Już nigdy mandarynki nie będą miały takiego smaku
Trafiłam w dawnej prasie na przepis na danie z morszczuka i łza mi się w oku zakręciła. Przypomniały mi się produkty i dania z minionej epoki, która obecnie wydaje się coraz przyjemniejsza. I w dodatku nie tak całkiem miniona.
Morszczuk nie zapisał się najlepiej w mojej pamięci. Od dawna nie widziałam go w sklepach, więc nie miałam okazji się przekonać, czy winna była sama ryba, czy raczej nie umiano jej przechowywać i sprzedawać. W każdym razie po rozmrożeniu nie wyglądał apetycznie i pomimo talentu kulinarnego mojej mamy Barbary nie powalał.
Morszczuk żywi się krylem. I my także mieliśmy jadać kryla. Te małe, ale bardzo liczne skorupiaki miały stanowić nowe źródło białka. Stworzono projekty wielkich przetwórni, zapowiadano, że to pożywienie przyszłości. Te śmiałe plany nie zostały jednak w pełni zrealizowane. Choć był sprzedawany w puszeczkach i miał zastępować krewetki w wykwintnych daniach.
Mój kolega pod koniec lat 80. w ramach oszczędności jadał wymię. Jestem wielką miłośniczką wszelkich podrobów. Uwielbiam wątróbkę, żołądki, serca, cynaderki, grasice, ale jedzenie wymienia było dla mnie zbyt trudne. Większość jego masy stanowi miękki tłuszcz. Dania przygotowane z wymienia, a przynajmniej przyrządzany przez kolegę pasztet, miały nieprzyjemną, wodnistą konsystencję.
Jadaliśmy też rozmaite wyroby czekoladopodobne. Już wtedy wydawały mi się ohydne i zdumieniem napawał mnie fakt, że urodzony i wychowany we Francji syn przyjaciela rodziców ponawiał prośby, żeby przywieźć mu je z Polski.
Dopiero teraz, kiedy piszę te słowa, zdałam sobie sprawę, jak bardzo zmieniła się przez ostatnie dwadzieścia kilka lat nasza kuchnia. W moim rodzinnym domu zawsze dbało się o to, co się je. Pamiętam, że pojawiały się potrawy z dwóch świetnych książek kucharskich: „Potrawy z różnych stron świata” i „Domowa kuchnia francuska”. Ale rodzice, choć oboje świetni kucharze, gotowali z tego, co było do zdobycia. W stanie wojennym można było kupić nielegalnie pół cielaka i przywieźć do miasta, ale o awokado, świeżym imbirze czy przyprawach, które dziś wydają się niezbędne, nawet nie marzyliśmy.
Te niedostatki miały jednak nie tylko złe strony. Jakże można się było wtedy cieszyć czymś smacznym, oryginalnym, na przykład pochodzącym z zagranicy! Kiedy długo wyczekiwane cytrusy dopłynęły już do nas na święta, miały niezrównany smak.
Te radości nie są już dostępne dla młodszych pokoleń. Kiedy moje dzieci były małe, czyli na początku obecnego wieku, postanowiłam zaserwować im mój przysmak z dzieciństwa – kogel-mogel. Zamiast spodziewanego zachwytu wywołał spore zdumienie. Dostęp do najrozmaitszych słodyczy zmanierował dziecięce kubki smakowe.
Komentarze
dzień dobry …
ale czasami babcie mają małe radości z wnukami w kuchni … tak było kiedy to zrobiłam racuchy (nie drożdżowe) z mojego dzieciństwa dla Amelki i jej koleżanek .. nie tylko zjadły wszystkie ale miałam ściskanie w podziękowaniu … 🙂
koty świętują … Dzień Kota od północy … 🙂
o tych pestkach już trochę pisaliśmy …. a może herbata posmakuje komuś …
http://netkaodkuchni.blogspot.com/2017/01/herbatka-z-pestek-avocado.html
a w Wietnamie zauważyłyśmy z Danuśką, że tam jedzą powszechnie suszone pestki arbuza tak jak my pestki z dyni …
Dzień dobry 🙂
kawa
Pamietam, ze o pestkach avocado pisał Cichal. Tez juz ich nie wyrzucam i dodaje na przykład do owoców, które miksuje z jogurtem.
Z okresu dzieciństwa z rozrzewnieniem wspominam smak pomarańczy w okresie świat czy tez kogel-mogel, wspomniany przez Agatę. U babci było zawsze kilka kurek wiec jajka były jak najświeższe.
Poszmeranka dla blogowych kotów !
https://www.youtube.com/watch?v=vc8MddDFRw4
A nadzwyczajnym rarytasem był kogiel-mogiel(lub kogel-mogel, bo mamy dwie możliwe pisownie) z łyżką kakao 🙂
Misiu-czy byłeś w „Biedronce” w sprawie udźca jagnięcego? Ja oczywiście kupiłam
i wiem, komu tym daniem sprawię największą przyjemność 😉
Często piszę o tym, czego nie lubi i nie jada Osobisty Wędkarz, ale oczywiście jest też długa lista dań, które wcina ze smakiem, a przy okazji również sam świetnie przyrządza. Na tej liście jagnięcina znajduje się na poczesnym miejscu.
Dzisiaj popołudniu zjazdujemy z moją ursynowską sąsiadką Salsą 🙂
O szczegółach opowiemy po zakończeniu spotkania.
Krowie wymię, wbrew pozorom, zawiera 19 proc. tłuszczu, mniej niż wieprzowa karkówka (23 proc.). Mortadella ma prawie 40 proc. tłuszczu.
To galaretowata konsystencja tego gruczołu sprawia wrażenie tłustości. Po ugotowaniu (długo, do 5 h) wymię staje się podobne w smaku i zapachu do ozora, ale jest bardziej gumowate.
