Jedzenie na właściwym tle
Na pewno w ostatni weekend zyskało ono tło idealne: Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego. Tam odbył się Festiwal Kulinarny. Wiele doskonałego jedzenia, dobrych win, piw, miodów, dań, owoców, warzyw, kwiatów, ziół. I coś, co mnie najbardziej ucieszyło: stoisko z porcelaną. Oprócz jak najbardziej współczesnej ceramiki, można było kupić porcelanę z lat 60, która staje się znowu bardzo modna,.
Jestem namiętną wielbicielką pięknej porcelany, fajansu; wolę odmówić sobie czegoś innego, aby piękna filiżanka za sporą kwotę trafiła do mojej szafki. Jednak okres lat 60-tych, porcelana, która towarzyszyła mi od zawsze, nie jest dla mnie łakomym kąskiem. Wiem jednak, że wiele osób kolekcjonuje właśnie takie przedmioty. Gdyby ktoś zajrzał do mojej szafki trafi także i na resztki serwisu z lat 60-tych, jakieś pojedyncze filiżanki, na które patrzę coraz bardziej łaskawym okiem, ale nie do tego jednak stopnia, aby sąsiadowały z XIX wiekiem.
A jednak doradzam wszystkim spojrzenie na domowe szafki i kredensy, może znajdziecie tam porcelanę po rodzicach i dziadkach. Jeśli znajdziecie stare figurki z Ćmielowa, talerzyki, patery, projektowane przez doskonałych projektantów, warto wystawić je na światło dzienne.
Ale jeśli myślicie, że refleksja taka była jedynym pożytkiem płynącym z mojej wizyty na Festiwalu to jesteście w błędzie. Kupiłam także na bułgarskim stoisku konfiturę z róży do moich rogalików i czerwone wino, kupaż, mieszankę Cabernetów i Merlota, który z obiadową kaczką smakował doskonale. Myślę, że mógł wchodzić w konkurencję z francuskimi winami. Przynajmniej tak uważali biesiadnicy. No i na zakończenie kawa tym razem była w niedobitkach starego serwisu.
Komentarze
Bardzo lubię jedzenie na dworze, niestety w tym roku pogoda nie sprzyja, herbata szybko stygnie, bo wieje, albo deszcz pada do filiżanki. I po co ja się starałam o porządne stoły i ławy?
Dzisiaj ładna pogoda, jakby tak jeszcze trochę pobyła, to zamiast sianokiszonki można by zebrać siano.
Wybierałam się na ten Festiwal Kulinarny w Ogrodzie Botanicznym, ale niestety nie dotarłam i szkoda 🙁 Może uda się za rok.
Dwa dni temu nasza koleżanka opowiadała nam, jak to płakała rzewnymi łzami patrząc na swoją potłuczoną porcelanę. Z niewiadomych przyczyn obłuzowała się półka w kredensie i wszystko potłukło się „w drobny mak”. Nawet nie było co sklejać.
Tragiczny dzień w życiu kolekcjonerki porcelany.
a u mnie dziś awaria wody .. rury wymieniają już tydzień i co chwilę mają jakąś wpadkę …
a w temacie wody to wczoraj echidna poradziła nam jak cytryny oczyścić ze środków konserwujących …. należy moczyć cytryny w zimnej wodzie przez 24 godziny … zmienić wodę i moczyć ponownie 24 godziny .. i można je np. zasalać do kiszenia …
Myślę, że wątpię, Jolinku, ale jestem już na tyle stary, że wiem, że z mądrościami ludowymi nie wygram.
babilas to jaki masz sposób na cytryny i inne cytrusy? …
Sposób na cytrusy – albo nie zastanawiamy się zbytnio nad tym, czy konserwanty są szkodliwe czy też nie, albo kupujemy owoce z ekologicznych upraw w sklepach ze zdrową żywnością. Bywają także w zwykłych supermarketach, choć akurat nie wtedy, kiedy chcemy je kupić. A sklep ze zdrową żywnością jest gdzieś daleko, więc kupujemy takie owoce, jakie są. Akurat ta sprawa mnie dotyczy, bo także kiszę cytryny/ to wpływ Echidny/ i przygotowuję skórkę pomarańczową.
Jolinku – to był początek przepisu na cytryny z solą na sposób marokański. Na Twoje pytanie, czy taka procedura oczyszcza cytryny z środków „jakiśtam”, w tym konserwujących, odpowiedziałam
: może. Niewątpliwie trzeba cytryny kupne w sklepie myć. Najlepiej w ciepłej wodzie. Niektórzy radzą przelać wrzątkiem. Z pewnością z czegoś oczyszczą.
Przepraszam za zamieszanie wywołane moją niezbyt precyzyjną odpowiedzią.
Myję w gorącej wodzie, choć podejrzewam, że zimna nie zrobiłaby wielkiej różnicy, i tyle.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Dobry wieczór,
ciąg dalszy skoku w bok: http://www.eryniawtrasie.eu/23495
Tego lata tylko dwa razy jadłam na świeżym powietrzu, w ogrodzie u kuzynki męża. Kilka razy grillowalismy u nas na tarasie, ale jedliśmy w domu, bo na zewnątrz było za zimno i mokro. Za to dziś piłam kawę na tarasie kawiarni przy plaży. Tło było więc bardzo piękne. To była pierwsza część spotkania z koleżankami. Druga część to film ” Tulipanowa gorączka”; kino raczej kobiece. Wśród kilkunastu obecnych pań zauważyłam tylko jednego pana. Historia trochę naciągana, ale wizualnie film wspaniały.
