Dobra woda życia doda
Podobno przybyła do nas z kosmosu, bez niej życie umiera, z nią natomiast – gdy jest czysta – wszystko rozwija się i rozkwita. Oczywiście mowa o wodzie.
Temu tematowi poświęcony jest niemal w całości nowy, szósty numer „Ust”. Jak zwykle pismo jest pełne wyrafinowanych ilustracji i niezwykle atrakcyjnych tekstów. Tu dodać muszę, że autorzy nie „leją wody”, lecz podają czytelnikom informacje ciekawe i – jak sądzę – większości nieznane.Lektura „Ust” w gorący letni dzień sprawia podwójną przyjemność: obcowanie z doskonałym dziennikarstwem i zaspokajanie pragnienia. Są tu bowiem przepisy na wyrafinowane napoje chłodzące oraz drinki.
Otwarciem zachęcającym do dalszej lektury jest felieton Bogusława Deptuły, który jak mało kto potrafi wynaleźć stosowne anegdoty przybliżające nam wielką sztukę w sposób tyleż zabawny, co zaskakujący i atrakcyjny. Tym razem zajął się on obrazem angielskiego malarza z grupy tzw. prerafaelitów – Johna Everetta Millaisa – zatytułowanym „Ofelia”. Pozowanie w wannie pełnej wody spowodowało, że piękna modelka rozchorowała się i przedwcześnie zakończyła życie. (Podobnie jak odgrywana przez nią bohaterka).
Z podobnym zainteresowaniem przeczytałem tekst mojej ulubionej autorki Małgorzaty Kasprzyk-Chevriaux – „Powrót do Edenu” – pełen historycznych anegdot na temat kariery Perriera w USA czy Borjomi w Rosji.
Arcyciekawa jest też rozmowa zatytułowana „Latające ryby i minutnik do jajek”, w której żeglarka o niezwykłej wręcz urodzie – Natasza Caban – opowiada o życiu (własnym) w środowisku wodnym podczas ponad dwuletniego samotnego rejsu jachtem wokół globu ziemskiego.
Osłodę tego wodnego numeru miały stanowić zdjęcia zatytułowane „Tort i dziewczyna”. W tym przypadku jednak – moim zdaniem – dobry smak redakcji zdecydowanie zawiódł. Zamieszczone na 30. stronie zdjęcie rozciętego tortu trzymanego między udami przez piękną modelkę budzi mój protest, a nawet odrazę. Ta fotografia nie ociera się o pornografię, lecz jest nią w całej krasie.
Na szczęście to przykre wrażenie ulega zatarciu podczas oglądania atlasu morskich wodorostów czy lektury historii słynnych uzdrowisk, że nie wspomnę o przewodniku po trójmiejskich lokalach, ujawniającym miejsca tylko dla wtajemniczonych.
Komentarze
Dziekuje Wszystkim, ktorzy przekazali mi slowa wspolczucia po odejsciu mojej pieknej Mamy.
Urodziwa żeglarka Natasza nazywa się Caban.
Dobrego dnia i weekendu! 🙂
Heleno,
wspolczuje i rozumiem, kiedy Rodzice odchdza konczy sie w naszym zyciu pewien etap. Nikt nie wypelni tej pustki
Heleno, wspoczuje.
Heleno, wyrazy współczucia.
Heleno, serdeczne kondolencje.
Heleno, serdecznie współczuję.
https://www.youtube.com/watch?v=V58FQ_EWlDI
Chłodno, a wiatr chce łeb urwać. Podobno jutro poprawa pogody, a w niedzielę lato.
Wiele ludów czciło wodę, krynice, źródła, ruczaje. Zdrój, od zdrowia leży niedaleko. Zapomniałam, jak nazywała się bogini wody źródlanej, którą czcił Cyrus Wielki – Achemenida. Wyjątkowo sympatyczna była ta bogini: śmiejąca się, szepcząca, nie wymagająca żadnych ofiar i rytuałów, a tylko mszcząca się na tych, którzy zanieczyszczali wodę źródlaną. Dorzeczna Pani.
