Proste jest piękne (i smaczne)
Jak zwykle o tej porze roku czuję się starsza. Wprawdzie tylko o jeden rok, ale ziarnko do ziarnka a zbierze się… itd..Czuję się zatem uprawniona do narzekania. Być może wyraziłam to dostatecznie wiele razy, aby nie powtarzać raz jeszcze, ale wyznanie to jest dobrym wstępem do kolejnych zdań.
Jestem zwolenniczką prostoty (broń Boże prostactwa!): proste ubranie, wnętrze mieszkalne i dania domowej kuchni. Dlatego tak wielbię kuchnię włoską, że, z historycznych powodów, była prosta i tak jej zostało. W tej prostocie jest wszakże szlachetność, jasność smaków, oczywistość zestawień odczuwalna na podniebieniu, pole do improwizacji, ograniczone jedynie dobrym smakiem. Dlatego z wielkim zapałem gotuję włoskie potrawy w mojej kuchni. Jestem zachwycona tym, że kuchnią zainteresowały się tak liczne rzesze czytające pisma i oglądające kulinarne widowiska.
Ale zastanawiam się, czy fakt, że zasiadamy przed telewizorem zmienia coś naprawdę. Myślę, że niewiele. Jeśli na ekranie gotuje się homary czy skomplikowane dania molekularne, do domowej kuchni nie wnosi to zgoła nic. Jest to takie samo widowisko jak akrobacje pod kopułą cyrku. Nie do naśladowania. Jako autorka wielu książek o kulinariach nie powinnam może zabierać głosu w tej sprawie, ale wiele książek wydawanych obecnie nie nadaje się do tego, aby postawić je na półce w kuchni, aby ich wyplamione strony były żywym świadectwem, że się ich używa. Jakże daleko odeszliśmy od XIX-wiecznych celów wielkiego rozwoju „kuchennej literatury”, która zawarła całą mądrość prostej tradycyjnej kuchni, oczywiście ukazując także kuchnię odświętną, jako smakowity dodatek.
Studenci „mojej” szkoły czyli VIAMODA Culinary School uczestniczyli jakis czas temu w zajęciach na temat ziemniaków. Przygotowywali z nich najróżniejsze dania, łącznie z deserami. Symptomatyczne było to, że zachwycili się prostym przepisem na śląskie kluski: mąka ziemniaczana powinna stanowić ¼ objętości ziemniaków. Kluski przyrządzane w ten sposób wychodzą bez pudła. A przecież umieli już przyrządzić owoce morza i skomplikowane pasztety.
Katja Roman ze swoją fundacją uczy młodzież z domów dziecka najprostszych dań, które trzeba znać, aby docenić bardziej skomplikowane przepisy.
Kochani! W nowym roku proponuję zabawę w odgrzebywanie PROSTYCH, dobrych, smakowitych przepisów, które przetrwały w rodzinnej pamięci. Pomiędzy tych, którzy przyślą proste, smaczne i popadające w zapomnienie albo szerzej nieznane przepisy mam do rozlosowania 3 książki „Jak smakuje pępek Wenus” Piotra Adamczewskiego. Czekamy do 15 lutego. Życzymy owocnych poszukiwań.
Komentarze
kawa z babką (copyright Irek)
Skoro ma być być proste, to może klasyka?
http://chilloutzgrillem.pl/wp-content/uploads/2017/05/1-DSC03843.jpg
Z drugiej strony przyrządzenie dobrej kapusty zasmażanej wymaga już pewnych kulinarnych umiejętności.
Z cyklu proste i klasyczne:
https://s3.przepisy.pl/przepisy3ii/img/variants/767×0/kotlety-mielone-z-buraczkami-video.jpg
Bardzo lubimy cykorię i dzisiaj przyrządziliśmy ją w nowy i bardzo prosty sposób:
-rozpuściliśmy masło na patelni
-dodaliśmy utartą skórkę z 2 pomarańczy bio
-ułożyliśmy na patelni połówki 3 cykorii wycinając uprzednio ich gorzkie środki
-dusiliśmy do miękkości podlewając sokiem wyciśniętym z naszych dwóch pomarańczy
Do tak przygotowanej cykorii podaliśmy ryż z zielonym groszkiem.
Danuśko, pyszne to musiało być 🙂 lubię duszoną cykorię, surową także. Mogę podjadać listek po listku, bez dodatków.
Takie proste, tradycyjne, to dla mnie np. chłodnik, żurek, placki ziemniaczane 🙂 że nie wspomnę o domowym smalczyku z jabłkiem, cebulą, mniam!
…taki żur wymaga trochę zachodu, bo własnoręcznego przygotowania zakwasu, ale to czynność niekłopotliwa, prosta. Można użyc zakwasu/barszczu kupnego, ale to już nie to samo.
Dałem kawę z babką i nikt się nie poczęstował? 🙂
Wszyscy przejedzeni, żuru też nie chcą 😀
Cichalu, babka jest bardzo apetyczna, chętnie bym spróbowała 🙂
Danusko, mam akurat cykorię, pójdę Twoim śladem 🙂
Salsa! Bonjour, ja proszę o żurrr! 🙂
Alino! Jeśli zwiedzisz cichali, to Cie obabczymy do syta! 🙂
Alino, polecam 🙂
Lubimy też surowe liście cykorii napelnione różnymi farszami. Niedawno był farsz z wędzonego pstrąga z majonezem. Łatwa i szybka przekąska.
Cichalu, proszę bardzo 🙂 https://www.mniammniam.com/Zurek_wedlug_pomyslu_Magdy_Gessler-12292p.html
Cichal-Alain mówi, że zamawia u Ciebie kawę z babką na jutrzejsze śniadanie, ale prosi, by francuskim zwyczajem poranną kawę podać w bol a cafe jak poniżej:
https://i.pinimg.com/originals/80/9d/c2/809dc2038f123e24f985510607092268.jpg
Cher Alain! Bien sûr, dans un bol, naturellement. Arabica, avec l’odeur des noisettes, d’accord? A jaka babka? Blondynka, czy brunetka?
Ruda? 😉
Dzien dobry wszystkim i raz jeszcze serdeczne zyczenia wszystkiego najlepszego na Nowy Rok!
Swieta nam przelecialy bardzo szybko, a zaraz po swietach wybralismy sie na narty na polnoc od Montrealu. Niestety, zjezdzanie nie nalezalo do przyjemnosci, bo bylo -30 stopni. Ja po godzinie zdecydowanie odmowilam dalszej jazdy i zajelam miejsce na kanapie z ksiazka, ale maz i mlodziez dalej dzielnie walczyli (jak zaplacone to trzeba sie wyjezdzic!). Zrobilismy sobie tez post od komputerow i tabletow wszelakich, co nam tylko na dobre wyszlo. Dzis bede nadrabiac zagleglosci blogowe i czytac do tylu.
A jesli chodzi o jedzenie, to zurek jak najbardziej! Ja kisze sama, uzywajac maki zytniej z grubego przemialu z tutejszego sklepu organicznego albo z polskich delikatesow. Jest to bardzo prosty sposob, tzn. na kilka kopiastych lyzek maki kilka zabkow czosnku, 1/3 lyzeczki soli morskiej, 1/3 lyzeczki cukru, wymieszac i zalac letnia woda (woda nie moze byc za ciepla), co jakis czas trzeba zamieszac. Trzymac pod przykryciem w cieplym miejscu – u mnie stoi na ladzie w kuchni. Po kilku dniach zakwas jest gotowy. Najlepszy zurek wychodzi na wywarze z jakichs wedzonych mies jak szynka, boczek czy kielbasa, ktore kroimy w kostke, dodajemy pare suszonych grzybow, i przyprawy: lisc laurowy, ziele angielskie i majeranek w ilosciach… mozna dodac ziemniaki, ja lubie z jajkiem na twardo. Nie daje smietany bo nikt w domu nie lubi ze smietana. Ja zwykle gotuje wielki gar i najbardziej smakuje mi odgrzewany, na drugi albo i trzeci dzien (jak jeszcze jest).
Alicjo, barszcz z zakwasu wyszedl super, dziekuje za przepis, az sie sobie dziwie ze ja tyle lat tylko ten z kartonika …
Yurek,
wszystko wporzo po upadku?
Czy wystąpiły jakieś powikłania?
Klepnij cokolwiek bym mógł spać spokojnie
A ja mam problem z cykorią- dla mnie jest za gorzka 🙁
Cichalu, Twoja kawa wygląda dokładnie tak jak moja poranna, tylko bez ciasta. Takie ciasto to tylko przy okazji świąt.
Bardzo lubię żurek i dzisiejsza popołudniowa pogoda (śnieg z deszczem) sprzyjała takowemu ale jakoś nie wychodzi mi dobry żurek 🙁 Niby wszystko wiem jak go zrobić ale zawsze bardziej mi smakuje u kogoś albo w barach gdzieś na trasie. Podobny problem mam ze schabowymi. Nie wyglądają ładnie- z jednej strony są w porządku a z drugiej odchodzi panierka i w ogóle… Niby to taka prosta potrawa ten schabowy ale nie dla wszystkich 😉
Dla nas też jest za gorzka. Problemu nie mamy. Nie jemy.
Od lat pracuję nad idealnym schabowym. Czasem się udaje.
Z cykorii (endywia belgijska u mnie) trzeba wyciąć twardy środek – to on jest gorzkawy.
Alicjo, wiem, ale to nie pomaga. Jakoś nam nie po drodze i już.
Niczego nie wycinam, wcinam w całości 🙂
Tiaaa… Proste jest piękne! Basiu, zostałem przymuszony (po dobrawoli) do wykonania dzisiejszego tematu. Czerwona fasola z dobrze wysmażoną cebulą, czosnkiem, skrawkami uwędzonej mocno szynki (kupuje się na hasło „to dla pieska”) i przyprawami. Soja sos, dyżurne. Hiszpańska papryka i dużo kminku i majeranku. Działają przeciwfasolowo, no wiecie. Przepis prosty. Cebulę i skrawki podsmażyć na oleju. Dodawać przypraw. Na końcu czosnek i pieprz (coby nie zgorzkniało) i wreszcie fasolę. Jej źródło, to albo z puszki, po odlaniu paskudnego i tłustego sosu, albo ugotować. W Meksyku nauczono mnie, żeby nie moczyć, tylko wpłukać, zagotować i potem pyrkać przez godzinę. Dzisiaj do kompletu była jeszcze marynowana dynia z ubiegłego roku, cudem odnaleziona przy kipiszu kuchennym. No i najważniejsze! Spożywać w obecności pyfffka! Dzisiaj, tu się Alicja zdziwi, bo zna moje wybory, było amerykańskie „Natty Daddy” czyli „Zgrabny Tatuś”. A powinno być „dziadziuś”! Prawda? 🙂
Dzień dobry,
Od samego początku mojej obecności na blogu głoszę i głoszę i głoszę moje upodobanie do prostego jadła. Zakres moich możliwości kucharzenia jest skromniejszy niż każdego innego Blogowicza, ale za to doprowadzony do perfekcji.
Haneczko – moje schabowe zawsze się udają, nie tylko czasami! 🙂
W czasie mojego ostatniego pobytu w Polsce zrobiłem w swoim małym mieszkaniu niewielkie przyjątko. Usmażyłem oczywiście schabowe którymi całe towarzystwo zajadało się ostro, w krótkich przerwach między pogryzaniem chwaląc moje kulinarne dzieło. Było mi miło, nie powiem. A w towarzystwie byli ludzie bywali w świecie, chociażby znana już tutaj Kocimiętka i moje córki, które z niejednej kuchni światowej już jadły.
No dobrze, dosyć chwalenia się.
W każdym razie Pani Basiu – bardzo dziękuję za dzisiejszy wpis! A o tym jak robić dobre schabowe i jak to u nas w domu bywało – postaram się opisać konkursowo. Taka Nagroda to zachęta do konkursowej walki!
Niedawno, ale jeszcze w grudniu podałem link do starej książki kucharskiej. Wszyscy zajęci przygotowaniami do Sylwestra i innych atrakcji nie zwrócili uwagi. Oprócz Krystyny – Krystyno dzięki.
A jest to przecież pod jednym kliknięciem cała książka kucharska sprzed chyba około stu lat. I o prostym jadle jest tam mnóstwo. Nawet o pieczeniu różnych rodzajów chleba, co może zainteresować naszych blogowych piekarzy, czyli Małgosię i Cichala.
http://www.chefpaul.net/index/2/literatura/Kuchnia_polsko_amerykanska.pdf
A jaką Nowy robi kiełbasę z cebulą. Proszę o nominację w konkursie „Proste jest piękne”. Niestety Jego wołowina w kawie nie jest prosta. A jego półmiski Frutti di Mare, piszę z wielkich, bo to droga poezja… Poezja, bo pyszne, a drogie, bo bestia kupuje w drogim sklepie! 🙂
Tutaj prawie ósma, czas na jakiś toast. Za Blog w Nowym Roku i nie tylko!
Tzw. drink już przygotowany – Ketel One Vodka z Cranberry Juice Coctail, wypełniony oczywiście lodem. Bardzo dobre, radzę skopiować.
Ketel One Vodka to wódka z Holandii z dłuuuuugimi rodzinnymi tradycjami. Już dziesięć generacji przekazuje sobie tajemnicę produkcji tego specjału, z ojca na syna. Zaczął urodzony w 1638 roku Joannes Nolet, a dzisiejszym właścicielem jest Carolus Nolet.
Ale co ja się będę wymądrzał – mamy na Blogu Rzepę, która może więcej wiedzieć na ten temat.
W każdym razie zdrowie, wiem, że już wszyscy śpią.
Cichal 🙂 🙂
Ja nie, ja nie! Między innymi po to, żeby się dowiedzieć jaki masz drink. Ja dodałem do whiskey Kentucky nieco miodu i lodu. Bardzo ładnie się skomponowało i w formie i w treści!
Cichal,
więc zdrowie!!!!!!
Już trzecią szklankę sobie zrobiłem, więc nie wiem czy teraz będę pisał dłużej, czy krócej. Cokolwiek by się nie działo – wybaczcie! 🙂
Ech ta młodość. Nowy mnie elektryzuje trzecią szklaneczką, a ja zostałem przy pierwszej i jedynej… chciała by dusza do raju! Niemniej zdrowie Tadzinku, zdrowie! 🙂
Dzień dobry o wczesnym poranku 🙂
Nowy, mimo przedświątecznego zamieszania, nie dośc, że zauważyłam Twój wpis z linkiem do tej starej książki kucharskiej, to przeglądałam ją zachłannie i dodałam do „ulubionych” żeby w każdej chwili sięgnąć. Dzięki 🙂 A poza tym, to pisz częściej i dłużej…
dzień dobry …
kawa inaczej …
http://veganbanda.pl/index.php/recipe/najlepszy-peeling-do-ciala-moj-kosmetyczny-hit/
Nowy ja podobnie jak Barbara … mam książkę w zakładce … czeka na przeglądanie …
Na śniadanie prosta jajecznica na maśle oraz kromka razowego chleba.
Po śniadaniu niezupełnie prostą drogą do pracy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy, zajrzyj do poczty 🙂
Haneczko- witaj w klubie 🙂
Jajecznica taka jak Danuśki to moja ulubiona ale jadam tak tylko w weekendy- rano nie mogę się zmusić do takiego jedzenia. Zauważyłam w związku z tym, że jadam za mało jajek; jajecznica to dla mnie potrawa wybitnie śniadaniowa, po pracy już tak nie smakuje.
Nowy nie słyszałam o tej holenderskiej wódce. Zwróciłam uwagę na jej cenę- nie jest tania. Opisany proces produkcji wygląda typowo dla wódek, na pewno dobry surowiec- pszenica ma wpływ na jej smak, kilkukrotna destylacja, jakość wody to gwarancja jakości. Moim zdaniem nawet świetny smak wódki ginie w drinku w połączeniu z innymi składnikami. One narzucają ogólny smak. Dobra wódka najlepiej smakuje czysta odpowiednio schłodzona. Do drinków używam wódki, która nie jest z najwyższej półki. Te najtańsze też nie pasują bo ich okropny smak przeważa. Trochę wczesna pora na te rozważania 😉
Haneczkę oraz Rzepa czyli Klub Nielubiących Cykorii zachęcam do spróbowania tego warzywa w postaci duszonej, smażonej lub pieczonej.
Cykoria ugotowana traci całkowicie swój lekko gorzki smak i jest warta grzechu 🙂 Nasza Latorośl, która też nie przepada za cykorią na surowo tę z patelni zjada w każdych ilościach: http://palcelizac.pl/smazona-cykoria-przepis-z-belgii/2/
Sezon na cykorię w pełni, może polubicie?
Dla amatorow cykorii, sałatka z jabłkiem, orzechami włoskimi i roquefort, lub innym serem tego typu.
Spójrzcie na zdjęcie, jak to ładnie mozna zaprezentować.
http://www.marmiton.org/recettes/recette_salade-d-endives-pommes-noix-et-roquefort_47937.aspx#d60866-p1
Cichalu, dziekuje za zaproszenie, bardzo miłe, tylko to troche daleko 🙂
Nowy, ja tez zrobiłam zakładkę z książka, ktora podałeś, dziekuje!
Ja książkę Nowego po prostu zapisałam na dysku w katalogu przepisy 🙂
I proste, i piękne, i smaczne może być tylko jedno danie. Tutaj nazywają się papas arrugadas są wielkości dużego paznokcia u nogi. To nie są żadne pospolite kartofle, kilogramowy woreczek wart jest w porywach 8 euro. Z racji braku krowow na wyspie nie można ich jadać z siadłym mlekiem, ale w wersji z pikantny sosem smakują znacznie lepiej niż seks, ale nie są w stanie konkurować z Kitesurfingiem.
Jak będę zjeżdżal z wyspy zabiorę ze sobą dwa woreczki papas arrugadas i zasadze na balkonie.
robicie sami musztardę? … mam zamiar pojutrze …
https://jejswiat.pl/2722,przepis-na-musztarde
Jolinku, wracając do tej „kawy inaczej” stosuję olej kokosowy i łyżkę miodu. Nie trzeba już zapachów, bo kawa i kokos swoje robią. Bardzo sobie chwalę, choć sprzątanie trochę jest…
Alino, bardzo ładna ta sałatka z cykorii, robiłam podobne połączenia, a jak mi się spieszy, to kroję cykorię na plasterki, pokrapiam cytryną, solę i trochę jogurtu dla połączenia. Też dobre.
Po prostych daniach proste wyznania 🙂
Ewa pyta Adama drżącym głosem:
– Adamie, czy Ty mnie kochasz?
Adam odpowiada:
– A kogo mam kochać?
Ponieważ nie wiem właściwie, czy lubię cykorię, postanowiłam ją kupić. A to wcale nie jest takie łatwe, bo na hali targowej spotkałam ją tylko na 2 stoiskach i nie na wagę, ale w opakowaniach po 3 lub 4 sztuki. Ale to nawet dobrze, bo wypróbuję różne wersje. Zacznę chyba od tej z patelni.
Musztardy w domu nigdy nie robiłam, bo w ogóle nie przepadam za nią, wolę chrzan. Ale jadłam musztardę zrobioną przez moja koleżankę. Była bardzo smaczna. Podobno to bardzo prosta sprawa. Jej mąż robił swoją wersję musztardy i spierali się, która jest lepsza.
U nas burza śnieżna. Wioska sparaliżowana. Szkoły zamknięte. Na ulicach pustki. Pojechałem na zakupy, bo witamin brakowało. Łatwo się nie jechało, ale dla nas to nic nadzwyczajnego. Po powrocie zorientowałem się, że założyłem letnie, płócienne buty! Taki bystrzak jestem.
Okna nam powoli śnieg zamurowuje!
Być może już wkrótce Klub Lubiących Cykorię się powiększy 🙂 zatem podaję na wszelki wypadek nasz ulubiony przepis na cykoriowy, zimowy obiad:
http://beszamel.se.pl/zapiekanki/cykoria-pod-beszamelem-zapiekana-z-szynka-albo-boczkiem-prosty-przepis,2798/
My do przygotowania tego dania używamy najchętniej duże plastry szynki gotowanej.
Cichal-przy takiej pogodzie najlepsze grzane wino 🙂
Z korzeniamy, Danusiu z korzeniamy! 🙂 A bourbon na deser!
Kronika (Kuryer Lwowski 1886 r.)
Pani Popielowa opuściła scenę ruską towarzystwa panów Biberowicza i Hryniewieckiego, które wyjechało do Sambora.
Wieczorek humorystyczny pp. Skalskich, ostatni w tym miesiącu, odbędzie się nieodwołalnie w niedzielę 10 b. m. w sali kasyna miejskiego. Po tym wieczorku wyjeżdżają pp. Skalscy do Krakowa, gdzie wystąpią w koncercie, urządzonym na dochód wygnańców z Prus. Biletów na wieczór niedzielny nabyć można w sklepie p. Hawranka.
Generał hr. Neipperg, dawniej głównodowodzący we Lwowie, a obecnie kapitan przybocznej straży cesarskiej, wkrótce otrzyma emeryturę. Powody, które złożyły się na spensjonowanie Neipperga, nie są znane.
Arogancki agent handlowy. Do handlu korzennego pana Paczeńskiego w Czerniowcach, przyszedł onegdaj agent podróżujący Jennitz, firmy wiedeńskiej J. Setzer. W ciągu rozmowy wyraził się pan Paczeński, że towary farbiarskie firmy Setzer, mimo szumnej reklamy, nie wiele są warte. Na to porwał Jennitz ze stołu dużą wagę decymalną i cisnął ją na Paczeńskiego, który jednak uszedł ciosu. Subjekt Paczeńskiego Greiner, który pospieszył pryncypałowi na pomoc, został przez Jennitza pobity i dość ciężko w rękę zraniony. Następnie miły Kulturtrager wybił dwie duże szyby i uciekł. Wkrótce przytrzymano go jednak i oddano w ręce sądu.
Jerzy Brandes zamierza przybyć do Warszawy w początkach przyszłego tygodnia i zabawi tam kilka tygodni.
