W domu najlepiej
Czasem miewam okazje, by pójść do restauracji lub kawiarni na lunch, bo najwygodniej spotykać się przy stoliku z niewielką przekąską, kiedy trzeba omówić ze znajomą ważne życiowe kwestie. Spotkanie w domu to zawsze dla jednej strony praca, czyli niesprawiedliwy podział ról, gdy jedna jest gościem, a druga gospodynią. W tygodniu przedświątecznym, kiedy czekają nas porządki i wysiłek w kuchni albo wręcz jesteśmy już w ich trakcie, spotkanie poza domem jest szczególnie dobrym wyjściem.
Najłatwiej spotkać się w Śródmieściu, gdzie i restauracyjek, i kawiarni wiele – do wyboru, do koloru. Ostatnio spotkałam się w renomowanej restauracji z będącą przejazdem w Warszawie koleżanką ze studiów. Podano mi lekki posiłek o smaku nieokreślonym, z dodatkiem bitej gorzkawej śmietany zamiast odrobiny uczciwej, gęstej kremówki. Dodatki rybne były bez zarzutu. Ale danie nadawało się, aby wszcząć wojnę w jego sprawie.
Skoro jednak nie widziałyśmy się sporo lat, nie było sensu marnować tej godziny na głupstwa. A pomyśleć tylko, że gdybym ją zaprosiła na lunch domowy, zrobiłabym quiche lorraine lub sałatę z tuńczykiem, jajkami na twardo i wieloma warzywami. Byłoby zdrowo, smakowicie i z większą przyjemnością.
Zastanawiam się, dlaczego w dobrych nawet lokalach zdarzają się kiksy, niesmaczne jedzenie, nietrafione dania. W moich ulubionych Włoszech raz tylko trafiliśmy na jedzenie niesmaczne. Pamiętamy to Marinie di Massa, położonej niedaleko Carrary, do dziś, po latach.
Co do tej restauracyjki, straciłam złudzenia, nie wyszłam zadowolona, ot, tyle. Ale pogadałyśmy sobie o wszystkim. W tym nam nie przeszkodzono.
Komentarze
dzień dobry jeszcze raz …
no to pech trafić do marnej restauracji znawcy kuchni i to jeszcze z zaproszonym gościem ..
jak komuś zostanie mak …
http://www.wszystko-smaczne.pl/2016/12/nalesniki-makowe-z-marmolada.html
Może te kiksy w dobrych lokalach to sprawa problemów z kucharzem?
http://agnieszkamalkiewicz.natemat.pl/15469,kelner-i-kucharz-wiecznie-poszukiwany-czyli-prawdziwie-czarna-komedia-z-zycia-restauratora-sluze-scenariuszem
Dzień dobry 🙂
kawa
Makowiec jak najbardziej, byle nie za dużo lukru , dziękuję 🙂
Wczoraj wpadł do nas, jak po ogień, Nowy. Zjadł jak ptaszek, bo wczesniej nafutrował się na Greenpoincie. Zamiast tradycyjnego wina przyniósł w gościńcu najprawdziwszy, polski Krupnik! Spróbowaliśmy tylko po kusztyczku, bo On kierowca, Ewa nie wie co dobre, a ja ozdrowieniec. Pogadaliśmy o kolejnym polskim grudniu, przełamaliśmy się opłatkiem i frr nasz ptak przelotny pofrunął dalej. A my jutro, jak zawsze, jedziemy do dzieci i wnuków na Święta. Oby dla wszystkich były wesołe, zdrowe i chociaż to nie zdrowe – obfite!
Chciałem napisać: Obfite w jadła rozmaite, alem się wstrzymał, bo to jak napisałem niezdrowe a i rym nie najwyższych lotów… 🙂
Cichal-dobrej drogi i udanych, rodzinnych spotkań!
Mamy teraz taki klimat, że rozmowy toczą się o polityce albo o przygotowaniach do Świąt. O polityce nie będę, aby nie denerwować siebie oraz innych zatem o przygotowaniach.