Tu nie sprzedają tego specjału.
moja babcia ubijałam białko na sztywno do kogla-mogla … było więcej do wyżerki ale nie takie słodkie jak cukier z żółtkami .. my sobie robiliśmy bez białek bo zawsze nam się spieszyło do słodkiego … 😉
Danuśka dziś promocja udźca jagnięcego bo cena obniżona o 20 zł za kg … uściskaj Barbarę i domowników … 🙂
o nemo wróciła i będą zdjęcia … 🙂
masz zbędne książki? ….
http://www.haloursynow.pl/artykuly/hospicjum-czeka-na-zbedne-ksiazki-nasi-pacjenci-ba,7273.htm
Jolinku,
najwcześniej w poniedziałek 🙁
Od zeszłego piątku wieczorem goszczę 5 osób, a w weekendy 7 (dołączają się Młodzi) i nie mam szans na dopadnięcie komputera. Codziennie wymyślam nowe menu (śniadanie robię o 7:15) na „obiadokolację” o 18:30, bo goście wracają z nart wygłodniali jak smoki i zmiatają wszystko, co podam, a podaję zupę, sałatę, drugie danie i deser. Na szczęście wszystko im smakuje i nie marudzą. Lamentują tylko, że w domu nie dostaną deseru, bo wszyscy dbają o linię i słodkiego nie jadają.
Dziewczynki (12 i 13 lat) przy śniadaniu pytają:
– Tato, mogę jeszcze kawałeczek chałki z miodem (konfiturami)?
Tata łaskawie zezwala.
Jolinku-i właśnie dzisiaj ów udziec kupiłam.
A Barbarę oraz domowników-w liczbie małżonek i pies z przyjemnością uściskam 🙂
Nemo-jak zawsze dasz radę i na pewno jeszcze znajdziesz czas na jakieś przyjemności,
czego Ci serdecznie życzę.
Generalnie, pani Agato, tośmy się zmanierowali na prawie każdej niwie życia. To i kulinarnie nie obeszło się bez uszczerbku: i dla młodych i dla starszych. Aliści doszliśmy z Wombatem do wniosku, że wszystko się przeje lecz apetyt na chleb pozostanie. Jeśli jeszcze „prosto” z pieca, cieplutki, z pachnącą i chrupiącą skórką, taki po którym brzuszek boli, to…mniam, mniam.
Domownicy wszyscy troje przez okno na Danuśkę wyglądają. Pogoda koszmarna szaro i mokro, ale przed nami same przyjemności 🙂
Kogel-mogel z dzieciństwa zapamiętany nadal bardzo mi smakuje, także z dodatkiem kakao, a czasem z kroplą cytryny (wtedy bez kakao) 🙂
Nigdy nie będzie już wielu rzeczy https://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7Gz6M . Trochę a propos dzisiejszego tematu.
Krystyno bardzo a propos …
kiedyś nie znaliśmy brokułów a teraz sobie można zrobić takie kotlety …
http://mojemenu.blogspot.com/2017/01/kotleciki-brokuowe.html
Robię często ” starodawne desery”, czyli budyń, kisiel i galaretki. Chociaż nie bardzo pamiętam, czy kiedyś w domu robione były galaretki. Bo kisiel i budyń to na pewno. To wszystko na życzenie męża, a za galaretką truskawkową przepada także wnuk. Staram się zawsze o niej pamiętać przed jego przyjazdem.
Echidna ma rację – zmanierowaliśmy się bardzo, dlatego warto sobie przypominać proste smaki.
U nas nie było deserów (i bardzo dobrze!), tylko kompot z owocami. Natomiast na sobotę/niedzielę piekło się jakieś ciasto.
U mnie też nie ma deserowego nawyku, natomiast zawsze jest góra różnych owoców.
No i jak zwykle, wszystko co miłe szybko się kończy. Tak też było z wizytą Danuśki. Wpadła, zdążyliśmy poplotkować o nowinkach z kraju i zagranicy, co nieco połasuchowac i Danuśka odjechała w siną dal. Zostaliśmy uściskani od Jolinka i w ogóle, było nam bardzo miło 🙂 Szkoda tylko, że tak krótko, ale na horyzoncie przecież kolejna przyjemnośc i to wkrótce…
Nie ma to, jak pogwarki międzysąsiedzkie 🙂 Salsa podjęła mnie gorącym bulionem, lazanią prosto z pieca, surówką z cykorii oraz ciastem czekoladowym. Już od dawna wiem, że nasza Koleżanka świetnie gotuję, a dzisiaj jedynie utwierdziłam się w tej opinii. Mieszkanie pełne meksykańskich pamiątek, a każda z nich to temat na kolejną, ciekawą opowieść. Bardzo dziękuję obojgu Gospodarzom za smakowite i niezwykle serdeczne przyjęcie 🙂 Gucio zachowywał się prawdziwy dżentelmen i zajmował się przede wszystkim swoją ukochaną kością.
Danuśko 🙂
Danuśka i Barbaro smacznie było … 🙂
u jeleni rozpoczęły się zrzuty poroża …. czas na spacer do lasu po skarby …
http://www.lasy.gov.pl/informacje/aktualnosci/czas-wyruszyc-po-wience
Krystyno to dzięki nam nasze wnuki będą mogły wspominać smaki z dzieciństwa .. Amelka i jej koleżanki na wakacjach ze mną odkryły na nowo kisiel truskawkowy, tradycyjną pomidorową i racuchy z cukrem pudrem …
Zatem dzisiaj proponuję toast za przeróżne blogowe kontakty i przyjaźnie oraz za mini, midi i maxi zjazdy 🙂
Toastuję też na cześć smaków zapamiętanych z dzieciństwa!
Za przyjaźń!
przyleciały pierwsze bociany … idzie wiosna …
http://linkis.com/net.pl/6QETl
zdrówko … 🙂
Przyłączam się do toastów 🙂
Zdrówko … jak najbardziej, bo u mnie jedna choroba przechodzi w drugą jeszcze gorszą. Niby da się żyć, ale co to za życie 🙁 Toastujcie wiec aktywnie .
O tych bocianach napisano zbyt ogólnikowo, nie podano dokładnego czasu ani miejsca, czy to w ogóle w Polsce . Myślę, że w lutym nie ma co obserwować bocianich gniazd, przynajmniej na północy.
