Jak kaleczyć mowę polską
Wszystko zaczęło się w szkole. Nasza wnuczka mająca niezwykłe wyczucie językowe bez przerwy wchodziła w konflikty z nauczycielkami, bo bez ogródek poprawiała ich błędy językowe: gramatyczne, stylistyczne i przede wszystkim błędy wymowy.
Do dobrej, poprawnej polszczyzny nasi potomkowie – moim zdaniem – doszli dzięki dobremu słuchowi muzycznemu i doskonałej pamięci. Po prostu osłuchali się językowo, uczestnicząc w rozmowach rodzinnych i rozmawiając z naszymi przyjaciółmi, wśród których wszyscy to ludzie kulturalni. Miała też swój wpływ i literatura. A należały do wyjątkowo dużo czytających.
Doskonale rozumieliśmy oburzenie profesorek, bo taki smarkacz może być bardzo dokuczliwy, zwłaszcza gdy się upiera przy swoim i obniża autorytet pedagoga wobec całej klasy.
Jednocześnie nie chcieliśmy całkowicie jej tego zakazać, zwłaszcza motywując zakaz nakłaniając dziewczynkę do oportunizmu. Tłumaczyliśmy więc, że nie należy tego robić bez przerwy i do tego arogancko.
Szkoła na szczęście nie trwa zbyt długo i udało się ją mimo tych przeszkód ukończyć.
Po maturze okazało się, że poprawna wymowa to nie był tylko „konik” uczennicy. Poszła ona bowiem na studia logopedyczne prowadzone wspólnie przez Uniwersytet Medyczny i Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Od tej pory to i my musimy uważać na swój sposób mówienia. Ale nie martwimy się o przyszłość wnuczki. Będzie miała dużo zajęć. Jesteśmy tego pewni, słuchając wystąpień polityków, którzy robiom i mówiom, a także dziennikarzy radiowych, którzy dla odmiany gadajo i śpiewajo.
Tyle tylko, że studentkę najbardziej pasjonuje praca z dziećmi mającymi wrodzone wady, jak np. jąkanie. Boimy się natomiast wspólnych wypadów do restauracji, w których przy sąsiednich stolikach można usłyszeć nie tylko, że wszystko to lypa.
Komentarze
dzień dobry ..
wnuczka z domu dobrego to w restauracji obcym ludziom nie będzie zwracała uwagi … 😉
Zgago ta kaczka pewnie pyszna ale roboty przy niej tyle, że pewnie tylko nasze babcie miały czas i cierpliwość tak gotować …
A jak jeszcze w w/w mediach robiom, mówiom, gadajo i śpiewajo za…ście (słówko jakie przechodzi im przez gardło lekko i bez żenady) to „rence opadajom, a nogy ugynajom sie. Z rozpaczy. Wtedy nawet deser nie smakuje.
Hehe, Jolinku, to samo sobie pomyślałam, że przecież chyba nikt nie będzie nieproszony zwracał uwagi obcym ludziom… 🙂
Oczywiście, że obcym nie będzie ale nam zrobi stosowny wykład i zamęczy.
Panie Piotrze,
Już miałam gratulować wnuczki, ale po ostatnim komentarzu będą to wyrazy uznania z wyrazami współczucia.
Ja z kolei dostaję szału gdy słyszę w radio piosenki w stylu: „teraz ciE znajdE, znajdE ciE”. Nie dość że nagminnie „ę” zamieniane jest na „e”, to jeszcze piosenkarka akcentuje ostatnią sylabę. O ile jest to pożądane w języku francuskim, to w polskim brzmi okropnie, wrrrr….
Nie wiem, czy bardziej mnie śmieszą, czy bardziej irytują zwroty typu:
„mam wiedzę – nie mam wiedzy w tym temacie” albo :
„moja osoba” – szczególnie hojnie „swoją osobą” szafował swego czasu p.Ziobro.
O, jeszcze pochylone „a” – wczorej, dzisiej i rusycyzm – pół godziny czasu.
„Od tej pory to i my musimy uważać na swój sposób mówienia.”
Toż to terror. 🙂
Szału dostawać jest bardzo niezdrowo. Chyba, że się migiem wysublimuje (on albo go) w Podkowińskiego 🙄
Podobnie niewiele zrobimy z pozycji trafiających nas szlagów, trzęsących choler, przeczernień i z wnętrzności innych miotaczy epitetów. Nade wszystko nikt nie uwierzy w bontony, etykiety wyniesione (cichcem), z dobrych domów. A przecież bez kryterium ałtorytetu kurturarnego nie masz ach nie masz żadnej poetyki normatywnej.
Co innego podejście uniwersyteckie, staranne wykształcenie, ciągłe poszerzanie wiedzy, nasłuch językowy. Ze studiów dało się wynieść (niczym z najlepszego domu) już ćwierć wieku temu wiedzę, że z ewolucyjnego punktu widzenia polskie samogłoski nosowe są na bardzo słabej pozycji (jeśli nie straconej): przede wszystkim – w odróżnieniu od francuskich – ich wymowa jest asynchroniczna: eeę (nosowe stęknięcie w samym końcu procesu artykulacji), po wtóre owo stęknięcie zanikło w wielu pozycjach śródwyrazowych (troszkę inaczej dla ą, niż dla ę) a jeśli coś niewygodnego zaniknie gdzieś a zwłaszcza w wielu miejscach – użytkownik (oszczędny z natury) ma tendencję wyrównywania do systemu (por. losy wyłomu, jakim była – dla niektórych wciąż jest – wyjątkowa odmiana zaimka wskazującego „ta”*).
Nie powiem, by mnie cieszyły takie uproszczenia. Jeszcze mniej niechlujstwa. Ale gdy człowiek wie od dekad, że taka kolej rzeczy – ma choć satysfakcję „wiedzenia przed innymi”. Lub – na długo przed innymi.
…Jak z każdym procesem społecznym, a proces językowy jest takowym.
_____
*odmiana przymiotnikowo-zaimkowa vesus rzeczownikowa
„E” we „wczorej”, „dzisiej” to z pewnością nie a pochylone. Jeśli cokolwiek – optowałabym za regionalizmem, który się upowszechnił-rozplenił.
Nie wiem (moja osoba nie posiada tej wiedzy), co jest gorsze, niechlujstwo, czy pretensjonalność, także w języku. Jednak chyba pretensjonalność, „aczkolwiek bynajmniej dla mojej osoby”.
Inne pospolite plagi: małżonka zamiast żona w nieoficjalnej rozmowie, pisanie zaimków osobowych Wielką Literą (Ci wszyscy ludzie), event, tylni (tylnie drzwi) i milion innych, a pewnie każdemu zgrzyta coś innego.
Kwestia wymowy (dzisiej bendem) jest najczęściej nie nie wadą aparatu mowy, a sprawą regionalną, naleciałością gwarową i jeśli nie razi na wsi, to wygłaszane z sejmowej ambony mówi wiele o mówiącym.
