, wręcz fantastycznie.
Jeśli ktoś z was ma ochotę na takie cyganskie zycie, to radzę zacząć je od razu, szkoda każdego dnia. A historie które życie pisze są również emocjonujące
dziś odmłodniałam o 30 lat lub więcej .. dziś w sejmie premier naszego kraju powiedział „Obniżamy VAT na cytrusy, które goszczą na świątecznych stołach.” …
ten makowiec wygląda pysznie …
http://pyrynagaz.blogspot.com/2018/12/makowiec-z-beza-na-kruchym-ciescie.html
A propos ksiazek-wlasnie odebralam zamowiona przesylke z roznymi tytulami, o niektorych byla mowa na blogu 🙂 Na dzisiejszy wieczor zaplanowalam ponizsza lekture: https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,121028,Kuchnia-Iwaszkiewiczow-Przepisy-i-anegdoty
Wszystko wskazuje na to, ze zrobilam sobie calkiem udany prezent pomikolajkowy i przedswiateczny 🙂
Z pozdrowieniami-Danuska
Bezdomny po latach opanował wreszcie polskie diakrytyki, co nie każdemu jest do dzisiaj dane, i doszedł do wniosku, że to wystarczający wkład kulturowy w Jego urozmaicony żywot. A to wszystko przez ozean… 🙂
Sluchamy francuskich wiadomosci. Piekny, swiateczny Strasburg w zalobie….
Och, niestety Danusiu …
Cichalu 🙄 nie wiem co to te diakrytyki, ale skoro to nie oznacza obrabiania mi czterech liter, to i tak jest przepięknie aczkolwiek brzmi marsjańsko
jakby kogoś interesowało to w Biedronce są małe, gotowe do przyrządzenia, ziemniaki … kiedyś tu pisaliśmy o nich w ramach przepisu na kotlety mielone z małymi kartofelkami w środku ..
Danuśka bardzo smutne … 🙁
A propos „Kuchni Iwaszkiewiczów”, polecam Ludwiki Włodek wspomnienia o „Pra”. O pradziadku, nie o kuchni, bardzo piękne wspomnienia.
Danuśka,
„no i co pan zrobisz? nic pan nie zrobisz”, jak mawia Stara Żaba.
Świat jest taki piękny i taki paskudny 🙁
Bezdomny,
znaki diakrytyczne, czyli diakrytyki potocznie, to te jeszcze bardziej potoczne „ogonki” 😉
ą, ę, ń, ó i tak dalej – na mojej klawiaturze to wymaga trochę gimnastyki, ale mimo połamanych rąk daję radę.
Małgosiu,
przeczytałam artykuł i nie wierzę, że tak jest, albo ja inną Polskę odwiedzam i z innymi ludźmi się spotykam.
„Być może więc jesteśmy świadkami tworzenia się jeszcze jednej bariery kulturowej, tym razem dzielącej pokolenia: generacja SMS, jak zwykło się mówić o młodych i kompetentnych w tej dziedzinie użytkowników nowych środków komunikowania, niespecjalnie gustuje w takim przeżytku przeznaczonym dla starszych pokoleń, jakim jest książka.”
Możliwe. Pora umierać albo co? Mnie nigdy nie przejdzie przez klawiaturę ” w porzo”, „nara”. Język komputerowy od samego początku zaczął być skrótowy. Niech ta… staroświecka jestem i taką pozostanę w kwestii języka.
Ale, przeczytajcie, poniższe, to jest mój hymn, tego się trzymam całe życie:
O zieleni można nieskończenie.
Powielając dźwiękiem jej znaczenie,
Można kunsztem udatnych powieleń
Tworzyć swiatu coraz nowszą zieleń.
Nie dość słowo z widzenia znać. Trzeba
Wiedzieć, jaka wydała je gleba,
Jak zalęgło się, jak rosło, pęczniało,
Nie – jak dźwięczy, ale jak dźwięczniało,
Nie – jak brzmi, ale jakim nabrzmieniem
Dojrzewało, zanim się imieniem,
Czyli nazwą, wyrazem, rozpękło.
W dziejach wzrostu słowa – jego piękno.
Więc nie lepo-ż by nam zieleń ziemi
Opowiedzieć słowiesy staremi!
A poczniemy tę powieść – od spodu,
Od pierwizny, od lęgu, od rodu,
Od rdzennego zrodzenia, od jądra,
Tam gdzie wnętrze, gdzie nutro, gdzie jątra,
Od głębiny, gdzie szepnął w zawięzi
Pierwszy dźwięczek zielonej gałęzi.
Nie wydziwiaj i nie bierz mi za złe,
Że w podsłowia tego świata wlazłem,
Że się ziaren i źródeł dowiercam,
Że pobożny jestem Słowowierca,
Że po mojej ojczyźnie-polszczyźnie
Z różdżką chodzę, wiedzący, gdzie bryźnie
Strumień prawdy żywiący i żyzny
Z mojej pięknej ojczyzny-polszczyzny.
Jedni wiosną słuchają słowików,
Innym – panny majowa przynęta,
Dla mnie – dźwięczą słowicze dziewczęta
W młodych pąkach liściastych słowników:
Wieczna młodość w kwitnącej starzyźnie,
Z wiosny w wiosnę i młodsza i świeższa!
Oto dom mój: cztery ściany wiersza
W mojej pięknej ojczyźnie-polszczyźnie.
Zjedźmy tedy w dzieciństwo tej mowy,
Jako górnik zjeżdża w szyb węglowy
I latarką rozświetla cmentarze
Leśnych dziejów i drzewnych wydarzeń.
Oto leży hercyńskie cesarstwo,
A niepołomickie na nim warstwą,
Na niepołomickim – białowieska,
Starodrzewna monarchia litewska;
Oto moje inowłodzkie lasy,
Gdy w nich jeszcze Centaur miał popasy,
A nad nimi mateczna, pogańska
Atlantyda jodłowo-słowiańska;
Oto miazga rozgromionej kiei:
Herculanum dębowe, Pompei,
Nieprzebyte uroczyska ciemne,
Tajne jary i puszcze podziemne,
Jarogniewem niebiosów spalone,
Siekierami błyskawic zwalone,
W tysiącwiecznym ubite moździerzu
W węgiel, który z ogniem w przymierzu,
W skamieniały grobowiec przepastny,
Tchnący chłodem zamogilnej astmy,
W diamentowy lodowiec milczenie.
Zjedźmy w głąb i obudźmy kamienie,
Wyczarujmy zielenie. Bo górnik,
Spraw umarłych wskrzesiciel, powtórnik,
Mogił świadom i głosów przedwiecza,
Wie, że leśna rzecz jest jak człowiecza,
Że w jednakich głębokościach giną,
Ponikami płyną, aż wypłyną
I wyjawią prawdę człowiekowi
Źródłosłowin blaskiem i śródsłowin;
I zaszumi rozruszony węgiel
Lasem, polem, miodoborem, łęgiem,
I wyszumi z siebie słońca snopy,
Mchy piętrowe, brodate potopy,
I płaz wszelki posłuch rozkazu,
I wyślizną się jaszczury z głazu,
Wiatr się wyrwie i ptaki wyskrzydli,
Jeż z jałowcem się równie naigli,
Aż zwierz grubszy wyruszy: korzenie,
Pnie, konary opuszczą więzienie
I otrząsną się po długim znoju,
Zielem strzelą – i do słowopoju.
Wtedy źródło wzejdzie od korzeni
W trzon pijących gałęzie-jeleni,
I samica przebudzona, Mowa,
Po swych pierwszych płodownikach wdowa,
Na zielone wyjdzie rykowisko!
I zakapie ze słowiska wyskok,
I pociągnie od końców korzeni
Krew-zielica, miód żywiczny ziemi,
I – brzask w lesie, zaiskrzy się wszystko:
Grekowisko, żmudzisko, sanskrzysko,
Po ziemi pójdą echa bliźnie
W mojej pięknej ojczyźnie-polszczyźnie.
Zaziołali na głos bracia braci,
Wszystko krewni i powinowaci,
I zaczęli się wabić, tokować,
Imionami-echami mianować,
Choć z oddali, to po dziadach z bliska,
Zieleniacy bujnego słowiska,
Z prajednego szczepu, z pra-praiska.
Do nurtowań, gruntowań się wzięli:
Kto się pierwszy w cel zielisty wzieli,
Wydrze ślad najdrzewiejszego ZIELA,
Kto z ziołoci stawów i strumieni
Zielorostek pierwszy wyzieleni,
Kto z zielistków, ziółek i przyziółków
ZIELA zerwie w podsłownym zaułku
I w zieliszczu, w szumnej zielbie świata,
Antenata znajdzie, Zielonata.
Przyłączyły się do nich jaszczurki,
Że tej samej są zieleszczyzny córki,
Że też zielskie – i że przecież one,
Jak te inne zielki, są zielone!
Lecz zielacy trawowici, iści,
Zaszumieli – i większością liści
Wiec uchwalił, że im praw nie przyzna,
„Precz” szeleszcząc i „Ziel i zielszczyzna!”
Zapłakały jaszczurki skulone,
Powtarzając: przecież my zielone…
Zapłakały jak płaczki na tryźnie,
W swojej pięknej ojczyźnie-zielszczyźnie.