Jako, że pogoda kominkowa, to Pyra dzisiaj zrobi placki ziemniaczane w ilościach wielkich (ile mi się będzie chciało trzeć ziemniaki)
Pyro – dlaczego mieszkasz tak daleko?
Gdybym ci ja miała
skrzydełka jak gąska…
Krysiu – chętnie wpadłabym na herbatę z malinami, albo na „cuś”, natomiast mieszkać z tamtej strony mapy, to jednak bym nie chciała. Wiem, że ludzie dobrzy, serdeczni i powietrze czyste, ale ja się tam zawsze czułam – jak turystka, obco. Potwierdził mi to Nowy, który ma w Poznaniu stryja, a dwa lata spędził na naszej akademii rolniczej i nigdy nie czuł się w Poznaniu u siebie; zawsze obco, jak przelotne ptaszę.
A owa bogini, to była Ahinita (?)
Pyro – ja tyko na placki. Natomiast Podlasie to jest moja miłość od pierwszego wejrzenia. W Poznaniu i okolicach zawsze było mi „nie tak”.
I o tym mówię. Strony rodzinne nosimy w sobie (często wbrew sobie). jA SIĘ CZUJĘ DOSKONALE NA śLĄSKU, kUJAWACH, WŚRÓD RDZENNYCH pOMORZAN I W pYRLANDII (nie chce mi się przepisywać, przepraszam) Rozumiem ludzi, instynktownie, jakby na biologicznym poziomie. To nie znaczy, że tu cacy, a tam be. To znaczy, że ja wiem co jest tu cacy i co jest tutaj „be” i dlaczego.
Dzień dobry. U mnie szykuje się dzisiaj 27c, czyli wreszcie uczciwy lipiec 🙂
Na obiad Jerzor zarządził, żebym zrobiła w wiadomym garze ryż z kalafiorem i brokułami 😯
Ja tego zupełnie nie widzę w takiej kompozycji, ale co mi tam, zrobię, choćby po to, żeby mu udowodnić, że to nie był dobry pomysł. Brokuły i kalafior bym najchętniej na surowo z jakimś dipem – ale z ryżem?! No dobra, zobaczymy.
Dzisiaj mam za zadanie (sama sobie poszukałam roboty!) wziąć szprycę i wymyć dom z frontu. Jerzor gorliwie czyścił rynny po którejś ulewie, ale przy okazji pochlapał facjatę chałupy. Fatalnie to wygląda, trzeba spłukać.
Hm…ryż z kalafiorem i brokułami 😯
Alicja – sprawozdaj jak wyszło.
Cimoszewicz, Borowski, Kuc; myśmy jednak mielim kadry.
Witam wieczorowo, chociaz widno jak w poludnie 🙂
10 lipica obchodzony jest w Liverpoolu i Hamburgu „BETALES DAY” w zwiazku z triumfalnym powrotem Fab4 do Liverpoolu wlasnie 10 lipca 1964 ( przedtem byla entuzjastyczna premiera pierwszego pelnometrazowego filmu z udzialem calej czworki
„A Hard Day´s Night” rez.Richarda Lestera.
Jeden z moich ulubionych hitow The Beatles
https://www.youtube.com/watch?v=yWP6Qki8mWc HELP ( a mialem…chyba 8 lat)
errata: BEATLES DAY
Piękni i młodzi? Moim ulubieńcem był Harrison
Dla mnie – zawsze Lennon 🙂
Ja miałam aż 10 lat, kiedy się pojawili na muzeczjen scenie!
Człowiek guzik rozumiał tekstu (a co to był za tekst – she loves me yeah, yeah…), ale muzyka niosła 🙂
Przy 28 C dzisiaj postanowilam sie ochlodzic w wodach Atlantyku. Bylo rzesko. Najgorzej jest wejsc do niej a pozniej to juz mozna plywac.
Ozzy, jestem wielka zwolenniczka The Beatles. latek mialam ciut wiecej jak ich uslyszalam pierwszy raz.
Na kolacje byla soczewica z kielbasa.
*muzycznej 🙄
Heleno,
przyjmij szczere wyrazy współczucia. Piękną miałaś Mamę.
