Nie bójcie się szerszeni!
Wczoraj wieczorem wleciał do mojej sypialni szerszeń. Obaj wpadliśmy w popłoch.
Wygląda bowiem ten owad niebywale groźnie. Krążą też opowieści o śmiertelnych użądleniach szerszeni i ich niebywałej agresywności.Starałem się więc unieszkodliwić „potwora”, zanim nas zabije. On jednak wcale nie atakował, lecz starał się znaleźć wyjście i pełzał po oknie. Ryzykując więc, że mnie użądli i będę musiał gnać do Pułtuska na pogotowie, otworzyłem okno, a owad zadowolony wolną przestrzenią odleciał. Nie wymachiwałem przy tym rękami ani nie wydawałem żadnych okrzyków. Okazało się, że to właściwe zachowanie podczas takiego spotkania.
Wiedząc, że jesień to pora wyjątkowego ożywienia żądlących owadów, sięgnąłem do właściwej literatury:
Szerszeń (Vespa crabro) – ten budzący prawdziwą grozę owad jest największą żądłówką żyjącą w Europie. Okazuje się jednak, iż pomimo największego worka jadowego podczas żądlenia uwalnia średnio o 90 proc. mniej jadu aniżeli pszczoła. Ciekawostką jest też toksyczność jadu szerszenia, która jest kilkakrotnie niższa niż u pszczoły.
Jest jednak coś, co powoduje, że odwieczny strach przed tymi owadami jest uzasadniony. Otóż, jak wykazały badania, w składzie jadu szerszenia jest więcej związku chemicznego odpowiedzialnego za ból. W połączeniu z głębokością penetracji żądła mamy do czynienia z czynnikiem zdecydowanie bardziej przykrym. Kolejną ciekawostką jest fakt, iż szerszeń potrafi prysnąć jadem na odległość kilkudziesięciu centymetrów – w celu oślepienia intruza. Stąd też, przy usuwaniu gniazda szerszeni, nie wystarczy zwykła osłona głowy jak w przypadku pszczół czy os – niezbędne są okulary ochronne.
Szerszenie doskonale lokalizują umiejscowienie oczu i potrafią z precyzją „wystrzelić” jad w ich stronę, w sporej ilości. Nie wolno również zapominać o reakcjach alergicznych czy też wstrząsie anafilaktycznym, które mogą wystąpić po użądleniu. Żadnej żądłówki nie powinno się lekceważyć.
Nie znaczy to jednak, że mamy je bezmyślnie zabijać. Szerszenie są w zasadzie owadami pożytecznymi i spełniają ważną rolę w zależnościach biocenotycznych. Polują na inne owady, ograniczając ich liczebność – często szkodniki pól i lasów. Do szerszeni z całą pewnością należy mieć respekt.
Nie jest jednak wskazane wpadanie w panikę, gdy już znajdą się w naszym otoczeniu. Machanie rękami i gwałtowne reakcje z naszej strony nie tylko nie pomogą nam uniknąć użądlenia, ale wręcz sprowokują owada do reakcji obronnych. Pamiętać warto również, że żądłówki są bardzo agresywne w obrębie swojego gniazda, poza nim zachowują się o wiele spokojniej. (Artur Hampel)
Teraz jeśli nastąpi kolejne spotkanie z szerszeniem, będę znacznie spokojniejszy. A do takiej wizyty na pewno dojdzie, bo właśnie jesień jest okresem ożywienia os i szerszeni.
Komentarze
Szerszenie w odróżnieniu od os nie są agresywne. Przez kilka lat egzystowaliśmy obok siebie, bo miały wielkie gniazdo w garażu. Teraz też są niemal codziennymi gośćmi. Zawsze dziwi mnie lęk ludzi przed nieznanym, bez prób poznania obyczajów obcych. To dotyczy nie tylko zwierzaków.
dzień dobry …
ja prawie cały lipiec sobie czytałam na tarasie z szerszeniem w tle … dopiero zięć go dobił bo wpadł wpanikę, że go ugryzie a jest uczulony … w tym roku też było dużo os ale jakieś mało atakujace … i może dlatego było mało komarów …
Danuśka może ten przepis na pesto z jarmuża podpasuje rodzinie ….
http://mojakuchniamalutka.blogspot.com/2015/09/jarmuz-w-soiku-z-orzechami-woskimi.html
Z rzadka zdarza się, że szerszeń jesienią wpada do mieszkania. Powoduje to panikę, bo Młodsza jest silnie uczulona na jad owadów i użądlenie przez osę albo przez 4 malutkie meszki kończą się wizytą na ostrym dyżurze w szpitalu. Mamy jednak teorię, że te wpadające do domu, przyszły popełnić samobójstwo. To się w ogóle zdarzyło nam 3 razy. Szerszeń wpadł przez uchylone okno, narobił hałasu, mieszkańcy natychmiast wyskoczyli z pomieszczenia zamykając drzwi za sobą i niech sobie intruz radzi – wszedł, to niech wyjdzie. Za każdym razem był to wieczór i szanujące się żądłówki powinny być w gnieździe, a nie szlajać się po trzecim piętrze w bloku. Po kilku godzinach albo rano z duszą na ramieniu zaglądamy do pomieszczenia i znajdowaliśmy martwego owada. Natomiast prawdziwy atak młodzieńczej histerii wywołała nocna wizyta nietoperka. Wpadł nieboże do pokoju dziewcząt, Ania jeszcze się uczyła. Nietoperza w locie tuż przy twarzy widziała po raz pierwszy. Wrzask podniosła pod niebiosa, wpadła budzić Jarka, trzęsła się cała. Poszedł Tato, spojrzał, zawołał nas na wizję lokalną, a tam wysoko, w rogu pokoju, uczepione zasłony okiennej wisiało małe stworzonko, nie wiem czy większe od 5=7 cm. Tato włożyć rękawicę robocza, złapał rękawicę motocyklową ze sztywnym mankietem i z drabiny, delikatnie złowił gościa do tej rękawicy. Wytrzepał ją z balkonu i gość poleciał.
Do mojej sasiadki przyjechala specjalistyczna firma aby ja uwolnic od gniazda szerszeni. Pan przebral sie za kosmonaute i uwolnil sasiadke od niechcianego sasiedztwa. Zainkasowal 100 ?. Kiedys straz pozarna robila to gratis ale doszli do wniosku, ze to nie jest ich robota.
Nisiu, ser zawsze przed deserem.
Nie wiem dlaczego zamiast euro jest znak zapytania.
Elap jeśli kopiujesz tekst to niestety trzeba wpisać (poprawić) jeszcze raz znaki przestankowe i symbole.
Malgosiu, nie kopiuje, pisze bezposrednio i pewnie dlatego od czasu do czasu moj tekst wpada do czarnej dziury.
Jolinku-bardzo Ci dziękuję za ten przepis na jarmużowe pesto.Ja bardzo lubię tego rodzaju
sosy,więc zrobię przede wszystkim dla własnej przyjemności.A co do rodziny,to się zobaczy.
Osy u nas też aktywne,w czasie biesiad zjazdowych były kierowane do pułapki wypełnionej
napojem,jak się okazało,bardzo dla nich atrakcyjnym(odrobina miodu,czerwonego wina, syropu wiśniowego+woda).W tej sytuacji nam dawały spokój.
A to już nie wiem dlaczego zamieniło. Zrobię próbę $ ?
Znaczek Euro musiałam wkleić bo nie było go na klawiaturze i został zamieniony na ?
? = alt prawy + U
O, i zmieniło na pytajnik 😀
Gdy wpisywałam alt+U, w okienku ukazał się znak euro, a po wysłaniu zamienił się w pytajnik. Widać taki urok edytora blogowego.
U mnie jest w klawiaturze euro. Dolar mi nie chce wyskoczyc.
Tak, ten edytor ćwiczy cierpliwość 🙂
W naszym ogrodzie też w tym roku było dużo os, zwłaszcza w drugiej połowie sierpnia. Na szczęście nie było komarów 🙂
Orco – to nie moja zasługa, tylko Twoje zdolności i obfitość śliwek pana Rudolfa 🙂 Upiecz rogaliki drożdżowe z powidłami. Najlepsze są gorące.
? to miało być Euro, jeszcze jedna próba
Byłam w samie i w aptece; dla mnie to wyprawa. Teraz pomaleńku łapię oddech. Obiadu nie robię, bo dzisiaj jestem sama. Czekam na rozmrożenie tłustego kawałka łopatki. Długo nie miałam dla niej zastosowania, wreszcie jest – mam 5 czerwonych papryk i ta tłusta wieprzowina z dodatkiem ryżu, będzie idealnym farszem. To z kolei znaczy, że obiad sobotni i częściowo niedzielny mam z głowy. Gdyby na niedzielę nie pozostało dość papryki faszerowanej, rozmrożę jakąś polędwiczkę i usmażę sznycelki, Młodsza lubi. Najgorsze, że muszę jeszcze pójść do mięsnego, odebrać zamówione skrzydełka dla Radka. Boziu, jak mi się nie chce.