Wymyśliłam, że do mojej tradycyjnej teryny z ryb dodam zieloną pietruszkę oraz drobno pokrojone suszone pomidory, co sprawi, że będzie kolorowa i wesoła, a to ważne, bo wesołości w narodzie teraz ze świecą szukać 🙁 Czytam sobie jeszcze różne przepisy dotyczące śledzi, kombinuję, by przygotować je na słodko-kwaśno. Poza tym wiadomo, jedna porcja musi być bez cebuli 😉
Dziękujemy Danusiu! Dodam jeszcze, że Nowy zaopatrzył mnie na wiele miesięcy w moje ulubione herbaty Loyda. Wyszperał również najnowszy „wynalazek”, herbatkę rozgrzewającą. Składają się na nią – słodkie śliwki, figi, cynamon i imbir. Dodaję jeszcze (po lekkim ochłodzeniu) miód! Niebo w gębie! Tadzinku! Kochamy Cię – nie tylko za herbatkę!
Danuśka może takie śledzie … cebuli nie musisz dawać …
http://www.krolestwogarow.pl/2016/12/sledzie-z-kapusta-kiszona-i-sliwkami.html
cichale rodzinne Święta wzmacniają … uściski dla Was … 🙂
Krupnik, oczywiście ten alkoholowy, nadaje się bardzo na zimową rozgrzewkę. Do innych pór roku nie pasuje mi. Nasz domowy krupnik sprzed kilku lat właśnie się kończy, więc trzeba przygotować nową porcję. Nie mamy stałego przepisu. Na razie przygotowałam pokrojoną i ususzoną skórkę z niepryskanych pomarańczy. Reszta to Nowym Roku, także dalszy etap wytwarzania jarzębiaku wg przepisu Starej Żaby.
Śledzie mam zawsze w lodówce, małą porcję w słoiku, żeby były świeże. Najbardziej lubię najprostszą wersję, czyli z oliwą lub olejem, cebulką , zielem angielskim i liśćmi laurowymi. Wszelkie inne odmiany lubię próbować w gościach.
Krysiade dawno się nie odzywała. Mam nadzieję, że wszystko u niej w porządku.
Cichal zachęcił mnie do spróbowania herbaty Loyda. Jeszcze jej nie piłam. Ostatnio piję sporo różnych herbatek ziołowych, a czarnej niewiele.
Krystyno! Spróbuj ich Grzańce.
Jolinku-dziękuję, to bardzo dobry pomysł. Tę kapustę najpierw trochę podduszę, będzie mniej kwaśna.
Krystyno-u nas nalewki też wezwaliśmy do przedświątecznego apelu 🙂 Tegoroczna nowość-nalewka z czarnych winogron okazała się być miłym zaskoczeniem. Natomiast po raz pierwszy pigwówka wyszła za kwaśna, dodamy do niej syrop z cukru. Niech sobie jeszcze postoi i poczeka na swój dzień.
Nieobecność Krysiade również mnie niepokoi. Dzwoniłam, ale abonent poza zasięgiem…
Cichal-też należę do frakcji kochającej Nowego 🙂
Z owocowych te dwie pierwsze stawiam na najwyższej półce i właśnie piję „Owoce leśne”. Nie cierpię herbatek w torebkach (w gościach nie wydziwiam!), lubię widzieć, co piję i tutaj widzę każdy owoc z osobna – porzeczka, malina, poziomka, jabłko, jarzębina i tak dalej.
http://www.malwatea.com/en/fruit-teas/dried-fruit.html
Żadne Loydy, Liptony i tym podobne nie wchodzą w rachubę, u Japonki od lat zaopatruję się w czarną chińską yunnan. Próbowałam też inne, ale ta mi najbardziej smakuje, chociaż herbaciany sklep Japonki obfituje w przeróżne herbaty i ich mieszanki.
