Autem do Toskanii: drogowskaz dla przyjaciół
Pod krzywą wieżą Fot. P.Ad.
Zbliżają się wakacje. Uprzedzam więc pytania o to jak wyjechać do Italii. To proste.
Z Warszawy katowicką do Cieszyna. Z Cieszyna na Ołomuniec – Brno i austriacki Poysdorf (drogowskazy na Wiedeń) My nocujemy zwykle w Poysdorfie w Hotelu Veltlin pośród pól golfowych i winnic,(świetna kuchnia z dziczyzny) ale są też inne miejsca dobrych noclegów.
Wiedeń – Graz (przez Wiedeń leci autostrada na Graz bardzo dobrze oznakowana i prowadząca przez miasto bezkonfliktowo) – Klagenfurt – Villach i do granicy Włoch w kierunku Udine – Padwa – (i teraz można rozmyślać o noclegu w Padwie, Vicenzy, Veronie lub Ferrarze w zależności od tego, do której części Toskanii jedziesz).
Dalej do wyboru (odradzam stałe stacjonowanie we Florencji, bo za duża. Lepiej w Sienie albo w jeszcze mniejszych miasteczkach jak Piza, Luca, Pistola lub San Giminiano, Montepulciano, Poggibonsi, Greve, Marina di Massa lub Talamone. Dwie ostatnie miejscowości to kurorty nadmorskie.
W drodze powrotnej na nocleg i piękne zwiedzanie Treviso (nad Wenecją a też pełne kanałów i gondoli).
Rezerwacja hoteli (jeśli jesteś przezorny) przez adres www.alberghi.it
Ale można i w ciemno byle nie w sierpniu, bo to włoski szczyt sezonu i jest dużo trudniej, aczkolwiek nie znam przypadku, że nie znaleziono noclegu. Nie należy też w maju wybierać się do Florencji, bo ZAWSZE pada deszcz. Sprawdzone przez nas a przestroga pochodzi od Tessy Capponi (florentynki – ale nie ciasteczka).
Pod zamkiem w Fosdinovo
We Włoszech, a zatem i w Toskanii, należy jeść wszystko co podają. Tam nie ma kiepskich potraw. Nad morzem , to jasne, wszelkie ryby i owoce morza. Najpyszniejsza jest dorada z grilla. Z mięs oczywiście fiorentina czyli befsztyk z kością po florencku. Doskonałe są flaki czyli trippa alla fiorentina. Z zup (niekoniecznie wszystko) ribollita czyli jarzynowo-chlebowa.
Uwielbiam papardelle alla lepre czyli makaron w sosie z duszonego zająca. Baccala to suszony dorsz gotowany z czosnkiem i pomidorami. Nad morzem koniecznie cacciucco czyli gulasz z pięciu gatunków ryb, mątw, ośmiornic. W głębi lądu pollo alla diavola czyli kurczę po diabelsku pieczone w oliwie z oliwek na ogniu z węgla drzewnego z pieprzem i peperoncino.
A teraz knajpy. We Florencji – Za Za (Piazza del Mercato Centrale), Cibreo (Via de’Macci 118) flaki, móżdżek barani, nereczki, grzebień koguta, Alle Murate (Via Ghibellina 52) ravioli di gamberi. W Pizie Al Ristoro ei Vecchi Macelli (via Volturno 49) podają tam zupę fasolową z owocami morza, której nigdzie indziej nie ma. To rewelacja. Pyszna dziczyzna. W Sienie najlepiej w Osteria Le Logge przy via del Porrione 33. To w pobliżu Il Campo ale nieco z boku więc lepiej i taniej.
W San Giminiano przepysznie w Il Pino tuż pod murami.
W Montalcino Fattoria dei Barbi kawałeczek na wschód od miasteczka ale za to i karmią, i poją bosko. Brunello di Montalcino to jest to!
Pienza w Da Falco Piazza Dante dają takie antipasti, że człowiek nie chce wychodzić.
Wszystko to miasta okręgu Chianti. Pić więc należy tamtejsze wina. Nawet vino da casa czyli domowe z karafki jest lepszy niż gdzie indziej markowe. Z win tutejszych najbardziej lubię jednak Brunello di Montalcino.
Zapomniałem polecić spaghetti con vongole czyli kluchy z małżami. Nie omijajcie też risotta. W każdej postaci. Najlepiej con fungi porcini czyli z prawdziwkami lub z tartufi neri czyli z truflami.
Doskonałe są wędliny: prosciuto di cinghiale czyli suszona tylna noga dzika, soppressata prasowany salceson z głowizny wieprzowej, salsicce to surowe kiełbasy (są dolce lub picante), mazzafegati słodka kiełbasa z wątroby wieprza z orzeszkami pinii, rodzynkami i skórką pomarańczową. Sery to ricotta i pecorino np. z truflami.
Buon viaggio e grande apetito
Komentarze
Autem do Toscanii to jest to! Nie jakies tam loty z biurem podrozy. Wlasnie podczas ostatniego mojego pobytu, juz niestety trzy lata temu, mieszkalam w wioseczce San Carlo, na zboczu gory a w dole bylo widac morze, zachody slonca i w nocy swiatla Marina di Massa a wlasciciel domu przynosil nam swieze figi i wszedzie lezaly jadalne kasztany
Jeszcze raz dziekuje za wczorajesze honorationen, Nowy dziekuje za „moje” zonkile z mojego dziecinnego ogrodka w domu w Polsce. Cieszy mnie tez fakt poznania koto-blogowiczy i ich swietnych imion, min. Hanibala nigdy chyba nie widzielismy i Sokratesa tez nie a Pompon zasluguje stuprocentowo na miano dostojnego kocurzyska.
Ha! U mnie przymiarka do małego końca świata.
1. Młodsza albo czymś się struła, albo ma grypę jelitową, albo inne podrażnienie woreczka żółciowego. W każdym bądź razie sensacje ją prześladowały do 4.30; całą noc. Rano była zupełnie rozbita, teraz odsypia;
2. do 11.00 nie mamy wody w kuchni. Z naszej nowej , ślicznej armatury spadła wylewka i niby obie części mają gwint, ale mnie nakręcić się draństwo nie dało – drań nie „chwyta” i już. Spec przyjdzie ok 11.00;
3. korytarz w ok 1/3 oskubany z tapet (prześlicznościowo wygląda), sufity w wc i w łazience przemalowane jakąś mazią antygrzybową – też piękne. Jak dobrze pójdzie, mały remont ok ME w piłce nożnej będzie skończony.
Pyro to opusc plac boju i przyjezdzaj!
Wczoraj cieszyłam się ze znalezienia zastępstwa na dzisiejszy wylot na Majorkę. Dzisiaj totalne zamieszanie. Wylot był planowany z Warszawy na 22:55. Trzeba dojechać do Warszawy. Nikt nic nie wie. Przelot mają obsługiwać linie norweskie. Nie pozostaje nic innego, jak cierpliwe czekanie.
Za Toskanią owszem tęskno i za tamtejszymi widokami i za kuchnią !
Pyro – w opisanej powyżej sytuacji powinnaś udać się na emigrację ,choćby właśnie do Toskanii i wrócić,jak wszelkie rewolucje
w Twoim domu zostaną zakończone 🙂 Trzymaj się !
Z ogromną przyjemnością oglądałam portrety naszych wszystkich blogowych kotów !
A tu do poczytania głos rozsądku :
http://wiadomosci.onet.pl/2156089,12,tokarczuk_dosc_marszy_pogrzebowych,item.html
Rzeczywiście pyły wulkaniczne z nad Islandii nieźle namieszały
nad Europą 🙁
…to zemsta Montezumy czy jak mu tam bylo….
mial byc feier za frajer a tu ziemia sie zatrzesla i jak zadyma to zadyma prosze bardzo
Danusko, dzieki za zamieszczony artykul. Juz wczesniej cenilam O.Tokarczuk a teraz jeszcze bardziej.
przeepraszam ale niech nikt nie wsiada przy tej chmurze do samolotow, wszyscy sie solidaryzuja, zdeklarowli sie przybyc na pogrzeb i to wystarczy, nie nalezy rzyzkowac aby inne narody tez mialy pogrzeby
Jedno z głowy – był pan, przykręcił co trzeba, dychę wsuniętą w rękę wziął, woda jest. Teraz (no nie, gdzieś za pół godziny) wemę psa na smycz i pójdziemy kupić duże worki na śmieci, żeby poupychać tapety. A tak w ogóle, to jestem zdumiona ilością śmieci, jakie produkuje moje, nie duże przecież gospodarstwo domowe : plastykowe pudełeczka, puszki, tacki styropianowe, butelki i słoiczki, do tego nieco odpadów żywnościowych, sterty papierów. Obawiam się, że śmieci zasypią nas w końcu gruba warstwą. Kiedy mieszkałam na przedmieściu, sprawa była stosunkowo prosta : resztki jedzenia zjadało moje 6 kur, albo lądowały na kompoście. Odpady metalowe wszystkie (4) rodziny wrzucały w wielką beczkę, co kilka miesięcy przyjeżdżał handlarz złomu i wywoził zbiór, papier dzieci zbierały do szkoły jako makulaturę, papier brudny spalalo się w piecu. Jedynym ładunkiem kontenerów „śmieciowych” były popioły z pieca – jeden niezbyt wielki wystarczał na dwa tygodnie. To był jednak okres „realnego socjalizmu” i kilkuwarstwowych kartoników do napojów, butelek i toreb plastykowych nie było, a teraz proszę – objawy zamożności i cywilizacji zamienione w śmieci, rosną w nowe Himalaje.
Podobna trasa jechalem. Pierwszy nocleg w Bratyslawie, drugi w Udine. Obok Florencji jest Fiesole z widokiem na miasto. Tam zawsze sa noclegi.
Niestety jazda z „buta” to znaczny koszt bo co prawda mozna wszedzie dostac nocleg ale ceny sa zupelnie inne niz zamawiajac wczesniej.
Jedno jest pewne – kto raz byl we Wloszech mysl ma ciagle w glowie jedna: jak tam wrocic.
Dziekuje za szczegolowy opis potraw, ktore mam nadzieje wyprobowac za jakis czas. Trzeba dodac, ze taka przyjemnosc nie bedzie zbyt tania. pozdrawiam
O Bareyo – właśnie podczytywałam sobie Twój blog 🙂
Głowa boli, chmura krąży …
Na przekór wszystkiego klienci w tym tygodniu jeden za drugim. Chyba robią sobie przyjemności, kupują obrazy, oprawiają w drogie ramy… Tydzień jakich mało.
Bareya,
Ty nie bądź taki pewny. Byłem akurat raz we Włoszech, tak prawie na Świętego Jana. Konferencja w Bolonii a potem parę dni w uroczym domku nad jeziorem Garda. Spotkałem tam dawno (ze dwadzieścia pięć lat chyba) nie widzianych przyjaciół, grosza praktycznie nie wydałem. Piliśmy wino od chłopa, prowadzili długie nocne rozmowy, w dzień dziewczyny moczyły się w basenie a ja siedziałem pod drzewem oliwnym jak jakiś Włoch.
Przejechałem się autostradą w oparach spalin oraz pociągiem z Werony podziwiając wyschnięty żółtobrązowy krajobraz. Dużo razy dobre espresso brałem – to fakt – a potem dodom samolotem z przesiadką w Monachium.
Nic mnie tam nie ciągnie. Nic a nic. Moja żona twierdzi wprawdzie, ze takiego parmezanu jaki kupiłem na lotnisku za resztę lirów (sam sobie zgadnij kiedy to mogło być) w życiu nie jadła ale żeby dla samego parmezanu ???
Czego i wam wszystkim serdecznie zyczę.
tu parę brakujących kropek:
. .
Zwłaszcza dla parmezanu warto. I prosciuto, i barolo, i zakurzonego krajobrazu Toskanii, i widoku z morza na marmurowe góry pod Carrarą, i Sieny w kolorze siena, a nawet dla wulkanów wygasłych i nie.Także dla wieczornych rozmów z tubylcami przy kieliszku pod rozgwieżdżonym niebem!
Andrzeju nie przesadzaj. Ładnie jest , z Italią jest jak z winem, trzeba się rozsmakować. Ładnie grają w internet Radyjo
http://www.shoutcast.com/radio/New Acoustic
http://www.shoutcast.com/radio/NewAcoustic
Andrzeju:: Kompanie miales nie taka stad wspomnienia kiepskie. A dla parmezanu tam wracac warto, dla kuchni, zabytkow, zapachow, mocnej kawy, usmiechnietych ludzi, ciepla, slonca, malarstwa, historii, lodow………………………………………..Wymieniac dalej?
pozdrawiam
W Ostrołęce słońce świeci jak przez pergamin 🙁
Właśnie, ze wręcz przeciwnie. Kompania była najznakomitsza z możliwych i mam stamtąd wspaniałe wspomnienia ale basta.
Ja za słońcem nie przepadam, ciepła i uśmiechniętych ludzi wokół mnie nie brak, z kuchnią też nienajgorzej. Nigdy nie odczuwałem potrzeby, żeby gdzieś się „wyrwać” bo mi po prostu jest dobrze.
Takie rogwieżdżone niebo mam czasami nad głową, że można stać i gapić się z godzinę.
Andrzeju:: No to pozazdroscic w sumie. Ja siedze i mysle jak tu kase zalatwic na wyjazd i non-stop kombinuje jakby tu wyjechac az leb boli.
znaczy… znakomitość kompanii przyćmiła urok Italii…
pogratulować towarzystwa, Andrzeju 🙂
Zapowiada sie podobno dory sezon szparagowy, tutaj w Beelitz zaczeto juz zbiory.
W Poznaniu, na rynku widziałam już pierwsze szparagi. Cena słona. Ale za to nadzieja na otwarcie szparagowego sezonu.
Zapomniałam podziękować wczoraj Krysiade za pstrąga kaparowo-
oliwkowego.Bardzo mi się podoboba ten patent.Problem tylko w tym,
Osobisty nie lubi ani kaparów ani oliwek.
Będziemy zatem owego pstrąga przyrządzać pod jego nieobecność.
Najbliższa okazja już teraz,bo Osobisty w podróżach.
Pozostaje kupić wszystkie ingrediencje.
dorotolu,
kiedy juz spaliscie, Nobi wznosila zdrowie Twojego kota. Tutaj juz przynapita lekko z mina pod tytulrm – czego?!
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009TorontoWylotyPrzyloty#5388502766832153650
Alicjo Nobi jest bardzo piekna i mina tez fajna, tez marze o takim kocie ale ja ciagle trafiam na takie co mnie nagabuja> hej masz miejsce dla mnie w twoim domu no i jestem zakociona do kwadratu.
Doroto,
piekny kot i sympatyczny, ale rzadzi tym domem jak ksiezniczka udzielna (mnie to nie przeszkadza poza tym, ze lubi wysiadywac na stole w jadalnej czesci – jak nikt nie widzi, to lekutko przeganiam).
Poza tym to jakas arystokracja angielska, english short hair cos tam, ponizej tysiaca $ nie schodza. No to moze nie dziwota, ze sobie robi tron ze stolu.
I uparte – co przymknelam drzwi do naszej sypialni (nie zamykam, bo ona ma tam swoje katy), to natychmiast sie zjawiala i z impetem w drzwi, jakby chciala powiedziec – maja byc na osciez!!! Bawilam sie z nia tak kilka razy, chcac sprawdzic upartosc – ano, jest uparta!
Mlodzi wlasnie wyjechali na lotnisko. Konferencja jest miedzynarodowa, mieli przyjechac ludzie z calego swiata, tymczasem wiekszosc Europejczykow uziemiona przez wulkan. Oni sie wszyscy internetowo znaja, wiec Jennifer od switu zasypana mailami, znajomi z krajow polnocno-europejskich rozczarowani,
bo kroila sie taka impreza, a tu nici.
W Toronto mgly nad jeziorem ale ogolnie pogodnie, lekkie zachmurzenie, 8C.
No ale rano dopiero.
???
Gdzie są wszyscy? Tylko 4 osoby na blogu? Katastrofa.
Pyro – Nemo zapewne sadzi i sieje, Alicja pilnuje kota,
Małgosia na Kubie, Jolinek – no właśnie,gdzie jest Jolinek ???
