Nie wszystkie zachcianki są do spełnienia
Przez całe lato jadłem dania kuchni polskiej. Po pierwsze, bo miałem na nie ochotę. Po drugie, bo wszystkie składniki, i to najlepszej jakości, były w zasięgu ręki.
Okoliczne targowiska, a także małe wiejskie sklepiki i miejskie markety dostarczały mi wszystkiego, o czym tylko zamarzyłem.
Co jakiś czas robiłem przerwy w tym polskim jadłospisie, by zachwycić się francuskimi serami czy hiszpańską wędliną, ale to były drobne incydenty przekąskowe. Podstawa i śniadań, i drugich śniadań (nie używam określenia lunch), a także obiadów (kolacji nie jadam, bo pora obiadowa wypada u nas zwykle między godz. 17 a 18) przez wiele miesięcy była zdecydowanie rodzima.
Zrozumiałe więc, że po tylu tygodniach nabrałem ochoty na odrobinę egzotyki.
Chwaliłem mój ukochany Pułtusk, a także i sąsiednie miasteczka – Serock, Wyszków, Różan – za doskonałe i wszechstronne zaopatrzenie w produkty spożywcze, które jeszcze przed paroma były tu nieznane, no i oczywiście niedostępne. Byłem więc przekonany, że mój apetyt na chińszczyznę zostanie łatwo zaspokojony. A nabrałem ochoty na pierożki gotowane na parze faszerowane warzywami lub krewetkami. To proste i podstawowe danie chińskie.
Objechałem więc wszystkie markety (Lidl, Biedronka, Tesco, Intermarche) i ze zdumieniem odjeżdżałem zewsząd z pustymi rękami. Na pytanie o pierożki ekspedientki robiły duże oczy i twierdziły, że nigdy o nich nie słyszały.
Mój apetyt rósł wprost proporcjonalnie do przebytych kilometrów między sklepami. Po zwiedzeniu marketów w całej okolicy wpadłem na pomysł odwiedzenia chińskiego baru. W Pułtusku – jak kiedyś pisałem – jest przecież spora grupa Chińczyków, którzy, jak byłem przekonany, bez pierożków nie mogą żyć. Ale i tu przeżyłem rozczarowanie. W uznawanym za najlepsze miejsce z chińską kuchnią barze azjatyckim przy szosie prowadzącej do Ostrołęki też pierożków won-ton nie było.
Miałem nawet kłopoty w dogadaniu się z młodą Chinką, która nie rozumiała, o co mi chodzi, gdy mówiłem, że chciałbym kupić won-ton na wynos. Na szczęście z kuchni wychynął właściciel lokalu i dobrą polszczyzną wyjaśnił mi, że moje wymarzone pierożki nie są ulubionym daniem mieszkańców Pułtuska, więc robią je w niewielkich ilościach i właśnie się skończyły. A pułtuscy Chińczycy na własne potrzeby won-ton robią sobie w domach. I wtedy to są prawdziwe smakołyki.
Ochota na won-ton wcale mi nie przeszła. Tylko musiałem odłożyć realizację w czasie. Jadę bowiem wkrótce na kilkanaście godzin do Warszawy i tam zrobię sobie zapas na resztę lata, a apetyt zaspokoję w najlepszej knajpce chińskiej w stolicy, czyli w China Town przy alei Lotników.
Komentarze
Dzień dobry.
Wczoraj padło pytanie o rydze konserwowane w maśle, robiłam je babcinym sposobem w epoce przedzamrażarkowej. Całkiem inaczej, niż Ty, Pepegorze.
Młode rydze, same ładne zdrowe kapelusze wyczyścić na sucho ostrożnie, by nie uszkodzić. W rondelku rozpuścić masło (ok. 25 dag na każdy kilogram kapeluszy), włożyć rydze, posolić, dusić wolno, aż sok, który z siebie puszczą wyparuje, a masło stanie się klarowne. Wówczas rydze odcedzić i ostudzić. Układać łyżką w słoikach tak, jak rosną, kapeluszami do góry, uciskając łyżką każdy rząd. Zalać rozpuszczonym masłem, w którym się dusiły, masło ma pokrywać rydze na 1-2 cm. Gdy masło solidnie zastygnie, zamknąć słoiki (stary kajetowy przepis zaleca zalanie parafiną powierzchni masła, nie robiłam tego) i przechowywać w suchym, chłodnym miejscu. Przepis nie zaleca pasteryzacji, ja to robiłam na tzw. wszelki wypadek. Biorąc do użycia, słoik zanurzyć w gorącej wodze, by masło się rozpuściło, całość wylać do rondla, przesmażyć i doprawić. Żadna woda w słoikach nie zbierała się, bo wyparowała wcześniej.