Kiedyś byłam kilka dni u znajomych, którzy na 1.5 litrowy dzbanek wrzucali 1 torebkę jakiegoś liptona czy coś w tym rodzaju. Nie ze skąpstwa, tylko po prostu tak są przyzwyczajeni 😯
Zresztą, to kawosze. Herbata zielona, tak zdrowa podobno też mi nie smakuje, taka trawa. Pewnie jak wszystko – kwestia przyzwyczajenia.
Wszystkim w trasie na święta – bezpiecznej jazdy 🙂
Rozmawiałam z Krysiade, która zmaga się z dolegliwościami uniemożliwiającym, między innymi, siedzenie przy komputerze. Stosowne leczenie w toku, za jakiś czas powinno być lepiej i tego życzyłam z całego serca naszej Koleżance. Przyboczny przejął stery w kuchni i całkiem dobrze sobie radzi w tej nowej sferze życia 🙂
Jeśli macie ochotę, to zapraszam na spacer po Barcelonie:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNlWNhw-7lHy1lvR2DnhUkPnr2qw-YtsW9AVqoD/AF1QipO_ntDp-Fd4n0IN8VPclyJVJdola335pLeC6G1t
Danuśka,
Przyznaję, że za każdym razem, gdy rozważam Barcelonę jako kierunek na „skok w bok”, dzikie tłumy dzikich turystów mnie zniechęcają. Ale miasto piękne i kusi…
Ach, Barcelona, niewiele się zmieniła od mojego pobytu, Sagrada trochę urosła i wypiękniała.
Pierwszy raz widziałam wnętrze Sagrady. Ciekawe.
Ewo-o tej porze roku tłumów nie było. Jedyna kolejka to Sagrada Familia, ale można ją bez trudu ominąć kupując bilety przez internet.
Małgosiu-myślę, że to jest miasto, do którego można wracać z przyjemnością co kilka lat.
Alicjo-na tym filmie wnętrze kościoła widać zdecydowanie lepiej niż na moich zdjęciach:
https://www.youtube.com/watch?v=5lYdrhYYWpg&t=72s
Dla mnie Sagrada Familia jest koszmarna na zewnątrz, ale piękna w środku.
Danusiu, dlaczego koszmarna? Fantasmagoryczna, to prawda, ale interesująca. Byłem tam ca. 40 lat temu. Sagrada się zmieniła, ale domy Gaudiego takie same, La Rambla takoż.
Cichal-we Francji jest taki fantasmagoryczny pałac-Palais Ideal du Facteur Cheval:
http://www.naturepixel.com/palais_ideal_facteur_cheval_14.htm
Pod hasłem Ferdinand Cheval można poczytać więcej na temat tej przedziwnej budowli
do obejrzenia przy okazji wyprawy do Owernii 🙂 Autor nie był architektem, a jedynie listonoszem z ogromną wyobraźnią i wytrwałością.
Wygląda jak fantazja indyjska budowana z piasku. Niesamowite!
No właśnie, a dookoła klasyczne feudalne zamczyska i niektóre nawet do kupienia:
http://www.groupe-mercure.fr/acheter/vente-chateau-ain-10510-11093vm.html
O cenę trzeba zapytać w agencji.
dzień dobry …
Danuśka drzwi piękne …
Krysiude zdrówka …
od dziś zima …
dziś jest najkrótszy dzień roku …
godziny wschodu i zachodu Słońca:
w Gdańsku 8:05 – 15:23 …
w Warszawie 7:43 – 15:25 ….
w Krakowie 7:37 – 15:40 …
ciekawe, że najdłuższy dzień w Krakowie … kto wie dlaczego? …
Im dalej na północ, tym krótszy dzień. Słońce osiągnęło właśnie zwrotnik Koziorożca na półkuli południowej.