Karnawał. Trzydzieści jeden a dwadzieścia osiem, to czyni pięćdziesiąt dziewięć; a jeszcze dwadzieścia pięć to razem osiemdziesiąt cztery. Cyfra to wzbudzająca uszanowanie. Rozkoszną ją można nazwać, gdy wyobraża ilość „tysiączków” branych od teścia w posagu; imponującą gdy oznacza lata, których dziecięciu naszego nerwowego wieku dożyć się udało; ale straszną gdy – jak w tym właśnie wypadku – reprezentuje sumę karnawałowych dni, nocy i wieczorów. Może dla Fikalskich to wydłużenie tegorocznych zapust jest na rękę, płaczą wszakże nad niem gorzkiemi łzami ojcowie rodzin, o ile są posiadaczami młodych i wesołych żon albo takichże córek. Od wyprawienia balu, baliku lub choćby niewinnych pikników trwających do godziny 8 i pół rano, łatwo wykręcić się trzy lub cztery razy, znacznie trudniej – trzydzieści lub czterdzieści, ale wykręcenie się osiemdziesięcioczterokrotne jest zupełną niemożliwością dla zwyczajnego, a nawet nadzwyczajnego człowieka. Będziemy przeto mieli, pomimo powszechnej stagnacji, cały potop hałaśliwych karnawałowych zabaw, które częstokroć rozmijają się z głównym swym celem i zamiast kojarzyć nowe małżeństwa, rozdzielają wiele istniejących. Karnawał ma tę szczególną własność, iż przyprawia o delirium ludzi skądinąd zupełnie zdrowych, przytomnych i statecznych. Dotyczy to szczególniej panien wszelkiego stanu i wieku, pragnących wyjść za mąż (czy są inne?), o których powiedzieć można, iż żyją tylko samymi karnawałami, resztę dni w roku za bezpożyteczną uważając wegetację. Mimo pozorów przesadnej nawet wesołości i sztucznego blasku płonącego w źrenicach, są to istoty najnieszczęśliwsze pod słońcem. Bo przede wszystkiem: nic zawodniejszego jak pojęcie zabawy na wszelkiego rodzaju balach. Nie znam prawie kobiety, która by podobnego zabawienia się nie przypłaciła przynajmniej migreną. Bale są rzeczą wysoce niehigieniczną, nie tylko dla ciała ale, i dla duszy. Zajrzyjcie do główki i do serca młodej dziewczyny, która z seraficzną (koniecznie) minką bawi się wachlarzem i albo rozmawia z wami o kwiatach, poezji (bo również konieczne), albo też na wszystkie wasze kwestie i spostrzeżenia odpowiada melodyjnie jak… kanarek: qui monsieur…, non monsieur. Zajrzyjcie do tej główki i do tego serca, a przekonacie się, że nie gości w nich bynajmniej seraficzna pogoda; że kwiaty i poezja są jedynie sztucznym dodatkiem do stroju, jak kokarda u sukni lub perły na szyi, że nareszcie pod krótkimi i roztargnionymi odpowiedziami kryją się długie i bardzo trzeźwe refleksje. Zabawa nie jest dla tej istoty celem – i to właśnie odbiera jej wszystek urok i całą korzyść jaką by przynieść mogła. Darwinowska walka o byt, choć wytwornie zamaskowana koronkami, wypachniona Milflerem i roziskrzona blaskiem brylantów, wre w sali balowej ze stokroć większą siłą i zaciętością niż wśród spokojnej areny życia powszedniego. Mówiąc to, odbieram może trochę złudzeń fanatykom i fanatyczkom szału zapustnego, ale czyż to bez takich złudzeń żyć nie można, a w pewnych razach nie… trzeba?
Na przedstawienie mistrza Matejki, dyrektora szkoły sztuk pięknych w Krakowie, ministerstwo zezwoliło na zaprowadzenie we wspomnianej szkole medali jako oznak dla uczniów celujących pracą i talentem. Medale wykonane będą w mennicy wiedeńskiej, według odcisku udzielonemu mistrzowi Matejce do orzeczenia, o ile odpowiada artystycznym wymogom.
Młyny p. Kirchmayera w Krzeszowicach zaprowadzają oświetlenie elektryczne, a mianowicie 60 lamp, każda o sile 20 świec systemu Ganza i spółka w Budapeszcie.
Dyspozycja obiadowa – piątek: I zupa winna w filiżankach. Entremets. Okoń z jajami i kartoflami. Legumina zimna z jabłkami. II zupa grzybowa z zaciereczką. Pierożki drożdżowe z serem. Kotlety kartoflane z sosem korniszonowym.”
Raklama
„Łagodząc we dnie cierpienia, a sprowadzając w nocy upragniony spoczynek i sen sprawiły pańskie Jana Hoffa słodowe piwo i cukierki słodowe wielką ulgę mojej chorobą udręczonej żonie. Oto są własne słowa obywatela ziemskiego Józefa Garzo w Nagy Koros, dnia 15 sierpnia 1885 r. Uwiadomienie to nadeszłe do filii peszteńskiej brzmi: „Do pana Jana Hoffa c. k. dostawcy nadwornego, wynalazcy swem imieniem nazwanego słodowego piwa zdrowia, dostawcy nadwornego wielu udzielnych książąt Europy, c. k. radcy komisyjnego itd. itd. W Wiedniu, Graben, Braunerstrasse 8 . Wielmożny Panie! Niniejszym upraszam pana o przysłanie mi odwrotną pocztą 13 flaszek pańskiego Jana Hoffa słodowego piwa zdrowia i 2 pakieciki cukierków słodowych. Bardzo mi przyjemnie wielce szanownego Pana uwiadomić, że wspomniane słodowe piwo i słodowe cukierki łagodzą we dnie cierpienia mojej żony i sprowadzają w nocy upragniony spoczynek i sen , jednem słowem, że zadawalnia mnie zupełnie dotychczas osiągnięty skutek i że pańskie słodowe pożywno – lecznicze preparaty sprawiają mojej udręczonej żonie wielką ulgę.”
Oto przykłady dla cierpiących jak i 63 odszczególnień od cesarzy i królów. Żaden środek pożywno – leczniczy w świecie nie osiągnął od lat 37 takich rezultatów leczniczych, jak preparaty słodowe Jana Hoffa (słodowe piwo zdrowia, słodowa czekolada, koncentrowany ekstrakt słodowy i piersiowe cukierki słodowe). Gdzie tylko pomoc możebna jest, bywają zastosowywane Jana Hoffa produkty słodowe. Choremu błyska promyk nadziei, że teraz z wszelką pewnością zdobył środek, który mu poręcza, że go nadzieja w wyleczenie nie zawiedzie.”
Wieczorek humorystyczny pp. Skalskich odbywał się zapewne w tym lwowskim kasynie: http://lwow.info/kasyno-szlacheckie-lwow/
Stare zdjęcie nie oddaje urody budynku. Nie tyle nawet urody co niezwykle bogato zdobionej fasady. Oglądałam ten budynek tylko z zewnątrz.
A opisy zabaw karnawałowych przywodzą od razu na myśl ” Dom otwarty” Bałuckiego. Było kilka inscenizacji telewizyjnych tej sztuki. Chętnie zobaczyłabym powtórkę przy okazji karnawału.
Znakomita i bardzo prosta sałatka:
Wykroić „głąby” z 2-3 cykorii, liście podrzeć jak na sałatę.
Obrać dużego grapefruita, najlepiej czerwonego. Z cząstek grapefruita obrać skórki, podzielić owoce na mniejsze kawałki i dorzucić do cykoriowych liści. Sałatka gotowa po wymieszaniu.
Zapewniam, że jest znakomita!
Dzień dobry,
Otworzyłem stronę kasyna lwowskiego, do którego link zamieściła Krystyna. Jejku, czego tam nie ma! wyjść nie można. Bardzo ciekawe! Obejrzyjcie, poczytajcie!
U nas sypie jak u Cichalów, dzień cały i jeszcze ma sypać. A jutro mróz minus szesnaście z bardzo silnym wiatrem. Tak ma być przez najbliższy tydzień. Dla mnie to nic dziwnego, wręcz tak powinno być. Zima ma swoje prawa. Nie narzekam. A za oknem ładnie, groźnie, szaro-biało. Tabitha siedzi w oknie i oczom własnym nie
wierzy. Ja nigdzie nie muszę wychodzić, zresztą apelują o pozostanie w domach dopóki miasto nie odśnieży dróg, czyli do jutra rano. Dużo taniej przetrwać bez samochodowej stłuczki.
Grzane wino z korzeniami, bardzo dobry pomysł. Mam jakieś gotowe mieszanki do przyrządzania grzańca. Tylko wsypać i zagrzać. 🙂
Rzepie – nawet się nie zastanawiałem, żeby tę wódkę wypić jako czystą, nie piłem takowej od wielu, wielu lat. Ale resztka, która wczoraj została jest już w zamrażarce. Spróbuję wrócić do młodych lat, kiedy to piło się tylko czystą wódkę, chociaż wtedy bardziej liczyła się ilość, nie jakość. Może Cichal, który jest mniej więcej w moim wieku, pamięta jeszcze tamte czasy.
Zapisuję się do Klubu Lubiących Cykorię. Sałatka z cykorii była pierwszą jaką samodzielnie przyrządzałem w wieku około dziesięciu lat. Pokrojoną surową cykorię kropiłem lekko olejem i sokiem z cytryny, a jeśli cytryn nie było (bo przeważnie nie było) dodawałem nieco tzw. kwasku cytrynowego. Był taki kiedyś (to wiadomość dla młodzieży).
Krystyno – dziękuję za link 🙂 , a dzięki temu za wiele ciekawostek.
Jednak wieczorek odbywał się w kasynie miejskim, zdjęcie nr 5 , przy ul. Akademickiej. Był to rok 1886 r., a budynek Kasyna Szlacheckiego został zbudowany w latach 1897-98. I była to wtedy ul. Adama Mickiewicza.
Nowy – dziękuję za dobre słowo a propos wieku! 🙂 Oj pamiętam, pamiętam. Piło się to świństwo w różnych konfiguracjach, ale rzadko tak jak trzeba, czyli zimne. Kiedyś w Kościelisku, dość rano, odwoziłem znajomych do Zakopanego. Jechałem popod Gubałówką i koło kościoła gdzie było jakieś wesele, zatrzymali mnie „pytace”. Jak trza, na koniach, w brązowych, cyfrowanych guńkach. Ka jedzies Jasiek – spytali, bo znali mnie dobrze. Dy w Zokopane, państwa wieze na pekaes – odpowiedziałem grzecznie. Pytomy cie na wesele – chórem rzekli. Kie nika mnie nie prosili – zastrzegłem się. To my cie pytomy – powiedział starszy i wyciągnął zza pazuchy dobrze zagrzaną ćwiartkę. Widzem cie – zakrzyknął i zakręciwszy zgrabnie flaszką wychylił jej połowę. Byłem nieco przerażony, bo nie zdążyłem jeszcze zjeść śniadania a wiedziałem, że nie wolno mi nic w butelce zostawić. Widząc moje wahanie góral spytał – Gardzis, mos coś do mnie? Zakręciłem i…. wypiłem. Tradycja, to przecie część kultury. Nie ma to, tamto!
Proste jest piękne, a czasami wystarczy małe 😉 Success Cafe .
Zdjęcie można powiększyć.
Dobry wieczor,
u mnie dzis zima sroga, temperatura spadla do -18 (w nocy ma byc -26), snieg nie sypie zwykle w takich temperaturach, zreszta wystarczy to co jest.
Cykorie czasem robie jako przystawke: lodeczki wypelnione kremowym serkiem kozim i wedzonym lososiem, ale cykoria sluzy wtedy tylko jako „kontenerek”. Nigdy niejadlam cykorii na cieplo i sprobuje przepis podany przez Danuske.
Na obiad byly kotlety mielone z malymi ziemnaczkami (fingerling) pieczonymi w piekarniku i buraczkami. Tradycyjne polskie jedzenie jest idealne na zimowe dni …
dzień dobry …
jutro sklepy zamknięte ..
doczytam Was później bo trochę słaba jestem przez przeziębienie …
Jolinku-zdrowia! Pamiętaj o wszystkich imbirach, miodach, cytrynach i czosnkach. Grzaniec z korzeniamy też nie zaszkodzi 🙂
Lwowski sznureczek podrzucony przez Krystynę bardzo ciekawy.
Jolinku, zdrowiej!
Asiu, znow pyszny tekst o lwowskim karnawale a o kasynie Krystyny tez poczytałam.
Jolinku,
dbaj o siebie i kuruj się skutecznie.
Asiu,
dziękuję za sprostowanie w sprawie lwowskich kasyn. Nie doceniłam pod tym względem Lwowa. A moja znajomość tego miasta jest znikoma. Latem znajomy wybrał się na wycieczkę do Lwowa. Żona źle zniosłaby taką podróż, więc wybrał się sam. To znaczy sam tylko w podróży pociągiem do Lublina czy też Przemyśla, już nie pamiętam szczegółów. dalej wyruszył już z wycieczką autokarową. Nigdy wcześniej tam nie był, żadne rodzinne sentymenty nie wiążą go z tym miastem, niemniej chciał je zobaczyć, póki ma jeszcze siły na podróże. Ja też myślę o odwiedzeniu jeszcze raz tego miejsca, zwłaszcza przy okazji jakiegoś wyjazdu w rejon Bieszczad.
Cykoria z patelni bardzo mi smakowała, Była bardziej duszona niż smażona. Obgotowywanie jej przez 10 minut to moim zdaniem zbyt długi czas, wystarczy kilka minut. Nie wykrawałam środka i żadnej goryczy nie czułam. Kolejny raz będzie sałatkowy.
A wracając jeszcze do makowca Misia, który trochę wpędza nas w kompleksy/ i makowiec, i Miś/, to przypomniało mi się, że Miś przecież niedawno odbywał praktykę w zakładzie cukierniczym. Chyba dobrze pamiętam. W tej sytuacji wszystko jest jasne. Praktyka czyni mistrza. Myślę, że tajemnica tkwi w tym, że ciasto zawinięte w papier do pieczenia nie może mieć za dużo wolnego miejsca, zwłaszcza wszerz. Cukiernicy wiedzą, jak to zrobić. Mam zamrożoną porcję masy makowej na jedno ciasto, więc poeksperymentuję.
Ale pamiętajmy, że w karnawale smażymy także faworki.
Jolinku, trzymaj sie cieplo i zdrowiej!
U mnie dzis mrozy wielkie, temperatura ma spasc do -30, jak ktos nie musi to nie wychodzi z domu. W okolicy pustki, mimo ze jest jeszcze przerwa swiateczna i dzieci nie chodza do szkoly. Na szczescie nie spadl snieg, ale wschodnia czesc Kanady odkopuje sie powoli spod wielkiej ilosci. Duzo domostw jest bez pradu, co musi byc straszne przy tej pogodzie.
Rodzina krolikow po sasiedzku mieszkajaca po drzewami przy mojej ulicy przeniosla sie do mnie do ogrodka (maly kacik pod grillem) i zywi sie moimi krzewami: widze ze obgryzly juz pare bylin prawie do ziemi i wykopaly duzy dol, zeby dojsc do schowanych pedow. Czy ktos wie co mozna dawac im do jedzenia? Kiedys dziecko wylozylo marchewki, ale zamarzly na kosc i leza nietkniete do tej pory.
A jesli chodzi o faworki, wszystkie przepisy wolaja o smalec. U mnie nie ma smalcu, czy moge je usmazyc na oleju, np. z pestek z winogron? czy chodzi o wyzsza temperature tluszczu czy o smak? Nigdy nie robilam faworkow i nie mam pojecia.
Krystyno, bardzo Cię proszę, nie przypominaj tego słodkiego grzechu śmiertelnego pt. faworki 😉 Wiesz dobrze, co dzieje się z faworkami, kiedy tylko są pod ręką: zaczynasz jeść i nie możesz przestać. Faworki odkładamy na później, ale wiadomo, że damy się skusić i kiedy nadejdzie właściwy moment, to zjemy w zupełnie niewłaściwych ilościach 🙂
Dzisiejszy wieczór spędzamy na nadbużańskich włościach. Cicho wszędzie, głucho wszędzie, mamy wrażenie, iż wylądowaliśmy na końcu świata. Nasza koza bucha wesołym płomieniem, ustawiliśmy na niej kociołek z udźcem indyczym podlanym czerwonym winem, posmarowanym miodem i musztardą. Niech sobie pyrka z wolna i z ostrożna, my spokojnie poczekamy na rezultat tego pyrkania.
Krystyno,
W połowie lat 90′ byłam na wycieczce z PTTK i trafiłam do tego kasyna. Potwierdzam, cudne wnętrza. W 2011 chciałam je odnaleźć i pokazać Witkowi, ale się nie udało. Jeszcze tam wrócimy. Do trzech razy sztuka!
https://get.google.com/albumarchive/112958196308416510634/album/AF1QipM59XEqBT3HqScTtPKSq11BP31yr5yHXIvNdkTQ
Ewo, dzieki za piekny spacer po Lwowie , powrócę jeszcze pózniej, zeby obejrzeć dokładniej.
GosiaB,
smalec na pewno znajdziesz w polskim sklepie, pewnie masz jakiś w pobliżu, a już na pewno znajdziesz polski sklep w Missassagua.
Nawet u mnie jest w Baltic Deli 😉
A co do zimna…mam tak samo 🙁
Faktycznie, smalec jest chyba najlepszy. Na innym tłuszczu nie smażyłam faworków. Choć czytam opinie, że te na oleju też są dobre.
Ja dość rzadko piekę ciasta, ale faworki muszą być choćby dla tradycji. Poza tym wszyscy je u nas lubią, więc dla każdego jest po trochu.
Danuśka,
widzę Was oczyma wyobraźni w tym przytulnym domu w zupełnej ciszy dookoła. U mnie też cisza i ogień w piecu, a czas umila nam starszy wnuczek. Tylko wiatr się wzmaga.
Ewo,
z przyjemnością obejrzałam znów zdjęcia ze Lwowa i nabrałam jeszcze większej ochoty na podróż w tamte strony.
Po rekomendacji Krystyny też spróbuję się zmierzyć z cykorią; jutro sklepy zamknięte więc może kupię w niedzielę i będzie na obiad.
GosiaB, ja od dawna używam do smażenia olej rzepakowy, także tam, gdzie w przepisie ma być smalec. Faworki (u mnie w domu mówi się „chruściki”) smażone na oleju są bardzo dobre. Z tego co wiem olej z pestek winogron nie nadaje się do smażenia.
Danuśka podrzuciła kolejny pomysł na udziec indyczy bo do tej pory piekłam je z tymiankiem i suszonymi morelami a z winem jeszcze nie.
…piekłam go… gdyby „udo” to…. piekłam je… 😉
U nas też są to chruściki. Ostatnio to młode smażyły, a dziadek nadzorował. Na smalcu.
Jolinku – zdrowiej szybko!
Z Kuryera Lwowskiego 1892 r.
„Humorystyka.
Młoda gosposia zwierza się przyjaciółce.
– Nie uwierzysz jakie postępy robię w zakresie kuchni. Jeżeli na przykład sama kucharka zajmie się przyrządzaniem kolacji, a sa u nas goście, całe towarzystwo jest jakieś milczące, małomówne; jeżeli jednak ja zajmę się tem nieco, wszyscy goście bywają niezwykle ożywieni, rozmawiają wiele i prawie, że zapominają o jedzeniu.
– Gapski, zmiłuj się, co ty masz nad okiem? Guz, jak gruszka!
– Gdzie?… tu… A prawda!… Wyobraź sobie, nie wiedziałem o nim.
– Cóż to, biłeś z kim?
– E, nie… gdzieżby…, Aha przypominam sobie. Wczoraj powróciłem nad ranem do domu i żona pytała się, czym się dobrze bawił…
Jedna z najtrudniejszych rzeczy jest biec z godnością za kapeluszem, który nam wiatr strącił z głowy i pędzi po ulicy.”
I dyspozycje obiadowe z faworkami na deser:
(1886 r.)
I Zupa puree z zająca, rostbef z polędwicy z masłem sardelowem, mózgi na parze, tort makaronikowy przekładany galaretką z jabłek.
II Barszcz z uszkami, różowy. Kotlety bite z wołowego mięsa, ciastka kruche (faworki).
III Zupa a la tortue, zrazy nelsońskie, pieczeń sarnia z kompotem ze śliwek marynowanych. Galareta ponczowa, ubrana ciastkami.
IV Zupa potrawkowa z cielęciny, sztuka mięsa przekładana jarzynami, faworki ubrane konfitura wiszniową.
Też zmierzę się z cykorią, tą z szynką.
U nas 7+. Bardzo współczuję minusowym. Cebulkowe zaczęły się gramolić.
Jolinku, odzięb się, proszę.
Asiu, zupy puree z zająca nie potrafię sobie wyobrazić.
Z Dziennika Krakowskiego 1897 r.
„Wczoraj odbył się w sali teatralnej na dochód budowy pomnika Adama Mickiewicza bal, który niestety nie powiódł się tak, jak się tego nie należy spodziewać. Do kadryla stanęło zaledwie 40 par, a wiele osób opuściło bal jeszcze przed tegoż rozpoczęciem – znudzonych czekaniem na prezesowę komitetu, która jako gospodyni balu, raczyła pojawić się na sali dopiero o godzinie 10 i 1/4 i dała czekać na siebie wszystkim przeszło dwie godziny.
Haneczko – ja też nie. A ta a la tortue to chyba a la żółwiowa 🙂
Irek pokazywał swoje przebiśniegi i inne drobne kwiatki, które już kwitną w jego ogrodzie.
Ale pomnik stanął i to bardzo sprytnie pomyślany.
W relacji z balu powinno być: „…jak się tego należy spodziewać.” Bez tego „nie”.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Belgian_endive/
To jeszcze parę zdań o pomniku Mickiewicza – 1897 r. Dziennik Krakowski i Kuryer Lwowski.