Meldunek grzybowy, bo czasem niektórzy są zainteresowani: byłam na targu, małe kilka kobiet z niewielką ilością kurek. I tyle. Zwykle o tej porze roku było zatrzęsienie prawdziwków i rydzów, a ceny szybowały ostro w dół, ja tam wolę zbierać, ale czasem zdarzało się dokupić kosz, czy dwa rydzów, tzn. zawartość wiklinowego owalnego kosza, zwanego tutaj opałką. Za to jest wysyp słodziutkich już górskich drobnych węgierek, ceny 2-3 zł/kg, orzechów laskowych, pojawiły się świeże, najlepsze, bo ze ściągalną skórką, włoskie. Chyba ostatnie miejsce w kraju, gdzie orzechy kupuje się na kopy. Pomidory są tak słodkie i pyszne, jak krajach położonych dużo dalej na południe, to wymierna i może jedyna korzyść z upałów.
? ? ? kolejna próba
Małgosiu, widocznie tu jeszcze nie ma strefy euro 🙂
Małgosiu – bardzo proszę o przypomnienie jak zrobić w piekarniku ten przetwór z trzech rodzajów owoców. Niezmiernie zachęciłam się do tego sposobu obróbki owoców po zrobieniu Twoim sposobem mirabelek. Wyszły przepyszne, prawie jak kandyzowane, no po prostu pycha.
Na mojej wschodnie flance nieśmiało pokazały się maślaki. Nawet zdrowe.
? – u mnie jest; dzieli klawisz z u
Ki diabeł ? W okienku było.
No właśnie w okienku jest, a potem tylko ?
Bjk, nie tylko Euro ale rónież Funt, czy też inne znaczki typu stopień temperatury itd
również Funt 😳
Krysiude proszę bardzo 🙂 Właśnie muszę włożyć do słoików dwa gary z tym dżemem 😉
Dżem jabłka, śliwki, gruszki
Układam w garze warstwami jabłka, śliwki, gruszki i każdą warstwę posypując cukrem. Moja wersja ma mało cukru, biorę po 2 kg każdego rodzaju owoców i zużywam ok. 1.5 kg cukru. Trzymam takie zasypane parę godzin, a potem wkładam do piekarnika 140 stopni i tak parę razy po godzinie. Przed włożeniem do słoików podgrzewam na gazie i delikatnie mieszam. Nie przypalają się, nie trzeba pilnować.
Małgoś – dzięki. Za ten patent powinnaś dostać order.
Pada 🙁
Ijest chlodno, 17c.
Rano nie padalo, przeszlismy sie do Zlotego Jaru. Potem wyprawa do Klodzka. Rzucila sie na mnie nastepna bizutka, a do tego piekny, haftowany recznie obrus. Nie oparlam sie, cos na ludowo przyda sie w mojej chalupce.
Ksiegarnie w mniejszych miastach sa dosyc ubogie i zazwyczaj oferuja wiecej zabawek dla dzieci, niz ksiazek. Nie oblowilam sie tutaj, niestety.
W Klodzku zjedlismy male co-nieco w Kuchni Domowej. Zamowilam placek po wegiersku i o malo z krzesla nie spadlam, jak zobaczylam, co mi serwuja na polmisku – 4 placki ziemniaczane z odpowiednim sosem, porcja jak dla drwala, za cale 7zl. Nie byla to jadlodajnia, tylko cos w rodzaju jadlodajni, rodzina polecila, ze tu daja zawsze znakomite jedzenie. No i prawda! Placki znakomite, tylko sos malo ostry (jak dla mnie), ale tam sie stoluje sporo starszych ludzi oraz dzieci z pobliskiej szkoly, male szkraby, wiec nie za bardzo z ta ostroscia.
Za godzine wybieramy sie na dzialki na grilla – deszcz nie przeszkadza, bo tam jest specjalne zadaszenie i stol imprezowy.
Dzien dobry,
Ale Wy wczesnie wstajecie…
Asia,
Dziekuje za pomysl z rogalikami. Na pewno sprobuje upiec.
MalgosiaW,
Za Twoj przepis robienia dzemu owocowego corocznie skladam Tobie dzieki na Thanksgiving i co roku robie dzem owocowy metoda polecana przez Ciebie. Sans sucre.
Krysiude, przypomnij mi proszę, gdzie kupujesz ocet jabłkowy i proporcje z wodą.
Haneczko, czy możesz podać w wolnej chwili swój przepis na ciasto topione, może Orca skorzysta przy pieczeniu rogalików. Jest proste i szybkie do zrobienia. 🙂
Haneczho – w moim samie jest jabłkowy w but 500 ml, kwasowość 6% i spirytusowy, 10% w but 480 ml
Asiu, bardzo chętnie, ale z domu. Nie mam w głowie 🙄
Pyro, Krysiade bardzo chwaliła ściśle określony ocet (Kaufland? Carrefour?). Nie zapisałam i uciekło.
kolega jest na Pomorzu koło Nadleśnictwa Kolbudy i mówi, że jest wielki wysyp grzybów .. bjk może za chwile będzie u Ciebie …
haneczko a do czego ten ocet ma być? …
Haneczko, oczywiście, że z domu 🙂
Haneczko – ocet jabłkowy o wdzięcznej nazwie Benita kupuję w Kauflandzie. Ma 5%. Jest jedyny ocet, który stosuję od wielu lat i jestem bardzo z niego zadowolona. Kosztuje ok. 4 zł za litr.
Haneczko – na 1 szklankę octu – 2 1/2 szklanki wody.
Do przetworów, Jolinku. Kusi mnie, żeby zrobić nim jeszcze trochę papryki.
Krysiude, dziękuję, zapisałam 🙂
Dziewczyny, cieszę się, że przepis się sprawdza 🙂
ciekawe czy grzyby też można zrobić z octem jabłkowym … mam Kaufland nowy obok domu … 😉
Asia,
Dziekuje, ze pomyslalas o przepisie na rogaliki. Przepis od Haneczki na pewno bedzie super.
Wczesniej wspomnialam cukier i przypomniala mi sie metoda zbierania trzciny cukrowej (sugarcane) na wyspie Maui na Hawajach. Z samolotu widac zielone pola trzciny cukrowej. Na miejscu mozna zwiedzac plantacje i dowiedziec sie duzo ciekawych rzeczy na temat historii plantacji i metod zbierania trzciny cukrowej. Mark Twain spedzil duzo czasu na Hawajach i opisal swoj pobyt w listach i w ksiazkach . Kiedy Kapitan Cook odkryl wyspy Hawajskie nazwal je Sandwich Islands od nazwiska sponsora wyprawy . Na szczescie ta nazwa nie utrzymala sie.
Wracajac do trzciny cukrowej:
Kiedy trzcina cukrowa dojrzeje wtedy cala plantacja jest zapalona. Ogien pali liscie na roslinie. Po spaleniu pozostaje tylko tyczka (cane). Ta tyczka jest obcinana maszynowo i przerabiana na cukier.
W sklepach US jest sprzedawany cukier z trzciny cukrowej. Jesli jest inny cukier, to takiego nie widzialam. Nie kazdy cukier jest rowny drugiemu. Niektore plantacje na Maui produkuja cukier, ktora podlega najmniejszej obrobce. Ten cukier jest jasno brazowego koloru i nazywa sie „sugar in the raw”.
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Jest to bardzo kontrowersyjna metoda, ktora zanieczyszcza srodowisko. Pod presja ekologow coraz mniej plantatorow stosuje metode palenia plantacji trzciny cukrowej.
Wczesniej wspomnialam cukier i przypomniala mi sie metoda zbierania trzciny cukrowej (sugarcane) na wyspie Maui na Hawajach. Z samolotu widac zielone plantacje trzciny cukrowej. Na miejscu mozna zwiedzac plantacje i dowiedziec sie duzo ciekawych rzeczy na temat historii plantacji i metod zbierania trzciny cukrowej. Mark Twain spedzil duzo czasu na Hawajach i opisal swoj pobyt w listach i w ksiazkach . Kiedy Kapitan Cook odkryl wyspy Hawajskie nazwal je Sandwich Islands od nazwiska sponsora wyprawy . Na szczescie ta nazwa nie utrzymala sie.
Wracajac do trzciny cukrowej:
Kiedy trzcina cukrowa dojrzeje wtedy cala plantacja jest zapalona. Ogien pali liscie na roslinie. Po spaleniu pozostaje tylko tyczka (cane). Ta tyczka jest obcinana maszynowo i przerabiana na cukier.
W sklepach US jest sprzedawany cukier z trzciny cukrowej. Jesli jest inny cukier, to takiego nie widzialam. Nie kazdy cukier jest rowny drugiemu. Niektore plantacje na Maui produkuja cukier, ktora podlega najmniejszej obrobce. Ten cukier jest jasno brazowego koloru i nazywa sie „sugar in the raw”.
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Jest to bardzo kontrowersyjna metoda, ktora zanieczyszcza srodowisko. Pod presja ekologow coraz mniej plantatorow stosuje metode palenia plantacji trzciny cukrowej.
