Ja też kocham gruner veltlinera
Nadszedł „Czas wina”. Ale właśnie z dużej litery i w cudzysłowie. Po prostu nadszedł zaprenumerowany kolejny numer winiarskiego pisma wydawanego w Krakowie. Numer bogaty i różnorodny. A mnie szczególnie miły, bo zawierający pochwałę, ba niemal poemat, polskich miodów pitnych. A trunek ten lansuje od lat gdzie mogę i kiedy mogę. A tu takie wsparcie fachowego pisma.
Nie będę jednak cytował tego tekstu. Sami przeczytajcie. Przytoczę natomiast fragment artykułu Wojciecha Gogolińskiego o moim ulubionym austriackim gruner veltlinerze i przygodach autora z tym właśnie winem:
„Kiedy pracowałem u Lopka Auera w Tattendorf (Thermenregion) pod Wiedniem, co opisywałem dwa lata temu w „Czasie Wina”, opiekowałem się m.in. Grunerem Veltlinerem 2006, który sobie dofermentowywał w największym inoksie. Właziłem nań trzy razy dziennie, mierzyłem temperaturę, brałem próbki, robiłem analizy, pilnowałam, żeby mu się nie zachciało jabłkowo-mlekować itp. Byłem też święcie przekonany, że to Tattendorfer GV Thermenregion
Qualitatswein, bo tak mi wychodziło z zapisków.
Jednak pewnego dnia Lopek klepnął w zbiornik.
– To pójdzie jako landwein (wino stołowe, regionalne) – powiedział mi z uśmiechem.
– Lopek, jaki landwein – mówię – przecież to wino jakościowe!
No i Lopek zaczął mi tłumaczyć. Od win jakościowych są wyższe opłaty, a w dodatku należy je rozlać do butelek 0,75 l oraz kupić specjalną banderolę-kapsel, etykiety itp. Tymczasem pięć razy w roku w winiarni jest czynna jego knajpa (Heuriger) i landweina na karafki i kieliszki może sprzedawać na miejscu każdą niemal ilość. Ale nie może sprzedawać tego jako wina jakościowego, bo byłoby… zbyt drogie.
Krótko – to musi być landwein, żeby był tani, ale nie może być de facto technologicznie landweinem, bo byłby zbyt podły. Dlatego musi być winem jakościowym sprzedawanym w niższej klasie landweinów. Proste? Proste.”
Tu, w austriackim Poysdorf, można wypić i kupić to pyszne i aromatyczne wino Fot. P.Ad.
I drugi fragment tegoż tekstu (specjalnie dla Pana Lulka):
„W Austrii – co smutne – nie zagnieździł się zwyczaj czynienia na szerszą skalę z winogron innych dobrodziejstw niż wino. Choćby grappy (tresterbrand). Szczęściem Austria, a zwłaszcza jej dolna część, jest zagłębiem owocowym, od śliwek, jabłek, gruszek, czarnego bzu po morele (marillen). Te ostatnie uważane za jedne z lepszych na świecie, mnie szczególnie są miłe. W okresie ich kwitnienia całe Wachau i Dolna Austria mienią się bielą i fioletem.
Oczywiście morele można jeść na surowo, świeże i pachnące – tylko po co? Znacznie ciekawiej zjeść pączka z marmoladą morelową (Krapfen mit Marillenmarmolade) lub knedle z morelami, czyli Marillenknodel -absolutny creme de tete austriackiej, ale także czeskiej kuchni.
Wykażemy też najwyższy rozsądek, jeśli po obiedzie zażądamy kieliszka marillenbrand – morelowicy, którą właśnie w Wachau robią bezdyskusyjnie najlepszą we wszechświecie (przy całym szacunku dla węgierskiej barackpalinki). I jestem pewny,że gdyby Hans Kloss operował na terenie Dolnej Austrii, z pewnością używałby hasła: „Najlepsze morele są w Wachau”. Odzew: „Heidi lubi je tylko destylowane”. I ja też.”
I co na to nasz przyjaciel mieszkaniec Południowej Burgenlandii?
Komentarze
Austriackie gadanie 😉
Ja tam się nie znam (przemieszkiwałam rok i piłam miejscowe), ale z austriackich win najlepiej smakowały wina białe. Trzymaliśmy się tego po przyjeździe do Kanady, ale zaraz ktoś nalał glikolu czy innego świństwa dla polepszenia smaku, i Kanada wypięła się na austriackie wina, my też. Zresztą, zagustowaliśmy w czerwonych. Pan Lulek na pewno by coś dobrego z czerwonych austriackich polecił, my wolimy jak Heidi… destylowane 😉
Jerzor zakupił do obiadu (wczoraj, bo to już trzecia nad ranem u mnie) nasze ulubione sangiovese d’Abruzzo italiańskie.
Okropieństwo 😯
Nie wiem, czy to nieudana partia, czy tylko jedna butelka, w każdym razie coś w rodzaju, jakby przedwczoraj przestało fermentować, zabutelkowano i postawiono na półkę w sklepie. Daruję, bo zdarza się , poza tym to tanie wino, więc nie warto lecieć do sklepu i zgłaszać pretensje. Zdziwiliśmy się na zasadzie – o masz… wodę na herbatę przypalili… 🙄
Piękny dzień się zapowiada … 🙂 …
wpadłam na chwilę do domu ogarnąć trochę chałupę … wnuczka zaczęła już trochę tęsknić za rodzicami ale jest bardzo dzielna …
a propos wina to:
http://palikot.blog.onet.pl/Zweigelt,2,ID404159199,n
Żabo Kochana, dopiero dzisiaj doczytałam wczorajsze wpisy i dowiedziałam się o Twoich urodzinach. Ściskam Cię serdecznie i składam najlepsze życzenia 🙂
W ramach anegdoty o patologiach.
Ta przez Alicje wspomniana afera z glikolem, ktory jest glownym skladnikiem plynow do chlodnic samochodowych, miala miejsce na poczatku lat osiemdziesiatych. Z obawy przed rewizjami miejscowi winiarze wyzbywali sie tego jak mogli i gdzie mogli, i dowcipkowano sobie przy tej okazji, ze pobliskie jezioro Neusiedlersee tej zimy nie potrafilo jakos zamarznac. A na pytanie, jak wyzbyc sie tych ilosci skazonego wina proponowano, by zima spryskiwac tym oblodzone drogi.
Poza tym, cenie sobie znowu gatunek Grüner Veltiner i w tym duchu pozdrawiam blogowiczow na rozpoczynajacy sie weekend powielkanocny.
pepegor
a nasz kolega blogowy fajny przepis podał:
http://nalesnikiem-do-nieba.blogspot.com/2010/04/rillettes-brazowa-konfitura.html#more
Pozostając w konwencji wypada tylko dodać:
„Gruner, ty wino!” 😎
Na bakier z białymi winami ale ucze sie i pilnie notuje co tu przeczytam. Potem przyjdzie pora degustacji. Miesiac urlopu i skrupulatne testowanie wszystkich polecanych trunkow.
pozdrawiam
A swoją drogą, zamiast dziwoląga językowego typu „gruner Veltlinera, grunerem Veltlinerem” 🙄 można użyć nazwy „Zielony Veltliner” 😉
Niebo straszy deszczem, chłodnawo. Nic mi się nie chce. pewnie wezmę się za drzwi, bo wczoraj nowych śrubek i zawiasy dokupiłam. Kotw jak nie ma tak nie ma, podobno przed świętami wysłali…
Musiałem wczoraj gwałtownie przerwać pobyt w biurze i zwrócić bilety kolejowe dla trzech osób zakupione na dzisiejszą podróż służbową do warszawy. W urzędzie centralnym odwołali umówione na dzisiaj spotkanie, ponieważ muszą mieć więcej czasu do namysłu nad naszymi fanaberiami.
Dlatego spóźnione najserdeczniejsze życzenia dla Żaby z nasuwającą mi się nieodparcie uwagą: Żabo, jakaś ty młoda.
Dla Zgagi odpowiedź już spóźniona, bo wino wypróbowane i, jak można się było spodziewać, całkiem dobre. Ale aktualna jest odpowiedź inna – francuski jabol to wcale nie świństwo. Pod nazwą cydru jest w powszechnym poważaniu, a szczególne wzięcie ma w naleśnikarniach, gdzie bywa nawet sprzedawany „z wajchy”, czyli z piwnego dystrybutora. Nie ma w tym nic dziwnego, bo cydr jest musujący i posiada zawartość alkoholu ok. 5 procent. Pomimo paru cech zbliżających ten trunek do piwa, smak ma bliższy winu, choć nie jest to bliskość wielka. Ale przede wszystkim ma istotne właściwości rozweselające.
raczej kotew 🙂
Małe uzupełnienie – często się mówi „z kija” zamiast „z wajchy”.
Nie jestem zwolennikiem tłumaczenia nazw własnych poza tymi najbardziej znanymi. Zielone wina mamy jeszcze w Portugalii, gdzie w ten sposób określa się wina szybko dojrzewające i sprzedawane bardzo młode. Zielone bywają nie tylko białe ale i czerwone. Vinho verde pomimo młodości i lekkości bywa sprzedawane całkiem drogo, szczególnie w restauracjach, gdzie sieszy się dużym powodzeniem, ponieważ świetnie się pije w odróżnieniu od wielkich win, którymi się raczej delektuje. W sumie spory obrót przy sporych cenach – to jest to, co restauratorzy, i nie tylko, lubią najbardziej.
podesłano mi w ramach rozweselenia
http://www.youtube.com/watch?v=A7RD5ONjv8M&feature=email
Bielospicak, Cima Biancam, Dreimänner, Feherhegyü, Feldlinger, Green Veltliner, Greener (im englischen Sprachgebrauch), Grün Muskateller, Grüne Manhardsrebe, Grüner, Grüner Muskateler, Grüner Muskateller (bis in die 1930er Jahre gebräuchlich), Grüner Velteliner, Grüner Weißgipfler, Grünmuskateller, Gruner Veltliner, Manhardsrebe, Manhardtraube, Manhartsrebe, Mauhardsrebe, Mouhardrebe, Mouhardsrebe, Muskatel, Muskatel Zeleny, Nemes Veltelini, Plinia Austriaca, Ranfol Bianco, Ranfol Bijeli, Ranfol Weißer, Rdeci Veltinec, Reifler Weiß, Ryvola Bila, Tarant Bily, Valtelin Blanc, Valtelina Vert, Valteliner, Valteliner Blanc, Valteliner Vert, Velteliner Grüner, Velteliner Vert, Velteliner Weißer, Veltelini Zöld, Veltlin Zeleny, Veltlinac Zeleni, Veltlinec, Veltliner, Veltliner Blanc, Veltliner Grun, Veltliner Gruner, Veltliner Grün, Veltliner Verde, Veltlini, Veltlínské Zelené, Veltlinski Zelenii, Veltlinsky Vert, Veltlinsky Zeleny, Vetlinac, Vetlinac Zeleni, Weißer Raifler, Weißer Reifler, Weißer Valteliner, Weißer Velteliner, Weißer Veltliner, Weißgipfler, Weißgipfler Grüner, Yesil Veltliner, Zeleni Vetlinac, Zeleny Muskatel, Zleni Veltinac, Zöld Muskotaly, Zöld Muskotalynak, Zöld Veltelini, Zöld Velteliny, Zöldveltelini und Zold Veltelini.
Stanisławie,
tak w różnych językach nazywa się szczep białych winogron Grüner Veltliner 😎
Auf Kaisers Rotbart Kegelbahn
fing an ein Abt z streiten an
sein Kegel sei der größte.
Bis daß der Graf von Frauenlob
sein Gied ein wenig höher hob
und so den Streit auch löste.
Nie czuje sie na silach to trafnie przetlumaczyc. Dobrze zreszta, bo to sa obsceniczne tresci, ale uwazam, ze Nemo, jak zwykle, ma racje!
Kod: 1893. Ma ktos jakis pomysl na taka date?
Nemo, jeżeli Ty to wszystko z pamięci… 😯
Pyra z domowych pieleszy :
jeszcze z oczami pełnymi widoku Czandora na wybiegu i wieczornego galopu stada do stajni, pary nieznanych mi czarnych ptaków łażących pracpwicie pod oknem jadalni i zbierających jakieś kruszynki, wdzięcznego truchtu źrebaka przy boku klaczy (zawsze po wewnętrznej, ochronnie) i oszalałego pędu mojego jamnika, biegnącego w sobie tylko wiadomym celu, żeby po 5 minutach gnać w odwrotnym kierunku… Tu chcę powiedzieć, że wszystko to oglądałam z okna jadalni, podczas gdy Żaba skarżyła rodzinie, że nie wychodzę, Haneczka pyskowała telefonicznie, a Dziecko urządziło mi wygawor po powrocie. Hmmm, jakby to delikatnie… trudno mi łazić po nierównym gruncie, to po pierwsze, po drugie Żaba i Panienka tyrają do siódmych potów i stopniowo rozbierają się z kurtek i kamizelek, a Pyra, osoba nieruchawa po 10 minutach jest przewiana do kości, bo u Żaby wieje ciągle (w nocy nie) bo jest to szczyt moreny czołowej i pierwsze wzgórze na drodze wiatrów zachodnich na całym Niżu PLn Europejskim. Nie da rady sobie znaleźć miejsca zasłoniętego od wiatru, bo wieje zewsząd – taka uroda tego miejsca. Dopiero kiedy będą wiały cieplejsze wiatry Pyra może siąść sobie pod kasztanami, pod modrzewiem albo inną drzewiną. Co ja będę tłumaczyła osobom życzliwym ale nie kumającym. Tak więc otwierałam okno i patrzyłam sobie. Radek , bodajże, też wzbudzał uczucia silnie mieszane – poddawał się przewadze domowej rottki Gawry, odbijał sobie poniżone ego na dożycy Agawie, którą odpędzał nawet od pustej miski, ganiał jak głupi źrebiątko powodując u Żaby prawie zawał i uraz kolana (źrebak, potem jamnik, potem biegłA żABA) a potem niecnota wskakiwał na Żabiną kanapę, pod jej śpiwór i razem, zgodnie leżeli sobie wieczorami.
cdn
1893
– Diesel dostaje patent na swój motor.
– Róża Luksemburg i Marchlewski zakładają SDKPiL
– Francja wprowadza podatek za rowery 😯
– Niemcy wprowadzają na CAŁYM swym obszarze czas środkowoeuropejski, przez wzgląd na rozkład jazdy kolei
– zostaje wynaleziony zamek błyskawiczny
– powstają FC Porto i FC Basel 😉
Haneczko,
jakżeby inaczej 🙄 😉
Ewa z Poznania u Doroty
1893
urodził się Włodzimierz Majakowski
zmarł Jan Matejko
zmarł Piotr Czajkowski
Pyro miałaś bardzo miłe wakacje … 🙂
a Dorota z Berlina i Miś to gdzie są? ..
Pawełku dobrze Ci te narty zrobiły … 🙂
Nemo, Doroto,
serdeczne dzieki za wyczerpujace odpowiedzi!