Wszak rodzina wróciła z Chin i Jolinek już nie pilnuje wnuczki.
To znaczy cieszy się odzyskaną wolnością ?
Przepadła znowu Barbara.
Żaba wiadomo-bez komputera.
Pepegor raz jest,a raz do nie ma.
Pan Lulek przepadł,nawet toasty przestał wznosić 🙁
I długo, by jeszcze wyliczać. Ja myślę,że to wiosna,
zamiast siedzieć przy komputerach bractwo siedzi w ogrodach,
bo przecież nie ciągle w krzakach !
A katastrofa. U mnie! Postanowilam wykorzystac mlodych maszyne do mycia garow, a co „se” bede lapy moczyc…
Pojecia nie mam, jaki plyn do mycia czy proszek, wiec plyn do mycia naczyn, niewiele, jak na moje oko. No co?! Ja u siebie myje naczynia na piechote…
W kazdym razie sytuacja jak w filmie „Mr.Mom”, a ja latam ze sciera i zbieram wydobywajaca sie piane!
I sama jestem spieniona, bo pytalam Jerzora – jak myslisz… czy dac tego?
A daj!
A gdzie teraz on? Pojechal na rowerku 🙄
Ludzie!!! Ide zbierac piane… Nie smiac sie ze mnei!!!
Alicjo – tylko spokój Cię uratuje ! Przy okazji kuchnię całą
umyjesz,będzie czysta na wiosnę 🙂
Poszukaj po szafkach kuchennych tabletek do zmywarki.
To znaczy u nas w starej Europie,zmywarki „chodzą ” na
takich prostokątnych tabletkach.
Zdaje sie, ze sytuacja z piana mniej wiecej opanowana, juz mi nie maszeruje na cale mieszkanie, tylko tam jakies resztki. Nie dosc, ze Jerzor zrejterowal (juz ja mu…!!!), to Nobi zniknela gdzies w najdalszy zakamarek, zamiast okazac babska solidarnosc.
Juz ja jej dam wejsc na stol, niedoczekanie!
Nie chcialo mi sie moczyc rak, to moczylam przez ponad pol godziny, zbierajac ta cholerna piane.
O, guzik, znowu maszeruje!!! Ja sie chyba zastrzele….
Ha! Alicjo! Nie Ty jedyna!
Alicjo- koty nie lubią wody. Piany chyba też ?
Na pocieszenie Ci powiem,że dużo gorsze jest zmywanie
z podłogi oraz okolicznych sprzętów rozlanego oleju,co zdarzyło
nam się raz i oby nigdy więcej !!!
mnie sie juz tylko smiac chce. Nalalam sobie szklaneczke wina, zrobilam dla was zdjecia maszerujacej piany, ona raz maszeruje, raz stopuje. CYRK!
Rozgladalam sie za czyms do maszyny myjacej gary, ale nie znalazlam. Tego normalnego plynu dalam no, niewiele, ze 2-3 lyzki stolowe?! Ze tez to cholerstwo tak sie pieni 😯
Aha, i wyszlam z recznikow, byl moment, ze nie mialam czasu wykrecac (duze, kapielowe), tylko musialam usuwac i natychmiast rzucac nowe, suche.
Mowie, ze cyrk 🙂
Alicjo 😀
Skoro dałaś 2-3 łyżki to znaczy,że o 2-3 łyżki za dużo 😀
Ewentualnie 1/2 łyżeczki do kawy albo jeszcze mniej.
A propos tych ręczników przypomniało mi się,jak może 18 lat temu
nasza pralka z wężem,który wylewa wodę i który powinien znaleźć
się w wannie wylała całą wodę na podłogę w łazience,a następnie
w całym mieszkaniu. Ręczników zabrakło !
Bo ktoś zapomniał o umieszczeniu tegoż węża w wannie….
Gorący syrop ulepek z wiśni, na kuchenkę i okolice 🙄
No tak,kto nie miał takich przygód w kuchni !
Nikt z tego blogu,bo tu wszyscy gotują,a jak gotują,
piorą i zmywają to czasem mają dodatkową,nieprzewidzianą robotę 🙂
Ufff… pranie garow sie skonczylo, maszyna pokazuje, ze teraz suszenie. Zastanawiam sie tylko, czy zostaly nalezycie z tej poany wyplukane i czy nie czeka mnie dalsze moczenie rak, zeby to wszystko dobrze wyplukac, no i powycierac.
A myslac o tym plynie, dodac czy nie, zaraz mi sie przypomnial ten film, „mr. Mom”, chwilowy gospodyn domowy dodal nieodpowiedniego proszku do prania do maszyny pioracej, czy dodal go cala paczke…. nie pamietam, w kazdym razie mial o wiele wiecej maszerunku, niz ja.
Ale sobie pomyslalam – co tam, nie ma nic innego, sprobuje! Ci, co zechca sie bawic w takie eksperymenty…. nie probowac!
Alicjo szkoda, ze ta piana nie wywedrowala Ci u mnie, gdyz zastanawiam sie jak uprac chodnik w pokoju a to byla by okazja do pranka
Alicjo, klepnę tak; od świtku solidnie pracuję nad wiosenną atmosferą w swoich kliteczkach, zjadłam obfity obiad i baaardzo ziewałam, więc się zdrzemnęłam i nagle budzi mnie chichot dochodzący z niewyłączonego komputerka. Siadam zaspana, ruch myszą i czytam O Twojej przygodzie, wiesz jak bardzo zbeształam swój komputer za brak wrażliwości ? Prawie się popłakał, w każdym razie się zakrztusił – tylko już wolałam nie dochodzić czy z płaczu, czy …. ze śmiechu. Serdecznie Cię przepraszam za mój niewychowany komputer. 😀
Ja takie zbieranie wody z pralki, przerabiałam 3 x , bo dzieciom, ponoć końcówka węża w wannie przeszkadzała brać prysznic. 🙄 Ciekawe, że mnie nie przeszkadza jak biorę klasyczną kąpiel.
Haneczko, a gorący miód z cukrem zbierałaś ? Ja tak, dlatego w przepisie na pierniki zawsze ostrzegam, że dolewać można tylko gorącą wodę, bo wiem co się dzieje po dolaniu zimnej. 😉
Witam popołudniową porą.
Pyro – jestem tylko prądu nie było.
Dorotolu – przesyłam Ci najbardziej uśmiechniętą mordkę.
Danuśko – spróbuj, nie będziesz żałowała.
Aszyszu – Wiem o czym piszesz. Też chcę takie niebo.
Żabo – smutno bez Ciebie.
Przygody rodzinne tego rodzaju były dwie . Bohaterem pierwszej był mój młody (wtedy) Mąż, który z jakąś przypadłością został w domu, a żonusia zasuwała w pracy. Mięso było do obiadu już uduszone i nagotowany smak na czerwony barszcz, a Jarek zobowiązał się ugotować ryż do barszczu. Tuż przed 14.00 telefon do mnie (wtedy ewenement – skąd on dzwonił? Z której portierni przemysłowej?) Mężuś pytał ile się tego ryżu sypie, bo on ma w garnku bardzo mało. Mówię – kochanie, moje trzy garście, czyli pk 0,5 szklanki. Acha. Przychodzę ja z pracy, a tu pokrywka stoi o 5 cm nad dużym 3 l garnkiem pełnym różowego, twardego ryżu. Otóż Jarek doszedł do wniosku, że nie będzie ryżu gotował w innym garnku, zasypie barszczyk. Wrzucił ile żonusia kazała – bez efektu; no, to dosypywał i dosypywał aż dosypał pełny kilogram. Ryż mu spęczniał ale się nie ugotował, bo nie miał w czym. Efekt oglądałam na własne oczy. Po latach upierał się, że to ja mu kazałam tyle ryżu wsypać.
Po raz drugi klęska domowa dopadła Pyrę . Już w nowym mieszkaniu, tu , gdzie teraz mieszkam. Piecyk nowy, piekarnik – nowy, gazowy, a Pyra gdzieś tam zarobiła gęś w naturze. Piekła w nowym piekarniku. Gęś, jak wiadomo, piecze się dosyć długo. Gęsiarki nie miałam, piekłam na blasze. W pewnym momencie coś w piecyku zaczęło jakbu trzeszczeć, porem huk, potem ogień i dym, a potem mycie piecyka, kuchni, na końcu szorowanie zakopconej Pyry. Gęś się dopiekła dopiero następnego dnia i ja jej nawet w gębę nie wzięłam ze złości+ Co się stało? Blachy ścianek piekarnika rozgrzane rozciągnęły się na boki i blacha z gęsia z jednego boku wypadła z prowadnic, spadła na dno przy okazji wylewając cały gęsi smalec do szuflady i na p[odłogę, a po drodze podpalając go gazem w piekarniku. Myślę, że na tamtym świecie policzą mi to jako już zaliczoną ekstra pokutę.
Alicjo,
Ja kiedyś też byłem świadkiem takiego zdarzenia, byłem jednym z pomzgierów zbierających spienioną wodę z podłogi. Piana jest nie do zatrzymania, ale po wyjęciu naczyń radziłbym Ci puścić cały program od początku, żeby wypłukało resztki pieniącego się płynu. Mogło go pozostać nadspodziewanie dużo, czego Ci nie życzę.
Zgago 😀
Cały czas też się zastanawiam,czy to uchodzi śmiać się z cudzego
nieszczęścia ( myślę jedynie o pianie Alicji ).
Ale jak sobie człek przypomni,ile filmów zrobiono na ten temat…
Pyro 😀
Krysiade- oczywiście,że spróbuję. Jutro idę kupować pstrąga
i składniki farszu. Sprawozdam !
Tub też pięknie grają:
http://accujazz.com/
Alicjo,
jak teraz wygladaja Twoje ręce? 🙂
Pyro, 😆
Danuśka, jesteś pewna, że jutro sklepy w W-wie są otwarte i będziesz mogła zrobić zakupy ?
Wydaje mi się, że pierwszy odruch jest nie do powstrzymania. Mnie się tylko od dziesięcioleci nie zdarza śmiać, jak widzę czyjkolwiek upadek, bo wówczas moja wyobraźnia jest zaprogramowana „na czarnowidztwo”.
Już nie wspomnę, w jak lekki i dowcipny sposób Alicja opisała swoją przygodę. Dlatego mam nadzieję, że nie sprawiłam Jej przykrości. ?
to o co mi chodzi zaczyna się gdzieś ok 8 minuty filmu – nie tylko mąż Pyry miał takie przygody – http://www.youtube.com/watch?v=a8XPFYfLgGA&feature=related
a dalszy ciąg jest tu, od początku http://www.youtube.com/watch?v=hC4Zztb_D-k&NR=1
😉
Sytuacja opanowana – zajrzalam do zmywarki, czysto, sucho juz nawet. Nalalam wody do kieliszka wypranego, zeby stwierdzic, czy jakas piana – wychodzi na to, ze nie, tez sie balam, ze bede miala dodatkowa robote. Ale wszystko wyglada pierwszoklasnie umyte, nawet na kielichach nie ma zwyczajowych naciekow tu i owdzie z niedoplukania.
Zlosliwie mi przyszlo na mysl, zeby podpuscic mlodych, ze odkrylam nowy, lepszy sposob mycia naczyn 😎
Ostatecznie mogli matke przeszkolic w sprawie zmywarki 👿
Oczywiscie z wezem od pralki do wanny… zdarzylo sie, ale to bylo tak dawno, ze zapomnialam.
Co do przygod z piekarnikiem…ze 2 lata temu przed Wigilia robilam susz z owocow na kompot sposobem pospiesznym, bo czas gonil.
Pokroilam owoce w plastry, na tace i do piekarnika, najpierw zeby troche rozgrzac – mocniejsza, za minute – trzy mialam zmniejszyc i lekko uchylic piekarnik, niejeden raz to robilam.
Zadzwonil przyjaciel z Danii z zyczeniami swiatecznymi, a komputer (skajp) mam w przeciwnym koncu chalupy. Dopiero jak czarny dym do mnie zaczal docierac, polapalam sie – na zyczeniach sie nie skonczylo, trzeba bylo pogadac, no to skutki zagadania…
Opanowywanie maszerujacej piany rzeczywiscie bardzo trudne. No coz, jak sie nie potlucze, to sie nie nauczy 😉
A niechby sobie maszerowala, ale nieopodal byl dywan pod stolem (kuchnio-jadalnia-salon, takie pomieszczenie) i balam sie, zeby mi do tego nie domaszerowala ta piana. Najpierw panika, ale potem smiech, bo co zostalo 🙂
Jotko, bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Mam nadzieję, że zdrowiejesz, choć w niesprzyjających warunkach. Ale teraz dbaj przede wszystkim o siebie, bo jesteś potrzebna zdrowa tylu bliskim i ……. dalekim ale ciepło o Tobie myślących. 😀
a ja mam przeciek, ze Zaba ma juz komputer bo zieleni sie na skype, pewnie jest zajeta
Jotko, dolaczam sie do Zgagi i zycze Ci, zeby konwalescencja przebiegla jak najlepiej i zeby na duszy tez zaczelo Ci byc troche lzej.
Skoro są przecieki,że Żaba ma już komputer to niech da głos.
Z tego,co wiemy to tylko ryby głosu nie mają.
Żaby jak najbardziej ! Czekamy…
Witam,
To i ja się dołożę do kroniki domowych katastrof. Historia dotyczy wypadku z pralką. Wąż doprowadzający wodę do pralki był zamocowany do kranu przy pomocy objemki. Zwykle zakręcałam kran z dopływem tej wody, ale nie zawsze 🙁 Pewnej nocy obudził mnie dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe nogi, bo dzwonek dzwonił natarczywie. Postawiłam nogi na podłodze i ?. już wiedziałam czemu ten dzwonek tak dzwoni .W pokoju była woda prawie po kostki, a w łazience płynąca maksymalnym strumieniem woda do pełnej już wanny (kran był nad wanną), z której woda wylewała się na całe mieszkanie. Woda kapała u sąsiada tak mocno, że w nocy go obudziła. Od tamtej pory dostałam nauczkę i sprawdzam czy po praniu kran jest zakręcony. Na szczęście mieszkanie było ubezpieczone i można było pokryć szkody u sąsiada.
Alicjo, dobrze, ze juz po nieszczesciu 😉 A kotka rzeczywiscie arystokratyczna.
Dorotol, mnie się już od dłuższego czasu zdawało, że Żaba poszła jeszcze przed Gospodarzem i mną w „krzaki”. Ale już mi się okropnie ckni za Nią.
Żabo, proszę, choć jedno zdanko !
Moj maz opowiadal mi kiedys, jak w okresie wczesnej mlodosci „zazartowal”, wsparty przez innego kolege tez zartownisia, wsypujac do pralki u zajomych cale opakowanie proszku. Pralka byla gotowa do wlaczenia i pani domu, po wyjsciu tych gosci, nastawila program. Piana „wychodzila” podobno z lazienki i domownicy godzinami sprzatali to nieuchwytne paskudztwo. Jakos tam sie potem pogodzili ale zajelo to troche czasu. A przy najblizszej okazji poszukali odwetu.
Pyro, pomóż, szukam od dwóch dni w mojej sklerotycznej makówce, tytułu fraszki, mówiącej o pobożnej pani, która odmawiając modlitwę, przy słowach ; „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy” karała swoją służkę. Jasny gwint, ponoć na starość człowiekowi się otwierają „szufladki” z czasów młodości a u mnie totalna blokada. O zgrozo, nawet nie pamiętam czy napisał ją Jan Kochanowski, czy Ignacy Krasicki. 👿
dalam Zabie cynk…
Zaba w krzaczkach? 😯
W blotach raczej… 😉
Odsapne troche i trzeba na jakis spacer, dzisiaj cieplo, jutro ma byc zimno i ma padac. Zmachana jestem.
Zgago „I odpuść nam nasze winy” biła bez litości.
Uchowaj Panie Boże takiej pobożności”
tak się kończy ta fraszka, natomiast tytuł?
W zastępstwie 🙂
Krasicki
„Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa „…i odpuść nam nasze winy,
Jako my odpuszczamy”, biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!”
Ja sklerotyczka.
Tytuł „Dewotka”.
Zgago- Twoja uwaga o otwartych sklepach w Warszawie daje mi
do myślenia.Dzisiaj już nie chce mi się wychodzić z domu.