Wczesniej wspomnialam cukier i przypomniala mi sie metoda zbierania trzciny cukrowej (sugarcane) na wyspie Maui na Hawajach. Z samolotu widac zielone plantacje trzciny cukrowej. Na miejscu mozna zwiedzac plantacje i dowiedziec sie duzo ciekawych rzeczy na temat historii plantacji i metod zbierania trzciny cukrowej. Mark Twain spedzil duzo czasu na Hawajach i opisal swoj pobyt w listach i w ksiazkach . Kiedy Kapitan Cook odkryl wyspy Hawajskie nazwal je Sandwich Islands od nazwiska sponsora wyprawy . Na szczescie ta nazwa nie utrzymala sie.
Wracajac do trzciny cukrowej:
Kiedy trzcina cukrowa dojrzeje wtedy cala plantacja jest zapalona. Ogien pali liscie na roslinie. Po spaleniu pozostaje tylko tyczka (cane). Ta tyczka jest obcinana maszynowo i przerabiana na cukier.
W sklepach US jest sprzedawany cukier z trzciny cukrowej. Jesli jest inny cukier, to takiego nie widzialam. Nie kazdy cukier jest rowny drugiemu. Niektore plantacje na Maui produkuja cukier, ktory podlega najmniejszej obrobce. Ten cukier jest jasno brazowego koloru i nazywa sie „sugar in the raw”.
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Jest to bardzo kontrowersyjna metoda, ktora zanieczyszcza srodowisko. Pod presja ekologow coraz mniej plantatorow stosuje metode palenia plantacji trzciny cukrowej.
Wczesniej wspomnialam cukier i przypomniala mi sie metoda zbierania trzciny cukrowej (sugarcane) na wyspie Maui na Hawajach. Z samolotu widac zielone plantacje trzciny cukrowej. Na miejscu mozna zwiedzac plantacje i dowiedziec sie duzo ciekawych rzeczy na temat historii plantacji i metod zbierania trzciny cukrowej. Mark Twain spedzil duzo czasu na Hawajach i opisal swoj pobyt w listach i w ksiazkach. Kiedy Kapitan Cook odkryl wyspy Hawajskie nazwal je Sandwich Islands od nazwiska sponsora wyprawy . Na szczescie ta nazwa nie utrzymala sie.
Wracajac do trzciny cukrowej:
Kiedy trzcina cukrowa dojrzeje wtedy cala plantacja jest zapalona. Ogien pali liscie na roslinie. Po spaleniu pozostaje tylko tyczka (cane). Ta tyczka jest obcinana maszynowo i przerabiana na cukier.
W sklepach US jest sprzedawany cukier z trzciny cukrowej. Jesli jest inny cukier, to takiego nie widzialam. Nie kazdy cukier jest rowny drugiemu. Niektore plantacje na Maui produkuja cukier, ktory podlega najmniejszej obrobce. Ten cukier jest jasno brazowego koloru i nazywa sie „sugar in the raw”.
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Jest to bardzo kontrowersyjna metoda, ktora zanieczyszcza srodowisko. Pod presja ekologow coraz mniej plantatorow stosuje metode palenia plantacji trzciny cukrowej.
Cos chyba sie pokrecilo na stronie poniewaz nie wiem dlaczego nie moge opublikowac komentarza. Nie widze zadnych brzyćkich angielskich slow. Nawet w domysle.
Sprobuje opublikowac komentarz fragmentami.
Czesc pierwsza:
Wczesniej wspomnialam cukier i przypomniala mi sie metoda zbierania trzciny cukrowej (sugarcane) na wyspie Maui na Hawajach. Z samolotu widac zielone plantacje trzciny cukrowej. Na miejscu mozna zwiedzac plantacje i dowiedziec sie duzo ciekawych rzeczy na temat historii plantacji i metod zbierania trzciny cukrowej. Mark Twain spedzil duzo czasu na Hawajach i opisal swoj pobyt w listach i w ksiazkach. Kiedy Kapitan Cook odkryl wyspy Hawajskie nazwal je Sandwich Islands od nazwiska sponsora wyprawy. Na szczescie ta nazwa nie utrzymala sie.
Czesc druga:
Wracajac do trzciny cukrowej:
Kiedy trzcina cukrowa dojrzeje wtedy cala plantacja jest zapalona. Ogien pali liscie na roslinie. Po spaleniu pozostaje tylko tyczka (cane). Ta tyczka jest obcinana maszynowo i przerabiana na cukier.
Czesc trzecia:
W sklepach US jest sprzedawany cukier z trzciny cukrowej. Jesli jest inny cukier, to takiego nie widzialam. Nie kazdy cukier jest rowny drugiemu. Niektore plantacje na Maui produkuja cukier, ktory podlega najmniejszej obrobce. Ten cukier jest jasno brazowego koloru i nazywa sie „sugar in the raw”.
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Tak wygladaja plonace plantacje trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Plonaca plantacja trzciny cukrowej na wyspie Maui.
https://www.youtube.com/watch?v=7HX94uVXJiI
Poddaje sie.
Brak informacji dlaczego komentarz nie jest publikowany.
Orca, a nie ma tam czegoś typu od-po-r-n-y ?
MalgosiaW,
Az sie prosi, aby napisac, ze od-po-r-n-y jest pan od komputerow w „Polityce”.
Proces eliminacji 🙂 wspazuje na sam adres (url). Chcialam pokazac film pokazujacy plonaca plantacje trzciny cukrowej na Maui. Ten adres (url) zawiera cos, co narusza przepisy cenzury „Polityki”. Grrrrrrrrrrrrr
Czas na kawe 🙂
Ocrca, to nie Polityka tylko WordPress 🙂
MalgosiaW,
Mozliwe, ze to jest WordPress, ale wydaje mi sie, ze ustawienia sa lokalne. Bardzo wiele e-publikacji i prywatnych uzytkownikow korzysta z WordPress. Nie spotkalam sie z problemami cenzury jakie regularnie wystepuja w Polityce.
Zastanawiam sie rowniez, gdzie redakcja publikuje liste niecenzuralnych slow. To ulatwiloby unikniecie tych frustracji. Czy cenzura dotyczy tylko angielskich slow? Co ze slowami polskimi? I tak w kolko.
Swoja droga jesli tak zwane niecenzuralne slowo jest w adresie url wtedy to powinno byc ignorowane przez system.
Zostawmy ten temat. Jest piatek, a przed nami weekend. Nawet nie wiem, ile mam sloikow sosu z jablek robionego Twoja metoda. Dla urozmaicenia czesc zamrozilam. 🙂
Jolinku – można. Od lat robię. Wszyscy chwalą.
W Londynie dzisiaj zaczynaja sie mistrzostwa swiata w rugby i nasza Jolly jest pewnie bardzo zajeta. Ja bede miala kilka wieczorow wolnych i w zaleznosci czy ekipa francuska wygra ( z Anglia ! ) czy przegra to beda rozne stany emocjonalne u Bernarda. Oby nasi wygrali.
Orco, teraz Twój komentarz jest czterokrotnie zwielokrotniony 😀
MałgosiaW
18 września o godz. 19:34 546280
Cztery: 🙂 🙂 🙂 🙂
Elapa, to musisz trochę poczekać. Anglia i Francja są w różnych grupach 🙂 Francja raczej wyjdzie, ale grupa Anglii to koszmar!
Topielec
40 dkg mąki (2 szklanki)
1/2 szkl. mleka
13 dkg masła lub margaryny
3 jaja
7 dkg drożdży (Misiu, wybacz, tak trzeba)
cukier waniliowy
Drożdże rozetrzeć z cukrem, niech się rozpuszczą. Masło posiekać z mąką i jajami, dodać drożdże, wyrobić. Kulę ciasta włożyć do dużego garnka z zimną wodą. Gdy wypłynie, jest gotowe do obróbki.
Krysiude to też zrobię … czyli zamiast zwykłego octu używamy octu jabłkowego do wszystkiego … 🙂
zrobić po 2 małe słoiczki chutneja – jeden brzoskwiniowy, a drugi śliwkowy (+ chili, czosnek, olej, odrobinka miodu i to wszystko, czego wymaga przepis)
Zapomniałam napisać, że z tego ciasta robię rogaliki (zwykle z powidłami śliwkowymi). Paszteciki też można, ale te robię z półkruchego.
Grzyby na Pomorzu są. Dziś rano widziałam pełny koszyk z grzybami. Niestety, pan z koszykiem wsiadał do innego autobusu niż ja i nie mogłam nacieszyć oczu. Potem jeszcze dwie osoby mówiły o wysypie prawdziwków. Jolinek podała prawdziwe wieści. Wyjazd do lasu planujemy dopiero za tydzień, ale nie znam miejsc, gdzie rosną prawdziwki, więc zadowolę się także innymi grzybami.
O filmach i moich wrażeniach napiszę jutro. Cieszę się, że festiwal już się zakończył/ to znaczy oficjalne pokazy filmów/, bo choć było ciekawie i przyjemnie, to jednak także męcząco.
Haneczka,
Dziekuje za przepis. Na pewno skorzystam. 🙂
Haneczko – dziękuję 🙂
W naszych lasach nadal jest sucho i grzybów nie ma 🙁
U nas aż skrzypi.