Obecnie, kiedy są inne możliwości, duszę posolone rydze (same młode kapelusze) w znacznie mniejszej ilości masła i w dużo krótszym czasie, przez kilka minut, potem zamrażam je ułożone w pojemnikach przeznaczonych do przechowywania żywności. Po rozmrożeniu, podsmażeniu, przyprawieniu i dodaniu na koniec odrobiny świeżego masła smakują zupełnie, jak przed chwilą zebrane. Co roku marynuję też rydze, żadne inne grzyby nie umywają się do nich w tej formie.
Smacznego!
Bejotko,
Aż mi ślinka od tego opisu pociekła 😉
Ciąg dalszy maltańskich wywczasów:
http://www.eryniawtrasie.eu/17436
dzień dobry …
szczęśliwi ci co mają rydze … 🙂 ..
bjk jak tam grzyby u was? … rosną już?….
Hehe, Ewo, na razie mam jeszcze ostatnie pudełko rydzów zeszłorocznych, był nadurodzaj i nadzieję na spóźniony wysyp tej jesieni. Starzy górale nie wykluczają, „bedzie, albo i nie bedzie”.
Pierogi z rydzami w cienkim cieście woda/mąka, falbaniaste i gotowane na parze, oto dzisiejszy pomysł na wykorzystanie tej ostatniej porcji.
Jolinku, niedawno objechałam na rowerze lasy na przestrzeni ok. 60 km, sucho, aż skrzypi, nie ma nawet muchomorów, ani czarcich kręgów z trujaczków, które zawsze bywają. Spotkani ludzie powiedzieli w tej kwestii, co napisałam wyżej.
Ale jednak zawsze bardzo cieszy mnie gonienie króliczka, więc jeśli nie go dopadnę, to też nie będzie smuty.
Ewo-z dzisiejszego odcinka najbardziej podobały mi się ośmiornice 🙂
Jako pierogo-entuzjastka śledzę pilnie wszelkie nowiny w pierogowym świecie i odwiedziłam oczywiście ursynowski bar specjalizujący się w won-tonach.Jest ich kilka w różnych punktach
miasta.W mniejszych miejscowościach zdecydowanie łatwiej zjeść ruskie z omastą niż te delikatne,azjatyckie na parze: http://totupierogi.pl/#menu
Dzień dobry. Alicja kiedyś pisała,że w ich sklepach z egzotami można kupić gotowe, pocięte ciasto na won – tony. Czasem je wykorzystywała do produkcji uszek do barszczu. Osobiście jadłam ze smakiem te z warzywami i z kurczakiem. Z królikiem nie – wydawały mi się jałowe, bez smaku. Pierogi i pierożki są chyba najpopularniejszym daniem świata – w setkach odmian i smaków, ale pracochłonne to-to.
Mnie został obiad od wczoraj – mięso z kurkami, więc mogę się poświęcić innym zajęciom. Papryki zawekowane – mam 17 słoików różnej wielkości. Wczoraj Hanczyny Pan Mąż dostarczył mi kilka słoików konfitur morelowych od Żaby i słoik marynowanej cukinii, roboty połowicy. Zapowiada się mini – zjazd na poniedziałek (Haneczka, Inka i ja) połączony z planowaniem i wstępnym rozeznaniem organizacyjnym, przyszłego zjazdu, Chcemy aplikować o ośrodek dla dzieci niesłyszących na poznańskiej Śródce – Zawadach. Budowa 200 – letnia, unikalne warunki i usytuowanie, tylko termin : musi być już po remontach, a przed powrotem wychowanków do szkoły i internatu,
ewo Twój wpis pasuje do wpisu Piotra … 🙂
Danuśka Ty jak moja córka z tymi pierogami … pojechałyśmy do Zakopanego jak miała ok. 18 lat i miałyśmy cel by posmakować w nowych i starych miejscach … i co … córka wszędzie zamawiała pierogi nawet w chińskiej restauracji…
Pyro czy haneczka robi cukinie jak paprykę? …
dziś na obiad gołąbki i młode ziemniaki z działki kolegi … i dużo koperku …
+Jolinku – oglądałam tylko przez szkło. Niezupełnie tak samo, bo widzę cebulki, gorczycę. Pewnie bliżej marynat ogórkowych. Dowiem się w poniedziałek. Cukinie malutkie – 2-3 cm średnicy, żółte, krojone na 1,5 cm m’w.