A kod w sam raz: 2111, czyli: trzy jedynki.
Pepegor, do wyboru…
http://pl.wikipedia.org/wiki/1893
Witam w południe (prawie), a gdzie jest Danuśka?
Żabę naszą kochamy,
poważamy i podziwiamy !
Żabie życzenia lekko spóźnione
Dzisiaj składamy.
Żaby na żaden inny blog nie oddamy,
Żabę u nas mocno trzymamy !
Bo kto o koniach opowieści snuć będzie ?
Kto cały dzień spędza o ogromnym pędzie ?
Kto kotwy, śruby, zawiasy zaraz zdobędzie ?
Żabie medal złoty przypniemy,
Żabie hartu ducha gratulujemy !
Żabie uścisków wór zaraz prześlemy !
Żabo- dopiero terz mogę spędzić chwilę przy komputerze,
stąd ten spóźniony o jeden dzień wiersz na Twoją cześć !
W domu od kilku dni internetu nie mam.Wpadłam na wspaniały
pomysł,by zmienić operatora i póki co nic nie działa !
Ale niech żywi nie tracą nadziei !Dzisiaj popołudniu kolejna
potyczka z działem technicznym Netii. Nerwy już mam
cokolwiek zszargane !
Barbaro- jestem, jestem !
o, Danuśka, jak miło, że jesteś, trzymam klciuki za pomyślność akcji internetowej 🙂
Witam Wszystkich! Panie Piotrze – właśnie dostałam wiadomość od mamy (jestem w pracy), że dotarła przesyłka z książką. Bardzo dziękuję i bardzo się cieszę 🙂
I po obiedzie. Był dorsz z Pacyfiku, marchewka z groszkiem, ziemniaki z koperkiem i surówka z resztek kapusty kiszonej.
Pogoda słoneczna, trzeba siać, siać…
Najpierw jednak na zakupy. Wyszła mi sól 🙄 i takie różne.
Lubię Majakowskiego – dopiszę go do wieczornego toastu. Urodziny poety, to dobra okazja toastowa. W Połczynie po raz pierwszy od lat widziałam porządną wołowinę rosołową – przerastałą kwiatkiem, z poczciwym gnatem i natychmiast skusiłam się na dwa kawałki żeber wołowych (m.in) Dzisiaj żebra po wymyciu wylądowały w dużym garze z pękiem włoszczyzny, odrobiną liścia laurowego, 7 ziarnami pipermintu, lubczykiem suszonym i 6 Radkowymi skrzydełkami i zapach świeżego rosołu niesie się po domu. Co prawda Młodsza zaprosiła krewnych-i-znajomych-królika na połczyńskie pierogi, ale ja rosołowi nie popuszczę. Reszta tego kordiału i mięso rosołowe w sosie chrzanowym będzie na jutrzejszy obiad, ale i dzisiaj można sobie podmaślić (znacie takie określenie?). A tak ogólnie to przywiozłam 12 kg pierogów ( 6/kg ruskich i 6 kg z kapustą i grzybami) którym to dobrem dzielimy się po chrześcijańsku z Haneczką) Kto był na zjeździe, ten wie o czym mówię. Co przysmażymy dzisiaj i polejemy kwaśną śmietaną to już stracone, resztę popakujemy w pojemniki i do zamrażarki.
Jeszcze jednego Wam nie powiedziałam. Młodsza wysprzątała mieszkanie. Dosłownie. Normalnie mówi, że sprzątała (na zasadzie „przecież ja się uczyłem p.psor”) Tym razem nie sprzątała, ale posprzątała – blaty i meble na błysk, żadnych kotów z kurzyu, firanki u mnie śnieżne, książki odkurzone, przez szyby widać boży świat. Jestem pełna podziwu i dumy.
Ploty środowiskowo – sprzętowe :
Żaby maszyna ledwo dycha, ekran jest niemal czarny, kursora nie widać.
Miś dzisiaj zepsuł obydwa komputery; prawdopodobnie wirusa napchał przy pomocy dysku zewnętrznego.
Pyro, pan mąż już do Was jedzie 🙂 z jajami 🙂
Mąż wychodzi do miasta. Żona mówi:
– Kup chleb.
– A jak zapomnę?
– To kup chociaż pół.
Najlepsze życzenia dla Żaby – dużo zdrowia i sił do radzenia sobie z przeciwnościami losu .Żaba ma urodziny rozciągnięte do końca miesiąca,więc moje życzenia nie są chyba spóżnione.
Mimo że święta były tak niedawno,zachciało mi się ciasta i właśnie wstawiłam do piekarnika dwie blaszki ciasta drożdżowego .
Pyro ,
te czarne ptaki, które chodziły pod oknem w Żabich Błotach to albo kosy ,albo szpaki.
Parę uzupełnień do Nemo:
powstaje PPS, umierają Jan Matejko i Piotr Czajkowski, otwarcie Teatru Miejskiego w Krakowie, późniejszego Teatru im. Słowackiego. Urodził się Harold Lloyd i Włodzimierz Majakowski. Urodzili się różni inni, jak Marceli Nowotko, Herman Goering i Ribbentrop, ale wspominam to z wyraźną niechęcia.
Też zakochałam się w Austrii w Gruner Veltinerze (czy też zielonym veltlinerze :)) Jakie inne jest to wino od białych francuskich!
Wybaczcie gapiostwo starca. Majakowski, Matejko i Czajkowski już byli wymienieni
Przeoczyłem u Nemo wydarzenia sportowe. Dodaję pierwsz zawody o hokejowy Puchar Stanleya.
jeszce w Amserdamie pierwsze mistrzostwa świata w łyżwiarstwie szybkim (4 dystanse: 500 m, 1 500 m, 5 000 m i 10 000 m).
Haneczko – Pan Mąż właśnie dokonał wymiany – jaja i Koran za Stulecie detektywów, soki i pierogi. Cchciałam dać jeszcze kawał czekoladowego mazurka wiadomej produkcji, ale w ostatniej chwili wyleciało mi z głowy.
Krystyno – ani szpaki, ani kosy (kosy też tam mieszkają, ale to nie one) W pokroju podobne do najmniejszych gołębi – synogarlic, ale smoliście czarne. Nie wie Żaba kto one, nie wie Eska, to skąd ma wiedzieć miejska Pyra. Trzymają się wiernie w parze, żerują przed południem, dziaby nie wskazują na ziarniaka. Nie wiem ki diabeł. Żaba mówi, że może to inostrancy osiadłe w Polsce.
Najładniej by brzmiało „zielone weltlińskie” 😉
Zamek błyskawiczny i silnik Diesla wydają mi się najbardziej epokowymi wydarzeniami roku 1893 😉
Francuski podatek za rowery, rozciągnięty na automobile i inne pojazdy, przejęły niebawem również inne kraje 🙄
Stanisławie,
a kultura?
Pierwsze Biennale w Wenecji 😎
I jeszcze rekord prędkości wszechczasów uzyskany przez parowóz: 181 kmh 😎
Witam wszystkich. U mnie cesarska się rozbeczała. 😳
Właśnie rośnie mi ciasto na chleb wg przepisu Nemo (pierwsze rośnięcie).
Bardzo jestem ciekawa, czy ja za jakiś czas będę „cesarsko” radosna, czy rozbeczana. 😉
Stanisławie, bardzo mi odpowiada w kupionym wczoraj winie to, że ma znośną (jak na moje przesłodzone podniebienie) goryczkę. Jeśli chodzi o cydr, to jego fankami są obydwie moje córy – mają do niego stały dostęp. 😉
Czytałam kiedyś jak któryś dziennikarz, bardzo żałował, że w Polsce, która jest ponoć należy do grona „jabłczanych” potęg, zaprzestano produkcji win jabłkowych.
Ojej, pierwsza buźka miała wyglądać tak : 🙁
„Kurcak”, jestem chyba zbyt przejęta chlebem i koryguję beznadziejnie już napisane zdania. W ostatnim zdaniu należy wykreślić : „jest” . 🙁
Danusiu, to błąd zamieniać cokolwiek na Netię. Fakt, że są tansi, ale jaka cena taka jakość. Sprzedaliśmy się im pół roku temu i od tego czasu są nieustanne problemy. Zaniki internetu, przerwane rozmowy, a oni oczywiście umywają ręce.
Zgago,
nie nerwujsia 😉 Chroń chleb przed przeciągiem. Do pieca możesz wraz z blachą z chlebem wstawić naczyńko (ja używam metalowej foremki) z gorącą wodą (postawić obok chleba). Po ca 40 min. możesz obniżyć temperaturę do 200 st.
Nemo, dziękuję 😀 Już rosną sobie 2 spłaszczone ciut kuleczki. Idę poszukać foremkę na gorącą wodę. 😆
Małgosiu- no to mnie pocieszyłaś 🙁
Danusiu, może nie będzie tak źle. Może to my mamy pecha? 🙂
Moi znajomi, niestety, też mieli problemy z Netią i po kilku miesiącach wrócili do starego operatora 🙁
Cała kontrabanda porozdawana. Pranie powyjazdowe już wisi, rośliny podlane. Jeszcze mięso wyporcjować i zamrozić i dwie pnące róże namoczyć w wiadrze do posadzenia. Potem też się namoczyć, czyli siąść sobie pod prysznicem na dłuższe posiedzenie, które to zabiegi są Pyrze niezbędne, zanim dojdzie do pogaduszek pamiętanych z dzieciństwa „Umyłaś się w łatki : tu masz skórę jasną, a tu szarą. „Bo ja, Mamusiu mam tam taką cerę” (nie muszę chyba mówić, że Mama bez litości, szczoteczką do mycia rąk dziecięcą szyję doszorowała, dogadując kąśliwie : „No, zobacz, jaka szara cera w misce pływa”.
Ja się skaleczę! A potem padnę i będę wygrzewać kości, albo jeszcze coś łyknę, tylko się zastanowię co lepiej: antybólowe apteczne, czy domowe na spirytusie?
Dzięki wczorajszym zakupom śrubkowo-zawiasowym uzbroiłam trzecią górną część drzwi (niestety wiertła łopatkowe, którymi się tak zachwycałam, po jednych drzwiach nadają się na złom, wrrrr!), a drugą, wcześniej uzbrojoną, razem z Sylwią wytargałyśmy, na dwóch „europasach” na należne im miejsce i zamocowały, znaczy mocowanie, czyli przykręcanie haków, to już moja specjalność. Oczywiście się pomyliłam i zaczęłyśmy od niewłaściwych, nieco węższych, różnica około 4 cm. Musiałyśmy je spuścić na dół i zacząć od nowa z właściwymi. Idzie nam to coraz sprawniej, gdyby nie deszcz to może jeszcze te trzecie byśmy obsadziły, a tak zostały na jutro. Przyszłam do domu i poczułam, że jestem nieco obolała a na dworze tego wcale nie czułam. Pewnie z powodu napięcia: pasują? nie pasują? Pasowały jak ulał.
Ojej, zagmatwało się. Pierwsze gorne były już dawno obsadzone, zastały drugie i trzecie, które dzisiaj robiły za pierwsze i drugie. Konia z rzędem, kto mnie pojmie 😀
wszystkich do boksów jest po sześć, do tego jeszcze dwa komplety po dwie dolne części i dwie górne, czyli w sumie 10 dolnych i 10 górnych.
Muszę przyznać, że chyba poszukam jakiegoś dyskobola, miałby z czym trenować. 🙁 👿
Skórka jest twarda a wnętrze zbite, ale miękkie. Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego zamiast 2 okrągłych chlebków, wyszły mi 2 placki. Przecież jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mi nie „wyszło” drożdżowe ciasto. 🙁
No nic, spróbuję jeszcze raz jutro i jeśli znowu mi się nie uda, to grzecznie i potulnie polezę po chleb sklepowy. 🙁
Dzień dobry, chciałabym być na rubieży.
Szlag mnie jasny zaraz trafi, młot pneumatyczny na budowie naprzeciwko od bladego świtu 🙄
Rozumiem, że inaczej się nie da, bo skała twarda jak kamień, a tu fundamenty i te rzeczy… no ale uszy już nie chcą i protestują, po prawie 4 godzinach huku i tłuku. Mimo solidnych, podwójnych okien. Przetrzymam, nie takieśmy…
Pyro,
a gdzie te róże będziesz zasadzać? Doniczkowo-balkonowo? Moja jedna niby pnąca róża miała się oplatać na jakichś tam szczątkach starej bramy, i ciągle się waha, od jakichś 12 lat. Wybrałam taką pnącą, co to półcień jej odpowiada, a jednak chyba nie odpowiada 🙁
Kiedyś jakieś jej nawet nawozy podrzuciłam, i ziemi lepszej, i tego tam, co to wyczytałam w książkach, że różom się powinno. I nic. No to zostawiłam samą sobie – przeżyje, albo nie.
A ona przeżywa, tylko nie rośnie i się nie pnie 😯
I tak nie tknę zarazy, niech sobie nie wyobraża!
Zgago a spróbuj tak:
1 kg mąki,3 – 4 paczki otrąb pszennych,1 czubata łyżka soli,1 litr dość ciepłej wody,3 opakowania drożdży instant lub 10 dag świeżych, 1 łyżka cukru , garść nasion słonecznika, garść orzechów laskowych, garść orzechów włoskich, po 1 łyżce majeranku , oregano , kminku i czarnuszki. Do wysmarowania prodiża łyżka masła, do wysypania łyżka mąki.
Uwaga: brak jednego rodzaju orzechów lub ziółka nie wpłynie na jakość chleba, po prostu będzie miał inny smak.
Uwaga II: Ten chleb najlepiej udaje się najlepiej w prodiżu elektrycznym ogrzewanym od góry i od dołu.
Drożdże rozczynić z cukrem i połową szklanki ciepłej wody. Wszystkie suche produkty ? mąkę, sól, otręby, ziarna, orzechy i zioła wymieszać razem ,wlać wyrośnięte drożdże oraz 1 litr wody. Mieszać razem około 5 minut, po czym przełożyć do wysmarowanego masłem i posypanego mąką prodiża. Piec godzinę, po czym, jeśli wierzch się nadmiernie przypieka – nakryć kawałkiem folii aluminiowej i piec dalsze 50 minut.
Odkryć prodiż . Po kilku minutach wyjąć chleb na deskę i wystudzić.
Nie pożałujesz.
Pyro,
Moja mama używa słówka: „podmaścić sobie” – co gorsza, mówi to o mnie 🙁 . A co ja poradzę na to że ja lubię sosy, i pierogi ze skwarkami…
Gospodarzu I Wspaniały, oczywiście mam nawet ten przepis wydrukowany i mi się spodobał. Problem tylko w tym, że przeczytałam go już po wizycie w sklepie „Natura” a będąc tam nie wpadłam na to aby kupić same otręby. Kupiłam za to mąki razowe; pszenną, żytnią i orkiszową. 🙁
Otręby będę mogła sobie kupić w przyszłym tygodniu, jak pojadę do „wampirka” na badania. 😉
Ja korzystałam z tego (ponizej) przepisu kilka razy. Wyszło! No i ktoś na blogu mi podpowiedział o naczyniu z wodą, że warto wstawić do piekarnika, wtedy skórka nie będzie taka spieczona. Prawda!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Slodkie_etc./Chleb_na_zakwasie_Piotra.html
Tak Alicjo – balkonowe one mają być. Już rok temu próbowałam z różami okrywowymi – 2 zjadł szczeniak sąsiadów, jedna kwitła, nie przeżyła zimy. Mam wielką doniczkę typu „do palmy” i tam mam zamiar posadzić, a pędami oplatać szczeble balkonowe. Żaba mi dwie nabyła – żółtą i łososiową. Zobaczymy, czy się przyjmą.