Uff, włożyłam dżem z dwóch garnków do słoików. Wyszło ich 19.
Z piętnaście lat temu, a może i więcej, w czasie porannego doju szerszeń wpadł mi za cholewę gumofilca i użarł mnie przez spodnie w łydkę. Prawie mi sparaliżowało nogę i przez trzy tygodnie bardzo mnie bolało. Jednak wolę ich nie spotykać. Pszczelarze mówię, że jeden szerszeń potrafi zniszczyć cały ul.
A ja robię dżem z brzoskwiń. Niesamowicie słodkie; chyba nie ma po co dodawać cukru.
Tort spory. Policzyłam prawie wszystko: migdały,cukier, jaja, masło, śmietankę… razem ponad 7 kilogramów. Migdałów było 1,65 kilograma, z tego wynika waga całej reszty.
W tym roku na ganku, a właściwie pod gankiem gniazdo założyły trzmiele. Bardzo się ucieszyliśmy. Ciekawe jak przetrwają zimę?
Cofnęłam się i widzę, że zgubiłam mleko, które należy wlać do posiekanego.
Asiu, na brzozie powiesiliśmy domek dla owadów. Może zechcą zamieszkać w apartamentach 😉
Tort Żaby
https://goo.gl/photos/Phzs3eGzc8mQQtp48
Nim doczytam.
Tu, w pół drogi z Warszawy do Paryża, wysyp grzybów ogromny. Żałuję, że zdecydowałem się dzisiaj na strony z rydzami, a nie spróbowałem w tym terenie, gdzie zbieram prawdziwki. Jakoś uważam koszyk z rydzami za coś z bardzo wysokiej półki. Nazbierałem więc tych rydzów z pół koszyka, jakieś półtora kilo, wszystkie zdrowiutkie i młodziudkie – i co? Mam kłopot z tym, co z tym zrobić. U córasa nie chcą o tym słyszeć. Niema czasu by się tym zajac. Nie ma czasu też znajoma krajanka, bo męża akurat nie ma, a sama nie ma na to ochoty, bo grzyby to jego sprawa, a następny adres, polonijny – Niemcy rydza nie znają – wykazał, że i tam mąż akurat bez żony, a roboty bez liku, i mowy nie ma o tym, aby zainteresowały go zdrowiutkie rydze.
Kurcze.
Dziękuję bejotko za opis zalewania masłem rydzów, to tłumaczy mi wiele wątpliwości, np w kwestji wilgoci grzybów. Mam teraz możliwoścć zrobić słoik wg Twojej receptury.
Albo i nie.
Pozddrawiam!
Zrobię oparzone grzyby i włożę w skromne resztki pojemności mojej zamrażerki i stanę na baczność!
dzień dobry …
jadę do lasu ….. 😀
Danuśka pamiętam …. 🙂
Szarlotke zrobiłem. Poprzednia była za słodka bo jabłka były nie takie jak trzeba.
Poza tym krupczatki miałem tylko szklanke, a potrzeba trzy. Teoretycznie można z innej maki zrobić ale to nie to samo. Jak to mówią potrzeba matką wynalazku…
Ciasto zrobiłem ze szklanki krupczatki, dwóch tortowej, czterech żółtek trochę więcej niż połowa kostki masła i szklanka cukru pudru. Ale co zrobić żeby było kruche tak jak trzeba a nawet bardziej? Dodałem pół szklanki tartej bułki z bułki.
Podpiekłem samo ciasto z dziesięć minut, potem na to jabłka antonówki przesmażone z cukrem w nie za dużej ilości z dodatkiem pół cytryny. Na jabłka ubita piana z dziesięciu jajek z cukrem pudrem. Cukru nie za dużo bo sąsiad od dachu ostatnio starszy mówił, że za słodkie i mgłe.
Potem do pieca na czterdzieści pięć minut z grzaniem od dołu.
Teraz jak by co to mogę za cukiernika robić takie dobre wyszło. Pół dużej blachy wyszło z samego rana na spacer. Chyba już nie wróci.
Ja tu o szarlotce, a w Baranowie niedaleko Ostrołęki chłop wiatrakowce robi. Podobno rew(o)elacja na skalę światową. Mnie się podoba:
https://www.youtube.com/watch?v=qpZp0MJOdCc
Misiu,
a nie boi się wilków?
Zaba robi 3 dni tort weselny, Pepe ma do wydania 1,5 kg rydzów, których głupi i leniwi ludzie nie chcą, Miś od rana wydaje szarlotki. Boziu, Boziu – tyle dobra, a wszystko daleko od Pyry. Nie ma sprawiedliwości na świecie, oj, nie ma!
Trzeba iść po zakupy – niewielkie ale ważne (sól!! Nie zapomnieć!)
Zapraszam do Valetty:
http://www.eryniawtrasie.eu/17477
Miałem napisać o wilkach co cztery krowy zjadły, ale podobno wilcy się przenieśli bliżej Ostrołęki, bo dwie krowy zagryzły w gminie Olszewo Borki.
A może by tak Alaina wysłać i próbować dzikie zwierzę, jakim jest wilk, oswoić?
I będzie jak w raju. Lis na kanapie, wilk niczym Kacperek na łóżku, Miś na tarasie ze szklaneczką burbona, sroka będzie patrzyła się w kość z Żabiego jagnięcia, sójka niczym dokwaterowany imigrant z Syrii nigdzie się już nie wybierze ani do ciepłych krajów nie poleci…
Tylko co na to Danuśka? Później się wymyśli.
Jakoś to będzie.
Maniana, jak mawiali i mawiają najwyżsi urzędnicy z Brukseli.
Żabo- wybacz ciekawość, ale kogo chcesz obdarować tortem – tak wspaniałym, bardzo pięknym i wymagającym wiele pracy ?
Piekę drożdżowe ze śliwkami i kruszonką 🙂 Bardzo jestem ciekawa co wyjdzie, bo w drożdżowych to ja nie jestem za mocna 🙁
Haneczko, co można jeszcze zrobić z tego ciasta poza rogalikami? Bardzo mnie zaintrygował ten przepis. Kupiłam właśnie potrzebne drożdże.
Małgosiu – będzie dobrze. Drożdżowe to moja pięta achillesowa.
Krysiade, to taki tort tylko na śluby i chrzciny, bo migdałowy i biały. Ten jest na ślub Eski córki, zamówiła sobie.
Żabo – przepiękny. Masz złote ręce.
Młodej Parze – długiego i szczęśliwego życia!!!
Alino – ja podobnego ciasta nie topię, tylko zwinięte w kulę trzymam w lodówce kilka godzin, a można i tydzień, zachodzi zimna fermentacja. Można zawijać duże cząstki owoców (jabłka w szlafrokach) i robić inne rodzaje ciasteczek, albo przekąsek. W dużych wypiekach nie sprawdza się tak dobrze.
Alino, wszystko co drobne: pierożki, paszteciki, ciasteczka z czymś 🙂
Młodej Parze szczęśliwego życia!
Drożdżowe ładnie wyrosło, jest smaczne, mogłoby być troszkę bardziej słodkie.
grzybów mało ale kanii mam całe wiadro … Małgosiu mogę Ci podrzucuć z 5 dużych za chwilkę …
czy kanie można marynować albo smażyć na maśle jak inne grzyby? … 2 kanie na kotlety mi starczą a resztę muszę zagospodarować …
Jolinku – ja wyłącznie je suszyła – wychodzą cienkie, jak kawałek starej gazety, Mają przyjemnuy zapach i po pokruszeniu używałam jako przyprawy. Kiedy brakuje suszonych grzybów i ludzie ratują się pieczarkami, kilka kawałków kani podnosi smak potrawy.
Pyro, Haneczko, dziękuje!
Jolinku, do przechowywania kań podchodziłam na rozmaite sposoby, tylko jeden z nich w końcu uznałam za akceptowalny, marynowane w panierce, na wzór ryb. Tutaj są przykłady, jak zrobić http://durszlak.pl/przepisy-kulinarne/kanie-w-zalewie-octowej choć sama pewnie wiesz, bo to proste.
bjk dzięki … doczytałam, że można je traktować jak pieczarki … ja chyba zasamaże je drobno pokrojone z cebulą i włożę do słoików to będą do omletów lub jajecznicy … nogi chyba wyrzucić? ..
Żabo piękny prezent … Esko ściskam … 🙂
Jolinku – ja bym z cebulą nie ryzykowała, może kwaśnieć. A jak już, to w pojemniczki i do zamrażarki.
Tak, nogi do wyrzucenia. Jeśli masz miejsce w zamrażarce, to można zrobić zwykłe kotlety z kań, usmażyć je blado, by po odmrożeniu podsmażyć na złoto na maśle.
o bjk to jest pomysł … z cebulą Pyro masz chyba rację …
oprócz kanii znalazłam 1 podgrzybka o wadze pół kg i zdrowy jak rydz … oraz dwa koźlaki spore też zdrowe … inni mieli po 6-8 prawdziwków ale nam zazdrościli wiadra kanii … 😉
ale miałam niespodziankę … spotkałam Małgosię z rodzinką na spacerze i zobaczyłam małą grzeczną Basię …. ale słodziak … 🙂
Pyrciu, chcesz tarninę?
cHCĘ tarninę i jakby była – różę. Jarzębiny w tym roku nie będę robiła i pigwy też nie.