„Marszałek krajowy hr. Badeni przejechał wczoraj wieczorem przez Kraków do Cannes. Po świętach będzie w Rzymie w sprawie pomnika Mickiewicza”
„W Warszawie w ciągu niecałego miesiąca (od dnia 7 maja do 5 czerwca) zebrano na pomnik Mickiewicza ok. 90.000 rubli to znaczy nominalnie 150.000 złr. Mniejszą sumę bo ok. 110.000 złr. zebrano w Galicyi na pomnik Mickiewicza w Krakowie w przeciągu lat siedemnastu. (…) Dodać należy, że w Galicyi napływały fundusze przeważnie z balów, koncertów i przedstawień amatorskich, w Warszawie zaś ze składek dobrowolnych.”
„Z Krakowa donoszą 17 bm. – dzisiaj w południe z budy, otaczającej miejsce pod pomnik Mickiewicza zaczął wydobywać się dym, a następnie płomień. Przybyła straż wyrąbała płonącą ścianę od strony ul. Siennej. Wewnątrz znaleziono podłożone w znacznej ilości słomę, siano i papiery. Widocznie chciano puścić z dymem nieszczęsną budę. Zebrany tłum utrudniał ratunek, obsypując obelgami komitet oraz rzeźbiarza Rygera. Strażak musiał pilnować, aby tłum do środka nie wtargnął i nie zniszczył budy do szczętu.”
I na koniec z Dziennika Krakowskiego 1897 r.
„Bal lekarski. Dawno już sala Hotelu Saskiego nie była świadkiem takiej ochoczej, świetnej, pod każdym względem z powodzeniem odbytej zabawy, jak w sobotę. Złożyło się na to mnóstwo czynników, a najważniejszy: tak liczne zebranie pań i panien, z wszystkich warstw społeczeństwa, jaśniejących urodą i toaletami, porywających dowcipem i temperamentem, że uczestnicy byli wprost w zaczarowane koło porwani. I nie pamiętało się o natłoku, o tropikalnej wprost atmosferze – humor i fantazya igrały… Nie będziemy wymieniać z pośród obecnych pojedynczych osobistości; na Sali balowej każdy jest tylko gościem, u gospodarzy zarówno mile widzianym. Zaznaczamy tylko, iż ze spodziewanych gości wiedeńskich nie było nikogo, co pewnie należy przypisać okoliczności, iż ekscellencye musiały być na balu przedwczorajszym u hr. Badeniego, na którym był też obecnym cesarz. Za to widzieliśmy w licznym komplecie generalicję tutejszą, profesorów uniwersytetu i świat lekarski tutejszy. Salony, przepysznie dekorowane przez specjalny komitet pod kierunkiem dra Pacyny, były już około godz. 9-tej przepełnione. O dziesiątej rozpoczął się szereg tańców wspaniałym polonezem prowadzonym w pierwszą parę przez prezesa towarzystwa ratunkowego profesora Obalińskiego z hr. Andrzejową Potocką, w drugiej profesora Jakubowskiego z prof. Obalińską, w trzeciej prezesa izby lekarskiej prof. Łazarskiego z drową Śliwińską, w czwartej dra Śliwińskiego z profesorową Łazarską. Za nimi długi szereg jenerałów, wyższych oficerów z ekscellencyą Alborim na czele i innych zaproszonych. Do kadryla prowadzonego bardzo pięknie i umiejętnie przez dra Zopotha, stanęło 164 par, a mimo szczupłości miejsca wypadły wszystkie figury, a zwłaszcza szósta, ku ogólnemu zadowoleniu. Lansiera aranżował z precyzją i elegancyą p. Ziembicki, a kotyliona, który trwał do godz. 4 i ½ i do którego stanęło 120 par, prowadził pan Latinik. Podczas kotylionu urozmaiconego kostyumami humorystycznemi, obdarzyła loteria fantowa wszystkie panie tańczące upominkami. Z ochotą i werwą tańczono do godziny 7 rano. Ozdobą balu były prześliczne karneciki, dostarczone przez firmę Eilego, który swa ofiarnością umożliwił komitetowi obdarowanie uczestniczek balu trwałemi i gustownemi pamiątkami. Żałowano tylko, że komitet nie spodziewający się tak wielkiej ilości pań, nie mógł wszystkim dostarczyć tych cennych upominków. Efekt balu tak zdumiewający i piękny należy zawdzięczyć przede wszystkiem energii i znajomości rzeczy komitetu. Pod kierunkiem niestrudzonego dra Śliwińskiego, pracował niezmordowanie i pięknie zapisał się też w pamięci obecnych, trwałe położył zasługi około towarzystwa ratunkowego.”
Dzień dobry,
Alicja – nie otwiera się.
Ewa – dzięki za przechadzkę po Lwowie. Lubię z Wami się przejść lub uczestniczyć w przejażdżce.
Asiu – jak zwykle dziękuję.
Może na dobranoc pozostańmy na chwilę we Lwowie.
https://www.bing.com/videos/search?q=piosenki+lwowskie+youtube&qpvt=piosenki+lwowskie+youtube&view=detail&mid=34A879180B69442ACD3F34A879180B69442ACD3F&&FORM=VDRVRV
Dobranoc 🙂
Dziekuje za rady na temat smazenia do faworkow – podjechalam do najblizszego polskiego sklepu po smalec, z nadzieja ze szybko obroce bo kto by tam wychodzil w taki mroz … W sklepie duzo ludzi robiacych zakupy na adchodzace ortdoksyjne Boze Narodzenie. Smalec faktycznie byl i kupilam dwa pojemniki. Faworki bede smazyla jutro lub w niedziele. Temperatura ciagle spada, podjechalam wiec tez do biblioteki po czasopisma i filmy – rozrywka i jedzenie na dwa dni zapewnione, nie musimy wychodzic z domu.
Asi zestawy obiadowe z faworkami – bezcenne, szczegolni te „mozgi na parze”, brrr…
dzień dobry …
dziękuję za wsparcie … 🙂 .. się ratuję jak mogę (tylko kaszel uparty mnie dobija) … i zupami też ..
http://ewysmaki.blogspot.com/2017/12/zupa-marchewkowa-z-chili.html
http://czarnawisienka.blogspot.com/2015/03/oczyszczajaca-zupa-jaglana-najlepsza.html#
ewo jaki ładny ten Lwów … może się zdarzy ..
Asiu wieczorem sobie zrobię deser z tych opowiastek ..
Dzień dobry 🙂
kawa
przebiśniegi czekają na śnieg
Na tym zdjęciu widać ich więcej 🙂
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/26168458_1518926621555672_522082129117213446_n.jpg?oh=fab70c32935dcc01d7e48e5e2e9289ab&oe=5AEE427D
… a oczar czaruje
Po kilku dniach przerwy mam ponownie kontakt ze swiatem.
Jolinku, wracaj szybko do zdrowia.
Naleze do wielkich zwolennikow cykorii i jej gorycz mi nie przeszkadza. Lubie podgotowana i zawinieta w plaster szynki. Na wierzch daje utarty ser i do piekarnika na 20 minut.
Irku, u mnie przebisniegi wygladaja podobnie.
Zdjęcia Irka przynoszą powiew wiosny a to początek stycznia 🙂 Ostatnie dni to faktycznie klimat bardziej wiosenny ale jak się ogląda to co się dzieje za oceanem to dochodzę do wniosku, że bilans musi wyjść na zero. Nie zazdroszczę im tej zimy…
Po tylu rekomendacjach cykoria obowiązkowo w planach ale na ciepło na sposób podany przez Danuśkę.
Lwów cały czas mam w planach i aż dziwne, że do tej pory mi się nie zdarzył.
Jolinku, zdrowiej 🙂
Bardzo zachęcam do podróży do Lwowa. To jest specyficznie klimatyczne miasto, w którym zamknięta jest przeszłość jak w pigułce.Jest sporo pięknych miejsc wartych obejrzenia, do tego świetne jedzenie ( zdrowe), tylko podróż i stanie na granicy nie należy do przyjemności ( kolejka do 9 godz). Można rozważyć nocleg po polskiej stronie np. w Przemyślu łącznie z pozostawieniem tam samochodu i przejazd bardzo wygodnym połączeniem koleją ok 2 godz. Może też być samolot. Gdyby wpakować w to miasto odpowiednie pieniądze to by była perełka. Klimat taki jak w Krakowie. Mój profesor pochodził ze Lwowa i zawsze czule go wspominał, teraz rozumiem dlaczego. Bywamy tam co roku z wielką przyjemnością.Do pięknych zdjęć Ewy dołożyłabym gmach filharmonii i akademii muzycznej -przepiękne. Serdeczności. Nana.
Kolezanka, ktora od lat mieszka we Wloszech poczestowala mnie i zarazila radicchio, czyli czerwona cykoria na cieplo: udusic na oliwie, polac miodem, posypac rodzynkami i orzeszkami piniowymi. Swietnie smakuje jako dodatek do kurczaka.
Wiosna panie sierżancie! Wiosenna pogoda zachęciła wielu naszych sąsiadów do przyjazdu na nadbużańskie rubieże. Miło nam było spotkać się ze wszystkimi i złożyć sobie noworoczne życzenia. Oprócz sąsiedzkich pogawędek odbyliśmy dwa długie spacery i po raz kolejny uwieczniliśmy na zdjęciach nasze ulubione okoliczności przyrody. Zajrzeliśmy też na chwilę do restauracji http://zuravina.pl/ Na pierwszej fotografii w reportażu poniżej jest zupa cebulowa z tego właśnie miejsca, bardzo podobał nam się sposób jej podania. Osobisty Wędkarz zamówił barszcz czerwony, bo to jedna z jego ulubionych polskich zup 🙂
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOdjasVbyLmAR6j9MpdO6mAfXlY3hXWpGRemUaZ?source=pwa
Czytam tutaj ostatnio bardzo dużo o pogodzie, trochę wiosny, trochę zimy tu i tam.
Sprzedam zatem i moje odczucia 🙄
Słucham bardzo uważnie mojego organizma. On nie jęczy, on nie wyje, on jest bardzo zadowolony z sytuacji która panuje już drugi dzień 🙂
Na samym początku zameldowały się mięśnie, następnie kości, potem ścięgna i na samym końcu moja skóra podziękowała wiatrowi, że raczył dać tym częścią całości troszeczkę odpocząć z nadzieją, że i jutro też można spędzić bez ekstremalnego sportu piękny dzień.
Natomiast moja dusza jest zdania, że skoro przez ostatnie piękne wiatrowe tygodnie dałem radę, to ciało nie powinno dawać ciała 🙄
Magdaleno 🙂 łezka soku z czosnku w przystawce z cykorii może tylko nadać wyrazistości całości i nigdy nie szkodzi, szczególnie gdy ciśnienie wysokie 🙄
Byliśmy też obejrzeć miejsce, gdzie ewentualnie moglibyśmy zorganizować czerwcowy Zjazd Blogowy http://www.lipowy-przyladek.pl/
-bardzo ładny ośrodek położony nad samą Narwią. O tej rzece Piotr opowiadał nam niejednokrotnie i bardzo ją lubił. Wiejska chata naszych Gospodyń jest położona rzut kamieniem od tego miejsca.
-przyzwoite domki lub pokoje dwuosobowe z łazienkami i niewielką kuchnią
Czerwiec 2018-cena pokoju 2-osobowego 249 zł/dobę,
cena domku 2-osobowego 280 zł/dobę
-miejsce na zorganizowanie ogniska
-możliwość zarezerwowania dużego stołu pod namiotem
-możliwość wypożyczenia sprzętu pływającego
I teraz pytanie najważniejsze:
CZY TAKIE WARUNKI ODPOWIADAJĄ WSZYSTKIM ZJAZDOWICZOM?
Rozmawiałam z panią z recepcji „Lipowego Przylądka” i obiecałam jej odpowiedź w sprawie naszej rezerwacji do końca przyszłego tygodnia.
Przy okazji przypominam termin zjazdu 9-10 czerwiec 2018.
To była by znakomita okazja poznać resztę całości 🙂
Widzę, że sójka za morze nie wyleciała…nasza sójka pozdrawia waszą sójkę 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/Niebieski_ptak/img_4189.jpg
P.S.Nowy,
jak nie działa, to znaczy, że Jerzor sobie zrobił bezprzewodowe (teraz działa!).
A ja Ci dam sójkę, ale w bok, bo nie odpowiadasz na maile! 🙂
Odpowiedziałam….byłam zajęta przerzucaniem pustego w próżne 😉
Mam przepiórek sześć, ale dzisiaj nie będę ich robić (zamrożone).
Ma ktoś pomysły? Ja zwykle robię je na „dziko”, przyprawy jak do dzikiego ptactwa, jałowiec i te rzeczy. I koniecznie boczek, bo to bardzo suche ptactwo.
Naszą sójkę ucieszyły pozdrowienia od sójki kanadyjskiej 🙂
Przepiórki robimy tak samo i też koniecznie owijamy boczkiem.
Sprawdziłam, nasze przebiśniegi jeszcze nie kwitną, chociaż już spod ziemi wyszły. Tyle ciekawych przepisów na cykorię podajecie, że też będę musiała je wypróbować. 🙂 Ten przepis Magdaleny, na słodko, brzmi bardzo ciekawie.
Kronika – Kuryer Lwowski 1887 r. – pisownia oryginalna
„Czuły ojciec. Mamy w mieście naszem, obok braku wielu innych pożytecznych instytucyj, Towarzystwo opieki nad zwierzętami – patrząc jednak codziennie na dzieci pozostawione bez dozoru na ulicy i często z tego powodu wypadki nieszczęśliwe, na dzieci wysełane po żebraninie i na te, nad któremi nieraz w barbarzyński sposób pastwią się opiekunowie, a nawet rodzice, nasuwa się mimowolnie pytanie, czy nie byłoby potrzebniejszym raczej Towarzystwo opieki nad ludźmi, celem przedstawienia do kar odnośnym władzom osób, winnych wykroczenia przeciwko najpierwszym obowiązkom ludzkości. Fakt tego rodzaju wydarzył się wczoraj. Ojciec z powierzchowności wyrobnik przedmiejski, zdążał do miasta; za nim biegło dziecko, chłopak trzy do czteroletni, który zmęczony i nie mogąc dalej biec bosemi nogami po ostrym bruku, płakał i domagał się, aby go wzięto na ręce. Ojciec nakrzyczał dziecko kilkakrotnie, gdy to jednak nie pomogło, z rodzajem zwierzęcej złości postawił je na poręczu przy rogu ulicy Panieńskiej i Zamarstynowskiej, przytrzymał mu rączęta i zanim przechodzący wdać się mogli w sprawę, wymierzył dziecku cztery silne policzki. Następnie umieścił chłopaka na plecach, kazał mu objąć się za szyję i poszedł dalej. Dziecku zdrętwiały rączęta i po kilku minutach upadło i potłukło się na bruku, energiczne wdanie się kilku przechodniów położyło nareszcie tamę pastwieniu się człowieka bez serca.
Do naśladowania. Pomoc udzielana biednemu, wraca się czasem w dwójnasób do rąk dającego. Florjan Lisicki, stróż w domu zamożnym przy ulicy Zygmuntowskiej, wzruszony nędzą żebraka – kaleki, urządził mu nocleg w drwalni na dziedzińcu, wspomagając go nadto co ranka kęsem własnego chleba. Dowiedział się o tem pan domu, zgromił stróża, iż bez wiedzy jego wpuszcza do domu żebraka, ale w końcu zapowiedział „staremu niedołędze” podwyższenie pensji o 2 złr. Na miesiąc. Stary niedołęga ucałował rękę pana, poskrobał się w głowę – A co będzie z żebrakiem – zapytał. – Niech tam nocuje do wiosny – była odpowiedź. Pan i sługa Pan i sługa hołdują snać jeszcze miłości bliźniego. Rzadki to, ale autentyczny fakt w naszym Lwowie.
Posada kancelisty wakuje w magistracie miasta Rzeszowa z płaca 600 złr.
Doraźny sąd. Onegdaj do wszystkich mieszkań domu nr 44 przy ulicy Janowskiej zachodził jakiś wyrostek, żądając wsparcia. Odmawiano mu wszędzie. W jednem dopiero mieszkaniu, zobaczywszy samą kobietę i otrzymawszy od niej również odmowną odpowiedź, zerwał wiszacą na ścianie suknię i trzewiki i zaczął zmykać czem prędzej po schodach. Na krzyk poszkodowanej wybiegły wszystkie kobiety z mieszkań i dopędziwszy amatora cudzej własności w sieni, odebrały mu skradzione przedmioty, a następnie po krótkiej naradzie postanowiły go boleśnie ukarać. Drzwi na podwórze były zamknięte i zresztą – „nec Hercules contra plures”, trudno walczyć jednemu naprzeciwko pięciu kobietom, uzbrojonym w potężne miotły i dyszącym żądzą walki. Kara wykonana była z całą systematycznością i zaledwie po kilku minutach wypuszczono pobitego chłopaka, odgrażającego się, że naprowadzi im za to całą bandę.
Pieczyste z kotów. Od niejakiego czasu mieszkańcom ulicy św. Zofii ginęły koty. Z jednego domu zginęły trzy młode koty jeden po drugim. Ktoś z poszkodowanych zaczął śledzić złodzieja i sprawdził, że jest nim stróż, Paweł Konopny, który wyłapuje młode koty i sporządza z nich pieczyste.
Pijacki zakład. W środę przy ulicy Kurkowej zeszło się w prywatnym mieszkaniu Leopolda Sit… kilku opojów i dobrze już podchmieleni zrobili zakład, który z nich potrafi wypić więcej spirytusu. Nagrodą miało być 5 złr. Wzięto się na dobre do picia, lecz nie długo trwała uciecha, gdyż niebawem jeden z nich, Michał Leśniewski, upuścił kieliszek i padł bezprzytomny na ziemię. Stan opoja zdawał się być groźnym, to tez dwaj towarzysze uznali za stosowne zawezwać pomocy lekarskiej. Chory przez całą dobę leżał bez życia, dopiero po upływie tego czasu zdołano wlać mu w usta trochę mleka, pozostał jednak nieprzytomnym. Lekarz ma nadzieję uratowania go. Do czego to dochodzi już zbydlęcenie w pijaństwie!
Niebezpieczna krowa. Dwóch ludzi prowadziło wczoraj po południu krowę, uwiązaną za rogi, przez ulicę Zmarstynowską. Postronki były widocznie słabe, gdyż krowa zerwała takowe i najpierw pobodła swych dozorców, którzy chcieli ją przytrzymać. Rozjuszona krowa skręciła z ul. Zamarstynowskiej na plac ku tandecie, a po drodze pobodła kilku przechodniów. Popłoch był okropny, ludzie uciekali na wszystkie strony jak przed dziką bestją wypuszczoną z klatki. Woźnica jakiś przejeżdżając tamtędy, dużym kamieniem utracił krowie róg; wojowała dalej drugim rogiem, poczem pognała w dzikim pędzie przez plac w stronę Kleparowa. Gdzie ją okiełznano nie wiemy.
Dziewczynkę cztero do pięcioletnią, imieniem Zuzia, zabłąkaną onegdaj na ulicy Hetmańskiej opodal mostu, odebrać można u pani Szymańskiej, pod 1, 12, przy ul. Kopernika.
Ślub. Znana dobrze naszej publiczności panna Marja Wisnowska wychodzi w tych dniach za mąż za p. Myszugę, który wziął rozwód z żoną.
Na bicyklu do Wiednia wyjechał z Warszawy zapalony amator – welocypedysta p. Łucjan Warsad. Pan W. podróżował już przedtem na swoim jednokołowcu do Płocka i Brześcia Litewskiego i dlatego też przebycie tak odległej drogi nie wydaje mu się rzeczą zbyt trudną.
Wygodna kareta. W tych dniach w okolice Kalisza została wysłaną kareta, zrobiona u jednego z warszawskich fabrykantów według oryginalnego obstalunku p. R. Wnętrze karety stanowi spory salonik, w którym znajdują się dwa fotele, mogące się rozkładać w razie potrzeby na łóżko, stolik do kart i piecyk. Pan R. zmuszony był odbywać częste podróże końmi do Łodzi i sam obmyślił taki wygodny ekwipaż. Kareta względnie jest lekką, ponieważ wymaga zaprzęgu trzech koni do normalnej jazdy po szosie. Z powodu wykwintnego urządzenia wnętrza, kareta kosztuje 4.800 rs.
Utonęła w winie. W Jassach wydarzył się ubiegłego piątku niezwykły wypadek śmierci. Pewna kobieta chcąc naczerpać wina w piwnicy, przechyliła się nad ogromną kadzią z tym napojem, lecz tak nieszczęśliwie, że wpadła do wnętrza głowa na dół. Zanurzona po pas w winie, nie mogła się podnieść i znalazła śmierć okropną. Wystające z kadzi nogi spostrzeżono dopiero po kilku godzinach i wydobyto ciało nieszczęśliwej.”
dzień dobry …
cykoria ma wiele zalet ale jest droga ..
ja dodaje do owsianki ale ten pomysł ciekawy …
http://kosapopatelni.pl/tarta-z-owocami-z-kompotu-z-suszu/
Jolinku-w najbliższy piątek jesteśmy umówieni na zwiedzanie ośrodka w Urlach, który nam polecałaś. Cena wynajęcia tamtejszego domku jest niższa niż w „Lipowym Zakątku”.
Domki w Urlach są 4 lub 5-osobowe.
Rozpoczęłam poszukiwania miejsca, w którym moglibyśmy zjazdować w czerwcu w wygodnych i przyjemnych okolicznościach przyrody, a także za niewygórowaną cenę.
Moja pierwsza propozycja „Lipowy Zakątek” nie należy niestety do najtańszych, jej ogromną zaletą jest natomiast położenie bezpośrednio nad Narwią.
Będę zdawała relację z moich poszukiwań, bo chciałabym, aby wszyscy mogli się wypowiedzieć i byli zadowoleni z wybranego miejsca.
Danuśka, drogo.
Eska odbyła konferencję telefoniczną z Żabą, Żaba odbyła konferencję ze mną i wszystkie razem jesteśmy zdania, że szukamy dalej. Cena 280 zł za domek dwuosobowy, to jednak niemały wydatek. Z drugiej strony Narwi opisywanej z tak wielką przyjemnością przez Piotra trochę żal…
Haneczko-niestety.