Jutro spróbujemy jednak zrobić zakupy.Tak,czy inaczej pstrąg kaparowo-oliwkowy zaplanowany i przewidziany do wykonania.
a ja wzstepuje jako dewotka dzielnicowa, my tutaj ciagle montujemy na jej temat i musze Wam pokazac wstawe w sieci, ydjecia zrobione przez mojego kolege Wolframa przedstawiajaca obiekty w cieniu w parku Charlottenburg
http://www.agenturquerulant.de/
Gdybym miała wybierać, to wolałabym ” przygodę” Alicji niż tę, która spotkała młodą Pyrę, chociaż Pyra była zupełnie niewinna, natomiast Alicja była sprawczynią, wprawdzie nieumyślną, ale jednak…Ja do nowych urządzeń technicznych podchodzę „jak pies do jeża”, a w cudzym /nawet synowskim/ domu bałabym się jeszcze bardziej. Ale swoją zmywarkę już opanowałam.
Dziś byłam w Gdyni i zaszłam tradycyjnie na Halę Targową. Rozejrzałam się także po hali rybnej. Oczywiście dorsza jest bardzo dużo,tyle samo co pstrągów i łososi norweskich. Inne ryby są z zdecydowanej mniejszości. Kupiłam tylko jedną makrelę, której spożycie należy ograniczać.
Jeśli chodzi o pstrągi z grilla planowane na niedzielę, to mężowi zrobię tylko z masłem i pietruszką, bo on w domu nie lubi eksperymentów, natomiast mojego nadzieję oliwkami i kaparami, jak radzi krysiade, a koleżanka wybierze co chce. Każdy będzie miał taką wersję, jaką będzie chciał. Lubię grillowe obiady, bo zajmuję się tylko nakryciem stołu , a potem zmyciem naczyń. Resztę wykonuje mąż. Natomiast do innych obiadów już się wtraca.
Zgago, Alino,
chyba już wracam do pionu, bo jednak mnie ten splot wypadków mocno rozchwiał i zdołował.
Zawsze wiedziałam, że życie pisze wariackie scenariusze, ale żeby aż takie?
Koleżanki nie odleciały dzisiaj na Majorkę. Prawdopodobnie polecą w środę. Zobaczymy.
Ogromnie Wam dziękuję !!!!! Uff, wreszcie mogę myśleć o czymś innym. 😉
To był mój stresik zastępczy. Najgorsze jest to, że przecież pisałam maturę z Oświecenia z całą masą cytatów, które jako jedyne zapamiętałam wówczas i jeszcze na wiele lat później. 😳
Wiedziałam, że mi pomożecie. 😆
a1aa, fajny kod.
No, to dziś piję za ; dobre zdrowie Jotki, Nisi, Pana Lulka, reszty Blogowiska z rodzinami i pupilami a także za to, żeby z krzaczków wyszła do nas Jolinek a Żaba z błotnych krzaczków.
Chyba będę musiała przy toastach więcej lampek wina wypijać, bo czerwonego ponoć nie można trzymać za długo otwartego.
Zgago, zamknietego tez nie,
wroce na chwile do ASzysza, co przebywal raz, i tak mnie sie kolacze, ze w sumie, to, co i gdzie nie ma wielkiego znaczenia, byle bylo z kim i z przyjemnoscia, mnie tam w Neapolu ukradli antene na czerwonym swietle, gdzie sie zatrzymalem wbrew miejscowej tradycji, przy akompaniamencie niezadowolonych klaksonow, a Capri w tle, taka klasa, najgorsza pizze probowalem we Florencji, ot takie mam doswiadczenia, najlepsze wloskie produkty trafialy mi sie zawsze poza Butem i bardzo je sobie chwale
Takitam, masz oczywiście rację, powinnam napisać, że napoczętej butelki czerwonego wina, nie można zbyt długo trzymać. 😀
Na całe szczęście, przez tych kilka dni, nic się nie stało i wino jest takie, jak w pierwszym dniu. 😆
Mówiłam, że Jotka mocna kobieta i spionuje; niech no tylko zdrowie dopisze.
Haneczko – dzięki za wierny cytat, bo mnie też skleroza trąca. Cóż robić : jesteś sporo młodsza i ta skleroza jeszcze przed Tobą.
To, o czym pisze Takitam, nie dotyczy tylko Buta, także Chin. Czytałam, że takiego zająca po syczuańsku, jak w Waszyngtonie, to nie jadło się w Chinach od kilkudziesięciu lat. Najlepsze, że te luksusowe chińskie restauracje prowadzone są z błogosłaieństwem, a nawet cichym współudzialem Chin.
Zupełnie niechcący pobiłam mojego piesa. Nie specjalnie i niezbyt dotkliwie, ale jest następny przedmiot, którego się boi. Do tej pory bał się tylko drzwi, szczególnie zamykających się właśnie. Teraz doszła moja laska. Ania leży jak ta ścięta lelija, 3 sucharki ma w żołądku i śpi prawie cały dzień, więc z Radkiem chodzę ja. To nie są długie spacery, ale mały może pokazać zrywność parę razy, załatwić pilne potrzeby i obszczekać tego i owego. Ja dla pewności biorę laskę, a ta zmora kręci się raz z prawej, raz z lewej strony – no i dostał lekko laską prosto w nos. Miałam potem kłopot, żeby go przez drzwi przeciągnąć, bo bał się, że oberwie.
Dobra, dobra, już się wytaplam z błota…
Dzisiaj odebrałam laptopa, którego w poniedziałek oddałam do naprawy. Jak może pamiętacie z donosów Pyry, ciemniał mu ekran do tego stopnia, ze kursor był prawie niewidoczny. Nie działo się to stale, tylko w najmniej spodziewanych momentach i czasami mijało samo a czasami nie. Miał być gotowy na drugi dzień, ale okazał się nienaprawialny. Podobno matrycę trzeba by wymienić. Analizując koszty, raczej trzeba się rozejrzeć za nowym laptopem. Z kolei pan w warsztacie gdzie mój rzęch jest doprowadzany do stanu „przejścia przeglądu”, również zapowiedział mi, żebym się rozglądneła za jakimś samochodem, bo ten już następnego przeglądu nie przejdzie, oczywiście będzie połatany i się nie rozpadnie, ale ma ubytki „w elementach konstrukcyjnych”. A ja tak tego Forda lubię! Laptopa też lubię, przyzwyczaiłam się. Obie te sprawy nie poprawiły mi humoru.
Mój poprzedni laptop był w wersji stacjonarnej, bo spadł synowi ze skutera i ekran mu się wyłączał, aż się wyłączył na stałe i wtedy miał doczepiony zewnętrzny monitor. Do tego monitora tak się wtedy przyzwyczaiłam, ze nawet próbowałam go podłączyć do tego laptopa, bo był większy i wygodniej mi było czytać, ale jakoś nie udało mi się.
Teraz to sobie przypomniałam, wyciągnęłam monitor zza telewizora, odkurzyłam i zawiozłam do pana naprawiającego. Okazało się, ze można laptop i monitor zagregatować w jedno działające urządzenie. Dowcip polega na tym, ze od momentu podłączenia monitora, ekran laptopa rozjaśnił się i tak trwa. Mam więc dwa działające ekrany. Na wszelki wypadek na razie niech tak zostanie.
Poza tym w tym tygodniu załatwiałam, zaczęłam załatwiać, plany rolno-środowiskowe. Oczywiście znowu jest inaczej niż w poprzednich latach, więc nie jest to prosta kontynuacja i skończenie zajmie jeszcze nieco czasu.
Dożyca została doprowadzona do porządku, przy okazji operacji (tak, czy inaczej koniecznej, bo zaczynało jej się ropomacicze) wyczyszczono jej zęby, uszy i obcięto pazury (zabieg kompleksowy: uszka, ząbki i pazurki). Ciekawe, ze doszła do siebie szybciej niż Gawra, w końcu dużo młodsza, bo jeszcze roku nie skończyła.
W części końskiej: dwie klacze dostały licencje, w końcu pan kierownik znalazł na to czas, a jedna się dzisiaj po południu oźrebiła. Sylwia pierwszy raz widziała jak źrebię się rodzi i była bardzo dumna, ze udało jej się zauważyć, że klaczy odeszły wody. Urodził się Narcyz. Gniady. Kolejna klacz się przyczaiła.
Poza tym po staremu.
Żabo grunt,że jesteś ! Dwa działające ekrany to jest sukces !
U mnie to działa z przerwami jeden ekran,znaczy chciałam powiedzieć
jeden Osobisty. Raz działa, raz go nie ma,raz się obrazi,raz jedzie
na ryby,raz w świetnym humorze i tylko do serca przyłożyć.I tak na okrągło.
Ogólnie się cieszę,że jest,ale nigdy nie wiadomo,czego się spodziewać ….
Zaba, jestes, ze az chce sie byc, tak po prostu i bez opuszczania planety normalnosci z oczywistoscia na orbicie, gdybym mial beret, to bym wyrzucil, ale jeszcze takiej odleglosci nikt nie wymyslil
O,nie nie 😛 tylko nie na tej czesci planety, oj nie,
Latem do w Italii 😛
Ani zima ani wiosna czy jesienia 😛
Dlaczego to juz tu klepalem wiele razy. I nie bede sie powielal i nowch historyjek przytaczal o niemoznosci spedzenia dobrego urlopu w kozaczku.
A na dodatek tam, w tym czasie nie wieje zaden porzadny wiatr 😛
Latem najpiekniej jest w polnocnej europie. Bylem kiedys campem na Jutlandii, lata temu. Do dzis to pamietam jak upolowalismy na rosol koguta na polnej drodze 😆 Bylismy zupelnie zdrowi a chwalilismy rosol jak bysmy byli chorzy 😆
Z rosolem tak jest, ze chwali sie jak nam zostanie podany. Zadnych odzywczych wlasciwosci toto nie ma.
W tym roku ponownie planujemy z Przyjacielem wypad na Jutland. A po dotarciu na sam szczyt, tam gdzie mozna zalapac sie na wszystkie kierunki wiatrow w Skagen chcialbym zawisnac w czasie na trzydziesci sekund. Jak to przezyje to poprzez Fyn dotrzemy do Copenhagen, ale o tym potem = w odpowiednim czasie.
Nie trzeba mi wierzyc, ale w nord europa nikt potem ani przedtem nie smierdzi w przeciwienstwie do spoconych i … wloszek, ah szkoda klepania
I tym milym i optymistycznym akcentem zycze dobrej i w miare mozliwosci 😆 sexsownej nocy
Żabo, cieszę się przeogromnie, że już jesteś i masz 2 nowe źrebaki i 2 ekrany 😀 To trzeba będzie „trzymać” za bezproblemowe załatwienie planów rolno-środowiskowych, no i za Twojego staruszka Forda.
Pyro, myślę, że Radyjko za jakiś czas zapomni.
takitam, zdaje się, ze jest konkurencja rzut beretem 🙂
Przeczytałam wszystko od kiedy mnie nie było. Uuuufffff…
No więc jestem. Podczytywałem trochę do południa, ale nie miałem spokoju aby coś wpisać. Z czegoś się w końcu żyje.
Po południu upiekłem dwie quiche, w tym jedną z wędzonym łososiem i cukinią. Jedną zawiozłem do córasa, drugą dla domu, bo jest gość. I tu i tam mówili, że dobra. Ja tego skosztuję jutro, na zimno. Dopiero teraz przewinąłem i dowiaduję się, że zaniedbuję blog, więc odrabiam.
Prawda, że raz otwartych butelek nie ma co odstawiać na potem, a zamknięte butelki to faktycznie na dłuższą metę też nie to.
Ludwik i zmywarki. Jak czytałem zapowiedż Alicji co ma teraz zamiar zrobić ze zmywarką, to się za głowę złapałem. No, i tak się stało, jak to sobie żywo wyobrażałem. Ale podłoga teraz czysta.
Koty, jakie są takie są. Moja kocica wskakuje raz po raz na moje udo i wpuszcza tam pazury jak ten kotek w tym filmiku, co go tu ktoś wstawił tydzień temu, i piszczy, bo nie chcę jej wypuścic na dwór. Wczoraj o tej porze cholera jedna, przyniosła ptaszka i to jakiego! Mojego rudzika, ciepły jeszcze był! Mowię mojego, bo z tej parki jedno było takie łaskawe, że jak pracowałem przy ziemi, to prawie do grabii podchodziło i wybierało tam sobie. Bardzo lubiłem tego ptaszka, bo jak się obawiam, to właśnie był ten. Mam nadzieję, że to drugie wykarmi jakoś te młode. Będę kotke przez najbliższe tygodnie wypuszczał dopiero o północy.
A nieba Aszysza wyglądaliśmy dzisiaj daremnie. Mało tego, zamknięto i nasze lotnisko i nie wiadomo kiedy będą otwierać, a jutro sobota.
Ale, koniec o polityce.
ok, Arkadiusz, na szczescie kupilem baterie, dam rade, Italia bez sensu jest, Berlus juz koni tam goni, a wiatry tylko z przejedzenia
Takitam – To co? Przyjedziesz w tym roku do Żaby?
Zgago, jeszcze mam ekran Sylwii telewizorka podróżnego, który stoi koło mojego dużego telewizora. Mój telewizor nie był od dawna używany, znaczy telewizji jako takiej nie oglądywam zwyczajowo a filmów z płyt też niestety nie, bo też ekran się wyłącza – widać to zaraźliwe. Ponieważ nie mam radia, więc w ostatnich dniach zaczęłam używać odbiornika tv zamiast radia, bo głos jest. W nagrodę co jakiś czas włącza się na trochę wizja. Sama nie wiem, czy to naprawiać, czy nie.
A mi jak byłam we Włoszech nic nie ukradli, zauroczyło mnie Sorrento (i Salerno i Amalfi), zwłaszcza wieczorną porą i widok z okien nocą – oświetlona Zatoka Neapolitańska. Z jedzenia niewiele pamiętam, pizza była bardzo ok. Za to degustowałam Limoncello na każdym kroku. Został niedosyt bo na Capri byłam z wycieczką i nie było czasu na wjazd na Anacapri – a ja w podróż zabrałam jedną z książek do których często wracam – „Księga z San Michele” – i chciałam zobaczyć willę Tyberiusza i wszystkie opisywane miejsca na własne oczy. Może to będzie pretekst, żeby tam jeszcze raz pojechać.
W każdym razie to co było napisane na jednej z pocztówek to prawda: „il lavoro fa sudare …. vieni a Sorrento per dimenticare”
Zabko, niektorzy ostatnio przestawili sie na plucie, taka nowa moda na konkurencje, berety zostaly rzucone , tylko czemu w te strone?
zgorzknialym, bo mi Kobite zakleszczylo w Portugalii, mimo, ze specjalnie owlosiona nie jest i tylko ja czuje Ja z daleka, a zdecydowanie wole z bliska
Pyra da daty?
z innej pocztowki, pewnie z bledami, ale mnie nie stanowi:
nessun magior dolore, que ricordarsi del tempo felice nella miseria,
chyba zaczalem sezon ogorkowy
Włochy najbardziej mi się podobają z pokładu statku Neapol-Palermo albo Neapol-Milazzo przez Wyspy Liparyjskie 😎 Wieczorem. A potem Stromboli o świcie i wschód słońca oglądany w okolicach Saliny…
😆
chata wolna takitam,
i Ty sie smucisz?
niech no ja tam sie kiedy w takiej okolicznosci zjawie, przestanie byc beee
😆
Nemo
Jak tam produkcja 😆
Calkiem trzezwo o Italii klepiesz 😆
Arcadiusz i owszem sie smuce, bo ma tylko slipy w tygryska lapki, a pojutrze ma byc w Moskwie i wychodzi, ze poleci durch, na przestrzal, do tego wyrychtowalem zarcie cielece: 67,3°C osiem godzin w piecu i innepierdoly, Malolat tez mnie odpuscil i pije za moje z innymi, dobrze wyszlo z tymi bateriami, pilot dziala
Nemo, a zrobiłaś zdjęcia ? Pokażesz nam jutro ? Chyba, że już masz wczytane, to może jeszcze dzisiaj ? 😆
Pyro,
dziękuję za wiarę w moje „władze” fizyczne i umysłowe 🙂
nie ma bolu, takitam
pamieta sie ten szczesliwy czas niedoli 😆 na dlugi czas. Potem=z czasem sie przywyka 😆
Ale w tym temacie 😆 nie mam wiele do klepania 😆
Piszę na trzeźwo, bo moje jeszcze nie przepędzone 🙄 Zdjęcia mam, aparatury pędzącej cudze, ale na razie nie wchodzą do komputra, bo maszyna zatkana 🙁 Wyrzucam po trochu i robię miejsce…
Parnoja 😯
Kilka dni temu rodzina Jerzora zadzwonila, ze jakies tam spadki po dziadkach i cos tam, i zeby sprawy zakonczyc szczesliwie dla spadkobiercow, to wymagany jest swistek, podpisany przez J. , ze sie zrzeka wszelkich tam. Akurat w tym wypadku nie ma o o co i kto by sobie zawracal glowe, chetnie podpisze swistek. Rodzina przefaksowala – swistek mial byc podpisany przez notariusza i konsula, no to korzystajac z pobytu w Toronto Jerzor pomknal ze swistkiem do konsulatu.
