Zagadnij co gotujemy? 24 B
Tym razem nagroda jest niezwykła. To niebywale ciekawa książka napisana przez wybitną artystkę fotografii Zofię Nasierowską. Jej wspomnienia są barwne choć okraszone czarnobiałymi fotografiami. A czyta się tę księgę (bo jest gruba jak encyklopedia) wypiekami na twarzy a czasem ze łzą w oku.
Dodatkowym walorem jest autorska dedykacja i autograf. Wprawdzie wpis ten był przeznaczony dla nas ale los zrządził ( a może artystyczny rozgardiasz podczas uroczystej promocji), że wkrótce dostaliśmy drugi egzemplarz z niemal identycznym podpisem. Postanowiliśmy więc jeden z nich podarować miłośnikom fotografii, talentu artystki i własnej młodości. Bo to książka o naszych młodych latach.
A więc hej chłopcy, dziewczęta do roboty, do roboty?
1 – Jak brzmiał żart kulinarno-polityczny, którego akcja toczyła się w barze mlecznym słynącym z pierogów?
2 – Niedawno zniknęła z horyzontu gastronomicznego a istniejąca ponad 50 lat najsłynniejsza podwarszawska restauracja rybna, której symbolem była pyszna rybka; a jaka?
3 – W której warszawskiej kawiarni przez 10 lat mieściła się siedziba słynnego kabaretu „Dudek” prowadzonego przez Edwarda Dziewońskiego?
I to już wszystko. Proszę pisać na adres internet@polityka.com.pl Czekam na prawidłowe odpowiedzi i wysyłam nagrodę!
Komentarze
dzień dobry … 🙂
http://kobieta.interia.pl/raport/dzien-kota
Kryzys, nawet prezenty przeznaczamy na nagrody. Nie chcę takiej.
Ja sie skaleczę! Siedzę od przedświtu przy kompie, listy wysyłam, aukcje sprawdzam i dopiero do mnie trafiło, ze środa dzisiaj. Ale wysłałam, liczy się uczestnictwo…
Eeee, co nagle, to po diable! Wygląda na to, że rybna restauracja działa i nawet Sylwestra organizuje, albo nie ta, albo odżyła. A może to były rybki morskie?
Dzień dobry! Trzeba chyba dzisaj trzymać za Justynę Kowalczyk! Wczoraj zdaje się zaniedbaliśmy Sikorę 😉
Jakieś siły wyższe działające w internecie zawracają moje maile z odpowiedziami na konkurs. Trudno.
U mnie w środy postanowili porządkować internet i do 8:40 znowu nie było konkursu. Trudno. Zreszta nie bardzo właściwy dowcip umiałem sobie przywołać. Restauracja rybna była bardzo lubiana przez Pana Piotra. Przed poprzednim Zjazdem jeszcze dawni właściciele przeszli na emeryturę, a nowi zostawiając w szyldzie tę sama rybę jednak nazwę nieco zmienili. I restauracja już nie była ta. Problem tylko, że nie wiem, czy mieści się ona jeszcze w pojęciu podwarszawskich. Moim zdaniem tak.
Witajcie,
Słyszałam o jednej zamkniętej restauracji rybnej pod Warszawą, ale ona działała ponad 40 lat a nie ponad 50…
A ta, o której myślałem wcale się nie zamknęła, tylko przeniosła do Gzowa. Nowi właściciele nieruchomości wypowiedzieli dzierżawę i otworzyli własną restaurację pod zbliżoną nazwą. Nie dziwota, że Pani Basi i Panu Piotrowi tam nie smakowało. Cwaniacy na ogół kiepsko gotują.
też mam problem z tą restauracją 😕 Ale pewnie juz i tak za późno!
Restauracja, o której myślałem została otwarta w maju 1967 roku, czyli rzeczywiście tylko troche ponad 40 lat temu. Informacje o sporze między gospodarzami „Pod Złotym Linem” a właścicielami „Złotego Lina” pochodza z roku 2004. Później niczego już nie znalazłem poza adresami obu restauracji. Zadziwia mnie jednak pogląd nowego właściciela nieruchomości, że, skoro kupił restauracje od starostwa, ro ma prawo do nazwy. Przecież nie kupił restauracji tylko budynek. Starostwo nie miało praw do nazwy restauracji.
Sikorze wczoraj kibicowaliśmy i wznosiliśmy toasty winem z La Manchy, ale to nie pomogło, choć wino było bardzo dobre pomimo niskiej ceny. Tempranillo + shyraz o mocy 14% okazało sie bardzo delikatne w bukiecie jak dobre bordeaux. Smak temu bukietowi, nieco korzennemu, odpowiadał. Ale trzy pudła to trzy pudła. W Kowalczyk wierze.
Stanisławie,
Ja również miałam na myśli tę restaurację 😉
Nadal nie moge przywołać najlepiej pasującego dowcipu. Ale przypominam sobie inne, mniej polityczne. Np: Potrawy serwowane w barach mlecznych to najznakomitsze specjalności polskiej kuchni, m.in. barszcz ukraiński, ruskie pierogi i fasolka po bretońsku.
Albo: bar mleczny to wykwintna restauracja, najczęściej w sercu miasta, gdzie jadają elity: nauczyciele, studenci i rentierzy.
To jednak dobrze myślałam o tej restauracji, ale pewnie niepotrzebnie podałam obecną nazwę zamiast starej. Tyle, że ryba się zgadza 🙁 .
Był dowcip o barach mlecznych (inny niż ten o pierogach) z epoki Gierka:
-Dlaczego Polska jest podobna do baru mlecznego? – Bo same śląske, ruskie i leniwe…
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,1888190.html
Ewo, domyśliłem się, że tę samą, dlatego w końcu podałem nazwę. Przecież i tak już po zawodach
Wydaje mi się, że ten dowcip było KC nie o Polsce. Ale Gospodarzowi chodzi o dowcip, którego akcja toczy się w barze mlecznym i to słynnym z pierogów (to chyba wszystkich dotyczy). Chodzi mi cos takiego po głowie z frazą „ruskie wyszły”, ale nie mogę sobie całości przypomnieć.