Na północ od koła polarnego słońce dziś w ogóle nie wzejdzie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Jolinku-pozostaje jedynie cierpliwie czekać na najdłuższy dzień w roku 21 czerwca 🙂
wschód słońca 4.14
zachód słońca 21.00
nemo zagadka była za łatwa … 😉
Irku zima przywitana godnie …
a ja niestety jadę na pogrzeb przyjaciela od lat szkolnych … 🙁
Irku – dziękuję za kawę z moim ulubieńcem 🙂 http://giphy.com/gifs/animation-film-marketa-lazarov-51mAw9qKpa0PC
-Wiesz że Eskimosi mają ponad sto słów na określenie śniegu?
– Eee, ja to mam nawet więcej, gdy rano śpiesząc się do pracy odśnieżam samochód.
Baca żali się juhasowi:
– Telewizja kłamie i manipuluje nawet w prognozie pogody! Jak w Warszawie spadło 15 centymetrów śniegu, to alarmowali, że katastrofa pogodowa. A jak mi całą chałupę zasypało, to mówili że są świetne warunki narciarskie.
Póki co śnieg tylko w górach oraz…na kawie u Irka 🙂
U mnie piękne słoneczko, śnieg tylko tam, gdzie naśnieżone. Alpejska biała broń – armatki śnieżne 😉
Skupiłam się w sobie, przepędziłam wewnętrznego lenia i napiekłam ciasteczek: kruche z dziurką przekładane galaretką porzeczkową, szwedzkie pierniczki imbirowe pepparkakor, rożki waniliowe i florentynki (aktualnie druga blacha w piecu).
Pierwszy raz w życiu Osobisty pomógł mi przy tym zajęciu – wycinał dziurki w tych pierwszych i rolował wałeczki z ciasta na rożki. Powinnam była to fotograficznie uwiecznić dla potomności 😉
Jeszcze tylko anyżkowe serca i makowiec, i będzie dość słodkiego na najbliższe tygodnie.
Ja wiem, że w grudniu nie mamy w Polsce sezonu na grillowanie, ale nie zaszkodzi się przygotować 🙂 Bejotka ma na pewno w swoich okolicach odpowiednie strumyki:
https://www.youtube.com/watch?v=j3l_7rhdKQg
Nie umiem publikowac zdjec tutaj, ale sie chcialam pochwalic, ze napieklysmy z przyjaciolka ponad 300 ciasteczek 🙂 Swieta moga nadchodzic!
Magdaleno – 300 – imponujące 🙂 Pierniczki czy inne ciasteczka?
Leśmiana ciąg dalszy:
Noc bezsenna
Świeci woda o północy,
Księżyc okna przewiał wskroś.
Pełen mocy i niemocy
Księżyc okna przewiał wskroś.
Bezimienne i ponure
Idą ku mnie poprzez chmurę:
Mrok – po pierwsze, blask – po wtóre,
A po trzecie – jeszcze ktoś.
Gdy tak słucham przyczajony,
Ktoś zapukał raz i raz,
W moje wrota z tamtej strony
Ktoś zapukał raz i raz,
Kto tam puka w moje wrota?
”To – my: Wicher i Tęsknota,
I ja – Ciemność spopod płota,
Otwórz prędzej, bo już czas!”
Otworzyłem w imię Boga –
Wszystko troje wbiegło snadź!
Tętni pułap i podłoga:
Wszystko troje wbiegło snadź!
I zdobywszy łoże moje,
Co zna nocne niepokoje,
Wszystko troje, wszystko troje
Legło rzędem, aby spać.
„Razem z tobą będziem spali
W jednym łożu za pan brat.
Niech się przyśni sznur korali
W jednym łożu za pan brat!”
Wicher prze sen w bok się miota,
Jęczy Ciemność spopod płota
I przeciąga się Tęsknota,
Ziewająca w cały świat!
https://www.youtube.com/watch?v=jTMJesfFNo4
Dzień dobry,
Tak byłem dwa dni temu u Cichalów, w/g Cichala „jak po ogień” – czyli co najmniej trzy godziny. Jak na okres przedświąteczny, kiedy wszyscy są zajęci, i tak dużo.
Cichal w świetnej pooperacyjnej formie, chodzi bez trzymanki żadnej, a Ewa jak zwykle coraz młodsza.