Alicjo, ten przepis też czytałam, tylko chciałam mieć chleb już, teraz, natychmiast. 🙁
…a, i przyznam się, że za pierwszym razem schrzaniłam… ale już nie pamiętam, co to było, chyba zalałam mąkę gorącą wodą, albo i nawet wrzątkiem 🙄
Zgago,
przykro mi, że chleb nie wyszedł, ale przepis nie był na mąkę razową 🙁 Ja bym mimo to się nie poddała i spróbowała, czy nie jest jadalny 😉 Moje, nawet całkiem płaskie zostają zjadane do ostatniego okruszka. Wczoraj zrobiłam cztery chlebki mieszane na zakwasie, urosły bardzo ładnie, mam już wyczucie co do konsystencji. Przepisu nie podam, bo były improwizowane i nie będę odpowiadać, jak nie wyjdą 🙄
Szefem winiarzy w dolnej Austrii jest Jezef Dreksler. Wibinobranie u niego to
caly rytual. Najpierw pije sie most, wprost po powrocie do domu do wspólnej kolacji. Potem przychodzi nowy etap czyli szturm, dalej idzie staubiger a na koncu heuriger. Kazdy uczestnik dzwiga do domu flasze dopplera. Przed Bozym Narodzeniem zbieraja sie ponownie wszyscy uczestnicy winobrania. Olbrzymi stól. jedzenie do wyboru. Wlasciciel winiarni rozdaje koperty. Kazdemu wedlug jego zaslóg i daje dwa doplery pieknie opakowane.
On zbiera nagrody od wielu lat z tego samego pola. Tyle, ze po prostu ma talent. W przerwach na posilki pije sie wode lub stare wino.
Kazda wies ma oczywiscie wlasne obyczaje
Pan Lulek
Zgago, sie nie poddawaj tylko eksperymentuj dalej. Moje takze wychodza rozne, czasem zbite, czasem dosc „luzne” – wszystkie zjadane i chwalone 🙂
Powodzenia, chlebowa przygoda jest ciekawa!
Nemo, 😆 to teraz już wiem wszystko. No przecież stukałam, żem ćwok. 😉
Wydłubałam troszkę miąższu z pancernej obudowy i w smaku był dobry, tyle tylko, że mój najsolidniejszy nóż z piłą, miał problemy z przekrojeniem na pół tego pancerza. 😀 Dlatego placuszki poszły do suszenia a potem z innym wysuszonym chlebem dla świnek. Całe szczęście, że znalazłam odbiorcę suchego chleba. 😀
Wando TX, nie poddaję się, bo właśnie rośnie następna partia wg przepisu naszego cudownego i wspaniałego (bo baaardzo tolerancyjnego) Gospodarza – „Chleb Pani Anny”. Mam nadzieję, że tym razem wyjdzie jak należy, bo już nie mam już tyle pszennej mąki razowej. 😉 😆
Rety, znowu ! Drugie „już” z ostatniego zdania należy wywalić.
… szturm z Austrii pamiętam doskonale z okresu winobrania – ja nie winobrałam, ale Jerzor i owszem, a potem cała wieś zbierała się w karczmie i tam była ta wspólna kolacja, o której wspomina Pan Lulek. Tam, bo nad karczmą był hotel i tam mieszkali ci (czyli my), co w znacznym stopniu przyczynili się do winobrania.
Austriakom nie bardzo się chciało, a dla nas to była ciekawostka przyrodnicza i nowe doświadczenie, mało tego – płacili nam za to 😯
Nie wspominając o tej sutej kolacji, szturmie i w ogóle o wspaniałej atmosferze. Do tego dochodziły śpiewy, hulanki i inne swawole.
Ale jeszcze o chlebie chciałam… U mnie za rogiem przy sklepie jest piekarnia (sieć IGA, kto z Kanady, czy raczej może – z Ontario, to wie, o co chodzi) i dla sklepu (ajencja) wypiekają swoje wyroby. Bagietki całkiem przyzwoite i różne chleby, zależy od piekarza, jak wyjdzie.
Bardzo lubię chleb – chyba jest pszenno-żytni – z całymi ząbkami czosnku (sporo tego). Nie jest to duży chleb, cały wielki funt, czyli mniej, niż pół kilograma. Najlepiej, jak jest jeszcze trochę ciepły. Cena – 4.30$ , ale warto. Mnie, niechlebowej, wystarcza kromka czy dwie małe, Jerzor zeżera resztę, jako chlebowy. W ogóle z chlebem tutaj było ciężko (chyba kiedyś z yyc poruszaliśmy ten temat), a jak zaczęli, to poszli na całość i człowiek nie wie, co wybrać. Ja się obejdę, ale jak mi zapachnie… pewnie, że wtrząsnę kromuchę!
Chlebowy, i piekący własny chleb, jest też Kapitan. Świadkuję! Tragedia była, jak zabrakło nam na jachcie, ale ja, jako niechlebowa, i tak zjadłam najmniej i nie mam żadnych wyrzutów sumienia!
Ha, właśnie się zorientowałam, że tuż-w-zasięgu (ramienia i wzroku) – w ‚prestiżowej’ czytelni biznesowej, w której akurat jestem – mam „Magazyn wino” (dwumiesięcznik, nr styczniowy 2010).
Okładka nawołuje „Pijmy róż!”… 😮 ❗
…wszystkie kolory tęczy… 🙄 😉
p.s.Zabrakło Kapitanowego chleba, bo jakieś tam zapasy sklepowe były…
W moim domu, pietro wyzej mieszka sasiad. Elektryk z zawodu. Jego byla malzonka postanowila biegac maraton. Dla poprawy figury. Maja wspólnego syna co w malzenstwie nie bywa rzadkoscia. Kiedy ona zaczela biegac ten maraton posadzilem im pod oknem wierzbe, pleciona. Jak ta pani, Karin ma na imie, zaczela sie liczyc i osiagac, malzonek zaczal chrapac. Wspólne dziecie juz podrosle jakos to wytrzymywalo, Pani jako bylo nie bylo prominentna osoba wyprowadzila sie do domu naprzeciwko i coraz bardziej osiagala. Wierzba urosla i sasiad prosil zeby ja, te wierzba, skrócic. Jak chcesz to skracaj mówie ja nie mam sily. Ujal sie honorem i skrócil. Teraz nie wiem czy bedzie dalej chrapal. Ja swoje zrobilem. Bedzie chrapal czy nie. Tyle. ze jak wróca jaskólki to nie moja sprawa czym sie to skonczy.
Pan Lulek
Toast !
Pan Lulek
Panie Lulku,
jaskółkom chrapanie chyba nie przeszkadza 😉
Posiałam sałatę australijską i amerykańską (tak się nazywają), zasadziłam resztę cebulek. Osobisty został obdarowany przez sąsiadkę wiaderkiem roszponki, właśnie skończyłam czyścić i płukać 🙄 Zaraz zjemy z jajkiem wielkanocnym.
Za dobre zdrowie całego Blogowiska z rodzinami i pupilami ! 😀
Chleb w piekarniku, za pół godziny będę wiedziała czy a przede wszystkim jak wyszedł.
Nemo, a jak się Wam sprawuje nowy samochód ?
Panie Lulku,
niektórzy biegają prawie-że maratony, jeżdżą na rowerze wyścigowo w tempie, i dalej chrapią. Co robić z takim? Na odstrzał?! To trochę radykalne… może przedtem przydałoby się dobrze ubezpieczyć osobnika 😉
Ale to nic… wiecie, co?! Śnieg! Przed chwilą 😯 Nie zawierucha, ale przecież dopiero co było lato, a tu nagle masz babo babkę. To znaczy placek. A już się człowiek rozpędził, że bikini trza szykować 🙄
Chyba się oflaguję i pójdę protestować, tylko nie wiem jeszcze, do jakiej instancji.
Zameldowało się Dziecko Żaby. Ma kłopot – zdycha mu citroen i nie wiadomo, jak jutro wróci do domu. Tak na dobrą sprawę rzecz jest drobna – przetarł się wężyk z płynem hamulcowym i płyn wycieka. Wawrzyn zamiast wymienić wężyk, dolewał płynu. Teraz nie ma płynu, nie ma gdzie kupić w pobliżu i dzień jutrzejszy wygląda nieciekawie, chyba, żeby ten wężyk albo co? Może to i dobrze, że Pyra jest analfabetką techniczną; żaden samochód jej się nie zepsuje.
…a na stacjach benzynowych nie mają płynu hamulcowego?! O ile wiem, stacje benzynowe w Polsce są bardzo dobrze wyposażone w różne takie, podpowiedz Pyro młodzieży…
Wieści z chlebowego frontu 😀 Wygląda ślicznie, pachnie cudownie, za gorący, żeby go kosztować. Tylko napiszcie, dlaczego skórka znowu „pancerna” ? 😯 Nie byłam w stanie wbić patyczka. Przecież było w piekarniku naczyńko z wrzątkiem. 🙁 To tak zawsze ? Może do rana ciut zmięknie ? Zaznaczam, że wszystko co do miligrama i sekundy, robiłam wg przepisu. Może mój piekarnik cygani z temperaturą ?
… w borygo 😆 sa wyposazone, ale zima juz dawno za nami 😆 ha ha
Ja „kcę” maszynę do pieczenia chleba !!!!!!!!!
zgago smaruj puki goraca slonina badz sadlem. bedzie wspaniale pachniec i nawet bez gornrj i dolnej szczeki da sie ugryzc 😆
Tak, Zgago maszyna do chleba to bardzo fajna rzecz. Bardzo swoją lubię! 😀
Młodzieży do lekcji i paka szto do ortografii. Płynu nie dolewac. NAPRAWIC! Hamulce to życie!
Słuchajcie,oby nie zapeszyć-internet działa.Dzisiaj nareszcie
rozmawiałam z kompetentnym człowiekiem, trzeba było 3 dni,
aby doń trafić,no ale udało się. Może jeszcze trochę podziała ?
Właśnie wróciliśmy ze sklepu,gdzie nabyliśmy na urodziny
naszego przyjaciela koszulkę z napisem :
„Próbowałem żyć bez seksu i alkoholu i to było najgorsze 10
minut mojego życia ”
Mamy nadzieję,że prezent wzbudzi uznanie 🙂
Wczoraj próbowałam grahamek własnego wypieku zrobionych
przez koleżankę.No cóż,też nie był strzał w dziesiątkę,bo wyszły
twardawe i suchawe.Koleżanka postanowiła jednak próbować
dalej,a ja będę dzielnie wspomagać ją w testowaniu !
Ryśku, nie mam ani jednego, ani drugiego, bo jestem grzeczna dziewczynka i jak mądrzejsza ode mnie (czasem) a pani dr nie pozwoliła. 😉
Muszę Wam się przyznać, mam reisefieber! W poniedziałek wyruszam na dalekie wakacje, na Kubę!!! Ten rum, ten rum … Cygara mnie nie bawią, chyba, że ktoś chce złożyć specjalne zamówienie.
Cichalu, pomacham Ci!
a ja lubię MałgosięW, której żadna maszyna nie zastąpi
Ryśku, 😀
Małgosiu – ten rum Habana club – oblizałam się na wspomnienie
MałgosiuW
2 x skrzynke cochiba ala 20 sztuk
odbiore osobiscie. prosze zapakowac na czas podrozy w foliowy worek i nie otwierac
podaj prosze kontonr to przeleje naleznosci
osobiscie smakowal mi ten z czarna naklejka, ilus letniu rum, wspomnienie pozostalo, dzis mozna sie jezykim tylko oblizywac
MałgosiuW…
nie takie my możliwosci przestworzy przerabialiśmy … wszystko da się przelecieć 😉
http://www.youtube.com/watch?v=E3Ze4JxX1gs
Ryśku, jeśli odbiór osobisty to płatność przy odbiorze!
jak tak dalej pojdzie to sie z Pyra nawzajem oblizemy bez rumu 😆
a to ze wzgledu na podobne skojarzenia 😆
MałgosiuW
jestem za, i nic nie ma przeciw takiemu mnie traktowaniu
w ktorej czesci u cuby bedziesz?
O, stosowna ilustracja wpadła w ręce właśnie… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Hej_przelecial_ptaszek.jpg
Varadero, Hawana, Vinales, Cienfuegos, Trinidad, Santa Clara czyli zachodnia Kuba
takim ptakiem to ja nie moge sie pochwalic 🙁
cohiba, chiba, ulubione Che, podobno,
tez chce, ale mnie nie stac,
wymienie za zimowe opony
ale po co Che zimowe, tym bardziej, ze tam, gdzie jest, to tylko wiosna,
Malgos, wyglada, ze bedziemy negocjowac, wez ze dwa kartony
Kochani, walizka tylko 20 kg, a ten rum …
dobrej pogody zycze, a jak troszke popada, co o tej porze roku sie zdarza, to i tak nie przeszkadza, wrecz przeciwnie, pozwala oddychyc znacznie lepiej
dobrego lotu
mam nadzieje ze nie lotem
😆 lataj lotem martw sie potem 😆
takitam > masz jak w morde jeden ode mnie 😆
a jak dobrze pojdzie to i ten towar osobiscie dostarcze 😆
juz jest po swietach, takze bez jaj
rycho, ladnie mi spiewasz z wlosem,
dla precyzji, ten jeden, to cygar, czy karton?
zebym wiedzial, czy kupic piwo, czy browar,
dla uczczenia transakcji
w takim razie z hiszpanskim akcentem
despedida
hasta manana
…rysiek… no to jaki ten Twój ptak? 😉
Kulinarnie u mnie dzisiaj szparagów mnóstwo (dla mnie przeważnie) i brokuły dla Jerzora, też w ilościach, bo lubi. Ja wolę szparagi. Te dzisiejsze jeszcze nie nasze okoliczne, ale niedługo będą.
MałgosiaW…
po cholerę Ci taka walizka?! Lecisz na Kubę, dwa fatałaszki lekkie na krzyż.. i jeszcze zakupisz parę po drodze 😉
Też zabrałam na Florydę nie wiadomo po co jakieś szmaty „na wszelki wypadek”… a latam pływam i jeżdżę i już powinnam wiedzieć…
cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza cerveza
hasta manana
Ej. Chłopaki! Przy stole siedzimy, przypominam nieśmiało. Damy obecne, a nawet młódki.
Zapomniałam o swoich dyskotekowo-balangowych obowiązkach… nadrabiam szybko.