Wybrałam się też dziś po jarzębinę. To już najwyższy czas, bo sporo owoców jest suchych. Będę miała trochę pracy z przebieraniem. A moja przydomowa jarzębina, której nie zrywam, wygląda jeszcze bardzo ładnie i nie schnie. Po drodze sprawdziłam, czy dojrzał czarny bez. Okazało się, że prawie połowa owoców na krzewach obeschła. Dziwne, przy tak częstych opadach . Będę musiała się pospieszyć, bo wkrótce nie będzie czego zbierać.
Czas minął jak z bicza strzelił – tym porzekadłem możemy określić nasze warszawskie spotkanie w duchu blogowym i lwowskich, kulinarnych okolicznościach.
Nawet powrót w płaczącą za odchodzącym latem warszawską nocą, nie zakłócił przemiłego spotkania i pozawirtualnych rozmów przy pysznościami zastawionym stole.
Dziękujemy serdecznie.
Echidna i Wombat
Co na cytrynach (cytrusach) jest, co od człowieka pochodzi? Po pierwsze, mogą być (i najczęściej bywają) woski (zazwyczaj pszczele, ale czasami roślinne), które służą temu, żeby owoce się błyszczały jak psu jaja (że pozwolę sobie na taką wojskową metaforę), cieszyły oko konsumenta i nie wysychały. Jest to ogólnie nieszkodliwe, zwykle zresztą tego wosku na cytrusach nie jest dużo (ale z jabłkami to czasem potrafią zaszaleć, zwłaszcza że tam stosować można i parafinę i tzw. woski mikrokrystaliczne). Ciekawą substancją pochodzenia naturalnego jest szelak – jest to ochronna wydzielina pluskwiaków z rodziny czerwców, zbierana i rafinowana w Azji (stosowany na owocach importowanych z Tajlandii, Indii i okolic).
Po drugie, jest dość agresywna chemia, która zabezpiecza owoce przed pleśnieniem i gniciem w trakcie transportu, przechowywania i ekspozycji na sklepowych półkach (to są miesiące i tysiące kilometrów). Obecnie najczęściej stosuje się preparaty zawierające enilkonazol, który wnika niestety wgłąb skórki (ale głębiej, na szczęście, nie), ale już “wyniknąć” stamtąd tak łatwo nie chce. Dawniej powszechnie stosowano bifenyl, ale na szczęście Unia w 2005 wycofała go z list dopuszczalnych konserwantów. Ten sam los czeka (mam nadzieję wkrótce) tiabendazol i ortofenylfenol (one są powierzchniowe, ale dość paskudne).
Что делать и как жить? Umyć cytrusy w ciepłej wodzie, żeby usunąć z powierzchni to, co można usunąć. Jak potrzeba ze skórką, to znaleźć cytrusy certyfikowane ekologiczne (bio); one są kilka razy droższe niż te normalne, ale to dlatego, że gorzej się przechowują i transportują. Nie bardzo wiem, dlaczego enilkonazol miałby się “odmoczyć” w zimnej wodzie – to jest związek mało mobilny i skoro tygodniami mozolnie i powolnie wchodzi w skórkę, to raczej w 48 godzin się go nie pozbędziemy. Ale przecież nie wiem wszystkiego, może są jakieś nowe badania naukowe, które właśnie tego dowodzą?
A w podsumowaniu: gdybyśmy jedli cytrusy ze skórką codziennie, to należałoby się może bardziej przejmować tym enilkonazolem. A tu przecież, jeśli dobrze zrozumiałem, chodzi o sprokurowanie czegoś, co będzie unikatową delicją do zjedzenia pare razy w roku – co nam te pare miligramów zaszkodzi, skoro cały świat pełen innych kancerogenów? A jeśli ktoś jest głęboko przekonany, że jego metoda odczyniania złych uroków (i złych chemikaliów) jest skuteczna, kimże ja jestem, żeby temu szczęściu stać na przeszkodzie?
Babilasie,
Kolejny raz zaskakujesz. Słyszałam już o koszenili z czerwców ale szelak to dla mnie nowość. To z tych samych pluskwiaków?
Ewo: Koszenila (E120) z Dactylopius coccus (Nowy Świat), szelak (E904) z Kerria lacca (Stary Świat). Czerwców podobno osiem tysięcy gatunków.
Szanowne Panie!. Wyjaśnijcie jedna rzecz. Od trzydziestu pięciu lat do posolenie garnka z ziemniakami służy nam jedna łyżeczka. Taka z czasów „komuny”. Aluminiowa. Garnek, właściwie się nie zmienia, 8 średniej wielkości ziemniaków, dla dwóch osób. 25 lat temu dodawałem 3/4 łyżeczki soli do tych ziemniaków (pyrów). Teraz i dwie łyżeczki to mało. Moja Mama mówiła, że przed wojną (II) cukier był słodszy. Nie wierzyłem. Teraz wierzę. Czym nas karmią???.
Od dwóch lat snami o potędze.
Odkąd przeczytałam „My na wyspie Saltkrakan”, soląc, pomrukuję „soli do woli”, ale solę bardzo skąpo.
Krystyno, książka bardzo. Filmu jeszcze u nas nie grają.