Dzień dobry 🙂
Już odpowiadam, Jolinku. Jak paprykę. Do niektórych dorzuciła kilka kawałków papryki.
Pyrciu, cebulek i gorczycy tam nie ma 🙂
haneczko dzięki … 🙂
Jolinku-a pamiętasz naszą znakomitą jagnięcinę na Montmartre?Tam nie było w karcie pierogów 😉 Kiedy są,to mocno biję się z myślami i czasem zwycięża rozsądek oraz chęć poznania nowych dań.
Kolorowego słoika z cukinią Haneczki otrzymanego w zjazdowym prezencie jeszcze się otwierałam,czekam na specjalną okazję 🙂
Danuśka, to nic złego. Przecież można mieć pasję – pierogi świata 🙂
Bardzo mi smakowały pierogi typu empanadas jedzone na śniadanie, a zakupione na ulicy koło portu w Akabie.
Małgosiu-oczywiście 😀 I spokojnie mogę jeść pierogi na śniadanie.
Francuzi też mają swoje pierożątka-ravioles z Delfinatu.Są maciupeńkie i nikt ich sam nie lepi,bo byłaby to zegarmistrzowska robota.Kupuje się gotowe w prostokątnych płatach i wrzuca tylko na 1 minutę do wrzącej wody http://www.hellopro.fr/images/produit-2/0/7/9/raviole-du-dauphine-251970.jpg Pachną wpływami kuchni włoskiej 😉
W empanadas wyspecjalizowała się kuzynka Magda,przywozi na wszystkie Zjazdy i cieszą
się ogromnym powodzeniem.
Pierożki Magdy są legendarne 😀
Pierogi, ach pierogi… 😀
A pierożków won-ton jeszcze nie miałam okazji posmakować.
https://www.youtube.com/watch?v=TX01oXE97oU
Flanka pierogowa zwiera szyki 🙂 Mam nadzieję,że za chwilę dołączy Barbara.
A jak sobie przypomnę te ostatnie pierogi zjazdowe w wydaniu Magdy i Misia to…robię się natychmiast głodna.
Pamiętam, że kiedyś chcieliśmy odwiedzić Krystynę i zjeść u niej pierogi. 🙂
Teraz czekam na relację z festiwalu.
A ja się mogę obejść bez pierogów i gołąbków, Lubię ze dwa razy do roku,
Pamiętajcież o najlepszych – obok Misiowych! – na świecie pierogach z Nowego Warpna! W tym leszczowych do rosołku i kapuściano-grzybowych – dla mnie w ilościach przemysłowych. Poza tym dziewczyny robią pierogi ze wszystkim, co znane jako nadzienie pierogowe.
Wróciłam od fryzjera piękna taka, aż oczy rwie. Bez żartów – doskonale strzygą te młode osoby. Mam za złe język, pełen zdrobnień (główka. rączki, włoski, okularki). Należna zapłata nie zmalała od tego.
Pyro-nowa fryzura w nowej kuchni,tak trzymać!
Nisiu-te pierogi z Nowego Warpna,to chyba w końcu mi się przyśnią 😉
Wycieczka na północno-zachodnie rubieże nie obędzie się bez wizyty tamże.
Nie wiem kiedy,ale na pewno!
Dzisiaj bez pierogów,letnia pogoda i letni obiad.Ziemniaki z koperkiem,sadzone i kefir.
Koperkiem dzielimy się sprawiedliwie z królikiem.On kocha koperek.