OK… idę dojrzeć, czy ziemniaki dochodzą… powinny już.
http://www.youtube.com/watch?v=CZsr4_bBHIs
http://www.youtube.com/watch?v=fcnH8oK8FlY&feature=watch_response
kurde pali tego cohiba i akurat kaliber, ktory lubieje
Alicjo, z międzylądowaniem i noclegiem w Zurychu, a tam jak sprawdziłam nocą 1 stopień. Poza tym, Ty jesteś mistrzynią pakowania, a ja upychania 🙁
Zgago,
chleb musi mieć twardą skórkę po upieczeniu, zmięknie po ostygnięciu. Skórka powinna być cienka.
„Czasu trzymania chleba w piecu oznaczyć niepodobna. Większe bochenki należy w nim pozostawić dłużej, niż małe. Bochenek n.p. Ważący 12 funtów, potrzebuje przeszło dwie godziny na wypieczenie się, dwufuntowy zaś ma dosyć trzy kwadranse. Dla przekonania się, czy chleb dostatecznie jest wypieczony, trzeba po wyjęciu go z pieca, uderzyć palcami w spodnią skórkę, a jeśli ta dźwięk wyda, będzie znakiem, że chleb już gotowy”
Ja tak sprawdzam, a nie żadnym patyczkiem 🙄
Pyro, czyzby Che nie byl dla Dam?
fakt, palil, ale czy to calkiem musi wykluczac?
Nemo, stukałam jak ostygł trochę i „dał głos”, właśnie jem pierwszą w życiu piętkę z własnoręcznie wyrobionego i upieczonego we własnym piekarniku chleba, pycha !!!!!
Jak zjem ten, to zaraz powtórzę – już z mąki jak należy – Twój przepis.
Idę po następną kromkę 😀
Teraz już będę wiedziała, że patyczek ma spokojnie leżeć w szufladzie. 😉
ze nie wspomne o „zadnym patyczku”, o ktorym przeciez nikt nie mowil, ptactwo zas niechybnie stolowe jest, jesli juz
Zgago,
jak już nabierzesz doświadczenia, to możesz robić prawdziwy chleb na zakwasie:
„… wyrabia się następującym sposobem.
W dzierży zostawia się od przeszłego pieczenia kawałek ciasta na zakwas. Dzierży tej przeto nigdy się nie myje, ale utrzymuje się czysto, przez jak najszczelniejsze zakrywania jej płótnem i drewnianą nakrywką, a tak i pył się do niej nie dostaje i zakwas nie stęchnie. Miejsce, w którem się dzierżę zachowuje, powinno być suche i czyste powietrze mające. Zgniłe bowiem wyziewy psułyby chleb. Dzierży chlebowej na żaden inny użytek brać nie należy.
Zakwas ten obudza w cieście fermentacyą, w czasie której rozwijające się pęcherzyki powietrzne wzdymają ciasto, robiąc je lekkiem i dziurkowatem.
Z wieczora sypie się do dzierży trzecia część albo połowę mąki, przeznaczonej na pieczywo chleba. Mąkę te powinno się poprzednio przez noc i dzień ogrzewać przy ciepłym piecu, dla dobrego wyschnięcia, następnie zarobić wodą miękką, letnią na 25 stopni Reaum. Zbyt gorąca woda zaparzy ciasto i psuje na długi czas zakwas chlebowy w dzierży. Za chłodna zaś woda wstrzymuje fermentacyą, a przez to chleb robi się ciężki i zakalisty.
Po dostateczniem rozbiciu i wymięszaniu tego rozczynu, posypuje się go z lekka mąką, nakrywa się dobrze i zostawia w ciepłem miejscu do następnego poranku dla zakwaszenia. Ten rozczyn powinien być z pięknej (pierwszej) mąki nieco rzadkawy, z grubszej zaś mąki może być gęstszy i tęższy. Nazajutrz ten rozczyn, jeśli tylko nie stał w zimnem miejscu, a zakwas był dobry, cały się podnosi i po wierzchu posypana mąka w nią wsiąka, co znakiem jest, iż dosyć fermentowały. Wówczas dosypuje się do tego rozczynu druga połowę mąki pozostałej i wyrabia się gęste ciasto. Wygniata się to ciasto, przewraca i mięsi szybko, to jest nie dłużej, jak pół godziny; dłuższe bowiem wyrabianie go wstrzymuje fermentacyą. Kiedy ciasto jest ciągłe i do rąk już nie przylega, znak, że dobrze wyrobione. Tak przygotowane zostawia się w dzierży, dopóki się dostatecznie nie podniesie, co zwykle trwa półtorej lub dwie godziny, jeśli jest ciepłe i dzierża dobrze okryta. Wtenczas wyrabia się bochenki na stolnicy i na niej zostawia się je przez
trzy kwadranse (w porze zimowej nakryte) i dopiero, gdy się dobrze wyruszą, wsadza się do pieca. Wtem jednak wielką baczność mieć potrzeba, bo jeśli bochenki mało się wyruszą, będą ciężkie i zgęszczone, a jeśli przeciwnie za nadto się rozruszą, nie mogąc juz bardziej rosnąć w piecu, opadną więc w nim i wyda chleb zakalcowaty. Przed samem wsadzaniem do pieca, trzeba chleb posmarować ciepłą wodą i ułożywszy na łopatkę, mąką posypaną, bochenki wsuwać wolno do pieca dobrze wymiecionego. Przy wsadzaniu chleba z pięknej (pytlowej) mąki, temperatura pieca około 60 stopni Reaum. mieć powinna. Do chleba zaś razowego, piec daleko cieplejszy być musi.”
Takitam – był., a jakże. Hojnie nad wyraz obdzielał swe towarzyszki męską siłą. Panie nawet za kudły się brały. Natomiast nikt się do Che jako tatusia nie przyznaje, widać te ukończone studia medyczne na voś się przydawały.
Alicjo! A to na dyskotekę może być? Ja akurat lubię.
patyk-szuflada
ges-niech w niebiosach
sucha przygoda
szkoda zachoda
zielone winko
cygara krzynka
wiedzmy na stosach
vat w papierosach
co Nam zostalo?
woz od Drzymalo?
Cichal, cichaj, wiem
Nie mówiąc o tym
Nemo, wspaniały przepis, jest tylko jedna przeszkoda, nie mam pieca do wymiatania. 😉 😀
Małgosiu W, życzę szczęśliwej podróży i wspaniałej zabawy z rumem i rumbą.
Piszę i wysyłam te życzenia już 3 raz a „łotr” nie chce ich puścić. Ciekawa jestem, czy teraz puści.
Pyro, ze motorem jezdzil tam i nazad i co sie psul, ten motur znaczy wiedzialem, ( nawet te ksiazke o podrozach po bidzie, co go natchla do czynow wielkich zaliczylem) ale, ze na vosiu, spadlem z wysoka,
Nie wiem dlaczego nie chciał puścić ze „sznureczkiem” do rumby na You Tubie, dziwne, był tylko jeden i to krótki. 😯
„v” sąsiaduje na klawiaturze z „c” i tak mi się widać „omsknął” palec. Musisz czynić wytyk?
no,
bo na cosiu mniej smiesznie
jak sie omskiwac, to do spodu
to byl wytyk z pocalunkiem
Doroto z Poznania…
jasne, sama zapodawałam, ale zwykle waszą nocą. Podobają mi się wszystkie wersje, ale… najlepsza (moim zdaniem) jest oryginalna, ta :
http://www.youtube.com/watch?v=TS9_ipu9GKw
To byli czasy… 🙂
Idę spać, jutro czeka mnie mnóstwo pracy i wizyty po-świąteczne. Trzeba by coś upiec dla gości albo wymyśleć deser porcyjny.
Zgago,
Gratuluję wypieku :-).
Jeśli już zdecydujesz się na maszynę do pieczenia chleba, wybierz taką z 2-ma mieszadłami – lepsza od tego z 1-dnym. My korzystamy z maszyny tylko do wyrabiania chleba, a potem ciasto przerzucamy do piekarnika.
Nemo – piękny cytat.
I jeszcze mi się Bee Gees przypomnieli http://www.youtube.com/watch?v=tN4G7goR4LA&feature=related .
To dla tych co już idą spać! http://www.youtube.com/watch?v=9pQlmn2Qg5M
Albo to: http://www.youtube.com/watch?v=vQvOolQ_GXs&feature=related
Ewo, dzięki za radę, tylko muszę poszukać takiej machiny i zorientować się w cenie. 😀
A teraz już idę pospać, bo chyba mnie troszkę zmęczył dzisiejszy, pełen emocji dzionek.
Życzę wszystkim Blogowiczom spokojnej, dobrej nocy i pięknych snów. 😀
Małgosiu, wspaniałej podróży!!
http://www.youtube.com/watch?v=lFD6ohHuFoQ
Bardzo dziękuję, ale jeszcze dwa dni Was pomęczę 🙂
Dla Małgosi Buena Vista Social Club http://www.youtube.com/watch?v=rublV5LQ5Ds&feature=related
Małgosiu, wytrzymamy 😀
http://www.youtube.com/watch?v=sJJc9tWIlfE 😀
…te gardenie są dla ciebie…
Doroto z Poznania… 😉
Od czasu, kiedy Ibrahim Ferrer odszedł, nie mogę słuchać tej piosenki bez łez. Same tak sobie… o… płyną…
Ja się już na dziś poddaję. Dobranoc
Ojej! Alicjo! Nie chciałam tak „zasmucać”!
Haneczko! Akurat wieczorem o tej piosence myslałam!
Uwielbiam Buena Vista Social Club !!! Mam płytę.
Ale teraz grzecznie mówię już Dobranoc!
Czytam co dzisiaj było – mam nadzieję, że Dziecię Żaby posłuchało mądrej rady Cichala.
Pyro,
ten wężyk to niewielka rzecz, ale bardzo, bardzo ważna! To trzeba naprawić, tak nie można jechać!!! Układ hamulcowy nie może mieć ŻADNEJ NIESZCZELNOŚCI !!! Ja naprawy hamulców w swoim samochodzie nie powierzam żadnemu mechanikowi, robię to sam.
Małgosiu,
Życzę niezapomnianej podrózy. Super. Nie zapomnij wziać aparatu foto, a po powrocie obszernie sprawozdać. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=G-60J_HcPoI&feature=fvw
Małgosiu, ależ wspaniała podróż przed Tobą, no i te kubańskie rytmy 🙂
Akurat rok temu w Warszawie był koncert Passion de Buena Vista, zespół w większości składający się z muzyków słynnego Buena Vista SC. Miałam szczęście być na tym koncercie, wspaniały 🙂 tym bardziej, że muzykom towarzyszyli tancerze ze słynnego w Havanie nocnego kabaretuTropicana, a więc uczta dla ucha i dla oka, niezapomniana…
oj, o jedno „s” za dużo w nazwie Pasion de Buena Vista, przepraszam 🙂
Wszystkie piosenki z Buena vista są piękne. Dla mnie ta.
Oryginalni członkowie Buena Vista Social Club nie żyją już, niestety… i nikt już nie zaśpiewa „Dos Gardenias” tak, jak Ibrahim.
http://www.youtube.com/watch?v=S4MCsK3ZXLg&feature=related
Dzień dobry!
Na dworze lekka mgła i słoneczko, ma być ładny dzień, zanim przyjdą jutrzejsze chłody i kwiecień-plecień ze śniegiem etc. 🙄 Kontynuuję pikowanie pomidorów.
Osobisty przyniósł z piwnicy słoik ogórków konserwowych: fantastyczne, twarde, chrupiące, odpowiednio pikantne, lepsze niż ze sklepu, a ja za nic nie pamiętam, jak je zrobiłam 😯 Osobisty mówi – zapisuj, a ja przecież mam dobrą pamięć 🙄
Lubię Kubę 🙂
zwłaszcza gdy pije.
Z Jose Torresem bawiłem się dwa tygodnie temu w Livigno.
Przygrywał nam, chętnych uczył cha-chy salsy w butach narciarskich.
Nawet na nartach jeździł…
Dos Gardenias też śpiewał i choć do BV mu trochę brakuje, to jednak klimaty były…
Zgago,
auto na razie niewiele jeździło, bo nie było okazji, poza wożeniem babci na dworzec, ale robi dobre wrażenie i chyba jest wygodne, jak poprzednie 😉 Osobisty pilnie studiuje instrukcje i już wykombinował, jak włożyć (i wyciągnąć 😎 ) 6 CD do odtwarzacza. Kupując samochód nie mieliśmy pojęcia, że ma tak rozbudowane radio 😯 Tyle w tym aucie można zaprogramować (i zepsuć) że strach.
Jose w transie kubańskich rytmów
o, a tu Jose vs Slalom Gigant
Nagrałem krótki film z Jose śpiewającym numery Buena Vista SC.
Jak znajdę i będę umiał, to wrzucę na jutubę.
ty Młodsza. Sorry że przerywam fajną gadkę – włączcie telewizor. Rozbił się prezydencki samolot w Smoleńsku
No właśnie – zupełnie nie mogę uwierzyć w to co widzę i słucham!
Szok, straszna tragedia. Dziś nie mam na nic ochoty.
Jolinku,
narty źle mi nie zrobiły, chyba schudłem o dwa centymetry.
Spodnie do garnituru trzeba szyć od nowa… Krawiec sknocił.
14 maja będę w Twojej okolicy, czyli u Wojtka w nowym mieszkaniu. Podobno to o rzut beretem. Zaprosisz na małą czarną?
Co za horror 😯
ale tragiczna wiadomość aż się wierzyć nie chce …
Pawełku czuj się zaproszony ..
Czytam, słucham i nie wierzę.
No po prostu szok. A jak słucha się kto jeszcze leciał tym samolotem to po prostu nie do uwierzenia…
To straszna wiadomość! Straszna!
O Boże , trudno uwierzyć! Koszmar.
Tragedia, nie wiem co na to powiedziec, kazde slowo wydaje sie banalne.
kubanskiego watku ciag dalszy
zatoka w havanie jest jedenascie kilometrow dluga i w ksztalcie prawie perfekcyjnego polkola. zaraz po locie udalem sie w strone oceanu. bylo ciemno, ale mimo wszystko nalezalo rozprostowac kosci po wielogodzinnym siedzeniu w samolocie. zadna lampa nie swiecila. w blasku ksiezyca ujrzalem po przeciwnej stronie ulicy sylwetke osoby idacej w moim kierunku niczym duzy czarny kot
to bylo naprawde po raz pierwszy, zebym ja siedzial z obca dziewczyna na murze oslaniajacym miasto od oceanu
skad przybywasz?
z polski
jak dlugo na cubie
dwie godziny
moge przy tobie pozostac?
miala mocno wyzelowane niebieskoczarne wlosy, dobrze podciete. ubrana w krotka obcisla sukienke z refleksujacego materialu. tylko jej nos nie bardzo mi sie podobal. natomiast podobalo mi sie jak sie usmiechala
polozyla rece na moich nogach. swieza koszula ktora zalozylem w hotelu zrobila sie mokra …
poczulem dlon na moiej glowie.
rysiu, zle spales?
nie, wrecz przeciwnie 😆
Od rana warujemy przy tv. Co do rozmiarów tragedii zgadzamy się wszyscy. Te okolice Smoleńska dały nam w kość przez ostatnie 400 lat nieźle – od Batorego poczynając, przez armię napoleońską, Katyń , no i dzisiaj też. A teraz gdy już żal, zaskoczenie i żałoba jakoś tam wyrażone zostały, kilka słów od starej cyniczki politycznej:
– los dał Komorowskiemu dodatkowe 3 miesiące i znakomicie oczyścił mu przedpole w kancelarii,
– PIS straciło sporą część zbiorowego mózgu (pp Gęsicka i Natali-Świat)
– w armii znalazło się miejsce na awanse w najwyższej półce
– problem z NBP i IPN rozstrzygnął się niejako sam z siebie.
