Upał na wsi jest do wytrzymania

Muszę aż trzy dni bieżącego tygodnia spędzić w mieście. Wszyscy mnie przestrzegają, że upał w mieście jest znacznie trudniejszy do zniesienia niż te same wysokie temperatury panujące na wsi. To prawda.

Przekonałem się o tym natychmiast po zostawieniu auta w garażu i wyjściu na ulicę. Przejście kilkunastu kroków do sklepu z gazetami było torturą. Nie dość, że brak cienia i słońce atakuje promieniami, to mury domów nagrzane jak hutnicze piece oddają swoje gorąco i człowiek nie ma gdzie się schronić.

Na szczęście miejsca, w których mam spędzić większość czasu, są klimatyzowane więc – mam nadzieję – jakoś to przetrzymam. A w czwartek już będę znów na wsi. Tu zaś klimatyzację zastępuje przeciąg wywołany otwarciem wszystkich okien na werandzie, a w domu z kolei zamknięte okna i zaciągnięte zasłony obniżają temperaturę o kilka stopni.

Na dodatek mnóstwo źródlanej wody lub – gdy zapas niespodziewanie się skończy – świeża woda ze studni (pompa elektryczna czerpie ją z 12 metrów), najwspanialszy sposób przywracania organizmu do równowagi.OLYMPUS DIGITAL CAMERAPróbowałem wodę zastąpić białym lub różowym lodowatym winem, ale nie przyniosło to właściwych rezultatów. Nie sprawiało mi żadnej przyjemności.

Czekam więc na naturalny spadek temperatury przy lekkiej diecie sałatowo-owocowej. Pocieszam też się myślą, że przy okazji znikają zbędne kilogramy.