Eska,
daj znać, gdy pojawią się żurawie, bo to chyba już czas na nie, a w Twoich okolicach zjawiają się najwcześniej.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/liczba-kalorii-podawana-na-alkoholu-nowy-pomysl-rzadu/mtdgn0n
😯 😯 😯
Troche późno na toast ale dołączam sie do życzeń i dla Krystyny jak najlepszego zdrowia!
Pierwszy żuraw odmeldował się dwdziestego siódmego stycznia, a teraz słychać jakieś większe towarzystwo. Ptaki te baardzo kochają nasze tereny, nie boją się niczego ,podchodzą pod zabudowania , a drą dzioby, że człowiek własnych myśli nie słyszy.
Wczoraj wybrałyśmy się z Żabą do kina na,,Wislocką,,- warto był obejrzeć ten film.
Eska,
senkju wery muchos za sprawozdanie 🙂
Ściskujemy Cię i Żabę okrutnie gorąco 🙂
U nas jak u nas…nuuuuda! Do czasu 🙂
dzień dobry …
kawa z …
http://niebonatalerzu.blogspot.com/2017/01/kawa-z-koglem-moglem.html
Eska dobrze, że dajesz znak życia … 🙂 … a Żaba ma u mnie przechlapane …
Krystyno-zdrowia! Ostatnio, jak słyszę, choruje bardzo wiele osób i na dodatek rozpanoszyły się jakieś paskudne wirusy, które nie odpuszczają i nie dają wytchnienia nawet przez dwa-trzy tygodnie, a bywa, że nawet dłużej.
Esko-jak to dobrze, że się odezwałaś i koniecznie pisz częściej!
za oknem mokro, ślisko i ponuro …. ale życzę Wam miłego sobotowania … Krystyno może trzeba się wyleżeć by choróbstwo poszło precz …
co robicie dziś na obiad? … u mnie jarzynowa i deser z mandarynek, jogurtu i miodu ..
Dzień dobry 🙂
kawa
U mnie od rana gęsta mgła i wyraźnie sie ochłodziło a wiec zima wciaz trzyma a juz było tak wiosennie.
Zabieram sie do pieczenia tarty z jabłkami. Spod to proste ciasto z maki i masła, na to jabłka w cienkich plasterkach, pod koniec pieczenia polewam jajkiem rozbitym ze śmietana i cukrem i pieke do zrumienienia i stężenia kremu.
Danusko, udanego pobytu w Poznaniu 🙂
Alino-dzięki 🙂 Mini torba podróżna już spakowana.
Danuśko, może to?
https://www.youtube.com/watch?v=hviF2sr4aq0
yurek, świetny pomysł 🙂
Dziękuję za miłe życzenia. Moje choroby są całkowicie zawinione przeze mnie. Przeziębiłam się, bo za lekko ubierałam się w mrozy. A kiedy było już dobrze, nadwyrężyłam sobie kręgi szyjne przy ćwiczeniach, które wykonuję od dawna. Konsekwencje były bardzo nieprzyjemne, delikatnie mówiąc. Ale idzie ku lepszemu. Człowiek uczy się cały czas i myśli, że zna swój organizm. Ale tak nie jest. Będę ostrożniejsza.
Eska,
dziękuję z wiadomości o żurawiach. Wiem, że właśnie w tamte rejony najwcześniej przylatują, a dopiero potem lecą na swoje stałe miejsca. Będę już ich nasłuchiwać.
To świetnie, że byłyście z Żabą na ” Sztuce kochania”. Ja byłam na szczególnym seansie. Szczególnym dlatego, że w najmniejszej sali Gdyńskiego Centrum Filmowego liczącej tylko 48 miejsc zebrali się tylko starsi widzowie. Wiadomo, rano młodzi mają inne sprawy. Ja tam byłam jedną z młodszych osób. Wszyscy więc sztukę kochania mieli już dawno przerobioną i teoretycznie, i praktycznie, więc na ” momenty” patrzyliśmy bez zbytnich emocji. Tego samego dnia namawiałam znajomą do pójścia na film. Ona sobie przypomniała, że miała egzemplarz książki nie oryginalny, ale w postaci ksero formatu A4 kupionego gdzieś na hali targowej. A na końcu tego filmu jest właśnie scena z bazaru Różyckiego pokazująca nielegalny handel takimi właśnie skserowanymi egzemplarzami, bo oczywiście nastąpił przeciek z drukarni. Wisłocka to widzi i jest szczęśliwa, że jej dzieło zyskało taką popularność.
Na początku marca na ekrany wchodzi film o Marii Skłodowskiej – Curie. Też się wybieram. Na pewno będzie i w Połczynie.
Koleżanki mieszkają w pięknych miejscach, tak blisko przyrody…
U nas mgła…
jaki macie przepis na bulion warzywny? … zalewacie zimną czy ciepłą woda? ..
tu taki przepis, który prawie mi pasuje ….
http://kingaparuzel.pl/blog/2017/01/najlepszy-bulion-warzywny/
Barbaro nam to nawet tej trochę przyrody zabraknie … to co się dzieje w Warszawie z wycinką to jakiś koszmar … wycinka w parkach, w zoo, na placach i ulicach …
http://www.rdc.pl/informacje/rzez-drzew-w-warszawskim-srodmiesciu-cos-okropnego-posluchaj/
http://www.southernliving.com/food
Marta Stewart smakowicie jak zawsze:
http://www.marthastewart.com/1039449/slow-down-eat
Dla tych co na Florydę:
https://www.tripadvisor.com/VacationRentalsBlog/2015/11/20/15-popular-warm-weather-vacations-affordable-winter/?utm_source=southernliving.com&utm_medium=referral&utm_campaign=pubexchange_module
Jolinku, warzywa do bulionu zalewam zimną wodą, mięsny tak samo i gotuję na bardzo słabym ogniu, długo.