Ha! Jak pani wice-konsul wyjasnila, co trzeba zrobic, ile oplat i biegania za tym, zeby sie czegos tam zrzec, to Jerzoru te jego siwe wlosy stanely „debem”.
Napisalam do rodziny – kochani, bedziemy we wrzesniu, pojdziemy do waszego notariusza i koniec.
Nic, co tyczy biurokracji nie jest proste 🙄
Nemo
lacze sie w 🙁 , ze tyle czasu spedzasz o suchym pysku i jeszcze raz bardzo mi 🙁
Caly dzien, az mi sie wierzyc nie chce. Ale niech tam bedzie, za gorami za lasami. Nad strumykiem….
jeszcze raz zycze dobrej i w miare mozliwosci 😆 sexsownej nocy
naturalnie ze wszystkim i bez wyjatku 😆
Arcadiusu,
co cały dzień? 😯
Dziękuję za życzenia i nawzajem 😉
…ale jeszcze musze dodac a propos tej cholernej piany. Oczywiscie Jerzor wrocil z przejazdzki rowerowej, jak juz kryzys byl opanowany i dopytywal sie, jak to zrobilam, tak, jakby trudno to bylo sobie wyobrazic 🙄
Sciera, sciera i sciera, oraz wszystkie reczniki!
Ale zachowalam tajemnice, a co. W razie czego niech sobie radzi sam, chociaz on na wszelki wypadek chyba nie tyka sie takich zajec.
I konstatacja – no to ta maszyna chyba jest dziurawa 😯
Poszedl kupic piwo. Ja nalalam sobie wina.
A Pan Lulek faktycznie zaniedbuje toasty i tylko pali swieczki ostatnio.
p.s. Piore reczniki. Na szczescie na pralce i suszarce sie znam 😎
affe,
taki kod nie można właściwie przepuścić, a przepuściłem , bo nie miałem pomysłu, bo na blogach tyle do czytania.
A teraz widzę, że w moim podsumowaniu dnia przedtem w ogóle nie podjąłem tematu dnia: Włochy i jedzenie. Przewinę tym razem i podam co już kiedyś:
O zefirów italskich anielskie podmuchy,
O boski Leonardo, o freski,
O ciuchy!
I ty polska męko z pod włoskiego nieba,
Bo tu się jeść nie opłaca,
A trzeba.
Usiadłem do wieczerzy,
Tragiczny jak Byron,
Każdy kęs staje mi w gardle,
Koszulą noniron,
Ortalionowe dławi mnie palto
… /tu jakieś danie włoskie do rymu, nie pamiętam już jakie.
Wie kto jeszcze kto to napisał i co to były za czasy?
pewnie nie warto
czasy wyraznie ortalionowe
napisal, ten, co byl, wiec nazwiemy go Nieliczny?
poza tym 🙂
Brzmi jak Załucki…
…albo Kern
Zaliczny, tytulem kompromisa?
To były czasy Paryża o kabanosie 🙄
Kerniczny?
ostro idziesz
To ten co:
Porządny ojciec, porządna matka
…….
cielecina,
slup dyma,
rodzina sie nie ima
farciarze,
cos innego uwarze
tylko to powietrze
moze wieciej nie spieprze?
a z tego samego:
… bo gdy ktoś prwada, alkoholik,
To wiesz, że Polak i katolik.
Pepegor, wspominasz o tej Pani zza sciany?
wlosy wyrywa, kolana sciera
a denaturat Go poniewiera?
W całej Europie przecież wiedzą,
od Morza Czarnego do La Manche’a,
że w Polsce dzieci tylko j e d z ą,
dorosły – z a k a n s z a !
gramole sie makaronic, nedza,
paka
za sciana niema nic
no to jasne: Zalucki Marian..
Zycze dobrej nocy!
pepegor
Dla zmiany tematu ja o gotowaniu.
Zgago, myslę że Radyjko nie zapomni, Radyjko nie zapomina, nie wybacza, ma za złe, wie lepiej.
Niesiony zgubną myślą uruchomiłem sobie odsłuch Radyjkowego szczekania, akurat było na spacerze z Kempą. Wytrzymałem 6 minut, za duże tempo, odpuściłem i ze słowani uznanymi powszechnie za obrażliwie, wróciłem, aż mi żyły na skroniach pulsowały, a ten jej współspacerowicz….głos anielski, pewnie pieknie by zawodził na innym pogrzebie.
Antkowa zainteresowana moim słowotokiem pospacerowała też, 15 minut wystarczyło i kobita przeinaczona jest na odwyrtkę…
Jak rozmowa zeszła nam na chmurę, ona mi ładnie objasniła że ten wulkan to wiadome siły sprowokował by zakłócić uroczystości. Jasne!!
A jak sprawdziłem kto jest premierem Islandii, aż mi się włos zjeżył.
Raaanyyyyy, nie dziwię się wulkanowi że wziął i nął.
Toż to spisek lewaków i islandzkich części rowerowych.
Zdenerwowałem się, na upokojenie ponoć dobry jest zimny Lech…
Ps. Przepraszam że napisałem z Kempą a nie z posłanką Kempą, lub panią Kempą – nie zasługuje.
Ps2. tak ogólnie nie przepraszam , bo ja się przecież tylko zgodnie z zaleceniem gotuję.
Ps3. Dobranoc.
Antku,
to i pewnie serca też nie masz 🙁
Witaj w klubie 😎
moze czarny dziecko zje
lecz Cervantes?
ten nadzieje
hydrant w kolebce, co wyrwal tlumnie
bruczek spod swieczek, calkiem niedurnie
liczac, ze kamienie drgna
i poleca itp
byle nie powielac sie
xerox
To jak już sp Marianka przywołujecie, to ja w tę nutkę
„Jednorodzinny domek,
jednorodzinny potomek,
żona też być powinna nieduża –
jednorodzinna.
Ogródek, las, konwalijka –
zwyczajnie , proszę ja was…
I pięciorodzinna pensyjka
(dla jednej rodzinki w sam raz).”
nie kumam!!!!!!!!!!
skoczę jeszcze na podwórze, wracam (o ile nic się nie dzieje) i odwrotnym skokiem wpadam pod kordełke,
dobranoc,
Żaba Stara Niekumata
Marianek, tymianek dla Nas
Na dobranoc
http://www.zalucki.pl/
czemu Zaba chce kumac, miast kumkac?
przeciez tu juz nikt ( mowie za siebie ) nie kuma
To i Pyra sobie w piernaty zapadnie. Rozważania zjazdowe ogłoszę jutro jako agorę, a Wy, Mili Moi, sobie podyskutujcie, ustalcie, dojdźcie do wniosków jedynie słusznych. Co Zgromadzenie Ogólne przegłosuje, to i będzie.
Jakie tam czesci rowerowe, Antek, na Islandii wirusy produkuja 🙄
A o masonach zes nie wspomnial, przeciez oni ciagle spiwskuja!
Co do terminu kolejnego Zjazdu, uprzejmie zapodaje, ze dla nas inny termin niz wrzesien nie wchodzi w gre, wsiasc do pociagu bylejakiego (lub do autobusu, zaplakanego deszczem) nie da sie z dnia na dzien, my musimy planowac z wyprzedzeniem i do tego dochodza inne inszosci.
Moze byc wczesno lub pozno wrzesniowy weekend, nawet wczesny pazdziernik, dostosujemy sie.
Wstałem.
Tak nemo, nadmiar czekolady szkodzi mi na serce, a klub… WKS Wawel? zastanawiam się tylko nad wyborem sekcji.
Że mam ostatnio osłuchanego Marka Grechutę , podrzucam :
http://w904.wrzuta.pl/audio/3vONGEgcXzb/02._tomek_wertz_-_musze_dzis_wykonac_plan
Ten kawałek dośpiewajcie sobie sami:
A że już minęła pierwsza
nie napiszę Wam już wiersza
ni madrego, ni głupiego
bo znów idę spać kolego
koleżanko…tyż , tyż!!!
Na śniadanie będzie ryż, ryż.
To ja życzę Wam smacznego.
by Was nie bolała noga
ani ręka , ani głowa
ani zęba tyż połowa, tyż tyż!!
Dzień dobry. Jest słonecznie. Jaki będzie dzień, zobaczymy. Muszę iść kupić kuraka, bo po wczorajszej głodówce Młodszej nie zaaplikuję planowanej pieczeni z szynki marynowanej z kalafiorem po diabelsku. Gotowanego mięsa ta moja Córcia nie bardzo, więc kuraka z piekarnika, na łyso, bez sosu, tylko mięso z piersi i kawałek klafiora gotowanego z łyżeczką surowego masła. Szynka będzie jutro i w poniedziałek.
Sloneczko swieci dusza rosnie,
Pepegor jak wstaniesz i sie tu zjawisz to ryuc okiem do mailowej skrzynki…
Korzystając z godziny porannej ciszy podaję pod rozwagę:
1. Żabie Błota mogą przyjąć IV Zjazd w pierwszy i ostatni weekend września;
2.z uwagi na posadowienie Żabich włości, przełom września i października bywa deszczowy, a cały urok tego miejsca i wygoda jego przynależności, łączą się raczej ze słońcem,
3. wiadomo już, że np Jotka w I-szy weekend nie może, a np Pyry nie mogą pod koniec miesiąca (Młodsze prowadzą doroczne wycieczki „w Europę”)
4. Żabie dysponują 25 miejscami noclegowymi, dostępem do 3-4 łazienek, końmi pod siodło (i 4 m stołem), miejscami do wędkowania itp, a w najbliższej okolicy jest kilka pensjonatów dla wygodnickich
5. Dwudniowy pobyt wiąże się z wydatkiem ok 100 zł od osoby i te pieniądze trzeba zebrać do połowy sierpnia, żeby nie było pod koniec takiej szarpaniny, jak w ub. roku.. Trzeba przyjąć założenie – kto nie wpłacił, ten nie przyjeżdża. Przy czym za Kanadoli i innych odległych założymy składkę, bo dlaczego niby banki mają na transferach się bogacić? Zawsze tak umawiam się z Alicją. Żaba musi świnię zamówić czy jakiegoś dzika, pstrągi kupić, pierogi itd itp. Ciasta, napitki, jakieś ekstra wytwory naszych kuchni przywozimy ze sobą. Kto dysponuje czasem może przyjechać 1-2 dni wcześniej i pomóc w przygotowaniach.
6. Biorąc pod uwagę odległości, dobrze umawiać się grupowo na przejazdy. Prócz samochodów Warszawa (400 km) i Poznań (250 km) mają z Połczynem dobrą komunikację autobusową. Z Połczyna przyjezdnych będziemy ew. odbierać (5,8 km)
A teraz pomyślcie i wybierzcie termin
pierwszy weekend? ostatni weekend? Proszę się deklarować.
Doroto,
ta skrzynka to w pracy, podrzuce Tobie przy okazji domowa.
Poranek sloneczny, po nocnym przymrozku. Lece sie wypucowac i cos z tym dniem zrobic.
Wszystkim tu milego jeszcze dnia,
pepegor
Pepe wyslalam mail do Pyry do podania dalej
Obejrzałem sobie film Borisa Mitica pod tytułem „Dovidjenja, Kako Ste?” a w tłumaczeniu na angielski „Goodbye, How Are You?”.
Polecam nawet tym, których rajcuje Carrara i Portofino, sporo tam nawet zakurzonego krajobrazu. Niestety, wersja którą znalazłem ma szwedzkojęzyczne napisy ale gdyby ktoś znalazł inną, to może być łatwiej. Żaden cymes ale mnóstwo niezłych zdjęć i aforyzmów. Całość trzyma się kupy i daje do myślenia.
Może to tylko ja mam tak porobione – pamiętam jak we wczesnych latach 70-tych chodziłem „w ciemno” na wszystkie filmy jugosłowiańskie wyświetlane w kinach Trójmiasta. Kilkakrotnie wychodziłem w trakcie seansu ale częściej miałem ucztę.
P.S.
Cytat z onego filmu:
„Uczyliśmy się długo na własnych błędach ale prawdziwe mistrzostwo osiągnęliśmy dzięki popełnionym katastrofom”.
U nas pierwszy week-end odpada – będę się włóczyć po Grecji 🙁
Witam wszystkich, życzę słonecznego i spokojnego dnia. 😀
Jedną z bardzo niewielu rzeczy, których „ludzkości” zazdroszczę, to posiadania doskonałej pamięci. Jakim cudem pamiętacie słowa fantastycznych tekstów Załuckiego ? Przecież ja w erze przedtelewizyjnej, co niedzielę czekałam na „Podwieczorek przy mikrofonie” a nie jestem w stanie zidentyfikować ani jednego fragmentu. Muszę mieć ogromnie „wybiórczą” i zabałaganioną pamięć, mnie na wieki pozostał tylko jeden cytat, I.Krasickiego, który od pierwszego czytania, wrył mi się jako motto na całe życie : „I śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się z przywar, nie osób natrząsa”. Pilnowanie tej zasady, pewnie nie zawsze mi się udawało ale do dziś się wytrwale staram. Może stąd wynikają moje stałe obawy, czy kogoś nie uraziłam. 😉
O rety, ale mi się zebrało 🙄
Zgłaszam się na pierwszy tydzień września 🙂
Dzien dobry Szampanstwu
Nobi sie zebralo na zabawy nad ranem, zglupiala czy co – wczoraj taka osowiala byla, bo jej osobisty Personel gdzies wybyl i zostawil jakies niemrawe zastepstwo.
Podeptala po mnie na lozku, no to wyszlam na salony, sprawdzilam – wode ma, zarcie (suche jakies takie, nie znam sie na tym, Personel kazal dawac) jeszcze z wczoraj, bo niedojadla. Zasiadlam tutaj, a ta cala szczesliwa, przytargala swoje zabawki, jakies sztuczne myszy, wyraznie oczekujac, ze ja sie bede z nia bawic.
Troche i owszem, pobawilam sie, ale bez przesady, potrzebuje dospac!
I tym akcentem… sprobuje sie stad urwac, moze kot pojdzie spac? 🙄
W sklepie byłem.
Kupiłem między innymi kilo parmezanu w kawałku. Na obiad będą cannelloni nadziewane : szpinak, riccotta, grzyby itepe. Do żony zwrócę się z uśmiechem „cara mia”.
Barolo nie mam ale może francuskie z bąblami?
Dobrze już, dobrze. Zaraz mi ktoś zwróci uwagę, że jaja sobie robię….
Jak tak dalej pójdzie, to do Toskanii (i gdzie indziej) tylko autem albo pociągiem…:roll:
🙄
…albo cepelinem
nemo,
ty sobie jaj z jedzenia nie rób…
idę przemieszczać się konno. Nie do Toskanii wprawdzie ale akurat wypogodziło się i niebo jest lazurowe to w las.
To my głosujemy za zjazdem w pierwszy weekend
września.Oczywiście względem pstrągów na Osobistego
tradycyjnie można liczyć 🙂
Przypominam jednak,że zjazdem wrześniowym czeka nas
zjazd majowo-książkowy i wypadałoby też datę spotkania
blogowego zaznaczyć w kalendarzu.Czy sobota 22 maja
wszystkim pasuje ? Mamy udać się na biesiadę do jakiejś
miłej restauracji,czy tak ?