Bufetowa w barze pyta: ? Kto prosił ruskie? Odpowiedź: ? Nikt ich nie prosił. Sami przyszli?.
Zamiast pytajników miał być cudzysłow. Word szaleje…
Co do dowcipów nikt nie przebije Bareji z aluminiowym talerzem przykręconym na wylot do stolika i z widelcem na łańcuchu.
Ale był i taki dowcip, pasujący do mego wieku: Dama zamówiła barszcz ukraiński i pierogi z serem. Postawiła na stoliku i zdejmuje płaszcz. Chce usiąść, ale miejsce zajęte, a murzyn wcina już barszczyk. Siada obok, patrzy z ukosa, bierze talerz z pierogami i zajada. Teraz murzyn spoglada z ukosa. Murzyn kończy barszcz i wychodzi. Dama kończy pierogi i sięga po torebkę. Nie ma. Murzyn nie dośćm, że podjadł barszcz, to jeszcze torebkę ukradł. Dama wkłada płaszcz, odwraca się i widzi: na sąsiednim stoliku barszcz ukraiński, pierogi i jej torebka.
Tak, Ewo. To chyba ten dowcip, o którym myślałem. Przyszły, wyszły, nie ten stolik.
– Kto prosił ruskie?
– Nikt. Same przyszli.
W tej wersji jest cała finezja i dowcip.
Bo takie są najlepsze – krótkie acz treściwe.
dccd – w sam raz na poranek, kiedy moja intelygencja ma jeszcze wolne.
Dziędobry na rubieży. Nie pada, ale na pewno będzie, bo chmury śniegowe bardzo.
Złożyłam kotu życzenia, ale nie było to dobrze widziane przez moje psy.
Wszystkiego najlepszego!
Było raczej w wersji „warsiawskiej”:
– Kto życzył ruskie?
– Nikt nie życzył, sami przyszli.
Była jeszcze wersja z „same przyszły” zamiast „sami przyszli”. Mówiło się w pewnych środowiskach „Ruskie przyszły”.
Życzenia dla znajomych kotów przesłane.
Ciekawe,czy będzie jakaś kocia impreza ?
A jeśli tak,to czy podadzą jedynie whiskas ?
Dla pokrzepienia serc przesyłam zdjęcie mojego bukietu
mimozy,który przywieziony z ostatniej podróży poprawia
nam nastrój w oczekiwaniu na wiosnę !
http://picasaweb.google.pl/zosiarusak/Pulpit05?authkey=Gv1sRgCJqyx_Tqhf6gxgE&feat=email#5439113731027150642
ruskie poszli. http://i93.photobucket.com/albums/l52/Tadeusz_Jankowski/TJBorneSulinowo2007_1.jpg
Quiz rozwiązany. Wszystkie odpowiedzi były w zasadzie prawidłowe. Dotyczy to zwłaszcza odpowiedzi na drugie pytanie. Ale w zasadzie, to nie to samo co – prawidłowe. Nagrodę więc otrzymuje Stanisław, którego odpowiedzi są w pełni prawidłowe i do tego najszybciej przysłane. A odpowiedzi są takie:
1 Z barowego okienka wychyla się kucharka i krzyczy: – Kto prosił ruskie? i Słyszy w odpwiedzi: – Nikt, same przyszli!
2 Restauracja Pod Złotym linem – często na blogu opisywana – kilka lat temu zmuszona została do przeniesienia się z Wierzbicy do Gzowa. Wkrótce zaś została całkiem zamknięta. W Wierzbicy jest dziś Złoty lin zupełnie innych właścicieli.
3 Kabaret Dudek egzystował w kawiarni Nowy Świat.
Gratulacje dla Stanisława. Książka Zofii Nasierowskiej (która nawiasem mówiąc nie była prezentem od Autorki lecz zwyczajnie kupiona i tylko opatrzona w autograf, tak jak i drugi egzemplarz) już w drodze.
Danuśko, tylko nie whiskas, tylko nie whiskas. Żołądki gotowane z kaszą np.
Olga Lipińska:
„…w 1978 roku. Jan Kobuszewski powiedział dowcip: ?Kto prosił ruskie? Nikt, same przyszły?
Pluszaku – żołądki mogą być, ale ugotowane,pokrojone na
kawałki,przesmażone na patelni i jeszcze ciepłe dodane
do sałaty,posypanej grzankami i polanej winegretem !
Palce lizać 🙂
Gratulacje Stanisławie!
danuśka, kot je sałatę z winegretem?
Stanisławie, maskowałes się z tym dowcipem 😀
Oh, te znaki zapytania 🙄
Moje koty same się poczęstowały kurą z rosołu wystawioną z garnkiem na balkon. Garnek był przykryty odwróconą miską 😎
Stanisławie, gratulacje!
Żabo-może są takie koty,które jedzą ???
Ale ja jem z całą pewnością, więc tylko podpowiadam
menu,gdyby jakiś kot chciał mnie dzisiaj zaprosić
na świąteczną fetę 🙂
Kot niech sobie wcina żołądki z kaszą !
Kolejne gratulacje dla Stanisława !
Stanisławie, gratulacje 🙂
Danuśko, ładne to wspomaganie oczekiwania na wiosnę!
A wszystkim świętującym dziś kotom – wszystkiego co najlepsze 🙂
Gratulacje dla dzisiejszych wygranych: Stanisława i kotów Nemo 😆
Jeżeli otwiera się komputer w środę po 10.00, to można tylko zzielenieć z zazdrości, Stanisławie! Gratulacje.
