Jest dobrze, choć nie beznadziejnie
Tak mawiał jeden z moich przyjaciół w sytuacjach mało przyjemnych, ale koniecznych do przetrwania.
I tak właśnie jest dziś w Warszawie. To mój drugi dzień w mieście i okazuje się, że muszę zaadaptować się do miejskiego życia po pięciu miesiącach spędzonych na łonie przyrody.
Rano zamiast krzyku żurawi słyszę ryk karetek pogotowia lub policyjnych wozów (bo mieszkam obok Komendy Głównej Policji), w południe zamiast porykiwania krów domagających się dojenia słyszę przelatujące nad domem helikoptery albo samoloty podążające na Okęcie. Wieczorem zaś ze wszystkich otwartych okien słychać kakofonię dźwięków wydobywających się z telewizorów nastawionych na wszelkie stacje. Radość miejskiego życia.Dopiero późną nocą miasto zamiera i następuje cisza. I tylko brak krzyku derkaczy, bo w parkach ich nie ma jak u mnie na łące, oraz tupotu sarnich kopytek albo cięższego łoskotu dzików, gdy stadko biegnie, by dobrać się do dojrzewającej kukurydzy u sąsiada.Jeszcze tylko dwa dni i wracam do swojego naturalnego środowiska.
Komentarze
Gospodarzu – przetrwasz, zaadoptujesz się, przypomnisz sobie miejskie sposoby na oswojenie miasta. Żyłeś wszak w nim długo (i owocnie).
Dziki w Świnoujściu mają się znakomicie – nasze i niemieckie. Ludzie zrobili sobie rozrywkę z karmienia dzików nie w mieście, ale pod lasem. Wozi się tam czerstwy chleb i inne jadalne resztki, rozkłada, potem wycofuje się samochód o kilkadziesiąt metrów i już po 10 minutach można oglądać dzicze rodziny pałaszujące dary. Łotrzyki zalegają gdzieś w pobliżu i reagują na pracę silnika – ciszę i znowu pyrkot maszyny, jak na dzwonek Pawłowa. Jedzą , tyją ale przestały się włóczyć po ulicach i podwórkach – stołowki zajeżdżają do nich.
A cappello-czy dobrze zrozumiałam,że to swoje urodziny spędziłaś na tej pięknej wędrówce po górach?Jeśli tak,to po intensywnej wspinaczce mam dla Ciebie urodziny tort i życzenia kolejnych udanych wypraw 🙂
http://a400.idata.over-blog.com/2/38/78/89/archives/0/28834182.jpg
Tak Danuśko, a nawet dokładnie* tak! 😀
Dzięki! Piękny i jakże stosownie-sezonowy tort!!! 😎
Wyjaśnię, że pod poprzednim wpisem pozwoliłam sobie zalinkować fotki z (rozpoczętych urodzinami) czterech dni w Tatrach (PL, SK) z odskokami do Niżnych i nad oba słowackie „morza” oraz wieloma ochłodami potocznie-jeziornymi.
Całość to tylko 295 fotek, rewelacyjny deal jak na mnie 😮 (bo prawie wszędzie już byłam (najczęściej wielokrotnie) a chmury w najwyższych partiach dawały nie tylko wiatr, ochłodę, ale i – momentami – gorsze oświetlenia, niż wcześniej doświadczane…) o, ➡ powtórzę dla całkowitej jasności… 💡
Życzenia kolejnych udanych wypraw przyjmuję z tym większą wdzięcznością, iż… hmmm… 14 czerwca o wczesnym niedzielnym poranku… skręciłam (=poważnie naciągnęłam) prawe kolano (poślizg na świeżo polanym chodniku, róg Grodzkiej i Franciszkańskiej 🙄 …wsparcie, nie upadek).