Piotrze, zgadzam sie bez zadnego ale, ze nie wszystkie zachcianki sa od razu do spelnienia. bez pracy nie ma kolaczy, jak to mawiaja starozytni gorale w bjki stronach 🙂
od czasu do czasu tez przemierzam wiele kilometrow, wprawdzie nie za szukaniem wymarzonego jedzenia lecz perfekcyjnej fali, badz dobrego wiatru, a najlepiej jak funkcjonuje jedno z drugim 🙂
niekiedy zdarza sie ze wstaje jeszcze o swicie. pedze prostymi jakis czas, a zaraz potem dosc kretymi drogami. spotykam na nich dlugousze zajace i inne dzikie przyklejone w pozycji horyzontalnej do nawierzchni. przed wschodem slonca, kiedy jest jeszcze ciemnawo korzystaja z okazji ulatwionego zeru i myszolowy, i sowopodobne ptactwo, i inne drapierzniki, i latajace, i biegajace. pol zoo mozna by tym zapelnic 🙂
w tym tygodniu mam tylko dwie mozliwosci by dotrzec do celu i zaspokoic wlasne zachcianki. albo zatrzymuje sie po wschodniej, albo po zachodniej stronie mojego ulubionego lotniska w ponad czteromilionowej metropolii. naturalnie ze nie udaje sie tam po to by odleciec w kosmos, lecz po to, by doskonalic tam, takie oto https://www.youtube.com/watch?v=as5XZ9QzUFA&feature=youtu.be esyfloresy
dlaczego wspominam o tym?
otoz z tej prostej przyczyny, ze we wczorajszym wpisie czytam o tym, ze jest woda, a w dzisiejszym, o chinczykach, 🙂 i stad moje skojarzenie 🙂
przed wejsciem na teren lotniska taklowalismy z kolega zagle. robimy to zawsze w tym samym miejscu gdzie trawa jest na ogol wysmienicie wykoszona, a laczka nie zaminowana odchodami psimi.
bylismy juz prawie gotowi do stratu na naszych maszynach 🙄 laczylismy zagle z pokladem na kolkach. przechodzila obok nas grupa mlodych ludzi. tych jest tutaj coraz wiecej, z czego osobiscie nie tylko i ja jestem bardzo zadowolony. nie ma nic piekniejszego jak obracac sie wsrod mlodych 🙂
z tej grupy wyrwal sie do nas mlody czlowiek, wygladal na chinczyka, aczkolwiek wysmienicie komunikowal w mowie goethego i dosc podnieconym glosem staral sie nam wytlumaczyc, ze tutaj nie ma zadnej wody i po jakiego diabla potrzebe sa nam te zagle.
rozumialem go doskonale, ale nie kumalem o co mu chodzi 🙄
to tyle na tyle, stad gdzie jeszcze zyje 🙂 🙄
Witam z całkiem nowego (używanego) poniemieckiego komputera. Działa jak błyskawica, ma wszystko i trochę więcej. Jeszcze trochę a wszystko w domu będzie poniemieckie albo pofrancuskie 🙂
Źaba piecze tort weselny jako prezent dla Młodej. Biały, migdałowy; wielki na dużą blachę. Każdy blat osobno, przekładany kremem migdałowym (1,5 kg migdałów). Żwby zaś wypiek nabral bieli dziewiczej, po wierzchu i z boków będzie tonął w obłokach bitej śmietany; ok 3 dni roboty.
Popełniłam pierwszy raz w życiu ciasto drożdżowe ze śliwkami. Pyyycha. Żałuję, że nie mogę Was poczęstować.
Pyro – nowa fryzura w nowej kuchni – fotkę proszę.
Dla jakiej Młodej ten tort. Czy ja coś przeoczyłam?
Krysiude, to bardzo proszę o przepis, bo planuję takie na sobotę, kupiłam już nawet drożdże 🙂
Właśnie chciałam powiedzieć, że Pyra powinna sobie strzelić „selfie” 😀
Nie da rady, Dziewczyny – musicie wierzyć na słowo. O ślubie oficjalnie nic nie wiem, o torcie mogę mówić. Cieszyć się nie ma z czego, fakty przyjmuję do wiadomości.
Żaba wiadomo,jak już piecze,czy robi konfitury to od razu hurtem i w żadnym wypadku dla byle dwóch,czy trzech osób osób.