Liczę blogowe koty do dzisiejszego toastu :
– dwa tenory Nemo,
– Aurora i Szary Haneczki,
– Franciszka Alsy,
– 3 koty Dorotola
– Dzikus Żaby
reszty nie pamiętam – proszę uzupełniać listę toastową.
Uzupełniam: moje – Victor-Vincent Vredemann Mrukvens, Wąsycja Michalina Kocopotek i Kociu-Maria Półpluszon Dewsiu 🙂
w skrócie: Mrux, Mits i Mrops 😉
prosze jeszcze moich: Kacpra, Melchira, Rudolfa i Alfreda dolaczyc 🙂
pozdrawiam!
Magdalena – stoisz w kącie (kotów kara nie dotyczy)
Przypomniałam sobie jeszcze Sokratesa Jotki
Coś czuję,że lista dzisiejszych Solenizantów będzie
dosyć długa.Zatem wystarczyło jedno miauknięcie,
aby dzisiejszy toast się wyklarował.
Na zakąskę : albo ruskie albo kurze żołądki 🙂
I przypomnę dowcip,który oczywiście wszyscy znają :
Siedzi baca przed chałupą i pierze w misce kota. Przechodzi
turysta i słysząc straszne piski próbuje zaprotestować:
– Baco, co robicie ?
– Ano kota se piere – rzecze baca.
– Ale baco, kotów się nie pierze !
– Piere sie piere.
Nie przekonawszy bacy, turysta wybrał się w dalszą drogę. Kiedy wracał po kilku godzinach zobaczył bacę i leżącego obok zdechłego kota. Pokiwał głową i mówi:
– A mówiłem, że kotów się nie pierze !
– Piere, piere, jeno nie wyzyma…
U Eski: Zadra i jeszcze kilka nieznanych mi z imienia, bo nie mają wstępu na pokoje,
Kocica – u moich dzieci (właśnie zjadła wnuczęcego chomika)
U mnie jeszcze Saturn i jego mama, niejaka Stara Trojnacka, wpadają na chrupki od czasu do czasu, a głównie polują na myszy pod wiatą
Udało się, Figi pojechał w świat.
Miałam kiedyś w Warszawie królicę, taka normalną dużą, była czarna z białymi przednimi łapkami i noskiem. Nazywała się Anastazja Selskin, moja Mama mówiła, ze to pseudonim filmowy, a tak naprawdę to się nazywa Weronka Czarniuk.
Proszę dołączyć moją Zgagę i Bandytę.
Żabo, zaczęłaś już spływać? Tutaj białe trzyma się mocno, kapie malutko 🙁
Haneczko, bez szans na spływ, w ogóle nie ubywa tego białego…
Dobre z królicą. Olga Lipińska na pewno pisze prawdę. Nie darmo Gospodarz włączył do konkursu Dudka. To dla mnie miejsce kultowe. Na bilety na Dudka podrywałem w dawnych czasach Ukochaną. Nie powiem, że to był czynnik decydujący, ale miał swoje znaczenie. Byliśmy w Warszawie w delegacji kilkudniowej – na konferencji organizowanej przez ówczesny SGPiS i z premedytacja postarałem się wczesniej o bilety na Dudka „całkiem przypadkiem” oferując jeden koleżance. Kto by sie temu oparł
7887 – dobry kod. Niestety, obowiązki wzywają. Gadu, gadu, a tu błąd w dokumencie zrobiłem. Wstyd. Teraz musze odkręcać.
Moją Kicię Bezimienną dołączyć proszę. Ona ma jakieś imię, ale ściśle tajne. Tak ściśle, że my, ludzie go nie znamy. I to już 14 lat…
Słońce!!!
Ha, moje Radyjko było wczoraj z wizytą u Inki, gdzie panem domu jest wielki kaukaz wzięty kiedyś ze schroniska – Czort (nie lubi innych psów, Radka toleruje, bo zna od szczeniaka, ale na duży dystans) a w domu są jeszcze dwa koty. Mądre koty poszły na piętro i nosów nie pokazywały, a to nasze głupiątko siedziało pod schodami i zawodziło okropnie,bo chciał koty do zabawy. Koty to jego wróg rytualny – obszczekać, pogonić, może ugryźć, jak dotąd parę razy dostał po pysku i dwa razy skończyło się interwencją weterynarza. Nic nie pomogło – jak polował na koty, tak i poluje. Głupi, że strach.
Pyro, los juz mnie wystarczajaco gleboko w kacie postawil 🙁
Magdalena czasami tak bywa ale zaglądaj i pisz bo tutaj możesz się odstresować trochę ….
Stanisławie 🙂
Pierogowy żart mojego pokolenia (poznającego meandry nowocześności już po ’89):
ruskie wyszły, zostały leniwe….
Z szybkiego „przejechania po komentarzach” wnoszę, iż jeszcze nikt z Państwa nie zacytował uwspółcześnienia… 😉 😐 😀
ja tego uwspółcześnienia nie znałem, warte poznania 🙂
a ja wróciłam z zakupów trochę przemarznięto … wydawało się, ze na dworze fajnie a tu jakiś chłodek, który pod ubranie się wciska …
kupiłam sobie 3 książki Aleksandry Marininy i „Białą Lwicę” H. Mankell … i 3 mini książki kucharskie … 🙂 …
a propos Zofii Nasierowskiej to mam takie wspomnienie ze szkoły średniej …. jedna z naszych koleżanek była bardzo zasobna w kasę z domu i kiedyś przyniosła swoje zdjęcie, które zrobiła sobie do dowodu u Pani Zofii… wyszła na nim prawie jak Kalina Jędrusik (a mało była do niej podobna) … wszystkie żeśmy jej zazdrościły bo my już zdjęcia zrobiłyśmy w zwykłym zakładzie fotograficznym a na drugie mało kogo było stać …
do listy proszę dodać te jakie czasami harcują po/w mojej skołowanej głowie. Może to je uspokoi.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
PS
czercz niech głupio nie gada – takia wygrana to coś wspaniałego i jak to dawnymi czasy mówiono – cymes. Szczęśliwy Stanisław że taka wygrana trafi do Jego rąk. Gratulacje Stanisławie.