Opuściłem z żalem Żabie Błota. Kochana Żaba po godzinie jeszcze sprawdzała czy znalazłem autobus. Jestem u dzieci w Kołobrzegu. Wczasują tutaj. Zimno, ale za to wiatr jak w Kieleckiem! Jutro ma być lepiej.
Odszedł też Omar Sharif, jeden z moich ulubionych aktorów, według mnie – szalenie przystojny.
Po burzliwej dyskusji w czasie obiadu, signum temporis, synowa myje gary (ja smażyłem rybę)
a przedstawiciele trzech pokoleń, dziadek, syn i wnuk, siedzą ze swoimi laptopami…
Dzień był chłodny, bo było tylko 15 st. C, ale pewnie dzięki temu zmobilizowałam się do zrobienia konfitur i kompotu z wiśni. Kompotu zrobiłam tylko 6 niedużych słoików – takich na jeden raz dla jednej osoby, a konfitury z 1,5 kg owoców. Wiśnie na razie są zasypane cukrem i jeszcze dziś zagotuję je. Reszta prac jutro i pojutrze, właściwie tylko mieszanie. Najdłużej trwało drylowanie/ spinaczem/. W sumie jednak roboty nie jest przy tym wiele.
W okolicach, gdzie mieszka Krysiade , nie byłam, ale poznałam tereny położone trochę na północ – m.in. Gródek Białostocki, Krynki – piękne i ciekawe miejsca na wakacyjne wyprawy dla ludzi lubiących spokój. I nie tylko wakacyjne.
W ubiegłą sobotę pędziliśmy parę godzin w drodze, a po za szybami temperatura przekraczała 38 stopni. Tak około 14.00 w radiu podawali, że w jednym miejscu stwierdzono najgorętszy punkt w Niemczech (Schloss Holte), a temperatura wynosiła tam 38.43 stopni. Przejeżdżaliśmy niespełna 50 km obok, mój termometr wskazywał wtedy 36.50 C. Godzinę później u mnie było już 38.50.
U nas teraz skutki upalnej soboty, bo ta jazda miała swoją cenę. Chyba od tej na pełnych obrotach pracującej klimy oboje jesteśmy totalnie przeziębieni , włącznie z zatokami.
Racja, Pepe. W upały łatwo o przeziębienie, a infekcje się długo nie chcą cofnąć. Dzisiaj o pół do ósmej było 12 stopni, najwyżej ok 14.00 – 17 stopni, a teraz już zamknęłam balkon, bo mi zimno,
Krystyna – ja czekam, aż wiśnie spadną z CENY.
Klima jest trochę dobra, trochę zła. Ja nie za bardzo toleruję, ale w takich temperaturach wymiękam, już raz się dorobiłam udaru cieplnego, wystarczy.
W domu mamy mały aparacik klimatyczny, taka niewielka skrzyneczka w ścianie saloniku, ale w razie potrzeby obsłuży całą chałupkę.
O wiele częściej używamy odwilżacza powietrza 🙄
Idę przygotowywać Jerzu to, co chciał i dał instrukcję. Na boku zrobię coś takiego – podsmażę cebulę, plasterki kabanoska, czosnek, na koniec paprykę, por, troszkę selera łodygowego i co tam jeszcze mam z warzyw.
Tak na wszelki wypadek!
Nic na boku – dodałam czosnek, paprykę i…sambal oelek 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_7285.JPG
i na dobranoc….jeden z moich wielkich faworytow sceny amerykanskiej
_____________
TINY TIM
https://www.youtube.com/watch?v=TT8t0VxZXEM (Earth Angel)
inni do ktorych wracam czesto:
LENNY BRUCE, on byl pierwszy
ANDY KAUFMAN, chyba najlepszy imitator Elvisa, „man on the moon”
Piknik w Lasku Bulońskim
http://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b53067987b
Alicjo – wierzę, że produkt finalny był doskonały.
Krysiade,
nawet wyszło wcale, wcale 🙂
Bardzo sobie cenię ten gar do ryżu, można wydziwiać nawet bez ryżu.