Cichal, Danuśka – dziękuję za miłe słowa!!!!
Człowiek niby na emeryturze, a czasu na nic nie wystarcza. Teraz dopiero rozumiem narzekania Pepegora. 🙂
Dzisiaj byłem na świątecznym lunchu w indyjskiej restauracji. Nikt nie wyszedł zawiedziony, jedzenie bardzo smaczne, wina przednie, obsługa wzorowa. Po lunchu część towarzystwa zwaliła się do mnie wiedząc, że historii dobrych win może być ciąg dalszy. I był… U mnie wino jest zawsze!
Po wyjściu gości wróciła rzeczywistość – przeczytałem co się dało o sytuacji w Kraju. Bardzo to przeżywam, kulinarnie można to określić, że się we mnie cały czas gotuje, aż kipi. Nie mam słów oburzenia na kłamstwa, na wyrywanie nam dopiero co zdobytych wolności, krótkiego oddechu demokracji. Wszystkich rządzących i posła określam tylko jednym słowem %#@&*)%$#@&%?”+_&^#$@.
I niech ich #@$%&^%*&()#$@
Dobranoc 🙂
dzień dobry ….
Nowy ja to już nie mam słów na to co się dzieje … 🙁 …
wczoraj nasza Amelka zachowała się bardzo rozsądnie bo wracając do domu ze szkoły zobaczyła światło w oknie mieszkania a w tym czasie rodzice powinni być w pracy .. zadzwoniła do mamy bo myślała, że w domu są złodzieje … na szczęście w domu był tata, który kilka minut wcześniej wrócił z delegacji … czujność dziecka jest jednak godna pochwalenia …
za oknem zimowo …
Od rana pada deszcz i tak ma podobno być w świąteczna sobotę i niedziele.
Amelka mądra dziewczynka.
Sporo pracy przede mną a nic mi sie nie chce, to chyba ta aura.
Asiu, Leśmiana poproszę jeszcze 🙂
„Odjazd” Bolesław Leśmian
Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli i błękit przezroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu – przypomniałem te oczy, przyziemnie
Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie
Tem wszystkiem, czem się można wpatrzeć w świat i dalej.
Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej
Zginąłem, jedną chatę rzucając za sobą?
I czemu z szafirową zawczasu żałobą
Patrzyły w ten mój odjazd po przez zieleń rdzawą
Rezedy, co pachniała, przytłumiona trawą?
I dlaczego te oczy były coraz łzawsze?
Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś – na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,
Podkutych dookoła szafirowym sińcem?
dziś kawy brak … 🙁
Alino pogoda jest chimeryczna .. u nas wczoraj ponuro i zimno przenikliwie a dziś słonko i miłe powietrze …
zarobiłam na próbę te śledzie z kapusta kiszoną i śliwkami .. zamiast cebuli dodałam marchewkę tartą do kapusty … wyszło ładnie i bardzo dobrze smakują ….
może takie świąteczne galaretki na stole zagoszczą …
http://www.malinowowkuchni.pl/2016/12/swiateczne-galaretki.html#
Jechałam dziś rano komunikacją miejską. Dużo młodzieży jadącej do szkoły, a prawie wszyscy mieli świąteczne torebki, mniejsze i większe z prezentami dla kolegów. Kilka osób trzymało też tortownice, inne blaszki i pudełka z ciastami. Dziś szkolne Wigilie. Kiedy wracałam w południe szkolne towarzystwo znów niosło pełne torebki i puste blaszki. Jeden chłopak znany mi z widzenia wracał z blaszką z połowa ciasta. Chętni mogli się częstować. Ale mama, która pewnie piekła ciast, może nie być zadowolona, że nie zostało w całości spałaszowane.
Z zajęć przedświątecznych planuję łuskanie i pokruszenie orzechów do masy makowej. Te gotowe z torebki nie zawsze są świeże, więc wolę nie ryzykować. I odbiorę ze sklepu zamówione pstrągi. Zajrzałam dziś na halę targową. Tłumów nie było, ale kolejki przy stoiskach rybnych baaardzo długie.