Coś dobrego do jedzenia? 😉
Obje fotografie robione u pani Zofii nadal posiadam. Ten sam dzień, nieco inne uczesanie i jakże odmienne osoby. Jedna w typie panienki z buzią w ciup i mającą wszystko wszystkim za złe, druga wamp jakowyś ze ślipiami kocicy.
Inne ustawienie światła, inne ujęcie i wyszły dwie odmienne osóbki. I to jest sztuka.
E.
taki śpiący kod – aab3
Zatem dobranoc
Echidna
Nie mogac dospac zapytalem w nocy, czy ktos zna papierosy marki Kot i niechcacy sprowadzilem dyskusje na calkiem odmienne tory. Mnie chodzilo o inny stary unowoczesniony kawal.
„co dzis palim. Sporty czy Ekstra Mocne bez filtra. Dzisiaj palim komitety, brzmiala odpowiedz.”
Wspólczesna wersja brzmi „dzis Pali-koty”
Przepraszam za wywolanie zamieszania. Toast za koty obowiazkowo bedzie jak dozyjemy o zwyklej porze.
Pan Lulek
Panie Lulku, za papierosami marki Kot patrzyłem i nie wypatrzyłem. Święto Kota istnieje niezależnie, choć jest pewnie młodsze 😉
Na obiad będziemy się dzisiaj mintaić. Jestem ogromnie ciekawa ile tej ryby będzie, kiedy stopi się gruba tafla lodu.
Nemo – żaden z Twoich kotów nie pacnął Cię łapą za głupie poczucie humoru? Święte koty.
http://www.babylovecat.com/gallery/images/saint_black.jpg 😉
Dzisiaj rano w szkole nauczycielka zasugerowala, ze jestem niewydarzona matka bo za duzo wymagam od dziecka oni sa z dziecvka zadowoleni a z mojego powodu dziecko ma strachy, (Zabo przeciez to o pomste niebak krzyczy), juz tak jak ja popuszczam to chyba sie drugiego takiego nie znajdzie. W zwiazku z tym kupilam sobie 10 paczkow u berlinskiego Sowy i pojechalam do roboty w celach badawczo archiwalnych ale nie dojechalam bo mnie nawigator tak w maliny wpuscil, ze sie zuepelnie zgubilam, siedze wiec na antresoli w towarzystwie kotow.
Dlaczego dzisiaj toastujecie koty?
Pyro- to usmaż tego odtajanego mintaja np. w cieście
naleśnikowym. Zrobi się go jakby więcej 🙂
Dorotol – bo dzisiaj Święto Kota,o czym w pierwszych słowach
swego listu doniosła nam Jolinek.
Czy każdy kot powinien mieć jakieś hobby?
Danuśka – nie lubię w naleśnikowym ale lubię w kokosowym – robi się lekkie i rzadkie ciasto drożdżowe, zagęszcza wiorkami, macza sie w tym rybę i smaży w dosyć głębokim tłuszczu.
np żeglarstwo 😉
Pyro-podoba mi się Twój patent 🙂
Lubię smaki słodko-słone.
Żeglarstwo?
ale nie samotne 😎
Witam,
Stanislawie – gratulacje 🙂
Do kociej listy prosze dopisac: Myszke, Miciupke, Porta i dusze dzisiaj rankiem zabitego/przejechanego Pintasza.
O, Kiciu 🙁
Pintaszowi dedykuję 🙁
Nie wiem jak wygląda koci raj, ale jakiś jest (skoro jest Mleczna Droga?)
Dostałam kiedyś pod choinkę 2-tygodniową kotkę , myślałam , że to myszka biała ale okazała się być kotką sjamską. Stworzenie jest przerażająco durne, ale ponieważ uwielbiam wszystkie stworzenia a zwłaszcza psy i koty, które były u nas w domu od zaawsze, trzeba się było pogodzić z durną kotką. Dostała tylko imię stosowne do swjej małej łepetyny- Miećka.
Dzien Dobry,
Naczytalam sie w „telewizorze’ o zupie pomidorowej. Ja nie uzywam maki, moze jestem staroswiecka????
Pyro, kochanie co Ty nato?
Czekam,
Lena
Lena – mąki nie uywam i nawet kluseczki, ryż czy makaron gotuję oddzielnie, żeby mi zupy nie zamączyły; są jednak ludzie, którzy lubią nie tylko pomidorówkę, ale i bigos podprawiany mąką. Lubią i już.
Gosiu,
2-tygodniowe kocię? 😯 Któż był tak brutalny, że oderwał je od matki? 😯 Przecież to dopiero od kilku dni widzi i ledwie łazi 🙄
Pomidorową po włosku (pappa al pomodoro) robię z dodatkiem białego chleba (rozgotowuje się razem z cebulą, czosnkiem, oliwą, pomidorami i bulionem na papkę). Moje dziecko uwielbia.
Jolinku, bedzie Ci trudno oderwac sie od „Bialej lwicy”, swietnie skonstruowana fabula. Masz racje, ze zagladanie do blogu pomaga sie odstresowac ale co do wpisow, nie zawsze jest to proste. Czesto mam wrazenie, ze pisze same banaly. I pewnie tak jest! 😉
Kiedy mieszkalam na Wybrzezu Kosci Sl., mielismy przez kilka lat dwa urocze koty, siostre i brata, Pimpusia i Mruczka. Po wyjezdzie z Afryki, koty przyjechaly z nami do Francji ale nie bylismy pewni, czy sie zaadaptuja. Nie pozyly dlugo, niestety, kot zlapal jakas chorobe i nie udalo sie go uratowac a kotka wkrotce potem zginela przejechana przez samochod.