Pierwsze dni nie były miłe, oj nie, ale po ośmiu tygodniach mam pewność, iż nie tylko sprawy są na kursie i ścieżce, ale nawet moje kolano nie lubi zastojów i najgorzej się teraz sprawuje po kilku dniach bezruchu (tylko do pracy i z pracy czyli niecałe 5 km 😉 ); gdy jest używane normalnie** – następnego dnia nie ciąży… albo tylko tyci-tyci. Oczywiście bandażuję (teraz, po kontuzji) podczas intensywnych wędrówek wysokogórskich, najczęściej przed schodzeniem, lecz zdarzało mi się to już po dwudziestym r. ż. Zatem jest doskonale, i nigdy nie beznadziejnie 😎 Co nie znaczy, że lepieja (albo dwóch) nie przyjmiemy z wdzięcznością! 😀
______
*Mama rodziła obie córki w upały (Siostrę 4 lata i 3 dni po mnie, czyli dziewiątego), Najmłodszego też w cieplutkościach bo 27 maja; tylko Brat rozdzielający mnie i O. przychodził na najlepszy ze światów 22 października… 🙂 – co poniektórej młodzieży trzeba tu objaśnić, że „wtedy” nie było nie tylko klimy, ale nawet wiatraków i rozrzutnie dystrybuowanych kostek lodu…
**na rowerowym liczniku mam w 2015 2048 km (stan na dziś); do incydentu nazbierało się 1729 km (więc 2K szykowały się lekko pod koniec czerwca… a nawet z kontuzją byłoby więcej, gdyby nie kolejne fale upałów na Południu PL, „zajętość” w porze mniejszego ruchu na ulubionych trasach, itp.)
Ludzie zrobili sobie rozrywkę dokarmiając dziki pod lasem, a nie w mieście. Gratuluję niefrasobliwości, najdelikatniej mówiąc.
Eska, na Boga Ojca! To nie ja tak zarządziłam, a nawet nie moja rodzina; ja opisałam stan zastany!
Oj, chyba nie zostanę miłośniczką potraw odgrzewanych w mikro kuchence. Mój doskonały wczoraj sos do makaronu i aromatyczne kostki mięsa w nim, dzisiaj były dość obrzydliwe. Nie, nie zepsute, czy nieświeże, a po prostu niesmaczne i sos zmienił konsystencję na wodnistą. Całość zaś smakowała podrzędną knajpką pfzy drodze. Gdyby nie to, że gotowałam osobiście i wczoraj mi bardzo smakowało, to bym kucharza zelżyła okropnymi słowy.
Jedyna rada: wywalić kuchenkę mikrofalową.
Kiedyś kupiłem, kilka razy użyłem i stwierdziłem, ze świetnie nadaje się na chlebak. Służyła całe lata.
U nas mikrofalówkę najbardziej polubił Osobisty Wędkarz.Wprawdzie nigdy nie przyrządza w niej ryb,ale bardzo chętnie używa do odgrzewania różnych dań,a nawet gotuje w niej swoją wersję skąpanej w sosie pomidorowym ratatouille.Ta mikrofalowa ratatuja jest bardzo smaczna i po ułożeniu w odpowiednim naczyniu pokrojonych warzyw robi się sama 🙂
W mikrofalowce podgrzewam rano troche mleka do kawy i to wszystko. Czekam az sie zepsuje i ja wyrzuce a drugiej juz nie bedzie.
Ja też podgrzewam w mikrofali głównie mleko do kawy. Czasem coś innego, ale jak dotąd nie mam złych doświadczeń.
Używam podobnie jak Alain. Od lat to praktykuję. Oszczędzam swój czas nie tracąc walorów zdrowotnych i smakowych, a łasuch jestem, że ha!
Wyniki mamy Teresy brdzo dobre – żadnych komórek nowotworowych, żadnych nacieków rakowych. Oczywiście trzeba to kontrolować co jakiś czas. Najbliższe badanie 1 w2rześnia. Pojutrze będę u Żaby
Wspaniała wiadomość dla całej rodziny Ryby!
Mikrofalówkę używam do podgrzewania ale nie codziennie. Spróbuje zrobić ratatouille metoda Alain’a.