Danusiu. Te ceny to 2x więcej niż motel w drodze z Nowego Jorku na Florydę. No, ale Narwi brak!
może Wam się spodoba 🙂 http://www.zagroda.ojrzanow.com/
Bardzo przyzwoita i urozmaicona oferta ten Ojrzanów. Co prawda nie ma w pobliżu rzeki czy jeziorka, ale można poczłapać do pobliskich lasów 🙂
Oooops…jest i woda!
Małgorzato-bardzo ciekawa propozycja, ale może być za mało miejsc noclegowych, jeśli przyjadą wszyscy, którzy się zapowiadają, Nasza lista w tej chwili wygląda tak:
Gospodynie-Barbara, Agata oraz małżonek Agaty
Alicja i Jerzor
Ewa i Cichal
Haneczka i Jurek
Inka i Lucjan
Krysiade i Przyboczny
Małgosia i Robert
Pepegor i LP
Salsa i Jacek (Salso mam wielką nadzieję!)
Jolinek
Krystyna
kuzynka Magda
Rzep
Zgaga (?)
Żaba
Miś Kurpiowski
Bezdomny
oraz Danuśka i Osobisty Wędkarz
Przepraszam, jeśli o kimś zapomniałam.
Właśnie dzisiaj miałam zupełnie niespodziewaną okazję pogawędzić z naszymi Gospodyniami 🙂 Spotkaliśmy się zupełnie przez przypadek na tym koncercie http://teatrkamienica.pl/pl/spektakle/99/koncert-dalida-piesn-milosci
Agata wraz ze swoim mężem planuje w tym roku dołączyć do naszej wesołej, zjazdowej kompani, co jest bardzo sympatyczną nowiną.
Tez lubimy cykorie. Najczesciej jako „lodeczki“ do przekasek na zimno. A goryczka? Trzeba polubic. Nie wiem, czy ktos jeszcze pamieta goryczke tych pierwszych grejpfruchtow. Chyba 60 lat juz temu, jak dostalem takiego i nie zapomne przerazenia, kiedy wgryzlem sie w taki (pamietacie, z jaka atenacja obieralo sie wtedy pomarancze) kawalek. Zrezygnowalem z reszty na rzecz rodzenstwa. Dzisiejsze grepfruty tej goryczki juz wlasciwie nie maja.
Nie bez troski przeczytalem o tym, ze szukamy nowego miejsca na czerwcowy zjazd. Wynika z tego, ze u Zaby nie bedzie mozna. Szkoda. Z tego by wynikalo w konsekwencji, ze moja LP nie wezmie udzialu, bo to dla nas kolosalna roznica czy to Polczyn, czy moze Ostroleka. Ona moze tylko na weekend, bo w poniedzialek w poludnie musi do pracy. U mnie to co innego. Dalo by sie zalatwic.
Danuśka,
nie bierz nas pod uwagę w rezerwacjach, bo z nami może być różnie, chociaż zawsze udaje nam się zjechać. Zamiarujemy i tym razem być, ale dla nas to nie tak wsiąść do pociągu byle jakiego… 😉
Ok, Alicjo.
Pepegorze-Żabie czasem trzeba dać okazję odpocząć 🙂
Szkoda, że Twoja LP nie będzie mogła dojechać, ale na Ciebie liczymy obowiązkowo.
Te wszystkie opisy balow galicyjskich podane przez Asie przypomnialy mi, ze kadryla tanczy sie juz chyba tylko na balach w Wiedniu. Sezon karnawalowy wlasnie sie zaczal i czas sie wybrac do Wiedni, a tutaj link do kadryla na sylwestrze 2014 w Hofburgu:
https://www.youtube.com/watch?v=dl-PdhUnjFU
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Próba
https://photos.google.com/share/AF1QipNKcu_pHtcZdMeJUW_4JF1Q0RPwcAW_NdUq_YwBEnHiCM91lu4I3QOGx4lArnAJPA?key=OXYtTTcyTDZUUXliQVU4RHlJTXB0Um1HS1l2U2JB
Dzień dobry,
Ciągle próbuję opanować sztukę wrzucania zdjęć. Cichal ma to już w jednym palcu, ja potrzebuję dużo cierpliwości. Zamieszczone zdjęcia robiłem dzisiaj, czyli w niedzielę.
Nowy-próba wyszła znakomicie 🙂 Czy te sarny to gdzieś w okolicach Twojego domu?
dzień dobry …
Danuśka trudne zadanie …
Nowy naumiałeś się … 🙂 … zima jak marzenie … u nas trochę minusów ale śniegu brak a w dzień plusy ..
powoli wracam do żywych … 🙂
Dzień dobry,
Jolinku – wracaj jak najszybciej.
Danuśka – tutaj sarny są wszędzie, podchodzą pod okna mojego mieszkanka. Nikt ich tutaj nie straszy, prawie nikt nie zabija, ich populacja rośnie z każdym rokiem. Long Island to wyspa, wszystkie tereny pod Nowym Jorkiem są już zabudowane, pozostał tylko wschodni (gdzie mieszkam) skrawek wyspy. Stąd już te biedne zwierzęta nie mają się gdzie wyprowadzić. Jest ich naprawdę dużo.
Co do zjazdu – będę na 95 procent, zawsze coś może wypaść, ale teraz nic nieprzewidywalnego nie przewiduję 🙂
Slucham do tej pory muzyki, chociaż to już 1:30 rano. Życie emeryta, oprócz braku pieniędzy, wcale nie jest takie złe. Jak to mówi Cichal – jeszcze wszystko można robić, ale już nic się nie musi!
Dobranoc 🙂
Ta muzyka nie bardzo nadaje się do porannego słuchania, ale może ktoś, akurat…
https://www.bing.com/videos/search?q=shemekia+copeland+youtube&&view=detail&mid=1DC12E2A21ECA0F4B6881DC12E2A21ECA0F4B688&rvsmid=12ACCEE6F794F092CD4F12ACCEE6F794F092CD4F&FORM=VDMCNR
Bardzo lubię tę śpiewającą kobietę.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-jesteś niezrównany 🙂
Nowy-dopisuję Cię zatem do listy zjazdowej i cieszę się bardzo, że Cię zobaczymy
w zjazdowych okolicznościach przyrody.
Sarenki piekne i te Nowego i Irkowe 🙂
Danusko, trudne przed Tobą zadanie, zeby zadowolić wszystkich zainteresowanych ale na pewno sobie poradzisz bo jesteś doskonała organizatorka. Wysłuchałam kilku piosenek Justyny Bacz, Dziekuje za link. Alain tez na pewno był zadowolony z programu.
Nowy, temat monetarny nie interesuje mnie, również z tej prostej przyczyny ponieważ gentlemany o pieniądzach nie rozmawiają…..
Pomimo że nie jestem emeryt, to też uważam że żyć warto, bo życie to fantastyczne zajęcie.
Dobrego tygodnia życzę 🙂
Danuśka,
w sprawie zjazdu jeszcze się nie deklaruję.
Nowy,
wspaniałe są stare drzewa, na których tle pozują sarny. Czy to może są platany ?
Obejrzałam link od kemora z wiedeńskiego balu. Kadryl to wcale nie łatwy taniec, zwłaszcza że jest tu tańczony w coraz szybszym tempie, a figur jest bardzo dużo. Każdy radzi sobie jak może, ale zabawa jest przy tym doskonała. Tak tańczyć można przecież nie tylko w Wiedniu.
Jakoś nie przemawia do mnie kadryl. Może i dlatego że nie jestem staroswiecki, i tupanie, bez znaczenia z jakiego powodu nudzi mnie.
Kadryl ma mało a w zasadzie wcale nie ma tego, co w sztuce tańca odgrywa decydującą rolę, zadowolenia i zaspokojenia, troszeczkę, namiastkę, no dobrze nie będę kończył w samo południe 🙂
Krystyno-postawiłam zatem przy Twoim imieniu znak zapytania licząc na to, że do końca maja zadeklarujesz się na tak 🙂
Jolinku, Alino-będzie trochę poszukiwań, ale to dosyć przyjemne zajęcie.
Kadryl łatwy nie jest, a co powiecie na menueta?
https://www.youtube.com/watch?v=epmG43H9D98
Alino-koncert Justyny Bacz podobał się zarówno naszym Gospodyniom, jak i nam obojgu.
Zlałem trzeci zalew buraczanego zakwasu. Z pozostałych buraków zrobić sałatkę z cebulą i jabłkiem czy raczej zasmażyć, bo mrozy? Sugestie, łaskawe Panie? Ewa wczoraj wypiekła ciasto cytrynowe tak znakomite, że trza mnie wiązać, żebym nie podkradał! 🙂
Cichalu! Zasmazyc, li i jedynie!
Ale zaznaczam, ze jestem nieobiektywna, albowiem zasmazane buraczki to najwieksze delicje dla mnie (zaraz po rosole) 🙂
Magdaleno („Gdzie tak biegniesz Magdalenko, gdzie tak spieszno Ci, wiatr powiewa Twą sukienką z oczu lecą skry”) a jakiś prywatny trick przepisowy? Dziękuję!
Cichalu, nie tak dawno podawałam tu link do smacznej surówki z takich właśnie buraków: https://www.olgasmile.com/surowka-z-kiszonych-burakow.html
Wypróbowałam, bez majonezu, a z olejem z pestek winogron i w kombinacji z cebulką podsmażaną, innym razem bez podsmażania. Pyszne, warto spróbować dla odmiany z zasmażanymi buraczkami 🙂
Danuśko, przy nas też znak zapytania, proszę 🙁
Cichal-a może śledzika pod kordełką buraczano-jajeczno-ziemniaczaną?
To jest jedna z ulubionych sałatek Osobistego Wędkarza:
https://kulinarneprzeboje.pl/wp-content/uploads/2014/12/DSC_00132.jpg
Myślę, że kiszone buraki pasują bardzo dobrze do takiego przekładańca.
Salso-oj, nie lubię tych znaków zapytania….Ale trudno, rozumiem i wybaczam 🙂
Chciałam, ale nie mogę. W naszym fyrtlu nie ma cykorii.
Możemy z panem mężem spać na podłodze, jeśli ktoś użyczy podwójnego dmuchawca.
Też jeżdżę ze swoim dmuchawcem. Danuśka, licho nie śpi. Postaw znak zapytania 🙂
Jak Cichalowi udaje się zrobić trzeci zalew buraków? Ja zalewam buraki dwa razy i ten drugi zalew nie jest już tak intensywny w smaku.
Doczytałam w przepisie, że te kiszone buraki do sałatki kroi się na plasterki w malakserze i to mi pasuje bo one są przecież dosyć twarde. Z tego powodu nie bardzo widzę je w postaci zasmażanych buraczków ale może mam jakieś ograniczenia 😉
Buraczki zasmażane bardzo lubię 🙂
Haneczko też nie udało mi się jeszcze spróbować cykorii bo nie było w „moim” sklepie a nie mam czasu jej szukać gdzie indziej. Ale co się odwlecze…
Danusia ja potwierdzam, bez znaków zapytania 🙂 Sprawdziłam jeszcze termin, bo weekend z Bożym Ciałem mam zajęty ale to nie jest ten tydzień. Przy okazji zorientowałam się, że w tym roku Boże Ciało wypada bardzo wcześnie bo 31 maja i tą drogą doszłam do wniosku, że karnawał będzie krótki 🙁 a to oznacza, że Tłusty Czwartek niedługo 🙂
haneczko w wynajmowanych domkach to tak nie działa … płaci się za osobę bo np. używa wodę ale być może mniej gdy nie potrzebuje pościeli … czasami można się potargować tak jak ja robię wynajmując domek w Urlach …
pisałam, że zrobiłam tydzień temu paprykę wg haneczki ale dałam kapkę oleju z ostrą papryka i wyszło super … polecam .. jedna uwaga … słoiki były rożnej wielkości a kapki jednakowe i wtedy ma się ostrzejszą paprykę z mniejszego słoika .. wyszło tak bo nie pomyślałam ale ta ostrzejsza jest pych …
Cichalu!
Ladnie to z ta Magdalenka zadziergales!
Mam ten refren do dzis w uchu.
Widzę, że z ustaleniem tego, ile pokoi należy zarezerwować łatwo nie będzie…
Jedyny ratunek to namiot wojskowy, ale wtedy będą same znaki zapytania 🙂 🙂 🙂
http://www.turbonamioty.pl/wynajem_namiotow_warszawa/namioty_ns_64.html
Rzepie-świetnie!
Irku-ok.
Rzepie, te ukwaszone buraki przepuszczam jeszcze raz przez tarkę malaksera i wychodzą nie w plasterki, a w zapałki, łatwiej je połączyć z innymi składnikami sałatki, a i przyjemnie chrupią 🙂
Jolinku, a możesz przypomniec jak się robi paprykę wg Haneczki? Ja ostatnio zajadam się marynowanymi patisonami, szczególnie te malutkie są pyszne.
Rzepie! Po prawdzie, to pierwszy raz tak się udało. Musi buraki udane!
Pepe! 100 lat temu znajomiłem się z prześliczną (nie wiolonczelistką) tylko stewardessą i miał tak na imię…
PS Jeszcze Ewy na świecie nie było i mogę o tym pisać, bo późniejsze są zakazane… 🙂
Leczenie zgrozy łojowej
https://scontent-lga3-1.xx.fbcdn.net/v/t34.0-12/26696828_1506384266123505_1243278090_n.jpg?oh=d2594d302c0ab6991f82f45622e42491&oe=5A557C5A
Salso-wraz z Alainem podzielamy Twoje upodobanie do malutkich, marynowanych patisonów.
Potwierdzam to, co napisała rzep, że już drugi zalew buraków jest słabszy i trochę mniej smaczny niż pierwszy. Próbowałam kiedyś zrobić trzeci, ale nie był to dobry pomysł. Ale różne są smaki. Buraczki niestety wyrzuciłam, bo stały jakiś czas w słoikach, ale w okresie świątecznym nie było okazji do ich wykorzystania. A nie można ich długo przechowywać.
Za cykorią rzeczywiście trzeba się trochę rozejrzeć, ale to chyba świadczy o jej bardzo umiarkowanej popularności. Ale przy tej okazji powiem, że wprawdzie cykoria smakowała mi, niemniej nie jest to aż tak nadzwyczajny smak, żeby nie można było spokojnie poczekać na spotkanie z nią.
Walnąłem cały link, bo zauważyłem, że skrótów na czerwono nikt nie klika i nie czyta. Chyba, że to jest Irek!
Danusiu, mam odrobiony tydzień ? 🙂
Cichal-odrobiony w jakiej dziedzinie…?
nie wiedziałam, że moją przypadłość można leczyć i że ma taką nazwę! o zgrozo! (łojowa?)
Cichalu, faktycznie zdarza mi się ominąć skrót na czerwono a taki cały link to poważna sprawa- już się nie da 😉
W dalszej przyszłości sprawdzę sposób Salsy na buraki bo ja też lubię jak chrupią ale bez przesady 😉
Jolinku, ale my nie na sępa. Zapłacimy jak za łoże, osoby, wodę i co tam jeszcze.
Ostrej papryki nie robiłam, bo my łagodni 🙂
Danusiu! W dziedzinie piśmiennictwa Blogowego. Bo napominasz… 🙂
Kochamy Cię! Wiesz?
Na kolację podano: Omlet z cebulką, czosnkiem i tuńczykiem z puszki (Flake Tuna)
Dla Ewy aktualny, a dla mnie znalezisko o trzy lata przeterminowane. Złego licho nie weźmie! Do popicia: trzeci zlew z buraków. Szczypta cukru i parę kropel limonki. Pychota!
Jedną trzecią swojej porcji Ewa zostawiła na jutru, Chwaliła. Ale ja „tionkuju aluzju paniał”. Dobre było, ąle więcej tego nie rób…. 🙂
Dzień dobry,
Danuśka – jeśli jakieś przedpłaty są konieczne, a przy takiej rezerwacji z pewnością sobie zażyczą, to daj znać jak tylko będzie taka potrzeba. Tzw.kasę zaraz prześlę.
Czytam, że w Australii rekordowe upały jakich jeszcze nie było. Jak to znosi nasza Echidna? Daj znać!
Bardzo dawno nie było żadnych wieści od Henryka, mam nadzieję, że czuje się lepiej.
Też mam nadzieję, że u Henryka jest wszystko dobrze.
Julian Tuwim – Cel 🙂
Szukałem tego w Paryżu, szukałem w Berlinie i Rzymie,
A to za oknem było i miało polskie imię.
Myślałem, że to potęga, świat nowy, nowe dzieje,
A to ogródek wiejski, co się kwiatami śmieje.
A to groszek pachnący, georginie i malwy,
Wymalowane słońcem w proste, włościańskie barwy.
Teraz kołysz się, kołysz, nierozumna głowo,
Że w ogródku niebiesko i płowo, i różowo.
Szukałem tego pogonią – niecierpliwie, proroczo,
A to mi z paru grządek ukazało się oczom.
Będę jeszcze w New Yorku, będę w Moskwie i Hadze,
Da Bóg, to i o Tokio, to i Tokio zawadzę.
Z tomiku Biblia cygańska (1932)
Dzięki za dobre słowo o zdjęciach.
Krystyno – tak, to są platany.
Asiu – dzięki za Tuwima!
O, widzę tłuste czwartki, koniec maja, ba, jesienne plany integracyjne!… 😮
…A u nas wolniutko: orszaki koronne, kolędowania… jeszcze w karnawał wejść nie było kiedy 🙄
https://basiaacappella.wordpress.com/2018/01/09/koledo-trwaj/
Tylko… styczniowe kwiecie na Plantach… — Kraków li to, czy może Londek? 😉
dzień dobry …
haneczko ta papryka ma tylko smaczek ostrości .. dla mnie odkrycie, że mi smakowało bo ja raczej łagodna jestem ..
a dziś zaleję zalewą z papryki tofu i zobaczmy jak wyjdzie …
czarny smog w Warszawie ..
Cichal-takoż i ja Was kocham 🙂
A cappello-dzięki za ten piękny bukiet styczniowy, od razu weselej na duszy!
Nowy-oczywiście, jakby co dam znać.
Dzień dobry 🙂
kawa
Anegdota ze specjalną dedykacją dla Asi i z podziękowaniem za działalność na niwie literacko-oświatowej 🙂
Ilia Erenburg – ze wspomnień:
Było to w 1928 roku w Warszawie. Śledziło mnie dwóch tajniaków, jeden był barczysty, z twarzą boksera, drugi chuderlawy, czarniawy, krótkowidz, często gubił mnie na ulicy. Przywykłem do nich, czasami prosiłem, żeby mi kupili gazetę lub paczkę tytoniu, jednym słowem -oswoiłem ich. Kiedyś szedłem z Tuwimem, mówiliśmy o poezji, i nagle widzę, że czarniawy, zamiast dreptać z tyłu za nami, idzie obok Tuwima. Zdenerwowałem się i przypomniałem tajniakowi zasady inwigilacji, a on na to:
– Ja nie służbowo… Jak mam nie słuchać, kiedy mówi pan Tuwim?
Ja nie służbowo, lecz dla przyjemności pozostaję jeszcze na wyspie, aczkolwiek nie tak długo jak planowałem 🙁
Internet ułatwia życie i je jeszcze przyjemniejszym, ale okazuje się, że bezemnie jeszcze nie da się obyć parę projektów.
W między czasie splajtowaly dwa towarzystwa lotnicze, którymi miałem wracac. Bilet za sprzęt i mój przepadły w kosmosie 🙁
Dziś zakupiłem kolejny na koniec przyszłego tygodnia i będę się cieszył jeśli powiedzenie, do trzech razy sztuka, tym razem się nie sprawdzi 🙄
Proste nie jest, ale jest smaczne: couscous. Ugotowalam w niedziele i zostalo nam jeszcze na dzisiaj.
to jest proste i smaczne … ja lubię nawet samą cebulę duszoną z majerankiem ..
https://www.kuchniabazylii.pl/2018/01/duszona-cebula-na-kanapki/
Asiu, dziekuje i proszę o jeszcze 🙂
Danusko, zabawna anegdota, czy to z biografii Tuwima?
Tłusty czwartek w tym roku przypada 8 lutego.
Dziś na obiad fasolka ” po bretońsku”, choć powinno się ją raczej nazywać fasolką po polsku.
Duszona cebula , często z jajkiem to była bardzo popularna potrawa w czasach studenckich, ale nie tylko, bo i w domu często ją jedliśmy. Potem została wyparta przez różne nowości. U mnie jest dodatkiem do wątróbki drobiowej czy też krupnioków.
Biografia Juliana Tuwima autorstwa Mariusza Urbanka z 2013 r. jakoś mnie ominęła. Natomiast skończyłam niedawno ciekawą biografię Kornela Makuszyńskiego tego samego autora.
Czy ktoś już czyta najnowszą biografię Witolda Gombrowicza ?
Tak, Alino.
Znalezione w internecie:
Cebula i czosnek, jak tradycja każe,
zechcieli w sobotę stanąć przed ołtarzem.
Cebula się stroi, czosnek ząbki myje,
cała brać krewniacza wielkim świętem żyje.
Już weszli na dywan, czuć to było przecie,
jak cebulę poznać wszyscy dobrze wiecie.
A czosnek tym bardziej, mimo, że umyty
dawał wciąż po nosach druhom swojej świty.
Stanęli oboje przed chwilą wyśnioną
on będzie jej mężem, ona – jego żoną.
I kiedy przysięgę oboje składali
każdy się domyśla, jak bardzo płakali.
Autorka-Agnieszka Lisowska
Danusiu – dziękuję za pyszną anegdotę 🙂
Alino – 🙂 Julian Tuwim, oczywiście:
Zakochany bibliofil
Ballada Tragiczna
Na co mam przysiąc, Piękna, że z żądzy umieram?
Że mi się na Twój widok serce w pieśń rozdzwania?
Na komplety Kolberga, „Wisły”, Estreichera!
Na dziadowskich kantyczek groszowe wydania!
Na „Bandytę z miłości” (a miałem go, drania!)
Na „Kwiaty” Rozbickiego – z r y c i n ą! Rzecz drobna,
Ale nie do zdobycia – jak ty do kochania…
– Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!
Jakże cię mam przekonać, że mi sen odbiera
Wspomnienie o twych oczach i świat mi przesłania?