Misiu, bardzo lubię Martę Stewart, jej audycje tv, choć wiem, że sporo osób ją krytykuje. Na Florydę się nie wybiram, choć nigdy nie mów nigdy 🙂 ale w załączonym linku mignęła mi Arizona i malownicze miasteczko Sedona, tam bym chętnie wróciła, bo miałam szczęście tam być i zachwycić się bez reszty 🙂
nie tylko drzewa pod topór ….
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2017/02/16/koniec-warszawskiej-opery-kameralnej/
Salso
Nie pozostaje ci nic, tylko wrócić do Arizony, kupić domek z linku poniżej i zapraszać nas na wakacje 🙂
Długie wakacje…
https://www.zillow.com/homes/for_sale/Sedona-AZ/pmf,pf_pt/house_type/8783286_zpid/7005_rid/globalrelevanceex_sort/35.200183,-111.484452,34.594215,-112.355118_rect/9_zm/
kulinarne kryminały … może być ciekawe …
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2017/01/Kryminaly-kulinarne-w-sam-raz-na-weekend.html
Misiu, domek niczego sobie, widoki, zastanowię się 😀 W Sedonie po zmroku bardzo trudno się poruszac, w większej części miasteczka nie ma oświetlenia ulic. Za to gwiazdy wiszą nad głową, ale nie życzę nikomu wybrac się po zachodzie słońca (a jesienią/zimą to już wcześnie) po coś do sklepu, zęby można wybic, ciemnośc gęsta. Nawet jeśli się mieszka tuż obok. Ale za to już od wschodu słońca można umrzec z zachwytu!
jest !, jest ! , jest !
Irku, cieszymy się z Tobą! Takie radości trzymają przy życiu 🙂
Jolinku,
ten przepis na bulion zawiera trochę więcej składników niż mój, ale spróbuję następnym razem dodać seler naciowy, pomidor, czosnek i pieczarkę. Zawsze dodaję kawałek świeżego lub mrożonego lubczyku, bo mam własny w ogródku. I suszony grzybek.
Alino,
czy jabłka do twojej tarty kroiłaś w bardzo cienkie plastry, czy grubsze ? Pytam, bo zdarza mi się jeść szarlotkę z bardzo cienkich / ok. 1 mm/ plastrów, posypanych dość mocno cynamonem. Warstwa jest dość gruba 4- 5 cm, a na wierzchu jest pokruszone ciasto. Bardzo mi smakuje ta wersja, ale sama jeszcze jej nie robiłam. Twoja tarta jest chyba trochę podobna.
Chwilowo odpuściłam sobie pieczenie, ale miło sobie porozmyślać o przysmakach.
Przebiśniegi ! U mnie śnieg topnieje później, ale wkrótce zajrzę do moich cebulkowych.
A mówiłam?!
Póki żagle białe nad naszym pokładem….
https://www.youtube.com/watch?v=a3HPcJ8KsM8
Jolinku, te drzewa mają chore korzenie należy, je Porąbać i Spalić.
dzień dobry …
Esko pewnie niektóre są chore ale nowe przepisy pozwalają na wszystko i w wielu przypadkach pod topór idą zdrowe drzewa …
dziś taki deser sobie serwuję … tylko rezygnuje z warstwy śmietany na rzecz jogurtu …
https://przepisyjoli.com/2017/01/jablecznik-bez-pieczenia/
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzisiaj pierwszy skowronek zadzwonił nad dolą oracza, czyli wiosna tuż, tuż.
Jolinku, przeczytaj jeszcze raz mój poprzedni wpis……te duże litery.
A co gorsza, Esko, to dotyczy nie tylko drzew i krzaków…
Mój drób ozdobny, i nie tylko, z prykazu inspekcji weterynaryjnej od dwóch tygodnie siedzi w areszcie domowym .Pan minister od nieznajomości rolnictwa pięknie i prostymi słowy wytłumaczył jak to jest z ptasią grypą.
” Oddzieliliśmy chore łabędzie od zdrowych i chore wyzdrowiały, a te zdrowe zdechły, bo z ptakami jest tak, że po zniesieniu jaj i wykluciu się młodych stare osobniki zdychają..i to jest normalne,,?????????
Melduję się po powrocie z Poznania. Ja wiem, że lepiej podróżować po Polsce w środku lata niż w środku szarej zimy, ale ja po prostu lubię to miasto o każdej porze roku.
Pyra czuwa nad nami nieustająco ze swojej Chmurki i przywołuje do porządku tych wszystkich leniwców, którzy nie zaglądają, nie piszą i zawsze znajdą jakiś powód, by się usprawiedliwić ze swojej nieobecności na blogu. Nikt z nas nie prowadzi życia, które jest pełne barwnych przygód każdego dnia, ale napisać dwa zdania przecież zawsze można i w zasadzie nic nas to nie kosztuje…?
Pogadałam przez pięć minut z Pyrą Młodszą, zaganianą jak zawsze. Pracuje w tym roku na dwóch etatach, ma swoje blogi i swoje fejsbuki zatem nie jest w stanie zaglądać jeszcze i do nas. Myślę, że jesteśmy to w stanie zrozumieć i wybaczyć. Wczoraj robiła się na bóstwo przed studniówką 😉
Zjazdowicze oraz ci wszyscy, którzy czasem wpadają, ot tak po drodze do Poznania, znają dobrze wspaniałą parę przyjaciół Pyry-Inkę oraz Lucjana. Serca na dłoni, historia i teraźniejszość tego miasta w jednym palcu i i do tego wszystkiego słowiańska gościnność w najlepszym wydaniu. Tak było i tym razem, zapewniam Was, że niezwykle ciężko było mi wyjeżdżać.
Esko przepraszam, że sarkazmu nie złapałam ale to złość mnie otumaniła … u nas też wiosennie za oknem a osiedle we wodzie się pyszni zielonymi skrawkami trawników ..
Danuśka to spotkania przemiłe … ja w Ince to się prawie zakochałam jak Ją lepiej poznałam … ale Ania tak jak Żaba ma u mnie przechlapane bo ja nie jestem taki dobry człowiek jak Danuśka …
Intercity Warszawa-Poznań-Berlin, cena biletu do Poznania 125,00 zł.