Przeszukali milion zieloności,
Nie znaleźli ziela Zieloności,
Bo on, kłączek zieleniście mokry,
Trwał nie w trawie i nie mchem się pokrył,
I nie w liściach, nie w lesie, nie w grządce,
Lecz w zielątce – w zielonawej łątce,
Co w tym wierszu od początku fruwa,
Śród słów krąży, łączy je, rozsnuwa,
Siada na nich, na wylot przeziela,
Dźwięki spaja, przeszczepia, rozdziela
I odleci – i znowu przyfruwa.
Tak nad pracą ziołowieda czuwa
Nakrapiana słońcem łątka trawna…
Nie od dzisiaj. Z pradawien pradawna:
Gdy się jeszcze zioło nie zieliło
Ani zieła na ziemli nie było,
Ani zołte ze żełtem przemiennie
Wspólnym gełtas nie pluskało w Niemnie
(A i dziś – wyjdź za Wilno, na pole,
Na tym polu nie trawa, lecz żole,
Nie zieleni się, żelti murawa,
A żolynas: zlotawa otawa),
Jeszcze w Renie nie bulgnęło gulthem
I nie było ni złotem, ni żółtem,
Ani w skarbcach łotewskich zeltesem
(Znaczy: złotem – a słychać go zielcem!),
Jeszcze krętej wikliny zawijas
Nie rozprężył się Prusom w żalias,
Jeszcze Żmudzin, zanim słowo znalazł,
Rdzy wiewiórczej nie nazywał żalas,
Jeszcze zołki-bylice, przed załkiem,
Słowiańszczyźnie żółciły się złatem,
Jeszcze ZEL kroplą „i” się nie zrosił,
Jeszcze żółcień o złocistość po prosił,
Jeszcze żołna (zielony dzieciąłek
Chloropicus, pożółtek, od-ziołek)
Żlutą żluną nad Wełtawą była,
Jeszcze Chloe się nie zieleniła
Ani trawy zielonawy porost
Nie podszepnął Greczynowi: chloros –
A już łątki-polotki złocone
Ze słowami grywały w zielone,
I przez myśli domyślne, przedśpiewne,
Już ziołoród przeświecał niepewnie.
Tak to było i tak się ziściło,
Taką pieśnią się dozieleniło.
I zielono, zielono w ojczyźnie,
W mojej pięknej ojczyźnie-polszczyźnie!
Julian Tuwim, oczywiście.
Alicjo. Bolą Cię wtręty anglojęzyczne szczególnie te nieotoczone cudzysłowem. Jednak Tuwimowskie (chwała Mu na wieki) latynizmy i litwinizmy już nie! O zgrozo bez cudzysłowów. Tym bardziej, że Litwini nie do Słowian przynależą, ino (żart) do Bałtów. „Wporzo”, „nara” – młodzieżowa gwara. Przecież nasze „serwus”, „fajnie” itp, to też wprowadziły dzieci. Nieprawdaż?
Rozchmurz się, jutro będzie lepiej… 🙂
To było dawno i dawno się zagnieździło i w języku jest odkąd pamiętam („serwus, jestem nerwus!”). Boli mnie niepotrzebność wszelkich takich zabiegów, bo po co. Boli mnie niechlujność językowa. Boli mnie coś, co nazywam „polski zapomnieć, angielski się nie nauczyć”. Jasne, że język się zmienia, ale warto się trzymać pewnych zasad. Żeby było wiadomo, że to jest nasz język.
Ciebie Cichalu boli, jak ktoś nie używa „ogonków”, to na tej samej zasadzie działa mniej więcej 😉
Jutro będzie śnieżniej i mroźniej według prognoz naszych „wicherków”. No i dobrze, w końcu kalendarzowa zima za chwilę…
p.s.A Tuwim jest dobry na wszystko, parafrazując innego poetę:
https://www.youtube.com/watch?v=UdSwdIXef8w
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1773952,1,david-attenborough-i-jego-walka.read?src=mt
A ja nie uzywam ogonkow, bo mam niemiecka klawiature i ciagle przestawianie jest klopotliwe. Uzywam jezyka mlodziezowego i praktycznych anglicyzmow, pozwalam sie zagniezdzic nowym slowom w jezyku, bo za kilkadziesiat lat one tez beda „od dawna”.
Nie rozumiem suchych dowcipow ani seksistowskich pohukiwanek.
Jestem najgorsza!
Milego dnia wszystkim z zasniezonej wsi 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Magdaleno, mam podobne odczucie.
Cichal-dziekuje Ci za celna uwage o latyniznach i litwinizmach. Dlugo by wymieniac, bo mamy w polszczyznie jeszcze rusycyzmy, mniej lub bardziej spolszczona francuszczyzne, nalecialosci z niemieckiego, ze o slowach arabskiego pochodzenia nie wspomne.
Jezyk jest tworem zywym i zmienia sie nieustannie, co obserwujemy od wiekow. Jedni z tym godza, a innym te wtrety i nalecialosci przeszkadzaja. Kazdy z nas ma swoja idee fixe 🙂
Sa slowa modne przez jakis czas, ale ktore nie zadomowiaja sie na dobre, a inne zostaja i po latach wrecz nie sposob bez nich zyc (np.weekend).
Bye, bye poki co!
Tymczasowo bezogonkowa Danuska, pogodzona z wieloma anglicyzmami i oczywiscie kochajaca wszelaka francuszczyzne miloscia wierna, wielka i bezgraniczna 🙂
dzień dobry … ☕
dzień na razie udany .. kosmetyczka zaliczona i informacja o zwrocie nadpłaty za czynsz ok 1000 zł … w związku z tym nakupiła wina prosecco w Biedronce w cenach promocyjnych .. córka i synowa uwielbiają więc zamiast bukietu kwiatków będzie bukiet smaku .. 😉
kapusta pyrkocze … będzie do pasztecików/krokietów ..
o rety ciągle mi się gubi „m” .. nakupiłam
Jolinku, ta kapusta słodka czy kwaśna ?
Ja mam dziś na obiad pieczoną pierś gęsi owsianej, do niej będą jabłka z żurawiną, muszę jeszcze pomyśleć o surówce.
Małgosiu kiszona z kapustą pekińską .. + grzyby i śliwki suszone … gęś owsiana dobra jest … 🙂
To też będziesz miała dobry obiad 🙂
dziś na obiad barszcz prawie ukraiński … kapusta musi się jeszcze ze dwa dni pogotować a potem zrobię z niej farsz ..
U mnie udka kurze pieczone, uprzednio marynowane, a surówka z marchwi, jabłek i chrzanu (bardzo czesto taką robię, jeszcze się nie znudziła, lubimy)
Wczoraj dopiero nastawilam buraczki na zakwas do barszczyku, ale ciasto na pierniczki ciągle w planach 🙂
Czytam o kuchni Iwaszkiewiczow i trafilam na rozdzial poswiecony omletom, a ze akurat wczoraj Jolinek zachecala nas do ich smazenia to zacytuje, co ponizsze:
„Wladyslaw Kucharski (wybitny kucharz….)opowiadal mi kiedys, ze skomponowal nastepujaca potrawe-omlet, wewnatrz ktorego znajdowaly sie jaja sadzone, a calosc posypana byla siekanym jajkiem na twardo.”
Potrawa dla fanow jajek w kazdej postaci 🙂
Remont u sasiadow ma sie dobrze, wszelakie swidrujaco-buczace maszyny pracuja dzielnie od rana.
U mnie zakwas się zakwasza, miałam zamiar robić uszka, ale zostawiam sobie tę przyjemność na przyszły tydzień. Uszka robię zawsze w sporych ilościach i zamrażam w porcjach, to samo z pierogami z kapustą i grzybami – poświęcam na to zajęcie cały dzień.
Ale za to jedzenia jest na kilka dni, rozstawione w czasie 🙂
U mnie klawiatura jest zwyczajna, ale mam zainstalowane diakrytyki i używam w miarę potrzeby (wpisuję w okienko komendę „setxkbmap pl”).
Jerzor rzadko pisze coś po polsku (w ogóle rzadko pisze), więc mu niepotrzebne. Spodziewam się, że niemiecka klawiatura zawiera umlaut na przykład. Czy jest polska klawiatura, czy też kombinujecie tak, jak ja? Pytam, bo nie wiem.
-7c i 82% wilgotności powietrza, będzie śnieżyć.
Na obiad poprosiłam o zakup parówek w polskim sklepie, one są naprawdę dobre, tydzień temu była kaszanka, też zawsze pysznie doprawiona. Czwartki w polskim sklepie to dostawa z Toronto.
Nie poprosiłam o krówki, żeby Jerzoru nie było żal, on się odchudza, a raczej utrzymuje wagę, bo nie ma się z czego odchudzać.
A propos języka polskiego, mówionego, sympatyczna i lekko humorystyczna wypowiedź młodego człowieka zza dalszej wschodniej granicy 😉
https://www.youtube.com/watch?v=QCTdCqvpV68&t=146s
Danusiu, współczuję, nie rozumiem co można tak długo remontować.
Może remontujący są płaceni na godziny, a nie od skończonego dzieła?
Chociaż w tych czasach wydaje mi się niemożliwa taka umowa.