Ile?
Haniś, na Boga Ojca – gorzelni nie mam, mam jeszcze 3 butelki, a muszę co najmniej jedną przeznaczyć na maliny. Jakieś 1,5 – 2 kg max
Za zdrowie wędrowca na szlaku – nieco wcześniej, ale dzień coraz krótszy a ja muszę zamknąć konie, których właściciel miał je zabrać w ubiegłą niedzielę, potem najpóźniej dzisiaj rano, w południe dzwonił, że będzie po południu i popołudniu, do teraz go nie ma. Nawet się nieco zadomowiły, w końcu są tu nie pierwszy raz 🙂
W ciągu minionych kilku dni wyłączyłam się z codziennych zajęć i oglądałam polskie filmy. W ciągu 4 dni z 18 filmów konkursowych obejrzałam 13 plus jeden wcześniej w kinie. Trzy albo cztery filmy dziennie to dla mnie stanowczo za dużo, bo po projekcji lubię przemyśleć, utrwalić film w pamięci, jeśli się podobał, a tu koniec filmu, idziemy coś zjeść albo na spacer dotlenić się, wyrzucamy z siebie emocje, bo czas na nowe.
W tym roku nie było tak pewnych faworytów jak w ubiegłym roku, kiedy pokazywano ” Bogów” i ” Miasto 44″. Nie doszły mnie też żadne pogłoski o kandydatach do głównych nagród. Może to być np. ” 11 minut” Jerzego Skolimowskiego/ najbardziej wyczekiwany film/, świetnie zrealizowany, dynamiczny i wciągający. Bardzo podobał mi się film ” Moje córki krowy”, przyjęty entuzjastycznie, choć tematyka smutna, ale bliska prawie każdemu dorosłemu człowiekowi- radzenie sobie z odchodzeniem rodziców. Wspaniale przyjęto też ” Excentryków, czyli po słonecznej stronie ulicy” Janusza Majewskiego: realia końca lat 50- tych, dużo świetnego swingu. Na nagrodę może też liczyć „Body/ciało” Małgorzaty Szumowskiej. Nie widziałam filmu, który najbardziej podobał się publiczności, ściślej – był najdłużej oklaskiwany, czyli ” Noc Walpurgi”, ale wcześniej obejrzałam 4 filmy, a nazajutrz miałam wstać skoro świt, więc obejrzę go kiedyś w kinie.
Były też dobre filmy kryminalne : już wcześniej wyświetlane w kinach ” Ziarno prawdy” i ” Anatomia zła”. Nie obejrzałam też ” Karbali”, ale już z innych powodów .
Aktorów mamy świetnych – i rolach głównych, i drugoplanowych, i w epizodach. Wyobraźcie sobie np. Magdalenę Zawadzką jako bufetową w ciechocińskiej restauracji. Rewelacyjny epizod, podobnie jak Wojciech Pszoniak – homofob. Mogłabym podać wiele takich przykładów.
Bardzo jestem ciekawa decyzji jury, już wkrótce poznamy werdykt.
Widziałam też film Marcina Wrony ” Demon”. Podobno spotkał się z dobrym przyjęciem na jakimś festiwalu w Kanadzie. W Gdyni publiczność przyjęła go z sympatią, ale bez entuzjazmu. Mnie podobał się średnio. Nie przepadam za filmami, które składają się głównie z odniesień do innych utworów i są pomieszaniem gatunków.
Nie będę więcej zanudzać.
Redaktor Pietrasik oczywiście był w Gdyni i podsumuje fachowo festiwal.
Dzięki, Krystyno. Niezwykle szanuję p. red. Pietrasika, ale z całym zaufaniem polegam na Twoim zdaniu.
Kystyno dzięki … bardzo smutna historia Marcina Wrony …
mniejsze kanie wstawiłam do wody za radą Irka … może podrosną …
Pani Premier była u nas w parku na Festiwal Zespołów Dziecięcych … a ja nic nie wiedziałam tylko śpiewy słyszałam przez okno ….
o i Piotr Fronczewski był .. dostał order Uśmiechu … ale gapa jestem …
Krystyno, ja też dziękuję za sprawozdanie. W lecie w naszym odnowionym kinie były filmy głównie dla kuracjuszy, nie było na co pójść, teraz już widziałam „Karbalę” na afiszach, znak, że jesień nadchodzi
Żabo – co Ty robisz o 20,00 w domu?
Haneczko (18 września o godz. 23:31)
mamy powieszone dwie budki dla ptaków, wiosną przyleciały pleszki, obejrzały oba mieszkanka i wybrały to, które ma ma wejście od wschodu. W tym roku zdążyły odchowały potomstwo dwa razy. Pierwsze małe uczyły się latać pod koniec czerwca, drugie na początku sierpnia. A pod koniec sierpnia rano obudziło mnie jakieś stukanie. Myślałam, że to sąsiedzi coś robią w ogrodzie, okazało się, że to dzięcioł powiększał sobie otwór w tej budce. Kilka dni później znowu przyleciał i udało się zrobić mu zdjęcie. Czyżby dzięcioł chciał zamieszkać w środku miasta? 🙂
Pyro, przecież piszę, że zamykam konie i wznoszę toast
u mnie dojrzewają orzechy włoskie, rano kawki walą nimi w kalenicę, słychać to u mnie w pokoju jakby ktoś młotem w blachę stukał i tak będzie do ostatniego orzecha
Krystyno – też dziękuję.
Żabo – ptasia pobudka 🙂
Potowarzyszę Ci w toaście – smorodiną.
Żebyś Asiu wiedziała, budzą skoro świt, Teraz to już trochę później, ale małe szpaczki i kosy, które siedzą w gniazdach na strychu (zaraz na brzegu dachu, włażą tam, bo to jest profilowana blacha) już od czwartej rano drą dzioby, nienażarte stworzenia. Jak tylko się wyklują to jeszcze są takie cichutko popiskujące, a jak podrastają to już bezczelnie wrzeszczą. Potem wylatują i jest kilka tygodni ciszy i da capo
Znajoma, która mieszkała w kamienicy obok naszego domu, zawsze wieszała u nas w ogrodzie wypraną pościel. Pewnego wrześniowego dnia z wielkim zdziwieniem zobaczyła, że suche, białe pranie jest całe w fioletowe kropki. Okazało się, że to szpaki urządziły sobie ucztę, a głównym daniem były małe kulki ciemnego winogrona, które akurat dojrzało. Linki wiszą obok. Pościel była poplamiona sokiem. Jak to zrobiły nie wiem.
Wiadomo już, kto został nagrodzony. Okazuje się, że poza filmem nagrodzonym za debiut i charakteryzację wszystko obejrzałam. Tutaj szczegóły : http://festiwal-filmow.trojmiasto.pl/BodyCialo-zwyciezca-40-Festiwalu-Filmowego-w-Gdyni-n94491.html
Cieszę się, że nagrodzono ” Excentryków…”. Tutaj recenzja tego filmu i ” Anatomii zła” : http://festiwal-filmow.trojmiasto.pl/Dobre-polskie-kino-rozrywkowe-Istnieje-Recenzje-filmow-Anatomia-zla-i-Excentrycy-n94380.html
No, moje przyjątko się skończyło. Wyszłam z siebie. Było tak:
Aperitif: prosecco, dobre, wytrawne.
Przystawki: 1) łódeczki z cykorii, a na nich i na sałatce (kalafior, seler naciowy, pomidorki, sos majonezowy) krewetki podduszone na maśle z czosnkiem; 2) na sałatce z ziemniaka i cebuli + oliwa i cytryna – kawałki matjasa przywiezionego z Rostocku.
Zupa rybna mojego patentu.
Danie główne: cukinie faszerowane mięskiem, zapieczone w serze.
Sery: morbier, roucoulons, gorgonzola, parmezan, grana padano + bagietka z masłem.
Deser: owocowa babka z galaretki.
Kawa, herbata, woda.
Wina były różne, ale poczekają na kiedy indziej, bo wszyscy albo chorzy, albo kierowcy.
Jestem kontenta, nażarta jak pyton i idę na zasłużoną kanapę…
Dla miłośników Zakopanego – zapowiedź: http://www.czarne.com.pl/katalog/ksiazki/kroniki-zakopianskie
Dzięki za zbawienne rady!
Podziwiam Misia za jego dążenie do uzyskania ideału kruchego ciasta / 9.27/ Podziwiam i korzystam z jego doświadczeń, bo stwierdziłam ostatnio, że moje kruche wcale nie jest takie kruche, tym bardziej że niedawno jadłam / w kawiarni/ pyszną szarlotkę i niezwykle kruchym cieście. To był ideał kruchości. Mojemu ciastu daleko do tamtego. Przyznaję, że przestałam , nie wiadomo dlaczego, używać krupczatki. Muszę do niej wrócić.