Ładny dziś dzień, świeci słońce, ale jakoś wcale mi nie wesoło.
Ciekawy wywiad: http://wyborcza.pl/AkcjeSpecjalne/7,155762,21126610,tomasz-pietrasiewicz-43-tys-zydow-mieszkalo-w-lublinie-w.html
Jeżeli znajdziecie trochę wolnego czasu.
Ja tkwię w pracy, okres przedświąteczny, nic się nie dzieje, w domu czeka jeszcze trochę zajęć, a będę dopiero o 19. Jutro znowu do pracy.
Krystyno – właśnie dostałam dwa kawałki pysznego piernika z takiej szkolnej Wigilii 🙂 Piekła mama koleżanki córki mojej szefowej (to brzmi jak szwagier siostry wujka itd. 🙂 ) Po prostu prawie każdy nastolatek przyniósł coś do jedzenia i nie byli w stanie tego zjeść.
A wesoło nie jest.
Jestem rozbity, przeżuty i wypluty! Miałem straszną noc! . Wyobraźcie sobie Państwo, że Nowy wraz inną osobą, przez całą noc produkowali „pożeracze demokracji”. Były podobne do okiennic. Zbudowane były z listewek przypominających żaluzje. Potem w magazynie zmieniały się w kurtki podobne do ubiorów strażaków amerykański, tylko nie kolorowe. Były stalowo-szare. Prosiłem Nowego, żeby zaprzestał tego procederu. Nic to. Mówił „Ja muszę, ja muszę”. Nie wiem jak miały działać te „pożeracze demokracji”. W momencie kiedy Nowy podał mi instrukcję obsługi (zapewne przerażającą) obudziła mnie Ewa. Podobno jęczałem przez sen… Czy Państwo mają jakąś interpretację? 🙂
Aż boję się zinterpretować ten sen 😉
Cichal-ja nie mam interpretacji. Ja tylko wiem, że Nowy już taki jest, jak się w coś angażuje to całą duszą i ciałem oraz…żaluzjami pewno też 😉
Asiu – rozne bardzo: rozki waniliowe, ciasteczka kruche sklejane konfitura morelowa oraz kruche smarowane marmolada i posypywane wiorkami czekoladowymi. Prawie 7 godzin nam zeszlo.
Nowy, ja sie tak bardzo smucisz losem Polski, to moze wroc i zacznij cos zmieniac? Bo moi rodzice, emeryci polscy tez zaniepokojeni, ale zaczeli dzialac.
Dzień dobry,
Cichal – to faktycznie bardzo koszmarny sen ze mną na głównym planie… Ja mogę być żarłokiem, ale przecież nie demokracji!!!! 🙂 I nawet instrukcji obsługi nie jestem w stanie Ci dokończyć… Została w Twoich snach… 🙂
Asiu – bardzo ciekawy ten wywiad. Jaka szkoda, że ktoś nie zajął się tym przed wieloma laty, ja tyle razy słyszałem w domu o żydowskim Lublinie, rodzice wspominali swoich dawnych znajomych, ja słuchałem i natychmiast o tym zapominałem…. A szkoda.
Asiu – kończę właśnie książkę, którą napisał Ari Shavit „Moja ziemia obiecana. Triumf i tragedia Izraela”. Co prawda nie jest to książka o Holocauście, ale o ziemi i ludziach o których wszyscy mówią, ale znają je tylko nieliczni, jak ktoś napisał. Polskie tłumaczenie wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego dwa lata temu. Bardzo polecam.
Magdaleno – rozmarzyłam się – ciastka z konfiturą morelową… 🙂
I właśnie dowiedziałam się, że mam jutro wolne.