Alicjo – ja nabyłam coś podobnego do Twojego gara i też jestem zadowolona. Można gotować smakowitości małym wysiłkiem.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_5376.JPG
Co za porządki? Mrusia nad pustym talerzem? Po głowne zakupy już byłam, a jeszcze pójdę po grzeszne, albo tylko dla dorosłych, czyli piwo, cydr, fajki dla Młodszej, a przy okazji ten wielki, papierowy ręcznik kuchenny i mydło.
Najpierw chorował pies, wczoraj zaniemogło dziecko. To alergik i nie wiadomo, czy Radzio mu szkodzi, czy truskawki, które lubi. Na obiad będą nóżki kurczacze z ryżem na ostro i surówka. Na jutro polędwiczki panierowane z pieczarkami – dla Młodszej odłożony dla niej bałagan z patelni. Są w domu ostatnie, dojrzałe truskawki i pudełko malin.
No i wszystko jasne! Jeśli woda pochodzi z kosmosu to ja w 70 procentach jestem kosmitą. Od dawna podejrzewałem, że ze mną jest coś nie tak, ale w końcu się wyjaśniło.
Czy kosminici lubią wiśnie? Lubią .
Jutro będę zrywał wiśnie. Może wyjdzie kilka słoiczków.
U mnie też dziś ryż z dodatkami.
Moje wiśnie ogródkowe są późniejszą odmianą i nie jest ich zbyt wiele. Będą spożywane prosto z drzewa, o ile kosy mnie nie ubiegną. Wiśnie na kompot i konfitury kupiłam w pobliskim sklepie po 3.50 zł za kg. Zdziwiona tak niską ceną/ poprzedniego dnia były po 5 zł/ zagadnęłam ekspedientkę, na co odrzekła mi, że to owoce z dostawy z poprzedniego dnia. Nie było więc na co czekać, tym bardziej że były bardzo ładne.
Pyro,
jeśli chłopiec ma zmiany na skórze, to rzeczywiście powodem mogą być truskawki. Czasem alergia ujawnia się dopiero na koniec sezonu truskawkowego, kiedy zdążymy już najeść się owoców. Ale jeśli ma inne objawy, to trudno powiedzieć, jakie są przyczyny.
Nie Krysiu. To katar i pokasływanie, wczoraj lekki ból głowy. Dzisiaj kupiłam mu arbuza zamiast truskawek (te zjem sama). Jeżeli nie je warzyw, to witaminy i celulozę musi dostać w owocach
U nas wiśnie po 6,50 i nawet 9,- zł. Mówią, że to jeszcze import, że naszych nie ma.
Misiu, wszyscy jesteśmy dziećmi kosmosu, nawet ci przyziemni.
Pozdrowienia dla Bobikowego Zjazdu!
Jagodowi zorganizowali Zjazd Koszyczkowego Stowarzyszenia Bobika. Jest tam sporo osób i z naszego stolika – Jagodowi – rzecz jasna, Haneczka z Panem Mężem, Irek i nie wiem kto jeszcze.
Koszyczek swego czasu wyewoluował z naszego Blogu. Część osób przeniosła się tam na wyłączność, część udziela się i tam i tutaj. Pyra życzliwie podgląda od czasu do czasu.
Zjazdowiczom – smacznego!
No, nie calkiem. To nie byla „ewolucja”, to bylo odejscie po nieslychanej antysemickiej awanturze, rozpetanej tu przez pare osob, protescie jednych, milczeniu, przyzwalaniu i probach zbagatelizowaia przez innych. Gospodarz byl wstrzasniety (dostalam list) i zalamany.
Ja to pisze nie po to by wypominac, lecz by historia Blogu Bobika nie zostala zaklamana czy spisana na nowo. To byl protest. I Bobik ostro wycinal na swoim blogu trollopodobnych, takich jak pojawiajacy sie tu regularnie, pod licznymi nikami milosnik skatologii. I kazdego kto usilowal rozrabiac, zamieszczac posty antsemicie, ksenofobiczne czy rasistowskie. Po jednym uprzedzeniu, nie bylo zmiluj.