Klnę się na Syreniusza, Siennika, Kirchera
(„Mundus Subterraneus”), na „Podróże Frania”,
Na obscoenum sprzed wieku „Hrabina Melania”,
Na panegiryk „Muza weselnie – żałobna
W dźwięczno – wdzięcznych melodiach tkliwego gruchania” –
– Przysięgam na te książki, na każdą z osobna!
Ginę, Pani! Jak pragnę zdobyć Guliwera
W edycji M.Glucksberga! Przysięgam na „Zdania
I uwagi moralne Starego Fryzjera”,
Na „Młot na czarownice”, na traktat „De mania
Scribendi in latrinis”… Ginę z miłowania…
Zapomnieć? Nie! Zapomnieć Ciebie nie podobna!
A że kocham – przysięgam Ci w chwili rozstania
Na wszystkie książki razem i każdą z osobna.
Przesłanie
Pani! Żegnam raz jeszcze i pięknie się kłaniam…
Gdy nie chcesz bibliofila – niech Cię jakiś snob ma…
Jedno wiedz: dziesięć takich oddam bez wahania
Za każdą z owych książek, za każdą z osobna.
.
Z tomiku Piórem i piórkiem (1951)
Asiu, jak to sie pięknie czyta!
Don’t cry for me….
https://www.youtube.com/watch?v=nVmBZJ6vsRw&feature=youtu.be
Była poezja i polityka, to może teraz przyroda?
https://docs.google.com/file/d/0B8iWoIXFjer5WVo5SWtZLXItUmc/edit?pref=2&pli=1
Osobisty Wędkarz zakupił kolejną partię cykorii 🙂 Jest zaplanowana na jutro z szynką pod beszamelem.
Przejrzałam komentarze pod tym wpisem pani Basi i widzę, że mało osób podało przepis na „proste, smaczne i popadające w zapomnienie albo szerzej nieznane danie”. A warto, bo można otrzymać bardzo ciekawą książkę naszego Gospodarza. Może odezwą się osoby, które nie piszą, a tylko czytają wpisy Gospodyń.
Piekna rymowanka od Cichala, dziekuje i klaniam sie, dygajac 🙂
Niestety nie potrafie podac przepisu na buraczki jakiekolwiek, bo jestem wylacznie ich wybitnie zaawansowanym konsumentem, a produkuje te dziela moja mama. Zapytana o przepis, mowi zawsze: wez i ugotuj/uzmaz/upiecz.
Po czym bierze i smazy/gotuje/piecze a wychodzi jej niedmiennie poezja kulinarna!
Cichalu, a to pamietasz: „jestem sobie krakowianka, fajduli fajduli faj, mam fartuszek po kolankaaaaa….” (dalej juz nie zacytuje) 😉
Asiu – Pani Basia podała termin do 15 lutego.
” Jak smakuje pępek Wenus” mam na swojej półce. Dedykację wpisał Gospodarz w czasie Nadmorskiego Festiwalu Książki w Gdyni w 2014 r. Oprócz przepisów jest tam wiele ciekawych gawęd kulinarnych. Warto mieć tę książkę.
Trwa właśnie wręczanie Paszportów Polityki i niestety od razu moje wielkie rozczarowanie nagrodą dla Jagody Szelc za film ” Wieża. Jasny dzień”. Widziałam go we wrześniu na festiwalu filmowym w Gdyni. Słychać było opinie, że to objawienie, nowa jakość i tym podobne zachwyty, ale to co podoba się krytykom nie zawsze podoba się widzom, nawet wybrednym. Mnie ten film się nie podobał, bo o ile do połowy wiadomo było o co chodzi, to potem ” metafora filozoficzno- religijna o nawiedzeniu i mroku „/ cytuję fragment z tekstu Polityki/ przerosła moją percepcję. Twórczyni filmu za bardzo chciała być oryginalna. W czasie festiwalu rozmawiałam z wieloma znajomymi, wymieniając wrażenia o obejrzanych filmach. W wypadku tego filmu pytano ” ale o co tam właściwie chodziło ?”. Ja też zadawałam sobie to pytanie i nadal nie znam odpowiedzi. Może po tej nagrodzie ktoś to wyjaśni, ale to nie zmieni mojej opinii o tym filmie. To co moim zdaniem jest pozytywne, to dobre aktorstwo i nieograni aktorzy. I piękne krajobrazy Dolnego Śląska.
Może jestem w mniejszości, ale nie wróżę temu filmowi powodzenia, choć wiele osób może iść do kina sugerując się przyznanym Paszportem.
Tuwim 🙄
Też się macie kim zachwycać… pan premier poleciał dzisiaj poezją!
„…piękny żaglowiec, płynący po nieznanych, coraz bardziej nieznanych morzach i oceanach…”
Tylko mam zastrzeżenie, że w dzisiejszych czasach wszystkie wody są dość dobrze poznane, a piękne żaglowce wyposażone w nowoczesne systemy nawigacyjne, a jakby co, to wytrawny żeglarz sięgnie po sek.stant i ustali pozycję. Zazwyczaj kapitan żaglowca nie dryfuje byle gdzie, tylko ma ściśle określony kurs i tego się trzyma!
Też mnie zadziwiły te poetyckie frazy premiera. I nikt mu tego nie odradził…
Mnie juz nic nie dziwi
Ma wizje. Tapla się w kałuży i śni mu się to i owo. I tyle.
Nowy – rzeczywiście 🙂 Ale może uda się kogoś zmobilizować. Większość blogowiczów ma na półce książkę „Jak smakuje pępek Wenus”, dlatego namawiam osoby, które nie piszą na naszym blogu. 🙂
Asiu! Jestem na Blogu ponad 10 lat, ale tej książki nie mam. Wygrałbym z radością, ale…trzeba podać przepis prostej potrawy. Wszystko to, co gotuję jest proste. Moje wrodzone i z latami utrwalone lenistwo, nie pozwala na nic skomplikowanego. Po drugie (primo) przepisu nie zbiorę, bo nawet jak mam jakiś plan, to w trakcie go zmienię i w formie i w treści a potem tego nie powtórzę, a co dopiero na piśmie. Takie moje przebojowe danie (nabrałem na to Alicję i Jerzora na początku naszego rejsu) to Pastasciutta Cichalese. Jak może być pastasciutta Bolognese, czy Milanese, to może być i cichalese! Gotuję makaron. Ca. garść na głowę. Obok na patelni, na pewno przecier pomidorowy do którego wrzucam cebulę, wcześniej zrobioną na złoto, czosnek na końcu, żeby nie zgorzkniał. I… i tu się zaczyna. Może być zawartość puszki turlającej się na fali od paru dni po podłodze. Może być reszta wczorajszego patisona, papryki, cukini, groszku, kukurydzy, oliwek, szynki, kiełbasy, pieczeni rzymskiej, sardynek, saradeli, gulaszu angielskiego i co ci tam w duszy gra, itd itp. To wszystko otulić ziołami, przyprawami i oczywiście dyżurnymi. Na końcu zmieszać i podawać w takim czasie, żeby wszyscy byli porządnie głodni! Oczywiście z winem, piwem i uśmiechem. Powodzenie murowane. Aha, nie zapomnieć o tartym serze. Parmezan, Romano…
https://photos.app.goo.gl/j1V5bng1lML3fqyW2
A tu całość…
https://photos.app.goo.gl/HazR3fLSTFFoWuNH2
Uczę się. Nigdy nie publikowane zdjęcia ze spotkania u Ewy i Janusza Cichalów. Kanada też dojechała. Październik 2016.
https://photos.google.com/share/AF1QipMqQDqSzK16S6v_qI-mJN1DEWkNicEccfld9RRwTd4c7jNFymrTogBiMSVAJ_bgxw?key=dDEyRzk1T2pLMTR1dEU3eGpMMDI2bFFsN0s3cUt3
Tutaj też zdjęcia z wcześniejszej wizyty u Cichalów.
https://photos.google.com/share/AF1QipOjc71h4tgQsTrKoA4qunkVp3sCXgsU256tsDNPkdXCavJSX4ZmQGmgh1XI4POrFA?key=bE5ONlN1dXF1MXllcTJnZ3JEMm8yeUoydjZLNG9B
Dobranoc 🙂
https://photos.google.com/album/AF1QipMrhbXgIXz5W6mR4yH8t9jecuqaoaNEcYPp0kL8
Dobranockowe chyba się nie otworzy. Może teraz.
https://photos.google.com/share/AF1QipMeSCTia8N3ZIIZm_56YnBa9_BYg9DXjlC5BeX64ml327FvG-te0mTTUdFVkoA3DQ?key=SGVQSU1zVko2VnZhODdBMWUyRzNYb2FvYThaQVN3
Asiu,
Też przejrzałem wszystkie komentarze i najbardziej odpowiada mi talerz ze zdjęcia Danuśki z 3 stycznia 18:02. Wszystko inne jest na dalszych pozycjach 🙂
Ktoś mi tu mi zarzucał, że gentelmeni na poruszane przeze mnie tematy nie rozmawiają. Ulubione moje dania tylko potwierdzają, że do nich nie należę. I bardzo mi z tym dobrze…. Oni bujają w obłokach, a jak nie w obłokach to na jakiś falach, jak dzieci na huśtawce. Musi to być cholernie nudne….
Niczego zmieniać nie zamierzam, by w/g niektórych znaleźć się w tej wybranj grupie.
dzień dobry …
ja z prostych jedzonek rodzinnych to tylko pamiętam jak Dziadek wieczorem brał kromkę chleba, kroił ją na małe kwadraciki i smarował czosnkiem a potem zjadał ze smakiem (biedna Babcia) … 😉
nadrabiam zaległości różne i w niedoczasie jestem …
Dzień dobry 🙂
kawa
Wydaje miu sie, ze wszystko co jedlismy w domu bylo proste i chyba smaczne. Nie interesowalam sie wtedy co Mama gotowala,pozniej jadlam na stolowce, bo nie mialam warunkow do gotowania.Tak naprawde zaczelam sie uczyc gotowac po przyjezdzie do Francji. Usilowalam sobie przypomniec co i jak Mama gotowala, ale rezultat byl mizerny. Bernard stracil cierpliwosc i kupil mi ksiazke kucharska i tak zaczela sie moja przygoda z kuchnia francuska. Korzystam tez z ksiazki Gospodarza ” Rodaku czy ci nie zal „. Gotuje dania proste, ale tez takie, ktore wymagaja wiecej czasu.
Polecam wam film francuski wg biografii Romana Gary ” Obietnice poranka ” tytul francuski to ” La promesse de L’aube”. Czesc akcji dzieje sie w polskim Wilnie i Charlotte Gainsbourg mowi calkiem dobrze po polsku.
też proste … na karnawał może się przyda …
http://kruchebabeczki.blogspot.com/2018/01/kabanosy-w-ciescie-francuskim.html
Jolinku, wygląda na to, że miałyśmy tego samego Dziadka.
Moja Babcia jadała też czosnek, ale na chlebie z masłem i posolony. Dziadkowie byli rozwiedzeni 🙂
Nowy 🙄 na jakiej podstawie doszedles do stwierdzenia, że bachorom huśtawki i bujanie nie sprawia przyjemności. Może i jest nudne jeśli rodzice za wszelką cenę chcą by bachor robił to co mu nakazują.
Tu, w pueblo, są oficjalne dwa place zabaw dla wszystkich grup wiekowych. Często tam przebywam by pogimnastykowac ciało na scateboardzie. I widzę tam na huśtawkach roześmiane i raczej bardzo zadowolone bachory. Bawią się znakomicie na ogół do momentu, kiedy to jakiś dorosły nie wpadnie na pomysł, by zmienić bawiącym rytm ich zabawy. Nudy tam nie ma, zaręczam 🙂
W końcu kołysanie i bujanie to pierwsza forma ruchu jaką poznaliśmy zanim ujrzelismy planetę 🙄
No cóż, tak to już bywa, że kto za młodu nie łyknął bakcyla bujania, ten na starość próbuje nadrobić bujanie popijając wino 🙄
Jeszcze tylko dokumentacja desek do bujania
https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipNAh-ltTl61yuBEdWlVOlPEE-4oLuRDPrqZ4cRT/AF1QipO3WWJCUTKj5IhB1u5u77IpDpbuonfnmknmJrcz
Bezdomny, dziecko, dzieci a nie bachory. Gdzie ty sie wychowales ?
Zdjęcia na dobranoc od Nowego wzbudziły we mnie chęć do podróży. Polecieć w nieznane. 🙂 Ale na razie nic z tego. Za to podziwiam ten błękit nieba na zdjęciach.
Panie na zdjęciach z uczty u Cichalów mają ciekawe naszyjniki: pani Ewa ten z owocami, a Tabitha kenijski.
mili Panowie, miłe Panie
noworoczne powitanie
chorym – zdrowia życzę szczerze
zdrowym – jazdy na rowerze
bo po jeździe , bo po ruchu
coś zaczyna burczeć w brzuchu
znak – do kuchni wpaść wypada
pichcić kolację lub obiad(a)
czy to w garnku, czy na woku
przygotować krok po kroku
dania proste lub zawiłe
a dla brzuszków bardzo miłe
i tak warząc znakomicie
blogowe przepisy wprowadzać w życie
a co u mnie?
malowanie
i pielenie
podlewanie
słońce świeci, żar się leje
od soboty po niedzielę
i – wciórności! – noga chora
idę znowu do „dochtora”
Le livre de pâtisserie / par Jules Gouffé
Ela, Alina, Sławek, Danusia i Alain na pewno znają te ciasta 🙂
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k1510043d/f333.image.r=Le%20livre%20de%20p%C3%A2tisserie
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k1510043d/f289.image.r=Le%20livre%20de%20p%C3%A2tisserie
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k1510043d/f7.image.r=Le%20livre%20de%20p%C3%A2tisserie
Cezary Łazarewicz pisze nową książkę. Tym razem o słynnej przed wojną „sprawie Gorgonowej”. Tytuł książki „Koronkowa robota”, ukaże się w marcu. Ciekawe czy Łazarewicz dotarł do jakichś nowych dokumentów? Chyba będzie mu trudno przedstawić nowe fakty, ale i tak książka może być ciekawa.
Właśnie skończyłam „Biało-czerwonego” Rosiaka o Stanisławie Supłatowiczu, znanym bardziej jako Sat-Okh. Jeżeli ktoś zna jego historię, to będzie bardzo zdziwiony po przeczytaniu tej książki. Dzięki występom w telewizji i książkom Sat-Okha mój starszy kuzyn bardzo zainteresował się tematyką indiańską: jeździł na zloty, malował obrazy o tej tematyce. Ale ten reportaż jest dużym zaskoczeniem.
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/bialo-czerwony
Asiu! Od samego patrzenia na te galliki (!?) rośnie cholesterol… ale i ochotność! 🙂
Nowy! Odrobiłeś zaległości zdjęciowe! Dziękujemy! Nigdy w życiu nie miałem tylu zdjęć!
Asiu, oprocz tartelette de pêches nie znam tych ciastek.
O, zdjęcia 🙂
I pomyśleć – to było prawie przedwczoraj! U nas nadal sroga zima, mieliśmy jeden dzień oddechu, +2c przez chwilę.
Dzisiaj schabowe.
A propos dań prostych, schabowe z kapustą – proste!
Elu,”Obietnice poranka”,
Asiu, „Biało-czerwony”,
odnotowane i poczekają na swoją kolej.
Elu-okazuje się, że powstała nawet sztuka na kanwie tej powieści:
https://www.youtube.com/watch?v=kpfJHs-UpJ8
Jolinku-czego to nie da się zawinąć we francuskie ciasto 🙂 Kabanosy bardzo atrakcyjne.
Nowy-nie żałuj nam kolejnych zdjęć 🙂
Alain wspomina swojego dziadka z serem lub kiełbasą i kawałkiem chleba w lewej ręce oraz nożem do odkrawania tychże w prawej. Całości towarzyszyła oczywiście szklaneczka czerwonego wina ze skromnej, nie najwyższej półki.
Ela o 13:00 🙂 dziękuję 🙂
Elu 🙄 nie tylko czytasz to co wyklepię, ale również czytasz w moich myslach. Tak, dokładnie o to mi chodzilo 🙄
Jeszcze raz dziękuję 🙂
Echidno,
cykliści tutaj cierpią, warunków nie ma na jazdę, ale i tak im w brzuszku burczy 😉
Podeślij trochę żaru z nieba 🙂
Asiu-ciastka proponowane w 1873 roku nie zawsze przetrwały próbę czasu.
Natomiast i w tamtych czasach i w dzisiejszych praca cukiernika jest bardzo często zajęciem artystycznym 🙂
http://www.vanillepatisserie.com/images/P/0156-emotion.jpg
Danusiu – co prawda to prawda 🙂 http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k1510043d/f177.image.r=Le%20livre%20de%20p%C3%A2tisserie
https://www.google.ca/search?q=pi%C4%99kne+ciasta&client=ubuntu&hs=Co5&channel=fs&dcr=0&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=Ij0H-Ys79IVbeM%253A%252Cea6d3jCWyZ4ceM%252C_&usg=__vO22lq1pag3WpCkXjKaAT6a-9j8%3D&sa=X&ved=0ahUKEwjB_OftqM7YAhUP0mMKHXXNB2IQ9QEINDAE#imgrc=3WM-2zXb1MoDqM:
Ło matko z córko…ale wybór!
Kuryer Lwowski 1906 r.
„Z przechadzki po jarmarku.
(…)
Dział ubiorowy (firmy lwowskie). Stan. Stępkowicz, pięknie wykończone wyroby kuśnierskie jak żakiet z astrachanów, szuba z koni podszyta wilkami, kołnierze, zarękawki, boa itd. Czernicki i Olszewski – oryginalne rękawiczki i gorsety damskie.
Wyroby szewskie. Majstrowie: J. Kaczmarski, Sałahub i Szczep. Potocki. Krawatki od najtańszych: Tokarowska i A. Wang. „Maison de Paris”, ozdobne koronkami bluzki i halki. „Emilia” – gotowe kapelusze damskie. M. Lerchowa gotowe formy na suknie damskie. Firmy z prowincji – Sznajdrowicz, Kraków – zakopiańskie serdaki ozdobnie wyszywane, peleryny damskie, krakowskie ubranie dla dzieci. „Pomoc przemysłowa” w Brzeżanach – krawatki i guziki niciane do bielizny. Rappaport, Lowenthal i Gans, Przemyśl – manszety i kołnierze damskie i męskie. Wielkie zainteresowanie budzi wśród pań znajdująca się w osobnej Sali wzorowa szkoła kroju sukien damskich Pauliny Berlińskiej ze Śniatynia, która udziela na miejscu lekcji.
Artykuły spożywcze. Jako nowość pojawiły się wyroby dyetetyczne fabryki z Woli Duchackiej koło Podgórza, mianowicie gotowe ciasto do pieczenia: sabaudzkie, czekoladowe, angielskie, piaskowe, zdrowia, struclowe i drobne ciastka smażone. Z gotowej tej masy każdy może wypiekać ciasto. Reprezentację tej firmy ma kupiec lwowski p. Maksymowicz, który zarazem dostarczył na jarmark pierników własnego wyrobu. Konserwy jarzynowe i owocowe w wielkiej liczbie nadesłała fabryka w Lubyczy Królewskiej. Konserwy jarzynowe F. Wojciechowski, mag.farm. w Jarosławiu, konserwy mięsne A. Ślirzyński w Lisku. Kawę słodową A. Wolny, Stanisławów. Makarony różnego rodzaju i krupy, Mik. Ludwig, fabryka na Bogdanówce. Musztardę i ocet lwowskie firmy „Vitello” bracia Gerstenfeld i Gorgon. Korczyński w Brodach miód.
Wyroby cukrowe i czekoladowe, herbatniki itp. wielkich firm lwowskich Jana Hoflingera oraz dr Buckera i Sp. Mieszczą się w dwóch oddzielnych pawilonach na placu. Nadto są wyroby cukrowe K. Izraelowicza z Tarnowa. W osobnych namiotach sprzedają też cukiernicy: Zygm. Litwiński, Staff, Zimmer, Drogoń, pierniki J. Chromy, Ziemniak, Iliński, Dereń, Poturaj, pieczywo luksusowe Wary.
Amatorzy napojów maja dostateczny wybór. Są tu dwa duże namioty „Eleuterji” z napojami bez alkoholu, dalej osobno taki sam napój „Turul”, napoje chłodzące fabryki „Zdrowie”. Win owocowych dostarczyli Machnowski w Brzezinie (wyrabia tez ocet), K. Krieg w Rzeszowie i Szalajowa ze Lwowa, wódki zaś rozmaitego gatunku: Jaworska z Ostrowczyka, fabryki w Izdebniku, dr. Zdunia w Rabie Wyżnej, hr. Potockiego w Łańcucie, Braci Kapelusz w Brodach i osobny pawilon Muszyńskiego ze Lwowa z „Morelówką”.
(…)”
Kuryer Litewski 1820 r. pisownia oryginalna.
„Dodatek do gazety – Anglia.
Donoszą z Shrewsbury, iż pewny tameczny obywatel przesłał Królowey w podarunku kawałek pekelfleyszu. Kilka zaś dam zbiera składkę na wielki gustowny budyń, ważący 70 funtów i ciasto, które mają jey bydź ofiarowane w dzień Bożego Narodzenia, z stosownym adresem.
Reformatorowie i stronnicy Królowey napastowali niedawno Lorda Liwerpool, gdy jechał do majętności swojey Walmercastle, gdzie go Pan Canning odwiedził.
Reformatorowie w Oxford obeszli się pogrubijańsku z kilku nauczycielami tamecznego uniwersyteta i potłukli im okna.