Jeszcze nie tak dawno bezpłatny poczęstunek dla pasażerów kawa/herbata/woda oraz baton Prince Polo. Wczoraj TYLKO woda mineralna, na dodatek nie ma wagonu restauracyjnego w składzie pociągu, przewidziany dopiero od maja.
Komentarze pasażerów-oszczędzają, gdzieś trzeba znaleźć pieniądze na 500 plus.
Podróż powrotna intercity Szczecin-Poznań- Warszawa.
Poczęstunek, jak zwykle, jest wagon restauracyjny, kilka dań śniadaniowych i obiadowych do wyboru, bardzo miła obsługa.
yurek-torba jest super 🙂 Niestety takiej nie mam.
Inka i Lucjan podjęli mnie wyśmienitym obiadem-kaczka, pampuchy i modra kapusta.
Przy okazji dowiedziałam się, że Lucjan bardzo lubi gotować i robi również przetwory na zimę, między innymi kiszone ogórki z chili, kiszoną kapustę z marchewką i kminkiem oraz domowy keczup z selerem naciowym.
Jolinku 😯
Nie o przechlapanie chodzi, bo to popieram, no ale zakochanie?! Rozumiem w Lucjanie, ale to drugie (Inka) nie jest poprawne politycznie!!!
Uściski dla Inki i Lucjana 🙂
Danuśko,
mnie do Poznania trochę daleko, ale bywam tam co roku (Pilot i jego rodzina!), wydaje mi się, że częściej niż blogowa brać. Wypisała się z naszej braci Haneczka, no ale my niepolityczni jesteśmy i niech tak zostanie.
Co do Starej Żaby, to Misio do niej dzwonił i pisał na łamach, że Żaba jest bezinternetowa. No i chyba jest, bo ja przed Misiową interwencją wysłałam e-mail do Żaby z zapytaniem, czy aby nie zamarzła w Błotach, jak to jej się kiedyś zdarzyło, odpowiedź nie nadeszła, a Żaba nie z tych, co nie odpisują.
Danuśko,
dobrze, że pogadałaś z Pyrą. Na pewno powiedziałaś Jej, jak bardzo brakuje Jej Pyrości na blogu. Otwierając z rana blog zawsze mam nadzieję, że znajdę Jej wpis.
Pyro,
tego nie robi się blogowi!
Nie myślcie sobie, ja wiem, na której Chmurce siedzi Pyra i całe nasze towarzystwo, nieważne, czy z Warszawy, Toronto czy ze Szczecina – to ta chmurka po lewej! Niestety, podobno nie ma tam internetu… 🙁
http://67.193.171.156/news/IMG_8108.JPG
warsztaty dla rodziców …. wiem, co jem pt. „Dobre tłuszcze”…..
https://www.facebook.com/events/1646173925687189/
Lucjan jest zdolny do wszystkiego …. 😉
Jolinku 🙄
zachowuj się!
A propos facebook, jak mnie od lat atakował, a ja go ignorowałam, to teraz jest na odwyrtkę. Ja się chcę zapisać (żeby szpiegować na przykład stare dziecko i synową), a ten durny facebook mi mówi, że mój e-mail adres to nie jest mój adres. Ciekawe, że ludzie listy piszą, zwykłe, polecone… i dochodzą, a facebook mówi mi, że nie ma takiego adresu i wystąpił błąd. No trudno…
https://www.youtube.com/watch?v=u6_zMoD8yw4
Odeszła Danuta Szaflarska, ale gdy będzie mi ciężko i brak wiary, przypomnę sobie ten jej optymizm i radość życia.
Wielka szkoda (:
http://www.bing.com/videos/search?q=danuta+szaflarska+youtube&qpvt=danuta+szaflarska+youtube&view=detail&mid=948DC153CA85165B0C91948DC153CA85165B0C91&FORM=VRDGAR
Zobaczę sobie wieczorem „Skarb”. Zawsze poprawiał mi humor.
Była aktywna zawodowo prawie do końca życia. Piękny wiek, ale na każdego przyjdzie czas. Ten film pokazywano w telewizji z okazji setnych urodzin Pani Danuty.
och jak mi smutno … Pani Danuto … 🙁
W ubiegłą sobotę ja z kolei ,,ucztowałam,, z Inką w teatrze muzycznym w Poznaniu na ,,Skrzypku na dachu,,
.Byłam z większą grupą i wyciągnełam też Inkę, Julien(pisownia zamierzona,nie poprawiać) nie dał się wyciągnąć.
Często ostatnio odwiedzam Poznań. W listopadzie byliśmy rodznnie na spektaklu ,,Jesus Christ Superstar,, a przed włóczyłyśmy się po Poznaniu w towarzystwie ciekawego przewodnika. Tak, Danuśko Inka jest fantastyczna, oboje z Lucjanem są niezwyle życzliwymi ludźmil.
0
0
do poczytania i wspominania ..
https://www.tygodnikpowszechny.pl/mysle-do-przodu-15710
Przepiękny, naprawdę przepiękny i polecam, „Pora umierać”, kiedyś był cały…
Ale dobry chociaż ten kawałek 😉
https://www.youtube.com/watch?v=n0OYCYuHpE0
Przetwory Lucjana są wyśmienite on kochać ostre przyprawy i my rodzinnie też ,w związku z tym obdarowują nas tymi dobrociami jak ich odwiedzamy . Alicjo ,sałatki Lucjana to coś dla Ciebie. Inka jest mistrzynią w przyrządzaniu mięs…zawsze mówi: tylko nie pytaj mnie o przepis.
Esko,
jak tylko nsapisałaś „ostre”, to niestety, kocham Lucjana, Inko – wybacz 🙂
Odwiedziliśmy dzisiaj Lisę, tę od świętej pamięci Franka, naszego sąsiada.
Jerzor kupił kilogramowe pudło ciastek w czekoladzie, wino oraz jak zwykle bukiet kwiatów(„no, ci polscy mężczyźni!”). Dobrze jest odwiedzać starsze panie samotne, nigdy nie wiemy, kiedy będziemy osamotnieni. Lisa jest w wieku mojej Mamy i bardzo przejeta tym, że moja Mama odeszła.