Krysiade- Twoje pstrągi kaparowo-oliwkowe zostały odłożone
na poniedziałek,jako że w czasie weekendu wykluły nam się
drobne,nieprzewidziane,aczkolwiek miłe zawirowania towarzyskie.
Alicjo, a co Ci sie podzialo, ze zostalas Della????
Prosze o wyczerpujace wyjasniena.
ja nadal o kulach, uziemiona w domu, i sie NUDZE.
Buziaki dla wszystkich,
Lena
PS. Co z Lulkiem?
Dawno po obiedzie i po drzemce. Spałam, płynęłam jakąś barką ze SAtaszkiem – Synusiem, Haneczką, pewną młódką, której nie znacie i nie wiem jak i gdzie, ale znaleźliśmy się u Żaby i opowiadaliśmy sobie dowcip rżąc , jak głupie barany. Przy czym dowcip ten opowiadaliśmy sobie sznureczkiem – jeden drugiemu. Obudziłam się i nijak nie mogę sobie dowcipu przypomnieć, tylko początek, który nieodmiennie zaczynał się
„Bo , rozumiesz, taka rybka, q-a m-ć, akwarela…” Pierwszy ryk uciechy, był po akwareli. Co to było? Z osób goszczących u Żaby słowem ciężkim rzuca czasem Synuś (wiadomo, budowlaniec) reszta ani – ani, a tu?
Zna się ktoś na snach? To co znaczy „q-a m-ć akwarela?”
Wrzesniowy IV Zjazd – ja organizuje wyjazd do Polski wokol tego wydarzenia, wiec jak ustalicie, tak sobie zaplanuje lot, by pasowalo.
Co do maja, jak najbardziej jestem za spotkaniem w jakiejs knajpce. Mam nadzieje, ze Gospodarz z Barbara znajda czas na takie spotkanie z nami.
Mnie jest obojetne, czy to bedzie sobota czy niedziela, byle bylo 🙂
Lena – Alicja Dellą bywa na wyjazdach – jest to znak, że pisze nie z domu, a np z pokładu „Cygneta”, z Pld. Afryki albo z Toronto
Lena,
Della jestem na tzw. maluchu, czyli laptopku dell-mini, tak kiedys wpisalam dla rozroznienia, z jakiego komputra nadaje i tak zostalo. Della jestem na wyjazdach, jednym slowem 😎
Siedze na 47 pietrze z widokiem na CN Tower (naprzeciwko, w dole Spadina Ave. , kojarzysz, gdzie to) i dotrzymuje towarzystwa kotu. A wlasciwie kotce Nobi. Niektorzy maja wnuki do nianczenia, ja – kota 🙄
Wspolczuje uziemienia, ale nie boj nic, zagoi sie, masz tam tyle srubek wkreconych, ze innej opcji nie ma 😉
Pyro,
to „q-a m-c” rozumiem, ale akwarela?! :shock”
To musi miec jakies glebsze znaczenie…. i artystyczny podtekst, o!
Hasła pokrewne:
„Malować – (odnawiać )swój pokój na jasny, pastelowy kolor – uporządkowanie spraw osobistych. Na różowo – dobre perspektywy na przyszłość. Na czarno – żałoba. Malować obrazy – satysfakcja bez zysku. Sen taki może objawiać nierozbudzony talent osoby śniącej”
„Przekleństwa – wypowiadane pod twoim adresem – krzywda i zniewaga. Samemu rzucać przekleństwa – kontroluj swoje postępowanie, abyś nie zaszkodził sobie i innym”
Jotka – ani pod moim, ani pod cudzym adresem. To zabawne i niecenzuralne zdanie otwierało załą anegdotkę.
Pyra,
Ty sobie kaz zakupic akwarele! Przyklad – i bynajmniej nie zartuje – Ewy od Cichala. Zaczela malowac pare miesiecy temu. Jak jej to wychodzi – sama bylam swiadkiem i zreszta mam jeden z namalowanych przez nia obrazow. Kobita nie zdawala sobie sprawy, ze ma talent!!! A ma, niewatpliwie!
„Jeżeli nie wiesz co oznacza Twoj sen opisz go na ezoforum.pl – (dział Prośba o interpretacje snu) – a uzyskasz darmową interpretację” 🙂
Jotka, aż tak dociekliwa to ja nie jestem, raczej rozbawiona. I nie mogę sobie przypomnieć dalszego ciągu, więc mnie to złości z lekka.
Alicja – nie; nie będę malowała. W odróżnieniu od Ewy, ja wiem, że nie powinnam. Po co mnożyć własne ciężkie grzechy?
Ja wszystkie sny zawsze interpretuję na swoją korzyść, a jak się nie da na korzyść, to uważam, że interpretowanie snów nie ma sensu 🙂
Żaba będzie nieszczęśliwa i wściekła – rwn półpluton kawalerii w kondukcie popełnił chyba wszystkie, możliwe błędy marszu kawaleryjskiego. Szkoda chłopaków – pewnie się starali
Malować obrazy – satysfakcja bez zysku.
Sprzedaję cudze … % zysku 🙂
Witam,
co do zjazdu wrześniowego- termin jest mi w zasadzie obojętny, ale początek września będzie chyba lepszy w uwagi na pogodę.
Alicjo,
Co do minizjazdu majowego, na który mam zamiar się wybrać – wolałabym, aby wspólne spotkanie w lokalu odbyło się w sobotę, a nawet w piątek, ponieważ w niedzielę rano muszę wracać do domu. Wieczorem wybieramy się do opery,bilety już dawno kupione. W piątek też mi przepadnie w powodu zjazdowego wyjazdu premiera w teatrze, więc z tej opery niedzielnej nie moge zrezygnować.
Pepegor,
ten nieszczęsny rudzik, upolowany przez twojego kota jest sam sobie winien. Kot na pewno był dumny ze swego czynu, a ptaszka nie zjadł, tylko przyniósł Ci w prezencie. Bardzo lubię rudziki ,bo są to ptaki bardzo zainteresowane człowiekiem, przylatują bardzo blisko i ten brak lękliwości, niestety, bywa dla nich zgubny. W pobliżu mojego domu także odkryłam rudzika, ale ponieważ drzewka przy domu są jeszcze małe, więc na bliższe kontakty muszę poczekać. Tymczasem umieściłam piękne zdjęcie tego ptaka na tapecie w moim laptopie.
Dorotol z krzaków donosi, że kota zlokalizował, ale nie ma komputera, więc na razie nie ma jej z tego powodu na blogu.
Krystyno,
dla mnie wszystko jedno, przylatuje w czwartek 20-go, podejrzewam, ze w czwartek bede odsypiac nocny lot, a piatek, sobota i niedziela – to cokolwiek ustalicie, w koncu po to lece, zeby byc na Targach i sie z wami spotkac.
Danuska moze zajmie sie koordynacja poczynan?
Dobrze by bylo zaczac od listy chetnych, pare osob wyrazilo ochote, podejrzewam, ze jak juz ustalimy date wspolnej imprezy, trzeba by bylo zarezerwowac miejsca w lokalu, itd.
Mamy czas, nie pali sie, powoli mozna ustalac to i owo.
Danuśko, jeśli chodzi o maj, to pasuje mi każdy termin. 😀
Pyro, najważniejsze, że się ubawiłaś w czasie snu. 😆
Wróciłem.
Było nieźle – pierwszy raz dosiadłem młodego. Na początku zdziwił się, jak poczuł dodatkowe dwadzieścia pięć kilo na grzbiecie ale jak go zapytałem „co się dziwisz?” to przestał i po chwili było jak gdyby nigdy nic.
Przed domem na ganku stała spora paczka z mięsem od miejscowego dostawcy. Czy wiecie, że to bydełko pasło się całe lato nie dalej niż dwieście metrów od mojego stołu? Czy wiecie, że mój dostawca ma tytuł naukowy „agronomie doktor”? Że takim zamiast kapelusza dają wieniec z liści bobkowych? Bardzo praktyczne przy kuchni.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Półpluton (?) kawalerii obejrzałam. Ja się skaleczę! Żeby w Polsce nie można było znaleźć kilkunastu koni dobranych maścią i wyglądem? O szczegółach pomilczę.
Ja się skaleczę po raz wtóry! Co ma istota małżeństwa do mowy pogrzebowej?
Dzien dobry,
Moze mieliscie juz okazje a jesli nie, moze taka kiedys sie nadarzy, sprobowac jedno z najbardziej cenionych bialych win burgundzkich Corton-Charlemagne w towarzystwie sera Epoisses, tez z Burgundii. Nasz syn uraczyl nas wczoraj tymi smakolykami, ktore swietnie pasuja jedno do drugiego. Wino bylo Grand Cru 2006. Co podaje ponizej do informacji jest niestety tylko po francusku.
http://marionsles.vins-bourgogne.fr/les-accords-parfaits-entre-les-plats-les-occasions-et-les-vins/je-recherche-un-vin-qui-s-accorde-avec-mon-plat/je-recherche-un-vin-qui-s-accorde-avec-mon-plat,656,3666.html?&args=Y29tcF9pZD00NzcmYWN0aW9uPXZpbnBsYXQmaWQ9JnBsYXQ9MTZ8
Majowe Targi zblizaja sie w wielkim tempie, to juz za miesiac! Bardzo bym chciala spotkac sie z wami i mam nadzieje, ze moze jakos uda mi sie wyrwac z domu na kilka dni. Jesli pozwolicie, glosuje za piatkiem lub sobota.
Do wpisu 18:53 chcialam dolaczyc cos konkretnego, niestety nie wyszlo, przepraszam.
Żabo, może mieli za mało czasu. Zresztą wątpię, żeby w WP był jakiś większy oddział kawalerii. Wiem, że w dużych miastach są oddziały policji konnej – raczej oddziałki.
Wieniec z liści bobkowych? Kiedy Kazimierz Wierzyński zdobył Laur Olimpijski (nie pamiętam , na której Olimpiadzie Nowożytnej) wracał do kraju z imponującym wieńcem związanym złotymi wstęgami. Celnicy nie chcieli go przepuścić za frico i nie wiedzieli jak oclić. W końcu wypisali deklarację celną na 0,5 kg „przyprawy do zup”
Pepegorze, Marku, macie może jakiekolwiek wieści o Panu Lulku ? Co u Niego ?
Zajrzyjcie do kalendarza blogowego 😉 Rety, chyba się jutro urżnę. 😆
Ok- skoro taka wola ludu, to będę koordynować przygotowania
do zjazdu majowego 🙂
A zatem ogólno-blogowa biesiada ustalona wstępnie na sobotę
22 maja (Krystyna będzie mogła dołączyć) Gospodarz już wspominał,
że wieczory ma wolne,jako że na targach dyżuruje tylko 2 godziny
w ciągu dnia,a zatem zapewne będzie wśród nas wraz z Małżonką.
Lista chętnych jak dotąd :
Alicja,Krystyna,Zgaga,Małgosia już też się zgłaszała,myślę,że Jolinek
dołączy z pewnością i oczywiście pozostałe Warszawianki i Warszawiacy.
Być może Alinie uda się też przyjechać do Warszawy w tym czasie.
Czekamy na dalsze zgłoszenia….
Alino – ciekawa ta Twoja strona !
Zgago!!!!! Na Boga! Jest szwadron reprezentacyjny (sic!) WP.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Reprezentacyjny_Szwadron_Kawalerii_Wojska_Polskiego
@ jotko!
z nieba mi spadlas. twoja wiedza o interpretacji wszystkich snow na swoja korzysc jest jak najbardziej na miejscu i ciesze sie juz na odpowiedz 😆
jak bedziesz taki na swoja korzysc interpretowac
Przypomniało mi się,że przecież Krystyna ma nocować u Jolinka,
a zatem Jolinek w zjeździe majowym uczestniczy !
Wedle wcześniej ustaleń Zgaga nocuje u mnie i degustuje cytrynówkę
od rana do wieczora -;)
wcześniejszych
aa93 – Żabo, nawet kod prosi; nie bij ćwoka. 😀
Na zdjęciu widać wszystkie konie tej samej maści, hmm, ciekawe.
Za to znalazłam na You Tubie film archiwalny z pogrzebu Józefa Piłsudskiego i tam oddziały kawalerii wg maści koni.
http://www.youtube.com/watch?v=aSHAf53Qsec
Danuśko, kochana, ale ja pisałam, że moje chrapanie umarłych budzi, dlatego choćby po północy, wracam do „sia” odchrapać balangę. 😆
Dobrze pamiętasz, Danuśko. Jolinek zaproponowała nocleg dla dwóch osób i ja chętnie skorzystam. A więc i ona sama także będzie. Bardzo się cieszę na to spotkanie.
Co do snów, to są one często odzwierciedleniem naszych codziennych spraw. A niekiedy sen zależy od tego, jak się ułożymy do snu. Jakiś czas temu mojemu mężowi przyśnił się bardzo nieprzyjemny sen z moim udziałem. Wypadałam przez okno, a on zdążył złapać mnie za rękę. Trzymał mnie mocno, ale ręka go bolała. Kiedy obudził się okazało się, że ręka, na której leżał, zdrętwiała mu. No i stąd cały dramatyzm snu. A ja nawet go nie dotykałam. 🙂
Danusko
zglaszala sie tez Jotka z Wlodkiem – nie wiadomo, jak wyrobia z powodu ostatnich zawirowan, ale mozna ich brac pod uwage, w kazdym razie Jotka da znac, jak i co.
ASzysz 9:59, film niedostepny poza Szwecja, czy komus udalo sie go obejrzec?
A, i jeszcze cos – przeciez bedzie Nisia , podpisywac swoje ksiazki… moze znajdzie czas na wieczor z nami?
A mt7 ? Warszawianka!
Zaplanowac mozna – jak komus nie wyjdzie, no to trudno.
Półpluton kawalerii powiadacie. Ho, Ho!
A kasztanka była? A jeżeli tak, to jakiej maści?
W środku paczki z mięsem był rachunek, nowe wydanie bardzo pożytecznej, niewielkiej książeczki o mięsie (mam tą starą od dwuciestu pięciu chyba lat) oraz list od dostawcy. Opisuje on w nim w jakim wieku były i jak nazywały się zwierzęta, ile dni po uboju mięso było odwieszone (7) oraz kruszało opakowane w opróżnioną z powietrza folię (10).
Na końcu wyraża nadzieję, że poświęcimy mięsu przynajmniej tyle samo troski co on poświęcił zwierzętom.
Pewnie, że poświęcimy.
antku
zimny Lech 😆
jestem ciekaw czy masz na tyle odwagi by zamowic takiego browara w knaipje
jak przezyjesz tego typu zamowienie to daj znac zes przy zyciu jest
dawniej, przed laty, slyszalem o jednym odwaznym co byl jeszcze lekko na bani zamawjajac zimne nozki i wymckolo mu sie jeszcze tak automatycznie po slowie nozki popje….
przez dluzszy okres czasu mogl przyjmowac jedynie plynna papke wtlaczana sonda. i bylo mu z tego powodu bardzo 🙁
Alino,
Znalazłem u nas w monopolowym. .
Ja się nie dziwię, że smakowało. Poszukam pewnie jeszcze tego sera – na hali targowej w Uppsali jest niezły stragan z serami, pójdę do banku i jak dostanę pożyczkę to pewnie się skuszę….
to widze, ze jestesmy z ASzyszem przy tematach swieconych 😆
rysiek – ja już po święconym….
Alino
tez probowalem jak kon pod gore. dupa kwas
zastrzezone dla koniowcow czy co?
Rysiek…
toz swieconka juz byla na Wielkanoc!
A dzisiejszy toast wznosze za wszystkich, ktorzy zgineli w tej katastrofie i za ich bliskich.
razem czy osobno?
ASzyszu
ASzyszu, wiem, ze to drogi rarytas, tym bardziej sie ciesze, za mialam okazje sprobowac. Nasz syn odbywa wlasnie staz u jednego z producentow wina (ale nie Corton!), degustacje sa czeste a przy okazji rowniez taki upominek.
ASzyszu – pokaż swojemu szefowi i poproś o podwyżkę.
Rysiek,
jezeli do mnie bylo „razem czy osobno”, to jak najbardziej razem.
Na stypie – a za taki mozna uznac dzien dzisiejszy – wznosi sie kielich ku pamieci.