Lekcje emisji głosu i poprawnej wymowy łącznie z akcentacją (polska język trudna język) bardzo byłyby przydatne osobom publicznym.
Bejotko,
lada moment „małżonka” będzie obowiązkowa. Obok „niewiasty” 😉
Dla mnie wyjątkowo irytującym przejawem zaśmiecania polszczyzny są nieuzasadnione zdrobnienia. Odbieram je, jako przejaw infantylizacji języka 👿
Strach się bać, Jagodo, co za moment stanie się obowiązkowe.
Jak to, nie lubisz zdrobnionek? Toż to takie rozkoszniutko słitaśne ;p
Szczególnie w odniesionku do jedzonka 😀
Dzisiaj na śniadanko były mega bułeczki z mega pysznym domowym pasztecikiem i herbatka z soczkiem z malinek. 😀
Kpijcie sobie Panie, kpijcie do woli 😆
Ja mam swoje zdanie, w temacie zdrobnień, i się z nim zgadzam 😉
Okropne są te nowe emotikony. Zamiast roześmianej buźki wyskakuje jakaś dziwaczna szerzuja. 🙁
szczerzuja
Megawypasik Asiu! 😀
W temacie Marioli, to i moja osoba ma wiedzę… :O
…sorki, posiadła wiedzę.
Nie fcem, ale muszem Wam powiedzieć, że asystent językowy przydał by się i w redakcji „Polityki”, Zmiana pokoleniowa nie wyszła tygodnikowi na dobre.
„Ja mam swoje zdanie (…) i się z nim zgadzam” od dziś wchodzi do mojego zasobu polszczyzny. 😉 Będę tymi słowami zastępować „… i tej wersji będę się trzymać”.
Używaj, Linku 🙂
Prawa autorskie do tego powiedzenia ma moja przyjaciółka, która Ci ich z pewnością nie pożałuje. Jestem wielką zwolenniczką takiego uzasadniania własnych racji 😉
To zdanie wypowiedział złotousty Jan Tomaszewski w rozmowie z Moniką Olejnik, a brzmiało: No cóż, ja mam swoje zdanie i się z nim zgadzam, a w obecnej koalicji są ludzie, którzy mają swoje zdanie i się z nim nie zgadzają.
Wiekszosc regionalizmow mi nie przeszkadza, zupelnie, choc wymowa „tom” , „widzom” w jezyku ludzi wyksztalconych jest naprawde wciaz bardzo razaca. Podobnie „wziac”. Lubie natomiast krakowskie zmiekczenie (palatalnosc) i lekka nosowosc w slowach takich jak „sukienka”, „panienka”. Mam wielu krakowskich przyiaciol, ktorzy tak mowia, w tym moja E. Pies Biobik mowil tak od szczeniectwa, az to w sobie zwalczyl na polonistyce , ale czasami sie zapominal i zmiekczal.
Niektore regionalizmy, slowa, zwroty nie wystepujace w jezyku „wyksztalconym” sa urocze. Gdy prosta wiejska diewczyna Renata Beger powiedziala, ze ma „kurwiki w oczcach” to mnie to zachwycilo swa swiezoscia, obrazoowoscia i inwencja – nikomu nie trzeba bylo tlumaczyc co miala na mysli, wiadom bylo z miejsca. I tak z pewnoscia mowiono w jej wsi. Fajne slowo, choc za pierwszym razem zaskakuje kogos nienawyklego. Sama tak o sobie nie powiem, ale nie mam nic przeciwko mowieniu przez inych, jesli jest to autentyczne. Gdy jakis zwrot wyraza precyzyjnie to co mowiacy chcial powiedziec, to znaczy, ze zostal uzyty wlasciwie. Tak wlasnie bylo w mowie Renaty Beger, ktorej polszczyzna jest zreszta znacznie bogatsza, barwniejsza niz wielu jej politycznych kolegow. Lubie jej sluchac.
Natomiast pleniace sie w jezyku pisanym i mowionym zwroty „wyksztalciuchowate” (takie jak „w temacie”, zamiast na temat lub w sprawie) brzmia okropnie pretensjonalnie, chyba ze sie ich uzywa przekornie: „co w temacie obiadu?”. Podobnie irytujace sa „malzonki” – zawsze w odniesieniu do politykow. Zaden polityk nie ma prawa miec zony, zawsze bedzie to malzonka. Samo stare slowo mnie nie irytuje, tylko jego przypisanie do „ludzi waznych”.
Irytujace sa takze zwroty raz wysmiane, ktore staja sie jezykowa pseudozabawna sztampa: „nabylam droga kupna” i podobne. Ile tego mozna sluchac? Smieszylo za pierwszym razem, ale za sto dziewiecdziesiatym juz nie smieszy. Sztmapy sa be, swiadcza o umyslowym czy tez jeykowym lenistwie.
No i pisanie duza litera zaimnkow (On, Ona do Niej) o ludziach zyjacych, a nawet o wlasnym zyjacym mezu jest jakiums tryndem, ktory mi sie nie podoba. Ale jest coraz powszechniejszy. Lapie sie na tym, ze sama gdy pisze „o nim” zamiast „o Nim” zastanawiam sie czy ktos nie uzna tego za brak szacunku. Nie wiem czy da sie to zwalczyc. Zwalaczanie tego typu zmian zawsze sie konczy porazka.
Sama zaczelam tez ostatnio pisac duza litera nazwy {niektorych ) funkcji: Papiez, Prezydent, Krolowa a nawet z rozpedu i Dyrektor, choc gdy pracowalam w gazecie, nasza korektorka z PIWu bardzo z tym walczyla. Oczywiscie Prezes, podobnie jak Przewodniczacy Mao zawsze, ZAWSZE duza liters, bo to sa juz nie tytuly a przezwiska. A przewiska sa zawsze duza litera.
Sama mam tendencje , z ktora walcze od lat aby mowic „piniondze”. Nie wiem skad mi to przyszlo, ale niestety przyszlo i nie chce odejsc choc bardzo sie staram wymawiac to slowo poprawnie. Z rozpedu zapominam.
I jeszcze zdarza mi sie powiedziec „ynzynier” .
Zwyczaj Wielkich Liter bywa drażniący, nazywam to sobie syndromem Misia o Bardzo Małym Rozumku, Kubusia Puchatka, który dodawał ważności w ten sposób Zwykłym Rzeczom.
Piszac „wziac” mialam na mysli oczywiscie „wziasc”, ale mi przez klawiature nie przeszko…
Bejotko,
nie wiem kiedy powiedział to Tomaszewski. Moja przyjaciółka wygłaszała tę mądrość na początku lat 90. 😉
Też nie pamiętam kiedy, sądziłam, że to od Tomaszewskiego, coś mi się kołacze, że dostał, czy kandydował za to do „srebrnych ust”. Ale może coś mylę w natłoku internetowych bon motów 🙂
W Wielkopolsce wiele czasowników ludzie starsi traktują jak czasowniki zwrotne, chociaż nimi nie są. Wtedy słyszy się zwroty:
„Usiądź się” (jakb” itp można usiąść kogoś, „zjedz se?, „pomyśl se” itp.