W Norwich przyjęto Xiążęcia York z wielkim zapałem, gdy jechał do majętności Lorda Suffield. Lud wyprzągłszy konie, ciągnął pojazd. Podobnież przyjęto Xiążęcia Gloucester jadącego przez Wellingborough do dóbr Hrabiego Fitzwilliam. W drodze spotkało go nieszczęście. Pocztylion pędząc wywrócił pojazd. Musiał Xiążę wyleść oknem, lecz nie miał szwanku. Zatrzymał się 2 godziny, póki innego pojazdu nie sprowadzono.”
dzień dobry …
życzę tylko smacznego bo się spieszę … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Ciekawa sprawa, maszyna WP nie puszcza mi dziś linków 😮 – np. dedykowanego Danuśce (przedwczoraj, dzięki) bukietu forsycji* (rozkwitłego wczoraj, pozyskanego w Nowy Rok)…
…Wordpressie, popraw się, bo zacznę cię nazywać łotrem! 😈
____
*do obejrzenia jako ostatni obrazek pod linkiem „basia” we wpisie „Kolędo, trwaj!” 😉
https://1.bp.blogspot.com/-xwsM_XQHAgo/WlcP2hMozHI/AAAAAAAAcDY/DhEDVL282e4QgiuMloPT9jsmUIEHgji0ACLcBGAs/s1600/Forsycja%2B2018.JPG
A cappello-dziękuję za wiosnę w środku zimy 🙂
– Stary, Ty wiesz że Eskimosi mają ponad sto słów na określenie śniegu?
– Eee, ja to mam nawet więcej kiedy rano śpiesząc się do pracy samochód odśnieżam.
U nas na razie nieatualne, chociaż szyby samochodowe już trzeba było skrobać kilka razy. W dawnych czasach pcząwszy od listopada skrobanie i odśnieżanie było zajęciem codziennym, chyba że ktoś nie używał samochodu.
począwszy
O tak Danuśko 🙁
Dawniej to nawet przyszłość była lepsza 🙂
W Łodzi dziś rano skrobanie obowiązkowe a poza tym na ulicach było jak na lodowisku 🙂 Padał deszczyk (nawet nie deszcz) i zamarzał na drogach i chodnikach. Pewnie bilans stłuczeń, złamań itp. będzie spory. Widziałam dużo upadków młodych ludzi a wielkie kłopoty z równowagą mieli starsi o ograniczonej sprawności. W ciągu dnia zrobiły się plusy i się poprawiło ale w taką pogodę nie wszyscy powinni wychodzić z domu 🙁
Zdjęcia przeróżnych słodyczy zachwycają i drażnią 🙁 chciałaby dusza do raju ale i waga i lustro bardzo ograniczają 😉
W nawiązaniu do głównego wątku dotyczącego prostych potraw to bardzo lubiłam w dzieciństwie kluski z surowych ziemniaków (nazywane przez niektórych szare lub „żelazne”) z dodatkiem białego sera i skwarkami z boczku wędzonego. Mniam.. jak pomyślę to… trzeba będzie zrobić bo bardzo dawno nie jadłam.
Ela wspomniała niedawno, że chyba wszyscy jedliśmy w dzieciństwie i w młodości proste potrawy. Nasze mamy, czy babcie właściwie nie gotowały inaczej.
Pamiętam mojego ojca, który bardzo nie lubił wszystkich „udziwnień”, bo był przyzwyczajony do prostej kuchni z Podhala i nawet zwyczajna sałata z winegretem była dla niego niespotykanym wymysłem. W czasach studenckich usiłowałam przez pewien czas zapoznawać go z prostą 🙂 kuchnią francuską, ale na próżno!
Tatę, nieodmiennie, cieszył najbardziej krupnik, żeberka z kapustą oraz placki ziemniaczane 🙂 Że o kartoflance nie wspomnę….
Rzepie, drobne 140 km pomiędzy Łodzią, a Warszawą robi chwilami dużą różnicę.
A co do luster to zauważyłam, że one jakieś są różne, w niektórych wyglądam p r a w i e,
jak zwiewna nimfa 🙂
Ze wzgledu na lustro przechodze obojetnie obok ciastek.. Nawet mnie nie kusza.
Wczoraj zaczela sie u nas przecena i kupilam sobie dwie bluzki i spodnie.
Danuśka,
lustra naprawdę są różne. W moim poprzednim miejscu zamieszkania chodziłam na aerobik, który odbywał się w szkolnej sali do gimnastyki korekcyjnej. Jedna ze ścian wyłożona była lustrami. Były 4 takie lustra, a jedno z nich bardzo pogrubiało. I nie było to wcale złudzenie optyczne. Panie ustawiały się więc po bokach, naprzeciw luster ” obiektywnych” a nawet nieco wyszczuplających. Tak więc i domowym lustrom nie zawsze można wierzyć.
Też planuję jakieś zakupy odzieżowe, ale zimową porą jest tyle rozbierania, że przechodzi mi ochota.
W ofercie odzieżowej z Kuriera Lwowskiego zwróciłam uwagę na guziki niciane do bielizny. Nicianych guzików wprawdzie nie pamiętam, ale blaszane obciągane białym płótnem owszem. Jak się pamięta takie zabytki odzieżowe, to można poczuć się staro. A to wszystko przez Asię, która przypomina nam takie ciekawostki. 🙂
Zima na Mazurach: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/6574
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/9029
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7952
Krystyno – ja też pamiętam guziki obciągane płótnem. A okazuje się, że niciane nadal można kupić! https://www.stoklasa.pl/guziki-poscielowe-rozmiar-24-26-i-28-x1627
No proszę, nie przypuszczałam, że takie guziki jeszcze gdzieś ktoś wytwarza.
A zimy mazurskie doskonale pamiętam, choć zimową porą do lasu się nie jeździło, ale i w małym mieście było bardzo malowniczo. Ze szkolnych czasów pamiętam, że kiedyś w lutym były 2 tygodnie bez śniegu. Bardzo to było dziwne i niespotykane. Bo poza tym zimą zawsze był śnieg. Ostatnia porządna zima była u nas kilka lat temu.
Krystyno , guziki obciągane tkaniną wcale nie są zabytkiem . Ikea w swojej ofercie ma pościel z takimi guzikami 🙂
Natomiast, jeśli macie dużo guzików oraz dużo cierpliwości, to możecie zabłysnąć na mieście (bo chyba niekoniecznie na wycieczce) nosząc takie trampki:
https://c.allegroimg.com/s400/03760a/25e2bf1940f9bf622ba998365bbc
Nie ma złych luster, są tylko lustra źle ustawione. Dobrze ustawione lustro do obejrzenia postaci jest lekko odchylone do tyłu.
Voila!
Lustro powinno być tylko w łazience i bez zbędnego dodatkowego oświetlenia. Precz z lustrami i wagami! Te sprzęty wbijają nas niepotrzebnie w kompleksy. Howgh!
p.s.A mojej zimy to nikt nie chce 🙁
I bez wagi człowiek wie, że nie mieści się w ulubione ciuchy 🙁
Niestety, ciuchy są szyte z materiałów łatwo filcujących się.
Czy już jest ustalone miejsce (Urle?) na Zjazd, czy jeszcze poszukiwania trwają?
Dzień dobry,
Danuśka 14:52 – widzę, że gdybym miał zaszczyt znać Twojego Tatę mielibyśmy sporo do pogadania na tematy co dobre i co najlepsze na talerzu! A także pójść do odpowiedniej knajpy. Lubię identycznie to samo – nie ma nic lepszego niż kartoflanka, krupnik, kapuśniak, schabowe z kapustą i ziemniakami, pierogi, placki ziemniaczane, żeberka, biały barszcz, czerwony barszcz i wiele innych dań z którymi wyrosłem i z którymi mi dobrze. Tyle innych próbowałem, ale te najlepsze i już! I niech inni sobie jedzą co chcą!
Zbliża się niedziela, kolejny raz zagra Jurek Owsiak ze swoją orkiestrą. Życzę kolejnego sukcesu!!!
Mam tutaj prezent – pamiątkę, bardzo dla mnie cenny, dostałem od córki wiele lat temu. Czy ktoś może pochwalić się podobnym?
https://photos.google.com/share/AF1QipPN1nctzt6nF0uZxv_NVdDh7JwMN0B95mXrc-ciCn-Yrz3mnVB2ZhGN_VmAB2JrOQ?key=ZEFjMy1YUk43aTRXeHN5SUhvWTZueXgybng3aGpB
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
może takie naleśniki o poranku …
https://www.wiemcozrobimy.pl/przepisy/nalesniki-z-kawa-rozpuszczalna
Nowy ja nie mogę … bardzo cenny prezent ..
Alicjo- dzisiaj odwiedzam Urle oraz polecony przez Krysiade ośrodek w Rybienku.
Czekam również na ofertę z hotelu w Jachrance. Najpóźniej jutro wszystko sprawozdam. Moja korespondencja z różnymi pensjonatami, hotelami i agroturystykami w sprawie naszej rezerwacji to już całkiem spore dossier 🙂
Skontaktowałam się ze Zgagą, by dowiedzieć się, czy będzie z nami zjazdować i oto jaką otrzymałam odpowiedź (cytuję po uzgodnieniu z naszą Koleżanką):
„Od Świąt tutaj(we Francji) jest permanentny „szpital”, co się jedno wnuczątko wykuruje, to następne zaczyna chorobę. Przypomina mi to czasy, kiedy moje dziewczyny były w wieku żłobkowo-przedszkolnym.
Jeśli chodzi o zjazd, to nie będę mogła, bo w maju zaczynam następny (wiosenno-letni) dyżur. Mam nadzieję, że zdrowie nadal mi będzie służyło :-)…
Pozdrawiam i ściskam bardzo serdecznie Ciebie i calutkie Blogowisko – oczywiście z Szefostwem na czele! ”
Nowy-to prawda, z moim Tatą bardzo dobrze byś się dogadywał.
Zamiast nalesnikow bede jadla dzisiaj i to dwa razy ” galette des rois ” W Polsce macie tradycyjniy dzien, w ktorym wszyscy jedza paczki a my w styczniu mamy galette. Jedno i drugie kaloryczne !
Czekam na kawe Irka.
Nowy, to naprawdę cenna pamiątka!
Ela, poczytałam o tym gallette i i wiem, że smakowałoby mi- lubię wszystko z migdałami i marcepanem 🙂 Za tydzień jadę do Tignes i może będzie możliwość spróbować choć wyczytałam, że przygotowuje je się na 6 stycznia.
Danuśka doceniam i podziwiam Twoje działania związane z wyborem lokalizacji na zjazd, wszak „trochę” czasu to zajmuje. Korzystne jest to, że masz przy okazji wycieczki w „okolicznościach przyrody” bo pewnie te ośrodki są ładnie położone 🙂
Też byłam zaskoczona, że niciane guziki nadal są produkowane! To chyba taki sentyment do przeszłości, który przenosi się też na inne dziedziny życia. Usłyszałam niedawno, że odradza się rynek kaset magnetofonowych, o winylach to wiadomo już od dłuższego czasu. Mam trochę kaset, na których m.in. nagrywałam nocne audycje z Trójki Marka Niedźwieckiego i Marcina Kydryńskiego ale nie mam niestety na czym tego odsłuchać o ile w ogóle nadają się do słuchania (a są tam dla mnie- prawdziwe perełki).
Jak to dobrze, że dziś piątek 🙂
Rzepie
Pierwsze galettes widzialam juz przed Bozym Narodzeniem ! Jestem przekonana, ze zalapiesz sie jeszcze na ten smakolyk.
Bardzo dawno temu bylam na nartach w Tignes. Mieszkalam wtedy w Anncy i w sezonie jezdzilam do roznych stacji narciarskich w okolicach.
a może taką kiełbasę w domu sobie zrobicie …
http://local-foodie.pl/dojrzewajaca-kielbasa-z-mielonej-karkowki-a-la-salami/
Wartość dodana Jerzego O.
Monika Szwaja,
2013-01-09. Tak sobie napisałam z tą kropką, specjalnie, żeby zobaczyć jakby to wyglądało, gdyby ci wszyscy, którzy chętnie zjedliby Jurka Owsiaka z kosteczkami, mogli mu wreszcie postawić jakieś konkretne zarzuty, posadzić go na ławie oskarżonych, wpakować do ciupy i zniszczyć jego dzieło.
Jestem absolutnie pewna, że nigdy nic podobnego się nie zdarzy, ponieważ Owsiak zawsze rozlicza się z zebranych i wydanych pieniędzy bardzo dokładnie – czego nie można, niestety, powiedzieć o wielu charytatywnych instytucjach kościelnych. Jest to człowiek – przy wszystkich pozorach szaleństwa (ma się temperament!) – niesłychanie inteligentny, poukładany, no i – niestety – uczciwy. Tak więc uprasza się wrogów i niechętnych Jurkowej działalności o nieprzeszkadzanie w tej fantastycznej akcji. I tak nie macie szans.
Mówiąc i pisząc o Wielkiej Orkiestrze, której dyrygentem jest Jerzy Owsiak, najczęściej podkreśla się jej aspekt materialny. No bo nie ma chyba w Polsce szpitala czy przychodni, gdzie nie czerwieniłyby się wesołe orkiestrowe serduszka.
Ja chcę napisać o czymś innym, o zjawisku, które obserwowałam i obserwuję od dawna, a przez kilka lat jak najbardziej od środka: siedmiokrotnie robiłam telewizyjnie (jako autorka) zachodniopomorskie finały Wielkiej Orkiestry. To zjawisko w dużym stopniu trzyma mnie przy życiu i każe przypuszczać, że nasz naród rzeczywiście jak lawa… czasem trudno z nim wytrzymać, ale potrafi pokazać lepszą i milszą twarz. Trzeba mu tylko dać okazję i trochę pomóc. I nikt nie potrafi tak masowo wydobyć dobra z człowieka jak właśnie Owsiak.
Te nasze finały robiliśmy troszkę samobójczo, bo zawsze nad jakąś dużą wodą, przeważnie nad morzem, na plażach, co oznaczało kilkanaście godzin na świeżym powietrzu, w styczniu (tylko w dniu emisji, a przecież były bardzo porządne i czasochłonne przygotowania). Zakładaliśmy imprezę na kilkanaście, dwadzieścia kilka tysięcy uczestników, których trzeba było namówić, żeby na tę plażę przyjechali, więc wymyślaliśmy najróżniejsze wydarzenia i atrakcje, poza koncertem, oczywiście. Rzecz jasna, byliśmy w pracy i płacono nam za to. Ale przecież zawsze płacono nam za pracę, a nigdy i nigdzie nie widziałam w naszym zespole takiego zapału twórczego, takiej chęci, żeby wszystko wyszło jak najlepiej i takiej radości, kiedy wychodziło. A przecież było tak, że operatorzy przymarzli mi do kei i falochronów, kiedy znienacka spadł deszcz, czasem musieliśmy w środku transmisji dokonywać zmian, bo ktoś nie dojechał albo nie dopłynął (kiedyś morze nam się cofnęło w środku dnia i okręt wojenny musiał uciekać, żeby nie zostać na piachu), prezenterkom musieliśmy stale pudrować czerwone nosy i tak dalej – nikt nie marudził, wszyscy starali się ratować sytuację, niezależnie od tego, czy to była akurat ich działka, czy nie.
No ale jak mówiłam – nam płacono.
Tak rozbudowane imprezy wymagały jednak zaangażowania dużo większej liczby ludzi. Przede wszystkim były to władze i mieszkańcy miast-gospodarzy kolejnych finałów. Wychodzili ze skóry żeby wymyślać najróżniejsze atrakcje i z entuzjazmem przyjmowali nasze najdziksze pomysły. Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Marynarką Wojenną, której okręt (z tych dużych!) potrafił przysłać pan dowódca 8 Flotylli – na plażę w Niechorzu, i której wielkie bojowe śmigłowce latały dla nas – a właściwie dla Orkiestry (chociaż… czuliśmy się wtedy Orkiestrą!). Jeden komandor (w mundurze) dał się nawet wycałować aktorce, na antenie, jak najbardziej. A komandorzy to przecież poważni ludzie, że nie wspomnę o admirałach. Burmistrz Darłowa skoczył w garniturze i z teczuszką do basenu pływackiego – no, nie musiał tego robić!
Przyjeżdżali na naszą prośbę wolontariusze z różnych małych miejscowości – z forsą, naturalnie – i bawili się świetnie. Miejscowe dzieciaki ganiały po imprezie z puszkami, coraz bardziej zarumienione od mrozu – i wciąż pełne radości. Ludzie, którzy przychodzili na nasze plaże i nabrzeża mieli uśmiechy na twarzach – bawili się jak dzieci, jeździli czołgami, oglądali policyjnego robota (robot też miał puszkę w żelaznej garści), tańczyli, śmiali się. No właśnie – śmiali się. We wszystkich monitorach w naszym wozie – morze roześmianych, życzliwych twarzy.
To jest właśnie to, co nazywam wartością dodaną Jurkowej Orkiestry. Radość. Śmiech. Pogoda wymalowana na twarzach. Spontaniczne gesty – ktoś przynosił tort na licytację, kto inny rodzinną biżutkę. Ludzie uśmiechali się bez powodu, jedni do drugich. Robili rzeczy, których na co dzień nie robią – nie dla siebie, dla jakichś nieznanych a potrzebujących dzieci.
A przecież jesteśmy ponurym społeczeństwem. Nieufnym. Niezadowolonym. Zapatrzonym we własne smutki i niepowodzenia.
Nie w tym jednym dniu w roku!
Jurek – nie przeczytasz tego, bo masz robotę – niemniej dziękuję Ci. Te siedem finałów to było siedem najpiękniejszych dni w moim życiu.
Monika Szwaja
Oceń artykuł
Monika, pisząc te słowa, w najczarniejszych myślach nie mogłaby przewidzieć, że już od ubiegłego roku w Orkiestrze nie wolno uczestniczyć wojsku, policji, straży pożarnej i innym instytucjom państwowym, a telewizja „publiczna” wycofała się z jakichkolwiek relacji. Szkoda słów.
Wybieram się w niedzielę zobaczyć jedną z licytacji orkiestrowych w Gdyni. Pamiętając ubiegłoroczne szaleństwo w licytacjach, nie mam nadziei na wylicytowanie czegokolwiek, ale miałabym ochotę na jakąś małą grafikę. Zobaczymy jak będzie.
Rodzina wzdycha do faworków, więc dziś się za nie wzięłam. Ciasto odpoczywa w lodówce. Zaraz będę smażyła. Porcja z 3 szklanek mąki, więc będzie ich sporo.
To prawda. Ja w ubiegłym roku wylicytowałam „Dupersznyty” Moniki i poprosiłam o przesłanie mojej siostrze – z autografem Jurka, bo Moniki już nie było 🙁
Ktoś zacięcie walczył, ale ja byłam gotowa grać do skutku, żeby książka została „w rodzinie”, a jednocześnie WOŚP swoje dostał. W tym roku jeszcze nie przeglądałam oferty.
O orkiestrze Monika dość dokładnie wspomina w książce „Zapiski stanu poważnego” – była wtedy „telewizornią” i jedną z organizatorek finału działań Orkiestry w Szczecinie. Monika w ogóle czerpała całą garścią ze swoich doświadczeń jako dziennikarka i w książkach wiele postaci jest autentycznych, z życia wziętych, na przykład w którejś z książek (chyba w „Zapiskach…”) jest postać pani Zofii, która żyła z tego, ze zbierała kamienie z pola. Nie, nie żarty, Monika za czasów telewizyjnych robiła o niej reportaż.
Ci, którzy znają książki Moniki wiedzą, że to nie jakieś tam zwykłe arlekiny, „zakochała się, a on ją rzucił, a potem powrócił”, w książkach Moniki jest zawsze jakaś „sprawa” do załatwienia.
http://www.lancut.pl/asp/pl_start.asp?xtyp=14&xmenu=320&menu=3&dzialy=3&typ=13&akcja=artykul&artykul=416&schemat=3&prywatnosc=tak
„I tu łza skądś nagle w oku:
Przecież trzeba jak co roku
Przyjaciołom, te najszczersze
Ot! życzenia skrobnąć wierszem…
Coś dziś słone me wierszyki!
– K…..!!!!! Tak mi brak Moniki!!!! ”
(Mirek Koval Kowalewski, 2015)
Ano, brak…
Ano brak ….
Orkiestrę już wsparłam, ale będę ją wspierać również w niedzielę …
Dziś nie wiało należycie i udało mi się skończyć książkę którą czytałem podczas flaut. Być może Monika i inni którzy tutaj bywali książkę tą również czytali, ale zdaje się że nie wzięli jej zbyt serio. W telegraficzm skrócie zatem.
Zabity został rewolucjonista. I z tej przyczyny musiał iść do urzędu dla nie żywych by się wymeldowac od żywych. Następnie wyszedł tylnymi drzwiami na ulicę która przypominała jego dawną ulicę, z tym, że przemieszczały się po niej tylko duchy i cienie, a na dodatek wywoływał ten nastrój same smutne story. Z czasem poznał martwy martwą piękność i poza tym, że robili to co należy robić jak jest się pięknym i młodym, to wykumali wspólnie, że należy się odwołać do urzędu. Wniosek ich został pozytywnie rozpatrzony i mogli wyjść z zaświatów przednimi drzwiami i jeszcze raz żyć. I ponownie robili to co należy robić jak jest się pięknym i młodym. I cieszyli się tym cały dzień i wieczór, aż zadzwonił kolega rewolucjonista i wyciągnął żywego na demonstracje. Żywa oponowała jak tylko mogła, używając przy tym wszystkich argumentów jakie tylko piękna kobieta może posiadać, bezskutecznie. Żywy upał się, bo uważał, że mężczyzna powinien robić to co do niego należy 🙄
Oczywiście, padł i tym razem, tylko już bez odwołania.
Fajna książka, po naszemu nosi tytuł, das spiel ist aus, napisał ja Francuz i po francusku nosi zupełnie inny tytuł.
Teraz jest już zbyt późno bym toto sprawdzał, zapodam później. Nara
„Kości rzucone” – „Les Jeux sont faits”
Nowa książka z Czarnego: „Hawana” Marka Kurlanskiego. Ukaże się w lutym.