No, już przestaję robić z siebie największą wiedźmę i z serca, najserdeczniej żegnam pp Jarugę – Nowacką, Jolantę Deresz i p. Przewoźnika.
I już zupełnie serio – wyrwa we władzach państwa, parlamentu i armii jest naprawdę przerażająca.
Od jakiegoś czasu z zainteresowaniem czytam Wasz blog i nawet Was polubiłem. Do dzisiaj. Wstyd, Pani Pyro, wstyd!
Pyro,
stara cyniczko, pomyślałam podobnie 🙄
Takiego przejścia do historii jednak nikomu nie życzę, a w wymiarze ludzkim tragedia jest nieopisana 🙁
Ten samolot krążył przez 2 godziny nad lotniskiem, rozbił się przy CZWARTEJ próbie lądowania 😯
Teraz w Smoleńsku jest słonecznie.
Pyro, pogratulować wyczucia chwili i taktu.
zet,
sorry, to mnie już też nie lubisz 🙁
Kochani, nie jest mi wstyd i to dopiero fatalnie o mnie świadczy.
Pyro uszanuj czyjąś śmierć i po prostu zamilcz.
…spojrzałam w prasę… :(((
[*] – reszta jest milczeniem.
Pyro,
bardzo mnie rozczarowałaś 🙁
Bardzo współczuję rodzinom i bliskim ofiar katastrofy.
Mam nadzieję , że wielka tragedia jaką przeżywamy przyczyni się do prawdziwego pojednania Polaków i Rosjan.
Może ktoś wypowie: Wybaczamy i prosimy o wybaczenie. W końcu więcej nas łączy niż dzieli.
Jeszcze (mimo wielu lat podczytywania) nie zamierzałam zabierać głosu. Zmusił mnie do tego atak na Pyrę (którą niezwykle cenię i szanuję).
Jest sprawą bezdyskusyjną, że każdy człowiek w obliczu tej narodowej tragedii czuje smutek. Państwo bez wątpienia znalazło się w kryzysie i to bardzo poważnym, a rodziny tragicznie zmarłych w rozpaczy i żałobie. To jeden aspekt tej sprawy. Natomiast drugą strona jest to co wprost napisała Pyra. Myślę, że Ona zna te mechanizmy od podszewki. Mój stosunek do tej tragedii narodowej jest taki jak napisałam, to znaczy pyrowy. Jeśli kto ciekaw jak to działa niech sięgnie po książkę M. Barańskiego „Nogi Pana Boga”. Polecam. I na koniec – przestańmy być tacy poprawni politycznie. Zacznijmy być sobą.
Mam nadzieję, że mój następny wpis będzie kulinarny. Pozdrawiam Blogowisko.
… włączyłam CNN. Też tutaj wszyscy o tym mówią. I że była mgła, naprowadzania automatycznego niesetety, nie.
Zawsze, kiedy giną ludzie, jest tragedia, ale w tym wypadku dochodzi jeszcze to, że prezydent, jego ogólnie lubiana żona i wszyscy inni…
Kojarzy mi się to z nie tak dawnym wypadkiem, kiedy zginęła czołówka polskiego lotnictwa.
Pyra najzupełniej trzeźwo oceniła sytuację polityczną państwa na dzień dzisiejszy. A śmierć uszanowała. Można nie lubić polityków i polityki, którą prowadzą, ale w takiej chwili wszyscy jesteśmy razem. Tragedia narodowa.
…wielka, niewyobrażalna tragedia, smutek, trudno zrozumieć, że TAM teraz świeci słońce…
Nie ma jak wyrazić bólu i rozpaczy po wszystkich, którzy polegli.
Jestem zdania, że nikt nie ma prawa nikogo pouczać jak ma wyrażać żałobę, smutek i zaskoczenie wstrząsającą wiadomością w sytuacji nie do ogarnięcia, jaką jest ta katastrofa i utrata głowy państwa. Mam nadzieję, że nikt tu nie ustali kryteriów wstydu czy bezwstydu i nie ustanowi się strażnikiem uczuć narodowych.
Wydarzyła się rzecz niebywała w świecie i każdy ma prawo na nią tak zareagować jak to szczerze odczuwa. Najgorsza jest obłuda i udawanie uczuć wedle oczekiwań otoczenia.
Mnie jest zwyczajnie smutno, bo myślę o tych wszystkich, co w ciągu kilku sekund utracili swoich bliskich i ich dotychczasowy świat przestał istnieć 🙁
A ja się gotuję!
Trzeba rzeczywiście mieć wiele wyobraźni aby wpakować prezydenta, dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych, prezesa narodowego banku, kupę parlamentarzystów do jednego samolotu, ignorować ostrzeżenia o złych warunkach atmosferycznych i kto wie co jeszcze.
Potem można pisać w prasie o zmarłych, że zginęli jak patrioci – pozwolicie,że będę innego zdania. Polak rzeczywiście potrafi – umierać w spektakularny sposób.
Rzygać mi się chce – choć to blog kulinarny…
…u mnie dopiero świt blady, 6 godzin do tyłu za Europą chodzę i dopiero od niecałej godziny staram się ogarnąć, co się wydarzyło.
Jerzor ocenił to krótko – dlaczego polski rząd ciągle trzyma te tupolewy?! Przecież od dawna wiadomo, że to latające trumny i polski rząd chyba stać na zmianę?!
Każdy wyraża swoje uczucia, jak umie… a wiadomo, że przedstawiciele naszego narodu to nasi i koniec. Mieszkam od 28 lat w Kanadzie, ale nic, co polskie, nie jest mi obce, a czasami wręcz tym bardziej.
Bardzo smutno.
ASzyszu… no właśnie, po tej katastrofie lotniczego dowództwa można było wyciągnąć wnioski. Eh…
Myślę ,że za wcześnie oceniać. Nie czas i nie to miejsce. Czasem najlepszym uszanowaniem jest milczenie.
Myślę jak Andrzej … z wyjątkiem końcowego zdania. Idę pomilczeć …
Aszyszu,
bardzo dobrze to wyraziłeś, to była też moja pierwsza myśl. Ta ułańska fantazja i… brak wyobraźni 🙁
Straszna tragedia, więc szok, żal, współczucie dominują dzisiaj.
Ale oddanie się refleksji i łączenie się w bólu z bliskimi ofiar nie pozbawia nas prawa i nie zwalnia z obowiązku racjonalnej oceny powstałej sytuacji.
Przecież aparat, jakim jest państwo, a wraz z nim wszelkiego rodzaju polityczne wyścigi nie kończą się z dniem dzisiejszym. Już dziś rusza maszyna przyspieszonych wyborów, bo tego wymaga prawo, konstytucja i rozsądek. Jutro media pełne będą głosów zupełnie trzeźwo spekulujących na temat wszelkich możliwych opcji powstałych w wyniku katastrofy, zupełnie podobnych do poglądu Pyry. Czy przestaniecie słuchać i czytać? Będziecie dzwonić do redakcji oburzeni, że nie milczą, że mają się wstydzić za komentarze inne niż pełne bólu wyrazy współczucia?
Mądrze wprawdzie pisze Miś Kurpiowski, że w stosunkach polsku-rosyjskich za mało się wybacza i prosi o wybaczenie. Ale Misiu! Co to ma wspólnego z dzisiejszą katastrofą? Z jakiej to chójki się urwałeś? Co innego, ja też liczę na to, że ta tragedia pociągnie za sobą ocieplenie kontaktów z Rosją. Ale raczej w ludzko-współczesnym niż w polityczno-historycznym wymiarze.
Mija pięć godzin od chwili katastrofy. Swoją chwilę refleksji miałem. I chwilę ciszy. A teraz, choćbyście mnie postawili wraz z Pyrą po pręgierzem, podzielę się z Wami moim zupełnie zimnym skojarzeniem.
Pamiętacie misję Lecha Kaczyńskiego w Gruzji? Pilot odmówił lądowania w Tbilisi z powodu zawieruchy wojennej i kalibru swych pasażerów. Wylądował w Azerbejdżanie, czym naraził się na wielki gniew Prezydenta.
Czy nie tłumaczy to w jakiś sposób postępowania dzisiejszego pilota, któremu lotnisko sugerowało lądowanie w Mińsku lub w Moskwie, który jednak zdecydował się na kolejne podejście do lądowania? A może zadecydował sam Prezydent a pilot nie miał dość nabiału, żeby mu się sprzeciwić?
Otóż to, paOlOre.
Staniemy pod jednym pręgierzem.
A moje dziecko ma anginę Plaut-Vincenta i 40 stopni gorączki. I to mnie absorbuje najbardziej. Ale dostało antybiotyk i chce jechać na obóz narciarski w przyszłym tygodniu 😯
Sorry, że tak przyziemnie 🙄
We wspomnieniach mojej babci II wojna światowa to głównie bomba, która trafiła w dom sąsiadów i patefon chowany w malinach…
Mnie Pyra nie zawiodła. Napisała głośno to, o czym wielu myśli po cichu i nie udawajmy, że tak nie jest. Straszna tragedia dla bliskich i wielkie wyzwanie dla państwa.
Witajcie,
Tragedia straszna i po prostu żal mi rodzin ofiar – oni zostali sami.
Poza wszystkim innym, pozwólcie że dołączę do pręgierza.
Od rana dyskutujemy w domu o tym co się stało i też przyszło nam na myśl czy aby prezydent nie wymusił na pilocie lądowania. W końcu, zgodnie z procedurami, po 2-ch nieudanych podejściach pilot powinien odlecieć na najbliższe lotnisko. Dlaczego tego nie zrobił? Tego pewnie się już nie dowiemy.
Krysiade,
witaj 🙂
Tragedia bezsensowna. I tak wszystko wróci do normy, jak po śmierci Papieża
..ja też pod pręgierz. PaOlO napisał… i warto zapamiętać, bo nie tylko jemu przyszło takie skojarzenie, ale chyba wielu, śledzących życie polityczne. Wszystkie samoloty odsyłano, ale samolotowi prezydenckiemu nie mówi się „nie”, nawet tutaj w wiadomościach taka sugestia krąży.
Nie lubie latać. A jak już muszę, to niech tymi maszynami operują fachowcy, oni wiedzą, co czynią (w 99.9% , bo zawsze trzeba ten margines zachować).
Ewo,
z tego co czytam-słyszę, czarna skrzynka już jest. Ale czy zostanie ujawniona treść rozmów pilot-lotnisko, to już inna sprawa.
dla rodzin tragedia cokolwiek było przyczyną katastrofy … dla Naszego Państwa życie toczy się dalej .. a polityka to wredna kobieta jest …
Też mi chodzi po głowie sprawa lotu do Gruzji i katastrofa w Mirosławcu, nawet dość podobna. Może cywilny pilot jest bardziej niezależny od wojskowego? I to z własnym dowódcą na pokładzie?
Krysiade, witaj, rozgość się, my się chyba znamy 😀
idę pod pręgierz…
Wszystkie stanowiska zostaną obsadzone bez żadnych problemów i to dość szybko .Mnie przejmuje czysto ludzki wymiar tej katastrofy – utrata bliskich i przyjaciół .I to, że życie jest takie kruche…
A o tym, co napisała Pyra, Aszysz,Nemo,PaOLOre, krysiade rozmawiamy przecież w swoich domach, więc nie bądżmy hipokrytami. To wcale nie znaczy, że ktoś nie rozumie i nie przeżywa tej tragedii.
Jolinku,
…I życie, i nawet słońce takie wredne bo świeci bez względu na to czy ludzie się rodzą czy umierają. Takie jest życie.
Właśnie skończyłam czytać wpisy, po moim i pomimo przeogromnego żalu i współczuciu dla bliskich ofiar, przebija się wściekłość; jak można było tyle najważniejszych ludzi dla Polski z całym dowództwem sił zbrojnych wsadzić do jednego samolotu ? I to po katastrofie Cassy ?
Jeśli chodzi o pręgierz, to ja tam też stanę, obok Pyry, Nemo, Ewy.
A jak się dowiedziałam, że ten samolot był po kapitalnym remoncie i dokładnie u nas sprawdzany, a lotnisko nie miało urządzeń naprowadzających, to też pomyślałam o incydencie z lądowanie w Gruzji, o którym pisze Ewa.
Tragedia to na pewno wielka, ale Pyro, Paolore i A. Szysz. pozwolcie, ze ja tez sie tez pod tym pregierzem z wami ustawie.
Oczywiście wszyscy przeżywamy tę tragedię,przede wszystkim
w wymiarze tragedii rodzin osób,które zginęły oraz w wymiarze symbolicznym,bo znowu Katyń…
Natomiast też występuje w obronie Pyry i mam szacunek dla Jej
odwagi mówienia głośno o tym,o czym inni myślą skrycie i po
cichu.Pyra napisała po prostu brutalną prawdę o tym,jaka jest
polityka. A politycy na całym świecie funkcjonują w bardzo
podobny sposób.
Słuchaliśmy komentarzy telewizji francuskiej,w których oczywiście
mówiono o chwalebnej przeszłości Prezydenta i o jego zaangażowaniu
w walce z komunizmem,ale nie omieszkano podkreślić jego
eurosceptycyzmu i konserwatywnych poglądów dotyczących sfery
zarówno politycznej jak i społecznej.
Zgaga dobrze to ujęła. Wrrrrrrrr….
Prezydent (u nas premier) lata prezydenckim samolotem w towarzystwie dziennikarzy. A cała reszta „antourażu” innymi samolotami, ministrowie, doradcy i tak dalej. Eh…
stanie pod pręgierzem robi się coraz bardziej atrakcyjne…
w takim towarzystwie mógłym częściej 😉
witaj Nirrod! jak się sprawuje Juniorka?
a ja stoję obok … nikogo nie krytykuję bo to nie moja sprawa … jest mi smutno ale politycznych poglądów nie zmienię …
Ja stoję w równym rzędzie z Pyrą pod pręgierzem. Przedtem jednak powiesiłam flagę narodową z kirem, bo obojętnie co myślałam o Prezydencie, tak się należy. Ile się tego kiru naszukałam…
Dzisiaj cisza !