Jutro i w niedzielę w PKiN odbędzie się Festiwal Czekolady i Słodyczy. Czy ktoś się wybiera 🙂
http://www.festiwal.exposweet.pl/
Jestem niestety nie SPOLEGLIWY do niechlujstwa bezogonkowców! 🙂
Na ten temat często DYWAGUJEMY. 🙂
tzn. bjk jak piszę do „Ciebie” i „Ty” mi odpisujesz to mam pisać z małej … bo się pogubiłam … ale ja z pisania zawsze byłam słaba … z mowy czasami też .. brak gruntownej szkoły się mi kłania .. ale pewnie już tego nie nadrobię chociaż dużo czytam i czytałam …
Oczywiscie, ze zwracajac sie w liscie bezoosredniuo do osoby , piszemy Ty duza litera bo taki jest uprzejmosciowy zwyczaj. Ponadto piszemy czesto On, Ona o niedawno zmarlych osob – zona, rodzice, dziecko lub ktos, kogo darzymy szczeglnym szacunkiem a zmarl niedawno, Np, zaraz po smierci Baranczaka moglam pisac On duza litera. Ale teraz juz raczej nie.
Ale pisac o zyjacych czlonkach rodziny (lub prezydencie, papiezu lub kimkolwiek innym) duza litera – to nie jest norma jezyka polskiego, tylko niemieckiego. Ale sie pleni niesamowicie. Nie ma w tym zadnego wielkiego grzechu poza pretensjonalnoscia.
bjt tak to Tomaszewski tak rzekł w TV … może usłyszał to gdzieś … ja czasami mówię „masz rację .. zgadzam się z tobą przez grzeczność” i cytuję kogoś tylko nie wiem kogo a robię to od lat … 😉
Jolinku, do mnie pisz, jak Ci wygodnie 🙂
Helena podjęła temat, mniej więcej napisała, co miałam na myśli, a jeszcze dodam, że zabawne bywa ” weszli Ci wszyscy ludzie”.
Ogonki to nieistotna drobnostka, nieczęsty brak ich u polskich użytkowników to pozostałość z początków internetu, a za granicą nie każdemu chce się ustawiać klawiaturę, czyta się szybko i praktycznie dla mnie nie ma znaczenia, czy diakrytyki są, czy też nie. W wyrazach wątpliwych typu laska/łaska, żeby/zęby znaczenie wynika z kontekstu albo można doprecyzować. Nie ma o co rwać szat 🙂
To ja przepraszam za niechlujstwo w moich wpisach.
elapa – pisz i nie „pękaj”
Mnie razi okropnie Jak Polacy telefonuja „z tej strony” i chodza nie tylko „na pieszo” Ale tez „na prosto”
Elapa, jolinku, my tu tymczasem przynajmniej tylko przerzucamy sie myslami o wspolczesnej polszczyznie i nikogo nie staramy sie wdeptac w ziemie czy upokorzyc. Nie oceniamy niczyjego poziomu jezykowego. Spocznij!
To rzeczywiście ciekawe,że irytują nas różne rzeczy w języku mówionym,czy pisanym,
a inne jesteśmy w stanie jakoś tolerować.
Mnie bardzo denerwują ludowcy z PSL,kiedy ich partia staje się PeeZeLem.
A o UBOGACANIU,które kochają szczególnie księża w swoich kazaniach,już kiedyś wspominałam.
Ubogacanie słyszę nieraz od cywilnych osób i jest to straszne. Zastanawiam się, co ludziom każe tak mówić, czy to ma być stopień wyższy od wzbogacania? Bardziej uduchowione wzbogacenie?
Każdy ma swój własny degustibus i mój tfu, tfu, ubogacania bardzo się brzydzi, uważa to za jeden z gorszych koszmarków.
Ubogacanie pierwszy wprowadzil do jezyka prymas Glemp. A potem juz paaaaszlo. Wszystim sie spodobalo, bu brzmialp znacznie bardziej dostojnie niz „wzbogacic”.
Co pokazuje jak w odpowiednim momencie-kontekscie rzucone slowo zaczyna robic zawrotn karoere.
Pamietam jak sie zaczelo ze slowem „mohery”. Najpierw byl w GW niewielkich rozmiarow reportaz spod (Ni „z pod”!)kosciola sw, Brygody, piora mlodego dziennkarza.Czy nie nazywal sie Kacki? Poojawilo sie tam spostrzezenie, ze wiekszosc kobiet. ktpra sie pojawila pod kosciolem aby pognebic troche znanego gdanskiego pisarza Pawla Huelle miala na glowach moherowe berety. Zdanie bylo na tyle obrazowe, ze te berety natychmiast sie zapamoetywalo. Juz wtedy o tym pomyslalam jak dobrze podpatrzyl mlody czlowiek.
Potem byly „moherowe berety”, co znaczy, ze nie tylko ja na to zdanie zwrocilam uwage. Potem berety skrocily sie do samych moherow. I mamy nowe znaczenie slowa „moher”.
jak pamiętam, to Glemp powtórzył za JPII.
Byc moze za JPII. Ja to pierwszy raz uslyszalam Glempa.Jego polszczyzna byla uboga, szara i dretwa, chopc mial podobno (?) skonczona polonistyke. JPII byl lepwzy retorycznie o niebo i ukul pare pamietnych i udanych powiedzen. Uwierze, ze byl to raczej JPII, a Glemp tylko podchwycil.
A wiecie, co mnie wkurza? Od kilku lat w niektórych środowiskach pokutuje mania zapytywania samego siebie: taaak? Ktoś coś opowiada, zachwala, po każdym zdaniu: taaak? „Jeśli wybierzemy ten wariant, taaaak? to będzie najkorzystniejsze rozwiązanie, taaak?”. Najpierw sądziłam, że to lokalne, ale nie, wszędzie słychać.
Po co? Czy ktoś mi wytłumaczy, skąd to się wzięło i jaką miałoby wg taaakujących spełniać funkcję w wypowiedzi?
Mnie to kompletnie nie przeszkadza. Przecież z kontekstu i tak się rozumie co chcą przekazać. A że to marna polszczyzna? Ich wybór!
Wyrażenie zdziwienia, niedowierzania?
Na ubogacanie natknęłam się (i to kilkakrotnie) w tekście z XX lecia międzywoj. (zapisałam gdzieś namiary gdyż było to już po cyklicznie komunikowanych awersjach Internetowczyń 😉 nie mam niestety w tych dniach czasu, by poszukać). — Byłam zdziwiona, bo sądziłam, że to formacja powojenna. Ale przecież wielebni autorzy na czymś się wychowywali – lekkie zdumienie, że może też na Witkacym, bo coś mi świta, że to u niego albo u tego od „Wspólnego pokoju” 😉 ).