Wydawać by się mogło, że trochę więcej niż pół kostki masła na 3 szklanki mąki to za mało, ale wierzę Misiowi na słowo.
Krysiade (albo Małgosia W.) napisała, że ciasto drożdżowe to jej pięta achillesowa. Moja, to ciasto kruche, Jest jadalne i wstydu nie przynosi, ale do kruchego Żaby, jak pagórek do Himalajów.
Nisiu – a UHONOROWANA? to przecież najważniejsze. Zżerała mnie ciekawość pół dnia.
Asiu, ale my mamy domek dla owadów. Dla ptaków wykluczony, kocica bardzo cięta na ptaki…
Niezwykle kruche ciasto jest na leguminę (torcik) morelową. Używa się gotowanych żółtek.
Nisiu! Nic to, ja poproszę o wędzone krewetki!
Chyba skoczę jutro do miasta po nieco jaj i upiekę z resztek jakiś torcik, wsadzę do zamrażalnika i niech czeka na okazję. Będzie kolegował się z torcikiem dla mojej wnuczki, co to nie dojechała z powodu zaziębienia.
Ide spać. Jutro mam psi dyżur z rana, a nasze ladaco nauczyło się nie tylko szczekać, ale i jęczeć, skomlić, zawodzić, jak dusza potępiona – zależy jaki czworonóg jest na dworze. Chyba uduszę skubanego.
Krystyno, już dawno przestałam doskakiwać do poziomów dla mnie nieosiągalnych 🙄 Cieszę się z dobrego (jeśli się uda), doskonałość zostawiając innym 😉
Było ciasto, nie ma ciasta, zniknęło. Trzeba będzie powtórzyć 🙂
Nisiu gratuluję „przyjątka”, menu smakowite i wykwintne.
Krystyno podziwiam wytrwałość filmową i trochę zazdroszczę. Dzięki za ciekawą relację.
Z ciasta nie został okruszek. Za to w miedzianych garnkach (trzech) gotuje się dziesięć kilo gruszek, jabłek i śliwek. To dowód na to, że zazdrość jest jednym z motywów ludzkiego działania. No bo jak nie zazdrościć dziewiętnastu słoików dżemu? W ubiegłym roku zrobiłem ze dwa razy tyle takiego samego dżemu co Małgosia i szybko się skończyło. Niestety w tym roku owoce prawie dwa razy droższe. Śliwki kupowałem po dwa złote, teraz po cztery 🙂 Ale najważniejsze, że w całym domu pięknie pachnie i jutro też będzie. Chyba się starzeję bo wyjątkowo drażni mnie kolega, który za każdym razem przychodząc i widząc co wyprawiam w kuchni zadaje to samo głupie pytanie: A po co?
Nie może tego zrozumieć że są ludzie którzy robią to dla przyjemności…
Wracając do mojego ciasta kruchego to dodaję gotowanych żółtek i zamiast przecierania przez włosiane sito, tak jak zalecała Ćwierczakiewiczowa, używam swojej piekielnej machiny Moulinexa i dużego noża do siekania. Najpierw mieszam mąkę z proszkiem do pieczenia, potem dodaję cukier puder i jajka. Jak wszystko jest rozbite na sypko dodaję masło i dalej miksuję około minuty na najwyższych obrotach. Wczoraj dodałem bardzo drobną bułkę tartą . Potem wykładam całość na stolnicę i siekam nożem. Ciasta nie wkładam do lodówki tylko od razu wsypuję na blachę wysmarowaną masłem i posypaną bułką. Delikatne robię rancik i zapiekam przez dziesięć minut. Na to idą jabłka i ubita piana z białek i cukru. Nie spodziewałem się że ciasto wyjdzie tak delikatne.
Następnym razem zrobię relację foto.
Misiu 🙂 Parę słoiczków w tym roku robiłam z laską wanilii i ociupinką cynamonu to dopiero pachniało 😀
Pyro, pewnie śpisz, ale może rano przeczytasz. Uhonorowana była zachwycona i jeszcze dostała pysznej zupy rybnej na wynos…
Czy komuś z Was udało się kiedykolwiek ugotować NIEDUŻO rybnej zupy???
Mnie nigdy. Zaczynam od połowy garnka wywaru, a potem ani się spostrzegę, a już gar kipi. Sześć litrów.
Tym razem wywar zrobiłam na dwóch pięknych pstrągach, a potem dorzuciłam (do przecedzonego i już z podgotowanymi roślinami) dorsza, łososia i tuńczyka. Oraz paczkę robali różnych. Oraz paczkę krewetek – niewędzonych! – ekstra.
Żabo, jeśli będę jechać w Twoją stronę, możesz liczyć na wędzone krewetki. Oczywiście, o ile Seamor je uwędzi.
Małgosiu: 😆
Nisia,
Rybnej zupy nigdy nie jest za duzo.
Dzisiaj ( w sobote) odwiedzilam Sunny Farms w pieknym miasteczku o nazwie Sequim polozonym na Olympic Peninsula. W Sunny Farms jest juz jesienny nastroj. Dynie i squash. Zrobilam kilka zdjec. Probowalam na zdjeciach pokazac nazwy i ceny produktow. Bardzo chetnie odpowiem na pytania, bo „squash” to moje ulubione danie.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/SunnyFarms#6196399192605228306
Ozzy,
Dziekuje za odpowiedz. Posluchalam Jason Ricci. Niewatpliwie utalentowany artysta. Zwroce na niego uwage. Jego dramatyczne zachowanie przy mikrofonie przypomnialo mi scene z filmu „White Nights”. W tym filmie Baryshnikov pieknie tanczy do piosenki Wysockiego pod tytulem „Konie”. Takie mialam skojarzenie, kiedy widzialam Ricci przy mikrofonie.
https://www.youtube.com/watch?v=3HZrSh0UpvM
Na razie o Ricci moge napisac „I need more cowbell”. Wiem doskonale, ze rozumiesz skad wzielam cytat „I need more cowbell”.
Czy jest blog, gdzie mozemy pisac o muzyce i literaturze?
Proponuje muzyke, ktora bardziej nadaje sie na moja pore dnia, czyli wieczor, niz na poranek w Europie. Jest to blues Willie Brown Blues.
https://www.youtube.com/watch?v=coaw2UQtnpg
Ozzy,
Jeszcze raz obejrzalam scene z „White Nigths” i musze zaznaczyc, ze dramat Jason Ricci przy mikrofonie to proba w porownaniu do Baryshinkov. Ale bardzo dobra proba.
Na video „Willie Brown Blues” jest piekny corny kot. To tyle na dzisiaj.
dzień dobry …
ładny dzień się zapowiada .. a wieczór jeszcze milszy bo mamy małe spotkanie blogowe … 🙂
To będzie dłuższy wpis, więc podzielę go na dwie części i nie będzie kulinarny. Nie samym chlebem…
Przeczytałam autobiografię prof. Zbigniewa Zakrzewskiego „Wspominam Poznań”. Książkę (z ulicznego odzysku) przyniosła Młodsza, za co jestem wdzięczna. Autor był ogromnie prominentną postacią nauki i społeczności Poznania przez ponad półwiecze, ponadto przez 2 lata pracowałam z jego najstarszą córką, Barbarą (po studiach kompozytorskich i muzykologii) więc poniekąd nie był dla mnie postacią całkiem obcą. Mam w domu dwie inne ksiązki tego autora, z nich „Ulicami mojego Poznania” jest niemal encyklopedią miejsca – dzielnice, ulice, budynki, ludzie je zamieszkujący, artyści, społecznicy, mieszczanie i złodzieje – opowieść o świecie istniejącym dziś we fragmentach albo pod warstwą nowości – jak przekrój archeologiczny. Dla mnie też to jest mój punkt na mapie, więc i prace Zakrzewskiego są ważne.
Pan Profesor co prawda jest postacią z całkiem innej bajki, niż moja, ale jakże pasjonującej.
Urodzony w 1912r (w tym samym urodziła się i moja Matka) był najmłodszym, trzecim dzieckiem dra Ksawerego Zakrzewskiego, społecznika, lekarza ubogich, a jednocześnie zdolnego epidemiologa, uprawiającego i kilka innych specjalności medycznych, twórcy i pierwszego komendanta TG „Sokół” w Wielkopolsce, a potem twórcy i pierwszego komendanta Chorągwi Wielkopolsko – Kujawskiej ZHP. Matka z mieszanej i silnie spolonizowanej rodziny francuskich Dygatów, urodziła się i wychowała w Paryżu, gdzie jako 17-latkę malowała ją Olga Boznańska (Muzeum d’Art Moderne)
cdn
Mikser mi się obraził. Pojechałem przed godziną na rynek a tam wśród klamotów stoi identycznie wyglądający jak mój Moulinex Moulinet, mikser firmy AEG . Kupiłem za 30 złotych, bo był z dużą misą i jednym nożem do siekania. Właściwie kupiłem dla misy bo druga zawsze się przydaje. Kupiona misa gdzieś tam z przesyłką, kosztowałaby ze dwa razy tyle. Przychodzę zdejmuje starą misę zakładam nową i nic. Moulinex sie obraził i działać nie chce, chociaż wczoraj mieszał i pracował normalnie. Teraz trup nieboszczyk. Nowy działa i wszystkie części ze starego pasują, są identyczne. Nic z tego nie rozumiem 🙂
Dzień dobry bardzo z Wrocławia (udzieliło mi się Radio Zet, ciągle słuchane w samochodzie) 🙂
Powoli dochodzi do końca nasz pobyt w Kraju i już marzy się własne łóżko, mimo tego, że wszystkie łóżka u rodziny i przyjaciół były bardzo wygodne.