Wypycham pana męża na „To”. Młody był, mówi że świetne. Nie pójdę, bo posiedzieć na podłodze z zamkniętymi oczami i palcami w uszach mogę, za darmo, w domu. Poza tym, podobnie jak w przypadku Tolkiena, mam swoją wizję i nie chcę stłamszenia inną.
Mam wrażenie, że te nowe sole mają jakieś domieszki, może rozpuszczalne, ale mniej słone. Jak kiedyś rozpuszczałam sól do kiszenia ogórków, to na dnie było coś podobnego do piasku. Może to nie jest sól warzona, a mielona? Cukier, zwłaszcza puder, jest zdecydowanie mniej słodki, to czuć w cieście. Placki bezowe na tort mocca nie wychodzą ze zwykłego cukru, jedynie z rafinady, a niegdyś można było używać zwykłego za 10,50/kg (rafinada, czyli rafinowany kosztował 13,10 zł/kg) Teraz ten rafinowany jest trudno kupić, ale w niektórych sklepach bywa.
Nawet nostalgia nie jest taka, jak dawniej bywała…
bukraba
przed wojną sól była słońsza? 😉 A może receptory wrażliwsze?
A jak z soleniem innych potraw, poza ziemniakami? Też musisz sypać więcej?
1. Daj zbadać sól, której używasz, na zawartość NaCl. Jeśli nie ufasz deklaracji na opakowaniu.
2. Kup jakąś zagraniczną sól (np. morską) i porównaj z tą, której używasz do gotowania ziemniaków. Zrób eksperyment z gotowaniem ziemniaków (takie same ilości) z taką samą ilością różnych soli…
Czytam, że owoce i warzywa w Polsce nie zawierają pestycydów. Raz z powodu profesjonalności producentów, a drugi – z biedy.
To bardzo pozytywna wiadomość. Bo na bogatym Zachodzie to co i rusz wynajdują pestycydy w czym popadnie. Zbadają i zaraz trąbią, i ludzi straszą 🙁 Choć poniekąd dzieje się coraz lepiej i profesjonalność zatacza coraz szersze kręgi. Takie na przykład winogrona deserowe (uva Italia) jak miały na sobie ślady 5-6 różnych trutek, to teraz mają tylko trzy. Ale i tak należy je porządnie umyć przed spożyciem, najlepiej najpierw gorącą, potem zimną wodą. Ale i tak lepiej nie jeść za dużo na raz.
Amerykanie to w ogóle wszystko trują, a potem ustalają listy najbardziej zapestycydowanych. Prym wiodą truskawki (70 proc. z 35 000 próbek zawierało pestycydy), za nimi szpinak, nektarynki, jabłka, brzoskwinie, gruszki, czereśnie, winogrona, seler naciowy, pomidory, papryka, ziemniaki – to tzw. Parszywa Dwunastka (Dirty Dozen 2017)
Pocieszające jest, że awokado plasuje się na dalekiej 50. pozycji, tuż za kapustą i ananasem.
Żaba ma nostalgię wyliczoną do roku, miesiąca, dnia, godziny, grama i reszty SI.
Dobranoc.
Jak tu spać, kiedy Nemo!
Ale trzeba. Jutro znowu pobudka ciemnym skoroświtem. Dzisiaj/jutro doczytam, jak Nemo omija pestycydy.
Definitywne dobranoc.
Żabo
do kiszenia ogórków używam soli kamiennej. Po jej rozpuszczeniu zostają czasem ślady iłu lub bardzo drobnego piasku. A słona jest tak samo jak wszystkie inne sole.
Do soli kuchennej dodawany jest środek przeciw zbrylaniu np. E 536, czyli żelazocyjanek potasu – do 20 mg/kg. Poza tym 0,0025 proc. jodku i 0,025 proc. fluorku
Haneczko 😀
Jak omijam? Uprawiam wszystko bez używania środków ochrony roślin, sąsiedzi też. Czego nie mam w ogrodzie, kupuję BIO. Od wiosny do zimy nie kupuję żadnych sałat ani warzyw, jemy, co urośnie, sezonowo, po kolei do wypęku, to potem nie tęsknimy za importowanym.
Teraz na przykład posadziłam ca 40 kalafiorów zimowych na wiosenne obżarstwo. Dla nas i dla przyjaciół. Aktualnie toniemy w pomidorach, ogórkach, fasolce szparagowej, fenkułach, cukiniach, botwinie, kalarepie, gruszkach… Rozdaję, zamrażam, pomidory przerabiam na sok i przecier, z gruszkami co trzeci dzień robię tartę Tatin. Mizeria nam jeszcze nie obrzydła, choć jemy co drugi dzień od lipca.
Jabłek i śliwek w tym roku niet, może dostaniemy od znajomych, ale w wielu miejscach wymarzły. Były za to czereśnie, truskawki, mnóstwo malin, nieco moreli, parę fig do zjedzenia na surowo.
No i ukoronowanie BIO – czarne jagody z wysokogórskiej hali powyżej 2000 mnpm. Wczoraj uzbieraliśmy ponad 5 kg, dzisiaj zbocza już są pod śniegiem 🙁
Niemcy zbadali 30 rodzajów wina i tylko w dwóch nie było pestycydów 🙁
dzień dobry …
echidno za szybko słuchałam …. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Ło Matko, Nemo- 5kg jagód! Ile czasu zbieraliście? Ja przy zbieraniu jagód wymiękam już po kwadransie. Czy będziesz te jagody zamrzażać?
Ten środek przeciwko zbrylaniu jest zapewne dodawany również do cukru pudru.