Ale jeśli o popularności mowa – słowo funkcjonowało przed erą JPII – na pewno śpiewałam je jako dziecię w psalmie responsoryjnym na 3 maja („niech Bóg sprawi, byś była ubogacona w dobro/ i wywyższona na wieki” – o Maryi)… — połowa lat 70. albo tuż po, a nie było to pierwsze użycie tego śpiewnika psalmów.
Myślę, że owo nieznośne „taaak?” na końcu zdania, to po prostu kalka z angielskiego. Question tag. Sądzę, że zadomowiło się w polszczyźnie na dobre. Podobnie, jak zapożyczenia i naleciałości z innych języków.
Alicjo, nie jest to niedowierzanie, ani zdziwienie, nie mam teraz czasu szukać przykładów na yt, ale szybko znalazłam artykulik, który wyjaśnia, w czym rzecz http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,12975500,Mowienie__tak__na_koncu_zdania__Denerwuje_Cie_.html
„tak?”, „Nieprawdaż?”” itp zastąpiły dawne np „Panie Kochanku” talie sobie przerywniki. Miałam koleżankę w pracy, znakomitą księgową, która w sprawach nie – księgowych wygłaszała często takie herezje, że ręce opadały. Każde takie zdanie kończyła w trybie imperatywnym :”Taka jest prawda”. Żartowaliśmy czasem „na okoliczność”, że zgadza się, jak prawda Lidki.
Jagodo,
chyba nie z angielskiego, ja nie słyszę tutaj po każdym zdaniu owego „tak?”.
Bejotko,
przeczytałam, co pan Czesak napisał na ten temat. W Polsce się z tym nie spotkałam, albo może nie zwróciłam uwagi.
Bejotko, a ja nie mowie „taaak? „, tylko wlasnie preciewnie: „Nie?”.
Ciekawe, ze to „ubogacenie” jest wczesniejsze niz sie nam wydaje. nie?
Wspolny pokoj to bytl chyba (?) Unilowski, pierwwzy maz jednej z pan Lilpopek.
W moim regionie mówią: „no nie?”. A słyszałam też: „co nie?” 🙂
Z czasów kolejkowych: „za czym stoisz?”
I popularne u nas „ja ja” 😉
„Co nie?” było ulubionym wtrętem kuzynów gdy chcieli „połaskotać burżuja” czyli ich ojca a mojego lingwistycznego idola*. Wujek – po klasycznej i anglistyce – oczywiście wpajał to i owo, oni przynosili z podwórka różności, by podrażnić burżuja (znaczy ubogaconego w języki, frazy, wokabularze potężne… nie tylko na półkach 😀 ) a burżuj troszkę tępił, ale i bawił się dobrze… Kuzynom na elokwencji nie zbywa. Ważniejsze, że na pozytywnym podejściu do życia też nie.
Heleno, exactly, dokładnie und genau (z tym Uniłowskim) 🙂
______________
*nie mylić z Barańczakiem – dziś pierwsze urodziny jego bez niego… w dawnych czasach Wujek J. abonował „wszystko”, co wydawał Znak…
„dokładnie tak” z angielskiego a u nas zostało tylko „dokładnie” i wielu to powtarza .. może to „tak” zostało innym wielu … 😉 ..
W wojsku na wyraźny rozkaz odpowiada się regulaminowo „Tak jest”, Natomiast zabawnie brzmi dialog przełożonego z podkomendnym, kiedy rozkaz zastępowany jest przez rozbudowane polecenie. Szef peroruje, z lekka gestykuluje, czasem zawiesza głos i wtedy pada „Rozumiem”. Czasem w ciągu 5 minut rozumienie zabiera 2,5. Zawsze mnie to śmieszyło.
https://books.google.pl/books?id=ZBlbAAAAQAAJ&pg=PA9&dq=ubogaci%C4%87&hl=en&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=ubogaci%C4%87&f=false – (chyba) pierwsze „ubogacenie” datowane, jakie jest w internecie, 1817, Rocznik Towarzystwa Naukowego… są i starsze… 🙂 Nie miał więc Bóg zamiaru ubogacić Lewitów dziesięcinami…
A Cappello – w tekście tego typu to słowo nie razi, natomiast we współczesnej polszczyźnie, nawet i kościelnej, brzmi pretensjonalnie; szczególnie gdy często powtarzane.
Oczywiście, Pyro 🙂
Bo stalo sie napuszona sztampa. Dzis uzywane raczej tak bardzoej postmodernistycznie. Pies Bobik uwielbial to slowo i pare razy uzyl w utworach, bardzo je ubogacajac.
Alicjo,
przecież question tag ma taką konstrukcję:
It is a big dog. Isn’t?
Isn’t? = Taak?
Sposób zaakcentowania.
Takie są moje intuicje. Ale nie jestem specjalistką i warto by było zapytać językoznawcę 😉
Ładne fotki:
http://www.annefontaine.com/notebooks/blog/2014/10/employee-pick-anna-pierzak-of-the-francois-1er-street-flagship/
Jagodo, intuicyjnie „nieprawdaż?”
Taaak?
Ja też nie jestem specjalistką, ale isn’t = czyż nie? = nieprawdaż?
Hm. Paryż. Znowu.
Masakra w Paryżu.
Czyżby koniec Europy jaką znamy?
Nie istnieje samodzielna konstrukcja zdaniowa „isn’t?” tylko „isn’t it?”, „is it?”, „does it?” , „Will you?”. W angielskim nie istnieja rownowazniki zdan skladajace sie z samego orzeczenia, jak w polskim, (np. „Pada” „Leje”, ” „Jest!” „Znalazlam!” ) .
of course 😉
co niczego nie zmienia jeżeli chodzi o wpływ jednego języka na inny, ale o tym to najlepiej językoznawcy
Heleno,
chodzi o zakończenie zdania słowem „isn’t”, a nie równoważnik zdania. Stan pogotowia we Francji i zamknięte granice.
Misiu – to nie może być koniec!
Wieści straszne 🙁
Przewiduję, że partia M. Le Pen zanotuje wzrost w sondażach, a to nie jest dobra wiadomość 🙁
Alicjo, mowa jest o question tagu. A taki tag , w formie „isn’t” (czyli „is not”) nie istnieje. Koniec kropka. Istnieje „is he?”, isn’t she? am I?, will you? is it not?
Czy koniec Europy? Nie jest. Ale cgyba koniec Schengen, ktore sie absolutnie nie sprawdzilo w praktyce, o czym wiedzielismy przeciez od lat.. Czyz nie? (rownowaznik zdania)
http://www.ang.pl/gramatyka/zdanie/question-tags
This is / That is >> isn’t it?
cgyba koniec Schengen, ktore sie absolutnie nie sprawdzilo w praktyce
Punkt dla terrorystów
Oni chcą, żebyśmy właśnie tak myśleli
Uciekają przed wojną i chaosem, a niosą ze sobą wojnę i chaos. Nie wszyscy, ale i tak zbyt wielu.