Wszystkich razem.
Dellu
od tygodnia nic innego nie robie tylko pije z 🙁
dzis juz nie moge. mam nadzieje, ze zrozumiesz
ilez mozna?
Alez Rysku,
kto Ci kaze?! Jak nie mozesz, to nie!
Ja w tej intencji wznosze toast tylko dzisiaj i mysle, ze to wystarczy.
Toast wzniesiony Metaxą.
Alino- a co trzeba zrobić,żeby odbyć staż u producenta wina ?
Studiować somelierstwo ?
Żgago- czyli cytrynówka tylko na wynos ???
Alicjo-dobrze,że mnie pilnujesz.
Nisia to przecież oczywiste oraz ewentualnie Jotka z Włodkiem.
Lista biesiadników uzupełniona.
Za głupią i niepotrzebną śmierć pić nie będę.
Znalazłem w lod?wce młodzieżową butelkę Château Menota kupioną jeszcze przed świętami. Pasuje do Cr?pes Suzette, musu czekoladowego albo sera zielonopleśniowego.
Bo ja wiem?
W lodówce znalazłem a te drugie to takie naleśniki…
U Pana Lulka świetnie!!!
Zapasy z lodówki co to je paoolore z małżonką zostawili- wyjadł. Był na Węgrzech , kwiatki kupił o jedzeniu zapomniał. Sam gotuje, na obiady nie chodzi. Syn buduje fabrykę gwoździ do kucia koni, może wkrótce wpadnie – kiedy nie wiadomo. W poniedziałek przechodzi na wikt zakonny, on płaci – zakonnik je. Ruszają z Marcelim do Polski. Będą pomagać głodnym i niedożywionym, chorym i potrzebującym.
Podobno mieli dowozić Panu Lulkowi codziennie obiady , ale zapomnieli, albo cuś .
U Pan Lulka świetnie!!!
Danusko, syn studiuje w tym roku tu:
http://www.ecoledesvins-bourgogne.com/fr/beaune.php
Już wiem – będzie na szybko sklecone kompromisu!
ASzyszu,
ja nie za to. Ja ku pamieci ofiar, bez wzgledu na okolicznosci towarzyszace. I nie ma przymusu, to jasne.
ASzyszu
moim zdaniem wino nie smakuje do niczego. no spoko spoko. doczytaj do konca.
jadam od czasu do czasu by utrzymac sie przy zyciu i do jedzenia najlepsza, oczywiscie dla mnie, jest jesli jest pijalna to kranowa, w przeciwnym przypadku butelkowa
wino to ja popijam, tak popijam a nie pije, jak mam ochote pomarzyc, co od czasu do czasu nalezy czynic jak poprzednie marzenia w rzeczywistosc juz sie obrocilo
czego i innym z calego serca tanczacego po lewej stronie zycze 😆
Była Wnuczka z Mężem; opowiadali o przebudowie suteryny na mieszkanie dla siebie. Najwyższy czas, bo od 6-ciu lat żyją przy Mamusi i Tatusiu (czyli moim Synu) i wiszą na nich jak kleszcze. Teraz doszli do wniosku, że w domu rodzinnym Rafała jest wysoka, doskonale oświetlona normalnymi oknami suteryna. W pierwszym, aktualnym etapie, ich mieszkanie będzie miało 50 m kw. . Potem jest możliwość powiększenia do 80-ciu. Zachodnia strona domu wychodzi na Wartę i Dębinę po 2-giej stronie rzeki, bo dom posadowiony jest na wysokiej terasie nadrzecznej, wąska dla długa działka ogrodowa schodzi aż do rzeki – różnica poziomu 11 m.
Marku,
Ja juz sie czuje duzo lepiej! Zrozumialam, ze Lulek ma pusta lodowke, zeby w scianie, nowe kwiatki i drzewka. Fajno jest.
Panie Lulku, Opamietaj sie!
Lena
Rysiek,
proszę uprzejmie:
KOBIETA jako symbol senny jest najczęściej wyrazem marzeń i oczekiwań
ujrzeć: drobne niesnaski
jeśli jest piękna: jesteś zakochany
brzemienna: radosne nowiny
młoda i naga: próżne wymagania
z długimi włosami: szczęście i zaszczyty
rudowłosa: prześladowania
brunetka lub szatynka: choroba
z chłopięcą fryzurą: zapowiedź wielkich przyjemności
wziąć ją w ramiona: kłótnia
pocałować kobietę: zyski
zalecać się do niej: oszukają cię pochlebcy
cieszyć się jej łaskami: popadniesz w konflikty
przemienienie się kobiety w mężczyznę i odwrotnie: małżeństwo albo trwały związek
zobaczyć rodzącą: zapowiedź pomyślności, dobrodziejstw i szczęścia
stara: retrospekcja i wyidealizowany obraz matki
ucałować starą kobietę: kłótnia w małżeństwie
patrzeć na modlącą się: nadejdą dobre dni
umalowana: obłuda
z dzieckiem: troski
w towarzystwie: niepokój i pomówienia, plotki
w eleganckich butach: poszukiwanie przyjemności
w czepku nocnym: lenistwo
ujrzeć wiele kobiet: wydasz przyjęcie towarzyskie
widzieć jej intymną część ciała: niezaspokojona żądza.
KSIĘŻYC – u mężczyzn: aktywizacja pierwiastka żeńskiego; kobiety o męskim charakterze śnią o nim, kiedy ich psychika chce osiągnąć pewną równowagę
ujrzeć: symptom odmiany lub zmiany
zobaczyć jasny i czysty: zmienne szczęście, zmienne korzyści
w lisiej czapie: znajomość z niedobrym człowiekiem
widzieć chowający się za chmurami: nadejdą ponure godziny
błądzący po nieboskłonie i w konsekwencji spadający: znajdziesz się w wielkim niebezpieczeństwie
pełny, jasny i czysty: wielki zaszczyt, wyróżnienie, dotarcie do wzniosłego celu
księżyc w pełni w lisiej czapie: utrata autorytetu albo zburzenie nadziei
powiększający się, czysty i jasny: zapowiada pomyślne zakończenie przedsięwzięcia
powiększający się, lecz w lisiej czapie: cel zostanie osiągnięty dopiero po przezwyciężeniu wielkich przeszkód i trudności
zmniejszający się, ale jasny i czysty: nieudane przedsięwzięcie, które na dodatek przysporzy ci strat
kurczący się, w lisiej czapie: złe zakończenie przedsięwzięcia pociągnie za sobą niepomyślny obrót spraw prywatnych
ujrzeć jego odbicie w tafli wody: jeżeli powierzchnia wody jest gładka i spokojna ? piękna, owocna podróż; jeśli woda faluje, podróż własna albo kogoś bliskiego będzie niepomyślna, a nawet może przynieść nieszczęście.
Księżyc (Selene) to żona, matka, córka lub siostra śniącego. Zapowiada pieniądze i duże możliwości. Jeśli we śnie widzi się na tarczy księżyca własną podobiznę, bezdzietnemu mężczyźnie wróży to syna, zaś kobiecie córkę; jest to również korzystny sen dla ludzi robiących interesy.
MORZE – symptom nadciągającego ?nowego?
patrzeć na spokojne, pogodne: zdążamy ku pięknym, słonecznym czasom
burzliwe: przed tobą ciężka walka
kąpać się w nim: nadarzy się okazja, by na krótki czas pozostawić za sobą troski dnia powszedniego
wpaść do niego: można się liczyć z ciężkim ciosem losu
dostać się pod wodę i utopić się: oznacza ratunek z niebezpiecznej sytuacji albo opresji życiowej
rozbójnik morski, pirat: osiągniesz swój cel
bitwa morska: twoje interesy przyniosą ci zasłużoną radość
Śródziemne : będziesz bogaty w przyszłości
Wybierz to, co Ci pasuje 🙂
Jotko, 😆 😆
Spełniłam dzisiejszy toast z opóźnieniem, bo telefony od przyjaciół należy odbierać. 😀
Danuśka, może się jeszcze nadarzy okazja a jeśli nie to dokończycie na następnym mini zjeździe. Przepraszam. 🙂
Leno – kłopot z Lulkiem polega na tym, że jego trzeba pilnować : żeby jadł, żeby sobie kupił jedzenie, żeby sobie ew. załatwił dostarczanie jedzenia do domu. A Lulek twierdzi, że jest b.dobrze, bo kupił na raty obrazy (uprzednio zamówione) krzaki, drzewka, pomaga zakonnikom, a jemu kto pomoże? Przyjaciele blogowi mogą się sprężyć i pojechać na kilka dni raz, dwa razy w roku. Daleko, trzeba czasu i sił, wcale nie tanio, a tu każdy ma swoje obowiązki. Kiedy kobieta na starość zostaje sama, z reguły jakoś sobie radzi z codziennością; prowadzi sobie albo dzieciom gospodarstwo, czasem zajmuje się wnukami, czasem ma inne zajęcia. Tymczasem Lulek najpierw załatwił sobie panią, która raz w tygodniu sprząta. To jes dobrze, bo zawsze jest tam czysto. Potem Lulek zrezygnował z gotowania – niby wykupił sobie obiady w jadłodajni. Dwa miesiące chodził – i przestał chodzić na obiady. Potem przestał robić regularne zakupy. Potem dwa razy dopadła go choroba, a na każde zapytanie rodziny (i nasze) Lulek odpowiada, że jest pierwszorzędnie. Efekty oglądali Jolinek, Misio i PaOLOre. Jolinek nawet dwa razy posiedziała tam kilka dni i wyprodukowała sporo posiłków na zapas, do zamrażarki. Jolinek jednak mieszka w Warszawie i ma swoje życie, Marek z Ostrołęki potrzebuje zamknąć warsztat na 5 dni, żeby pojechać. Naprawdę nie wiem, co z tym zrobić.
Wiedziałam, że Żabę skręci, bo nawet mnie skręciło 🙄 Ciekawe, czy te same „konie” będą ciągnęły lawety w Krakowie?
Czy ktoś ma namiary na tego zakonnika? Od niego bym zaczęła, bo chyba jest świadomy, z kim ma do czynienia i kogo wykorzystuje 🙄
Haneczko – pewno te same; tylko mnie to w ogóle nie wyglądało na pododział wojskowy, tylko takie inicjatywy harcersko – terenowe (kiedyś mówiono „Banderia”) To, że konie były różne, to pikuś, ale one nie nauczone były chodzić w szyku, na zakręcie trójki się rozsypywały, szeregi się mieszały. Przecię6tny wachmistrz palnąłby sobie albo komuś w łeb.,
@ jotka
po kiego diabla wyszukujesz w internecie i przesylasz dalej takie bohomazy
prosilem o twoje odczucia, co ty myslisz, jak to czujesz i jak moglabys to na swoja korzysc interpretowac
smie twierdzic, ze uleglac wspolczesnej, pochodzacej z ameryki psychocywilizacji, ktora ma sporo baboli i w europie jest malo przyswajalna, poza specyficznymi plamkami
czyzbys tymi pytaniami i mozliwoscia wyboru odpowiedzi, probowala sprowadzic drugiego do psycho badz samoanalizy?
byc moze jest to tobie bardzo potrzebne by na podstawie takiego schematu przeswietlic kazdy zakatek wlasnej duszy
mi nie, i dla mnie tacy ludzie, przeswietleni przez psychoanalize sa jak przepuszczeni przez wyzymaczke
czuc ich na odleglosc i to znaczna
onanizm i kurewsko razem do kupy wziete i podniesione do kwadratu jest znacznie miej naganne od czegos takiego
ach, otworze buteleczke wina i pomarze o bardziej ludzkim towarzystwie umiejacym rozmawiac a nie formulki kopjowac i dalej bezmyslnie je powielac
…Rysiek… pewien jestes, ze dzisiaj nic nie piles?
Rysiek,
marzycielu… 🙄
Rysiek, chyba Cię pogięło, ale ja i tak się skaleczę!
Alez wolna droga do poszukania bardziej ludzkiego towarzystwa, ktore nie „kopjuje” i powiela, po co marzyc 😉
Do dziela!
Rysiek, może tego nie wiesz, ale na tym blogu wulgaryzmy nie są konieczne, mamy ich na co dzień tyle, że ten blog jest dla nas azylem, przed wszechobecnym chamstwem. Krytyczne uwagi można zgłaszać, jak najbardziej, tyle, że z zachowaniem minimum kultury. Tylko tyle i aż tyle.
Rysiek, bo pójdziesz do kąta.
Żegnam Was, pora zająć się czymś przyziemnym
Nowy, zapalaj nocną lampkę, ja już człapię pod kordełkę.
a, zapomniałam: dorotolowi uciekł jeden królik. Rozumiem, ze w krzaki.
Czy to były Rosomaki? Zdaje się, ze jutro też będą.
Nowy, przepraszam, zapomniałam się uśmiechnąć. Poprawiam się 😀 😀 😀
i macham żabią łapką 🙂
Też idę, życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy. 😀
Żabo,
to jakieś samochody
Zgago
czy uwazasz, ze onanizm badz kurestwo to nawet w azylu nie istnieje?
🙄
stara zaba mocno spi
stary zaba mocno spi
my jej nie zbudzimy, bo sie jej boimy
jak sie zbudzi, to nas zje
my jej nie zbudzimy, bo sie jej boimy
jak sie zbudzi, to nas zje
😆
Nemo
a Ty ponownie o motoryzacji dyskusje zaczynasz?
a niech tam, i tak Cie lubie
Kochana Pyro,
Widze,ze historia lubi sie powtarzac. Smutne to jest. Ja mieszkam za daleko by wpasc na chwile, podgotowac cos i fru do domu. Prawda jest, ze boje sie o niego….
Calusy,
Lena
hm… 😀
Interesuje mnie ta marka. Podobno żandarmerii wojskowej.
Nie hummer.
Do Pepegora – w sprawie kota:
Z doswiadczenia – poniewaz moja sedziwa 19 latka miala w swoim mlodym okresie podobne zapedy lowieckie – wiem ze mozna z tym walczyc. U nas tutaj za woda sprzdaja takie obrozki z „dzwonkami” – metalowymi kulkami b. lekkimi w ktorych znajduje sie mniejsza kuleczka ktora „dzwoni” kiedy kocisty sie przemieszcza. Koty tego nie lubia, jednak ratuje to zycie innej zwierzynie ktora ma czas na reakcje…
Moze tak gdzie mieszkasz podobne sprzedaja – bo tak naprawde to szkoda rudzika…….
O, zapomnialam o moich dyskotekowo-balangowych obowiazkach, a tu sobotni wieczor 😯
Pizza byla, a co ja bede gotowac… do tego wino.
http://www.youtube.com/watch?v=JA0UpVLoVhM&feature=related
„…bedziemy piekni, jak dawniej,
bedziemy dzialac sprawniej!”
Cichal powiada, ze lepiej juz nie bedzie, bedzie tylko gorzej 😯
E tam… 😉
Nie takie my…
Wiem, ze powtarzam sie dyskotekowo, ale ta piosenka Czeslawa bardzo mi sie podoba i wideo jest swietne – oczywiscie nie ma obowiazku klikac, sluchac, czytac wpisow moich.
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
Yota282000
poza tymi dzwoneczkami jest zasada po tej stronie Wielkiej Kaluzy, ze kotow nie powinno sie wypuszczac samopas przed 10 rano (ptaki maja „sniadanie” i sa mniej uwazne) oraz po 18-tej. Prawdopodobnie chodzi o czas letni, ja sie tym nie interesowalam, bo nie mam kota (chociaz pilnuje teraz 😯 ), ale gdzies kiedys na ten temat czytalam, zainteresowani moga pogooglac.
Koty nie z glodu, tylko instynkt im tak dyktuje, toz to zwierze polujace…
A ja ktos pamieta? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=6kN0fuvZcVk&feature=related
O, sluchawki mi wreszcie jakies porzadne sprawiono, zeby stereo w mini bylo jako takie do sluchania…
Mialam jej plyte, ktora wydano w Polsce, chyba dzieki Czeskowi Niemenowi, ktory ja do Polski sprowadzil na krotka chwile. Bardzo egzotyczna i niesamowicie ekspresyjna kobieta. Teraz zauwazylam, ze na youtube pojawilo sie sporo jej piosenek – nie wszystkie wrzuty dobrej jakosci, to akurat nienajgorsze.
http://www.youtube.com/watch?v=Z5EpYnYpueI&feature=related
O…. Czesiek N.