A teraz przejęta tym, że niestety, zaniedługo doktor P. będzie ciął moją prawą dłoń, o czym na pewno pisałam. Najsampierw Lisa, która zna wszystkich lekarzy w okolicy i poza, wynosiła się ponad, jaki to doktor P. (z pochodzenia Jugosławianin, ale tu urodzon) jest świetnym ortopedą. Sama wiem, bo jak złamałam swego czasu lewą rękę, to mi ją ślicznie poskładał.
Ale za chwilę się coś Lisie odwidziało, otóż dr.P. poskładał jej znajomej źle nogę i skrócił o centymetr. Pouczyła mnie, że mogę wybrać sobie chirurga (faktycznie tak jest) i może z tym doktorem nie ryzykować. Dusza mi się rozdarła, bo ja kocham tego doktora! Pamiętam, że ta moja operacja lewizny trwała 3 sekundy, chociaż zegar wskazywał, że 2 godziny.
Ani mi się śni nie wierzyć w mojego doktora! Muszę mieć do niego zaufanie, tym bardziej, że przy klejeniu mojej lewej ręki pogadaliśmy sobie, niestety, w pół słowa rozmowa się urwała, bo zadziałało usypianie. Już ja mu przypomnę, na czym skończyliśmy! (na dzieciach, on ma córkę). Tak czy owak, sława tego doktora-chirurga ortopedy jest rozległa i ja nie zamierzam jej podważać, naprzeciwko wręcz, wyciągnę tę lewą łapę i zapytam, czy rozpoznaje swój podpis 😉
Tamto było proste złamanie, a tutaj będzie trochę roboty, bo to jest dłoń, prawa niestety, i z tego co obgadaliśmy, nie jest to dlatego, że robiłam prawie całe życie na drutach, tylko skubaństwo jakieś tam dziedziczne. Szukałam po babkach i ciotkach oraz pociotkach i niestety, nie wiem, kogo obwiniać, bo wszyscy podejrzani zeszli na Chmurkę. 🙁
Coś wam napiszę i nie patrzcie na mnie krzywo, wiem, że to trudny temat, ale trudne tematy warto podejmować.
Otóż w podarowanych książkach dostałam „Towarzyszka panienka” Moniki Jaruzelskiej oraz „Rodzina”, tejże autorki. Świetnie się to czyta, żal mi, że z moim Tatą nie mogę o tym pogadać. Mój Tata nie był wojskowym (weterynarz), ale miał podobne pojęcie honoru. To jest w ogóle inna generacja. Warto o tym pomyśleć.
Dzień dobry 🙂
kawa
Chyba nie mieliśmy żadnej innej aktorki, która dożyłaby tak sędziwego wieku zachowując tak wiele pogody ducha i uśmiechu na co dzień, czego wszystkim nam życzę 🙂
Sposób na zimę bez przeziębień według Inki-wymieszać miód z cytryną w proporcjach, jakie nam smakują. Przygotować co najmniej litrowy słoik tej mieszaniny(przechowuje się kilka dni bez problemu) i popijać codziennie dodając do wody mineralnej, czy herbaty.
Oboje z Lucjanem piją przez cały okres jesienno-zimowy i zapomnieli o kaszlu i katarze.
Alicjo-na kiedy jest zaplanowana Twoja operacja? Musimy w odpowiednim czasie trzymać kciuki.
Gościnności Inki i Lucjana także doświadczyłam. Próbowałam też ich przetworów. Lucjan robi świetne ogórki w zalewie, która jest i słodka, i bardzo ostra. Ogórki pokrojone są wzdłuż na 4 części, ale szczegółów przygotowania nie znam. Bardzo smakuje mi tez dżem z małych kiwi, która to roślina obrasta cześć domu. Kiwi jest rośliną bardzo wrażliwą na przymrozki, więc gospodarze okrywają ją w niebezpiecznym czasie.
W sumie mamy kilkoro długowiecznych aktorów:
Pola Negri-90
Hanka Bielicka-91
Mieczysława Ćwiklińska-93
Irena Kwiatkowska-99
Ludwik Solski-99
Nina Andrycz-102? trochę majstrowała przy swojej dacie urodzenia
i w końcu Danuta Szaflarska-102 lata
Sędziwego wieku dożył też Andrzej Wajda.
Przepisy na długowieczność wszyscy z pewnością czytaliśmy już wiele razy, ale gdyby ktoś chciał poczytać po raz kolejny:
http://www.poradnikzdrowie.pl/aktualnosci/patronujemy/przepis-na-dlugowiecznosc-jak-dozyc-w-zdrowiu-100-lat_37336.html
7 kwietnia – o „tsimanie” proszę.
Do powyższej listy dodam – chociaż to lista polskich aktorów – dzisiaj obchodzi 90-te urodziny znakomity aktor, Sydney Poitier. Znakomity i bardzo przystojny aktor, pamiętam go z filmu o ucieczce z więzienia z Curtisem bodajże, a potem z wielu innych, na przykład „Zgadnij, kto przychodzi na obiad” ze znakomitą rolą tak jego, jak i Katharine Hepburn. Z tej roli pamiętam go najbardziej.
Nie sposób nie wspomnieć przy takiej okazji Mieczysławy Ćwiklińskiej – za moich młodych lat licealnych krążyły o niej anegdotki, że wprowadzano ją na scenę i podtrzymywano („Drzewa umierają stojąc”).
Ledwie ją pamiętam, ale pamiętam to, że była bardzo wyrazistą aktorką, nie wiem, na ile były prawdziwe anegdotki o niej, ale to była urodzona aktorka. I chyba grała do śmierci.
A Sydneyowi życzę sto lat i jeszcze kilka(naście) dobrych ról!