Dla amatorów francuskiej piosenki, tej tradycyjnej, śpiewanej poezji. Reggiani odszedł 11 lat temu.
https://m.youtube.com/watch?v=k57Zbo_mnWY
Alino, moja ulubiona piosenka Serge Reggiani to ” il suffirait de presque rien „.
Etap, dzięki za przypomnienie, rzeczywiście piękny tekst.
https://m.youtube.com/watch?v=v2Kek4qhF9U
I ten papieros! Nie do pomyślenia teraz.
Tak, Alino. On należy do tej samej niewinnej i barbarzyńskiej epoki, do której i ja należę. Epoki, w której mężczyźni czasem polowali i nie wstydzili się tego. Chodzili czasem na wojnę (nie na operacje stabilizacyjne) i nikt nie kazał im się tłumaczyć, dlaczego do kogoś strzelali; kiedy jeszcze małżeństwo nazywało się małżeństwem, a nie związkiem i wiele innych rzeczy i zjawisk też nazywało się zwyczajnie.
Zgadzam sie z Tobą Pyro. Niby jesteśmy wolni a władza troszy sie o nasze zdrowie. Tylko czy naprawdę? Każde wypowiadane słowo mowę być podejrzane, z podtekstem. Strach sie odezwać. Oglądam niektóre filmy z lat nie tak odległych i zdaje sobie sprawę, ze nie mogłyby być nagrane teraz a to ze względu na słownictwo a to przez papierosa.
Troszczy a nie troszy…
To jest dla mnie wielka tajemnica: jak społeczeństwo zanurzone w seksie i przemocy (popkultura) może być jednocześnie bardziej pruderyjne, niż wiktoriańska Anglia? Nie wiem.
Pijemy wino mołdawskie (właściwie spółki francusko – mołdawskiej). Czerwone, półsłodkie, smakujące rodzynkami i jagodami. Smaczne, niezbyt lekkie, dobrze dojrzałe. Z pajdą sera typu rubin b. dobra kolacja.
Ach,ta francuska klasyka!Oczywiście,że kocham te piosenki.
Alinie i Elap dziękuję za ich przypomnienie 🙂
Alino,mikrofalową ratatuję polecam z czystym sumieniem,jest świetna.
A właśnie w tej chwili mikrofalówka przydała się do szybkiego odmrożenia i podgrzania domowego sosu pomidorowo-paprykowego,który Latorośl wrzuciła na swój kolacyjny makaron.
Pyro-cieszymy się razem z Wami i oby tak dalej!
Mam nieprzyzwoite pytanie i wcale nie musicie na nie odpowiadać: dlaczego patrząc na naszego nowego Prezydenta RP po głowie tłucze mi się stara piosenka?
…Mały gigolo, śliczny gigolo, tańczy co noc na dancingu…
https://youtu.be/5E030UFoZ28
I https://youtu.be/isQUpyKeHLU na poprawienie nastroju
Nie wiem dlaczego mialbym nie uwielbiac latem atmosfery wielkomiejskiej, szczegolnie tam gdzie z wlasnego wyboru przez pol roku w roku zyje 🙄
Ciesze sie juz dzisiaj na moj powrot nad szprewe. Tam czeka na mnie ogromny potencjal letnich imprez. O moim tempelhofskim ozeanie juz parakrotnie wspominalem. Ale te 700 hektarow parku, w zentrum city, to nie wyszystko. Szczegolnie w okresie letnim fantastycznie funkcjonuja open air imprezy. Kina na wolnym powietrzu, z fantastyczny repertuarem tez naleza do letnich hitow. Nie bylbym soba gdybym nie wspomnial; o jeziorach (kolega z rosji ma cudowna zaglowke, odpala juz w slizg przy osmiu wezlach, i nie moze sie doczekac kiedy sie tam zjawie) ; o tym, ze mamy tam fantastyczne bary, ktore funkcjonuja jedynie wieczorem i noca.