Okazja 🙂
https://www.onet.pl/?utm_medium=synergy&utm_source=detal_viasg&utm_campaign=allonet_detal_popularne_00d&srcc=ucs&pid=b8ecb5c9-7c32-4ace-b2fd-dbc82a3e2aec&sid=b177a2c9-166f-4113-9b28-185bbe554807&utm_v=2
Dziwna moda zapanowała na remonty przewracające mieszkania „do góry nogami”. Kiedyś remont polegal glownie na malowaniu i ew. wymianie sprzętów na bardziej nowoczesne, funkcjonalne. Teraz ryje się ściany pod wymianę elektryki, wyrywa się stare framugi, wymienia drzwi, burzy sciany itp. demolki. Oczywiście musi to trwać i mieszkańcy na czas remontu wynoszą się gdzieś, ale sąsiedzi cierpią i czekają końca. Mialam taką nieprzyjemność w ubieglym roku, gdzie najpierw sąsiad z góry, a po kilku miesiącach sasied z piętra niżej wiercili mi dziury w mózgu. Uwazam, ze powinno to być zabronione…
sałatki cebulowe robicie? … ja nie ale jutro zrobię z cebuli białej …
z białej cebuli …
http://smakinatalerzu.pl/2016/12/29/salatka-cebulowa-od-pani-bogusi/
z czerwonej cebuli ..
http://smakinatalerzu.pl/2018/12/10/salatka-cebulowa-ii-z-czerwonej-cebuli/
papryka po grecku .. łatwy przepis …
http://passionfruit.blox.pl/2018/12/Papryka-smazona-po-grecku.html
Magdaleno 🙂 jesteś szczęścia, obudzić się w tak pięknej scenerii to jest pewnie rozkosz dla duszy i ciała 🙂
U mnie w tej chwili panują na zewnątrz względne temperatury, pozwalające na tarasie uzupełniać płyny w organizmie.
https://photos.google.com/share/AF1QipOoGvcswqcQUY2YWLEMuxmMi_kLUSYS2m18GHQdH06PDFy4WyPLgB8u787_LyO–A/photo/AF1QipP2sP_MwZDF9fQ3NbktbIR2uRG4HLJKOd4-mwdP?key=alNqV3hXVmtLLVBIc1lhNVlUUlhMMmsyMUw5ejJB
Ta sałatka z czerwonej cebuli wygląda kusząco – piękne kolory!
Salso,
przyjmij wyrazy. U mnie po drugiej stronie ulicy ktoś od paru lat buduje dom „systemem gospodarczym”, czyli sam. Nie mam nic przeciwko, ale w tym roku przez całe lato i jesień stała tam maszyna do cięcia bloków skalnych, bo właściciel posesji ciął je na mniejsze bloczki do budowania ogrodzenia i stosownych schodów w dół do jeziora itd.
Hałas to jedno (zęby bolały!), a kurz to druga sprawa. Kurz leciał w ilościach potwornych na okoliczne domy. Ja do tej pory nie umyłam okien i już chyba przed świętami nie umyję, bo zimno się zrobiło, a pan jeszcze do niedawna pracował na maszynie, więc nie opłacało się myć, żeby za chwilę mieć znowu zakurzone. U mnie umycie salonowego okna to trochę złożona sprawa, bo to jest ogromne okno na 3/4 ściany i trzeba wyjść na zewnątrz, żeby tę szklaną płytę umyć, ona dię nie otwiera, tylko dwa poboczne skrzydła.
Ale co tam, byle do wiosny 🙂
*się nie otwiera
Piszę na odzyskanym dzisiaj laptopie po kolejnej naprawie (jest na gwarancji) i właśnie się wkurzam bo znowu nie usunięto jednego z problemów! W trakcie pisania kursor przestawia się w inne miejsce i jest to bardzo uciążliwe bo stale trzeba kontrolować co się pisze 🙁 Te naprawy trwają grubo ponad tydzień, w tym czasie używam starego laptopa ale on chodzi tak wolno, że nie mam do niego cierpliwości. W telefonie mogę czytać ale nie cierpię pisać 🙁 Danusia, mam nadzieję, że Twój problem z naprawą komputera będzie miał szczęśliwe zakończenie.
Mnie zupełnie nie przeszkadza brak w tekście polskich znaków. Czyta się przecież taki tekst normalnie. W temacie około językowym mam takie zdanie jak Magdalena.
Jeśli chodzi o remont mieszkania to muszę Cię Danusia zmartwić, że można dłuuugo.
Obserwuję taki remont w bloku naprzeciwko, który zaczął się na początku lipca. Owszem wymienili okna, zainstalowali klimatyzację, ocieplili dach (to jest mieszkanie dwupoziomowe na ostatnich 2 piętrach), pewnie coś robią w środku ale folie na oknach nadal wiszą i fachowcy nadal wychodzą zapalić na balkon! Jeszcze chwila i można by w tym czasie mały domek zbudować.
Przyznam się, że nigdy nie robiłam na święta pierniczków ale pod wpływem blogowych wpisów chyba się złamię i wyjątkowo zrobię 😉
Tak, niemiecka klawiatura ma umlauty, dla kazdej litery z umlautem osobny klawisz i dlatego jest bardzo trudno sie przestawic, pod ktorym klawiszem bedzie polska litera albo jakis znak specjalny.
😀 Bibliofilom – z dedykacją:
Julian Tuwim
„Zakochany bibliofil”
Ballada Tragiczna
Na co mam przysiąc, Piękna, że z żądzy umieram?
Że mi się na Twój widok serce w pieśń rozdzwania?
Na komplety Kolberga, „Wisły”, Estreichera!
Na dziadowskich kantyczek groszowe wydania!
Na „Bandytę z miłości” (a miałem go, drania!)
Na „Kwiaty” Rozbickiego – z r y c i n ą! Rzecz drobna,
Ale nie do zdobycia – jak ty do kochania…
– Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!
Jakże cię mam przekonać, że mi sen odbiera
Wspomnienie o twych oczach i świat mi przesłania?
Klnę się na Syreniusza, Siennika, Kirchera
(„Mundus Subterraneus”), na „Podróże Frania”,
Na obscoenum sprzed wieku „Hrabina Melania”,
Na panegiryk „Muza weselnie – żałobna
W dźwięczno-wdzięcznych melodiach tkliwego gruchania”-
-Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!
Ginę, Pani! Jak pragnę zdobyć Guliwera
W edycji M.Glucksberga! Przysięgam na „Zdania
I uwagi moralne Starego Fryzjera”,
Na „Młot na czarownice”, na traktat „De mania
Scribendi in latrinis”…Ginę z miłowania…
Zapomnieć? Nie! Zapomnieć Ciebie nie podobna!
A że kocham – przysięgam Ci w chwili rozstania
Na wszystkie książki razem i każdą z osobna.
Przesłanie
Pani! Żegnam raz jeszcze i pięknie się kłaniam…
Gdy nie chcesz bibliofila – niech Cię jakiś snob ma…
Jedno wiedz: dziesięć takich oddam bez wahania
Za każdą z owych książek, za każdą z osobna.
.
1950
Z tomiku Piórem i piórkiem (1951)
Asiu! Witam raz pierwszy i pięknie się kłaniam…
Gdy nie chcesz bibliofila – może ja się nadam.
Choć mam książek tysiąc, nie zmienię, na Boga!
Twej wdzięcznej postaci, chociaż tylko z bloga.
Zamieniłem AB/AB na AA/BB. Wybacz Wieszczu!
I Ty Asiu.
😀 Wybaczam 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
tym razem dla chętnych bezpłatny ebook z wegańskimi przepisami na Boże Narodzenie ..
https://zielenina.cooking/2018/12/zielenina-na-swieta-bezplatny-ebook.html
Cichal, to urocze, co napisałeś pod adresem Asi. Podpisuje sie! 🙂
Jolinku, dzieki za zieleninę i tyle innych ciekawych linków. Ups! Sznureczków:-)
Salso
Nowy dizajn co siedem lat, tak jak w Stanach dom do którego większość ludzi się nie przywiązuje. Tam dom gdzie praca. U nas jesteśmy przywiązani do miejsca i chcemy co jakiś czas coś zmienić. Nie wystarcza pomalować i przestawić meble, teraz zapatrzeni w żurnale i programy o remontach i nowych domach pragniemy być trendy ruinując i dewastując wszystko do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Budowlane klocki i klockowate wnętrza z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych łatwo ulegają naszym zachciankom i modom. Jeśli co drugi mieszkaniec bloku ulegnie „tryndom” to życie mieszkańców staje się nieustannym horrorem. Poza tym technologie rodem z epoki węgla i stali zmuszają ludzi do kucia, łomotu i totalnej demolki. Mieszkanie w tanim bloku z płyty staje się dla wielu ludzi czymś co ma być rezydencją i pałacem na pięćdziesięciu metrach. Byłaś w Stanach i widziałaś jak budowane są domy i jak łatwo je remontować. Płytki klejone do ścian z cegły i betonu, podłogi z litego drewna i wszechobecny gres na podłogach gdy chcemy zmienić wszystko przebudować to wyzwanie trwające i kosztujące tyle co budowa domu gdzie indziej.
W znanych mi innych galaktykach, problemy remontów w budynkach wielomieszkaniowych rozwiązują sami mieszkańcy. Ustalają, najczęściej są to miesiące letnie, okres urlopowy, sami przepisy i trzymają się tego jak tonący brzytwy. Dla własnego spokoju.
Przecież to takie proste i super funkcjonuje, wystarczy jedynie akceptować założenia.
JA też dziś zakładam kita i na H2O
No wlasnie, zyj i daj zyc innym. Miej wzglad na innych.