Danuśko,
właśnie to jest kluczowe – W DOBRYM ZDROWIU! Niestety, często Zyjemy za długo i ten koniec żywota bywa nie za bardzo…
Pamiętam, kiedy przyszywana Babcia Sarita odchodziła z tego świata w wieku 92 lat, odwiedzaliśmy ją w domu opieki całodobowej, znakomitym zresztą – mówiła nam, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy, bo zazwyczaj wysiada ciało, albo mózg i człowiek musi się z tym męczyć.
Babcię Saritę poznałam, kiedy ona była już w wieku emerytalnym i było coś takiego w Kanadzie (teraz już nie, od dawna), że emeryt mógł podjąć sobie jakikolwiek kierunek studiów i studiować za darmo. Niestety, były to czasy, kiedy aparatu marki Zenit nie nosiłam nawet przy pogodzie (cholerstwo waży od cholery, teraz na półce…), ale spróbuję to opisać:
Kingston jest dosyć małym miasteczkiem i mniej więcej w centrum jest miasteczko studenckie ze wszystkimi przyległościami Queens University. Babcia Sarita zapisała się chyba na któryś z języków (znała doskonale 5 i była tłumaczką bodaj portugalskiego, bo urodziła się w Brazylii, ale rodzice pochodzili z Warszawy daleko przedwojennej). No i taki obrazek – dość zażywnej postaci Sarita zasuwa z plecaczkiem w towarzystwie smarkatych „wnuków” na zajęcia. Opowiadała nam nieraz, jak zaginała tych studentów na zajęciach, a często i wykładowców…Ale wszyscy ją lubili, wprowadzała ożywczy zamęt na zajęciach i studenci korzystali z jej szerokiej wiedzy. No więc z tym życiem…babcia Sarita mózg miała jak brzytwa, ale ciało odmówiło posłuszeństwa…
Anyone can get old. All you have to do is live long enough.
(Groucho Marx)
Moi goście odjechali wczoraj rano o 7:30, po 12 h byli w Łodzi (1330 km), gdzie wyładowali dziadka i zjedli kolację, aby o 21:30 donieść z Warszawy, że już napalili w kominku, nakarmili kota i rozpakowali bagaże 😯
Nie, nie lecieli helikopterem. Jechali samochodem, pewnie ze 200 km/h przez Niemcy 🙄
Ściągnęłam pościel z 4 łóżek, odkurzyłam i odpoczywam przy słusznej porcji chałwy fantazyjnej z łódzkiej wytwórni „Unitop”. Goście uznali, że nie znam się na chałwie (prosiłam o 3 małe, 50-gramowe porcyjki „chałwy królewskiej” Wedla) i przywieźli rzeczoną fantazyjną (1,5 kg) dwie waniliowe po 250 g tej samej firmy oraz 8 małych wedlowskich, dla porównania 😉
W mojej rodzinie tylko ja jadam chałwę…
Tragedia en Mendoza: 19 muertos al volcar un autobús que viajaba a Chile
http://elpais.com/internacional/2017/02/18/argentina/1487445790_140405.html
Znam ten zakręt…prawie mamy tam zdjęcie pod Aconcaguą. Pisałam zresztą na blogu, ile to niebezpiecznych zakrętów nas czeka, chyba 28 czy jakoś tak, pod kątem ostrym bardzo…
dobry wieczór …
Alicjo Ty na operację ręki wybierasz się już z 5 lat … mam nadzieję, że wreszcie się uda za co trzymam kciuki …
nemo się napracowałaś to i kilogramy chałwy we wdzięczności dostałaś … 🙂
zakupiłam śledzie i się moczą … będą smażone, w śmietanie i w oleju … do wyboru … do koloru …
Krystyno na te bóle może kąpiel z soku cytryny i sody … ja się tak ratowałam ostatnio …
zakupiłam też mango by wspomnień czar przywrócić z Wietnamu … jedno dojrzałe a drugie nie … to niedojrzałe to trzymać w lodówce czy na stole by dojrzało? … ktoś wie? …
Jolinku-wieść gminna niesie, że najlepiej zawinąć w gazetę i zostawić na 2-3 dni w temperaturze pokojowej. Z kolei bracia Francuzi powiadają, że jeśli chcesz, by jakieś egzotyczne owoce nareszcie nadawały się do spożycia, to zostaw je w koszyku obok jabłek, a dojrzeją natychmiast. Nemo na pewno wie, dlaczego tak się dzieje 🙂
Jolinku,
opowiadałam o tym, że u nas jak nie ma natychmiastowej potrzeby i groźby śmierci (albo złamanego, pardą, członka, jak ręki czy nogi), to spokojnie czeka się na swoją kolejkę. Ja się nie wybieram – zapisanam na tego tam kwietnia, o czym wiem od nie pamiętam kiedy.
Jak jestem niesłodka, to przyjmę każdy nadmiar chałwy. Uwielbiam! Ale ilości chowam po kątach, bo mogę zjeść tylko tyle, malutko na jeden raz.
Jakiś nowy świecki obyczaj z tym logowaniem dwa razy tego samego dnia? Wystarczyły dwie godziny, a już mnie serwer Polityki zapomniał 🙁
Danuśko 😉
To przez etylen, który wydzielają jabłka całkiem za darmo.
W dojrzewalniach traktuje się tym gazem pomidory, banany i takie różne.
W przechowalniach jabłek zaś się ten gaz wypompowuje, aby nie za szybko się starzały.
Jolinku,
wpadłam w taki rytm, że dzisiaj z rozpędu kolację też zrobiłam o 18:30 (normalnie jadamy ok. ósmej), a Osobisty zapytał, gdzie jest zupa i deser?
Dziwnie tak znowu we dwoje, a jeszcze wczoraj rano było nas dziewięcioro…
Nemo-dzięki 🙂 Coś mi kołatało z tym etylenem.
Dzisiaj toast za tych, którzy kochają ostre, a także za innych, którzy uwielbiają słodkie oraz za owych, jakże licznych, którzy jedzą wszystko i na dodatek zawsze z ogromną przyjemnością 🙂
Za dom pełen gości oraz za skromne kolacje tylko przy jednym lub dwóch skromnych nakryciach, bo przecież każdy posiłek ma swój sens i urok.