Znalazłam w sieci taki fragment:
„Dla mnie mojito jest tym smakiem Hawany. Przyjeżdżam tam,
sączę moje pierwsze mojito i już wiem, że jestem w Hawanie. Kiedyś nie można było wypić tego drinka nigdzie indziej. Dzisiaj są wszędzie – w Nowym Jorku, Paryżu i Tokio. Lecz żadne z tych oszukaństw nie smakuje jak prawdziwe mojito, ponieważ przy ich przygotowaniu popełnia się fatalny błąd – dodaje się niewłaściwego rodzaju mięty. Mojito trzeba przyrządzać z tropikalną zieloną miętą, która rośnie na Kubie i nazywa się yerba buena. Szczerze mówiąc, moja słabość do tego drinka może być nadmierna – w latach 80. pewien urzędnik rządowy, oddelegowany do śledzenia moich poczynań na Kubie, nadał mi przezwisko ‚Mojito'”. 🙂
Asiu! Głupia sprawa. Yerba buena rośnie u mnie na rogu ulicy (sprawdziłem rodzaj liści itp na GOOGlu) Nie stosujemy. Wolimy inne kombinacje. Ja stosuję używkę, Ewa, a co Ona, Bóg raczy wiedzieć. A emocje Kurlanskiego? No cóż, pisarstwo… 🙂
Być może, nie czytałam jeszcze Kurlanskiego, bo książka dopiero się ukaże. Pogubiłam się w tych miętach 🙂 Znam zwykłą, pieprzową, czekoladową i pomarańczową.
Tej nie znam: http://ziolazodleglychkrain.blogspot.com/2010/11/yerba-buenasatureja-douglasiiclinopodiu.html
Danuśka,
znaczy jak już coś znajdziesz, to zakrzykniesz na blogu 🙂
Daty już znam, teraz tylko miejsce, które dla mnie może być gdziekolwiek w Polsce. Ostatnio byłam tu:
http://www.alchemik.com.pl/
Tanio, pyszne jedzenie i wspaniałe górskie widoki oraz trasy do połażenia. Nie, nie jest to centralnie położone miejsce, ale…może kiedyś warto wziąć pod uwagę? 😉
Alicjo – dzisiaj widziałam twoje miasto „z góry”. 🙂 https://www.planeteplus.pl/dokument-wzdluz-granic-kanady-3_47468
Asiu,
lepsza rzecz to jest „googleEarth”, zainstaluj to 😉 Można podróżować dookoła świata i nawet dokładnie odnaleźć adres i miejsce, „zejść” na ziemię i podróżować sobie ulicami…
To moje okolice, a chałupka zakryta drzewami…
https://photos.app.goo.gl/205n4ML1dsWRQbVs1
dzień dobry …
Danusi i mnie mojito zawsze będzie się kojarzyło z Wietnamem … piłyśmy je każdego dnia ale w różnych cenach … od 2 do 6 USD za drinka …
Jolinku-bardzo miło wspominam nasze wietnamskie wieczory przy mojito 🙂
WIADOMOŚCI ZJAZDOWE
Czekam jeszcze na ostateczną ofertę dotyczącą naszego zjazdu w Urlach (przewidziany rabat w stosunku do cen podanych na stronie), ale możecie się już szykować na przyjazd do tego ośrodka: http://www.oddechowo.pl/
Domki są bardzo przyjemne, okoliczności przyrody sprzyjają wypoczynkowi, ceny do zaakceptowania. W domku 4-osobowym typu standard mamy na parterze kuchnię, salon i łazienkę, na piętrze dwa pokoje dwuosobowe. W domku 5-osobowym jest dodatkowy pokój jednoosobowy na parterze. Będziemy mieli też do dyspozycji dużą werandę lub stół pod namiotem oraz miejsce na ognisko.
Bardzo dziękuję Jolinkowi za pomysł zorganizowania zjazdu w Urlach 🙂
Warunki w tym ośrodku były najlepsze(cena w stosunku do jakości oferowanych usług) w porównaniu z innymi miejscami, jakie obejrzałam w internecie lub „na żywo”.
I jeszcze wiadomość dla Krysiade-ośrodek w Rybienku nie dysponował już żadnymi wolnymi miejscami w czerwcu, o czym dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu, bo nie sposób było się do nich dodzwonić. Tym niemniej dziękuję za podpowiedź, bo hotel
sprawia rzeczywiście bardzo przyjemne wrażenie.
Alicjo-czy jednak decydujecie się na nocleg? 7 stycznia napisałaś, by nie brać Was pod uwagę w rezerwacji.
Danuśka ale roboty odwaliłaś … a ja dodam, że i dojazd jest dobry bo albo autem albo pociągiem z dworca Wileńskiego ok 40 minut … jest rzeka Liwiec 500 m od ośrodka, po której pływają również kajakarze albo łowią ryby a największa frajda jest dla dzieci (kto przywiezie dzieci lub wnuki?) …. można pograć w tenisa i w siatkę, pojeździć na rowerze (sprzęt można wypożyczyć) …. no i Żaby siostra tam wakacjuje … 😉 … a te ceny z linka to z reguły pakiet usług np. z ćwiczeniami jogi dlatego może być niższa kwota za sam domek .. ośrodek ciągle poprawia warunki bytu i podobno ma byś coś w rodzaju SPA w nowym budynku .. a pobliskim Jadowie (4 km) są bardzo dobre lody w tym moje ulubione pistacjowe .. a i w kuchniach są lodówki …. w razie czego gdyby ktoś w ostatniej chwili przybył to na dole w salonie jest dodatkowe spanie … jeszcze jedno na ognisko kierownik ośrodka dostarcza drzewo na zamówienie i za symboliczna opłatą …
a Magdalena i Paweł z Wiednia to przybędą na Zjazd? …
Zgago szkoda, że nie będziesz … zdrówka dla rodzinki … 🙂
Asia, 🙂 dziękuję za podanie tytułu i tłumaczenia. Mój tłumacz komórkowy zapał się i nie ma ochoty robić tak jak sobie tego życzę.
Ale skoro polski tytuł jest taki jak podałaś, to być może i powiedzenie, kości zostały rzucone, powiedział mąż rozstając się z chudą żoną, jest również autorstwa JP Sartre 🙄
Danuśka, ja jestem poza rezerwacją. Mam serdecznie dosyć wszelkich domków, hoteli, apartamentów i temu podobnych wynalazków. Jestem jeszcze zaprogramowany na tydzień i dam radę, ale objecuję sobie że nigdy więcej nie będę ofiarą palaczy. Jeśli dojadę to będę samowystarczalny. Własna toaleta, kabina prysznicowa, kuchnia, salon i sypialnia. I oczywiście kawałek ogródka
Dobrego weekendu wam a sobie dobrego bujania po falach. Wiat przegrana chmury na horyzoncie i szykuje się wspaniała zabawa 🙂
Jolinku, bardzo serdecznie dziekuje za pamiec, ale niestety bardzo nieprawdopodobne, zeby mogla przyjechac…
Aktualna lista zjazdowa:
Jolinek
kuzynka Magda
Rzep
Żaba
Pepegor
Miś Kurpiowski
Nowy
Inka i Lucjan
Ewa i Cichal
Haneczka i Jurek
Krysiade i Przyboczny
Małgosia i Robert
Danuśka i Osobisty Wędkarz
Ze znakami zapytania:
Krystyna
Salsa i Jacek
Irek
Osoby ze znakami zapytania proszę o wiadomość, jeśli tylko sprawa Waszego przyjazdu się wyjaśni.
Bez rezerwacji noclegu:
Basia i Agata Adamczewskie oraz małżonek Agaty
Alicja i Jerzor
i ewentualnie Bezdomny
Echidno-a co z Wami? Czy przewidujecie przyjazd do Polski w tym roku?
Jak tam Twoja niedomagająca noga?
Jolinku-zajęcia owszem trochę było, ale przy okazji odkryłam wiele ciekawych miejsc na Mazowszu. Lubię taką robotę 🙂
Przy okazji polecam Wam bardzo ciekawą stronę reklamującą miejsca z klimatem, ja dołączyłam ją do ulubionych: https://slowhop.com/pl/
Bardzo wiele z tych klimatycznych miejsc jest rezerwowanych rok naprzód!
Miejsce wydaje się całkiem przyjemne, a na wszystkie atrakcje chyba nie starczy nam czasu. A jak wyglądałaby sprawa naszego wyżywienia ? Na stronie tego ośrodka nie znalazłam informacji, od której godziny można zajmować domek i o której go opuścić. Może to są sprawy do indywidualnego uzgodnienia, ale warto by to wiedzieć.
krystyno wyżywienie we własnym zakresie ale można zamówić catering (tak robią w ośrodku jak w lecie są tam kolonie) …. jest też dobra pierogarnia (pierogi własnej roboty) około 300 m od ośrodka i są tam też domowe zupy … i kompot … 🙂 … tak, można się umawiać na godziny wyjazdu i przyjazdu …
Krystyno-na miejscu jest stołówka, ale nie jest pewne, czy będzie czynna w terminie naszego zjazdu. W związku z tym, że w każdym domku jest kuchnia, a my mamy w zwyczaju przywozić ze sobą spore ilości jedzenia i picia(chłe, chłe), to zapewne nie umrzemy z głodu, ani z pragnienia 😉 Można ewentualnie wybrać się gdzieś w pobliżu na jakiś obiad.
Domki zarezerwowałam od piątku 8 czerwca i myślę, że można przyjeżdżać począwszy od 14.00-15.00. O dokładne godziny wyjazdu i przyjazdu jeszcze zapytam.
O, właśnie, Jolinek wie wszystko najlepiej, bo zna to miejsce, jak własną kieszeń.
Danuśka,
nie bierz nas pod uwagę rezerwacyjnie, bo jak wiadomo – nigdy nic nie wiadomo, postaramy się jak zwykle być i coś sobie załatwimy.
U nas znowu -15c, a w nocy spadło ćwierć metra śniegu, Jerzor miał co odgarniać. A wczoraj padał deszcz…
Dzien dobry, zima daje nam w kosc – snieg i -30, potem +10 i deszcz, a teraz znow zimno i snieg! Ja musialam przelezec zeszly tydzien, na antybiotyku, niestety … co dzien wracalam z pracy i do lozka, bo glupio tak brac wolne po dwoch tygodniach zimowych ferii. Dzis odrabiam zaleglosci w czytaniu i nabieram sil. Rosol pyrka na piecu, a smazenie faworkow odkladam na pozniej.
Nie wiem i nie chce wiedzieć co to takiego deszcz.
Wracając ze spotu wstąpiłem do bara i na stojąco zjadłem gulasz z kalamary. To nie do wiary, ale wydawało mi się, że jem najlepszą szwajcarska czekoladę w płynie, jeszcze teraz się oblizuje, pomimo że zęby już wymyte bo wybieram się na drugie danie 🙂
Tak jest dzisiaj…a wczoraj już asfalt był na wierzchu, spłukany deszczem…
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0117.JPG
Dzień dobry,
Dla wielu z nas to jeden z kilku radosnych dni w roku – GRA ORKIESTRA!!!!
Pomoc potrzebującym! Kim trzeba być, żeby to negować, zwalczać, opluwać?
Dzisiaj żyję menu i ucztą u Jurka Owsiaka!
Miłego dnia!
🙂
dzień dobry …
dziś jest ten dzień … dajemy ile możemy i robimy swoje … 🙂
zimno -6 …. bez śniegu …
a ja dziś zakosztuję pierwszy raz w tym roku faworów bo na urodziny idę … 🙂
GosiuB zdrówka … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku … 🙂
ponad 7,6 mln zł już teraz ma na tegorocznym koncie WOŚP …..
ale gratka ..
JerzyBuzek … „do 24 stycznia możesz licytować wyjazd dla 2 osób do Paryża na mecz PSG_inside i romantyczny lunch na bateau-mouche. Zwycięzcy uścisnę dłoń i z chęcią posłucham o wrażeniach z pobytu!”
http://aukcje.wosp.org.pl/wyjazd-na-mecz-paris-st-germain-od-jerzego-buzka-i5936590
Orkiestrowe pomysły są bardzo różne, ten też ciekawy:
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/slodkie-zycie-bez-cukru-hala-koszyki-gra-razem-z-wosp-za,4373941,art,t,id,tm.html
Przy okazji podrzucam jeszcze pomysł kulinarny zaczerpnięty z oglądanego wczoraj programu telewizyjnego-aby złagodzić kwaśny smak kapusty kiszonej zanurz ją na parę minut w mleku, a następnie wypłucz. W mleku moczyliśmy już śledzie oraz schab zatem dlaczego nie kapustę? Mam zamiar wypróbować.
Pan Sebastian z Urli jeszcze się nie odezwał w sprawie rabatu na nasze domki, ale mam nadzieję, że o nas pamięta i już niedługo przekaże nam dobre wiadomości.
Danuśka to może potrwać z tydzień zanim odpowie (wiem z doświadczenia) … trochę cierpliwości trzeba … ;
U nas zima z minusami znacznymi (-19c), słońcem i znaczną ilością śniegu. Może być, ale ja znoszę minusy do ok.-5c, nie niżej.
Kot na ciepłym parapecie, podgrzewanym kaloryferami od spodu.
Piekę ciasto – kto by pomyślał, że tak często będę piekła, że aż mi 2 kg mąki wyszło w ciągu paru miesięcy 😯
Tym razem z mrożonymi malinami i jagodami, ale przepis ten sam, co zawsze, bo wypróbowany i dobry. Mało słodkie to ciasto (pół szklanki cukru!), a owoce sprawiają, że jest kwaskowate. Jagody dodaję właściwie tylko dla kontrastu z czerwonymi malinami (czy porzeczkami), bo one smaku za bardzo nie dają.
Lisa przybywa na herbatkę, Jerzor po nią pojedzie, bo raczej niewskazane, żeby Lisa sama tutaj jechała, samochód ma na otwartym parkingu, pewnie zasypany śniegiem, a Lisa ledwo chodzi. Za parę dni wyjeżdża na Florydę, córka ją zabiera na parę tygodni. Tam też nie jest za ciepło, no ale jednak dużo cieplej i plusowo, dzisiaj +15c.
W ubiegłym roku zlicytowałam książkę Nisi, a w tym roku jeszcze nie przejrzałam oferty…na Paryż nie lecę, bo piłka nożna to nie moja zabawa, ale Buzek dał dobry pomysł. Na pewno ktoś się załapie 😉
Ciekawa jestem, jak wysoko poleci licytacja.
O proszę! I całkiem tanio 😉
http://aukcje.wosp.org.pl/en/piekny-jacht-setka-still-crazy-2-moze-byc-twoj-i5833444
Albo to 🙂
Lubię jedną osobę z tego duetu.
http://aukcje.wosp.org.pl/en/szok-gessler-i-biedron-ugotuja-wam-kolacje-i5866462
Tego pana zdecydowanie lubię.
http://aukcje.wosp.org.pl/en/kurs-gotowania-z-robertem-maklowiczem-i5895751
Była pani premier podsumowała Jurka O.
„„Akcje charytatywne są po to, by pomagać potrzebującym, a nie dla nierozumnej promocji tych, którzy je organizują.”
A niejaki Jaki
„dziś w programie „Kawa na ławę” w TVN24 Patryk Jaki stwierdził, że nie jest za WOŚP, bo „pieniądze ze zbiórki idą też na organizację Woodstock, gdzie promuje się politykę śmierci, między innymi aborcję dzieci chorych na Downa”.
Ręce opadają…
Alicja-Irena
14 stycznia o godz. 16:53 572520
U nas zima z minusami znacznymi (-19c), słońcem i znaczną ilością śniegu
To może poszukasz na licytacji jakiś kalesonów, skoro ta zima staje się aż tak bardzo odczuwalna 🙄
U nas zima zawsze odczuwalna. Kalesonów na aukcji nie ma, kitów także (gdybyś coś chciał licytować…), dla jachtu nie mam własnej kei, chyba rzucę się na pościel 🙄
Dziś taki szczególny, radosny dzień! Zawsze podziwiam inicjatywę, pomysłowość w organizowaniu przeróżnych akcji i fantów, żeby jak najwięcej zebrać pieniędzy na tę „naszą” wyjątkową orkiestrę 🙂 Nie rozumiem skąd się bierze u niektórych taka bezinteresowna potrzeba deprecjonowania ruchu, który chociaż w ten jeden dzień jednoczy, wywołuje życzliwość i uśmiech a przy okazji tworzy się dobro. Zarzut „nierozumnej promocji” jest wybitnie niewłaściwy. Jedno ze znaczeń tego słowa to wg słownika języka polskiego:
„działania zmierzające do zwiększenia popularności jakiegoś produktu lub przedsięwzięcia”
Mam pewność, że Jurek Owsiak po 26 latach działania, tej promocji nie potrzebuje.
Danuśka, ten ośrodek wygląda bardzo przyjemnie 🙂 Na pewno sprawdzi się na takie wyjątkowe spotkanie 🙂
Ja dzisiaj w ramach osłodzenia sobie życia (ach te nieszczęsne lustra) poszłam w owoce tropikalne- mango, mandarynki i ananas. Niestety miałam pecha- okazały się mało słodkie, wręcz kwaśne 🙁
Alicjo, Twoje ciasto pewnie byłoby dla mnie dobre, „brzmi” smakowicie. A ja chyba zrobię sobie kogiel- mogiel… 🙂
Była pani premier by się wstydziła w ogóle zabierać głos…nie pomagasz, to przynajmniej nie przeszkadzaj.
A swoją drogą, co by jej szkodziło dać jedną ze swoich słynnych broszek? Na pewno wylicytowała by się wysoko.
Tymczasem ja się za nic nie mogę zalogować na aukcję 🙁
Owsiakowi chyba zrobię sweter 🙂
Rzepie,
tutaj przepis. Zawsze wychodzi, zawsze dobre, proste i piękne (patrz: tytuł wpisu Barbary A.) 🙂
https://www.mojewypieki.com/post/najlatwiejsze-ciasto-w-swiecie
Alicja, dziękuję- zrobię następną razą jak mnie weźmie ochota na słodkie 😉
Już zaraz uciekam, a w zasadzie to mnie nie powinno być już tutaj. Jesteśmy umówione w sole, po to by nasze dolce vita nabrało akcentu przy czymś kwaśnym, albo białym, albo czerwonym. Zanim urwie się taśma kończę relacje 🙂
Rzepie,
„Nie rozumiem skąd się bierze u niektórych taka bezinteresowna potrzeba deprecjonowania ruchu, który chociaż w ten jeden dzień jednoczy, wywołuje życzliwość i uśmiech a przy okazji tworzy się dobro.”
Przecież im właśnie o to cały czas chodzi by dzielić, nie jednoczyć.
Tak jak przewidywałam, licytacja na orkiestrowej aukcji w Teatrze Miejskim była bardzo ostra i ludzie nie żałowali pieniędzy. Nie udało mi się zdobyć upatrzonej grafiki, mimo że założoną do wydania kwotę przekroczyłam prawie o 100 %. Ktoś był bardziej zdeterminowany . Skończyło się na zakupach w sklepiku – wnuk upatrzył sobie kilka gadżetów WOŚP i zasileniu puszki. Ale niektórzy członkowie naszej rodziny byli ofiarodawcami na cele licytacji i w ten sposób powiększyli konto orkiestry.
Dziękuję wszystkim wolontariuszom, którzy w taką pogodę kwestowali na ulicach. Darczyńcy mogli wpłacać nie ruszając się z domu, a zbierający cały dzień wędrowali po ulicach. U nas wiał lodowaty wiatr. Wyszłam tylko na moment i strasznie zmarzłam.
Nowy – zobaczysz, że prędzej sami się podzielą (dzisiaj jestem w optymistycznym nastroju 🙂 ). A młodzież, która się angażuje w WOŚP (i ta organizująca i ta dająca uciułane złotówki), jest naszą nadzieją!
Mam nadzieję, że się nie mylisz Asiu! Im wcześniej tym lepiej!
Dla mnie ten dzisiejszy dzień jeszcze wyraźniej pokazuje jak bardzo brakuje lidera, jednego za którym pójdą wszyscy.
🙂
http://charytatywni.allegro.pl/rejs-na-sts-kapitan-borchardt-i5931253
Nisia napisała hymn dla nich:
https://www.youtube.com/watch?v=DaAKuL-exZk
https://photos.google.com/album/AF1QipP40Ylp5MzgppcGZC05McUCP23LDy5vsXZcfcB2/photo/AF1QipP23kgjhuurLmQT9jnJEX9-U3eA9fRVM8qsmm9N
opsssss… nie to!
dzień dobry ….
ja też dziękuję wszystkim wolontariuszom, którzy kwestowali na ulicach mimo takiej pogody … jest nadzieja …
dziś jeszcze zimniej …
Dzień dobry,
Naszpikowany niedzielnymi wrażeniami…. i również nadzieją, spać nie mogę. Już 1:20. Ale to najlepsza pora do słuchania muzyki, tego, co się lubi.
Czas się zmienia…
Jeśli ktoś chce – posłuchajcie.
https://www.bing.com/videos/search?q=Tracy+Chapman+The+Times+T&&view=detail&mid=64EEB682595FCEE7564C64EEB682595FCEE7564C&FORM=VRDGAR
Pewnie już dobranoc 🙂
Do wkrótce 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku taka kawa w zimny dzień to powiem lata … 🙂
a ja dziś robię sajgonki z takim farszem …
http://kuchniapaulettes.blogspot.com/2018/01/nalesniki-ze-szpinakiem-najlepszy-farsz.html
a ta zupa też by mi smakowała …
http://www.makecookingeasier.pl/na-obiad/cos-dobrego-mrozne-dni-czyli-rozgrzewajaca-zupa-pieczonej-marchwi-imbirem-makaronem-ryzowym/
W taki dzien bez kawy ani rusz! Wlasnie „calkiem spokojnie pije trzecia kawe”.
Las, ktory widze przez okno, wyglada jak posypany cukrem pudrem.
Magdaleno to ślicznie jest … 🙂
proste do zrobienia … a w razie co pod ręka …
http://prostepotrawy.blogspot.com/2018/01/saatka-z-biaej-kapusty-do-sojow.html
dziś jest Blue Monday i chyba dlatego tu cisza …
Jolinku, pogoda jest fatalna. Jest wprawdzie 12°C ale wieje i leje co wplywa ujemnie na humor.