A ja zakladam narty i ide pobiegac po wsi, sniegu jest dostatecznie duzo, traktorek przejechal i wyznaczyl trase na polu. Bieganie zamiast obiadu, a potem na szybko zupa „chinska”: kurczak, makaron sojowy, kukurydza z puszki, czosnek, imbir, chili, sok z cytryny, sos sojowy i olej sezamowy. Goraca i pikantna.
A i jeszcze kawalki bambusa z puszki do tej zupy. Jedynie imbir, czosnek i chili sa swieze 🙂
Na obiad reszta wczorajszej ryby i o 14 godz. start do 8 kilometrowego marszu.
Nie jest latwo dostac sie do komputera Osobistego Wedkarza. Od wczoraj moj wspanialy malzonek prowadzi wyprzedaz czesci swojego sprzetu wedkarskiego. O tempera, o mores! Nie sadzilam, ze doczekam tej chwili. Oczywiscie nie znaczy to, ze przestaje lowic ryby, po prostu uznal, ze sprzetu ma za duzo, i nie wszystko jest mu tak naprawde potrzebne. Od dawna bylam o tym przekonana…. 😉
Wzgledem remontu u naszych sasiadow: dom zostal sprzedany, sa nowi wlasciciele. Postanowili zburzyc wszystko, oprocz scian zewnetrznych. Buduja w zasadzie calosc od nowa. W tej sytuacji pewnie byloby taniej i prosciej kupic dzialke budowlana i postawic na niej dom swoich marzen, ale domyslamy sie, ze chodzilo o to, by mieszkac tutaj, a nie gdzie indziej.
Rzepie-lacze sie z Toba w komputerowym bolu. Serwisanci nadal nie dzwonia z diagnoza. Domyslam sie, ze maja duzo roboty przed Swietami, jako ze zajmuja sie tez sprzedaza komputerow oraz innego sprzetu.
Wczoraj spotkalam sie z moim eks-firmowym kolezenstwem na tradycyjnym spotkaniu okolo wigilijnym. Bylismy tutaj http://www.sanlorenzo.pl/
Tak rewelacyjnych ravioli ze szpinakiem i ricotta nie jadlam nigdy i nigdzie, nawet we Wloszech. To byla czysta poezja!!!
Magdaleno smacznego .. a za biegi +++++ …
Danuśka to jesteś jak bez „reki” z tym komputerem .. ale Alan czyni samo dobro … 😉 ..
mój sąsiad z dołu już rok robi remont .. przeprasza mnie ciągle .. teraz jest miesiąc przerwy ale ma jeszcze w planie remont korytarza i kuchni .. jak tylko mogę wychodzę z domu …
ale śliczny sernik …
https://idealneciasta.com/sernik-swiateczny/
U nas by się przydał remont, bo myślimy o sprzedaży domu. Remont jak remont, ale jakieś ogarnięcie, malowanie i tak dalej, bo warto zainwestować trochę, żeby dom zyskał na wartości. Malowanie niewiele kosztuje, a estetyka się liczy. Kiedyś ja takie rzeczy robiłam, ale to już nie na moje posiekane dłonie, Maciusia Złotą Rączkę się zatrudni.
Myśmy już odbyli prawie wszystkie spotkania przedświąteczne ze znajomymi, ale to się odbywa u nas w domu (dawniej u ś.p.Bonnie).
Dzisiaj wpadnie na chwilę Lisa, a jutro lub w niedzielę nasi przyjaciele Moskale. Jakoś ciężko było zebrać wszystkich razem, zresztą gdyby się rzeczywiście wszyscy razem zebrali, to mielibyśmy kłopot ze zmieszczeniem wszystkich w saloniku, mały jest.
Dzisiaj świt nie był blady, wręcz przeciwnie, czerwone niebo przed wschodem słońca, piękny widok. Ma być lekko plusowo, a potem deszcz.
Na obiad wyciągnę coś z zamrażarki, bo muszę zrobić miejsce na przyszłotygodniową produkcję uszek i pierogów.
Piątek, a więc rybnna potrawka będzie w sam raz 🙂
Postanowiłam, że zamiast tradycyjnej sałatki jarzynowej w tym roku na święta zrobię tę sałatkę z czerwonej cebuli, co to wczoraj przepis podała Jolinek. A najprawdopodobniej zrobię jedno i drugie 😉
Skorzystałam pierwszy raz z yurka „sznureczka do skracania sznureczków” 😉
Tutaj ciekawy wywiad z córką Jacka Kaczmarskiego,
„barda Solidarności”, może kogoś zainteresuje.
http://ak5.pl/sk6.html
Kurczę…coś nie wyszło, spróbuję jeszcze raz za chwilę.
No, tak wychodzi…sprawdziłam w tym „skraczaczu” i działa, więc i tu powinno, albo jestem matołek i coś źle robię…
http://ak5.pl/dk6.html
Dziwne, sznureczki są identyczne, tamten wyżej nie działa, a ten ostatni działa, przynajmniej u mnie 😯
Alicjo, sznureczki są różne 🙂
U mnie ten ostatni sznureczek nie zadziałał, a pod pierwszym wyskoczyla reklama skandynawskiej firmy 🙂
Irek na dzień dobry pokazal nam pięknie dekorowane pierniczki, to ja wreszcie zabrałam się za ciasto. Czeka w lodówce na jutrzejsze wałkowanie, wykrawanie i pieczenie. Może udadzą się jak te na irkowej ilustracji 🙂
http://ak5.pl/gk6.html
Działa?
Yurek to jest inny artykuł, u mnie ten drugi sznureczek Alicji działa (dk6)
U mnie nie działa żaden, dlatego poszukałem.
To jest inny wywiad, yurek – mój sznureczek podałam za Jerzorem, artykuł jest z 17 września, przedruk z Dużego Formatu do czegoś, co się zwie „Evernote”, a Ty masz wywiad z Gazety Krakowskiej (chyba wczorajszej?).
Pewnie w jednym i drugim jest to samo mniej więcej.
Ale zamieszanie z tymi sznureczkami, w koncu przeczytalam ten wywiad z Gazety Krakowskiej (od yurka). Bardzo fajna ta córka sławnego taty, podoba mi się.
Masz rację, prawie to samo.
zdolniacha ….
There is a Polish guitarist boy aged 18, his name is Marcin Patrzalek …
https://www.youtube.com/watch?v=73V2KlnccRM
https://www.youtube.com/watch?v=KzS6lj_yUdg
odezwę się jak będzie nowy wpis …
No, do zamku Welfow bede sie musial odniesc.
Siedzac w tej okolicy przez 25 lat „na urzedzie zabytkowca” widzialem tego kolosa stale, lecz nie bylem z tym zabytkiem nigdy zwiazany bo, tuz na progu gory na ktorej stoi, przebiagala granica mojej kompetencji. Pierwszy i jedyny raz bylem tam w 2014 z inicjatywy mojego malego kolka sportowego. Zupelnie prywatnie. Potwierdze, ze takie zamki przekraczaja dzis wszelkie mozliwosci prywatnych wlascicieli, a ci, von Hannover, zyja i tak juz tylko ze sprzedazy inwentarza.
Oddałem prawie wszystkie po naradzie rodzinnej,
w dobre ręce, gość kolekcjoner, mam dostęp.
http://ak5.pl/jk6.html
Jolinku, tyle pracy przed świętami!
yurek jest 325 komentarzy … szkoda mi czasu na przewijanie ..
Czytanie komentarzy nie jest wymagalne.
Te znaki i haczyki mialem dobrze opanowane az do window 7. Potrzebowalem wtedy ca 10 minut, aby to miec w skrzynce. To, co mam teraz, likwiduje moje instalacje kazdy update, ktory wpada nie pytany. Te miejsca, w ktorych znajduje te narzedzia, tez sa gdzies tam, ze musze sie dopytywac.
Bardzo mi niewygodnie bez tych ogonkow!
Już rzep wspomniała wyżej, że nie przeszkadza jej brak ogonków. Mnie także to nie razi, zwłaszcza że wiem, z czego to wynika. Tak więc nie przejmujcie się tym.
Długie sznureczki też mi nie wadzą.
Śniegu jest niewiele, ale wystarczająco na zimową scenerię. Mam już dużą choinkę/ w tym roku świerk/; stoi na tarasie przy oknie. I postoi pewnie do marca, tylko po świętach już bez ozdób i lampek.
Yurek,
a ja się nie mogę rozstać, zresztą, tutaj nie mam komu dać, musiałabym poszukać przez innych znajomych, może w Ottawie, jest też (chyba!) możliwość oddania do biblioteki, bo była sekcja polskich książek, ale pewności nie mam, czy jeszcze jest.
Ja po prostu muszę je mieć, zdecydowana większość to książki dla mnie wartościowe i lubię do nich wracać, tym bardziej, że skleroza nie boli i mogę je czytać na okrągło 😉
Wystarczy, że trzymam w należytej kolejności. Ale nie trzymam, bo mam ulubionych autorów i raczej tego się trzymam. Większość jest przywieziona/wysłana, ale część odziedziczyłam po znajomej, która gdzieś się przenosiła i likwidowała bibliotekę. Owa znajoma jest radykalną feministką, dlatego wszystkie książki otrzymane od niej w spadku to książki napisane przez kobiety. I nie jest to tzw.literatura kobieca, a raczej „zaangażowana społecznie”, tak beletrystyka jak i inne pozycje. A ja biorę wszystko 😉
Nadal nie jestem przekonana do elektronicznego wydania, wystarczy mi, jak na komputerze obskoczę wiadomości i na blogu pogadam.