Malo znane.
http://www.youtube.com/watch?v=e7IK6toqfxQ&feature=related
Hi Alicja
ja Czeslawa odkrylam gdzieki Wojewodzkiemu moze polora roku temu.., face i tesci dobre jest byle nie zatrzymal sie w „rozwoju”….
Bardzo go lubie.
P.S. bardzo trudno zabronic jest kotom wychodzenie przed 10-ta, normalnie stapaja po twarzy o 4.30 – am…
Simon’s cat ..please…
I przerąbana nocka.
Budzę się, a tu tyle na zegarze. Grilowaliśmy u córy, zjedliśmy, wypiliśmy, dojechaliśmy, bo moja LP nie piła, włączyliśmy TV, i właśnie się obudziłem. Miłego więc wieczoru życzę za oceanem, a dobrego ranka na antypodach życzę! Żabich Błot na wszelki wypadek nie wykluczam z życzeń.
Wezmę i poczytam wstecz, pozaglądam gdzieindziej i wrócę jeszcze.
…i Krysia Pronko na dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=8BTV-gRVrEY
Nim się znowu położę pytanie do Jotki w sprawie tego, jak zdarzało nam się, że śpiewliśmy jako podrostki:
Siedem nagich bab po nocy mi się sni,
siedem nagich bab, a wśrodku ja i ty.
Kto mi to wytłumaczy, dobrze czy źle
co oznaczają baby w śnie.
Jotko nie pamiętam, czy ta piosenka jeszcze dawała ostateczne wytłumaczenie tych snów, więc gdzie się o tym dowiem. Inna sprawa, że dawno mi się już nie śniła naga baba.
Czy to nie znaczy przypadkiem…
Yota,
Czesiek wychowal sie w Danii, wyobraz sobie. Sporo tekstow do jego piosenek pisza internauci, calkiem niezle to wychodzi. Wysluchalam wszystkiego, co tam na youtube – ma facet swoj niepowtarzalny styl 😉
Nobi poluje na cos, na jakies cienie na scianie. Przed chwila rozgrywala mecz pilki noznej z Jerzorem. Jej dwie sztuczne myszy wsiakly, szukalam, nie znalazlam.
Hm. A czy babom nagim lub odzianym, snia sie nagie chlopy? Tylko zapytuje… 😉
Nie wiem, wlasnie nie wiem.
A to z wrzesnia 2008 i piosenka przypominajaca mi II Zjazd na Kurpiach i w ogole ten pobyt w Polsce – wszystkie stacje radiowe to graly, a jak sie jedzie samochodem na dlugie dystanse, to sie slucha…
Stara piosenka w nowym wykonaniu, a panienka…wroclawianka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=cpyZo7NTrSE&feature=related
Pepegor,
ja tam sie nie znam na innych babach, ale mnie sie nie snia gole chlopy 🙄
Owszem, rozne takie tam czasem, ale wyraznie gole chlopy – nie przypominam sobie. Zadnych szczegolow anatomicznych, ani co jego jest i przynalezy, a nawet przystoi 😯
Geba i mniej wiecej postura – owszem. Reszta zamglona.
Co na to inne baby – moze to tylko ja tak mam? 🙄
O diabli…
w tej wersji jest polnaga baba i nagi facet tak szybciutko sie tam gdzies przewalil 😯
http://www.youtube.com/watch?v=_8VpOJeUBhY&feature=related
Pogonie Nobi do wyra, bo do czego to doszlo… kota mna rzadzi, tez cos!
Alicjo,
otóż to. Moje sny mają taką strukturę, że tu opisać ich nie wsposób. Czasem owszem, z konkretnymi osobami i nawet w niedwuznacznych sytuacjach, przeważnie jednak zupełnie abstrakcyjnie, tzn. nierealnie i albo groteska, albo i horror.
Ubawiła mnie tylko ta lista Jotki, bo na siedem bab nie było wytłumaczenia.
Całuje i idę pod kołdrę.
…no, siedem bab 🙂
Jeszcze nad tym podeliberujemy i moze do czegos dojdziemy?
Dobranoc,
ja tez spadam, bo i Nobi bez zadnych sugestii wziela i sie udala na spoczynek (chyba, z kotami nic nie wiadomo, podejrzewam).
Żabo,
Dziękuję bardzo za wpis o północy. You made my day – jak tutaj mówią. Jesteś jedyną osobą, która się do mnie dzisiaj uśmiechnęła, ale to też i moja wina, bo cały dzień byłem w domu.
Pyra wspomniała Kazimierza Wierzyńskiego, nic tutaj jego nie mam, ale poszperałem w internecie i dużo znalazłem. Nie wiedziałem, że on tyle lat spędził w najpiękniejszej, pobliskiej miejscowości Sag Harbor (kiedyś pokazywałem zdjęcia). Będę się starał dotrzeć gdzie mieszkał, pewnie jakieś ślady są.
Do mnie „przyczepiła” się dzisiaj E. Geppert. Z jedną piosenką.
http://www.youtube.com/watch?v=oP0LM6TvmLo
Dobranoc 🙂
Wino szepcze czasmi nie pij ,nigdy nie wierzylem,gdzies w oddali winnica,podeszlem oczy piekne zobaczylem-krasawica.
rysiek – my man!
Rzeczywiście. Skończyło się tym, że deser zjadłem najsampierw a potem popijałem wino.
Do wina mam stosunek dwuznaczny. Najczęściej przy jedzeniu ale obalić flaszkę czerwonego (lub kilka) w miłym towarzystwie to ja baaaaardzo lubię.
Podczas tego pobytu we Włoszech o którym napisałem wyżej przyjaciele (przed wyjazdem do tego domku na zboczu nad jeziorem Garda) załadowali do bagażnika kilka zgrzewek wody s supermarcato i skrzynkę wina z piwnicy. Oni tam (okolice Turynu) zaopatrują się w wino u chłopa. Raz w roku a dobrze. Wino piliśmy zarówno „al dente” jak i z domieszką wody – do jedzenia w biały dzień na przykład.
Ostatniego dnia stwierdziliśmy, że „dwie dziurki w nosie i skończyło się”, trzeba więc było udać się do miejscowego sklepu i kupić butelkę Bardolino.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Z ostatniej chwili:
Jak donosi niecałkiem anonimowy i nic nieznaczący „Nature” zespół amerykańskich naukowców odkrył gen powodujący łysienie u mężczyzn. Najdziwniejsze w tym wszystkim, że dziedziczymy go po matce…..
Nowy,
Posłuchałem tego, co się do ciebie przyczepiło i przypomniał mi się literacki cytat z roku chyba gdzieś-tak siedemdziesiątego drugiego. Cytat wygłoszony był na scenie amfiteatru w Opolu i znakomicie oddaje moje odczucia:
Jadą goście, jadą
Koło mego sadu.
Do mnie nie zajadą,
Bo ja już tam nie mieszkam
Della (01:13)
Gdzieś wpadł mi w oko napis na koszulce:
„The older I am, the faster I was”
Vino bianco? Vino rosso?
Obojętnie, byle było al dente 😎
Prawdy o kotach dowiesz się od myszy 😎
W kalendarzu Echidny czyli blogowym z ostatniego Zjazdu widnieje adnotacja: 18 kwietnia, niedziela, urodziny Alicji.
No to od rana obowiązuje hasło: STO LAT ALICJO!
A ja znalazłem w książce Anne Fadiman „Exlibris wyznania czytelnika” piękny cytat i bardzo tu stosowny. Otóż Spencer Tracy tak charakteryzował urodę Katherine Hepburn: „Niewiele na niej mięsa, ale ta odrobina, którą ma, jest palce lizać.”
😀 😀 😀 Alicjo! Dzisiaj Twoje Urodziny!!! Wszystkiego naj, naj, najlepszego! 😀 😀 😀
a tak na boku, scenicznym szeptem: ale obfitość Baranów na blogu!
7799
Alicjo! Mam nadzieję, że w dzień urodzin masz równie piękną pogodę jak w Poznaniu (jest cudnie).
Życzę Ci zdrowia, częstych przyjazdów do Polski i aby, tak jak do tej pory, to co masz wokół siebie było dla Ciebie źródłem radości.
Wszystkiego najlepszego Toast wzniosę o 20.00 naszego czasu
Alicjo, wszystkiego co najlepsze i najsmaczniejsze w dniu Twoich Urodzin!!! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam…
Alicjo – chyba się dzisiaj ździebko ululam na Twoją cześć
Piotrze – cytat prześliczny i ja go sobie pożyczę, można? Katherinę Hepburn uważam za jedną z najpiękniejszych aktorek wszechczasów, a jej wdzięk w „Rzymskich wakacjach” może służyć za wzorzec dla nastolatek.
Przed chwilą dzwoniła Żaba rozbawiona Krakauerami do łez, bo w planie dzisiejszych obchodów jako pkt kolejny występuje „Uroczyste powitanie trumien Prezydenckiej Pary. Żaba mówi, że im trumny wystarczą, zwłoki to nie symbol, a trumny, to ho, ho. I mnie się zaraz przypomina Boy :
„Tu pod tą gruszką
drzemał Kościuszko,
a pod tą drugą
Kołłątaj Hugo
załatwiał mały interes”
Pyro,
to była Audrey 🙄
Alicjo, zycze Ci samych przyjemnych chwil w zyciu, nieustajacego optymizmu a nam blogowiczom przy tej okazji Twojej jak najczestszej obecnosci.
U mnie od rana sliczna sloneczna pogoda i chce sie zyc!
Audrey i Katherine Hepburn nie były ze sobą spokrewnione
Alicji życzę uspokojenia żywiołów, aby do Europy nie musiała statkiem 😉
Nemo – dzięki za interwencję. Wiem, że nie były spokrewnione, ale mylę je ustawicznie (tzn mylę nie osoby, tylko nazwiska) i obydwie były śliczne.
Pyro, Katherine tez byla piekna kobieta, choc w innym stylu. Popatrz na to co ponizej, laczylo ich przez wiele lat silne uczucie. Podoba mi sie ta para.
Zapomnialam dolaczyc:
http://www.youtube.com/watch?v=8szArd5dIBE
Alicjo,
widzisz więc jaka trąba jestem. Siedzę z Tobą dobrą godzinę sam na sam prawie, a nie łączę.
Ściskam mocno i życzę wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. Wszystkiego dobrego dla jednej z najlepszych, jaką wydała ziemia kłodzka, niedawno zwiedzona przeze mnie.
Reszcie tak pięknego dnia jak on się u mnie zapowiada.
pepegor
Witam.
Alicjo, życzę Ci z całego serducha wielu dziesiątków lat zdrowia, szczęścia, pogody ducha, radości i spełniania się Twoich najskrytszych marzeń.
A egoistycznie, żebyś nadal rozdawała promyki swojej pozytywnej energii na blogu. 😀
Ja tak jak i Pyra o stosownej porze się ciut ubzdryngolę aby życzenia nabrały większej mocy. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=iC4gZgdsza8&NR=1
Alicjo,
ściskam Cię urodzinowo bardzo, bardzo serdecznie 🙂
Pepegor,
myślę, że siedem to dobry znak, osiem wskazywałoby na niejaką przesadę ocierającą się o rozwiązłość, sześć … sam wiesz, że lepiej trzymać się od tej cyfry z daleka … 😉
Skrzydełka Radkowe się gotują, pieczeń z szynki w piekarniku, kalafior na surówkę starty i lekko posolony czeka na dalszą obróbkę. Młodsza nie chce ziemniaków, ryżu , klusek, mówi, że jak dużo surówki, to jej wystarczy. Na deser kompot wiśniowy.
z tym Kosciuszka, gruszka i Kollatajem Hugo bylo tak:
?Tu pod tą gruszką
Drzemał Kościuszko?,
Dopieroż robi się skweres!
?A pod tą drugą
Kołłątaj Hugo
Załatwiał mały interes?.
Alicjo! Najlepszego!!! Wypije winem podturynskim 🙂
,Obiad (?)zjedzony. Bez deseru, bo, jak się okazało, kartony z płytkami kompletnie zablokowały dostęp do szafki z kompotami na balkonie. Czyli obiad składał się dzisiaj z pieczeni wieprzowej i surówki kalafiorowej. Młodsza : „Czy mogę nie jeść mięsa?” „Możesz, ale na obiad tylko mięso i surówka”, „To ja zjem surówkę”. Zabrała michę surówki i zniknęła w swoim pokoju. Pies przyniósł na sobie pierwszego kleszcza, żywiutkiego, jak szczypiorek wiosną. Ania go wyciągnęła i spuściła z wodą. Pies jutro wizytuje weterynarza, bo potrzebuje szczepionek anty-bestyjnych.
A Krakauery przeginają. Ponoć próbowali wyrzucić z Rynku i okolic „salonowych” dziennikarzy i stacje tv. Nie dziwię się, że przehowują tradycję – przecież oni jeszcze nie wyleźli z lat 20-tych XX w.
Pyro! przechowują!
Chociaż może masz rację, bo to pewnie od holowania
Witam,
Alicjo, Wszystkiego Najlepszego, duzo zdrówka i slonca w Twoim zyciu zycze.
Alicjo,
Urodzinowe serdeczności i uściski!
Z innej beczki – powinnam mieć dożywotni zakaz wchodzenia do księgarni i sklepów ogrodniczych. Nie ma możliwości bym z tych miejsc wyszła z pustymi rękami. Wczoraj przejechaliśmy się do Pisarzowic k. Bielska-Białej. Jest tam małe zagłębie azaliowe + roślinki japońskie (klony, sakura, bonsai, etc). Efekt wycieczki: 2 azalie, 2 magnolie, piwonia drzewiasta + byliny…
Pewnie jak bym w lotka wygrała, też bym forsę przepuściła na książki i kwiatki …
ALICJA na blogu niech nam bryluje,
a dzisiaj urodzinowo niech zabaluje !
Niech będzie,jak zawsze życia pełna i spontaniczna,
trochę szalona,a czasem z lekka romantyczna !
Niech Jerzora dobrym słowem albo daniem porozpieszcza,
niech swe przygody na blogu dalej dla nas streszcza !
ALICJO – 100 lat !!!
Alicjo Urodzinowa!
Niech Cię życie dobrze traktuje!
Stolaciska!
Alicjo,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!
Dzien dobry Szampanstwu!
Oczywiscie z szampanem, a co! Chlodzil sie od wczoraj. Skoro swit okolo 9-tej rano Jerzor sie zebral i leci do sklepu na dol (jest tych pieter troche, ale winda blizej).
Ja mysle – oho, bedzie kawior do szampana, nauczyl sie chlop od Alsy, ze tak powinno sie, szampan, kawior, te rzeczy.
Odzialam sie zdziebko nieduzo, zeby byc gotowa na celebracje. Wpada Jerzor z powrotem. Najpierw bukiet roz. Zaopiekowalam sie bukietem, jakies naczynie musialam wykombinowac na to – smarkate nie maja niczego, w co by kwiaty wstawic. Kulinarnie – a jak, skonczylo sie na plastykowym pojemniku na spagetti 🙄
Nic bardziej porecznego nie znalazlam ! (przy okazji nota – nastepna raza zakupic mlodym w prezencie jakis wazon na kwiaty).
Zadowolona, czekam na ten kawior…
No i widze – Jerzor siedzi z zadowolona mina, pozerajac croisanty z nutella.
I jeszcze pyta, czy sobie zycze… no wiecie, co?! 😯
Siegnelam po cammembert i jezyny, dolalam szampana…
Dziekuje wszystkim za zyczenia! Wymyslam szalenstwo na dzisiaj. Nie powiem, jakie, ale sie przyznam, jak mi nie wyjdzie, bo to wymaga przekroczenia bariery leku (e z ogonkiem) u mnie. No ale zyje sie raz, nieprawdaz?!
Dziwne, bo za mlodu czlowiek robi rozne rzeczy nawet nie myslac, ze cos tam moze sie skonczyc katastrofa. Potem jest taki wiek stabilizacji… a teraz mysle sobie, cholerka, zycie jest jedno i kiedy ja to wszystko posmakuje, co chcialabym, a boje sie?!
No wlasnie!