Lubie nalesniki ze szpinakiem i feta. Dzisiaj na obiad mielismy rybe zabnice w sosie curry i ryz.
rady na zimno .. 26 styczeń 1913 r.
http://staraprasa.blox.pl/html/1310721,262146,14,15.html?0,2013
ela z fetą lobię też …
http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,22886502,turysci-zachwycaja-sie-polskim-miastem-i-nie-chodzi-o.html#BoxTrvCz
Żaden Blue Monday tylko miły, słoneczny dzień, choć zimny i wietrzny. I w dodatku bez żadnych spraw wymagających załatwienia, a i obiad był prawie że bez gotowania. Mogłam spokojnie poczytać i obserwować ptaszki.
Mam wielki szacunek dla matematyki, ale wyliczenie najbardziej depresyjnego dnia to nieśmieszny żart.
Stare zimowe rady są nadal aktualne.
Wieczorem mam jeszcze zajęcia sportowe – dziś joga/ dla początkujących/. Nie bardzo chce mi się wychodzić z domu, ale to żaden powód. Trzeba iść, na szczęście blisko.
A Gdańsk oczywiście wart jest odwiedzenia; przy okazji także mnóstwo większych i mniejszych miast w pobliżu.
Nigdy nie byłam w tamtych stronach – czyli wszystko przede mną 😉
Moja kotka upodobała sobie oregano. Mam zawsze w doniczce rozmaryn, tymianek i oregano. No trudno, ze świeżym oregano się pożegnałam na rzecz kotki, kicia wyleguje się na parapecie i od czasu do czasu podskubuje sobie oregano. Nawet mi nie żal, bo świeże oregano, przynajmniej w moim odczuciu, ma zbyt delikatny aromat.
Dzisiaj placki ziemniaczane i sałata grecka, a Nowy parę dni temu przypomniał mi o krupniku, którego dawno nie robiłam. Jutro zrobię – pogoda jest zdecydowanie sprzyjająca rozgrzewającym, solidnym zupom.
Od dawna kocham Gdańsk! A przy okazji i Gdynię i Sopot 🙂 Gdybym miała wyprowadzać się z Warszawy, to koniecznie do Trójmiasta i w ten sposób nasza rodzinna historia zatoczyłaby koło, bo moi rodzice poznali się w Gdańsku.
Latorośl zaprosiła mnie dzisiaj na azjatycki obiad do: http://www.pelnaparananowo.pl/menu
Zamówiłyśmy mix pierożków na parze oraz thai pad z tofu, smaczne, aczkolwiek bez fajerwerków. Klientela głównie studencka, jako że politechnika tuż obok.
UWAGA KOMUNIKAT ZJAZDOWY:
Pan Sebastian z Urli potwierdził ceny naszej rezerwacji:
domek 4-osobowy 229,00 zł/dobę
domek 5-osobowy 249,00 zł/dobę
Od 1 maja będzie obowiązywał nowy, zdecydowanie wyższy cennik niż ten, który jest w tej chwili w internecie i który został nam zaproponowany. Otrzymaliśmy zatem bardzo dobrą ofertę. Domki przechodzą w tej chwili intensywne zabiegi kosmetyczne i z tej właśnie przyczyny w nowym sezonie przewidziano dużą podwyżkę za ich wynajęcie. Podwyżka ta nie będzie dotyczyła naszej grupy.
DOMKI ZOSTAŁY ZAREZERWOWANE OD 8 do 10 CZERWCA 2018.
Cena za przygotowanie ogniska i zapasu drzewa-100 zł/wieczór.
Dzwonił Miś Kurpiowski-nie przyjedzie niestety na nasz zjazd, jako że będzie w tym czasie wakacjował ze Sławkiem na Ile d’Yeu. A tak liczyłam na misiowe pierogi…..:-(
Zarezerwowałam 4 domku 4-osobowe oraz 1 domek 5-osobowy z możliwością powiększenia rezerwacji o 1 domek 4-osobowy.
Hu,hu, ha! Nasz zima zła…Czy naprawdę zła?
https://www.instagram.com/p/BOFlht5jwrA/
A poza tym nie zapominajcie, że mamy karnawał i że tańczyć można wszędzie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=BDv7NhMjhg4
Ciekawe, czy w korytarzach sejmowych na ul. Wiejskiej dałoby radę zorganizować taki
flash mob?
Danusia, dobre wieści- pomimo zimna za oknem można już myśleć o cieplejszych dniach 🙂
Dziś niby Blue Monday ale wieści z Wielkiej Orkiestry tak bardzo optymistyczne, że ten poniedziałek (!) prawie uznałabym za Happy Day… prawie bo niedawno media podały, że nie żyje wokalistka irlandzkiego zespołu The Cranberries, 46 lat!! Lubiłam jej głos, żal…
W ostatnim czasie odeszło niespodziewanie tak wielu lubianych przeze mnie artystów 🙁
Zima? Jaka zima? – Marne kilka stopni poniżej zera plus wiatr? 🙄
(A że głos też „troszkę szybciej” leci w dół – jest na co zrzucić winę 😉 )
…W drodze powrotnej (z miasta Ł.) rozgrzeją Czerwone Gitary i Czarny Alibaba — teraz nie tylko buki nie pękają w styczniu po lasach, ale rozgrzewkę muzyczną zmajstrujesz w pięć minut pod gust entuzjastycznych seniorów usadowionych w ciepłym pojeździe mknącym idealnie suchą autostradą… zachwycających się, jakie to wygodne życie wszędy, ogólnie i szczególnie 😎
(Bo rozgrzewkę nalewkową to jednak nie tak prędko 😆 )
Dzień dobry,
Danuśka – bardzo dziękuję za poświęcenie tyle czasu i energii na poszukiwanie miejsca zjazdowego. Naprawdę wielkie dzięki!!!
Zostańmy na chwilę przy sprawach kulinarnych, a właściwie świetnej lekcji jak powinno się jeść dobrą, pożywną zupę.
https://www.bing.com/videos/search?q=gajos+jak+pi%c4%87+w%c3%b3dk%c4%99+youtube&view=detail&mid=50025CE45B9286FB7B5450025CE45B9286FB7B54&FORM=VIRE
Do później 🙂
Nowy, dzieki za ten fragment!
Rzepie-wieści z Wielkiej Orkiestry to chyba jedne z najlepszych wiadomości w naszym kraju, szczególnie w ostatnim czasie.
Nowy-ośrodek w Urlach to znalezisko Jolinka 🙂
A Gajos nie jeden raz publikę rozbawił:
https://www.youtube.com/watch?v=5pX-gCfdHv0
Czy pamiętacie ten spektakl? 🙂 Z Anną Seniuk i Januszem Gajosem.
https://www.youtube.com/watch?v=nwAteGU_AoM&list=PLLO-de1S6RQ7yaaOWcb9uRCaojMqlxNv-
Danusiu! Mamy okrutny dylemat. Ewa może mieć w tym samym terminie zjazd jej rocznika Akademii Medycznej. Robią co 5 lat i dla niektórych, tfu, tfu, może to być ostatni. Za tydzień dowie się konkretów. Czy bardzo to Ci zabałagani? Zaproponowała, żebym ja do Was, a ona na zjazd. Hmmm…
Facet stoi w oknie na 10 piętrze i krzyczy: wyskoczę wyskoczę!
A na to żona z boku: weź pod uwagę, że ja ci rogi przyprawiłam, a nie skrzydła…:)
Dla Jolinka też piękne dzięki!
Danuśka, Asia – niestety to się tutaj nie otwiera, może tylko w Polsce, albo w Europie. Piszą, że jestem poaz granicami kraju i nic z tego nie będzie 🙁
Jest po siódmej tutaj, dość zimno, około 5 stopni poniżej, ale ja rozpaliłem grill. Piekę ziemniaki, a później kiełbaski. Dla mnie każda pora dnia i roku jest dobra na grillowanie. Uwielbiam. 🙂
Cichal, szkoda, że jesteście tak daleko, bo mam i dobre piwo i oczywiście inne inszości do wypicia też…
To był obiad !!!!!
Nie muszę chyba dodawać, że taki dziwak blogowy jak Nowy nie uznaje żadnych wynalazków typu – grill gazowy, grill elektryczny. Dla mnie tylko grill węglowy, nędzna namiastka ogniska, którego tutaj, na Long Island, rozpalać nie wolno.
Ale ziemniaki i kiełbaski z polskiego sklepu super. Ubranie nasiąknięte dymem jeszcze pachnie… Tabitha też bardzo chwali takie dania. W jej rodzinnym domu gotuje się tylko na ogniu z płonących drewnianych żagwi, najczęściej z krzewów kawowych. Podobno bardzo twarde drewno doskonale nadające się do palenia.
No cóż, gdy tutaj dochodzi siódma lub ósma wieczorem sam zostaję na blogowym dyżurze. Cichal już o tej porze śpiewa Ewie kołysanki, Jerzor Alicji….
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Danuśka czytam, że Pan Sebastian został przez Ciebie oczarowany i wszystko załatwiłaś migiem … 🙂 dodam tylko, że Urle to w PRL znane podwarszawskie letnisko … jest tam wiele ładnych i starych domów … trzeba tylko pospacerować po lesie by je zobaczyć … trochę atmosfery PRL jest w tej miejscowości nadal …
mango w sklepach tanieje to może taki sos …
http://frosch.blogspot.com/2017/04/beztuszczowy-winegret-z-mango-do-saatek.html
Cichal-bardzo dawno się nie widzieliśmy i miałam nadzieję, że nareszcie wspólnie pobiesiadujemy, że już nie wspomnę o Osobistym Wędkarzu, który planował łowić z Tobą ryby nad Liwcem 🙂 Poczekajmy zatem na konkrety w sprawie zjazdu Ewy, może jednak to nie będzie ten sam termin. A gdzie odbędzie się ewine spotkanie?
Jolinku-Pana Sebastiana trzeba było trochę popstrykać w ucho, by w końcu przysłał ostateczną ofertę 🙂
Podrzucam artykuł o Urlach, by niezdecydowanych zachęcić do przyjazdu:
http://lukaszrokicki.pl/2013/08/12/urle-idealne-miejsce-na-wakacje-z-natura-i-kultura/
Nowy-to już wiem, kto na zjeździe będzie odpowiedzialny za ognisko i pieczenie ziemniaków 🙂
Kocimiętko-a co z Tobą? Czy dołączysz do naszego spotkania w czerwcu?
Danuśka to gratuluję skuteczności … 🙂
stary dworzec, tory i most zostały wyburzone i jest nowa trakcja kolejowa … ośrodek znajduje się w Urlach-Borzymy … 500 m od stacji i 300 m od kościoła czyli rano obudzi nas msza … 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
nowe przepisy .. jak dla mnie …
gulasz z kaczych żołądków ..
http://kluskizserem.pl/?p=942
+
sałatka z pieczoną rzodkiewką …
http://kluskizserem.pl/?p=961
mam nadzieję, że Gospodynie zdrowe … bo brakuje nowego wpisu …
można zabłysnąć przed rodziną i gośćmi …
https://przepisy-online.blogspot.com/2018/01/zelatynowe-kwiaty-w-kieliszkach.html
Danusiu! Ewine obchody są na końcu świata – w Szczecinie.
Cichal-odległość Szczecin-Urle 625 kilometrów, w porównaniu do amerykańskich standardów to pikuś!
Dzisiejsza karta z kalendarza:
„Goździki-wbite w całości w mięso nadają aromatyczny smak pieczonej wieprzowinie, czy dziczyźnie. Są wspaniałym dodatkiem do grzańców na bazie wina lub piwa. Goździki wspaniale koją nerwy i wymiatają wolne rodniki z organizmu.”
Ok, bardzo proszę, niech wymiatają, ale jestem niezwykle ciekawa, ile tych goździków należy dodać, by ukoiły nerwy. Dobrze, że moje nerwy, póki co mają się dobrze i nie wymagają ukojenia. A poza tym lubię smak goździków 🙂
Odległości to pikuś, ale drogi jeszcze nie te (przynajmniej znaczna większość z nich).
Popaduje śnieg. Na dzisiaj zgodnie z zapowiedzią krupnik na żeberkach, gęsty i warzywny.
Alicjo-tutaj akurat cały czas autostradą, bo najpierw Szczecin-Poznań, a potem Poznań-Warszawa. Autostrady i drogi szybkiego ruchu budują się na potęgę, nasz dojazd na dobra nadbużańskie jest od kilku miesięcy jedną wielką przyjemnością 🙂
Oczywiście, jeszcze nie wszędzie jest tak pięknie, ale dzieje się:
https://www.gddkia.gov.pl/pl/3237/Aktualnosci
p.s.Zaznaczam, że autostrady, chociaż mało ich, oraz drogi szybkiego ruchu w Polsce to na tym kontynencie jakość zupełnie nieznana. Ale tu znowu mamy zagwozdkę – odległości! Kto by te drogi mógł utrzymać w doskonałej jakości – chyba wszystkie musiałyby być płatne, i to znacznie więcej, niż są płatne odcinki teraz. Przy okazji – w Polsce drogi płatne są drogie, ale dobra jakość kosztuje.
A kiedyś wystarczyły dwa konie i półkoszek…i komu to przeszkadzało?
Danuśka,
w sprawie polskich dróg jestem oblatana jak mało kto na blogu – prawie zawsze (co roku) po podróży dodaję, co nowego na trasie, bo nas rzuca wszędzie, poza (jak na razie) Polską wschodnią i północno-wschodnią. Jak zaznaczyłam, nie wszędzie, ale zdecydowanie idzie ku dobremu i to widać.
Alicjo-cieszę się, że Was rzuca, bo dzięki temu już kilka osób poznało Rzepa 🙂
Goździki wbijam w cebulę, którą w całości dodaję do fasolki po bretońsku. Może być ich kilkanaście. Cebulę można potem wyrzucić albo po usunięciu goździków zjeść.
Mamy wreszcie zimę, która wygląda jak zima. Od południa była nieprzyjemna zadymka, ale teraz jest spokojnie i pięknie. Perturbacje drogowe oczywiście były spore.
te goździki na pewno koją nerwy 😉
Irek 😀
Zdjęcie z zaprzyjaźnionego z nami Toporzyka:
https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/26238881_530808093965752_1229300499827960720_n.jpg?oh=4bf61e00a30a7f8cf7beec06ad94610a&oe=5AE854F9
Niewtajemniczonym wyjaśnię, że Toporzyk to miejsce, gdzie już od kilku lat parę osób z naszego blogu nocuje podczas zjazdów u Żaby. To niesłychanie malownicza miejscówka.
goździki wbijam w przypaloną cebulę, którą dodaję do wszystkich zup na bazie mięsa. Do dzisiejszego krupniku też – cebulę przypaloną na kuchni, ale nie przypaloną na śmierć, na czarno, bo wtedy jest trochę za gorzka.
Krystyno,
właśnie przeczytałam o zimie w Trójmieście i ogólnym paraliżu ale tak jest wszędzie na poczatku „prawdziwej zimy”, zanim się wszyscy przyzwyczają 😉
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – w Łodzi zatrzymał nas deszcz, a do odlotu z Warszawy mieliśmy parę dni, więc…
I w ten sposób poznaliśmy rzepa, przesympatyczną przewodniczkę po Łodzi 🙂
Kielbaski z grilla to chyba najlepsze proste jedzenie, bez wzgledu na pore roku, a w szczegolnosci polskie kielbaski. Probowalam juz wegierskie i slowackie, ale wydaje mi sie ze nasze smaki sa duzo lepsze. Moi kanadyjscy sasiedzi griluja cala zime, bez wzgledu na ilosci sniegu, czy jakakolwiek niesprzyjajaca pogode.
Przez te roznice w czasie ciagle mi sie wydaje,ze jak cos che dodac to temat juz zamkniety … do komputera siadam najczesciej wieczorem a wtedy wszyscy juz spia, moze z wyjatkiem Alicji i Nowego. Czasem uda mi sie poczytac blog wczesniej, ale nie mam czasu pisac, niestety. Zima dalej trzyma i chyba daje sie we znaki zwierzetom – wczoraj wracajac wieczorem, okolo 10 z pracy widzialam kojota… chyba podszedl w poszukiwaniu latwego lupu: male koty, psy czy kroliki.
Na obiad ryba z piekarnika i salata grecka – malo pracy a dobrze smakuje!
Nie wiem, czy nafaszerowanie czterdziestu nektarynek goździkami ukoiło tuż przed świętami nerwy jednej bardzo pracowitej Damy… ❓
…Tak czy owak było pomysłowo i efektownie.
Jak zawsze 🙂
Nb
Zimowy spacer
sprzed kwadransów dwóch albo trzech 😎 <= Kompan
Irek,
goździki z załączonego przez Ciebie zdjęcia nie są zawieszone nad H2O? 😉
Alicjo- Ireno, zdecydowanie NIE, tak wiszą dwa miesiące i dzięki osmozie … tak jak stwierdził kiedyś na rynku w Kazimierzu F. Starowieyski – to jest kwintesencja 🙂 Zresztą ten tzw. ” wisielec” jest z przepisów kazimierskich, chociaż znam też wersje z innych regionów. Nigdy mnie nie zawiodły.
Irek bardzo mnie uradował zdjęciem „goździków”; nerwy wcześniej ukoiłam bo dzisiaj na ćwiczeniach prowadząca tak dała popalić, że na nic już nie miałam siły 😉
Zima faktycznie teraz wieczorem wygląda bardzo ładnie ale trudno będzie się do niej przyzwyczaić bo chyba długo nie potrwa.
Jolinek dziś podrzucała fajne przepisy ale o ile kwiaty w galaretce mnie nie poruszyły (choć ładnie wyglądają) to gulasz z kaczych żołądków trafił do mnie 🙂 Lubię wszystkie podroby i żałuję, że kompletnie nie mam teraz czasu, żeby coś takiego zrobić.
Tak w ogóle zastanowiłam się, że ostatnio w ogóle nie używam goździków! Mnie goździki kojarzą się jako dodatek do grzanego wina a takie piję tylko na nartach- już niedługo 🙂 Od blogowiczów dowiaduję się gdzie jeszcze te goździki można wykorzystać i zapominam o tym. Trzeba będzie to zmienić.
Danuśka 19:04 🙂
Alicjo, to ja dzięki Wam uzyskałam „dostęp” do blogowiczów a te kilka godzin spędzonych z Wami bardzo mile wspominam, pozdrowienia dla Jerzora 🙂
Dzień dobry,
GosiaB,
Przede wszystkim to bardzo miło, że tutaj jesteś z nami.
Uważam, że w ogóle nigdy nie powinnaś się przejmować, że jakiś temat jest zamknięty, bo już wszyscy śpią. Jeśli śpią to przeczytają po przebudzeniu. Nawet jeśli coś było kilka dni temu, uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie by dodać co się ma akurat na myśli lub co się przypomniało.
Ten blog Gospodarz uznał od samego początku jako stół przy którym oprócz potraw podaje się najróżniejsze tematy do gadania. I, moim zdaniem, właśnie to pozwoliło przetrwać tyle lat (je nie jestem tutaj od początku). Ileż tu było ciekawych tematów, ile wpisów z których można się było mnóstwo dowiedzieć, nie tylko kulinarnych przepisów.
Uważam, że każda nowa osoba może wnieść coś ciekawego, niezależnie od różnic czasowych. A tak w ogóle to z której mniej więcej części Kanady nadajesz? Jeśli oczywiście chcesz zdradzić.
GosiuB-tematy zamknięte przy tym stole chyba się nie zdarzają 🙂 Nowy ma świętą rację. A z tym spaniem w różnych częściach globusa, to też sprawa nie jest do końca jasna i oczywista. Ja na przykład snuję się dzisiaj po domu już od 4.00.
„Wisielec”cytrynowy bądź pomarańczowy, to nie tylko polska specjalność. My zdobywaliśmy szlify w tej dziedzinie u znajomych z Sabaudii, gdzie przepis prawdopodobnie trafił z Włoch.”Wiszące” limoncello lub arancello to jeden z ciekawszych sposobów na wyprodukowanie tych smakowitych i jakże zdrowych 🙂 likierów, czy nalewek.
Pozwólcie jednak, że w Polsce o tej porannej porze podam po prostu świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy: http://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/EgkktkpTURBXy8xN2M5OGU2YzAzNjFlMDkyZGEwNzFiMzc2MjMwZmI5Yi5qcGeRkwIAzQHk
Sztaudynger napisał:
Na wsi wstaję o świcie.
O tyle mam dłuższe życie.
Moja wersja brzmi:
Na Ursynowie wstaję o świcie.
O tyle mam dłuższe również blogowe życie 🙂
dzień dobry ….
poprószyło w Warszawie … tylko wiatr zbędny …
po Krakowie sobie pospacerowałam przy kawie ..
Danuśka, tutaj nieco ulepszony sposób podawania soku pomarańczowego. Serwują na wszystkich eleganckich późnych śniadaniach (tzw. brunch). Do wwykorzystania np. na najbliższym Zjeździe 🙂
http://www.inspiredtaste.net/19516/mimosa-recipe/
jak ktoś lubi po japońsku to kolega poleca … restauracji japońskich w Warszawie, w której stołują się Japończycy …
http://www.ukiuki.pl/
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy-umowa stoi, Ty dostarczasz wino musujące, a ja sok pomarańczony 🙂
W promocji zrobię na przekąskę jajka mimoza:
http://2.im6.fr/photo/02068490-photo-ds-oeufs-presque-nature-avec-la-mayonnaise-qui-rehausse-le-gout.jpg
A przy okazji, gdyby ktoś miał ochotę się wybrać to Święto Mimozy na południu Francji już za miesiąc!
http://yesicannes.com/wp-content/uploads/2015/02/fete-mimosa-mandelieu-2015-02.jpg
A ja wam mówię: koniec świata jest blisko…
Wczoraj w południe nad Ostrołęką krążylo ogromne stado żurawi, tak na oko ze dwieście sztuk. Chyba się w końcu zorientowały, że będzie padał śnieg. Co prawda stoi na polach niezebrana kukurydza ale żeby był to powód by nie polecieć na wczasy do Hiszpanii to ja tego nie rozumiem kompletnie. Żuraw jak sójka. Koniec świata, koniec świata… Chyba polecę zmiast nich na południe. Na trzy dni, przez Kraków i Nowy Targ. 🙂
jest nowy wpis …