Pamietacie, kiedyś cukier puder kupowało się często w postaci jednego kamiennego bloku. Kiedy robiłyśmy jakieś ciasto z moją Mamą, to ucierałyśmy cukier puder na tarce w miarę potrzeb 🙂
Zbieranie jagód jest żmudne. Za to jarzębinę zbiera się bardzo szybko, ale jej przebieranie jest zniechęcające. Obawiam się, że całości nie podołam i część owoców wyrzucę.
Haneczko,
poczytałam trochę o filmie ” To” . Gdybym była w wieku Twojego Młodego, wybrałabym się chętnie i pewnie by mi się podobał, ale już wyrosłam z tego gatunku.
A co do odczuwania smaku – na pewno wrażliwość receptorów smaku się zmienia. Wystarczy kilka dni nie używać cukru i nie jeść nic słodkiego/ można, można, to naprawdę nic trudnego/, a potem nawet mało słodkie owoce wydają się bardzo słodkie, a do słodzenia wystarczy minimalna ilość cukru. Tak jest też z solą.
Uwaga Krystyny dotycząca odczuwania smaku jest bardzo słuszna. Mam dokładnie te same doświadczenia.
Haneczko godz.22.35 – pozwól, że prześlę Ci ajlawju 🙂
ja niestety z rodzinnych skarbów mam bardzo mało pamiątek … nie stać nas było by sobie kupić jakieś drogie i ładne zastawy więc wybrałam tanie i jednolite wyroby z porcelity tego typu jak ten dzbanek …
https://www.google.pl/search?q=br%C4%85zowa+ceramika+z+Pruszkowa&rlz=1C1AOHY_plPL709PL710&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiUqvum6KHWAhULZlAKHWslAtEQsAQIJQ&biw=1280&bih=675#imgrc=7M1JQFC6bQiZPM:
mam wszystko takie samo: zastawa obiadowa, deserowa, kawowa, półmiski, cukierniczki, wazy, maselniczki, sosjerki itd. … kupowałam prawie hurtowo by zawsze mieć wszystko na zapas … czasami i teraz dokupuję pojedyncze sztuki na bazarkach od różnych babć i dziadków … ponieważ wszystko jest jednakowe to zupełnie dobrze wygląda tak zastawiony stół i pozwala na dodawanie innych kolorowych akcentów by było miło popatrzeć …
posiadam kilka ładnych filiżanek do kawy lub herbaty bo dostałam je w prezentach z różnych okazji … ale raczej stoją i ładnie wyglądają … 😉
No niestety rewolucje i wojny pozbawiły moja rodzinę majątków i prawie wszystkich pamiątek, ratowało się życie, zostały pojedyncze zdjęcia, jedna srebrna łyżka, a rodzinne sygnety padły łupem złodzieja.
o widzę, że wszystko pokazuje … pierwszy kubek to ten kolor i wzór …
ewo słyszę, że na Waszym blogu wszystko gra …;) .. natłukliście tych kilometrów …
Nemo, do kiszenia ogórków używam soli kamiennej, bez jodu i innych dodatków. Za niejodowaną solą trzeba się nieco rozejrzeć, ale są sklepy gdzie można ją kupić
Natomiast w Kołobrzegu bije źródełko specjalnie stworzone do kiszenia ogórków. Woda w nim jest dokładnie tak słona jak powinna być na zimowe ogórki, wystarczy zalać.
Ewo-obejrzeć ruiny docenione przez UNESCO to był oczywiście obowiązek prawdziwego turysty 🙂 ale ja z Twoich opowieści wyłowiłam natychmiast wzmiankę o pierożkach manti 😉 Znalazłam więc przepis oraz film o tym, jak je przygotować oraz podawać: http://www.tureckakuchnia.pl/nowosci/pierozki-manti/
Wyglądało optymistycznie, a tu znowu pada.
Tutaj Zloty Stok,
tez pada co rusz, ale mamy to gleboko w powazaniu i pijemy szampana urodzinowego niepiszacego co prawda, ale czlonka Blogu, bywajacego na wszystkich Zjazdach poza Zjazdem, ktorego nie bylo.
Dopiero teraz podlaczylam sie do internetu, od paru dni sie nie dalo.
Juz po dwoch Zjazdach, pierwszy oczywiscie Lasuchow, a drugi mojego (jedynego roku) geologii.
I na pierwszym, i na drugim bylo pysznie, z tym, ze wielu ludzi z geologicznej grupy nie widzialam z tamtych czasow, trzeba liczyc okolo 40 lat. Na zrazie, bo idziemy cos zjesc
sto lat dla Jerzora …. 🙂
Danuśko,
Bo przyjemności dla ciała należy cenić na równi z przyjemnościami dla ducha. A kuchnia turecka ma wiele do zaoferowania w tym zakresie 😉
Poza tym mniejsza o UNESCO, te okolice i TE dywany nas zauroczyły…
Wlasnie lekutko opijamy Jerzora urodziny 65, po pobliskich pagorach zrobil dzisiaj ponad 70 km. na rowerze, jakby mu kto kazal.
Wiekszosc facetow ma ambicje pod tytulem „para w gwizdek”, ale niech im bedzie.
Sto lat i wszystkiego najlepszego dla Jerzora!
Jerzorowi – najlepsze życzenia!