Idę po zakupy, a potem upiekę keks Krystyny.
Wlasnie: isn’t IT? Musi byc „it” lub jakis inny zaimek, nie moze byc samo „isn’t?”.
Tak, terrorysci chca nas sterroryzowac. Dlatego niekontrolowany przeplyw ludnosci musi sie skonczyc. Musi byc kontrola graniczna. To nie jest o ucikinierach, uchodzcach. . To jest o tych, ktorzy chca wprowadzac terror w naszyxh miastach. Ci nie maja nic wspolnego z uciekajacymi przed wojnam, glodem i ofiarami innych zagrozen. Musi byc takze, niestety. wieksza inwigilacja ze strony sluzb specjalnych, gdyz terrorysci sa czesto rodzimego chowu, urodzeni i wychowanu w krajach europejskich. Oznacza to zapewne ograniczenie naszych uswiecinych liberalnych praw obywatelskich. Gdyby poltora tysoaca ludzi wchodzacych na koncert czy tysiace na stadion przeszlo przez kontrole wnoszonych ze soba rzeczy, trerroryscu nie wneisliby ze soba karabinow maszynowych. Zawsze i w kazdej okoloicznosxi nie da sie tego zrobic, ale na masowych imprzach musi. Nie ma innej rady. Nie ma innego rozwiazania.
Nie barzo rzumiem zdania Pyry „uciekaja prze wojna i gaisen a niosa ze soba wojne i chaos?. Kto niesie, Pyro? Ucuekinierzy niosa? Uzywaj mozgu, Pyro, bo inaczej brzmisz jak ten bevwal z nowergo rzadu, ktory wczoraj udzielal wywiadu BBC i mowil, ze uchodzcy chca zyc w Hiltinach i Sheratonach zamiast obozow w Jrdanii.. Chaos i zagrozenie niosa terrorysci, nie uciekajacy przed wojna.
Heleno.
Ty tez,
I nawzajem.
🙁 smutne jest to, ze barbarzyncy trafili rowniez paru tutaj, w sam rozum, takich co klepia o koncu.
Oj smutne toto 🙁
Wielu juz dawniej probowalo zniszczyc wartosci i wolnosc europy i jestem gleboko przekonany, ze nikomu sie to nie uda.
Bylismy rano przy francuskiej ambasadzie, spotkalem takich samych jak i my. Wszyscy mieli szklane oczy 🙁
Nie ma innego wyjscia jak liberte, egalite, fraternite
Szaraku
Jeśli myslisz, że Europa będzie taka jak dawniej to grubo się mylisz. Warto abyś kupił parę książek Amina Maalofa i przeczytał ze zrozumieniem. Po przeczytaniu ma się tysiące refleksji i niestety przestaje się być optymistą. Obawiam się niestety, że w reakcji na to co dzieje się w Europie będziemy się zamykać na innych, na ich kulturę a przede wszystkim w sobie, próbujac bronić „wartości” .
Strach i bezsilność rodzi frustrację, a od niej krótka droga do nienawiści i przemocy.
Nie MisKu, ten czlowiek nie przemawia do mnie. Nie lubie tego typu argumentacji jaka on prezentuje. Moze nie zwrociles uwagi ze tam gloryfikowane sa jedynie poczynania swiata arabskiego, a to co w europie sie dzieje jest jest zlem i plesnia. A na dodatek nie znamy ichniejszej kultury i nie uczymy sie arabskiego w przeciwnosci do nich, ktorzy ucza sie europejskich jezykow. To ze ktos zyje w europie, nie oznacza jeszcze ze mysli po europejsku.
Europa musi byc bardziej stanowcza i bronic wlasnych wartosci. W tej czesci planety czas na prorokow juz dawno minal. Bezpowrotnie.
Zgoda, Misiu, pelna zgoda. Nic juz nie bedzie takie same jak nie bylo po 9/11. Strasznie wazne jest teraz zachowac umiar, solidarnosc z ofiarami – zarowno europejskimi jak i syrujskimi czy afrykanskimi i nie robic ekwilibrystyki umyslowej laczac sprawe uchodzcow w Europie z zamachami przeprowadzanymu przez Panstwo Islamskie. Uchodzcy uciekaja PRZED Panstwem Islamskim, NIE SA Panstwem Islamskim. .
Bedzie trudno, ale we shall overcome someday.
Gospodarz zadał pytanie (bez pytajnika) jak kaleczyć mowę polską. Pytanie moje, czy ktoś kalecząc, używa mózgu?
Anegdota z autopsji. Wiele lat temu, gdy syn był w szkole podstawowej, zostałem wezwany do wychowawczyni. Miała pretensje bo: „Pański syn jest liderem! On mi przeszkadza! Często jeZdem przez niego zdenerwowana! Muszę go wyrzucać za dŹwi!”
Nie poprawiałem. Spytałem o adres fryzjerki. „Bo proszę pani profesor, pani fryzura znakomicie podkreśla pani fascynującą urodę. Natychmiast ten adres przekażę żonie”
Kłopoty ustały. Od tej pory przynosił świetne stopnie z polskiego. Pani wychowawczyni była polonistką…
Cychalu – użyłeś pochlebstwa i uroku osobistego, na co pani zareagowała po babsku, prawidłowo. Ten sam męski urok w nadmiarze siany wokół przez synka, mógł doprowadzić do szału. Czy w tym kierunku też zadziałałeś?
Pyro! Skąd domniemanie jakoby syn używał uroku osobistego? Jak by on używał, to ja bym nie musiał… 🙂 On miał wtedy 9 lat!
Znalazłem coś tragikomicznego!
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19057240,urzednik-panstwowy-zyje-juz-kilkadziesiat-lat-prawie-bez-mozgu.html
Cychalu – 9 latek to sama słodycz chłopięctwa. Pamiętam, jak zdesperowany Małcużyński po wywiadówce wołał „Czy niczego dobrego Pani o moim synu nie może powiedzieć?” Na co otrzymał kartkę „Ależ mogę! Już 5 minut przed dzwonkiem jest całkowicie spakowany i wychodzi.”
http://static.fishki.pl/static/posts/96/96629/496a80d5a612ad5d81e7ab6ee74f63c6_z_tekstem.gif
😆 😆 😆 Yurek.
Pyro! 🙂 🙂 🙂
Dzień dobry.
Kulinarnie, chwalę się moim rozmarynem.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8114.JPG
Na wiosnę wyjęłam go ostrożnie, z całym korzeniowo-ziemnym kłębem i wsadziłam do ziemi. Wyrósł i rozrósł się niesamowicie, piękny kawał krzaka, z dwudziestocentymetrowego na wysokość 53cm.