Dzien dobry,
Przepraszam, ze tak pozno, ale sprawy rodzinno-osobiste, jak rowniez brak dobrego dostepu do internetu nie pozwolily mi na latwy kontakt z Blogiem. Niestey nie bede w stanie spotkac sie z Blogowiczami, ale co sie odwlecze, to nie uciecze, mowi nasze stare porzekadlo. Ponownie zjawie sie tu wkrotce, z Tabitha.
Dobranoc 🙂
Niedlugo piata rano….
Bezdomny – posluchaj, jesli oczywiscie chcesz. Dla mnie super
https://www.youtube.com/watch?v=HzTlB-TjAzM
BB King jest nie do pobicia!!!!
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24273274,kobieta-ktora-rozmawia-z-serem-wiem-ze-to-lekka-schiza.html#s=BoxWeSl_2_2
p.s.Ciekawy ten powyższy artykuł o serach, polecam.
U mnie puka północ, dobranoc.
Komputer naprawiony i obyło się nawet bez rujnacji portfela.
Skoro o serach to zaraz przypomina się Brzucho oraz nasz Piotr, który też swego czasu bawił się w robienie sera oraz zachęcał do do kupowania Rubina z radzyńskiej mleczarni:
http://www.skarbyserowara.pl/sery/rubin-31.html
Od tamtej pory kupuję ten ser co jakiś czas, bo bardzo mi smakuje.
Nowy-cieszę się, że się odezwałeś, bo czekałam na znak życia od Ciebie. Bardzo szkoda, że tym razem nie będziemy mogli się spotkać i zorganizować przy tej okazji mini-zjazdu, ale, tak jak piszesz, co się odwlecze…..Mamy zatem nadzieję poznać Tabitę 🙂
Salso-czy mogłabyś przypomnieć według jakiego przepisu robisz pierniczki? Też mam w planach je upiec.
Nowy, znakomite!!! Jak zwykle do jazdy mobilkiem. Odpaliłem linka kiedy rano jechałem do sklepu po browara i inne pomniejsze zakupy. W powrotnej drodze zrobiłem replay i dojechałem ponownie do ozeana :). Wczoraj wieczorem słuchałem Mark Knopfler też z Erick Clapton i innymi emerytami. Jeśli nie odstrasza cię biały blus to poguglaj Mark Knopfler.
Magdalena dziś nie znalazła dla nas czasu :(, kumam, w końcu sport stoi na pierwszym planie. Też idę poślizgac się na ozeanie.
Słonecznie i ciepło pozdrawiam z okazji weekendu
Danuśko, pierniczki:
http://www.kuchnianadatlantykiem.com/2006/12/pierniczki-na-christmas-sale.html?m=1
…w kwestii pierniczków, dodam od siebie: do ubijanej piany z bialek dodaję szczyptę soli, a i znacznie więcej przypraw niż w przepisie, ale to rzecz gustu 🙂
Mark Knopfler – uwielbiam od zawsze i na zawsze.
Dobrego bluesa i jazz tez.
Salso-dziękuję bardzo, pozostaje tylko zrobić odpowiednie zakupy i zabrać się do roboty!
… w kwestii pierniczków/ wg tego samego przepisu/ – rzeczywiście przepraw moim zdaniem trzeba dodać o wiele więcej niż podano w przepisie/ zwłaszcza przyprawy do pierników/. Salsa chyba wspominała, że ciasto wałkuje bardzo cienko, a ja przeciwnie – grubiej, tak na ok. 3 mm. I trzeba uważać przy pieczeniu, żeby za bardzo nie przypiec.
Danuśka,
naprawdę warto wypróbować ten przepis, a pierniczki w puszkach mogą leżeć bardzo długo.
Przepis jest dość długi, ale tak naprawdę nieskomplikowany.
– przypraw, a nie przepraw
Przedpołudnie spędziłam na zakupach. Chodziło głównie o prezenty świąteczne. Oprócz rodzinnej Wigilii w małym gronie, czeka nas spotkanie z kuzynką męża i jej rodziną. Z prezentami dla dorosłych poszło szybko, bo większość dostanie po butelce wina lub innego alkoholu. Dłużej zeszło przy prezentach dla dzieci – samych chłopców. Obfitość zabawek jest przytłaczająca, zresztą nie tylko zabawek, bo i wszelkich innych towarów. Niemile wspominam czasy, kiedy wszystkiego brakowało, ale ten obecny nadmiar nie nastraja mnie dobrze.
Mark Knopfler, to tez mój ulubiony 🙂
Płytę Golden heart słuchałam na okrągło i wciaz mogę, nie zestarzała sie.
https://youtu.be/R53Qw-NbF1c
Jedna z moich ulubionych:
https://www.youtube.com/watch?v=6pR1cVgk7Is
Hallo pepegor, ty jesteś Schlesier. I nigdy jeszcze o tym zwyczaju nie czytałem w twoich komentarzach. Dziś po pływaniu była dyskusja w barze o świątecznych zwyczajach. Willi nigdy nie był na Śląsku, ale opowiadał przekonywująco jakby był znawcą tematu. Mianowicie, czwartego grudnia miejscowi obcinają gałęzie drzew owocowych i wystawiają je do wazy. Mają rozkwitać na zbliżające się święta. Piękny zwyczaj, lubię kwitnące kwiaty. W środę na tutejszym rynku zakupię piękny bukiet, wprawdzie Przyjaciel nie jada tego typu badyli, ale miłego nastroju nigdy nie jest za dużo 🙂 czego oczywiście wam też życzę już dziś. Jak Przyjaciel tu przybędzie to czasu będzie brakowało 🙂
Krystyno-dziękuję za podpowiedzi, wszystko zanotowane. Produkcja pierniczków przewidziana w poniedziałek.
Uznaliśmy, że podczas tego weekendu należy omijać dużym łukiem centra handlowe i supermarkety. Założenie było słuszne, bo jak wieść niesie miejsca te przeżyły dzisiaj prawdziwe oblężenie. Wybraliśmy się oglądać iluminacje na Trakcie Królewskim, ale tu też było tłumnie, a wśród spacerowiczów bardzo duzo zagranicznych turystów. Może warszawskie, świąteczne iluminacje stały się sławne w calej Europie?
https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/77/72/5c050003372c2_o_full.jpg
W zeszłym roku autobus na Placu na Rozdrożu bardzo się spodobał mojej wnuczce.
https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/wielki-sukces-zimnej-wojny-film-pawla-pawlikowskiego-najlepszym-europejskim-filmem/s58pedl
Knopfler jest genialny, ale ja czekam na Patrzałka.
Ten pierwszy będzie miał w NYC dwa koncerty w przyszłym roku. W sierpniu. Na szczęście będziemy wtedy w Polsce. Najlepsze miejsca po 1225 dolarów od łebka…Dalej czekam na Patrzałka!
Małgosiu-autobus nadal na swoim miejscu 🙂 Ja najbardziej lubię pawia na rogu Al.Ujazdowskich i Pięknej:
http://warsawnow.pl/wp-content/uploads/2016/11/P1090309-678×381.jpg
Alicjo-bardzo cieszę się z sukcesu.
Warszawa przykryta śniegiem, sypie nadal.
z tego sukcesu…
Dzień dobry 🙂
kawa
Kupiłam świąteczne, papierowe wydanie „KUKBUK”. Znalazłam w nim takie wspomnienie o rodzinnej porcelanie:
„Na co dzień schowana w kredensie, poprzetykana serwetkami(bo jescze się obtłucze), czeka na kolejne imieniny, urodziny, rocznice i towarzyszących temu gości. W końcu zostaje wyjęta (Ostrożnie! Nie za dużo naraz, woła Babcia do wnuka balansującego z filiżankami). Trudno mi wyobrazić sobie święta bez przekąsek na delikatnym bialym półmisku z porcelany, czy bez wypełnionych po brzegi porcelanowych talerzy z-nie oszukujmy się, mocno wytartą-rokokową scenką rodzajową. Już samo to stanowi stanowi historię. Ale opowieści związanych z porcelaną moich Babć jest więcej. Historie o aspiracjach i marzeniach, o relacjach i osobach, o porcelanie przekazywanej z pokolenia na pokolenie lub dawanej w prezencie.”
U mnie w domu wśród przedmiotów przekazywanych z pokolenia na pokolenie są porcelanowe filiżanki. Odpukać, do tej pory żadna się nie stłukła.
Kiedy myślę o porcelanie wspominam też nieodmiennie Pyrę oraz Nisię, które kochały piękne skorupy.
A na internetowej stronie „Kukbuka” ciekawy artykuł o sławnych słodyczach:
https://www.kukbuk.pl/wiadomosci/czy-wiesz-ze/slodycze-narodowe-kulisy-narodzin-najslynniejszych-slodkosci/
Na „Kukbuku” jest też ciekawy artykuł o chlebie:
https://www.kukbuk.pl/wiadomosci/czy-wiesz-ze/piwo-i-przypadek-tak-narodzil-sie-chleb/
A ja nad pierniczkami, uff, co za robota! Danuśko i wszyscy zabierający się do tego przepisu: trzymajcie ciasto nakryte w lodówce i wyjmujcie tylko nieduże kawałki do wałkowania, ciasto się bardzo klei, im dłużej na stolnicy, tym bardziej trudne do obróbki. Ale warto 🙂
Pozdrawiam 🙂 z mojego prywatnego ogrodowego tarasu. Czas na uzupełnienie płynów w organizmie.