Pan Lulek
Pręgież? Zagrały surmy do boju? Po co, dlaczego? Ze wszystkiego trzeba robić konfrontację, plebiscyt?
Czy tak trudno przyjąć do wiadomości, że na wszystko jest właściwy czas?
Czy naprawdę nie można się parę godzin po tragedii powstrzymać się od politycznych spekulacji? I co z tego, że chodzą po głowie różne myśli. To naturalne, że chodzą. Jest jednak spora różnica pomiędzy taktem a obłudą.
„pręgierz” oczywiście
w Polsce od zawsze „rosły nowe szeregi kombatantów”, każdy powód dobry do „katorgi”, „pręgierza”, etc.., szkoda i smutno
jotko, przecież już słychać, że ci, którzy zgineli w tej okropnej katastrofie, to męczennicy z Prezydentem na czele.
Ja też przewiązuję flagę kirem
… ja też. W duchu, bo nie mam polskiej flagi.
Jak pojadę do Kraju, muszę się „zaopatrzyć”. I Kapitana też, na jachcie nam zabrakło, a raczej była tak wytargana przez wiatr, że…no, trochę wstyd, powiedział Kapitan. A moim zdaniem była to piękna, spracowana wiatrami flaga.
Żabo,
piszę o „męczennikach” blogowych. Wszak to męczennicy utawiają się pod pręgierzem. I to z jakiego powodu? Ano z takiego, że ktoś ośmielił się mieć odrębne zdanie. I to jest Polska właśnie. Wystraczy napisać, że się jest rozczarowanym czyjąś reakcją, – podobno wszyscy mamy prawo do wyrazania swojego zdania – żeby usłyszeć epitety na tamat hipokryzji.
„Każdy kolor dozwolony, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny”.
Jotko, spasuj proszę.
Jotko kochana, jak sama piszesz, każdy może wyrazić swoją opinię i nie zauważyłam, żeby ktokolwiek miał Ci za złe, zdanie, które wyraziłaś. A już zupełnie nie kojarzy mi się wyrażanie własnego zdania – w dzisiejszej rzeczywistości – z męczeństwem.
Ojej…
Przecież właśnie chodzi o wymianę zdań, i chyba nam od tych tam lat iluś dobrze idzie, i różnimy się pięknie…wyobrażacie sobie miodzik i spijanie z dziubków?!
Juniorka wlasnie beczy ile sil w plucach, poza tym miewa sie dobrze. Lece koic.
Zgago,
jak są pręgierze a pod pręgierzami ludzie, to muszą być i „oprawcy”. Logiczne.
Haneczko,
szkoda, że wcześniej nie pomyslałaś o „spasowaniu”.
I to by było na tyle. Idę opłakiwać zmarłych. Z niektórymi się przyjaźniłam.
Blog niepokorny i nie na miejscu. Wszędzie mowa o odrzuceniu różnych fobii, a tu takie sugestie. Tylko problem w tym, że mnie się one również nieodparcie nasunęły od samego początku, zanim jeszcze Rosjanie podali informacje o poleceniu lotu na inne lotnisko. Bieda.
A w wojsku chyba już są procedury niedopuszczające do takie zagęszczenia dowódców w jednym samolocie. Ale tu nie obowiązywały.
Politycy, politykami, nie będę pisał, kogo mi żal, a kogo nie. Wyjątek dla Arkadiusza Rybickiego, którego siostrę znałem i ceniłem. Cała rodzina mocno zaangażowana w Ruchu Młodej Polski od poczatku. Bożena, siostra Arama, prowadziła podziemną bibliotekę i odpowiadała za działalność wydawniczą.
Ale Janusz Zakrzeński, Janosik i Piłsudski. I wielu innych
Stanisławie – tak po ludzku, to żal ich wszystkich, każdego człowieka. Może z wyjątkiem p Anny Walentynowicz, dla której taka śmierć mogła być szczytem marzeń. Pani starsza i schorowana; samotna i zapiekła w fobiach i ansach, a przy tym zanurzona w jakiejś religijności obrazkowo-wizjonerskiej,rozmawiająca z Matką Boską. Tak, dla p. Anny mogła to być śmierć najpiękniejsza (tylu księży tam było i nawet biskup; był ukochany Prezydent, a nie było zdrajcy Wałęsy). Może teraz p. Anna zyska wreszcie spokój…?
Zal….zgineli ludzie..
Czesc ich pamieci.
Lena
Zgadzam się z PanemLulkiem. Teraz cisza…Flaga dośc wytargana przez wiatr…
Jaka by nie byla przyczyna wypadku i czy mozna bylo go uniknac, tragedia jest wielka. Smutno mi na duszy i tak bardzo czuje sie Polka.
Ku pamieci zmarlych
http://www.youtube.com/watch?v=Hgw_RD_1_5I
Pyro, zgadzam się ze wszystkim z wyjątkiem Anny Walentynowicz. Może masz rację, ale pewności mieć nie możemy, że śmierć w tym momencie była dla niej czymś spełniającym. Dla mnie to postać tragiczna. Przecież nie wymyśliła sobie tych różnych obsesji, tylko dała się komuś przekonać. Z drugiej strony jako wielka chrześcijanka nie powinna ich publicznie wyjawiać, ale przecież to kobieta bardzo prosta, trudno od niej wymagać więcej niż od wykształconych teologów, którzy też potrafią siać nienawiść.
Nie można właściwie o niczym innym myśleć. Zgadzam się, że żal wszystkich, ale jest rzeczą ludzką, że tych, których się znało lepiej, choćby tylko publicznie, żal inaczej, na ogół bardziej. Ja niektórych znałem osobiście, z niektórymi bywałem na wspólnych spotkaniach.
Pala sie tylko swieczki, do rana
Pan Lulek
d.m.n.n.b.
Jestem wstarzasnieta tragedia, jednak nie moge pozbyc sie jednej mysli ktora zawiera sie w przyslowiu – „od miecza wojujesz – od miecza zginiesz”
Zapiekly upor + poczucie wladzy = mordercze wyniki
4 podchodzenia do ladowania w zlych warunkach mimo rekomendacji wiezy kontrolnej + pamiec wydarzan zwiazanych z ladawaniem w Tbilisi (tamten kapitan juz nie lata)
przyprawiaja mnie o niesmak poniewaz musze napisac ze winie J.K. za cala tragedie. Kropka.
Niech ich duszespoczywaja w pokoju.
Około 4-ej rano zadzwonił telefon z wiadomością. Skoczyłem do komputera, potwierdziło się. Byłem i jestem wstrząśnięty.
Przeczytałem wpis Daniela Passenta. Staram się posłuchać jego prośby, że na pytania o przyczyny i skutki przyjdzie czas, chociaż oczywiście różne myśli się pchają. Tak, teraz we mnie cisza….
Polską flagę mam, zawsze wisi w moim mieszkaniu, ale na zewnątrz nie będę jej wieszał, demonstrując akurat dzisiaj swoją polskość. Bez flagi robię to na codzień.
chyba L.K. … to sztuka być pokornym kiedy wrogowie giną …
Jolinku,
mieszkam w US od 20 lat, nie glosuje w polkich wyborach bo uwazam ze jest to nie fair, wiec nie win mnie – nie jestem wrogiem; jedynie trzezwo oceniam sytucje (bez ksizeczki do nabozenstwa rowniez).
Pun not intended….
test,
bo mnie ciekawosc zzera czy jestem zablokowany na dobre, czy kastracja mojego wpisu z przed poludnia to tylko jednorazowa farsa?
Yota…
ja też nie głosuję, bo mimo, że śledzę życie polityczne w Polsce, uważam, że nie powinnam, mieszkając poza granicami kraju. Ja tam jeżdżę tylko na wakacje – jak do mamy, i co ja mam się wtrącać do maminej spiżarni i jak ona ma poukładane na półkach. Takie mi kulinarne porównanie przyszło na myśl… może trafne, może nie.
Rysiek… na pewno nikt Cię na tym blogu nie wykastrował… chyba, że wpisałeś niecenzuralne słowo, to wtedy Łotr kastruje automatycznie.
YOTA – gdzie byłaś tyle czasu?
YOTO i Alicjo dziękuję, że nie głosujecie.
Pyro sprawdz skrzyką mailową
krysiade…
może akurat powinnam głosować, bo wydaje mi się, że mam w miarę wyważony pogląd i ogląd, tym bardziej, że widzę nasz Kraj z innej perspektywy,
z daleka, i widzę wady, których Polacy nie widzą, a wszyscy emigranci, począwszy od Wielkiej Emigracji widzą. Coś chyba „musi być na rzeczy”…
Twój wpis odebrałam jako „dobrze, że się nie wtrącasz”. Nie było moim zamiarem. Ubolewam, że Polacy nie głosują… i nie zależy im. Wystarczy spojrzeć na statystykę, ile obywateli idzie do urn wyborczych.
Ale narzekać jest komu, dwa razy tyle narzekaczy, niż ci, którzy naprawdę czują obywatelski obowiązek.
Krysiade – odpisałam, przeczytałam. I tak to jest.
Młodsza, która jest anglojęzyczna co godzinę słucha CNN i dziwi się optyce widzenia spraw polskich. Niezłą uciechę miała, kiedy p. Kraśko tłumaczył (jako zaproszony ekspert) co to był Katyń i po co polski Prezydent… Potem posłuchała Francuzów ogromnie sceptycznych i z całą tą wiedzą przybiegała do mnie albo dzwoniła do Ryby, co się kończyło „ringową” dyskusją na dwa telefony. Eh, jak rodzina rozpolitykowana, to atrakcji co niemiara.
Pyro…
Kraśko siedział ileś tam lat w Waszyngtonie jako korespondent – moim zdaniem on nie ma pojęcia, jak powinno się relacjonować takie sprawy, albo w ogóle być reporterem. No ale jam durna kobieta od kuchni…
o… i z emocji mi się wykasowało…
jedyny polityczny polski komentator z tej strony globu, którego cenię, to Zbigi Brzeziński. To, że się posiedzi parę lat „na placówce wysuniętej”, to mało. W dodatku pisze się, mówi się do mediów.
Trudno to oceniać… ale jak ktoś jest naprawdę niezależny, co by jego/jej agencja chciała usłyszeć, to wtedy słyszy się uczciwą opinię osoby, podpisanej nazwiskiem, imieniem. Można się z tą opinia nie zgadzać, zaznaczam.
Alicjo – mój wpis był odpowiedzią na Twój. To Ty nie ustawiasz w maminej spiżarni. I tak powinno pozostać. Głosujmy tam gdzie płacimy podatki.
Każdy powinien meblować świat w którym żyje. Ja wiem, że na emigracji są moi rodacy realnie patrzący na świat. I z moich obserwacji Ty do nich należysz. Bardzo ubolewam, że nie będzie mnie na majowym zjezdzie w Warszwie. Pogadałybyśmy, a tak wypadnie czekać do następnej okazji. Wierzę, że taka będzie. Pozdrawiam
pisałam, pisałam, a Łotr pewnie uznał, że Pyra niebłagonadiożna i zeżarł. Trudno; drugi raz nie piszę. Na dzisiaj kończę. Do jutra.
ps – czytam teraz Koran i wyjątki Talmudu i zaznaczam cytaty dla Blogu. Dzisiaj nie wypada, ale jutro zacytuję czym grozi rozmowa człowieka z kobietami (!)
krysiade…
Ale następny tradycyjny Zjazd Czwarty blogowy będzie u Starej Żaby we wrześniu! Termin mi tu ustalać zaraz mniej wiecej pojutrze, bo muszę bilety lotnicze zarezerwować!
Żartuję… zdążę, jak zawsze. Najwyżej samolot porwę, a co!
Dzisiaj mam humor pod tytułem wisielczy.
Oj Pyro,
łotr pewno Cię ma na kikerze, czyli na pręgierzu.
Mimo sympatii osobistej, mimo respektu dla Twojej oceny uważam, że wychyliłaś się z szeregu komentując już tak wcześnie i w ten sposób. Trzeba było poczekać.
Patrząc gdzieindziej należy się tylko obawiać list życzeń na temat, kogo by pałac prezydencki lepiej zaprosił, a kogo nie.
co byśmy nie pisali to niczego już nie poprawimy … widocznie tak musiało być …
Księdza Adama Pilcha z koscioła Ewangelicko-Augsburskiego poznalismy na początku lat dziewięćdziesiatych. Bywalismy w jego mieszkaniu przy warszawskiej parafii. Poznaliśmy jego zonę i dzieci. Ich obraz mam cały czas w oczach od chwili kiedy dowiedziałam się o jego smierci.
Izabelę Jarugę-Nowacką poznałam później. Spotkałyśmy się po raz pierwszy w sejmie, w sali kolumnowej na konferencji organizowanej przez ówczesne władze KRRiT (przewodniczący Juliusz Braun) a poswięconej bezpiecznym mediom. Iza pomagała wtedy grupie rodziców, którzy zebrali wymaganą liczbę podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą dotyczącą przemocy w mediach. W grudniu wspólnie pracowałysmy nad zbieraniem podpisów w sprawie ustawy parytetowej. Ostatni raz miałysmy okazję uściskać się w czasie czerwcowego Kongresu Kobiet. Nie potrafię wyrazić co czuję.
19 grudnia 1962 roku zginął w katastrofie lotniczej nad Okęciem mój teść. Samolot, z grupą poznańskich naukowców wracających z Belgii, eksplodował nad lotniskiem. Mój, wtedy osiemnastoletni, mąż razem z matką identyfikował zwęglone szczątki swojego ojca. Do dziś budzę go czasem w nocy kiedy śnią mu się koszmary. Przez całe lata mąż miał takie odczucie, że za chwilę ojciec zjawi się w domu. Nic przecież nie pozwoliło rodzinie przygotować się na tę smierć. Wiem co to znaczy towarzyszyć człowiekowi po takiej traumie. W przybliżeniu jedynie potrafię sobie wyobrazić co on może czuć. Widziałam jak to wczoraj przeżywał na nowo.
Na tym blogu podobno nie pisze się o polityce i religii. Podobno. Okazuje się, że w trzy godziny po tragedii można sobie pozwolić na cyczniczne komentarze polityczne. Wolno też dokonywać analizy cudzej religijności.
Wszystko wolno. Czy naprawdę wszystko jest dopuszczalne nad otwartą trumną ze zwęglonymi ludzkimi szczątkami. Czy naprawdę ci, którzy oczekują powstrzymania się od wypowiadania, nawet najtrafniejszych analiz politycznych, są obłudnikami i hipokrytami stawiającymi tych bezkompromisowych i prostolinijnych pod pręgierzem?
W tej czarnej serii jako spotkała naszą rodzinę szukałam otuchy na blogu.
Przepraszam wszystkich tych, których uraziłam swoją nadmierną emocjonalnością. Szanuję prawo każdego do przeżywania, podkreslam przeżywania załoby na swój sposób. Równocześnie jest we mnie głęboki sprzeciw przeciw mówieniem wszystkiego co myślimy bez uwzględnienia okoliczności i wrażliwości innych ludzi.