Dobry wieczór ! 😀
Jak dzień kota, to dzień kota 😆 Widzieliście już to zdjęcie ?
http://wiadomosci.wp.pl/galeria.html?gid=11991308&img=11991395&gpage=2&ticaid=19a92
😀
Pintaszowi wielkich i owocnych łowów.
Natomiast Miecka to chyba raczej zawinili hodowcy a nie kot, kot po pięciu tygodniach zabrany od matki może mieć kłopoty z adaptacja. Jeszcze nie słyszałam, ze by syjamski kot był głupawy, przepraszam ale to ludzie bywają głupi a koty raczej nie.
Kiciu jak tam sobie radzisz po zdjęciu gipsu? … przykre zdarzenie z kotkiem … 🙁
Alino już mam 4 książki przeczytane tego autora i wiem, że czeka mnie dobra lektura … wszystkie kryminały kupiłam z wydawnictaw Polityki tylko w takiej księgarni, gdzie można kupić za pół lub 1/3 ceny … już mam sporą kolekcję … 🙂 …. a życie z banałów się składa i ja wcale na to nie narzekam … bo każdy ma swoje ciekawe banały … no i banał do banału i wychodzi ciekawy blog .. 🙂
Jolinku, a moze zdradzisz adres tej taniej ksiegarni?
Juz od dawna mam podejzenie, ze narodowe danie „z krolika” w Toscani ma swe korzenie w latach 30-tych
http://www.plotek.pl/plotek/1,78648,7570708,Skandal_w_telewizji__Dali_przepis_na_potrawe_z_kota.html
Niestety ludzie dla pieniędzy zrobią wiele , oderwą nawet kociaka 2-tygodniowego od matki. Miećka nie potrafiła nawet jeszcze jeść ze spodeczka. Dzisiaj ma kłopoty z gryzieniem.
Alino księgarnia jest na ul. Koszykowej … to jest zaraz obok starej hali targowej, która teraz jest w remoncie …
http://fenomenwarszawy.blogspot.com/2009/01/hala-koszyki-hala-na-koszykach.html …
Jolinku, dziekuje i dodam pare slow na temat Mankell’a skoro go lubisz. Moze jest juz przetlumaczona na polski jego ostatnia powiesc „Les chassures italiennes”. O samotnosci, przemijaniu, milosci, odrodzeniu, przejmujacy tekst. Niepodobna do jego policyjnych intryg co tylko potwierdza jego wielki talent.
Skoro jesteśmy w kocim temacie, pozwolę sobie zacytować Jerzego Antczaka, skądinąd wielkiego miłośnika kotów:
„Doktor Dogra [Hindus] wyróżniał Felusia, gdyż: Felix, jak wszystkie czarne koty, ma rodowód z Bombaju. Mogę się z nim porozumieć w hindu. W naszej tradycji czarne koty zabierane były na pokłady statków na szczęście. W ten sposób znalazły się w Europie i na całym świecie. Czarny kot stoi najwyżej w hierarchii swojego gatunku. Jest to arystokrata. Książę. A to, że wybrał was, to wielkie wyróżnienie. Nieprawda, że człowiek znajduje kota. On wybiera ciebie!
W Indiach morderca kota, aby uzyskać przebaczenie Boga, musi złożyć na Jego ołtarzu złoto równe ciężarowi zabitego zwierzęcia. Dlatego zabijanie kotów należy tam do rzadkości. W Japonii umarły kot staje przed Buddą, a ten go pyta: Kto był dla ciebie dobry, a kto zły? I kot odpowiada. A Budda to zapamiętuje.
A w Anglii wierzą, że jeżeli uratujesz życie kotu, spotka cię dziewięć szczęśliwych lat życia. „
Historia z Nowego Swiatu w okresie glebokiej transformacji ustrojowych Na ulicy w poblizu siedziby Zarzadu Glównego Zwiazku Kynologicznego siedzi na krzeselku przed skladanym stolikiem osobiscie Mistrz Broniarek i oczywiscie sprzedaje Broniarki z wlasna dedykacja. Zatrzymalem sie przed stoiskiem i zapytalem czy Mistrz sprzedaje z dedykacja czy in blanco. Oczywiscie z dedykacja, padla odpowiedz. A jaki stan magazynowy jest dostepny. Padla liczba niezbyt wielka. Podliczylem stan kasy. Starczalo. Biore calosc do spodu. Mistrz najpierw sie ucieszyl ale potem zasmucil. Co ja bede robil caly dziem. Pora byla obiadowa wiec zaprosilem Jego do dobrej restauracji na skrzyzowaniu Nowego Swiatu i Swietokrzyskiej na pieterko przykazujac personelowi pilnowac ksiazek i umeblowania obiektujak oka w glowie. Plotkowalimy gdyz Mistrz nie odmawial. Jak ostatni idiota porozdawalem wszystkie egzemplarze. Teraz pewnie poszlyby za dobra cene jako materialne dowody zmian ustrojowych.
To tylko tak dla odswiezenia wspomnien
Pan Lulek
I tego szczęścia życzę nam wszystkim!
A ile Miecka teraz ma? Moze wyrosnie, moj jeden kot lesny znajda potrzebowal chyba trzy lata na to by stac sie pieknym, wyrosnientym i normalnie po kociemu postepujacym kotem, teraz tez mam znajde, mala Salcie i Salcia dopiero po czterech miesiacach zaczyna slyszec, ze ja sie wola, nie najada sie na zapas na przynajmniej pare lat i dopiero teraz zaczyna pomrukiwac i witac sie rano z nami skrzekiem, jeszcze nie mialknieciem
Potwierdzam – malutka chudzina jadła bez przerwy, a my z podziwem patrzyliśmy jak wielkie, domowe koty dają się odpędzić od miski, żeby chucherko mogło zjeść. Dorotol twierdził, że z czasem jej przejdzie.