Heleno – człowiek, który rozpętał burzę wcale nie był antysemitą, tylko głupio się wyraził. Zamiast robić wokół tego rokosz, można było spór wyciszyć, napr5awdę. Przecież znamy, znaliśmy człowieka. Każdy zagnany do rogu broni się pazurami. Ja jednak nie chcę do tego wracać, a do blogu Bobika nie wtrąciłam się nigdy żadnym słowem. Swoich ludzi jednak bronię, jak umiem i szanuję. Bobikowców też darzę szacunkiem. I jak się mają zgadzać narody, kiedy tu nie mogą zgodzić się mniej, niż 50-ciu wykształconych i doświadczonych ludzi?
A propos tematu, czytam ciekawą książkę Joanny Tokarskiej-Bakir „Okrzyki pogromowe”. Ogarnia zgroza, jak głęboko wciąż to w ludziach siedzi. https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/okrzyki-pogromowe
Tak, Bejotko – nie wystarczy wszystkiego zaszpachlować poprawnością. To wymaga mrówczej pracy u samego dołu. Bez zaangażowania wszystkich nauczycieli i wszystkich księży interior pozostanie taki, jak jest. I niczego nie zmienią okrzyki oburzenia. To w ludziach siedzi.
Ale nie we wszystkich na szczęście. Dla mnie to patologia.
Bejotko – pewnie, że nie we wszystkich. I nie u wszystkich jest to groźne i paskudne. Dla dużej części polskiej prowincji, to raczej część tradycji, baśni i opowieści – czasem dowcipów. Chyba błędem było gwałtowne zapieranie się tej części kulturowego, ludowego antysemityzmu. Nie znajdując naturalnego ujścia w wyrażaniu (Żyd w jasełkach, figurki, opowieści jak w poznańskich legendach kościelnych) zeszło to-to niejako do podziemia i tym głębiej utknęło. A być może od dawna stanowiłoby część martwej tradycji.
Pyro, każdy przejaw antysemityzmu jest paskudny i groźny, ten „ludowy” także. W Jedwabnem, Goniądzu, Radziłowie, innych miejscowościach także mieszka lud. Nie mam żadnego usprawiedliwienia dla takiej „tradycji” i to nie jest moja tradycja, przeciwnie, odcinam się od niej z całą mocą.
Ale to chyba nie miejsce na takie tematy, więc już wyartykułowałam swoje zdanie i kończę.
Bejotko – też kończę. Masz rację ale tak się tej sprawy nie załatwi jeszcze przez sto lat. I będzie nad nami wisiało.
Pyro, mijasz sie z prawda. „Czlowiek”, ktory rozpetal awanture, zamiescil (a) dlugi i potworny wpis, obrazajac pamiec mojego b.p.Ojca, o ktorym nic nie wiedziala, oskarzajac go o zbrdnie komunizmu, o zycie na koszt Polakow i juz nie pamietam jakie inne bredne powypisywala tam Dorota L. To nie jest niefortunne wyrazenie sie. I awntura antysemicka trwala wiele dni, ze Ci przypomne. I Gospodarz, bless him, byl tak wstrzasniety, ze skyszalam o tym od wielu naszych wspolnych przyaciol nie majacych z b;ogiem nic wspolnego. Naparwde to przezyl bardzo traumatycznie. I zazyczyl sobie aby Dorota L. nie przyjezdzala na zjazd, ktory sie wtedy szykowal. Ja zreszta tez nie przyjechalam, choc mialam wykupiony samolot. Nie po czyns takim. Choc minelo tyle lat, wspominam te awanrure ze zgroza i zaczyna mnie trzasc. Chyba nigdy sie nie spotkalam z taka atmosfera pogromu. Nigdy.
Heleno – nie jestem psychologiem, psychiatrą, ani spowiednikiem. D.L. o różnych nacjach (o własnej też) wypowiadała się nie raz w sposób skrajnie obraźliwy. Po prostu większość nie traktowała jej wypowiedzi serio, tym bardziej, że miała chlubną kartę w tym, co robiła (mówiła jak osoba chora i tyle).
Na obiad będzie wątły tłuszcz, czyli wątłusz, na przegryzkę było sushi kupne „green dragon”- owinięta plasterkami awokado rolka ryżu i warzyw + kawalątko kraba nóżki.