Jotko, przepraszam. Na swoje usprawiedliwienie (pewnie głupie) mam tylko to, że od wczorajszego ranka jestem bardziej wściekła niż zasmucona – mimo, że ogromnie współczuję rodzinom, bliskim i znajomym ofiar. I w zupełności się zgadzam z dzisiejszymi wpisami na blogu p.Passenta, a myśl, która mnie od wczorajszego ranka prześladuje, że ta przeogromna strata wynikła, nie z przyczyn zwykłych ludzkich losów a tylko z przyczyn politycznych, doprowadza mnie do pasji.
Dzien dobry, tak, my mamy szczescie powitac ten dzien w nadziei, ze przyniesie nam wiecej dobrego niz zlego.
U mnie jest slonecznie i przypomnialam sobie, ze wczoraj byly urodziny Nowego. Wszystkiego co najlepsze, Nowy i dalszej Twojej cieplej obecnosci tutaj z nami.
Jotko,
Przepraszam. Poczułam się jak słonica w składzie porcelany. Podejrzewam że żaden inny blogowicz nie stracił w tej katastrofie nikogo bliskiego, stąd nasze „zimne” i mało emocjonalne reakcje.
A że wściekłość ogarnęła i trzyma, to zupełnie inna historia…
Kochani, mną również telepie wściekłość i zapewniam Was, że nie straciłam zdolności do analitycznego i logicznego myślenia.
Upominałam się i upominam o ciszę nad trumnami ze zwęglonymi zwłokami.
Mój teść, który przeżył wywózkę wojenną, partyzantkę i więzienie stalinowskie zostawił szóstkę dzieci. Jego żona a moja teściowa rozchorowała się potem na depresję. Dzieci zostały z tragedią straty ojca i bezradne wobec choroby matki. Ja nie zdążyłam poznać swoich teściów, ale wierzcie mi, konsekwencje tej tragedii ponosiłam i ja i nawet nasze dzieci. Kiedy myślę o rodzinach tych, którzy zostali serce mi pęka. To nie pora na analizy polityczne a już w żadnym wypadku na analizy cudzej religijności.
Jeszcze raz przepraszam za poziom emocjonalności.
Jotko,
tak mi przykro z powodu serii przykrych przeżyć, które spotkały Twoją rodzinę, a także, że szukając pociechy na tym blogu tak się rozczarowałaś 🙁
Nie wiem, czy od grupy ludzi połączonych wspólnymi zainteresowaniami, ale przecież obcych i nieznanych, należy oczekiwać tego samego lub więcej niż znajdzie się w rodzinie, gronie przyjaciół czy w kościele. Niejeden z nas ma za sobą przeżycia nie mniej traumatyczne niż Twoje i w zasadzie musiałby ogłosić listę tematów, na które nie należałoby pisać, by go nie urazić.
Jeśli bywam na tym blogu, to znaczy, że bywanie tu coś mi daje, mam potrzebę kontaktu z innymi, ale nigdy nie będę oczekiwała, że wszyscy się przejmą moimi sprawami, a jak nie, to się obrażę 🙄
Dla Ciebie śmierć znanych Ci osobiście wymienionych osób jest szczególnie bolesna, jeszcze inni są bardziej zrozpaczeni po śmierci np. Gosiewskiego, Kurtyki i Wassermana i to też sobie mogę wyobrazić, ale dla mnie śmierć wszystkich, którzy zginęli w tej katastrofie jest bezsensowna, niepotrzebna i głupia, i napawa mnie głównie wściekłością i bezsilnością.
Argumenty typu „… bo nikogo nie straciłem w tej katastrofie…” są na poziomie 6 latka. Nie rozumiem też jakie to przyczyny polityczne doprowadziły do tej katastrofy.
milczę…
niekiedy wymownie, czasem ciszej,
milczę o tym, co we mnie krzyczy,
bo nie ma milczenia o niczym…
czy można milczeć bez słów?
nie będą konieczne, kiedy już usłyszycie moje milczenie
…
o czym milczę?
Nemo,
dziękuję za dobre słowa. Nie jestem małą dziewczynką i nie oczekuję od ludzi rzeczy niemożliwych. W tym tworzenia listy zakazanych tematów. Czego oczekiwałam? Tego, że bedą respektowane ustalone przez Was, zanim zaczęłam bywać na blogu, zasady: nie rozmawiamy o polityce i religii. Sama jestem zwierzęciem politycznym a religioznawstwo jest moją pasją. Szanowałam zasady i nigdy na tym blogu o tym nie pisałam, choc dobrze wiesz, że robię to na innych blogach.
Nie oczekuję od ludzi, że nie będą wyrazali swoich emocji. Jest to zarazem nierealne i niezdrowe. Protestuję przeciwko dokonywaniu cynicznych – to cytat – analiz politycznych w trzy godziny po tragedii.
Przyjmijmy, że każdy z nas ma swój poziom emocjonalności, swój sposób radzenia sobie ze stratą i oswajania trudnej do zaakceptowania rzeczywistości.
Podpisuję się pod nemo i idę pomilczeć.
Obecna
Alicja pisze:
2010-04-08 o godz. 19:16
Wielka cisza już przyszła
nie możesz zabrać nic
wielka cisza już czeka
za tobą zamknie drzwi
Wielka cisza tu mieszka
niechaj stanie zegar dziś
wielka cisza cię woła
gdzie twój płacz, gdzie twój głos
i gdzie twój krzyk
Wielka cisza w twych uszach
nie skrzypią tutaj drzwi
wielka ciemność w twych oczach
nie możesz dojrzeć nic
Wielka pustka tu mieszka
niechaj stanie zegar dziś
wielka cisza cię woła
gdzie twój płacz, gdzie twój głos
i gdzie twój krzyk
PS.
Nemo, nie opisuję tutaj doswiadczeń rodziny mojego męża i moich własnych w ramach licytacji na najbardziej traumatyczne przeżycia. Przytaczam je jako zdecydowany sprzeciw wobec takich zachowań:
Pyra pisze:
2010-04-10 o godz. 12:06
….. A teraz gdy już żal, zaskoczenie i żałoba jakoś tam wyrażone zostały, kilka słów od starej cyniczki politycznej: ….
„jakoś tam wyrażone” – tego się nie da skomentować.
Tez obecna ale wstrzasnieta do szpiku kosci…
Jako, że awantura zaczęła się ode mnie – przepraszam, jeżeli ktoś poczuł się zraniony.
Osobiście nie lubię festiwali żałobnych i pełnych hipokryzji czynienie świętych narodowych z ofiar niepotrzebnej katastrofy. Jesteśmy mistrzami żałoby na pokaz – jeszcze tysiąc zniczy, jeszcze sto mszy żałobnych, a po pół roku np eksmisja wdowy po ofierze (tak było na Śląsku, w Halembie).
Ale to moja i tylko moja wrażliwość nieco przewrotna i nikogo do podobnych herezji nie obliguję. Inną sprawą jest istotna wyrwa w strukturach państwa i tę trzeba załatać jak najwcześniej w interesie nas wszystkich. I na tym kończę ten temat.
Czytam od jakiegoś czasu ten blog, ale nie chciałem się angażować – tak jakoś ciekawiej patrzeć „z boku”. Ponieważ „tragedia narodowa” wprowadziła do skądinąd miłego blogu ogień emocji pozwalam sobie umieścić parę moich opinii 6-latka.
1. Tragedia to to może i jest, ale dla rodzin i bliskich osób, które zginęły. Nie widzę powodu by było to coś więcej niż powód do zasmucenia dla znajomych, a już traktowanie tego jako „traumy dla narodu” wydaje mi się lekką przesadą.
2. Gdy usłyszałem o wypadku i jego okolicznościach pierwsze co mi przyszło do głowy to była myśl, że Prezydentowi udało się wreszcie wykazać swoją WŁADZĄ naczelnego dowódcy i wymusić na pilocie błędną decyzję – nie jestem sobie w stanie wyobrazić by JAKIKOLWIEK pilot wiozący taki zestaw VIPów mógł nie obchodzić się z nimi jak „z jajkiem” – oczywiście wszystko teraz zrzucą na pilotów i będą mieli nadzieję na ‚sklerozę narodową’ (Gruzja). W końcu nie wypada by na wizerunku ‚zginętego’ Prezydenta pojawiła się jakakolwiek skaza.
3. „Wielka tragedia” „Zginęło 90 parę osób” – o czym wy mówicie, jak tragedia? W dobry weekend na drogach Polski ginie kilka razy więcej osób. A ludzie umierający na raka, albo ci dla których zabrakło pieniędzy w NFZ – też są ich setki dziennie. A tysiące dzieci umierający z głodu w Afryce, czy mordowani w walkach religijnych/narkotykowych czy co tam jeszcze to homo ‚pseudo-sapiens’ był w stanie wymyślić? Czy to jest powód by posypywać głowę popiołem i nosić włosiennicę? Proszę bardzo ale ja wolę flanelę…
4. Ponieważ poruszono tutaj kwestię Talmudu pozwolę sobie zacytować urywek (Abraham Cohen, Talmud):
„Lepszy dzień zgonu niż narodzenia (Koh 7,1)” […] „Kiedy rodzi się człowiek, wszyscy się radują, gdy umiera, wszyscy płaczą. Nie powinno tak być. Przeciwnie – kiedy ktos przychodzi na świat nie powinno być wesela, nikt bowiem nie wie, jaki czeka go los i przeznaczenie, czy będzie prawy, czy niegodziwy, dobry czy zły. Natomiast gdy umiera. to okazja do radości, o ile odchodzi okryty dobrą sławą i opuszcza świat w pokoju[…]”
Dla chrześcijan mogę tylko dodać – Czemu się smucicie? Radujcie się! Wasz bliski stanął u wrót raju i żadne nieszczęście już go nigdy więcej nie spotka.
Pyro z ta wdowa to masz racje, rozumiem bol po bliskich, zal mi ludzkiego zycia, wspolczuje rodzinom tych ktorzy zgineli ale wiem, ze wlasnie ci co tworza narodowych swietych, w sytuacji na normalna skale, dokladaja jeszcze takiej eksmitowanje wdowie, odmawiajc jej ludzkich praw…
Dzień dobry.
Życzę wszystkim, żeby był lepszy, niż wczoraj.
Jotko,
nie rozmawiamy tutaj o religii i polityce, ale przyznaj – wczorajszy dzień wstrząsnął nami wszystkimi i trudno zapanować nad emocjami. W obliczu tragedii jedni płaczą, innych ogarnia histeryczny śmiech albo wyrywa się niecenzuralne słowo. Każdy w pierwszym odruchu zareagował tak, jak zareagował, przecież to jak najbardziej ludzkie. Emocje uzewnętrzniają się w przedziwny nieraz sposób. Nawet – na oko – cynicznie.
za milczących niech przemówią inni:
Czemu cieniu odjeżdżasz…
„All’s Well That Ends Well”. To w kontekście ostatniej wypowiedzi Pani Pyry. Pozdrawiam.
Pyro,
przyjmuję Twoje przeprosiny i również zamykam temat.
http://www.youtube.com/watch?v=-urisV2Boyk
Alicjo,
Dzisiejszy dzień od samego rana spędzaliśmy z naszą serdeczną znajomą. Ona odwiedziła grób swego ojca, a potem pojechaliśmy do gospodarstwa szkółkarskiego po różne krzewy i drzewka / tylko dziś był na to czas/ .A potem siedzieliśmy u nas w domu i rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło. Wspominaliśmy też swoich zmarłych.Koleżance dwa miesiące temu zmarła szwagierka/ nie miała jeszcze 50 lat/ i te wspomnienia są zupełnie świeże i bilesne.
Mąż koleżanki pracuje w Norwegii. Okazuje się, że do Polaków przychodzą znajomi i nieznajomi Szwedzi, Norwegowie ,Rumuni i przedstawiciele innych nacji z wyrazami współczucia i solidarności. Wszyscy są bardzo poruszeni tą katastrofą.
Oczywiście oglądaliśmy trochę telewizji, ale jak dla mnie, za dużo jest w tym wszystkim słów .
Bardzo współczuję córce pary prezydenckiej, Marcie. Utraciła oboje Rodziców. Ale przecież w bardzo wielu domach są takie same córki,żony, mężowie i dzieci .To oni odczują skutki utraty bliskich ,może do końca swego życia.
U mnie niedzielne przedpołudnie.
Słonecznie, +12C. Czip i Dale już na posterunku, więc worki z orzechami zakupione. Jak pojawiają się Czip i Dale, to znaczy, że już naprawdę wiosna.
Pojawił się też poniższy. Założyłabym się, że w zeszłym roku był w innym miejscu. Teraz jest na trawniku niedaleko schodów od podestu, jak nie wiewióry, to Czip albo Dale przesadził, bo przecież nie my 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_2335.jpg
wzruszające jest zachowanie ludzi na ulicach Warszawy …
http://www.cnn.com/2010/WORLD/europe/04/11/poland.president.crash/index.html?hpt=T1
Witaj Qwax. Mam nadzieję że na dłużej.
Oglądałam uroczystości żałobne:
– Smoleńsk – uroczystość milcząca, pełna godności, ruscy albo białoruscy sołdaci bezbłędni w mustrze paradnej, trochę niezręczności w niesieniu trumny;
– Warszawa – ewgzekwie odprawiane przez biskupów na płycie lotniska zbyt długie, a długi sznurek żegnających modlitwą polityków (po rodzinie) żenujący i pachnący fałszem na kilometr.
Puytania – rozumiem, że armata jest droga (nawet w cenie złomu) ale, czy zgodnie z tradycją, nie znalazła sie choćby jedna laweta do przewiezienia trumny z lotniska, to już gruba przesada. W tej trumnie przewożony był naczelnik polskich sił zbrojnych, do licha! A tu standardowa furgonetka f-my „ezgit”. Wstyd i hańba, proszę wycieczki.
errata – firma „Egzit” i Pyra miała pytania, a nie to coś dziwnego, co się napisało.
Dzisiaj tez cisza. Palimy swieczki.
Pan Lulek
Małgosiu wypoczywaj bajkowo … 🙂
Nowy dużo zdrowia i spełnienia marzeń z okazji urodzin … 🙂
Pyro,
może to był najelegantszy karawan w Warszawie. Na cmentarz to pewnie pojedzie na lawecie ciągnionej końmi.
Ja dziś (zimno jakoś) przemaszerowałam chyba ze 20 km, zebrałam szczawiu i pokrzywy, będzie zupa na kolację. Obłudnych dziennikarzy i polityków już nie słucham, polskiej teatralnej żałoby z rzucaniem wiązankami w karawan też już mam dość, myśli moje błądzą wokół ostatnich chwil w samolocie, ostatnich słów, myśli… Nie poznamy ich nigdy 🙁
Qwax,
witaj przy stole 🙂 Lubię ludzi o trzeźwym spojrzeniu.
Witaj, Qwax!
O ile pamiętam to w Polsce ostatni pogrzeb z lawetą ciągniętą przez konie, to był pogrzeb Zawadzkiego w 1964
Witam wszystkich – przepraszam, że dopiero teraz.