Oj, nie przedstawiłam się – tu Starsza Pyra, korzystam z tego, że młodsza wybyła i to korzystam podwójnie :
1. nakolację zrobiłam sobie sałatkę rybną na wędzonej makreli (Dziecko nie lubi)
2. siedzę przy jej biurku, a po lewej mam tv i czasem spoglądam
Pyro ten starszy, rudy kot to robi jej miejsce przy misce i lize ja po glowie kiedy ona je, drugi szary wprawia ja w bojach i walkach
zagladam, zagladam, prawie codziennie, ale najczesciej wieczorem i sil oraz intelektu nie starcza, zeby cos wpisac sensownego
za to jak sobie o jedzeniu poczytam, to za jedzenie obleci 😀
U nas słońce zaświeciło, co mnie natychmiast wymiotło od roboty, pojechałam zobaczyć dużą wodę i las po drodze. Tym razem nie morze, ale Jezioro Nowowarpieńskie i Zalew. To tylko 7o km w jedną stronę. Las był bajkowy. A potem kupiłam u pani Zosi w budce na rogu w Trzebieży wędzonego łososia, wędzonego halibuta i polędwicę z łososia (bywa też z tuńczyka, ale nie dziś) i odwiedziłam przyjaciółkę oraz jej koty: Belzebuba, Mikę i Kubusia. Wszystko to dachowce łajdaczynki. Kubuś jest uroczy i prawdziwy dżentelmen. Jak mu się głaskanie nie podoba, to syczy, ale nie uszkadza człowieka. Sam się przymila i lubi jak jego pani mówi do niego „Kubuś łajdak, Kubuś drań, Kubuś kiler”. Pręży się i przewraca narcystycznie oczyskami.
Resztki halibucie bardzo im smakowały.
Felix Domesticus o ile sobie dobrze przypominam. Byl czas kiedy w domu byly cztery, kazdy o wlasnej historii. Dalillah, pseudonim Dili dokarmiala rodzine znoszac ptaki do domu. Byl oczywiscie Behemot, pseudonim Behi. Ulubienica byla Muli a na dokladke byl Kaktus. Cale terytorium wokól domu i ogródku bylo podzielone ale wspólny front jezeli pojawil sie ktos koci a juz nie daj losie obcy pies. Wtedy popedzaly mu solidarnie kota. Prawie jak u Leszka Kolakowskiego którego usiluje przeczytac.
Za wszystkie koty i ich przyjaciól wznosimy dzisiaj toast zapominajac o Popielcowej Srodzie i retorycznemu pytania co dzis gotujemy.
Pan Lulek
Jeden z najsympatyczniejszyj „kocich” dowcipów :
malutki, biały kotuś zauważył, jak jego starszy wwspółtowarzysz kwatery późnym wieczorem wymyka się z domu. Zaciekawiony pobiegł za nim
– dokąd idziesz?
– na dach.
– po co idziesz?
– rozejrzeć się.
– A co chcesz zobaczyć? Późno już i ciemno…
– Idę, może mi się uda trochę połajdaczyć.
-zabierz mnie ze sobą.
– zmarzniesz albo przestraszysz się.
– Nie, nie. Będę grzeczny.
Wlazły po drabinie na dach, przycupnęły przy kominie, starszy rozglądał się uważnie – nagle jakiś cień w krzakach bzu… Jest kotka. Skoczył na dół, pobiegł i zniknął małemu z oczu. Ten siedzi; zimno mu, łapki zaciera, przed wiatrem do komina się tuli i wreszcie mruczy :
– Jeszcze się trochę połajdaczę i wracam do domu”
Gratulacje dla Stanisława.
Osobistego kota nie mam. Ale koty lubię. Niedawno wpadł mi w ręce artykuł, chyba z jakiegoś starego Świata Nauki, o kocie, który był współautorem pracy naukowej. F.D.C.Willard. Ale tę humorystyczną sytuację znalazłam też opisaną w Wikipedii – http://pl.wikipedia.org/wiki/F.D.C._Willard
Zdrowie kotów.
I oby J.Kowalczyk była pierwsza!
Dzsiaj policzyłam kocie towarzystwo, które gremialnie zebrało się w oborze,
bo wydawało mi się, że coś tego za dużo- oczywiście oprócz mojej jedenastki zjawiły się cztery obce z kurtuazyjną wizytą.
Absolutną władczynią jest Zadra, ona jedna ma nieograniczony wstęp na pokoje .
Behemot, Mienczysław Mrauczenty, Archimedes, Syberian i Niebieski okupują strych domu i ,,Stasiowo” – pokój, który zamieszkiwała kiedyś śp. Cocia Stasia, a potem pracownik Stanisław – stąd Stasiowo
.
Rycha ,Łotr, Kaskaderka, Kłopotek i Szajba maja swoje królestwo w
oborze i tam jest punkt zborny całego towarzystw
Toast …oczywiście mlekiem !!!
Jak i tą razą zeżre to się wścieknę
Ciasto na jutrzejsze, rodzinne śniadanie gotowe. Zrobiłam sobie internetową prasówkę i znalazłam taką ciekawostkę :
http://wiadomosci.onet.pl/2129844,12,nowatorski_sposob_na_ominiecie_zakazu_palenia,item.html
I pomyśleć, że zawsze Polaków uważano za największych kombinatorów. Wygląda na to, że straciliśmy pierwsze miejsce w tej życiowej konkurencji. 😉
Może ktoś dać cynk, jak idzie (jedzie) Justynie Kowalczyk ?