Jeśli kiedyś będę wydawała za mąż moją Latorośl to chyba zamówię tort u Żaby 😉
Małgosiu – bardzo proszę:
– 3 1/2 szklanki mąki, – 1/2 kostki drożdży, – 3 małe jajka /w oryginale 5 żółtek/, -1 szklanka cukru, – 1 szklanka mleka, – 3/4 kostki masła. Zaczyn i pozostałe składniki włożyłam do michy robota i się wyrobiło. Po wyrośnięciu, wyłożeniu na blachę /dużą/ i udekorowaniu śliwkami piekłam 30 min w 180o. Można na wierzch posypać kruszonkę, ale ja jeszcze kruszonki nie opanowałam. Właśnie Paweł pochłania drugą porcję i aż wzdycha z zachwytu.
W temacie tortowym.
Podczas któregoś z moich (Alicja, byłaś???) na Darze płynęła tam para może czterdziestoletnich małżonków. Pan miał imieniny czy urodziny, nieważne, w każdym razie pani poszła do kucharzy z prośbą, żeby upiekli jej bądź jakie ciasto, bo chciała gości w mesie poczęstować i męża uhonorować. Poszła na dziób odebrać to ciasto i okazało się, że ci przemili ludzie upiekli jej wspaniały tort, ozdobiony tortowymi pierdułkami jak należy, z kremem, marcepanem, licho wie czym jeszcze. Wyglądał imponująco i posiadał nawet świeczkę (więc jednak urodziny).
I jak tu Daru nie kochać?
Krysiude, dziękuję, zapisałam.
Rejsów na Darze – miało być.
I jeszcze: kucharze zrobili to z czystej życzliwości i za friko.
Pamiętacie tort generalski z „Czterech pancernych”?
” A włoski to ja Panu Generalu z samej czekulady, a oni nożem w oblicze!”
Niedzielny tort (różowy) zdobiła świnka wycięta z masy marcepanowej wg wzoru babci. Tak sobie zażyczyła sobie solenizantka 🙂 . Świnkę ozdobiłam różową, posypką. Dookoła stokrotki, pod nogami świnki małe błotko z brązowej posypki. Dziewięciolatka była bardzo zadowolona. Oczywiście tort był dziełem dziadka 😀
sobie i sobie 😳
+Asiu – to starsza z panienek?
Krysiade – narobilas mi ochoty na ciasto drozdzowe ze sliwkami. Nie wiem jak w Polsce ale u nas sliwki sa w tym roku stosunkowo drogie. Cos mi sie wydaje, ze nie zrobie powidel.
Witam z drugiego poniemieckiego całkiem nowego komputera. Poprzedni był śliczny, nie za duży, ale się zawieszał. Teraz za karę stoi na podłodze. Dobrze mu tak. Nowy jest dwa razy wiekszy i wiecej majacy. Mam nadzieję, że będzie działał bez większych problemów.
Elapa – u nas śliwki po 4,- niezależnie od odmiany.
Misiu – niech Ci dobrze służy.
Dobry wieczor,
ach, sliwki, sliwki….moje ulubione. Juz niebawem koniec sezonu. Lubie te jesienne zwiastuny. A tu roznorodnosci jablkowe. To chyba najsmaczniejsze owoce. Osobiscie jak i moje dzieciaki nie przepadamy za cytrusami, ale bez jablek i sliwek nie mozna wyobrazic jesieni. Jak pisala @elapa, ze sa drogie we Francji (?) – podobnie i w Szwecji.
Pozdrawiam
PS a jutro premiera albumu Keitha Richarda „Crosseyed Heart”
oraz na kanale Netlix dokument o tym muzyku „Under the Influence”
https://www.youtube.com/watch?v=NHh24Y9LrY0
w przyszlym tygodniu Targi Ksiazki (tematyka wegierska i islandzka) m.in. staly gosc
z Polski Adam Zagajewski (ksiazka „W cudzym pieknie” w j.szw. „I andras skönhet”, przekl.Anders Bodeg?rd)
Pyro, u mnie ponad 4 a mirabelki to ponad 5 ale w euro.
Poprzedni komputer szwankował od jakiegoś czasu i w końcu padł. W sobotę ma przyjechać kolega i spróbować go ożywić .