Wsadziłam go w dużą, (30cm średnica) donicę na zimę i na parapet, niech zimuje, w ogródku by naszej zimy nie przeżył.
Najlepszym rozwiązaniem będzie zimny pokój na Górce.
Dwa małe rozmaryny mają pąki i będą się rozwijały lada dzień 🙂
Heleno (10:29),
chodziło mi o „isn’t it”, myślałam, że to jasne dla wszystkich, którzy znają język angielski.
Wróciliśmy z uzdrowiska,gdzie kawały tego rodzaju są bardzo popularne 🙂
Jedna z kuracjuszek romansowała radośnie z pewnym panem,aż któregoś dnia zauważyła go na ławeczce w parku z inną panią.Pyta więc z wyrzutem:
-A cóż ona ma więcej niż ja?
-Parkinsona-odpowiada filuternie ów Casanowa 😉
Kolejny apel do INFORMATYKÓW z redakcji „Polityki”:
te obecne emotikony są okropne!!!
CZY MOŻNA ZMIENIĆ JE NA ŁADNIEJSZE?
Rozmawiałam ze Sławkiem paryskim,u niego wszystko w porządku.
Szaraku
Amin Maalouf jest libańskim chrześcijaninem i nie przypominam sobie by gloryfikował islam. Pisze o nim bardzo krytycznie, jako osoba doskonale znająca arabski ma dostęp do źródeł, potrafi bardzo wnikliwie pisać o powodach islamskiej frustracji która doprowadziła narody zamieszkujące Bliski Wschód do nieustających wojen , zapaści cywilizacyjnej i kulturalnej, do dramatu humanitarnego którego skutki będziemy odczuwać przez dziesięciolecia w całej Europie i znacznej części świata.
Dzięki temu co napisał można dowiedzieć się też o grzechach i zaniedbaniach świata zachodniego. Głód ropy, chciwość i chęć dominacji przynoszą owoce .
Czy potrafimy sobie poradzić z fanatyzmem i ocalić Europę? Czas pokaże.
To nie jest jasne jesli „isn’t” ma na koncu zna zapytania:” isn’tr? „. I od parokrotnego powtrzenia takiej wlasnie formy sie zaczelo. W sumie glupstwo w obliczu powazniejszych znakow zapytania.
Nowe emoticony sa niewypowiedzianie szkaradne. Chyba nie bede ich uzywac, bo to jakies krzywe ryje..
Tak, one są idiotyczne. Też nie mam ochoty ich używać.
Męczy mnie to całe międlenie słów – stale tych samych od 20 godzin – te same obrazy, komentarze, a za nimi sensacja i strach i niezrozumienie. Bezradność rzuca się w oczy – rządów, organizacji pozarządowych i ponadrządowych. Puste gesty, puste słowa.
Widze MisKu ze zadzialala retoryka uzyta w wymienionej pozycji. Mnie ona zupelnie nie odpowiada, o czym juz wspomnialem. Faktem jest ze popelniono w tamtym rejonie ogromny blad. Ulatwiono wyjscie z feudalizmu i wejscie od razu w cywilizacje XIX i XX wieku. Bez posrednich epok, bez renesansu.
Ja nie mam najmniejszych watpliwosci ze wartosci europy pozostana niezmienione, mimo ze nie latwo jest wspolzyc z wieloma jej czlonkami.
A ja slyszalam dzis wiele wspanialych, madrych i szlachetnuch slow, slow podnoszacych na duchu nas wszystkich, slowa pociechy. Zarowno z Paryza jak i z Londynu. I z wielu innych stolic Europy.
Moje miasto jest cale spowite swiatlem w tricolorze – mosty, budynki. Na placu Trafalgar zebral sie ogromny tlum ludzi. Co chwila spiewaja Maryslianke i skanduja Vive la France, ustawiaja swieczki i skladaja kwiaty. Nie ma wsrod nich nienawisci, jest smutek, nie ma strachu, jest determinacja, ze nie damy sie zastraszyc. Tak sie zachowywal Londyn takze gdy 7 lipca 2007 roku doszlo tu do skoordynowanych atakow terrorystcznych, tak sie zachowywalo gdy zamachow bombowych dokonywali terrorysci irlandzcy. Jestesmy tu nawykli.
Niestety podle, haniebne slowa dwoch polskich ministrow in spe tez zostaly uslyszane w Londynie. Ale o nich nie chce mowic.
http://fakty.interia.pl/raporty/raport-zamachy-w-paryzu/newsy/news-polak-w-paryzu-ambasada-odmowila-nam-pomocy,nId,1922342#pst98897883
@Yurek – no bo chcieli sie wepchnac do ambasady RP poza godzinami urzedowania! Przeciez na drzwiach JEST napisane, kiedy ambasada przyjmuje petentow.
Pamietam jak w hotelu w nadmorskiej miejscowosci Brighton, gdzie odbywala sie wlasnie doroczna konwencja Partii Koserwatywnej wybuchla noca potezna bomba, podlozona prze irlandzkich katolikow z terrorystycznej organizacji IRA. Kierownik malego lokalnego Marksa i Spencera obudzony w srodku nocy wyciem syren, wlaczyl radio i dowiedzial sie, ze caly hotel zostal ewakuowany. ze sa zabici i wielu rannych, ze ludzi wybiegli z hotelu na ulice w nocnych koszulach i pizamach, boso. Najpierw obudzil wszystkich pracownikow Marksa i Spencera, kazac im natychmiast stawic sie w sklepie. A nastepnie wszyscy pojechli pod hotel z bielizna, ubraniami, butami, zimnymi pieczonymi kurczakami, kanapkami i napojami. Byli na miejscu w ciagu pol godziny od wybuchu bomby- miateczko jest male. Kierownik nie dzwonil do Centrali o pozwolenie, autoryzacje wydatkow i co tam jeszcze. Uznal, ze nie ma czasu, trzeba pomoc jak najszybciej. . Wiem, ze nie byl wychowany w PRLu , wiec zadzialal normalny ludzki odruch. Sklepowi to tez z pewnoscia nie zaszkodzilo wizerunkowo.
Tyle lat minelo od czasu tej bombyw Brighton, ale ja to Marksowi i Spencerowi pamietm. Ten normalny ludzki odruch aby pospieszyc z pomoca.
Listopadowe Busko Zdrój i okolice:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6217276951292173809
W TOK FM nasz Gospodarz opowiada w tej chwili o przyprawach.
Dzięki, Danuśko. Nigdy tam nie byłam, a szkoda. I na talerzach też smakowicie, chociaż ja jestem bardzo umiarkowanym konsumentem marchewki.
W temacie ‚isn’t it’ mam posiadam taką wiedzę: znaczenie wypowiedzi zależy od intonacji. Wypowiedź może nieść treść taką jak pierwsza część zdania (wtedy zakończenie znaczy ‚nieprawdaż’), może też być pytaniem (o treści takiej jak pierwsza część zadania).