Alino nie, ta książka jeszcze nie ukazała się w Polsce … „Włoskie buty” nie jest to faktycznie kryminał .. Mankell pisze dużo … nawet książki dla dzieci … my go poznaliśmy chyba najpierw jako autora kryminałów … bardzo interesujący z niego człowiek ..
Nim dzionek minie muszę jeszcze pogratulować Stanisławowi wygranej. Żadnej szansy dla takich jak ja. Niby wszystko było ostatnio, ale nie pamiętam już takich rzeczy. Trudno.
Na koci dzień chciałem koniecznie wstawić naszą Maikę do tekstu, ale jakoś mi z pikasą nie chce wyjść, więc dam sobie spokój na dziś. Pokażę kiedyś indziej. Toast całkowity, już nie ziółkami, za koty!
pepegor
właśnie biegnie … dobry start … to ćwierćfinał …
Wreszcie znalazłam informację, że pojedzie w trzecim ćwierćfinale a zaczął się dopiero pierwszy. 😀
Dziękuję Jolinku 😀 A na portalu TVN 24 piszą, że „zaczął się ćwierćfinał a Justyna pobiegnie w trzecim”.
Justyna w półfinale … dobry bieg
Bardzo lubię koty,ale jestem uczulona na ich sierść
i dlatego mam w domu psa ! Też ma futerko i można pogłaskać 🙂
Szkoda tylko,że psy nie mruczą i nie wskakują na kolana 🙁
Alino – a jak Ci się mieszkało na Wybrzeżu Kości Słoniowej ?
Długo tam byłaś ?
Alino- wpisałam „Les chaussures italiennes ” na listę zakupów
do zrobienia przy najbliższej wizycie we Francji.
Jolinku, jesteś kochana – dziękuję 😀
Danuśko, ja też nie mogę odżałować, że moja starsza jest uczulona na koty i to paskudnie, już po 15 minutach przebywania w mieszkaniu, gdzie jest kot, tak się dusi, że nawet zażyty wcześniej Zyrtec nic nie daje. 🙁
Danuśko i wszyscy w ogóle czytelnicy naszego blogu – apel.
Poszukuję korka do karafki o średnicy 2 cm (20 mm) Karafka jest b.prosta, wyrób francuski, na przemian z przeroczystego i różowego szkła. Lubię ją; niestety gdzieś w pomroce dziejów zginął od niej korek. Założyliśmy inny, mniejszy i żeby podać na stół – wystarczy, ale pozostawić alkoholu w niej nie można, bo odparuje. Może leży w czyjejś szufladzie? Najczęściej zbijają się karafki, a korki zostają. U mnie oborotno.
Zebrałam się w sobie i przemieliłam przez maszynkę do mięsa usmażone skórki pomarańczowe. W przybliżeniu było tego z 6 litrów. Zagotowałam, dodałam drugie tyle przecieru z mirabelek, rozdzieliłam po sprawiedliwości na dwa garnki, jeszcze raz zagotowałam i teraz nie wiem czy dosłodzić, czy nie trzeba. Powinno być kwaskowe, ale też prawie zgalarecieć. Poczekam aż wystygnie.
Moj syn jest uczulony na siersc kotow wiec po Pimpusiu i Mruczku juz nie goscilismy kotow w domu.
Danusko, mieszkalam tam przez ponad 7 lat, najpierw w Abidzanie, potem w Yamoussoukro (gdzie zbudowano bazylike) a ostatnie 4 lata w Kossou, tuz przy wielkiej zaporze na rzece Bandama. Na krotko po przyjezdzie do Abidzanu poznalam mojego przyszlego meza a slub bralismy w Yamoussoukro. Moze innym razem wroce jeszcze do tych wspomnien a teraz zycze Ci Danusiu i Wam wszystkim dobrej nocy.
mój zięć też jest uczulony na koty ale jak Amelka dostała śliczną kotkę to jakoś mu przeszło a ona najlepiej się czuje jak śpi w jego łóżku … 🙂
Zgago jeszcze dzisiaj mamy sporo emocji … chyba kawę czwartą wypiję … 😉
mnie też zaginął gdzieś korek od starej karafki i mimo, że kupiłam już na starociach kilka korków to żaden nie jest taki jak oryginał ..
Żabo, podpowiedziałaś mi co zrobić z kilkoma słoiczkami skórek pomarańczowych, które przez 1,5 roku już nie są w syropie, tylko w twardym cukrze. Jak nie ma dzieci, to i ciasta robię bardzo rzadko, dlatego syrop spokojnie sobie mógł się krystalizować. A główkuję już od grudnia 🙄 W grudniu jeden malutki słoiczek zużyłam do krajanki a zostało mi jeszcze z 5. Może je wrzucę do blendera a potem tę miazgę zużyję do jakiegoś kremu ? 😀
tu jakis koci blog, a swoja droga to ludziom szajba…..
http://swiat-wedlug-kota-ursusa.blog.onet.pl/2,ID328550159,DA2008-07-10,index.html
Dorotol, to ja dokończę za Ciebie: …. odbiła i to do „n” potęgi. Tylko czym tu się chwalić ?
Alicjo, mam nadzieję, że jesteś zdrowa ?
Pyro,
zapomnij z tym korkiem, nie znajdziesz. Solidnie dopasowany korek we szkle to jest indywidualna przymiarka. Te karafki, które teraz się kupuje to przysłowiowy pic. I szyjka i korek niby są przyszlifowane, ale z zupełnie innego kosza, i tak też do siebie pasują. Wódki w tym nie przetrzymasz. Jeżeli Tobie naprawdę tak na tym zależy, to musiałabyś się rozejżeć za warsztatem, gdzie wyrabiają szklanne zestawy laboratoryjne.
Pyro- my o Twoim korku do karafki nie zapomnieliśmy.
Pyrową karafkę oglądaliśmy osobiście w listopadzie.
Niestety,jak dotąd z naszych poszukiwań nici 🙁
Będziemy nadal się rozglądać.