Jak bym widział Alaina w kuchni, tylko kucharz z filmu dużo gada:
https://www.youtube.com/watch?v=MUDyAbv6fsA
śliwki po 2,40 zł … jest dużo i bardzo słodkie …
Misio – co Ty gadasz? Alain dużo sympatyczniejszy, a Francuzi dużo „mówią” rękami.
Chodziło mi o profesjonalizm w kuchni. W sympatyczności nikt Alaina nie przebije. W zaufaniu również. Nawet lisy o tym wiedzą 🙂
szarak. Kiedyśmy jeszcze ciągnęli nasze kobiety za włosy do domowych pieleszy czyli do jaskini, to Chińczycy już żeglowali, że ha! Zważ na tę nację, dobry szaraku. 🙂
Nisiu! Pierogi w Milanówku … tzn w Nowym Warpnie! Cud, miód, ultramaryna. Pamiętam. Rozumiem. Mam natomiast kłopot z paroma wyrazami używanymi przez Was nagminnie. Na ten przykład: rydze. C oż to za ustrojstwo? Do ceguj? Rydze? W zdrobnieniu – nazwisko polityczne. OK. ale RYDZE?
O radę poproszę: robię wytworne przyjątko i nie wiem, czy sery powinny być na sam koniec, po deserze (galaretkowa babka z owocami), czy przed??? Do serów też będą owocki.
Nisiu! Na koniec, choć istnieje zwyczaj żeby na początku. I co pan zrobisz?
Pyro – młodsza, starsza już ma 11 lat 🙂
Pan kucharz z filmu Misia oficjuje w Montrealu. Rzeczywiscie, duzo sobie pomaga gestami i akcent ma uroczo kanadyjski.
Alain na pewno bije go i umiejetnosciami i urokiem 🙂
Nisiu, sery podaje po glownym daniu, przed deserem.
Dzięki. Bo jednak po deserze wydawały mi się podejrzane.
Nisiu, Sprawozdawam. W Stanach (Wsch Wyb) na początku z winogronami, odważniejsi dają też gruszki. Wiem, że wg francuskiego sznytu (vide Alina) na końcu.
Cichaleczku, jako frankofilka, dam po francusku. Ukłon w stronę Włoch – z gruszkami – świeżymi i takimi kuleczkami z syropu. I jeszcze coś, co podpatrzyłam w Bistro Paris u Michela Morana: kulka sorbetu z winem musującym jako przerywnik między zupą a daniem głównym.
Chcę żeby było przecudnie, bowiem zamierzam uhonorować bardzo świeżą wdowę, moją serdeczną i mocno leciwą przyjaciółkę z redakcji, panią godną nad wyraz i w dodatku historyczkę sztuczną. Niech ma cudnie.
Przyjątko zrobię na tarasie, wśród róż. Akurat uprzejmie kwitną.
Nisiu – jak Ona – historyczka sztuczna, ale nie taka smarkata, jak Haneczka, to zadbaj o drobiazgi – o ten klosz do serów i pucharki do rozpusty sorbetowej itd.
Nisiu! Pozostawam onieśmielony. szczególnie tym po francusku…
Historyczka ma jakieś 83-4. Właśnie zamierzam się nadąć (w pozytywnym znaczeniu!) jak tylko potrafię. Najlepszy obrus, śliczne czeskie szkło, cebulowe talerze, a deser i herbata na autentycznych, nierówno wypłowiałych skorupkach China Blau. Ma być królewskie przyjęcie – jak mawiała niezrównana Hiacynta Bukiet.
Cichal, Ty źwirzu!
Sorbet podam w kieliszkach do szampana, bo będzie zalany odrobiną prosecco.
Jedyne, co może zakłócić wytworność przyjęcia, to jedzenie zupy przez panią domu. Prawa łapa mi wciąż nie chodzi jak powinna, a lewą nie umiem. Tak czy siak – rozlewam… Chyba będę udawała, że tuńczyk mnie uczula czy cuś…
Nisiu, dobrze będzie 🙂
Haneczko, musi!
Dzien dobry nad ranem. Obudzilo mi sie, spac za bardzo nie bardzo, wiec zrelacjonuje, co u nas.Przebywamy u mojego ulubionego Szwagra (mam tylko dwoch, obaj ulubieni!) w Zlotym Stoku. Jerzor szlaja sie po terenie na swoim rowerowym rolls-royce`u przez pol dnia po Kotlinie Klodzkiej i Czechach, a potem wspolne zajecia.