Popadało zdrowo, zagrzmiało i zapadła ciemność, po paru godzinach jasność wróciła, znaczy i prąd, i słońce.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Ten toast dobrze pasuje do Jerzora 🙂
dzień dobry …
u nas wiatrowo …. od kilku dni samoloty do lądowania lecą nad moim domem i wieczorem mam widok za milion dolarów …
jeszcze się pochwalę, że w ramach podziękowań za opiekę nad dziewczynkami w Urlach dostałam książkę …
https://www.swiatksiazki.pl/ksiazki/jedz-mala-ksiega-szybkich-dan-nigel-slater-4945998/
bardzo ładnie wydana ale jeszcze czeka na przegląd …
a w ramach przyjaźni dostałam …
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,21083,W-kuchni-mamy-i-corki
chyba tu pisano o niej a moja nowa półka z książkami rozpoczęła swój byt … 😉 …
obie książki czekają na zimowe wieczory …
Jolinku-bardzo sympatyczne prezenty 🙂
Dla Jerzora spóźnione, ale serdeczne uściski urodzinowe!
Dolaczam do spoznionych zyczen dla Jerzora, wszystkiego najlepszego !
Z ksiazek kulinarnych dostalam ostatnio „Niebo na talerzu” Beaty Opalanki. Pieknie wydana, proste przepisy z osobistymi nutkami. Zagladam do blogu pani Beaty, sympatyczna postac.
Jolinku, dostalas piekne prezenty. Mala Ksiega Slatera jest bardzo zachwalana.
Dla Jerzora urodzinowe serdeczności 🙂
Książek kulinarnych u mnie dostatek, bardzo lubię do nich zaglądać i poczytywać dla przyjemności, jeść oczami piękne zdjęcia i aranżacje, czasem porównywać rozmaite smaki i proporcje. Rzadko służą mi jako przepisy, ale raczej inspirują. Tych wspomnianych przez Jolinka akurat nie mam i już mi żal…
Znowu w trasie: http://www.eryniawtrasie.eu/23551
Muszę powtórzyć, bo nie wpuściło mi życzeń dla Jerzora z powodu zafiksowania. Powtarzam z myślnikiem, bo treści nie zamierzam zmieniać.
Jerzor wyjątkowo op-ornie się starzeje. Tak trzymaj Jerzor!
Zrobiłam dzisiaj rzodkiewki Irka. Poczekam przypisane parę dni i zobaczę, co będzie.
Krystyno, to nie kwestia wieku. Lśnienie Kubricka było znakomite, Misery też. Filmy są dobre lub złe, niezależnie od gatunku ale nie należy się zmuszać. Mnóstwo doznań nam umyka i trzeba się z tym z godnością pogodzić.
Nie zawędruję tam, gdzie wędruje ewa, ale liżę, przez szybkę.
Mialam ciężki dzień, ale minął.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry ….
zimno …
dziś pomidorowa i racuchy bo Amelka z koleżanką mnie odwiedzi … 🙂
w tym roku zrobiłam bardzo mało papryki marynowanej bo mi jakoś umknął sezon … nie miałam też dużej motywacji do wekowania bo mam jeszcze zapasy na rok … a Wy co wekujecie na zimę? …
Dzień dobry!
Haneczko droga – nie powiem „jak miło!” ale dziękuję za dobre słowo 🙂
Ciąg dalszy: http://www.eryniawtrasie.eu/23586
Ewo, miło trochę powspominać, w Kapadocji byłam wieki temu, ale to bardzo urokliwa kraina. Mieliśmy wtedy świetnego przewodnika, Turka , który studiował w Polsce , a potem wykładał polski na Uniwersytecie w Stambule, w wakacje dorabiał sobie z turystami.
Jalinek dobrze pamięta, o książce ” W kuchni mamy i córki” była już tu mowa http://adamczewski.blog.polityka.pl/2016/11/15/uczyc-czy-nie-uczyc/
Zabrałam się za czarny bez zerwany przedwczoraj przy dobrej pogodzie. Dzisiejsza pogoda zniechęca do wyjścia z domu, więc można zająć się domowymi pracami, choć bez entuzjazmu.
Krystyno czyli dobrze mi się kojarzyła książka z wpisem blogowym .. faktycznie mało miło na dworze …. szalik i kurtka nieodzowne ..
nieodzowne ładne słowo … 🙂
ja dziś tylko zrobiłam na szybko niby deser z brzoskwini (które były na musiku) w syropie po jarzębinie … będzie do naleśników na dwa razy ..
Nadal zimno.
I byle jako pogodowo. Jerzor zrobil dzisiaj na rowerze 78 km, w terenie raczej podgorskim mocno. Jakies Srebrne Gory i inne okolicznosci geograficzne, zdjecia tez robil, co zapodam w odpowiednim czasie.
Poniewaz pogoda paskudna, oddalam sie literaturze, wylegujac sie na kanapce. „Zawsze nie ma nigdy” – wywiad w formie ksiazkowej z Jerzym Pilchem. Nie znosze faceta, ksiazke kupilam dlatego, zeby sie wreszcie cos dowiedziec o nim – doczytalam do polowy, teraz lepiej go rozumiem, co nie znaczy, ze natychmiast polubie jego ksiazki. staralam sie bardzo. Ale to nie moja polka chyba i nie bede sie zmuszac.
Tyle na zrazie…
Małgosiu,
Kapadocja nadal piękna ale bardzo skomercjalizowana i pełna turystów. Opuszczaliśmy ją z mieszanymi odczuciami. Ale warto było tam pojechać.