Mnie drażni także coraz większa ilość mówców (w radiowej Trójce) z logopedycznym odchyleniem. Bodajże dwu redaktorów Trojki ma tę przypadłość, tyle mogę znieść. Ale ‚co i raz’ pojawia się kolejny rozmówca z jakimś RRR albo czymś podobnym, to naprawdę bardzo nieprzyjazne słuchaczowi. Tamże eksperci akademicko utytułowani co chwila kończą zdanie słowem ‚tak’, msz takim osobom to nie uchodzi.
dzień dobry …
Danuśka byłam ostatnio tam 12 lat temu i może na wiosnę się wybiorę w podróż sentymentalną ..
Danusiu, dzięki za podróż do Buska. Dużo dobrego słyszałam o tym miejscu od siostry.
Pyro (wczoraj 21:10), podzielam Twoja opinie. Zbieramy co zasialiśmy, niestety.
Mam nadzieje, ze pozostały we mnie ” normalne ludzkie odruchy” choć urodziłam sie, wychowałam i wykształciłam w PRL. Uogólnienia rzadko sie sprawdzają.
Uzdrowiskowa część Buska jest naprawdę bardzo ładna,chociaż straszą jeszcze relikty minionej epoki,takie jak sanatorium”Włókniarz”.Widać,że sporo zainwestowano w ulice,ścieżki,powiększany jest park zdrojowy,odnowiono fasady wielu budynków.
Natomiast samo miasto sprawia wrażenie dosyć chaotyczne,podobnie jest zresztą w Pińczowie.Szydłów absolutnie nie potrafi wykorzystać swojego atutu w postaci pięknych murów obronnych.Miasteczko jest zaniedbane,byle jakie,a rynek wręcz paskudny.
Szkoda,bo oprócz murów z racji,których mienią się polskim Carcassonne(oj,naprawdę o wiele na wyrost) są też stolicą polskiej śliwki i organizują co roku jej święto.
Teraz,kiedy wiem,jak to miasto wygląda nie mam ochoty przyjeżdżać tam na te obchody.
Wracając do języka, drażni mnie nadużywanie elementów metatekstowych ( służących do skomentowania własnej wypowiedzi), na czele ich stoi ostatnio ponad miarę wszelką rozplenione „tak naprawdę”. Przed chwilą w ciągu dwóch minut słyszałam komentarze na temat paryskiej tragedii: tak naprawdę tam zginęli niewinni ludzie. Tak naprawdę to świadczy o bezradności władzy. Tak naprawdę, to może być każdy z nas (ofiarą zamachu).
Sztuka pięknego i logicznego wywodu, była kwalifikacją podstawową polityków rzy,skich. Potem sztukę tę uznano za nieodzownie związaną z oracją kaznodziejską i prawniczą. Sądząc po publicznych wypowiedziach obydwu specjalności, zaniechano nauki tej sztuki. Co prawda wydział prawa UAM corocznie organizuje konkursy krasomówcze dla studentów (jednym ze zwycięzców sprzed lat był R.Giertych) ale jest to zajęcie nadobowiązkowe, w ramach koła naukowego.
Alino, Pyro, taka jest „logika” mediów masowych, niestety 🙁
Ojcem tak zwanego państwa islamskiego jest G.W.Busch, który okłamując własnych obywateli i opinię międzynarodową, wysłał żołnierzy na wojnę w Iraku. Na spalonej ziemi, powstało „państwo islamskie”, które właśnie składa Europie wojenną rewizytę.
Jak powiedział Napoleon, do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze.
Największą pralnią brudnych pieniędzy w Europie jest Londyńskie City (źródło: dokumentalny film kanadyjski „Konie trojańskie Putina”).
Rolę użytecznego idioty odgrywa, warcholący w UE, D. Cameron.
Pyro-też nie jestem fanką gotowanej marchewki,ale była w zestawie 🙁
Na Św.Marcina było przygotowane dla gości specjalne menu:zupa z czerwonej soczewicy
(bardzo smaczna) oraz gęś jak na moim zdjęciu.Do picia restauracja proponowała znakomite wino z czarnej porzeczki od jakiegoś lokalnego wytwórcy.
Wracając do języka, mnie jeszcze drażni zestawienie „strasznie piękny” i „strasznie dziękuję”. Wiem, że uzus ale…
Słyszę często, szczególnie u młodych, „dokładnie”, co przypuszczam pochodzi z angielskiego ” exactly”.
Alino, mowiac o prlowskim wychowaniu myslalam o pokutujacym wciaz strachu przed podejmowaniem decyzji na wlasna reke, dycyzj. za ktore mozna oberwac po glowie od zwierzchnikow – w tym wypadku kierownika prowincjonalnego Marksa i Spencera, ktory nie ogladal sie czy poniesie konsekwence sluzbowe za darmowe rozdanie towaru ofiarim zamachu bombowego. Zapewne nie przyszlo mu to do glowy, gdyz deczyje podjal blyskawicznie. Zadecydwal odruch niesienia pomocy.
Ten strach przed podejmowaniem ryzykownych decuzji bez uzgonienia z Centala doczekal sie bogatej litratury, m. in, opisuje go Zinowiew w „Przpastnych wyzynach”. Ten strach powoduje, ze normalne ludzkie odrychy przestaja dzialac – tak jak przestaly dzialac wsrod personelu Ambasady RP w Paryzu, ktory nie wpuscil przetsraszonych i gleboko zszokowanych ludzu do swej siedziby, bo „poza godzinami urzedowania”.
Do pasji doprowadza mnie określnik „mega” i anglicyzmy tam, gdzie jest zupełnie sprawny polski odpowiednik; wszystkie te eventy, targety, trendy itp (stąd pretensje do Polityki)
A mnie się podobają tego rodzaju wzmacniacze, kojarzy mi się to z oksymoronami Karpińskiego, np. jego słynną „Pieśnią o Narodzeniu Pańskim”, znaną bardziej pod innym tytułem , czy wręcz z barokiem Morsztyna, tymi wszystkimi mrozami gorejącymi, czarnymi bielami, czy lodowymi ogniami.
Nie to, że strasznie mi się podobają ;), ale czasem dodają temperamentu wypowiedzi.
Byle z umiarem, bo wszystko dawkowane w nadmiarze staje się nieznośne.
A mnie ponad wszystko denerwuje zwrot „mam smaka”. Nawet mój korektor podkreśla na czerwono!
Pieniążki. Nie cierpię pieniążków.
http://deser.gazeta.pl/deser/13,143462,5810,zwroty-i-slowa-ktorych-uzywacie-a-nie-wiecie-jak-sie-pisza.html
Mnie tez sie podobaja, bardzo. I maja byc z umiarem, ma pani racje, bjk.