Alicjo, powodzenia we wszystkim, zwłaszcza w szaleństwach 😀
Nie posiadam satelity, w kablu też nie mam żadnej polskiej telewizji, więc korzystam z różnych internetowych transmisji miernej jakości,
ale na pewno się nie przesłyszałem. Po Dziwiszu, który m.in. mówił o pojednaniu, dziwnie zabrzmiały słowa (nie miałem wtedy wizji i nie wiem z czyich padły ust):
„dzięki Ci Boze, że mnie wybawiłeś i nie pozwoliłeś moim wrogom naśmiewać się ze mnie”.
I jak ja to wytłumaczę moim latoroślom…
Teraz mam wizję z Euronews i głos na szczęście też, to i Zygmunt dźwięczy niczego sobie, chociaż dzwonnicy (dwunastu ich jest podobno) huśtają nim jakby trochę nierówno, na ogół słychać uderzenie serca o przeciwlegą stronę dzwonu, ale często zdarza się pustka.
hm.
Cos wam zapodam.
Identyfikacja
Dobrze, że przyszłaś – mówi.
Słyszałaś, że we czwartek rozbił się samolot?
No więc właśnie w tej sprawie
przyjechali po mnie.
Podobno był na liście pasażerów.
No i co z tego, może się rozmyślił.
Dali mi jakiś proszek, żebym nie upadła.
Potem mi pokazali kogoś, nie wiem kogo.
Cały czarny, spalony oprócz jednej ręki.
Strzępek koszuli, zegarek, obrączka.
Wpadłam w gniew, bo to na pewno nie on.
Nie zrobiłby mi tego, żeby tak wyglądać.
A takich koszul pełno jest po sklepach.
A ten zegarek to zwykły zegarek.
A te nasze imiona na jego obrączce
to są imiona bardzo pospolite.
Dobrze, że przyszłaś. Usiądź tu koło mnie.
On rzeczywiście miał wrócić we czwartek.
Ale ile tych czwartków mamy jeszcze w roku.
Zaraz nastawię czajnik na herbatę.
Umyję głowę, a potem, co potem,
spróbuję wyspać się z tego wszystkiego.
Dobrze, że przyszłaś, bo tam było zimno,
a on tylko w tym takim gumowym śpiworze,
on, to znaczy ten tamten nieszczęśliwy człowiek.
Zaraz nastawię czwartek, umyję herbatę,
bo te nasze imiona przecież pospolite…
Alicjo – zabiję, zamorduję nie bacząc na urodziny! Co to ma znaczyć, że po 4,5 godzinach pogrzebu królewsko – biskupiego, na blogu wita mnie taki tekst? Ja mam swoje lata! Ja jestem zawałowiec. Ja dzisiaj piję za żywych. Wyłącznie. Sześcorga jeszcze nie odnaleźli (w tym ojca siedmiorga dzieci). Pogrzeby zaplanowane do przyszłej soboty, a jak tych kilkorga nie odnajda? Żona dostanie pieniądze z konta kiedy sąd uzna za zmarłego. Tu dygresja – mojego Teścia zabili w Gusen II w 1941r. Żonę zawiadomili. Sąd uznał zmarłego w 1949r i z taką datą wystawił świadectwo zgonu
Wypiję dzisiaj za żywych. Wyłącznie.
…autor – Szymborska, a nawet gdybym nie wiedziala, skojarzyloby mi sie, a na pierwsze czytanie z wierszem, ze cos takiego nie robi sie kotu…
Żabo – tam w tym „chowaniu” c mi się nie odbiło. Mam już kupioną nową klawiaturę.
Pyro,
a zabijaj, myslisz, ze sie dam?! O , tyle (tu Kozakiewicza gest).
Ja tez za zycie pije szampana od rana, to nie ma nic do… .
ale wiersz jest akuratny i piekny – moim skromnym zdaniem, nikt nie musi czytac, zaznaczam.
… zauwazcie, ze wiersz Szymborskiej jest ponad polityka, dotyczy tylko i wylacznie ludzkiej kondycji, i jacy jestesmy. Jak zawsze. Ludziska!
Po prostu.
Alicjo,
życzę Ci najserdeczniej zdrowia i radości jak najwięcej, wielu pięknych i ciekawych wędrówek po lądach i morzach, no i mnóstwo osiągnięć na polu kulinarnym!
Pozdrawiam Wszystkich z pełnego dziś słońca Poznania.
Alicjo, wiersz jest wzruszajacy.
Alicjo – Jubilatko Droga – z całego serca życzę wszystkiego najwspanialszego, szczęścia i radości w każdym dniu.
Alicjo, wirtualny urodzinowy tort, wiem, wolalabys kawior, Ty nie za slodyczami 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Vkwpf2mFbWc
Kochana Alicjo,
Wszystkiego dobrego!
Niech Ci gwiezdka pomyslnosci nigdy nie zagasnie….
Lena
Mam jasność 😎 Humvee, tzw. zmotoryzowane trumny. Lawety sowieckie.
Osobisty, na widok 5-godzinnego pogrzebu zapytał, czy goście dostaną coś jeść? 🙄 Aby tak długo wytrzymać, to i przedtem nie można nic pić…
Przed południem wycieczka rowerowa pod ostrą górkę, dostałam popalić 🙄 Po drodze, w sąsiedniej wsi natrafiliśmy na sklep ze starociami, a tam – piękna skrzynia za marnych 60 Fr, jesionowa, ca 40-letnia. Osobisty stwierdził, że na tę skrzynię, cośmy kombinowali zrobić, to sam materiał wyjdzie na co najmniej 200, a robota? 🙄 Na skrzyni trochę paskudna inskrypcja z zawodów strzeleckich, ale da się zheblować. Zarezerwowaliśmy mebel i wróciliśmy do domu na obiad i transmisję pogrzebu. Piękny ten kościół Mariacki 😎
Pogrzeb dłużył się i przeciągał, zapowiadali dzwon Zygmunta… tymczasem sklep zamykali o 17 🙄 Jak wyszli z kościoła Mariackiego, to pojechaliśmy do sklepu, wracamy, a oni jeszcze nie doszli… A potem ta kolejka do kondolencji i wszyscy dyplomaci od tyłu… 🙄
Skrzynia kolorze prezydenckiej trumny, pojemna…
W kolorze…
Alicjo,
Wszystkiego, co sobie zamarzysz!
Twoje zdrowie!
Alicjo ! Twoje zdrowie ! 100 lat, 100 lat, niech żyje, żyje naaaammm. 😆
A drugi toast tradycyjnie za dobre zdrowie całego Blogowiska. 😀
Nowy – poproszę o poradę fachową; otóż róże na balkonie „chodzą za mną od kilku lat. W ub, r nabyłam drogą wiadomą 3 sadzonki róż okrywowych z czego 2 pożarł szczeniak sąsiadki, jedna ocalała, kwitła mizernie i nie przetrzymała tegorocznej zimy. W tym roku kupiłam na odmianę dwie sadzonki róż pnących, które chcę poprowadzić poziomo, między szczeblami barierki. Na sadzonkach (na kartoniku) pisało na jednej – skrócić pędy do 10, na drugiej do 5 cm. Tylko ja je już kupiłam z krótkmi pędami. Zakładałam, że jutro ew. obetnę. Patrzę ja dzisiaj, a tam szczytowe oczka listki wypuszczają. To poradź : ciąć, nie ciąć?
ALICJO,
wszystkie życzenia zostały już przekazane. Ja dołączam się do nich. Bądź nadal dobrym duchem naszego blogu!
Nie wiem, czy dobrze się domyślam, ale czy te szalone marzenia to nie są przypadkiem jakieś skoki na linie ? Brr…nawet nie mogę o tym pisać. Ale jeśli to Cię pociąga, to trudno…
Co do spraw kulinarnych – zgodnie z planem dziś były pstrągi z grilla. Część była faszerowana oliwkami i kaparami z dodatkiem masła i cytryny, a część tylko z masłem i pietruszką. I jedne , i drugie bardzo smaczne. Do tego było gorąca bagietka z masłem czosnkowym i sałatka grecka. I białe wino oczywiście. Za jakiś czas planujemy powtórkę z pewnymi modyfikacjami.
Alicjo, oby Ci się dobrze działo! We wszystkim! I oczywiście szalej, bo jak nie, to o czym będziesz wnukom opowiadać! Bez szaleństw opowieści dla wnuków niestrawne.
A dla pozostałych pytanie: dlaczego LK pochowali w krypcie Piłsudskiego? Bo Marszałek chciał zimnego Lecha.
No dobra, idę na drzewo dobrowolnie, chociaż to nie ja wymyśliłam.
Pyro,
Róże do sprzedaży powinny być już przycięte, więc ich już więcej nie skracaj, bo może niewiele zostać (tam ważniejsza jest ilość oczek na każdym pędzie). Podane wielkości 5 i 10 cm wydają mi się również bardzo małe.
Róże potrafią być kapryśne, lubią dobrą, organiczną ziemię, postaraj się im to zapewnić.
Wieczorem, czyli u Ciebie nocą, przeslę Ci na skrzynkę, co będę mógł. Jeśli możesz, to przepisz z kartoników nazwy odmian. Może być pomocne.
Jak to?
Wszystkie życzenia przekazane?
A ja?
Alicjo wszystkiego najlepszego!
Żywiec lepszy…
krysha, 😉
Ja w razie ataku mogę schować się w skrzyni 😎
Ty to masz dobrze, nemo! Muszę się za jakowąś skrzynią rozejrzeć, może marmurową?
W karzakach bylo bosko! Pogoda, zapachy, kwiatki, zaaferwoane stada sikorek i zakochane koty. I dobrze, ze pojechalam, gdyz zobaczylam jak wyglad zaloba ludu, nikt nie lezal pokotem w kosciele ani przed, w mojej okolicy jeden zbijal domek na drzewie dla dzieci, drugi cial drzewo, trzeci oral ogrody a sasiedzi za plotem grylowali do pozna w nocy. Wiec znowu media poszly do boju i rozdmuchaly cala sprawe co zza miedzy za granica wzgladalo na kompletnie czaro. Nawet uslyszalam komentarz> te miastowe to nie maja co robic to se biora stoleczek i ida do tej kolejki pod palac, my mamy co robic…
Chyba dobrze wrocilam, bo cos mi sie wydaje, ze Alicja jest dzisiaj kolejnym jubilatem. Wszystkiego naj naj naj lepszego Alicjo!
Nowy – rzecz w tym, że Żaba mi sadzonki kupiła, ale w jakimś tam ogólnym sklepie. Nazwy odmian nie było, tylko kolor (jedna żółta, jedna łososiowa) instrukcje były na folii – obrazkowe – namoczyć w wiadrze przed sadzeniem, po kilku dniach przyciąć, szyjkę korzeniową przysypać 5 cm warstwą ziemi – i to wszystko.
szyjke przysypac?
Pyro nie sluchaj tych insynuacji, to z pewnoscia nikomu na zdrowie nie wyjdzie
Pyro – nie chcę Cię zniechęcać, ale ja eksperymentowałam z różami przez, bodaj cztery lata. Usiłowałam hodować różne odmiany, nawet wysokopienną. Donice były wielke, ziemia doskonała, styropian dla ocieplenia. Niańczyłam, dogadzałam i teraz mam tylko donice w które posieję prawdopodobnie nasturcję. Jedyna nadzieja, że Twoje próby pod światłym kierownictwem Nowego będą udane. Czego Ci serdecznie życzę.
oczywiście miał być – wielkie
Dziekuje za zyczenia po raz kolejny.
Podzielilismy sie z Jerzorem szklanka piwa…ja wiem, ze Zywiec lepszy, ale wczoraj w sklepie za rogiem zakupilismy Lecha, ktory jest drugi po Zywcu i Tatrze (tez Zywiec) na naszej liscie, a raczej na mojej liscie, bo Jerzoru wszystko jedno.
Piekne popoludnie, ale chlodne.
Jerzor zjechal winda do sklepu, aprowizacja nalezy do niego, i slusznie.
Nobi usiadla na glosniku za moim fotelem i lekuchni lapka mnie trzepnela w glowe.
Szkoda, ze fotografa przy tym nie bylo! Wyniosla sie do swojego wyrka, a w nocy pewnie bedzie szalec 🙄
Zdrowie wszystkich!
Ale, ale, na jednej na pewno była nazwa odmiany.
Alicjo, ja właśnie wróciłam z malowania desek, znaczy zapuszczania ich impregnatem. W czasie tego miłego zajęcia zadzwoniła Eska i przykazała mi (pod karą chłosty, albo czegoś innego nieprzyjemnego) żebym koniecznie, ale to koniecznie, w jej imieniu złożyła Ci stosowne życzenia. Więc niniejszym skladam, czuj się złożona, czyli czuj, ze Ci Eska złozyła. To teraz można coś łyknąć. Gul, gul, gul…
Przycupnę na chwilę
Alicjo!
„Oglądasz się za siebie?
Kolejny dzień za Tobą.
I wiesz, czas pędzi jak szaleniec,
Szybciej i szybciej, to nie nowość.
I znowu zliczasz życia łup,
Wszystkie porażki i podboje.
I nie raz los Cię gorzko zwiódł,
A czasem mogłaś wyjść na swoje.
Więc, każda z Twoich nowych dróg,
Niech będzie ta szczęśliwa?
Niech każda Twa decyzja,
Okaże się właściwa.
Z odwagą i uśmiechem,
Zaczynaj dzień co rano.
Kochaj i tak postępuj,
By Ciebie też kochano.
I zamiast lat przybywać,
Niech Ci ubywa?z wiekiem …”
Najlepsze życzenia w dniu urodzin Matahari
A może następnym razem zamiast Żywca będzie Żubr? Osobisty twierdzi że ostatnimi czasy lepszy?
…a mozna , i nawet wskazane gulnac, podziekuj Esce ode mnie!
Jerzor wrocil z aprowizacja (wino wloskie, ktorego nie znam, do tego kilka butelek Zubra i Tyskiego, na wszelki wypadek).
Podkurzylam sie lekuchno. Moj dobry znajomy, a maz mojej szkolnej bardzo dobrej znajomej, umiescil na portalu zdjecie, jak to malzonka wpisuje sie do ksiego kondolencyjnej. Nic w tym zlego, ludzki odruch, prawdopodobnie tez bym sie wpisala, gdyby bylo blisko i po drodze.
Komentarz ich znajomego – „tak robia prawdziwi Polacy!”.
Widocznie sa jacys nieprawdziwi. Oczywiscie nie strzymalam. Zapytalam. Pewnie mi sie dostanie…
Nemo,
skrzynia jako schowanko kruche takie, pomysl o jaskiniach, tam to dopiero mozna sie schowac i pochowac 😉
Hm. Powinnam sie powoli zbierac na to moje urodzinowe szalenstwo. Jerzor nalal po lampce tego wloskiego. Jeszcze nie jest pewien, czy bedzie szalal razem ze mna, czy odpusci. Patrze naprzeciwko, przeraza mnie sama mysl, ale do licha… jak sie dzisiaj nie odwaze, to kiedy?!
Nie smiac sie… mam lek (e z ogonkiem) wysokosci, a tu taka smukla CN Tower z windami na zewnatrz, i ja tam mam wjechac taka winda szklana czy jaka tam 😯
W dodatku na wlasne zyczenie 🙄
E tam… raz sie zyje 🙂
Latac tez nie lubie, ale zamykam oczy i lece. O, juz mi lepiej! Ale skoki na linie – to juz na pewno nie, spadochronowe tez odpadaja, chociaz mam w rodzinie lotnikow. Sa jakies granice nierozsadku…
Jak przezyje, to sprawozdam.
…matahari, lajza mineli, zubr jest 😉
Alicjo, na wszelki wypadek nie zaglądaj na Naszą Klasę. Pan Bóg jest miłościwy, przecież wczoraj i przedwczoraj mogło padać :roll
Bylam na wiezy. Wrocilam 😯
447 metrow tam i z powrotem! Zdjecia porobilam. Jerzor postawil kolacje i wino w podniebnej restauracji 😯
Fotosprawozdawczosc nastapi, musze odetchnac. Jerzor polal wino. O, dobrze mi zrobi po emocjach wysokosciowych!
Zabo, co z ta NK?
fagioli co n cozze si fano anche a Napoli .Sono buonissime !!!!