Wczoraj bylismy w znanej nam juz z poprzednich pobytow Trawnej, po czeskiej stronie, na obiedzie a potem w Ladku Zdroju, 32c w cieniu. Serwowano lody i wino.
Caly dzien byl dosyc zajety, bo spotykalam sie z moimi kolezankami z pracy, wspominki, wspominki itd.
Dzisiaj Jerzor robi sobie urlop od roweru (dal sobie czadu – u nas jezdzi po plaskim, a tu gory!), po poludniu robimy grilla na dzialkach ze znajomymi. Jest cudnie.
Nisiu,
oczywiscie ze bylam i pamietam, to byly 40-te urodziny pana meza, dlatego zona chciala chocby plackiem uswietnic okragla rocznice…a tu tort sie pojawil i nie tylko, nasz ulubiony Komendant tez cos zaordynowal.
Asia,
Razem z Panem Rudolfem, wlascicielem dwoch drzew sliwkowych w mojej okolicy, sprawiliscie ze mam powidel sliwkowych chyba na dwa lata. Panu Rudolfowi kupilam w podziekowaniu karton Niemieckiego piwa. Tobie, Asiu, dziekuje za dobre porady na temat robienia sliwkowych powidel.
p.s.
Poprzedniego dnia Jerzor szlajal sie rowerowo na trasie Zabkowice-Srebrna Gora, a ja polazilam po starych katach w Zabkowicach.
Przy okazji zakupilam cos do kawusi, a nawet do expresso raczej, dla dwojga.
Kawy nie pijam, ale chyba zaczne, tak piekne jest to dla dwojga 🙂
Ide dospac.
Ozzy,
Keith Richards to moj ulubiony Stone. Nadal jestem pod urokiem „Sweet Sixteen” w wykonaniu Buddy Guy i Quinn Sullivan.
Na blogu „Listy Ateisty” przeczytalam Twoj komentarz o „The Dead”. Bardzo ich lubie, ale musze przyznac, ze „Good Lovin”
https://www.youtube.com/watch?v=WB1erm6yMw4
brzmi, po wysluchaniu „Sweet Sixteen”, jak piosenka dla grzecznych studentow medycyny na pierwszej wycieczce w gory bez rodzicow. Bez tego kontekstu, bardzo lubie „Good Lovin”
Kiedy Buddy Guy i Quinn Sullivan wykonuja „Sweet Sixteen” na scenie sa potrzebni strazacy z sikawkami, aby kontrolowac pozar.
Pod video „Sweet Sixteen” na youtube ktos trafnie napisal o Quinn Sullivan, ze „I can’t even imagine the depth of the blues he’ll be playing after he has his heart ripped up a couple times.” Oznacza to, ze nie wyobrazam sobie bluesa w jego wykonaniu, kiedy jego serce bedzie zlamane kilka razy.
Ostatni „Literary Hub”, strona, ktora kiedys poleciles, pisze o George Carlin. Niezapomniany pierwszy gospodarz (host) Saturday Night Live. Mam kilka jego ksiazek i jestem wielkim zwolennikiem. Kiedy George zmarl kilka lat temu, chcialam napisac krotkie wspomnienie w „Polityce”, ale nie bylam pewna, czy ktos go zna.
Alaina wczoraj wieczorem zapewne piekły uszy 😉 ale muszę go jeszcze o to zapytać.
Razem z jednych naszych nadbużańskich sąsiadów mieli w wieczornych planach oglądanie meczu.Owszem,być może sympatyczny z niego gość,ale typowy śródziemnomorski choleryk.Natomiast,jeśli chodzi o gotowanie to talenty rozwinął dopiero w Polsce,kiedyś
to zajęcie zupełnie go nie interesowało.
hej @Orca
dzieki za pamiec; George Carlin i pozostali z SNL to klasyka – ilez to juz lat ! Obecnie wpatruje sie i wsluchuje w Amy Schumer (stund up) Comedy Central.
*
a ten harmonijkarz i wokalista JASON RICCI to klasa – „Broken Toy”
https://www.youtube.com/watch?v=T4qTX-Jd2zM
Pozdrawiam