Kiedys nie mowilo sie DOKLADNIE, a raczej mowilo, ale tylko w szczegolnych sytuacjach, np. cos dokladnie zmierzyc, wyczyscic itp. Teraz mowi DOOkladnie, z silnym akcentem na O i jeszcze przeciaga. Bardzo nie lubie. Razi mnie. Dla mnie brzmi agresywnie. Moze z angielskiego, moze z niem. „genau”. Ale to „genau” wypowiadane jest o wiele ciszej i nie tak natretnie. Dookladnie mowi moja znajoma polonistka, emerytowana nauczycielka liceum, mowia znajomi prawnicy.
Latem mialam goscia z Polski, pani lat 60. Oczywiscie „dokladnie” pojawialo sie w naszej rozmowie b.czesto, czasami lapalam sie na tym, zeby juz moze nie wypowiadac zdania twierdzacego, bo zaraz uslysze „dokladnie”. I ze cos jest „na maxa”.
Wybralysmy sie w Alpy. Wjechalysmy na szczyt. Cudna pogoda, fantastyczna widocznosc, osniezone szczyty lodowcow, zielone laki,
blekitne jeziora i niebo. Kazdy sie zachwycal w swoim jezyku, ach!
Moj gosc natomiast wrzasnal: MASAKRA!!!!!
Ale coz robic. Nawet jezykoznawcy – Bralczyk i Miodek sa bardzo wyrozumiali i odnosze wrazenie, ze im sie podoba. Mlodziez zawsze mowila jakims slangiem, ale teraz tej mlodziezy sie schlebia, podlizuje, przejmuje jej jezyk. Moj maz powiedzial pare razy WOW! A corka na to: tata, tobie nie wypada, ty tak nie mow – – –
Ciekawe, jakich okreslen na ostanie straszliwe wydarzenia w Paryzu uzyja ci, ktorzy tak czesto mowia „masakra”?
Krysiade, bo mozna miec smoka, ale nie smaka. Jak nie mozna pisac bloga, dialoga, prologa. Ale to jest chyba znow – jakies nieuchronne.
Yurek – 11/12; jedna wpadka
Yurku, to chyba dla przedszkolaków 😀
„Mam smaka” to chyba nie spotykam, tylko „mam ochotę”. Może to regionalizm? Pomijając rozkoszną formę gramatyczną, którą zresztą spotykam o wiele częściej w internecie, niż w życiu.
W tym tescie od Yurka potknelam sie na pesecie. Myslalam, ze skoro slowo jest franc. to powinno byc penseta. Ale i tak jestem zadowolona, bo powtarzam niektore bledy ortograficzne cale zycie: francuski czy francuzki? W ogole czy wogole? Jakis blok umyslowy. bo zawsze sie zastaawiam i nie jestem pewna , choc juz sprawdzalam milion razy. Ale nigdy-przenigdy nie napisze co najmniej razem. Co wiekszosc ludzi robi.
Możesz powiedzieć, „małe szczypczyki o sprężystych ramionach, zakończone tępo lub ząbkami, służące do chwytania, ujmowania lub usuwania czegoś, używane w medycynie, kosmetyce, technice”
A jak Wam się podoba ” mi” na początku zdania ? Mi się nie podoba. 😉 Brzmi to okropnie, ale podobno mówią tak już nawet dyrektorzy teatrów. Poniżej fragment wywiadu z językoznawcą . Cały artykuł przeczytałam w papierowym wydaniu ” Newsweeka” i ta informacja zamieszczona była w niepublikowanej części. http://kultura.newsweek.pl/profesor-miroslaw-banko-odchodzi-z-poradni-jezykowej-pwn-wywiad,artykuly,373811,1.html
Robie prosciej, Yurku: pisze tweezers.
Ale ja bylam naprawde przekonana ze piszemy penseta.
Z „mi” na poczatku zdabiato sie chyba jeszcze nie spotkalam. Mnie chyba najbardziej razi w pismie (ludzi wyksztalcinych) „z kad”.
Danuśka,
Szydłów zwiedzałam 6-7 lat temu, ale z Twojej relacji wynika, że nic się tam nie zmieniło. Może dlatego, że jest to wieś, ale to chyba niejedyny powód. Tyle ciekawych i cennych zabytków, bo oprócz murów jest i zamek, brama miejska, kościoły i synagoga, ale widać zaniedbanie. Pamiętam, że nie było tam żadnego miejsca, gdzie można by napić się herbaty czy kawy. Kupiliśmy jakieś napoje i drożdżówki w sklepie spożywczym i zjedliśmy je, siedząc na ławce przy rynku.
A do sanatorium do Buska jeździł mój Tata. Przywoził stamtąd mnie i siostrze drobne upominki, z których do dziś pamiętam wspaniałe czechosłowackie kredki- ołówkowe, dwie warstwy- o cudownym zapachu. W moim mieście nie można było takich kupić. Tak, kredki naprawdę mogą pięknie pachnieć.
Tak, Krytstyno one miały wspaniały, taki ostry zapach.
A w mowie teraz wszyscy są „mi-sie”
Do kompletu dokładam: „weź se”, „zrób se”.
$ 50-100,
http://static1.squarespace.com/static/562ea9aae4b02fc248031b1f/t/563c2b51e4b0d902524c3e7d/1446395537881/emoji+keyboard+base+angle+half.jpg?format=1500w
„Niestety nie mam wiedzy w obszarze tego tematu” 🙂 Mi się podobają a nawet mi sie podobaja!
Klawiatura z mordkami.
X, Mordo Ty moja…! Czy nie tak brzmiał okrzyk czule – kompromitujący, w jednej z naszych partii?
Cichal, a mi sie podobaja,
https://www.youtube.com/watch?v=MDj7VfU3368
Moja ulubiona 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=8mix3gmzPa0
Yurek! Przy Dżambalaji latały marynary!
No i skończymy na pamiętnej frazie ”
„moja piękna ojczyzna – polszczyzna.”
Cichal, pały też, po koncercie. Szpaler mundurowych, kto się wychylił z chodnika na jezdnię wracał z fioletowymi plecami do domu.
Cichal (19:17),
a mi sie podobajo 😉
Być może jestem w (mylnym!) błędzie, ale „podobajo, rzucajo, robio, myślo” to regionalizm z lubelszczyzny. Znam 3 osoby z tamtych okolic (nawet z doktoratami 2 z nich!) – i oni tak majo.
Krystyno (18:04),
kiedyś czytałam wywiad z prof.Bańko. Ja akurat jestem po przeciwnej stronie, nie lubię, jak ludzie się „językiem bawią” i zapożyczają z innych języków, uważam to za niepotrzebne zaśmiecanie, szkodliwe wręcz. Jasne, że język żyje, ale to nie znaczy, żeby wszystko przyswajać, jak leci. Jestem konserwatystką.
Dadzo, wezmo, zrobio – to okolice Węgrowa.
Krystyno-zgadzamy się zatem całkowicie w temacie 😉 Szydłowa.
o, ranny ptaszek 🙂