Oraz czereśnie, czereśnie, czereśnie… Wolałabym wiśnie, ale nie ma 🙁
Macierewicz mial jeszcze chlubniejsza karte w tym co robil. Poznalam Antka w 1979 r. gdy byl jednoosobowa Amnesty International i bylam nim zachwycona. Znam jeszcze pare takich osob.
Proponuję po szklance wody, żebyśmy się nie zdenerwowały niepotrzebnie.
Sprawa zamknięta.
A świat jest piękny mimo brzydkich spraw, jakie się ludziom trafiają.
Nie sadzisz, Pyro, ze jesli ktoras z nas ma sprawe zamykac, to raczej ja, a nie Ty? Bo to ja bylam obiektem obrzydliwego ataku? Ktorego bynajmniej z pamiexi i serca nie wymazalam? Pogromy maja to do siebie, ze sie je pamieta.
I teraz moge sprawe zamknac.
Heleno – świat czeka na pokój, porozumienie i braterstwo. Że to utopia? Prawda, ale piękna.
Po powyższych komentarzach Heleny i Pyry każdy kolejny nie odnoszący się do nich zabrzmi błaho i pewnie zbędnie.
Toteż z poczuciem wspomnianej błahości i zbędności donoszę – lubię, gdy jest ciepło i słonecznie, lubię gdy jest gorąco i słonecznie, ale ostatnia fala upałów mnie zmogła i wyzuła z sil. Nawadniam się „w ilościach”, czego nie robię na co dzień i z przyjemnością a nie nudą pt. kolejny łyk wody. Woda zazwyczaj smakuje mi przez 3-4 łyki i to by było na tyle. Może to jest metoda na regularne picie wody – sączenie jej przez cały dzień.
Linek – ja tak właśnie piję wodę – po trochu. Czystej wody nie umiem wypić duszkiem całej szklanki. Ostatnie upały były trudnym doświadczeniem.
Kupiliśmy nowy elektryczny czajnik do gotowania wody na herbatę (stary się napracował i rozszczelnił po latach).
Jak my to kupowaliśmy – nie wiem, ale po przyjeździe do domu doszliśmy do wniosku, że to nie to. Oddaliśmy, kupiliśmy dwa razy droższy, ale przynajmniej wygląda solidnie, jak ten stary.
Idę potraktować tego wątłusza odpowiednio, dyżurne+lekutko w mące i na rozgrzaną oliwę.
Linek, woda szkodzi. Heineken ma wlasnosci bakteriobojcze. Wybor nalezy do Ciebie.
Dobrą stroną upałów jest to, że zmęczony nimi kilkulatek szybko wieczorem zasypia 🙂 bez pokazywania mi palcem w okno i tłumaczenia, że jeszcze nie jest ciemno, a więc nie jest to noc/wieczór i nie pora spać i bez regularnego powtarzania do ostatnich chwil przed zaśnięciem – nie jestem zmęczony i śpiący 🙂
Ja tam nic nie mówię, ale cicho też nie będę – w temacie rzuconym przez Gospodarza jest woda 🙂
Lech, mam nadzieję, też ma własności bakteriobójcze – taki browar (wielkopolski) mamy na stanie 😉
Helena – o tej alternatywie nie pomyślałam 🙂
Cider gruszkowy, owszem, był w użyciu.
Nie mam piwa. Kupiłam dużą butlę cydru lubelskiego, lubimy go obydwie z Młodszą. Mam nadzieję, że piwo przywiezie. Przylatuje jutro ok 17.00
Cydr gruszkowy ma tez niewatpliwe wlasnosci bakteriobojcze, zwlaszcze ten bretonski.
Lech ma wlasnosci bekteriobojcze, moze nawet silniejsze niz Heineken. Ale Heineken lepiej smakuje.