Obrazek z przed pięciu minut
https://photos.google.com/photo/AF1QipPNVK7R7ojlpjACt2Y5F1mzOfOt7qlet_uRMVMy
Bezdomny,
„obrazek sprzed pięciu minut” otwiera się u mnie jako wejście do mojej gmail 😉
Źle podałeś adres…
Mrozik lekki, bezśnieżnie, na obiad będzie ryż na ostro z kiełbaskami włoskimi (ostre!) i warzywami.
Być może zwyczaj ścinania gałązek drzew owocowych i wyczekiwanie na ich zakwitnięcie był znany także na Śląsku, ale wspomina o nim także Władysław Reymont w „Chłopach”. Tyle że dotyczył on tylko panien, które ścinały gałązki wiśni/ trześni/ w Andrzejki/ Jędrzejki/, a pojawienie się kwiatów na gałązkach w okolicach Bożego Narodzenia było dobrą wróżbą na zamążpójście. Tę scenę pamiętam bardziej z serialu , ale książkę solidnie przeczytałam więcej niż jeden raz.
Salso,
wezmę pod uwagę Twoją radę. Dziś przygotuję ciasto.
Niegdyś, już dosyć dawno temu, wydrukowałam sobie przepis Iżyka na rosół. Dzisiaj porządkując szuflady trafiłam na ten cudny tekst 🙂 Z przyjemnością go przypomnę wszystkim Blogowiczom, bo wszak zima to znakomita pora na gotowanie rosołów:
Iżyk pisze
2008-01-30 o godz.10.27
O najpierwszej zupie świata, czyli
O rosole, czyli
zupie banalej, jak jogurt z z chrupkami nesquicka?
Najpierwszej z powodów dwóch, bo w niej wszystkie początek biorą i tylko mlecznej z niej nie zrobisz, oraz że najprzód homo wrzuciło ścierwa do gliniaka z wodą, po czym wyjadło mięso, a dopiero potem popiło tą dziwną po nim wodą, by stać się sapiensem.
Kuchnia, powiedzmy to sobie, idzie w poprzek światopoglądom, bo na początku nie było ani słowo, ani wodór. Na poczatku był rosół!
Zeby zrobic dobry rosół, przede wszystkim trzeba mieć?, co? Dobrze. A herbatę? Świetnie! A piwo? No, naprawdę! Się wprost nie posiadam! Albo pytania są nie na poziomie, albo ten rosół jest taki banalny. Żeby zrobić dobry rosół, trzeba mieć dobrą wodę i dlatego wyjechawszy gdziekolwiek, rozpływacie się nad byle kompocikiem.
Do gara nalewamy wody i wkładamy nasze mięso. U mnie szponder jest Szurkowskim, a indycze skrzydła Szozdą, lecz prawie zawsze jadą jadą w tandemie. Może być pręga, może i łata, ale rosół pochodzi od wołu, choć etymologia nam tu nie dorasta. Ważne, aby mięso było? tłustawe. Kochani! Gońcie dietetyków, jak komiwojażerów i namolnych objawiaczy jedynej prawdy o życiu w niebie. Się podoba czy nie, ale smak mieszka w tłuszczu. Nie mówię – jedzcie tłuszcz, z resztą – o tem, potem. Nadużywajcie roweru, podnoście ciężary, gnijcie podkowy i naprzykrzajcie się tym, jak Lepper, opalonym tytanom inteligencji od fitnesu. Gubcie i roztrwaniajcie te funty i kilogramy, ale nie słuchajcie żywieniowych kaznodziei! Żyjecie raz, więc carpe diem, a nie ?dietem?, bo i tak memento mori!
Wkładamy więc nasz szponderek i skrzydełka do wody, króej mamy więcej niż. Się przygotowując patrzymy we własne w garze odbicie (lub liczymy te szklanki) i dumamy ile ma być rosołu, wody zaś dajkemy więcej, bo – i tu, łup!, łbem w dzwi – rosół gotowany bez pokrywki się nam wygotuje.
Mięso ma być oczywiście świeże, ale? dobrze!, dojrzałe. Wołowina jest mięsem dojrzewającym i pytajcie rzeźnika, dlaczego przed wyłożeniem na ladę, mięso wisiio i najjpierw samo w sobie gryzie i nadżera.
Żeby ono było jeszcze lepszym, należy je zamrozić. Kruszenie mięsa poprzez naturaną działalność enzymów wspomagamy w ten sposób rozsadzającą mocą zararzającej w komórakach wilgoci i jesli kiedyś mysliwi wieszali zająca za oknem, to dla mrozu, nie ozdoby. Dzioś, w dobie zamrażarek, zdarza się to rzadko i dla względów estetycznych, choć i z ryzykiem, że eko”leleko”logdzy kamień w szybę poslą.
No to gleboko mrozimy, po tygodniu rozmarażamy i widzimy, ze mięso, co było czyste i suche pusciło krew z jakimś osoczem. Ano własnie! Komórki nam spękały.
Wkładamy mieso do gara (który to już raz?) zalewamy zimną wodą i na gaz. Liść, zielę, pieprz i sól w wodę i powolutku ogrzewamy. Ja lubię jeszcze goździka, a jak dużo rosołu to nawet i dwa wrzucić. Jadłem i z cynamonem, ale nie pasowało, bo gotujący z ilością przerzeźbił. Istotą przyprawy jest wszak, że przyprawia i gdyby chodziło o zdominowanie smaku i zapachu, toby się to zaprawą zało. Tu zaprawą jest mięso, więc ostrożnie, bo rodzajów pilników wyróżniamy cztery: zdzierak, równiak, gładzik i jedwabnik i nasz goździk tej ostatniej kategorii odpowiada.
Woda powoli, bardzo powoli sie ogrzewa. Jeśli garnek wyraźnie rosieje od zewnątrz, tzn. że była odpowiednio zimna, ale skąd w tych waszych blokach zimnej (i jeszcze dobrej?) wody… Teraz tak – płomień grzeje gar, gar wodę, a woda mięcho, prawda? Prawda. Pies pogrzebion został w tym, żeby to ogrzewanie trawło możliwie jak najdłużej, bo tu o chemię idzie. Nasypaliśmy soli, która osmotycznie wyciąga wilgoć z mięcha, a wraz z nią wszystkie te smaki, frukta i łakocie. Jesli temp. skaczy nam zbyt szybko pow. zaklętych 42 st.C, to białko się ścina, kolageny galarecieją i koniec z dobywaniem smaku! Tradycja mówi, że rosół ma ledwie pyrkać, bo wtedy jest ładny i klarowny? Heh, To wszystko prawda. Medycyna późnego średniowieczna kazała leczyć choroby weneryczne związkami rtęci, bo rtęć przyporządkowała była Wenerze. Efekty leczenia były, choć wnioskowanie dzisiaj śmieszy. Rosół gotujemy powoli dla esencjonalnego smaku, a klarowność jest efektem ubocznym. Zresztą na jego oczyszczenie jest 100 sposobów. Można zresztą wrzucić mięsa w nadmiarze, a esencjonalny i tak nie będzie.
Powtórzmy: ogrzewamy powoli i jeśli biała pianka pojawia się zbyt szybko i obficie, to znak, że trzeba zwolnić. Kto ma termometr? No tak! Jak tylko Nokia wypuści kolejną komóre z wodotryskiem i studnia artezyjską, wszyscy lec do sklepu… Szumówka w ruch i zbieramy pianę, co sama do szumówki chętnie przywiera. Proces ten trwa marudnie aż do pojawienia się pierwszych maluchnych kropelek tłuszczu. Wtedy wrzucamy warzywa, a są to marchew, puietruszka, seler i por. Trzy pierwsze w kawałkach takich, aby starczyło na dwa kęsy. Por to te liście szkaradne, dobrze oczyszczone i umyte, które na koniec lądują na kompoście. Po ttym zabiegu temp. znów nam spada i proces dobywania smaku rusza od początku. mięso i warzywa poddajemy kilkugodzinnemu moczeniu w gorącej wodzie, a kto szuka w rosole witamin, niech gotuje marchewke na parze. Na palniku obok węglimy cebulę – mały płomyczek liże nam rozkrojoną na pół i niedokrojoną na ćwierć cebulę z ogonkiem, a gdy na brzegach rozcapierzonych i zczerniałych piórek pojawia sie szarawy popiół – wrzucamy ja do rosołu i odłożoną czystą (bo wewnętrzoną) łupinę.
W jednej z książek o kuchni francuskiej autor pisze, ze do robienia sufletów, prócz dobrtych produktów, dobrego pieca dobrych kilku lat praktyki, potrzebana jest „mocna wiara w końcowy efekt” Ja tę wiarę rozciągam i na rosół, bo to nie byle zupka, którą zawsze można śmietaną zachlastać. Tłustych oczek, potem ok, a jeszcze później jeziorek i jezior przyrasta. Pod jego powierzchnią widać delikatne prądy wznoszące, które niosa ku powierzchni chusteczki i ręczniki, a czasem dywany szarych farfocji. Nie przejmujemy sie tym wcale, bo im wieksze są owe ściery i dywany, tym więcej miały czasu by sie łagodnie posklejać, ergo – lepiej gotowalismy nasz rosołek. Jak juz wszyscy w domu (nawet koty i pies) po trzy razy powiedzili, że ładnie pachnie, a zegar pokazuje, coś zupełnie innego, niż na poczatku gotowania – odstawiamy nasz rosół do ostygnięcia.