W tych miejscach scenariusza nikt nikomu nie pisze, zywe zycie sie o to troszczy. Odbiera sie toto znacznie lepiej niz telewizornie sasiadow w Warszawie. Prawde mowiac, to pomimo ze noce sa coraz dluzsze to i tak sa za krotkie, by chociaz w czesci te przyjemnosci wykorzystac.
A jak wiatr bedzie tutaj hulal, to nie ma najmiejszego problemu. Dzis by przejachac prawie 300 km nie trzeba wiecej niz dwoch godzin. Technika sie o takie drobnostki troszczy.
W mojej stolicy nie ma powodow do narzekania czego i wszystkim innym tego samego zycze z calego serca
Szaraku – życzymy dobrej zabawy (z wiatrem i pod wiatr)
Tak Cichalu,
juz u gory klepalem o technice, z nia trzeba zyc za pan brat. Mikrofalowka to cudowny wynalazek, ktory ulatwia zycie. Zaoszczedza czas. I nie wolno zapominac o tym, ze to urzadzenie nie jest do tworzenia gotowxch potraw, ani nawet do ich odgrzewania lecz jedynie pomagierem, pomocnikiem od dziwnych wymyslow itd i tepe
Danke Pyro, jak wrocisz za Odre to daj znac. Wybiore sie tam rowerem i jak mnie nie ubija po drodze, to lykniemy wspolnie cokolwiek by uzupelnic plyny w organizmie 🙂
Ryba1968
11 sierpnia o godz. 20:09 544655
Pyrciu droga,
Brzmisz jak ksiadz na kazaniu w Pcimiu. Wiecej nic nie powiem tylko poszukam jakiejs piosenki, ktora poprawi mi nastroj.
Troche inny kosciol.
Lyle Lovett – Church
https://www.youtube.com/watch?v=zZI0zO2TS1Y
Szukaj, Orco, szukaj, a ja uklęknę na grochu. OK?
Szarak,
Moze przy tej muzyce troche zwolnisz jazde samochodem
Allman Brothers Band – Jessica
https://www.youtube.com/watch?v=Oidm5Zfw_SA
Na koniec, zanim pojdziecie spac, nie zapomne z naszych Francuzach lub czasami spiewajacych po Francusku
Melody Gardot „Goodnite”
https://www.youtube.com/watch?v=aoVneAUloys
@Orca
Lyle Lovett…och jak dawno go nie slyszalem. Country? A moze Kinky Friedman, ktorego spotkalem dwukrotnie i jego piekna ballada „Ride ´Em Jew Boy” (rowniez wykonywana przez Wilie Nelsona), Duane Allman tak, chyba najbardziej wyroznial sie z grupy. Melody Gardot byla u nas w Sztokholmie i znowu z wizyta 28 listopada br a 29 w Göteborgu (slynne jej recepty muzycznej terapii).
A moze Dr.Dre z Eminem, „I Need a Doctor” z albumu „Compton”, czasem tez slucham rap
https://www.youtube.com/watch?v=VA770wpLX-Q&spfreload=10
@szarakowi,
do jazdy samochodowej… grupa MOTÖRHEAD
Ace of Spades….nie ma nic lepszego
https://www.youtube.com/watch?v=eBIa0o36pPo&spfreload=10 🙂
( z moim ziomkiem z Göteborga na perkusji, Mikkey Dee)
Ozzy,
Podoba mi sie nazwa „recepty muzycznej terapii” w opisie piosenek Melody Gardot. Trafna recencja.
Nie znalam „I need a doctor”.
Czesto slucham 8 mile i bardzo to lubie.
Country ? – raczej nie, southern rock – lubie zalezy kogo i zaleznie od nastroju.
Czytalam Twoj wpis na blogu muzycznym, gdzie wspomniales Tori Amos, Pierwszy raz slyszalam ja wiele lat temu w piosence „Cornflake girl” i od wtedy ja lubie.
Nie umiem pisac o muzyce i muzykach, ale slucham bardzo duzo.
Dla Szaraka,
Kidy skonczy sie Motorhead proponuje ZZ Top La Grange
https://www.youtube.com/watch?v=Vppbdf-qtGU
Dobrej nocy.