Z Kapadocji mam jeszcze jedno dobre wspomnienie. W zamieszaniu przy wyjściu z restauracji została tam moja torebka a w niej pieniądze, dokumenty, telefon. Odjechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów jak się zorientowałam, że jej nie mam. Wróciliśmy, pytamy, jest oczywiście, schowana przez obsługę, żeby nie zginęła. Takie zdarzenia przywracają czasem wiarę w ludzi.
mój komputer umiera ze starości … nie można już dodać pamięci a czyszczenie dysku i usuniecie zbędnych programów nic nie daje bo antywirus zjada całą wolną pamięć .. może być tak, że zanim kupię nowy ten zdechnie … jakby co to to będzie tylko techniczna przerwa …
Małgosiu,
Bo w Turcji ludzie są jak wszędzie: i dobrzy i źli…
Za zdrowie wędrowca na szlaku!!
Za zdrowie!
Za wędrowca.
Malgosiuw,
mielismy takie gapiowskie nieszczescie w Klodzku z Mlodymi (wtedy Lebkami). Maciek zostawil na stoliku niewielka torebeczke z paszportami, kartami, kasa itd, zaplacil za obiad wczesniej i chyba napiwek zostawil spory, potem troche zamieszania…zanim sie zorientowal, co sie stalo, kelner juz biegnal za nami kawalek drogi. Ludzie sa na ogol porzadni 🙂
Na Zdolnym Slasku nadal zimno, aczkolwiek wiatr odpuscil. Nadal szukamy mieszkania we Wroclawiu – pisalam, ze mieszkanie mieszkaniem, ale 3 obrazy od Kuzynki Magdy nabylam droga kupna? Te, ktore cos dla mnie znacza. Zdeponowalam je u Danki-mojej mlodszej siostry.
Troche mnie przeraza logistka calego tego wydarzenia, ale Jerzora to nie przestrasza – wezmiemy firme! „pozamiatane”, l czesc. co bylo do zrobienia, zrobilismy, pora na telesfora czyli emeryture (tamtad}. Pojezdzic sobie leniwie po europejskich okolicznosci przyrody, a jest tego od zarabania, jak mawiala Nisia.
Wedrowiec na szlaku poszukuje swojego miejsca na starych szlakach, ktore sie swojsko czuja zmieniaja, ale sa swoje. Dobranoc!
Powodzenia, Alicjo.
Gdyby Jerzor zdecydował się przejechać nieco więcej kilometrów, zapraszamy do nas.
A mój brat odwrotnie. Jak był młodszy to wybierał sie na emeryturę do Polski, teraz nie chce.
Pyro Młodsza – ściskam urodzinowo 🙂
Alicjo – powodzenia w realizacji planów.
Babilasie – wybacz, ale ma miłość do dondurmy okazała się silniejsza od współczucia dla orchidei 😳
http://www.eryniawtrasie.eu/23633
Dla Pyry Młodszej i Ryby uściski urodzinowe i życzenia wszystkiego najlepszego!
Brakuje Pyry, pamiętała o wszystkich możliwych rocznicach i imieninach.
Wszystkiego najlepszego, Solenizantki!
Co za faux pas! Najlepsze życzenia Rybo!
No, jestem znowu.
Dla Ryby i Mlodszej szczere i gorace zyczenia! Jak to Pyrom, ni mniej, ni wiecej!
Doczytalem, rzecz jasna, doniesienia i sprawozdania z Blot z przed dwoch tygodni. Jeszcze mi zal, ze nie moglem tam byc. Bawiliscie sie dobrze, pojedliscie i wypiliscie jak nalezy. I – prawidlowo!
Gdyby nie nieplanowy wypad do Ewy w lipcu, nie widzialbym tego roku zadnej, zadnego z Was. Teraz jestem w domu i spogladam (nadal, przewaznie) przez okno. Mimo dosc wyraznych postepow podczas tych trzech tygodni, stale nie mam na tyle kontroli nad soba, aby miec ochote na wycieczki. Nawet nie mam ochoty wyjsc na grzyby. A, to juz cos znaczy! Nie ma jednak powodu do rozpaczy, gleboko wierze w rychla poprawe. Nb, wszelkie badania po operacyjne wskazuja na „czysta” sytuacje.
Obrazki Ewy z Kapadocji przypomnialy mi bardzo udany wypad szesc lat temu. Warto tam pojechac.
Pepegorze, miło Cię widzieć, szybkiego powrotu do zdrowia.
Lepiej z PISu posłów orać,
Niż nie kochać A. Jerzora!
Nieco soóźniony „lepiej”, ale lepiej niż wcale. Zdrowia druhu!
Absentowałem się blogowo, ale Ewa zachorzała. Pogotowia, szpitale i takie tam. Teraz już wszystko jest w porządku, kobita w domu. Robię za salową, pielęgniarkę, kucharkę i sekretarkę tyż! Szczęśliwy jestem, bo i poklepać (w ramię) już mogę.
Pyreńki – ściskamy Was serdecznie!
Zdrowiej Pepegorze. Cierpliwie i powolutku, byle skutecznie.
Cichalu, poklep, z uczuciem i wyczuciem, także ode mnie.
Pyra Młodsza świętuje z zatokami. Kaszle, kicha i próbuje nie dogorywać.
Cichalu, życzenia zdrowia przekaż proszę Ewie.
Turcja nie tylko Kapadocją stoi: http://www.eryniawtrasie.eu/23720
Pepe – zdrowiej szybko!
Chorzy,
zadanie bojowe – natychmiast zdrowiec, ale juz!