Następnego dnia zbieramy większą część tłuszczu. Jesli jest on kremowo-białawy – rosół wyszedł wołowy, jesli żółtawo-zielony – mamy drób w przewadze. Nas interesował stan pośredni i ten stan posredni w większości, jako sie rzekło, wyrzucamy.
Teraz rosół podgrzewamy, a gdy jest gorący sypiemy natkę pietruszki i pieprz dla uwypklenia smaku. Próbujemy i winien być lekko odmarchwiowo słodkawy, ale to nie marchwianka! Reszta przypraw, szlify i podbarwianie smaku to już osobnicze skłonnosci, ale jesli:
1. mięso dobyte z zupy, na talerz rzucone z musztardką czy chrzanikiem, smakuje nam wybornie, znadź d* z nas nie kucharze! Mięso ma być wiórem i sieczką o lekkim jedynie smaku wołu i gulana i dlatego do pierogów jedynie sie nadającym.
2. warzyuwa dobyte z zupy, na talerz rzucone samotrzeć smak z aromatem zachowały, snadź d* z nas nie kucharze, co do sałatki warzywnej narządzania sie nadają. Warzywa te w rosole jedynie smakować mają.
Rosół podajemy z makaronem, który z ciasta naleśnikowego z bazylią smarzymy, a po zwinięciu w ruloniki na zgrabne wstążki krolimy i z zachowaniem formy zwiniętej na talerz kładziemy. Dzieciny przy stole zgromadzone obrączkami w talerzu na staropolski sposób zabawiamy, a to przez upuszczanie z łyżki kropelki zupy w srodek rosolego oka. wtedy kropelka zupy pływa na tłuszczu, a ten na zupie. Kto więcej obrączków uczyni, ten wygrał, aż do zupy ostygnięcia zupełnego.
Jeszcze to powiem, że dobry rosół łacno poznać można po zjedzeniu. Jeśli po zjedzeniu, gęgy utarciu i uwagach celnych kilku o Blechaczu i Dojcze Gramofon czujemy, że usta kleją nam się samowolnie, znak to, że rosół nasz był bulią.
Andrzej Szyszkiewicz
30 stycznia o godz. 10:58 48617
I M P O N U J Ą C E !
Iżyku – wysmażyłeś nam tu niezły rosół w stulu godnym Wielkiego Nadwornego Rosolnikowa.
Zamilknę już – bo cóż tu można dodać?
Może jedynie jeden „biały” rządek po każdym – ach jakże smakowitym – akapicie.
Szapo!
Salso-obiecuję, będę trzymać!
U mnie też włoskie! „Śmy”(żart) się umówiliśmy. „Ino” (taki żart) bez ryżu.
Ewa wczoraj zakończyła batalię pierogowo-uszkową. Zamrażalnik zatkany. Do wnuków jedziemy w piątek. Ukłony dla zapracowanych Pań!
PS Dostaliśmy od znajomych trochę jedliny. Nie będzie nas na Święta, to i drzewko (po krakosku) zastąpimy stroikiem. Ofiarodawczyni wysłałem maila:
Basiu!
Dziękujemy za gałązki. Ewa powtykała mi je w różne otwory, obwiesiła różnościami, na głowie umocowała gwiazdę. Mam tak stać do Matki Boskiej Gromnicznej, zgodnie ze staropolskim obyczajem!
Merry Christmas
PS załatw z Ewą, żeby mnie rozebrała po amerykańsku, zaraz po Świętach… 🙂
Wasz Christmasmantree
Janusz
https://photos.app.goo.gl/Qnu4RyKMesmmuwMe8
Może teraz Alicjo 🙂
Teraz tak – pikny widok z tarasu 🙂
Ja załatwiam choinkę tak – u powały (mam takie dwie drewniane pseudo-belki sufitowe) od ściany do ściany wije się hoya carnosa, z jednej, okiennej strony do do drugiej, przez ileś tam lat już świetnie się zainstalowała. Robi za choinkę, uwieszam na niej przeróżnej wielkości i kolorów bombki. Już wiszą, bo tu jest wcześnie z tym dekorowaniem. Natomiast w Wigilię Jerzor ścina kilka gałęzi naszych świerków przydomowych, wsadzam je do wielkiego wazonu, stojącego na podłodze i przyozdabiam kolorowymi światełkami.
W tym roku już to zrobił z sośniną, że względu na bywszych gości, ale wymienimy na świerk w Wigilię, żeby pachniało i było jak trzeba.
Oprócz uszkowania i być może pierogowania, czeka mnie też gotowanie bigosu świątecznego, co zajmuje mi tydzień, zacznę od jutra. W ilościach będzie oczywiście, mniej więcej dziesięciolitrowych. Znakomita potrawa do zamrażania na zaś 😉
Wracając do choinek, nie przypominam sobie, żebym tutaj widziała u kogoś w domu żywe drzewko. Sztuczne i owszem, w wielu rozmiarach, kolorach itd. (ja też mam jakąś sztudzną w garażu, ale stara już).
Zdobi się drzewka przed domami, czasami są to wielkie drzewa i instalacja światełek jest „na zawsze”. Światełka, bo rzadko zawiesza się jakieś bombki. U nas przed domem za wysokie świerki…
A propos, wczoraj było ścinanie klonu 25-letniego na naszym podwórku. Jak tu nastawaliśmy te ćwierć wieku temu, to była maleńka gałązka, ale wyrósł i os jakiegoś czasu zaczął się pochylać w stronę podwórca. Prawdopodobnie za mało ziemi, bo gdyby wyło wystarczająco, spokojnie piąłby się do góry. Ktoś tutaj przed nami ponasadzał drzew bez pojęcia, jak żywopłot, a klony to nie żywopłotowe drzewa! Myśmy od czasu do czasu wycinali to i owo, ale ciągle trzeba zwracać uwagę, co i jak rośnie.
*od jakiegoś czasu
*było wystarczająco
Witajcie,
Również odpuszczam porządki przedświąteczne, gdyż tradycyjnie święta spędzamy we Wrocławiu. Za to mam ciasteczkowy weekend, a czeka mnie jeszcze lepienie pierogów i parę innych ciekawostek. W przerwie świątecznej mamy w planach lekkie ogarnięcie chałupy, gdyż Młodzi zapowiedzieli się z wizytą pierwszego stycznia.
Co do powyższej dyskusji, co prawda nie jestem wielbicielką Bezdomnego, ale dajmy każdemu żyć, jak chce…
Pierniki, uszka i pasztet gotowe. Dzisiaj zrobiło się biało w ogrodzie.
Trochę zazdroszczę Bezdomnemu tego słońca, bo u nas ostatnie dni są bardzo ponure.
https://www.youtube.com/watch?v=gdV0godFW10
Dzisiaj jest smutna rocznica.
Julian Tuwim
POGRZEB PREZYDENTA NARUTOWICZA
Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni.
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie,
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni,
Chodźcie, głupcy, do okien – i patrzcie! i patrzcie!
Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy,
Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem,
Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy:
Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście.
Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem,
Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie.
Nie odwracajcie oczu! Stać i patrzeć, zbiry!
Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie!
Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta,
Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica
Twarze wasze, zbrodniarze, – i niech was przywita
Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica.
Z tomiku Słowa we krwi (1926)
Arku, Bezdomny, 15 grudnia o godz. 20:55
Schlesier, Slazak, a Oberschlesier, Gornoslazak to dwa swiaty.
Ja jestem Ober i nie jestem w tej chwili pewny (reka mi zadrzala) by zdecydowanie zaprzeczyc. Wydaje mi sie bowiem, ze moja matka rzeczywiscie o takim bukiecie, takiej mozliwosci, mowila. Nie pamietam natomiast, abysmy taki bukiet mieli na B.N., lecz owszem, na Wielkanoc.
Warunki, w ktorych wtedy mieszkalismy pozwalaly jedynie na choinke.
Sorry Pepegor, nie było moją intencją wprawienie cię w zakłopotanie. Nie wyobrażalem sobie, że na tak małej płaszczyźnie mogą egzystować dwa bieguny 🙄
Wyszedł dziś wcześniej niż zwykle z baru. A to dzięki koledze że Szwajcarii, który to tutaj na wyspie osiadł już dosyć dawno temu. Zaczął monolog o odżywianiu, i ja zasłużony komentator kulinarnego bloga nie miałem przy nim nic do powiedzenia 🙄
Ale tylko dlatego, że ja nie mam żadnego pojęcia o karmieniu czteronogów.
Wymienił nawet jakąś nazwę firmy produkującą pieski pokarm, który to jego 4ronogi dobrze trawią. I co najważniejsze, że pieski stawiają dobrze uformowany klocek, który daje się łatwo posprzątać za pomocą torebki plastikowej. Kiedy podawal piesom puszki innej firmy to miał tylko kłopot, srały po 3 a nawet 4 razy dziennie i to na miękko, za cholere nie można było tego dobrze na ulicy posprzątać, smierdzielo i było zbyt jasne. Jak by to miało jakiekolwiek znaczenie.