O powrocie bardzo poważnie myślę, ale w moim przypadku to sprawa dość skomplikowana, o czym w odpowiednim czasie powiadomię całe Blogowisko. Ale nie wcześniej niż za dwa – trzy miesiące. W każdym razie w Polsce mam wszystko już przygotowane na mój przyjazd, przede wszystkim mieszkanie.
Nowy – sprawdzę w bibliotece. Polecałam już książkę Moniki Sznajderman „Fałszerze pieprzu”. Pierwszy nakład podobno rozszedł się jak ciepłe bułki, jest już dodruk w księgarni.
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/falszerze-pieprzu
Widzę też, że ukazały się wznowienia książek Paula Theroux: „Wielki Bazar Kolejowy” i „Stary Ekspres Patagoński”.
Dostałam dzisiaj paczkę do naszych przyjaciół mieszkających w okolicach Bornego Sulinowa. W paczce był też list, który po konsultacji z jego autorką przytoczę we fragmentach:
„Myślami jeszcze jestem w jesiennych lasach, gdzie bobruję za grzybami, borówkami i jagodami i choć rok nie był łaskawy, to i tak swoje wyzbierałam…
Pewnego dnia trafiliśmy z Moim Szczęściem w nieznaną nam wcześniej okolicę. Kiedyś była tam jakaś ludzka osada, a dzisiaj busz, ale to znaczy znaleźliśmy tam stare drzewa owocowe-jabłonie, śliwy, grusze, a dookoła tarninę, jarzębinę, czarny bez, różę, maliny, kalinę. No i się zaczęło! Postanowiliśmy zebrać i przetworzyć szukając wszelkich możliwych sposobów, aby nic się nie zmarnowało. Pewno mi nie uwierzysz, ale zrobiliśmy 750 słoików, słoiczków, butelek i buteleczek. Zapisywaliśmy, katalogowaliśmy, a teraz przyszedł czas, by się tym dobrem podzielić”.
I tak w naszej paczce znaleźliśmy przetwory z róży i gruszek, gruszek i żurawiny, śliwek i dzikiej róży oraz grzyby na przeróżne sposoby.
W następnym odcinku tej opowieści sprawozdam, jak trafiliśmy w to miejsce i jak zaprzyjaźniliśmy się z Ireną i Jurkiem….
Kiedy przeczytałam tej ilości przetworów, to oczywiście natychmiast pomyślałam o Żabie i żabinej spiżarni 🙂
Żabo- GDZIE JESTEŚ??????
Nowy jest też dobra wiadomość dla nas z Twojej informacji bo będziesz mógł uczestniczyć osobiście w naszych warszawskich mini zjazdach blogowych … 🙂
wczoraj wracając do Warszawy chcieliśmy coś zjeść po drodze ale pomna wpisu Barbary poradziłam by jednak nie ryzykować tak w nieznane … i postanowiliśmy zjeść we włoskiej pizzerii na Bródnie .. okazało się to bardzo dobrym pomysłem bo oprócz pizzy można było sobie wybrać potrawy ze sporego menu .. a zupa krem z brokułów z grzankami była przepyszna … do wyboru były tez dobre piwa i wina ..
Danuśka masz szczęście do ludzi … 🙂
Jolinku-ten blog jest również dowodem na to, że mam…:-)
są ludzie, którzy są ludźmi …
http://natemat.pl/197477,w-szoku-po-zamachu-wplacaja-po-5-10-20-funtow-nic-nie-przywroci-lukasza-do-zycia-ale-to-pomoze-jego-rodzinie
A teraz opowieść o Irenie i Jurku z okolic Bornego Sulinowa:
wszystko zaczęło się na drugim końcu Polski, nad Sanem, w okolicach Leska.
Wiele lat temu Osobisty Wędkarz pojechał w rzeczone rejony na ryby. Musicie wiedzieć, że w tamtych czasach najważniejszymi rybami na alainowym haczyku były pstrągi, a w bieszczadzkich okolicach jest(a raczej był)ich dostatek. Podczas tej wędkarskiej wyprawy zaprzyjaźnił się z sympatycznym wędkarzem ze Śląska, bo pstrągi oraz napoje im towarzyszące kochali w ten sam, bardzo zaangażowany sposób 😉 Jednak ogólnie wiadomo, że dla wędkarskiej braci nie tylko pstrągi stanowią radość bycia nad wodą, zatem obydwaj panowie udali się na kolejną rybną eskapadę na Pomorze Zachodnie, właśnie w okolice Bornego Sulinowa.