Pogoda niezbyt współpracująca, ale lecimy w miasto 🙂
Szkoła, do której chodzi mój prawnuk, Igor, nosi imię dr Ksawerego Zakrzewskiego, to na marginesie.
AOjciec odumarł go bardzo wcześnie, padł ofiarą mylnej diagnozy i złej terapii – o przewrotność losu. Matka została z dziećmi niemal bez środków do życia. Niemal – ale wykształciła i utrzymywała ich do samodzielności z lekcji francuskiego, tłumaczeń dyplomatycznych i politycznych i przy dyskretnej pomocy szerokich koligacji. Dzieciaki uczyły się bardzo dobrze – najstraszy architektura w Warszawie, córka – chemia w Poznaniu, Zbigniew – prawo i ekonomia w Poznaniu. Korzystali ze stypendiów, udzielali korepetycji, brali prace zlecone, ale nadal mieszkali w obszernym mieszkaniu przy ul Ogrodowej i mieli pomoc domową, a przez pewien czas i opiekunkę młodych. Czyli zupełna nędza to nie była; zresztą jeden kuzyn (Hulewicz – ziemianin i wydawca) zapraszał rodzinę na każde wakacje, druga powinowata aż do wybuchu wojny prosiła na wspólną wieczerzę Wigilijną, kamienicznik – społecznik nie podniósł czynszu „Pani Doktorowej) ani razu przez lat 20. (Muszę pomijać wątki, bo w końcu też napiszę tomidło wielkie)
W skrócie – Zbigniew studiując jednocześnie 2 kierunki prace magisterskie oddawał już na trzecim roku, działał w ruchu studenckim i wstąpił do narodowców, był zapalonym sportowcem, kibicem i piechurem. Przyszłą żonę, Elżbietę, znalazł w pomorskim rodzie Donimirskich. Po studiach dostał posadę w banku , w Ostrowie Wlkp, po trzech latach przeniesiono go do W-wy, gdzie zastała go wojna i skąd był jednym z opiekunów wywożonego złota do Francji. Czsterech pracowników opiekowało się 22,5 t złota i bezpiecznie dotarli z nim do miejsca przeznaczenia. Potem obóż wojskowy, przeszkolenie, potem klęska Francji i niewola, skąd zwolniony przez okupanta dostał skierowanie do zarządzania majątkami w kieleckim – oczywiście nie osobistego zarządzania, a pod kontrolą i kierownictwem niemieckim. Ożenił się, dochował dziecka, po wojnie wrócił do Poznania – nie istniała już kamienica przy Ogrodowej, kolega odstąpił mu mieszkanie, bo przeniesiono go do Warszawy, czy gdzieś i Zbysio zaczął pracę w uczelni, w której w latach 7o-tych był trzykrotnie rektorem. Ponadto wice prezesem PTE i kilku innych gremiów ogromnie prestiżowych, ponadto pisał, wydawał, opiniował itp. A poza tym: nie należał do żadnej partii, chodził z 6-giem dzieci co niedziela do kościoła, był katolikiem nie ostentacyjnym, ale naturalnym, jak oddychanie i to wszystko uchodziło mu w tym okropnym PRL-u. Był ważny przez swą wiedzę, postawę, środowisko. Kiedyś ju,ż pisałam, że takie osoby spokojnie w PRL egzystowały – np ppłk J.D. – szef szkolenia samochodowego LOK w Poznaniu (podlegało mu 6 ośrodków, setki samochodów, szkolił poborowych i cywilów) – owszem, ponad ppłk nie awansował, ae stanowisko miał, że daj Boże zdrowie. Mąż mojej koleżanki po szkoleniu w SOR został na praktykę skierowany do WZL w Kaliszu. Przyjechał podchorąży, kazali się zameldować zaraz u komendanta – generała. Była niedziela, Andrzejek pokuśtykał do generalskiej willi. Otwarła gosposia w czepku i fartuchu, informując, że państwo przecież na sumie, w kościele i niech pan podchorąży za dwie godziny… Dziwny był ten PRL, oj, dziwny.
Misiu, co będziesz piekł?
Misu.
Może pradu nie ma.
Sprawdz.
Jak nie ma jak jest. Coś w środku grucha, pewnie się odkręciło.
Na razie odparowuję dżem. A może by biszkopta upiec z jabłkami?
Będzie trza.
Małgosiu – wiedziałam, że ciasto się uda. To dobry i prosty przepis, a następnym razem możesz dodać więcej cukru.
Jeszcze mam pytanie – czy jabłka i gruszki trzeba obierać?
Krysiade – obrać, bo skórki zmieniają smak ciasta i mogą po prostu zostawać w buzi. Do dżemu obrać obowiązkowo.
Ja jeszcze nie piekę, więc na deser były pokrojone truskawki i całe jeżyny, z lekka posypane cukrem i skropione rumem z lodami bakaliowymi. Doskonała mieszanka.
Jeszcze jedno – do nalewek się jabłek i gruszek nie obiera, ale dojrzewają cały rok, a niekiedy i dłużej. Nie robię – nie mam cierpliwości i chłodnej piwnicy.
Pyra ma rację, trzeba obierać.
W piekarniku siedzi już następne drożdżowe ze śliwkami i kruszonką. Zostały mi z wczoraj drożdże i kruszonka więc rzutem na taśmę wykorzystałam też śliwki.
Pyro – dziękuję bardzo za informację i za długi wpis. Bardzo interesujące. Proszę więcej.
Poszlajaliśmy się dzisiaj po Wrocławiu.
Na po pierwsze primo, chciałam zajrzeć do Empiku i zwrócić podwójnie zakupioną książkę, Dzienniki Agnieszki Osieckiej. Zwróciłam, mogłam sobie przez rok zakupowywać jakieś książki w tej cenie, ale natychmiast zakupiłam (rzuciła się na mnie!) „Okupacja od kuchni”.
Kulinarnie 🙂
Zlałam i pobutelkowałam morełówkę. Za każdym razem kiedy zlewam kolejną nalewkę, jestem z lekka zbuntowana : tyle pracy, czasu i kasy, a tak niewiele tego. Mówiąc poważnie, przecież z góry wiadomo m/w ile uzyska się z użytej ilości owocu, cukru i alkoholu. To nie wino w Kanie – rozmnażać się nie będzie, a moje marudzenie wynika z wad charakteru. Morelówka, jak wszystkie nalewki na pestkowcach, też dojrzewa bardzo długo. Haneczka zapowiedziała dostawę tarniny – przez ostatnie lata tarniny nie było u nas wcale. Jeżeli jutro nastawię, to dojrzała będzie dopiero w czasie następnego zjazdu,
hej @Orca,
dziwnym zbiegiem okazal sie ow fragment z „Bialych nocy”, rez. Taylora Hackforda – Michail Barysznikow et Gregory Hines (jego step dance, super – niczym mistrz Sammy Davis Jr), ktory to klip jest moim ulubionym. Gdyby nie Barysznikow, nie byloby co ogladac, bowiem story jest zbyt plaskie i latwe do przewidzenia (zreszta gra tez zona rezysera Helen Mirren).
Blogi muzyczne, wedlug mnie najciekawsze i najbardziej wzbogacajace wiedze o muzyce sa na stronicach „Polityki” czyli Doroty Szwarcman „Co w duszy gra” i Bartka Chacinskiego „Polifonia” – dwa rozne swiaty muzyczne, chociaz czasami sie przeplataja.
I tam mozna czasami tez sie spotkac. A na wspanialym blogu pana Gospodarza, ktorego lubie piekna polszczyzne, mozna tez od czasu do czasu pogawedzic o muzyce.
Pamietam jak niegdys bylem na koncercie-konsumpcyjnym z Jonny Langem , to ow znany muzyk bluesowy nawet przypominal gosciom, by nie przerywali jedzenia a jednoczesnie sluchali muzyki.
Pozdrawiam
PS
https://www.youtube.com/watch?v=GCd0OjjCz88
Don´t Fear the Reaper…
Christopher Walken, wspanialy.
– dzisiaj moja trojka dzieciakow udala sie z moja ex- w Pireneje na 5 dni (gdzies tam w okolicach Barége, Midi-Pyrénées)…
– bylem w naszym ogrodzie botanicznym na festynie organizowanym przez Szwedzkie Towarzystwo Pomologiczne – ale nie sposob bylo posmakowac okolo 300 gatunkow jablek (Astrachany, Antonowki…tez byly)
W trawie za płotem pojawiła się kolonia czernidlaków kołpakowatych. Są jeszcze zupełnie białe i takie podobno są jadalne. Wyglądają apetycznie, ale nie będę ryzykowała. Szkoda, że to nie kanie.