Z Kuryera Lwowskiego 1906 r. pisownia oryginalna
„Przez cały grudzień ceny na sposób zagraniczny nadzwyczaj niskie. Praktyczne podarunki dla Pań: materjał czysto wełniany na całą suknię od 3 do 15 fl. Jedwabie na bluzki (ostatnie nowości). Halki, chustki do nosa, pledy, szaliki jedwabne i sznelkowe. Antoni Uwiera Magazyn Towarów Bławatnych i Płócien, Lwów, ul. Halicka 12 vis a vis Staubera.
Wina z własnych winnic polecają na Święta Bracia Didolić, Lwów, Czarnieckiego 3.
Jan Tkacz i Syn, Lwów, Kopernika 18. Jako bardzo praktyczne podarki na gwiazdkę i Nowy Rok poleca firma a mianowicie: biurka mahoniowe, mebelki fantazyjne i stylowe, stoliki, parawaniki, półeczki na nuty, etażerki, szafki salonowe, ekrany, słupy, kompletne garnitury najnowszych fasonów, wielki wybór poduszek, narzutek na meble, kapek na stoliki począwszy od 80 ct. za sztukę.
Hygjeniczno – karlsbadzka piekarnia Marcina Czyżeka we Lwowie zaopatrzy swe sklepy w specjalne pieczywo tak krajowe jakoteż zagraniczne na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia poleca specjalne strucle krajowe i zagraniczne oraz chleb zwany „Morawski”, chleb krajowy i chleb Grahama, tudzież sucharki karlsbadzkie. Ceny białego pieczywa jako też chleba nie zmieniły się.
Na gwiazdkę praktyczne i gustowne podarki jak lornetki, cwikiery złote, złocone, okulary, barometry i hygrometry w zwykłych lub ozdobnych ramach polecają B. Kopernicki i Syn. Optycy i Mechanicy, Lwów, Plac Halicki 1. 1.
Buljon ze zwierzyny i drobiu przewyborny. przy drożyźnie mięsa daje zdrową, pożywną, tanią zupę po 24, 20 i 15 kor. za kilo. Pasztet z gęsich wątróbek w puszkach funt 3 kor., z truflami 3 kor., w kiszce 3 kor.; wypiekany pasztet pain de gibier funt 2 kor. Owoce kandyzowane jak kijowskie świeże po 4 kor. kilo. Kazimiera Matczyńska, Kołomyja, Mnichówka 80.”
I z 1900 r.
„Propinacja Miejska w Stanisławowie poleca Starą Żytniówkę.
Flaszka po 1 zł!”
Asiu-wiadmości z Kuryera jak zawsze przednie 🙂
Ja natomiast przed zabraniem się do pierniczkowej roboty poczytałam jeszcze o piernikach w „Kuchni Iwaszkiewiczów”:
„W dawnych czaach piernik był niepozornym ciateczkiem, suchym i twardym, robionym z samej żytniej mąki zagniatanej z miodem rozcieńczonym wodą…..Kiedy średniowiecze przyniosło wielką modę na korzenie…zaczęto dodawać je i do miodowych ciasteczek. Od staropolskiego określenia mocnych korzeni: pierne-pieprzne, ciasteczka te zmieniły dotychczasową nazwę „miodownik” na „piernik”.
Przy okazji przypomniały mi się opowieści jednego z warszawskich przewodników o ulicy Miodowej: https://www.srodmiescie.warszawa.pl/ulica-197.html
W oczekiwaniu na kawę Irka opcja dla herbaciarzy 🙂
https://tapety.tja.pl/obrazki/tja_normalne/206104.jpg
Oj. Nigdy w życiu! Herbata z cynamonem?! Zgroza!
Herbata ma być czarna, mocna, bez dodatków w żadnej postaci – jedyna moja opcja 😉
Opcja chorobowa – cytryna i kapka miodu, albo sok malinowy.
No i znakomite herbatki owocowe, od której zaczynam (właśnie teraz) dzień. A potem zaparzona czarna. Nie załapałam się na zieloną, chociaż próbowałam. Niby herbata, ale…to nie herbata, równie dobrze mogłabym zaparzyć siano 😉
Nigdy, chyba że z konieczności, herbata w torebce!
Oczywiście kwestia gustu, jak wszystko.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Herbata.jpg
Herbaty zielone są różne, niektóre też mi smakują jak siano.
Dziś na obiad gołąbki, klasyczne z mięsem i ryżem, w sosie pomidorowym.
No właśnie, to kwestia gustu, a gust także się zmienia.
Danuśka chyba zajęta pieczeniem pierniczków. A ja swoje upiekłam przed południem i poszło mi całkiem sprawnie, bo już trochę doświadczenia zdobyłam a i rady Salsy były przydatne.
Kupiłam też filety śledziowe na śledzie wg Irka, ale zajmę się nimi dopiero jutro, bo dziś mam zajęcia towarzyskie i sportowe, a śledzi nie można robić na chybcika tylko z należytą starannością.
W Polsce choinki pochodzą z plantacji. Wczoraj w leśnictwie obok Sopotu można było samemu wyciąć wybrane drzewko. Cena 40 zł. To nie pierwszy raz, ale tegoroczna akcja przerosła oczekiwania, co przełożyło się na olbrzymie korki na drogach. Ale chętnych widać to nie zrażało.
U nas też prawdziwe drzewka można kupić z plantacji. Ale większość woli sztuczne – nie gubią igieł 😉
Dzisiaj Jerzor rano coś oglądał w tv, coś z tv Quebec, bo było po francusku. Pan uczony obwieścił, że należy ograniczyć spożycie ryżu, ponieważ ryż chłonie znajdujący się naturalnie w glebie arszenik.
Moje pytanie – jakim cudem Japończycy, którzy jedzą ryż do wszystkiego, nawet jak obok na talerzu są ziemniaki czy makaron, jakim cudem oni żyją całkiem nieźle i znacząco długowiecznie?
No i następny naród – Chińczycy. Może co ryż uszkodzi, to zielona herbata naprawi ? 😉
Tak jest, są różne zielone herbaty, próbowałam, ale nie podeszła mi żadna. Do dzisiaj stoi ledwie naruszona puszka zielonej herbaty, którą kolega nam przywiózł z Tajlandii. Ja jestem dosyć otwarta na różne rzeczy w kwestii jedzenia i picia, ale w kwestii herbaty okopałam się na swoim 😉
Nasza Japonka ze sklepu z herbatą usilnie nade mną pracowała i częstowała przeróżnymi herbatami, a ja się uparłam przy yunnanie i już. Owszem, jak jestem u niej, to chętnie wypiję, co tam ma nowego, bo w sklepiku ma dwa stoliki, można zamówić herbatę i spokojnie wypić. Kiedyś namówiła mnie na taką mieszankę, zielona herbata i przeróżne kwiatki, trochę owoców suszonych, skórki cytrusów – od święta tak, ale na co dzień yunnan, mocny i aromatyczny.
Kawiarze pewnie też mają swoje przyzwyczajenia, chociaż od święta zapewne też spróbują coś innego.
Dla mnie w podróży koniecznie kawa (+ mleko i cukier!), bo herbaty nie uświadczę dobrze zaparzonej, zazwyczaj torebka lub słomkowa lura, chyba, że jestem w zaprzyjaźnionym domu herbaciarzy, a takich mam garstkę.
Najlepszą w życiu kawę – chociaż na kawie się nie znam, piłam na Kostaryce, w restauracji hotelowej u stóp słynnego „lasu w chmurach”. Oczywiście bez niczego, czarna, żadnych dodatków, jak mi polecono. Wymiękłam! Po prostu poezja, małmazja, ambrozja i te inne epitety obelżywe. Smak pamiętam do dziś. Kostaryka też słynie z kawy, wszędzie tam zamawiałam kawę, ale chociaż z definicji dobra, to na taką, jak w tej restauracji już nie natrafiłam.
https://photos.app.goo.gl/WSNr6wDv14AcKWV37
Z całą pokorą popieram tradycyjność herbacianą Alicji 🙄
Wg. mnie gusta są stałe, w końcu są to zamiłowania, smaki to kwestia humoru, pogody bądź nastroju….
Dziś był chińczyk w mobilku. W zupełnie innej scenerii, na jednym z końców wyspy. Na dwa dni odpuścił wiatr i ja opuściłem na ten czas miejsce w którym jest cudownie jak wieje wiatr.
Ogólnie dziś na stole w mobilku było tak
https://photos.app.goo.gl/wWzV3xvRLDDqZHTH6
A w szczególach tak
https://photos.app.goo.gl/hZqHzavs96uN82wv6
Alicjo daj znać czy ktoś nie zjadł tych smaczmosci po drodze 🙂
To nasz ulubiony sklep, zaraz obok Baltic Deli:
https://www.chachatea.com/
Kaoru potrafi dbać o biznes, co widać po sposobie prowadzenia strony.
Tydzień w tydzień kupujemy u niej 200gram wiadomej herbaty oraz Jerzor odbywa konwersację po japońsku, chyba, że jest dużo klientów.
Daję znać – chętnie bym zjadła, ale się nie da z ekranu ściągnąć 😉
dobry wieczór …
jest nowy wpis …
Ja bym się natomiast bardzo chętnie podzielił tym co przyrządzam, ale technika jest jeszcze w powijakach. I nie możemy jadać tego samego, w różnych miejscach na planecie 🙄
Ale toto przyjdzie jeszcze 🙂