Najwieksze wlasnosci bakteriobojcze ma jednak Johnnie Walker. Nawet nie musi byc czarny, moze byc od biedy czerwony. Najwazniejsze jest w tym upale duuuuuzo lodu w Johnniem. Wtedy na wlasnsci bakteriobojcze zdwojone
Nareszcie w Krakowie! Walczę z bakteriami Kasztelanem niepasteryzowanym! 🙂
Lód w napojach bywa bardzo zdradliwy , szczególnie w krajach o niskim poziomie sanitarnym.
U nas też lód sprzedawany w paczkach ma ponoć całkiem niezłe zoo w składzie.
Cichalu – wczoraj jeszcze byłeś całkiem zdrowy?
Pyro! dalej jestem zdrowy jak rydz! A to wszystko dzięki bakteriobójczym właściwością pyfffka!
Dlatego też lód w domu robię sama. Może to już staroświeckie podejście, bo można kupić gotowy, ale widzę, że jednak dobre.
Niedawno próbowałam pić rano wodę z octem jabłkowym, bo to podobno bardzo zdrowe. Ocet zrobiłam osobiście, więc to byłby dobry sposób na jego wykorzystanie. Niestety, takie połączenie okazało się okropne. Tego octu wlewałam do wody niewiele, ale kwasota była niezmierna. Szybko zaprzestałam tej zdrowej kuracji, bo rano na samą myśl o tym trunku traciłam humor. W opozycji do Szanownego Towarzystwa stwierdzam, że na dłuższą metę wolę jednak wodę, a nie piwo, cydr i mocniejsze trunki. Monopol spirytusowy upadłby przez takich jak ja, choć abstynentką nie jestem.
Wieczór spędziłam jazzowo na koncercie Miki Urbaniak. Sławna mama wokalistki była także obecna i nawet krótko towarzyszyła córce na scenie. Brakowało mi już żywej muzyki. Jutro będzie wieczór teatralny ale prawie w całości muzyczny na scenie letniej gdyńskiego teatru, czyli pod gołym niebem na plaży, a we wtorek kolejna porcja jazzu.
No i świetnie. Byłoby głupio z kraju wywozić zarazę.
Mama Miki, Ula, gdy byla w osatnim okresie ciazy, w ostatnich dwu czy trzech miesacach. musiala codziennie za porada jakiegos wspanialego nowojorskiego lekarza zaprawiac sie koniakiem i nie wstawac z lozka. Wszyscysmy jej tego lekarza zazdroscili i prosili o namiary. Ale trzeba bylo przedtem zajsc w ciaze, niestety. Zawsze jest jakies ale.
Witam, pewnikiem był to lekarz męża.
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVjMV1qFVC9AAQg8nnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZAMxTTBGUWtRdlRCZUhkM1dMTXZidURBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMxMARvcmlnaW4Dc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMgRwcXN0cgN1cnN6dWxhIGR1ZHppYWsEcHFzdHJsAzE1BHFzdHJsAzIyBHF1ZXJ5A3Vyc3p1bGEgZHVkemlhayBwYXBheWEEdF9zdG1wAzE0MzY2NzAxMDA-?p=urszula+dudziak+papaya&fr2=sa-gp-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
…ale wyszło 🙄
Dobranoc 🙂
Dzień dobry w ciepłą i słoneczną niedzielę.
Dzbanek wody już przefiltrowałam i wstawiłam „urobek” do lodówki. Od obiadu, z cytryną i liśćmi mięty, będzie ta woda gasiła nasze pragnienie. Aktualnie sączy się następna porcja. Śmieję się, że w dni bardzo ciepłe organizmy mamy dokładnie przepłukane. Do mojej lodówki nie włażą wyższe naczynia, a stojaczek na drzwiach jest najczęściej dokładnie zastawiony kartonem z mlekiem, butelkami soków itp. Ciasno wchodzi tam dodatkowa butelka z wodą – litrowa. Mogę też wstawić na górną półkę taki szklany dzbanek (jak do herbaty) z zimnym naparem kawy, jeżeli chciałabym podać kawę mrożoną z lodami albo mazagran. O dzbanku z mrożoną herbatą nie ma mowy – nie wlezie. Tylko, że zimne napoje z kawy, to desery; pragnienia nie ugaszą, a i te desery często na stole nie goszczą – 1 albo 2 x w sezonie.