Postaram sie tu bywać jak długo mnie wytrzymacie…
Pyro firma nazywa się „Exitus”
Alina, Jolinek,
Dzięki. Wszystko przysłoniła wczorajsza tragedia.
Tylko wtedy były Państwowe Stada Ogierów, które były w stanie wystawić taki zaprzęg stosownych koni i prowadzących je masztalerzy.
http://www.fotohistoria.pl/main.php?g2_itemId=12735
Pogrzeb Aleksandra Zawadzkiego pamiętam bardzo dobrze, chociaż jako małolata wtedy, z definicji nie powinnam się interesować takimi rzeczami.
Nie interesowałam się, tylko na podwórku nie dało się hasać – była powódź, Bartniki ze względu na bliskość stawów, Nysy i Młynówki szczególnie zalane, z pół metra wody, i trzeba było siedzieć w domu. Rodzice włączyli tv, była to transmisja na żywo z pogrzebu, i jak dla mnie, trwała strasznie długo. Ale dla małolatów wszystko dłuższe, niż godzina, to „o długo” za długo.
Inna transmisja tv, którą pamiętam, to pogrzeb prezydenta Kennedy’ego. Też małolat byłam…
„transmisja na żywo z pogrzebu”. Jak wysłałam, to się połapałam…
Słuchałam komentarza z Belgii. Tłumaczyli, dlaczego Polacy polecieli do Smoleńska. Tak mi się nasunęło, że Pan Bóg wysłuchuje naszych modlitw i życzeń, i spełnia je, ale nigdy nie wiadomo jaką drogą. I bardzo trzeba uważać, jak się Go o coś prosi. Wiele osób modliło się, żeby prawda o Katyniu była znana na świecie. Proszę nie myśleć, że bluźnię.
…w komentarzach prasowych (nie tylko polskich, zaznaczam), czytam to samo. Może bardziej pod tym kątem, że wreszcie Rosjanie dowiedzą się, co to znaczy Katyń dla Polaków. Polacy na świecie nagłaśniali to od zawsze, jak ktoś interesował się historią Polski, to wiedział. Poniżej zdjęcie pomnika w Toronto, przy jednej z głównych ulic, po drodze z centrum do dzielnicy polskiej, potocznie zwaną Ronceswólką od ulicy Roncesville, gdzie są wszystkie ważne polskie sklepy, biznesy i tak dalej. Podoba mi się prostota i surowość tego pomnika. Zawsze jest tam sporo kwiatów i wieńców i zawsze palą się jakieś znicze.
http://www.dittwald.com/torontosculpture/image.php?Artist=Janowski&Title=Katyn Memorial
…no jak zwykle…
http://www.dittwald.com/torontosculpture/image.php?Artist=Janowski&Title=Katyn_Memorial
Pogrzeb Zawadzkiego pamiętam, bo to było lato, byłam na koloniach i wszyscy oglądaliśmy…
Alicjo, bardzo piękny jest ten pomnik, nie wiedziałam o jego istnieniu, cieszę się, że mogłam zobaczyć to zdjęcie.
Małgosiu,
życzę Ci udanych wakacji. Baw się dobrze, zwiedzaj, wypoczywaj 🙂
Nowy,
przepraszam, że dopiero teraz składam Ci życzenia urodzinowe: wszystkiego najlepszego i jeszcze trochę więcej 🙂
Zet, Maruda, Qwax,
witajcie przy stole 🙂
program w TV taki, że słucham radia i znalazłem wreszcie czas by pokroić słoninkę i wytopić smalec. Teraz właśnie wyjąłem z niego część skwarek i zasiadam do konsumpcji. już mi ślinka zalewa klawiaturę więc kończę.
Nowy,
Najlepszego!
Qwax,
Napisałeś to tak, że aż to zobaczyłam 😉 . Smacznego!
Witam wszystkich wieczorową porą.
Wdzięczna jestem Alicji i innym blogowiczom za zamieszczanie różnych ciekawych zdjęć, a nawet całych cykli fotograficznych. Pozwala to nie ruszając się z domu zwiedzić kawałek świata i zobaczyć różne ciekawostki. Ten pomnik jest wstrząsający w swojej wymowie, mimo, a może dzięki oszczędności formy.
Żabo – dobrze mnie rozszyfrowałaś, znamy się korespondencyjnie ale gdy będę w Twoich stronach, mam nadzieję poznamy się osobiście.
Nowy – wszystkiego najlepszego na urodziny
Nowy,
wszystkiego dobrego! Żyjesz, jesz i pijesz i to już jest coś, w tych niepewnych czasach. Trzymaj się ciepło i zdrowo!
Moja kolacyjka wypadła smakowicie: rzeczona zupka pokrzywowo-szczawiowa z jajeczkiem ugotowanym na woskowo, świeżym, kupionym po drodze u chłopa nad potokiem. Na drugie udko kurczacze w sosie tandoori, przysmażone wczorajsze młode ziemniaki w mundurkach, reszta surówki z kiszonej kapusty, czerwone wino Salina z Wysp Liparyjskich.
Może to jest ironia losu, ale Osobisty wreszcie zrozumiał polskie widzenie Europy 😯
Sorry, tylko dla cyników 🙄
Nowy, spóźnione, ale bardzo serdeczne życzenia wszystkiego dobrego!
Pakowanie w toku, ale jeszcze dużo różnych spraw do dokończenia. Muszę przyznać, że wczorajsze wydarzenia, bardzo mi to utrudniają. Dzięki za życzenia, jeśli będę miała możliwość odezwę się z tej Kuby. Do „zobaczenia”.
na okolicznosc, chetnie zostane cynikiem,
smutno mi, a reszte przemilcze, wg recepty Pana Lulka
Nowy,
spóźnione, ale tym serdeczniejsze życzenia urodzinowe!
Dziękuję za poprawę moich błędów(Maruda).
Też po kolacji z sałatką warzywną w roli głównej, a w sałatce wylądowała włoszczyzna z wczorajszego rosołu, po małej puszce groszku i kukurydzy, 2 ogórki kwaszone i 4 korniszonki, pół kiwi (tylko tyle było, a jabłka wcale) i zielona cebula. Razem było to coś, co Nisia nazywa sałatką śmieciową, czyli wszelkie resztki z lodówki. Całkiem smaczne to-to było. Przypomniało mi się, że gdzieś w zamrażarce mam jeszcze 2 filety z mintaja i coś tam jeszcze z ryb i pewnie jutrzejszy obiad będzie z zapiekanki ziemniaczano – rybnej – jabłecznej i cebulowej, pod sosem holenderskim. Dawno nie robiłam, a mięsa mam lekki przesyt.
Nowy – trzy razy zabierałam się do złożenia Tobie życzeń urodzinowych i trzy razy wdawałam się w „niepokoje społeczne”. Dobrze, że kolega Nowy to baaardzo spokojny facet. Najlepszego Nowy (coś czerwono – italiańskiego w butelce czeka na otwarcie).
kod 11e1
Nowy wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Wszystkim jeszcze raz dziękiuję za życzenia.
Witam też Zet, Maruda, Qwax.
2010/04/09 o 14:19 pokazała się również
katasz – witaj również. Pozwoliłem sobie też kliknąć w jej link – ukazuje się tam bardzo ciekawy blog prosto z Francji. Polecam.
Ide pospac jak tyran.Ten bardzo deliketny.
Pieknej nocki zycze a szczególnie pania
Pan Lulek
Nie link, a nick. Już mi się myli ten komputerowy język.
O masz…. Nowy, wszystkiego dobrego!
Po naszej stronie słońce i wino przy/poobiednie, w sam raz czas na sangiovese.
Sto lat!
Małgosiu-życzę Ci udanej kubańskiej przygody i czekam niecierpliwie
na Twój powrót oraz sprawozdanie z podróży.
Nowy-moc najlepszych życzeń !
Dzisiaj też obchodziliśmy okrągłe urodziny naszego serdecznego kolegi.
Byliśmy na miłej kolacji,ale nad całym spotkaniem zaciążył jednak cień wczorajszych wydarzeń.Cały czas w naszych rozmowach powracaliśmy
do sobotniej katastrofy.To był szczególny wieczór….
Nemo- no widzisz to sukces,bo mój Osobisty mimo,że mieszka
w Polsce od wielu lat to nadal ma problem z polskim widzeniem Europy.
Niektóre meandry naszej narodowej mentalności są dla niego
ciągle niezrozumiałe.
A z naszym internetem via Netia nieustająca ruletka-
raz jest,raz go nie ma.Dzięki kolejnym połączeniom z serwisem
technicznym naszego nowego operatora poszerzam wiedzę o
funkcjonowaniu internetu,routerów i tym podobnych.
Nie ma złego,co by na dobre nie wyszło !
Nowy, łypnij na maila 🙂
Nowy, ode mnie też najlepsze!
Przybyłych serdecznie witam.
Natomiast,żeby było kulinarnie to jeszcze opowiem o prostym
pomyśle na kiszone ogórki,które to zaserwowała nasza koleżanka
dzisiejszego wieczoru.Ogórki pokrojone zostały w drobną kostkę
i wymieszane z cebulą oraz z koperkiem.
Dla Osobistego podano wersję bez cebuli,bo biedakowi szkodzi 🙁
Dla wszystkich lecących tym samolotem przerażające musiały być chwile ostatnie, straszne chwile w których zrozumieli nieodwracalność…
Dziękuję Rosjanom za ich żal, starania, pomoc, wspólczucie, okazany wobec tragedii szacunek. Nawet zawsze twardy Putin miał miękką twarz.
Mimo że słychać było złośliwy chichot historii, chciałbym by był to początek nowego w naszych ciągle trudnych kontaktach.
Czuję że oni wyciągnęli rękę.
Jeśli ktoś ma jeszcze ochotę na obrazki.
http://picasaweb.google.pl/antekglina/NaZwirkiIWigury#5458931921104606418
Pomnik Andrzeja Pityńskiego w New Jersey
http://www.videofact.com/polska/robocze%20today/katyn_60lecie_4.html
przeleciałem szybko i z wieloma głosami się zgadzam. Prawda, że niezależnie od opcji politycznych dotknęła ta katastrofa bardzo i wielkie zrobiła wrażenie. Poczucie tragedii i współczucie, ale jednoczesnie nieodparta refleksja – jaki brak odpowiedzialności w upakowaniu wszystkich w jednym samolocie i wymuszaniu z nimi wszystkimi lądowania na siłę.
Festiwal żałobny niesie w sobie sporo fałszu, z tym się zgadzam. Ale jak go uniknąć? To chyba niemożliwe. Pomimo wszystko oglądam go to w TVN24 to w Polsacie i zaglądam do kanałów zagranicznych. Mimo wszystko oprócz fałszu jest też trochę autentyczności i bardzo znaczących wypowiedzi od czasu do czasu. Ja sobie pozwoliłem tutaj na uwagę o l;ądowaniu na siłę, ponieważ ten wątek jest tu już wałkowany. Publicznie uważam, że warto z tym jeszcze jakiś czas poczekać dla przyzwoitości.
Antek,
dzięki za. To -tak samo jak inne relacje znajomych- jest osobiste.
Nowy, wszystkiego dobrego .
Życzę wszystkim spokojnej nocy. Koło południa przeczytałam ten artykuł i …. Jeśli macie ochotę, to przeczytajcie wspomnienie kolegi:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7760387,Krystyna_Bochenek_nie_zyje__Wyobrazasz_to_sobie__Co_.html
Nowy, życzę Ci najserdeczniej wszelkiego dobra, doskonałego zdrowia przez co najmniej 80 lat. Przepraszam, że tak późno.
Antek – patrzyłam na transmisję – tam były dalekie plany, tłumy ludi, Twój reportaż ludzi przybliża, oddaje im byt indywidualny. Dzięki.
Stanisławie – mnie chodzi i o taki drobiazg : wierzę, że p. LK był prywatnie uroczym człowiekiem, dowcipnym i towarzyskim erudytą. Wiem, że był niezwykle rodzinnym i dobrym człowiekiem. I takiego żałuję. Nie zmienia to jednak mojej oceny PREZYDENTURY, sprawowania urzędu, a ta ocena była i pozostała krytyczna. Panowie Putra i Szczygło nagle zaliczeni zostali do elity elit, śmietanki intelektualnej itp, a ja mam to przyjąć za prawdę objawioną? Żałoba nie usprawiedliwia wygadywanych nonsensów. De mortibus… Lepiej zamilczeć.
Pozdrowiam Szanowneg Blogowisko,
Pomilcze sobie z Wami, choc dopiero dzis dowiedzialam sie, co sie stalo, jako ze ostatnie dziesiec dni spedzilam na malenkiej ” kropce ” na Atlantyku (wyspa Corvo), bez netu czy telewizji. Co sie w Polsce dzieje tez obserwuje z daleka, a w wyborach tez nie uczestnicze (choc moge), bo uwazam, ze nie mam prawa w to sie mieszac.
Nowy, najlepszego co mozesz sobie wyobrazic 🙂 A teraz sobie szklaneczke bombelków strzele, bo tez sie dzisiaj postarzalam.
Koteko, wszystkiego dobrego! Sto lat!
Dzieki 🙂
Żabo,
Dziękuję za maila, wszystkim pozostałym za życzenia.
Koteko,
Tobie również samych pomyślności. 🙂
Nas, czytajacych zadomowionych przy tym stole musi byc gruby wianuszek. Stojacych poza kregiem swiatla blogowiska. Moze od lat, jak w
moim przypadku. Mile wieczory i ciche dolaczanie do minionego dnia.
Do ostatnich wpisow Pyry.
Niewiarygodne…,.i to: …prosze wycieczki. Mimo milczenia Pana Lulka i zapalanych przez niego zniczy.
Nadeszła korespondencja od naszej Leny blogowej, rzadko się udzielającej, ale starzy bywalcy pamietają. Kilka zdjęć z pozwoleniem na publikację na blogu. Zamieszczam na razie jedno, na gorąco
„Alicjo,
Jestem wreszcie BABCIA! Przesylam zdjecia. Markus urodzil sie 8 go Kwietnia.
Lena”
http://alicja.homelinux.com/news/Markus_John_George.JPG
Wszystkim dzisiejszym solenizantom – wszystkiego dobrego, dopiero przed moją północą zajrzałam na blog. Sto lat – i oby Wam się!
P.s.
I lecę do Warszawy 19-go maja, tak jak planowałam, na Targi Książki, bilet już mam, bardzo się cieszę, bo przy okazji zrobimy pewnie mały zjazd blogowiska przy stoisku Gospodarza 🙂
Jotka,
zajrzyj w pocztę!
Szczęśliwa synowa Leny – i maluteńki okruszek, wnusio 😉
http://alicja.homelinux.com/news/100_4832.JPG
…i gaszę światło – pewnie je za chwile ktoś zapali i słońce gdzieś tam wschodzi, ale u mnie dobrze po północy…. dobranoc i dzień dobry!
Koteko – Dużo zdrówka, i nie starzej się już więcej – to ani miłe ani zdrowe