Trochę roboty przede mną, bo kupiłam wczoraj węgierki do kwaśnej zalewy. dziś ponakłuwam je goździkami i zaleję tym co trzeba. Podczas porannego spaceru sprawdziłam, że czarny bez już jest całkiem dojrzały, a że po nocnym deszczu był czysty, więc sporo go zerwałam. Znalazłam przepisy Eski na przetwory i zrobię dżem i sok. Eska podaje dobry sposób na oddzielenie malutkich owoców od gałązek przy pomocy widelca.
A żurawiom wcale nie spieszy się z odlotem. W lasach pełno spragnionych grzybiarzy. Znalazłam przy sosnach trochę maślaków, wystarczy tylko dla jednej osoby.
Żabo,
sprawdzałaś, czy przy Twojej drodze do domu rosną grzyby? Pamiętam, że je tam zbierałam.
Ozzy,
Dziekuje za odpowiedz. Zgadzam sie z Twoja opinia o filmie Biale Noce. Kiedy Baryshnikov otrzymal nagrode Kennedy Center Honors Gregory Hines byl jednym z prezenterow nagrody.
SNL znam najlepiej z okresu Mike Myers, Dana Carvey szczegolnie jako Church Lady w niezapomnianym skeczu z Eminem i Sean Penn. Will Farrell miedzy innymi jako GWB w debacie prezydenckiej. Wtedy powstalo slowo stretegery (nie jestem pewna pisowni tego neologizmu).
Teraz rzadziej ogladam SNL. Chcialam pokazac odcinek Black Jeopardy napisany przez Michael Che. Zrobie to pozniej.
Piszesz o jablkach to zalaczam jednego z moich ulubionych aktorow, Tobey Maquire, w scenie inspirowanej filmem Cider House Rules.
http://www.nbc.com/saturday-night-live/video/cider-house-rules-cold-open/2861363
Skecz SNL „Black Jeopardy” napisany przez Michael Che. Louis C.K. wystepuje jako jeden z uczestnikow konkursu.
https://www.youtube.com/watch?v=VWuJHbVZBQg
Czas na kawe.
hej@Orca,
podobnie jak Ty, Saturday NL rowniez z tegoz okresu wspominam. Tobey Maguire, ktorego wspomnialas z „The Cider House Rules” ( rez.Lasse Hallström,Szwed) najmilej wspominam z filmu „Pleasantville” (rez.Gary Ross, ten od „The Hunger Game”) a z kolei Will Ferell (zona Szwedka, Viveca Paulin) jest czestym gosciem w Göteborgu (Szwecja).
Na dobranoc duet: Tom Waits&Chuck E.Weiss (brakuje tylko Rickie Lee Jones, ktora wystapi u nas na Festiwalu Jazzowym w Sztokholmie, pazdziernik 2015)
„Rains on Me”
https://www.youtube.com/watch?v=gPlWv9IB9mU
PS jutro do pracy 8.30…chyba bez deszczu
Pepe odzywa się z rzadka, ale jednak; brakuje mi bardzo Krzycha, Placka, kilku innych osób. I Posterunkowej rzecz jasna. Wcięło ich? Z Alicją będzie można pogadać dopiero za trzy dni – kiedy już będzie w pieleszach, bo późne i wyrywkowe meldunki, nie dają możliwości do pogaduszek. Rozłazi się to bractwo, jak koty z koszyka!
U nas jest duzo osob pochodzenia Skandynawskiego, a niektore miasteczka byly zalozone przez Skandynawskich osadnikow. Podczas okresu imigracji mieszkancy Norwegii i Szwecji osiedlali sie wzdluz wybrzeza stanu WA. Wielu z nich utrzymuje swoje tradycje. Kilka razy w roku w roznych miejscach odbywaja sie festyny, podczas ktorych mozna zjesc rozne smakolyki tradycyjnie znane w kraju przodkow.
Jednym z takich dan jest suszony dorsz o nazwie lutefisk. Pan Rudolf (ten od sliwek), ktorego tesciowa przyjechala przez Ellis Island ze Szwecji mowi, ze suszony lutefisk jest jak kij baseballowy. Przed festynem sucha rybe moczy sie w wodzie kilka razy. Nastepnie jest krojona na plasterki i serwowana z ziemniakami. Pan Rudolf mowi, ze trzeba sie z tym urodzic, aby to polubic. Uczestnicy festynow bardzo lubia lutefisk.
A w Warszawie właśnie zakończył się kolejny mini zjazd.Spotkałyśmy się tym razem
z Jolinkiem,Małgosią i kuzynką Magdą we francuskich klimatach restauracji: http://www.saintjacques.pl/
Sympatyczne wnętrze i znakomita kuchnia.Małgosia opowiedziała nam wrażenia ze swojej hiszpańsko-francuskiej podróży,próbowałyśmy owoce morza w różnych wydaniach oraz
fła grasy w szlachetnym towarzystwie świeżych fig w sosie czekoladowym z lekką nutą mięty.Jeśli chodzi o desery to przebojem były niewątpliwie płonące naleśniki.
Dziewczyny-dzięki za ten niezwykle miły wieczór 😀
Czy Koleżanki – Warszawianki nadal obradują? Żadnego sprawozdania nie widzę. Nisia odsypia wczorajsze wysiłki, a Haneczka zbieranie tarniny dla Pyry. Mam ja długi do Haneczki niemałe : orzechy na orzechówkę, owoce róży z kłujących krzewów, czasem jarzębina przez Pana Męża z wysokości zebrana; teraz i tarnina też z kłujących krzaków – bez głównej wygranej w Lotto się nie wypłacą. A za złote serce przyjaciół w ogóle nie ma ceny.
O, Lajza z Danuśką.
Pyro my już w domu …. restauracja, którą wybrała Danuśka godna polecenia … poczułam się jak w Paryżu … Małgosia ma zdjęcia to będzie widać prawie wszystko co jadłyśmy … wieczór był przemiły … 🙂
O, i jak tu nie zawiścić? Oczywiście tego, co mruga z talerza i wąsa kręci, nie zazdroszczę – tylko tej reszty.
W przyrodzie najważniejsza równowaga,dzisiaj wyrafinowana kuchnia francuska,a wczoraj
proste chłopskie jedzenie z obowiązkową już wizytą Gastona.Prosię z rusztu podzieliliśmy pomiędzy 24 nadbużańskich sąsiadów obecnych na imprezie integracyjnej:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6196699859623325137
Mały coś ten świniaczek, jak na 24 osoby
Pyro-on może tak nie wygląda,ale ważył 25 kg i wszyscy otrzymali po kawałku.
Do prosięcia kilka rodzajów sałatek,na deser szarlotka,ciasto śliwkowe i półfrancuskie ciasteczka z jabłkiem,a wszystko w sąsiedzkim wykonaniu.
To ja wycofuję zastrzeżenia. Z pewnością wystarczyło.
Dobranoc.
Są chwile, że żałuję, że nie mieszkam w Warszawie. Mini-zjazdy Warszawskie są zawsze wspaniałe.
Komentarz fotograficzny
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/6196706347580136945
Ja też bardzo dziękuję za przemiły wieczór. Właśnie mówiłyśmy jak wdzięczne jesteśmy, że dzięki Gospodarzowi los nas zetknął razem.
Basiu serdecznie pozdrawiamy.
Spasłam się. Ale gdyby tam jeszcze były pierożki kuzynki Magdy…
Ach pierożki Magdy, ale do knajpki niestety nie przyniosła 🙂
Krystyno, grzybów wciąż nie ma, ale jest nadzieja, bo w pomorskim już są, a dzisiaj miałam wiadomość, że w Białogardzie rano widziano na dworcu PKSu panią z koszem malutkich podgrzybków, czyli wygląda na to, że powoli przesuwają się w moją stronę.
Jaja w końcu dowiozło mi dziecko – nieodmiennie z wnukiem przy piersi, znaczy z kolejnym, czyli z Władkiem – i wieczorem upiekłam tort „mieszany bazowy”, czyli resztki orzechów (włoskie i laskowe) i migdały. Uzbierało się tego ponad 30 deka plus słodka bułka tarta (z herbatników i biszkoptów), razem 40 deka. Jaja były jakiejś nietypowej wielkości, ważyły po 80 gram, nie wiem skąd je dziecko wzięło, bo miały pieczątki, ale opakowanie od jaj rozmiaru M, dopytam się jutro, bo mnie to ciekawi. Ubiłam pianę z ośmiu białek z cukrem – po 4 deka cukru na jajo (zazwyczaj w przepisie jest 5), a potem dodałam żółtka i mielone orzechy. Zrobiło się tego tyle, że nie zmieściło się z tortownicy (standard 24 cm średnicy) i jeszcze napełniłam 4 owalne foremki. Upiekło się przepięknie i równo. Jutro przekroję na trzy placki i posmaruję resztą masy, połączę obie migdałowe razem, może wystarczy, a jak nie to coś wymyślę. Wszystko razem będzie czekać w zamrażarce na stosowną okazję 🙂
oczywiście „w tortownicy”
Dobranoc