Oj, nie rozpieszcza nas pogoda, ale Jerzor nie odpuszcza, „pojechal na rower”… samochodem :roll:)
Znalazl sobie jakas trase, tez rejony Srebrnej Gory, ale woli podjechac kawalek drogi samochodem, bo na trasie Kamieniec-Zloty Stok remontuja most i kawalek trasy jest bez nawierzchni asfaltowej, a to przeciez bardzo szkodzi jego rowerowemu rolls-royce”owi.
Podziekowania za zyczenia od Jerzora.
Cichalu, ostroznie poklepuj! Najlepiej kwiatkiem.
Ewo: dobrzej nam, dobrzej!
Pepegorze, Ewo, odzyskujcie jak najszybciej forme, zdrowia, zdrowia, zdrowia!
Wczoraj, pierwszy raz od wielu lat, słyszałam kombajn (-y?) pracujący w nocy. Niegdyś w sierpniu „na musiku” kosiło się zboże do późna, dopóki rosa nie spadła, ale we wrześniu na polach już było wszystko pozbierane, może z wyjątkiem gryki; teraz było tak mokro, że wjechać w pole nie dało rady, dopiero ostatnie dni nieco suchsze, więc kto może i ma jeszcze po co, stara się za wszelką cenę zebrać dość smętne resztki. Gryka, której było bardzo dużo (jak na grykę) posiane, wygląda raczej smętnie, z gryką tak bywa, kwitnie pięknie, a potem nie ma co zbierać.
„…gryka jak snieg biala…”
My ciagle w drodze, ale jutro rano opuszczamy goscinne progi w Zlotym Stoku i jedziemy na po pierwsze do miasteczka, w ktorym ja sie urodzilam i mamy tam nie tylko rodzine, ale nasza ulubiona dentystke, na po drugie z Jerzorem nie sposob sie umowic serio, co potem.
Niech ta…
Pozdrowienia sereczne dla wszystkich!
Dzień dobry 🙂
kawa
Mój laptop ogłupiał i na wszelkie próby odpowiada: „nie można odnaleźć strony”, i dopiero trzeba go wyłączyć i włączyć z powrotem, żeby coś z niego wycisnąć, ale za chwilę sytuacja się powtarza. Wczoraj wieczorem, aż mnie nosiło, bo nie mogłam sprawdzić pogody – Bogiem a prawdą i tak się nie zgadza – na blog też nie mogłam wejść wychylić kielicha za wędrowca.
Dzisiaj urodziny Eski, nie chwalęcy, wczoraj zrobiłam jej „tort dla Krystyny”, jak go wyjmowałam z samochodu, stal w dużym kartonie na tylnym siedzeniu, wskoczył mi kocur do samochodu i ogłupiały (nie ten samochód, czy co?) zaczął przeskakiwać z siedzenia na siedzenie, i mimo otwartych przednich drzwi, wybrał drogę przez tort i moje ramię. Tort jakoś osłoniłam, ale przechyliłam i się nieco rozjechał. Trochę go sama poprawiłam, ale Eska, która już tak samo uszkodzony tort urodzinowy mojego wnuka zgrabnie doprowadziła do ładu, też dała sobie radę z tym, jak mi potem powiedziała, za pomocą wstrząsów i marmurowej deseczki przyłożonej z boku. Ja natomiast wymyśliłam, że do transportu należy taki tort zabezpieczyć przez wbicie kilku patyczków do szaszłyków.
Rosa jest potężna, może za godzinę, albo raczej dwie, wyschnie i będzie można zacząć działać w polu.
Dedykacja dla Cichala:
http://arturandrus.bloog.pl/id,5252502,title,Piec-klaczy-czyli-piec-klaczy,index.html?smoybbtticaid=619e3a
Pozdrowienia dla chorujących i powracających do zdrowia 🙂
Dla Eski serdeczne uściski urodzinowe wraz z życzeniami zdrowia i wszystkiego najlepszego. Chociaż według kalendarza blogowego to będą dopiero jutro, czy można to wyjaśnić?
Jagódko – 🙂
Ewa już śmiga po wiosce i dyryguje jak zawsze. Ta ma zdrowie do choroby…
Dostosowała się do życzeń, za które dziękuje!!!
Dzien dobry!
Dzisiaj czy jutro, niewazne, mozemy przeciez obchodzic dwa dni urodziny Eski, ktorej zyczymy wszystkiego najlepszego, a zdrowia przede wszystkim 🙂 I prosimy dostosowac sie do zyczen!
Pozdrowienia dla wszystkich z pochmurnego, a momentami deszczowego Wroclawia.
Zapraszam do ulubionego miasta:
http://www.eryniawtrasie.eu/23745
Doszliśmy z Witkiem do wniosku, że normalny bloger, z naszego jednego wpisu zrobiłby trzy. Chyba jesteśmy nienormalni: http://www.eryniawtrasie.eu/23810
Powiedzmy, że Eska ma urodziny 18/19 i będzie dobrze 🙂
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za Eskę!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Zdrowie Wędrowca i Świętujących!
Esko,
ściskam Cię urodzinowo i życzę zdrowia.
Ewa Cichalowa już wydobrzała a Pepegor jest na dobrej drodze do powrotu do formy.