Tam zawitali do bazy wędkarskiej znanej już wcześniej naszemu Ślązakowi i tak właśnie się zaczęło, bo ową bazę prowadzili przez wiele lat Irena i Jurek. Teraz już się pozmieniało i tej bazy nie prowadzą, ale nasza przyjaźń pozostała.
Tu jeszcze napomknę, że nasi przyjaciele wylądowali w okolicach Bornego chcąc wyciszyć i uspokoić swoje zwariowane życie, które przedtem toczyło się w wielkich, międzynarodowych korporacjach na Dolnym Śląsku. I to w zasadzie jest temat na kolejne opowiadanie, co może kiedyś też kiedyś też opowiem, bo przecież nie wszystko od razu.
No właśnie, świat jest mały, my naszych przyjaciół poznaliśmy w Egipcie. Los nas zetknął w tym samym hotelu, a potem na statku na Nilu i tak już od 10 lat jeździmy razem na wakacje i spotykamy się regularnie.
Asiu,
czytałam wywiad z Tomaszem Pietrasiewiczem w papierowej wersji DF. Tam zawsze jest tyle ciekawych tekstów.
Bardzo ciekawa relacja Danuśki. A te podarowane przetwory mają także wartość sentymentalną, bo nie dość, że zrobili je przyjaciele, to i miejsce zebrania owoców jest szczególne. Miejsce, w którym kiedyś toczyło się życie, a dziś są tylko nieliczne jego ślady. Takie miejsca zawsze poruszają mocno moją wyobraźnię.
W TOK FM trwa właśnie rozmowa z naszą Gospodynią Basią Adamczewską…
…wigilijne potrawy, ich historia i upodobania regionalne…
…rozmowa odbyła się w ramach audycji „Teraz Solska” 🙂
W restauracjach zdarzają się kiksy, ale bywa, że i klient wykorzysta okazję:
z Orędownika Ostrowskiego 1927 r.
„Właściciel restauracji przy ulicy Niecałej nr 5 w Warszawie p. Kłajmic jest gorącym wielbicielem artystów teatru Letniego, którzy również darzą go niekłamaną sympatią, spędzając błogie chwile przed pięknie zastawionym bufetem. Ub. piątku p. Kłajmic nagle posmutniał. Stało się to koło godz. 3 po południu.
Do restauracji wkroczył stary jegomość w towarzystwie dwu chłopczyków. „Proszę dla mnie koniak, befsztyk z cebulką i buteleczkę burgunda. Życzeniu stało się zadość. Solidny klient spałaszował obiad, napił się kawy, wysączył kilka kieliszków likieru. Nie zapomniał tez o dziatwie, dla której zamówił jeszcze ciastka i rzekł: „zaczekajcie na mnie, chłopaczki, zaraz wrócę”. I wyszedł pozostawiwszy malców przy stole. Minęło pół godziny, godzina, a tato nie wracał. P. Kłajmic zaniepokoił się na dobre.
– gdzie jest wasz ojciec? – zagadnął młodocianych klientów
– nasz ojciec? To wcale nie jest nasz ojciec. Podszedł do nas w Ogrodzie Saskim i zapytał czy chcemy iść z nim na lody…
Usłyszawszy te słowa restaurator jęknął, kelner złapał się za czuprynę, bufetowy zzieleniał z rozpaczy.
Ale już było po wszystkiem. Osobliwy gość zapłacił już zamiast pieniędzmi dwoma chłopakami nieswoimi!.”
Ulica Niecała 5 http://dawnawarszawa.blogspot.com/2012_02_01_archive.html