W pochmurne popoludnie witam (20 C),
trzy tygodnie urlopu przede mna a juz mam za soba dwa. Wode u nas pija sie z kranu.
A lod robi lodowka „Samsung”. A do picia dobra mineralna „Ramlösa” (wystepuje z roznymi smakami).
Woda trzeba oszczedzac. To slogan, ktory nalezy przypominac. Za wode sie placi. Wedlug ONZowskiego organu ds wody FAO dla wyhodowania 1 awokado uzywa sie 200 l wody a dla wyprodukowania zywnosci dla jednego doroslego czlowieka uzywa sie 2000-5000 l wody. Jak wiele zywnosci wyrzuca sie. We Francji siec Franprix
zajmuje sie sprzedaza zywnoscii o krotkim terminie do spozycia, warzywami i owocami, ktore nie spelniaja kryteriow unijnych (np. krzywe ogorki). Z obnizka do 70%! Francuski „social supermarket” ma juz ponad 15.letnia tradycje. „Aussi bon et moins cher!”, jak na billoboardach sklepowych.
Dziecko wróciło, jak od św. Mikołaja. Dla każdego drobne prezenty – czasem absurdalne, czasem zabawne, często praktyczne. Także gadżety kuchenne. Najciekawsza jest nocna koszula z grubego płótna, czarna, w biały rzucik z białymi guziczkami. Dla Mamy, czyli dla mnie. Z pewnością zaprojektowana była przez te zakonnice od nieślubnych dzieci. Ucieszyłam się.
WILLIE NELSON
laureatem tegorocznej Gershwin Prize for Popular Song,
ktora przyznaje biblioteka Kongresu Amerkanskiego. Willie Nelson juz bez mala 6 dekad ze swoim „outlaw country”, czyli jazz, blues, filk, rock i Latin style.
https://www.youtube.com/watch?v=jVSIFdAheMU Always On My Mind, 2014
Dzięki, Ozzy; bardzo go lubię i całe życie zazdroszczę takich warkoczy.
Pyro-szkoda,że nie przyjeżdżasz na Zjazd Mazowiecki,bo byłaby może okazja obejrzeć Cię na żywo w tej czarnej koszuli w biały rzucik 😉
Coś mi się wydaje,że Młoda ma często ciekawe pomysły na prezenty.
W ostatnich latach bardzo poprawiła się jakość wody w naszych kranach,w Poznaniu również:http://www.aquanet.pl/bo-jest-najwyzszej-jakosci,332
Natomiast poziom wody w rzekach tego lata niezwykle niski,nad Bugiem liczne piaszczyste łachy,wyspy i plaże nie spotykanych jak dotąd rozmiarach.
plaże o niespotykanych…
Danuśka – dostałam też różniste gadżety, owszem przydatne. Ta koszula jest powalająca – gdyby była dłuższa, wynajmowałabym się do straszenia turystów w starych zamkach, ale jest dość kusa, a kto się wystarczy ducha na starczych (chociaż zgrabnych) nóżętach?
errata – wystraszy nie wystarczy
errata2 – ta koszula jest ponoć ciemno granatowa, a najlepszy prezent dostała Młodsza na zakończenie kursu – czerwony zegar ścienny z tektury, z gustownym budyneczkiem. Śliczności.
14 lipca już za progiem i z tej racji mieliśmy dzisiaj w Warszawie Święto Francji.
Poniżej relacja z obchodów ubiegłorocznych:
https://www.youtube.com/watch?v=qs0bW1kKaxY
W tym roku oddelegowaliśmy na to Święto naszą Latorośl,która uznała,że najciekawszą atrakcją była parada francuskich buldogów 🙂
@Danuska
moje dawne ulice, mieszkalem niegdys na Zwyciezcow (dluga ulica)…chyba tam kiedys w poblizu mieszkal Witold Lutoslawski.
Ozzy-w tamtych okolicach mieszkało sporo sławnych osób m.in.Agnieszka Osiecka,
która ma na Francuskiej bardzo sympatyczny pomnik:
http://warszawa.wikia.com/wiki/Pomnik_Agnieszki_Osieckiej