I oczywiście 100 lat w dobrym zdrowiu dla wszystkich 🙂
W pierwszych słowach mego listu donoszę, że Żaba ma się dobrze i niedobrze. Dobrze bo odnalazłą utraconą przed pięćdziesięciu laty miłość ,a niedobrze , bo kilometry ich dzielą i Żaba usycha na jednym płocie wypatrując oczy, a luby 500 kilometrów dalej walczy z przeciwnościami zimy. Już, już ma wsiadać w samochód i pędzić a tu kolejne zawieje lub siarczyste mrozy .Poza tą drobną szczegółą nic nowego się nie dzieje …urobiona jak zwykle.
Balsam na wszelkie dolegliwości ma na imę Romek.
Acha, z braku wspólnego dziecka mają wspólnego psa , wabi się Sumka.
/napisano za zgodą opisywanej/
To jeszcze koniecznie toast za starą miłość, która nie rdzewieje i która na pewno zwycięży!!!
o … ale dobra nowina …. 🙂 …
zdrowie się nam przyda bo za oknem okropniasto …
Danuśka, nemo mango dojrzewa obok jabłek …
nemo zaraz będzie robota w ogrodzie to nabieraj sił …
Powtórne logowanie konieczne jest u mnie po wyczyszczeniu historii przeglądania.
Lubię takie dobre wiadomości jak ta o Żabie.
Jutro też kupię trochę śledzi, ale najpierw wyrzucę te, które stoją w słoiczku w lodówce. Jakoś nie mieliśmy na nie smaku, a kiedy smak przyszedł, śledzie już nie były smaczne. A przecież nigdy nie robię ich dużo. Nie lubię niczego wyrzucać, ale trudno. Zrobię śledzie po kaszubsku, czyli z cebulą duszoną z rodzynkami i przecierem pomidorowym.
Jolinku,
może zrobię sobie okłady z sokiem cytrynowym. Chociaż nacieram się już innymi miksturami. Myślę, że tak szybko te dolegliwości nie miną. Pewna poprawa jest, ale sprawa wymaga czasu. Pogoda jest okropna, wieje silny wiatr, pada deszcz, ale mały spacer w dzień był całkiem przyjemny, ale wtedy jeszcze tak nie wiało i nie padało.
Krystyno taka kąpiel działa na takie bóle bardzo skutecznie ale trzeba co drugi dzień zrobić przynajmniej 3 kąpiele … to soda z sokiem cytryny działa przeciw zapalnie a w kąpieli najłatwiej wymoczyć wszystkie kawałki ciała .. zdrówka życzę ..
Wieści romantyczne o Starej Żabie, oficjalnie nie potwierdzone aż do dzisiaj, wiadome mi są z ostatniego pobytu w Żabich Błotach, wszystkie wróbelki o tym ćwierkały 😉
Niech żyje stara miłość, ona nie rdzewieje! Dzięki Esko, wpadaj częściej i donoś, co tam w Waszych stronach!
Jolinku,
na stoliku u mnie leży książka, co to podarowałaś Jerzu o tym zdrowym jedzeniu, od czasu do czasu po nią sięgam, jest to dosyć zdroworozsądkowa książka. Chyba nie miała szczęścia (ta książka) do tłumacza, bo na str.76 czytam takie zdanie „A niedobór żelaza powoduje głupotę”.
Nie wiedziałam, że „głupota” jest terminem medycznym (bo w tym kontekście zostało to napisane), no ale się dowiedziałam 😉
Książkę polecam „Smacznego! Chorzy z powodu zdrowego jedzenia”.
Pozdrowienia ze słonecznej Panamy, ciepło +34. Byliśmy z wizytą u Indian Embera, zażywaliśmy kąpieli pod wodospadem.
Ja mam cały czas otwartą stronę „Gotuj się” i nie pamietam już, kiedy proszono mnie o logowanie się. Podejrzewam, że dział internetowy coś „uaktualnia”.
Chłop wrócił z pracy, gdzie zarobił „furę pieniędzy”, następnie ugotował obiad, a teraz robi pranie. Tak mi kazał napisać.
A teraz tłumaczenie:
-wyjęłam porcję zamrożonego mięsa onegdaj upieczonego w sosie ze śliwkami, rozmroziłam.
-kazano mi (telefonicznie) ugotować 2 porcje ryżu i jedną porcję komosy, co zrobiłam, ale podobno przesoliłam i mam na to dowód, podbite oko jak na zamówienie. To było nocą ciemną, z łokcia i niechcacy, aczkolwiek ja wszystkie gwiazdy zobaczyłam, pan mąż przewrócił się na drugi bok i chrapał dalej. Jak wstałam rano, to jeszcze nic nie wskazywało, ale około południa lepszego makijażu nie mogłam sobie zrobić.
No to fajnie jutro będę wyglądać na lotnisku, wszak lecimy na Florydę, a to bratni kraj i granica bardziej strzeżona, niż swego czasu z bratnim ZSSR. Być może oficerowie graniczni przepytają mnie na okoliczność
-pranie – prawda, że po pierwsze wyprał trampki i swój plecak, a po trzecie primo „to wybrałaś do kosza, co tam trzeba wyprać”? Pralka pierze sama, tylko wrzucić trzeba, a potem suszarka bębnowa suszy sama.
W tym czasie ja leżałam na kanapce i czytałam książkę od Jolinka. No jak tak można, zakrzyczał chłop.
Faktycznie 😯
Małgosiu,
wpadnij pojutrze na Florydę, masz blisko 🙂
Tam też ciepło 🙂
W naszej grupie podróżującej po Wietnamie była pani, która na dwa dni przed wyjazdem poślizgnęła się na własnym, oblodzonym balkonie i upadając złamała sobie rękę w nadgarstku oraz uderzyła się pod okiem o kant skrzynki. Podróżowała zatem z gipsem na ręce oraz siniakiem na twarzy. Obserwowaliśmy, jak w miarę upływu czasu fioletowo-szary obrzęk pod okiem maleje i blednie 🙂