Alino- to czekam na dalszy ciąg opowieści Twoich afrykańskich
opowieści.
Dobrze,że mamy olimpiadę. Córa ogląda,a ja mam dostęp
do komputera !
Wytoczyć z drzewa balsa
Zgago, mogę Ci wysłać przecier mirabelkowy, posiadam sporo. Taki dżem skórkowo-pomarańczowo-mirabelkowy jest bardzo dobry z kruchym ciastem. Moja siostra je go jako dżem do grzanek, zamiast oryginalnej marmolady pomarańczowej (też ma skórki), a ja zagęszczam i używam do mazurków.
Justyna w finale …:D
Pyro-widzę z tego,że nasze poszukiwania będą raczej
bezowocne 🙁
Jolinku, dzięki, bo ani w radiu, ani na portalach jeszcze tej informacji nie ma 👿
Żabo, chętnie bym skorzystała ale jak już się u Ciebie poprawią warunki. Dziękuję bardzo za tak słodko-kuszącą propozycję.
Żabo, oczywiście mam na myśli warunki pogodowe. 😀
Sądzę, że do poczty dojadę 😀
Zgago, podaj mi namiary na maila, a zacznę działać.
Od 22:52 trzymamy wszystkie rześkie kciuki za Justyny medal, dobrze ?
Żabo, jesteś niesamowita 😀 A mogę podać przez Twoją stronę Żabich Błot ?
jest medal …. hura … hura …. 😆
Do d…
Srebrny niby tez dobry.
Dziekuje.
Jolinku, jaki ???
srebrny … Justyna tu nie była 100% faworytką i cieszy to, że jej się udało …:)
a 3 zawodniczka była niesamowita … po upadku bolesnym w kalifikacjach biegła pięknie ale na męcie padła i ją wynieśli …
Na stronie jest adres mailowy, skype i GG
chlaBnę za Justynę
Żabo, już wysłałam maila 😀
Muszę dołączyć do poprzedniego wpisu.
Tak to już jest. człowiek nie jest do zaspokojenia ale, jest różnica.
Tu czekaliśmy na złoto, wreszcie i nie wyszlo.
A takie srebro Adama Małysza było np. parę tygodni temu nie do pomyślenia.
Poczekajmy, wyjdzie jeszcze
pepegor
Zgago, ja teraz zaczynam łapac oddech, stąd to mielenie skórek, bo od soboty jest panienka. W niedziele jeszcze jej pokazywałam wszystko i zmachałam się podwójnie, ale jest bystra i dzisiaj to już właściwie nic nie robiłam. Po prostu się byczyłam. Juz mi to dobrze zrobiło na kolano, zdecydowanie mniej je zauważam.
Pepegor, to pewnie dlatego, że mamy tylko 3 szanse na jakikolwiek medal. 😀
Żabo, nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że nareszcie możesz trochę dać odpocząć kościom i mięśniom. Ale widzę, że długo nie potrafisz wytrzymać „na urlopie”. 😉
Bo takie nicnierobienie jest szalenie męczące
Masz rację, tylko jak się ma dla kogo. 😉 Ja niestety należę do tych, które całe życie podporządkowały wychowaniu i wykształceniu dzieci i nadal szukam, czego by się „złapać”, żeby nicnierobienie znowu było męczące 😉
Całe szczęście, że mam jeszcze książki i mogę czytać, co mi podpowie Pyra lub p.Grzegorz z o 18:00 w TOK FM. 😀
Ide spac.
Zycze reszcie, milego wieczoru na drugiej stronie, a tu: dobrej nocy.
Ja też już pójdę do wyrka. Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy i miłych snów.
Dzień dobrywieczór Szampaństwu,
zdrowa, tylko trochę zajęta. Z absurdów mojej części świata – Do Franka 2 razy dziennie przyjeżdża pielęgniarka, rano i wieczorem, żeby mu podać jakieś tam leki. Leki pobierane z naszej apteki za moim słynnym rogiem. Rzadko jest ta sama pielęgniarka, czasami nie trafia i błądzi, ale jakoś to leci, czasami Frank się zamyka i nie słyszy dobijania się, wtedy ja lecę otworzyć. Te leki są jakieś tam… i powinny być podawane pod fachowym nadzorem. Wczoraj pielęgniarka nie dojechała wieczorem, a dzisiaj zamiast rano, dopiero około południa, bo przyjechała aż z Enterprise, jakieś 60km stąd i jeszcze śnieżyca ja po drodze przyłapała, poza tym nie zna Kingston…
Lisa zrobiła potworną awanturę w odpowiedniej instytucji – DLACZEGO nikt lokalny?! A… a bo nie było akurat nikogo, więc zlecili wolnej pielęgniarce z „pobliskiego” Enterprise. Cholery można dostać!
No i potem puszczałyśmy parę jak stare wulkany z Lisą, głównie Lisa, bo ona wszystko załatwia i stara się, a tu takie numery.
Nawet nie miałam czasu na toast za koty – wszystkim kotom mrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaauuuuuuuuu! Marzec blisko 😉
w styczniu konie
w lutym slonie
w marcu koty
w kwietniu psy
a w majuMY
😆 😆 😆
Eeee tam Zdzichu. my to cały rok…
Wiem, że obecnie młodziez jest leniwa, ale żeby tylko w maju???
Pana Lulka spytac. On już dorosły!
… tylko na pol gwizdka. ale za to w maju …
ja to jeszcze nie doroslem by o kotach gadac 😥
Jasne, że cały rok! A leniwa młodzież jak się zorientuje, to będzie po ptokach… 🙂
Cześć, Tym za kałużą! Ja dzisiaj się odmeldowuję i gaszę światło, dobranoc!
O, za Kałużą też już się wybierają do wyrka – zaniedługo zmiana warty 😉
Dobranoc!