A pogoda okropna. Właściwie ciągle pada deszcz. Nie wiem, czy będzie złota jesień. Obawiam się, że moje winogrona nie zdążą dojrzeć z braku słońca. Grzybów podobno jest sporo. W sobotę i niedzielę był u nas wnuk, ale z powodu braku kaloszy/ ze starych wyrósł, nowe jeszcze nie kupione/ nie wybraliśmy się do lasu. Za to widziałam w supermarkecie bardzo ładną grzybową ekspozycję – drewniana skrzynka z borowikami/ 39,99 zł za kg/ i koszyczki kurek, a dookoła mech. Tymczasem korzystam z moich zapasów mrożonych kurek.
Grzybow jest chyba od licha i jeszcze troche, jadac przez Polske od polnocy na poludnie przy kazdym lesie mnostwo samochodow, a to o czyms swiadczy. Poza tym dzisiaj na rynku w Ziebicach widzialam spora skrzynke wspanialych prawdziwkow, nie bylo ceny, a nie chcialo nam sie wchodzic do sklepu, przed ktorym skrzynka byla wystawiona, ale bylo na co popatrzec, zrobilam zdjecie.
Co do kurek, wlasnie bylismy w restauracji pensjonatu we Wroclawiu, w ktorym sie zatrzymalismy juz po raz trzeci – poledwiczki wieprzowe w sosie kurkowym to poezja, a porcje wielkie.
Tutaj dobrze karmia!
Popijamy portugalskim winem, ktore polecila nam nasza zaprzyjazniona od lat paru dentystka, przezornie kupilismy wino w sklepie, zeby nie przeplacac w restauracjach, w koncu nasi Rodzice tez naokolo-krakowiacy, jak widze taka przebitke na cenach, to przede wszystkim od tego mi watroba by zgnila.
A poza tym jest cudnie, jak to na wakacjach, kiedy tylko musisz pamietac o tym, zeby zdazyc na samolot.
Mrusiatka vel Prosiaczek brak 🙁
W Warszawie (może gdzie indziej też można) mój szwagier kupił już poszatkowane prawdziwki. Do rana wyschły w suszarce i z kilograma zrobilo się 7,5 dkg. Pytanie: ile kosztuje kilogram suszonych prawdziwków?
Zależy od zawartości borowika w borowiku, a konkretnie od proporcji pomiędzy trzonem a kapeluszem w suszu. Same kapelusze to od 400 zł wzwyż; krajanka z trzonami 250-300 zł. Za kilogram oczywiście.
Esko, wszystkiego najlepszego na ten dzien kolebkowy! Zycze drugich tyle lat!
Zycze sobie ponadto, tak calkiem prywatnie, abyscie, razem z Zaba, nadal produkowaly tak doskonale maslo, jak i ten „wulkaniczny” twarog!
A tak ogolnie, musze odniesc sie do artykulu Pani Barbary, w ciagle jeszcze aktualnym numerze drukowanej POLITYKI o: KROLIKU!
Bardzo niedawno, przy sanatoryjnych rozmowach przy stole, wymienialismy rozne doswiadczenia, ktos wymienil z szeregu drobiowych alternatyw i krolika. Zaraz sie skorygowal, ze nie o to mu chodzilo. Ja na to: pawda, bo to tylko do pasztetu jest dobre. Wiem, ze sie sprzeniewierzylem, bo wiem, jakie inne mozliwosci za tym tkwia. Nic wielkiego, ale zawsze. Tylko te hodowlanne takie beznadziejne.
Pochodze bowiem z tych stosunkow, gdzie…
W chlewikach, nad skladem wegla, byly klatki dla wszelakiej zwierzyny; gdakajacej i noszacej, i milczacej, jak te kroliki.
Zapewniam, wyprobowala moja mama wszystko jak nalezy. Nie zapomne.
Propozycje Pani Barbaryi natomiast wyprobuje przy nastepnej okazji.
Dziekuje za przypomnienie!
Esko! Wszystkiego! I tak jak ozdrowieniec Pepegor, to ja też o walorach smakowych Eski (Ewa mi nie pozawala na samcze uwagi) Esko Śmietanowa Pierwsza! Nie zapominam! Moje kubki smakowe tyż! 🙂
Zdrowia i spokoju!
Od Ewy ozdrowieńcze uściski!
Dzień dobry, zdrowia dla Wszystkich kawa
Zapomniałem o 🙂
KOchani,bardzo miło czytać o wszystkim,o czym piszecie.Samo życie.Naprowadziliście mnie na pomysł,że trzeba napisać,może w Polityce, o soli i innych przyprawach.Znad suszarki pozdrawiam wszystkich.
Dzien dobry!
We Wroclawiu dosyc cieplo i przyjemnie. Zakupilam troche ksiazek, Dedalus to swietne miejsce do takich zakupow, z tym, ze nowosci pojawiaja sie z polrocznym opoznieniem. Nic nie szkodzi, mozna poczekac.
Poza tym przyjemnie byc we Wroclawiu 🙂
Do Warszawy przyjezdzamy za jakies 5 dni, nie wiem jeszcze dokladnie – moze z kolezankami warszawiankami zrobimy jakies spotkanie?
Borowiki z patelni zrumienić na maśle z oliwą, sól, pieprz, ząbek czosnku wcisnąć, zamieszać, jak zapachnie – posypać pietruszką, gotowe.
U mnie śnieg pokrył tereny grzybonośne, nadzieja w ociepleniu pod koniec tygodnia. Wspominamy onegdajsze październikowe grzybobranie w Wielkopolsce
Jest nowy wpis 🙂
Myślałam, że jest to ten z grzybami 😳 🙁